Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Specjalistyczna opieka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 4 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
AutorWiadomość


Daisy Butterfly-Makharone
avatar

Absolwent Gryffindoru
Galeony : 59
  Liczba postów : 49
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty21.07.10 12:32;

First topic message reminder :


Specjalistyczna opieka


Tutaj trafiają osoby, które po przebywaniu na innym oddziale, nie doszły do siebie. Ta część budynku składa się z małych, dwuosobowych sal z białymi ścianami. To jedne z najwygodniejszych sal w szpitalu, pacjenci mogą przyjmować gości w dowolnych porach, przy każdy łóżku znajduje się wygodny fotel dla odwiedzających. W pobliżu znajduję się niewielka biblioteka, z której mogą korzystać pacjenci różnych oddziałów, jednak najczęściej używana jest właśnie przez pacjentów specjalistycznej opieki, którzy spędzają w szpitalu dużo czasu.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Sara Sullivan-Colton
Sara Sullivan-Colton

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 27
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 119
  Liczba postów : 511
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8520-sarah-sullivian
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8542-sowka-sary
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8523-sara-sullivian
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty17.09.16 14:10;

Podczas monologu jej dziwnego gościa, uparcie wpatrywała się w fioletową i nieco pogryzioną nakładkę od różowego markeru. Od natłoku nowych informacji, nieco rozbolała ją głowa - ale zwaliła to na tego magika. Przecież to przez niego, teraz lekko jej huczało w łepetynie, gdy próbowała na spokojnie przetworzyć nowe wiadomości.
Z tego, co wiedziała to była już pełnoletnia - jednakże nie na tyle, by bez żadnego pomyślunku hajtnać się przed zakończeniem swojej edukacji. A ten gość, zaczął jej wmawiać, że co gorsza to z nim miała się związać na całe życie. Przekrzywiając głowę, łypnęła więc na niego podejrzliwie i nie odzywając się ani słowem - uraczyła się kontemplowaniem jego wyglądu.
Z bólem serca musiała przyznać sama przed sobą, że ten gad był w jej typie. Urokliwości mu oczywiście nie brakowało. Jasne pasma, nieco łagodziły jego rysy buzi i dodawały mu uroku niesfornego młodzieńca.
Cały efekt psuł jego specyficzny typ wysławiania się. Dałaby sobie rękę uciąć, że już gdzieś słyszała podobny ton, i to w zdecydowanie większej grupie. I jeszcze ta jej mania rysowania węży. Była niemal pewna, że to wszystko łączyło się ze sobą w jakąś większą całość, ale czarna dziura w głowie nie pozwalała jej na prawidłowe zgadnięcie - cóż takiego pomija.
Biorąc do buzi, zmaltretowaną skuwkę od flamastra, podirytowana zaczęła ją podgryzać i w pewnym momencie ją oświeciło.
Musieli znać się ze szkoły. To tam wśród szkolnego gwaru, przebijał się ponad innych ten specyficzny sposób mówienia.

A więc to, Ślizgon.

Czego chce od niej ten śliski typ i dlaczego jej wmawia, że wzięli ze sobą ożenek?
W pewnym momencie, zachciało jej się płakać. Bezsilność tak mocno ją ogarnęła, że aż biedna przykucnęła i wydawać, by się mogło, że straciła z buzi wszystkie kolory.
Nie lubiła, gdy ktoś na nią krzyczał, a ten blondwłosy dość mocno i przede wszystkim, bardzo głośno darł się nad jej biedną głową. Gdyby chociaż miała jakikolwiek dowód w ręku na jego durne podejrzenia o bycie jego żoną! Lub chociażby dziewczyną!
Przekrzywiając do boku głowę i zerknąwszy na niego od dołu, zmarszczyła nieco nos.
- Potrzebuję dowodu.
Racjonalne myślenie zawsze było jej chlubą. Nawet teraz kucając pod ścianą, próbowała dopatrzeć się jakiegokolwiek srebrnego połysku na jego palcu u lewej dłoni.
Podciągając grube skarpety i nerwowo je wygładzając, odwróciła od niego swoje spojrzenie i wbijając swoje tęczówki w wyblakły, szpitalny sufit, westchnęła głośno na jego kolejne pytanie.
- Jak każdy. Po prostu obudziłam się tutaj. - podsumowała krótko swoją myśl i niedbale machnęła ręką, chcąc w ten sposób ogarnąć całym swoim gestem, pokoik w którym się znalazła. Jej spojrzenie podążyło za własną dłonią, i zwracając wreszcie uwagę na mały malunek na jej palcu, zacisnęła dłoń w pięść. I po chwili znowu rozprostowała swoje smukłe palce.
- I miałam ten dziwny rysunek na palcu. Nie da się go domyć, więc pewnie to tatuaż. - wymruczała pod nosem i z dziwną troską, pogładziła opuszkiem palca, kontury ciemnych znaków. Zadzierając gwałtownie głowę do góry, ponownie na niego spojrzała i wskazując na niego palcem, wysiliła się nawet na półuśmiech.
- Więc jesteś Colton? - dopytała i dla pewności zerknęła szybko na ściany pokryte tym słowem. Parsknęła pod nosem nagle coś sobie uświadamiając i nie szczędząc siebie, po prostu się roześmiała. Mniej gardłowo niż wcześniej z lat szkolnych, ale już nie tak sztucznie jak przy innych lekarzach. - A myślałam, że to nazwa cukierków z Norwegii. Masz nawet urodę typową dla tego regionu. Blady jak cukierek pudrowy. Słodki też jesteś jak one? I gdzie twój fartuch lekarski? - spytała już poważniej i podnosząc się z podłogi, skierowała ku niemu swe kroki, by po chwili zajrzeć mu przez ramię na całkiem spory tłumek gapiów w jej drzwiach.
- Nie wiem, czy wiesz ale podczas sesji nie powinni nas inni podsłuchiwać. Prawo o ochronie danych, tego zabrania, doktorze Colton.
Powrót do góry Go down


Gregers Colton
Gregers Colton

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 120
  Liczba postów : 609
https://www.czarodzieje.org/t8544-gregers-colton
http://czarodzieje.org/t8551-pisz-do-coltona-spokojnie
http://czarodzieje.org/t8550-gregers-colton#241644
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty17.09.16 15:25;

Widząc, jak Sara osuwa się na ziemię, niemalże odruchowo doskoczył do niej i kucnął tuż obok, wpatrując się w jej bladą, jak kreda, twarz. Coraz bardziej docierało do Gregersa, że coś jest nie tak i wtedy przypomniał sobie list ze szpitala, w którym wyraźnie zaznaczono fakt, iż stan jego żonki pozostawia wiele do życzenia. Czyżby chodziło właśnie o jej psychikę? Czyżby Coltona czekało dożywotnie wysłuchiwanie pogróżek, dotyczących Gresika i patyka w jego spodniach? Pewnie po paru latach życia z obłąkaną Sarą, chłopak też dostałby na głowę i mogliby razem rysować węże, borsuki i inne kotki na ścianach. Dramat, po prostu dramat, choć znając życie, byłoby im w tym szaleństwie całkiem dobrze. No i w końcu... Czuł do niej coś wyjątkowego, a to wyjątkowe uczucie z biegiem czasu zamiast gasnąć, iskrzyło coraz bardziej. Zapłonęło do tego stopnia, że superniezależny Ślizgon po zniknięciu Sary, zupełnie nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Snuł się po mieszkaniu, palił te wstrętne fajki, a po paru miesiącach, kiedy doszedł do wniosku, że nie kontroluje już swoich uczuć i nie może ich zatrzymać, wpadł w totalne, emocjonalne bagno, z którego wciąż jeszcze się nie wygramolił. Jak zresztą widać.
- To, że mamy wspólne nazwisko nie przekonuje cię wystarczająco? Mogę zapisać je jeszcze z osiem razy na ścianie, jeśli potrzebujesz. - Rzucił pół żartem, pół serio, nie uśmiechając się jednak wcale. Lawirował pomiędzy apatycznym spokojem, a nieokiełznaną złością i, gdyby jakiś lekarz podsłuchiwał ich rozmowę, mógłby mieć wątpliwości, czy Gregers jest gościem Sary, czy może kolejnym pacjentem.
Na jej kolejne słowa, uniósł brwi, a wzrokiem powędrował za ręką eks puchonki. Przez parę sekund wpatrywał się tępo gdzieś w przestrzeń, a kiedy Sara zaczęła mówić o dziwnym rysunku, migiem oprzytomniał i powoooli, bardzo powoli zaczęło do niego docierać, że ona zwyczajnie... Straciła pamięć. Z dwojga złego, lepiej amnezja, niż paranoja, nie?
- Nie wiesz, skąd go masz? Daj spokój, na pewno wiesz, musisz przecież... - Utkwił spojrzenie w jej ciemnych oczach i przez chwilę milczał, z nadzieją, że jego żonka w ciągu pięciu sekund odzyska pamięć, rzuci mu się w ramiona, powie, że go kocha, a potem napiją się wódki, jak za starych, dobrych czasów. Colton pod nieobecność Sary oprócz paru kilogramów, wyraźnie stracił też sporo punktów IQ. - Syberia? Hektolitry alkoholu? Pijani ruscy i facet, który nie potrafił wymówić mojego nazwiska? - Przybierał coraz bardziej niepewny ton, po czym złapał się za głowę i zaczął gorączkowo rozmyślać.
Co teraz?  
A jak jej nie wyleczą?
To skąd on weźmie eliksir przywracający pamięć?
A jak nie zadziała?
To co on biedny zrobi?

