Wiosną i latem trawy w okolicy Zakazanego Lasu potrafią sięgać aż do kolan. Miejsce odwiedzane jest przez zapalonych zielarzy, bowiem okolica obfituje w ciekawe zioła. Poza tym nieczęsto ludzie tu przychodzą z prostej przyczyny - wśród traw królują szkodniki.
Uwaga. Jeśli używasz tu czarów bądź Twoja różdżka jest gdzieś w widocznym miejscu, istnieje ryzyko, że do Twojej przekradną się do niej okoliczne chropianki. Rzuć wówczas kostką, by dowiedzieć się czy uszkodzą Ci rdzeń. Parzysta - nadgryzły nieco drewno Twojej różdżki i prawie dostały się do rdzenia. Różdżka wymaga drobnej naprawy u twórcy różdżek. Nieparzysta - na szczęście w porę je dostrzegłeś i mogłeś się ich pozbyć.
Nowy rzut k100:84 Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka:Depulso, Zlep Przerzuty: 0/0
Następna tura i znowu marznący tyłek. Popatrzyłem na prowadzącego z zainteresowaniem, zastanawiając się, czy dorzucił pieńkom tą przepiękną cechę nie dlatego, żeby nam było miło i przyjemnie, a żebyśmy jeszcze bardziej zaciekle o nie walczyli. Było to coś, czego mogłem się spodziewać po naszym dawnym opiekunie. Westchnąłem, przygotowując różdżkę, by zaraz po wystrzeleniu flary rozpocząć kolejną gonitwę. Ominąłem pobliskie pieńki, biegnąc w kierunku drzewa. Zamachnąłem się i użyłem depulso na pieńku numer 2, posyłając go w stronę drzewa, by następnie przy pomocy zaklęcia zlep go do niego przykleić. Nieco dysząc, dopadłem siedzisko swoim tyłkiem, mrucząc zadowolony z ponownej możliwości grzania czterech liter.
Nowy rzut k100:56 Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka: Accio Przerzuty: 0/1
Jin z każdą kolejną chwilą coraz to bardziej się stresował. Nie chciał przegrać. Nawet sobie tego nie wyobrażał. Nie chciał stawiać siebie w sytuacji tego gorszego. Gdy tylko kolejna runda rozpoczęła się, brunet od razu ruszył po swój pieniek praktycznie bez zastanowienia, ponownie użył swojego ukochanego Accio aby przywołać do siebie pieniek znajdujący się dość niedaleko, gdyż już parę... A może paręnaście metrów od niego. A tak dokładniej, za swój cel obrał pieniek będący zaraz przy głazie. Jin aż dziwił się, że usadzenie się na pieńku będzie takie łatwe. Bynajmniej na dobry moment było, to najważniejsze.
Nowy rzut k100:84 Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka: Wingardium Leviosa, Zlep Przerzuty: 1/1
Druga runda nie była już tak przyjemna jak pierwsza i to od samego startu. Pojawiło się zagrożenie odpadnięciem z gry i możliwość zabierania sobie pieńków spod tyłka, co tylko wzmogło rywalizację. Tutaj naprawdę mogło dojść do rozpadów przyjaźni lub nawet rękoczynów. Obrała sobie za cel jakiś pieniek znajdujący się stosunkowo niedaleko i ruszyła w jego kierunku, jeszcze w drodze rzucając Accio. Jakież było jej zdziwienie, gdy nie zadziałało! Poczuła ogarniającą ją falę gorąca, zupełnie jakby ktoś dychał jej w kark i pospieszał. Presja czasu, jakże tego nienawidziła. Musiała się jednak spiąć, jeśli nie chciała, żeby ktoś jej zabrał ten pieniek. To był jej kawałek drewna. Podbiegła do kłody, na której się znajdował i dzięki Wingardium Leviosa ściągnęła go w dół, na ziemię, bo nie zamierzała ryzykować skręcenia karku. Dla jeszcze lepszej stabilizacji użyła Zlepa, a tak już na wszelki wypadek, gdyby ktoś się pokusił i spróbował jej go odebrać, rzuciła na teren przy kłodzie Muffliato. I w końcu zasiadła na swoim kawałku drewna.
