Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Seoul

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 2 z 2 Previous  1, 2
AutorWiadomość


Lexa Shelby
Lexa Shelby

Absolwent Gryffindoru
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168
C. szczególne : Podłużna na siedem centymetrów blizna na prawym biodrze, wypalony znak pewnego psychopaty znajdujący się na lewym nadgarstku; wiecznie przykryty jest on warstwą białego bandażu.
Galeony : 204
  Liczba postów : 111
https://www.czarodzieje.org/t18543-lexa-t-shelby#528530
https://www.czarodzieje.org/t18559-lexa#529146
https://www.czarodzieje.org/t18545-lexa-shelby#528551
Seoul - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Seoul  Seoul - Page 2 EmptyNie 29 Mar - 18:59;

First topic message reminder :


Seoul


Stolica Korei Południowej, jedna z największych i najbogatszych metropolii na świecie, położone w centralno-zachodniej części Półwyspu Koreańskiego. Na jednym brzegu znajdziemy oazę zieleni, spokoju i pamiętających najdawniejsze czasy zabytków, a z drugiej strony rzeki – tętniąca życiem nowoczesną metropolię.


Ostatnio zmieniony przez Lexa Shelby dnia Nie 29 Mar - 19:29, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Aiden Ackermann
Aiden Ackermann

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Tatuaż z motywem smoka na szyi
Galeony : 363
  Liczba postów : 86
https://www.czarodzieje.org/t18515-aiden-ackermann#528364
https://www.czarodzieje.org/t18537-aiden#528393
https://www.czarodzieje.org/t18519-aiden-ackermann#528365
Seoul - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Re: Seoul  Seoul - Page 2 EmptyCzw 2 Kwi - 18:46;

  Na pewno poprawiła mu humor kiedy powiedziała, że jest najlepszy. Za to Jeaon wyrzuciła z siebie oburzone i wielce zranione, a przy tym przekoloryzowane "heeeej". Ale nie gniewała się. No wiadomo, że słodziaki drużyny trzymają się razem i ona przecież nie ma siły przebicia by się wpieprzyć między nich i nagle wyjść na najlepszą całuśnicę. Zresztą nawet nie chciała się wpieprzać między nich. Aiden był jej przyjacielem, a przyjaciołom partnerów się nie odbija. Chyba, że jest się ostatnią kurwą lub chujelcem to wtedy tak. Ale to była Jeon, Jeon nie jest ani jednym ani drugim. Poza tym gdyby chciała sobie zagarnąć Lexę to nie ściągałaby jej do siebie, żeby porozmawiała z Aidenem tylko sama ją nawiedziła i zaczęła bajerować.
  No to, lekko mówiąc, troszkę się wszystko zjebało.Chyba nie miał wpływu na to, co mówi, bo gdyby miał to zakończyłby na prostym "tak". I to by wystarczyło. Jednak nie mógł na tym poprzestać, bo przecież odpowiedź na to pytanie miała być wyczerpująca. A więc musiał powiedzieć, że myślał o tym i nawet był gotowy się jej oświadczyć w te cholerne święta. Te same święta, których nie spędzili jednak razem. Darowałby to sobie bo też nie chciałby, żeby Lexa czuła się źle z tym, że to się tak zbiegło. Ale nie mógł. I widząc jej minę, która chyba stawała się jeszcze bardziej przybita z każdym kolejnym słowem, to naprawdę miał ochotę się ugryźć w język. A on dalej mówił. Zamknij ten ryj, Ackermann.
  Ujął rękę Lexy, a widząc, że ta jeszcze do tego wszystkiego jeszcze przestała na niego patrzeć to poczuł się źle z tym wszystkim. Naprawdę, to była głupia gra. Mimo wszystko nie wypuszczał jej dłoni, a gładził po jej skórze swoim kciukiem. Wkurzało go to, że przez tę głupkowatą grę rozgrzebali tak... intymny temat, ale nie mógł mieć tego za złe nikomu. Na pewno nie Lexie. I raczej w tym momencie nie miał ochoty na dalszą grę. Obserwował dziewczynę kątem oka. Naprawdę chyba w tym momencie potrzebowali porozmawiać. On potrzebował się nią zająć bo nienawidził kiedy była smutna, acz takiej to jej chyba nie widział. Dlatego tym bardziej chciał aby teraz znaleźli się sam na sam i sobie tę kwestię wyjaśnili. I już zaczął kombinować jak ją stąd wyciągnąć a przy okazji uniknąć beznadziejnych komentarzy od pijanych znajomych "ooo bęsie sehks na shodę".
  Noela nie było. Ale był chyba ktoś, kto mógł się nazwać jego godnym zastępcą.
  — Och nie. — Westchnęła teatralnie Jeon. — Zapita się skończyła. — Powiedziała, równie ostentacyjnie potrząsając pustym kartonem po soku. Przeniosła spojrzenie na Aidena i Lexę, po czym rzuciła w tego pierwszego opustoszałym kartonem. — Jesteście najbardziej trzeźwi. Wasza kolej iść do sklepu. — Powiedziała, a kiedy Aiden spojrzał na nią nieco zdziwiony, ale Jeon (już trochę pijana) wlepiła w niego swoje bardzo wymowne, twarde spojrzenie, jak gdyby samo ono miało przekazać "wypierdalaj ale już". Niemniej gdyby spotkała się wzrokiem z Lexą, to zaraz szybko by się uśmiechnęła, że przecież ona nic nie odpierdala i w ogóle; nic nie sugeruje i tak dalej. No ale po zapitę to ktoś musiał iść! Faktycznie reszta wyglądała już na trochę zmęczoną i to nie od tych wszystkich wyzwań wymyślanych przez Krossa.
  — Idziesz czy wolisz zostać? — Zapytał. No bo przecież nie będzie jej zmuszał do wyjścia do... sklepu z nim. Zaraz potem wstał z miejsca i... no chyba ruszył w kierunku holu z Lexą (albo mu się wydawało i szedł z wyimaginowaną dziewczyną). Podobno jak Koreańczyk cię wyciąga z imprezy to już coś znaczy! W tym momencie to chyba znaczyło tyle co "Jeon chyba uważa, że powinniśmy porozmawiać". On w zasadzie też chciał, ale nie był taki sniki jak jego przyjaciółka, a też nie chciał wywalić z imprezy. Po wyjściu z mieszkania, zamknął za nimi drzwi, a potem wezwał przyciskiem windę, a w oczekiwaniu na nią, oparł się bokiem o ścianę i wbił wzrok gdzieś w podłogę.
  Kiedy nadjechała ta wspaniała mugolska winda to puścił Lexę przodem do jej wnętrza, potem wybrał parter i ruszyli sobie z wolna w dół. Odwrócił się plecami do panelu i oparł o niego, w tym momencie obserwując Lexę. Niemniej nie odzywał się, bo chyba uznał, że wnętrze dźwigu osobowego to chyba nie jest najlepsze miejsce na wszczynanie dialogu. Tym bardziej, że ta winda do najcichszych i najstabilniejszych. I tak dobrze, że się nie poprzewracali jak ich tam wytrząchało. Wysiedli na parterze i skierowali się do wyjścia z budynku, a potem mogli ruszyć chodnikiem przed siebie, w stronę najbliższego sklepu, który byłby otwarty przez całą dobę. Ależ ten Seoul był ładny nocą! Taki trochę wschodni Nowy Jork. Tylko bardziej... no. Zerknął kątem oka na Lexę, po czym wyciągnął w jej stronę rękę, oczekując chyba, że poda mu swoją. Bo się przecież po drodze z mieszkania tutaj odłączyli.
  — Lexa. — No przynajmniej się odezwał. Chociaż w zasadzie to nie wiedział co dalej. Bo przecież nie zapyta głupio "co się stało" kiedy raczej się tego myślał. Albo inaczej - był pewien co się stało. Wątpliwe, żeby Lexa straciła humor z powodu tego, że idealnie w momencie jego odpowiedzi na jej pytanie to sobie przypomniała "no nie! znowu nie wygrałam w tym konkursie na rozwiązanie krzyżówki! darn it!". — Uśmiechnij się. 자기. — Słynne koreańskie "cheer up". Ale przynajmniej w angielszczyźnie. No ale wiedział, że nie jest to magiczne hasło, po którym wszystko sobie zniknie. Zresztą jeśli chodziło o magię to posysał. No tak na dobrą sprawę nie wiedział co jej ma powiedzieć. Taka była prawda, tak brzydko się zbiegły wtedy te zdarzenia.
Powrót do góry Go down


Lexa Shelby
Lexa Shelby

Absolwent Gryffindoru
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168
C. szczególne : Podłużna na siedem centymetrów blizna na prawym biodrze, wypalony znak pewnego psychopaty znajdujący się na lewym nadgarstku; wiecznie przykryty jest on warstwą białego bandażu.
Galeony : 204
  Liczba postów : 111
https://www.czarodzieje.org/t18543-lexa-t-shelby#528530
https://www.czarodzieje.org/t18559-lexa#529146
https://www.czarodzieje.org/t18545-lexa-shelby#528551
Seoul - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Re: Seoul  Seoul - Page 2 EmptyCzw 2 Kwi - 20:44;