Kolejkę pytań, która właśnie ustawiała się w Gregersowej głowie, przerwała Sara.
- Tak! - Wstał, a raczej podskoczył w miejscu  z maniakalną wręcz radością, która po każdym jej kolejnym zdaniu, zanikała coraz bardziej. Szeroki uśmiech zszedł z twarzy eks Ślizgona na dobre, kiedy żonka zwróciła się do niego per... Doktorze. - No i co ja mam z tobą zrobić... - Wydukał zupełnie załamany, po czym przyjrzał się swojej dłoni, na której widniał tatuaż, będący zamiennikiem pierścionka. - Zobacz, widzisz? - Wyciągnął rękę w stronę Sary i pokazał jej ten dziwny znaczek. - Mam prawie identyczny do twojego. Na tym samym palcu. Tej samej dłoni. - Mówiąc to, ujął dłoń Puchonki i przystawił do swojej, co by nie miała żadnych wątpliwości co do tego, że tatuaże są rzeczywiście łudząco podobne.
Powrót do góry Go down
The author of this message was banned from the forum - See the message


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32411
  Liczba postów : 101882
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Specjalny




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty25.12.16 22:53;

Kobieta siedząca w recepcji wcale nie miała ochoty na przyjmowanie nowych pacjentów. Było już po północy, co oznaczało, że jej zmiana dobiega końca. Gdyby teraz trafił jej się jakiś poważny przypadek, musiałaby zostać dłużej i zająć się papierkową robotą...
Dlatego na widok jakiegoś poparzonego czarodzieja wydała z siebie pełne niezadowolenia westchnięcie. Zerknęła na jego towarzystwo i doszła do wniosku, że faktycznie potrzebują pomocy jakiegoś specjalisty. W dodatku... Czy to nie był Minister?...
Zawołała jednego z uzdrowicieli, który akurat kręcił się w pobliżu. Zebrała przy tym dokładne dane wszystkich nowych pacjentów od @Nolan Torin Keane.
- Dobrze, pana trzeba jak najszybciej zabrać do oddziału z przypadkami przedmiotowymi... - Oznajmił czarodziej, wskazując na @Archibald Blythe. Pozwolił aby kilku jego współpracowników odtransportowało pacjenta, a on sam wskazał osobne łóżka Nolanowi i @Josephine Leblanc. Tam zaczął skakać od jednego do drugiego, machając różdżką i mrucząc różne zaklęcia lecznicze. Gdy zrobił wszystko co mógł (włącznie z założeniem opatrunków), nakazał tej dwójce pozostać w Mungu przez conajmniej jedną dobę, na obserwacje.
Przekazał informacje siedzącej w recepcji czarownicy i pozostawił swoich pacjentów, aby odpoczęli po nieprzyjemnych wydarzeniach, jakie spotkały ich w ostatnim czasie.

______________________

Specjalistyczna opieka - Page 4 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Josephine Leblanc
Josephine Leblanc

Nauczyciel
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 131
  Liczba postów : 107
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13629-josephine-leblanc
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13635-sowka-josephine-leblanc#362907
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13634-josephine-leblanc#362906
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty25.12.16 23:00;

Josephine było już wszystko jedno co się dzieje. Powoli traciła resztki spokojnego i przejrzystego umysłu, ustępując miejsca panice, którą było po niej po prostu widać. Pierwszy raz w życiu zresztą. Pomijając fakt, że miała kilka sporych oparzeń, które dało się mniej więcej zamaskować zaklęciem, czuła się kiepsko. Po pierwsze, okropnie chciało jej się pić a po drugie wszystko ją bolało.
Kiedy znaleźli się na oddziale usiadła z pomocą Nolana na krzesełku, obłąkanym wzrokiem wpatrując się w swoje własne stopy. Miała przeczucie. Miała cholerne przeczucie już na samym początku tego pieprzonego pokazu, że coś będzie nie tak i będzie musiała pomagać ludziom. Chciała pomóc... no ale niestety ogień uniemożliwił jej to na starcie. Później oddała się ręce lekarza robiąc to, co jej kazał.
Jakiś czas później przebrana w szpitalne ciuszki, opatrzona i w miarę umyta z błota, w którym się wytarzała, leżała w miękkim łóżku jednej z sal, wraz z Nolanem. Archibalda z nimi nie było, więc nie wiedziała czy wszystko było z nim w porządku. Co prawda jakoś opatrzyła mu ranę, ale zrobiła to resztkami sił, które zaraz po odłożeniu różdżki z niej odeszły.
- Wiedziałam, że ten pokaz jest głupim pomysłem. Kto wpadł na to, żeby pozwolić całemu tłumowi ludzi bawić się nowym zaklęciem z językami ognia? - odezwała się nareszcie, przekręcając lekko na bok. Z tej perspektywy mogła spojrzeć na swojego towarzysza niedoli.
- Lepiej się czujesz? - spytała troskliwie, jednak jej twarz nie wyrażała w zasadzie niczego. Leki na uspokojenie zaczęły działać, bo stała się spokojniejsza i przede wszystkim senna.
Powrót do góry Go down
The author of this message was banned from the forum - See the message


Josephine Leblanc
Josephine Leblanc

Nauczyciel
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 131
  Liczba postów : 107
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13629-josephine-leblanc
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13635-sowka-josephine-leblanc#362907
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13634-josephine-leblanc#362906
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty25.12.16 23:25;

Piękne rzeczy. Poznała ministra, w zasadzie to minister zaopiekował się nią (tylko nią, skoro mógł ratować połowę ludzi pod ratuszem) a teraz jeszcze chodził przed nią bez majtek... co prawda koszula zakrywała ciało, ale gdy się odwrócił widziała co-nieco.
- Nieźle, znamy się kilka godzin i już widziałam twój... - uznając, że chyba jej nie wypada uśmiechnęła się blado, nie mając siły na śmianie się, czy bardziej inteligentny komentarz, jednak była pewna jednego - tatuś na pewno byłby z niej dumny. Jak cholera. Gdyby tylko wiedział, że całe dobre maniery wobec ludzi na stanowiskach, których jej uczyli od dziecka w domu szlag trafił w kilka minut bidulek załamałby się.
Zasłoniła więc dłonią oczy, chyba nawet lekko się rumieniąc a kiedy poczuła zapach papierosa... uzależnienie wzięło górę. Niewiele myśląc, resztką sił zwlokła się z łóżka, oczywiście wywracając się na posadzkę. Szybko sobie poradziła, zakrywając tyłek a kiedy wykonała misję "znaleźć papierosy", podeszła do okna, zapalając jednego z nich.
- Mogłam być. Ale nie chciałam jeszcze pracować w szpitalu, dlatego wycieram smarki dzieciom w Hogwarcie - wyjaśniła, opierając się całym ciężarem ciała o parapet. Ledwo stała na patykowatych nóżkach, jednak papieros trochę podniósł ją na duchu. - Nie zrozumiesz, to trochę... skomplikowane. Moje myślenie, rzecz jasna. Rozważałam zmianę pracy, bo w zamku poza rozbitymi nosami, połamanymi kończynami i podbitymi oczami nie dzieje się nic. Zero ekscytujących przypadków, takich jak na przykład my - dodała, wsuwając sobie ustnik między lekko spierzchnięte wargi. Potem oglądnęła swoje ręce i nogi, wzdychając. Nie było źle. W zasadzie, liczyło się dla niej to, że nie miała oparzonej buzi i spalonych włosów, tylko tyle. Ale każdy miał swoje priorytety, prawda?
- Och, merde...wyglądam jak po wojnie - westchnęła, kiepując papieroska za okno. Szybko potem dodała:
- Jak to się stało, że w tak młodym wieku jesteś ministrem? Raczej nie spotyka się tak młodych ludzi na tak wysokich stanowiskach - posyłając mu wyjątkowo zaczepne i ciekawskie spojrzenie, przestąpiła z nogi na nogę.
Powrót do góry Go down
The author of this message was banned from the forum - See the message


Josephine Leblanc
Josephine Leblanc

Nauczyciel
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 131
  Liczba postów : 107
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13629-josephine-leblanc
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13635-sowka-josephine-leblanc#362907
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13634-josephine-leblanc#362906
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty26.12.16 0:03;

