Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Stoliki przy jeziorze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 6 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 9, 10, 11  Next
AutorWiadomość


Dahlia E. Slater
avatar

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : -2
  Liczba postów : 524
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5106-dahlia-e-slater
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5108-sowka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7187-dahlia-e-slater
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyWto 21 Maj - 19:37;

First topic message reminder :


Stoliki przy jeziorze

Na samym, samiuteńkim końcu parku, aż za Lawendowym Szlakiem, znajdują się drewniane stoliki z widokiem na hogwarckie jezioro oraz tereny przyległe. Idealne miejsce na odpoczynek od cywilizacji.



wiklinowe kukły:

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Lucas Hope
Lucas Hope

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
Dodatkowo : pół-wil
Galeony : 116
  Liczba postów : 74
https://www.czarodzieje.org/t17140-lucas-hope-budowa
https://www.czarodzieje.org/t17142-lucas-hope#478521
https://www.czarodzieje.org/t17139-lucas-hope
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyNie 10 Mar - 16:51;

Korzystając z tego iż było po lekcjach a ja nie miałem nic do zrobienia wyszłem do parku z swoim kotek który dreptał wesoło koło mnie dopóki nie dotarliśmy do stolików znajdujących się przy jeziorze. Widok stąd był nieziemski a także nie było tu tak głośno jak w centrum Hogsmeade. Byłem ubrany w dopasowany ciemnoniebieski płaszcz sięgający prawie do ziemi. Przez to całe wariowanie magi rzucanie zaklęć mogło być albo niebezpieczne albo dosyć zabawne. Dlatego też ja sam wolałem to ograniczyć. Nie chciałem zranić nikogo innego a także siebie. Nie musiałem czarować 24/7, wszystko co mogłem zrobić za pomoc magii nie było tak trudne kiedy robiło się to bez niej. Przymknąłem oczy rozluźniając się i wsłuchując się w szmer liści w koronach drzew.
Powrót do góry Go down


Isabelle L. Cortez
Isabelle L. Cortez

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
Galeony : 666
  Liczba postów : 725
https://www.czarodzieje.org/t16449-isabelle-l-cortez
https://www.czarodzieje.org/t16500-skrzynka-pocztowa-i-l-c#453646
https://www.czarodzieje.org/t16459-isabelle-cortez
https://www.czarodzieje.org/t18678-isabelle-luna-cortez#534230
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySro 13 Mar - 11:53;

Ucieczka. 
Właśnie tego potrzebowała w tej chwili. Chciała zaszyć się z daleka od ludzi, gdzieś, gdzie mogła by być sam na sam z Nemezis nie martwiąc się o nic. Zapominając na chwilę o rodzinie i wszelkich sprawach z nią związanymi. Zapominając o ukochanej siostrze, przyjaciołach, których w hogwarcie jej brakowało, Chrisie który zniknął z dnia na dzień zostawiając ją samą. A przecież byli przyjaciółmi. Z początku próbowała do niego pisać, lecz każdy list wracał zapieczętowany co znaczyło, że nawet go nie przeczytał. Patrząc z boku ktoś mógłby powiedzieć, że przesadza i powinna wziąć się w garść. Iść do przodu i nie oglądać się za siebie. Starała się. Naprawdę chciała zapomnieć o nim i zacząć żyć dalej jednak nie mogła. Zbyt dużo wspomnień miała z nim związanych. 
Delikatny wiatr rozwiał jej włosy przysłaniając na moment widok. Może wtedy nie poszłaby dalej. Może zawróciłaby nie dając możliwości aby osoba siedząca na ławce ją zauważyła. A może w dalszym ciągu podążała by ścieżką dając się zauważyć. Niestety tego się nie dowiemy, gdyż była już przy ławce, gdy zdołała w końcu okiełznać włosy związując je w kucyk. Dopiero teraz mogła zauważyć chłopaka. Mimo to nie poświęciła mi większej uwagi niż było to konieczne w dalszym ciągu patrząc na jezioro. Było piękne. Szczególne przy zachodzącym słońcu. 
- Ciekawe jak bardzo jest głębokie... - nie było to pytanie. Bardziej zwykła wypowiedź na którą nie trzeba było odpowiadać. Łokciami oparła się o stolik za sobą. Oderwała spojrzenie od wody skupiając się na... Kocie? Krzywiąc się zerknęła na niego po czym skupiła całą swoją uwagę na chłopaku. - To twoja bestia? - delikatnie uniosła brew do góry czekając tym razem na odpowiedź. I to wcale nie tak, że nie lubiła tych zwierząt. Lubiła, jednak one nie tolerowały jej.
Powrót do góry Go down


Lucas Hope
Lucas Hope

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
Dodatkowo : pół-wil
Galeony : 116
  Liczba postów : 74
https://www.czarodzieje.org/t17140-lucas-hope-budowa
https://www.czarodzieje.org/t17142-lucas-hope#478521
https://www.czarodzieje.org/t17139-lucas-hope
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySro 13 Mar - 17:09;

Słysząc coraz bliższe skrzypienie śniegu które wskazywało na to że ktoś właśnie zmierzał w moim kierunku odwróciłem się w tamtą stronę z niezadowoleniem widocznym w oczach. A było tak cicho i spokojnie. Menti sobie biagał, skakał w zaspy i ogólnie dobrze się bawił a ja siedziałem bezczynnie odpoczywając od ludzi. Nie rozumiałem swojego kota, jak można lubić zabawy w czymś tak zimnym i mokrym? To był przecież kot! Powinien tego nie cierpieć. Jednak to stworzenie zawsze było inne od swoich pobratyńców. Słysząc pytanie zadane przez kobietę stojąca koło mnie moje wargi wykrzywiły się w delikatny uśmiech.
-Bestia? Ja widzę raczej uroczego kociaka, ale tak jest mój- Odpowiedziałem rozbawiony tym jak nazwała mojego Mentiroso. To było bardziej podobne do kociaka co dopiero pierwszy raz zobaczył śnieg niż do jakiejkolwiek bestii. Kocur jakby wiedząc że o nim była mowa uniósł łepek do góry nadstawiając uszka i odwracając się do nas. Po krótkiej chwili ruszył w naszą stronę choć bardziej pasowałoby że skakał do nas bo tak właśnie robił by szybciej do nas dotrzeć. Widać było że był zdeterminowany gdyż w czasie tej wędrówki już raz zarył pyszczkiem o ziemię przez to że stanął na lodzie i nie pomyślał że warto użyć pazurów. Doprawdy ten kot był niereformowalny.
Powrót do góry Go down


Isabelle L. Cortez
Isabelle L. Cortez

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
Galeony : 666
  Liczba postów : 725
https://www.czarodzieje.org/t16449-isabelle-l-cortez
https://www.czarodzieje.org/t16500-skrzynka-pocztowa-i-l-c#453646
https://www.czarodzieje.org/t16459-isabelle-cortez
https://www.czarodzieje.org/t18678-isabelle-luna-cortez#534230
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyCzw 4 Kwi - 12:49;

Zmrużyła oczy przyglądając się kotu. Podświadomie czuła jego pazury na swojej skórze jak i pieczenie temu towarzyszące. Odruchowo odsunęła się od kota mając nadzieję, że nie dojdzie do konfrontacji między nimi. Nie chciała mimo wszystko zrobić mu krzywdy. Wiedziała doskonale, że to wiązałoby się z pojedynkiem między nią, a panem kota. Wolała tego uniknąć. 
- Nie przeczę, że jest słodki. - to akurat była prawda - kociak był słodki, jednak w dalszym ciągu miała świadomość, że w każdej chwili może się na nią rzucić. 
Wróciła wzrokiem do jeziora patrząc na spokojną taflę wody. Żadna zmarszczka nie zakłócała tego widoku sprawiając wrażenie spokoju. Sprawiało to, że dziewczyna mogła odetchnąć i oddać się swoim myślą, jednak nie zapomniała o chłopaku. Zerknęła na niego spod przymkniętych powiek. Musiała przyznać, że był przystojny. I to bardzo. Z delikatnym rumieńcem, a to jej się nigdy nie zdarzało, odwróciła wzrok przymykając na powrót oczy. 
- Zawsze z nim chodzisz? - nie mogła powstrzymać się przed zadaniem tego pytania. Coś było tutaj bardzo nie tak i podświadomie to czuła, jednak nie chciała aby ta myśl wypłynęła na powierzchnię. Za każdym razem, gdy pojawiała się czerwona lampka uciszała ją sprowadzając z powrotem na dno swojej świadomości.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32411
  Liczba postów : 101881
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Specjalny




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyCzw 25 Kwi - 23:49;

Nie wszystkie szemrane transakcje miały miejsce na Śmiertelnym Nokturnie; znawcy tych terenów doskonale zdawali sobie sprawę, że tam mogli się spotkać ze szczególnie bacznymi spojrzeniami, zarówno od tych, którzy sami nie mieli czystego sumienia, jak i od tych, których życiową misją było pilnowanie porządku. Nikt bowiem nie przychodził na Śmiertelny Nokturn, nie mając czegoś do załatwienia. Czym innym były zaś stoliki przy jeziorze w Hogsmeade. Nikogo też nie dziwiło pudełko znajdujące się w rękach @Leonel Fleming. To zadanie miało być proste - młody przemytnik nie miał problemu przy odbieraniu przesyłki ani przy kolejnych etapach transportu, sęk w tym, że zawartość niewielkiego, dość lekkiego pudełka pozostawała owiana tajemnicą. Tym bardziej intrygującą, że ów przedmiot miał tendencję do okazjonalnego uderzania w zabezpieczone magią ścianki, jakby próbował się wydostać. I nawet najsilniejszy umysł miałby zapewne problem z oparciem się pokusie. Ciekawość była bowiem potężną magią.
Dawno przeminęła godzina, o której Leonel był umówiony ze swoim klientem - trudno było powiedzieć, czy po prostu coś mu wypadło, czy inne interesy nie poszły po jego myśli. Jedno było pewne - Leonel nie miał otrzymać reszty swojej zapłaty za pracę. Nie miał też za bardzo, co zrobić z pudełkiem; mógł je zachować, spróbować sprawdzić zawartość, być może sprzedać komuś innemu. Mógł też dać jeszcze szansę klientowi. A był to dopiero początek możliwości. Co zatem zrobił?

