Wyjątkowo klimatyczne miejsce, idealne na długie spacery z dala od hałaśliwych grup pierwszorocznych, którzy nie zapuszczają się w to miejsce, zapewne z powodu krążących plotek, według których po Alei włóczą się duchy.
Spojrzał na Elizabeth jasnymi oczami, jakby próbował odczytać co się dokładnie kryje za jej słowami, czy na pewno były one szczere, ale nie miał nic do zarzucenia dziewczynie. W końcu uśmiechnął się ledwie dostrzegalnie, opuszczając głowę. - Jeśli mam być szczery, spodziewałem się jakiejś oceny, czy szybkiego zaszufladkowania, przepraszam - powiedział całkowicie szczerze, spoglądając w bok na dziewczynę, nim pogrążył się na chwilę we wspomnieniach. Impreza u Brooks, kiedy Victoria dostała dziwny drink i nagle miała łzy w oczach, które częściowo sam sprowokował. To, jak wyszli z imprezy i przeszli się, rozmawiając pierwszy raz twarzą w twarz całkowicie szczerze. Wtedy też oboje powiedzieli parę rzeczy, które nie spodobały się tej drugiej stronie, ale wtedy własnie dowiedział się, jak widziała go Victoria i cóż, częściowo spodziewał się podobnej reakcji ze strony jej młodszej siostry. Widać jednak Elizabeth nie bez powodu trafiła do Hufflepuffu. Reszta rozmowy była o wiele przyjemniejsza, a Larkin, opowiadając Elizabeth o swoich planach, czuł się całkiem pewnie. W końcu przeskoczył etap, gdy zależało mu na uzyskaniu aprobaty każdego, kiedy potrzebował zapewnienia, że dobrze robił, próbując wyjść na swoje, próbując siebie wypromować na własnej pracy, nie zaś na nazwisku. A jednak zaskoczyła go propozycja Liz. - Myślę, że gdy już otworzę, przyda mi się pomoc. Jeśli będziesz chcieć i jeśli to cię interesuje, zawsze będę mógł nauczyć cię tworzyć jakieś proste rzeczy - odpowiedział spokojnie, uśmiechając się lekko, ale jego oczy jaśniały prawdziwą radością. Nie spodziewał się podobnej propozycji od nikogo, a myśl, że miałby kogoś do pomocy w pracowni, była naprawdę miła. Nawet bardziej niż miła, choć nie wiedział, czy Liz nie wolałaby zająć się czymś podobnym, czym zajmowała się jej rodzina. Tworzenie mioteł, czy innych środków transportu z pewnością nie było nudne.
- Poza zielarstwem to tak szczerze nie wiem, co jeszcze tak naprawdę mnie interesuje, więc miło będzie spróbować czegoś nowego. A może akurat to będzie jak grom z jasnego nieba i znajdę swoje powołanie? - wyszczerzyła się do Larkina. Trochę żartowała, a trochę mówiła poważni, bo nie widziałaby większych przeszkód, żeby spróbować się w czymś zupełnie nowym. Miała przez sobą jeszcze co prawda całe studia, żeby obrać sobie jakąś ścieżkę na przyszłość, a i nawet później zawsze mogła starać się zmienić zawód, ale trochę ją to wszystko przerażało, jeśli miała być szczera. To dorosłe życie, zarabianie własnych pieniędzy, posiadanie własnego mieszkania... To wydawało się tak odległe, a z drugiej strony wiedziała, że już zaraz nadejdzie ten moment. Abstrakcja. - Dobra, ja już chyba muszę lecieć. Umówiłam się z przyjaciółką, więc nie wypada się spóźnić. Strasznie miło było cię spotkać, mam nadzieję, że to nasze wyjście na łyżwy wypali i to jak najszybciej! - powiedziała w pewnym momencie, przypomniawszy sobie, że przecież faktycznie miała umówione spotkanie, do którego nie pozostało już wcale tak dużo czasu. Nie chcąc więc się spóźnić i dłużej zatrzymywać Larkina, pożegnała się z nim i rozeszli się w swoje strony.