Wejście na Nokturn: kostkiPrzedmiot trudny do zdobycia: kostkiWypad na Śmiertelny Nokturn nie był szczytem jej marzeń jeśli miałaby się zastanawiać co by chciała robić w wolny weekend. Tym gorzej, że w głowie zamiast zwyczajnej przejrzystości (by nie pokusić się o stwierdzenie, że głupota jest błogosławieństwem braku pogmatwania w myślach) między uszami plątał się jej węzeł gordyjski utkany z problemów. Konstantyna, ojciec, matka, siostry, Gunnar, Freya, Cassius, ten drugi Cassius, Caelestine i ona po środku żonglująca nieumiejętnie swoją mało rozwiniętą podzielnością uwagi. Ubrana w ciepły płaszcz jakby już była na progu ciężkiej choroby, coś ją łamało w kościach od tygodnia, a tarzanie się pół-nago po glebie na Halloween wcale nie było rozsądne, wślignęła się niepostrzeżenie na ulicę i chyba tylko dlatego, że nie była sama nie popuściła w spodnie ze stresu. Gdy tak mknęli pod osłoną nocy nie mogła odpędzić od siebie myśli, że ktoś ich obserwuje i to wcale nie w ten śmieszny sposób, w jaki fani mogli obserwować swoich idoli. Poprawiła obleczoną w rękawiczkę dłonią kołnierz chowając w nim pół twarzy aż po nos i szybko skręciła w te bardziej oświetlone uliczki parszywej dzielnicy.
-
Kto by pomyślał, że jedyny jubiler w okolicy znajduje się w tak gównianym zakamarku koziej dupy... - mruknęła niewyraźnie.
Niewielki dzwonek zaanonsował ich przybycie, choć sprzedawca wcale niechętnie podniósł wzrok na blondynkę, mimo nieustępliwości jej spojrzenia. Wyciągnęła z kieszeni pieniądze robiąc najgroźniejszą minę jaką potrafiła i choć spzedawca zgodził się przehandlować poszukiwany przez nią przedmiot za sowitą opłatą, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że to nie z powodu jej groźnej miny, a dlatego, że za plecami sterczał jej wysoki jak brzoza człowiek-zagadka o spojrzeniu bazyliszka. Już ona znała dobrze to bazyliszkowe spojrzenie.
Ale przecież nie będzie narzekać, tak? Kupiwszy
Amulet Uroborosa odliczyła umówioną kwotę i wyszli.
z/t