Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 ,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. ''

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Beatrice Darrell
Beatrice Darrell

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 51
  Liczba postów : 41
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9578-beatrice-darrell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9580-siema-jestem-sowa-trice
,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' QzgSDG8




Gracz




,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' Empty


Pisanie,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' Empty ,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. ''  ,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' EmptyCzw Wrz 11 2014, 17:17;


Retrospekcje

Osoby: Elsa C. Llewellyn, Beatrice Darrell
Miejsce rozgrywki: Londyn
Rok rozgrywki:2012
Okoliczności:Elsa udowadnia, że nie jest kolejnym, obojętnym na los innych, człowiekiem. Jakie będą tego konsekwencje?
Powrót do góry Go down


Beatrice Darrell
Beatrice Darrell

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 51
  Liczba postów : 41
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9578-beatrice-darrell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9580-siema-jestem-sowa-trice
,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' QzgSDG8




Gracz




,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' Empty


Pisanie,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' Empty Re: ,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. ''  ,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' EmptyCzw Wrz 11 2014, 18:03;

Pozwól mi spróbować jeszcze raz.

- Jesteś jebaną ćpunką. - Stały w drzwiach łazienki, a Christina krzyczała prosto w twarz Trice. - Wypierdalaj stąd! - Machnęła ręką, chcąc jeszcze bardziej wyprowadzić ją z równowagi. - Wypierdalasz, słyszysz? - W jej szarych oczach można było zobaczyć pogardę,  mieszaną z nienawiścią. Trice stała tylko, zaciskając ręce w pięści i dysząc ciężko. Umysł miała otępiały, odurzony narkotykami, a w głowie jej huczało. Słowa odbijały się od ścian, nie docierając do Darrell, a kiedy tamta uderzyła ją w skroń, zatoczyła się i ledwo powstrzymała przed upadkiem. Widząc satysfakcję w oczach Christiny, zacisnęła zęby i wyjęła z kieszeni różdżkę. Gdy dziewczyna zaśmiała się głośno, Trice cicho wypowiedziała zaklęcie, a już po chwili w jej stronę poleciały dziesiątki małych ptaszków, których dzioby z pewnością były bardzo ostre. Darrell drżącą ręką schowała magiczny przedmiot do kieszeni i nie obracając się za siebie, chwiejnym krokiem ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Świadoma tego, co grozi jej za użycie magii, otworzyła szerzej oczy, by po paru sekundach wreszcie zamknąć je na chwilę. To było nieważne. Nie w tym momencie. Teraz chciała spokoju, ukojenia i ciepła. Kogoś, kto zapewni, że resztki tej dawnej Trice jeszcze nie umarły, że nałóg nie strawił jej do końca. Wyszła z klubu, ocierając mokre od łez policzki, a ręką sięgnęła do kieszeni, gdzie miała jeszcze parę papierosów. Było już ciemno. Ciemno i zimno, padał deszcz. Trice rozejrzała się dookoła i odpalając papierosa, usiadła na jednej z ławek, pozwalając małym kropelkom deszczu, zmyć resztki jej makijażu.

Niepewność mą wyleczyć, wyleczyć mi.


Na głowę założyła kaptur i zaciągając się dymem, tłumiła gorzki szloch, który narastał w jej gardle.   Nie wiedziała już, kim jest i nie pamiętała, kim była. Jednego była pewna. Tego, że nienawidziła siebie. Czuła tą przeszywającą odrazę, kiedy patrzyła w lustro, a każdy dzień rozpoczynała butelką piwa. Miało otępić jej pędzące w zawrotnym tempie, myśli, a tymczasem pogarszało tylko samopoczucie, uwalniało kolejne pokłady negatywnych emocji. To zabawne, bo właśnie w ten sposób każdy poranek zaczynali również rodzice Darrell. Tak bardzo nienawidziła ostrej woni alkoholu, która roznosiła się po całym ich mieszkaniu. Nienawidziła tego, jak mówili. Jak niewyraźnie mamrotali jakieś przekleństwa, albo jak ojciec krzyczał. Jak awanturował się o wszystko. I obiecała sobie, że będzie inna. Że zmieni bieg historii, że nie pociągnie jej w ten sam sposób. Chciała coś osiągnąć, by móc powiedzieć im...
Widzicie? Jestem kimś.
Kim była? Walczącą z cieniami przeszłości ćpunką, która na każdym kroku spotyka się z nienawiścią.

