Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Zagajnik

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 4 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
AutorWiadomość


Dahlia E. Slater
avatar

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : -2
  Liczba postów : 524
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5106-dahlia-e-slater
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5108-sowka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7187-dahlia-e-slater
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty21/5/2013, 19:38;

First topic message reminder :


Zagajnik

Ciche, przyjemne miejsce, osłonięte przed centralną częścią parku bujną roślinnością. Znajduje się tutaj tylko jedna ławeczka, bo często nie ma tu żywego ducha! Poza fauną, oczywiście.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Mefistofeles E. A. Nox
Mefistofeles E. A. Nox

Absolwent Slytherinu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dodatkowo : Wilkołak, Legilimencja
Galeony : 4495
  Liczba postów : 4498
https://www.czarodzieje.org/t15136-mefistofeles-e-a-nox#403342
https://www.czarodzieje.org/t15139-kind#403356
https://www.czarodzieje.org/t15134-mefistofeles-e-a-nox
https://www.czarodzieje.org/t18387-mefistofeles-e-a-nox-dziennik
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty21/6/2018, 15:16;

Nudził się i nawet tego nie ukrywał, mało żywiołowo zwisając przez podłokietnik ławki. Na wizbooku nie znalazł też nic ciekawego - to jest, utonął w zdjęciach kotów, ale to nie było nic nowego. Na jego usta wstąpił nawet drobny uśmiech, ale zaraz potem samotność Mefisto została naruszona i to nie przez tę osobę, której się spodziewał. Podniósł spojrzenie na zbliżającego się Puchona, a kąciki jego ust ruszyły jeszcze bardziej ku górze. Chrzanić wszelką niezręczność, jemu nie chciało się już zamartwiać. Znajomość bogina Liama uważał za całkiem pożyteczną informację, która w gruncie rzeczy wywołała wiele rozważań; trzeba też przyznać, że to zapewne ona wpłynęła na formę strachu Ślizgona, która objawiła się w klasie. Doskonale wiedział, że bogin miał kilka opcji i po prostu dobrał tę, która w danej chwili wypłynęła na powierzchnię umysłu chłopaka.
- Hej, młody - odparł, wytrwale trzymając się beztroskiego tonu głosu. Cóż, była to sytuacja, w której Rivai mógł spokojnie odwrócić się na pięcie i odejść, bez ryzyka zostania zauważonym przez zapatrzonego w kociaki Mefistofelesa. Raczej niewielkie były możliwości, żeby siódmoklasiście tak panicznie zależało na tej ławce, by skazywał się wbrew woli na towarzystwo studenta; wszystko zatem wskazywało na to, że on się nie bawił w jakieś unikanie. Czyli się go nie bał. Czyli go nie skreślał?
- No pewnie, produktywnie spędzam czas... aż tak się nudzisz? - Pokręcił głową z rozbawieniem, powstrzymując się już z naśmiewania odnośnie rzekomej nadchodzącej sławy Puchona. Chciał zagarnąć bliżej siebie planszę Therii, wystającą subtelnie spod materiału ciemnej kurtki, ale w tej samej chwili strącone zostały kostki. Nox wychylił się odrobinę panicznie, licząc na to, że uda mu się potrącić drobiazgi, zanim wylądują i pokażą wynik dla tego małego pechowca. Oczywiście, Liam już miał je w dłoni.
- Mam... tak... cholera, Liam - jęknął z niedowierzaniem, spoglądając na planszę, której jeden z pionków przesunął się na drugie pole. Zresztą, zdążyły już się pojawić obok nich chropianki, które pospiesznie wyżarły rdzeń z różdżki chłopaka, a potem zniknęły za sprawą specyfiki gry. - Słyszałeś o Therii? - i był prawie pewien, że Rivai słyszał. Zabawa była znana, po prostu szczegóły zostały owiane tajemnicą. Ministerstwo Magii kategorycznie zakazało spędzania czasu nad tą planszą, nie pozwalając na rozwijanie się podstępnych efektów. - Umówiłem się ze znajomym, że mu ją oddam - tylko, że teraz musimy zagrać. - Zabrał Liamowi kostki i obrócił je kilkakrotnie w palcach. A co jeśli rzuci, a przy swojej kolejnej kolejce się podda? W ten sposób chłopak się nie wycierpi; z drugiej strony, Theria potrafiła nieźle dać w kość i Mefisto nie był pewien, czy warto jest tak ryzykować. - Dobra... dobra. Może szybko pójdzie. To po prostu rzucanie kostkami i przesuwanie się po planszy, tylko efekty bywają nieprzyjemne - machnął lekceważąco ręką, w końcu wypuszczając kostki. Fakt faktem, Nox nie narzekał jakoś szczególnie na Therię, chętnie przyjmując sugerowane przez nią obrażenia. O ile postępowało się zgodnie z zasadami, to nie działo się nic poważnego.
Po prostu nie chciał wciągać w to Liama, który pewnie miał lepsze rzeczy do roboty niż obrywanie od tajemnej siły wyższej.
- Masz drugą różdżkę, nie? - Upewnił się, spoglądając na swoje pole - dziesiąte. Ładnie. Na kuli zaczęły pokazywać się napisy, a Mefisto odruchowo przeczytał je na głos, poniekąd zauroczony ich poetycką formą. - "Świadomość nie cierpi, albowiem zanika. Wraz z gnijącym ciałem rozkłada się także umysł, wszelkie pożądania i trwoga. Śmierć, uwalniająca nas od jakichkolwiek możliwości cierpienia, powinna być oczekiwana przez człowieka i traktowana jak błog..." - urwał, czując dziwne szczypanie na przedramieniu. Najprostszym odruchem usiłował strzepnąć z siebie obłażące go zielonkawe stworzonka, śmierdzące zgnilizną i wbijające ostre zęby nie tylko w podłokietnik ławki, ale i skórę Noxa. Korniczaki obłaziły go coraz bardziej, połypując na boki wielkimi oczyskami. - Aquamenti - zmyte odleciały gdzieś w tył, a później zniknęły, pozostawiając Mefisto z poczerwieniałą w kilku miejscach skórą.


Kostki: 4, 6, 5
Pole: 10
Aquamenti: 2

Kod:
Powrót do góry Go down


Liam A. Rivai
Liam A. Rivai

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178 cm.
C. szczególne : Wiecznie uśmiechnięty pyś.
Galeony : 534
  Liczba postów : 782
https://www.czarodzieje.org/t15707-liam-a-rivai#423856
https://www.czarodzieje.org/t15717-liam#423907
https://www.czarodzieje.org/t15708-liam-a-rivai#423857
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty3/7/2018, 21:50;

Wesoły wyraz twarzy Puchona uległ natychmiastowej zmianie, podobnie zresztą co jego radosne miętoszenie kostek do gry w palcach. Spojrzał z lekka zaskoczony na Mefistofelesa, który wydał mu się zaniepokojony zaistniałą sytuacją i – co dziwniejsze dla samego szatyna – nie chodziło o beznadziejny wynik, a najwyraźniej fakt, że sześciany w ogóle znalazły się w łapach wychowanka Hufflepuffu.
- Therii? – zmrużył podejrzliwie oczy. No, w zasadzie to słyszał niewiele. Czas wolny przeznaczał albo na rysowanie obrzydliwych karykatur, które śmie nazywać sztuką, albo na paplanie z Neirinem o chińskich bajkach, które czytuje sobie namiętnie już od kilku ładnych lat… w skrócie; Liam raczej żył w swoim świecie, niekoniecznie zainteresowany czymkolwiek co wystaje z niego choćby jedną nogą, ale fakt. Obiło mu się coś o uszy, a to co w tych uszach mu pozostało, raczej nie kojarzyło mu się z niczym przyjemnym. – To ta zakazana gr-..? – i nie zdążył posłać mu nawet swojego firmowego, ćwiczonego przez ostatnie miesiące spojrzenia pod tytułem „prefekt paczy, prefekt jest zawiedzion”, bo jakieś łakome pasożyty zaczęły niszczyć mu różdżkę. Chwała mugolskiemu bogowi – nie tknęły jego tęczowego skarbu.
Zaczął natychmiast majtać swoim bukowym drewienkiem, rozpaczliwie próbując pozbyć się małych upierdliwców, ale gdy nareszcie ogołocił je z robali – było już po rdzeniu.
- O nieee… - jęknął, wpatrując się w wyżarte drewno. Nie potrafił ukryć, że było mu poniekąd przykro. Z tą różdżką zaczynał swoją przygodę z magią i była mu po prostu bliska; nawet jeśli używał jej ostatnimi czasy dość rzadko. Mimo małej podkówki i okropnego żalu, spojrzał zaraz na Mefisto twardo… a przynajmniej na tyle twardo na ile w danej chwili potrafił; w większości był jednak skołowany.
- To zrobiła ta gra? – spytał, patrząc podejrzliwie na planszę, wyjątkowo szybko decydując się na odłożenie tych nieszczęsnych kostek. – Theria? – powtórzył nazwę gry, intensywnie próbując przypomnieć sobie czemu przywoływała tak złe skojarzenia. A później usłyszał o nieprzyjemnych efektach i nagle coś mu zaświtało...
CO. – aż się wyprostował. – Skąd ty masz tę zakazaną grę?! – wywrzeszczał wreszcie na cały zagaik, nie zauważając absolutnie niczego złego w krzyczeniu o nielegalnych rzeczach w miejscu publicznym. – GRAŁEŚ W TO?! O rany… czy JA w to teraz gram?! – wybałuszył na niego oczy, szybko przenosząc zdecydowanie niemrawe spojrzenie na planszę.
Długaśny, poetycki cytat… i bam! Coś żre mu towarzysza rozmowy.
Zamrugał równie zaskoczony, co jeszcze kilka chwil temu z lekko rozchylonymi wargami obserwując wszystkie anomalie.
- Nic Ci nie jest? – zapytał, naprawdę nie wiedząc już jak powinien się zachować… serio został włączony w coś tak… tak.. on chyba abdykuje z tej funkcji prefekta. Los mu zdecydowanie pokazuje, że nie powinien znaleźć się na tym miejscu. – Mefi, nie chcę w to grać-… ale.. Theria to nie ta gra, która rzuca klątwę na każdego kto z niej zrezygnuje? Gjhjsfhjdf… co ona w ogóle robi w twoim posiadaniu-… i dobra, tak.. wyjaśniłeś mi to już. Kolega, super… ALE NO, MEF. – spojrzał na niego niemal błagalnie, jakby nie do końca wiedząc czy udzielać mu teraz reprymend i pouczeń czy skupić się jednak na grze, by jak najszybciej ją skończyć.
Z wybitnym wyrazem niechęci wyciągnął swoje tęczowe cudo i tuląc je do piersi w obawie przed zniszczeniem, rzucił po raz kolejny kośćmi.
- Ugh… przynajmniej mój cytat jest krótszy, czy coś… - bardzo było widać, że nie do końca wiedział w jaki sposób miał się zachować? Szczęście, że nie musiał długo się nad tym zastanawiać, bo rozproszyło go cichutkie łkanie gdzieś pod drzewem.
Oczywiście, że musiał iść to sprawdzić…
… i oczywiście, że musiała to być cholerna mandragora, która piskiem powaliła go niemal na kolana.
Liam jęknął cicho, nie mając w zasadzie ręki (w lewej różdżka, w prawej mandragora), żeby zatkać sobie uszy. Poczuł jak jego bębenki przekraczają granicę swojej wytrzymałości i pozbawiają go jednego ze zmysłów. Chłopak szybko ponownie wcisnął roślinę w ziemię, siedząc na niej dobre pół minuty, nim w końcu z przestrachem nie spojrzał na Mefisto.
- Absolutnie nie podoba mi się ta gra. OMÓJMERLINIE… - wrzasnął, najpewniej zupełnie tego nieświadomy. – MEFI, SŁYSZYSZ MNIE? HAALO… HALO. Halo. HALO… - musiał wyglądać jak niepełnosprawny, próbując sam z siebie zarejestrować swój głos. Ale hej, technicznie rzecz biorąc naprawdę stał się kaleką, więc…

Kostki: 4, 5, 1.
Pole: 11.
Powrót do góry Go down


Mefistofeles E. A. Nox
Mefistofeles E. A. Nox

Absolwent Slytherinu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dodatkowo : Wilkołak, Legilimencja
Galeony : 4495
  Liczba postów : 4498
https://www.czarodzieje.org/t15136-mefistofeles-e-a-nox#403342
https://www.czarodzieje.org/t15139-kind#403356
https://www.czarodzieje.org/t15134-mefistofeles-e-a-nox
https://www.czarodzieje.org/t18387-mefistofeles-e-a-nox-dziennik
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty3/7/2018, 22:59;

Najwyraźniej bardzo optymistycznie zakładał, że Rivai jednak wiedział co się dzieje na świecie. Mimo wszystko o Therii mówiło się w różnych kręgach towarzyskich; czy tych osób zainteresowanych, czy grzecznych uczniaków, którzy nie chcieli mieć nic wspólnego z owianą tajemnicą zabawą. Ponoć czarnomagiczna, ponoć potwornie niebezpieczna... Cóż, Mefisto grał w nią wielokrotnie i jakimś cudem jeszcze żył - najwyraźniej nie miał wystarczająco dużo szczęścia. Puchon chyba zbyt wiele nie wiedział, skoro z takim żalem spoglądał na różdżkę i niezbyt przejmował się samą w sobie nazwą gry. Nox obserwował go w milczeniu, składając niemy hołd poległej przyjaciółce Liama; wiele można było mówić, ale Mefistofeles należał do osób piekielnie sentymentalnych. Sam ubolewał nad utratą różdżki (w gruncie rzeczy jednej i drugiej...) i dalej nie potrafił przekonać się do jasnego drewienka, które może i słuchało go nadzwyczaj dobrze, ale jednocześnie drwiło z wilkołaczej natury.
- Mhm - przytaknął niemrawo, jeszcze trochę zamyślony. Zaraz podskoczył na siedzeniu, wlepiając zaskoczone spojrzenie w pokrzykującego chłopaka. Zaraz przybrał minę bardziej zniechęconą, niezadowoloną - być może nawet groźną, gdy ściągnął brwi i zacisnął wargi w wąską kreskę. Nie zamierzał uciszać Liama na siłę, a jedynie mordował go wiercącym spojrzeniem zielonych tęczówek. W zagaiku było pusto i raczej nie mieli co liczyć na armię przechodniów, ale w tym przypadku była zabawa i bez ryzyka.
- Grasz. - Do Ślizgona zupełnie nagle dotarło, że przecież nie działo się nic złego. Odgonił od siebie małe potworki i zerknął tylko na skórę na przedramieniu, poczerwieniałą pod zaciemnionymi tuszem miejscami. Machnął zaraz ręką lekceważąco, żeby chłopak się nie przejmował takimi drobiazgami - Theria potrafiła być znacznie bardziej nieznośna. - Skarbie, wyluzuj. Nic ci nie będzie - ale tak, polecam granie do końca - pragnąc odrobinę pocieszyć tę panikującą kulkę nieszczęścia, mrugnął do niego wesoło. Tak jak początkowo sam zmartwił się faktem, że dzieciak przez niego ucierpi, tak teraz doszedł do wniosku, że strach nie miał większego znaczenia. Mieli proste zadania, a wykonywanie ich oznaczało, że poważna krzywda się nie stanie. Plansza już była testowana i Mef z ręką na swoim bijącym serduszku mógł przyznać, że go nie zabiła.
- Ej, ja bym - zaczął, a następnie skrzywił się, zagłuszony - i ogłuszony - wrzaskiem mandragory, którą prefekt tak radośnie wyciągnął z ziemi. Cóż, niby musiał... Mefisto potrząsnął lekko głową, jeszcze słysząc dzwonienie w uszach. To tyle? - Czy ty... RIVAI, ZAMKNIJ SIĘ - wyrzucił z siebie trochę zbyt nienawistnie, rozsierdzony tym wkurwiającym "halo". Pokłady cierpliwości studenta nie były nieskończone. Wziął własną różdżkę, żeby rzucić niewerbalne Scribo... i nie zadziałało. Mefisto spróbował raz jeszcze, jednak literki zafalowały i zniknęły. Może zbyt wcześnie pochwalił drewienko w myślach? Kolejne trzy próby okazały się klapą, nie przynosząc efektu lub jedynie pstrykając radośnie - Nox gotów był pieprznąć tym szajsem przez pół parku. Zacisnął palce mocniej na różdżce, zerknął na swojego towarzysza i dopiero odetchnął, zabierając się za pisanie w powietrzu. W końcu wyszło.
Skarbie, nie denerwuj się i postaraj mówić ciszej, dobrze? Nie możesz słyszeć przez tę mandragorę, prawda? Nie przejmuj się, bo efekt zniknie jak skończymy grę. To nic poważnego.

