Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Family Matters

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Family Matters QzgSDG8




Gracz




Family Matters Empty


PisanieFamily Matters Empty Family Matters  Family Matters EmptyCzw Lis 12 2020, 03:26;


Retrospekcje

Osoby: Maxio Felix Solberg i @Flora J. Martell
Miejsce rozgrywki: Hiszpania, rezydencja Martellów
Rok rozgrywki: wakacje 2020
Okoliczności: Po burzliwym roku, Flora zaprosiła Maxa do swojej rodzinnej rezydencji, by poznał spokrewnione z nim osoby.



Powiedzieć, że Max się denerwował, to jak nie powiedzieć niczego. Ten wyjazd strasznie go stresował z wielu względów. Głównym jednak powodem było to, że miał okazję poznać rodzonego ojca. Człowieka, który spłodził go, a potem zostawił jego matkę na pastwę losu. Nie wiedział, jak się z tym wszystkim do końca czuje. Świadomość stawienia czoła temu człowiekowi była przerażająca i ekscytująca zarazem. Pocieszało go jednak to, że miała być przy nim Flora. Bez niej na pewno by nie był w stanie tego zrobić.
Nie powiedział Stacey i Nickowi, gdzie tak naprawdę się wybiera. Nie chciał, by martwili się o niego i wypytywali. Max wiedział, że pewnie i tak porozmawia z nimi o całej tej sprawie, ale chciał najpierw sam stawić czoła swojej przeszłości.
Spakowana walizka czekała na niego już w korytarzu, gdy zszedł rano na śniadanie. Ściśnięty żołądek nie pozwolił mu wcisnąć w siebie więcej niż prosty tost i kubek kawy. Pożegnał się z każdym, w tym z jego ukochanym psiakiem, Buddym i wyszedł do ogrodu, gdzie czekał już na niego niepozorny świstoklik. Spojrzał na zegarek i w odpowiednim momencie dotknął doniczki. Poczuł szarpnięcie w okolicach żołądka, zawroty głowy i już chwilę później stał w zupełnie innym kraju, w okolicy której totalnie nie znał. Zrobiło mu się lekko niedobrze, jak zawsze po użyciu świstoklika. Napił się więc wody, którą miał przyszykowaną w plecaku, przy okazji połykając tabletkę i ruszył w kierunku wejście do rezydencji.
Z każdym krokiem czuł, jak jest mu coraz ciężej, a chęć ucieczki była naprawdę ogromna. Nie mógł jednak tego zrobić. Obiecał już Florze, a poza tym nie mógł wiecznie uciekać od prawdy.
-Flora! - Ucieszył się, gdy zobaczył czekającą na niego puchonkę. Przytulił ją na powitanie i wręczył butelkę wina, bo nie lubił wchodzić w gości z pustymi rękoma. -Wielkie dzięki za zaproszenie. Nie spodziewałem się, że macie tu takie tereny. - Wskazał ręką na otoczenie, które wskazywało na to, że rodzina zdecydowanie do biednych nie należała. Na twarzy ślizgona pojawił się ogromny uśmiech, który zamaskował nieco jego zdenerwowanie całą sytuacją.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Family Matters QzgSDG8




Gracz




Family Matters Empty


PisanieFamily Matters Empty Re: Family Matters  Family Matters EmptyCzw Mar 04 2021, 23:01;

Zasłała łóżko w sypialni gościnnej, upewniając się następnie, że świeże kwiaty w wazonie mają odpowiednią ilość wody. Z westchnięciem przeczesała brązowe kosmyki włosów palcami, zanurzając nos w roślinach i uśmiechając się pod nosem, przymknęła oczy. Dzisiejsze spotkanie było dla niej ważne. Nie tylko dlatego, że chciała, aby babcia oraz pozostali poznali Maxa, ale również przez to, że ojciec był mu to winien. Tyle mogła zrobić. I bardziej martwiła się swoim niedawno odkrytym bratem niż jedynym rodzicem, który tyle szacunku stracił w jej oczach. Tykanie zegarka tkwiącego na wątłym nadgarstku wyrwało ją z zamyślenia. Już czas. Uchyliła jeszcze okno, wychodząc z pomieszczenia i zbiegając po schodach. Wszystko mieli zaplanowane, jej kroki rozchodziły się echem po domu, zwracając nawet uwagę Viktora, który czytał książkę w jednym z pokojów.
Pogoda była piękna. Bajeczna Hiszpania w szycie lata kusiła zielenią, plażą i wieczną sjestą. Rozbrzmiewała muzyka, oprócz zapachu kwiatów, unosił się również zapach grilla rozpalanego w którymś ogrodzie na sąsiedniej posesji. A może było to ognisko? Przeciągnęła się, zerkając na olbrzymi dom stojący za jej plecami. Czy on go nie przytłoczy? Puchonce nie było dane jednak się nad tym zastanawiać, bo odgłos kroków dotarł jej uszu. Podniosła błękitne spojrzenie na sylwetkę Ślizgona, obdarzając go łagodnym i czułym uśmiechem, zaraz ruszając w jego stronę. I pewnie rzuciłaby mu się na szyję, gdy niewrodzona nieśmiałość, objawiająca się właśnie siarczystym rumieńcem i zatrzymaniem się tuż przed chłopakiem. On miał inne plany, zamykając ją jednak na chwilę w ramionach, co przyjęła z jakąś ulgą.
- Max! Cieszę się, że dotarłeś bezpiecznie. - zaczęła, cofając się pół kroku i dziękując zaraz wino, zrobiła to z pośpiechu i chyba ekscytacji w ojczystym języku. Na jego słowa rozejrzała się dookoła, wzruszając ramionami. - To piękny kraj, przekonasz się. Pokażę Ci! Zaniesiemy walizkę do pokoju? Mamy jeszcze trochę czasu do obiadu, wszyscy chcą Cię poznać.
Dodała zgodnie z prawdą, tuląc do siebie wino, które niezbyt kontrastowało z jej czerwoną, letnią sukienką, kontrastującą z opaloną dość skórą. Wskazała ręką na drzwi i złapała jedną ręką za walizkę, żeby mu pomóc, ruszając w stronę domu. - Wszystko w porządku? Nie chciałabym, żeby no wiesz, przytłoczyło Cię to.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Family Matters QzgSDG8




Gracz




Family Matters Empty


PisanieFamily Matters Empty Re: Family Matters  Family Matters EmptyNie Mar 14 2021, 23:37;

