- Łatwo ostatnio zagubić się w swoich wyobrażeniach – mruknęła, zdziwiona tym, że jednak jej nie pocałował. Była chciwa, sprowokowała go do tego, być może sama niepotrzebnie skuszona jego prowokacją. Dała się postawić na nogi, bo była w tamtej chwili dosyć mocno zdziwiona, żeby nie powiedzieć zszokowana. I wbrew rozsądkowi, bardzo rozczarowana.
Gdy stała już tak o własnych siłach, tak mocno poczuła, że jest już zmęczona. Zmęczona tym ciągłym zbywaniem, półsłówkami, niejasnymi sygnałami. Wciąż czuła ciepło warg na swoich ustach, tak smakowała jej porażka. Widocznie jej aparycja, jej zadziorny charakter, ona cała nie była w połowie tak kusząca jak myślała. Poczuła się źle, bo odrzucenie zawsze było przecież gorzkie. A jednak dość szybko sił uniosła podbródek wysoko ku górze, by spojrzeć na niego z wyrzutem i widocznym żalem.
- Obejdzie się – mruknęła, splatając ręce na piersi. Stała tak przez chwilę w kompletnej ciszy, ostatkami sił powstrzymując się od łez. Veronica Seaver nie zwykła jednak płakać przy byle kim. Albo przez byle kogo.
W ciągu tych kilku krótkich chwil uświadomiła sobie jednak, że to nie był dla niej byle nikt.
Nawet nie zauważyła momentu, w którym tak nagle stało jej się tak bardzo przykro. Westchnęła, czując, jak ogarnia ją zimno. Patrzyła bezmyślnie przed siebie, wciąż na niego, próbując dostrzec w jego twarzy skrytej w półmroku cokolwiek, co nada temu wszystkiemu sens. Otworzyła się przed nim, zaufała mu, a on? Po prostu namącił jej w głowie. Niepotrzebnie opuszczasz gardę, Ver – przemknęło jej przez myśl, gdy odwróciła się wreszcie na pięcie i postąpiła w końcu pierwszy krok przed siebie. Szła w kierunku drzwi, nie ośmielając się więcej spojrzeć za siebie.
A jednak zanim wyszła z pokoju, stanęła, i zerknęła w bok. Czy mogła go dostrzec gdzieś tam, daleko już z tyłu? Niewykluczone. Zwróciła się do niego prawym profilem, bo na lewym policzku z oka umknęła łza. Nie wiedziała, co o tym myśleć, skupiała się w tym momencie tylko i wyłącznie na tym, żeby nie drżeć z emocji.
- Spróbuj dzisiaj zasnąć, co? – w tym niepozornym pytaniu zabrzmiała troska, troska, na którą nie zasługiwał, przynajmniej w ocenie Very i w tym momencie. Nacisnęła klamkę i zniknęła w ciemnym korytarzu, zanim zdążył jakkolwiek jeszcze zareagować.
Zt x 2