Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Park im. Rubeusa Hagrida

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość


Dahlia E. Slater
avatar

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : -2
  Liczba postów : 524
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5106-dahlia-e-slater
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5108-sowka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7187-dahlia-e-slater
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptySob Mar 23 2013, 13:06;

First topic message reminder :


Park im. Rubeusa Hagrida

Przepiękny park znajdujący się w samym centrum Alei Amortencji, dzięki czemu każdy z mieszkańców ma do niego blisko. Jest dosyć duży, porośnięty bujną roślinnością, która jest magiczna - drzewa nigdy nie gubią liści, a jedynie zmieniają barwę jesienią, kwiaty zaś i krzewy nigdy nie więdną. Znajdują się tutaj ławki oraz magiczne lampiony oświetlające park nocą. W samiuteńkim jego sercu jest niewielki most, na którym lubią przebywać zakochani. Plotki głoszą, iż to w tym miejscu Harry Potter oświadczył się niegdyś Ginny Weasley. Czy to prawda? Nie wiadomo.
Czemu Rubeusa Hagrida? Można tu czasem dojrzeć naprawdę niezwykłe stworzenia...



Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Kai Young
Kai Young

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 0
  Liczba postów : 262
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6369-kai-young
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6371-attyla-sliczny-pupilek-kaia
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyWto Lut 25 2014, 01:34;

Wieczorny walczyk - albo idziesz, albo tańczysz. Nie można była nazwać tego chodem, ale i tym bardziej tańcem. To cud, że po drodze nie zaliczył jeszcze ani jednego drzewa. Ktoś patrzący z boku, mógłby nawet pomyśleć, że chłopak trenuje na jakimś torze przeszkód, stąd ten zacny slalom, który można było dostrzec już z daleka. Swoją drogą w tym momencie chyba każdy zczaiłby się, ze trafił do domu węża, takimże właśnie krokiem szedł. No nic, koniec żartów. Zbliżała się już północ. Choć może w sumie dobiegał już poranek i niebawem wstanie słońce? Dla Younga dzień i noc od czasu wizyty CoCo zlewały się w jedno. Nie mógł spać. Podobno bezsenność dotyka tych co się boją. Jeśli tak, to on był tego żywym przykładem. Nie był to jednak strach przed tym co go spotka, ani przed tym co jeszcze straci. Nie. On chyba bał się samego siebie. Ile jeszcze fatalnych decyzji podejmie zanim dotrze do niego, że jego wybory są trefne? Dopiero co uświadomił sobie, że ta pustka która przepełniała od dawna jego serce miała jedno wytłumaczenie. Jedyną pasującą rzeczą, będącą w stanie wypełnić tyle pustej przestrzeni, była osoba, którą pożegnał już dawno temu. Prawdopodobnie tak było dla niej lepiej. Powinien zniknąć z jej życia, próbować zapomnieć, a przynajmniej sprawić żeby zapomniała o nim. Niejedna osoba mu to mówiła. Jej własny ojciec wysłał przecież do niego list. Ba! Chciał mu nawet zapłacić za to żeby raz na zawsze i do końca zniknął z jej życia. Nie potrafił. Może był chory? Może postradał zmysły? Boże daj żeby nie dotrwał poranka. Gdzie ten alkohol? A tak, butelka jest dalej w ręku, ale niedługo się skończy. Nieważne. Zero przystanków. Musi dotrzeć pod jej dom. Gdzie on jest? Nie wiadomo. Drzewa, ciemno, park, dużo ławek, dziwne drogi, świat wiruje, złapać łyka, gdzie ta Mattie, iść w prawo, łyk, ciemno, szum drzew, szum w uszach, to nie drzewa.
Czuł jak narasta w nim gorycz i frustracja. Po tak długim czasie wreszcie, boleśnie docierało do niego co nawyrabiał. Zamiast próbować naprawić swój błąd nim jeszcze się dało, on zrobił dziecko swojej przyjaciółce. Co prawda okazało się jednak, że to nawet nie jego dziecko, dlatego fala żalu zalała mu teraz serce. O ile je miał, w co ostatnio zaczynam śmieć wątpić.
Musiał usiąść na ławce. Zwalił się ciężko na drewniane deski i złapał kolejnego, solidnego łyka ognistej, jakby to miało mu w jakiś sposób pomóc uśmierzyć ból. Wcale nie pomagało. W głowie palił mu się czerwony neon, który wołał do niego 'Mathilde, Mathilde, odnajdź Mathilde!'. Próbował. Jednak się zgubił. Taki urok ciemności i za dużej ilości alkoholu. Jakby go ktoś spróbował spytać czy się zgubił, twardo by trzymał się wersji, że po prostu zrobił sobie chwilowy przystanek, lubi przecież patrzeć w gwiazdy. Samotnie. Z butelką w ręku. Tak mu dopomóż Bóg.
Powrót do góry Go down


Mathilde Villadsen
Mathilde Villadsen

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 510
  Liczba postów : 1382
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6313-mathilde-olivia-villadsen#177625
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6376-poprosze-najladniejsza-pocztowke#179438
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7164-mathilde-olivia-villadsen#204301
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyWto Lut 25 2014, 15:57;

Kawałek po kawałku. Do przodu. Razem. Oddzielnie. Obok siebie. Idziemy. Bo się spieszymy. Bo chcemy dotrzeć tam szybciej przed innymi. Złap mnie za rękę i ucieknij ze mną. Proszę Cię. To ważne. Ucieknij ze mną. Naprawdę się spieszę...
Zły dzień, zły miesiąc, złe wspomnienia, koszmary, nieprzespane noce, ciągnący się od nikąd do wieczności strach... I przeplata się przez nie uczucie, że to już koniec. Jak się czuła z każdym listem? Narastał w niej lęk, niepewność, przerażenie. Nie myślała o sobie, chciała złagodzić tylko ból u innych. Zatem żyła cicho unosząc się gdzieś dalej niż powinna. Rodzice przecież myśleli, że jest w Lynwood. Jakież zdziwienie zatem musiało zaatakować Gilberta, gdy znalazł ją za Hogsmeade, w śniegu, leżącą gdzieś pomiędzy kolejnymi płatkami. Jedna prawda znalazła się w listu Kaia, która dotyczyła również jej. Nie myślała o nim już często, przynajmniej nie o teraźniejszym nim, który został ojcem. Pojmowała go w sferze przeszłości, łączyła go z Veronique doplatając niezrozumiała części słów tego kogoś. Nie mogła powiedzieć Gilbertowi, a ten stróżował przy niej na zmianę z Feliksem nie wypuszczając jej samej z domu... Ale kiedy przed północą znów obudziła się ze strachem wkutym w oczy musiała uciec. Musiała pogłaskać Metaforę "po raz ostatni" i ubrać się ciepło po czym opuścić cichaczem domostwo. Od jakiegoś czasu wszystko robiła tak, jakby dokonywała tego ostatni raz. Jakby więcej tego miało dla niej nie być. Była świeżo po obejrzeniu wspomnienia... Jeszcze nie wierzyła w obrazy, które tam były. Nie wierzyła, że właśnie w ten sposób jej siostra zmarła i że zdradzała Kaia. Mathilde jednak pojęła nareszcie przez co teraz to wszystko się działo. Ona nie żyła własnym życiem, ona od śmierci siostry kończyła za nią wszystkie sprawy rezygnując z siebie oddalając się co raz bardziej i głupio wierząc, że wszystko się uda. Stąd te listy, stąd złość kogoś, kto był największym agresorem, jednak to nie był powód, żeby się skarżyć. Choć łzy, były jedynym co jej teraz przychodziło do głowy.
I szła przez ten park wciskając dłonie głęboko do kieszeni, topiąc się w zapomnianym chłodzie nocy, przez chwilę nie obawiając się nikogo i niczego, ale gdy zobaczyła pewną sylwetką na horyzoncie zatrzymała się nagle nie wiedząc co ze sobą począć. Nie rozpoznała go. Może potrzebował pomocy? Może był kimś, kogo nie powinno tu teraz być? A z każdym krokiem wydawała się co raz bardziej pewna tego, że powinna zawrócić i czmychnąć w cztery kąty pokoju...
Przyłożyła niepewnie dłoń do ramienia owej osoby.
- Przepraszam, może pomóc? - Spytała cicho dopiero potem się łapiąc na tym kogo przeprosiła i komu zaproponowała swoją pomoc. To to odrzuciło ją o krok do tyłu i nakazało rozejrzeć się za ucieczką, ale było za późno. Siedziała przed nią żywa część jej ostatnich koszmarów i myśli. Dotycząca tak wielu nieprzyjemnych sytuacji... Ale jej oczy były puste, szmaragdy nie chciały prosić o pomoc, ani doszukiwać się w nim wyznań. Przecież wszystko, co pomiędzy nimi padło miało już swoje znaczenie kiedyś. Nie dziś.
I to powtarzała w myślach rozgorączkowana: nie dziś, nie dziś... ani jutro.
Powrót do góry Go down


Kai Young
Kai Young

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 0
  Liczba postów : 262
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6369-kai-young
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6371-attyla-sliczny-pupilek-kaia
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyCzw Mar 06 2014, 17:44;