Leonel, ingerencja wiąże się z możliwością utraty lub zysku określonej ilości galeonów, przedmiotu, możliwością nabycia urazu  lub po prostu jakimiś dłuższymi konsekwencjami fabularnymi. Wybieraj rozważnie! W razie pytań zgłoś się do @Ezra T. Clarke

______________________

Stoliki przy jeziorze - Page 7 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyPią 26 Kwi - 0:11;

26 kwietnia 2019 roku

Rzeczywiście niekiedy lepiej było udać się w miejsce inne niż Nokturn, takie które zupełnie nie kojarzyło się z szemranymi typami i nielegalną wymianą handlową. Jak to się bowiem mówiło, najciemniej pod latarnią? Stoliki nad jeziorem w Hogsmeade wydawały się więc idealnym miejscem do przypieczętowania kolejnej transakcji, do której przygotowania poszły mu naprawdę nieźle. Bez większych komplikacji odebrał przesyłkę i przetransportował ją do wyznaczonego celu, co w tym fachu zdarzało się niezwykle rzadko; a przynajmniej rzadziej, niż sam by tego oczekiwał. Przecież wiele razy musiał już borykać się z różnymi problemami. Albo przedmiot nie odpowiadał wcześniejszym zapewnieniom pośredników albo artefakt wyrywał się z pod kontroli gdzieś po drodze (tak, niektóre potrafiły dać w kość i nie miały nic wspólnego z materią nieożywioną). Innym zaś razem to klient chciał go oszukać i odejść bez zapłaty, bywało nawet tak, że wdawał się z nim w pojedynek. Co do swojego kontrahenta pewności dzisiaj jeszcze mieć nie mógł. Póki co usiadł z tajemnym pudełeczkiem przy jednym ze stolików, oczekując na przybycie drugiej strony umowy.
Oczekiwanie dłużyło się, kiedy co jakiś czas słyszał jak tajemnicza zawartość uderza o ściany pudełka. Choć często sam wyszukiwał konkretnych przedmiotów i ściągał je na zamówienie swoich klientów, tak tym razem nie miał zielonego pojęcia, co ma przy sobie. W jakimś stopniu go to intrygowało, ale jednocześnie fakt, że to coś w pudełku się ruszało napawało go przeróżnymi obawami. Niekoniecznie musiał być to bowiem jakiś przedmiot, ale równie dobrze wyjątkowo ruchliwa roślina lub niewielkie zwierzę – tylko czy coś żyjącego przetrwałoby tak długo w tak ciasnym i dusznym „pomieszczeniu”? Nie był tego pewien, ale tak jak miał sporą wiedzę o artefaktach, tak zdecydowanie nie brylował ani z zielarstwa ani z opieki nad magicznymi stworzeniami. Z tego też względu, nawet pomimo silnej pokusy zajrzenia do wnętrza przesyłki, nie zamierzał tego zrobić. Stwierdził, że możliwość zyskania jakiegoś cennego przedmiotu nie jest warta tak dużego ryzyka. W końcu nie miał żadnych, ale to żadnych wskazówek, co znajduje się w środku.
No tak, pudełko powoli zaczynało żyć własnym życiem, a jego klienta nadal nie było widać na horyzoncie. Leonel miał zamiar poczekać na niego jeszcze dwadzieścia, w porywach do trzydziestu minut, bo niespecjalnie widział mu się powrót do domu bez należnej mu wypłaty. Poza tym wcale nie chciał zostać sam na sam z tym paskudztwem przed nim, toteż postanowił sobie, że jeśli gość, który to zamówił, nie znajdzie się w tym czasie w pobliżu, Fleming opchnie to nie-wiadomo-co u Burkesa, bo kto jak kto, ale właściciel tego sklepu, czy nawet jakikolwiek pracownik, powinien być zainteresowany nietypowym towarem. A przy okazji, Leo nie musiałby wówczas tego ustrojstwa samodzielnie otwierać.

@Ezra T. Clarke
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32411
  Liczba postów : 101881
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Specjalny




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyWto 30 Kwi - 15:11;

Nie dało się zaprzeczyć, że rozumowanie @Leonel Fleming było dosyć słuszne - nigdy nie było wiadomo, co przypadkowy czarodziej zechce przetransportować. A jedną z kilku nieskończoności istniejących na tym świecie była głupota - bo kto mógłby zgadnąć, że o boki pudełka rozbijał się szkocki Sidhe, coraz bardziej rozbudzony i rozzłoszczony? Kto mógłby zgadnąć, że właśnie czas w tym zleceniu liczył się najbardziej? Niektóre zaklęcia potrzebowały być odnawiane, by zachowały swoją moc; w innym wypadku stworzenie tak inteligentne i tak piekielnie groźne jak Sidhe nie mogłoby się znajdować w tak niepozornie wyglądającym pudełku. Całe szczęście, że zanim przed Leonelem stanęło wyzwanie samodzielnego mierzenia się z tajemniczą przesyłką, zza rogu pospiesznie wyłonił się mężczyzna. Jedno spojrzenie wystarczyło, by wiedzieć, że to on był oczekiwanym odbiorcą. Mężczyzna jednak takowym go nie zaszczycił, natychmiast dopadając do pudełka i kładąc na nim swoje ręce.
- Na kosmaty zad Mefistofelesa, nie powiedzieli ci, w jaki sposób masz się z tym obchodzić? - Jego głos zabrzmiał pretensjonalnie i natarczywie; mężczyzna bez wątpienia nie należał do ludzi, z którymi można było pogrywać.- Nie można teraz znaleźć kompetentnych pracowników... - burknął, wyciągając różdżkę i mamrocząc coś pod nosem, doprowadzając do uspokojenia się zawartości pudełka. - Ale przynajmniej masz trochę oleju w głowie i nie próbowałeś tego otworzyć. Pewnie już byłoby po tobie. - Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, jakby akurat ta myśl go rozbawiła. Zaraz wzruszył ramionami, sięgając po sakiewkę i wyciągnął z niej dodatkowe 15 galeonów. - Za oczekiwanie. Ale jeśli mam cię polecać, następnym razem postaraj się bardziej...
Zysk odnotuj w odpowiednim temacie

zt

______________________

Stoliki przy jeziorze - Page 7 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Heaven O. O. Dear
Heaven O. O. Dear

Student Slytherin
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,70
Dodatkowo : Dziecko - Milka O. O. Dear
Galeony : 17
  Liczba postów : 1297
https://www.czarodzieje.org/t16083-heaven-olive-octavia-dear
https://www.czarodzieje.org/t16087-margarita
https://www.czarodzieje.org/t16082-heaven-o-o-dear
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyWto 14 Kwi - 23:32;

Rano musiała zostawić Milkę ze skrzatem, miała eliksiry, a obiecała sobie, że akurat tego nie będzie opuszczać. Prawdę mówiąc, ostatnio obudził się w niej mocny instynkt i miała ochotę spędzać czas głównie przy małej, ale nie chciała, a przede wszystkim, nie mogła spędzać w domu całego dnia. Musiała się uczyć, chodzić na zajęcia, albo przynajmniej na ich część, łapała jak najwięcej zmian w upswingu, a wieczorami czasami kierowała swoje kroki do sprawdzonego, mugolskiego klubu, w którym bez problemu mogła trochę dorobić. Tym samym z jej finansami nie było aż tak źle, dalej polegała trochę na Ezrze, ale sama przynosiła też przyzwoite pieniądze do domu, a jednocześnie nie wyleciała jeszcze ze szkoły. Niestety to też sprawiało, że jej córka musiała spędzać ze skrzatem sporo czasu. Oczywiście był też Ezra, który bardzo pomagał, ale i tak miała wyrzuty sumienia, że nie siedzi z nią wystarczająco długo.
Mimo wszystko, wracając z Hogwartu przeszła się jeszcze na krótki spacer po Hogsmeade, wiedząc, że przez resztę dnia będzie karmić i usypiać małą na przemian. Należał jej się ostatni oddech świeżego powietrza.
Przechodziła akurat obok jeziora, kiedy zatrzymała spojrzenie na znajomej sylwetce. Nie miała pojęcia jakie plany chłopak ma na dziś, ale widocznie też potrzebował krótkiego spaceru. Oczywiście, nie mogła nie wykorzystać tej okazji - rano się minęli i nie zdążyli uczcić tak istotnego święta. Stanęła za stolikiem i wyciągnęła różdżkę, w ciszy kierując ją w jego stronę.
- Aquamenti - strumień wody powędrował sprawnie w jego kierunku i zaatakował jego plecy. Łagodnie, na początek, żeby nie wykorzystywać swojej przewagi w aż tak oczywisty sposób, w końcu jeszcze jej nie widział. Mogła od razu popchnąć go do jeziora, ale nie byłoby w tym żadnej zabawy. Oparła się wygodnie o stół, zerkając na niego z uśmiechem i celowo zostając po bezpiecznej stronie, tej z dala od wody.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySro 15 Kwi - 0:39;

Jakimś cudem udało mu się przemknąć przez połowę tego dnia suchą stopą, choć na korytarzach Hogwartu rzuciły mu się dzieciaki przemoczone od stóp do głów, a jeden z obrazów zdradził mu plotkę, którą łazienkę w tym roku zamierza wysadzić Irytek - zatem skrupulatnie tej części unikał, wmawiając sobie, że przecież był już zbyt dorosły i dojrzały, by dawać się wkręcać w szczeniackie zabawy. Samych zajęć nie miał dużo, to i szybko zamek opuścił, najpierw wpadając do Doliny Godryka po jeden drobiazg i dopiero potem teleportując się do znanego Hogsmeade. Do mieszkania nie spieszyło mu się tak bardzo jak powinno; Milka była w dobrych rękach, ba, pewnie najlepszych z całej tej trójki opiekunów i tak jak w Heaven ostatnio intensywnie odżyły matczyne uczucia, tak w Ezrze rodzicielski instynkt został chwilowo przyćmiony innymi uczuciami i potrzebami. I momentami czuł się zmęczony tym, że jego myśli w ciągu dnia krążyły tak naprawdę tylko wokół tych jego dwóch osobistych słońc, których nie potrafił za bardzo połączyć, jak sugerowała ostatnia próba...
Wybrał dłuższą drogę do kamienicy - to jest taką prowadzącą w drugą stronę, aż do jeziora. Tam przysiadł przy drewnianym stoliku, wyciągając rzecz, po którą fatygował się aż do Doliny Godryka; pozytywka w kształcie złotego znicza była przedmiotem niepozornym, a zatem idealnie się nadającym.
- Arcanum Adscribo Aquamenti.
Ponieważ był od Heaven trochę bardziej subtelny w poszanowaniu do tradycji.
Owinął pozytywkę chustką, uważając by nie dotknąć jej nagą skórą i samemu sobie nie zrobić przykrego prysznica prosto w twarz. Podarek dla współlokatorki ukrył w kieszeni. Podniósł wzrok, na moment jeszcze zatrzymując się przy brzegu jeziora, dając sobie re kilka chwil na podziw dla widoku. I to był jego błąd. Niemal podskoczył przez ten niespodziewany atak i z cichym okrzykiem oburzenia odwrócił się do intruza, gotowy mentalnie na odwet.
- O ty cholero! - parsknął, widząc przyjaciółkę i wzdrygając się odruchowo, jakby tym ruchem mógł pozbyć się kropelek wody; nic jednak nie wskazywało na to, by się miał za ten atak obruszać. Wręcz przeciwnie, uśmiech rozbawienia majaczył w kąciku jego prawej wargi całkiem przekonująco. Śmigus-dyngus rządził się własnymi prawami i nawet osoby pokroju Ezry szanowały te brutalne reguły szczególnie, że i pogoda okazywała swoją przychylność. - Ja dla ciebie mam prezent, a ty mi wbijasz wodny nóż w plecy. Taka to jest przyjaźń ze Ślizgonką - zamarudził dramatycznie, marszcząc nos w udawanym rozczarowaniu, ale z kieszeni i tak wyciągając okrągłe zawiniątko. Skoro już tę wojnę zaczęła... - Łap, pani kapitan. - Może zazwyczaj grała na pozycji pałkarza, ale liczył, że i zmysł odruchowego chwytania latających obiektów jakoś zdążyła w sobie wykształcić. Szkoda byłoby pozytywki w innym wypadku.
Powrót do góry Go down


Heaven O. O. Dear
Heaven O. O. Dear

Student Slytherin
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,70
Dodatkowo : Dziecko - Milka O. O. Dear
Galeony : 17
  Liczba postów : 1297
https://www.czarodzieje.org/t16083-heaven-olive-octavia-dear
https://www.czarodzieje.org/t16087-margarita
https://www.czarodzieje.org/t16082-heaven-o-o-dear
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyPią 17 Kwi - 1:04;

