Ten niezwykły i wyróżniający się sklep na ulicy Pokątnej, można dostrzec z daleka. Na jego wystawach znajdują się różne kolorowe, obracające się i strzelające w różne strony przedmioty. Okna także zdobi zawsze nowy, zabawny plakat reklamujący najnowsze produkty. Można tu dostać wszelakie produkty, dla osób które lubią robić innym dowcipy. Do asortymentu należą lipne różdżki, bombonierki lesera, kieszonkowe bagno oraz wiele innych.
Dostępny asortyment:
► Lipna różdżka – 10g ► Czekoladki lesera (krwotoczki truskawkowe, wymiotki pomarańczowe, bąblówki krwawe, omdlejki grylażowe, karmelki gorączkowe) – 10g/sztukę ► Proszek Natychmiastowej Ciemności – 40g ► Kieszonkowe Bagno – 40g ► Pióro samosprawdzające- 20g ► Powtarzalny Wisielec –30g ► Samokurczące się klucze - 30g ► Durnostojka - 40 g (należy doprecyzować w co się zamienia) ► Uszy Dalekiego Zasięgu – 50g ► Zestaw do magicznego beerponga - 30g ► Pióro samoodpowiadające – 80g ► Beret uroków - 200g (trudne do zdobycia! zobacz kostki poniżej)
1, 6 - chyba przypadłeś sprzedawcy do gustu, bo bez problemu podaje ci to, czego chcesz 2, 3 - sprzedawca twierdzi, że obecnie nie mają tego przedmiotu na stanie, ale możesz spróbować za tydzień 4, 5 - sprzedawca dziwnie na ciebie patrzy i twierdzi, że nigdy czegoś takiego nie oferowali
Uwaga! Przedmiotów trudno dostępnych nie można kupować listownie!
Jako że z Lysandra był też niezły jajcarz, stwierdziłem, że prezenty ze sklepu Magicznych Dowcipów Weasleyów przypadną mu do gustu. Miałem nadzieję, że uda mi się je załatwić równie szybko co zamówienie z Borgina. Zaskoczyli mnie pozytywnie - paczka dotarła jeszcze wcześniej!
Szanowni Państwo,
Uprzejmie proszę o zrealizowanie mojego zamówienia na kamyki ukrycia oraz uszy dalekiego zasięgu. Jeśli istniałaby taka możliwość, proszę o odesłanie wyżej wymienionych przedmiotów tą samą sową. Posiada ona w sakiewce przy nodze odliczoną kwotę pieniężną. Uwaga - dopóki nie otrzyma zamówienia, dotkliwie dziobie!
/jakiś czas temu, możliwe, że bardzo dawno temu Bridget niespecjalnie mogła sobie pozwolić na odwiedziny w Londynie, głównie z powodu Lotty i jej zbliżającego się rozwiązania, wobec czego zmuszona była pisać listy bezpośrednio do sklepu, by dokonać zamówienia. Początkowo chciała kupić te uszy dla Clary z powodu zbliżających się urodzin dziewczyny, lecz okazało się, że ten gagatek posiadał już swoje... Ciekawe tylko skąd?
Szanowni Państwo,
Chciałabym zamówić u Państwa dwie pary uszu dalekiego zasięgu. Do listu dołączam kwotę pieniężną, która powinna pokryć zakup oraz wysyłkę. Adres na odwrocie.
Idąc ulicą Pokątną rozważałem wszystkie opcje podczas których mógłbym zarobić szlaban albo przynajmniej ujemne punkty, żeby przegonić Ette - nie chodziło mi przecież o te sto galeonów (bo wkrótce miałem zacząć zarabiać kupę forsy), ale o honor - to były moje ostatnie tygodnie w Hogwarcie i skoro wiedziałem, że nie jestem w stanie zostawić w tej szkole śladu w postaci odznak, dyplomów i pucharów (chyba że quidditchowych) to chciałem przynajmniej dobrze się bawić i zostać w jakiś sposób zapamiętanym. Podczas tych rozmyślań wpadłem do sklepu z magicznymi dowcipami Weasleyów- po dłuższej przechadzce miedzy regałami nie dostrzegłem nic co bardziej by mnie interesowało, więc finalnie wziąłem dwie kanarkowe kremówki i po uiszczeniu odpowiedniej kwoty wyszedłem ze sklepu.