To była jedna z tych chwil, w których chciałby nie istnieć. Ostatnio zdarzały się niebywale często. Tysiące nieposkładanych myśli, lawirujących po jego głowie żeby obudzić w nim wspomnienia. Tak szybko uciekały. Za każdym razem kiedy wyciągał doń dłoń odpływały w bezkres, zostawiając go z pustką, której nie umiał w żaden sposób wypełnić.
Cieszył się, że zostanie ojcem. Tak cholernie się cieszył. W końcu mógł być komuś potrzebny> Chciał udowodnić, że potrafi więcej niż tylko ranić, że umie zadbać o drugiego człowieka tak jak nie udało mu się to w przypadku... No właśnie.Znowu te myśli. Wspomnienie małej piąstki w jego dłoniach. Jej gorący oddech na jego szyi. Byli sobie tak bliscy, a nagle się oddalili. Nie widział już szans na zmniejszenie tego dystansu. Był zbyt duży, a ktoś złośliwy postawił między nimi solidny mur. Może nawet to był on sam. Nie ogarniał tego. Potrzebował kogoś kto poukłada mu życie, bo nie widział sensu w robieniu tego samemu. Już nie potrafił. Dziecka nie było. Nie jego. Nie miał nikogo. Przyjaciel go nienawidził. Znajomi siedzieli w Red Rock, a miłość jego życia już dawno zdążyła się pozbierać. Chyba. Tak wywnioskował z listu, który dostał. Cholera. To było niczym cios zadany przez sztylet. Ostry i szybki. On też wiedział, że nie powinien się do niej odzywać. Nie mógł jej ranić przez wieczność. Żałował, że nie powiedział jej tego w szpitalu. Żałował, że zdał sobie sprawę dopiero teraz. Dlaczego cały czas targały nim wątpliwości? Dlaczego pozwolił jej tak odejść? Był idiotą. Zamiast tłuc innych powinien rzucić się za nią nawet w przepaść. Wtedy byliby razem na wieczność.
Nie była taka jak Veronique. Była kimś innym. To dotarło do niego może nawet dopiero dzisiaj? Nie kochał nigdy jej siostry. Kochał ją. Każdy milimetr jej ciała. Tamto było ogromnym zauroczeniem, które przerodziło się w rozpacz po utracie. Nigdy jej tego nie powiedział. Nigdy nie był taki pewny. Teraz? Było za późno. Zatrząsł się. Nie z zimna. Targał nim niemy szloch, który wręczał mu w prezencie żałosne drgawki. Nigdy za nikim tak cholernie nie tęsknił. Przechylił kolejny łyk. Schował głowę w rękach. Boże, jeśli masz odrobinę litości skarzże go wreszcie za wszystkie grzechy. Nie karz mu dalej szlajać się po tym nieszczęsnym padole.
Znajomy głos. To nie mogła być ona. Nie miał przecież szczęścia. Nie ostatnio. To na pewno był ktoś inny. Ktoś miły tak samo jak ona. Nie powinna być teraz taka dla niego. Nie zasługiwał na to. Powoli opuścił ręce żeby kątem oka dostrzec jak się od niego odsuwa. Trzask butelki o ziemię. Wyśliznęła mu się z rąk. Kawałeczki szkła, tworzące symfonię, odbijając się od kocich łebków. Resztka płynu rozlała się, tworząc pod ławką obraz nędzy i rozpaczy. Wszystko dookoła zamarło, jakby czekając na to aż ona ucieknie. Była tu.
Wstał tak szybko na ile pozwalały mu niezbyt skoordynowane ruchy. Prawie upadł, ale zdążył ją w porę złapać za rękę. Chwyt był mocny. Nie chciał żeby odeszła. Wiedział też, że to czego pragnie powinien odsunąć na bok. Już za wiele przez niego wycierpiała...
- Mathilde...- wychrypiał, patrząc jej głęboko w oczy. Wzrok miał mętny, ale przebijało przez niego cierpienie. W gardle mu zaschło.
- Proszę... Wiem, że to za dużo... Proszę zostań... - na chwilę urwał, nie wiedząc co jeszcze mógłby powiedzieć. Nie chciał mówić nic. Był wyczerpany. Gdyby tylko się przykładał do nauki może mógłby jej przelać swoje myśli. Wszystko to co powinna wiedzieć. Nie umiał. Była jednak jeszcze jedna rzecz, którą już dawno powinien jej powiedzieć.
- Przepraszam...
Powrót do góry Go down


Mathilde Villadsen
Mathilde Villadsen

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 510
  Liczba postów : 1382
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6313-mathilde-olivia-villadsen#177625
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6376-poprosze-najladniejsza-pocztowke#179438
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7164-mathilde-olivia-villadsen#204301
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyCzw Mar 06 2014, 18:53;

Każdy miał pewien problem. Jak dużo rzeczy Ci już się nie udało? Jak długo trzymałeś się kurczowo pewnego fragmentu ze swojej przeszłości tylko po to, by jeszcze teraz mieć jakiś grunt pod nogami? Bo przecież samotność wydaje się zła, niedobra, nieodpowiednia. Rozumiesz to, nie życzysz tego nikomu, a sobie przede wszystkim odmawiasz. Jednak odważny jest ten, kto sam wybiera samotność. Gdy dojrzewasz do tej decyzji, po prostu jesteś już w stanie pogodzić się z tym co się stało. Mathilde właśnie to zrobiła. Była gotowa na to, by stawić czoła każdemu, kto byłby przeciwko niej... Wyjdzie przecież z każdej opresji. Śmierć siostry? Zgrzytanie zębów, płacz, rozrywający serce ból, bo nie taki los wybrano dla siedemnastolatki... Nie taki. A jak to się stało, że wszyscy musieli szybko dojrzeć? Ona, Gilbert, Felix... Mathilde wiedziała, że sprawa ból matce, gdy staje przed nią każdego ranka. Z każdym mrugnięciem powiek niesie zabijające wspomnienie o drugiej córce, która już nigdy nie przekroczy progu domu. Czy teraz jest inaczej? Czy coś się zmieniło? Nic. Math nadal nie ma odwagi stanąć przed panią Villadsen nie szukając w myślach argumentu, dla którego spotkanie mogłoby trwać dłużej... Z Kaim było inaczej. Musieli nauczyć się pewnych kwestii na nowo, przy sobie. Przecież wiele osób twierdziło, że do siebie nie pasują. Nareszcie... - zasyczał szczęśliwy tłum, łaknący tego rozstania bardziej od samej przyszłości. A życiem przecież rządzi przypadkiem... Tak właśnie się dzieje, kiedy nie ufasz komuś całkowicie, gdy po prostu musisz tą osobę niańczyć, a nie kochać. Może Kai nie wytrzymał? Bycia jednocześnie kochankiem, chłopakiem i opieką? Jak długo przecież można swojego ramienia wciąż użyczać dla niepewnej niczego Mathilde? Nawet dziś, kiedy po prostu miała przed sobą część prawdy, a serce wyskakiwało jej z piersi nie potrafiła go oskarżyć. Ona już swoje powiedziała... Nie stawiała go na przegranej pozycji. Po prostu dokonała tego. Dała mu odejść fizycznie, choć psychicznie trzymała go blisko siebie w każdym możliwym wspomnieniu. I ta niewola bolała ją najbardziej. Teraz gubiła się w świecie skarg i zażaleń. Mówiono, że on jest głupi, bo ją zostawił, bo wolał kogoś od niej. Ale kim jest Villadsen? Bogiem? Wilą? Nie. Jest po prostu dziewiętnastolatką o wielkim sercu, perłowych włosach i szmaragdowych oczach. To córka Ministra Magii, to dziewczyna, która nauczyła się grać na pianinie dla zmarłej siostry. To dziewczyna, która kocha tylko raz... I potrafiła zrezygnować z tego uczucia, aczkolwiek los nadal się mścił. I nie chodziło oto, by obwiniać Younga. Niektórzy pojawiają się w naszym życiu tylko po to, żeby za jakiś czas odejść. Może Kai był taką osobą? Pojawił się i znikł. A ona? Ona nie chciała, by myślał o niej jako o prześladowcy...
I gdyby była na jego miejscu. Gdyby tylko mogła przez chwilę nim być. Oddałaby mu trochę swojej wiary, wzięłaby trochę nadziei, którą pokładają w nim inni. Uwierzyłaby w siebie... I podniosłaby maszty. Popłynęła gdzieś na środek oceanu, by znów wygrać wszystko. I wierzyłaby, że da radę. I gdyby była chłopakiem o imieniu Kai... Na pewno poświęciłaby sobie ten czas... Sobie. Dla Mathilde Villadsen, by po prostu po raz ostatni móc popatrzeć w trzeźwe oczy. I wtedy pewnie  by z tej perspektywy również siebie przeprosiła, gdyby tylko mogła... Może nawet by siebie pocałowała... Tak na tą ostatnią pamiątkę. Wszak była dziewczyną. Wszak potrzebowała go, choć zrezygnowała...
A teraz on łapał ją za dłoń i prosił by została. Jak odmówić? Jak odejść, żeby nie było to zbyt wredne?
Westchnęła widząc w jego oczach zagubienie. Odwróciła się na moment próbując odnaleźć w tej ciemności kogoś, kto by stąd ją zabrał. Nie kazał przez to przechodzić kolejny raz. Znów i znów.
- Na przeprosiny... Chyba trochę za późno Kai. - Powiedziała bardziej do siebie niż do niego. Choć zamiast imienia Younga na końcu zdania mogło wystąpić każde imię sięgające jej osoby zbyt blisko. Może zaczynając od wszystkich, którzy ją zostawili kończąc na ojcu, który wolał zapłacić komuś zamiast rozwiązać ten problem jak trzeba? Ile jeszcze razy będzie świadkiem takich aktów desperacji? No ile? A ile razy będzie ich ofiarą?
- Pomogę Ci wstać iii... I spróbuję Cię odprowadzić. - To że nie miała pojęcia gdzie to jedna sprawa, to że wiedziała, że nie powinna to druga sprawa. To, ze go kochała to trzecia sprawa. To, że odszedł to czwarta sprawa. To że szmaragdowe oczy zaciemniały rozterką to piąta. Mur... A na nim zwisające problemy. I jest w tym miłość, a i jest kwestia nicości.
Wszak już z siebie zrezygnowali.
- Piłeś. Nie powinieneś pić. - W jej uszach nadal dzwoniły odłamki szkła uderzające o chodnik w parku. I co teraz? Była przestraszona. Nie lubiła kiedy Young pił do umoru... Nie lubiła kiedy to robił, bo zawsze był powód... Zły powód. Powód, który by mu wyrwała i zakopała głęboko pod ziemią.
Ale do tego... Odebrał jej prawo z chwilą odejścia.

nie, nie musisz pisać tasiemca.
Powrót do góry Go down


Kai Young
Kai Young

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 0
  Liczba postów : 262
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6369-kai-young
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6371-attyla-sliczny-pupilek-kaia
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyCzw Mar 06 2014, 23:06;