Chwilę się wahał, w drugą rękę już nawet biorąc kostki.
Skoro już gramy... to może o coś?

Pomysłu nie miał żadnego, ale bardzo nie chciał, żeby chłopak cykał się przez całą rozgrywkę i potem wrócił do Hogwartu - znowu - straumatyzowany.
Oczywiście, w nagrodę zaraz dostał przecudownie nieprzyjemny efekt osiemnastego pola. Mefisto syknął z zaskoczeniem, bo tym razem nic go nie atakowało; własne ciało zbuntowało się pod wpływem Therii. Bolesne bąble zaczęły rosnąć na nogach Ślizgona, ten zaś najpierw nieporadnie szarpnął za materiał jednej nogawki, a potem już inteligentniej machnął różdżką. Efekt zniknął. I przekroczył połowę planszy!

Kostki: 2, 6, 4
Pole: 18!
Scribo: 5, 1, 5, 1, 3, 4
Powrót do góry Go down


Liam A. Rivai
Liam A. Rivai

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178 cm.
C. szczególne : Wiecznie uśmiechnięty pyś.
Galeony : 534
  Liczba postów : 782
https://www.czarodzieje.org/t15707-liam-a-rivai#423856
https://www.czarodzieje.org/t15717-liam#423907
https://www.czarodzieje.org/t15708-liam-a-rivai#423857
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty4/7/2018, 00:24;

„Skarbie, wyluzuj. Nic ci nie będzie - ale tak, polecam granie do końca”
Zrobił minę skrzywdzonego szczeniaka, kompletnie zapominając po kiego diabła wybierał się na tak daleki spacer od Hogwartu. Jakikolwiek był powód: potwornie go teraz żałował. Nie kojarzył gry na tyle, by wiedzieć czego się w ogóle spodziewać, ale zaobserwowane efekty nie podobały mu się ani trochę. Naprawdę starał się zachowywać grzecznie, kulturalnie i zgodnie nie tylko co z regulaminem szkoły, ale i z całym cholernym prawem czarodziejskim… co robił nie tak, że ilekroć wychodził z dormitorium łamał któreś z praw?
Ale chyba dopiero dzisiaj jego poczucie moralności i wiary zostało najmocniej zdewastowane. Ministerstwo zakazało tej gry! Jakim cudem widział tę przeklętą planszę w wytatuowanych łapach Ślizgona? Może jeszcze brał narkotyki? … chwila. Tak, brał. Przecież się chwalił.
Cudowni znajomi, Liam.
Ja naprawdę nie nadaję się na prefekta-...
Byłby przesunął w zrezygnowaniu ręką po twarzy, gdyby aktualnie nie był zajęty bezsensownymi próbami usłyszenia samego siebie. No jasne. Los uznał, że napytał chłopakowi wystarczająco dużo biedy posyłając go dwukrotnie do zakazanego lasu, więc oszczędzi go przynajmniej od słuchania głupot, które wyrzucał z własnych ust. Dzięki, Therio, sprytnie.
Mamrotał jeszcze chwilę pod nosem, w końcu rezygnując z mowy, chcąc lepiej przyjrzeć się działaniom Mefistofelesa. On przynajmniej wiedział jak zachować się w miarę logicznie przy tym chaotycznym Borsuku…. Puszek wlepił wzrok w różdżkę, czytając wymyśloną przez starszego kolegę drogę komunikacji. Szczęście, że miał wprawę w odczytywaniu tego agresywnego, szybkiego pisma.
„Jak skończymy grę.”
Ochlapł jeszcze bardziej.
- A mogę ci ją oddać po prostu walkowerem? Naprawdę nie zależy mi na wygranej. – dlaczego by miało, skoro nawet nie chciał grać? Co prawda spodziewał się, że oddanie tego walkowerem, to jak rezygnacja z gry, czyli doskonały pretekst dla Therii, żeby zabić chłopaka we śnie lub zrobić inną ponurą rzecz, jak to mawiają panoszące się po Anglii plotki. Tyle dobrego dla Mefisto, że opatrzony żółtym krawatem chłopak nareszcie przestał się drzeć. Westchnął ciężko, a później naburmuszył się na kolejną część jego powietrznego listu.
- O coś? o, pewnie… kaleczmy się, głuchnijmy i traćmy różdżki w imię zakładu!O co mielibyśmy się zakładać? – słodka kulka szczęścia powoli zaczęła nabierać nieco groźniejszych rysów. Mefisto mówił na poważnie? Tak, zróbmy z tej zakazanej przez Ministerstwo Magii gry dodatkową, jakże śmieszną zabawę, zupełnie ignorując fakt, że coś nielegalnego właśnie znajduje się w ich użyciu… czy w ogóle posiadaniu! Liam zdecydowanie wyglądał jak ktoś, kto wymagał wyjaśnień. Przynajmniej Nox nie musiał martwić się dłużej o traumę… Rivai najwyraźniej wybierał gniew, odkładając strach gdzieś na bok. – Może o wieczystą przysięgę, że nigdy więcej nie będziesz przemycać jakichś nielegalnych gierek? – pokręcił na niego głową, zerkając znów za kostkami.
Numery niewiele mu mówiły, acz efekty opowiedziały o sobie same. Zmrużył nieprzyjemnie oczy, niestety będąc zbyt miękką kluchą, żeby irytować się non stop, bez ukazania choćby grama współczucia. Domyślał się, że Ślizgon nie należał do osób, które łatwo było zranić, a już szczególnie byle bąblami na nogach, niemniej, jakoś wciąż nie potrafił się tymi paranormalnymi efektami po prostu nie przejąć.
- Naprawdę, Mefisto… moglibyśmy zamiast tego zagrać w cokolwiek innego. Mogłeś mieć przy sobie nawet zwykłe mugolskie karty… albo jakąkolwiek inną mugolską planszówkę… nawet głupia butelka w pytania i wyzwania… – przesunął ręką po twarzy, odrywając ją od głowy dopiero po przeczesaniu włosów. Teraz poszedł w drugą stronę: zaczął mamrotać niewyraźnie i zbyt cicho. Brak słuchu był katorgą. - … nigdy więcej nie tknę żadnej rzeczy, która obok ciebie leży. – burknął na zakończenie, samemu rzucając kośćmi.
Cyk, cyk… i już wyprzedzał Ślizgona o jedno pole. Booyah.
Nie mógł się jednak zbytnio ucieszyć, bo ukazany cytat nie brzmiał zbyt przyjemnie i w istocie taki nie był. Momentalnie go zemdliło, a urocza zirytowana zmarszczka na jego nosie zelżała, sprawiając, że Liam wydał się odrobinę blady.
- Rany… - jęknął jedynie, łapiąc się za brzuch. Coś czuł, że zaraz uzewnętrzni się przed Mefistofelesem bardziej, niż jakby grali w pijacką wersję wspomnianej wcześniej butelki o drugiej w nocy. Nim jednak na dobre oddał się wylewaniu z siebie smutków wpadł na pomysł, by spróbować powstrzymać efekt Therii za pomocą machnięcia różdżki z najprostszym Finite.
I chwała tej idei: Liam zaczął czuć się lepiej.

Kostki: 5, 3, 2.
Pole: 19.
Powrót do góry Go down


Mefistofeles E. A. Nox
Mefistofeles E. A. Nox

Absolwent Slytherinu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dodatkowo : Wilkołak, Legilimencja
Galeony : 4495
  Liczba postów : 4498
https://www.czarodzieje.org/t15136-mefistofeles-e-a-nox#403342
https://www.czarodzieje.org/t15139-kind#403356
https://www.czarodzieje.org/t15134-mefistofeles-e-a-nox
https://www.czarodzieje.org/t18387-mefistofeles-e-a-nox-dziennik
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty4/7/2018, 00:53;

Mefisto rzadko kiedy czuł się naprawdę dobrze z samym sobą. Zdecydowanie łatwiej przychodziło mu zamartwianie się, obrzucanie winą, najzwyklejsze w świecie gnojenie... I w tym momencie, kiedy już czuł się paskudnie winny i mimo wszystko zdenerwowany, obserwowanie przybitego Liama kompletnie mu nie pasowało. Wpatrywał się w to kochane słoneczko, którego uśmiech rozjaśniał każdy pieprzony dzień i zarażał prawie każdego - widział tylko dzieciaka, który przejął się za bardzo i teraz cierpiał, bo miał szansę się troszkę zranić. Z perspektywy Noxa Theria wcale nie była taka niebezpieczna. Pewnie, efekty miała nieprzyjemne, a on nie zwracał na to uwagi. Mimo wszystko dalej uparcie twierdził, że podnosiła poziom adrenaliny, testowała refleks i umiejętności czarodzieja; wymagała wiele, a jednocześnie oferowała jeszcze więcej satysfakcji. Wystarczyło spojrzeć z dobrej perspektywy, aby przestać demonizować coś, co po prostu miało ostre zasady. Mefistofeles niejednokrotnie trafił na pole, które pozwoliło mu zatracić się we własnym umyśle, ale nigdy sprawy nie zaszły za daleko. Ministerstwo Magii po prostu nie wierzyło i nie ryzykowało.
Pokręcił energicznie głową, poruszony samą propozycją Liama. Sam to przecież wcześniej rozważał, a teraz ruszyło go, że dzieciak przypadkiem się wycofa i będzie problem; tutaj Theria wydawała się bardziej nieobliczalna. Nie chodziło wcale o pola, które chroniły ograniczenia cytatów. Nox nie wiedział zbyt wiele odnośnie wycofywania się i chociaż był święcie przekonany, że nikt nie zginie, to jednak coś powstrzymywało go przed kuszeniem losu.
- Jeśli tego chcesz - mruknął pod nosem, w pełni świadomy, że Rivai nie ma szans zrozumieć tej odpowiedzi na propozycję wieczystej przysięgi. Humor Mefistofelesa również zaczął staczać się coraz bardziej w dół, kiedy to wyrzuty sumienia wzięły górę. Mógł nie brać tej durnej gry, mógł nie stawiać jej obok siebie, mógł... Cóż, to Liam nie był uważny. Najwyraźniej jednak Ślizgon powinien się w końcu nauczyć, że czasem trzeba było myśleć za innych, żeby uniknąć katastrof. Teraz, na przykład, czekał na spóźniającego się znajomego i rozgrywał durną partię niechcianej gry - tylko dlatego, że nie wpadł na to, że prefekt Hufflepuffu strąci kostki i zacznie chwalić się wynikiem. Słowa Puchona wcale nie pomagały; też wolałby grać z nim w karty czy butelkę.
Mefisto odwrócił wzrok, kiedy Liama dopadł kolejny efekt. Nie potrwał długo, ale z pewnością nie należał do przyjemnych i jeszcze bardziej rozdrażnił dzieciaka. Kostki połyskiwały kusząco, czekając aż kolejny gracz weźmie je do ręki, ale w gruncie rzeczy...
- W porządku. Nie gram dalej - oznajmił spokojnym tonem; jeśli jego towarzysz nie czytał z ruchów warg, to mógł się po prostu domyślić. Mefisto zgarnął kostki i rzeczywiście nimi rzucił, ale o dno swojej torby, nie zwracając uwagi na wynik. Wraz z oficjalną deklaracją, pionek chłopaka przesunął się z powrotem na sam początek, podczas gdy kula na środku planszy zachmurzyła się, jakby nie mogąc znaleźć odpowiedniego cytatu na tak karygodny czyn. Niewiele to zmieniało, bo Nox i planszę zaraz schował, niewzruszony ewentualnymi reakcjami Liama. Różdżka spadła mu z ławki i Mefisto musiał wstać, żeby po nią sięgnąć; poczuł też wtedy dziwne wibracje, jakby ziemia się trzęsła... Niemal wpadł do dziwnego pęknięcia w ziemi, ale całość ustała szybciej, niż w ogóle się zaczęła. Ciężko stwierdzić czy było to ostrzeżenie od Therii, czy też jakieś anomalia, które ustały wraz z podniesieniem różdżki przez wilkołaka.
A skoro skończyli, to efekty powinny minąć...
- To co, następnym razem karty? A nie, przepraszam. Mieliśmy zagrać w szachy - zagadnął, uśmiechając się łagodnie i wracając na ławkę. Serce rozbijało mu się po klatce piersiowej wyraźnie zaniepokojone, ale nijak nie dało się tego wyczytać z postawy Mefisto.


