Świetne miejsce na piknik, to wie każdy w okolicy. Pamiętaj tylko, żeby nie zostawiać swojego jedzenia samego, bo krążące po parku gołębie nie zostawią dla Ciebie ani okruszka! Picie alkoholu również nie jest wskazane ze względu na często pojawiające się patrole!
Bitwa na śnieżki:
Bitwa na śnieżki
Świat w końcu pokrył się porządną warstwą śniegu, która nie tylko pozwala na zimowe szaleństwa, ale wręcz sprawia, że trudno im się oprzeć. Gwarantujemy Wam, że tak dobrze lepiącego się śniegu nie widzieliście od lat. Szkoda byłoby zmarnować taką okazję, prawda?
Tak naprawdę nikt nie wie, kto rzucił pierwszą śnieżkę, ale kiedy już to zrobił... rozpoczął potężną bitwę na śnieg i życie!
1. Każdy zaczyna rozgrywkę z dwoma „życiami”, tak aby wszyscy mieli szansę rzucić chociaż jedną śnieżką.
2. Za cel, w który rzucacie śnieżką odpowiada k6. Każdy gracz ma przypisaną cyfrę od 1 do 6, która nie zmienia się przez całą grę. Jeśli gracz odpadnie a zostanie wylosowany jego numer, celujecie w osobę następną po nim (np. jeśli wylosowana k6 to 2, ale gracze 2, 3, 4 już odpadli, to celem jest gracz 5).
3. Pierwszy post pierwszej osoby (drogą losowania jest to @James Farris) składa się z rzutu jedną kością k6 (odpowiadającą za wybór celu) oraz jedną literą, która decyduje o celności rzutu:
Spółgłoska: rzut był celny
Samogłoska: nie trafiłeś/aś
Po pierwszej osobie pisze gracz z przeciwnej drużyny, w którą wycelowana była śnieżka (bez względu na to, czy celnie).
4. Rzut każdej kolejnej osoby to k6, litera na celność i druga litera na efekt, jeśli poprzednik oddał celny rzut.
Lista efektów:
A – „apsik!”. Na zdrowie. Ale czy na pewno? Czujesz, że od tej zabawy ogarnia Cię przejmujący chłód. Po bitwie z całą pewnością przyda Ci się kubek gorącej herbaty, najlepiej z dodatkiem kilku kropel eliksiru pieprzowego. Rzuć dodatkowo kością k6: 1, 6 – niestety skończysz z lebetiusem, który w następnym wątku będzie wymagać leczenia domowymi sposobami lub u uzdrowiciela. B jak bałwan, którym właśnie się stałeś. Jakimś cudem śnieżka, którą cię trafiono miała w sobie znacznie więcej śniegu, niż na to wyglądała. Obsypuje Cię nim od góry do dołu i w dodatku zaskakująco mocno lepi się do ubrań i włosów. C jak ciepło, które paradoksalnie czujesz w swoim ciele po trafieniu śnieżną kulą. Teraz żadna zima Ci niestraszna! Dodatkowo efekt litery “a” jest zniwelowany, jeśli trafiłeś/aś ją wcześniej. D... dzwonią dzwonki sań… i inne piosenki, które nagle rozbrzmiewają w twojej głowie. W końcu zostaje tylko jedna i wiedz, że nie da ci spokoju ani w następnym poście, ani w następnym wątku. Masz ochotę nucić ją, śpiewać i mruczeć. Musisz jakoś z tym żyć. E jak eliksir, który ktoś przypadkiem lub dla wybitnie śmiesznego żartu wylał na śnieg, który przy trafieniu wpadł Ci do ust/oka. Rzuć dodatkową kością „eliksir”, aby dowiedzieć się, czym była nasączona śnieżka, którą oberwałeś. Przez następny post musisz uwzględniać jego efekt. F jak flak – tak właśnie się czujesz. Czy to zaklęcie, czy dziwna śnieżka? Czujesz, że nogi masz jak z waty i nie jesteś w stanie na nich ustać. W następnym poście musisz siedzieć na śniegu. G ... galeony! Może nie pięćset, ale lepsze to, niż nic. Dostrzegasz je w śniegu kiedy po oberwaniu śnieżką próbujesz ulepić własną amunicję. Rzuć 2x kością k6, suma kostek to ilość galeonów, które znajdujesz. Zgłoś się po nie w odpowiednim temacie. H jak heros, z którego siłą została ciśnięta śnieżka. Trafia Cię tak mocno, że tracisz równowagę i upadasz, po drodze wpadając na osobę stojącą za tobą (piszącą po tobie z twojej drużyny); oboje lądujecie w śniegu. I jak ten nieszczęsny iglak za Twoimi plecami! Obrywając śnieżnym pociskiem tracisz na moment równowagę i wpadasz w świąteczną choinkę, efektem czego cały się trochę pokłułeś. Jakby tego było mało, choinkowe igły będziesz jeszcze znajdować na i pod swoim ubraniem w całym kolejnym wątku. J jak jasnowidz, którym stajesz się na moment. Masz w głowie dość wyraźną wizję dotyczącą tego, co w najbliższej przyszłości spotka osobę, która trafiła Cię śnieżką. Może to efekt zbyt mocnego uderzenia w głowę, a może jest w tym ziarno prawdy? Za odegranie wątku (po 6 postów), w którym wizja się spełnia zyskasz dowolny punkt do kuferka. Pamiętaj, żeby zgłosić się po niego w upomnieniach!