O dziwo nie czuła się niezręcznie kiedy Nolan wpatrywał się w nią jak w typowy obiekt pożądania. Stała po prostu zajmując się swoim papieroskiem i jednocześnie słuchając go w miarę uważnie, chociaż powoli robiło jej się zimno. Przyjemna odmiana od małego piekiełka sprzed paru godzin.
- Nie słyszałam... ale wino z czarnego bzu brzmi cudnie. Dolewałabym go sobie do herbaty, żeby wynagrodzić sobie nudne dni w skrzydle - powaga z jaką to powiedziała wskazywała na to, że wcale nie żartuje. Kiedy jednak doszło do niej, że wyznała ministrowi swoje tajne sztuczki na zabicie nudy, wydała z siebie ciche "ups". A potem ruchem dłoni wskazała by się nachylił.
- Ale to nasz sekret. Inaczej będę musiała... éliminer, wiesz? - wyszeptała mu na uszko. Ostatnie słowo dodała dość pokracznie, po francusku, jednak wiedziała, że domyśli się o co jej chodzi. I miała nadzieję, że nie weźmie tego do siebie, bo chciała jeszcze trochę pochodzić po wolej przestrzeni.
Dopaliła papierosa do końca.
- Piwo nie jest tak smaczne jak wino i wykwintne jak brandy. Ale całkiem dobrze uwarzone ma szansę na przebicie. Dodaj magiczne zdolności, halucynacje czy coś, to wtedy zbijesz majątek - poradziła. Wyłapując spojrzenie Nolana, którym mierzył ją od dłuższej chwili uśmiechnęła się nieco speszona.
- Chyba dawno nie miałeś kobiety - odezwała się, niezbyt zważając na słowa. W zasadzie nawet nie poczuła w którym momencie jej policzki się zaróżowiły. Od zimna, oczywiście.
- Ale pora wracać do łóżka. Zaraz wpadnie siostrzyczka dyżurna i nie będzie tak miło. Znam je z praktyk i stażu, wiem jakie okropne potrafią być. Sama byłam jedną z nich - wydusiła z siebie na jednym tchu a potem naciągnęła sobie koszulę na tyłek i wróciła do łóżka, zakopując się pod pościelą.
Powrót do góry Go down
The author of this message was banned from the forum - See the message


Josephine Leblanc
Josephine Leblanc

Nauczyciel
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 131
  Liczba postów : 107
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13629-josephine-leblanc
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13635-sowka-josephine-leblanc#362907
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13634-josephine-leblanc#362906
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty26.12.16 15:22;

Kiedy tylko Nolan chwycił ją za ramię uniemożliwiając jej ruszenie się, bezczelnie uniosła twarz tak, że stykali się teraz policzkami.
- Okej - odparła krótko, nie poruszając się. - Szykuje nam się ciekawa zabawa. Chcesz pozbyć się zupełnie niegroźnej czarownicy, która tylko leczy dzieci w szkole? Och. Chyba to splami dobre imię ministra - uśmiechnęła się złośliwie a potem faktycznie wróciła do łóżka.
Brakowało jej snu i wody, dlatego kiedy rankiem i jedno i drugie w końcu się unormowało, przebudziła się wraz z wejściem pielęgniarki do sali.
- Długo jeszcze będziemy tu leżeć? - spytała kobiety. Ta jednak w odpowiedzi tylko burknęła, że nie wie, bo lekarz jeszcze nie przyszedł na dyżur, zostawiając im paskudne szpitalne jedzenie. Na którego sam widok i zapach zresztą Jose miała odruch wymiotny. Zniecierpliwiona zlazła z łóżka, zgarniając z wieszaka swoje ubrania. W najlepszym stanie nie były, ale na pewno były lepsze niż fikuśna szpitalna koszula. Sprawdzając jeszcze czy Nolan śpi, odwróciła się tyłem, zrzuciła z siebie niebieską szmatkę i zaczęła zakładać po kolei swoje ubrania. Miała plan jak najszybciej się stąd ulotnić.
Powrót do góry Go down


Electra C. O'Keeffe
Electra C. O'Keeffe

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : pół wila
Galeony : 1080
  Liczba postów : 226
http://czarodzieje.org/t13173-electra-clover-o-keeffe#352451/
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13181-listy-electry
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13182-electra-c-o-keeffe
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty28.12.16 22:08;

Electra definitywnie mogła powiedzieć, że miała wielkie szczęście nie znajdując się w epicentrum tej całej katastrofy jaką był pokaz ognia na festynie w Dolinie Godryka. Podejrzewała, że pod adresem organizatorów posypią się skargi i to wcale w niemałej liczbie. To była zupełna bezmyślność, która, ku złości Electry, odbijała się na niej. Jakby w Mungu i tak było mało pacjentów.
Weszła na odział specjalnej opieki, żeby sprawdzić stan poszkodowanych
- Ty myślisz, że gdzie się wybierasz? - Zaczepiła już niemal ubraną Josephine, kładąc jej rękę na ramieniu i tylko na wpół delikatnie pchnęła ją z powrotem na łóżko. Nie była zdziwiona jej widokiem, bo zdążyła otrzymać i przewertować karty pacjentów, żeby dowiedzieć się jakim działaniom zostali poddani. - Nie pozwolę ci wyjść dopóki nie upewnię się, że wszystko się zagoiło.
W międzyczasie podeszła do Nolana, który leżał z przymkniętymi oczami i wyglądał jakby spał. Electrze żal było go budzić, ale miała jeszcze inne sprawy na głowie i nie mogła ich przekładać. Nawet dla ministra.
- Nolan, pobudka. Ciebie też muszę zbadać - Potrząsnęła mężczyzną łagodnie. Nie była pewna, czy powinna zwracać się do niego po imieniu, ale uznała, że przez wzgląd na ich wspólny epizod w przeszłości, mężczyzna nie będzie miał jej tego za złe.
Ponownie odwróciła się do Jose, dając Ministrowi czas na dojście do siebie, gdyby takiego potrzebował. Uśmiechnęła się do niej z prawie niewidocznym zmartwieniem w oczach, bo naprawdę ciężko było nie łączyć uczuć z pracą, gdy chodziło o bliskie osoby.
- Jak się czujecie? - zapytała orientacyjnie.
Powrót do góry Go down
The author of this message was banned from the forum - See the message


Electra C. O'Keeffe
Electra C. O'Keeffe

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : pół wila
Galeony : 1080
  Liczba postów : 226
http://czarodzieje.org/t13173-electra-clover-o-keeffe#352451/
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13181-listy-electry
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13182-electra-c-o-keeffe
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty28.12.16 23:59;

Na szczęście nie potrzebowała uciekać się do bardziej brutalnych metod, aby pomóc Nolanowi w odzyskaniu świadomości. Mężczyzna miał trochę błędny wzrok, ale Electra i tak uznała to za dobry początek. Najważniejsze, że był względnie spokojny.
- Jesteś pod moją opieką, więc będziemy pracować dopóki nie zejdą - zapewniła.
Nie zdążyła mu powiedzieć, żeby nie wstawał. Właściwie, założyła, że ludzie tego po prostu nie robią w momencie, w którym sami są w stanie stwierdzić, że nie czują się dobrze. A jednak, niektórzy wciąż potrafili ją zaskakiwać.
- Hej, ostrożnie... - zaczęła dokładnie w momencie, w którym mężczyzna złapał się jej, by utrzymać równowagę. Zachwiała się znacznie do tyłu, ale udało jej się nie przewrócić, dzięki stabilnej ramie łóżka szpitalnego. Już miała przybrać surowszy ton, gdy ciałem Nolana wstrząsnęło i dwie sekundy później Electra była pokryta jego wymiocinami.
Tylko nie zacznij krzyczeć przypomniała sobie w myślach i policzyła do dziesięciu.
To nie była pierwsza sytuacja, w której miała styczność z cudzą zawartością żołądka, nie umniejszało to jednak faktu, że wciąż ją to obrzydzało. I wciąż przez swój temperament mogłaby zareagować nieprofesjonalnie.
-Chłoszczyść.
Pod wpływem zaklęcia wymiociny zniknęły z uniformu, zostawiając tylko pozostałości w postaci zapachu i świadomości Electry. Nie była pewna, czy uwidoczniło się to na jej twarzy, ale po pomocy Nolanowi zamierzała wziąć prysznic. Taki kilkugodzinny.
- Usiądź, proszę. - Jej głos był o ton chłodniejszy. Nie miała głowy zajmować się Jose, która była w ewidentnie lepszym stanie, więc całą uwagę skupiła na ministrze. - Chcę przyjrzeć się twojej bliźnie, bo nie ja cię opatrywałam po zdarzeniu.
Powrót do góry Go down


Josephine Leblanc
Josephine Leblanc

Nauczyciel
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 131
  Liczba postów : 107
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13629-josephine-leblanc
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13635-sowka-josephine-leblanc#362907
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13634-josephine-leblanc#362906
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty29.12.16 1:56;