Kostki rzuciłam, zanim podjęłam decyzję o rezygnacji, więc uwzględniłam trochę efekt pola 25.
Powrót do góry Go down


Liam A. Rivai
Liam A. Rivai

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178 cm.
C. szczególne : Wiecznie uśmiechnięty pyś.
Galeony : 534
  Liczba postów : 782
https://www.czarodzieje.org/t15707-liam-a-rivai#423856
https://www.czarodzieje.org/t15717-liam#423907
https://www.czarodzieje.org/t15708-liam-a-rivai#423857
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty4/7/2018, 02:34;

„W porządku. Nie gram dalej.”
Nie usłyszał tego, ba, odebrał sobie możliwość odczytywania z ruchu warg samym smętnym wgapianiem się w ułożenie pionków na planszy; nie żeby kiedykolwiek posiadał podobną umiejętność. Sens był taki, że nieco naburmuszony, skołowany ostatnim efektem dzieciak wybałuszył oczy na planszę, zauważając, że figura reprezentująca poczynania jego przeciwnika natychmiast powróciła na swoje pierwsze pole. Podobnie zresztą uczynił jego pion. Zamrugał zaskoczony, momentalnie zapominając o mdłościach. Kolejna sztuczka tej przeklętej gry? Uniósł głowę, wpatrując się w Mefistofelesa, łapiąc go akurat w momencie, gdy ciskał kostki w głąb swojej torby.
Pomimo swojego lekkiego podejścia, nieco dziecinnego zachowania i zamiłowania do rzeczy niepoważnych, Liam był dość bystry. Rozumowanie i wyciągnie wniosków szło mu całkiem dobrze, jeśli akurat nie wpadał na szalony pomysł udania się do Zakazanego Lasu w sam środek pełni, a że tutaj księżyca nie było widać, to udało mu się słusznie zauważyć, że gra najwyraźniej zakończyła się przed czasem. Słuch powoli zaczynał mu wracać.
- Co… – szepnął jeszcze ciszej, niż gdy chwilę temu mamrotał marudnie pod nosem. Nie spodziewał się usłyszeć szeleszczących na wietrze liści, oddalonego śpiewu ptaków, czy choćby zwykłego szamotania mefistofelesowej torby, gdy wciskał do niej resztę ich przeklętej zabawy. Choć chyba i tak największy szok sprawił mu dobrze znany ton głosu kolegi.
„To co, następnym razem karty?”
Raz.
Dwa.
Trzy.
PAUZA – ptaki zamilkły, odezwał się Liam:
- CZY TY SIĘ Z GUMOCHŁONEM NA MÓZG ZAMIENIŁEŚ?! – wydarł się, ponownie napastując bogu ducha winne uszy wilkołaka, być może zamierzając ukarać go tą samą dolegliwością, która kopnęła go w trakcie rozgrywki. Wyprostował się i dziwnie zesztywniał. Dopiero teraz wydał się faktycznie przerażony konsekwencjami, które szykowała dla Ślizgona Theria. Choć chwilę temu wydobył z siebie tak głośny i rozpaczliwy jazgot, teraz nagle zaniemówił, wpatrując się tylko Noxowi prosto w oczy, jakby szukał odpowiednich do sytuacji słów. Ironio, chciał zaniechać stresu dla młodszego, a po prawdzie przyczynił się do faktu, że bardziej niż naburmuszony, Liam wydał się prawdziwie przejęty….
- Mefistofeles… - wypowiedział jego imię, dokładnie wypowiadając każdą sylabę. Pokręcił zaraz głową, przeskakując z nogi na nogę, jakby naprawdę nie wiedział co ze sobą teraz zrobić. – Mefi… to było potwornie głupie-.. słyszałem o tej grze mało, ale… błagam cię… każdy wie o tym, że kończenie jej przed czasem nie wróży niczego dobrego! – wytrajkotał, przyśpieszając z każdym kolejnym słowem. – Rany… ghhfjdhjfhjd… dlaczego to zrobiłeś?! – zapytał znów, trochę głośniej, zaraz do niego doskakując. – Chcę skończyć tę grę natychmiast! Da się to cofnąć…? Błagam… niech da się to cofnąć… Theria, chcemy grać dalej! – zaczął gadać nieco drżącym głosem, dosłownie włażąc na starszego kolegę, jeżeli tylko przeszkodziłby mu w dobraniu się ponownie do dopiero co schowanej planszy. Liam był bardzo kulturalnym, miłym chłopakiem… ale w tym momencie niekoniecznie potrafił uszanować czyjąś własność bez skrupułów pchając lekko dygoczące łapy do torby Ślizgona. Przejął się okrutne.. a jak coś mu się stanie? Z jego winy? O Merlinie…
- Nie chciałem tego kończyć! Ghhh… gdzie są te głupie kostki?! – wyjęczał, przegrzebując mu rzeczy lub szamocząc się, gdyby ten zdecydował się go powstrzymać. – Znaczy… nie chciałem w to w ogóle grać, ale, na wełniane gacie Dumbledora, kończenie tego przed czasem absolutnie nie wchodziło w grę! Ahhhdhd… nie chcę, żeby coś złego cię spotkało! Daj mi dokończyć tę partię! Przecież po dwóch rzutach przekroczyliśmy połowę, no Mef! – spojrzał na niego wpierw z wyrzutem, później po prostu błagalnie. Po co to na siebie brałeś…
Powrót do góry Go down


Mefistofeles E. A. Nox
Mefistofeles E. A. Nox

Absolwent Slytherinu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dodatkowo : Wilkołak, Legilimencja
Galeony : 4495
  Liczba postów : 4498
https://www.czarodzieje.org/t15136-mefistofeles-e-a-nox#403342
https://www.czarodzieje.org/t15139-kind#403356
https://www.czarodzieje.org/t15134-mefistofeles-e-a-nox
https://www.czarodzieje.org/t18387-mefistofeles-e-a-nox-dziennik
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty4/7/2018, 03:01;

Chyba się do tego nie nadawał.
Mefisto poniekąd spodziewał się burzliwej reakcji, a jednak w jego wizji obyło się bez wrzasków i wyzywania od równego inteligencją z gumochłonem. Skrzywił się lekko, wyraźnie zaskoczony tym podniesionym tonem głosu; chyba miał nadzieję, że Rivai jak już odzyska słuch, to nie będzie go nadwyrężał. Wszystko wskazywało na to, że wychowanek domu borsuka w tym jednym dniu miał więcej pecha niż rozumu - nie, żeby było to wielkim sukcesem.
- To by wiele wyjaśniało - odparł wymijająco, nie posiadając żadnej wiedzy odnośnie potencjalnej zamiany mózgów. Ciekawa kwestia i, co więcej, godna rozważenia. O ile gumochłony nie brzmiały zbyt interesująco, o tyle Mefisto bez zająknięcia podałby całą listę stworzeń, z którymi wolałby się teraz zamienić, byle tylko nie słuchać Liamowego chrzanienia o niczym. Poza swoim mało konkretnym komentarzem po prostu milczał, pozwalając dzieciakowi na wygadanie się i czekając, aż jego samego ściśnie żal i niepokój. Nic podobnego nie nastąpiło, a Ślizgon wpatrywał się w swojego towarzysza z tym samym uporem i spokojem. Nie próbował chłopakowi redukować poziomu stresu, zupełnie tego nie biorąc pod uwagę; Rivai guzik wiedział o Therii i co do konsekwencji, to mógł jedynie gdybać. Przynajmniej Mefistofeles był spokojny, nie musząc już patrzeć jak nieszczęsny Puchon poburkuje pod nosem, niezadowolony jak niewyspana księżniczka. Nie pasowała mu gra, ba! - była nielegalna, więc w dodatku moralnie mu nie odpowiadała. Nox nie tylko upewnił się, że młodemu nie wydarzy się już krzywda, ale dodatkowo uwolnił go od łamania prawa wbrew własnej woli.
Lubił swoje imię. Było długie, ładne, specyficzne, oryginalne, dostojne. Ktokolwiek by go nie wypowiedział, brzmiało równie majestatycznie, jak gdyby samo w sobie ukrywało jakąś moc; prawdę mówiąc, Mef jako dziecko właśnie w ten sposób się pocieszał, długo wierząc w potęgę własnego imienia. Teraz drgnął lekko, ledwie zauważalnie, bo doskonale wiedział, że pełna wersja używana jest tylko wtedy, kiedy stanowi apostrofę do ochrzanu. Nie miał szans wbić się z odpowiedzią na jakiekolwiek pytanie, przygryzał jedynie wewnętrzną stronę policzka i...
- Liam - fuknął ze złością, przyciągając torbę bliżej siebie i nie pozwalając na to, by Puchon w niej grzebał. Nie skrywała oczywiście żadnych tajemnic, a jedynie cholerną planszę, której Rivai w ogóle nie powinien dotykać. Gdyby tylko istniała możliwość rzucenia Adolebit lupum na wszystkich poza wilkołakami, to chętnie by z niej skorzystał. - Jesteś nieznośny - wyrzucił z siebie, znajdując w końcu chwilę ciszy, schowaną pod błagalnym spojrzeniem siódmoklasisty. Głos Mefisto zadrżał odrobinę, ale była to chwilowa słabość, spowodowana durnymi przepychankami. Koniec końców dzieciak mógł się miotać ile chciał, ale nie miał szans na zabranie torby, planszy, czy też kostki. Jedyną szansą było wejście Mefistofelesowi na kolana, bo czy byłby wtedy w stanie jakkolwiek odmówić?
- Cicho bądź przez chwilę - nakazał ostrzej, niezależnie od tego czy chłopak postanowił się wtrącić, czy wyjątkowo pozwolił na zabranie głosu starszemu koledze. - Na Merlina, jesteś po prostu nieznośny. Nie chcesz grać, ale chcesz grać - no kurwa nie dogodzisz. To moja decyzja i powiem ci szczerze, nie żałuję jej ani odrobinkę. Dla mnie Theria nie jest problemem, skarbie, bo to tylko głupia gra. Mam masę innych rzeczy, którymi mógłbym przejąć się bardziej niż jakimiś chwilowymi efektami. Rozumiem, że nie chciałeś w nią grać, nie chciałeś pewnie w ogóle myśleć o istnieniu takiej zabawy... więc przepraszam, że poniekąd cię w to wplątałem. Nie panikuj na zapas, bo nic nie wiesz o konsekwencjach rezygnacji - i ja też nie, cholera. - Temat zakończony. - W międzyczasie torba znalazła zaszczytne miejsce przy oparciu ławki, za plecami Mefisto, gdzie dostęp do niej był jeszcze trudniejszy. Fakt faktem, Nox nie spodziewał się dalszych starań ze strony prefekta i postawił na własną wygodę, a także bezpieczeństwo przedmiotu, który nawet do niego nie należał.
- Kiepsko ci wychodzi dziękowanie - dodał jeszcze, trochę bardziej zaczepnie - bo tak, pomógł temu małemu tchórzowi i nawet teraz nie potrafił patrzeć na niego... mniej przychylnie.
Powrót do góry Go down


Liam A. Rivai
Liam A. Rivai

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178 cm.
C. szczególne : Wiecznie uśmiechnięty pyś.
Galeony : 534
  Liczba postów : 782
https://www.czarodzieje.org/t15707-liam-a-rivai#423856
https://www.czarodzieje.org/t15717-liam#423907
https://www.czarodzieje.org/t15708-liam-a-rivai#423857
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty4/7/2018, 03:59;

Liam zawsze przypominał szczeniaka. Wiecznie uśmiechnięty, rozchichotany…. wesołe podszczekiwanie zastępował sobie rozentuzjazmowanym potokiem słów, a merdanie ogonem po prostu żywotnymi ognikami w oczach. Był energiczny, wszędzie było go pełno i absolutnie nie dawał o sobie zapomnieć, chcąc interakcji z potencjalnym rozmówcą równie mocno, co psiak łaknący podrapania za uchem.
Ale o ile mały czworonóg skuliłby uszy i schował ogon pod ciało na brzmienie swojego imienia w zdecydowanie mniej przyjemnych tonach, tak Liam odpowiedział na wezwanie tylko bardziej zaciętym wyrazem twarzy, absolutnie nieprzestraszony perspektywą rozmowy w mniej miłym klimacie. Uparcie próbował dostać się do torby, nie zważając na fakt gwarantowanej porażki: cóż… był zdecydowanie mniejszy od Mefistofelesa i choć wzrostowo nie było między nimi aż tak dużej różnicy, tak muskulaturą znacznie go przewyższał: Rivai był przecież chucherkiem. Dlatego szamotał się bezsensownie jeszcze chwilę, nim wilkołak nie wciął mu się w miotanie swoim monologiem.
Pozwolił mu się oddalić, dając mu szansę na wypowiedzenie słów na spokojnie, choć słuchał go z brzydko zmarszczonym, piegowatym nosem i wpatrzonymi, błękitnymi oczami, które chociaż przypominały letnie, bezchmurne niebo, to w tej chwili zdawały się gromić wychowanka Domu Węża niczym burzowy horyzont…
… bo co on mu właśnie powiedział?
Mam Ci za to „dziękować”?
Nabrał powietrza, najprawdopodobniej przymierzając się do kolejnego, chaotycznego wypluwania z siebie wodospadu wyrzutów i możliwych dygresji, które ledwie łapałyby się tematu, ale… nic takiego się nie stało. Liam wypuścił nabrany oddech przez nos, wpatrując się gniewnie w sylwetkę Ślizgona. Napiął jednak wszystkie mięśnie i postąpił dwa nieśpieszne kroki do przodu, nieco zmniejszając odległość między nimi.
- Dziękuję, że bawisz się w niepotrzebne, niebezpieczne zabawy. Dziękuję, że trzymasz u siebie nielegalne gierki i nie widzisz w tym absolutnie niczego złego. Dziękuję, że umniejszasz Therii wszystko co złe. Dziękuję, że bagatelizujesz swoje zdrowie. Dziękuję, że celowo zanosisz na siebie więcej problemów… lepiej? – syknął, podchodząc na tyle blisko, by sięgnąć po swoje pozostawione na ławce rzeczy. Nim jednak się odwrócił, po raz ostatni spojrzał Mefistofelesowi prosto w oczy. – Nie wiem co jest w kolorze waszych krawatów, ale ilekroć widzę pod czyimś kołnierzem zielony kolor, zawsze musi to być osoba, która ma w nosie jakiekolwiek zasady… i chociaż staram się nie generalizować, to wpisujesz się w schemat doskonale. – dodał oschle, ale wyjątkowo spokojnie, poprawiając sobie torbę na ramieniu. Coś czuł, że tak niepodobne do siebie zdanie wypadło mu spod języka nie tylko za sprawą dzisiejszej, zaistniałej sytuacji. Nie potrafił odgonić od siebie myśli, że przecież miał temu mężczyźnie do zarzucenia znacznie więcej, niż bawienie się w zakazane gierki. Miał uszy, a słyszał już o nim niejedno, zresztą od niego samego również… szkoda tylko, że najbardziej paliła Liama sprawa kompletnego olania ostrzeżeń dotyczących bezpieczeństwa studenta. W jego oczach to był tak głupie, tak niewłaściwe, tak… – Na razie.
Burknął, nim nie odwrócił się na pięcie, by szybkim krokiem udać się w drogę powrotną, rezygnując z dalszej rozmowy.