Wiele razy wątpił w siebie, wątpił w nich, wątpił w świat. Od dziecka było powiedziane, że niczego nie osiągnie, nie on, dziecko alkoholiczki. Jest za głupi, za brzydki, za mało sprytny. Jedyne w co nie wątpił to w to, że zdobędzie to czego chce. Będzie najlepszy w swoich pasjach i to im się odda. Tak naprawdę mając za wzór model własnej rodziny, nie myślał wcale, ze kiedykolwiek spotka miłość. Dla niego to wcale nie tak powinno wyglądać, a on nie pasował do idealnego obrazka. Zdradzał. Dlaczego? Bo było fajnie. Zero zobowiązań, nie był nikomu nic winien. Troska go omijała. Obustronnie. Nikt nie wymagał od niego dbania o siebie. One wiedziały na co się piszą. Każdy w Red Rock znał Kaia Younga, który lubił picie, granie w Quidditcha i ładne dziewczyny. Najlepiej multum fajnych lasek żeby mógł sobie wybierać. On nawet nie zauważył momentu, w którym wpadł w coś głębszego. Coś co obudziło w nim uczucia, o których nie miał pojęcia. Nie umiał do nich przywyknąć. Były zupełną nowością. Czymś nieznanym. One go nauczyły. krok po kroczku oswajały go z coraz głębszymi, bardziej namiętnymi uczuciami. Nie od razu jednak Rzym zbudowano. Coś musiało upasc żeby coś innego mogło powstać. Wtym wypadku był to Kai. Upadał. Cały czas. A robiąc to, pociągał za sobą kolejne ofiary. Może to właśnie przez niego Vera spadła z klifu? Co jeśli ciągnie do tego samego swoją, nie, już nie swoją, Mathilde? Umarłby. Ból rozsadziłby mu klatkę piersiową, rozsadzając serce w drobną miazgę. Tak trudno mu było zrozumieć, dlaczego dopiero teraz doszedł do tego, że chciałby spędzić z nią resztę swojego życia.
Był pijany. Cholernie pijany. Stojąc, chybotał się w przód i w tył, a jego oddech, przesączony alkoholem był ciężki i chrapliwy. Sama nie wiem czemu tak trudno mu się oddychało. Może to właśnie jej obecność na niego tak działała. Poczucie winy, tęsknoty i ból były ledwo uśpione. Na tyle żeby dać mu szansę nabrać powietrza.
Pragnął żeby było jak dawniej. Koniec z aferami o dziecko, z przyjaciółmi, których już nie było, z dziewczynami, które rozkładały przed nim nogi. Chciał jej. Już nie był zaślepiony. To tylko to whiskey sprawiało, że jego wzrok był mętny. Mimo to patrzył na nią zupełnie trzeźwo. O ile mogę w ten sposób to ująć. Nie wyobrażał sobie momentu, w którym miał ją puścić. Zabierze ją do domu. Zamknie i nie wypuści dopóki nie przyzna się, że.... No właśnie. Do czego? Że nadal go kocha? Oddałby za to wszystko. W tym momencie nawet swoją pozycję kapitana, a przecież to ta gra była mu tym co najdroższe. Jeśli jeszcze dobrze dzieci pamiętacie to właśnie to było powodem ich rozstania. jego ślepa żądza bycia najlepszym. I co mu to dało? Zupełnie nic.
- Ja wiem... Wiem Mattie... - jego głos zadrżał. Zupełnie jakby zaraz miał się rozpłakać niczym małe dziecko. Przełknął głośno ślinę i patrząc jej dalej w oczy przybrał na twarzy grymas bliskoznaczny uśmiechowi.
- Po prostu... Chciałem żebyś o tym wiedział, bo nigdy Ci tego nie powiedziałem. Przepraszam Cię Villadsen, raz jeszcze i szczerze...- może i bełkotał, ale co z tego? To były jego najprawdziwsze przeprosimy prosto od serca i nie liczyło się to, że nie powiedział prawie nic. Nie zawarł w nich ani słowa. Były proste i konkretne. Płynące ze środka.
Chciała go odprowadzić. Nie chciała tu z nim być. Nie lubiła przecież kiedy był pijany. Tak na dobrą sprawę chyba już go w ogóle nie lubiła. Spieprzył sprawę. Był idiotą, kretynem, palantem. Nie dał jej tego na co zasługiwała. W tym momencie było nawet jeszcze gorzej! Był zalanym w trupa idiotą, kretynem, palantem. Przez chwilę w oczach miał rozpacz. Zaraz jednak zacisnął mocniej dłonie na jej nadgarstkach i przyciągnął ją mocno do siebie w czymś na podobieństwo uścisku.
- Pójdź ze mną Mathilde... Zostań ze mną. Nie idź. Proszę wejdź do mnie... Dam Ci herbaty. Cokolwiek. Porozmawiajmy. Potrzebuję Cię mała. Chodź ze mną. Ucieknijmy... - mówił to coraz szybciej, coraz częściej łapiąc oddechy. Tonał we własnym smutku i na siłę próbował złapać się czegokolwiek co pozwoliłoby mu ją zabrać ze sobą. No zgódź się Mathilde. Nie zostawiaj go. On zrobi dzisiaj dla Ciebie wszystko> jeszcze nigdy takiego go nie miałaś.
Powrót do góry Go down


Mathilde Villadsen
Mathilde Villadsen

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 510
  Liczba postów : 1382
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6313-mathilde-olivia-villadsen#177625
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6376-poprosze-najladniejsza-pocztowke#179438
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7164-mathilde-olivia-villadsen#204301
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyPią Mar 07 2014, 16:11;

Czy zdarzyło się wam kiedyś, aby pewne marzenie spełniło się za późno? Może być to nawet godzina, niewłaściwy moment czy coś, aczkolwiek będzie to niepasujące do tego, co możecie sobie o kimś myśleć... Po prostu, przychodzi taki czas, gdy zdajecie sobie sprawę, że jest z wami źle, nie chcecie tego, co wcześniej widniało na liście "must have", albo zwyczajnie... Zwyczajnie z tego rezygnujecie. Mathilde właśnie to zrobiła. W momencie gdy spotkali się wtedy na boisku, a raczej ona wkroczyła bezsensu w jego strefę buntu, tylko po to by oberwać pewnym ciosem w twarz. I co śmieszniejsze chciała go wtedy jeszcze przeprosić, ale jakaś dziwna siła po prostu kazała jej iść z tego boiska, uciec jak najdalej. Najzwyczajniej w świecie to było jedyne wyjście. Chciał ją zatrzymać? Czemu tego nie zrobił? Była naiwna? Nie umiała obok być? Czy to dostateczny powód, by rzucić człowiekiem jak szmacianą lalką o ścianę? Co chciał w ten sposób uzyskać? Popatrzeć, jak jej szmaragdowe oczy pękają na milion małych kawałków, a ich odłamki rozpryskują się na podłodze? Czy może po prostu potrzebował przetestować jej serce, które teraz z pompowaniem krwi nawet zalegało, wszak od jakiegoś czasu czuła się słabiej. A głównym tego owocem był ciągły lęk wymalowany w każdym słowie, a i spierzchnięte wargi, na których wymalowana była suchość, a i tęsknota. Czy w ogóle mogła mu ufać? Przecież on już zrobił wszystko, co mógł. Zdecydował za nich oboje pewien tego, że będzie mu lepiej samotnie. I gdy teraz tak na niego patrzyła nie wiedziała czy robi dobrze, czy powinna zamknąć oczy i uciec... Szczególnie dlatego, że co raz musiała połykać wielką gulę powstającą w gardle, która okazywała się być potokiem łez nie do zatrzymania. Aczkolwiek jeszcze się trzymała, dopóki nie złapał jej za nadgarstki i nie przyciągnął do siebie.
Czuła alkohol, obejmujący jej szyję oddech, który był przesiąknięty... Zawodem? Brakiem czyjeś uwagi? Wiary, którą częstowała go podczas każdej rozmowy? Czego mu brakowało skoro znów tu był, znów chciał ją mieć. Cokolwiek mogło to znaczyć. Na jej twarz wpadło zagubienie, siejąc zamęt, zaciskając krtań tak, że nie mogła zebrać słów... Nie mogła znaleźć odpowiedniej odezwy, która byłaby godna tego co powiedział. Przez moment tkwiła w miejscu pozwalając mu na ściskanie jej dłoni, aczkolwiek...
- Odprowadzę Cię. - Mruknęła cicho próbując zignorować to, co powiedział wcześniej. - Nie czas na herbatę. Jest już późno. - Dodała racjonalnie jednocześnie przekonując siebie, że powinna go zostawić. Wszak o wiele łatwiej było być odrzucanym niż samemu to robić, gdy... Po prostu się tego nie chciało. To zbrodnia na samym sobie, wykonana najcięższą bronią. Cięta uczuciem...
A na kolejne przepraszam, po prostu zamknęła oczy. Bo wzbierał się w niej krzyk.
- Ty nie wiesz za co mnie przepraszasz. Nigdy tego nie wiesz. Nie zdradziłeś mnie, nie wyegzekwowałeś na mnie żadnego wyroku. Po prostu mnie zostawiłeś... Czy dla kogoś, czy dla siebie. To ma znaczenie? Jesteś pijany, może zostawiłeś mnie po to, żeby pić. Kto wie... - I choć w tym co mówiła był sens, każde z tych słów chciała cofnąć. Tak Kai, pójdę za Tobą na koniec świata. Przecież o tym dobrze wiesz, że dla Ciebie skoczę w ogień. Potnę się na kawałeczki sama. Bo dla Ciebie wstąpiłam do drużyny, dla Ciebie walczyłam ze wszystkich, co mogło być niedobre dla mnie, dla Ciebie, dla nas. A potem tak zwyczajnie odszedłeś. To "przepraszam" jest puste, jak każdy dzień, w którym liczyłam,że przyjdziesz. - to powinna powiedzieć. To byłoby dobre, szczere... Ale jednocześnie stanowiłoby wyznanie, którego nie chciała mu teraz składać. Wszak znów byłaby naga, naiwna. Ten jeden raz chciała udowodnić sobie, że umie być silna.
Powrót do góry Go down


Kai Young
Kai Young

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 0
  Liczba postów : 262
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6369-kai-young
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6371-attyla-sliczny-pupilek-kaia
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptySob Mar 08 2014, 00:58;

To było to uczucie kiedy wreszcie wiedział czego chce. Wypełniało go po brzegi. Przez chwilę nawet czuł się uradowany, mogąc jej to powiedzieć. Wyłącznie przez chwilę. Zaraz zeszło z niego powietrze. Czuł się jak przekłuty balonik, który teraz żałośnie zmieniał się we flaka i upadał coraz niżej... Niżej. W ciągu krótkiego czasu zdążył nazwać swoją przyjaciółkę szmatą, śmieciem i przekonać się, że jednak było w życiu coś co dla niego znaczyło wiele. Coś co odtrącał przez cały czas, nie doceniając tego wagi. Tym kimś był człowiek. Człowiek, którego kochał ponad granice rozsądku. Co było z nim nie tak? czy to przez to, że te granice przekroczył już dawno i ciężko mu było odnaleźć się w bezkresie nieznanego mu uczucia? Czy wręcz przeciwnie, uciekał przed ni, oszukując samego siebie, że to nie znaczy tyle ile znaczyło w rzeczywistości?
Wzbierała w nim rozpacz. Wiedział za co przeprasza. Przepraszał za każdy raz kiedy ona mówiła, a on myślał o czymś innym. Przepraszał za to, że nie zawsze był przy niej kiedy go potrzebowała. Przepraszał za to, że nie doceniał jej kiedy była przy nim. przepraszał za to jak się wobec niej zachował. przepraszał przede wszystkim za to, że nie umiał przyjąć miłości jaką mu ofiarowała.
W czasie kiedy on niszczył wszystkim, a przede wszystkim sobie życie, ona wypłakiwała oczy i przeżywała koszmar swojego życia, o którym on nawet nie miał zielonego pojęcia. Chciał dać jej wszystko, a nie dał nic. Co z Tobą Kai? Nikt Cię nie wychował chłopczyku. Nikt nie dał dobrej rady. Zabłądziłeś z własnej winy, ale nie do końca. I jednego jestem pewna. Niezależnie od tego co mu się przytrafiło na drodze, gdyby Summer była jego dzieckiem, próbowałby uczyć się życia od podstaw razem z nią. Bo czymże jest szare życie człowieka, przy nowym, niewinnym, jeszcze bez skazy? Jeszcze.
Korzystał z każdej sekundy, w której dłonie dziewczyny znajdowały się w jego uścisku. Nie trwało to długo. Było już za późno i ona dawała mu o tym znać. Nie mógł się jej dziwić. Tak naprawdę tylko głupiec liczyłby na wybaczenie. Widocznie był głupcem, bo liczył na to do ostatniej chwili. Nic takiego się nie wydarzyło. Dalej chciała go tylko odprowadzić do domu. Uważała go za żałosnego. Na pewno tak myślała. Po tym jak zbił butelkę... Zalany w trupa.
- Wiem... Wiem za co przepraszam Mathilde. Jeśli kiedyś będziesz potrafiła to wybacz mi, że wtedy za Tobą nie pobiegłem i...- urwał, bijąc się z myślami. Wir zdarzeń odbijających się echem w jego głowie. Wspomnienia przewijające się niczym poszczególne klatki wyjęte z pełnometrażowego filmu. Wiedział, że powinien ją tutaj zostawić. Nie mogła go odprowadzać. Nie zasługiwała na to żeby dalej był dla niej problemem. Powinien dać jej spokój już dawno. Najlepiej jeszcze na samym początku. Ale ten jeden raz... Jeszcze ten jeden raz... Nie mógł tego nie zrobić jeżeli miał już je nigdy nie zobaczyć. Zniknie z jej życia. Już nie będzie musiała więcej na niego patrzeć i o nim słyszeć, ale niech jeszcze ten jeden raz zapomną o wszystkim co istnieje....
Spojrzał jej przepraszająco w oczy. Była taka malutka. Mimo, że ledwo stał na nogach, wstąpiła w niego jakaś nowa siła, która pozwoliła mu unieść ją w ramionach lekko nad ziemię i przycisnąć usta do jej warg, spijając z nich ostatni pocałunek. Wiedział, że to co robi jest złe. Dobrze sobie zdawał sprawę z tego, że obydwoje będą cierpieć, ale nie mógł przestać. Dopiero po dłuższej chwili wypuścił ją z objęć i delikatnie odstawił na ziemię. Spojrzał jeszcze raz tęsknie, wyciągając dłoń w stronę jej twarzy, ale urywając po drodze. Odwrócił się na pięcie i posłał jej tylko ostatnie spojrzenie, szepcząc:
- Za to też Cię przepraszam...- ale nieszczerze, dodał w myślach. Bądź szczęśliwa Mathilde.

