Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Korytarz na VII piętrze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 15 z 17 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16, 17  Next
AutorWiadomość


Bell Rodwick
Bell Rodwick

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 4902
  Liczba postów : 4482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t58-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t243-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7785-bell-rodwick#216614
http://dzika-mafia.blog.onet.pl/
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptyPią 11 Cze 2010 - 18:30;

First topic message reminder :




Korytarz tak został nazwany przez samego sir Galahada... a raczej jego zbroi, która stoi w tym miejscu od niepamiętnych czasów. Nie rdzewieje, ale też nie da się jej przesunąć, a więc nawet jeśli na nią wpadniesz to nie przewrócisz jej, a jedynie nabijesz sobie guza. Jej faktura jest bardzo zimna, a plotki mówią, że przyłbica wydaje z siebie słowa w dawnym dialekcie, jednak w większości czasu zbroja zachowuje się jak typowe, niemagiczne opancerzenie.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1553
  Liczba postów : 4777
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptyCzw 15 Paź 2020 - 21:26;

SOBOTA, GODZINA 11:54

Weekend weekendzik, weekendunio. Spanko do dwunastej i leczenie kaca po o jednej lampce wina druzgotkowego za dużo? Miłosne schadzki w pokoju życzeń? Wrzucanie w siebie śniadania przyrządzonego przez dzielne skrzaty? Orzeźwiający spacer po błoniach? A może nadrabianie zaległości w korespondencji i rozsyłanie listów z sowiej wieży? Nie dla Julki.

Wstała wcześnie, choć i tak późno jak na siebie, bo przed siódmą. O ósmej już machała kijem na jednym z walijskich boisk. Cholerna Walia, pogodę to chyba zamawiali na chińskich aukcjach. Takiej nieprzyjemnej zimnej szarugi to już dawno nie uświadczyła. Teraz, poobijana, zmęczona i odświeżona zimnym prysznicem i chłodem za oknem, wracała do kruczego dormitorium z torbą przewieszoną przez ramię. Wracała trochę nieporadnie i naokoło, bo jakimś cudem znalazła się na siódmym piętrze, o którym można powiedzieć wiele, ale nie to, że jest blisko dormitorium. Zgubiła się, ale było to jedno z tych cudownych zagubień, kiedy znajdujesz się w bańce własnych myśli, świat zewnętrzny przestaje istnieć, a ty po prostu dreptasz sobie przed siebie, gdzie cię vansy poniosą. Wiele myśli przelatywało przez jej głowę, z tą najbardziej pierwotną, najbardziej ludzką - żarełko i spanko!
Dziś trenerka dała im do wiwatu. Przez cały trening nawet nie powąchała miotły. Zamiast tego biegała w tej mgle i w tym deszczu po kostki w błocie i do porzygu maltretowała tłuczkiem ćwiczebnego manekina.

I am tired, I am weary
I could sleep for a thousand years
A thousand dreams that would awake me
Different colors made of tears


Zachrypniętym od zimna głosem nuciła sobie słowa starej nowojorskiej kapeli. Słowa piosenki doskonale oddawały stan jej ducha. Ile by teraz dała za swojego wysłużonego ipoda z tysiącami ukochanych mugolskich piosenek, nie do usłyszenia w Hogwarcie.

Z przyjemnego zamroczenia światem myśli, wyrwał ją odgłos dobiegający z jednej z mijanych sal. Wzruszyła ramionami i ruszyła dalej. Niech się tym martwią prefekci czy tam inni woźni. Ona idzie na szamę i w spanko! Po chwili jednak odgłos się powtórzył i towarzyszył mu czyjś krzyk. Nie był to krzyk osoby dorosłej, a dziecka.