Akurat zdążyła włożyć spodnie, wciąż stojąc goła od pasa w górę, kiedy do sali weszła urocza blondyneczka.
- Gdzie idę, gdzie idę... no do domu idę, nie będę tutaj leżeć - westchnęła. Fakt, że teraz Electra oglądała jej biust wcale jej nie gorszył. Nie takie rzeczy robiły przy sobie, kiedy się przyjaźniły i były blisko. Ale zapomniała też, że za plecami leżał jeden z ważniejszych ludzi w czarodziejskim świecie - szybko narzuciła na siebie koszulkę, posłusznie siadając na łóżku.
- Zrób to szybko, błagam. Daj mi maść, cokolwiek, ale nie każ, na Boga, mi tu leżeć - zerknęła na przyjaciółkę. Nim ta zdążyła odpowiedzieć, Nolan zaczął wyprawiać różne cuda.
Josephine przyglądała się całej sytuacji w niemałym zdumieniu. I nie rozumiała co się właściwie dzieje; brała pod uwagę dwie ewentualności; po pierwsze, jej upodobania masochistyczne były aż tak zaawansowane, że nie zwracała uwagi na lekki ból i pieczenie. Po drugie, leki uspokajające i przeciwbólowe dalej działały. Lub była jeszcze jedna opcja, której nie rozważała - po prostu Minister był miękki.
Leżąc i przyglądając się całej szopce ze spokojem, policzyła do dziesięciu, kiedy Electra została obrzygana - ale zrobiła to po to, żeby się nie roześmiać. Tutaj jednak pojawił się argument, by nie przenosić się jeszcze z Hogwartu do Munga, choć i w szkole zdarzały jej się podobne przypadki.
- To ja was zostawię - stwierdziła i nim Electra zdążyła zareagować, Jose szybko wymknęła się z sali. Planowała odwiedzić prywatny gabinet O'Keeffe.

zt
Powrót do góry Go down


Xavier A. Whitford
Xavier A. Whitford

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 46
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja
Galeony : 1267
  Liczba postów : 75
http://czarodzieje.org/t13159-xavier-a-whitford#352093
http://czarodzieje.org/t13165-sowy-okropnie-paskudza-wiec-niech-to-bedzie-wazne#352158
http://czarodzieje.org/t13163-xavier-a-whitford#352156
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty10.02.17 11:53;

/po wszystkich wątkach

Siedział w gabinecie kiedy to się stało. Przygotowywał dokumentację pacjenta, typowa rutynowa czynność, która pozwalała mu spojrzeć na przypadek jeszcze z innej strony. Czasem jak widział swoje pismo na papierze, te wszystkie poboczne notatki i uwagi z jego strony, w jego głowie pojawiały się nowe myśli. Nowe sposoby podejścia do przypadki. Bardzo często wcielał je w życie. Nigdy nie miał problemu z przystosowaniem się do miejsca. Zawsze znalazł sposób aby zająć sobie czas, nie siedzieć bezczynnie. Tutaj było tak samo. Pacjentów mu przybywało choć wiedział, że nie wszystkich będzie wstanie przyjąć, wielką uwagę bowiem skupiał na jednym aby w ten sposób dokładniej się nim zająć. Dlatego trafiały mu się te najtrudniejsze przypadki. Nie dlatego, że tymi innymi nie warto było się zajmować. Może miało to związek z chęcią wykazania się, stawiania sobie samemu jakiś wyzwań. Zajmował się nimi dlatego, że nikt inny nie mógł sobie już poradzić.
Wtedy ktoś wszedł do jego gabinetu. Z hukiem wtargnął do jego sanktuarium a jego mina wyrażała niedowierzanie. I gdyby nie spojrzenie, które posłał Xavierowi pewnie w tym momencie znalazłyby się za drzwiami bez żadnego jęknięcia.
Whitford wstał, był to szybki ruch, wręcz niepodobny do mężczyzny, który ważył nie tylko słowa ale i swoje gesty. Wyszedł szybko z gabinetu zostawiając jednego z uzdrowicieli samego w jego gabinecie. Dopiero po chwili usłyszał jego kroki za nim. Gdzieś daleko, choć teraz znajdował się zaledwie krok za nim. Nie pamięta już kiedy ostatnio był tak poruszony, kiedy w jego głowie toczyła się bitwa a myśli nie potrafiły znaleźć własnego miejsca. Kiedy wszedł na oddział ponownie stał się tym opanowanym człowiekiem, wyraz jego twarzy nie dawał poznać, że było zupełnie odwrotnie. Nie zwrócił uwagi na magomedyków, którzy zwracali się w jego kierunku, nie zwracał uwagi na pacjentów. Szedł prosto a potem skręcił w prawo, do oddzielnego pomieszczenia, którego on sam sobie zażyczył.
Przez moment się wahał, dosłownie przez dwie sekundy jego dłoń zawisła na klamce. Potem po prostu znalazł się w środku.
-Wyjść.-Powiedział spokojnie, jednak w tonie jego głosu dało się wyczuć ostrość i rozkaz. Później porozmawia z medykiem, który zajmował się przypadkiem jego żony. W tym momencie nie miało to żadnego znaczenia.
Kiedy wszyscy wyszli, podszedł szybko do jej łóżka kucając przy nim i opierając się jedną dłonią po jej boku, drugą dotknął jej dłoni. Nie była już tak zimna jak jeszcze tydzień temu. Patrzał na jej twarz a z ust nie wydobył się żaden dźwięk. Nie potrafił. Nie mógł. Nawet nie chciał. Po prostu chciał na nią patrzeć. Bo nie mógł w to uwierzyć... A jeżeli, jeżeli jak zamknie oczy czy odwróci wzrok ona znowu zaśnie? Nigdy nie mógł wyobrazić sobie tej chwili. Nie chciał robić złudnej nadziei, która już tyle razy go zawiodła. Jej twarz nie zmieniła się za wiele. Tak jakby czas stanął dla niej w miejscu. Tak bardzo tego pragnął. Tak bardzo pragnął jej...
Powrót do góry Go down


Eva Black-Whitford
Eva Black-Whitford

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 17
  Liczba postów : 10
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14154-eva-black-withford#373756
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13165-sowy-okropnie-paskudza-wiec-niech-to-bedzie-wazne
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14160-eva-black-withford#373839
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty10.02.17 12:37;

Krzyki, podniesione głosy moje i Jego. Trzaśnięcie drzwiami i nagła fala zmęczenia która uderzyła we mnie niczym tsunami, zwalając mnie z nóg. Pod kołdrą było mi ciepło i bezpiecznie. Przyjemnie. Czegoś jednak brakowało. Jego ciepła obok, gdy wsuwał się zawsze pod kołdrę koło mnie. Zaczęło być mi zimno. Ciemno, zimno... samotnie. Wśród ciszy, dryfowałam po bezkresnej ciemności. Widziałam dziecko. Drobne, delikatne maleństwo, które wyciągało do mnie rączki. Może to tego mi brakowało? Może to była ta pustka?
Wyciągnęłam do niego ręce... ale ono zniknęło. I znów byłam sama. Zupełnie sama w ciemności. Nie wiem, ile czasu minęło, ale te śnienie było długie i męczące. Czułam że zapadam się głębiej, że odcinam się od powierzchni, gotowa by odpocząć.
Coś się zmieniło. W jednym momencie byłam zanurzona głęboko a w drugiej... zupelnie jakby ktoś wyciągnął mnie z wody, gwałtownie. Poczułam kołdrę na mojej skórze, zapachy, których nie znałam i dźwięki które zaczynały do mnie docierać. Mimo nagłego hałasu, spałam dalej. To chyba jeszcze nie ten moment. Później pojawiło się światło. Zupełnie jak wtedy gdy ktoś rozsłoni zasłony, w czasie gdy ty próbujesz wciąż spać. Światło przebijało się przez powieki, choć ja...
Głos. Znałam go. Kiedyś go znałam aż za dobrze. Ugięcie łóźka, szelest pościeli i w końcu... ciepło.
Poczułam jak kąciki moich ust samoistnie wędrują do góry, a ciepło które czułam pod skórą rozchodziło się po całym ciele. Zupełnie jakbym tego właśnie potrzebowała, by w końcu się obudzić.
- Xavier - szepnęłam z uśmiechem w głosie, zaskoczona szorstkością którą czułam. Zupełnie jakby mój głos był nieużywany od bardzo dawna, a przecież minęło tylko kilka godzin. Otworzyłam oczy i natychmiast je zamknęłam. Czemu było tak jasno? Gwałtowny niepokój zmył uśmiech z ust, a ja przysłoniłam oczy ręką, powoli je otwierając.
Był tu. Mój ukochany mąż. Tylko coś było... nie do końca tak jak trzeba. Wyglądał inaczej. Jak on, ale ... starszy. Sporo starszy. Serce tłukło mi się w piersi, a igiełki niepokoju kuły mnie w żołądek. Wyciągnęłam dłoń w jego stronę, dotykając policzka szorstkiego od zarostu, a ruch ten sprawił mi tyle wysiłku, że wydawało mi się to nierealne. Na usta cisnęło mi się pytanie, co mu się stało, ktoś mu podał eliksir starzenia?, gdy dostrzegłam że nie jestem w domu.
Usiadłam, może zbyt gwałtownie, a może to był efekt szoku, ale zawroty głowy były ogromne. Nie poznawałam tego miejsca. Wyglądało jak... szpital. I to nie Xavier leżał w łóżku, tylko ja, w koszuli nocnej, do połowy przykryta szpitalną kołdrą z napisem święty Mung.  Święty Mung?
- Wywiozłeś mnie za karę do Anglii? - wychrypiałam, próbując zabrzmieć jakbym żartowała, choć w głębi byłam przerażona. Spokojnie, wdech, wydech. Spokojnie. Na pewno można to jakoś wyjaśnić. MUSI być jakieś wyjaśnienie dla którego byłam w Mungu, w Anglii, a nie w domu, w Chicago, a mój mąż wyglądał na starszego niż go zapamiętałam, a w dodatku każdy ruch, dźwięk przychodziły mi z trudem, zupełnie jakbym od dawna nie używała tych wszystkich... funkcji mojego ciała.
Powrót do góry Go down