Na szczęście Heaven nigdy nie próbowała być dojrzała. Może teraz powinna? Z drugiej strony, miała dziecko, tradycje trzeba było podtrzymywać i przekazywać następnemu pokoleniu. Idąc tym tokiem myślenia obchodzenie tego święta było oznaką największej dojrzałości. W mieszkaniu nie mogli za bardzo szaleć, jeśli chcieli, żeby mała się wyspała. Ostatnio wybudzało ją byle co. Nie potrafiła tego zrozumieć, ona jako dziecko miała tak twardy sen, że nawet dzwon nad uchem by jej nie wybudził, a z nią to wystarczyło postawić źle krok, żeby musieć brać się za usypianie od nowa. Miała wrażenie, że tylko skrzat miał na nią jakieś magiczne sposoby i utulał ją do snu tak skutecznie, że potem byli w stanie normalnie funkcjonować bez obaw.
- Wiedziałeś na co się piszesz - zaśmiała się i złapała rzuconą w jej kierunku pozytywkę. Może gdyby się nad tym zastanowiła, wiedziałaby, że to niezbyt rozsądny ruch, ale odruch był silniejszy, skoro coś leciało w jej kierunku, trzeba było to złapać. Pożałowała tego szybko, kiedy tylko palce objęły malutki podarek, woda prysnęła jej prosto w twarz. - Ej! I kto tu niby jest bardziej ślizgoński? Zawsze wiedziałam, że tiara się mocno pomyliła - pokręciła głową i machnęła kolejnym aquamenti w kierunku jego twarzy. Nie ważne czy się obronił, czy też nie, to zagranie pozwoliło jej szybko wskoczyć za stół i złapać go za ramiona, starając się przechylić go w kierunku wody. To jednak nie było tak sprawne, jakby chciała, zdecydowanie zbyt wolne, żeby miało odebrać mu szansę na reakcje. - Jakieś ostatnie życzenie? - zapytała łaskawie, będąc pewną, że to ona z tej dwójki jest silniejsza i nawet w razie przepychanek, jej przyjaciel nie miał najmniejszych szans.
Trzeba mieć jakieś standardy. W końcu nie po to człowiek zaciekle trenował po porodzie, żeby teraz wyjść na słabszego od Ezry.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyPią 17 Kwi - 22:46;

Nie mógł zaprzeczyć, że trochę mu tego brakowało, bo nawet jeśli teraz z Heaven łączyło go nie tylko wspólne mieszkanie, ale i wspólne opiekowanie się dzieckiem, to takich chwil cieszenia się własnym towarzystwem mieli zadziwiająco niewiele.
- Nie pamiętam, żebyś pytała mnie o zgodę. - To chyba po prostu tak się stało; pyskata Ślizgonka wpadła mu w oko jeszcze w wieku bardzo młodzieńczym, kiedy niewiele się myślało o skutkach swoich działań. I długo jego dziewczyną nie pobyła, a jednak jakimś cudem w życiu się ostała, a teraz już było za późno na szukanie drogi ucieczki. Każdy musiał mieć na koncie błąd, mający ciągnąć się za nim już do końca życia.
Mógł więc go chociaż odrobinę sobie osłodzić, tak jak teraz, gdy strumień wody uderzył ją po twarzy. Parsknął śmiechem, unosząc różdżkę, gotowy odeprzeć ewentualny atak; oj wiedział, że tak prostym remisem się to nie skończy. Zarówno Heaven, jak i Ezra potrafili uparcie dążyć do zwycięstwa nawet w czymś tak głupim jak oblewanie się wodą.
- Nie szufladkuj mnie, mój umysł to dla ciebie zbyt wielka tajemnica, byś mogła zrozumieć wyroki tiary - zbeształ ją żartobliwie za tę zniewagę. Całe szczęście brudna krew okazała się społecznym "protego" i przede wszystkim ona uchroniła go od kolejnego symbolicznego popchnięcia w stronę dna tudzież do lochów; zawsze mimo wszystko sprzyjało mu szczęście. Nawet jeśli zielone naszywki lepiej podkreślałyby jego kolor oczu... Ze śmiechem odskoczył na czas, dzięki czemu kolejne aquamenti jedynie lekko musnęło jego rękaw. Zaraz jednak musiał się już bronić konkretnie. Zaparł się więc mocno nogami i napiął mięśnie, by uniemożliwić dziewczynie zamiar. Jednocześnie sam naparł na nią, próbując odwrócić pozycję na własną korzyść.
- Ostatnie życzenie? Hm... nie bądź zła na siebie, że brakuje ci siły. Kobiety już tak mają - odparł pocieszająco, ewidentnie ciesząc się z możliwości dogryzienia przyjaciółce na tym polu. Z Dearówną na takie niedopuszczalne w innym towarzystwie żarty mógł sobie pozwolić, bo zdawała sobie sprawę z tego, że jego słowa zazwyczaj należało przepuścić przez palce. Trochę liczył, że oburzy ją to na tyle, by stracić koncentrację. W gorszym wypadku, na tyle, że doda jej sił...


Rzucamy po jednej literce. Siłowanie wygrywa ten, kto wylosuje literkę bliższą J.
A - 10% B - 20% C - 30% D - 40% E - 50% F - 60% G - 70% H - 80% I - 90% J - 100%
Jeżeli różnica pomiędzy naszymi wynikami wynosić będzie:
Powrót do góry Go down


Heaven O. O. Dear
Heaven O. O. Dear

Student Slytherin
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,70
Dodatkowo : Dziecko - Milka O. O. Dear
Galeony : 17
  Liczba postów : 1297
https://www.czarodzieje.org/t16083-heaven-olive-octavia-dear
https://www.czarodzieje.org/t16087-margarita
https://www.czarodzieje.org/t16082-heaven-o-o-dear
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySob 18 Kwi - 0:09;

Heaven generalnie nieczęsto pytała o zgodę. Trudno było powiedzieć, jak powstała ta relacja i jak to się stało, że wytrzymała tyle dziwnych zawirowań. Już nie mówiąc o tym, że w między czasie zdążyli nawet ze sobą kręcić, a potem wrócili do bliskiej przyjaźni jak gdyby nigdy nic i nie było ani trochę niezręcznie. W zasadzie między nimi nigdy nie było niezręcznie, zawsze mogli być ze sobą brutalnie szczery, nie przebierali w słowach, nie musieli się przy sobie przed niczym powstrzymywać. Ostatnio przeszli naprawdę paskudny okres, ona naładowana hormonami, on wiecznie naćpany, zupełnie oderwany od rzeczywistości. Padło tyle nieprzyjemnych słów, odbyli tyle ogromnych kłótni i pewnie wiele znajomości po czymś takim byłaby po prostu skończona - nawet po dojściu do porozumienia, nie dałoby się tego wszystkiego odbudować. A oni wracali do siebie jak bumerang i żyli dalej.
- Skromny jak zawsze. Gdyby tiara miała na ciebie wielkie plany nie wepchnęłaby cię do tak miernego domu - uświadomiła mu, chociaż faktycznie czynnik który zadecydował, był bezdyskusyjny. A szkoda, bo przydałby im się w Slytherinie.
Heaven była silna. Często lekceważona, co też działało na jej korzyść, ale też faktycznie miała krzepę. Całkiem niezłe predyspozycję, ale przede wszystkim stało za tym sporo pracy, bójek i treningów. Dlatego nienawidziła, jak ktoś to podważał tylko dlatego, że była kobietą, bo chociaż z posturą niektórych faktycznie nie miała jak konkurować (bynajmniej nie była to postura Ezry) to duża ich część nie była wcale tak wielką konkurencją. Prychnęła więc oburzona jego przytykiem.
- Chciałbyś mieć chociaż połowę mojej kobiecej siły - zaśmiała się i opierała się równie mocno, zaraz popychając go bardziej. Nie zauważyła, że tuż obok nich był korzeń, który zadziałał na jej korzyść. Zdecydowanie pomógł jej wyprowadzić Ezre z równowagi, chociaż nie planowała robić tego tak brutalnie. Po chwili usłyszała głośne pluśniecie i spojrzała na niego zadowolona. Ostatnio nieźle jej szło przewracanie innych. - Mam nadzieje, że pozbyliśmy się twoich wątpliwości. Jak woda? - była ładna pogoda, więc nie widziała przeszkód przez które miałaby do niego nie dołączyć. Zrzuciła szybko koszulkę i zdjęła spodnie, wskakując w samej bieliźnie do wody. Odgarnęła włosy do tyłu wynurzając głowę z wody.

j 8)
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32411
  Liczba postów : 101881
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Specjalny




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySob 18 Kwi - 21:16;

Doborowe towarzystwo, grzejące w plecy, wiosenne słońce i to rześkie  powietrze wkradające się do płuc przy każdym głębszych wdechu. Nic dziwnego, że daliście ponieść się pogodności tego dnia, żartując, dogryzając sobie i przepychając się jak na dzieci przystało. Może teraz jeszcze o tym nie myślicie, ale z pewnością chłód wody z jeziora za kilka minut wam o tym przypomni.
Nie jesteście już dziećmi.
A czyny mają swoje konsekwencje.

Rzućcie po jednej kości litery:

Ezra A-H; Heaven A-G: Łapiesz Lebetius na cały wybrany przez siebie następny wątek. Dodatkowo zarażasz najbliższą sobie osobę, która za rozegranie tego wątku otrzyma do kuferka eliksir pieprzowy (3/3 porcje). Nie, samolubie, Ty nic nie dostaniesz za swoje bezmyślne zachowanie.
Ezra I-J; Heaven H-J: O-oh, jednak Twoja odporność ma się lepiej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. A może po prostu masz ogromne szczęście? O cokolwiek poprosisz w swoim obecnym poście - druga osoba musi się zgodzić. Cóż, przynajmniej do końca trwania tego wątku.

______________________

Stoliki przy jeziorze - Page 7 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyPon 20 Kwi - 23:33;

Jednego mogli być pewni - jeśli dotąd ze sobą wytrzymali, to raczej nie istniała żadna przeciwność, która mogłaby stan ten rzeczy zmienić. A przynajmniej żadna taka nie przychodziła Ezrze do głowy, w swej naiwności wierzył bowiem, że jego przyjaciółka rozumiała, że nawet pomiędzy nimi były jakieś granice. Na przykład spanie z byłymi prześladowcami bliskich znajdowało się daleko poza tą granicą, dobrze zatem, że Ezra nie musiał się podobnymi nieprawdopodobnymi scenariuszami przejmować.
- Och, tak? Przykro mi, że przez te lata, kiedy byłem w Hogwarcie, mój dom wygrał... sześć razy? I dwa puchary quidditcha, a z pogłosek słyszałem, że idziemy po trzeci. Musi być wam wstyd, kolejny rok i to z tak miernym domem... - Cmoknął z żalem, nie przepuszczając trochę spersonalizowanej uszczypliwości; tak jak przyjaciółce życzył samych sukcesów, tak Slytherinowi absolutnie nie. I dopóki te dwie rzeczy się ze sobą zderzały, negacja okazywała się być silniejsza.
Tak jak Heaven mogła zaskakiwać siłą swoich mięśni, tak Ezra... niekoniecznie, przynajmniej nie w rekach. Jako tancerz musiał mieć kondycję i wbrew pozorom nawet z bardziej akrobatycznymi ruchami potrafił sobie radzić - jeśli już faktycznie musiał. Ale też z drugiej strony nigdy mu na tym nie zależało. Nie lubił sportów, treningów ani potu, nie brał udziału w bójkach (zazwyczaj) i po prostu swój samorozwój koncentrował w innych partiach niż Dearówna. On w tym związku był mózgiem, ona mięśniami, jakoś musiał z tym żyć.
Cichy śmiech uciekł z jego gardła, kiedy Heaven naparła na niego z równą siłą. Równą, nie większą. I był przekonany, że to wcale nie musiało tak wyglądać, gdyby nie wystający, zdradziecki korzeń, o który zahaczył piętą. Nie mógł już nic poradzić na siłę grawitacji, zgodnie z którą z pluskiem wylądował z zimnej wodzie. Odgarnął do tyłu włosy z czoła, mrugając intensywnie, by powróciła do niego ostrość widzenia.
- Sama się przekonaj. - Zęby szczękały mu tylko trochę, co w zasadzie można było nazwać sukcesem. Nie chlapnął w nią wodą tylko dlatego, że znał ją już zbyt dobrze - i tak wiedział, że Ślizgonka zaraz do niego dołączy. To przecież ona wpadła na idiotyczny pomysł morsowania ze swoją drużyną, musiała zachować w tym konsekwencję. Ubrania mu ciążyły, to był więc dobry ruch ze strony Heaven, że się ich pozbyła. Najwyraźniej praktyka z pracy łatwo wchodziła w krew. Zarówno ze względów praktycznych, jak i estetycznych.
- Kiedy ty zdążyłaś wrócić do formy po ciąży? - mruknął z niedowierzaniem, jedną ręką chwytając ją za talię i przyciągając do siebie, drugą zaś szybkim ruchem wichrząc jej włosy w zaczepnie braterski sposób.