5. Wygrywa drużyna, która jako pierwsza wyeliminuje wszystkich przeciwników, nawet jeśli na koniec miałaby zostać tylko jedna osoba. Zwycięzcy otrzymają dwa punkty do kuferka, przegrani – 1.
6. Przypominam, że czas na odpis to max 48 godzin a dla zachowania lekkiej, dynamicznej rozgrywki posty nie powinny być zbyt długie. Osoby, które bez żadnej informacji nie odpiszą w tym czasie, tracą jedno życie.
7. Jeśli zobaczę, że nie stosujecie się do efektów wynikających z trafienia, będę gryźć.
8. Bitwę nadzoruje @Hope U. Griffin i to do niej należy się zgłaszać ze wszystkimi pytaniami i problemami.
Kod
Poniższy kod musi znaleźć się na początku każdego posta:
Kod:
<zg>Życia:</zg> <zycie>❆ ❆</zycie> <zg>Celuję w:</zg> [url=link do kosci]@"nick postaci"[/url] <zg>Trafiam?:</zg> [url=link do kosci]<zycie>TAK</zycie> lub <smierc>NIE</smierc>[/url] <zg>Efekt:</zg> [url=link do kosci]opis[/url]
W polu „życie” na zielono ma być tyle śnieżynek, ile zostało wam żyć, jeśli jedno stracicie, przesuwacie je poza kod: ❆ ❆ → ❆ ❆
Autor
Wiadomość
Drake Lilac
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 213 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Na samą myśl że może bezkarnie porzucać w innych śniegiem wręcz drżał z ekscytacji. Czasem musiał się wyszaleć, a mecze quidditcha były tylko co jakiś czas. Niestety. Całe szczęście że poniekąd co jakiś czas pojawiały się takie wydarzenia jak bitwa na śnieżki. Póki co nikt go żadną nie postrzelił, ale to dobrze. Im dłużej wytrwa tym większa szansa na to że uda im się wygrać. Złapał więc trochę śniegu, ulepił kulę i (przypadkowo) rzucił tak mocno jak mógł w stronę jednego z przeciwników. A osobą w którą celował okazał się być Joseph. Oczywiście starał się nie celować w głowę, bo ten mu niczym nie zawinił. Poza tym jeśli będzie celował w ciało, to będzie większa szansa na to że trafi.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Wiele można było o Solbervu powiedzieć, ale na pewno nie to, że ominie zimową atrakcję w postaci napierdalania się na śnieżne piguły że znajomymi. Przyszedł do wioski i zapisał się do zabawy nie mając pojęcia, że spotka tu aż tyle znajomych twarzy. Szczególnie szeroko uśmiechnął się na widok Baby, która otwarcie nie pałacu do niego sympatią, a jak się okazało, miała dziś walczyć po przeciwnej stronie. Znak do rozpoczęcia walki się pojawił i już wszyscy zabrali się do zaciętej rywalizacji. Śnieżki latały we wszystkie strony i Max oberwał dość soczyście jedną z nich. Piguła była wyjątkowa i oślepia Solberga od stóp do głów śniegiem tak, że ten wyglądał jak rasowy bałwan. Nie przeszkodziło mu to jedna w oddaniu celnego rzutu w swojego rywala, który teraz sam musiał mierzyć się z magicznymi konsekwencjami tej rywalizacji.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
James Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
Nie spodziewałem się ataku ze strony jakiegoś wysokiego chujka, w którym rozpoznaję Solberga. Zrobił to tak niefortunnie, że upadam na kogoś z mojej drużyny, czując nieprzyjemny ból w lędźwiach. Mówię przelotne sorry i wstaję zdeterminowany. Jestem tak oburzony tym faktem, że od razu zanurzam ręce w śniegu, żeby uformować z niego kulkę i przez chwilę szukam mojej kolejnej ofiary. Potem jednak stwierdzam, że nie ma co się w tańcu pierdolić - również celuję w Maxa, niestety dla mnie - niecelnie. Czuję narastającą frustrację, ale robię wszystko, co mogę, żeby powstrzymać emocje. Biorę głęboki wdech, przypominając sobie, że to tylko głupia zabawa, a nie walka na śmierć i życie.