Nie potrafiła na niego spojrzeć, bo... no, teraz gdy wiedziała z czego musiał zrezygnować, czuła się z tym paskudnie. Nie miała zielonego pojęcia, że faktycznie myślał o nich tak poważnie, aby w końcu po dwóch i pół roku poprosić ją o rękę. Sama świadomość tego była jednocześnie czymś niesamowicie przyjemnym, ale z drugiej strony jak pomyślała, że wszystko unieważniła zrywając z nim miesiąc wcześniej, to miała wrażenie, że już nigdy nie spojrzy na siebie w lustrze. Bo to nie tak, że rozstali się po go nie kochała. Kochała go jak nikogo innego, ale... może z drugiej strony to lepiej, że stało się to przed tym? Może potrzebowała takiej solidnej, brutalnej lekcji, aby uświadomić sobie co nieco i nabrać więcej siły do walki z Lisą? Chociaż możliwe, że gdyby dostała pierścionek przed podjęciem tej drastycznej w skutkach decyzji, nigdy by do niej nie doszło? Teraz się nigdy nie dowiedzą, a Lexa będzie musiała żyć z tą świadomością i wyrzutami sumienia do końca życia. Bo zjebała i to solidnie, a teraz dowiedziała się jak bardzo.
Gra z veritaserum. Głupota. Wiadomo, że niektóre wydarzenia i sytuacje najlepiej zatrzymać dla siebie, czasem lepiej nie mówić całej prawdy, bo jest raniąca. No ale oni w tym wypadku nie mieli zbytniego wyboru, bo stwierdzili, że to będzie super udana zabawa. No i pewnie byłoby śmiesznie gdyby akurat nie wymyślili takich pytań i odpowiedzi nie były... tak okrutne. Bo Lexa pewnie też by się powstrzymała od swojej odpowiedzi i powiedziała coś mniej brutalnego, jak na przykład, że po zerwaniu na wieży astrologicznej śpiewała po pijaku I Will Always Love You czy coś, to przynajmniej byłoby śmieszne i nie spowodowało u Aidena chęci mordu. A i Szwedka miałaby lepszy humor, bo jednak powrót myślami do Dylana był... no bolesny. A potem obydwoje się jeszcze dojebali wyznaniem Ackermanna.
Super impreza, 10/10. Może niech inne pary opowiedzą o swoich dramatach?
I wtedy Jeon postanowiła zainterweniować, bo no... zapyta się skończyła! A to bardzo ważne na imprezach, aby mieć czym popijać, bo wtedy alkohol lepiej wchodzi, a jak nie było popity, to nikt nie chciał pić. Ewentualnie znajdował jakieś chujowe zamienniki jak na przykład ciepły kubuś czy popijanie whisky whisky. To drugie to akurat zaproponowałaby Krossowi, aby śliwowicę popijał śliwowicą, zobaczymy jaki wtedy będzie mądry z tymi swoimi karniakami. No ale w każdym razie, Lexa naprawdę starała się uśmiechnąć w tym paskudnym humorze, który właśnie dostała, dlatego zaproponowała dalszą grę, chociaż zupełnie jej się odechciało. Ale może jakiś Kim coś odjebie i będzie zabawnie? Albo ten będzie miał zrobić lap dance Krossowi? To by totalnie zobaczyła. No ale Jeon zarządziła, że powinni iść do sklepu. Cóż.
- Pójdę.- powiedziała, wstając zaraz za nim, aby skierować się do szafy w przedpokoju i ubrać płaszczyk, przewiązując się paskiem w pasie. Chwilę później razem z nim wyszła z mieszkania, co by skierować się do starej, mugolskiej windy. W absolutnej ciszy. Dalej nie mogąc na niego spojrzeć, bo było jej tak całkowicie wstyd za to wszystko co zrobiła, nawet jeśli wcześniej go przepraszała, tak teraz czuła, że powinna to zrobić raz jeszcze, i znowu, i znowu, i znowu, aż chyba nie poczuje się lepiej. Chociaż najważniejszym w jej humorze było to, aby nie tyle co Aiden jej wybaczył, co ona wybaczyła sama sobie.
W windzie schowała dłonie do kieszeni i wlepiła spojrzenie w swoje buty, opierając się o przeciwległą ścianę do tej Aidena. Wsłuchiwała się w odgłosy wydawane przez windę, zastanawiając się pewnie nad tym czy dojadą na parter zanim ta się rozwali. Ale tak naprawdę to jej głowę zajmowały zdecydowanie inne myśli.
Wyszła kierując się w sumie za Aidenem, bo sama nie miała pojęcia gdzie iść. Prędzej by się tu zgubiła, a potem by nawet nie mogła z powrotem trafić do mieszkania Jeon, bo nie wypowie ulicy, a o drogę nikogo nie spyta, bo tak po chuju by się dogadała. Może pojedynczymi słówkami ktoś by ją zrozumiał... z drugiej strony zawsze miała w rękawie teleportację, nie? Magia jednak potrafiła być przydatna. Przez całą drogę jednak nie wyciągała dłoni z kieszeni, wlepiając wzrok w chodnik dopóki nie przyciągnęła go wystawiona w jej kierunku ręka chłopaka. Przez sekundę, może dwie się zawahała, ale ostatecznie wyciągnęła dłoń z kieszeni, aby ująć tę jego.
Dalej nie była w stanie na niego spojrzeć, nawet jak się do niej odezwał.
- Wiedziałam, że zjebałam... - zaczęła. Była doskonale świadoma tego całego burdelu, który spowodowała swoją decyzją. W końcu użerała się z nim od lat. - Ale nie sądziłam, że aż tak.- dodała. Bo mogła jedynie przypuszczać jak w tamtej chwili musiał się czuć. Planował spędzić z nią życie, planował jej się oświadczyć, po tym wszystkim co przeszli, a ona go zostawiła zanim zdążył cokolwiek zrobić. I sama ta myśl, że się przygotowywał, że chciał, a ona ten plan całkowicie pogrążyła był nie do zniesienia.
- Zniszczyłam naszą wspólną przyszłość, złamałam ci serce... szczerze mówiąc nie wiem czemu po tym wszystkim co ci zrobiłam dalej chcesz mieć ze mną cokolwiek do czynienia; czemu chcesz to ciągnąć.- mruknęła, wlepiając dalej wzrok w mijamy przez nich chodnik. Był taki ciekawy, to dokładnie ułożenie płyt... Widać, że Korea, tu wszystko zrobione idealnie.
Byłem pewny (...)
Zatrzymała się i w końcu zmusiła się, aby mimo wszystko na niego spojrzeć.
- Aiden, jesteś pewny, że to wszystko co jest teraz, to nie jest zwykłe przyzwyczajenie? Czujesz się dobrze w moim towarzystwie, bo wiele przeszliśmy i dużo nas łączy mimo wszystko. Mówisz, że mnie kochasz, ale... możesz to mylić właśnie z przyzwyczajeniem, bo kiedyś faktycznie tak było.- to były jej obawy, które się w niej zrodziły kiedy usłyszała odpowiedź na tamto pytanie. Bo ona była pewna tego, że to co dalej do niego czuje to nie jest zwykłe przyzwyczajenie, jej serce to wiedziało, umysł i ciało, jednak nie mogła przecież wymagać od niego, aby po tym wszystkim co przez nią przeszedł dalej ją kochał, a przynajmniej nie tak jak kiedyś. Jakby nie było, byli swoimi pierwszymi, a do pierwszej miłości zawsze będzie miało się jakieś uczucia. Gorzej tylko kiedy przysłaniają one zdrowy rozsądek, a ona nie chciała, aby tak się to dla nich skończyło.
Powrót do góry Go down


Aiden Ackermann
Aiden Ackermann

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Tatuaż z motywem smoka na szyi
Galeony : 363
  Liczba postów : 86
https://www.czarodzieje.org/t18515-aiden-ackermann#528364
https://www.czarodzieje.org/t18537-aiden#528393
https://www.czarodzieje.org/t18519-aiden-ackermann#528365
Seoul - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Re: Seoul  Seoul - Page 2 EmptyCzw 2 Kwi - 22:40;

  Chwalcie Jeon za jej pomysłowość i sniki akcje. Na sto procent nikt się nie domyśli, że ich oddelegowała do sklepu dlatego, żeby mieli czas na porozmawianie o tym, co się właśnie odjebało. Znaczy o tym, czego się Lexa właśnie dowiedziała. Ludzie byli zbyt podpici by doszukiwać się podstępów i intryg. No może poza Krossem, bo ten to ogarniał najbardziej ze wszystkich. Ale on to chyba oszukiwał i wlewał sobie wodę do kieliszka, bo coś za dobrze mu szło. Albo po prostu był zaprawionym zawodnikiem. Albo jedno i drugie, tak na wszelki wypadek.
  Zrobiło się dziwnie. I ta cisza... ona była dobijająca. Ale tak na dobrą sprawę to Ackermann milczał, bo nie wiedział co ma powiedzieć. Bo też nie wiedział co przez ten czas myślała Lexa. Mógł się jedynie domyślać, że nie poczuła się za dobrze z tym, co usłyszała, że prawdopodobniej w tym momencie wyrzucała sobie to, co zrobiła. No ale chciał to usłyszeć, nie chciał się odnosić do swoich domysłów. Dlatego też jedynym, co mógł jej powiedzieć to było to, by się do niego uśmiechnęła. Ale się nie uśmiechnęła i nie dziwota, że to hasło nie zadziałało. Nigdy nie działało w takich momentach.
  I co? Droga do sklepu miała im upłynąć w ciszy? Czy na jego bezsensownych hasłach, aby chociaż trochę podniosła kąciki ust ku górze?
  A nie. Jednak nie.
  Czy zjebała? Aż tak? Aiden nie odpowiedział, a jedynie spojrzał na nią niemalże od razu po zasłyszeniu tych słów. I to w taki sposób, jakby samym wzrokiem chciał jej przekazać, żeby nie gadała głupot. Tylko, że ona chyba tego nie widziała, bo podziwiała seoulski chodnik. Było czym się zachwycać? No dobra, może popełniła błąd, mogła nieco inaczej do tego podejść, ale z drugiej strony to w życiu popełnia się mnóstwo błędów; czasem podejmowane decyzje okazują się być nienajlepsze w skutkach, ale Ackermann wychodził z założenia, że nie było decyzji... złych. Były tylko takie, których skutki były fatalne i nie do odkręcenia. A tak przecież nie było w tym przypadku. Skutki były jakie były - on poczuł się zraniony, w dodatku z przeświadczeniem, że nie ufała mu dostatecznie.
  Nie zgadzał się jednak z tym, że zniszczyła ich wspólną przyszłość, bo przecież... nie mogła wiedzieć co się w niej wydarzy! Jeśli miała na myśli teraz to, że już wtedy przekreśliła ich to jak wytłumaczy to, co działo się teraz? Przecież byli razem i chcieli się zejść, chcieli spróbować jeszcze raz. Więc jakoś tak... chujowo wtedy przekreśliła tę ich wspólną przyszłość. Ta kreska była jakaś krzywa albo coś. Aczkolwiek fakt, skrzywdziła go tą decyzją. Podjętą bez niego, bez żadnego wcześniejszego alarmu. Mogło mu pęknąć serce, ale pewnie trzymało się na jakiś nienaruszonym skrawku. Pękło to mu dopiero jak zobaczył ją i Ethana. No ale teraz... teraz chyba powoli je składała do kupy samą swoją obecnością i swoimi słowami? To oczywiste, że potrzebował czasu, ale i tak było na tyle dobrze, że jego połamane serducho dalej było w stanie kochać.
  Ale...
  — No teraz trochę przesadzasz, Lexa. — No bo jak mogła nie wiedzieć czemu. Odpowiedź była przecież prosta i zawierała się w krótkim zdaniu. Dlatego, że ją kochał. Aczkolwiek nie podobało mu się to, że w tym momencie, po jednej takiej informacji, zaczęła podkopywać w ogóle sens tego, że on z nią był. — Nie jestem dwuletnim dzieciakiem, żeby nie wiedzieć czego chcę i dlaczego tego chcę. Nie podejmuję decyzji na chybił trafił. — Powiedział, zerkając na nią kątem oka, bo ona wciąż podziwiała ten cały chodnik. Jeszcze trochę i zacznie o niego być zazdrosny a to już będzie szczyt żałosności.
Sam też przystanął gdy ona to zrobiła. Chyba musiała mu czytać w myślach bo na niego spojrzała. I dobrze. Nie będzie musiał bić się z chodnikiem. To by było dopiero smutne. Niemniej spojrzał na jej twarz, zatrzymując wzrok na jej tęczówkach. Sam swoim wyrazem mordy nie zdradzał absolutnie niczego, ani nawet tego, że trochę go podirytowała takim powątpiewaniem w niego. No ale potem dziewczyna przedstawiła kolejną salwę swoich... obaw?
  — Przyzwyczajenie? Do czego miałem się przyzwyczaić przez ponad dwa lata? Bo do tego, że ciebie nie ma ze mną to na pewno nie, a przecież tak wyglądało moje życie. Powinienem się raczej w tym czasie "odzwyczaić". Nie jestem do ciebie przyzwyczajony, tylko w tobie zakochany. Nie "zauroczony". I nie, nie przekreśliłaś wtedy naszej wspólnej przyszłości bo, jak widzisz, jesteśmy teraz tutaj, razem. — Wyjaśnił jej, przez cały ten czas nie wypuszczając jej ręki, którą sobie wywalczył. Znaczy po prostu dostał ją od niej, kiedy sam wyciągnął do niej dłoń. Ale nie odda! — Poprosiłbym cię o rękę nawet teraz, Lexa. Ale to tobie chcę dać czas. Na to, żebyś mogła stwierdzić, czy jednak faktycznie chcesz być z kimś, kto nie może poradzić sobie z własną matką, która odwala takie rzeczy. Bo przecież wcześniej cię to niszczyło. A i oboje nie wiemy jak zareaguje na nas... no teraz. Ja chcę mieć pewność, że nie będziesz podatna na jej wpływy, że mimo wszystko w żaden sposób nie będzie cię to krzywdziło. — Wyjaśnił nie odrywając spojrzenia od jej oczu. Mówł prawdę i tylko prawdę, a nie był już pod wpływem tego śmiesznego eliksiru od Krossa. Znaczy tak po chuju śmiesznego, bo tylko dramy z niego wychodziły, ale wiadomo o co chodzi. — Poza tym, nie oświadczę ci się teraz, bo jedyne co mógłbym ci założyć na palec to kawałek drutu, który znalazłem w bluzie od Parka. — Mruknął unosząc lekko kącik ust w pociesznym uśmiechu. Zaraz potem sięgnął dłonią do jej policzka. — Lexa... — Powiedział łagodnie, gładząc kciukiem jej skórę. — Boję się tego, że we mnie wątpisz. Że w nas wątpisz.
Powrót do góry Go down