Nie potrafił nie ucieszyć się na widok Flory. Choć cała ta sytuacja nieco go stresowała, puchonka miała tę aurę, która potrafiła na chwilę choć go uspokoić. Nie bez powodu zamknął ją w uścisku. Naprawdę cieszył się, że ją widzi i do tego nie musi podchodzić do tego wszystkiego sam.
-Na spokojnie! Daj mi najpierw chwilę odetchnąć. Nienawidzę świstoklików. - Uśmiechnął się do niej szeroko, gdy dziewczyna zaczęła od razu zalewać go potokiem słów. Co prawda tabletki na chorobę lokomocyjną działały, ale i nieco go muliły.
-Czekaj... Jacy wszyscy? Ile was tu jest? - Zapytał bo o ile podstawowe informacje miał, o tyle nie był świadomy ile ludzi może tak naprawdę tu zastać. Jak to typowy Solberg, nie pomyślał o tym, by wcześniej wypytać Florę o jakieś szczegóły.
-Jest jak najbardziej w porządku, choć nie wiem czy spodziewałem się czegoś takiego. - Wyznał szczerze, bo była to kolejna nie przemyślana przez niego rzecz. Sam raczej przywykł do skromniejszych warunków,
-Chyba żartujesz... - Nie pozwolił jej wziąć walizki. Zamiast tego lekko wprowadził przedmiot w lewitację i przy pomocy magii targał za nimi aż do pokoju, w którym miał być ulokowany. W końcu nie byli przecież otoczeni przez mugoli, a od czerwca mógł sobie pozwolić na małe ułatwienia.
-Chyba musisz mnie nieco wprowadzić. Rozumiem, że w planach mamy gromadny obiad? - Słowo "rodzinny" jakoś nie chciało mu przejść przez gardło. To wszystko było dla niego jeszcze zbyt abstrakcyjne. Dopóki więc mógł starał się jakoś od tego dystansować i podejść jak do zwykłej wizyty u znajomych. W głębi serca jednak wiedział, że będzie inaczej. Miał spotkać ludzi, w których żyłach połowicznie płynęła ta sama krew. Ludzi o podobnych rysach i genach, z którymi, gdyby tylko los na to pozwolił, mógł spędzić ostatnie siedemnaście lat swojego życia. Oczywiście, że to wszystko go stresowało. Starał się jednak nie dawać po sobie tego poznać. Nie chciał dodawać Florze nerwów skoro już i tak się postarała na tyle by go tutaj zaprosić i wszystko przygotować.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Family Matters QzgSDG8




Gracz




Family Matters Empty


PisanieFamily Matters Empty Re: Family Matters  Family Matters EmptyPon Mar 15 2021, 20:57;

Nie znali się od małego, początek ich relacji był skomplikowany, a jednak bardzo szybko go zaakceptowała i przede wszystkim, zaczęła go darzyć większym, siostrzanym uczuciem. Z natury była opiekuńcza, a Max miał w sobie tyle pozytywnej energii i ambicji, dodatkowo emanując pewnością siebie, której jej brakowało. Miała wrażenie, że poniekąd się uzupełniali.
- Niestety, nie jest to najlepszy sposób transportu, ale najszybszy. Może do Wielkiej Brytanii wrócimy mechanicznym ptakiem? - zapytała z troską w głosie, lustrując jego twarz błękitnymi oczyma. Mogli skorzystać z mugolskich metod, nie były chyba aż takie straszne i we dwóje powinni sobie poradzić. Mogła też to być przygoda. - Może zrobić Ci herbaty?
Zioła zawsze pomagały na dyskomfort po podróżach magicznymi sposobami. Machnęła ostentacyjnie dłonią, na sekundę spoglądając przez ramię na wysoki dom.
- Ja wiem? Trochę. Na stałe mieszkamy w dziewiątkę, ale na rodzinne obiady zjeżdżają się wszyscy. Chcą Cię poznać, chociaż mówiłam, że tak wiesz... Na raz, może być przytłaczające, więc rozłożymy to na kilka... Eee... posiłków? - uśmiechnęła się, wzruszając niewinnie ramionami, starając się pilnować swojego akceptu i tego, aby używać angielskiego. W holu czekały jednak tłumaczki, wsunięte w miskę na komodzie.
Wskazała ręką drogę do środka i dwójka rodzeństwa ruszyła do chłodniejszego, znacznie przyjemniejszego wnętrza domu. Wspinali się schodami na samą górę, bo przygotowany dla niego pokój znajdował się zaraz obok tego, który zajmowała Flora. Wszystko było w naturalnych kolorach, ale i z naturalnych tworzył. Dominowało drewno, wełniana płachta tkwiła rzucona na materac z poduchami, chociaż pod nią tkwiła lniana poście, idealna na upalne, duszne wręcz noce.
- Czuj się jak u siebie. To teraz też Twój dom, wiesz? Rodzina jest najważniejsza, nawet jak dowiedzieliśmy się o sobie tak późno. Nie musisz się jednak z tym śpieszyć, wszystko przyjdzie w swoim czasie.. Wiesz.. Chciałam po prostu powiedzieć, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Mówiła cicho, na policzkach miała rumieńce, a jednak usiadła obok niego na łóżku, wbijając ślepia w jego dłoń. Wiedziała, że się denerwował. Miała intuicję do takich rzeczy, a do tego spędzała czas z Lennoxem, który był jednym wielkim kłębkiem nerwów i niedopowiedzeń. Wyciągnęła dłoń w jego kierunku, kładąc ją na wierzchu ręki Maxa, gładząc kciukiem. Nie musiał się z tym wszystkim śpieszyć, było mu znacznie trudniej, niż jej. Wystarczyło, że wiedział i z wiedzą tą ruszy swoim tempem.
- Dziś tylko ciocia, babcia, nasz młodszy brat i ojciec. Wuj z żoną i kuzynkami wrócą jutro lub pojutrze. Victor nie może doczekać się, aż Cię pozna. Zawsze chciał brata. - odpowiedziała z rozbawieniem, widząc oczyma wyobraźni twarz chłopca. Nie było to jednak dziecko do końca zdrowe. Był powolniejszy, lękał się wielu rzeczy i często potrzebował więcej czasu na przyswojenie informacji lub innych słów, aby je zrozumieć. - Mogę pokazać Ci dom, ogród, możemy iść do wioski, razem coś ugotować. Ciocia Rose ma farmę niedaleko, ma tam konie, jeśli byś chciał spędzić czas aktywniej..
Zaproponowała kilka rzeczy, które wciąż były tylko kroplą w morzu ich możliwości na spędzenie wspólnie tych dni, które postanowił tu spędzić.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Family Matters QzgSDG8