Westchnęła. Najpierw skarciła samą siebie za to, że bankowo znów pakuje się w jakieś kłopoty, których mogła łatwo uniknąć. Ale z drugiej strony odmówienie pomocy jakiemuś małolatowi? Dziwnie by się z tym czuła, zupełnie, jakby dotykały ją takie rzeczy, jak wyrzuty sumienia! Poprawiła więc torbę na ramieniu, wyciągnęła ze środka różdżkę i zbliżyła się do drzwi. Co tym razem przygotował dla niej los?
Powrót do góry Go down


Orla H. Williams
Orla H. Williams

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Brokat, cekiny, frędzle i kolory. Hipiska, która jest królową parkietów wszelakich.
Galeony : 0
  Liczba postów : 318
https://www.czarodzieje.org/t19578-orla-holly-williams
https://www.czarodzieje.org/t19582-sowka-orli#581690
https://www.czarodzieje.org/t19576-orla-h-williams
https://www.czarodzieje.org/t19723-dziennik-orla-h-williams
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptyNie 25 Paź 2020 - 12:37;

Jak co sobotę, poranki spędzała na Błoniach. Nieważna była pogoda, ten mały rytuał trwał przez lata, nieprzerwany nawet przez najgorsze gradobicia czy ulewy. Mało kto wiedział, że ten szalony diamencik, nie zawsze świeci tak jasno i radośnie, emanując szczęściem. Sama potrzebowała momentów, w którym mogłaby naładować baterie, pobyć sama ze sobą, poczuć wiatr, który przesuwa się jej po skórze, wprowadza ją w drżenie, które skutkuje gęsią skórką. Jesień zbliżała się nieubłaganie, widać to było po kolorach, ale i czuć było z każdym, głębiej nabranym oddechem. Ostatnie kwiaty marniały, kłaniając się po raz ostatni słońcu, by swoimi główkami zbliżać się do ziemi, w tym cudownym, jesiennym pocałunku śmierci.

Gdy już uznała, że wystarczy tego przebywania w objęciach natury, ruszyła do zamku z zamiarem odrobienia jednego z pierdyliarda zadań, którymi obciążeni zostali w trakcie tygodnia. Bycie studentem nie należało do łatwych, ale czy wyobrażała sobie to inaczej? Czmychała po korytarzach zatopiona w myślach, gdy na końcu jednego z nich zauważyła kogoś - nie, nie kogoś, a crème de la crème całego Hogwartu.

Niczym opanowany do perfekcji szpieg, podeszła do znajomej jej sylwetki, by stanąć przy jej plecach i wyszeptać:
- Co kombinujesz? - rzecz w tym, że myśli Williams były zbyt głośne, by usłyszeć cokolwiek, co nie umknęło uwadze Julii. Dopiero gdy spojrzeniem napotkała swoją przyjaciółkę, wycofała się z głębokiego zamyślenia i kontentacji na temat tego, czy rośliny czują i czy kwiatek, który właśnie wsunięty miała za ucho, życzy jej wszystkiego, co najgorsze - a, co za tym idzie, czy kaktus Zoe, którego Orla ukatrupiła wiele lat temu, umierał w długiej i bezgłośnej agonii.

Co kombinujesz, panno Brooks?

Orzełek złapał tą drugą za przedramię, by odwrócić ją ku sobie. Musiała jej coś powiedzieć. Nigdy nie była jakoś niezwykle zainteresowana szkolnymi plotkami, ale w Pokoju Wspólnym aż wrzało od przyciszonym rozmów - albo przeciwnie, głośnego poparcia i poszanowanka, na temat tego co wydarzyło się na jednej z lekcji, którą Williams ominęła, niezbyt zainteresowana tematem. Co prawda minęło już od niej naprawdę wiele czasu, ale w końcu nadarzyła się odpowiednia chwila, by o tym porozmawiać.
- Słyszałam co zrobiłaś z tym ślizgonem. Z tym, no wiesz... - zamiast opisać, zwyczajnie przyłożyła sobie dłoń do krocza i wystawiła jeden palec do przodu. Oczywiście najmniejszy, żeby była jasność. - Szkoda, że tego nie widziałam! Ale, wow. Dobrze, że chociaż Ty nie miałaś oporów, by załatwić takiego ćwoka.
Pokiwała głową z uznaniem, zsuwając dłoń z przedramienia na nadgarstek dziewczyny, by w chwilowym, aczkolwiek mocnym uścisku, spleść ich palce, przekazując tym dotykiem wszelakie odczucia: od poszanowania, przez uznanie, do rozbawienia. Merlinku, ten wężowy pajac musiał wyglądać jak debil. Podwójny debil, bo chyba takowym był i na co dzień, skoro odpierdalał namiotowe akcje na zajęciach.