Musisz być bardzo dużym pasjonatem wszelkiego rodzaju psikusów, skoro jesteś w stanie spędzić w Dowcipach Weasleyów tak dużo czasu, tak wiele razy w tygodniu! Miejsce to obfitowało nie tylko w podejrzany asortyment stworzony dosłownie do robienia ludziom żartów, lecz także przyciągało wielu młodych ludzi, którzy z chęcią tu kupowali, a także okazjonalnie nie omieszkali zrobić nieco zamieszania. Ty, @Lucas Hope, jako pracownik, musiałeś pilnować nie tylko sklepowych półek, ale także klientów! Ten dzień przyciągnął w wasze progi dwóch młodych czarodziejów, którzy chyba dopiero co osiągnęli pełnoletność. Wyglądali, jakby urwali się spomiędzy lekcji do samego centrum Londynu, by buszować między wystawami. Najwyraźniej sklep Zonka nie dostarczał im tak wielu atrakcji... Zajęli się przeglądaniem oferowanych przez Dowcipy bagien kieszonkowych, czytając etykietki i dobierając odpowiedni rozmiar, gdy nagle jeden z nich przypadkiem strącił ramieniem leżący na skraju pakunek, który uderzył o posadzkę i... Cóż, zalał bardzo dużą powierzchnię błotem. Co gorsza, było to bagno tych większych rozmiarów... Chłopcy wrzasnęli i zaczęli gramolić się ze środka buzującego, brunatnego mułu. - Przepraszamy! Nie chcieliśmy! - krzyczeli, jednocześnie patrząc w Twoją stronę błagalnym wzrokiem.
Jeśli nie zadziałasz wystarczająco szybko, bagno zacznie wpływać pod sklepowe półki, tym samym burząc jej równowagę i pochłaniając spadające z nich przedmioty! Musisz szybko uprzątnąć błoto! Rzucając zaklęcie pamiętaj o zakłóceniach magii: parzysta kostka warunkuje powodzenie zaklęcia, nieparzysta niepowodzenie. Masz 3 próby rzutu! Dokonaj ich w tym temacie.
Z uwagą obserwowałem wchodzących uczniów którzy pewnie szykowali się do zrobienia niezłego zamieszania na lekcji lub w dormitorium. Sam kiedyś byłem w ich wieku więc dobrze wiedziałem jak dużo zamieszania można zrobić. Choć to kiedyś było dwa lata temu więc jakoś specjalnie starszy od nich nie byłem. Wydawało mi się już że ten dzień obejdzie się bez jakichkolwiek problemów jednak oczywiście odezwało się moje szczęście i było zupełnie inaczej. A szkoda bo było naprawdę miło. Widząc lecące w dół bagno otworzyłem szeroko oczy z niedowierzania. To chyba normalne że a miejscu pełnym psikusów trzeba uważać prawda? A oni oczywiście musieli o tym zapomnieć przez przypadek zarzucając największe kieszonkowe bagno jakie mieliśmy w ofercie. Nie tracąc czasu prędko wstałem zza lady kierując się dotych chochlików. Nie mogłem powstrzymać skrzywienia kiedy poczułem ten okropny zapach. Musiałem jednak najpierw skupić się na tych uczniach by mi przypadkiem tego nie poroznosili po sklepie. -Stać i się nie ruszać- Zarządziłem tonem nie znoszącym sprzeciwu jednocześnie wyciągając różdżkę z swojego rękawa by sprawdzić swoje szczęście. Oddychając przez nos by przez przypadek nie opróżnić swojego żołądka spróbowałem rzucić chłoszczyść. Za pierwszym razem jednak nie stało się dosłownie nic przez co musiałem spróbować ponownie. Za drugim razem udało mi się w końcu wykonać czar poprawnie i cały bałagan które zrobiło bagno w mig zniknęło z czego byłem niesamowicie zadowolony. Szkoda tylko że zapach po tym bagnie pozostał nie pozwalając mi odetchnąć. Dlatego też postanowiłem zaraz po opuszczeniu sklepu przez te nicpnie, wywietrzyć go porządnie. -A teraz zapłacicie za to co wybraliście oraz za to kieszonkowe bagno które przez swoją nieuwagę strąciliście a przez co mogły być naprawdę duże problemy- Powiedziałem stając w pełni wyprostowany przed drzwiami w taki sposób że mimo iż nie byłem gruby ani przesadnie szeroki w barkach zasłaniałem sobą wejście. W dłoni nadal trzymałem różdżkę która przecież mogła się jeszcze przydać w razie kolejnych problemów.