Powrót do góry Go down


Mefistofeles E. A. Nox
Mefistofeles E. A. Nox

Absolwent Slytherinu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dodatkowo : Wilkołak, Legilimencja
Galeony : 4495
  Liczba postów : 4498
https://www.czarodzieje.org/t15136-mefistofeles-e-a-nox#403342
https://www.czarodzieje.org/t15139-kind#403356
https://www.czarodzieje.org/t15134-mefistofeles-e-a-nox
https://www.czarodzieje.org/t18387-mefistofeles-e-a-nox-dziennik
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty4/7/2018, 04:38;

Przegiął, oczywiście. Mefisto był w stanie przyznać to przed samym sobą, chociaż przez gardło by mu to pewnie nie przeszło. Nie chodziło o tę pseudożartobliwą prośbę odnośnie uzyskania podziękowania; to był taki drobiazg, że nie potrafił uwierzyć, że to właśnie to tak zdenerwowało Liama. Mefistofeles w gruncie rzeczy mógł wiele sobie zarzucić i chyba to wyprowadzało go z równowagi tak mocno. Czuł się winny.
Kącik ust drgnął mu w cynicznym uśmiechu, który teraz przybrał formę tak jawnej tarczy. Wilkołak nie cofnął się, uparcie stojąc w miejscu i z tym cieniem pobłażliwości na twarzy wysłuchując, jak chłopak się wyzłośliwia. Nie reagował na te groźniejsze minki. Nie reagował na podchodzenie bliżej, takie sztucznie zastraszające. Nie reagował na niezadowolone spojrzenia, na wyrzucane ze złością słowa... Liam się zdenerwował, rzeczywiście, ale na złą osobę. Nox przyjmował jego "podziękowania" i nie mógł zrozumieć, jakim cudem takie błahostki są w stanie zepsuć ich humory. Większość nawet nie dotyczyła Puchona, zatem czemu robił aż taką aferę?
- O wiele - przytaknął słodko i tak, zamierzał coś jeszcze dodać, gdy popełnił jeden z największych błędów: pozwolił Liamowi zabrać głos najpierw. Wyjątkowo nie chodziło o utonięcie w monologu rozentuzjazmowanego dzieciaka; tym razem wystarczył jeden stosunkowo krótki komentarz, by wszystko się zmieniło. Wcześniej Szkot był w stanie jedynie delikatnie atakować, dalej osłaniając się swoją tarczą... Teraz, kiedy ją opuścił, obie ręce miał wolne. Uśmiech zniknął.
Mały pretensjonalny szczeniak.
Nazwanie go Ślizgonem - tym klasycznym, boleśnie stereotypowym - było jedną z gorszych obelg, jakie Rivai mógł wybrać. Co więcej, po tylu rozmowach Puchon powinien doskonale o tym wiedzieć. Mefisto izolował się od Slytherinu jak tylko mógł, kombinując z mieszkaniem, bagatelizując sprawę punktów i najzwyczajniej w świecie olewając tę całą przynależność. Bo tak. Bo nie lubił tego, co stary Salazar reprezentował. Nie podobała się Noxowi nigdy ślizgońska konserwatywność, nie akceptował ich zamiłowania do czystej krwi, nie... po prostu nie. Wpatrywał się w Liama coraz bardziej i bardziej zdenerwowany, nie wiedząc jak się wyładować, jak przekazać mu, że nie, to on przegiął. On, szczęśliwy borsuk - z przyjaciółmi, rodziną, pieniędzmi, zainteresowaniami, czymkolwiek. Nie miał prawa o cokolwiek oskarżać Mefisto, bo nie był w jego skórze, nie przeżył połowy tego co on i pewnie nawet się nad tym nie zastanawiał, bo po co? Nikt nigdy nie przejmował się zagubionym dzieckiem, które zmuszone zostało do dorośnięcia. I chociaż Rivai niewiele zrobił, to wywlekł na wierzch sprawę stanowczo zbyt istotą.
- Przepraszam.
Złapał Liama za nadgarstek, zanim zdołał odejść zbyt daleko. Mefisto zmusił go do odwrócenia się do niego przodem i sam wtedy zorientował się, że aż dygocze ze złości, pewnie niezbyt panując nad własną siłą. Poluzował uścisk, choć nie zdołał się przekonać do tego, by w pełni puścić. Wziął głębszy oddech, przymknął na chwilę powieki.
- Przepraszam, to było głupie. - Nie był to pierwszy raz, kiedy wyrzucał z siebie te słowa w obecności siedemnastolatka. Trzeba było przyznać - nawet w złości - że brzmiały paskudnie szczerze. Mefisto świetnie kłamał, ale świetnie też pokazywał, kiedy tego nie robił. - Trzymanie Therii, granie w nią... Wolę ściągnąć na siebie tonę nowych problemów, niż tkwić w świadomości, że przeze mnie męczyłeś się z tym cholerstwem. - Delikatnie, ostrożnie... z każdą chwilą coraz bardziej. Coraz szczerzej. - Mam niesamowity talent do wplątywania ludzi w niebezpieczne akcje i Liam, przysięgam, ja nie... - Urwał westchnięciem, puszczając prefekta i odsuwając się, żeby trochę podreptać w miejscu. Miał wrażenie, że głos zaczyna mu drżeć, a mimo wszystko zależało mu na ukryciu tego. Po prostu przez głowę przelatywały mu wspomnienia z dzieciaka przerażonego w lesie, z Neirina z zakrwawioną ręką... Merlinie, co z nim było nie tak?... - Przepraszam. - Nie potrafił spojrzeć wychowankowi Hufflepuffu w oczy. Zamiast tego cofnął się bardziej i w końcu opadł ciężko na ławkę. Podwinął nogi, siadając po turecku, a spojrzenie wbijając w ziemię. Niebezpieczne akcje to jedno, on miał o wiele więcej do spowiedzi - jak chociażby to, że mówił jedno, a robił drugie, ulegając durnym pokusom i poczuciu, że przecież nie ma na nic szans.
Kiedy niewiele się miało, niczemu się nie odmawiało i niczego się nie oczekiwało. Łatwo zadowolić się chwilowymi przyjemnościami, kiedy każda komórka ciała płonie pewnością, że na nic więcej nie zasługuje.
Oh, I'm a mess right now... inside out.
Powrót do góry Go down


Liam A. Rivai
Liam A. Rivai

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178 cm.
C. szczególne : Wiecznie uśmiechnięty pyś.
Galeony : 534
  Liczba postów : 782
https://www.czarodzieje.org/t15707-liam-a-rivai#423856
https://www.czarodzieje.org/t15717-liam#423907
https://www.czarodzieje.org/t15708-liam-a-rivai#423857
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty21/7/2018, 00:41;

„Przepraszam.”
Usłyszał, nim nie zachwiał się na własnych nogach, ściągnięty przez silny uścisk Mefistofelesa. Był dużo mniejszy od niego. Nawet jeśli wzrostem Ślizgon nie przewyższał go aż tak znacząco, to różnica w budowie była aż nazbyt wyraźna: młodszy z mężczyzn był po prosto drobniejszy, toteż z aparycją Noxa nie potrzeba było wiele, by zmusić go do zrobienia tego, czego chciał. Skoro więc zamarzył sobie, by Rivai został na miejscu i dostał szansę ponownie spojrzeć mu w twarz, wystarczyło jedno pociągniecie i Liam już na niego patrzył…
… z niemniejszą złością, niż gdy wypowiadał tak zimne „na razie”, które w jego przekonaniu miało uciąć to felerne spotkanie. Chłopak wpatrywał się w niego z brzydką zmarszczką na piegowatym nosie, ukazującą rzadką u młodego Puchona emocję: gniew. Chciał już stąd pójść. Przemyśleć to w samotności, ewentualnie w ogóle o tym nie myśleć i zająć się swoimi sprawami, jak głaskanie kota, czytanie komiksów czy rysowanie wyjątkowo brzydkich postaci… choć najpewniej i tak skończyłoby się na tym, że kopałby wszystkie kamyki po drodze, wyklinając, że oboje oblali się nawzajem jadem. Z jednej strony można odebrać interwencję Mefistofelesa, jako niechybne uchronienie liamowych butów od zniszczenia…
- Co ty jeszcze chcesz? – burknął, spodziewając się, że student zaraz wybuchnie. Rivai nie do końca panował nad wypowiadanymi przez siebie słowami, ale gdzieś z tyłu głowy miał tę świadomość, że nie brzmiał specjalnie miło. Toteż był przygotowany na sparing kąśliwości czy dalszą kłótnię. Wstyd się przyznać, ale nie byłby nawet zdziwiony, gdyby Ślizgon dał mu teraz w twarz. Był przygotowany na wszystkie złe i bolesne ruchy z jego strony… przecież nawet drżał z tej złości! A Liam nie zamierzał się cofać ani na krok, wyprostowany i gotowy na ruch ze strony rozmówcy.
„Przepraszam, to było głupie.”
Zbił go z tropu. Nie zamierzał go uderzyć?
„Trzymanie Therii, granie w nią...”
Im dalej Mefisto szedł w swoje wyjaśnienia, tym więcej powietrza ulatywało z ust Rivaia za sprawą bardzo długiego, ciężkiego westchnięcia. Wciąż był na niego piekielnie zły, ale ta szczerość i spokój z drugiej strony nie pozwalała chłopakowi kontynuować ciskania się jak rozgniewany rosomak. Czy borsuk… Liam dalej patrzył na niego dosyć chłodno, zaciskając mocno zęby i cierpliwie czekając, aż Mefisto skończy. A gdy nareszcie miał przed sobą siedzącego po turecku mężczyznę, wpatrującego się beznadziejnie w ziemię, po prostu nie wytrzymał.
- Ghhjfkdd…. – wyburczał niezrozumiale, z  frustracji przesuwając obiema rękami po twarzy. Ściągnął sobie trochę policzki, przetarł oczy i zakończył swój festiwal tego, jak beznadziejnie było mu skleić słowa i wymyślić własne działanie, przeczesaniem włosów. Chciał pójść i wyjść z tej problematycznej strefy… ale Liamowi zbyt zależało na ludziach, żeby po takich słowach, wypowiedzianych takim tonem, po prostu odwrócić się na pięcie i odejść. Wyglądał tak, jakby kompletnie nie wiedział co mu teraz odpowiedzieć, co sprowadziło się do kolejnych dłużących się sekund milczenia, podczas których ciężko było nazwać młodego statycznym. Kręcił się. Obracał łeb. Międlił ramię torby w palcach….
- Słodka Morgano… jesteś tak strasznie… - wcale nie brzmiał łagodniej. W zasadzie był jeszcze bardziej spięty, niż gdy przypinał mu łatkę typowego Ślizgona. Dalej nie umiał się określić, co sobie o tym wszystkim myśli. W końcu gwałtownie odbił się od ziemi, ale zamiast iść w stronę zamku, klapnął tuż obok niego na ławce, siadając, podobnie jak on, po turecku. Liam był jednak lekko ku niemu zwrócony.
- Kompletnie cię nie rozumiem. – zaczął, odrobinę spokojniej, choć wciąż wydawał się podirytowany. – Dlaczego nie masz tego w nosie? Tego, że męczyłem się graniem w Therię. Jasne, ta gra jest absolutnie najgłupszym wymysłem, jaki znam i jestem kompletnie tobą zawiedziony, że w ogóle masz ją w posiadaniu, ale, na miłość Merlina, co cię podkusiło, żeby przerwać rozgrywkę tylko dlatego, że byłem niezadowolony z powodu uczestniczenia w niej! – rozgadał się, przyjmując, że chyba najlepiej dla nich obu będzie po prostu to wszystko przegadać i wyjaśnić sobie, co komu chodziło po głowie. – W każdym możliwym scenariuszu byłbym na ciebie zły… więc dlaczego przerwałeś partię, ściągając na siebie potencjalne niebezpieczeństwo? Okay, nie znam tej gry i nie wiem czy to, co o niej mówią, to prawda, ale zdążyłem ogłuchnąć, stracić różdżkę i poczuć magiczną potrzebę puszczenia pawia, więc zakładam, że gra ma jakieś nadnaturalne właściwości i naprawdę nie jest mi ciężko uwierzyć w to, że te nieprzyjemne konsekwencje po prostu będą! – no i popłynął…. gaduła.  – I potwornie wpienia mnie, że tak nie szanujesz swojego bezpieczeństwa i zdrowia… bo co? Bo ja nie chciałem grać? Daj spokój… byliśmy w połowie planszy… naprawdę mogłeś mnie po prostu olać-…! Mieć mnie gdzieś…! Rzucić jeszcze raz czy dwa kostką i już… - im więcej mówił, tym jego napięty, nabuzowany złością głos nieco ustępował, pod sam koniec zamieniając się po prostu na niebotyczne zaniepokojenie. Poczucie winy? Znów przesunął ręką po twarzy, mocno zaczesując sobie włosy, wpatrzony w punkt na ścieżce. – Ja sobie nie wybaczę, jeśli naprawdę coś ci się teraz stanie… wystarczy mi, że już raz zrobiłem Ci krzywdę. - a później zmarszczył nos. - Wiesz co... najlepiej po prostu stąd chodźmy...
A później wstał i zaczął powoli kierować się w kierunku Hogwartu, zerkając czy Mef nie idzie za nim.

