Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Wilkołak

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Fenrir Skarsgard
Fenrir Skarsgard

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.73 m
C. szczególne : Blady, szczupły, kruchy i delikatny. Blizny po ugryzieniu wilkołaka na brzuchu i plecach, wygląda tak jakby wilkołak chciał przegryźć go na pół; jedna, gruba blizna na przegubie nadgarstka, którą zakrywa bransoletką z łbem wilka. Tatuaż Runy Algiz (nie da się ukryć) widnieje na prawej dłoni między palcem wskazującym, a kciukiem.
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 268
  Liczba postów : 124
https://www.czarodzieje.org/t19332-fenrir-skarsgard
https://www.czarodzieje.org/t19365-odyn#572228
https://www.czarodzieje.org/t19333-fenrir-skarsgard
https://www.czarodzieje.org/t19437-fenrir-skarsgard-dziennik#574
Wilkołak QzgSDG8




Gracz




Wilkołak Empty


PisanieWilkołak Empty Wilkołak  Wilkołak EmptySob 04 Lip 2020, 7:31 pm;

***

Noc była ciepła i spokojna. Cisza, którą skrywała ciemność, miała w sobie coś złowieszczego. Jednak niepokój wkradł się tylko do pokoju Fenrira. Liznął jego łóżko i dotknął jego myśli, aby potem wedrzeć się bezlitośnie w dziecięce sny. Koszmary tej nocy zwiastowały nadchodzącą śmierć. Obok nikt nic nie podejrzewał, tylko może Jeanette, matka chłopca była tej nocy jakaś niespokojna. Mikkel jej mąż za to po całodniowym rąbaniu drewna przed ich rodzinnym domem, raczył się whisky z nie drogiej półki, którą dostał od swojego brata Klausa na urodziny. Noc biegła swoim rytmem i była prawie całkowicie normalna. Ale tylko prawie. Gdzieś w sosnowych, norweskich lasach słychać było skowyt wilka, który chciał złapać księżyc, ale ten tylko na chwile odsłonił swoje oblicze, a wtedy zapadła głucha cisza i nic, ani nikt nie odważył się nic powiedzieć, aż do poranka następnego dnia.

***

Ingrid Johansen nie lubiła poniedziałków, a jeszcze bardziej niedzieli, kiedy dostała wezwanie do małej zapomnianej wioski niedaleko Oslo i jeszcze bardziej zapomnianego domu stojącego przy krawędzi lasu. Wszyscy dostępni aurorzy mieli się stawić — wszyscy, czyli mieli na myśli tylko ją. Była młoda, miała za sobą kilka spraw, ale nic poważnego. Co tym razem chcieli, aby posprzątała? Przed domem było dwóch pracowników z biura dezinformacji, gdzieś niedaleko pracowała grupa amnezjatorów incognito. No i nikt nie raczył jej wyjaśnić, o co właściwie chodziło.
- Ingrid, spóźniłaś się. - Usłyszała głos Aasmunda, swojego partnera aurorskiego, który zjawił się zdecydowanie ze szybko jak na niego.
Nie rozumiała, na co się spóźniła. Traktowała to jak kolejne typowe wezwanie. Nielegalne użycie czarów, które spowodowało wybuch na całą okolicę i całe biuro zostało postawione na nogi. Jakaś czarnomagiczna afera z przemytnikami, zbiegły przestępca, atakujący jakąś rodzinę? Zawsze zjawiała się rano w takich sytuacjach, aby dopilnować i wypełnić papierki.
Przekraczając próg niewielkiego rodzinnego domku, uchwyciła twarz jednego z protokolantów, który niedostrzegalnie pokiwał przecząco głową. Miała wrażenie, że przed czymś ją ostrzega.
- Nie chcesz tego zobaczyć. - Gdzieś z oddali wydawało się, że słyszy głos Aasmunda, ale słowa wydawały się niewyraźne. Doznała chwilowego szoku, jej mózg właśnie przetwarzał informacje. W pierwszej chwili pomyślała, że ktoś tu nie dokończył malowania. Jaka ta myśl szybko wydała się jej absurdalna i nie na miejscu. Ściany pokryte czerwienią. Krew na podłodze. Fotel odwrócony do niej oparciem i ręka, która wystawała bezwładnie, a z niej spływała krew. Nie rozumiała, czemu temu mężczyźnie żaden magomedyk nie udziela pomocy. Dlaczego go zostawili? Jej myśli zaczynały krążyć chaotycznie po głowie, ale niespodziewanie ucichły, kiedy spojrzała na siedzącego w fotelu. Ciało rozorane pazurami, połamane żebra jakby ktoś próbował wyciągnąć serce. Martwe spojrzenie mężczyzny, które uchwyciła na chwile, spowodowało, że wykonała krok do tyłu, wchodząc na szkło. Chrupnęło pod jej butem, a kiedy nastąpił ten hałas, jej myśli znowu ruszyły chaotycznym biegiem. Plama na dywanie, który przesiąknął zapachem alkoholu, świadczyła o whisky, kiedy ukucnęła, aby zbadać trop.
- Mężczyzna, mugol pił whisky, kiedy to się stało. Kobieta... - Aasmund mówił obojętnym tonem, zerkając w jakieś dokumenty. Jaka kobieta? Pomyślała Ingrid, całkowicie zdezorientowana. Auror czytając, wskazał głową na schody. Ciało było przepołowione na pół. Jedna część tkwiła na górze, druga część razem z głową leżała przy wejściu na piętro. Jelita wyszły z ciała, tworząc coś w rodzaju sznura, który łączył tę kobietę i może była jakaś nadzieja, że nagle stanie się całością. Johansen miała ochotę zwymiotować, ale nadal nie docierało do niej, co się właściwie stało.
- Zapewne to Dymitri Labdakid, zbiegły przestępca, wilkołak, poszukiwany od dwóch miesięcy. Wszyscy zastanawiali się, gdzie przebywa, podobno zmierzał na północ. Ukrywał się dość długo, za nim zaatakował, chyba że nie wiemy o jego wcześniejszych ofiarach, chociaż to niemożliwe widząc tę masakrę. - Zbierał się do wyjścia. - A właśnie... dziecko przeżyło.
Ostatnie słowa były jak zimna woda.
- Jakie dziecko? - Zapytała z niedowierzaniem, patrząc na plecy swojego partnera, który tylko machnął ręką, trzymając w dłoni raport.
- Fenrir Skarsgard. - Powiedział, nie zaglądając w dokumenty, jakby to imię i nazwisko właśnie wryło się w jego pamięć i nigdy nie będzie mu dane go zapomnieć. Tak też tego samego doświadczyła Ingrid Johansen.