Xavier A. Whitford
Xavier A. Whitford

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 46
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja
Galeony : 1267
  Liczba postów : 75
http://czarodzieje.org/t13159-xavier-a-whitford#352093
http://czarodzieje.org/t13165-sowy-okropnie-paskudza-wiec-niech-to-bedzie-wazne#352158
http://czarodzieje.org/t13163-xavier-a-whitford#352156
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty10.02.17 13:16;

Kiedyś miał wrażenie, że on sam będzie wstanie jej pomóc. Iż śpiączka nie miała nic wspólnego z chorobą tylko leżała gdzieś na tle psychicznym. A przecież w tej dziedzinie był specjalistą. W tamtym momencie jego badania dopiero zaczynały przynosić efekty, nie od razu udało mu się przekonać do swoich metod leczenia. Jednak kiedy badania nabierały tempa, w jego głowie pojawiały się pomysły na to, w jaki sposób może pomóc Ev. Kiedy leżała w tym szpitalnym łóżku wyglądała dokładnie tak jak jego siostra. Jej nie potrafił pomóc, nie był wstanie nawet pomyśleć o tym, co się mogło z nią dziać, tam głęboko w środku. W przypadku jego żony myślał, że był mądrzejszy. Na początku próbował... Przesyłał jej swoje myśli ale nigdy nie było żadnego odzewu, żadnej reakcji z jej strony. Dokładnie tak, jakby wytworzyła wokół siebie mur, którego nawet on nie potrafił zburzyć. Jakby była zamknięta w kole, w kółko powtarzając jedną czynność. To było możliwe.
Z czasem jednak patrzenie na nią sprawiało mu tylko ból. Bezradność jaką czuł kiedy nie mógł uratować siostry dręczyła go w tym momencie jeszcze bardziej. Ameli-Jane nie mógł pomóc, jego wiedza nie była wystarczająca, nie posiadał wtedy zdolności, które zdolne byłyby jej pomóc. Poza tym, Amelia umarła. Nie cierpiała. A Ev? Nie wiedział co się z nią dzieje, nie wiedział czy cierpi czy nie czuje niczego... Nie wiedział czy kiedykolwiek się obudzi. Bo wciąż oddychała. Jej tętno, bicie serca, nic nie wskazywało na to, aby coś złego się z nią działo... Dlatego to czekanie było gorsze od śmierci. Dlatego łatwiej było przyjąć ten ból z myślą, że ona nigdy nie wróci. Iż nie żyje.
Kiedy wypowiedziała jego imię, odetchnął głośno, jakby dopiero teraz mógł oddychać. I jakby dopiero teraz poczuł, jak to jest naprawdę... Móc... Oddychać. Jakby te kilkanaście lat było jedną wielką cholerną wegetacją. Ścisnął jej dłoń delikatnie widząc jej reakcję na światło. Jego oczy zaszkliły się a on nawet nie próbował tego powstrzymać. Byli sami. Znowu. Tylko on i ona. Tak jak było kiedyś, dokładnie tak jak zawsze pragnęli. Nie potrzebowali niczego więcej a przynajmniej on tak myślał, tak mu się wydawało bo choć czytanie w myślach nie sprawiało mu problemu, Ev nigdy nie trzymała przed nim tajemnic a on nigdy nie ważył się aby zajrzeć tam do środka. Teraz jednak wyczuwał jak myśli same z niej się wylewały, wszystkie pytania...
Przechylił lekko głowę jakby chciał aby jej dłoń dłużej pozostała na jego policzku, nie był wstanie powiedzieć czy coś się zmieniło. Czy inaczej to zapamiętał. Bo nigdy zapomnieć nie zapomniał.
-Ev...-Szepnął i dotknął tyłów jej pleców aby ponownie się położyła. Sam wstał i poprawił jej poduszkę aby było jej wygodniej. -Kochanie... Spokojnie. Zaraz wszystko Ci wyjaśnię.-Powiedział spokojnie, rzeczowo. Przysłonił okna tak, aby do pokoju wpadało trochę światła. Musiała powoli się przyzwyczajać aby nie doznać szoku. Zdjął marynarkę i odrzucił ją na krzesło, sam siadając na skraju jej łóżka ponownie ujmując jej drobną dłoń. Jeszcze mniejszą niż było to kilkanaście lat temu. Podniósł na nią swoje uważne spojrzenie, które w tym momencie wyrażało jedynie troskę. Od czego miał zacząć? Kochanie, leżysz ponad dziesięć lat w śpiączce i było mi łatwiej myśleć, że nie żyjesz... Bo to mniej bolało.
-Ev... Jesteśmy w Anglii z powodu Twojej choroby. -Zaczął powoli, cały czas lustrując jej twarz i zmiany zachodzące na niej. -Od ponad dziesięciu lat leżysz w śpiączce...-Na moment urwał, po raz pierwszy w swoim życiu nie wiedząc dokładnie co powiedzieć.-Nikt nie potrafił określić dlaczego znalazłaś się w takim stanie. Anglia była naszą ostatnią nadzieję ale jeszcze do wczoraj medycy również nie potrafili Ci pomóc.-W jego głosie dało się wyczuć niedowierzanie. Bo jak to było możliwe aby w jednej chwili się po prostu obudziła? Jak?!
Podniósł dłoń i dotknął jej twarzy. Była taka... Powrót do zdrowia zajmie jej jakiś czas. Nie mógł znieść tylko myśli, że teraz stanie się królikiem, którego będą badać doszukując się wyjaśnień.
Powrót do góry Go down


Eva Black-Whitford
Eva Black-Whitford

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 17
  Liczba postów : 10
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14154-eva-black-withford#373756
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13165-sowy-okropnie-paskudza-wiec-niech-to-bedzie-wazne
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14160-eva-black-withford#373839
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty10.02.17 19:20;

/pisze z telefonu więc błędy poprawie jak wrócę do domu
Jego słowa paradoksalnie wpłynęły na mnie zupełnie inaczej, zamiast uspokoić, wystraszyly już zupełnie. Zwykle po takich słowach następuje 'to nie tak jak myślisz kochanie' i inne takie. Nie położyłam się mimo że miałam wrażenie że samo siedzenie jest męczące. Nie mogłam znieść ani minuty dłużej w tym łóżku.
Mimo wszystko odetchbelam z ulga gdy przyslonil okno, a gdy usiadł obok mnie wygramolilam się spod kołdry.
Słuchałam.
Słuchalam nie do końca wierząc w jego słowa. Nie chciało to do mnie dotrzeć.
-który mamy rok? - spytałam czując się tak cholernie zagubiona, że to niemal fizycznie bolało. - co mi jest? Czy to się powtórzy?
Podniosłam na niego wzrok dochodząc do wniosku że starszy wygląda równie dobrze co wcześniej. Schwycilam jego dłonie, patrząc mu prosto w oczy. Szukałam w nich jakiejkolwiek iskierki że żartuje.
Gladzilam kciukami jego ciepłe dłonie, grzejac się w jego ciepłe. Nie chodziło o fizyczne ciepło, tylko o te iskre, to wewnętrzne ciepło. Mój kochany, najdroższy mąż.
Wydawało mi się że nie widziałam go kilka godzin, ale on... Szpital... Tajemnicza choroba... To było takie nierealne.
Jego palce na mojej skórze... W ułamku sekundy znalazłam się przy nim, wtulajac się w niego. Wciagnelam lapczywie powietrze, jego zapach. Pachnial jak zawsze. Nic się nie zmieniło. Jego ramiona miały w sobie to samo napięcie co po jego powrocie, serce dudnilo ten sam rytm co zawsze, dając mi blogie ukojenie. Chciałam powiedzieć że chce do domu, ale oplatajac go rękami, przytulajac głowę do jego piersi czułam się jak w domu. Może i minęło milion lat, ale kocham go tak samo mocno jak pierwszego dnia. Dla mnie nie zmieniło się nic.
- Przepraszam - wyszeptalam zaciskajac oczy. Przepraszalam za wszystko. Za te kłótnie, tyle lat temu, za ten sen. Za chorobę. Za to że pewnie cierpiał. Za wszystko.
Powrót do góry Go down