{ z.t oboje }
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1811
  Liczba postów : 2359
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty2/5/2019, 22:39;

W domowym zaciszu powoli wylizywał swoje rany, aż w końcu wyleczył się w pełni i jedynym śladem po spotkaniu z agresywnymi harpiami były jasnoróżowe blizny znaczące jego ciało. Wąskie, niezbyt głębokie – wyraźnie pozostawione przez ostre szpony; większość z nich skryta była pod ubraniem, nie był jednak w stanie ukryć tej jednej, jakby na przekór samemu Nathanielowi najwyraźniejszej, ciągnącej się od ucha, przecinającej w gładko ogolony i kończącej się ostatecznie na linii żuchwy. Wiedział, że w końcu się zagoi, że ślad nie zostanie z nim na zawsze, ale mimo wszystko krzywił się nieznacznie kiedy patrzył w lustro.
Niemniej, w końcu czuł się na tyle dobrze – a może na tyle niespokojnie? cztery ściany pustego mieszkania powoli doprowadzały go do szału – by wyjść na leniwy, popołudniowy spacer po parku w Hogsmeade. Zabrał ze sobą małego szatana, którego niektórzy zwali też kugucharem: cholerną, cholernie dziką cholerę, która doprowadzała go do szału. W chwili gdy znalazł zwierza w opuszczonym młynie i postanowił zabrać go ze sobą, nie miał pojęcia na jak duże poświęcenie się godzi. Kuguchar szalał w zamkniętym mieszkaniu, ewidentnie nie potrafiąc znaleźć tam sobie miejsca, biegał, strącając wszystko co tylko się dało i uparcie drapał jego ulubiony fotel, mimo że kupił dla niego całkiem porządny drapak. Podejrzewał, że problem leżał w charakterze kota – zwierzę było niesamowicie inteligentne i w jego zachowaniu można się było doszukiwać czystej, kociej złośliwości. A mimo to nie bardzo potrafił się z nim rozstać i choć ciskał w jego stronę co najmniej kilkanaście przekleństw dziennie, ani myślał odstawić go z powrotem do Doliny Godryka. Teraz ganiał za owadami, od czasu do czasu znikał w jakimś krzaku albo przystawał, nasłuchując.
Nathaniel usiadł na jedynej ławce znajdującej się w tym miejscu i z leniwym zaciekawieniem obserwował kuguchara. Dlaczego nie uciekał? Przecież mógłby czmychnąć w zarośla i nigdy już nie wrócić.
I wykrakał.
Zwierzę nagle zamarło w bezruchu, przyczaiło się nisko w trawie i zamiotło zakończonym pędzelkiem ogonem, a potem jak błyskawica pobiegło ku sobie tylko znanemu celowi znajdującemu się za jego plecami.
— Niech Cię szlag. — wymamrotał pod nosem i obrócił się na ławce, by widzieć co wyczynia jego „pupil”. A to co zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania.
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Student Slytherin
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : -72
  Liczba postów : 1809
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty2/5/2019, 23:09;

Emily nie miała pojęcia, co z nią jest nie tak. Żaden, absolutnie żaden z jej ostatnich spacerów w Hogsmeade nie skończył się dobrze. Wszystkie jasno i wyraźnie sugerowały, żeby siedziała na tyłku w Hogwarcie i nie tykała się tych okolic. A jednak z uporem maniaka narzucała cienką, wiosenną kurtkę i opuszczała bezpieczne mury, żeby kręcić się w tych okolicach. To zachodziła do baru, to po prostu przemierzała jakieś puste tereny, park, dziwne zaułki. Dzisiaj szczególnie trudno było jej się powstrzymać, bo od ostatniej lekcji gotowania i wyjątkowo fatalnie zaparzonej kawy, była poddenerwowana i nie miała pojęcia, co z tym zrobić. Pewnie normalny człowiek starałby się wyładować to w sporcie, ale Emily wolała nie ryzykować, że zrobi sobie jakąś krzywdę, jak to za każdym razem, kiedy chwytała się jakiekolwiek dziedziny (naprawdę, jakiejkolwiek, nawet przy ostatniej próbie biegania skończyła z twarzą w błocie). Zdecydowała się ostatecznie na spacer, a że nie chciała zostawiać swojego szczura bez opieki, wzięła go na ramię i ruszyła przed siebie. Liczyła, że to małe zwierzątko trochę poprawi jej humor. To było obecnie najlepsze towarzystwo, na jakie mogła liczyć. Tylko kto by przypuszczał, że tak wyborny kompan sprowadzi na nią akurat osobę, z którą widzieć się chciała najmniej? Nie zasłużył sobie na żadne szczurze łakocie, które Emily dała mu rano.
Wdychała świeże powietrze, spacerując powoli ścieżką i delektując się przyjemnym klimatem tego miejsca. Faktycznie mogłoby oddziaływać na nią pozytywnie, gdyby w GPS nie wstąpiła dusza podróżnika. Zeskoczyła jej z ramienia i ruszyła przed siebie, a Emily biegiem (no dobra, marnym truchtem) poleciała za nią. Niestety zastała ją w paszczy ogromnego kuguchara i pisnęła głośno z przerażeniem. Natychmiast nachyliła się nad nimi i wyrwała zwierzę z zębów kota, fundując tym samym GPS skore obrażenia na małym ciałku.
- Głupi sierściuch, kto cię pilnuje!? - oburzyła się. Normalnie lubiła koty, ale nie wtedy, kiedy atakowały jej biedną szczurzycę. Spojrzała zmartwiona na swojego pupila i westchnęła. Po chwili przeniosła wzrok znowu na kota i jak się okazało, również na jego właściciela. - No oczywiście, że tak. Ja pieprze, nic mnie nie oszczędza. Czy moja droga przez życie naprawdę musi być wysłana łajnobombami? Ktoś tam musi uważać się za niezłego śmieszka - spojrzała bezsilnie w niebo i wzięła głęboki wdech. Była dzisiaj nerwowa, nawet jak na siebie w obecności chłopaka. - Bloodworth, skoro już przygarniasz małego diabła, po to żeby, nie wiem, dorównał ci beznadziejnym charakterem, co nawet mogę zrozumieć, to go chociaż pilnuj - spojrzała na niego wściekle, głaszcząc swoje poszkodowane maleństwo. Ledwo zdusiła w sobie przekleństwo. Nigdy nie przeklinała, czuła, jakby kompletnie jej to nie pasowało i dziwnie brzmiało w jej ustach, ale trzeba było przyznać, że Nate był niebywale blisko tego, żeby miała złamać tę kruchą zasadę. Teraz jedynie przeklinała go w myślach, ale wyglądała, jakby miała zaraz wybuchnąć.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1811
  Liczba postów : 2359
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty3/5/2019, 00:46;

Kiedy się odwrócił, zobaczył całą masę brązowo-szarego futra tarzającą się na trawie z czymś całkiem dużym, żałośnie poruszającym się w kociej mordce. Podobny do lwiego ogon miarowo uderzał o ziemię w podnieceniu tą niecodzienną, zapewne smakowitą zdobyczą. Nim zdążyło do niego dotrzeć, że kuguchar schwytał właśnie szczura i najpewniej zaraz uśmierci zwierzątko, tudzież sam otrzyma obrażenia (był wszak młody i niedoświadczony), dało się słyszeć pisk i zbliżające się kroki. Podniósł skupione do tej pory na zwierzęciu spojrzenie i... zaśmiał się, widząc wściekłą właścicielkę gryzonia.
Merlinie, czy to się kiedyś skończy?
Czy wychodząc z domu, zawsze już będzie musiał liczyć z tym, że napotka ją na swojej drodze?
Poderwał się z ławki, o dziwo odnajdując w sobie chęć obrony swojego kota – zwierzak wymagał jej bez wątpienia, bowiem dziewczyna wyglądała na naprawdę zdenerwowaną. Nie wiedział jaki miała stosunek do zwierząt, wiedział za to jakie zdanie miała o nim samym... właściwie spodziewał się, że nawet gdyby była wielką miłośniczką zwierząt, mogłaby dać się ponieść emocjom tylko dlatego, że był to jego kuguchar.
— A może to Twój szczur jest głupi bo pozwolił się złapać? Pilnowałaś go w ogóle? — odparł nieco podniesionym głosem, który zadziwił go samego, gdyż czuł się raczej spokojny. Nie był ani ogromnym miłośnikiem, ani obrońcą czworo-i-więcej-nogów, a jeśli miałby wybrać jakieś zwierzęta, które wzbudzały w nim ciepłe uczucia, byłyby to konie. Nie spodziewał się, że mógłby wykłócać się z dziewczyną, z którą wcale nie miał ochoty rozmawiać o to, czyj pupil jest głupszy. Ba, gdyby ktoś spytał go o to kilka chwil wcześniej, powiedziałby, że w takiej sytuacji od razu przyznałby jej rację co do rozumu kociej znajdy.
— Żyłka Ci zaraz pęknie, Rowle. Zupełnie jak ręka. — dodał ciszej, powoli zbliżając się do kuguchara, który łakomym wzrokiem spoglądał na spoczywającego w rękach Emily szczura. Miał przynajmniej tyle rozumu by nie skakać na dziewczynę. Zaaferowany widowiskiem kot nie zdążył umknąć przed rękami Nathaniela, które chwyciły go pod przednimi łapami i uniosły do góry. Silnie przycisnął go do swojej piersi, wiedząc, że długo nie pozostanie spokojny. Nie mylił się zresztą, zwierze prychnęło gniewnie i szarpnęło się w jego objęciach, nieskutecznie próbując go drapnąć. Westchnął w duchu i wolną ręką sięgnął do kieszeni płaszcza, wyciągając z niej koci przysmak; żarcie było jedynym, co mogło poskromić go chociaż na chwilę.
— Mogłabyś nie nasyłać swoich zwierząt żeby mnie prześladować. Normalni ludzie po prostu podchodzą, masz pojęcie? I nie śledzą drugiej osoby po całym miasteczku. — bo jakież było inne wytłumaczenie? Wyściubił nosa za drzwi zaledwie kwadrans temu i już natykał się na blondynę w miejscu, gdzie w ogóle by się tego nie spodziewał. Rozumiałby jeszcze główną alejkę w tym przeklętym parku, ale ten zaciszny, otoczony gęstą roślinnością zakątek? Nawet słońce ledwo tu docierało, więc przeklęta Rowle też nie powinna.
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Student Slytherin
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : -72
  Liczba postów : 1809
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty3/5/2019, 01:18;

Sama się zastanawiała nad tym, czy Hogsmeade rzeczywiście jest tak małe. Okej, może nie była to kilku milionowa metropolia, ale mimo wszystko miasteczko, w którym nie powinna na każdym kroku napotykać się na tę samą osobę. To było frustrujące i naprawdę dziwiła się sobie, że jeszcze się tu pojawia. Nawet jak chodziła jakimiś uboczami, nie miała szansy na chwilę spokoju. Rozumiała to ryzyko w barach, ale w takim miejscu? Po kim jak po kim, ale po nim nie spodziewała się takiego zamiłowania do natury. A jednak, najpierw jezioro, teraz zagaik, co następne, las, park, plaża nad morzem na drugim końca świata? Istniała w ogóle jakaś droga ucieczki?
Wzburzyła się na sugestię, że nie pilnuje wystarczająco swojego szczura.
- Oczywiście, że tak. Zbiegł mi z ramienia, zresztą, on tutaj tylko spacerował -  był niewinną ofiarą i nikomu nie robił krzywdy, w przeciwieństwie do tego futrzaka. Zresztą, Emily ciągle trzymała go na ramieniu, co poradzić, że nagle postanowił zabawić się w samotnego spacerowicza. Teraz raczej miał już nauczkę, bo wtulał się tylko w dziewczynę przestraszony i nigdzie mu się nie spieszyło. Cieszyła się, że chociaż uczy się na błędach i może na drugi raz nie będzie zbliżał się do tego typu istot. Przewróciła jedynie oczami, na jego przytyk o złamanej w pojedynku ręce. Prawdę mówiąc irytowało ją to niesamowicie, bo nawet jeżeli wygrała tamtą walkę, to patrząc wstecz żałowała, że nie rzuciła wtedy czegoś mocniejszego. Teraz nie bawiłaby się w żadne drętwoty, ani wywracanie go do góry nogami.
- Jak na złamanie uczennicy ręki w i tak przegranym przez siebie pojedynku, wyjątkowo często się tym szczycisz. Mało życiowych osiągnięć? - spojrzała na niego z udawanym zaciekawieniem i zauważyła, że łapie opiekuńczo kota w ramiona. To akurat nawet ją zaskoczyło, nie sądziła, że może mieć tyle serca do zwierząt, a tego kuguchara widocznie sobie upodobał. Cóż, wciąż podtrzymywała, że byli duetem idealnym i trudno było się dziwić, że mają taki dobry kontakt. Ona kochała wszystkie zwierzęta, kiedyś nawet marzyła o kocie, ale ostatecznie zdecydowała się na GPS i to była świetna decyzja, uwielbiała swoją szczurzycę i dbała o nią jak tylko mogła.
- Widzę nie jest twoim największym fanem. Teraz to mi go nawet trochę szkoda. To mimo wszystko niewinne zwierzę, skazane na marne towarzystwo do końca swoich dni. Nikt na to nie zasługuje - rzuciła, obserwując, jak kot szarpie się w jego rękach, chociaż dobrze zdawała sobie sprawę, że spowodowane było to spowodowane chęcią dorwania zwierzęcia znajdującego się w jej objęciach.
Jak pewnie się spodziewał, jego kolejna sugestia jeszcze bardziej zdenerwowała Emily. Dobrze, to może wyglądało tak, jakby go prześladowała, ale, czy to nie działało przypadkiem w obie strony? Widocznie los się nad nimi postanowił poznęcać i wrzucać ich sobie nawzajem na swoją drogę. Rowle była przyzwyczajona do takich złośliwości ze strony siły wyższej, może Nate mniej?
- Uważasz, że cię śledzę? - spojrzała na niego z niedowierzaniem i prychnęła cicho. - Oczywiście, marze o twoim towarzystwie. Śnie po nocach, żeby cię tylko zobaczyć. Dziwne, że jeszcze nie koczuje pod twoim mieszkaniem, nie? - ironia i złość aż z niej kapały. To nie był dobry dzień na irytowanie Emily, chociaż chłopak, nawet jakby to wiedział, to najpewniej miałby to gdzieś. Swoją drogą, dziękowała Merlinowi, że nie dowiedział się o jej odwiedzinach w jego kamienicy. Wtedy już z pewnością zarzuciłby jej prześladowanie. - Myślisz, że twoje towarzystwo sprawia mi przyjemność? Racja, mamy tyle wspólnych miłych wspomnień. To co, może herbatka? - pogłaskała znowu swoje trzęsące się zwierzę. - Spokojnie, GPS - mruknęła do niej cicho, widząc, że niezbyt udaje jej się zapanować nad stworzeniem. Trzeba było przyznać, że imię, które jej nadała było specyficzne, a dla osób, które nie miały styczności z mugolskim światem, kompletnie obce.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1811
  Liczba postów : 2359
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty4/5/2019, 00:28;

Oblizał wargi, w duchu niechętnie przyznając jej rację. Rzeczywiście mógłby dać jej już spokój z tą złamaną ręką, ale niestety (a może stety) nie znał jej na tyle, by znaleźć sobie inny powód do żartów. Podczas pojedynku właściwie nie wyszło mu nic poza tym jednym czarem, a o durniu... o durniu wolał wcale nie wspominać. W każdym innym wypadku tańcząca diabliczka byłaby idealnym celem do nabijania się z niej, ale wiadomo przecież jak skończyła się ich zabawa. Nie robił tego nawet ze względu na komfort psychiczny dziewczyny, ten nie obchodził go już wcale, gdyż ostatnią, szczerą rozmową odkupił swoje winy w stopniu, który uspokajał jego sumienie – nikt nie mówił, że była to szczególnie wrażliwa część jego osobowości. Nie, robił to dla siebie, bo i sam niekoniecznie chciał pamiętać o tamtym wieczorze. To była porażka, szereg niefortunnych zdarzeń, a brak pomyślunku, którym z reguły gardził. Proponując grę, zachował się jak półgłówek i nawet jeśli wyciągnął z tego jakąś naukę, wolałby o tym zapomnieć. Nie żeby było to w ogóle możliwe.
— Twój szczur za to z całą pewnością za Tobą szaleje, skoro ucieka od Ciebie kiedy tylko nadarzy mu się okazja. Ten kot jest cholernym dzikusem, a i tak wykazuje większe przywiązanie. — nie była to może do końca prawda, ale przecież nie musiała o tym wiedzieć. W mieszkaniu nie miał szansy na skuteczną ucieczkę, za to okazywał mu niechęć na wszystkie możliwe sposoby, tu zaś... Merlin jeden wiedział co kierowało tą zmyślną bestią, ale mógłby przysiąc, że w tym puchatym łebku kryje się jakiś koci plan. Zwierz na moment ułożył się grzecznie w jego ramionach, poświęcając całą uwagę łakociowi.
Kpiła w żywe oczy, a on po prostu stał przed nią i patrzył na nią spokojnie, przyklejając do twarzy ironiczny uśmiech, który, jak mu się niegdyś zdawało, doprowadzał ją do szału. Na jego twarzy nie drgnął nawet jeden mięsień, w każdym razie dopóki sobie tego nie zażyczył.
— Och, no nie wiem, może masz jakiś pieprzony syndrom sztokholmski, kto by Cię tam wiedział. Jeśli nie potrafisz wyprzeć z pamięci mnie bez koszulki to w porządku, możemy pójść do mnie. Może po prostu potrzebujesz faceta i w efekcie przestałabyś chodzić taka nabuzowana. — puścił do niej oczko, a jeden kącik jego ust uniósł się ku górze, poszerzając uśmiech, który nie był ani trochę przyjemniejszy niż przed momentem. Kuguchar spojrzał na niego z wyczekiwaniem, najwyraźniej domagając się kolejnego przysmaku, Nate jednak nie zauważył wygłodniałego spojrzenia, skupiając swoją uwagę na Emily. Był bowiem pewien, że swoim zachowaniem doprowadzi ją do szału i nie chciał przegapić ani sekundy tego widowiska.