Nowy rzut k100:49 Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka: locomotor Przerzuty: 0/0
Rywalizacja z pewnością stawała się coraz bardziej zaciekła i trzeba było jakiś specjalnych umiejętności do tego, aby finalnie zatrzymać dla siebie pieniek. Szkoda tylko, że Park nie był urodzonym zaklęciarzem i jemu podobne rzeczy przychodziły z większym trudem niż pewnie sporej grupie osób, które już się zgromadziły na lekcji. Kiedy tylko kolejna flara pomknęła w górę, Andrew rozejrzał się wokół za jakimś sensownym kawałkiem drewna, który mógłby dla siebie zgarnąć. Niestety jednak, ale chyba nie było pieńka, który nie wzbudziłby zainteresowania jedynie jego samego. Chyba naprawdę nie było opcji, aby uniknął walki. Musiał jedynie obrać odpowiedni moment do tego, aby przypuścić swój atak i rzucić szybki locomotor najeden z pieńków akurat w momencie, gdy ktoś inny już potencjalnie zgarnął go dla siebie i miał na nim siadać. Cóż, chyba jednak nie szło mu tak źle i mógł liczyć na awans do dalszej rudny w tym tempie. O ile oczywiście nikt nie wykradnie mu w tym czasie kawałka drewna spod tyłka. Teraz mógł się chyba jedynie o to modlić i czekać na zakończenie rundy.
C. szczególne : krzywy zgryz, dużo pieprzyków, w tym nad górną wargą. Tatuaż na karku, kolczyk w lewym uchu, spora blizna w prawej pachwinie. Na jego ramieniu zwykle siedzi elficzka
Nowy rzut k100:62 Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka: accio Przerzuty: 0
Nie mam pojęcia jakim cudem nie odpadłem na samym początku, biorąc pod uwagę zarówno moje umiejętności, jak i poziom zaangażowania. Inni ludzie rzucają jakieś super kreatywne rzeczy, a ja zostaję przy starym, dobrym i sprawdzonym accio. Skoro coś działa, to po co miałbym to zmieniać? Wcześniej poszło bardzo łatwo, bo udało mi się dopaść najbliższy pieniek zanim zrobił to ktokolwiek inny... ale tym razem skoro straciłem ten, po który zamierzałem sięgnąć, muszę znaleźć w sobie pokłady chęci do rywalizacji i zabrać pieniek wprost spod dupska Marleny.
Marla O'Donnell
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, roziskrzone spojrzenie, głośny śmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, wyraźnie zarysowane kości policzkowe, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Nowy rzut k100:53 Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka: accio Przerzuty: 3/3
Zabawa trwała w najlepsze, ale im dłużej użerali się z tymi pieńkami tym bardziej była znudzona. Może jeszcze na początku chciało jej się podpierdalać innym drewno spod dupy, teraz jednak po prostu obserwowała otoczenie uważnie, a kiedy dostrzegła pieniek, na którym jeszcze nikt nie siedział, przywołała go zgrabnym accio, nie czując potrzeby rzucania nie wiadomo jak zaawansowanych inkantacji. Zanim na nim usiadła, wycelowała w niego różdżkę, czyniąc go niewidzialnym za pomocą abdico visus, a następnie rzuciła na siebie zaklęcie kameleona, tym samym zabezpieczając się przed nadgorliwym uczestnikiem, który miał w planach odebranie jej tego, co tak sprytnie zdobyła.