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Co jak co, ale wzrok miał jeszcze w miarę dobry i cel też, więc nic dziwnego, że James od niego oberwał. Może trochę za mocno, ale przecież był to tylko śnieg, a nie armatnie kule. Ledwo miał czas nacieszyć się tym małym sukcesem, bo już zemsta ze strony Farrisa leciała w jego stronę. Solbergowi udało się uniknąć trafienia i tym samym eliminacji z gry dzięki czemu mógł ulepić nową śnieżkę i posłać w stronę kolejnego celu. Celu, którego zacięta minka była jedynym wyrazem twarzy, jaki Max u tej osóbki kojarzył i choć nie darzył Baby negatywnymi emocjami, tak jak działo się to w drugą stronę, tak to właśnie w stronę jej młodego ciała poleciała śnieżna piguła, trafiając bezbłędnie tam, gdzie Solberg sobie wymarzył.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Naprawdę była przekonana, że lepiej jej pójdzie. Kiedy trafiła ją kolejna śnieżka, była rozczarowana, a kiedy zobaczyła, kto w nią wycelował, nie była ani trochę zaskoczona. Co było z tym gościem? Zawsze musiał wchodzić jej w drogę. Swój ostatni rzut wykorzystała właśnie na to, żeby spróbować mu oddać, ale niestety - nie wyszło. Wyglądało na to, że musiałą się wycofać. Jedyny plus całej tej sytuacji był taki, że ta jego śnieżka o dziwo go rozgrzała, mimo, że była cała przemoczona po poprzedniej śnieżce, teraz było jej naprawdę ciepło i mogła w spokoju obserwować dalszy przebieg gry.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Widać dziś królowała zasada oko za oko. W kogokolwiek Max by nie wycelował swojej śnieżki, ta osoba postanawiała się odwdzięczyć tym samym. Dla Solberga jednak był to większy plus bo w przeciwieństwie do rywali on trafiał w swój cel. Baby próbowała wyeliminować go z gry, ale dziewczynce się to nie udało, więc Max ponownie zabrał się do ataku. Jego drużyna wciąż była w pełnym składzie podczas gdy przeciwnicy mieli dwóch członków już wyeliminowanych. Max rzucił śnieżką prosto w puchonkę i z satysfakcją patrzył, jak piguła trafia dokładnie tam, gdzie nastolatek sobie wymarzył. Widocznie był to jego dzień.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
To do niego nie pasowało - rzucanie się na szybko zlepionymi kulkami mokrego śniegu, ignorowanie mrozu szczypiącego policzki, cała ta podobno zabawna rywalizacja. Ewidentnie coś go jednak do tego ciągnęło, a i sam Emrys czuł w ustach smak zakazanego owocu, ponieważ rodzice nigdy nie popierali takich szalonych rozrywek, robiąc mu wymówki na temat możliwych chorób i urazów. I oczywiście trafił do przeciwnej drużyny niż Baby. Z początku jednak trzymał się ubocza, chcąc uniknąć śnieżek - a i zapewne widząc jego trochę nieporadną postawę, nikt w niego na pierwszy ogień nie celował. Okazało się szybko, że trafił do silnej drużyny, bo szybko wyeliminowane zostały aż cztery Bałwany. Chcąc się jakkolwiek przyłożyć do zwycięstwa, uformował na szybko kulkę śniegu i wycelował w nieznajomego chłopaka. Śnieżka jednak go nie trafiła - być może go minęła, być może rozpadła się już w samym locie, w każdym razie na nic się nie przydała.
James Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
Bitwa podobała mi się coraz mniej, bo moja drużyna praktycznie cała odpadła - zostałem tylko ja i Mer. Spojrzałem na nią ze zbolałą miną i tak naprawdę marzyłem tylko o jednym - pójściu do knajpy, wypiciu grzanego wina i objadaniu się ciastkami, a nie staniu w tym mrozie i babraniu się w śniegu. Musiałem jednak zachować resztki honoru, więc kiedy jakiś mały gówniarz podjął się próby rzucenia we mnie śnieżką, prędko ukulałem śnieżkę i wycelowałem ją w Brooks, z satysfakcją obserwując, że strzał był celny. Jednocześnie też czujnie obserwowałem drużynę przeciwną, bo wiedziałem, że będę na celowniku.