Lexa Shelby
Lexa Shelby

Absolwent Gryffindoru
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168
C. szczególne : Podłużna na siedem centymetrów blizna na prawym biodrze, wypalony znak pewnego psychopaty znajdujący się na lewym nadgarstku; wiecznie przykryty jest on warstwą białego bandażu.
Galeony : 204
  Liczba postów : 111
https://www.czarodzieje.org/t18543-lexa-t-shelby#528530
https://www.czarodzieje.org/t18559-lexa#529146
https://www.czarodzieje.org/t18545-lexa-shelby#528551
Seoul - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Re: Seoul  Seoul - Page 2 EmptyPią 3 Kwi - 0:20;


Obydwoje wiedzieli, że potrzebowali rozmowy z dala od wszystkich, ale nie było wymówki, aby wyjść z imprezy na której mimo wszystko chcieli zostać. Dlatego Lexa przyjęła wyuczony uśmiech numer trzy, którym częstowała wszystkich po rozstaniu z Aidenem, mówiąc, że wszystko jest w porządku i czuje się dobrze. I zwykle ludzie wierzyli, poza nielicznymi wyjątkami, którzy znali ją na tyle dobrze, aby wiedzieć, że jest wewnętrznie rozbita. Tak jak jej chłopak-jeszcze-nie-chłopak aktualnie. Bo o ile była w stanie oszukać innych uczestników domówki, tak Aiden na pewno widział jej zepsuty humor, który starała się ukryć.
A Jeon to baba. One zawsze wiedzą, kiedy drugiej coś jest.
Dobrze, że ich naczelny sziper zawsze był w gotowości i wysłał ich na ten nieszczęsny spacer, bo inaczej Lexa biłaby się sama ze sobą w środeczku przez długi czas, aż w końcu by nie wytrzymała i sama zaproponowała przejście się do sklepu, którego położenia nie znała. A GPSa w telefonie nie miała, bo nie miała też telefonu. Mugolskie dziwne wynalazki, aż tak nie przywykła do tych niemagicznych urządzeń.
- Nie mówię, że jesteś dzieckiem, tylko, że nie wiem czemu.- znaczy, wiedziała, ale z widoku osoby trzeciej mogło być to masochistyczne! Ilu facetów wróciłoby do dziewczyny, która go tak potraktowała? Która zniszczyła jego plany na oświadczyny? No i ile razy mówi się, aby nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, a przede wszystkim nie wracać do kogoś kto cię zranił i złamał serce, bo to się może powtórzyć. Podobno. Lexa co prawda uczyła się na błędach, zwłaszcza na takich, które wywarły na nią oraz jej życie taki paskudny wpływ, no ale... nie zdziwiłaby się jakby niektórzy ze środowiska Ackermanna mówili mu, aby dał sobie spokój, bo to zła kobieta! Lisa na pewno mówiła.
Raz już mieli problem, który wyłonił się z braku komunikacji, nie? Lexa obiecała poprawę, więc teraz miał co chciał. Jej anxiety w pełnej krasie. Podzieliła się z nim tym co ją nękało, bo jak na jej to było całkiem prawdopodobne, nawet pomimo tej przerwy, którą mieli! Tylko, że potem Aiden wyłożył jej kawę na ławę, gniotąc brutalnie to co sobie zrodziła w głowie po sześciu kieliszkach śliwowicy, ogólnym przygnębieniu i wyrzutach sumienia.
Nie jestem do ciebie przyzwyczajony, tylko w tobie zakochany. To zdanie chyba pierdolnęło w nią najmocniej, niemalże natychmiast niszcząc wszystkie obawy oraz nadmiar myśli, które kłębiły się w jej głowie. Bo nawet jeśli to wiedziała, to jednak tego typu słowa działały mocniej niż jakiekolwiek zaklęcia otrzeźwiające.
No tak, byli tu teraz razem, ale nie stałoby się to, gdyby nie beznadziejne (ale ostatecznie udane) swatanie Violi, a także Jeon, które sprawiły, że na siebie wpadali, a także inne przypadki, jak chociażby to, że się przeniósł do reprezentacji Anglii. Gdyby dalej grał dla Korei, to ona najpewniej dalej byłaby z Ethanem, a on kontynuowałby swój związek z niejaką Min. Gdyby nie zdecydowała ponad dwa lata temu o ich rozstaniu, pewnie byliby zdecydowanie dalej niż na Seoulskim chodniku wyjaśniając sobie niektóre sprawy. Chociaż... kto wie, w narzeczeństwie i małżeństwie też mogliby tu wylądować!
Przyglądała mu się przez cały ten czas, ani na moment nie spuszczając spojrzenia, gdy do niej mówił. Lisa. Ona stanowiła tu ogromy problem, przeszkodę z którą nie mogli sobie poradzić, ani jej zminimalizować. Tylko, że Lexa po tym wszystkim zdawała się nabrać więcej siły i samozaparcia do walki z kobietą, bo wiedziała czym się kończy przegrana. A ona już nie zamierzała przegrać. Miała w tym momencie też w głowie słowa Duni, która kazała jej się kobiecie opierać, opierać i jeszcze bardziej opierać. Gdzie kazała jej walczyć o kogoś na kim jej tak cholernie zależy. Gdzie kazała wziąć się w garść, bo to będzie cholernie trudna walka, ale na pewno jej się opłaci, bo nagroda w postaci Aidena była najlepsza na świecie.
Kącik ust jej nawet delikatnie, niemalże niezauważalnie drgnął w nieco rozbawionym uśmieszku gdy wtrącił o tym druciku. Bo to było zabawne! Laura na pewno by to skomentowała na jej wizbooku, że żałosne i jak w ogóle może się chwalić takim dziadostwem, bo ojciec to jej tylko najdroższą biżuterię kupuje. Jebać sentymenty i znaczenie, miało być bogato i z przepychem. A Lexa miała Laurę w znajomych, która wypisywała do Shelby po zerwaniu z Aidenem! Niby wielce przejęta, ale Szwedka miała kuźwa jakieś podejrzenie, że do niego to też zaczęła nawalać wiadomościami.
Wtuliła policzek w jego dłoń, na moment przymykając oczy zastanawiając się nad jego słowami, po czym zmniejszyła odległość między nimi do zera, zwyczajnie się do niego przytulając, opierając policzek na jego piersi.
- Przepraszam...- dzisiaj bardzo dużo przeprasza, ale ona nie ma z tym problemu kiedy wie, że była w błędzie. Nie to co taka Becia, która nigdy tego nie robi. - Nie wątpię w ciebie, ani w nas. Po tym wszystkim co przeszliśmy, to że do siebie wróciliśmy robi z nas cholernych herosów związkowych.- jebanych supermanów, których kryptonimem miała być Lisa. A Lexa widziała kilka filmów o superbohaterach! - Po prostu musiałam pozbyć się tych wszystkich... obaw zrodzonych dodatkowo z wyrzutów sumienia, które się we mnie zrodziły, kiedy się dowiedziałam. - mruknęła, dalej się od niego nie odrywając. W sumie dobry sposób na to, aby być blisko, ale nie patrzeć mu w oczy! Przynajmniej nikt jej teraz nie zarzuci, że flirtuje z chodnikiem.
No ale ostatecznie odsunęła się od niego na zaledwie kilka centymetrów, aby zadrzeć lekko głowę do góry, bo przecież była niższa i spojrzeć na niego, sięgając dłonią do jego policzka, unosząc przy tym delikatnie jeden kącik ust w uroczym półuśmiechu.
- Kocham cię, Aiden. Zawsze będę. Jesteś osobą w którą nigdy nie wątpiłam. Zawsze w ciebie wierzyłam i będę wierzyć. Jak już, to wątpię tylko w siebie. - w to, że nie jest wystarczająco dobra, w to, że przez swoje decyzje doprowadziła do tego, że mógłby zmienić do niej swój stosunek, w to, że mimo wiary w siebie, w końcu popełni kolejne błędy... Nawet jeśli jej obawy są związane z nim, to głównie przez jej problemy z samą sobą. Well, przez dwa ostatnie lata jej samoocena srogo powędrowała w dół, bo przez ten czas poddawała w wątpliwość samą siebie wielokrotnie. No i jeszcze Dylan, który jej dojebał. Nie miała przy sobie takiego Aidena, który by ją podbudował, ani mówił, że jest dobrą osobą nawet jeśli popełnia głupie decyzje. Nie było kogoś, kto by ją utwierdzał w przekonaniu, że jest silna i sobie poradzi. Bo pozbyła się tej osoby ze swojego życia... więc potem wszystko runęło jak jebane domino.
Przejechała kciukiem po jego policzku, dalej lekko uśmiechając się półgębkiem.
- Znajdziemy na nią sposób. Może i raz wygrała bitwę, ale my wygramy wojnę.- bo może Lexa nie wygląda, zwłaszcza teraz po tych dwóch latach rozłąki, ale nauczyła się, że cierpliwość i walka o to co kocha, przyniesie zdecydowanie lepsze skutki, niż poddanie się. Bo Lisa złamała złą część. Złamała jej skrzydła i zapomniała, że ma też pazury.
Powrót do góry Go down


Aiden Ackermann
Aiden Ackermann

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Tatuaż z motywem smoka na szyi
Galeony : 363
  Liczba postów : 86
https://www.czarodzieje.org/t18515-aiden-ackermann#528364
https://www.czarodzieje.org/t18537-aiden#528393
https://www.czarodzieje.org/t18519-aiden-ackermann#528365
Seoul - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Re: Seoul  Seoul - Page 2 EmptySob 4 Kwi - 2:02;