Za pychę i kłamstwa, za me nałogi.

Nic nie wartą oszustką, która okradała nawet najbliższych, by móc kupić kolejną dawkę ścierwa, które coraz bardziej niszczyło jej organizm.
Szmatą.
Śmieciem.
Nikim.

Wybuchnęła głośnym płaczem, nie będąc w stanie kontrolować już swoich emocji. Podkuliła nogi i ukryła twarz w dłoniach, co jakiś czas tylko wkładając sobie papierosa do ust. Nikotyna miała ją uspokoić, ukoić skołatane nerwy, a tymczasem zupełnie straciła swoje działanie. Stała się tylko kolejną substancją, którą Trice musiała dostarczyć swojemu organizmowi, by się nie zbuntował. Co parę minut rozglądała się dookoła, jakby kogoś, lub czegoś szukając, ale widziała tylko pustą ulicę. Albo roześmianych ludzi, którzy przechodzili obok niej, zupełnie obojętni. Tak, jakby była niewidoczna. Jakby była cieniem.
Powrót do góry Go down


Elsa C. Llewellyn
Elsa C. Llewellyn

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : hipnoza, obrońca
Galeony : 172
  Liczba postów : 156
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9595-elsa-christabel-llewellyn
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9597p15-jak-ci-sie-nudzi-to-napisz-cos-do-mnie
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10570-elsa-llewellyn#290282
,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' QzgSDG8




Gracz




,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' Empty


Pisanie,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' Empty Re: ,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. ''  ,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' EmptyCzw Wrz 11 2014, 19:39;