Julia Brooks
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pachnie lawendą
Pojedynki, w jakiej by nie były formy, były tym, co rozpalało wyobraźnię młodej Krukonki. I tak było i tym razem. Doskonale się bawiła, robiąc uniki i obserwując, jak kolejne osoby wokół obrywają śnieżnymi kulami. Przez dłuższy czas, zwinna jak gepard i zdolna jak Geppert unikała podobnego losu, ale zimna dłoń przeznaczenia dotknęła również i ją. Śniegowa piguła rzucona przez łysego Sebę trafiła ją w czapkę, a zimny biały puch wdarł się za koszulkę, przeszywając ją dojmującym chłodem. Na domiar złego zaczęła kichać jak głupia, a do tego wszystkiego chybiła w Gryfonkę, którą to obrała na swój cel.
Życia:❆ ❆ Celuję w:@James Farris (tylko on został u przeciwnika więc nie rzucam) Trafiam?:TAK Efekt: poprzednik nie oddał rzutu
Zanim się zorientowałam większość drużyny przeciwnika stała się bałwanami nie tylko z nazwy ale również z wyglądu - obsypani od stóp do głów śniegiem nie byli w stanie podjąć dalszej walki. I bardzo im tak dobrze. U mnie natomiast cała drużyna stała na nogach. Rozejrzałam się dokładnie i dostrzegłam, że u przeciwnika jedna osoba stoi na nogach. Był to mój oprawca, który trafił mnie śnieżką na samym początku. Stał sobie jak gdyby nigdy nic - do tej pory nietknięty śniegiem. Ani jedna piguła w niego nie trafiła! Ulepiłam nieśpiesznie pigułę i ugniotłam ją najmocniej jak mogłam, a następnie z całej siły rzuciłam nią w przeciwnika zadając mu pierwszy celny cios. Moja zemsta została osiągnięta!
Gra zakończona, wygrała drużyna Przędziorków! Gratulujemy zwycięstwa! Nagrody za udział w mini-evencie zostaną rozdane w ciągu najbliższych dni.
z/t dla wszystkich, którzy tego chcą
______________________
Helena D. Swansea
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : piegi, brokat na powiekach (i wszystkim co posiada), zawsze umazana grafitem, węglem albo farbami, tatuaż ważki latającej po lewej nodze
Lekcje dobiegły końca, egzaminy napisałam, i nawet księżyc wrócił na swoje miejsce. Czuję się wolna, gotowa na korzystanie z lata i absolutnie zmotywowana do tworzenia. Przez ostatni maraton nauki i nadrabianie wszystkich swoich zaległości przed końcem semestru, swoje przybory artystyczne schowałam do szafki, w której nie kusiły do porzucenia notatek i podręczników, ale teraz wyciągam je z ulgą. I aż się nie mogę zdecydować, co chcę robić, więc pakuję do torby wszystko jak leci – tubki akwareli mieszają się z olejami, wciskam tam trzy różne bloki papieru i szkicownik, całą kolekcję ołówków i kolorowych tuszy, terpentynę, dwa słoiki i drewniane pudełko pełne węgli, a pod pachę chwytam jeszcze blejtram i sztalugę plenerową. Uginam się pod tym ciężarem, a gdy z daleka widzę Irvette, nie mam wolnej ręki, żeby jej pomachać, więc wykonuję niezręczny gest, próbując zrobić to łokciem, zamiast dłonią. — Cześć!!! — wołam już z daleka. — Dobrze wyglądasz! Jak egzaminy? Jak życie? Ja to ledwo wierzę w to, że mi się udało skończyć szkołę. Jakieś to abstrakcyjne. Wiadomo, jeszcze studia, ale kurczę, jakiś etap się kończy, jakieś to takie... Jedziesz na wakacje? — zarzucam od razu ślizgnokę pytaniami i półmonologiem, bezceremonialnie wypuszczając wszystkie swoje toboły na trawę. Ocieram czoło ramieniem, przyglądając się swojej torbie. Ciągle nie wiem, czy chcę zacząć olejny pejzaż, czy może akwarelowy portret?
Sama Irv bo egzaminach chętnie wybrała się na odpoczynek w tutejszym parku. Wzięła swoje graty do malowania na czele z ukochanymi, francuskimi pędzlami i rozłożyła się w miejscu, skąd miała naprawę piękną okazję na jakiś fajny krajobraz. Wczuła się na tyle w swoją pracę, że przestało ją powoli obchodzić to, co działo się wokół. Ludzie pzechodzili, ptaki i inne zwierzęta mijały jej drogę, a ona po prostu uwieczniała na płótnie to, co akurat uważała za najlepsze. Jedynie Amie jak zwykle leżała u jej stóp słodko chrapiąc. -Helena! - Przywitała się z dziewczyną, której głos sprowadził rudowłosą na ziemię. -Praca obroniona? Gratulacje! - Uśmiechnęła się szczerze, obejmując dziewczynę, by następnie przetworzyć kaskadę pytań, jaka poleciała w jej własną stronę. -Udało mi się zdać egzaminy, ale zdecydowanie nie tak, jak sobie planowałam. Jestem strasznie zmęczona tym semestrem i nie mogę się doczekać wakacji. Jadę razem ze szkołą, a Ty? Jestem ciekawa, gdzie nas wywiozą. - Chwyciła ponownie porzucony wcześniej pędzel i odwróciła się w stronę płótna. -Widzę, że mamy podobne plany na to popołudnie. W co dzisiaj celujesz? Sama trochę zardzewiałam, ale w końcu mam czas znów usiąść do farb. - Przechyliła głowę patrząc na to, co już udało jej się stworzyć. Mina Irv jasno wskazywała na to, że nie wszystko jej się tam podoba.
