Wyjątkowo klimatyczne miejsce, idealne na długie spacery z dala od hałaśliwych grup pierwszorocznych, którzy nie zapuszczają się w to miejsce, zapewne z powodu krążących plotek, według których po Alei włóczą się duchy.
Przez chwilę trwała, nie wiedząc, jak się zachować. To było dla niej dziwne i trudne, nie potrafiła sobie wyobrazić, co tak właściwie musi czuć, ale jedno było pewne - doświadczenie utraty pamięci i wszystko, co po nim, odcisnęło na nim wyraźne piętno. Niemniej uśmiechnęła się z ulgą, gdy ponownie zabrał głos, bo czuła, że wyłapana przez nią gorycz nie jest bynajmniej personalnym atakiem w jej stronę. - Mnie również jest bardzo miło - posłała w jego stronę uprzejmy uśmiech i wypuściła dym z ust. Papieros i jego reakcja już ją uspokajały, chwilowy stres i niepewność minęły, szybko odzyskała utracony spokój ducha. - Ależ bardzo chętnie, panie Seaver. Spaceru nigdy nie odmawiam - odparła i już postąpiła krok do przodu, gdy nagle on jeszcze coś dodał. - Nic nie szkodzi. Może to szansa na to, żeby zrobić dobre wrażenie. Nie wiem czy po raz kolejny, bo nie wiem, co pan o mnie sądził. - Persephone zaciągnęła się kolejnym buszkiem. - Przepraszam, przeszkadza panu moje palenie? Mogę zgasić. Och i tyle mamy z dobrego wrażenia… Mruknęła niepewnie, nie ośmielając się póki co zbliżyć. Wiedziała, że jej nałóg jest okropny i przeszkadza tylu osobom. Nie umiała sobie wybaczyć tego, że jest wobec niego bezradna, ale w tak wielu innych wypadkach musiała być silna, że do tej jednej słabości musiała się przyznać. Zaczęli jednak spacerować i przez chwilę trwali w ciszy. Gdy w końcu się odezwał, wysłuchała go z uwagą i przez chwilę zastanawiała się, co powiedzieć. Posłała mu smutny uśmiech, bo od zawsze darzyła go sympatią, a los, który go spotkał był po prostu niesprawiedliwy. - I tak, i nie. Był pan pilnym uczniem, ale miał pan w sobie pewną dozę… niestandardowej kreatywności. Wszędzie było pana pełno, a psikus gonił psikus. Jedno musi pan o mnie wiedzieć na początek, ja się nie znam na kawałach, więc bywało między mną a panem różnie. Ale koniec końców uczniem był pan pilnym, toteż bardzo się lubiliśmy.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Obawiam się - Nicholas sięgnął do kieszeni po paczkę fajek, które zostawił u niego za którymś razem Díaz. - Że ten brzydki nałóg nie jest mi obcy. Wyciągnął sobie jednego papierosa i zapalił dla towarzystwa. Cóż, może określenie "nałóg" w jego przypadku było trochę na wyrost, ale to nic nie szkodzi. Grunt, że miał wspólną płaszczyznę z czarownicą, którą zaprosił na spacer. Tylko Metus wolał trzymać z daleka od dymu, więc podniósł patyk z ziemi i z całej siły rzucił go w stronę, w którą szli. - Przynieś! - polecił charjuczce, a ta wystrzeliła dopiero za jego zgodą. Była naprawdę dobrze wyszkolona i Nico czuł dumę, choć to nie on ją uczył. Ale to on pracował nad łączącą ich relacją, która pozwoliła na ustalenie hierarchii w ich małym stadzie i zacieśnienie więzi, mimo iż opiekował się suczką dopiero od grudnia. Kiedy Metus odbiegła, Seaver wrócił spojrzeniem do numerolożki. - Wątpię, aby wciąż trzymały się mnie psikusy. O ile mi wiadomo jestem teraz zupełnie innym człowiekiem. To trudne, kiedy inni widzą we mnie kogoś, kogo nawet nie znam. Czemu zebrało mu się na takie wynurzenie? Czemu akurat przed nią? Ot, po prostu było w niej coś, co skłaniało go do zwierzeń. Numerologia. Czy to los zesłał panią Aniston na jego drogę? Czy to ta predestynacja, o której rozmawiał z Austerem? - Czy wróżbici mogą zajrzeć również w przeszłość, pani profesor? - spytał, odruchowo dodając tytuł, skoro wiedział już, kim ona była. A że od września, jak miał nadzieję, wróci na jej zajęcia, lepiej było się już przyzwyczajać. - Dostrzec to, czego pamięć nie może już przywołać?