E Roll
Powrót do góry Go down


Heaven O. O. Dear
Heaven O. O. Dear

Student Slytherin
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,70
Dodatkowo : Dziecko - Milka O. O. Dear
Galeony : 17
  Liczba postów : 1297
https://www.czarodzieje.org/t16083-heaven-olive-octavia-dear
https://www.czarodzieje.org/t16087-margarita
https://www.czarodzieje.org/t16082-heaven-o-o-dear
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyPią 29 Maj - 15:56;

- Bo macie dom przepełniony kujonami, którzy nie wychodzą z książek. No, może na parę treningów im się udało, ale to tyle. Zresztą, nie pusz się, skoro w tym roku jesteście blisko dużej porażki - odparła, kręcąc głową. Co prawda jeśli chodzi o mecze, byli już w fatalnej pozycji, ale wciąż mogli poprawić swoją reputację, dbając o odpowiednią punktację domów. Nic straconego.
Dyskutowałaby z tą równą siłą, bo była przekonana, że nawet gdyby korzeń jej trochę nie pomógł, bez problemu wepchnęłaby go do wody. Tak czy inaczej, wyszła z tej rundy zwycięsko i zdecydowanie nie przeszkadzało jej być mięśniami tego duetu.
Chociaż w ciąży i chwilę po niej, pojawiły się u niej drobne kompleksy, to na szczęście nie potrwało to długo. Jak tylko zobaczyła, jak łatwo jej ciało wraca do normy - zapewne na skutek intensywnych treningów, bynajmniej nie ze względu na restrykcyjną dietę (może już nie jadła w środku nocy czekolady, ale wciąż nie dbała o zdrowe odżywianie zbyt skrupulatnie) - odetchnęła z ulgą. A teraz, w tej szczególnej pracy, którą miała, było to wyjątkowo przydatne. A przy okazji pozwalało podtrzymać kondycję, więc śmiało można powiedzieć, że zwyciężała na wielu polach i nie widziała nawet powodu, żeby zrezygnować z tej formy zarobku.
- Najszybciej jak się dało. Tak bywa u ludzi aktywnych fizycznie - spojrzała na niego rozbawiona, chociaż w końcu Ezra nie był też tak całkiem bez formy - to aktorstwo pewnie coś tam mu dawało, chociaż z perspektywy Heaven niewiele. Potrząsnęła głową, kiedy poczochrał jej włosy. Uśmiechnęła się i zsunęła się na chwilę niżej, żeby zamoczyć głowę. Odrzuciła włosy do tyłu, tym samym zalewając całą twarz chłopaka. - Pływamy! - zarządziła i pchnęła go lekko na głębszą wodę, żeby odpłynąć zaraz w kierunku drugiego brzegu. - Spróbuj nie zostać w tyle!
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyPon 12 Kwi - 12:58;

Lowell ostatnio miał wyjątkowo sporo czasu - nim się obejrzał, a z dziecięcą łatwością został pozbawiony praw studenta. W wolnej chwili poddał się prostej pracy, byleby zdobyć tym samym trochę gotówki, gdyż nawet proste i tanie do uwarzenia wiggenowe przynosiły mu całkiem niezłe zyski. I go to niezmiernie cieszyło, bo mógł skupić się zarówno na tym, by się podszkolić do przygotowania eliksiru Aceso, a przy okazji zobaczyć, że w sakiewce jest trochę więcej złotych monet. Poprzez taką decyzję był w stanie usunąć wszystkie blizny, co wydawało się być niemożliwe, aczkolwiek z każdym dniem przystosowywał się do tego faktu, choć się nim na lewo i prawo nie chwalił. Jakoś... nie miał siły się z tego wszystkiego tłumaczyć. A przynajmniej na razie, bo obecnie pozostawał wręcz nieskazitelny i tylko z prawą dłonią miał problem, ale ta powoli była przywracana do względnego, prawidłowego użytku.
Ubrał się zatem w teoretycznie standardowy ubiór, aczkolwiek różniący się tak naprawdę od tego, co miał w zwyczaju na sobie nosić. Zamiast czarnej podkoszulki widniała charakterystyczna, biała koszula, która kontrastowała z ciemnymi spodniami. Ogólnie aparycja samego studenta zmieniła się w sumie trochę bardziej, niż mógłby się tego spodziewać; przystosowując się do innych ubrań, jakoś czuł się w nich... pewniej? Wygodniej? Samemu nie był w stanie bezpośrednio stwierdzić, ale nie przeszkadzały mu na tyle, by musiał z nich rezygnować. Pewne zmiany były widoczne chociażby poprzez podejście do kwestii doboru poszczególnej garderoby, a spotkania z psychologiem najwidoczniej pomagały mu odzyskać pewien spokój i podejście, którego mu po prostu brakowało. Podejście pozbawione tej cząstki adrenaliny, kiedy to zaczął ćwiczyć, przeobrażając gniew nagromadzony przez lata w czystą aktywność fizyczną.
Pogoda była przyjemna; nic na razie nie zapowiadało się na to, by przelotna burza czy też i opady ją popsuły, przyczyniając się do powrotu części osób do własnych domów. Szesnaście stopni to nie było dużo, ale na tyle przyjemnie, by po całym okresie zimowania móc zarzucić na siebie coś luźniejszego i pozbawionego w pewnym stopniu krępowania ruchów. Podejście natomiast do stolika, gdzie na szczęście nie było ludzi, pozostawało czymś przyjemnym - wiatr muskał jego odkryte fragmenty skóry, gdy w torbie posiadał talię kart do gry w Durnia. Był przygotowany, no i też - chciał podejść do tego na spokojnie, skoro samemu zainicjował spotkanie, chcąc odnowić pewne więzi.
Czekał zatem - spokojnie, bez pośpiechu, opierając się tym samym łokciami o stolik - w dobrym humorze i przede wszystkim poczuciu, że na razie część rzeczy jest w należytym porządku.

Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySro 14 Kwi - 10:41;

List, w którym to Felinus zaproponował jej spotkanie, był czymś, czego naprawdę bardzo mocno potrzebowała a kompletnie nie zdawała sobie z tego sprawy do momentu, kiedy koperta zawierająca w środku zapisany jego charakterystycznym pismem pergamin, nie wylądowała w jej dormitorium. Na Merlina, przecież uwielbiała tego człowieka miłością szczerą i dozgonną, a w ostatnich tygodniach nie mieli dla siebie tyle czasu, ile ich przyjaźń by wymagała. Wszystko toczyło się nie w taki sposób, w jaki powinno, problemy namnażały się, zamiast dzielić i tak uciekał dzień za dniem, do momentu, kiedy to Robin nie zdała sobie sprawy z jednego, bardzo prostego faktu; nawet nie wiedziała (znowu…), co się u niego dzieje. Dlatego musiała to nadrobić. A wspólna partyjka durnia w parku wydawała się być do tego idealną okazją.
Pogoda była tak cudna, że kiedy tylko dotarła do niej perspektywa tego, że w parku będą kwitły wszelkie kwiaty i rośliny, od razu na jej ustach wykwitł szeroki uśmiech. Uwielbiała wiosnę! Zapachy, jakie wokół siebie kreowała, możliwości. Nic więc dziwnego, że postanowiła postawić na równie swobodne i wiosenne odzienie! To idealnie komponowało się z jej nastrojem i ogólnym samozadowoleniem w ostatnim czasie. No, na ogół…
Szła przez park, pogwizdując sobie cicho pod nosem i nie zwracając uwagi na nikogo ani na nic. Interesował ją tylko Felinus i to, że spędzi czas w jego towarzystwie. Różdżką, którą trzymała w dłoni, lewitowała obok siebie pudełko, skrywające bardzo smaczne skarby, które udało jej się podwędzić ze szkolnej kuchni. Przecież nie mogła przyjść z pustymi rękoma. A jeść uwielbiała, więc takie babeczki wydawały jej się być idealnym rozwiązaniem na dzisiejsze spotkanie. Równie wiosenne, jak atmosfera wokół nich.
Szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy, kiedy zobaczyła w oddali Puchona. Pomachała do niego wolną dłonią, podchodząc powoli do stolika. I czy chłopak tego chciał, czy nie, to kiedy tylko upewniła się, że pudełko wylądowało bezpiecznie na blacie stolika, który miał być przez nich zajęty, od razu rzuciła mu się na szyję, mocno przytulając.
– Za każdym razem, jak cię nie widzę tyle czasu, to mam wrażenie, że tęsknię coraz mocniej! – zawołała z wyrzutem, zdecydowanie zbyt głośno jak na fakt, że jej usta znajdowały się praktycznie tuż obok jego ucha. Odsunęła się od niego po dłuższej chwili, dalej szczerząc zęby w jego stronę. – To co, Feli? Gotowy na sromotną porażkę? Ale, żeby nie było ci tak smutno, to coś przyniosłam – to powiedziawszy, machnęła różdżką w stronę pudełka. Wieko uniosło się i opadło obok na wolną część blatu, ukazując w pełnej krasie babeczki, które w sobie skrywało. - Nie byłam pewna, jakie lubisz, więc wzięłam kilka smaków - wyjaśniła jeszcze tę ilość, która był zdecydowanie zbyt duża, jak na ich dwójkę.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySro 14 Kwi - 13:03;