______________________
Life is a flower
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Po całej Venetii wiedziała, że chce przysiąść do nauki uzdrawiania, którą zresztą już tam rozpoczęła, pochylając się nad wieloma zwojami i zapiskami z badań uzdrowicieli z czasów zarazy. Z kolei powrót do Anglii utwierdził ją w przekonaniu, że nie tylko miała na to ochotę, ale ze swoimi przyjaciółmi i ich umiejętnością do pakowania się w kłopoty nawet potrzebę, żeby to zrobić. To, co wydarzyło się w rezydencji z Nico i Solbergiem i to, co do tego doprowadziło… Wiedziała, że gdyby to ona była na miejscu zdarzenia, a nie Felix, skończyłoby się to inaczej. I zdecydowanie nie lepiej. W tak wielkiej sytuacji kryzysowej co umiałaby zrobić? Owszem, wezwać pogotowie magiczne, ale wcześniej? Zanim by się pojawiło? Czy umiałaby ustabilizować stan Nicholasa po ataku? No i co z Solbergiem! Może, gdyby umiała i rozumiała znacznie więcej, byłaby i w stanie więcej zaradzić, niż tylko rzucać przeciwbólowe zaklęcia, te ocucające czy podać eliksir. Może też, gdyby umiała ich lepiej używać, z większym zrozumieniem dla samego zaklęcia, dałaby radę pomóc bardziej. Tak naprawdę z tym co robiła, z jakiego rodu pochodziła i do czego dążyła w przyszłości, brak takiej wiedzy był nie tylko zaniedbaniem, ale i jawnym proszeniem się o kłopoty. Usunięcie bólu głowy, zwalczenie gorączki, zabandażowanie drobnej rany były przydatne, ale nigdzie by jej nie doprowadziły w sytuacji zagrożenia. Jasne, mogła sprawdzić zaklęciem rozległe obrażenia, ale czy umiałaby je wyleczyć? Ustabilizować, nim pojawiłaby się pomoc? Co jeżeli ta by się nie zjawiła? Dlatego właśnie zapytała się Maxa, czy miałby czas w tym całym nawale pracy na poduczenie jej. Oczywiście zaznaczyła, że jeżeli ma to go kosztować sen, to niech się nawet nie pojawia i idzie na zasłużony odpoczynek, jednak jakby nie był to problem, to naprawdę mogłaby skorzystać z pomocy. Udała się więc z książkami i różdżką na umówione miejsce spotkania wcześniej, czekając, czy chłopak się pojawi, czy da znać, że nie da rady.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
To, że miał dużo pracy, nie było tajemnicą. To, że znajdował czas dla swoich przyjaciół, również nie było tajemnicą. Dlatego też kiedy Harmony poprosiła go, by pomógł jej z nauką uzdrawiania, nie uznał tego za idiotyczne, czy za coś, na co nie miałby ochoty albo chociaż chwili, którą mógłby jej poświęcić. Owszem, może wolałby jakąś niebezpieczną przygodę, jakieś szaleństwo, czy coś podobnego, ale też nie zamierzał tak po prostu rezygnować ze wspólnego spędzenia czasu. Tym bardziej że doskonale pamiętał, jak dziewczyna skończyła, wpadając w pięciotrzcinę, jak bardzo potrzebowała pomocy, nie mogąc samej nic z tym zrobić. Dlatego też jej decyzja o tym, żeby pogłębić swoją wiedzę, wydawała mu się jak najbardziej właściwa, a na dokładkę powodowała, że on sam również miał coś, czym mógłby się nieźle bawić. Bo prawda była taka, że uwielbiał po prostu przekazywać swoją wiedzę, że dzielił się nią z prawdziwą przyjemnością, mając nadzieję, że ktoś, kto go słuchał, coś z tego wyniesie. Nic zatem dziwnego, że pojawił się na miejscu spotkania, od razu zajmując sobie wygodne miejsce i podciągając nogi na ławkę. - Pomyślałaś o świeżym powietrzu, po zatęchłych murach Munga to naprawdę przyjemna odmiana, mówię ci. W każdym razie, czego dokładnie chcesz się uczyć? Jakieś plany, zamierzenia, nadzieje, czy cokolwiek podobnego? - zapytał, spoglądając na Remy, tym samym dając jej znać, że to ona decydowała, czego chciała, czego potrzebowała, czego dokładnie chciała się uczyć. On mógł przekazać jej wiedzę o każdej z działek uzdrawiania, chociaż oczywiście, w niektórych z nich nawet jego wiedza była ograniczona i był pewien, że potrzebował jeszcze czasu na to, by się w nich podszkolić. Wszystko jednak było przed nim, miał w końcu jeszcze masę czasu, a jakże, na dalsze studiowanie, chociaż teraz już we własnym zakresie.