[zt x2]
Powrót do góry Go down


Antoine Bonnet
Antoine Bonnet

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Martwy.
Galeony : 64
  Liczba postów : 346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6838-antoine-bonnet
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6846-antek-bonnet-skrzynka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7836-antoine-bonnet#221361
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyNie Mar 16 2014, 09:54;

Zatem, przyszedł czas na spotkanie z Chapmanem, Pacmanem, czy jak mu tam było. Bonnet mimo pewnych oporów wewnętrznych pożegnał Gabbs na chwilę, zebrał się i opuścił swoje mieszkanie. Jakie to cudowne, mieszkać blisko miejsc, w których można się spotkać. Bo tak na przykład teraz – kilka minut i jest na miejscu. Nawet nie musiał się teleportować ani robić nic w tym kierunku. Jakież to życie jest cudowne. Jest. Tak długo, jak długo nikt nie wchodzi Ci w nie z butami. A ostatnio w jego życiu coraz więcej takich osób było. Przykładowo prof. Farid, który nie mógł jak normalny człowiek zawiadomić o spotkaniu? Nie. Bo i po co? I te jego groźby, że każdemu stanie się krzywda i w ogóle. Po co to komu? No dobra, fakt, Sherazi jest akurat takim człowiekiem, który mógłby przejść od słów do czynów bez mrugnięcia okiem, więc może lepiej by tego nie robił?
wchodząc na teren Parku, Antoine od razu znalazł swój cel. Wolna ławeczka, to właśnie tam będzie się kierował. Jak pomyślał tak zrobił. Zajął więc miejsce i odpalając papierosa – tak dawno nie palił – przyglądając się niebu czekał na człowieka, który to spotkanie zaaranżował. W końcu się pojawił.
- Witaj. – rzucił delikatnie, z lekkim jednak uśmiechem. Nawet pozwolił sobie wyciągnąć rękę na powitanie w jego kierunku. – To co? Spacerek po parku, czy zostajemy tutaj? – zapytał.
Powrót do góry Go down


Tanner Chapman
Tanner Chapman

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : szukający
Galeony : 765
  Liczba postów : 682
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6588-tanner-chapman
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6592-sowka-tannera#185458
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7242-tanner-chapman
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyNie Mar 16 2014, 12:34;

Gdy tylko Chapman dostał list od swojego "towarzysza broni", pospieszył na spotkanie z nim bez żadnego zastanowienia. Nie przemyślał tego, że w takim parku łatwo ich podsłuchać, że o rozmowie jaką prowadzą, może dowiedzieć się każdy. Dla niego ważne było tylko to, by ustalić jakieś szczegóły planu. Nie powinni też mówić dosłownie, dobrze byłoby używać metafor. Nie miał jednak czasu o tym myśleć, bo właśnie dostrzegł Bonnet'a. Nie przepadali za sobą, co było widać od samego początku, jednak teraz musieli połączyć siły.
- Cześć - odwzajemnił uśmiech, podając chłopakowi rękę. To takie dziwne, Tanner od dawna nie miał kolegów na tyle mu znajomych, coby witać się z nimi przez uścisk dłoni. Kto tak w ogóle jeszcze robił? - Może się przejdźmy. Nie wiem czy to najlepsze miejsce na taką rozmowę - fuknął lekko urażony, jakby zły na Ślizgona, że o tym nie pomyślał. Wyciągnął papierosa z kieszeni spodni i odpalił go różdżką, zaciągając się z lekkim uśmiechem na twarzy. Ostatnio długo już nie palił, starał się "rzucić", jednak jakoś średnio mu to wychodziło, a każde zaciągnięcie się sprawiało ogromną ulgę. Ruszyli wolnym krokiem, popalając sobie papierosy. Wyglądali na zwykłych uczniów, którzy postanowili wybrać się na spacer. Dobrze, o to chodziło.
- Masz jakiś plan? Wiesz jak to wszystko rozegrać? Mamy przewagę, jest nas dwóch - jak na razie nie wnosił nic nowego do tego co wiedzą, wypowiadał jednak fakty na głos po to, żeby łatwiej mu się myślało. Lubił zastanawiać się na głos, chociaż w tym przypadku nie było to wskazane. Miał nadzieję, że Bonnet będzie miał na tyle rozumu w głowie, że zrozumie jak ważne jest to, żeby nikt nie zdał sobie sprawy z tego, o czym rozmawiają. Wokół nich bez przerwy kręcili się jacyś ludzie, a to mieszkańcy wioski, a to uczniowie z zamku, którzy korzystając z wolnego weekendu wybrali się do Hogsmeade na spacer. Z drugiej strony, w taki sposób nie wzbudzali żadnych podejrzeń. Wzruszył ramionami i przeniósł wzrok na chłopaka, czekając na jego reakcję.
Powrót do góry Go down


Antoine Bonnet
Antoine Bonnet

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Martwy.
Galeony : 64
  Liczba postów : 346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6838-antoine-bonnet
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6846-antek-bonnet-skrzynka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7836-antoine-bonnet#221361
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptySob Mar 22 2014, 09:10;

Oczywiście, że o tym pomyślał. Właśnie dlatego wybrał akurat to miejsce. Bo po pierwsze – ludzkość w najbliższym czasie nie chce słyszeć o Lunarnych. Mają ich dość. No bo, kurwa. Dla zwykłego Iksińskiego, który tylko zjada chleb i coś tam robi, żeby jakoś w tym świecie egzystować ta organizacja, której byli członkami była kompletną abstrakcją. Dlatego właśnie nikt nie będzie zwracał na nich większej uwagi, bo po prostu ludzie wezmą ich za dwóch kolegów, którzy się spotkali. Stąd właśnie to miłe powitanie. Po drugie i chyba najważniejsze – na powietrzu, w parku, na łące itd. nie ma ścian. A to dobrze, bo ściany mają uszy. Stąd właśnie, nie musieli rzucać żadnych zaklęć ochronnych na dane pomieszczenie. No i gdyby ktoś zaczął, albo choć chciał zacząć ich podsłuchiwać, musiałby za nimi pójść. A ogon bardzo łatwo wychwycić. Gdy się go już wychwyci można się z nim szybko uporać. A w takim zamku, albo kawiarni, czy pubie? Wystarczy stać za drzwiami, za rogiem, albo siedzieć przy innym stoliku. No i po trzecie, to o czym Tanner wspomniał – wyglądali normalnie i nie byliby o nic podejrzani.
- Zaufaj mi, że tak. Wziąłem pod uwagę każdy scenariusz. – powiedział wstając i ruszając w głąb parku, wyznaczając tym samym kierunek spaceru. Widać, nie tylko on tutaj palił. Szczerze to w jakiś sposób się ucieszył, bo ostatnio przebywał tylko w towarzystwie niepalącym, któremu wyroby nikotynowe tak strasznie przeszkadzały. Nie, żeby on sam był jakimś nałogowcem, ale po prostu lubił mieć przy sobie paczkę, bo nigdy nie wiadomo kiedy a) będzie musiał zapalić z różnych przyczyn, b) najdzie go ochota na papierosa. Jednakże widocznie nie sprawiało mu to aż tak wielkiej przyjemności, jak Tannerowi. – Widać, dawno nie paliłeś.. – rzucił, z lekkim uśmiechem. Nie ironicznym, nie szyderczym. Takim.. ja wiem? Na swój Bonnetowski sposób miły i przyjacielski. Jednak karykaturalny mimo wszystko, bowiem Antek na takie uczucia nigdy nie był zbyt gotowy i w ogóle.
Pytanie Chapmana dotyczące planu lekko rozbawiło ślizgona. Czemu? Już śpieszył wyjaśnić. – Kochany, obawiam się, że napotykamy coś w rodzaju konfliktu interesów.. – powiedział krótko, uśmiechając się do niego. Następnie zaciągnął się papierosem. – Bo widzisz. Ty już wiesz, co masz zrobić. Z kolei mi profesor Farid powiedział jedynie, że o swoim zadaniu dowiem się przed meczem. – przytoczył ten fragment ich spotkania, który widać jego kolega przespał. Cóż, zdarza się. No, może nie przespał, ale nie zwrócił na niego uwagi. Cóż, po co miały go interesować zadania innych? No właśnie. To nawet lepiej, bo zapytany na przesłuchaniu, czy torturowany przez Argenów mniej będzie mógł powiedzieć. W tym szaleństwie jest logika! – Poza tym, jestem na trybunach, a to znacząco utrudnia sprawę, bowiem zapewne będę się musiał zająć innymi. – dodał krótko. Po chwili się uśmiechnął, rzucając papierosa na ziemię i dogaszając go butem. – Rozumiem, że potrzebujesz kozła ofiarnego, w razie jakby Ci nie wyszło, ale chyba źle trafiłeś. Musisz chyba podbić do kogokolwiek ze Znikaczy, albo z Riverside. – poradził mu, jak staremu dobremu przyjacielowi, czekając na jego odpowiedź. Oby tylko nie zaczął. Czego? Cóż. To sobie pozwolę zostawić dla siebie.
Powrót do góry Go down


Tanner Chapman
Tanner Chapman

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : szukający
Galeony : 765
  Liczba postów : 682
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6588-tanner-chapman
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6592-sowka-tannera#185458
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7242-tanner-chapman
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptySob Mar 22 2014, 10:03;