Była w miejscu, w którym nie było absolutnie żadnej księgarni. (a przynajmniej żadnej z więcej niż jednym piętrem i z witrynami niezawalonymi kryształami i kadzidełkami) Do tego, mknąc na swoim piekielnym motorze z rozpędu minęła tylko jedno kino, a sprzedających soki, barów wegańskich było więcej niż kawiarni. Cała Anglia, doprowadzała już ją do szału. Szczerze powiedziawszy tęskniła za domem w Kanadzie.Tęskniła za anonimowością na zatłoczonych ulicach, za księgarniami z rzadkimi książkami i za tym, że mogła w każdej chwili wskoczyć na swój superancki pojazd i uciec jak najdalej przed siebie. W końcu już nie raz i nie dwa zaprezentowała, że w uciekaniu stała się mistrzynią. Uśmiechnęła się gorzko do swoich myśli i z głośnym piskiem opon, zgrabnie zatrzymała motocykl na jednym z krawężników, odstraszając tym samym grupę podejrzanych typów. Ześlizgując się z miękkiego siedziska, zdjęła swój odblaskowy kask, wymalowany lakierem do paznokci w finezyjne spirale i odetchnęła głęboko, gdy palcami zmierzwiła swoje blond włosy. Może gdzieś tutaj jej się poszczęści i odnajdzie kolejny tomik poezji Edgara? Nie oszukujmy się. W mugolskiej części Londynu powinna, znaleźć chociaż jedną porządną księgarnię. Bo o antykwariacie mogła, zdecydowanie zapomnieć.
Mrużąc intensywnie szare oczy, zlustrowała dość sceptycznie stary, zniszczony budynek z którego dobiegały mroczne, przejmujące brzmienia typowe dla muzyki, trance. Gdyby przechyliła nieznacznie głowę do boku z łatwością by zauważyła jak do frontowych drzwi zmierzają niewielkie grupki młodych dziewczyn i chłopaków, na oko mniej więcej w jej wieku. Wszyscy praktycznie w negliżu, za to z ostrym makijażem jak i typowym niewidzącym wzrokiem. Dodatkowo, unoszący się w powietrzu dym sprawiał, że okolica wyglądała na niebezpieczną, jak zardzewiała szpada, która wygląda niewinnie, ale wciąż potrafi przeciąć skórę.
- Będę przechadzał się wzdłuż morza w spodniach z białej flaneli. Słyszałem śpiewy topielic. Nie sądzę, aby kiedyś miały śpiewać do mnie.. - nie mogąc się powstrzymać, zacytowała po cichu, słowa T.S. Elliota i otrząsając się z dziwnego stanu jaki ją ogarnął, poprawiła na swoich ramionach długi, czarny sweter z wycięciami na ramionach. I trzeba przyznać, że siedemnastoletnia Elsa niemalże ginęła w jego obfitych fałdach. Zresztą zawsze wyglądała jakby tonęła w ubraniach. Czarny sweter jej sięgał niemalże łydek. Natomiast, pod spodem miała czarny jednolity t -shirt, podkreślający jej delikatną niemalże anemiczną urodę. Jedynie urokliwie podarte i poszarpane czarne dżinsy i glany z metalowymi noskami dodawały jej drapieżności, tak samo jak wzburzone przez cholerny wiatr, włosy.
A muzyka dobiegająca za rogu niemalże ją hipnotyzowała. Ciężkie brzmienia przenikały jej ciało, powodowały, że każda z osobno molekuła w niej drgała. I już niczym zaślepione dziecię, które zostało przekupione nową zabawką, podążyła w stronę owego klubu, całkowicie przy tym zapominając czemuż tu tak naprawdę przyjechała. Dochodząc praktycznie do samej bramki i już mając przekroczyć próg tejże mugolskiej bramy piekielnej, przesiąkniętej typowym złem jak i atmosferą ciężką od umilaczy życia, usłyszała w tym całym zgiełku czyjś szloch. I dopiero to on zwrócił jej uwagę. Poddając się odpowiedniemu zmysłowi powoli się obróciła w stronę płaczącej na pierwszy rzut oka, dziewczyny i nie wiedząc nawet czemu, zamiast wejść do krainy powszechnie uznawanej za rozpusty i zabawy, po raz kolejny w swoim życiu wybrała, kogoś innego. Doprawdy to było dziwne. To tak, jakby w swojej głowie miała zamontowany radar jak i wszczepiony chip by automatycznie pomagać tym uciśnionym, biednym i ogółem słabszym. Bądź nie radzącym sobie z własnym życiem. Nawet teraz, gdy nagle z nieba spadł deszcz i usilnie atakował jej włosy jak i siekał nieprzyjemnie w twarz, młoda Llewellyn, zaciskając z niezadowoleniem swoje szczęki na przekór losowi usiadła obok szlochającej dziewczyny i spoglądając na jej drobną posturę, rozmazany makijaż i nerwowe zaciąganie się nikotyną, zrobiła pierwszą rzecz jaka wpadła jej do głowy.
- Czasem trzeba poświęcić część siebie, by poczuć się całością. - odparła znienacka zachrypniętym głosem, gdy swoje pochmurne tęczówki wbiła w swoje dłonie, na które coraz więcej spadało kropli i zaciskając swoje usta, mogła jedynie samej sobie złamać nos. Już dawno powinna się oduczyć by nie prawić innym osobom, mądrości rodem z jej ukochanej poezji ale naprawdę, naprawdę nad tym nie panowała. To tak jakby ktoś zabronił innej osobie oddychać. Dlatego nie wiedząc, jak z tego wybrnąć, podniosła na nią swoje oczy i uśmiechając się dość krzywo, wskazała brodą na jej doszczętnie mokrego papierosa.
- Mokre nadają się do dupy. - no już nieco lepszy początek, nie?
Powrót do góry Go down