______________________
Never love
a wild thing
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Gdy tylko zobaczyła Maxa, uśmiechnęła się szeroko i od razu podbiegła do niego tanecznym krokiem, znajdując się tuż obok w kilku potężnych susach. Miała ogromną nadzieję, że się zjawi, ale przecież zakładała scenariusz, w którym nie miał ani czasu, ani siły, więc to, że tu był przyniosło jej szczerą radość. Ona sama pewnie wolałaby się teraz znaleźć na jakiejś dzikiej przygodzie, goniąc za nieznanym, lub też będąc gonioną przez nieznane, jednak po tym, w jakim stanie skończyli Nico i Solberg właśnie w taki sposób, wiedziała, że miała jeszcze dużo nauki przed sobą, nim mogła się puścić w wir doświadczeń. To oczywiście też nie tak, że chciała od razu porzucić wszystkie swoje podróżnicze zapędy i w ogóle zamknąć się nad książkami, aż tak szaloną to nawet ona nie była, żeby to sobie zrobić. Po prostu chciała mieć pewność, że w każdej sytuacji mogłaby sobie poradzić. Lepiej czy gorzej, ale samodzielnie i bez paniki. - No a jak! Trzeba cię trochę przewietrzyć! - zażartowała, witając się z Maxem szybkim przytulasem. - Czego? Wszystkiego! - prychnęła, szczerząc się głupkowato, jednak już po chwili ten uśmiech delikatnie jej osłabł, kiedy wzięła głębszy oddech i usiadła obok. - No bo widzisz… Ostatnio zdarzyła się jedna sytuacja - nie wiedziała, ile mogła sobie pozwolić powiedzieć. Gdyby to chodziło tylko o nią, wyśpiewała by wszystko bez zająknięcia, ale tamto przedpołudnie dotyczyło nie tylko jej i nie chciała sprzedać czyiś potencjalnych sekretów. - Gdyby nie to, że Max był obok i mógł mi wytłumaczyć jedno zaklęcie, zupełnie nie umiałabym nic zrobić… - westchnęła i spojrzała na chłopaka z pełną determinacją. - Chcę umieć znacznie więcej niż potrafię! Chcę umieć pomóc, jeżeli zadzieje się coś niebezpiecznego! Co, jeżeli będę gdzieś w podróży z rodziną i coś się stanie? I nikt nie będzie umiał pomóc? - mówiąc to, wyjęła swój notatnik i otworzyła na wszystkich swoich rozpracowywanych zaklęciach. - Na dzisiaj pierwsza pomoc. Wszystko co mi się przyda i co mogę umieć lepiej! Mógłbyś mi pomóc? - poprosiła ze szczenięcymi oczkami.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Objął Remy, kiedy postanowiła się z nim przywitać i uśmiechnął się do niej lekko, przy okazji wywracając oczami, zapewniając ją, że nie siedział w Mungu przez cały czas. Owszem, miał zdecydowanie napięty czas, nie mógł się za bardzo zatrzymywać, bo jako stażysta musiał robić o wiele więcej, ale nie zapomniał jeszcze, jak się żyje. Prawie. Był pewien, że kiedy skończy staż, jego grafik zacznie wyglądać inaczej i stanie się bardziej regularny, bo zostanie ułożony pod innych członków oddziału, na którym ostatecznie wyląduje. Nie sądził jednak, by przenosił się gdzieś dalej, mając świadomość, że niezależnie od wszystkiego, mógł rozwijać się w niemalże wszystkich dziedzinach uzdrawiania. A jak było widać, jeśli Remy chciała się uczyć, to miał ku temu całkiem dobre powody i okazje. - Może trochę to zawęzimy, co? – spytał, śmiejąc się, a potem pokręcił głową, by uważnie jej wysłuchać, przy okazji unosząc brwi, gdy tylko zdradziła mu, co się wydarzyło. Mniej więcej, bo najwyraźniej nie chciała zbyt dużo powiedzieć i szanował to, nie chcąc się wtrącać tam, gdzie nie powinien. Zamiast tego pokiwał lekko głową, a potem westchnął ciężko, śmiejąc się po chwili pod nosem. – Pierwsza pomoc to ciągle bardzo obszerny temat, ale dobrze, zacznijmy od podstaw. Nie wiem, czy mówiąc o pierwszej pomocy masz na myśli [i]An Duca Tuas? Przywrócenie bicia serca, czy jednak bardziej chodzi ci o nastawianie kości, leczenie poparzeń i temu podobne zaklęcia. I rozumiem, że dzisiaj koncentrujemy się tylko na zaklęciach? Musisz to trochę zawęzić, bo możemy siedzieć tutaj do jutra rana[/b] – wyjaśnił, patrząc uważnie na Remy, dodając, że jak mu powie, na jakim mniej więcej jest poziomie, to dobierze do niej odpowiednie ćwiczenia, bo tak naprawdę teraz to trochę pływali w bagnie i nie wiedział, za co miałby się tak właściwie brać.