Ostatnimi czasy zastanawiał się nad wieloma sprawami, na przykład, jakby to wyglądało jego życie, gdyby nie trafił do ugrupowania Lunarnych? Z pewnością całkowicie inaczej. Zniknęłyby wszystkie tajemnicze spotkania, nie musiałby nikogo okłamywać i wymyślać różnych wymówek. Z drugiej strony, chyba był do tego stworzony, ponieważ wychodziło mu to znakomicie. Czasem nawet lepiej niż jego własne uczucia. Cóż, nie jego wina, że wolał nie pokazywać nikomu, że jest powiedzmy szczęśliwy, bo bał się o to, że ktoś zaraz spróbuje mu to jego szczęście zepsuć lub odebrać. Tak właśnie został wychowany, przez swego nadgorliwego ojca, z którym aktualnie nie miał już praktycznie kontaktu. Może to i dobrze? Kto to mógł wiedzieć, oprócz Tanner'a?
- Przepraszam, że traktuję Cię jak idiotę, wolę brać pod uwagę to, że ktoś nie do końca wie, jak bardzo ważne są niektóre sprawy - mrugnął do niego wesoło, chcąc przez to oczywiście powiedzieć, że teraz już ich rozmowa wkroczy na inny poziom, bo zorientował się, że nie ma do czynienia z kompletnym półgłówkiem i może spokojnie rozmawiać o swoich zamiarach. Oczywiście, dalej mimo wszystko on sam był jedyną osobą, której ufał w stu procentach. To smutne, że w życiu człowieka nie ma osób, którym można powiedzieć wszystko, nie zważając na konsekwencje. - Tak, widzisz, starałem się ograniczyć przez pewien czas.. - ale mi kompletnie nie wyszło, jak widać na załączonym obrazku. Faktycznie, nareszcie trafił, na kogoś, kto również zabija się tym mugolskim wynalazkiem. To śmieszne, że rzecz od ludzi, którymi tak bardzo się gardzi i nie ma się o nich zielonego pojęcia, może uzależniać do tego stopnia, jak papierosy.
- Cholera, poważnie? Wydawało mi się, że powiedział, że mamy działać razem, a konkretniej, że masz mi jakoś pomóc? - wywrócił oczami, zirytowany swoją nieuwagą. Oczywiście, że na spotkaniu słuchał tylko o rzeczach, które były istotne dla niego, Farid strasznie przynudzał, powtarzając cały czas to samo, konkretnie, że trzeba się wreszcie pozbyć tych karaluchów. Każde spotkanie wyglądało tak samo, więc nic dziwnego, że budził się z letargu tylko w momencie, gdy usłyszał swoje nazwisko. W takim razie kiszka.. - A fakt faktem, potrzebuję kozła ofiarnego, nawet nie wiesz jak bardzo - wyszczerzył zęby w uśmiechu, przyznając tym samym, że faktycznie miał rację co do jego zamiarów. Bo kto w tych czasach nie szuka osoby, którą można o coś obwinić, jeśli ktoś pójdzie nie tak? Swoja głowa zawsze staje się ważniejsza od czyjejś. Przynajmniej w wypadku Tanner'a.
- W takim razie może miałbyś jakiś pomysł, jak pomóc mi w moim zadaniu? - wzruszył beznamiętnie ramionami, wyrzucając peta do śmietnika, który właśnie mijali. Chapman znalazł się w lekkim potrzasku. Kto może mu pomóc, jeśli nie Bonnet?

/zt x2
Powrót do góry Go down


Farai Osei
Farai Osei

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 393
  Liczba postów : 304
http://czarodzieje.org/t7974-farai-osei
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7977-sowa-farai
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7976-farai-osei
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptySob Kwi 26 2014, 23:19;

A więc szybko nadeszło kolejne zadanie. Podekscytowana Farai zdecydowała, że po jakimś ubraniu się w coś sensownego, a przynajmniej czegoś, czego nie będzie jej szkoda, wyszła z dormitorium. Wzięła oczywiście ze sobą roślinę, którą znalazła w cieplarni, a potem udała się po odbiór należnego jej zwierzęcia. Gumochłon? Serio? Popatrzyła na niego z powątpiewaniem. Dobrze, że ubrała byle co, bowiem za chwilę była już cała w śluzie. Nie przejęła się tym jednak zbytnio, bowiem jej zadaniem było uleczenie tego stworzenia. Zabrała go ze sobą do pokoju gryfonów, gdzie podała mu ten lek i pogłaskała bo jego obślizgłym ciałku. Nie mniej chyba zwierzę poczuło się trochę lepiej, dlatego Osei postanowiła go wziąć na spacer. I tak oto znalazła się w parku w Hogsmeade. Podziwiała widoki, choć okropnie wiało, a potem udała się do spożywczaka nieopodal, aby kupić gumochłonowi trochę sałaty. Wtedy jej podopieczny chyba w ogóle się rozmarzył, bo wyglądał na naprawdę zadowolonego i zdrowego przede wszystkim. RĘCE, KTÓRE LECZĄ.
Kiedy bestia się najadła, postanowiła wręczyć go sędziom, aby ocenili jej opiekę.

5,2, jeżeli ktoś chce to mogę pomóc!
Powrót do góry Go down


Kyle Reid
Kyle Reid

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 28
  Liczba postów : 82
http://czarodzieje.org/t10818-kyle-reid
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10821-to-nie-jest-moja-sowa#296747
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10820-kyle-reid#296746
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyNie Maj 17 2015, 20:42;

Kiedy w końcu udało mi się wrócić z Londynu zrobiło mi się trochę głupio, bo ostatecznie okazało się, że speklowałem się na prawie tydzień – akurat w ten sam tydzień, kiedy Deb była w Marakeszu i nie miał się kto zająć Obi-Wanem Kenobim, naszym trzecim lokatorem, kotem rasy kot dachowy. Znaczy się formalnie to kot należał do Deb, ale ona tak nieczęsto bywała w domu, że chyba bardziej przywiązał się do mnie, bo dawałem mu kąpiele na pchły, których bardzo nie lubił. Kąpieli, nie pcheł. Ale pcheł pewnie też nie. Na szczęście Kenobi okazał się mądrym i zaradnym kotem i postanowił nie zdechnąć pod moją nieobecność. Nawet się jakoś trzymał na czterech łapach. Wziąłem kąpiel, wyszedłem na miasteczko coś zjeść, bo lodówka powitała mniejedynie skrzypieniem drzwiczek, a poza tym byłem trochę za leniwy, żeby ogarąć samemu jakąś szamę, no wiadomo, że mięsko, bo tylko prawdziwy mężczyzna nie boi się sznycli, baranich udźców i golonki. Jak już napełniłem swój brzuch to wziąłem deskę i wybyłem do parku, który znajdował się rzut beretem od domu (mieszkania? Jeszcze nie wiem.) Deb. Lubiłem jeździć sobie tu na blalalala, bo było to jedno z nielicznych miejsc w Hogs, w których podłoże nadawało się do użytkowania przez deskorolkę. Na początku mieszkańcy trochę sceptycznie do tego podchodzili, jak to typowi czarodzieje, ale ostatnio widziałem nawet kilku młodziaków z deskami i poczułem rozpierającą mnie dumę. W sumie to strasznie nie chciało mi się bakać samemu i podświadomie liczyłem, że kogoś spotkam w parku, ostatecznie mogłem wrócić do domu i słuchać winyli, daleko nie miałem, na szczęście nic takiego nie miało miejsca, bo wpadłem na Bonnie, a Bonnie nigdy nie odmawiała packów.
- No siema, nawet nie wiesz, jakie masz dzisiaj szczęście.
Rzadko kiedy ujmowałem sobie zajebistości. No co, sama prawda.
Powrót do góry Go down


Nife Boo Meyers
Nife Boo Meyers

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 29
  Liczba postów : 23
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10828-nifesima-bonnie-meyers
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10834-rhythm
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyNie Maj 17 2015, 21:13;

Meyers szła parkiem, kopcąc papierosa, w wytwornym stroju wieczorowym - trampkach i trochę zbyt dużej, czarnej sukience w drobne kwiatki, na którą założyła również zbyt dużą bluzę tego samego koloru. Sam szyk. W każdym bądź razie musiała pooddychać zatrutym dymem powietrzem i na moment wyrwać się z mieszkania, które z dnia na dzień wydawało jej się coraz mniejsze. Gdy się do niego wprowadzała czuła się jak niezdarny, gruby krasnal, który zrzuca na ziemię wszystko, co znajduje się w zasięgu wzroku i wylewa wszystko w ciekłym stanie skupienia. Później był etap, kiedy wszystko było w porządku, łóżko nie było już zbyt duże, a wchodząc na blat w kuchni samymi kolanami mogła dosięgnąć góry szafki. A teraz? Kurwa mać, miała wrażenie, że gdyby trochę poskakała, to zaplątałaby włosy o żyrandol, a do tego przebiła podłogę na wylot. I to wcale nie jest tak, że Bonnie urosła pół metra wzwyż i wszerz. I wcale nie jest tak, że podłoga stała się kartką papieru, a żyrandol nagle wisiał niżej. Po prostu ostatnio czuła się wielka. Jace się do niej odezwał, patrzcie ludzie! Co z tego, że pytał o dziadka i w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego ukochana siostrzyczka przeniosła się na swoje? Spojrzał na nią, a to sukces, przez który poczuła się olbrzymia, a nie wyklęta.
Ale i tak nigdy nie powiedziałaby tego na głos.
Szła sobie zupełnie spokojnie, dopóki nie wpadła na Kyle'a. Spoko spoko, przynajmniej ktoś odciągnie jej myśli od sufitu w mieszkaniu.
- Tak, wiem. Ktoś zostawił na ławce paczkę niezłych fajek. Mili teraz ci ludzie, zawsze wiedzą, kiedy masz ochotę zapalić. - Oczywiście, że zawsze ujmowała jego zajebistości, a przynajmniej głośno. Komplementowanie ludzi nie było jej działką, a, co tu dużo mówić, znacznie lepsza była w opieprzaniu ich. Kyle jeszcze nie miał okazji dostąpienia zaszczytu, jakim jest ochrzan od Meyers, ale wszystko jest możliwe, nie?
- Chcesz? - spytała, wyjmując z kieszeni bluzy paczkę papierosów i przysuwając ją w jego stronę.
Powrót do góry Go down


Kyle Reid
Kyle Reid

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 28
  Liczba postów : 82
http://czarodzieje.org/t10818-kyle-reid
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10821-to-nie-jest-moja-sowa#296747
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10820-kyle-reid#296746
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyNie Maj 17 2015, 21:42;