  Któreś z nich, jeśli nie zrobiłaby tego wcześniej Jeon, na pewno w pewnym momencie po prostu by wstało i poprosiło drugą osobę na stronę. Ale przez ten czas dwójka niepotrzebnie kisiłaby w sobie domysły, dawała trawić myślom i wyrzutom sumienia (w przypadku Lexy, ale Aidena w sumie też). A to niezdrowe. Więc faktycznie można było powiedzieć, że Jeon to ich naczelny sziper bo nie dość, że za sprawą jej (samobójczej) decyzji Lexa i Aiden spotkali się by sobie wszystko wyjaśnić, to jeszcze teraz samodzielnie skierowała ich na terapię. Pod przykrywką wycieczki po zapitę. Znaczy zapitę też miło by było, gdyby przynieśli bo jednak faktycznie się skończyła. No ale to nie był priorytet!
  — To tak ciężko zobaczyć? - Zapytał tylko, ale raczej retorycznie, uśmiechając się przy tym lekko półgębkiem. No bo dla niego to było czytelne dlaczego to zrobił! Na dobrą sprawę to prędzej każdy normalny faceci wróciłby do dziewczyny, gdzie powodem rozstania byłoby to, co zamieszało w życiu Lexy i Aidena, niż do laski która zdradziła wielokrotnie i jeszcze dupę obrabiała na każdym kroku, opowiadając jaki jest beznadziejny. Albo do takiej, która, jakby się dowiedzieli, jest z nimi tylko dla kasy. Ackermann doskonale wiedział, że powodem ich rozstania nie było nic z winy Lexy. No dobra, może trochę zjebała, bo zabrakło pewnego komunikatu czy tam ostrzeżenia, ale tak ostatecznie to wszystko wzięło się z winy Lisy. Bo to była jebnięta kobieta, która szykanowała Lexę tylko dlatego, że ta się jej sprzeciwiła. Już pal sześć to czy była tym nielotem czy jednak nie. Bo jednak mimo wszystko Aiden trenował, nie porzucił Quidditcha i nie zaczął pracować na farmie. Ale to była plama na jej honorze, że jej jakaś gówniara się przeciwstawiła i olała totalnie "sugestię" rozstania się z Aidenem dla jego dobra i przyszłej kariery. Tym sobie Lexa życie przejebała. Najprawdopodobniej Lisa postawiła sobie za cel by całkowicie wykończyć psychicznie biedną Shelby, a już na pewno to, żeby ta nie była szczęśliwa. I tak, to był powód ich rozstania. Główny. Co prawda faktem było, że zerwanie z nim bez wcześniejszej rozmowy o tym, zabolało go i to cholernie, bo to jednak zakrawało o upośledzenie na tle zaufania do niego, ale... Nie zabiło to jego uczucia.
  Kochał ją. Był tego pewien. Tak jak powiedział jej to pierwszy raz, tak od tego czasu nic się nie zmieniło. Nawet przez to przykre rozstanie. I początkowo to był jego problem, bo choćby chciał (a nie chciał) to nie mógł wygasić tego uczucia, które w nim rozpaliła. Jej nie było, myślał, że ruszyła swoją własną drogą, która nie miała się z nim skrzyżować w najmniejszym stopniu, a on cały czas żył wspomnieniem o niej. I ciekawe jak długo by to się ciągnęło? Możliwe nawet, że może już nigdy by się z tego nie wyleczył? To by było dość... przykre.
  Mógłby się jej oświadczyć nawet teraz i to tym drucikiem, ale...no właśnie. Było to, o czym mówił. Chciał teraz samemu się przyjrzeć jak w miarę trwania ich relacji Lexa sobie radzi z wpływami jego matki bo był niemalże pewien, że tamta nie odpuści. A nie chciał wciągać jej w głębszą relację ze sobą, w ewentualne narzeczeństwo a potem małżeństwo, wiedząc, że szkodzi jej to wszystko. Bo z czasem, gdyby się tego nagromadziło, to mogłoby to ją podniszczyć. A tego nie chciał. Nawet jeśli miałoby mu to złamać serce i już nigdy z nikim by się miał nie związać to gdyby faktycznie zauważył, że działania Lisy podniszczają psychicznie Lexę - rozstałby się z Shelby. I to tak nieodwołalnie.
  Przygarnął ją do siebie i objął, kiedy już się w niego wtuliła. Uśmiechnął się nawet przy tym, a to już było niemalże automatyczne. Bo cieszył się, że ją miał blisko siebie. Przy sobie. I tak reagował zawsze. Ucałował ją nawet czule w czubek głowy, przy okazji gładząc uspokajająco jej plecy.
  Kiedy znów go przeprosiła, to on znów musnął ustami czubek jej głowy, potem zwyczajnie się o niego opierając brodą. Bo Lexa była taka niska, że w tej pozycji mogła mu robić za podpórkę. I po prostu jej słuchał, dalej gładząc jej plecy. A raczej płaszcz. Pewnie ten z New Yorkera. Wydał z siebie nawet potakujący pomruk, gdy wspomniała, że są tymi związkowymi herosami. Bo tak to się prezentowało. Ale lżej mu się na duchu zrobiło, kiedy wspomniała, że w nich nie wątpi bo to... było ważne. Bardzo istotne. Bo jaki to miało sens skoro któreś z nich poddawało to wątpliwościom? Inni? Jebać. Ale oni?
  — Cieszę się, że uważałaś na lekcji. — Mruknął w pewnym momencie, pijąc naturalnie do tego, że upomniał ją (bardzo delikatnie!) że ma już nic przed nim nie ukrywać, bo to się zwyczajnie źle potem kończy (jak było widać na załączonym obrazku sprzed ponad dwóch lat).
  Wypuścił ją z objęć, kiedy chciała się wycofać i przeniósł na nią spojrzenie. Ona głowa w górę, on w dół. I tak mogli się spotkać spojrzeniami. Uniósł kącik ust w delikatnym, łagodnym uśmiechu, kiedy dotknęła jego policzka. A ten uśmiech dopełnił się drugim półgębkiem, kiedy usłyszał jej wyznanie.
  — Cóż. To zawsze zostanie chociaż jedna osoba, która będzie w ciebie wierzyć. Nazywa się Aiden. Znasz go? — Odpowiedział, uśmiechając się w ten swój rozbrajający sposób, jak to zwykł robić, kiedy mówił coś jednocześnie głupiego (no bo jak mogłaby nie znać!) a przy okazji uroczego. Tak, odpowiednie proporcje. Całe jego aegyo. — Kocham cię, Shelby-głuptasie. — Dodał, po czym ucałował ją w czoło. I to były fakty. Że ją kochał. I że była głuptasem, bo... no bo była. Mógłby przywołać wiele przykładów z dawien dawna i z teraz. Głuptasem, a nie głupkiem. To była różnica.
  Wojna to się dopiero rozpęta jak się Lisa dowie, że Lexa wróciła. A może... a może właśnie nie? Może właśnie stwierdzi, że dobra, już wyjebane. Chociaż nie. To niemożliwe. Przecież za punkt honoru postawiła sobie absolutną destrukcję Lexy za to, że miała czelność się przeciwstawiać. Nie ma resetów, nie ma happyendów. Skoro wróciła to znaczyło dla Lisy tyle co wznowienie tej chorej gry.
  — Nie morduj mi matki. — Upomniał ją, ale uśmiechnął się zaraz po tym. No bo nie wierzył w to, że zdecydowałaby się na tak drastyczny krok. Choć gdyby wiedział, że Lexa to ma teraz nową przyjaciółkę, która chętnie by podsunęła jej tysiąc sposobów na zamordowanie przyszłej teściowej to... no pewnie nie byłby tego taki pewien. No ale Dunię to on jeszcze pozna. I to w nieco... no - ciekawej odsłonie.
  — To... idziemy po tę zapitę czy wracamy do Jeon? Myślę, że są w takim stanie, że nie zauważą, że nas nie ma. — Oj, Aiden. Ale ciebie i Lexę pewnie też jeszcze pierdolnie, bo sobie skaczecie z ciepłego na zimne i z powrotem. Więc jak was, albo tylko ciebie, zetnie to nie będzie przebacz. Sami tanecznym krokiem wrócicie na imprezę, ot co. Ale Aiden na chwilę obecną też, poza imprezą, to zostałby z Lexą. Tak sam na sam. No co? To był pierwszy dzień, w którym mógł znów jej dotknąć, posmakować i poczuć. Nie jego wina, że chciał tego więcej, a na imprezie to tak nie bardzo wypadało. No ale przecież też Shelby chyba się już nigdzie nie wybierała, więc jeszcze będzie miał czas, żeby... dotknąć, posmakować, poczuć. Kaszl.
Powrót do góry Go down


Lexa Shelby
Lexa Shelby

Absolwent Gryffindoru
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168
C. szczególne : Podłużna na siedem centymetrów blizna na prawym biodrze, wypalony znak pewnego psychopaty znajdujący się na lewym nadgarstku; wiecznie przykryty jest on warstwą białego bandażu.
Galeony : 204
  Liczba postów : 111
https://www.czarodzieje.org/t18543-lexa-t-shelby#528530
https://www.czarodzieje.org/t18559-lexa#529146
https://www.czarodzieje.org/t18545-lexa-shelby#528551
Seoul - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Re: Seoul  Seoul - Page 2 EmptySob 4 Kwi - 11:32;