Beatrice Darrell
Beatrice Darrell

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 51
  Liczba postów : 41
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9578-beatrice-darrell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9580-siema-jestem-sowa-trice
,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' QzgSDG8




Gracz




,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' Empty


Pisanie,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' Empty Re: ,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. ''  ,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' EmptyCzw Wrz 11 2014, 20:23;

Poczuła ciepło, rozgrzewające całe jej wnętrze, kiedy usłyszała czyjś głos tak blisko siebie. Och, niczego innego nie potrzebowała w tej chwili. Tylko wsparcia i bliskości. Toteż, zanim jeszcze zerknęła na swoją nową towarzyszkę, oparła głowę na jej ramieniu. Jak małe dziecko, które nie boi się ludzkich odruchów i okazywania słabości. Czasami przychodzi taki moment, że nie da się już udawać i kontrolować. Taka granica wytrzymałości. Na twarz Trice wpłynął słaby uśmiech, kiedy przytoczyła sentencję o całości.
- Człowiekowi potrzebne jest miejsce, do którego może wrócić. - Wyszeptała, patrząc na nią. Nie znała wielu sentencji, książek nie czytała prawie wcale. Tą zapisała sobie w pamięci, gdyż oddawała jej najskrytsze pragnienia i największą obawę. Że do końca życia towarzyszyć Trice będzie tylko samotność. Ta zniewalająca, pozbawiająca nadziei i spędzająca sen z powiek. - A ty? - Jeszcze raz wciągnęła dym do płuc i wypuściła go po chwili. - Masz dokąd wrócić? - Spuściła wzrok i na nowo zaczęła płakać. Ona nie miała takiego miejsca. Dokądkolwiek poszła, spotykała się z nienawiścią i odrzuceniem, które odbierało jej resztki nadziei na lepsze jutro. Potrzebowała k o g o ś. Człowieka, który pokaże jej światło, wskaże drogę, a przy okazji da porządnego kopa w dupę. Sprawi, że Trice zacznie działać, a nie tylko myśleć. Spojrzała na swojego papierosa, mokrego już od kropli deszczu. Wzruszyła lekko ramionami.
- Jest dobrze, póki się pali. - Utkwiła przekrwione oczy w szarych tęczówkach. - Jestem Trice. - Rzuciła. Nie podała ręki, nie uśmiechnęła się szczerze, nie miała siły na takie gesty. Wyciągnęła natomiast paczkę z kieszeni. - Chcesz? Jak ktoś pali, to lepiej też zapalić. Nie drażni wtedy ten dym. - Westchnęła cicho i znów podkuliła nogi, które oplotła swoimi ramionami. Noc była gwieździsta, a księżyc prawie w pełni. Sceneria odpowiednia do sytuacji, tak czasami bywa, prawda? Spojrzała w górę. Pomyślała o wilkołakach. Znała jednego i w czasie pełni, starała się go raczej unikać. Och, nie chciała póki co, zostać pożarta w całości, czy nawet ugryziona. Uciekanie przed pełnią byłoby dla niej niemałym wyzwaniem. Musiałaby wracać do dormitorium przed dwudziestą czwartą, a czyż to nie brzmi absurdalnie, jeśli mówimy o Trice? Chociaż, z drugiej strony, może byłoby to motywacją dla rozpoczęcia normalnego życia? Wyciągnęła z paczki jeszcze jednego papierosa i nie przejmując się zupełnie deszczem, odpaliła go... Różdżką. Zupełnie odruchowo, jakby opuściła ją wszelka logika. Tak też było. Wstrzymała na chwilę powietrze i otworzyła szerzej oczy, po czym złapała się za głowę. Posłała Elsie spojrzenie pełne przerażenia, mając nadzieję, że może nie dostrzegła tego niewielkiego gestu?
Niemożliwe.
- Nie widziałaś tego, okej? Nie widziałaś, nie pytaj, nie odchodź teraz... - Ostatnie dwa słowa wyszeptała, a po jej policzku spłynęła kolejna łza. Nie chciała znowu zostać sama, nie teraz, kiedy ktoś okazał jej choć trochę uwagi i ciepła, której tak bardzo potrzebowała. Znów oparła głowę na ramieniu dziewczyny, jakby chcąc tym samym zatrzymać ją przy sobie na chwilę dłużej. Tak bardzo obawiała się samotności, która była jej największym przekleństwem. Raną na duszy, czymś, co budziło ją codziennie swoją chłodną obecnością. Katorgą, lękiem. Tym, przed czym tak bardzo chciała się bronić. Walczyła z nią każdego dnia, za każdym razem tą walkę przegrywając.
- Najkrótsza droga do obłędu wiedzie przez samotność. - Zacytowała raz jeszcze, polskiego tym razem, autora, choć nie sądzę, by była tego świadoma. Kiedyś zasłyszała tę sentencję, rozmawiając z jednym ze swoich przyjaciół. Dawno, bardzo dawno, a teraz próbowała w jakiś sposób zrobić wrażenie na tej dziewczynie. Szukała jakiejkolwiek drogi, by zatrzymać ją przy sobie, a równocześnie odkryć przed nią cząstkę siebie. Nie potrafiła swobodnie mówić o uczuciach, a teraz znalazła zupełnie nowy sposób na wyrażanie swoich myśli i emocji.
Powrót do góry Go down