Nowy rzut k100:52 Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka: expecto patronum Przerzuty: 6/6
Zwycięskiego składu się nie zmienia, tak jak nie zmienia się zwycięskiej taktyki. Skoro miotła i jej prędkość dawały jej przewagę względem reszty i umożliwiały dotarcie wszędzie, łącznie ze środkiem stawu, to głupotą byłoby z tego rezygnować. A Brooks głupia nie była i dlatego przez tyle lat z dumą nosiła na piersi emblemat z orłem. Kiedy flara wystrzeliła w niebo, ponownie wsiadła na ukochany kawałek miotły, wzniosła się na bezpieczną wysokość i analizowała ruchy innych. Co prawda łatwiej byłoby wydrzeć rurę do przodu i się nie przejmować, ale gdzie tu jakakolwiek frajda? No i to była lekcja zaklęć, więc wypadałoby coś rzucić. A więc rzuciła - zaklęcie patronusa. Błękitna poświata uformowała się w kształt groźnego odyńca, który ruszył wściekle w kierunku @Mulan Huang. Krzywdy jej zrobić oczywiście nie mógł (o ile nie była dementorem!), ale mógł ją na moment rozkojarzyć. A to jej w zupełności wystarczyło i wkrótce jej stopy dotknęły jednego z pieńków.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Nowy rzut k100:21 ;-; Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka: Po kolei: FALSIS - żeby stworzyć kilka kopii ARCANUM ADSCRIBO - na pieńku z zaklętym FLIPENDO, żeby ten, kto go spróbuje dotknąć, został odepchnięty ZLEP - żeby usiąść i już nikt nie mógł zrzucić Przerzuty: 0/0
Zauważyła z daleka wolny pieniek i, robiąc to, co na rozgrzewce, wyczarowała kilka FALSIS wokół niego, żeby każdy, kto chciałby go zgarnąć, musiał się najpierw nagłowić, który jest prawdziwy. Ruszyła biegiem do pieńka, lawirując między innymi ścigającymi za pieńkami osobami. Miała jeszcze kawałek do zauważonego pieńka, więc rzuciła na niego ARCANUM ADSCRIBO, zapieczętowując w nim FLIPENDO, żeby odepchnął od siebie każdą osobę, która spróbuje go zebrać. Całe szczęście, że to zrobiła, bo gdy @Scarlett Norwood dobiegła do niego pierwsza i spróbowała go dotchnąć, pieniek ją odrzucił. A to dało czas Seaverowej dosłownie wślizgnąć się na niego i użyć ZLEP. - Powodzenia z następnym – wyszczerzyła się do Puchonki, samej rozsiadając się wygodnie.
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Nowy rzut k100:51 Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka: w kolejności: SONUS ANIMALIS, żeby zrobić małe show; DEPULSO, żeby odsunąć od Miny; CUPLA CHORDA, zarzucam lasso; LOCOMOTOR, niech po linie przysunie się do mnie. Przerzuty: 2/3
Flara buch, nogi w ruch. Myślał, że szybciej odpadnie, albo że ktoś zdąży zabrać mu pieniek, zanim na nim zasiądzie, a tu proszę. Teraz znowu musiał zabrać komuś siedzącą kłodę i był święcie przekonany, że gdzieś mignął mu czyiś patronus, ale to nie było teraz ważne. Wypatrzył sobie ładny pieniek wśród krzaków; szybko rzucił w tamtym kierunku sonus animalis, co by przestraszyć potencjalnego zabieracza; użył jeszcze depulso, żeby go przesunąć, a na koniec cupla chorda, żeby zarzucić na pieniek lasso, podsumowując to prostym locomotor, a żeby miejsce do siedzenia było już przy nim. Usiadł i popatrzył po reszcie uczestników z nadzieją, że nie będzie jakąś następną, pieńkową ofiarą.
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Nowy rzut k100:99 Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka: finite, carpe retractum i zlep Przerzuty: 6/6
Nowa kolejka oznaczała o wiele większe wyzwania jeśli chodziło o przechwytywanie pieńków, których robiło się coraz mniej. Z pewnością parę osób odpadnie w przeciągu najbliższej rundy. Sama musiała skupić się na tym, aby podkraść pieniek, który należał do innego uczestnika zabawy. Pierwszym zaklęciem, którego użyła było finite, aby zakończyć działanie rzuconego prze inną osobę zaklęcia. Później przyciągnęła go do siebie za pomocą carpe retractum i postanowiła jeszcze przeczepić się do niego zlepem, gdy tylko na nim przysiadła. To powinno wystarczyć, aby była w stanie odnieść zwycięstwo w tej rundzie.