I w tamtej chwili również ona to usłyszała: coś na pograniczu wołania o pomoc, a zduszonego płaczu. Brwi same poszybowały jej ku górze, a zagadka różdżki w dłoni Brooks jakby sama się rozwiązała. Orla zawstydziła się potwornie, obwiniając się, że swoim słowotokiem zatrzymała przyjaciółkę w czymś ważnym. Kiwnęła brodą na drzwi, które znajdowały się za jej plecami.
- Nie brzmi dobrze. Przyda Ci się pomoc? - Nawet jakby odmówiła, to nie zostawiłaby jej samej z bóg-wie-co znajdującym się w zamkniętej sali. Wydobyła magiczny patyk z kieszeni szaty, podciągnęła gumkę spódniczki, która zsuwała się jej z bioder - wygląda na to, że zrezygnowanie z trzeciego śniadania w ciągu dnia przynosiło efekty, i stuknęła obcasami lakierów, gotowa do wszystkiego, co miało nadejść.
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1553
  Liczba postów : 4777
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptyNie 25 Paź 2020 - 18:39;

Nigdy nie podejrzewałaby Orki o żadną negatywną myśl. Szalony Diamencik w jej oczach zawsze lśnił tak samo jasno, a jej optymizm i dobry nastrój były zaraźliwe. Doceniała tę cechę u przyjaciółki i lubiła ją za to. Nikt, tak jak Orla, nie potrafił podnieść jej na duchu, kiedy była zmęczona, poobijana i miała ewidentnie jeden z tych dni, kiedy czarne chmury nad jej głową alarmowały o tym, że lepiej dać jej spokój. Co więcej, Orka nie potrzebowała wiele. Wystarczyło, że była… sobą. Mimo wszystko, gdyby tylko wiedziała o tym, że jej przyjaciółka również potrzebuje chwili samotności, doskonale by ją zrozumiała. Williamsówna szukała spokoju w spacerach po błoniach, a Brooks – w patrzeniu na świat z wysokości. Nic nie oczyszczało jej umysłu tak skutecznie, jak latanie na dobrze znanym kawałku drewna między nogami. Niestety, w ostatnich tygodniach nie miała zbyt wielu okazji do samotnych lotów, bo cała jej aktywność związana z miotłą, zamknięta była w obrębie katorżniczych treningów, czy to w szkole, czy w klubie.

Kiedy poczuła ciepły oddech na karku, usłyszała miękki głos, a na jej przedramieniu zacisnęła się czyjaś dłoń, odwróciła się błyskawicznie i wycelowała różdżkę w przyjaciółkę. Dopiero kiedy zobaczyła, z kim ma do czynienia, westchnęła ciężko, opuściła kawałek drewna i przytuliła miękkie ciało diamencika.

- Przepraszam, Orcia. Nie chciałam cię wystraszyć. Ale błagam, nie zachodź mnie od tyłu. Nienawidzę tego. – Pogładziła ją czule po puklach miękkich włosów, które skradły słońcu ostatnie promienie.

- Masz na myśli lekcję WDŻ? – zapytała z uśmiechem. Było to tak dawno, a sam ślizgon był jej tak obojętny, że szybko zapomniała o tym incydencie. Kiedy Orla przyłożyła do swojego krocza palec, parsknęła cicho przez nos.

- Dziękuję za uznanie. Ale jeżeli mam być szczera, to nie oberwał za to, co zrobił na lekcji, a za to, co zrobił na korytarzu.

Uśmiech nieco jej przybladł, gdy sobie uzmysłowiła, że była bardzo blisko tego, żeby w podobny sposób potraktować przyjaciółkę. W gruncie rzeczy, jako PRAWIE MUGOLKA, wielokrotnie musiała w swoich wczesnych latach szkolnych mieć oczy dookoła głowy, bo wielu czystokrwistych lubiło sobie czasem z niej zażartować i potraktować ją znienacka albo jakimś zaklęciem dorabiającym ośli ogon, albo pisząc coś złośliwego na tyłach szaty.