Dureń
Życia: 3
Kostka k6: 2
Tarot: pustelnik

Lowell nie lubił rzucać słów na wiatr - w szczególności, że na relacji z Robin po prostu mu zależało, bo o ile zdołali dojść do porozumienia, wszak chłopak przeszedł dość sporą metamorfozę w stosunku do poprzednich lat, gdy jego zachowanie było może spokojniejsze, ale za to bardziej chamskie, o tyle jednak brakowało tych spotkań. Mając sporą dozę czasu, wszak samemu przyczynił się do własnego zawieszenia, nie widział żadnych przeciwności, by tym samym spróbować jeszcze raz odnowić ten kontakt w taki sposób, jak należy. Ostatni raz przecież miał okazję rozmawiać z Doppler przecież podczas ferii zimowych, gdzie świętował wraz z Eskilem, Hunterem i Jose nową pracę, którą dziewczyna otrzymała. Brakowało mu trochę tych rozmów z innymi ludźmi, a wolny czas przyczynił się do zwiększenia tej dozy, kiedy jednak nie miał do czynienia z ludźmi w szkole. Ciche westchnięcie, kiedy to spokojnie czekał, wydobyło się zatem z jego ust; pod kopułą czaszki znajdowało się sporo myśli, które snuły się w wolniejszym lub szybszym tempie. I wymagały odpowiedniej atencji.
Student nie wiedział, z czym przyjdzie do niego dziewczyna, dlatego, kiedy zauważył ją w oddali, nie bez powodu troszeczkę się zdziwił na latające obok pudełeczko, aczkolwiek dość szybko je zaakceptował. Samemu nie przyniósł niczego szczególnego, no może oprócz kart do gry w Durnia, które były gotowe spuścić im niezły wpierdziel, gdyby tylko im szczęście nie dopisywało. Mimo to Felinus doskonale wiedział, iż ta gra jest bezpieczna... no, do czasu, dopóki gracze nie wylosują czegoś, co stanowi albo ich sekret, albo bogina. Bo niektóre rzeczy naprawdę potrafią przyczynić się do wydobycia takich informacji, które nie powinny zostać poddane działaniu światła dziennego. Powinny uniknąć spojrzeń ciekawskich par oczu.
Uśmiechnąwszy się, wstał z miejsca, które to sobie wcześniej zajął, wcześniej machając oczywiście dłonią. Potem, czego się trochę nie spodziewał, odwzajemnił uścisk, tudzież przytulenie. Wcześniej miałby z tym problem, aczkolwiek teraz wiedział, że jest to coś całkowicie naturalnego. Zapoznawanie się z ludzkimi emocjami zawsze stanowiło dla niego coś nowego.
- Nie jest źle, prawie miesiąc tylko. Ale nie zaprzeczę, stęskniłem się. - puściwszy oczko, próbując powstrzymać skrzywienie poprzez uśmiechnięcie się, wszak brutalna terapia decybelami nie była czymś, co naprawdę lubił, wiedział jednak, o co jej może chodzić. Wcześniej spędzali ze sobą znacznie więcej czasu, a teraz, gdy każdy z nich zajmował się czymś innym, no cóż - relacje międzyludzkie zsuwały się na drugi plan, nawet trzeci i czwarty, kosztem właśnie tej więzi. - Gotowy, jak zawsze. Chociaż nie obiecuję, że będę wyjątkowo litościwy, wszak nie zamierzam dawać forów. - mruknąwszy, podniósł kąciki ust do góry, by tym samym wyciągnąć talię tarota, dzięki której mogli rozpocząć rozgrywkę. No i kostkę sześcienną, by tym samym rozpocząć pierwszy etap zabawy. Na stoliku, gdzie usiadł sobie wygodnie, pojawiła się karta pustelnika i marne... dwa oczka. - Słodycze? Twój tajemny plan na słodką wygraną to wywołanie we mnie cukrzycy? - pozwolił sobie zażartować, choć wyraz twarzy w spokojnym tempie powracał do tej normalności. Chwyciwszy za jedną babeczkę, zgodził się na ten plan, wszak stanowił on coś... czego nie zamierzał sobie odmawiać. - Dziękuję, akurat zjem raczej każdą. Uczulony nie jestem, także mogę ciągle próbować czegoś nowego. - mruknąwszy, czekał na to, jak się zakończy ta runda - być może jego przegraną?

Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyCzw 15 Kwi - 12:57;

Dureń: 4 i Kapłan

Naprawdę się cieszyła z faktu, że może zobaczyć chłopaka, co dosyć jednoznacznie rzucało się w oczy poprzez każdy jej czyn czy gest, jaki kierowała w jego stronę. Uśmiechała się szeroko, nie zwracając uwagi na fakt, że być może przytulasy, którymi zdecydowała się go obdarować, mogły być mu nie w smak. Niemniej, niestety Felinus miał przekichane. Ona miała w tym momencie bardzo wielką potrzebę bliskości, którą chłopak, chciał nie chciał, musiał zaspokoić. Tak wiec dalej go tuliła, jakby ramiona miała ze stali, choć prawdę mówiąc jej mięśnie w porównaniu z jego własnymi na pewno były bardzo mizerne. No, w porównaniu z jakimikolwiek mięśniami, to te były mizerne. Tak samo nie przejmowała się brutalnym atakiem jaki skierowała w stronę uszu chłopaka swoim dosyć głośnym protestem, który dotyczył tego, jak to nie wolno nie widywać się przez tyle czasu.
– Dla Ciebie to tylko miesiąc? – zapytała, odsuwając się nieco do niego i badawczo przyglądając jego twarzy. Bardzo skutecznie i przekonująco wymalowała na swojej twarzy idealnie udawane oburzenie. Jakby tego było mało, zaplotła dłonie na wysokości klatki piersiowej i pokręciła głową z wyrazem kompletnej dezaprobaty. – No wiesz co, Feli. Ranisz mnie prosto w serce! – i jak na zawołanie złożyła obie swoje dłonie w okolicach, gdzie właśnie serce powinno się znajdować, a na jej twarzy zagościł uśmiech bezbrzeżnego zdziwienia. Nie ma co, Robin potrafiła być naprawdę niezłą aktorką, kiedy się postarała. Pech chciał, że po chwili parsknęła śmiechem i cała misterna praca mimiki jej twarzy, poszła się walić.
Usiadła na odpowiednim dla niej miejscu przy stoliku, zacierając ręce, jakby faktycznie nie mogła się doczekać rozegrania partii durnia.
– Ja o żadne ulgi nie proszę! Rozjadę cię bez twojej pobłażliwości! – oznajmiła, pewnym siebie głosem. W czasie, kiedy on zaczął sprawnie tasować karty i szykować wszystko do gry, ona otworzyła pudełko z babeczkami i zaczęła je wyjmować na blat stoika. Uniosła swój wzrok, kiedy padły kolejne jego słowa i marne oczka na kostce sześciennej. Na jej ustach wykwitł bardzo pewny siebie uśmiech. – Sam sobie to robisz, ciągle pijąc to kakao. Patrz i się ucz, bo do grobu tego nie zabiorę – wyjęła kolejną kartę z tali, którą był kapłan. A potem rzuciła kostkę, uprzednio prosząc wszystkie bóstwa o lepszy wynik niż ten, który posiadał Felinus. I faktycznie, kostka potoczyła się po stole, by ostatecznie zatrzymać się na 4 oczkach. Z zadowoleniem uniosła wzrok, aby przyglądać się temu, jak ubranie Felinusa przemienia się.
– Wyglądasz doprawdy uroczo! – obwieściła, sięgając po jedną z babeczek. Wgryzła się w nią ze smakiem i uśmiechnęła polukrowanymi ustami. – Co robiłeś, jak cię nie widziałam? – zapytała z pełnymi ustami. Pytanie to było pozornie nic nie znaczące, ale Felinus znał ją na tyle, aby wiedzieć, że faktycznie się zastanawiała, czy wszystko u niego w porządku.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyCzw 15 Kwi - 14:04;

Dureń
Życia: 2
Kostka k6: 5
Karta: kapłanka

Zauważał to - i być może kiedyś czułby się całkowicie nieswojo, ale teraz, gdy co nieco wiedział o tym, jak wyglądają relacje międzyludzkie, nie czuł się tym przytłoczony. Owszem, pewne myśli czasami pojawiały się, snując niemiłosiernie pod kopułą czaszki; udowadniając, że ludzki umysł jest podatny tak naprawdę na liczne wydarzenia z przeszłości. Mimo to nie czuł, żeby mu to przeszkadzało - czuł się miło z tym wszystkim, co mogło być dla nich obojga czymś niespotykanym. Trudno było tutaj tak naprawdę szukać jakichś sprzeciwów, kiedy to wcześniej, gdy Lowell parę lat temu był innym człowiekiem, izolował się od tego. Od istot ludzkich, od relacji, bojąc się, że może z tym wiązać się pewna krzywda. Z czasem jednak zrozumiał - zauważył to, iż jeżeli otoczy się ludźmi, którzy stanowią cząstkę dobra w jego życiu, samemu poświęcając cząstkę siebie, wszystko przybiera innych, bardziej przyjaznych barw. Nie bał się poszerzać własnych horyzontów. Zauważał większe możliwości, otaczając się tymi jednostkami, które stanowiły dla niego wiele.
Lowell uśmiechnął się niemrawo, już obronnie podnosząc ręce, kiedy to dziewczyna odsunęła się od niego. Szykował najróżniejsze argumenty, gdyż Robin wyglądała wyjątkowo wiarygodnie z oburzeniem, które z siebie wywołała.
- Aż miesiąc, miesiąc! - prychnął rozbawiony, choć dość szybko odzyskał spokój, ale pewne ogniki w źrenicach pozostały, istniejąc w nich raz po raz, jakoby rozweselone trwając we własnym żywocie. Lowell był jakoby pogodniejszy, łatwiejszy do zrozumienia, choć nadal spokojny w ferworze tych pozytywnych emocji, które pokazywał. Różnił się. Spotkania z psychologiem, gdy współpraca trwała już od ponad miesiąca, przywróciły w nim spokój ducha i pozwoliły tym samym na znalezienie złotego środka. Też, jako że starał się wyładowywać agresję poprzez sport, mniej przyczyniał się do powstawania nieprzyjemnych sytuacji. - Wiesz, akurat z uzdrawiania coś tam wiem, więc może ci je zaleczę...? - uśmiechnął się, podnosząc kąciki ust do góry w dość niepewnym ruchu, choć kiedy to Robin parsknęła śmiechem, odetchnął głęboko, jakoby czując tym samym ulgę we własnym ciele.
Kiedy to usiadł, trudno było nie powstrzymać się przed wyciągnięciem talii kart i rozpoczęcia tym samym pierwszej rundy, która, no cóż, była dla niego zgubna. - Na pewno pewno? - tajemniczy błysk w oku pojawił się u Felinusa, kiedy ten jednak przegrał pierwszą rundę, widząc, jak jego proste, aczkolwiek przyjemne ubrania - różniące się od czarnych struktur materiału, który zazwyczaj widniał na jego torsie - zamieniły się w te pustelnicze. Powoli, skrupulatnie, raz po raz. - Ale nie wiesz, ile cukru do niego daję, więc.. może sobie tego nie robię? - kąciki ust ponownie zawitały ku górze, kiedy to w pełni przemienił się w jakiegoś pustelniczego dziadygę. No, teraz mógł chociaż udawać jakiegoś Mesjasza czy cholera wie kogo, a i też - nie czuł się jakoś skrępowany.
- Ależ dziękuję, dawno nie nosiłem takich specyficznych ubrań. - prychnąwszy, widać było, że delikatnie dogryza, w związku z czym kontynuował rzut kostką i tym samym udało mu się wydobyć krasę pięciu oczek oraz Kapłankę. Jeżeli teraz przegra, no cóż, nie powie zbyt dużo na temat tego, co się u niego wydarzyło. - Praca, robota, sprawy prywatne, nauka, poszukiwanie dodatkowych zajęć. No, jestem zawieszony w prawach studenta, więc obecnie mam dużo czasu. - kiwnąwszy głową, mogło to być dla Doppler dziwne, ale taka była prawda. Jako jeden z nielicznych miał okazję wejść do gabinetu starego piernika i zobaczyć te legendarne bonsaie. Deal życia normalnie. - Co się działo natomiast u ciebie? - odbił sprawnie piłeczkę.

Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyNie 18 Kwi - 15:18;

Dureń: 1 i pustelnik
2/3

Nie ma co, czasami, kiedy wyjątkowo mocno się postarała, to mogła nawet uchodzić za osobę, która wygląda groźnie. Jak widać Lowell pomyślał w tym momencie podobny sposób, bo już wychodził ze swoimi obronnymi argumentami. Robin rozkoszowała się myślą, że to ona go w taki sposób załatwiła. Jak widać, szybko wyjaśniło się, że w jej odczuciu były to tylko żarty, zaledwie w niewielkim stopniu przeplatane szczerą nutką, że naprawdę za nim tęskniła.
- Chwała ci za tę poprawkę Lowell, bo inaczej musiałabym cię przynajmniej zabić - obwieściła jeszcze bardzo poważnym tonem, z odpowiednio zmarszczonymi brwiami, ale nawet ślepiec by zauważył te niewielkiej zmarszczki czające się w okolicy kącików jej ust, które oznajmiały, że jeszcze sekundę, a wybuchnie śmiechem. I tak faktycznie się stało. W ostatnich dniach czuła się tak luźno i tak wyjątkowo swobodnie, że było to aż niepoprawne! Nie była pewna, czy spowodowała to cudowna pogoda, czy może jej lepsze relacje z niektórymi osobami. Niemniej, czuła się świetnie w takim wydaniu i widać to było przynajmniej na milę. Znów zaśmiała się na wzmiankę o uleczeniu jej serca, ale nie skomentowała tego w żadne sposób, tylko pokręciła głową. Feli nawet nie wiedział, jak blisko był tematu, którego wolałaby raczej nie poruszać, bo kompletnie nie wiedziała, co się z nią pod tym jednym względem działo. Cóż, może później...
Zasiedli do gry i szybko okazało się, że Robin wcale nie kłamała, kiedy to tak ochoczo wychwalała swoje szczęście w tej grze. Klasnęła kilka razy w dłonie w wyraźnie bezbrzeżnej radości, kiedy to jego ubranie zaczęło się przemieniać w to znacząco przypominające łachmany, jakie miał na sobie pustelnik z talii tarota. Naprawdę podobało jej się to, co aktualnie widziała, bo jakby w ten sposób udowodniła, że wcale nie jest taka zła w tę grę. Chociaż w większości zależała ona od szczęścia gracza, ale to kompletnie inna sprawa...
- Znając ciebie to całą tonę, panie Pustelniku - nie miała litości, musiała sobie z niego zakpić. To dziwne, ale w tego typu grach wychodziły z niej najdziksze instynkty, które kazały, aby nie miała żadnej litości dla swojego przeciwnika. Może to dlatego zazwyczaj tak skrupulatnie ich unikała... Przyglądała się temu, jak wyrzuca kość i wyciąga kartę. Sięgnęła po babeczkę i od razu wgryzła się w nią naprawdę porządnie. Akurat w momencie, kiedy ona wzięła kość, aby wyrzucić swoją ilość oczek, Felinus zaczął opowiadać o tym, jak to nie chodzi do szkoły. Oczy niemalże wyszły jej z orbit i zaszkliły się od łez, kiedy przełykana babeczka utknęła nie tam, gdzie powinna. Kaszlała zawzięcie kompletnie nie zwracając uwagi na to, jaka kość jej wypadła. W końcu kaszlnęła baardzo mocno i poczuła, jak jej przełyk się rozluźnia. Dopiero wtedy podniosła ponownie spojrzenie na Felinusa, gdzie okazało się, że na stole pojawiła się też z jej strony karta pustelnika, a liczba oczek wyraźnie wskazywała, kto jest przegranym w tej rundzie.
- Co za bezczelny sabotaż! - zawołała od razu, kiedy i jej odzienie zaczęło się przemieniać. Ale na to kompletnie nie zwracała uwagi, bo wlepiała swoje spojrzenie w sylwetkę Puchona. - Jak to cię zawiesili? Co się stało? - oczywiście od razu zażądała wyjaśnień, kompletnie pomijając pytanie, które on jej zadał.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyNie 18 Kwi - 16:05;

Dureń
Życia: 2
Kostka k6: 6
Karta: pustelnik

Przyjacielskie przepychanki nie były mu ostatnio obce. No ba - ludzie nie byli mu ostatnio obcy. Może nie wszystko szło po jego myśli, wszak wiele rzeczy pozostawało poza zasięgiem ręki, co nie zmienia faktu, że zazwyczaj nie znajdował w nich jakiegokolwiek ukojenia. Teraz jednak było inaczej - kiedy to spojrzenie ciemnych obrączek źrenic pozostawało rozbawione, jakoby widoczne ogniki w zwierciadłach duszy dryfowały po ich powierzchniach, nie pozwalał sobie na przejawy jakiegokolwiek smutku. Owszem, miał ku temu powody, ale starał się wytrwać. Starał się raz po raz przetrwać w tym labiryncie nieskończonych problemów, jakie to stawiało przed nim życie. I na razie szło mu nieźle, ale jak zwykle istniała obawa, czy przypadkiem znowu czegoś większego nie wyskrobie. Mimo to trenował i na razie mu to wystarczało, by uniknąć niepotrzebnych spojrzeń oraz pytań. Może nie zmienił się nagle o sto osiemdziesiąt stopni pod tym względem, ale i tak było lepiej.
- Widzisz, trochę chcę jeszcze pożyć. - puścił jej oczko, jakoby zastanawiając się nad tym, czy jego egzystencja z góry skazana jest właśnie na bezpośrednie wpierdzielanie się w niebezpieczeństwa. I owszem - może wcześniej tak, ale teraz starał się tego unikać. Nie bez powodu zatem uśmiechnął się, podnosząc kąciki ust do góry, które to wyraziły tym samym jego emocje. Nie wiedział, że pewne słowa z jego strony mogły być tak naprawdę nieodpowiednie. Zresztą, nie pozostawał zbytnio świadom tego, co się dzieje w życiu Robin pod względem miłosnych zagwozdek. Nie bez powodu zatem również posłał jej ponownie pociągnięcie ust do góry. Samemu już miał za dużo stresu powiązanego z tym, że jednak jego bliska osoba zmagała się teraz z poważniejszymi konsekwencjami własnych czynów.
I chociaż starał się wyprzeć to, że to nie jest jego wina, wszak obiecał eskort - nawet rozmowy z psychologiem nie pozwoliły usunąć mu tego dziwnego wrażenia, że dołożył własną cegiełkę do takiej wersji wydarzeń. Na nic zdawały się pomagać wypalane raz po raz papierosy, które to, mimo bycia nikotynowym zastrzykiem, nie wnosiły niczego dobrego... no, oprócz pustych kieszeni.
Niestety - pierwsza runda nie pozwoliła mu tym samym wyjść zwycięsko ze starcia z własną kartą. Pustelnicze łachmany mu jednak nie przeszkadzały; zresztą, mało co przyczyniało się do jakiegokolwiek zdenerwowania. Lowell podchodził do tej rozrywki jako do czegoś odprężającego, w czym nie musiał przecież wygrywać, by udowodnić, że jest dobrym zawodnikiem. Doskonale znał zasady tej karcianej rozgrywki, opierającej się przede wszystkim na szczęściu w wyniku wyciągnięcia poszczególnej karty i wyrzucenia odpowiedniej ilości oczek. Po części można tym manipulować; poprzez odpowiednie dobranie siły i rzut sześcianem... ale nie zamierzał. Tym bardziej, że się uśmiechnął, kiedy to się okazało, że Robin również ma do czynienia z kartą pustelnika, wyrzuciwszy równocześnie najmniejszą ilość oczek.
- Możliwe, nie zaprzeczę, nie potwierdzę. - mruknąwszy, w sumie podszedł do tego tak samo, jak przy Eskilu. Nie dał jednoznacznego potwierdzenia, że tak jest, ale też - nie zaprzeczył. Zresztą, jego chęć do spożywania cukru zależała przede wszystkim od własnych chęci, a teraz trochę starał się go ograniczać, aczkolwiek z nikłym skutkiem. Zresztą, nie rozmyślał o tym, kiedy to powiedział o zawieszeniu, a Robin o mało co nie udławiła się babeczką. Lowell był gotów tym samym chwycić za różdżkę, co zrobił, by tym samym rzucić zapobiegawczo Anapneo, ażeby Ślizgonka nie stała się w jakikolwiek sposób blada i nie doszło tym samym do czegokolwiek gorszego. Całe szczęście dziewczyna sama sobie dała również rady, w związku z czym mogli odetchnąć z ulgą.
Wyciągnąwszy butelkę z wodą, podał ją tym samym Doppler, ażeby mogła sobie ulżyć.
- W porządku? - zapytawszy się, co prawda nie było to coś pozytywnego, a i też - dziewczyna przegrała w tej rundzie - w związku z czym podejrzewał, że raczej w porządku nie jest. Spojrzenie oczu było skupione głównie wokół niej, aniżeli czegokolwiek innego; chciał mieć pewność, że dziewczyna nie zmaga się z niczym więcej oprócz zakrztuszenia. - No, to mamy dwóch pustelników... - odpowiedziawszy, samemu wyciągnął kartę tarota, która znowu była pustelnikiem, ale kostka, jako że szczęście dopisywało, wypluła mu tym samym sześć oczek. Felinus aż podniósł brwi z wrażenia, by tym samym zauważyć, że Ślizgonka zignorowała jego pytanie, co nie było przyjemne, ale nic nie mógł z tym przecież zrobić. - Tylko na okres miesiąca, do jedenastego maja. Stary pierd się obudził i zdał sobie sprawę, że, będąc tylko dyrektorem, nie można siedzieć wygodnie na dupsku. - wzruszywszy ramionami, lista przewinień była spora, aczkolwiek nie wiedział, czy jest sens na ten temat rozmawiać. - Zabrałem uczennicę do Doliny Godryka. Tyle, aż tyle. - pokręciwszy oczami, czekał na rezultat wyciągniętej przez Robin karty.

Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyCzw 22 Kwi - 15:39;

Dureń: 6 i księżyc – remis, Robin przerzuca k6 na 6 xD
2/3

Zasiedli do gry, która notabene była idealnym pretekstem do przeprowadzenia dzisiejszego spotkania. Pogoda cudnie dopisywała, ich nastroje w dużej mierze również były bardzo optymistyczne, więc należało z tego korzystać! Robin lubiła grać w durnia, bo była to zawsze bardzo przyjemna rozrywka. Miała możliwość zobaczyć za każdym razem nowe kombinacje zagrań i przede wszystkim zachowań kart. Bo przecież nikt nie mógł przewidzieć tego, co miało miejsce. To zawsze była niesamowita kombinacja nieobliczalnych wydarzeń. Przynajmniej było tutaj jedno, bardzo pewne pocieszenie; po zakończeniu rozgrywki wszystkie zmiany mijały, jednak do tego czasu można było się nieźle pośmiać i dobrze zabawić.
I tak oto oboje siedzieli teraz w pustelniczym ubraniu, co jeden to wyglądając gorzej, niż drugi. Wcale nie zamierzała przejmować się przegraną pewna, że to ostatnia w prowadzonej przez nią rozgrywce z Lowellem. Lubiła wygrywać, jak każdy, czasami nawet za bardzo przykładając do tego wagę, jednak nie w tym konkretnym przypadku, ponieważ Feli poruszył przy niej temat, któremu od razu zamierzała poświęcić nieco więcej czasu. Więc kiedy już upewniła się, że resztki nadgryzionej przez nią babeczki opuściły jej jamę ustną, w nie do końca higieniczny i estetyczny sposób, po prostu chciała poświęcić swoją uwagę przyjacielowi. Pokiwała delikatnie głową jako potwierdzenie, że przeżyje i prawdopodobnie nic jej z tego tytułu nie będzie. Ujęła w dłoń butelkę, którą ją poczęstował i wypiła kilka łyków, upewniając się, że na pewno w jej gardle nie zalegał już żaden niepokojący okruch. Robin sięgnęła ręką w stronę swojej głowy i zdjęła z niej kaptur, który był efektem przedziwnej magicznej siły, co oddziaływała na nich podczas tej rozgrywki. Skupiała swoją uwagę na Puchonie (Bo chyba wciąż mogła go tak nazywać), niekoniecznie na tym, że zniknęły jej dotychczasowe ubrania i zostały zastąpione takimi mniej wyjściowymi. Obserwowała, jak ten sięgnął po kolejną kartę i wyrzucił bardzo mocną liczbę sześciu oczek.
Dopiero, kiedy Felinus powiedział jej wszystko, zamierzała podjąć dalszą część gry. Dlatego wyciągnęła kartę tarota, którą to okazał się być księżyc. Gdyby nie informacje, które niedawno otrzymała, zapewne uśmiechnęłaby się z uznaniem pod nosem. Teraz jakoś nie mogła.
– Miałeś w tym jakiś konkretny cel? – zapytała, w odniesieniu do rewelacji z wyprawy do Doliny Godryka. Zmarszczyła delikatnie brwi i ujęła w dłoń kostkę, aby wyrzucić swoją liczbę oczek. Zaskoczona uśmiechnęła się, kiedy na stole również pojawiło się tyle oczek, co w przypadku przyjaciela. Uniosła na niego wzrok, nieco pogodniejszy, niż przed chwilą.
To co, dorzucamy i kto więcej będzie miał teraz, wygrywa tę rundę? – zapytała. Kiedy otrzymała potwierdzenie, ponownie sięgnęła po kostkę. Potrząsnęła nią w dłoni z nadzieją na wysoki wynik i chyba jakieś bóstwa nad nią czuwały, bo ponownie zobaczyła wynik najwyższy z możliwych. – Z tym nie ma opcji, abyś wygrał. Ta gra zadecydowała, że dzisiaj wygrywam – stwierdziła, pozwalając sobie na szerszy uśmiech, bo przecież wygrywała, więc należało się z tego powodu cieszyć!
– Mam nadzieję, że nie będziesz miał żadnych poważniejszych problemów przez to zawieszenia – dodała po chwili, kiedy oczekiwała na jego ruch. Ponownie sięgnęła po nadgryzioną babeczkę, jednak teraz, zamiast wgryzać się w nią łapczywie, urwała jej niewielki fragment i dopiero wtedy wsadziła do swoich warg.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyCzw 22 Kwi - 17:37;

Dureń
Umieram, bo mam Śmierć i kosteczkę number one.

Trudno było nie odmówić uroku okolicy, która, jak się okazywało, była korzystna pod względem najróżniejszych spotkań. Wiele wydarzeń miało miejsce w jego własnym życiu i nie widział żadnego większego sensu w celu zamknięcia się na cokolwiek. Zresztą, niezależnie od tego, jak źle by było, musiał się trzymać. Nawet jeżeli zastanowienie przejawiało się przez jego własną duszę, a samemu nie wiedział, jak sobie częściowo poradzić z tym, co miało miejsce. Ciche westchnięcie wydostało się zatem spomiędzy jego ust, choć nie miało teoretycznie żadnego podłoża. Uśmiechnąwszy się łagodnie, odczuwał i tak większe pokłady energii, którą to starał się jakoś spożytkować. Dodatkowo starał się ostatnio ćwiczyć, co miało pomóc mu z jego problemami z agresją. Odczuwał to dość mocno, dlatego nie widział sensu tak naprawdę w trwaniu w stanie, który uniemożliwiał mu racjonalne podejście do sytuacji. Snujące się, jakoby znienawidzone, nie pozostawały zbyt proste do zażegnania. Były to tak naprawdę tygodnie spotkań z psychologiem.
Pustelnicze ubrania mu nie przeszkadzały. Przystosowany był do życia zarówno w ubóstwie, jak i standardowej formie życia, w związku z czym jedynie poprawił ostrożnie kaptur, który to znajdował się nieopodal głowy. Zresztą, gdzieś do poprzedniego roku nie potrafił jakoś zacząć normalnego życia, oszczędzając każdy złamany knut w celu zakupienia czegoś na własność. Wynajem brzmiał jak najbardziej w porządku, ale wolał uniknąć sytuacji wyrzucenia z mieszkania z odpowiednim wcześniej wypowiedzeniem. Nie bez powodu zatem przez wiele lat nie miał podręczników, które to, w przypadku studiowania uzdrawiania, potrafiły sięgnąć zaskakujących cen. Wszystko, czego potrzebował, oferowały mu tak naprawdę biblioteki. I inne, mniej lub bardziej widoczne źródła.
Zakrztuszenie się babeczką nie należało do przyjemności, ale Lowell wiedział, iż informacja, którą przekazał poprzez własne struny głosowe, nie należała do czegoś, co mogłoby ujść płazem. Samemu o tym jakoś szczególnie nie myślał, akceptując rzeczywistość taką, jaka jest. Spojrzenie charakterystycznych, ciemnych obrączek źrenic skupiło się w pełni na przyjaciółce, która to mogła odetchnąć pełną piersią po napiciu się wody. Butelkę, zakręconą oczywiście, pozostawił tym samym na stoliku, kiedy to usłyszał pytanie z jej strony.
- Nie miałem żadnego. - odpowiedział zgodnie z prawdą, choć nie do końca. Celem było tak naprawdę zaspokojenie chęci odchyłu, do jakiego to się dość porządnie przymierzył. To, że Camelia była chętna, by udać się w stronę Doliny Godryka, było czystym przypadkiem. Zawsze musiał coś odwalić, ale i tak czy siak było w tym miesiącu znacznie lepiej. Bo nim się obejrzał, a nie skończył z dodatkowymi obrażeniami, tudzież bliznami, które ciągnęłyby się za nim do końca życia. Na razie pozostawał nieskazitelny i przy tym postanowił się utrzymać, kiedy to skonsumował do końca jedną z babeczek. - Czasami nie trzeba mieć, by zrobić coś irracjonalnego. - mruknął.
Wiedział jednak, że swoimi problemami nie powinien obarczać dziewczyny, która ma też swoje życie. Do tego celu przydawał mu się tylko i wyłącznie psycholog. A o jego istnieniu w życiu Lowella wiedziało obecnie tylko dwóch nauczycieli.
- Tak, ja jeszcze dobiorę inną kartę, bo w sumie już mam te pustelnicze szaty. - mruknąwszy, nie dość, że rzucił kostką, to jeszcze wylosował najgorszą z kart - Śmierć. Westchnąwszy lekko, machnął na to dłonią pod kopułą czaszki, kiedy to talia zaczęła płonąć, zamieniając się w popiół. Nic nie zamierzało się jednak z niego odrodzić; pozostawał jedynie wspomnieniem po odegranej partyjce w Durnia. Uśmiechnąwszy się delikatnie, wszak kąciki ust powędrowały ku górze, skupił się głównie na przyjaciółce, popijając tym samym trochę wody, ażeby suche gardło zaznało jakiegoś bliżej nieokreślonego ukojenia. - Trudno zaprzeczyć. Dość... perfidnie zadecydowała. - prychnął, sprzątając tym samym bałagan po kartach, który to pozostał na stole. Na szczęście popiół nie był gorący, więc mógł to zrobić w niemagiczny sposób.
- Nie, czemu miałbym mieć? Zdam tylko egzaminy i w sumie będę mógł skupić się głównie na pracy, której zamierzam się podjąć. - i na bliskich, na sobie. Odpowiadało mu życie bez obowiązków szkolnych, ale i tak czy siak jeżeli plan A nie zamierzał wypalić, to miał w zanadrzu plan B. I znacznie więcej, wszak nie widział sensu w ograniczaniu samego siebie. - Więc nie musisz się o to martwić. Pamiętaj, koty zawsze lądują na cztery łapy. I mają dziewięć żyć. - zażartował w związku z swoim pierwszym imieniem, choć patronusem pozostawał i tak wilk.

Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySro 28 Kwi - 13:40;

Robin na przestrzeni ostatnich lat nauczyła się jednej, bardzo prostej prawdy życiowej; nie zamykać się na żadne doznania. W życiu działo się różnie, nikt nie mógł przewidzieć tego, co nastąpi. Trafiały się rzeczy dobre jak i te złe. Doświadczenia, które potrafiły zmącić pozorny spokój na twarzy na rzecz uśmiechu czy ogromna irytacji. Niemniej, z każdego z nich należało coś wynieść. Człowiek uczył się całe życie i prawda ta była jedną z najważniejszych, jakie każdy człowiek powinien znać. Życiowe wydarzenia wciąż nauczały i kształtowały światopogląd. Nawet coś pozornie tak błahego, jak ich dzisiejsze spotkanie na pewno miało mieć jakieś szersze przesłanie. Teoretycznie Robin spotykała się tylko z przyjacielem, aby porozmawiać, spędzić wspólnie czas. Jak widać, nawet w tak niewinnym spotkaniu mogło się okazać, że nikt nie jest w stanie zaplanować wszystko co do sekundy. O ile pogoda była cudowna, jakby zesłana im na zamówienie, tak nastrój zmieniał się wraz z kolejnymi rozgrywanymi turami Durnia oraz z padającymi z ich ust słowami. Znali się od tylu lat a jednak wciąż potrafili wzajemnie zaskoczyć.
Skinęła delikatnie głową słysząc jego słowa. Czuła się już lepiej po nagłym ataku kaszlu oraz duszności spowodowanych… zachłannością? Czuła, że nie jest odpowiednią osobą do wydawania jakiegokolwiek wyroku względem przyjaciela. W końcu sama też popełniała ogrom błędów. Jedne bardziej znaczące, drugie mniej, jednak wciąż się one zdarzały. I nigdy nie usłyszała od niego żadnego złego słowa na ten temat. Winna była Felinusowi to samo.
– Dobra, to teraz po prostu musisz mi opowiedzieć, jak wygląda to mistyczne miejsce! – odezwała się w końcu po dłuższej chwili, przywdziewając na twarz z powrotem delikatny uśmiech. Każdy chciał wiedzieć, jak wygląda gabinet Hampsona, a Feli jak widać był jednym z nielicznych, którzy mieli sposobność to sprawdzić osobiście. Oj zdecydowanie nie zamierzała teraz odpuścić! Chociażby po to, aby pokazać, że dla niej nie miało znaczenia, po co to robił, o ile sam nie miał z tego tytułu żadnych poważniejszych nieprzyjemności.
Grali dalej, Robi zgodziła się na propozycję ex-puchona co do jednoczesnej zmiany swojej karty. Miało to sens, bo przecież nie mógł już założyć czegoś, co i tak na sobie posiadał.
– Tylko potem nie zganiaj na mnie, jeśli ci się nie powiedzie – zaznaczyła, unosząc brew do góry, jakby w ramach ostrzeżenia przed niepewnym losem, jaki w zasadzie czekał na oboje. Karty tarota były zupełnie nieprzewidywalne. I właśnie to postanowiły im udowodnić, kiedy Felinus wyłożył nową na stół. Zaczęły one płonąć, a Robin wzniosła wysoko nad głowę ręce w zwycięskim geście. Przez to wszystko przez przypadek wyrzuciła z dłoni babeczkę, która malowniczym łukiem poszybowała w stronę pobliskiego klombu narcyzów. Jednak to nie miało znaczenia, bo ona wygrała i tylko na to w tym momencie zwracała uwagę. – Mówiłam, że jestem zajebista w tę grę! – zaśmiała się głośno, jednocześnie niczym małe dziecko pokazując mu język. Magiczne zmiany zaczęły znikać, ich ubrania wracały do normy, ale smak zwycięstwa wciąż pozostawał na jej języku.
Ponownie przeskoczyli w stronę bardziej poważnych tematów, a ona chciała z uwagą słuchać jego słów, choć zadanie to było nieco utrudnione przez sukces, który osiągnęła przed chwilą. Niemniej, trzymała się dzielnie.
– Ty się zawsze ze wszystkiego wywiniesz, więc nie martwię się o ciebie. Wiem, że zawsze dasz radę – powiedziała w tak oczywisty sposób, jakby właśnie obwieszczała mu, że jedna z chmur na niebie miała kształt parasola. Wzruszyła lekko ramionami i sięgnęła po nową babeczkę, bo tamtej nie zamierzała szukać w trawie i kontynuować. – Ale mógłbyś mi czasami mówić o tym, co się u ciebie dzieje. Feli, wiesz, że możesz na mnie liczyć i nie możesz mnie nie obciążać swoimi problemami. Chcę uczestniczyć w twoim życiu – to powiedziawszy sięgnęła wolną dłonią w stronę jego własnej. Położyła na jego grzbiecie swoje palce i delikatnie ścisnęła. Naprawdę zależało jej na Felinusie i chciała bardziej angażować się w jego życie.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySro 28 Kwi - 17:15;