Nowy rzut k100:79 Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka: locomotor Przerzuty: 3/3
Z każdą chwilą robiło się coraz trudniej i temu akurat chyba nikt nie mógł zaprzeczyć. Prawdopodobnie po części było to spowodowane tym, że ludzie nieco bardziej byli rozochoceni i mieli coraz to nowsze pomysły na to jak to by ładnie podpierdolić kolejny pieniek. Mulan jednak wciąż starała się pozostawać przy rozwiązaniach raczej prostych i sprawdzonych niż nakurwiać dzikie combosy w nadziei na to, że na coś się to zda. Dlatego też postanowiła skorzystać z całkiem prostego i powszechnego locomotora, aby zdobyć pieniek, na który prawdopodobnie ktoś inny miał chrapkę. No, ale to już trudno prawo dżungli wyglądało tak, że to właśnie ten silniejszy i przebieglejszy wygrywał. Oby tylko jak najdłużej pozostała w obiegu.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Nowy rzut k100:44 Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka: Depulso Przerzuty: 2/2
Carly aż sarknęła, kiedy Harmony tak bezczelnie postanowiła zwinąć jej pieniek sprzed nosa, a potem ruszyła w dalszą drogę, starając się zlokalizować kawałek drewna, który okazałby się na tyle użyteczny, żeby faktycznie móc na nim usiąść. Wypatrzywszy taki uśmiechnęła się z zadowoleniem, a widząc zmierzającą do niego inną dziewczynę, sarknęła, uznając, że nie z nią te numery. Nic zatem dziwnego, że pobiegła przed siebie, rzucając wściekłe depulso, odpychając tym samym pieniek jeszcze dalej, być może zyskując czas z uwagi na zastosowanie pierwszorzędnego wyprowadzenia przeciwnika w pole. Zaraz później wskoczyła na pieniek, rzucając się na niego, jak pomylona i bardziej na nim zawisła, niż zasiadła, wyglądało jednak na to, że była królową balu na tym dansingu i mogła sobie, przynajmniej chwilowo, pogratulować wygranej.
3xK6:9 K6 na odbicie:2 Nowy rzut k100:69 Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka: Accio Przerzuty: 7/7
Prawdę mówiąc, chaos, jaki dookoła niej panował, ani trochę jej się nie podobał. Nie była do czegoś podobnego przyzwyczajona i było to widać właściwie na każdym jej kroku. Inaczej zapewne wyglądałoby to, gdyby miała reagować na zaklęcia rzucane przez pozostałych uczestników lekcji w jej kierunku. Obrona była czymś innym, niż tą walką o pieńki, która z wielu powodów była dla Victorii po prostu niepojęta. Pewnie dlatego dość bezmyślnie rzuciła accio w stronę jednego z pieńków, ale tak jak nie spodziewała się wielkiego sukcesu, tak faktycznie została obdarzona porażką. Zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się, co zatem powinna zrobić w tej chwili, skoro dookoła niej wszyscy zdawali się niemalże walczyć o życie, zachowując się, jakby nic innego w ogóle się nie liczyło albo ona odnosiła takie wrażenie. Najwyraźniej faktycznie nie została stworzona do podobnych gier, a jej pozycja szukającej była jak najwłaściwsza.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
3xK6:7 K6 na odbicie: 3 Nowy rzut k100: 33 Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka: depulso Przerzuty: 0/0