Czarny był spoko. Pasował do wszystkiego, ale najlepiej komponował się z czarnym. Tylko wiesz, Bonnie, trampków to ja bym wieczorowymi butami nie nazwał. No chyba, że mówimy tu o wieczorze jako porze dnia, to wtedy nie mam się do czego przyczepić. Ale tak naprawdę to mi było bardzo wszystko jedno, nigdy nie byłem jakimś spedalonym stylistą, a ubrania kupowałem tak, żeby było widać na nich jak najmniej syfu czy plamów po sosie z pizzy. W ogóle, jeśli chodziło o jedzenie to moim niekwestionowanym master szefem była Deb. No Deb, Deb zjeździła pół świata i poznała tysiące kuchni, miliony smaków, z każdego zakądka przywoziła dziesiątki przepisów i jeszcze więcej przypraw. Najbardziej leżały mi dania indyjskie, tajskie czy wietnamskie, dla mnie to wszystko było jak jeden i ten sam rejon na świecie. Niestety, takie wypas jedzenie trafiało się coraz rzadziej, ogólnie Deb przebąkiwała coś o wyjeździe do Nepalu na dłużej, może nawet na stałe. Jesli to się stanie, to lodówka faktycznie stanie się tylko pustym pomnikiem, albo będę musiał znaleźć jakiś niewolników. Może jacyś trzecioroczni. Albo Bonnie. Bonnie pewnie chciałaby być moim kuchennym niewolnikiem.
- Mam, ale mam fajniejsze rzeczy, niż jacyś przypadkowi ludzie – no, gdybym poczuł choć trochę cukru, pewnie bym ją przeklął i poszedł szukać innych znajomych. Nie lubię się w życiu męczyć, zwłaszcza poprzez skazywanie na obecność jakiś podgatunków ludzi, którzy nie pasują mi do równania. Taka matematyka bez skazy. Najprostsza. – Patrz tu – sięgam do kieszeni a tam lolek. – i smakuje jak pieczone jabłka, zaufaj mi. – No, zaufaj, jestem prawdopodobnie w swoim fachu najlepszym znawcą w Hogs. – W ogóle to Deb będzie jutro, pytała się ostatnio, kiedy nas odwiedzisz.
Aha, notka biograficzna - Deb ma jakieś pięćdziesiąt lat i pali ze mną gandę. Ujeżdża smoki i włamuje się do grobowców. To tak w skrócie.
Powrót do góry Go down


Nife Boo Meyers
Nife Boo Meyers

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 29
  Liczba postów : 23
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10828-nifesima-bonnie-meyers
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10834-rhythm
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyNie Maj 17 2015, 22:13;

Trampki to zajebiste buty na każdą okazję. Na kolację z jakimś frajerem, na spacer po plaży, po parku, na picie wódki, na podbijanie świata, na wszystko. A najfajniej jest wtedy, kiedy kompletnie nie pasują do sytuacji ani stroju. Chodźmy wszyscy łamać reguły! Żądamy szpilek do piżamy i glanów do sukni balowych! Meyers na królową Anglii! Ewentualnie Kyle może zostać królową, ale wszyscy dobrze wiedzą, kto będzie lepiej wyglądał w sukience. Podpowiem - nie, nie Reid.
Czarny to czarny. Każdy wygląda dobrze w czarnym i czarny dobrze wygląda na każdym, dlatego też Bonnie zawsze miała pełno rzeczy w tym kolorze. Sowę też miała czarną, żeby pasowała do reszty.
- Wystawię pisemną recenzję, postawię pieczątkę z czekolady i dostarczę do rąk własnych. A następnym razem daj coś czekoladowego, właśnie. Albo o smaku lodów czekoladowych. W ogóle, wiesz, ktoś powinien wymyślić blanty o smaku czekolady, których jaranie dostarcza tyle kalorii, co tabliczka czekolady. Sprzedałabym za to mieszkanie, rodzeństwo, ubrania i dziewictwo, którego nie mam, ale zawsze mogę sprzedać cudze. - Jasne, Meyers, zajmij się handlem żywym towarem. Tylko nie przehandluj siebie za kilogram cukru, bo nie zdążysz zjeść go łyżką, skarbie.
Wzięła blanta i starannie schowała go do paczki papierosów. Nie będzie w końcu jarać na ulicy i straszyć dzieci, które i tak już się jej boją. Może gdyby rzadziej chodziła w szpilkach, które wyglądają jak szpilki, nikt nie miałby strachu, że Bonnie nadepnie mu na nogę albo, co gorsza, zdejmie but i zorganizuje najazd na jego twarz. Przecież całkiem spokojny z niej człowiek, nie? Z resztą, Reid jest na to najlepszym świadkiem.
- Jeśli macie jedzenie, to mogę w każdej chwili. Głoduję, a z głodu tyję. Jeszcze tydzień i nie zmieszczę się w drzwiach. Będę musiała znaleźć jakieś fajne zaklęcie na rozwalenie ściany, bo inaczej skończę głodująca i pod kamienicą. W sumie wtedy będę mogła już zawodowo jarać blanty, które ty mi będziesz dawał, bo nie będzie mnie na nic stać, bo na sraniu pod siebie kroci się nie zarabia. Ej, wiesz, spoko pomysł. Może przystąpię do realizacji - dodała z entuzjazmem. No, jeszcze gdyby ktoś od czasu do czasu podrzucił flaszkę, fajki i coś obrzydliwie słodkiego - żyć, nie umierać. I tak jak koty mają swoją kuwetę, tak Bonnie będzie miała swoją ławkę. A ławka jest większa od kuwety. Bonnie-kot - 1:0.
Powrót do góry Go down


Kyle Reid
Kyle Reid

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 28
  Liczba postów : 82
http://czarodzieje.org/t10818-kyle-reid
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10821-to-nie-jest-moja-sowa#296747
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10820-kyle-reid#296746
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptySro Maj 27 2015, 22:13;

Nie no, litości, tylko nie glany. Poważnie, jestem bardzo tolerancyjną osobą, ale jak widzę fajną dupeczkę w tych buciorach, to mam ochotę wydrapać sobie oczy krzycząc zdejm to. To nie tak, że masz dymać na szpilkach cały dzień, żebym nie zrzucał z ciebie rangi kobiety, ale są granice, ponad które nie jestem w stanie znieść równouprawnienia. Jeśli jesteś płci ładniejszej i uważasz, że w tych buciorach wyglądasz dobrze, to chyba bliżej ci do feministki, które zawsze uważałem za zabawny i niewarty uwagi podgatunek. No, i weszliśmy na te grząskie tematy, kiedy już prawie wcielam się w rolę hejtera, a przecież wcale nie chcę, bo tak naprawdę jest mi bardzo wszystko jedno.
Nigdy mi się nie paliło do obejmowania rządów, zawsze patrzałem na te bandę pajaców z boku, trochę leniwie, od czasu do czasu nawet ziewając, bo nikt nie podawał popcornu, żeby zająć ręce i buzię. Zawsze uważałem anarchię za najlepszy ustrój polityczny. Na ten przykład z Deb prowadziliśmy politykę otwartych drzwi, ale większość i tak skupiała się na otwartej lodówce (mnie zawsze zastanawia... w czym czarodzieje trzymają żarcie?).
- Mam bogatą wyobraźnię, ale mój umysł nie ogarnia tych kalorii. W sensie lubię jarać, ale jedzenie czekolady też jest spoko. Jak to połączysz, to masz tak jakby połowę mniej radości, prosta matematyka.
Czerpię przyjemność z trzymania czekolady w ustach, a nie ma co przesadzać z kaloriami, bo zamiast kaloryfera wyjdzie mi później piec kaflowy. To na razie działa tak, że jak ściągam koszulkę, to od razu laski chcą zdejmować swoje. Lepiej, żeby tak pozostało.
- Co ty robisz? – nie jestem jeszcze tak zbakany, żeby mi się wydawało. No kto chowa takie cukierki dla siebie, tutaj powinniśmy się dzielić takimi rzeczami, tak własnie napędza się świat, ale w sumie to wszystko mi jedno, macham na to ręką, następnym razem będę wiedział, żeby jej nie dawać packa, który się nie żarzy. Tyle mi przyszło z bycia żentelmenem, już nigdy więcej.
- No mamy – podsumowałem. No sorki, jestem typowym facetem, a może po prostu została na mnie rzucona klątwa nieopisanego wręcz lenistwa.
Coś tam jeszcze pogadali o głupotkach i później każde poszło w swoją stronę.

zt
Powrót do góry Go down


Ariana Blackwood
Ariana Blackwood

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 57
  Liczba postów : 54
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11026-ariana-blackwood
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11029-skrzynka-pocztowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11028-ariana-blackwood
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptySob Cze 27 2015, 14:48;

Kolejny zwykły i nudny dzień, a może i nie. Jeszcze się nie skończył, kilka godzin do północy jeszcze było, a w tym czasie tyle rzeczy mogłoby się wydarzyć. Między innymi takich co by Ariana zmieniła ponownie swój nastrój... któryś raz z kolei dzisiaj. Ciężki dzień i to bardzo! Musiała wstać, zdała sobie sprawę, że już nie ma swoich ulubionych płatków. Tak, to też może być powodem do złości, po zjedzeniu śniadania trochę czasu się poleniła. Jednak dzisiaj była umówiona na spotkanie, ale nie byle jakie. Kolejny wyścig z koleżanką Vanillią, musiała się nastawić bojowo na ten bieg. Co jak co, ale dziewczyna rywalizacje lubi, a zwłaszcza wygrywać. Tyle, że co to za frajda jeśli raz wygrywa jedna raz druga? Ewentualnie po prostu razem biegają dla relaksu i podniesienia formy, Ariana przede wszystkim dla rozluźnienia. Tak zaczęła i dalej ma taki sam cel. Oczywiście korzyści również z tego ma, zgrabną sylwetkę i zawsze może się pochwalić, że nie jest leniem patentowanym. Już o fakcie, że w razie niebezpieczeństwa może szybko zwiać. To bardziej się przydaje wśród mugoli, co by różdżki nie wyciągać i robić wielkiego show, potem próbować tłumaczyć się z tego wszystkiego.
Jak zawsze wybrała bardzo oryginalne miejsce, park. Spokój, nikt się czepiał nie będzie ewentualnie gapił "Po co czarownice biegają? Miotły przecież są i teleportacja od tego" Najlepiej ignorować i robić swoje. Przyszła na miejsce spotkania w stroju sportowym, czarne przylegające spodnie do biegania. Pogoda była ładna, jeszcze się rozgrzeje to pozwoliła sobie na czarną bokserkę. A dla dopełnienia tej czerni granatowe adidasy z białymi sznurówkami, żeby nie było swój cudowny koński ogon również związała czarną gumką do włosów.
Zatrzymała się przy mostku i czekając na Vanillię postanowiła zacząć się trochę rozciągać na trawie.
Powrót do góry Go down


Vanille Sweeney
Vanille Sweeney

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 74
  Liczba postów : 87
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10656-vanille-virginia-sweeney
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10678-niby-sowa-van#293140
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyNie Cze 28 2015, 13:04;