Gracz




Family Matters Empty


PisanieFamily Matters Empty Re: Family Matters  Family Matters EmptyWto Mar 16 2021, 23:15;

Zdecydowanie byli swoim przeciwieństwem, choć tylko z pozoru. Max potrafił znaleźć w sobie kilka cech, które charakteryzowały Florę na pierwszy rzut oka. Jednak w jego wypadku były one stłumione i dostępne tylko dla wybranych osób, a tych wcale nie było w jego otoczeniu zbyt wiele.
Mimo, że rewelacja o ich pokrewieństwie była dość mocnym ciosem, dość szybko zrozumiał, jakie ma szczęście, że to właśnie Flora jest jego siostrą. Nie dziwił się, że początkowo puchonka nie chciała w to uwierzyć. Sam do teraz czuł dziwną blokadę przed pełną akceptacją tego faktu. W sercu jednak wiedział, że to nie może być po prostu głupi żart. Zbyt wiele rzeczy trzymało si kupy, by ktoś mógł to tak po prostu wymyślić. Dlatego też postanowił, że nie może wiecznie uciekać i czas stawić czoła całemu temu zamieszaniu, jakie wybuchło w tym roku.
-Masz na myśli samolot? Jeżeli masz ochotę można skorzystać z tej opcji, choć jest zdecydowanie wolniejsza. No i nie wiem jak sprawa kontroli na lotniskach w kwestii niektórych elementów naszego bagażu. - Co prawda mogli ukryć wszystkie magiczne artefakty przy pomocy zaklęć, ale czy mugolskie techniki były aż tak zawodne? Nie wiedział, czy jest to dobry sposób żeby się przekonać. Wolał nie wracać do Wielkiej Brytanii w kajdankach, bo ktoś weźmie jego słoik ze sproszkowanym rogiem buchorożca za pojemnik pełen nielegalnych substancji.
-Herbata jak najbardziej. W kwestii wyboru zdam się na Ciebie. Wiesz, co tu najlepsze. - Posłał jej ciepły uśmiech, nim dziewczyna zdążyła zasypać go milionem gatunków ziół.
-Dziewiątkę? - Już sama ta liczba na start była dla niego zaskakująca, choć posiadłość na pewno była w stanie pomieścić więcej niż wymieniona przez Florę liczbę osób. Nie spodziewał się jednak, że kryje się za tym jeszcze więcej członków rodziny, a on miał im wszystkim stawić czoła. Powoli zaczynał jednak czuć, że mógł porwać się na coś naprawdę dużego.
-Jeśli chcesz, możemy mówić po hiszpańsku. Reszta, eee.. rodziny, posługuje się w ogóle angielskim? - Zapytał, bo choć jego zdolności hiszpańskiego do wybitnych nie należały, zdecydowanie potrafił zrozumieć i przeprowadzić konwersację na poziomie. W razie potrzeb mógł przecież poprosić Florę o wyjaśnienie kwestii, czy dwóch.
Wspinając się za dziewczyną po schodach powoli podziwiał też wnętrze budynku. Wszystko tu sprawiało wrażenie naturalności i pewnego ciepła, choć nie tego, przed którym chronił chłodny mur, a bardziej tego metaforycznego. Ciężko było dostrzec spójności tego wszystkiego i faktu, jak Flora idealnie się w to otoczenie wkomponowała. Sam nie był do końca pewien, czy tak dobrze tutaj pasuje.
-Dziękuję. Naprawdę Ci dziękuję Floro za to wszystko. Wiem, że cała ta sytuacja nie jest łatwa dla żadnego z nas i choć nie jestem w tym najlepszy, może... Może kiedyś uda mi się odnaleźć jako Twój brat. - Walizkę położył chwilowo w kącie, a sam usiadł na łóżku, próbując to wszystko przyswoić. Nie był idealny, co raczej nie było żadną tajemnicą, ale chciał się chociaż postarać. W końcu teoretycznie był wśród swoich. W życiu nie spodziewał się, że tak szybko przyjdzie mu się mierzyć z czymś takim.
Jego dłoń drgnęła lekko, gdy poczuł na niej delikatny dotyk Flory. Nie odtrącił jej jednak, a wręcz przeciwnie, chwycił jej rękę w geście wsparcia. Może i to on został właśnie wrzucany w nowe środowisko, ale przecież dla dziewczyny to też była sytuacja, której  raczej nie spodziewała się nigdy spotkać. Kolejna osoba w i tak już zatłoczonym drzewie genealogicznym...
-Czyli zaczynamy od najgorszego. - Westchnął ciężko. -Rozmawiałaś z nim o tym wszystkim? Znaczy musiałaś... Czego mam się spodziewać? - O ile ilość członków rodziny mogła go przygniatać o tyle to właśnie spotkania z mężczyzną, który dał mu życie było dla Maxa najbardziej stresujące. Nie wiedział dokładnie, jak to wszystko wyglądało, ale koniec końców przecież zostawił jego matkę, z którą ślizgon musiał przez tyle lat użerać się żyć sam.
-Chętnie zobaczę to wszystko. Chociaż w gotowaniu bym sobie nie ufał. Jestem w tym beznadziejny. - Nieco lżej spojrzał na dziewczynę czując, jak dłoń machinalnie wędruje ku kieszeni, w której trzymał fajki. -Może najpierw jakiś spacer po posiadłości? Znajdę tu gdzieś kącik żeby zapalić? Nie chcę wam czadzić domu. - Jak zwykle wywalił prosto z mostu, bo akurat z paleniem już dawno przestał się ukrywać, a jednak nie chciał łamać jakiś zasad panujących tutaj. W końcu był gościem i to w dość niecodziennych okolicznościach.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Family Matters QzgSDG8




Gracz




Family Matters Empty


PisanieFamily Matters Empty Re: Family Matters  Family Matters EmptySob Mar 20 2021, 17:55;