Coś jej podpowiadało, że mógł być to koniec jej przygody z zaklęciową zabawą, co jakoś szczególnie jej nie zdziwiło, biorąc pod uwagę, że nie była najbardziej doświadczona w tej dziedzinie, a dodatkowo raczej brakowało jej potrzebnego ducha rywalizacji, aby móc wyrywać sobie wzajemnie pieńki. Takie rzeczy zdecydowanie nie były dla niej. Nic zatem dziwnego, że w momencie, gdy ktoś inny zgarnął jej pieniek sprzed nosa to nawet nie kwapiła się jakoś szczególnie do tego, aby odbić kolejny z rąk innego ucznia. Po prostu rzuciła pierwsze zaklęcie jakie przyszło jej do głowy, ale nie przyniosło to większego efektu. Cóż, to chyba byłoby na tyle.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
3xK6:6 - zabieram pieniek @Augustine Edgcumbe, który nie odpisał w tym etapie K6 na odbicie: 6! Nowy rzut k100: 19 Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka: Avis, Locomotor Przerzuty: 2/2
No i stało się - była na zagrożonej pozycji. Nie żeby jakoś specjalnie była zaskoczona tym faktem, bo coś tak czuła, że prędzej czy później się to stanie, ale wolała raczej to "później". Nie zamierzała już odpadać, było na to za wcześnie. Wkręciła się w te całe pieńki, a wyglądało na to, że prawdziwa zabawa zaczynała właśnie teraz. Czuła się niemal jak na jakimś weselu, z tym wyjątkiem, że tu musieli się bardziej przemieszczać niż tylko po kole. Mocniej zacisnęła palce wokół swojej różdżki i w końcu wypatrzyła swoją ofiarę. Żeby dodatkowo zwiększyć swoje szanse, użyła Avis - może nie było to najbardziej wyszukane zaklęcie, ale mogło spowolnić jej rywala. Chociaż biegła w stronę pieńka, to nie chciała ryzykować, że nie zdąży, dlatego zaraz też rzuciła Locomotor i przetransportowała go bliżej siebie, właściwie prawie pod swoje nogi. Ledwo co przez to wyhamowała, ale jakoś jej się udało i już po chwili siedziała, próbując uspokoić oddech po tej walce.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
3xK6:10 K6 na odbicie:3 Nowy rzut k100:15 Użyte zaklęcie/a do zgarnięcia pieńka: Locomotor Przerzuty: 2/2
Prawdę mówiąc, to Maxa o wiele bardziej bawiło obserwowanie tego, co się dookoła niego działo, niż jakieś walki o pieńki. W to był beznadziejny, żeby nie powiedzieć, że chujowy, i z całą pewnością nic nie mogło tego zmienić. Zajmował się zupełnie inną dziedziną magii, miał więc świadomość, że nigdy nie zostanie niesamowitym zaklęciarzem i właściwie mu to nie przeszkadzało. Bez większego przekonania spróbował więc rzucić locomotor na jeden z pieńków, który dostrzegł, ale Marla była zdecydowanie szybsza, radziła sobie o wiele lepiej z zadaniem i nie było szans na to, żeby ją pokonał. Nie przeszkadzało mu to, tak samo, jak to, że został właściwie sam na polu bitwy, wyraźnie dokładnie tak miało być i nie czuł najmniejszej nawet potrzeby, żeby to zmieniać.
Przyszedł wrzesień, cała okolica zdaje się pachnieć tak pięknie, że trudno jest ci powstrzymać się przed debatowaniem z samym sobą, czy to naprawdę dobry moment na dyżur. Nie możesz jednak nic poradzić na to, że masz swoje obowiązki i choćbyś bardzo chciał odpocząć, nie możesz ich porzucić. Dlatego też dzielnie kierujesz się w stronę zamku.
I wtedy właśnie zauważasz kilkoro uczniów, którzy zdecydowanie wyglądają, jakby coś kombinowali. Przyglądasz się im i w miarę upływającego czasu nie masz już wątpliwości, że zmierzają wprost do Zakazanego Lasu. Najwyraźniej cię nie zauważyli, a może postanowili cię zignorować, wierząc w to, że i tak są bezpieczni. Dasz im przekroczyć linię drzew, czy może zareagujesz jeszcze zanim postawią stopę po zakazanej stronie błoni?