Xavier A. Whitford
Xavier A. Whitford

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 46
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja
Galeony : 1267
  Liczba postów : 75
http://czarodzieje.org/t13159-xavier-a-whitford#352093
http://czarodzieje.org/t13165-sowy-okropnie-paskudza-wiec-niech-to-bedzie-wazne#352158
http://czarodzieje.org/t13163-xavier-a-whitford#352156
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty10.02.17 20:06;

/luuzik

Co powinien zrobić w takim przypadku? Jak się zachować aby jej bardziej nie wystraszyć. Odkąd pamiętał wiedział co ma zrobić, wiedział czego chce, do czego dąży. Nie miał problemu z odnalezieniu się w danej sytuacji, nawet takiej, w której nigdy przedtem się nie znalazł. Nie kierował się emocjami, które jego zdaniem jedynie stanowiły problem w funkcjonowaniu. Obserwacja i kontrola pozwalały mu dostrzec wszystkie istotne elementy, pozwalające mu iść dalej.
Ev była jego żoną. Jego kochanką. Miłością. Nie mógł nie okazywać uczuć. Nie mógł w tej sytuacji postępować tak jak zawsze.
Przez moment nie odpowiadał, chciał aby choć na moment się uspokoiła, usiadła i zaczerpnęła powietrza. Podejrzewał tylko jaki szok mogła przeżywać i chyba pierwszy raz w życiu nie był pewny tego, co ma zrobić.
-2017. Spałaś ponad dziesięć lat.-Powiedział spokojnie, nie była jego typową pacjentką, nie mógł być wobec niej obojętny i zdystansowany. Ten przypadek dotykał go osobiście, dlatego postawienie się w takiej sytuacji było trudne.-Nie wiedzą co Ci jest. W Chicago nie potrafili znaleźć przyczyny Twojego stanu. Z Londynu dostałem wiadomość, że mogą Cię przyjąć bo rozpoczynają nowe metody leczenia. Dlatego postanowiłem spróbować. Dopiero teraz będą mogli dowiedzieć się więcej... Będą... Ev. Porozmawiamy o tym później, dobrze? -Nie chciał aby zawracała sobie teraz tym głowę. Paradoks tej sytuacji jest taki, że powinna na moment odpocząć a przecież odpoczywała już tak długo.
Objął ją mocno na moment przymykając powieki. Była taka lekka, niemalże ginęła w jego ramionach. Tak jak kiedyś, jednak tym razem przy każdym jej ruchu mógł wyczuć poruszające się kości. Nie to jednak było teraz ważne. Myślał, że już nigdy do tego nie dojdzie. Iż nie będzie mógł objąć żony, pogłaskać jej po włosach czy pożegnać się idąc do pracy. To było bardziej niż surrealistyczne ale trwał przy tym, tak długo jak będzie to możliwe. Złożył na jej czole delikatny pocałunek i lekko ją od siebie odsunął aby utkwić w niej swoje spojrzenie. Uśmiechnął się lekko, z tym dziwnym błyskiem ilekroć ich spojrzenia się spotykały. Dawno temu...
-Nie bądź śmieszna. Teraz najważniejszy jest Twój powrót do zdrowia. Muszę załatwić kilka spraw... -W jego głowie powstawał scenariusz wydarzeń, które miały nastąpić. Jej rehabilitacji, dalszych badaniach i powrotu do domu. Mieszkanie, w którym teraz mieszkał nie nadawało się do jej przyjazdu. Musi załatwić większe miejsce, zapewne takie, w którym mogłaby powrócić do zdrowia. Jakaś osobna sala do ćwiczeń...
Powrót do góry Go down


Eva Black-Whitford
Eva Black-Whitford

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 17
  Liczba postów : 10
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14154-eva-black-withford#373756
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13165-sowy-okropnie-paskudza-wiec-niech-to-bedzie-wazne
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14160-eva-black-withford#373839
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty11.02.17 18:20;

Zamarłam. Ponad 10 lat? 2017?! To niemożliwe. Taka data wydawała mi się totalnie nierealna. Podniosłam wzrok doszukując się w twarzy mojego męża jakiegoś kłamstwa, cienia szansy na żart. Wydawał się być w miarę spokojny, zupełnie jakby zdążył się przyzwyczaić do stanu rzeczy. Jednak kolejne słowa jeszcze bardziej ją zaniepokoiły.
Nie wiedzą co ci jest. Dopiero teraz będą mogli dowiedzieć się więcej.
To brzmiało bardzo niepokojąco, ale byłam jeszcze zbyt otępiała by do mnie dotarło dlaczego. Wciąż nie do końca mogłam uwierzyć w to, że rzeczywiście spałam tak długo... ale nie wyraziłam wątpliwości na głos.
- Możemy porozmawiać później o tym co mi jest - zgodziłam się powoli. Zerknęłam na niego, czując dziwny ścisk w sercu, zupełnie jakbym... jakbym rzeczywiście długo go nie widziała, choć rozum mówił mi że przecież widzieliśmy się przed zaśnięciem. Mimo to, uczucie gojącej się tęsknoty nie opuszczało mnie, choć powoli wszystko zaczynało być na miejscu, jego zapach, ciepło i bicie serca.
Wyprostowałam się nagle, słysząc jego "kilka spraw do załatwienia" i złapałam go za rękę. Nie chciałam żeby odchodził, może i nie czułam się dziesięć lat starsza, ale gdzieś podświadomie, czułam że jest m go za mało... I wystraszyłam się że już mnie zostawi.
- Nie idź jeszcze - to nie do końca była prośba. To był bardziej rozkaz żony, żony która zupełnie odruchowo gładziła jego palce i... Coś było nie tak. Spojrzałam na jego dłoń, później na moją. - Xavier, gdzie są nasze obrączki? - spytałam bardziej surowo, niż miałam w zamiarze.
Tylko ja mogłam po dziesięciu latach śpiączki martwić się o biżuterię, prawda? Tylko to nie była jakaś tam biżuteria. Poczułam nieprzyjemne uczucie niepokoju, ale zdusiłam je jak najszybciej. Przecież nie miałam powodu do zmartwień, na pewno. Przecież kochał mnie. Troszczył się. Czułam to, że się cieszył z tego że nie śpię - jakkolwiek to brzmiało. Przecież przywiózł mnie do Anglii żebym wyzdrowiała. Na pewno nie było powodu do zmartwień.
Powrót do góry Go down


Xavier A. Whitford
Xavier A. Whitford

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 46
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja
Galeony : 1267
  Liczba postów : 75
http://czarodzieje.org/t13159-xavier-a-whitford#352093
http://czarodzieje.org/t13165-sowy-okropnie-paskudza-wiec-niech-to-bedzie-wazne#352158
http://czarodzieje.org/t13163-xavier-a-whitford#352156
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty12.02.17 11:54;