Życie było pełne niespodzianek i chociaż nie wszystkie były przyjemne z początku, często potem okazywały się cenną lekcją lub jawiły się jako coś niezastąpionego. Wszystkie te historie na temat idealnej miłości jej rodziców legły w gruzach i mocno to przeżyła, ale nie była człowiekiem, który żył przeszłością. Pewnie, lepiej byłoby znieść to wszystko, gdyby ojciec w depresji rzucił się w wir romansów, chcąc utopić smutki po śmierci żony, ale los postanowił inaczej. Była na niego wściekła na początku, a potem zrozumiała, że pewne rzeczy po prostu się działy, pewne relacje rozwijały się w taki sposób, że nie mieliśmy na nie wpływu.
- Tak to się chyba nazywało. Mnie bez różnicy, naprawdę, byle Tobie było wygodniej. - przytaknęła z delikatnym wzruszeniem ramion, powtarzając jeszcze w myślach nazwę metalowej, latającej puszki. Znacznie chyba wygodniejszej niż miotła. - Nie wszystkie podróże powinny być szybkie, wiesz? Wtedy znacznie mniej je celebrujesz.
Dziewczyna miała pełen optymizmu i pokory sposób życia, czasem aż nazbyt denerwujący. Zaskoczyło ją, jak łatwo z Maxem rozmawiać, bo nawet jeśli z początku jej poliki oblewał rumieniec, teraz wychodziło naturalnie. Miała nadzieję, że nie słyszał, jak serce mocno bije jej z radości na jego przyjazd, podczas któremu chciała skupić się gównie na więzi ich oraz jego z Victorem, a także, żeby o tej stronie Hiszpanii dowiedział się jak najwięcej.
- Mam taką z ogrodowych ziół i owoców, naszych. Dodam trochę malinowego soku babci, będzie Ci smakowała!
Cień nieśmiałości przemknął przez jej buzię, gdy zdała sobie sprawę, jak zuchwale brzmi. I chociaż normalnie przeniosłaby spojrzenie we własne buty, tak teraz zerkała w stronę jego twarzy, pozwalając sobie na ciche westchnięcie. Miał dużo przed sobą, rozumiała jego obawę, lęk i niepewność, a jednocześnie.. Stracili przecież tyle lat! Od początku mogli mieć kontakt, mógł tu przyjeżdżać, bo to też był jego dom. I musiał o tym wiedzieć.
- Ciocia Marie najbardziej, bo pracuje w ministerstwie, Elena też sobie radzi nasze młodsze kuzynostwo. Wiesz... To naprawdę duża rodzina, ale nie wszystko na raz. Zrobimy tak, żebyś Ty się czuł z tym komfortowo, ale babcia i Victor Ci nie odpuszczą.
Oplotła ramiona dłońmi, zaciskając palce. Było upalnie. Pomimo późnej godziny, żar lał się z nieba i pozostawało ono bezchmurne. Spojrzała w jego stronę, zanim weszli do domu i zaprowadziła go do pokoju.
Zarówno babcia, jak i ciotka lubiły naturę, poczucie jakieś więzi z ziemią. Były tradycjonalistkami, wychodzącymi naprzeciw współczesności. Dostrzegalne to było w dzierganych ozdobach, wykonanych z kamienia lub gliny misach, muszlach na parapetach w łazienkach. Wszystko tworzyło spójną, dającą ich zdaniem równowagę, całość. Odwróciła się w jego stronę, gdy mówił, uśmiechając się delikatnie i kiwając głową z troską, chcąc mu dać do zrozumienia, aby tak się nie przejmował.
- Nie masz za co. Jesteśmy rodziną Max, nie musisz się starać czy stawać na głowie, bądź sobą. - poprosiła tylko, nie mając zamiaru do niczego go zmuszać. Nie powiedziała mu jeszcze, że pokój ten już zawsze będzie na niego czekał i nikt inny nie będzie tu spał, bo było zbyt wcześnie. Wciąż jednak zmartwienie, wątpliwość snuła się po jego twarzy i Puchonka nie miała pojęcia, jak to rozgryźć. Nie była mistrzem relacji międzyludzkich, zajmując raczej rolę szarej i cichej myszki w społeczeństwie szkolnym. Do rodziny jednak podchodziła na całkiem innej płaszczyźnie. Ścisnęła jego dłoń, siedząc obok w chwilowym milczeniu, obserwując leniwie kołysanie się białych zasłon.
- Rozmawiałam. - przytaknęła z początku cicho, przenosząc wzrok na twarz brata. Ojciec nie był łatwym człowiekiem, chociaż zwykle mieli dobry kontakt. Zresztą, trudno było przyczepić się do Flory zachowania w jakikolwiek sposób, a więc i powodów do kłótni im brakowało. Wygarnęła mu jednak nie to, że zdradzał mamę, ale fakt, że porzucił swojego syna, krew z krwi. A tego się w jej mniemaniu nie robi. - Wie, że popełnił błąd, nie mając z Tobą kontaktu, tego jestem pewna. Może być niezręcznie, ale... Daj mu szansę? Nie jest idealny, naprawdę. Bywa uparty, nadopiekuńczy i obawiam się, że jak Cię zobaczy, to uderzą w niego wyrzuty sumienia i poczucie winy, co tylko to spotęguje. Zwłaszcza że jesteście podobni.
Raz jeszcze zacisnęła palce, nie mając pojęcia, jak mu pomóc bardziej i jak go odciążyć. Musiał być naprawdę zmęczony emocjonalnie, a dopiero wszystko było przed nim. Uniosła dłoń, wskazując na duże okna i zasłonę, za którą kryły się pojedyncze, przeszklone drzwi.
- Śmiało, masz tam stolik i skrzynie z poduchami. Zaklęcie nie powinno wpuścić tu dymu, ale wiesz.. Możesz robić w tym pokoju, co tylko chcesz. Wiesz, jestem nikim i nie powinnam się czepiać, ale oszczędzaj w miarę płuca, nie pal jak smok.
Poprosiła cicho, wbijając wzrok w podłogę i rumieniąc się natychmiast, pozwoliła brązowym włosom spłynąć do przodu. Zacisnęła usta w zdenerwowaniu, unosząc dłoń do ucha i bawiąc się tkwiącym w nim kolczykiem. Brzmiała i zachowywała się, jak nieszczęsna starsza siostra, chociaż naprawdę nie chciała mu tego z początku narzucać.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Family Matters QzgSDG8




Gracz




Family Matters Empty


PisanieFamily Matters Empty Re: Family Matters  Family Matters EmptyWto Mar 23 2021, 13:02;