Panienka Anna Luna Brandon była w swoim żywiole. Jako dostojna dama i arystokratka z całkowicie zasłużoną odznaką prefekta postanowiła z niezachwianą stanowczością pełnić swe obowiązki najlepiej, jak tylko się dało. Patrolowała szkolne korytarze, przechadzała się też po błoniach i właśnie w trakcie jednego z takich kontrolnych spacerów dostrzegła kilka podejrzanych indywiduów bliżej nieokreślonej płci. - Barrera. - powiedziała krótko i stanowczo, wyczarowując gęstą barierę z pyłu między uczniakami a zakazanym lasem. Uważała, że wyświadcza im przysługę, nie dając im możliwości złamania prawa. Bariera może i była krótkotrwała, a już na pewno nie mogła realnie powstrzymać zgrai, ale przynajmniej zwróciła uwagę towarzystwa na swą dostojną osobę. - Szalenie mi miło widzieć was w nowym roku szkolnym w Hogwarcie! Jeśli mnie nie znacie, jestem Anna Luna Brandon, prefekt Hufflepuffu. Całe szczęście, że spotykamy się dostatecznie wcześnie, bym mogła przypomnieć wam, że wchodzenie do Zakazanego Lasu jest, jak sama nazwa wskazuje, zakazane. Uśmiechnęła się do nich pogodnie, jednak jej sylwetka była dumnie wyprostowana i pełna niewymuszonej elegancji. Brandonówna żyła po to, by roztaczać nad innymi aurę opieki i autorytetu. - Początek roku to dobry moment, by nie robić nic głupiego, prawda? Całe szczęście, że nie widziałam żadnego z was wchodzącego do lasu. Niestety jesteście niepokojąco blisko granicy, dlatego NALEGAM byście zachowali stosowny odstęp. No i proszę, pierwszy dobry uczynek jako prefekta wykonany. Czyż nie była wprost idealną osobą na to stanowisko? Z uśmiechem, ale i stanowczością zaprosiła towarzystwo, żeby ruszyli razem z nią do zamku, po drodze rozgadując się na temat tego ile fascynujących zajęć jest w samym zamku i ile można w nim robić ciekawych rzeczy. - Ale oczywiście to nie oznacza, że nie możecie wychodzić na błonia. - dodała po swojej tyradzie. - To ważne, by spędzać czas na świeżym powietrzu. A jeśli chcecie odwiedzić Zakazany Las, to serdecznie polecam chodzenie na zajecia opieki nad magicznymi stworzeniami. W zeszłym roku profesor Atlas Rosa zabrał grupę chętnych do lasu! To było coś niezwykłego, gwarantuję. I nikt wam za to nie odejmie punktów, ani nie wlepi szlabanu. Ba, nawet będziecie tam mile widziani! Profesor Rosa jest bardzo oddany uczniom i nauczaniu, w dodatku prowadzi lekcje z takim zaangażowaniem i z takim uśmiechem! Aneczka się aż rozmarzyła. Chwilę myślała o tym, jak się zmieni jej życie, kiedy nareszcie się zaręczą! Jeszcze rok, zaledwie i aż rok trwania w swojej roli i udawania niewiedzy. Przecież nie mogli ich nakryć, choć oczywiście ani Aneczka, ani Atlas nie zgrzeszyli nawet myślą o czymś niestosownym. Anna Brandon. Anna Rosa! Anna Luna Rosa, czyż to