Uśmiechnęła się, choć wcale nie powinna. Nie pokrzepiało jej wcale to, że również inni ludzie dzielili z nią ciągoty do sprawiania sobie chorób, ale mimo wszystko musiała przyznać, że zawsze lepiej paliło się w towarzystwie. - Niemiło mi to słyszeć. Ale miło mi współdzielić z panem tę chwilę – odpowiedziała, kiwając głową. Uniosła brwi, widząc co pali, jako wieloletni nałogowiec dobrze znała plotki, które powtarzano o hogsach. Ale nie jej go oceniać, w końcu był dorosły, a pogłoski mogły równie dobrze być nieprawdziwe. Doceniała również to, że Nicholas dbał o to, aby jego piesek nie musiał wdychać tego świństwa. Sama nigdy nie paliła przy dzieciach, czy to swoich czy nie. To znaczy, dopóki nie dorosły, bo w sumie w międzyczasie jej Arthur również skusił się na współdzielenie tego zwyczaju. Czasami zastanawiała się, czy gdyby w porę rzuciła, on by nie zaczął. Szczerze w to wątpiła, bo dobrze wiedziała, że papieros w jego ustach był oznaką nerwowości i próbą poskromienia zszarganych emocji. Każdy niósł swój krzyż jak umiał. - To musi być potworne, panie Seaver. Przepraszam w takim razie za swoje zachowanie, to było bardzo nietaktowne. – Spoważniała, mimowolnie się wyprostowała. Doceniała to, że Nicholas zdecydował się na zagłębienie w ten bolesny zapewne temat, choć zrobił to tylko trochę. Choć to „trochę” to i tak w jej ocenie niezwykle wiele. Szła przez chwilę, trawiąc wszystkie te informację, a gdy znowu się do niej zwrócił, kąciki jej ust lekko drgnęły. Pani profesor, jak wtedy, gdy było normalnie. - To wszystko zależy, panie Seaver – odpowiedziała z uprzejmym uśmiechem. - Numerolodzy raczej patrzą tylko w to, co się jeszcze nie wydarzyło. Ale w swoisty sposób, przedstawiają scenariusze, podpowiadają, a wiele zależy od nas. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że wróżenie z liczb może odkryć tajemnicę, kim byliśmy w poprzednim wcieleniu. A także rozstrzygnąć kwestię, czy spłacamy w obecnym jakiś dług karmiczny. – To była prawda, może niekoniecznie to, co chciał usłyszeć, ale nie zamierzała mydlić mu oczy. Jednak na osłodę dodała jeszcze. - Ale jestem wprawna również w wróżeniu z fusów, kryształowych kul i kart tarota. Więc jeśli chciałby pan poznać swój dawny los, możemy zaaranżować spotkanie. Ewentualnie mogę po prostu powiedzieć, co wiem, ale… to będzie mój obraz pana dawnego ja. A ja jestem stronnicza – uśmiechnęła się ciepło, jasno wskazując na niekłamaną sympatię.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Proszę nie przepraszać - powiedział od razu Nicholas. - Nie mogła pani wiedzieć, a domyślić się raczej nie sposób. Zaciągnął się dymem i zerknął na nią z zainteresowaniem, kiedy opowiadała o swojej dziedzinie. Nie wszystko z tego, o czym mówiła, mu odpowiadało. - Wierzy pani w to, że złe rzeczy to kara za grzechy w poprzednich wcieleniach? - zapytał, ale czy to za sprawą hogsa, czy jakiś innych, niewyjaśnionych przyczyn, nie był już nastroszony. Raczej ciekawy jej zdania jako doświadczonej nauczycielki. - Przez kilka miesięcy dorabiałem jako wytwórca kryształowych kul i prawdę mówiąc nabawiłem się do nich delikatnej niechęci. Za to fusy brzmią na doskonały pretekst, by zaprosić panią na herbatę. W jego oczach zaiskrzyły wesołe iskierki. Ciekaw był, czy kobieta zechce go odwiedzić. On sam dostrzegł w tej rozmowie szalenie interesujący potencjał do poznania siebie oczami kogoś innego niż własnej rodziny. Kogoś, kto nie będzie patrzył na niego przez pryzmat miłości, tylko rzeczowo przedstawi mu fakty. - Mieszkam przy Alei Amortencji. Mam bardzo przyjemny ogródek, w którym herbata smakuje jeszcze doskonałej. Tylko ostrzegam, że oprócz Metus mam jeszcze inne zwierzaki. Niektóre dość niesforne.