Było wiele rzeczy na które niestety nie mieli wpływu, a decyzje ich rodziny należały do jednej z nich. Na ślizgona bardziej wpływał fakt, że nikt wcześniej nie raczył go poinformować, że jego ojciec nie jest jednak jakimś anonimowym ćpunem, który wykorzystał jego matkę za merlin wie co, choć jak widać ktoś znał prawdę. Z czasem jednak przestał zastanawiać się, dlaczego jego rodzina tak postąpiła, a raczej przyjął do wiadomości fakt, że nagle ma ojca. Odnalazł brakujące ogniwo w jego drzewie genealogicznym i to było dla niego ważniejsze niż kłamstwa sprzed lat. Przynajmniej tak próbował do całej tej sytuacji podchodzić, nie mając pojęcia jak zachowa się, gdy w końcu stanie twarzą w twarz z mężczyzną, którego geny w sobie nosił.
-Mamy jeszcze czas żeby się nad tym zastanowić. Chyba, że już mnie wyganiasz. - Zażartował, bo tak naprawdę sam nie wiedział, co byłoby najlepszą opcją. Obecnie jednak nie widział potrzeby się nad tym rozwodzić. Mieli jeszcze wiele czasu, by zdecydować jak wrócą do Wielkiej Brytanii, skąd czekała ich jeszcze (a przynajmniej Maxa) wycieczka wraz ze szkołą.
-A tutaj się muszę zgodzić. Czasem sama podróż bywa ciekawsza niż jej cel. - Przyznał Florze rację, choć tyczyło się to w jego mniemaniu zwykle mugolskich środków transportu. Te magiczne, miał wrażenie, były nastawione właśnie na skrócenie tego czasu i jak najszybsze osiągnięcie destynacji.
Sam nie wiedział z czego brała się ta łatwość w komunikacji z puchonką, ale zdecydowanie też ją odczuwał. Sam raczej był otwarty w relacjach z innymi i potrafił się dogadać prawie z każdym, ale nie znaczyło to przecież, że potrafił zbudować coś ponad powierzchowną znajomość. Choć początki relacji z Florą mieli raczej burzliwe, z biegiem czasu wszystko to się uspokoiło a ich kontakt wcale nie ucierpiał na tym aż tak, jak można by się spodziewać, czego dowodem było zaproszenie wystosowane w stronę ślizgona.
-Już brzmi pysznie! Macie tu własne zioła i owoce? - Z przodu budynku nie było widać zbytnio ogrodu, skąd wyszło jego pytanie. Sam uważał, że to, co samemu się wyhoduje smakuje najlepiej i o ile ogrodnikiem nigdy nie był o tyle w ich domu w Inverness można było znaleźć kilka krzaczków ze smakołykami, które chętnie podżerał.
Nie odbierał jej postawy jako zuchwałości. Wręcz miło patrzyło się na takie wydanie Flory, którą zazwyczaj kojarzył z nieco większej nieśmiałości. Ta bijąca od niej energia sprawiała, że i Max czuł się nieco pewniej w tej dość nietypowej sytuacji, w jakiej zostali postawieni.
-Masz rodzinę w Ministerstwie? O kurde, to muszę uważać. - Miał naprawdę wiele informacji do przyswojenia, ale starał się łapać wszystko, co Flora mu przekazywała i zapamiętać. W końcu była to też i jego rodzina, do czego jeszcze musiał się przyzwyczaić. -Czyli to babci i Victora mam się bać najbardziej? - Dodał żartobliwie, przechodząc na hiszpański. Uznał, że tak będzie wszystkim łatwiej i choć czasem można było usłyszeć zawahanie w jego głosie, wolał samemu pójść na ustępstwo niż zmuszać tak liczną gromadę do naginania się pod niego. Do tego jeżeli już przyzwyczai się do tego języka podczas rozmowy z Florą na pewno naturalniej mu to przyjdzie, gdy już spotka resztę.
Wystrój rezydencji wiele mówił o osobach tu mieszkających. Wszystko urządzone było ze smakiem, a wszędzie królowały motywy natury co jakoś specjalnie nie napawało chłopaka zdziwieniem. Całość idealnie się ze sobą komponowała i dawała wrażenie naprawdę przytulnego wnętrza.
Skinął głową na kolejne słowa Flory, choć w głowie gorzko się zaśmiał zastanawiając, którą wersję "siebie" dziewczyna miała na myśli. Raczej nie tę, która rzucała talerzami w kuchni z wkurwienia, tego akurat był pewien. Nie chciał sprawiać problemów. Nawet przez myśl mu nie przeszło, by jakkolwiek się podczas tej wizyty wychylać. Prawdopodobnie duży wpływ na to miał stres, co jednak było raczej pozytywną okolicznością. Jeszcze tego mu brakowało, by ledwo odnalazł rodzinę, a ta już by postanowiła, że nie chce mieć z nim nic wspólnego.
Widać było nieco większe spięcie mięśni, gdy w końcu poruszyli temat ojca. Max początkowo siedział cicho, próbując przetworzyć to wszystko. Dziwnie się czuł z myślą, że jednak ten biologiczny ojciec istnieje i do tego ma go niedługo poznać.
-Och, nie dziwię się że tak postąpił. W sensie.. Wiem jaka była moja matka, a jeżeli nie miał pojęcia o moim istnieniu, tym bardziej nie mogę chować o to urazy. - Dodał zadziwiająco lekkim tonem. Sam prawdopodobnie postąpiłby podobnie, gdyby jakiś jego przelotny romans skończył się wpadką, z czego może nie należało być dumnym, ale jednak był tego świadom. -On.. On wie, że ona nie żyje? - Zapytał nie mając pewności, a nie chciał doprowadzić do jakiś niezręcznych sytuacji później w razie, gdyby mężczyzna jednak nie był świadom tego faktu. Solberg co prawda nie kojarzył, by ojciec był obecny na pogrzebie, ale też szczerze mówiąc mało co z ceremonii pamiętał. Był wtedy nieźle porobiony i gdyby nie Lucas zapewne nawet by się nie pojawił na cmentarzu. -Serio jesteśmy? - Co prawda mógł się tego domyślić, ale w tej chwili jakoś ta informacja nieco go zaskoczyła. Nie zastanawiał się nad tym wcześniej choć powinno być to dla niego jakoś oczywiste.
Odruchowo spojrzał w stronę wskazanych mu przez Florę drzwi. Zapominał, że przecież znajduje się w domu czarodziejów i wszystko tu mogło funkcjonować nieco inaczej niż był do tego przyzwyczajony. W końcu całe życie mieszkał z mugolami (pomijając oczywiście Hogawrt).
-Nie jesteś. Jesteś moją siostrą i do tego starszą, więc jeżeli ktoś może prawić mi kazania, to na pewno się do tego grona zaliczasz. - Posłał jej ciepły uśmiech. -Choć to, czy tego posłucham to już inna historia. - Zażartował jeszcze, by nieco rozluźnić atmosferę, choć cała sytuacja była dość skomplikowana i o to było ciężko.
Otworzył szklane drzwi, ostatecznie postanawiając skorzystać z chwili na papierosa. Miał wiele rzeczy, które musiał sobie poukładać, choć nie był w tym osamotniony. Gestem zaprosił Florę, by dołączyła, jeżeli miała na to ochotę.
-Musisz mnie trochę wtajemniczyć przed dzisiejszą kolacją. Opowiedz mi coś więcej o nich. Twój brat też uczęszcza do Hogwartu? Nie kojarzę go. - Pytań miał wiele, ale jakoś potrafił sprecyzować tylko te najprostsze. Doświadczenie z młodszymi braćmi już miał, choć jakoś wątpił, by brat Flory był takim wrzodem na tyłku jak Hugo. Przynajmniej nie będzie mu podbierał szlugów, a to już jakiś plus. A przynajmniej taką miał nadzieję. Rodzina, którą dopiero miał poznać już z samych opowiadań wydawała mu się być spokojniejsza niż to, co znał z Inverness.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Family Matters QzgSDG8