nie brzmiało olśniewająco?! Po chwili zorientowała się, że odpłynęła, dlatego szybko wzięła się w garść i przywróciła się do należytego porządku. Musiała grać swoją rolę i musiała sumiennie wypełniać swoje obowiązki jako szanowanej pani prefekt. Kiedy odstawiła młodzież do zamku, zebrała jeszcze ich nazwiska i domy tak na wszelki wypadek, a potem odesłała ich do swoich zajęć z jeszcze jednym upomnieniem, by nie wchodzili do zamku. Et voila! Kolejny dzień uratowany! TZ
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
To miał być kolejny spokojny dzień spędzony na spacerowaniu po błoniach Hogwartu. Nic nie miało zakłócić jej odpoczynku. Po prostu czysty relaks między zajęciami, oddalenie się od największych grup uczniów. Nigdy nie przepadała zbytnio za tłumami, a jako prefektka miała teraz chociaż jakąś wymówkę dlaczego tak często kręciła się w tych mniej uczęszczanych miejscach, gdzie studenci mogliby bezkarnie łamać regulamin. W zasadzie sama zastanawiała się nad tym czy nie zrobić szybkiego wypadu do Zakazanego Lasu, a przynajmniej na jego obrzeża, aby zebrać część z dziko rosnących tam roślin, ale jak zwykle jej misterny plan musiał runąć niczym domek z kart. Oto w jednej z jej ulubionych miejscówek znalazło się kilkoro uczniów, którzy najwyraźniej też postanowili udać się na zakazaną wycieczkę. Westchnęła ciężko, wiedząc, co to niestety dla niej oznaczało. Powolnym krokiem podeszła do nieznajomych, którzy zdawali się jej albo nie zauważyć albo ignorować, sądząc, że zapewne nie jest nikim ważnym. Niestety, ale tym razem nieco się pomylili. W zasadzie chętnie nie przerywałaby im całej tej akcji, a nawet do niej dołączyła jeśli faktycznie chcieliby się udać na zbieranie jagódek czy grzybów rosnących w lesie, ale rzeczywistość sama zweryfikowała te zamiary. - Hej. Co robicie? - spytała, podchodząc do grupki, która nie spodziewała się najwyraźniej jakiejkolwiek interwencji. Widziała to jak część z nich wyraźnie drgnęła na brzmienie jej głosu chociaż nie przybrała jakiegoś szczególnego tonu. Miała też wrażenie, że jeden z chłopaków chciał jej odpowiedzieć jakąś kąśliwą uwagą, zapewne czymś w rodzaju historyjki o wężu, którą raczyli się nieraz członkowie rodu Hawthorne'ów, ale natychmiast zrezygnował z tego zamiaru i zamknął usta, gdy tylko dostrzegł przypiętą do jej szaty odznakę prefekta. Nie usłyszała dokładnie, co takiego cwaniaczki wymruczeli pod nosem, ale ostatecznie wycofali się i odeszli od linii Zakazanego Lasu i ciągnąc zamiast tego w kierunku zamku. Wyglądało na to, że chyba zapobiegła właśnie złamaniu regulaminu. Przez chwilę wpatrywała się jeszcze w rosnące w pobliżu drzewa, kontemplując czy może sama nie powinna tam wejść, ale finalnie odpuściła i ruszyła w swoją stronę.