To zabawne jak lata doświadczenia i badań nie potrafią przygotować cię do takiej chwili jak ta. Musiał być spokojny i opanowany, nie dlatego, że po prostu taka była jego natura ale dlatego, że ona w tym momencie właśnie tego potrzebowała. Xaviera, człowieka, na którym mogła się oprzeć w każdym momencie. Osoby, która zawsze przy niej będzie. Tak jak ona kiedyś przy nim... Teraz nadeszła jego kolej.
Czy właśnie o to chodziło? Czy była to zapłata za to, co kiedyś robił?
Przejechał dłonią po jej plecach, chcąc aby choć na moment odłożyła niepożądane myśli od siebie. Wiedział, że to nieuniknione iż będzie musiała stawić czoło nowej sytuacji. W końcu sam kieruje się zasadą iż od niczego nie można uciec. Ale Ev nie była nim.
-Będziesz wstanie wytrzymać ze starszym facetem? To już nie te lata co kiedyś.-Mruknął, śmiejąc się przez zaciśnięte wargi. Chciał ponownie zobaczyć ten szeroki uśmiech, usłyszeć śmiech, który roznosił się po pomieszczeniu i zawisał w powietrzu jeszcze przez moment. Nawet wtedy kiedy nie powiedział nic zabawnego, prawdę mówiąc, był w tym tragiczny. Jednak ona zawsze to potrafiła.
-Nigdzie się nie wybieram. Znasz mnie, planuje do przodu.-Powiedział i posłał jej lekki uśmiech. Dokładnie, znała go tak dobrze, że wiedziała iż nie mógł spraw zostawić losowi. W końcu miało to ułatwić jej terapii. Myślał o tym już wcześniej, jednak dopiero teraz te plany mają wejść w życie.
Z jego gardła wydobył się dziwny dźwięk, był to śmiech przez prychnięcie. Niedowierzanie? Nie. Tylko Ev potrafiła myśleć o takich rzeczach w takim momencie, to przywoływało wspomnienia. Odpiął górny guzik koszuli i wyciągnął zza kołnierzyk długi srebrny łańcuszek. Wisiały na nim dwie obrączki, jego spojrzenie mówiło chyba wszystko, naprawdę myślała, że się ich pozbył? -Twoją zdjąłem ponieważ robiła się za duża i nie chciałem aby przeszkadzała w badaniach.-Powiedział i wsunął jej na palec pomniejszoną już obrączkę. Swoją również założył i przez moment się jej przyglądał.
Zdjął ją już jakiś czas temu. Nigdy nie rozumiał jej ekscytacji na widok tych dwóch przedmiotów. Tak samo jak w chwili ich ślubu, chciała białej sukni, przyjęcia, najlepszego szampana. Nie było mu to potrzebne, jednak zrobił to, bo właśnie tak to sobie wymarzyła. Czym było to jedno poświęcenie? Choć tak sprzeczne z jego zasadami.
Wątpliwości, które mogła mieć były zupełnie niepotrzebne i gdyby o nich wiedział, ugodziłoby go to chyba jeszcze bardziej. Tak, tknęłaby go duma i zapewne coś jeszcze. Jednak nigdy by się do tego nie przyznał. Nawet przed nią.
Powrót do góry Go down


Eva Black-Whitford
Eva Black-Whitford

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 17
  Liczba postów : 10
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14154-eva-black-withford#373756
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13165-sowy-okropnie-paskudza-wiec-niech-to-bedzie-wazne
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14160-eva-black-withford#373839
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty12.02.17 17:20;

Słysząc jego słowa nie mogłam się nie roześmiać. To ja powinnam się martwić - zaczynało do mnie dochodzić to, że pewnie nie wyglądam jak wcześniej. A jednak, Xavier brzmiał prawie na przejętego własnymi słowami. Kręcąc głową przysunęłam się jeszcze, by go pocałować w policzek.
- Martwi mnie bardziej czy ty wytrzymasz ze mną. Trzydzieści ileś lat... muszę mieć masę zmarszczek! - udałam przerażenie i znów się zaśmiałam. - Bo ja chcę być z Tobą aż do śmierci i jeden dzień dłużej.
Jego reakcja na moje pytanie o obrączki sprawiła że zacisnęłam mocno usta. Na prawdę bardzo próbowałam się nie uśmiechnąć; niemal słyszałam jak w myślach gdera na mnie, że tylko ja mogę tak się zachowywać po dziesięciu latach śpiączki. Patrzyłam jak wyciąga łańcuszek i już pozwoliłam sobie na uśmiech. Głupia, coś myślała, że je wyrzucił?
- Za duża? - powtórzyłam jak echo za nim, marszcząc brwi. Zrozumiałam dopiero gdy wsunął mi obrączkę na palec. Szczęście i wspomnienie naszego ślubu wymieszało się z kolejnym niepokojem. Moje palce byly prawie jak dłonie szkieletu, tyle że powleczone skórą. Mój stan fizyczny zaczął mnie bardziej przejmować niż jeszcze dwie minuty temu, gdy żartowaliśmy o starości. Zauważyłam, że powiedział tylko o mojej obrączce, ale niepokój dotyczący ewentualnej próby wierności ukochanego zaniknął, gdy okazało się że nosi obrączki przy sobie - bo założyłam, że zawsze tam były, nie tylko na dzisiejszą okoliczność.
- Kochanie... - zaczęłam powoli, przerywając i zagryzając usta. Głupio mi było na niego spojrzeć, ale na prawdę mnie to martwiło. - Mógłbyś mi załatwić jakieś lustro?
Miałam przy tym kompletnie poważną minę i wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby się ze mnie zaczął śmiać. Chwilowo nie mogłam skupić się na niczym więcej, więc patrzyłam tylko na niego, oswojona już z tym jak się zmienił, ściskając go mocno (w mojej ocenie mocno) za dłoń.
- Albo poczekaj - wypaliłam nagle i pochyliłam się w jego kierunku, składając na jego ustach pocałunek, nie czekając na jego zgodę. Bałam się tego jak wyglądam i irracjonalnie obawiałam się że jak się zobaczę, stracę pewność siebie, by to zrobić. Mimo że rozum mówił mi że widzieliśmy się wczoraj, czułam głód, tęsknotę za Xavierem.
Powrót do góry Go down


Xavier A. Whitford
Xavier A. Whitford

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 46
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja
Galeony : 1267
  Liczba postów : 75
http://czarodzieje.org/t13159-xavier-a-whitford#352093
http://czarodzieje.org/t13165-sowy-okropnie-paskudza-wiec-niech-to-bedzie-wazne#352158
http://czarodzieje.org/t13163-xavier-a-whitford#352156
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty12.02.17 20:02;

Nie przejmował się tym jak wyglądał. Chciał odgonić jej myśli od nieprzyjemnych tematów, których rozgrzebywanie w tym momencie było całkowicie niepotrzebne. Sam musiał oswoić się z myślą, że teraz nie będzie sam. Tak długo przyzwyczajał się do myśli, że będzie dzielił życie z Ev. Sam proces przez który przeszli trwał jakiś czas... A potem ona nagle po prostu znikła z jego życia mimo, że cały czas była obok.
I teraz wszystko zaczyna się od nowa, mimo, że jej wydawało się iż był to zaledwie jeden dzień. Przez jego twarz przeszedł cień uśmiechu. Chyba nie myślała, że skoro już tak się namęczył w zbliżeniu się do niej kilka zmarszczek go odtrąci? Jego oddanie i przysięga nie zostały nigdy wyrażone słowami. W pewnych momentach naszego życia nie były one wcale potrzebne. To czyny miały największe znaczenie, one mogły wyrazić o wiele więcej niż słowa, tak często nas ograniczające.
Tak, obrączki miał zawsze ze sobą. Nigdy ich nie pokazywał, jednak zawsze czuł ich ciężar na piersi. Kiedyś wyjaśni jej dlaczego zniknęła ona z jego palca. Choć nigdy nie przyjmował do wiadomości tego iż będzie musiał jej cokolwiek wyjaśniać, jakby w geście obrony. Nie czuł się winny. Nie uważał tego za zdradę czy chęć oszustwa. Było łatwiej kiedy obrączka znalazła się poza zasięgiem wzroku innych, a może przede wszystkim jego. Nie przywoływało to wspomnień, pozwalało funkcjonować. I była jedyną, które by to powiedział... Ale przede wszystkim mniej bolało.
-Schudłaś. Powiedziałbym, że dziesięć kilo po prostu gdzieś zniknęło mimo, że przyjmowałaś pokarm. -Powiedział spokojnie i napotkał jej spojrzenie. Widział zmartwienie i obawy związane z nowymi informacji. Dostrzegł też jak przygląda się swoim dłoniom. Delikatnie uniósł jej podbródek tak aby mogła na niego spojrzeć. -Musisz wiedzieć, że wciąż jesteś tą samą Ev. Nic się nie zmieniło.-Powiedział cicho.
Odwzajemnił jej pocałunek, pomimo, że przez sekundę jego ciało odmówiło posłuszeństwa i zamarło. Jednak dotyk jej warg był taki znajomy, taki naturalny. Włożył w ten pocałunek znacznie więcej niż chęć ponownego zbliżenia się. Była to tęsknota, pragnienie, cała frustracja związana z niewiedzą w jakiej żył tyle lat. Po chwili odsunął się od niej i sięgnął do szafki obok jej łóżka. Wyjął niewielkie lusterko i przez moment tylko czekał, nie przysuwając go.
Wyprostował się i podał jej lusterko. Cały czas przyglądając się jej, temu co zrobi, temu jak zmieni się wyraz jej twarzy kiedy spojrzy w swoje odbicie. Nie zmieniło się tak bardzo. To niesamowite ale wyglądała dokładnie tak jak te dziesięć lat temu. Była po prostu wychudzona. Jej policzki lekko się zapadły a skóra przybrała mniej żywego odcienia niż zawsze. Powoli podniósł dłoń i przejechał kciukiem po jej policzku, dotykając palcem zarysu jej szczęki. Wciąż była piękna. Tak, jakby nic się nigdy nie zmieniło.
Powrót do góry Go down


Eva Black-Whitford
Eva Black-Whitford

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 17
  Liczba postów : 10
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14154-eva-black-withford#373756
http://czarodzieje.my-rpg.com/t13165-sowy-okropnie-paskudza-wiec-niech-to-bedzie-wazne
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14160-eva-black-withford#373839
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty15.02.17 20:49;