Gracz




Family Matters Empty


PisanieFamily Matters Empty Re: Family Matters  Family Matters EmptyPią Kwi 02 2021, 23:16;

Życie takie już było. Nie miało się wpływu na wszystko i trzeba było dostosować się do sytuacji, który zsyłał los, niezależnie jak trudne mogły być. Nie było mu łatwo, pewnie gorzej niż jej, bo zdawała sobie sprawę, że ona miała, chociaż obydwoje rodziców i całą rodzinę obok, a on był gdzieś daleko, zamiast w domu. W początku wypierała z głowy to, że jej ojciec mógł być takim padalcem, ale po czasie myśl, że Max jest z nią spokrewniony, budziła tyle pozytywnych rzeczy, że wróciła do normalnych rozmów, chociaż wciąż trzymała dystans. Wciąż głupio wierzyła w miłość rodem z bajek, chociaż zdawała sobie sprawę, że pewnego dnia kubeł zimnej wody przywróci ją do rzeczywistości. Może kochał je obydwie, może mama Maxa była jego muzą w tamtym okresie? Nigdy jej nie powiedział.
- Zwariowałeś! Zawsze ten dom będzie jednym z miejsc, do których należysz. Czy tego chcesz, czy nie. - uniosła dłonie w ręce obronnym, nieco zarumieniona jego stwierdzeniem. Nawet poczuła się odrobinę winna, że tak pomyślał. Z Victorem było dużo łatwiej, chociaż miewał zachowania autystyczne, to był młodszy. - Pozwala nam wiele zobaczyć, a cel może mieć inne kolory, niż oczekiwaliśmy. To prawda.
Środki transportu magiczne nie były jej ulubionym tematem. Teleportacja wciąż pozostawała nieprzyjemna, podobnie jak podróże błędnym rycerzem. Myślała nad prawem jazdy, ale musiała jeszcze troszkę zaczekać, aż odłoży na to oraz samochód. Dałoby to jej dużo samodzielności.
Intensywność początku ich relacji świadczyła tylko o tym, jak ważna miała okazać się w ich życiu. Zapomniała już o tej nieszczęsnej kuchni.
Uśmiechnęła się, kiwając głową.
- Nasza babcia jest dobrym zielarzem, jednakowo magicznym oraz mugolskim. Mamy olbrzymie tereny tak naprawdę — nasza rodzina w sensie, nie konkretnie, ja czy Ty . Nie wiem, czy kuzynostwo jeszcze trzyma ogródki, ale my wciąż w drugiej części ogrodu. Są pyszne truskawki, maliny, pomidory.. Wszystkie zioła do tutejszej kuchni. Ciotka wciąż się zajmuje tymi grządkami, bo babcia już nie ma siły. - opowiedziała z łagodnym wyrazem twarzy, spoglądając w jego stronę. Nie chciała mówić o swojej mamie. Nie miała pojęcia, czy w ogóle chciał tego słuchać i, czy nie brzmiała zuchwale, ale w pewien sposób odczuwała wewnętrzną potrzebę opowiedzenia mu wszystkiego.
- Mamy rodzinę w Ministerstwie. Wiesz, w Anglii może nie jesteśmy jacyś znani, ale tutaj... Hmm.. Mamy dość duże wpływy? Oczywiście wszyscy już wiedzą, że istniejesz. Babcia kocha swoje wnuki. - poprawiła go, poprawiając się na miejscu, nieco nerwowo poprawiając włosy oraz materiał czerwonej sukienki. - Victora zdecydowanie, zawsze chciał brata. On.. On jest troszkę.. Wolniejszy, rozumuje inaczej. Musisz przymknąć oko na dziwne pytanie. Babcia to anioł zrobiłaby dla nas wszystko. Ciotka Soledad bywa surowa.
Nawet nie zauważyła, kiedy przeskoczyła na rodzimy język zaraz za nim, jednak było milej, bardziej rodzinnie. Doceniała to z jego stronę, bo czuła dużą pewność siebie, gdy miała pewność o tym, co mówiła. Znała oczywiście angielski perfekcyjnie, lata w Hogwarcie zrobiły swoje, ale sentyment i pochodzenie działały równie silnie.
Max nie zdawał sobie sprawy, w co wdepnął, dowiadując się, skąd pochodzi. Martellowie nie byli ludźmi, którzy porzucali swoich. Ich więzi były największą wartością i siłą, miała nadzieję, że i Ślizgon się o tym przekona. Omiotła spojrzeniem sypialnie brata, mimowolnie czując przyśpieszające bicie serca na samą myśl, że był tutaj i teraz wszystko miało być tylko lepiej. Na pewno on i ojciec się denerwowali, ale najgorsze było za nimi. Miała taką nadzieję.
- Nie wiem, jaka była Twoja mama, ale zapewniam Cię, gdyby wiedział, nigdy by Cię nie porzucił... Zawiódł mnie na wielu płaszczyznach, ale jest synem babci. Pewne rzeczy są tu dziedziczne. - odparła cicho, posyłając mu przepraszające spojrzenie, jakby to była jej wina. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak wiele razy chciała cofnąć czas ,odkąd się poznali. Wszystko zmienić. Pomóc mu. - Nie mam pojęcia... Mógł szukać, sprawdzać, jak dowiedział się o Tobie. Kiedy zmarła? Przykro mi z powodu Twojej straty..
Mocniej ścisnęła jego dłoń, kładąc głowę na ramieniu chłopaka i wzdychając ciężko.
- Musiałeś być samotny.
Zaśmiała się na jego zdziwienie, kiwając jedynie głową. Mieli te same oczy, zarys brwi. Być może sylwetkę, ale to z pewnością zauważy babcia, jak już go pozna. Wskazała mu balkon, zasłonięty wcześniej kołyszącym się materiałem.
- Nie mów mi tak, bo zacznę Ci matkować, jak Victorowi. - parsknęła śmiechem na jego stwierdzenie, kręcąc głową z niedowierzaniem. Oczywiście nie było dobrze, że palił, bo wywoływało to paskudne choroby, ale był wolnym człowiekiem i jedyny sposób, w jaki mogła okazać niezadowolenie, to okazjonalne marudzenie. Wstała z nim, poprawiając sukienkę i odprowadzając go wzrokiem. Poprawiła kapę na łóżku oraz poduchy, a na gest kiwnęła głową, podchodząc i najpierw stając obok, po czym jednak podeszła do balkonowej barierki, opierając się o nią rękoma i wychylając do przodu. Hiszpańskie promienie słońca były najlepsze.
- On? Nie. Jeszcze nie zaczął nauki, ale nie puszczą go do Anglii chyba i zostanie w Calpattio. Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. - zaczęła z pełnym zmartwienia westchnięciem, bojąc się o milion rzeczy dotyczących rozpoczęcia przez niego nauki. Ciotka naciskała, żeby załatwić mu edukację w domu, natomiast Flora uważała, że przebywanie z rówieśnikami dobrze mu zrobi. - A Ty masz rodzeństwo, poza nami?
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Family Matters QzgSDG8