z|t
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Spotkanie ze smokiem:tak Powiadamianie Ministerstwa Magii:5
To miała być zwykła wyprawa zbieracka - potrzebowałam pozbierać rośliny, przeznaczone na składniki do eliksirów. Powolutku zbliżała się zima, a podczas niej ciężko byłoby cokolwiek znaleźć poza tym, co hodowało się samemu. Ciągłe chodzenie do sklepu również mi się zbytnio nie uśmiechało, a za ewentualne braki mogłabym winić swoje lenistwo. Pamiętając o szkodnikach buszujących w trawie, zostawiłam różdżkę w dormitorium. Było to nieco ryzykowne, bo zostawałam bez magii w przypadku osaczenia przez Irytka, ale lepsze to, niż konieczność latania z patykiem do naprawy. Zamiast niej zabrałam mały nożyk i zwykłe mugolskie nożyczki, do tego koszyk i kapelusz, żeby osłaniać oczy przed promieniami słońca. Prażyło ono dzisiaj bez oznak miłosierdzia, przypominając wszystkim, że wciąż jest astrologiczne lato. Nie miałam zamiaru z tego powodu narzekać, bo znając życie już za miesiąc trzeba będzie odkurzyć swetry i płaszcze, jak przyjdzie nagła fala ochłodzenia i ciągłe deszcze. Po dotarciu na miejsce, zaczęłam przeglądać teren w poszukiwaniu mięty pieprzowej. Zdecydowałam się akurat na nią, ze względu na chęć uwarzenia eliksiru pieprzowego w niedalekim czasie. Zbliżał się okres przeziębień, więc wolałam mieć coś pod ręką, bez potrzeby latania do obleganej przez uczniów pielęgniarki. Jej charakterystyczne listki, jajowate o ząbkowanych brzegach, nie powinny były być trudne do dostrzeżenia, nawet pośród panującego dookoła buszu. Dodatkowo zapach mentolu, unoszący się w powietrzu, był swego rodzaju kompasem naprowadzającym mnie na kępki rośliny. Starałam omijać się wyższa trawę, w której i tak pewno nic bym nie znalazła, za wyjątkiem atakujących mnie robali i ukrytych kałuż. Na odnalezienie pierwszej kępki potrzebowałam paru minut. Ścięłam miętę od góry, zbierając zarówno pędy i liście, pamiętając by nie uszkodzić dolnej części. Wolałam, żeby mogła ponownie wzrosnąć i być wykorzystana przeze mnie w przyszłości, albo i przez kogoś innego. Ruszyłam dalej, szukając kolejnej kępki, wciąż mając za mało niż na jedną porcję do eliksiru. Rosła ona tutaj dość pospolicie, przez co moje zadanie nie było jakieś wymagające. Zebrawszy odpowiednią ilość, pochodziłam jeszcze chwilę po okolicy podziwiając teren, i wtedy też...zobaczyłam jego. Małego smoka leżącego sobie pośród traw, ze ślepiami wpatrzonymi we mnie. W swoim całym, co prawda krótkim, życiu, nie byłam tak bardzo w dupie, jak teraz. Stałam naprzeciwko dzikiego zwierzęcia bez żadnej możliwości do walki, w dużej odległości od innego człowieka. Poczęłam się powoli cofać, a smoczątko postąpiło za mną, wąchając powietrze. Byłam pewna, że zaraz się na mnie rzuci i zrobi sobie ze mnie obiad. Wiecie, w jednym miałam racje - rzucił się na mnie. Zrobiłam unik w panicznej próbie ucieczki, jednak nie miałam z nim żadnych szans. Ten jednak, zamiast zagłębić swoje liczne, ostre ząbki w moim ciele, począł się do mnie przymilać. Na gacie Merlina, co tu się odwala? - Yyymmm...dobry smoczek? - rzuciłam tak wielce zdziwiona, że aż zapomniałam o potrzebie ucieczki. Zwierzę trąciło mnie swoim łbem, po czym wtuliło głowę w mój tors. To było...cholera, to było urocze. Bardzo urocze. Wróciłam na tereny bliższe ludzkości z nowym towarzystwem. Dostrzegając ludzi w oddali, krzyknęłam do nich, by wezwali kogoś z Ministerstwa. Miałam wielką nadzieję, że nikt nie wpadnie na pomysł atakować malucha za ten czas, który służby będą potrzebowały na znalezienie się w Hogwarcie. Trzeba im przyznać, postarali się. Biorąc pod uwagę barierę antyteleportacyjną dookoła zamku i fakt, że musieli tu biec z Hogsmeade, przybyli bardzo szybko. Pozostało mi jedynie pożegnać się ze smokiem, który pod żadnych pozorem nie chciał się ze mną rozstać. Wręcz płakał. Zrobiło mi się tak przykro na ten widok, że miałam wielką ochotę iść z nim, gdziekolwiek go zabierali. Niestety jedyną fizyczną pamiątką po tej przygodzie, była mięta znajdująca się w mojej torbie.