Ostatnio zmieniony przez Lucas Hope dnia Nie Mar 24 2019, 13:54, w całości zmieniany 1 raz
Chyba wszyscy mieli ogromne szczęście, że Lucas tak szybko zareagował! Nawet zakłócenia magiczne nie powstrzymały go od interwencji i rzucenia zaklęcia, dzięki któremu kieszonkowe bagno zostało uprzątnięte. Dwaj chłopcy, naprawdę wystraszeni faktem, jakich szkód narobili, przenieśli spojrzenia wytrzeszczonych oczu prosto na sprzedawcę. Budził w nich respekt, choć nie był wiele starszy. Przybrał jednak fasadę stanowczości, która nakazała im pokajać się i przystać na to, co mówił. Pozbierali się szybko, po czym wyłuskali ze swoich kieszeni sumę odpowiadającą cenie zrzuconego z półki bagna. Nic innego nie kupili, niemal od razu po wręczeniu Lucasowi pieniędzy skierowali kroki do wyjścia i wręcz wybiegli ze sklepu. Pozostał po nich wyłącznie dźwięk dzwoneczka nad drzwiami. Z zaplecza wyjrzał właściciel, zaniepokojony krzykami dobiegającymi ze sklepu. - Wszystko w porządku? - zapytał, chcąc od Lucasa wyciągnąć opis zaistniałej sytuacji. Gdy tylko to się stało, pokiwał z uznaniem głową. - Dobra interwencja - pochwalił go i pokazał mu kciuk w górę. W istocie był zadowolony z postawy swojego sprzedawcy i zamierzał mu wynagrodzić ten mały sukces.
@Lucas Hope, dzięki za szybką reakcję! Nie musisz już odpowiadać na ten post. Twój szef był bardzo zadowolony ze sposobu, w jaki zająłeś się sytuacją i jako wynagrodzenie tego zajścia, postanowił dodać do twojej pensji mały bonus. Upomnij się tutaj o 20 galeonów!
______________________
Holden A. Thatcher II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : anorektycznie chudy, ma kilka tatuaży i kolczyków, naderwane ucho, blizny na twarzy, rękach i plecach, bardzo widoczne cienie pod oczami
Napisałby list i poprosił o wysyłkę, naprawdę. To byłoby w pewien sposób łatwiejsze. Prostsze. Ale na pewno nie szybsze. Bądź co bądź, Locke mieszkał na Nokturnie. Pracował na Nokturnie. Przebywał na Nokturnie praktycznie cały czas. Ze Śmiertelnego Nokturnu do centrum ulicy Pokątnej było naprawdę blisko. Na tyle blisko, że wręcz głupio byłoby wysyłać list i prosić o wysyłkę przedmiotu przecznicę dalej. Ten jeden przedmiot mógł bardzo pomóc zarówno jemu jak i Blaithin podczas praktycznie samobójczej misji, której się podjęli. - Uszy dalekiego zasięgu potrzebuję - rzekł do sprzedawcy, nawet nie rozglądając się za bardzo po sklepie. Nic więcej nie przykuło jego uwagi, nie miał zbyt wiele czasu, w ogóle nic więcej go nie interesowało. Dostał po co przyszedł, a potem przetransportował się do sklepu Arts&Gifts.