______________________
Never love
a wild thing
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Zmrużyła na niego podejrzliwie oczy, jakby sprawdzała, czy aby na pewno jego zapewnienia były stuprocentowo prawdziwe i zaraz zaśmiała się razem z nim na ten komentarz o życiu. Oczywiście od razu obiecała, że wyciągnie go na coś ciekawszego, jak już będzie wiedziała co robić, gdyby przypadkiem jakiś troll odrabał mu rękę. Bo w końcu jak szaleć, to na przypale albo wcale, prawda? Żarty jednak żartami, a faktycznie chciała skupić się na zaklęciach. - Im więcej, tym lepiej - stwierdziła, otwierając swoje notatki na temat zaklęć leczących rany, składających kości i wszystkich innych, które w jakiś sposób sklejały w całość poszkodowanego. - Ale możemy zacząć od leczenia urazów. Chociaż… - zamyśliła się, przekartkowując jednak notatnik na inną stronę. - Może jednak od Rennervate? Ostatnio jak go używałam, cóż, niby działał, ale nie do końca, jakbym… No nie wiem, nie była w stanie użyć go w pełni? Optymalnie? - próbowała wyjaśnić. I w końcu stwierdziła, że najlepszym chyba na to sposobem byłoby po prostu faktyczne odwzorowanie tego, jak je rzuciła. Na początku streściła pokrótce sytuację, bez podawania imion, nazwisk ani szczegółów, jak to przyszło jej się zmierzyć z półprzytomnymi poszkodowanymi. - Wiem, pogotowie, wiem… Wtedy logicznym wydawało mi się działanie - zaśmiała się, łapiąc się za głowę i kręcąc nią z niedowierzaniem. Naprawdę cała trójka wyszłaby wtedy lepiej na zwykłym zawiezieniu do szpitala. Streściła, jak pan X stracił krew, jak część udało mu się przywrócić transfuzją, ale wciąż był mało przytomny i jak próbowała użyć tego zaklęcia, ocucając go z małą dokładnością. Oraz o tym, jak na Y, który był bezsilny po potężnych zaklęciach też chciała tego użyć i przyniosło to jeszcze mniej skutków. - I zrobiłam wtedy tam - powiedziała, odtwarzając, w jaki sposób trzymała różdżkę, jaki ruch ręką wykonała, aż rzuciła to zaklęcie w eter, prezentując całokształt swojej formy. - No, ale działało słabo - podsumowała. - Nie wiem, co mogłabym zrobić inaczej, coś było w tym nie tak?