Mówi się, że nie można żyć przeszłością. Vanille próbowała - naprawdę - ale bez alkoholu i kilku mocniejszych poprawiaczy nastroju nie potrafiła zapomnieć w jaki sposób jej własny ojciec zamordował jej brata, gdzieś po drodze jeszcze doprowadzając matkę do samobójstwa. Jasne, że była to tragedia dla tak młodej dziewczyny, jednak w jej wieku ponoć łatwiej było o takich właśnie tragediach zapomnieć. No cóż, nieprawda, a twórca tej teorii najwyraźniej miał nastolatków (młodych dorosłych) za nieuczuciowe, pyskate bestie. Wanilia zdawała sobie sprawę z tego, że rozmyślanie w kółko o całym tym katastrofalnym wydarzeniu nie zmieni zaistniałej sytuacji ani nie przeniesie jej w czasie, by uratować swoją rodzinę. Od minionych czterech lat Wanilia miewała już dni, w których ani razu nie pomyślała o przeszłej tragedii, lecz o tym, na czym stoi w tej chwili. W przyszłość za bardzo nie odbiegała, bo po tym, co przeżyła, nie zdziwiłaby się, gdyby jeszcze przed ukończeniem Hogwartu jej ciotki szlag nie trafił - a wtedy zostałaby kompletnie sama, bez pieniędzy, bez wyimaginowanej wcześniej przyszłości. Ale wracając, dzisiaj był właśnie jeden z tych lepszych dni - Vanille była całkiem miła (jak na siebie), nie szukała wszędzie problemu, nikogo nie prowokowała do bójki i nie było większego problemu, by nazwać ją "uczłowieczoną". By już do końca dnia zachować ten optymistyczny akcent, umówiła się z Arianą - jedną z niewielu, która miała ten zaszczyt (albo psychiczną wytrzymałość), by należeć do wąskiego grona person, które Van nazywała przyjaciółmi. Nawet nie pamiętała, kiedy się zaprzyjaźniły, pamiętała natomiast za co naprawdę ją polubiła. Różniła się od innych - głównie tym, że nie była denerwująca, a przecież ten przydomek zyskuje u Ślizgonki dziewięćdziesiąt pięć procent ludzi, których ta kiedykolwiek choćby ujrzała, już nie mówiąc, by zamieniła z nimi słowo. W każdym razie - dzisiaj miały wspólnie biegać. Zresztą, nie tyle, co samo bieganie, bo prawdziwy wyścig, a więc zastrzyk rywalizacji, która szła w parze z pewnego rodzaju podwyższoną adrenaliną, bo przecież Ariana naprawdę dobrze biegała. A to oznaczało, że zwycięstwo Vanille wcale nie było przesądzone, co jednak dziewczynie bardziej odpowiadało. No jasne, każdy uwielbiał wygrywać, co dopiero takie aroganckie charaktery. Ale zdrowa rywalizacja dwóch sprinterek na praktycznie tym samym poziomie była przeżyciem dużo ciekawszym!
Zjawiła się chwilę później niż Ariana, ubrana w fioletowy, zbyt duży T-shirt (jeden z jej unikalnej i ulubionej kolekcji po bracie), krótkie, czarne spodenki, które świetnie podkreślały jej figurę, o którą sama Sweeney tak naprawdę nie dbała, ale dobra przemiana materii i utrzymywanie dobrej kondycji robiły swoje. Na stopy włożyła zwykłe czarne adidasy, włosy spięła w niestaranny, "dwu-sekundowy" kucyk, z którego już po minucie wychodziły drobne pasma gęstych brązowych włosów Vanille. Była dość bojowo przygotowana na odrobinę wysiłku, głównie tego psychicznego, jeżeli byłaby skazana na przegraną z Ari... Ale sama nigdy nie porzucała myśli, że "to ona jest tu czempionem", no tak. Widząc drugą Ślizgonkę rozciągającą się na trawie, jej usta automatycznie wykrzywiły się w lekkim uśmiechu, a gdy była już wystarczająco blisko wypaliła z prowokacyjnym tonem:
- Gotowa na swoją porażkę?
Powrót do góry Go down


Ariana Blackwood
Ariana Blackwood

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 57
  Liczba postów : 54
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11026-ariana-blackwood
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11029-skrzynka-pocztowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11028-ariana-blackwood
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyNie Cze 28 2015, 14:56;

Gdyby tak Ariana miała co chwilę rozmyślać o przeszłości być może i w pewnym momencie by zwariowała. le można się dręczyć tym co było? Co się stało to się nie odstanie, niestety nie posiada ona zdolności podróżowania w czasie. Gdyby miała taką możliwość być może i zdecydowałaby się nie narodzić lub móc wybrać miejsce gdzie przyszłaby na ten świat ponownie. Tylko czy to by ja całkiem uratowało od problemów? No nie bardzo. Jak nie w dzieciństwie to na etapie dorosłości problemy powoli się rozprzestrzeniają, gorsze i te mniej szkodzące. Dziewczyna mają dziewiętnaście lat więcej wylicza tych gorszych, ale nie zadręcza się już nimi bo to było. Chociaż gdy bywa w murach Hogwartu niektórzy nauczyciele dalej mają o niej to samo zdanie. Zołza, jędza, na lekcjach bywała sporadycznie byleby tylko nie mieć problemów z frekwencją. Przynajmniej talent do niektórych przedmiotów jej to wynagradzał i co niektórzy profesorowie przymykali na to oko. Teraz postępując tak samo, ma już trochę ciężej. Studia to już nie to samo co zakończenie tych obowiązkowych siedmiu lat. Odpowiadasz za siebie, uczysz się, pilnujesz się albo spadaj i nie zajmuj miejsca, osobie której zależy na dalszym kształceniu. Powiedzmy, że jej zależy i udaje przy innych wzorową studentkę. Niech myślą, że ta która wcześniej sprawiała same problemy wychodzi na prostą i być może dojrzała. No to na pewno, zawsze odbiegała od całego towarzystwa. Zawsze była o dwa kroki do przodu, zawsze interesowało ją to co było przeznaczone dla starszych. Wśród dziewczyn tylko ona fascynowała się mężczyznami i studentami, a nie tymi niedorośniętymi chłopaczkami z ich roku lub góra rok starszymi. Tak, niestety.. w okresie szkolnym była nie do zdobycia, dobrze.. raz się zgodziła towarzyszyć pewnej osobie na balu, tylko kiedy to było? Stare dzieje, tak to zawsze korzystała z okazji, że inne części szkoły są puste i urządzała swoje własne imprezy. To są dopiero wspomnienia. A podobno szkoła niszczy wyobraźnie i takie tam, tak jest jeśli ktoś jest na tyle podatny wpływom.
Siedziała już na trawie i sięgała rękoma do stóp, wtedy dostrzegła zbliżającą się w jej stronę Wanillę . Po prostu widziała już z daleka, że jest w bojowym nastroju, nie tylko ona zresztą. Bardzo dobrze, będzie się tylko lepiej bawić na myśl o kolejnym wyścigu. Wyprostowała się, a na jej twarz szyderczy uśmiech się cisnął, zaśmiała się i spojrzała na przyjaciółkę.
-Nie pamiętasz jak było ostatnim razem? Mówiłaś to samo i co? - wstała i otrzepała tyłek z brudu jaki zdążył się nanieść na ubranie. I tak wszystko idzie do prania po jednym założeniu
-Tym razem mogę Ci dać fory kochana - podeszła bliżej do Wanilli, a ten uśmiech nie schodził jej z twarzy. Znały się na tyle dobrze i znały swoje charaktery, że młodsza Ślizgonka mogła doskonale wiedzieć, że Ariana jest w dobrym nastroju... jeszcze, trzeba z tego korzystać póki można. Potem to już nie ma szans. Fory? Taak, dzień miłosierdzia zdecydowanie.
-Jak tam przed zakończeniem? Masz już spokój? - same oceny ją nie interesowały. Chciała wiedzieć, kiedy by mogła porwać Wanillię na jakiś dalszy wypad by oderwać się od tej beznadziejnej rzeczywistości. Oczywiście jeszcze niczego takiego nie wspomina, Ariana musi ostatecznie zakończyć swoje sprawy, ale w między czasie i tak planuje tegoroczne wakacje.
Powrót do góry Go down


Nastia Aristov
Nastia Aristov

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 36
  Liczba postów : 61
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11667-nastia-aristov?nid=1#311977
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11669-pisz-ile-chcesz#311980
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11670-nastia#311981
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptySob Gru 26 2015, 15:06;

Naprawdę nie wiedziała dlaczego wyszła ze swojego przytulnego mieszkanka. Trochę żałowała, że nie miała z kim porozmawiać. Nie powinna się dziwić przecież nie dopuszczała do siebie ludzi, nie ufała ludziom, uważała ich za zło konieczne i największe. Nie wiedziała, czy bała się bardziej ludzi i kontaktów międzyludzkich czy samej siebie i swojego zachowania, które nie pozwalało na zwyczajne nawiązywanie znajomości i tworzenie pozytywnych relacji. Nie chciała się nad sobą użalać, starała się tego nie robić. Próbowała trzymać wszystko w sobie, tak jak robiła do to tej pory. Była idealną aktorką, doskonale udawała, że wszystko jest super. Była sama i się z tego cieszyła. Samotność to przyjaciółka o skomplikowanym charakterze, może nawet trudna. Jednakże była wierna i oddana, szatynka przez nią nie cierpiała. Była zawsze z nią i będzie, a przynajmniej dopóki rosjanka nie przekona się do ludzi i nie otworzy się na nich. Może powinna zacząć chodzić na jakieś imprezy, żeby kogoś poznać? Miała prawie dwadzieścia lat a wciąż te lata młodości, które powinna wykorzystać na szaleństwo i zabawy po prostu przed nią uciekały. Bawiły się z nią w berka a ona... Nie potrafiła ich złapać.
Pojawiła się w parku im. Rubeusa Hagrida, nie wiedziała dlaczego. Miała ochotę pobyć w towarzystwie natury, a ten park był cudowny. Znalazła się na moście, zupełnie przypadkiem. Po prostu przechodziła tędy i stwierdziła, że chwile postoi, patrząc w niemalże skutą lodem rzekę. Przyszła tu któregoś razu wraz ze swoim już byłym chłopakiem, często t u bywali. Można by rzec, że było to ich ulubione miejsce, gdy jeszcze byli razem. Nie tęskniła za nim, może odrobinkę. Czasem brały ją chwile nostalgii i tęsknoty, lecz nie za nim. Bardziej za obecnością drugiej osoby.
Powrót do góry Go down


Clarissa R. Grigori
Clarissa R. Grigori

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Dodatkowo : animagia (fenek)
Galeony : 295
  Liczba postów : 896
http://czarodzieje.org/t12265-clarissa-rowena-grigori
http://czarodzieje.org/t12321-asmodaj#328235
http://czarodzieje.org/t12320-clarissa-rowena-grigori#328234
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptySob Maj 28 2016, 16:20;