Ostatnio zmieniony przez Nathaniel Bloodworth dnia 4/5/2019, 01:37, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Student Slytherin
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : -72
  Liczba postów : 1809
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty4/5/2019, 01:26;

Chyba jedynym i nie równoważącym niczego plusem całej tej chorej sytuacji był fakt, że chłopak nie zamierzał jej wypominać niczego, co wydarzyło się w trakcie tej gry. No, przynajmniej tak jej się wydawało, co, jak chwile później się okazało, nie było do końca prawdą. Mimo wszystko fakt, że ten temat był drażliwy sprawiał, że nie zawstydzał jej wspomnieniem tańczącej przed nim diablicy. A nie dało się ukryć, że normalnie łatwo byłoby wprowadzić ją tym w zażenowanie i zafundować wyraźne rumieńce. Od wszystkich wydarzeń z tamtego wieczoru wolałaby się odciąć i o nich zapomnieć.
Spojrzała na swoje zranione zwierzę i zastanawiała się, czy nie powinna go jakoś wyleczyć, ale z jej umiejętnościami z uzdrawiania mogło to się skończyć co najwyżej tragicznie. Rowle dostała hopla na jego punkcie odkąd tylko go kupiła i pilnowała go jak oka w głowie, dlatego natychmiast się gotowała, jak chłopak zarzucał jej zbyt małą uwagę. Szczególnie, kiedy w tym samym momencie jego złośliwy drapieżnik latał samopas.
- Nie ucieka ode mnie, tylko była zaciekawiona nowym miejscem. Ona przynajmniej nikomu krzywdy nie zrobi, to takich drapieżników powinno się szczególnie pilnować - zauważyła, głaszcząc małą po głowie.
Była dzisiaj wyjątkowo drażliwa, spotkanie chłopaka było prawdę mówiąc najgorszą rzeczą, jaka mogła jej się przydarzyć tego dnia. On nie musiał nic robić, żeby wyprowadzić ją z równowagi, patrzyła na niego i to było naprawdę aż nad to. A jednak nie odpuszczał sobie i nie zamierzał marnować okazji do dodatkowego podniesienia jej ciśnienia. Kolejne słowa tylko to potwierdziły. Musiał wiedzieć, że Emily słysząc taki tekst zacznie kipieć ze złości. W pierwszej chwili aż ją zatkało, nie miała pojęcia jak zareagować. A jednak coś w niej nie potrafiło zaakceptować scenariusza, w którym zachowuje stoicki spokój. Na pewno nie dzisiaj, nie po czymś takim, nie w jego obecności. Musiała w jakiś sposób to wyładować, pozbyć się tej okropnej wściekłości i nie sądziła, żeby słowa jej jeszcze wystarczyły.
To była chwila i zrobiła to niespodziewanie, szczególnie, że przez pierwsze kilka sekund stała jak wmurowana. Podniosła się na palce, żeby znajdować się chociaż trochę bliżej twarzy chłopaka i wymierzyła całkiem mocny (jak na siebie) cios w jego szczękę. To był pierwszy raz, kiedy uderzyła kogokolwiek, nie trudno było się tego domyśleć, bo Emily nawet nie wiedziała jak powinien wyglądać układ dłoni przy czymś takim. Pieść zacisnęła w złości, do głowy jej nie przyszło, że odczuje tak bolesne konsekwencje tego, że kciuk został w środku uścisku. Posłała mu nienawistne spojrzenie i potrząsnęła dłonią, co okazało się jeszcze gorszym pomysłem od poprzedniego. Jęknęła głośno, czując przeszywający ból i zacisnęła zęby, żeby się teraz przypadkiem nie rozpłakać, bo do tej pory całkiem nieźle jej szło panowanie nad łzami przy chłopaku i nie zamierzała tego zmieniać.
- Dupek - syknęła, starając się przejść do porządku ze swoją ręką, w jakimkolwiek stopniu.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1811
  Liczba postów : 2359
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty4/5/2019, 02:08;

Jej odpowiedź go rozbawiła, choć nie dał tego po sobie poznać. Wprawny obserwator mógł może dostrzec zmianę w zielonych tęczówkach, Emily miała do nich jednak bardzo daleko, gdyż czubkiem głowy sięgała mu mniej-więcej do barku. Zresztą z pewnością nie znała go na tyle, bo jakkolwiek natykali się na siebie na każdym kroku, tak nie można powiedzieć by spędzali czas na głębokim patrzeniu sobie w oczy. Pomijając tę niedługą, może trochę niezręczną chwilę nad jeziorem, kiedy kucnął przy niej, przyglądając jej się dłużej i z bliższej odległości niż kiedykolwiek wcześniej i później.
— Mówisz o mnie, czy o kocie? — uniósł nieznacznie brew, śmiejąc się w duchu. Przypomniało mu to rozmowę z Lucią, która miała miejsce jeszcze w lutym. Wtedy wszystko było inne; wciąż popieprzone, ale mimo wszystko nie aż tak jak w tej chwili.
Czy był drapieżnikiem? Zależy. Może i tak, w końcu Emily padła jego ofiarą. Nie planował tego, a mimo to nie dało się zaprzeczyć, że tak właśnie się stało. Możliwe, że jego odruchy nie były właściwe, że bardziej niż zwykłą osobę w istocie przypominał drapieżcę – bo czyż każdy inny człowiek nie próbowałby z nią porozmawiać zamiast z miejsca sięgać po różdżkę? Tłumaczył to stresem, ale prawda była przecież taka, że było to dla niego najnaturalniejsze, najbardziej oczywiste zachowanie. Instynkt podpowiadał mu, że należy atakować, więc zaatakował. A przecież w porównaniu do lat szkolnych i studenckich i tak w dużym stopniu schował już pazury.
Stała i wpatrywała się w niego z niedowierzaniem tak długo, że zaczął zastanawiać się czy aby nie rozważa jego propozycji na poważnie. To byłoby niespodziewane i właściwie nie do końca wiedziałby jak miałby się wówczas zachować. Od samego początku zakładał, że Emily oburzy się jego niepoważną propozycją i, cóż, ostatecznie go nie zawiodła. A jednak to, do czego doprowadził, przeszło jego najśmielsze oczekiwania.
Atak z jej strony był dla niego tak niespodziewany, że ani myślał się przed nim uchylić. Właściwie to, że go uderzyła dotarło do niego wraz z bólem jaki ogarnął jego twarz. Zupełnie nie wyglądała na dziewczynę, która miała w pięści choć odrobinę siły i zaskoczył go fakt, że rzeczywiście trochę go to zabolało. Nijak miało się to do jego niegdysiejszych potyczek z Leonelem, ale wzbudziło w nim coś na kształt uznania. Kuguchar, którego cały czas trzymał w ramionach spłoszył się na widok zbliżającej się ku nim ręki dziewczyny i w panice wyrwał się z objęć Nathaniela, używając w tym celu pazurów. Te rozdarły cienką skórę szyi i najprawdopodobniej podrapały go również pod ubraniem. Właściwie nie wiedział co było dla niego bardziej nieprzyjemne – obolała szczęka, czy rany na szyi, z których szybko popłynęła szkarłatna (nie błękitna? Dziwne) krew.
— To chyba znaczy „nie”? — mruknął, pocierając dłonią miejsce, w które go trafiła i popatrzył na nią dokładnie w momencie, gdy potrząsnęła dłonią i jęknęła, najwyraźniej z bólu. Chwycił ją w nadgarstku i przyciągnął do siebie nieznacznie, jednocześnie nachylając się na tyle, by ich twarze znalazły się na podobnej wysokości. Dzieliła je teraz stosunkowo niewielka odległość, lecz próżno doszukiwać się w tym romantycznych uniesień.
— Nigdy więcej tego nie rób, Rowle. — powiedział cicho. Nie wycedził, nie wywarczał, po prostu powiedział, mierząc ją spojrzeniem. Potem wyprostował się nie puszczając jej ręki i ruszył w kierunku ławki, ciągnąc ją za sobą. — Siadaj. Głupia jesteś, pokaż tę rękę. — brzmiał na niezadowolonego i właściwie właśnie ją obrażał, choć w gruncie rzeczy było to określenie raczej pieszczotliwe. Miał swój własny, niekoniecznie zrozumiały dla otoczenia sposób na okazywanie emocji. Wyciągnął różdżkę z kieszeni płaszcza.
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Student Slytherin
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : -72
  Liczba postów : 1809
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty4/5/2019, 02:34;

Sama się zastanawiała, odnośnie kogo to stwierdzenie było bardziej trafne. Kota, czy Nate'a? Nie dało się ukryć, że gdyby w ich relacji ktoś miał przypisać wyraźne rolę, to z całą pewnością właśnie Nate'owi przypadłaby łatka drapieżnika. Chociaż walczyła z tą myślą jak tylko mogła, po tym wszystkim faktycznie czuła się ofiarą. Na pewno czuła się nią w tamtym momencie i trudno to było jakkolwiek podważyć, nawet ona nie potrafiła się tak oszukiwać. Szczerze mówiąc po tamtych wydarzeniach nie mogła wiedzieć, czego może się po nim spodziewać. Nawet, jeżeli nie stanowiła już dla niego żadnego zagrożenia, to widziała, do czego był zdolny. Nie bała się go, ale na pewno czuła ogromny dystans, inny, niż przy spotkaniu z całkowicie obcą osobą. Większy i bardziej wyraźny. Chociaż na początku było jej strasznie trudno wykrzesać z siebie to uczucie, to chyba z każdą nieprzespaną nocą, kiedy zadręczała się tym wszystkim, coraz bardziej formowało się to na faktyczną nienawiść. Nie była spowodowana tym, że tak łatwo wyprowadzał ją z równowagi. To była dużo silniejsza niechęć, ewidentnie spowodowana wydarzeniami z tamtego wieczora.
- O kocie - przewróciła oczami tylko, bo nie zamierzała się stawiać przed nim w roli jakiejkolwiek ofiary.
Sama była zaskoczona swoją gwałtowną reakcją. Owszem, spodziewała się wybuchu, ale jeszcze nigdy nikt nie skłonił Emily do rękoczynów. Trzeba było przyznać, że Nate sprawnie nabijał sobie u niej "pierwsze razy" i aż strach było pomyśleć, co będzie następne. Po tak okropnym, seksistowskim komentarzu, po prostu nie mogła nie zareagować. Zignorować, przemilczeć, jakim cudem? Chyba każdy miał położoną gdzieś granicę swojej cierpliwości, a u Rowle nie znajdowała się ona znowu tak szalenie daleko, o czym miał okazję się właśnie przekonać. Szkoda tylko, że po tym wszystkim ona też musiała cierpieć, już nawet pomijając ból, który pojawiłby się tak czy inaczej, ale przez swój głupi błąd, miała w dodatku wybity palec. Skrzywiła się, kiedy złapał ją za nadgarstek i nachyliła się nad jej twarzą. Nie czuła się komfortowo z taką bliskością. Może nawet trochę się przestraszyła, głównie dlatego, że to nie była przypadkowa osoba, tylko ktoś, kto faktycznie mógłby jej wyrządzić jakąś krzywdę. Przynajmniej w głowie Rowle był kimś właśnie takim. Przełknęła tylko ślinę, ale w końcu wydusiła, siląc się na pewność w głosie - To nie dawaj mi powodów - spojrzała na niego, starając się wyglądać chociaż minimalnie groźnie, nawet jeżeli graniczyło to z cudem.
Zmarszczyła nos, kiedy bez słowa pociągnął ją w kierunku ławki. Chciała się obruszyć i powiedzieć, że poradzi sobie sama, ale o uzdrawianiu wiedziała tyle co nic, wolała nie ryzykować, a dzielić się tym faktem również z nikim nie zamierzała. Lepiej już było schować na chwilę dumę do kiszeni, chociaż częściowo. Wyciągnęła rękę w jego kierunku w milczeniu.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1811
  Liczba postów : 2359
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty4/5/2019, 19:25;