- Nie mam pojęcia, co się tam dzieje, ale słyszałam chyba krzyk dziecka. Mam wrażenie, że to pewnie te cholerne chochliki.

Widząc, jak Williamsówna wyciąga własną różdżkę, pocałowała ją czule w czubek głowy.

- Sweet Summer Child. – pomyślała z rozczuleniem. - Dziękuję. Ja pójdę przodem, a gdyby stało się coś nieoczekiwanego, to reaguj. Ok, słodziaku?

Widząc przyzwolenie w oczach diamencika, weszła dziarsko do klasy i od razu przystanęła. Chochilków nie było, ale za to był zapłakany chłopiec z Hufflepuffu, który kulił się w kącie, atakowany przez… akromantulę. Z pewnością musiał być to jeden z tych boginów, które uciekły z gabinetu Starej Cortez. Na domiar złego, do dręczenia małolata postanowił dołączyć Irytek.

- Znalazłem bąka, co boi się pająka! Niech ktoś zmieni mu pieluchę, bo zasadził rzadką pluchę! – Poltergeist latał po Sali, naśmiewając się z biednego Puszka.

- To tylko bogin – uspokoiła diamencik, a w jej głosie można było wyczuć ulgę. Na szczęście nie były to te cholerne chochliki. W gruncie rzeczy, zadanie było naprawdę proste, wystarczyło wystrzelić proste riddikulus i po sprawie. Chłopiec będzie mógł wrócić do dormitorium i spokojnie zmienić spodnie.

Cóż, jak to często bywa, w Hogwarcie rzeczy proste zamieniają się w skomplikowane w ułamku sekundy. Zmęczone treningiem nogi Krukonki postanowiły odmówić posłuszeństwa WŁAŚNIE TERAZ. Efekt była taki, że różdżka Brooks wyleciała jak z procy i zniknęła pod jakimś starym meblem, a Irytek zamknął całą trójkę w Sali z boginem.

- Hej! – zagwizdała przeciągle w palce, skupiając na sobie uwagę bogina, aby dać chłopcu chwilę wytchnienia i ruszyła ostrożnie w kierunku kredensu.

Bogin zareagował od razu, ale była na to gotowa. Doskonale wiedziała, w co się przeobrazi – w starą schorowaną babunię, bo to właśnie starości i niedołężności bała się najbardziej. Ale, stało się jednak co innego. Pobladła lekko widząc przed sobą zjawę w nowym, nieznanym jej dotąd wydaniu.

Naprzeciw Brooks stanęła bowiem… Brooks. Wyglądała trochę inaczej. Miała przygarbioną sylwetkę, zaniedbane włosy, zmęczoną szarą twarz. Ubrana była w wyciągniętą bluzę z kapturem z plamami od wybielacza. W jednej dłoni trzymała dziecko, a w drugiej tandetny romans z zakładką włożoną w połowie. Wyglądała jednak na… zadowoloną z siebie? W przeciwieństwie do prawdziwej Brooks, która była zdziwiona i zmieszana.
Powrót do góry Go down


Orla H. Williams
Orla H. Williams

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Brokat, cekiny, frędzle i kolory. Hipiska, która jest królową parkietów wszelakich.
Galeony : 0
  Liczba postów : 318
https://www.czarodzieje.org/t19578-orla-holly-williams
https://www.czarodzieje.org/t19582-sowka-orli#581690
https://www.czarodzieje.org/t19576-orla-h-williams
https://www.czarodzieje.org/t19723-dziennik-orla-h-williams
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptyPon 26 Paź 2020 - 13:59;

Jej oczy pozostały szeroko otwarte, nawet, wtedy gdy przylegała całym ciałem do Brooks, chłonąc jej ciepło. Nigdy, nikt wcześniej nie wyciągnął w jej stronę różdżki. A już na pewno nie tak - gwałtownie i automatycznie, z pewną dozą nieopanowania, które zniknęło spod powiek, gdy te zamknęły się i zamrugały, pozwalając spojrzeniu wrócić do normalności. Słysząc jej słowa, Orla pokręciła głową, którą ulokowała w przestrzeni pomiędzy ramieniem a żuchwą krukonki. Nie przestraszyłaś mnie, tylko zaskoczyłaś. Nic jednak nie powiedziała.