Park, znajdujący się niedaleko jej mieszkania, był miejscem wyjątkowym. Nie tylko można było odpocząć tutaj ciałem, ale również duszą. A tego właśnie w tej chwili było jej potrzeba. Można było myśleć o wszystkim, jednak piękno otaczającego miejsca nie dawało możliwości myślenia o rzeczach złych i nieprzyjemnych. Jedynie spokój. Nie chciała myśleć po raz setny o Belphegorze. Nie miałoby to sensu, a i w niczym by nie pomogło. Popełniła po raz kolejny błąd mający zawarzyć na całym jej życiu. Idąc alejką z różami zerwała jedną, herbacianą, kalecząc sobie przy tym palec. Kropla krwi skapnęła na płatki czerwonych róż nie wyróżniając się. Clary patrzyła na to ze spokojem po czym otarła palec i ruszyła przed siebie krętą alejką. Co chwilę obracała kwiat między palcami odrywając płatki.
- Kocha... Nie kocha... Kocha... Nie kocha... - aż doszła do ostatniego mającego wyjawić jej prawdę. Kocha. Jednak czy aby na pewno była to prawda? Gdyby naprawdę kochał, to czy odszedłby nic nie mówiąc? Pewnie nie. Wyrzuciła pozostałości kwiatu siadając na jednej z ławek przy alejce. Miała nadzieję, że Eryk odnajdzie ją w tym ogromnym parku pośród tak dużej zieleni.
Powrót do góry Go down


Eryk Godefroy
Eryk Godefroy

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : geniusz matematyczny
Galeony : 46
  Liczba postów : 100
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12781-eryk-godefroy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12788-malthael#344940
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12790-eryk-godefroy#344942
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptySob Maj 28 2016, 22:24;

Miał problem, i to duży. Przychodzić do tego parku chciało się mu tak bardzo jak uśmiechać. Nie mógł jednak odmówić swojej kuzynce, która robiła wszystko by powrócił do zdrowia. Tylko dzięki niej nie był warzywem karmionym przez słomkę, honor nakazywał mu się odwdzięczyć. Przyszedł więc lekko zziajany, bo z zamku był kawałek drogi a był już chwilę spóźniony. Spodziewał się dość długich poszukiwań Clarissy, jednak rzeczywistość okazała się dla niego łaskawa. Znalazł ją bardzo szybko pogrążoną w myślach. Usiadł na ławce obok niej, założył nogę na nogę i zaczął się dziewczynie przyglądać. Cóż to była za sprawa, że chciała się spotkać w ustronnym miejscu? Przez drogę zastanawiał się, czy coś nie stało się dziecku. Nie siedziała jednak zapłakana, tylko...nieobecna.
-Kochanie, co się stało?
Zapytał neutralnym tonem, ale Clarissa żyła z nim już na tyle długo by wiedzieć, że się martwił. Reszta ludzi niestety musiała się domyślać o co Erykowi chodzi, jego uczuciowość niewerbalna była bardzo zpaczona. Pamiętny dzień, w którym z szerokim uśmiechem składał kondolencje swojemu koledze jest tego najlepszym przykładem.
Powrót do góry Go down


Clarissa R. Grigori
Clarissa R. Grigori

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Dodatkowo : animagia (fenek)
Galeony : 295
  Liczba postów : 896
http://czarodzieje.org/t12265-clarissa-rowena-grigori
http://czarodzieje.org/t12321-asmodaj#328235
http://czarodzieje.org/t12320-clarissa-rowena-grigori#328234
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyNie Maj 29 2016, 10:52;

Słysząc głos Eryka odwróciła głowę w jego stronę. Spojrzała w jego ciepłe oczy i... Tak po prostu przytuliła się. Wtuliła głowę w jego klatkę piersiową jakby chciała schować się przed całym światem. Być może właśnie to było jej celem.
- Zostałam sama Eryk, sama z dzieckiem. - nawet nie miała już siły płakać. Wszystkie łzy wylała w nocy, siedząc samotnie w pokoju. Dobrze, że Lotka była w tym czasie u Rose. W sumie to cieszyła się, że jej przyjaciółka znalazła swoją drugą połówkę. Niestety Clary nie była w stanie dać jej tego czego chciała. A starała się i nawet próbowała. Oderwała się od chłopaka opierając o ławkę i zadzierając głowę do góry wpatrywała się w ptaki nad nimi. Zazdrościła im, choć nie powinna. Były wolne, bez ograniczeń. Mogły lecieć gdzie tylko zapragnęły. - Belphegor, on... oświadczył się mi po czym zniknął. Teraz zaczynam dochodzić do wniosku, że prawdopodobnie wiedział już wcześniej o dziecku i jedynie czekał na odpowiednią chwilę aby się ulotnić. A ja tak mu wierzyła. - po jej policzku spłynęła jedna łza. Szybko jednak ją otarła i z bladym uśmiechem spojrzała na chłopaka. - Muszę być jednak silna, dla dziecka. Ale nie wiem jak dam sobie radę sama. Wiesz przecież jacy są moi dziadkowie. Jak się dowiedzą zostanę zamknięta w rodowym dworku. Nie chcę tego. - z błaganie w oczach i niemą prośbą spojrzała w oczy chłopakowi - Pomożesz mi ukryć je przed nimi? Proszę. Nie mam nikogo innego do kogo mogłabym się z tym zwrócić. - wiedziała, że Eryk jej nie odmówi. Zbyt bardzo polegali na sobie w trudnych chwilach.
Powrót do góry Go down


Eryk Godefroy
Eryk Godefroy

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : geniusz matematyczny
Galeony : 46
  Liczba postów : 100
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12781-eryk-godefroy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12788-malthael#344940
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12790-eryk-godefroy#344942
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyNie Cze 26 2016, 13:49;

Jego oczy nie były ciepłe, napewno nie dla zwykłego śmiertelnika. Zżył się jednak z Clarissą na tyle, by mogła zajrzeć głębiej. Przez tą chwilę kiedy się w niego wpatrywała wyczytał ogarniający nią strach. Zresztą aura którą rozstaczała była cała przesiąknięta obawami. Dodatkowo wcześniej towarzyszący jej zamysł sugerował, że ma z czymś duży problem i nie moze znaleść rozwiązania. No, przynajmniej nie wygląda to na byle błachostkę.
-Już, spokojnie. Nie wolno Ci się denerwować, doskonale o tym wiesz.
Gdzieś wyczytał, że dziecko odczuwa wszystkiego emocje swojej matki. Wolał, żeby było normalne a nie obnażone z człowieczeństwa jak on przez większość swojego życia. Nadal Erykowi zdażały się napady gniewu i zew krwi ale robił wszystko by wyładować się w sposób nie szkodzący innym ludziom. Czasami zastanawiał się, czy nie jest jakimś potworem. Wampiry były podobno tylko legendą, wilkołaków się bał a innych człekokształtnych nie znał.
-Zapomnij o nim. Dla jego własnego dobra niech lepiej nigdy się już tu nie pokazuje, albo wyładuje na nim swój gniew nie bacząc na regulamin.
Oj tak, od samego początku śmierdziała mu ta ich relacja. Nie chciał nic otwarcie Clarissie mówić, wyglądała na szczęśliwą a to było dla niego najważniejsze. Teraz kiedy jego przypuszczenia okazały się prawdziwe nie musiał się powstrzymywać o komentarzu typu "a nie mówiłem." Zawalił sprawę, kolejnego wybranka kuzynki będzie musiał wziąć pod lupę i solidnie się mu przyglądnąć.
-Dziadkami się nie przejmuj, masz przecież dom w wiosce, prawda? Nawet jeśli nie pozwolą Ci tu zostać to zawsze jest jeszcze rodowy dom w Trondheim. Powie się, że jedziemy do mnie na wakacje i koniec. Bardziej bym się jednak martwił jak chcesz swoje dziecko wychować tutaj. Będziemy musieli poprosić kogoś o pomoc, nie weźmiesz przecież go na zajęcia.
Powrót do góry Go down


Clarissa R. Grigori
Clarissa R. Grigori

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Dodatkowo : animagia (fenek)
Galeony : 295
  Liczba postów : 896
http://czarodzieje.org/t12265-clarissa-rowena-grigori
http://czarodzieje.org/t12321-asmodaj#328235
http://czarodzieje.org/t12320-clarissa-rowena-grigori#328234
Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 EmptyPon Lip 11 2016, 15:38;

Wiedziała doskonale o tym. Nie mogła się denerwować. Musiała pamiętać o dobrze swojego dziecka. W końcu nie dbała już tylko o siebie. Eryk miał rację. Często dziękowała losowi za swojego kuzyna. Był dla niej bratem. Najbliższym członkiem rodziny, któremu mogła wszystko powiedzieć. Wszystkie swoje obawy mogła mu powierzyć. Był jej powiernikiem poniekąd.
- Wiem, ale nie mogę nic na to poradzić. Był moją pierwszą miłością. Pierwszym chłopakiem. A teraz... Teraz zostałam sama z dzieckiem. Oczywiście nie żałuję niczego. Nawet tych kilka miesięcy było cudownych. A dziecko... Wychowam je. Nie zostawię, nie oddam, nie usunę. Jest moje. - i jak zawsze włączył się jej słowotok. Zaczęła mówić wszystko co leżało jej na sercu. Jeszcze chwile brakowało, a popłakałaby się na jego ramieniu. Jednak nie chciała uwalniać łez. Nie były one konieczne w tej sytuacji. Jedynie czerwone oczy by miała i chrypę.
- Zapomnę. Zapomnę i nigdy więcej o nim nie wspomnę. Jedynie... - zawahała się na chwilę. Nie wiedziała czy dobrze zrobi mówiąc to, o tak naprawdę mogłoby go bardziej zdenerwować. Jednak nie potrafiła niczego przed nim ukryć. Nawet jeśliby chciała, on i tak by to zauważył. - Chcę aby dziecko wiedziało o istnieniu swojego ojca... Nie wiem czy robię dobrze. Może będzie to błąd, jednak nie mogę pozbawiać dziecka prawdy, a jemu możliwości spotykania się z nim. - nie wiedziała jak na to zareaguje jej kuzyn. Jedynie chciała poczuć czyjeś ciepło. Wtuliła się w swojego brata układając swoją głowę na jego ramieniu. Była zmęczona całą tą sytuacją. - wiele jeszcze może się zdarzyć, jednak na pewno nie wrócę do Rosji. Już nigdy. Nie chcę ich widzieć, nie chcę aby wiedzieli o dziecku, nie chcę... nie chcę aby coś zrobili mi czy dziecku. Chcę zacząć żyć na nowo. Bez zmartwień i kłopotów. Dam radę wychować swoje dziecko. Nie jestem sama. Mam Ciebie, mam Norbera, Carmę, Tuńzyka jak i Lottkę. Dam radę. Skończę studia, teraz czy później. - na chwilę przerwała aby spojrzeć na kuzyna. Chciał ją zabrać do siebie? Mogła jak najbardziej się z nim tam udać. - Eryk... Czy... Czy chciałbyś być ojcem chrzestnym dla mojego dziecka? Nie wiem jeszcze jakiej jest płci, jednak jedynie tobie ufam. W razie jakby coś się ze mną stało ty będziesz idealnym opiekunem. - wtuliła swoją głowę w jego tors mając nadzieję, że chłopak się zgodzi.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 QzgSDG8








Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty


PisaniePark im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty Re: Park im. Rubeusa Hagrida  Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Park im. Rubeusa Hagrida

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 7Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Park im. Rubeusa Hagrida - Page 2 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
 :: 
Aleja Amortencji
-