Nie potrafił jednoznacznie określić czy żałował swoich słów. Nie były one do końca szczere; właściwie z prawdą miały naprawdę mało wspólnego. Jasne, nie był może wzorem cnót i z całą pewnością nie można było nazwać go dżentelmenem, ale nawet on nie przejawiał aż tak znacznego braku szacunku, jaki niosło ze sobą jego stwierdzenie. Chciał ją zdenerwować i zręcznie wykorzystał do tego fakt, że tego typu seksistowskie słowa doskonale współgrały z obrazem jego osoby, jaki najpewniej miała w głowie. Skoro już miała o nim takie a nie inne mniemanie, nie chciał jej zawieść.
A może w swoim osądzie nie myliła się aż tak bardzo?
Czasem sam nie wiedział jaki jest naprawdę.
Ze zdziwieniem odnotował zmieniony rytm serca, które nieznacznie przyspieszyło kiedy zwróciła na niego spojrzenie błękitnych tęczówek. Z jakiegoś powodu odczuwał coś na kształt ekscytacji wywołanej oczekiwaniem na jej reakcję. Wyszarpnie się i ucieknie, a może będzie próbowała uderzyć go raz jeszcze? Tym razem by jej na to nie pozwolił... zresztą i tak uszkodziła sobie rękę, własnoręcznie się tym samym unieszkodliwiając. Przyglądał jej się przez tych kilka krótkich, ulotnych chwil, analizując wyraz jej twarzy, skrawek po skrawku. Dostrzegał w niej strach, czy tylko mu się wydawało? Bez wątpienia była spięta – dlaczego? Z powodu bólu, zdenerwowania jego wcześniejszym zachowaniem, czy może nagłą bliskością jaką jej narzucił? Chciał wiedzieć, ale ani myślał pytać. Sam również poczuł napięcie i nie był w stanie wywnioskować jakie było jego źródło. Będzie musiał zastanowić się nad tym w spokoju.
— Miałaś mnie nienawidzić, więc ułatwiam Ci zadanie. Wolałabyś żebym przestał? — zapytał ciszej, a chwilę potem opadł na ławkę kładąc jej rękę na swoim udzie – o dziwo bez podtekstu. Czy rzeczywiście chciał by go nienawidziła? Uparcie wmawiał, że tak właśnie jest, że w ten sposób będzie mu – im? – znacznie łatwiej. Irytowało go to, że ilekroć ją widział, nie było mu to tak do końca obojętne. Głupia dziewucha... nawet jej nie znał, dlaczego nie potrafił potraktować jej równie zimno co każdą inną obcą mu osobę?
— Za cholerę nie znam się na uzdrawianiu, ale zdarzało mi się bić i mogę się założyć, że... — z delikatnością, o jaką zapewne by go nie podejrzewała ujął jej kciuka i poruszył nim nieznacznie, tak by nie pogorszyć sytuacji —  bardzo boli? — przeniósł wzrok z jej dłoni na twarz. — w każdym razie mogę się założyć, że go wybiłaś. — pozwolił kącikowi ust unieść się w nieplanowanym uśmiechu. Jasne, współczuł jej bo wiedział, że taka kontuzja niesie ze sobą dość duże cierpienie, ale mimo wszystko bawiło go to, że sama napytała sobie tej biedy i to w dodatku próbując skrzywdzić jego. On sam ledwo pamiętał o uderzeniu, ból minął i nie wyglądało na to, by miała mu cokolwiek uszkodzić. Przyłożył końcówkę różdżki do kciuka.
— Nie ruszaj nim teraz. Episkey. — nie mógł popisać się rozległą wiedzą uzdrowicielską, ale to zaklęcie było mu akurat znane. Gdyby nie ono, jego twarz wyglądałaby zapewne o wiele gorzej. Z drugiej strony gdyby potrafił rzucić je skuteczniej, pewnie nie byłoby nawet śladu, a tak część rany musiała dogoić się sama. — Lepiej? — znów podniósł wzrok na wysokość jej twarzy, zawieszając go na oczach. Otworzył usta, by coś jeszcze powiedzieć, jednak w tej samej chwili kuguchar niespodziewanie wskoczył na ławkę tuż obok niego, rozpraszając go. Zwierz najprawdopodobniej zniszczył doszczętnie chwilę, w której miał powiedzieć coś miłego – całe szczęście. Nate zmarszczył nieznacznie brwi i odwrócił wzrok, prostując się i rozsiadając na ławce. Strzepnął też jej rękę ze swojego uda, jakby nagle zaczęła mu przeszkadzać.
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Student Slytherin
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : -72
  Liczba postów : 1809
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty4/5/2019, 21:45;

Ani przez chwilę nie wątpiła, że ma do czynienia z kimś, kogo nie jest tak łatwo rozgryźć. Co prawda skrupulatnie budowała sobie w głowie jednoznaczny obraz chłopaka, starając się odnotowywać wszystko, co jej się nie podobało. Nie dało się ukryć, że słowa, które padły z jego ust, wpasowywały się w ten wizerunek idealnie. Czy coś jej ułatwiał, zachowując się w taki, a nie inny sposób? Z całą pewnością, nawet doceniała to, że nie musi się niczego doszukiwać, a wszystko dostaje na złotej tacy. Z drugiej strony, nie każdy jego ruch był łatwy do przewidzenia. Miała wrażenie, że momentami trudno jest zaszufladkować go tak łatwo, jakby chciała. Widziała już w nim wahanie, widziała wyrzuty sumienia, widziała zagubienie. Podczas rozmowy nad jeziorem miała okazję dostrzec wiele rzeczy i ciężko było jej udawać, że ta rozmowa nigdy się nie odbyła. To było trudne, wmawianie sobie, że ani przez moment nie poczuła współczucia, że jej osąd nie zachwiał się ani na chwilę. Miał dar doprowadzania ją do szału najdrobniejszym gestem, ale Emily zastanawiała się, czy to nie wynika w dużej mierze z tego, że ona właśnie tak chce reagować. Zupełnie, jakby to miało jej w jakiś sposób pomóc.
Przeklinała w duchu swoją reakcję, bo nie dało się zaprzeczyć, że jej ciało było spięte, a chwilowego strachu nie udało jej się ukryć aż tak skutecznie, jakby tego chciała. Ten moment był krótki i nie potrafiła zrozumieć, dlaczego tak szalenie trudno jej było nie uciekać wzrokiem. Nie wyrwała się, o dziwo nawet nie zdążyło jej to przyjść do głowy. Widziała, że Nate obserwuje jej reakcję i właśnie to nie spodobało jej się najbardziej - nie była pewna, jakie wyciągnie wnioski, skoro nie zachowała się tak, jak z perspektywy czasu czuła, że powinna. Na jego pytanie nic nie powiedziała, zacisnęła tylko usta, bo było w tym trochę prawdy. Jednocześnie, nie była pewna, co chce tym przekazać. Domyślała się, że specjalnie ją podjudzał, ale była pewna, że chodzi tylko o zabawę i satysfakcję jaką czerpał z wyprowadzania jej z równowagi. Może to nie było tylko to?
- Dlaczego mnie to nie zaskakuje? - skomentowała, kiedy wspomniał o swoich bójkach w przeszłości. W jakiś sposób idealnie to jej się w jego wpasowywało. Pewnie mogłaby być trochę bardziej pokorna, kiedy los jej palca zależał od niego. Mimo wszystko skrzywiła się lekko, kiedy go złapał, chociaż faktycznie, zaskoczyła ją jego delikatność. - Da się przeżyć, ale boli - powiedziała, bo nie chciała wyjść na całkowitego mięczaka, przyznając, że przeklina w myślach to głupie uderzenie, przez które teraz aż ją skręca z bólu. Uraz może nie był poważny, ale nie należał też do rzeczy najprzyjemniejszych i mocno dawał o sobie znać. Spiorunowała go spojrzeniem, widząc uśmiech, który pojawił się na jego twarzy. Trudno mu się było dziwić w tych okolicznościach, bo w końcu oberwała podczas uderzenia wymierzonego prosto w niego.
Chciała bardziej nad sobą zapanować, powstrzymać się jakoś przed wyraźną reakcją, ale kiedy zaklęcie naprawiło jej palec, mimowolnie pisnęła. Zacisnęła powieki, oswajając się z bólem, na szczęście razem z nim szybko przyszła też ulga. Kiedy doszła do siebie, kiwnęła powoli głową, w odpowiedzi na pytanie chłopaka. Spojrzała na niego, kiedy podniósł na nią wzrok i znowu poczuła się dziwnie niezręcznie, tak jak wtedy nad jeziorem, kiedy koło niej kucnął. Nie wiedziała jak się zachować, jak zareagować. Na szczęście kot jej wszystko ułatwił, brutalnie odciągając uwagę chłopaka. Sytuacja drastycznie się zmieniła, kiedy odsunął się i strącił jej rękę. Przed tym można było powiedzieć, że było w jakiś sposób, dziwnie miło? Jakby atmosfera na chwilę się oczyściła i żadnemu z nich nie cisnęłoby się na usta nic złośliwego. Szybko jednak wrócili do normy, kiedy Nate wyraźnie zaznaczył dystans między nimi. Pogłaskała swoją szczurzycę w milczeniu.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1811
  Liczba postów : 2359
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty5/5/2019, 01:02;

Wymownie przewrócił oczyma na jej kpiące słowa i w gruncie rzeczy w ogóle się nimi nie przejął. Zdawało mu się to raczej normalne, tak to już było w tym cholernym męskim świecie, że albo bijesz, albo sam obrywasz; rzadko kiedy zdarzało mu się być tym drugim. Zresztą bardziej niż szkolne bójki miał na myśli liczne braterskie potyczki, które urządzali sobie z Leo. Te bardziej niż zrobienie krzywdy drugiej osobie, służyły trenowaniu techniki i wytrzymałości, i zwykłemu wyładowaniu emocji, których w nastoletnich latach było aż za dużo. Z bójkami przede wszystkim kojarzyła mu się jednak kanadyjska uczelnia.
— Riverside tak już ma. — odparł dość beztrosko, dołączając do tego delikatne wzruszenie ramionami. Jeśli ta szkoła z czegoś słynęła, to był to przede wszystkim nacisk na zaklęcia i liczne prowadzone w niej pojedynki. Prawda była jednak taka, że Kanadyjczycy równie często co różdżkami, posługiwali się pięściami. Wbrew wszelkim pozorom wiązał z tym przyjemne wspomnienia, ta szkoła kształtowała charakter i ostatecznie wypleniła z niego arystokratyczną delikatność, jaką niegdyś w sobie nosił. Kiedyś nie lubił nadto brudzić sobie rąk, teraz było mu to obojętne.
Zacisnął zęby gdy pisnęła z bólu; wcale nie chciał przysporzyć jej cierpienia, wbrew wszelkim pozorom jakie mógł do tej pory sprawiać. Nawet ta złamana ręka wcale go tak bardzo nie cieszyła – choć nigdy w życiu by jej tego nie powiedział. Myślał wtedy, że sekundant wyleczy ją przed następną turą, a tymczasem tamten kutas zostawił ją w takim stanie do samego końca... ba, dłużej. Im więcej się o niej dowiadywał, tym bardziej irytowała go tamta sytuacja, choć było to paradoksalne, bo przecież ze względu na upływający czas powinno robić to na nim coraz mniejsze wrażenie.
Westchnął w duchu, zerkając na kuguchara i sięgnął po kieszeni by wyjąć z niej kolejny przysmak. Położył go tuż przed zwierzęciem, a kiedy ten nachylił się żeby zjeść kąsek najszybciej jak się da, w zamyśleniu pogładził miękką, gęstą sierść. Na moment się wyluzował, a teraz czuł, że mięśnie znowu się napinają, niosąc ze sobą nieprzyjemne uczucie. Milczał przez dłuższy moment, przyglądając się kotu, który machnął gniewnie łapą na jego pieszczoty kiedy tylko uporał się z jedzeniem. Mimo to nie uciekał, siedział dalej na ławce i leniwie rozpoczął czyszczenie brązowych łapek. Nathaniel również nie uciekał, choć przez moment rozważał taką możliwość. W końcu poruszył się, odchrząknął i znów zwrócił się nieznacznie w jej stronę.
— Wiesz dlaczego wybiłaś sobie tego palca? — zapytał, ciekaw czy była to niewiedza, czy może zwykła nieuwaga. Podejrzewał to pierwsze. Wciągnął za to rękę, ewidentnie chcąc by podała mu swoją, a kiedy w końcu to zrobiła wyprostował jej palce. Przy jej dłoni, jego własna zdawała się być wielka i niezgrabna, jakby z za długimi palcami. Zaśmiał się na ten widok. Miała w sobie tak wiele z dziecka, że chwilami było to zabawne. — Pewnie zaciskając pięść, schowałaś kciuka do środka, o tak. — to mówiąc, złożył jej palce tak, jak spodziewał się, że wówczas zrobiła. Zacisnął jej pięść, zakrywając ją własnymi palcami i nacisnął z wyczuciem, by poczuła o czym mówi. — Kiedy uderzyłaś, a zrobiłaś to dość mocno, palce z taką samą siłą nacisnęły na schowanego pod nimi kciuka. Cała magia polega na tym żeby wyciągnąć go na zewnątrz. — poluźnił nacisk na jej palce, poczekał aż wyciągnie na zewnątrz wspomniany palec i nacisnął znowu. — Lepiej to zapamiętaj, następnym razem nie będę składać Cię do kupy po tym jak mi przywalisz.
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Student Slytherin
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : -72
  Liczba postów : 1809
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty5/5/2019, 01:40;

Mimo całego zamiłowania do mugolskiego świata, Emily doceniała to, że czarodzieje w większości przypadków nie prowadzą walki na pięści, a jednak wybierają różdżkę, która - choć potrafiła przysporzyć nawet więcej bólu - znacznie bardziej jej odpowiadała, wydawało jej się, że taki pojedynek ma mimo wszystko więcej klasy, a zwycięstwo nie zależy od siły w rękach, ale od wiedzy, sprytu i ewentualnie refleksu walczącego. Sama uważała uciekanie się do tego typu rozwiązań w konfliktach za skrajnie głupie, jak widać, nie była swoim zasadom wierna. Nie ważne jak bardzo chciała być opanowana i spokojna, kompletnie jej to nie wychodziło, a emocje brały górę i nie wszystkie decyzje były rozsądne i dokładnie przemyślane. Akurat to nie było dla niej aż takie nowe, to raczej skala tego zaskakiwała ją najbardziej ostatnimi czasy. Chyba jeszcze nikt po prostu nie sprawdził jej na tyle. Patrząc na to w tej chwili żałowała, że nie może zostać przy czysto hipotetycznych założeniach.
- Riverside? - pytanie wymknęło jej się z ust mimowolnie i natychmiast się za nie skarciła. Co ją obchodziła przeszłość chłopaka? Z góry zakładała, że większość ludzi, których spotykała w Londynie czy Hogsmeade uczy się, lub skończyło Hogwart. Co prawda nie kojarzyła go ze szkolnych korytarzy, ale nie miała pojęcia, ile on ma właściwie lat. Nie wyglądał na dużo starszego od niej, a jednak z całą pewnością nie był studentem, więc albo pominął ten etap edukacji, albo był tuż po ich skończeniu.
Zwierze nie zamierzało szastać wdzięcznością wobec opiekuńczego Nate'a. Cały czas go doglądał i częstował smakołykami, nawet trochę zaskakiwała ją ta opiekuńczość, wobec niewielkiego stworzenia. Może nie powinna przypisywać mu wszystkich fatalnych cech, jakie przychodziły jej do głowy? Szczególnie, że właśnie doprowadził jej rękę do porządku i zlikwidował doskwierające Emily źródło bólu. W pierwszej chwili nie wiedziała jak zareagować na jego pytanie. Głupio jej się było przyznać do niewiedzy, bo po pytaniu chłopaka mogła się spodziewać, że popełniła jakiś oczywisty i pewnie żenujący błąd. Tylko co to mogło być, złe ułożenie palców, kąt uderzenia?
- No... tak - skłamała w żywe oczy, w dodatku tonem, który temu zaprzeczał i nie pozostawiał cienia wątpliwości, że dziewczyna nie ma pojęcia, co zrobiła nie tak. Na gest wyciągnięcia przez niego ręki zareagowała prawie automatycznie, układając swoją dłoń na jego. Nie zaprotestowała, tylko z niemałym zaskoczeniem słuchała jego wskazówek i patrzyła, w jaki sposób układa jej rękę. Nie do końca rozumiała co właściwie teraz się dzieje, czy on próbował uczyć ją bicia? Tuż po tym, jak to w jego kierunku wymierzyła cios? Ta sytuacja była tak dziwna, że dziewczynę dosłownie zamurowało, bez słowa tylko słuchała jego wskazówek i obserwowała układ dłoni.
- Nie potrzebowałam pomocy... - zaprotestowała natychmiast, bo przecież gdyby nie użył zaklęcia, też jakoś by sobie poradziła, prawda? Okazywanie wdzięczności zdecydowanie nie było jej najmocniejszą stroną - ani przy naprawie palca, ani przy nauce bicia, ani nawet przy wyciągnięciu z jeziora.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1811
  Liczba postów : 2359
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty5/5/2019, 13:47;