Ciekawe czy ta popita faktycznie się skończyła, czy Jeon po prostu wynalazła im jakąś wymówkę, aby ich wyjebać grzecznie z imprezy, co by sobie porozmawiali. Teraz przynajmniej nikt nie będzie tym swoim pijanym głosem mówił, że poszli się kiziamiziać do łazienki. Jeżeli długo nie będą wracać to jedynie powiedzą, że pewnie się zgubili, bo jest ciemno, albo ewentualnie ktoś ich napadł i zamordował, ale oni się tym nie przejmą, bo są zbyt pijani, aby wstać z kanapy. Trzeba w końcu pamiętać, że zaczęli pić wcześniej niż oni, więc pewnie ich pierdolnęło właśnie teraz. Ba, pewnie już nawet nie pamiętają, że Aiden i Lexa byli na imprezie. Oprócz Krossa i Jeon.
Nie skomentowała, po prostu kącik ust jej drgnął w lekkim, rozczulonym uśmiechu, bo no może i widziała, że w dalszym ciągu, po takiej przerwie i przeżyciach, patrzył na nią dokładnie tak samo jak przed tym wszystkim, ale no... anxiety miało to do siebie, że nie obchodziły go dobre argumenty, po prostu było. I trwało dopóki ktoś go skutecznie nie przegonił, tak jak to Aiden miał zwykle w zwyczaju. No bo ona mogła się z nim rozstać dalej go kochając, ale przecież po tych latach u niego mogło się to zmienić, nie? Nawet jeśli widziała i usłyszała, że w dalszym ciągu wiele dla niego znaczy. Ale czuła swego rodzaju ulgę, że to co sobie wyobraziła w głowie okazało się raczej nie mieć odzwierciedlenia w rzeczywistości. Oczywiście dalej było jej głupio i miała wyrzuty sumienia, że tak się to ostatecznie potoczyło, bo może gdyby wytrzymała odrobinę dłużej nabrałaby dodatkowej siły i woli walki z teściową, no ale co się stało to już się nie odstanie. Teraz mogła się jedynie uczyć na własnych błędach i już nigdy więcej ich nie popełniać, nie dopuszczając do tego przez co obydwoje przechodzili przez ostatnie lata.
Tylko, że walka będzie ciężka. I Lexa coś czuła, że o wiele bardziej zawzięta. Bo blondynka wróciła, a Lisa jak tylko się dowie, ponownie podejmie się wyzwania, aby się jej pozbyć. Bo uzna, że jej robota nie jest skończona, rękawica została podniesiona. Jej zadanie się nie skończyło i gówniara mimo wszystko dalej postanowiła się jej sprzeciwiać. Ba, pewnie stwierdzi, że skoro już raz się jej pozbyła, to drugi raz będzie jeszcze łatwiejszy? Bo wiedziała co na nią działało i czego użyła, aby ją złamać, nie? Niech próbuje, tylko, że Lexa również nabrała siły i jest gotowa na zmierzenie się z teściową. Oczywiście wolałaby, aby ich stosunki były jak w każdej normalnej rodzinie, gdzie synowa nie musi się martwić tym, że matka jej partnera chce się jej pozbyć, no ale nie można mieć wszystkiego. Może i miała podkopaną samoocenę i napady wewnętrznego anxiety przez ostatnie lata, ale teraz wszystko się odbudowywało, ona się odbudowywała. I to całkowicie na nowo. Aiden dodawał jej sił i sprawiał, że znowu czuła się ważna. Dodatkowo wiedziała co ma do stracenia, więc jakkolwiek ciężka walka by to nie była, jest pewna, że stawi jej czoła. Miała wsparcie wszystkich dookoła, miała wsparcie swojego chłopaka, a także miała nauczkę po której wyciągnęła wnioski, aby rozmawiać i dzielić się z nim wszystkim, bo to prowadzi... no do tego co miało miejsce. Co prawda nie wiadomo czy nawet po rozmowie z nim Lexa zmieniłaby zdanie, bo jednak w tamtym momencie była mocno podniszczona psychicznie, no ale teraz też się nigdy nie dowiedzą.
Uśmiechnęła się niewidocznie wciąż będąc wtuloną, bo przecież umiała się uczyć na błędach! Już od dzieciaka! A że po prostu niektóre błędy były boleśniejsze od innych, no to... cóż. Wolałaby kolejny raz oblać latanie na miotle czy teleportację łączną niż dopuścić do kolejnego zerwania z Aidenem. A jeśli ona wolałaby latać na miotle, to znaczy, że błąd który popełniła musiał być naprawdę tragiczny i opłakany w skutkach.
- Słyszałam o nim, podobno gra w quidditcha, więc wiesz... kompletnie nie mój typ. Ale dobrze, że we mnie wierzy. Miło z jego strony. - odpowiedziała wielce niewinnie. Nawet dziadkowie początkowo myśleli, że jaja sobie z nich robi jak im powiedziała, że jej nowy chłopak jest gwiazdą krukońskiej, szkolnej drużyny quidditcha. Dobrze, że byli w tym samym domu i na tym samym roku, to przynajmniej nie podlegało wątpliwościom, że się znali. Inaczej mieliby srogą rozkminę jakim cudem się poznali, bo na pewno nie na miotle. Ale potem poznali Aidena i już wiedzieli co Lexę w nim ujęło. Znaczy, Hugo musiał się dłużej przekonywać do chłopaka, bo wiadomo, miał swoich własnych kandydatów dla dziewczyny, ale kiedy go już poznał, zaakceptował go jako przyszłego zięcia i wielokrotnie pił z nim Hitlermachen. No i oczywiście z Hansem też. I Noelem. I Archiem. Podczas męskiego zapoznawania się, które ostatecznie stały się swego rodzaju tradycją. A potem biedna Lexa z babcią musiały ogarniać całą piątkę. Dobrze, że miały magię, bo jakby miały ich przenosić gołymi rękoma, to by ich prędzej pozabijały.
Uśmiechnęła się rozczulona na to wyznanie, bo nieważne ile razy je usłyszy, za każdym razem będzie ono wywoływało te same pozytywne emocje. Zawsze będzie uciskać w przyjemny sposób jej serce i zawsze będzie dodawać sił. Przymknęła na moment oczy, gdy sprzedawał jej buziaczka w czoło i na nowo się do niego przytuliła, bo uwielbiała, kiedy był tak blisko. Kiedy mogła poczuć jego obecność, jego ciepło i jego ramiona, które zamykały ją w uścisku, jak gdyby odganiając całe zło tego świata.
- Jej to się pewnie sama śmierć boi.- jak taki Chuck Norris. Ona sama w sumie była jak Mroczny Żniwiarz. Niosła ból, śmierć i zniszczenie, ale samej jej nie dało się zabić, więc Aiden powinien odetchnąć z ulgą, że matki mu nikt nie zabije. Zresztą, Lexa jest zbyt dobra i empatyczna na takie rzeczy, nawet Dunia musiała ją za to zjechać, bo dawała się przez to Lisie nie chcąc przejść do cięższej amunicji w walce, no ale... przynajmniej po tamtej rozmowie przejrzała trochę na oczy i teraz nie będzie Lisy workiem treningowym, który nie potrafi oddać. Skoro miała nie dać się jej zniszczyć, to musiała się bronić, reagować i oddawać ciosy.
Odsunęła się od niego, ale nie puściła jego ręki, zerkając w drogę przed nimi, którą powinni iść, aby dotrzeć do jakiegoś sklepu po zapitę.
- Myślę, że są w takim stanie, że już nawet nie potrzebują zapity.- powiedziała. No bo tak było! Jak już się było pijanym, to piło się bez smęcenia, że nie ma soku czy coli. W takim stanie, to wszystko wchodziło jak woda, nieważne ile miało procent. A jak ich zostawiali, to oprócz ich zmieszania, dało się zauważyć, że pierdolnęła w nich śliwowica. No... to oni zaczęli szybciej. Teraz tylko czekać, aż te wszystkie szybkie szoty im się odbiją czkawką. - Wracamy. Boję się, że nim dojdziemy do sklepu, to i w nas pierdolnie, a wolę odwalać tylko przy tobie, niż przy kasie w obcym państwie, gdzie nie rozumieją co mówię. - no może niektórzy rozumieli, zwłaszcza młodzi, ale jakby za kasą stała jakaś starsza pani i Lexa zaczęłaby się z nią kłócić o hot doga po angielsku, a ta by jej odpowiadała po koreańsku, to nie wyszłaby stamtąd aż do następnego dnia. - Jak chcesz, możemy wrócić do nich, ale ja już nie gram w tą głupią grę dopóki Kross nie oberwie ośmieszającym wyzwaniem w twarz. - ale lubiła go, aby nie było! Prawie jak rodzina. Upośledzona, dysfunkcyjna i srogo skurwielowata, ale rodzina. - Chociaż wolałabym wykorzystać to, że wszyscy są tam.- mruknęła, może nazbyt wymownie... ale nie miała nic seksualnego na myśli! Raczej to, że mogli pobyć sami w swoim towarzystwie, bo jakby nie było to dalej nie mieli jak się sobą nacieszyć czy na spokojnie porozmawiać. Mieli tylko takie wyrywki jak wtedy, gdy Jeon na moment zniknęła po jej przyjściu i teraz na spacerze. A chyba należało im się coś od życia, nie? Jakaś przychylna chwila od wszechświata w ramach prezentu z okazji zejścia się.
Powrót do góry Go down


Aiden Ackermann
Aiden Ackermann

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Tatuaż z motywem smoka na szyi
Galeony : 363
  Liczba postów : 86
https://www.czarodzieje.org/t18515-aiden-ackermann#528364
https://www.czarodzieje.org/t18537-aiden#528393
https://www.czarodzieje.org/t18519-aiden-ackermann#528365
Seoul - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Re: Seoul  Seoul - Page 2 EmptyNie 5 Kwi - 1:35;