/wybacz czas, ale życie mnie trochę zaskoczyło. I zmiana formy, czasem tak mi się dzieje, jak nie przeczytam swojego posta z wcześniej, tylko osoby z którą piszę i naturalnie przejmuję inną osobę do opisu. Nie gwarantuję że tak będzie na stałe : o

Doskonale pamiętała ten okres, gdy dopiero co przyjął ją do swojego serca. Pamiętała, ile czasu jej zajęło dotarcie do niego, ale nigdy nie zastanawiała się jak on to widział, nigdy nie myślała nad tym, czy ten proces był dla niego na tyle ważny, by był trwały. Zabawnym było to, jak ich proces zakochiwania się różnił. U niej było to raczej... jakby od zawsze wiedziała, że go kocha. Wydawało się jej jednak, że u niego to był długi proces, gdy ją w końcu pokochał. Może dzięki temu ona mogła sobie go "wychodzić", może dzięki temu teraz gdy "wróciła" on wciąż czekał.
Mimo wszystko zmiany fizyczne martwiły ją póki co najbardziej. Dziesięć kilo. To znaczyło, że była niemal na skraju jakiejkolwiek normy. Mówienie że nic się nie zmieniło, było dalekie od prawdy, mimo wszystko nie chciała dyskutować. Pomartwi się tym później, wyżali koleżankom... o ile jeszcze jakieś miała.
Poczuła to, że się zawahał, ale uznała że to nic więcej, jak zaskoczenie. Kto by się spodziewał że pięć minut po obudzeniu z dziesięcioletniej śpiączki będzie chciała się całować?
No, ona by się może spodziewała... ale tak po za tym, raczej nikt po za nią samą nie znał jej wyroków.
To było dla niej takie naturalne, takie... normalne, w tym szaleństwie. Osadziło ją na ziemi, już czuła się normaniej. Bezpieczniej. Mniej niepewnie. Zupełnie jakby się na nowo zakotwiczyła... To nie było coś łatwego do opisania słowami, była to taka mieszanka odczuć i różnych emocji, tak silnych, że czuła się po prostu szczęśliwa.
I wtedy podał jej lusterko, a ona znów poczuła niepokój. Przez chwilę nie patrzyła na swoje odbicie, tylko na niego, aż zebrała się na odwagę.
Jedna, druga, trzecia zmarszczka... patrzyła i patrzyła... i czuła rosnącą ulgę. Xavier dotknął jej policzka a ona uniosła głowę z delikatnym uśmiechem.
- Nie jest źle - przyznała w końcu, odkładając lusterko na łóżko. Straciła zainteresowanie tematem swojego wyglądu i przysunęła się bliżej do ukochanego męża, tak by mogła się o niego oprzeć. Prawie jak w domu. Tylko była bardziej zmęczona. Paradoksalnie, bo przecież spała... Ale to teraz, to było zmęczenie fizyczne. Była po prostu wyniszczona. Przez myśl jej przeszło że może jest coś co postawi ją na nogi, ale w zasadzie miało to mniejsze znaczenie. Teraz, gdy już w miarę wiedziała co się z nią działo chciała wiedzieć więcej o najważniejszej osobie w jej życiu... i reszcie, mniej ważnych.
- Musisz mi wszystko opowiedzieć, kochanie, wiesz? - powiedziała kręcąc kółka palcem na jego piersi. Przyjemne mrowienie materiału o opuszek jej palca było na swój dziwny sposób kojące. - O tym co robiłeś, co się działo, twoje najciekawsze przypadki... - wyprostowała się nagle i udając srogą minę dodała - oczywiście, ile razy ktoś mi cię próbował zabrać, też muszę wiedzieć! - ale zaraz roześmiała się, pokazując że był to żart i wróciła do poprzedniej pozycji. Jej organizm jakoś dziwnie zaczynał rozciągać w czasie jej sen i zaczynała czuć jakby spała dłużej niż dzień, choć wciąż nie był to okres lat, nawet jednego roku.
Powrót do góry Go down


Czarodziejowa Dusza
Czarodziejowa Dusza

Galeony : 868
  Liczba postów : 892
https://www.czarodzieje.org/t10816-czarodziejowa-poczta
Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8




Specjalny




Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty18.10.17 23:35;

To był jeden z najgorszych dni w życiu Kimbry Hudson. Kobieta siedziała sobie spokojnie w swoim ulubionym, puchatym, różowym fotelu w salonie w mieszkaniu. Ulica Pokątna tętniła życiem i kobieta z uśmiechem na ustach grała w magicznego wisielca wsłuchując się w stłumiony gwar, gdy przez okno wleciała sowa. List, który niosła, był autorstwa jej środkowej córki, słodkiej Bridget. Szkoda tylko, że historie, które pisała, nie były już takie słodkie... Och, ileż by dała, żeby dziecko napisało jej coś o swoim śniadaniu zamiast tego!
"Mamo, ostatnio znów zdarzyło się coś strasznego w Hogwarcie" - tak zaczynał się list. Kimbra odłożyła kartkę, by poszukać swoich okularów do czytania (co zajęło jej relatywnie sporo czasu, mimo że znajdowały się tuż obok fotela na stoliczku), a następnie powróciła do lektury listu. "Gryfoni i Ślizgoni grali w Quidditcha i jedna z zielonych uwolniła Obskurusa. Zupełnie jak na tym festiwalu, pamiętasz jak Ci opowiadałam?" - Oj, Kimbra doskonale pamiętała. Okropnie się bała, kiedy dwie z jej córek znalazły się w ogniu wydarzeń na festiwalu muzycznym. Podobno wtedy zginęła jakaś młoda dziewczynka! Chwała Merlinowi, że to żaden bąbelek Hudsonów!
List ciągnął się jeszcze dalej, ale Kimbra nie mogła przeczytać nic więcej. Jej uwagę przykuło jedno jedyne zdanie, które sprawiło, że okulary prawie spadły jej z nosa, a serce zabolało tak mocno, że aż przycisnęła rękę do obfitej piersi. Czy Bridget napisała, że "Profesor Fairwyn oberwał siedząc na trybunach i teraz leży w Mungu będąc w śpiączce"?! Czym prędzej wskoczyła w swoje puchate, różowe kapcie i przez kilka minut dosłownie biegała po całym mieszkaniu, paradoksalnie próbując uspokoić gonitwę myśli w głowie i ułożyć zamiast tego jakiś plan. Przecież nie mogła tego tak zostawić, prawda? Była założycielką największego fanclubu Edgara Fairwyna, na gacie Merlina, musiała chociaż spróbować coś zrobić, co nie?
Thomas patrzył jedynie z politowaniem na swoją żonę, gdy oświadczyła mu, że nie może zwlekać ani chwili dłużej i musi znaleźć się w Mungu, a on sam musi ją doprowadzić do sali, w której leżał @Edgar T. Fairwyn. Pan Hudson nigdy nie rozumiał tej niezwykłej obsesji Kimbry, lecz nie protestował - zresztą jak zwykle. Zasugerował jej jednak odczekanie na bardziej sposobny moment. O dziwo zadziałało! Kimbra najpierw odpisała córce, że bardzo dziękuje jej za informacje i zaprasza ją do Munga, a do listu dołączyła pieniądze na pokrycie kosztów świstoklików tam i z powrotem. Następnie stworzyła notatkę informacyjną na specjalny wizbook fanclubu, którą potem powieliła kilkakrotnie za pomocą magii i rozesłała pocztą do najbliższych przyjaciółek z dopisanymi datami planowanych dyżurów przy pisarzu.
Wiele godzin planowania dla Kimby sprowadziło się do tego dnia, którego razem z córką miała zjawić się w szpitalu. Bywała tam już kilkakrotnie, jednak uzdrowicielki nie chciały jej wpuszczać na więcej niż piętnaście minut. Niemniej jednak wykorzystywała ten czas, by poprawić leżącemu poduszki, cyknąć jakąś uroczą fotkę, czy też wstawić do wazonu świeże kwiaty. Ogólnie starała się!
Stojąc przed drzwiami sali rozglądała się nerwowo, wypatrując kręcących się w okolicy uzdrowicielek, które już chyba zaczynały być wobec niej podejrzliwe.
- BRIDGET, KOCHANIE MOJE, PRZYNIOSŁAŚ TĄ LAURKĘ Z PODPISAMI SWOICH KOLEGÓW I KOLEŻANEK? - zapytała teatralnym szeptem.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Specjalistyczna opieka - Page 4 QzgSDG8








Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty


PisanieSpecjalistyczna opieka - Page 4 Empty Re: Specjalistyczna opieka  Specjalistyczna opieka - Page 4 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Specjalistyczna opieka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 10Strona 4 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Specjalistyczna opieka - Page 4 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
szpital sw.munga
 :: 
Pietro 2
-