Chciałabym zamówić uszy dalekiego zasięgu na adres wskazany na tyle koperty. Złączam galeony,
Emily Rowle
Skyler Schuester
Wiek : 23
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Wpadł do dziadków na niedzielny obiad, którym tradycyjnie było jedno z typowo polskich dań, więc był teraz wypełniony po brzegi ziemniaczkami, mizerią i grubo panierowanym schabowym. Zdecydowanie nie uśmiechało mu się w takim stanie teleportować nawet ze schodów, więc stwierdził, że wykorzysta ten czas, aby przejść się po sklepach w poszukiwaniu drobnego prezentu dla Jerrego, w podzięce za jego chwilową eksmisję. Planował kupić coś użytecznego, jednak gdy jego wzrok padł na szyld Magicznych Dowcipów Weasleyów, to wiedział już, że zdecydowanie tam znajdzie coś, co ucieszy tego Gryfońskiego kawalarza. Praktyczne prezenty będą musiały poczekać na inną okazję. Skrzyżował ręce na piersi, przyglądając się produktom na które mógł sobie pozwolić w swojej obecnej... właściwie wszechobecnej sytuacji majątkowej, decydując się w końcu na coś, o czym wydawało mu się, że Jerry kiedyś wspominał. Wtedy był prawie pewien, że rzucił to tylko w żarcie, którego nie zamierzał realizować, ale teraz nie był już taki pewny. Liczył, że skoro ułatwi mu spełnienie tego planu, to chociaż dowie się na tyle wcześniej, żeby zdążyć się ewakuować i móc udawać, że nic o tym nie wiedział. W końcu gdyby przy tym był... to chyba jako prefekt powinien go powstrzymać lub chociaż ukarać, a tego wolałby uniknąć. - Dwa kieszonkowe bagna - powiedział, po czym zerknął do swojego portfela - Okej, jednak tylko jedno - naprostował zmieszany, wręczając kasjerowi 20 galeonów, po czym wyszedł ze sklepu, niezbyt ufnie trzymając torebkę z prezentem.
/zt
Lilyanne Scarlett Craven
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Mugolski tatuaż za uchem, przekleństwa, blizny na przedramionach i udach.
Scarlett nie mogła narzekać na pracę w sklepie Weasleyów. Lubiła panującą tu atmosferę, lubiła nawet doradzać niezdecydowanym klientom, bo, jak się okazało, miała w sobie coś ze złośliwego stworzenia. Jeszcze bardziej przypadło jej do gustu rozpakowywanie nowości – kto by się nie cieszył z możliwości ujrzenia takich perełek przed innymi? Luty jednak należał do tych mniej produktywnych miesięcy. Większość uczniów i studentów wyjechała na ferie, więc sklep przez większość czasu ział pustkami. Nadal było tu kolorowo, ale nawet taka samotnica jak Scarlett czuła, że jest tu jakoś przygnębiająco pusto. Zbliżał się już koniec miesiąca i ferie już się skończyły, ale uczniowie chyba nieco się rozleniwili, bo ilość klientów nie wzrosła jakoś znacząco. Po przybyciu do pracy Scarlett zajęła się uporządkowaniem towaru na wystawie; jak zwykle coś należało z niej zabrać i zastąpić kolejną nowością. Bywało też, że ktoś nieostrożnie obchodził się z jakimś przedmiotem i w efekcie demolował część sklepu. Nawet nie chciał wspominać tego, jak raz jeden z klientów przypadkiem upuścił Proszek Natychmiastowej Ciemności. Sprzątanie było jednak nieodłącznym elementem takiej pracy, wiec Puchonka nie narzekała. W sumie to nawet lubiła przywracać wystawę i półki z towarem do przyzwoitego stanu. Było w tej czynności coś uspokajającego. Pierwszy klient zjawił się kilkanaście minut później. Na szczęście nie było to jakieś nadpobudliwe dziecko, które musiało wszystko pomacać przed zakupem. Klienci poszukujący konkretnej rzeczy byli jednak najbardziej lubiani (tak skrycie, oczywiście) przez Craven. Mówili, na jakim efekcie im zależy, co chcą osiągnąć, a ona przedstawiała im te najtrafniejsze przedmioty. Nie wymagało to przeszukiwania starych, zapomnianych towarów. A trafiali się i tacy. Parę razy trafił się klient, który koniecznie chciał coś, co kiedyś tutaj kupił. Nie pamiętał dokładnej nazwy ani efektu, ale pamiętał, że było to FAJNE. A po półgodzinnej batalii z najróżniejszymi, zapomnianymi już hitami sprzedaży z lat poprzednich, osobnik ten przypominał sobie, że w sumie to on to kupił chyba w innym sklepie. W takich sytuacjach to nawet spokojnej zazwyczaj