  No generalnie wiedział jaka jest Lisa. I szczerze jej nienawidził, ale z drugiej strony... to była matka. I niestety problem był taki, że przez fakt, iż za dzieciaka nie okazywała mu uczuć, to Ackermann z jakiegoś powodu bardzo do tego tęsknił i przywiązywał się do niej więc paradoksalnie - był chyba z matką bardziej emocjonalnie związany niż takie dziecko z mniej dysfunkcyjnej rodziny, gdzie była miłość i troska, a mama była non stop dla dziecka. Za to, że traktowała Lexę jak traktowała to nie moógł po prostu na nią patrzeć, ale gdyby dowiedział się, że Lexa z zimną krwią zamordowała mu matkę to chyba... nie byłby zadowolony. I bardzo możliwe, że to właśnie tym na dobre i nieodwracalnie złamałaby mu serce. Mord w obronie własnej się nie liczy w razie czego, ale ta obrona musiałaby być uzasadniona a nie "no bo w końcu i tak by coś odjebała, ja to wiem".
  I chyba serce by mu pękło gdyby Lexa kazała mu wybierać. Znaczy co z tego, że wybrałby ją, skoro to i tak by nie oznaczało, że Lisa zniknie z ich życia. Ona się w takie wybieranki nie bawiła. Nawet jak ktoś jej każe odejść to nie odejdzie. Bo chodziła własnymi ścieżkami i to ona miała dyktować warunki innym, a nie inni jej.
  — Ano, pewnie tak. — Mruknął z przekąsem.
  Lisa sama się niczego nie bała, do celu szła po trupach, więc pewnie taka kostucha to też wolałaby zejść jej z drogi niż robić za przeszkodę, którą taka Hiragi by po prostu staranowała i nawet by jej to nie drasnęło. Szła do celu po trupach. Hehe, get it? Po trupach. Bo Kostucha była trupem! No. Tak czy inaczej kobieta ta była pozbawiona sumienia i chyba też trochę instynktu samozachowawczego więc... była i będzie problemem. Dopóki oddychała. Ale chyba nie należało się jej bać, bo pewnie to jej dawało satysfakcję. Z drugiej strony... przeciwstawianie się jej doprowadziło do tego, że zawzięła się na biedną Lexę. Więc w sumie jaką taktykę tu obrać? Uległość odpadała, agresja też, na asertywność też nie zwracała uwagi.
  Spojrzał na ich dłonie na krótką chwilę, po czym znów przeniósł spojrzenie na twarz dziewczyny, uśmiechając się lekko pod nosem. To był taki mały, typowy dla zakochanych szczeniaków gest, ale... lubił to. Lubił trzymać ją za rękę, bo wtedy czuł, że faktycznie ma ją przy sobie. No i mógł pilnować, żeby mu nie uciekła. Chociaż wolał raczej wierzyć, że nie planowała uciec!
  — Chyba masz rację. — Kiwnął głową, no bo faktycznie nie byli w najlepszym stanie. Zwłaszcza taki Kim, który już w momencie, w którym przyszli i obrobili to picie na jedną i drugą nogę (i karniaczki dla Lexy i Aidena) to był już mocno wstawiony. Przynajmniej tak to sobie wolał tłumaczyć, bo przecież potem powiedział mu "oh yas, rozbieraj się tatuśku". Tylko bełkocząc tę kwestię. — Do sklepu jest jeszcze z pięćset metrów o ile pamiętam, ale... z powrotem jest jeszcze bliżej. - Stwierdził, oglądając się za siebie. Bo też tak daleko wcale nie zaszli. I dobrze. Szybciej wrócą w razie czego, jeśli podejmą decyzję o tym powrocie. — Choć szczerze mówiąc to chętnie bym zobaczył jak odwalasz publicznie. Ale oszczędzę ci tego. Świat chyba nie jest gotowy na twoje zdolności wokalno-lingwistyczne. — Powiedział, po czym ucałował ją krótko w kącik ust, pewnie coby ją udobruchać, za to, że w ogóle odważył się na taki przytyk. Chociaż to też nie powinno być zaskoczeniem , bo... no to było u niego normalne tę parę lat temu i teraz chyba nic się nie zmieniło.
  Może i by zadecydował, że mogą wrócić na imprezę (ewentualnie zajść do Jeon i porwać soki od niej, żeby nie było, że wyszli po nic), gdyby nie to, że dodała coś do tej wypowiedzi. Zaraz na jego usta wpłynął lekki, nieco bezpruderyjny szczerz, jak taki lisek chytrusek, albo lisek janacośliczusek. No poza tym jej ton był wystarczająco wymowny, by lisek janacośliczusek się obudził.
  — Przekonałaś mnie. — Tak jakby w ogóle musiałaby go do tego przekonywać. Wystarczyłoby, żeby powiedziała, że idą "pobyć sami" a on od razu by poleciał. — Jeon ma chyba jeszcze soju truskawkowe w lodówce. — Mruknął, zerkając dość bezwiednie w stronę, z której przyszli. A chyba najlepiej byłoby się ewakuować w stronę miejsca pobytu, skoro i tak możliwie, że zaraz ich pierdolnie ta cała śliwowica i pozamiata jak pozostałych graczy. W razie czego mogą powiedzieć, że źle się poczuli, albo zgubili drogę czy coś.
  No to by było na tyle z chodzenia do sklepu. Bo oto ruszyli w drogę powrotną, do celu podróży nigdy nie docierając. Na pewno złamią tym serca Jeon i Krossa, bo oni chyba czekali dalej na zapitę. No albo wciągnęli się w grę i o nich zapomnieli. Okaże się pewnie jutro. Albo jak się spotkają. W każdym razie trudno, najwyżej ich znienawidzą, ale bardzo możliwe, że we dwójkę się domyślali, że Aiden i Lexa mogą gdzieś po drodze mieć... pit stop. I pewnie nie będą się niepokoić jak długo nie będą wracać. A jak nie będą się niepokoić to zdołają już w tym czasie zapomnieć, że w ogóle gdzieś ich wysłali.
  Weszli z powrotem do budynku i Aiden wcisnął przycisk celem przywołania mugolskiej windy. Wspaniałe urządzenie. Ale nie na tyle wspaniałe, by skupić na sobie uwagę Ackermanna bo on w tym momencie już zaczynał się wdzięczyć do Lexy. Znaczy nie! Wcale się nie wdzięczył! Po prostu jak tak sobie czekali to on sobie stanął za nią, i oparł jej głowę na ramieniu, jednocześnie obejmując w pasie, że niby nic. Zaraz potem odgarnął sobie trochę kołnierz jej płaszcza, bo mu przeszkadzał, a potem ucałował jej szyję. Niespiesznie. Najpierw w jednym miejscu, potem w drugim... Gdzie ta winda? Potem w kolejnym. No dobra. Może trochę się przymilał do niej. I to na tyle, że kiedy "ding" ogłosiło przybycie windy, a drzwi się otworzyły, to on początkowo się nie zamierzał ruszać. Może jednak wolał iść schodami? Z szyi przeniósł się nieco wyżej by móc jedną dłonią odgarnąć jej włosy, a potem musnąć wargami płatek jej ucha. Zaraz jednak, nie zaprzestając tego, co robił, zatrzymał wolną ręką zamykające się drzwi od windy, coby jednak im nie uciekła. Oho. Zmienił zdanie. Jednak windą. Oderwał się od niej, chyba tylko po to, żeby mogli grzecznie wsiąść do środka. Nawet jak gdyby nigdy nic oparł się dupskiem o ściankę dźwigu, zaraz po wybraniu piętra na panelu, po czym podniósł wzrok na Lexę, przesuwając kciukiem po swoich ustach. Odchrząknął, gdy drzwi się zaczęły zamykać.
  Jak coś to on jest grzeczny. To nie on, to ta śliwowica.
  Dobra, to on.
  — To... często tu bywasz? — Zapytał, unosząc kącik ust w asymetrycznym, figlarnym uśmiechu. No Aiden. Ty to miałeś gadkę na podryw, nie? Ciekawe czy wszystkie panny w windzie tak podrywał. No, na sto procent. Tylko najpierw naklejał im na twarz wycięte zdjęcie Lexy.
Powrót do góry Go down


Lexa Shelby
Lexa Shelby

Absolwent Gryffindoru
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168
C. szczególne : Podłużna na siedem centymetrów blizna na prawym biodrze, wypalony znak pewnego psychopaty znajdujący się na lewym nadgarstku; wiecznie przykryty jest on warstwą białego bandażu.
Galeony : 204
  Liczba postów : 111
https://www.czarodzieje.org/t18543-lexa-t-shelby#528530
https://www.czarodzieje.org/t18559-lexa#529146
https://www.czarodzieje.org/t18545-lexa-shelby#528551
Seoul - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Re: Seoul  Seoul - Page 2 EmptyNie 5 Kwi - 16:57;

Lexa mogła myśleć o tym, że bez teściowej byłoby im jakoś łatwiej w życiu, że w końcu dowiedzieliby się czym jest spokój, ale... sama w życiu by nie była do tego zdolna. Nawet zlecić by tego nie potrafiła, bo jednak to była matka Aidena, jaka by nie była, to jednak rodzina. Jej się nie wybiera, a jeśli chciała być z chłopakiem, to musiała to zaakceptować i się przystosować. Zapewne będzie zmuszona do wiecznej walki, przynajmniej do końca życia. Albo swojego, albo Lisy, zależy kto dłużej wytrzyma. W każdym razie, Shelby doskonale wiedziała jak to jest stracić rodziców, więc nikomu by tego nie życzyła, nawet najgorszemu wrogowi (patrz Rivett), ale jego już mogłaby zabić za to wszystko. To, że nie jest i prawdopodobnie nie będzie w stanie, to już inna kwestia, jednak Winchester wzbudzał w niej tak skrajnie negatywne uczucia, że chyba nigdy nie będzie w stanie mu wybaczyć, nawet jeśli stanie nad jego grobem, co by na niego splunąć.
Wybierać też by mu nigdy nie kazała, nie jest typem człowieka co mówi „albo ona, albo ja”, bo przecież wiedziała na co się pisze, a i raczej spodziewała się, że problem nawet wtedy by się nie rozwiązał, no bo... no jednak Lisa dalej by uczestniczyła w ich życiu czy tego chcą, czy nie. Tu jedynie jej śmierć, śpiączka czy paraliż mogłyby coś zdziałać, reszta jest bez sensu. A że żadna z tych trzech opcji nie jest możliwa, to no cóż. Należało się przemęczyć z kobietą i liczyć na to, że faktycznie się jej kiedyś znudzi, a Lexa będzie na tyle twarda i wyrobiona psychicznie, że przestanie na nią zwracać uwagę. Ciężka robota przed nią, ale jak kobieta się tylko dowie, że ta dwójka znów jest razem, Szwedka będzie wyczekiwać uderzenia z jej strony.
Zerknęła na niego wzrokiem mówiącym „grabisz sobie, Ackermann”, bo nawet ten busiaszek w kącik ust nie był na tyle odpowiedni, aby nie zauważyła kolejnego tego wieczora przytyku do jej występu kilka lat temu. Kilka lat! A ona dalej swoje!
- Nie jest i nigdy nie będzie. - dlatego nigdy nie dostanie powtórki jej występu, bo Lexa chyba by nie wytrzymała kolejnych lat wypominania, że po pijaku śpiewała jakąś koreańską piosenkę, która z koreańskim nie miała nic wspólnego. Czemu jej nie wypomina, że dobierała się do niego po pijaku i to tak, że Dorianowi dała traumę? Chociaż nie, lepiej tego też nie wspominać. Można pominąć Doriana. Może sobie wspominać, że się do niego dobierała! Wtedy by mu pokazała, że na trzeźwo też tak umie i to o wiele lepiej.
Uśmiechnęła się wielce niewinnie, bo przecież co złego to nie ona! Znaczy ona, ale w tej chwili jakoś tak się stało, że to jej postanowienie o tym, że nic się między nimi nie zadzieje dopóki nie odzyska oficjalnie swojego statusu, bo jakaś... ktoś go zajmuje, poszło w zapomnienie. Tylko na chwilę. To pewnie przez śliwowicę, a skoro i tak już robiła za szmatę dla koleżanek dziewczyny i metresę, no to co ma się nie wczuć w nową rolę.
- No i widzisz? Same plusy powrotu. Dadzą sobie radę bez popity.- zwłaszcza, że teraz pewnie już im było wszystko jedno czy mieli czym popijać, czy nie. Rano ich żołądek będzie cierpiał i im przypomni, że nie było warto, no ale... pewnie nawet już nie pamiętają, że ta dwójka miała im coś przynieść. No może Jeon i Kross kojarzą, ale może też w oczekiwaniu wymyślili jakąś kolejną dziwną grę przez którą ta dwójka również się spiła. No cóż, Aiden i Lexa wykorzystają to soju truskawkowe na swojej własnej imprezie z powodu zejścia się. O ile w ogóle dotrą do lodówki.
Poszła za Aidenem w stronę budynku, gdzie ten wezwał mugolską windę do której chyba nigdy się nie przyzwyczai, bo miała wrażenie, że się rozpadnie na każdym piętrze. Zerknęła na zapaloną lampkę oznaczającą, że winda ruszyła w ich kierunku, akurat w momencie gdy jej uwagę zaczął przyciągać właśnie Ackermann, który zaszedł ją od tyłu. Kącik ust jej drgnął w delikatnym uśmieszku i początkowo oparła o niego głowę w oczekiwaniu na tą windę, ale potem... ciarki przeszły ją momentalnie kiedy tylko odgarnął jej włosy z szyi, co by ją ucałować. I to kontynuować. Przymknęła oczy delektując się jego wargami na jej delikatnej skórze, nieświadomie chyba przekrzywiając głowę w bok, aby zrobić mu więcej miejsca. Bo to był taki punkt w którym zawsze ją miał, niemalże od razu. Nawet nie usłyszała kiedy winda przybyła, a drzwi się otworzyły, bo jej uwaga była w stu procentach skupiona na Aidenie. Gdyby ktoś był w windzie, to miałby pewnie ciekawy widok przy wysiadaniu. Na szczęście byli tu sami, więc Lexa na moment się zapomniała. Powróciła w momencie, gdy ruchem ręki zatrzymał drzwi, po chwili zaprzestając znęcania się nad jej płatkiem ucha. Cały czas się przy tym lekko, acz zadowolenie uśmiechała, zwłaszcza jak czuła ten mokry ślad na jej szyi.
Weszła do środka nie spuszczając z niego spojrzenia, a kiedy tylko drzwi się zamknęły i winda pojechała do góry, Lexa ruszyła w jego kierunku.
- Och, zamknij się.- powiedziała milisekundy przed połączeniem ich ust w dość bezczelnym pocałunku i przytwierdzeniem chłopaka do ściany windy. No cóż, rozbudził ją tym swoim przymilaniem się, a że biedna była na celibacie przez cały czas jak nie byli razem, to teraz wszystkie buzujące w niej hormony wręcz krzyczały. Dlatego złakniona i głodna wpijała się w jego usta, napierając na niego swoim ciałem, dłońmi odnajdując zamek od jego kurtki, co by rozpiąć ją już tutaj. Bo jej się jeszcze zgrzeje. Podobnie jak ona, bo jej już było cieplej po tej... przystawce. Po chwili stanęła nieco na palcach, pogłębiając ich pocałunek, co by językiem wtargnąć do środka i lepiej zbadać jego podniebienie. Lepiej teraz, aby winda nie zatrzymała się na jakimś piętrze, gdzie ktoś chciałby wsiąść, bo pewnie ten ktoś momentalnie stwierdziłby, że jednak pójdzie schodami.
I kiedy dojechali na ich piętro, a drzwi ponownie się otworzyły, blondynka nie odrywając się od jego ust, złapała go za dwie części rozpiętej kurtki i pociągnęła za sobą w kierunku drzwi. A szła na czuja, bo tyłem. Na szczęście mieszkanie Jeon wcale nie było tak daleko od tego mugolskiego wynalazku, więc szybko dotarli do odpowiednich drzwi. Lexa oparła się o nie plecami, wciąż nie zaprzestając wpijać się w jego usta, dłońmi przejeżdżając po jego klatce piersiowej w dół, dopóki nie złapała szlufek w jego spodniach. Pociągnęła za nie, przybliżając go do siebie jeszcze bliżej.
- Otwieraj zanim zdegustujemy wszystkich sąsiadów.- wymruczała mu w usta, dając nawet chwilę na ogarnięcie klucza czy tam różdżki, zależy na jakie sposoby dziewczyna zakluczała drzwi. I oby Aiden miał klucze! Bo jakby musieliby się wrócić na imprezę, to wszyscy by ogarnęli, że faktycznie było ich przecież więcej. I oni poszli do sklepu. I wrócili bez popity. Wyraźnie niezadowoleni. Pewnie dlatego, że nie było soku.
Powrót do góry Go down