Elsa C. Llewellyn
Elsa C. Llewellyn

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : hipnoza, obrońca
Galeony : 172
  Liczba postów : 156
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9595-elsa-christabel-llewellyn
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9597p15-jak-ci-sie-nudzi-to-napisz-cos-do-mnie
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10570-elsa-llewellyn#290282
,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' QzgSDG8




Gracz




,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' Empty


Pisanie,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' Empty Re: ,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. ''  ,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' EmptyNie Wrz 14 2014, 18:04;

- Elsa. Po prostu Elsa, jestem. - wyrwało się jej z warg, cichym szeptem. Nie miała serca by odtrącić od siebie tą drobną istotę, zwłaszcza, że z taką ufnością się w nią wczepiła. Przez krótkie bicie serca, wstrzymała nawet swój oddech i nie rozumiejąc samej siebie, pogładziła nieznajomą po ramieniu, jakby dodając jej otuchy. Szczerze? Jej widok tak bardzo przypominał ją samą z sprzed dwóch lat, że nawet gdyby była wyrachowaną suką - i tak by nie przeszła obok niej obojętnie. Kiedyś brat się z niej naigrywał, że prawdopodobnie ma zamontowany w głowie radar, który namierza tych biednych i pokrzywdzonych przez los.  Ale czy miał rację? Być może podświadomie, wyczuwała  podobnych sobie.  Zanim odnalazła tą swoją wewnętrzną siłę i chęć do dalszego życia. Zanim jej charakter się umocnił i w pewien sposób  przeskoczył na wyższy stopień.  Już nie była tą delikatną wręcz porcelanową Elsą Christabel Llewellyn, która bała się odezwać do drugiej osoby i uchodziła za niewidzialną. Teraz z powodzeniem powoduje, że samymi słowami doprowadzi właśnie ciebie do ostatecznej złości. W chwilach strapienia zacytuje poezję i onieśmieli cię swoją delikatnością. Natomiast  w chwilach wielkiego wkurzenia zaprezentuje kilka całkiem niezły ciosów i wykopów. Niezmienne w tym wszystkim jest tylko to, że nikomu nie odmówi swojej pomocy. Nawet tak jak teraz, słuchając poszczególnych słów nowo poznanej Trice, uśmiechała się subtelnie i z pewną wyuczoną wręcz gracją, sięgnęła po papierosa, którego jej zaoferowała.  
- Miejsca całkiem łatwo ulegają zniszczeniu. To tylko mury, poszczególne cegiełki. Czasem wystarczy jeden element by je całkowicie zburzyć. - stwierdziła nieobecnym głosem i opuszczając głowę, dość niezdarnie wsunęła papierosa pomiędzy swoje pełne wargi i przesuwając swoją dłonią wzdłuż podziurawionego swetra, w końcu odnalazła swoją posrebrzaną zapalniczkę. Reszta potoczyła się już bardzo szybko. Sprawnie podpaliła bibułkę, chociaż nie należała do nałogowych palaczy i  wypuszczając srebrzysty obłoczek dymu ze swych ust, wygięła je w uroczym półuśmiechu. Z wyciągniętymi przed siebie nogami, błyszczącym spojrzeniem, żarzącym się papierosem tkwiącym pomiędzy jej wargami, równocześnie coraz bardziej moknąc w strugach deszczu - z pewnością wyglądała odmiennie. I jeszcze ta jej rozmowa z blondwłosą Trice, o niespotykanych jaskrawo- różowych końcach włosów! Posyłając jej powłóczyste spojrzenie swoich szarych ocząt, ponownie się zaciągnęła nikotynowym dymem i machinalnie dotknęła palcami jednego z jej różowych pasm włosów.