Mógł się spodziewać, że zawzięcie będzie zgrywać mądrzejszą i samodzielniejszą niż była w rzeczywistości. Nie znał jej wcale, a mimo to zdążył zauważyć, że bardzo konsekwentnie starała się nadrabiać miną, choć nie zawsze jej to wychodziło. A może to tylko w jego obecności odzywała się w niej taka potrzeba? Może ze względu na jego liczne kpiny, budowała ochronny mur zbudowany z pozorów?
— Nie umiesz kłamać, Emily. — stwierdził tonem, który nie wskazywał na szyderstwo, a jedynie nieznaczne rozbawienie. — Powinnaś poćwiczyć, nikt nie spodziewa się oszustwa po takim delikatnym dzieciaku, pod warunkiem, że nie zdradza go dosłownie wszystko co tylko możliwe. — może i tego powinien jej nauczyć? Cóż, nie zamierzał. Jej twarz bywała jak otwarta księga i była to cecha, którą uważał za... uroczą, jakkolwiek by to nie brzmiało. Sam nosił maskę od tylu lat, że ledwie pamiętał jakie to uczucie pokazywać światu swoją prawdziwą twarz. W gruncie rzeczy nosił ją jeszcze zanim tak naprawdę musiał, zawsze był skryty i lubił bawić się grą pozorów. Niegdyś jego umiejętność panowania nad samym sobą sprawiała, że czuł się lepszy od innych, teraz jednak zaczynał dostrzegać w tym ułomność, tak jakby wieloletnie chowanie się za wykreowanym wizerunkiem pozbawiło go części samego siebie – tego prawdziwego.
Wyjaśnił jej wszystko, wcale nie zrażając się tym, że już na samym początku zachowała się tak, jakby nie było jej to potrzebne. Możliwe, że chciał by potrafiła się bronić, może uczył jej zaciskania pięści, by następnym razem przywaliła osobie, która będzie chciała zrobić jej krzywdę... tak jak on zrobił jej. Nie było to zbyt światłe, a już na pewno w pełni świadome, przecież prędzej obroniłaby się zaklęciami aniżeli wątłą siłą własnej ręki; chyba chciał ponownie nakarmić swoje sumienie, by móc uznać, że znów pomógł jej w jakiś sposób.
Milczała, najwyraźniej nie spodziewając się, że mógłby zrobić coś podobnego. Może nie rozumiała jego pobudek? Dziwiłby się gdyby rozumiała, przecież sam nie do końca wiedział dlaczego to robi.
— Oczywiście, że nie. — czuł się dziwnie – chyba go zirytowała, choć nie spodziewał się, że była do tego zdolna. Prawdopodobnie nie zrobiła tego nawet specjalnie, ale poczuł się trochę urażony. Teoretycznie nie potrzebował jej uznania, w praktyce – byłoby miło gdyby choć raz przyznała, że nie jest tak samodzielna jak by tego chciała. Tym razem nie była to szczególnie groźna kontuzja, ale wtedy, w jeziorze? Uratował jej życie, a ona nie wyglądała jakby w ogóle to zauważyła. — Nigdy jej nie potrzebujesz. — puścił jej rękę i gwałtownie wstał, wzbudzając zainteresowanie kota. — Cholera. Mam Cię już szczerze dość, Rowle. — zaklął po francusku, co czasem zdarzało mu się kiedy się denerwował. Przeczesał palcami przydługie kosmyki włosów i westchnął bezgłośnie, patrząc na nią niechętnie.
— Hogsmeade jest chyba za małe dla nas dwojga. Zostań w swoim zamku, księżniczko, to przestaniemy na siebie wiecznie wpadać. — wcisnął ręce w kieszenie cienkiego, wiosennego płaszcza i po prostu odszedł, stawiając energiczne kroki. Kuguchar popatrzył na Emily swoimi zielonymi ślepiami, syknął jeszcze na szczura, ale ostatecznie podreptał za Nathanielem, choć ani kot, ani jego właściciel nie wiedzieli dlaczego to robi.

| z/t
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Student Slytherin
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : -72
  Liczba postów : 1809
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty7/5/2019, 00:16;

Oczywiście wzburzyła się natychmiast za nazwanie jej dzieckiem. Z brakiem umiejętności kłamania niestety miał rację, to niewątpliwie nie była jej najmocniejsza strona. Były emocje, które umiała ukryć przed światem, ale w większości przypadków, przerażająco łatwo było odczytać jej myśli i intencję. Nienawidziła tego w sobie i walczyła z tym jak mogła, jak jednak widać, wciąż dosyć nieskutecznie. Wciąż liczyła, że nabierze tej umiejętności z wiekiem. Nie było to wykluczone, bo mimo podkreślanej przez siebie pełnoletności, do prawdziwej dorosłości został jej jeszcze kawałek czasu i póki co wszystko ją trochę kształtowało. Oby tylko w dobrym kierunku, bo ostatnie wydarzenia nie były pod tym względem takie oczywiste.
- Nie jestem dzieciakiem - skomentowała natychmiast, ale bez większych emocji i rozpierającej złości. Na szczęście trochę się uspokoiła, widocznie działanie tej okropnej kawy (aż trudno było uwierzyć, że jakąkolwiek kawę w swojej głowie nazwała okropną) słabło a i sytuacja zmieniła się na tyle, że udało jej się wrócić do normy.
Naprawdę mogła to docenić. Pomógł jej wtedy i bezinteresownie pomagał jej teraz. O ile na chwilę obecną mogła zasłaniać się niechęcią spowodowaną przez wydarzenia z tamtego wieczoru, dlaczego nie podziękowała mu od razu, kiedy wyciągnął ją z wody? Nie miała wtedy najmniejszego powodu, żeby tego nie zrobić, a nie dało się ukryć, że chłopak uratował jej życie i zasługiwał na minimum wdzięczności. Co prawda potem naraził je na względne niebezpieczeństwo, ale między jednym wydarzeniem a drugim upłynęło trochę czasu, na pewno wystarczająco dużo, żeby zdobyć się na ten gest. Poczuła realne ukucie wyrzutów sumienia, co prawda starała się je stłumić, ale niewiele z tego wyszło. Tylko, co teraz miała powiedzieć? W tej chwili szczególnie nie umiała okazać wdzięczności, nie mogłoby to jej przejść przez usta. Spojrzała na niego tylko w milczeniu i chyba pierwszy raz trzeba było przyznać, że jej mina jest naprawdę nieodgadniona. Nie było widać, że jest jej po prostu głupio, ale było i stąd chyba dłuższe milczenie z jej strony.
- Tutaj się zgodzę - odparła, słysząc jego ostatnie słowa i nie ruszyła się z ławki. Skoro on odchodził, ona jeszcze mogła chwilę posiedzieć i zaczerpnąć więcej świeżego powietrza. Może tym razem to naprawdę było ich ostatnie spotkanie? Przecież nawet złośliwość losu musiała mieć jakiekolwiek granice przyzwoitości.

/zt
Powrót do góry Go down


Heaven O. O. Dear
Heaven O. O. Dear

Student Slytherin
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,70
Dodatkowo : Dziecko - Milka O. O. Dear
Galeony : 17
  Liczba postów : 1297
https://www.czarodzieje.org/t16083-heaven-olive-octavia-dear
https://www.czarodzieje.org/t16087-margarita
https://www.czarodzieje.org/t16082-heaven-o-o-dear
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty5/6/2020, 23:09;

Dawno nie biegała. Chociaż w ostatnim czasie zdecydowanie wracała do formy, zwłaszcza, jeśli chodziło o grę, to samo bieganie odłożyła na bok, szkoda jej było tego czasu rano i najzwyczajniej w świecie wolała pobyć chociaż chwilę z Milką, niż szlajać się po Hogsmeade. Ostatni mecz nie był jednak rewelacyjny w skutkach a ona doszła do wniosku, że chociaż jej figura wróciła do normy, to z kondycją jeszcze nie jest do końca tak jak należy, przynajmniej pod pewnymi względami. Biegała już niecałą godzinę, a raczej, w normalnych warunkach - tylko, teraz natomiast zaczynała zwalniać i tracić oddech. Zmarszczyła nos niezadowolona, widząc jak marne jest jej tempo i przystanęła na chwilę przy drzewie, żeby ochłonąć. Nie zamierzała jeszcze kończyć treningu, zaczęła się rozciągać, żeby mięśnie całkiem jej nie ostygły. Zerknęła, widząc, że ktoś jeszcze postanowił urządzić sobie poranną przebieżkę i zmierzał w jej kierunku w dość szybkim tempie. Dopiero kiedy podbiegł wystarczająco blisko, rozpoznała w nim znajomą twarz. Automatycznie się spięła, ale nie dała tego po sobie poznać, zerkając na niego zupełnie beznamiętnie.
- Anunnaki? Myślałam, że szczęśliwie wywiało cię na stałe - pokręciła głową i mimowolnie się wyprostowała, odsuwając od drzewa. Jak tylko pojawiał się na polu widzenia, całe jej ciało zachowywało się tak, jakby wiedziało, że musi być gotowe do potencjalnej walki. Naprawdę dawno go nie widziała, nie miała pojęcia gdzie zniknął, ale dało się odczuć pewną swobodę wokół. Zwłaszcza po wydarzeniach na feriach, które mocno ją przestraszyły - nie ważne co próbowała sobie wmówić. Nie doceniła go.
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
Zagajnik - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty7/6/2020, 00:56;

Nie był przyzwyczajony do porażek.
Nie tylko nie lubił, ale wręcz nie umiał przegrywać i zawsze zabezpieczał się tak, by przegrana była tylko tą mniej pożądaną, a jednak wciąż pozytywną opcją. Ale ostatnie kilka miesięcy było porażką i choć usilnie próbował pokazać wszystkim dookoła, że wcale nie zmarnował czasu na tych wykopaliskach, prezentując notatki, mapy i drobniejsze znaleziska, to nie zmieniało to wciąż faktu, że on sam wiedział. Znał prawdę - przegrał. Już pierwszego miesiąca wyczuł, że nie będzie łatwo, ale przecież był pierworodnym Anunnaki, więc jeśli nie on, to nikt inny. Musiał się upewnić, podtopić się w mule, by móc wynurzyć się dopiero wtedy, gdy będzie pewien, że nikt inny nie znajdzie tam perły. W końcu czym było te kilka miesięcy w porównaniu z hańbą, jaka by go okryła, gdyby on - młody bóg na ziemi - nie znalazł nic, a jego następca dokonałby przełomu. Frustracja narastała w nim stopniowo, piętrzyła się bez kumulacji i rozładowania, sprawiając, że naprawdę nie liczyło się zupełnie nic, skoro ten jeden, najważniejszy cel pozostawał nieuchwytny, ciągle każąc błądzić mu w labiryncie pełnym ślepych zaułków. Wszystkie pomniejsze plany, układy i spiski porzucił jako nieistotne, a teraz, po powrocie do Wielkiej Brytanii, nie miał ochoty sprawdzać nawet tego jak sprawował się jego kundel. Już przed wyjazdem próbował szczekać głośniej, a on sam teraz, codziennie nabuzowany wściekłością na zmarnowany czas, z pewnością nie powstrzymałby się od wybuchu złości, gdyby tylko usłyszał jakieś roszczeniowe żądania, traktując byle powód jako oliwę dolaną do ognia.
Teraz, biegnąc przed siebie w stałym, pewnym rytmie, gdy ciało samo układało się odpowiednio do pokonywanej ścieżki, z każdym krokiem złość buzowała w nim silniej, zamiast rozluźniać - kazała szukać innego ujścia nagromadzonym pretensjom do świata i samego siebie. I wszystkie napływające do umysłu skrzywione wizje uświadamiały mu, że zdecydowanie więcej w nim dziś demona, króla złych wiatrów, nagrzanego furią sprawcy sezonowych burz, niż protekcyjnego w swym interesie boga.
Pierwszy raz od tak dawna nie patrzył nawet na zegarek, iście śmiertelną częścią siebie odmierzając czas swojego treningu - oddechem, biciem serca i gorącem parującego ciała ustalając rzeczywistość.
I wtedy ujrzał Dear. Jego Dear.
Zwalniał stopniowo, dokładnie wiedząc już, że to jest właśnie rozrywka, której potrzebował. TO miała być ta kulminacja jego kilkumiesięcznej irytacji, czy raczej moment jej ujścia. Nie musiał wcale poświęcić choćby jednej myśli, jak zacząć rozmowę, chcąc znaleźć tylko najdrobniejszy pretekst do ataku, bo przecież znał ją doskonale, choćby się tego wypierała pełną piersią - wiedział, że się odezwie. Więc w pierwszej chwili nawet na nią nie spojrzał, łaskawie reagując na własne nazwisko, bo jego zignorować by nie śmiał, zatrzymując się i od razu prostując z torsem falującym rytmicznie od kontrolowanego oddechu.
- Dear - wymruczał wibrująco, robiąc już pierwszy krok w jej stronę, zupełnie nieświadomie unosząc głowę, by mimo uniesionego w uśmiechu kąciku ust spojrzeć na nią z góry, pogardliwie i osądzająco, czyli w pełni swoich ulubionych uczuć do niej. Przesunął przeciągłym spojrzeniem po zgrabnej sylwetce, jakby chciał skontrolować czy warto zanim zrobi kolejny krok w przód i dopiero wtedy z naturalnie hipnotyzującym wzrokiem złapał się jej zielonych oczu, swoje utrzymując zachmurzone pod ściągniętymi w gniewie brwiami. - Gdybym wyjechał na stałe, to nie zapomniałbym spakować swojej ulubionej zabawki - kontynuował, pewnym krokiem idąc w jej stronę, chcąc wymusić na Ślizgonce cofnięcie się plecami na drzewo. - Inne strasznie szybko się psują - mruknął, gdy dłoń zamknęła się na jej podbródku, odchylając głowę, by wykręcić dziewczęcą twarz w górę do koniecznego w nagłej bliskości układu, chcąc utrzymać kontakt wzrokowy, zdecydowanie nie zamierzając samemu chylić się ku niej, zachowując ten konieczny dla ich wciąż nieco przyspieszonych oddechów dystans. - A ta jedna trafiła już do mnie zepsuta.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Zagajnik - Page 4 QzgSDG8








Zagajnik - Page 4 Empty


PisanieZagajnik - Page 4 Empty Re: Zagajnik  Zagajnik - Page 4 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Zagajnik

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 10Strona 4 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Zagajnik - Page 4 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
 :: 
Park
-