Aiden Ackermann
Aiden Ackermann

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Tatuaż z motywem smoka na szyi
Galeony : 363
  Liczba postów : 86
https://www.czarodzieje.org/t18515-aiden-ackermann#528364
https://www.czarodzieje.org/t18537-aiden#528393
https://www.czarodzieje.org/t18519-aiden-ackermann#528365
Seoul - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Re: Seoul  Seoul - Page 2 EmptyNie 5 Kwi - 19:48;

  Chyba był złym przyjacielem. Jeon chciała zapity, nawet rzuciła go tym pustym kartonem po soku. Taką śliwowicę trzeba było popić bo... no to było jak siorbanie czystego spirolu. I w zasadzie podobnie siekało. Naturalnie ta zapita to miała być przykrywka dla tego, żeby oni sobie wyszli i porozmawiali i żeby nikt się nie czepiał, ale... a może jednak nie była to przykrywka? Tylko po prostu Jeon zachciało się pić? A że się te momenty tak zbiegły to już inna sprawa? Czyli wychodziłoby na to, że olał potrzeby najlepszej przyjaciółki dla własnych... zachcianek! Chociaż nie, nie róbmy z niego takiego egoisty, bo Lexa chyba też miała jakieś zachcianki, więc w razie czego nie był aż tak samolubny.
  Będą musieli obejść się bez tego soku. Czy coli. Czy innego rodzaju zapity, ale gdyby za bardzo im to przeszkadzało to przecież zawsze mieli wodę w kranie. A jak sama woda nie to może herbata? W sumie to jak się postarają to kolor nawet taki pod colę, czemu nie? Ostatecznie popijać alkohol alkoholem. Tak przecież też się dało. Ewentualnie mlekiem. Ale byli chyba na tyle porobieni, że nie powinno im to przeszkadzać. A jak będzie to następnego dnia, o ile będą pamiętać, to pomarudzą trochę i tyle.
Taka winda to całkiem dobry wynalazek. Zwłaszcza w momentach, kiedy przychodziło czekać na jej przybycie. Bo można było wpaść na różne pomysły dla zabicia czasu. Jak na przykład taki, który zastosował Aiden. Albo raczej jego wewnętrzny lisek janacośliczusek. Ale stęsknił się za dziewczyną, a też nie było wiadomo jak długo tego dnia będa mogli pobyć sami w swoim towarzystwie. Bo jak raz zaczęli się... sobą cieszyć to wpadła Jeon. No ale to było jej mieszkanie, miała do tego pełne prawo. Teraz też byli sami, ale kto tam wie na jak długo. Bo może wrócą do mieszkania i wkrótce Jeon też się tam pojawi, bo stwierdzi, że impreza do kitu bo nie było czym popijać alkoholu. Dlatego starał się teraz wykorzystywać każdą chwilę, którą mieli dla siebie. Co z tego, że skoro rozważali wspólne zamieszkanie to tego czasu będzie więcej! Dzisiaj był dzień, podczas którego naprawdę wiele się wydarzyło! I to, że się zeszli. Znaczy tak zeszli-nie-zeszli. No ale wyjaśnili sobie to i tamto, więc mogli w jakiś sposób przejść do świętowania. A kto by chciał tam świętować jakieś wydarzenie dzień czy nawet więcej dni później.
  Nie można było powiedzieć, że był to niewinny atak na osobę Lexy. Bo niewinnym atakiem byłby grzeczny buziak w usta, może trochę przedłużony, a on od razu przyatakował jej szyję.
  I to nie tak, że swoim działaniem zamierzał ją sprowokować. No dobra. To właśnie tak. Bo najpierw podziałał na jej zmysły, a potem jak gdyby nigdy nic sobie wlazł do tej windy, wcale nie oczekując, że to wywoła na Lexie taką, a nie inną reakcję. A wywołało. Tylko czemu od razu tak niegrzecznie! Jak ona w ogóle do niego mówiła? No cóż, jemu się podobało. Tak samo jak to, co zrobiła potem. Momentalnie przymknął oczy i włączył się do rozpoczętej przez nią gry, odwzajemniając jej pocałunek. Położył jej nawet dłonie na talii, ale to tylko po to, żeby móc rozwiązać jej ten pasek, który trzymał w ryzach jej płaszcz, no bo faktycznie - jedno i drugie mogłoby się zgrzać. Później, jak już nie musiał się martwić tym, że pasek ją ciśnie i w ogóle to jej za gorąco, to zajął się ich namiętną wymianą pocałunków, czy raczej - badaniem laryngologicznym. Problem jednak w tym, że ta rozklekotana winda dojechała na odpowiednie piętro. Chociaż... Lexie to nie przeszkadzało. Powędrował za nią, w zasadzie przez nią prowadzony, po czym dosłownie wpadł z nią na drzwi. No starał się być delikatny, okej. Nie władował się na nią z całą siłą! Jeszcze by sobie głowę rozbiła. Aczkolwiek - mógłby to zrobić delikatniej. Przywarł do niej, jednocześnie pogłębiając ich pocałunek, podczas gdy jedną dłoń położył na jej biodrze.
  Na komendę zaczął szukać klucza do domu Jeon, bo oto ona mu jeden taki ofiarowała, skoro u niej "pomieszkiwał". Ale jednocześnie wykorzystał to, że ona dała mu spokój. Jak? Wrócił do całowania jej szyi, bo przecież mógł zajmować się i tym i szukaniem klucza. Kompletnie nie przejmował się tym, że w każdej chwili może wyjść na klatkę pani Oh, która mieszkała obok Jeon. Najwyżej się zgorszy, tak jak mówiła Lexa. Odnalazł klucz i jakoś nawet trafił w tę dziurkę od niego by odryglować drzwi. Wtedy też, wraz ze szczękiem zamka, powrócił do całowania ust dziewczyny, jednocześnie naciskając klamkę. I jak tylko drzwi odpuściły, to on objął ją w pasie i na moment oderwał się od niej a to po to, by móc zdjąć jej płaszcz, bo przecież okrycie wierzchnie zostawiało się w przedpokoju. Jednocześnie gdzieś kopnął te drzwi za sobą, żeby zamknęły się z trzaskiem, nie bacząc na to, że to pewnie obudziło panią Oh. Jak już pozbyli się wszelkich kurtek i płaszczy i innych takich rzeczy, których się pozbyć musieli, to najzwyklej w świecie wcisnął obie dłonie pod tyłek Lexy, by ją dźwignąć (chociaż o dźwiganiu tu ciężko mówić bo przecież ważyła tyle co nic; halo Lexa czy ty w ogóle jesz) i ruszyć z nią w kierunku kanapy. Bo przecież nie wbiją Jeon do sypialni! To by był bezczel, a Aiden, może i mocno nakręcony, to jednak jakieś tam resztki sumienia miał.
  Zresztą jego pokojem był też salon, więc... No zabrał ją do swojego pokoju. Narożnik niby rozkładany, ale chyba nie bardzo chciał się w to teraz bawić. Pochylił się z nią nad meblem by mogła w końcu plecami znaleźć się na sofie, po czym sam zawiesił się nad nią, wspierając się na dłoniach po obu jej stronach. Oderwał się od niej, po czym przesunął spojrzeniem po jej ciele.
  — No nie. — Mruknął pod nosem, kiedy jego wzrok zatrzymał się na... no na guzikach. JEGO koszuli. Z guzikami to pewnie do czynienia miał niejednokrotnie, bo przecież Lexa też chyba nosiła koszule (swoje). Ale i tak - nienawidził ich. Strasznie wszystko utrudniały, zwłaszcza że w emocjach to wcale nie było się tak łatwo ich pozbyć. To chyba rodowa cecha, ta nienawiść do guzików.
  No ale, ku chwale ojczyzny. Zabrał się do rozpinania jej guzików. I nawet o pomoc nie poprosił, bo był taki samodzielny. Duży chłopak. No i w sumie to byłoby tyle ze wstrzymywania się dopóki Ackermann nie rozwiąże swojej pewnej... sprawy. Więc tak. Był zdradzającym cwelem.
Powrót do góry Go down