Scarlett powieka drgała ze złości. Tego dnia jednak nikt klienci przychodzili pojedynczo, a do tego nie byli jakoś bardzo problemowi. Ktoś nawet, wychodząc ze sklepu, życzył jej miłego dnia, co od razu poprawiło dziewczynie humor. Po kilku godzinach, gdy nie było żadnego klienta, Scar chwyciła za miotłę i zaczęła sprzątać lokal. Aura na zewnątrz nadal była wybitnie nieprzyjemna, bo śnieg roztapiał się i zmieniał w breję i błoto, które klienci wnosili ze sobą do środka. Mogła co prawda sprzątnąć to zaklęciem, ale wolała nie wyręczać się magią. Gdy sprzątała własnoręcznie mogła przy okazji porządkować towar na półkach i podestach według własnej wizji. W końcu i tak obecnie nie miała nic więcej do zrobienia. Liczyła na to, że w przyszłym miesiącu ruch w sklepie wzrośnie. Miło byłoby mieć trochę więcej zajęcia. Sprzątając znalazła pod jedną z szafek zgubioną rękawiczkę. No cóż, często zdarzało jej się znaleźć coś, co wypadło niektórym klientom. Odłożyła więc znalezisko do specjalnego kartonu, w którym trzymała właśnie rzeczy znalezione. Z doświadczenia wiedziała, że większość klientów prędzej czy później wpadnie z pytaniem, czy przypadkiem nie znalazła konkretnej zguby po ich wyjściu. Kilka godzin i klientów później, gdy za oknem zaczęło się powoli ściemniać, Puchonka zaczęła porządkować sklep. Po jej wyjściu i tak jeszcze właściciel przez jakiś czas zostawał na kasie, ale i tak wolała na koniec ogarnąć wszystko własnoręcznie. Nie ubiła pozostawiać po sobie bałaganu. Gdy już wszystko było tak, jak powinno, zgarnęła swoje rzeczy, pożegnała się z szefem i wyszła.
// zt
Aslan Colton
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Jak co roku, w okresie grudniowym odwiedzała Londyn. Tym razem była to raczej podróż szybka, na wariackich papierach, co by przysłowiowo "odbębnić" ten jakże przyjemny obowiązek odwiedzin ciotki Williams. Awangarda spływała z tej kobiety potokami, przez co Orla uwielbiała ją ponad świat - o tak, uwielbienie to sięgało gwiazd, a nawet te pozostawiało daleko w tyle. Ten rok jednak niósł w swojej końcówce pewnego rodzaju marazm, brak spokoju i grono pochmurnych myśli, które kłębiły się nad głową rudowłosej. Mimo to, te dwadzieścia cztery godziny spędzone w przystrojonym na nadchodzące święta mieście, spędzała w iście cudowny sposób. Aktualnie szwendała się po Pokątnej, obserwując witryny różnych sklepów; wszędzie, gdzie tylko nie spojrzała kłębili się czarodzieje, którzy w swoim zamyśleniu poddawali się gorączce zakupów. I młoda Williams czegoś szukała - czego? Nie była pewna. Osoba, której zamierzała sprawić prezent była jednak tak szczególna, że musiało to być coś wyjątkowego. Pełna nadziei weszła do najbardziej rozpoznawalnego sklepu nie tylko w Londynie, ale i całej Anglii. Przekopała wszystkie półki, zapełniając koszyk mniejszymi i większymi zakupami, by wyjść z niego po czterdziestu minutach, obładowana o torbę pełną prezentów. Udało jej się trafić nawet na ofertę specjalną, jedyny egzemplarz magicznego beretu, który... no właśnie, o tym musiała jeszcze doczytać. W sklepie bowiem było zbyt gwarno, by zrozumieć, co wypowiadał do niej sprzedawca.
Kupione przedmioty: Zestaw do magicznego beerponga, Beret uroków. Rzut kością na przedmiot trudno dostępny: 6
chciałbym zamówić u Państwa bombonierkę lesera i Proszek Natychmiastowej Ciemności. Odliczona kwota znajduje się w sakiewce, przypiętej do nóżki sowy. Adres zapisany jest na odwrocie listu. Z góry bardzo dziękuję.
Hunter O. L. Dear
*do listu dołączono 28g*
Raffaello Swansea
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
C. szczególne : Lawendowo-waniliowy zapach, zadbane loki, dużo biżuterii
chciałbym zamówić paczkę Proszku Natychmiastowej Ciemności oraz zestaw do beerponga. Adres dostawy znajduje się z tyłu koperty. Dołączam odliczoną kwotę.
Z wyrazami szacunku, Raffaello Swansea
Thaddeus H. Edgcumbe
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 195cm
C. szczególne : Zaraźliwy uśmiech, szkocki akcent, drobna blizna obok ust, wielkie dłonie i jeszcze większa muskulatura