Gracz




Family Matters Empty


PisanieFamily Matters Empty Re: Family Matters  Family Matters EmptyNie Kwi 11 2021, 23:54;

Już po samej reakcji widać było, jak się od siebie różnili choć Max domyślał się, że kwestia wychowania miała tu wiele do powiedzenia. On nawet nie wiedział, czym jest ojciec do momentu, aż nie ulokowano go w rodzinie zastępczej, do której też musiał się przez jakiś czas dostosować nim zżył się z nimi na tyle, by móc tym mianem określić Nicka. Dziś nie wyobrażał sobie traktować Kolbergów jak obcych i cieszył się, że to właśnie pod ich skrzydła trafił choć zdawał sobie sprawę ile problemów przez niego mieli i ile sznurków nie raz musieli pociągnąć, by wyciągnąć go z tarapatów. Domyślał się, że gdyby nie Nick i Stacey, zamiast w Hogwarcie spędzałby swój czas w szkockim poprawczaku. Wątpił jednak, by Freya mogła być czyjąkolwiek muzą, choć miał wrażenie, że nim używki całkowicie ją wykończyły, była naprawdę piękną kobietą.
-Spokojnie, zdaję sobie sprawę. - Starał się szybko ją uspokoić, bo choć był tutaj po raz pierwszy, miał wrażenie, że zdecydowanie nie ostatni. Zresztą sam chciał w pewien sposób ten kontakt utrzymać. Posiadanie prawdziwej rodziny było czymś, o czym zawsze przecież marzył, a nawet tym, co ujrzał w Zwierciadle Ain Eingarp, choć nie miał zamiaru się do tego nikomu nigdy przyznawać.
Widać problemy z transportem jednak były rodzinne bo choć Max raczej nie miał nic przeciwko środkom przemieszczania się, to one miały coś przeciwko niemu. A dokładniej to, że powodowały u niego mdłości, czego przedziwnym wyjątkiem była teleportacja i miotła.
-Zielarzem? To zdecydowanie muszę się z nią dogadać. Myślisz, że byłaby w stanie coś mi poopowiadać o ziołach i roślinach? - Reszta wypowiedzi Flory zniknęła gdzieś w powietrzu, gdy tylko okazało się, że ich (?) babcia znała się na ziołach. Sam specjalnie nie jarał się zielarstwem, ale potrzebował wiedzy w tym temacie do warzenia eliksirów, więc chętnie przyjąłby pogawędkę z seniorką, gdyby ta tylko okazała się być chętna na podobny sposób spędzenia dnia. Kto wie, może nawet dowiedziałby się o roślinach, których w Anglii w życiu by nie poznał, co przecież mogło mu się kiedyś przydać. A do tego teraz miał w głowie plan na stworzenie z Lucasem własnego wywaru, a jeśli chcieli kiedyś pomyśleć o tym na poważnie, nie było informacji, które byłyby tutaj zbędne.
Nie miałby nic przeciwko, gdyby Flora wspomniała o swojej mamie. W końcu tyle lat otaczał się ludźmi, którzy nie mieli tak popierdolonych relacji rodzinnych. Przyzwyczaił się do tego, a w dodatku i tak bardziej uważał za swoją matkę Stacey niż kobietę, która faktycznie wydała go na świat. W pewnym sensie nawet nie myślał o tym, że zabrakło mu tak ważnego członka rodziny, choć śmierć Freyi zdecydowanie miała kilka nieprzyjemnych dla niego konsekwencji.
-Ojciec też jest urzędnikiem? - Nie potrafił nie wypytywać o osobę, przez którą tak naprawdę się tutaj znajdował. Zakodował sobie w pamięci, by nigdy nie odpierdalać w Hiszpanii, po czym zaśmiał się krótko na kolejne słowa swojej starszej siostry (zdecydowanie musiał się do tego przyzwyczaić). -Widzę wieści w waszej rodzinie szybko się rozchodzą. Czyli ostatnia opcja ucieczki została z góry skreślona, dobrze wiedzieć. - Skłamałby mówiąc, że nie pomyślał podczas ostatnich kilku dni o tym, by udać, że cała ta maskarada to tylko jakiś żart, który nie miał miejsca i zostać przez te kilka dni w Szkocji, jednak nie potrafiłby chyba zrobić tego Florze. Zwalił te myśli na stres i ostateczni zebrał się w sobie.
-Nie musisz się o niego martwić. Na pewno jakoś się dogadamy. Już prędzej obawiałbym się mojej relacji z ciotką jeżeli faktycznie taka jest. - Zauważył, że dziewczyna nieco ostrożniej dobierała słowa, gdy zaczęła mówić o najmłodszym bracie. Max nie chciał pytać dokładnie o powód takiego stanu rzeczy, choć domyślał się, że jest to pewnie spowodowane jakąś chorobą. Nie był jednak przez to ani trochę zniechęcony. Raczej był osobą pozbawioną uprzedzeń i nawet jeżeli Victor rozumował nieco inaczej, Max był pewien, że uda im się znaleźć wspólny język.
Zdecydowanie nie miał pojęcia, jak przynależność do tej rodziny może się na nim odbić. Po Florze widział, że cenią oni swoje relacje i dbają o wspólne dobro i miał wrażenie, że dziewczyna nie jest w takim podejściu jedyna. Do tego sam fakt, że już wszyscy wiedzieli o tej farsie i zdecydowali się go zaprosić też o czymś świadczył. Solberg w duchu bał się, że nie będzie tutaj pasował, ale nie miał zamiaru od razu siebie skreślać. Czekał na dzisiejszą kolację zestresowany, a jednocześnie cholernie ciekawy, jak faktycznie będzie to wszystko wyglądać. W końcu Martellowie też musieli przywyknąć do tego, że jeszcze jedna osoba dzieli ich DNA.