- Faza nastoletniego buntu? Sama nosiłam kiedyś fiołkowe. - mruknęła z ironicznym uśmieszkiem na wspomnienie, gdy dumnie paradowała po Riverside w kolorowych włosach. Oczywiście nie zważając na zniesmaczone spojrzenie jej dotychczasowego Dyrektora, z którym nie oszukujmy się - nie miała dobrych relacji. Prześlizgując się badawczo swymi tęczówkami po jej twarzy, ostatecznie utkwiła je w jej przekrwionych oczach i dopiero teraz, cicho odpowiedziała.
- I pamiętaj, że prawdziwe schronienie znajdziesz tylko przy drugiej osobie. Nie sugeruj się nawet najsolidniejszymi cegłami i murami. - odparła z typowym dla siebie opóźnieniem i na jej twarzy na powrót zagościł delikatny nieco rozmarzony uśmiech. Czy sama miała miejsce do którego by miała wrócić? Nie. Dom był obecnie jedynie siedliskiem wspomnień. Tych dobrych jak i złych. Był świadkiem jej pierwszych dziecięcych kroków, pierwszych słów, pierwszych bijatyk ze Statonem i wielu innych rzeczy, które również by obdarzyła mianem, tych pierwszych. Ironiczne, nieprawdaż? Na widok jej różdżki, jedynie skrzywiła nieznacznie kącik ust i bez słowa, poderwała nieco wyżej swoją  głowę by przy mocno zmrużonych powiekach, móc bez przeszkód wpatrywać się w pełnię księżyca. Co dziwota - w jej świecie, większość czarodziejów bała się tych jasnych nocy. A ona właśnie na przekór wszystkiemu, czuła się wtedy bezpiecznie. Prawdopodobnie miało to związek z jej dość głupią manią zaczytywania się w przeróżnych mitologiach, podaniach ludowych i  wierzeniach. Ale któż by na jej miejscu, nie zaczytywał się w takich rzeczach! Wypuszczając gwałtownie powietrze ze swych płuc, przekrzywiła nieco głowę i spoglądając na Trice z dziwną mieszaniną ciekawości jak i ocenienia, zaprzeczyła nieznacznie głową.  
- Czasem warto wybrać jedną  z tych dłuższych dróg. Nigdy nie wiadomo co mają ciekawego do zaoferowania. - stwierdziła z rezolutnym błyskiem w swoim oku i rozluźniając się, pozwoliła dziewczynie ponownie się o siebie oprzeć.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' QzgSDG8








,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' Empty


Pisanie,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' Empty Re: ,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. ''  ,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' Empty;

Powrót do góry Go down
 

,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. ''

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: ,,Na ostrych krawędziach decyzji można się nieźle poślizgnąć. '' QCuY7ok :: 
retrospekcje
-