Lexa Shelby
Lexa Shelby

Absolwent Gryffindoru
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168
C. szczególne : Podłużna na siedem centymetrów blizna na prawym biodrze, wypalony znak pewnego psychopaty znajdujący się na lewym nadgarstku; wiecznie przykryty jest on warstwą białego bandażu.
Galeony : 204
  Liczba postów : 111
https://www.czarodzieje.org/t18543-lexa-t-shelby#528530
https://www.czarodzieje.org/t18559-lexa#529146
https://www.czarodzieje.org/t18545-lexa-shelby#528551
Seoul - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Re: Seoul  Seoul - Page 2 EmptyNie 5 Kwi - 21:25;

Jako naczelny sziper będzie musiała im wybaczyć, że nie przynieśli tej popity. Zresztą, właśnie, było mnóstwo innych, różnych zamienników. Co prawda niektórych lepiej nie stosować, jak na przykład mleko czy popijanie śliwowicy śliwowicą, ale i tak już będą zniszczeni po tych szybkich szotach, więc co im szkodzi zniszczyć się jeszcze bardziej. Poza tym, taka woda na pewno bardzo dobrze im zrobi następnego dnia, bo przynajmniej się nawodnią i może aż tak nie będzie ich potem wszystko napierdalać. Mogli też pomyśleć o rosołku, no ale nikt nie myśli o tej cudownej zupie, kiedy idzie się pić. Marzy się o niej dopiero następnego dnia, kiedy się żałuje wszystkiego z poprzedniego wieczora.
No ale Lexa raczej nie zamierzała dzisiaj żałować niczego. Ba, czy dzisiejszy dzień będzie można uznać za ich powrót? Czy jednak można na nowo liczyć ich dopiero w momencie, gdy oficjalnie się zejdą? Bo to różnica! Co jeśli Aiden rozstanie się ze swoją typiarką dopiero za miesiąc? Lexa przez ten czas będzie metresą i będzie minus do statusu w związku? I którą rocznicę teraz będą mieli obchodzić? Dalej tą samą czy jednak nową? Tyle pytań! Ale nad tym będzie rozmyślać kiedy indziej, na przykład kiedy da ujście swoim naładowanym hormonów, które czekały w uśpieniu ponad dwa lata. Dzisiaj jak się obudziły, tak trzeba było jej wybaczyć tę... agresję w ruchach. I brak delikatności. Poza tym, Aiden sam ją podburzył, więc musiał wypić piwo, które nawarzył. W tym przypadku jednak miało ono wyjątkowo słodki smak, raczej nie będzie mu to przeszkadzać, ba. Nie wygląda jakby faktycznie miał jakieś obiekcje, nie tylko w windzie.
Ale to tam się zaczęło. Jakby winda się zatrzymała i jakaś starsza pani chciałaby wejść, Lexa pewnie zorientowałby się, że ktoś tam stoi dopiero po trzecim chrząknięciu upominającym, że ktoś jednak stoi. A i tak pociągnęłaby Ackermanna za sobą, zamykając staruszkę w windzie tylko po to, aby zrobić dokładnie to samo co zrobiła, więc... mała różnica. Najwyżej Jeon by musiała później słuchać o jakichś młodych napaleńcach, którzy nie mogą wytrzymać z wpychaniem sobie języka do gardeł aż dojdą do domu. No nie mogli. Zresztą, to już była późna godzina, wszyscy raczej siedzieli w domach i szykowali się do spania. Zupełnie jak oni. Też planowali się przespać. Ze sobą.
Blondynce absolutnie nie przeszkadzał ten brak delikatności, bo praktycznie go nie zauważała. Ba, sama go zaczęła już w windzie, a wszystko co się potem działo jedynie ją podsycało i nakręcało coraz bardziej. Dlatego też z pełnym zaangażowaniem złączyła swój język z jego w głębokim pocałunku, przyciągając go do siebie za te szlufki jeszcze bardziej, bo był jakoś tak za daleko, nawet jeśli praktycznie stykał się z nią całym ciałem na długości. Lexa tak miała, że była kochaną, łagodną, grzeczną i delikatną osobą dla świata i ludzi, ale jakoś tak... wszystko się nagle zmieniało, kiedy z Aidenem wchodziła na tory bardziej prywatne, łóżkowe. Typowy anioł za dnia i diabeł w nocy. Tylko dla wybranych. Jednego wybranego dokładniej. A już była noc! Należało budzić wszystkie uśpione zmysły i demony o których istnieniu powoli zaczynała zapominać.
Przyjemne ciarki ponownie zaczęły przechodzić wzdłuż jej kręgosłupa, gdy znalazł się na jej szyi, którą odchyliła robiąc mu więcej miejsca. Zadowolona zagryzła w lekkim uśmiechu dolną wargę, jedną z rąk wplatając mu we włosy. Pewnie pani Oh obserwowała ich teraz przez wizjer i modliła się w duchu, aby Aiden nigdy nie znalazł klucza. Ale znalazł i całkiem sprawnie trafił w dziurkę, no ale tego Lexa była pewna. Zawsze trafiał! W dziurki od klucza oczywiście.
Wycofała się do środka powracając do jego ust z równym zapałem co przed chwilą, nawet pomagając mu ściągnąć z siebie ten płaszcz, bo w tej chwili bardzo ją uwierał. I kiedy tylko się go pozbyła, zsunęła również z niego kurtkę, co by się nie ugotował, bo skoro ściągają z siebie wierzchnią część ubrania, no to obydwoje. A gdy już grzecznie, no, prawie grzecznie, pozbyli się tego co niepotrzebne, niemalże instynktownie objęła go nogami w pasie i dłońmi w karku, gdy ją podniósł, na nowo odnajdując jego usta, co by móc się w nie wpić. Serce biło jej jak oszalałe na nowo się budząc do życia, ale jednocześnie zapominając jak poprawnie pracować. Wszystkie te emocje i bodźce uderzały w nią podwójnie, zupełnie ją odrywając. Więc pewnie nawet jakby poszedł z nią do jakiejś garderoby czy cholera wie co, miałaby to gdzieś, ważne, że byłby z nią.
Gdy opadła plecami na miękką sofę, dopiero wtedy rozplotła nogi, dalej jednak mając go pomiędzy nimi, ugiętymi w kolanach. No tak, zapomniała na dobrą sprawę, że jej koszulka została u kolegi u góry. Jeżeli jego dziewczyna kiedyś zobaczy to ubranie, które nie należy do niej, zrobi mu awanturę życia, więc może lepiej aby odebrała co jej w najbliższym czasie. Na przykład jutro o ile nie zapomni. Uśmiechnęła się lekko kącikiem ust.
- Nie narzekaj.- mruknęła niewinnie, jednocześnie podnosząc się na łokciach, co by sięgnąć do jego ust i wrócić wraz z nim niżej. I chociaż on o pomoc nie prosił, ona sama była taka błyskotliwa, aby zacząć je rozpinać od dołu i spotkać się z nim w połowie drogi. Wtedy też w dalszym ciągu nie odrywając się od intensywnego badania jego warg, odrzuciła koszulę na bok. Jednak miała bardzo niespokojne ręce, ponieważ kiedy tylko uwolniła samą siebie, jej dłonie przejechały powolnie po długości pleców Aidena, aby zatrzymać się na końcu koszulki drużynowej, którą pożyczył mu Park i zacząć ją z niego ściągać. Skoro już zaczęła mu pomagać dbać o siebie, co by się nie przegrzał, to musiała to kontynuować. Oderwała się od niego tylko w momencie przechodzenia odzienia przez twarz, po chwili znowu się w niego wpijając. Dłońmi bezwiednie błądziła po jego mięśniach pleców, jak gdyby ucząc się każdego miejsca na nowo. Każdego zagłębienia, każdego skrawka. Musiała je sobie przypomnieć.
W pewnym momencie zdawałoby się, że zabłądziła, ale ona doskonale wiedziała gdzie zmierza. Jej ręce przejechały delikatnie po jego bokach, kierując się w miejsce zapięcia spodni i paska. Podwójne zabezpieczenie! Ale nie z takich rzeczy się go rozbierało. Nawet nie musiała patrzeć na swoje dłonie w momencie rozbrajania paska, a także znienawidzonego guzika wraz z zamkiem. Czy była napalona? Bardzo. Czy była pijana? Odrobinę. Może. Trochę. Nie na tyle, aby nie wiedzieć co robi, z kim, gdzie i dlaczego. Śliwowica jedynie grzecznie zadusiła gdzieś sumienie, że powinna myśleć o tej całej dziewczynie, która przywłaszczyła sobie jej tytuł, ale z drugiej strony... cóż. Nie żałowała tego, że właśnie była w takiej sytuacji, bo myślała o niej wielokrotnie przez ostatnie lata. I kiedy w końcu myśl stała się jawą, nie mogła tego odrzucić na rzecz empatii. Czasami trzeba było być egoistą.
Powrót do góry Go down


Aiden Ackermann
Aiden Ackermann

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Tatuaż z motywem smoka na szyi
Galeony : 363
  Liczba postów : 86
https://www.czarodzieje.org/t18515-aiden-ackermann#528364
https://www.czarodzieje.org/t18537-aiden#528393
https://www.czarodzieje.org/t18519-aiden-ackermann#528365
Seoul - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Re: Seoul  Seoul - Page 2 EmptyWto 7 Kwi - 13:59;

Powrót do góry Go down


Lexa Shelby
Lexa Shelby

Absolwent Gryffindoru
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168
C. szczególne : Podłużna na siedem centymetrów blizna na prawym biodrze, wypalony znak pewnego psychopaty znajdujący się na lewym nadgarstku; wiecznie przykryty jest on warstwą białego bandażu.
Galeony : 204
  Liczba postów : 111
https://www.czarodzieje.org/t18543-lexa-t-shelby#528530
https://www.czarodzieje.org/t18559-lexa#529146
https://www.czarodzieje.org/t18545-lexa-shelby#528551
Seoul - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Re: Seoul  Seoul - Page 2 EmptyWto 7 Kwi - 16:39;

Powrót do góry Go down


Aiden Ackermann
Aiden Ackermann

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Tatuaż z motywem smoka na szyi
Galeony : 363
  Liczba postów : 86
https://www.czarodzieje.org/t18515-aiden-ackermann#528364
https://www.czarodzieje.org/t18537-aiden#528393
https://www.czarodzieje.org/t18519-aiden-ackermann#528365
Seoul - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Re: Seoul  Seoul - Page 2 EmptySro 8 Kwi - 1:47;

Powrót do góry Go down


Lexa Shelby
Lexa Shelby

Absolwent Gryffindoru
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168
C. szczególne : Podłużna na siedem centymetrów blizna na prawym biodrze, wypalony znak pewnego psychopaty znajdujący się na lewym nadgarstku; wiecznie przykryty jest on warstwą białego bandażu.
Galeony : 204
  Liczba postów : 111
https://www.czarodzieje.org/t18543-lexa-t-shelby#528530
https://www.czarodzieje.org/t18559-lexa#529146
https://www.czarodzieje.org/t18545-lexa-shelby#528551
Seoul - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Re: Seoul  Seoul - Page 2 EmptySro 8 Kwi - 11:59;

Powrót do góry Go down


Sponsored content

Seoul - Page 2 QzgSDG8








Seoul - Page 2 Empty


PisanieSeoul - Page 2 Empty Re: Seoul  Seoul - Page 2 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Seoul

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Seoul - Page 2 JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Świstokliki
-