-Porzucił ją, nie mnie. Nawet jeszcze wtedy nie istniałem. Poza tym byli dorośli i podjęli swoje decyzje, to nie jest nasza wina, że zostaliśmy wplątani w to bagno. - Dodał, z jakiegoś powodu usprawiedliwiając ojca, którego jeszcze nawet nie znał. Może po prostu wynikało to z niechęci do matki i tego, że już dawno pogodził się ze swoją rodzinną sytuacją. Przecież to nie było tak, że ojciec nienawidził Maxa z całego serca i uznał, że ma go w dupie. Nie... Facet zabawił się z nieznajomą na jakiejś imprezie, czy chuj wie gdzie i wyszło z tego dziecko, o którym nawet nie wiedział, bo laska wyjebała znów do Anglii, a on nie szukał z nią kontaktu. Bo czemu by miał? Ślizgon mógł wydawać się nieczuły w tym temacie, ale nie widział powodu do rozpaczy nad sytuacją, na którą i tak nie mieli absolutnie żadnego wpływu. Nie chciał więc też, by Flora musiała się tym zadręczać. Była tutaj tylko ofiarą cudzych błędów, tak samo jak i on.
-W zeszłe wakacje. I tak przetrzymała dłużej niż się spodziewałem. - W sierpniu miał minąć rok od kiedy zakopali kobietę w piachu gdzieś na cmentarzu w Inverness. Ślizgon raczej nie miał zamiaru z tej okazji odwiedzać mogiły. Zresztą nie wiedział nawet, gdzie dokładnie się ona znajdowała. -Daj spokój. Zaćpała się na własne życzenie. - Czasem nawet on sam przerażał się, jak obojętnie przychodziły mu podobne stwierdzenia, ale nie mógł nic na to poradzić. Jego rodziną byli Kolbergowie, a Freya tylko niepotrzebnym ciężarem, który wlókł się za nim aż do zeszłego roku i choć czuł, że stracił coś bezpowrotnie, nie do końca widział w tym problem.
Wtulił się lekko w jej głowę na jego ramieniu, nie komentując jednak tych słów. Nie chciał brutalną szczerością psuć tego momentu, a prawdą było, że samotny nie był. Miał zastępczych w Inverness i przyjaciół w Hogwarcie, którzy znaczyli dla niego naprawdę wiele. Do tego jeszcze miał przecież dziadka, z którym w miarę udawało mu się utrzymywać kontakt. Świat Maxa nie był tak wrażliwy i uczuciowy, jak ten w którym żyła Flora, co mogło budzić kilka nieporozumień między nimi.
W końcu atmosfera nieco się rozluźniła (dla ślizgona głównie za sprawą krążącej w organizmie nikotyny), a rozmowa przeniosła na balkon, gdzie Max mógł nieco lepiej ogarnąć wzrokiem tereny należące do Martellów, które faktycznie do małych nie należały.
-Może czasem by się przydało. - Mruknął pod nosem, po czym pospieszył z wyjaśnieniem. -Oczywiście żartuję. Zdecydowanie wolę jednak żebyś mi.... Siostrowała? - Zapewne nie było takiego słowa, ale kolejnej matki to on nie potrzebował. Wystarczyły mu dwie o całkiem skrajnych statusach żywota. Siostra brzmiała dużo luźniej, zabawniej i przede wszystkim - cieplej. Przynajmniej dla niego.
-Tylko mi się tu nie wychyl za mocno! - Dodał, widząc jak Flora nieco przegina się przez barierkę. Musiał jednak przyznać, że hiszpańskie słońce było dość miłą odmianą od Brytyjskiej pogody, która ostatnimi czasy choć nieco lepsza, wciąż jednak w większości stała chmurami i deszczem.
-Jeśli masz obiekcje może porozmawiaj z rodziną. Na pewno będą chcieli wybrać dla niego najlepszą opcję. Edukacja domowa brzmi dobrze, ale też izolacja od dzieciaków w jego wieku... - Nie dokończył myśli, zaciągając się zamiast tego papierosem. Jeżeli Victor cierpiał na jakąś przypadłość wiadomym było, że potrzebował innej opieki. Max jednak nie wyobrażał sobie, by odcięcie go od rówieśników było całkowicie pozbawione wad. Przecież wszyscy tego potrzebują, a magiczna szkoła jest wylęgarnią relacji, z których kilka czasem okazuje się przyjaźniami na całe życie. Widać myśleli w tym temacie dość podobnie. -Zależy jak na to spojrzysz. Biologicznie na pewno nie. Gdyby miała jakieś dziecko z tym swoim mężem, raczej bym o tym wiedział. No ale mam dwójkę zastępczych. Emmę, która jest starsza i już dawno się hajtnęła i Hugo, młodszego o rok wrzoda. - Objaśnił jej swoją sytuację na polu rodzeństwa. Mogło to zabrzmieć inaczej, ale naprawdę był zżyty z tamtą dwójką, a szczególnie z bratem i choć ten potrafił go nieźle wkurwić, Max skoczyłby za nim w ogień, gdyby już naprawdę nie było innego wyjścia.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Family Matters QzgSDG8








Family Matters Empty


PisanieFamily Matters Empty Re: Family Matters  Family Matters Empty;

Powrót do góry Go down
 

Family Matters

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Family Matters QCuY7ok :: 
retrospekcje
-