***

Siedmioletni chłopiec bardzo cierpiał na początku tylko przez chwile, kiedy czuł, jak wilkołacze zęby wgryzają się w jego tułów i niczym zęby rekina chcą go przeciąć na pół. Potem zapadła ciemność. Po ciemności słyszał krzyk jakiegoś chłopca, ale kolejne dni utwierdziły go w przekonaniu, że były to jego własne krzyki. Jakieś ręce go przebierały, ale nie była to mama. Czuł zapach dużej środków medycznych, kojarzyło mu się to ze szpitalem, w którym kiedyś był z tatą, kiedy złamał rękę, ale potem udali się do takiego magicznego szpitala z mamą i to chyba właśnie był ten szpital, ale nie był całkowicie pewny. Intensywnego zapachu ziół, który roztaczała jego mama, nie mógł wychwycić, a tym bardziej woni drewna i dymu, którym przesiąkał jego tata w późne weekendowe wieczory. Gorączka trawiła jego ciało, a ból nie stawał się coraz słabszy. Kolejnego dnia śniło mu się, że z jego ciałem działo się coś dziwnego. To bolało, pomyślał wtedy, że to bardzo, bardzo zły sen, ale cierpienie nie ustąpiło. Wszystko wydawało się czymś dziwnym, nierealnym i wrócił dopiero do normalności po kilku dniach, kiedy to obudził się i chciało mu się pić. Jego ciało wydawało się odmawiać mu posłuszeństwa, ale ciągle jakieś panie kręciły się obok niego i podawały jakieś leki. Potem pojawili się inni ludzie i jeszcze więcej, zadawali masę pytań, ale chłopiec o szarym, zmęczonym spojrzeniu nie miał siły, żeby coś powiedzieć. Z każdym dniem czuł się coraz lepiej, ale nadal coś mu mówiło, że jakaś jego część została słaba, skażona i obrzydliwa. Nie mógł pozbyć się tego uczucia, że stało się z nim coś dziwnego.
Tłumaczenia innych ludzi wydawały się dziwne i wymijające, mimo że o nic nie pytał. Oni cały czas starali się mu coś wytłumaczyć. Potem przyjechał dziadek i bardzo, bardzo długo rozmawiał z tymi ludźmi i jeszcze innymi dziwniejszymi. Fenrir miał z nim zamieszkać, czego kompletnie nie rozumiał. Miał wyjechać do Anglii i tam zostać z dziadkiem, którego widywał od święta i raz na jakiś czas. Tak naprawdę go nie znał. Wiedział, że dziadek Leo był czarodziejem, jak mama. Leo przytulał go bardzo, bardzo długo i bardzo, bardzo często, jakby to był ich jakiś rytuał, a potem płakał.
Wszystko wydawało się bardziej dążyć do zrozumienia, kiedy pierwszego miesiąca, pierwszej pełni księżyca przyszli jacyś ludzie i kazali mu coś wypić. Nie miało to zapachu, nie było też dobre. Potem nastał ból i jeszcze większy ból, który wydawał się nie mieć końca.
Był wilkołakiem i taką miał zaakceptować rzeczywistość. Nie pamiętał czasów przed tym, kiedy nim nie był. Wydawało mu się, że zawsze tak było. Stał się kimś na wpół zwierzęcym i ludzkim. Sam nie wiedział, jak miał się postrzegać, bo inni traktowali go jako wyrzutka społeczeństwa, zwłaszcza czarodzieje. Dowiadywali się o jego wilkołaczej formie i odrzucali. Zawsze o tym mówił, ponieważ nie chciał żyć w złudzeniach i kłamstwach. Zawsze więc oczekiwał odrzucenia.
Każdy miesiąc przynosił pełnie i zmianę. Wiele cierpienia i nowe życie. Wyruszał w lasy. Dziadek miał mały domek niedaleko Londynu i tam go wywoził w owe nerwowe i stresujące dla nich dni. Spędzali w tym miejscu trochę czasu i oczekiwali tego, co miało nadejść. Zawsze pamiętali, aby Fenrir zażywał eliksir, więc wszystko miało swój porządek, bo przecież chłopiec nadal był chłopcem, lecz w wilczej skórze.