- Proszę jednak przyjąć przeprosiny – uśmiechnęła się smutno, bo Nicholas był chyba nieświadomy faktu, że miała podstawy, by się tego domyślić. No tak, skąd mógł wiedzieć, skoro spędził lata będąc zaginionym. W sumie zaczęła się zastanawiać, co przydarzyło się mu oprócz oblivate. Na pewno coś niewesołego, skoro aż tak zmieniło się jego zachowanie. - Wierzę w to, że dusze wędrują od ciała do ciała. I owszem, bywa tak, że w poprzednich wcieleniach zrobiliśmy coś, co zasługuje na karę. Karma to podstępna sprawa, dlatego im bardziej jesteśmy samoświadomi, tym lepiej dla nas. Nie ma jednak rzeczy, których nie możemy zmienić. A długi są po to, żeby je spłacać – odpowiedziała, obserwując go z uwagą. Zaśmiała się, słysząc o jego awersji do kryształowych kul. Choć sama była biegła w ich obsłudze, za każdym razem, gdy w nie patrzyła ona również czuła pewien… dreszcz. - To ciekawe. Chętnie posłucham o tym, czym się pan obecnie zajmuje. Na przykład dumając nad tym nad filiżanką herbaty. Musi pan o mnie wiedzieć, że nie odmawiam dobrej zielonej. Ucieszyła się, gdy uśmiech sięgnął jego oka, choć jej uwagę zwrócił fakt, że ominął on usta. Wydawał się o wiele bardziej powściągliwy, ale to nie szkodzi. Nie miała zamiaru go oceniać, w końcu ludzie się zmieniają. - Aleja Amortencji? To chyba niedaleko. Możemy przejść się nawet teraz, jeśli ma pan ochotę. Mnie czasu nie brakuje. A co do zwierząt, może sobie jakoś poradzę. Jeśli są takie grzeczne jak Metus, nie powinno to być problemem. +
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Fascynowało go jej podejście, choć sam się z nim zupełnie nie zgadzał. Nie wierzył, że dusza wędruje przez kolejne wcielenia, co więcej - był pewny że w zaświatach czeka na niego zarówno rodzina, jak i wiedźma, której podszepty pchnęły go jesienią do autodestrukcyjnych czynów. Z resztą, istnienie duchów raczej przeczyło teorii o wędrówce między ciałami. - Tak, to niemal rzut kamieniem stad. Albo w języku Metus, rzut kijem lub piłką. Skinął głową, wyginając kąciki ust w czymś, co stanowiło stan przejściowy między neutralnością, a uśmiechem. - Zatem zapraszam serdecznie. Mam kilka interesujących herbat z Francuskiego pocałunku,, a do tego świeże herbatniki z piekarni Pani Chambers. Szczerze liczę na to, że zaszczycą nas dziś same pomyślne wróżby. Resztę drogi spędzili na przyjemnej pogawędce we własnym towarzystwie, obserwując Metus, która radośnie biegała dookoła nich. Był to zupełnie nowy początek nie tak nowej znajomości, ale dzięki czystej karcie oboje, student i nauczycielka, mieli szansę zacząć budować tę relację tak, jak tylko uczeń z mentorem mogli sobie zamarzyć.