Efekt motyla zdawał się przejmować kontrolę nad życiem każdego człowieka, mimo iż ten tego mógł nie zauważać. Pozornie błahe sprawy, tudzież sytuacje, na przestrzeni wielu, wielu minut, tudzież godzin, dni bądź tygodni... mogą obrócić żywot o sto osiemdziesiąt stopni. I to zarówno pod tym dobrym względem, jak i złym. Samemu Lowell wcześniej zamykał się na te doznania, nie chcąc pozwolić na to, by cokolwiek lub ktokolwiek go więcej skrzywdził. Był zajęty. Sytuacja w domu nie zdawała się poprawiać i przez te lata na studiach musiał oszczędzać. Już wcześniej powinien się zgłosić o pomoc, ale uważał, że to wszystko zdoła samodzielnie udźwignąć. Prędzej czy później psychika musi wysiąść, a w jego przypadku zaczęła ona szwankować, gdy nie wiedział, jak postępować z innymi ludźmi. Owszem, jakieś zasady miał, jakimiś schematami się kierował, ale kompletnie nie nadawał się do pełnienia jakichkolwiek roli społecznych. Już nie mówiąc o tym, że nie był odpowiedzialny, o czym powiedział mu sam dyrektor szkoły, do której to uczęszcza. Dopiero od niedawna zaczynał uczyć się życia na nowo. Nadal zdawał się być prowadzony w tę kwestię poprzez rączkę, jakoby trzymając się kurczowo kolana, aczkolwiek czuł, że życie - nawet jeżeli pełne niespodzianek - niesie ze sobą coś więcej, niż tylko i wyłącznie żmudną, konieczną egzystencję.
Bo to właśnie te drobne przyjemności - czy to radość z wygranej, czy to wspólne spędzanie czasu - przyczyniają się do narastania chęci do walki o lepsze jutro. I tak trwał w tym wszystkim; oddawał się marzeniom, tworzył coś nowego, próbował rzeczy, które zgodne były z jego kodeksem moralnym. Zaczynał kroczyć samodzielnie, zauważając, iż może wiele rzeczy jest skomplikowanych, a każdy człowiek unikatowy i trudny do przewidzenia pod względem zachowania, ale to właśnie tworzy świat. Każda najmniejsza jednostka, niby szara masa, jakoby nic nieznacząca, po zapoznaniu i oswojeniu, nabiera specyficznego ferworu barw. Jakoby wachlarz odczuć zaczyna się kształtować, a na pewnych rzeczach - wysoce zależeć.
- Okraszone wieloma legendami, niczym z baśni i historii przekazywanych z pokolenia na pokolenie, mityczne drzwi gabinetu Hampsona kryją w sobie pewien charakterystyczny, wręcz trudny do niezauważenia świat. - rozpoczął iście czystym głosem, jakoby lektorskim, na bieżąco wymyślając historyjkę dotyczącą tego, jak wygląda gabinet starego piernika zasiadającego na tronie jako głowa rodziny szkoły specjalnej. Na twarzy Lowella raz po raz pojawiał się charakterystyczny uśmiech, a barwa wymawianych spółgłosek i samogłosek zmieniała się wraz z kolejnymi słowami. - Na ścianach widnieją ruszające się portrety, które są w stanie wydawać swoim czujnym wzrokiem osądy znacznie szybciej, niż można byłoby o to posądzać samego Garetha. Biurko, jak i liczne półki, zawalone są wieloma papierami, prawdopodobnie dotyczące uczniów i studentów uczęszczających do szkoły. Gdzieś pod ścianą znajduje się kanapa, ale ta zapewne od dawien dawna nie posmakowała żadnych czterech liter. - prychnął z rozbawieniem, aczkolwiek kontynuował, kładąc własne łokcie na blacie stolika, by tym samym oprzeć własną twarz o dłonie. - I nie ma co się dziwić, skoro papiery, o ile nieuporządkowane, o tyle tak... nikłe w stosunku do blasku roślin hodowanych pod czułym okiem profesora. Fanatycznie wręcz pielęgnowane, na parapetach i jakichkolwiek innych wolnych miejscach znajdują się one - drzewka bonsai. - uśmiechnął się szerzej, jakoby to miało mu pomóc w powstrzymaniu parsknięcia śmiechem. Przy Robin czuł się swobodnie. Gdyby przyszło mu opowiadać przed jakimkolwiek profesorem tę historyjkę, raz po raz by się zastanowił czy aby na pewno dobrze robi, przekazując ją jeszcze dalej. - A tak naprawdę to jest ich tam od chuja, być może nawet więcej, niż wszystkich ludzi w Hogwarcie. Nasz dyrektor to fanatyk bonsai, można byłoby nawet o tym machnąć jakąś ciekawą pastę. - prychnął z widocznym rozbawieniem, wszak trudno było nie odnieść wrażenia, iż dyrektor bardzo przywiązuje się do egzemplarzy poszczególnych roślinek. Ten to przynajmniej miał zajęcie. Może przez te ostatnie lata z nimi wegetował? Kto wie. Tego nie wiedział nikt, dlatego spekulacje pozostawił na późniejszy moment.
Trudno było jednak nie przytaknąć na słowa, że nie będzie narzekał i zaganiał, iż mu się nie powiodło. Zresztą, trudno było nie zauważyć, jak jego własna talia kart postanowiła poddać się samozapłonowi, w związku z czym musiał przyznać się do własnej porażki. Jednocześnie podniósł kąciki ust na reakcję Robin, choć szkoda było mu tej babeczki, która to postanowiła wykonać drastyczne kroki i poddać się tekstowi Bohemy. Na pewno istniały lepsze pomysły na zakończenie jej żywota, aczkolwiek nie było mu dane już tego sprawdzać.
- Jesteś, to prawda. - zgodził się bez dwóch zdań, bo samemu rzadko kiedy grał w Durnia, znając konsekwencje niektórych kart. Zazwyczaj nie miał do niego i tak żadnego szczęścia, dlatego był w stanie przejść obojętnie obok własnej porażki, pozostając świadomym tego, iż liczy się dla niego obecnie szczęście Doppler. Zresztą, dość często stawiał siebie na drugim miejscu. Teraz jednak nie widział żadnych przeciwwskazań, skoro i tak czy siak nie była to sprawa pierwszej wagi, oparłszy się prędzej o zdrową i prawidłową rywalizację. Kolejne tematy były w swej naturze specyficzne i przyczyniały się do powstawania naprawdę wielu pytań, na które to starał się znajdować odpowiedzi, aczkolwiek obecnie nie szło mu to najlepiej.
Co do pierwszej wypowiedzi... nie miał niczego do dodania. To była prawda. Zawsze jakoś sobie dawał rady, lądując na cztery łapy niczym kot, ale to właśnie prędzej podejście samotnego wilka pozwalało mu wytrwać w wielu przeciwnościach losu. Pozostawał świadom; kiedy to ugryzł kawałek kolejnej babeczki, wszak za słodyczami ostatnio przepadał, zastanowił się na krótki moment, kiedy to kolejne słowa opuściły usta Ślizgonki.
- Wiem, nie podchodzę do ciebie jako do kogoś, kto nie powinien o czymkolwiek wiedzieć. Po prostu... - nie chciał niczego przekręcić, dlatego spojrzał na nią przepraszająco, wszak nadal miał problemy z pewnymi aspektami relacji międzyludzkich. Musiał zastanowić się na krótki moment, dlatego ta kilkusekundowa przerwa wystąpiła, choć nie do końca specjalnie. Nie wątpił w to, co ich łączy, tutaj chodziło prędzej o wyćwiczone schematy, których to się trzymał. I o to poniekąd, że to, co w jego życiu ma miejsce, jest jednym wielkim pierdolnikiem, który prędzej czy później stanie się obciążeniem. - ...też, to nie jest coś, z czego powinienem być dumny. Nie widzę w tym wszystkim listu, w którym się chwalę, że, hej, straciłem prawa studenta, jest super. Wolę, gdy pewne rzeczy wychodzą naturalnie, a nie chwalę się nimi na lewo i prawo. - nie umniejszał jej roli w tym wszystkim, starał się brzmieć łagodnie, bo niczego złego nie miał na myśli. Zwyczajnie nie widział sensu ze zdawania relacji z każdej sytuacji, która dzieje się w jego własnym życiu. Każdej, jednej, najmniejszej. Pewne kwestie chciał pozostawić w tej bezpiecznej bańce - dla niego i dla psychologa. Nie widział wroga w Robin, skądże. Wolał, gdy pewne rzeczy wychodziły podczas zwykłych rozmów. - Wiedz jednak, że to moje odwalanie - wplątywanie w niebezpieczne sytuacje, o których to miałaś prawo słyszeć, głównie poprzez blizny - jest "leczone". - nie były to rzeczy, których uwielbiał się podejmować, ale chciał ją zapewnić, że o ile się martwi, o tyle jednak... pewne kwestie zostały zażegnane. - To nie są komfortowe tematy i uwierz mi, przyzwyczajam się do tego, by wyjść na prostą. Potrzebuję oswoić się z tym wszystkim, nauczyć się wielu rzeczy, bo wbrew pozorom ich zwyczajnie nie umiem. Również tego, że powinienem znajdować w innych oparcie. - trochę uśmiech mu zbladł, jakoby udowadniając, iż słowa, które to powiedział, są szczerze. Nie bał się już dotyku, ale nadal, wiele kwestii wymagało nauczenia. Błądził, chodził, musiał nauczyć się wszystkiego od nowa, porzucić autoagresję w celu pokonania własnych słabości i przeciwności losu wynikających z kart historii. - Mam nadzieję, że to rozumiesz. Potrzebuję... czasu? Czasu, by się przystosować. - kiwnął głową, spoglądając na nią szczerze, bez żadnych masek.

Powrót do góry Go down


Sponsored content

Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8








Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Stoliki przy jeziorze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 6 z 11Strona 6 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 9, 10, 11  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Stoliki przy jeziorze - Page 7 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
 :: 
Park
-