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Max uśmiechnął się do niej kącikiem ust, jakby chciał jej powiedzieć, że mogła na niego liczyć i jeśli chciała się gdzieś szlajać, to on chętnie wybrałby się tam razem z nią. Nie było to jednak coś, o czym powinni teraz rozmawiać, nad czym powinni się pochylać, skupiać, czy robić cokolwiek podobnego, bo nic by to po prostu nie zmieniło. Zaśmiał się głośno, gdy udzieliła mu odpowiedzi, zaraz też kręcąc głową, a później wysłuchał jej uważnie, obserwując, jak dokładnie rzucała to zaklęcie, dostrzegając kilka drobnych, aczkolwiek znaczących błędów, ale prawda była taka, że musieli zacząć gdzie indziej. - Uzdrowiciel zawsze musi być pewien tego, co robi, Remy. Nie mamy czasu na wahanie, na zastanawianie się nad tym, czy to, co robimy, jest słuszne, jest właściwe, czy zaklęcie, które rzucamy, coś zmieni. Musisz działać, do tego zostałaś powołana, jaka uzdrowiciel, po prostu. To pierwsza z zasad, nawet jeśli się boisz, musisz ukryć ten strach przed samą sobą - wyjaśnił, chyba pierwszy raz w życiu brzmiąc w ich rozmowie tak poważnie. Wiedział, że ten koncept nie pasował do końca wszystkim ludziom, że niektórzy go odrzucali, uważając za głupi, całkowicie niepotrzebny albo cokolwiek podobnego, ale on bardzo się go trzymał, wierząc, że była w tym słuszność. To był jednak początek i Max sięgnął po różdżkę, nieco inaczej układając dłoń, jakby luźniej. - Za bardzo podkręcasz to zaklęcie na nadgarstku. Jest bliskie tego, co chcesz zrobić i wychodzi, ale nie wkładasz w nie tyle siły, jakbyś chciała kogoś walnąć mokrą szmatą w twarz. Wierz mi, takie cucenie nie działa najlepiej. Musisz rozluźnić nieco rękę, by nie była aż taka sztywna - powiedział, pokazując jej właściwy ruch ręki, nie wypowiadając jednak zaklęcia na głos, pozwalając, by wybrzmiało niewerbalnie i całkiem swobodnie popłynęło przed siebie, dokładnie tam, gdzie je posłał, nie patrząc nawet w tamtą stronę. - Zaklęcia uzdrawiające są mocne, ale nie możesz ich traktować, jak ataku.
______________________
Never love
a wild thing
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Chociaż wywody na temat następnych przygód były czymś przyjemnym i mogłaby już teraz wyjąć swój Dziennik, pokazując przynajmniej kilkanaście pomysłów na podróże bliższe, dalsze, spokojniejsze i te zdecydowanie wymagające zimnej krwi i właściwego wyposażenia sprzętowego. To jednak nie był fokus dzisiejszego spotkania, a skoro poprosiła Maxa o pomoc, zajmując mu wolny czas między całym tym grajdołkiem obowiązków uzdrowiciela, to musiała wykorzystać go jak najlepiej, jak najrozsądniej, nie marnować go dla niego. - Byłam pewna, że nie chcę pozwolić tym debilom zdechnąć - prychnęła, kręcąc głową i uśmiechnęła się do chłopaka lekko, bo to wtedy było jedyną pewnością, jaką miała, cała reszta potoczyła się szybko. - A co do strachu, nie ma jakiejś jego zdrowej dawki? - spytała, układając sobie rzeczy w głowie. - To nie jest przydatne, no wiesz, jak boisz się o czyjeś życie? Żeby je uratować? - nie oceniała i nie próbowała go do niczego przekonać, doskonale zdawała sobie sprawę, że to Max miał zdecydowanie większe doświadczenie i prawdziwy ogrom wiedzy, więc zwyczajnie zupełnie szczerze go pytała, jak powinna na to patrzeć, kiedy taka sytuacja zdarzyłaby się znowu. Wykonała zaklęcie, starając się jak najlepiej odtworzyć w głowie tamtą sytuację, doskonale zdawała sobie sprawę, że emocje po czasie były zdecydowanie inne i wtedy towarzyszyło jej ich wiele, ale to co mogła zrobić, to starać się je po prostu wykonać jak najlepiej. Jakby nie patrzeć, to samo miała w głowie wtedy. - Mokrą szmatą?! - prychnęła śmiechem na cały głos, bo tak ją to wyrwało z zaskoczenia ze skupienia, że teraz to się czuła, jakby chłopak ją tą mokrą szmatą uderzył. Cóż, jedno było pewne, to jej na pewno pomogło w rozluźnieniu się, bo nie mogła się przestać brechtać. - O rany przepraszam, ale to jest tak adekwatne, gdyby nie sytuacja to bym ich obu zdzieliła przez łeb - wyszczerzyła się do niego wesoło, powoli jednak się skupiając. Oglądała chłopaka uważnie, przyglądała się temu, co robił, starając się jednocześnie odtworzyć ruchy, chwyt. Luz w nadgarstku wychodził nie tylko z samego przedramienia, ale i ramion, które swobodnie u niego przepuszczały energię. Zaklęcia uzdrawiające nie są atakami, są wystarczająco silne - układała to sobie w głowie, pozwalając na coraz więcej rozluźnienia w ruchach, gdy je kopiowała. Raz, drugi, trzeci, póki co nie rzucała czaro, a przyswajała tę lekkość. - Rennervate - rzuciła, znacznie płynniej i pewniej, z dużo spokojniejszym głosem. A sama energia, jaką poczuła, także była inna, dużo bardziej - jeżeli można tak to było ująć - pozytywna. - Okej, musisz przyznać, że tym razem była to przynajmniej sucha szmata - zaśmiała się, całkiem z siebie zadowolona, czekała jednak na dalsze instrukcje, nie zamierzała po pojedynczym sukcesie osiąść na laurach.