***

Chłopiec bez koszulki leżał na łóżku. Palcami błądził po brzuchu i wyczuwał odpychające, brzydkie pogrubienia. Lekko skrzywił się i położył całą dłoń na boku, chcąc ukryć to, czego nie dało się ukryć. Przekręcił się lekko, mając nadzieje, że blizny znikły, ale na plecach też je miał. Wyglądał, jakby ktoś chciał go zjeść, ale nie zdążył. Tak też się czuł, jak odrzucony smakołyk. Mimo wielu lat zmagania się z tym, kim się stał, uważał to po części za normalne, lecz szkoła bezlitośnie przypomniała mu, jak to jest być odrzucanym. Czasami przechodził swoje małe załamania swojego drobnego, kruchego, delikatnego świata, lecz to mijało. Trwało i znikało, jednak blizny nadal tam były i nie chciały przepaść. Przypominały mu wiele razy o tym, że nie powinien żyć, albo miał wiele szczęścia.
Pamiętał, jak pewnym jesiennym wieczorem zapytał dziadka jak to możliwe, że przeżył. Leo nie chciał o tym mówić, jednak kiedy w końcu się przemógł, opowiadał zawsze mu te samą historię.
- Jakiś mugol musiał mu przeszkodzić, znaleziono jego ciało kilka metrów dalej od domu w lesie, rozszarpanego. - Powiadał, już któryś raz nie okazując żadnych emocji. Chyba te wspomnienia straciły swój ładunek emocjonalny, ale nadal Fenrir widział, że ręka dziadka lekko drżała, kiedy to opowiadał.
- To dlaczego po mnie nie wrócił? - Dopytywał się chłopiec. Dlaczego nie zakończył mojego istnienia? Chciał, żebym cierpiał? Miał wiele pytań, a nikt nie potrafił udzielić na nich odpowiedzi.
- Nie wiem, tego nikt nie wie i myślę, że nigdy się tego nie dowiemy. Miałeś szczęście Fenrirze. - Dodawał na koniec, jakby sam nie był pewny, tego co mówi. Jego córka zginęła, a wnuczek przeżył. Jaki w tym wszystkim był sens?
Powrót do góry Go down


Annabell Helyey
Annabell Helyey

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170,5
C. szczególne : intensywnie niebieskie oczy; tatuaż ciągnący się od uda do żeber; węgierski akcent
Galeony : 287
  Liczba postów : 391
https://www.czarodzieje.org/t18101-annabell-mia-helyey
https://www.czarodzieje.org/t18110-listy-do-ann#514950
https://www.czarodzieje.org/t18102-annabell-mia-helyey
https://www.czarodzieje.org/t18304-annabell-helyey-dziennik
Wilkołak QzgSDG8




Gracz




Wilkołak Empty


PisanieWilkołak Empty Re: Wilkołak  Wilkołak EmptySob 04 Lip 2020, 10:40 pm;

Akceptuję!
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Wilkołak QzgSDG8




Gracz




Wilkołak Empty


PisanieWilkołak Empty Re: Wilkołak  Wilkołak EmptySob 04 Lip 2020, 10:41 pm;

nessa
Hej! Piękne podanie - ode mnie również akcept! Temat zamykam, genetyka zostaje przyznana!
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Wilkołak QzgSDG8








Wilkołak Empty


PisanieWilkołak Empty Re: Wilkołak  Wilkołak Empty;

Powrót do góry Go down
 

Wilkołak

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Wilkołak QCuY7ok :: 
rozwoj postaci
 :: 
Genetyki
-