Gdy spędzała ostatnie wakacje w Staithes, udzielała korepetycji z matematyki Tessie, która miałam ogromny problem, by zdać do następnej klasy. Jej rodzice, w ramach dodatkowego podziękowania za pomoc w podciągnięciu ocen swojej córki, często zapraszali Orlę na obiad. Rozmawiali wtedy o wszystkim - od komentowania programu telewizyjnego, przez narzekań na upalne i suche lato, po głębokie dyskusje na temat życia i przyszłości. Matka Tessy była biegłym psychologiem sądowym, który w tamtym czasie pracował nad sprawą napaści dokonanej przez wojennego weterana. Nie wchodziła w szczegóły procesu, ale dokładnie opisała, jak wygląda mechanizm stresu pourazowego - między innymi cierpiący często powiela swoje zachowania, na czynnik stresowy reaguje automatycznie, nawet nie zdając sobie z tego świadomie sprawy. Zapalnik szybko wywołuje akcje, a dopiero po niej następuje moment rekonesansu.

Wspomnienie to napłyneło jej na myśl, gdy zobaczyła tą obcą nutę w spojrzeniu Julii i jej niewymiarową do gestu obronę. Gdy ta ją obejmowała, Orla gładziła dziewczynę dłonią po plecach - jak dziecko, które zlęknione trzeba ukoić do snu.

- Panie przodem - rzuciła, siląc się na luźny ton, kiedy szykowały się do wtargnięcia do sali. Niewiele było trzeba, by zobaczyć, że w klasie dzieje się istny chaos - tu ktoś płacze, tu Irytek wrzeszczy w zaparte swoje nader inteligentne rymowanki (chyba nagła widownia tylko go zachęciła do wejścia na kilka oktaw wyżej), a w rogu pomieszczenia do ataku szykowała się wielka, włochata akromantula. Pająk poruszył szczękoczułkami, stukając nimi o siebie. Chociaż Williams nie bała się pająków, te jej stopy same zadecydowały o tym, by cofnąć się o krok.

To tylko bogin.

Tylko? Personifikacja strachu jest nawet bardziej przerażająca niż sam strach. Pająk szarżował dalej, jednak chociaż pokonanie go przez pierwszoklasistę mogło się równać niemożliwemu, to dla dwóch studentek powinno być, jak bułka z masłem. Julia chyba myślała o tym samym, bo gdy orzełek na nią zerknął, ta machała dłonią w powietrzu na kształt znajomego gestu, by nagle... potknąć się o własne nogi i stracić różdżkę. Patyczek poturlał się po drewnianym parkiecie, wpadając wprost pod stary, potężny kredens.

Na szczęście ona wciąż zaciskała palce na swojej różdżcce, już miała wejść do akcji, gdy jej uwagę odwróciło gwizdnięcie. Tak donośne, że dałoby się je usłyszeć z drugiego końca boiska do Qudditcha - gdzie pewnie często jest używane.
- Co ro... - zaczęła Orla, ale nie udało jej się dokończyć pytania. Bogin w końcu zwrócił na nie uwagę, a Julia wyglądała niesamowicie, stojąc pewnie, mierząc marę wzrokiem, gotowa chyba siłować się z nią choćby i na rękę. Zjawa zaczęła zmieniać kształt - osiem pajęczych nóg zamieniło się na dwie, całkiem ludzkie. Ciało straciło czarne owłosienie, na rzecz ciemnych włosów na głowie znajomej jej persony.

Znajomej, ale i zupełnie obcej. Obrazującej chyba wszystko, czego bała się obie - zwyczajności. Nie mogła odkleić od bogina wzroku. Reprezentował coś tak przeciwnego, od osoby która stała kilka metrów od Orli, że aż trudno było uwierzyć jej, że tego właśnie najbardziej boi się jej przyjaciółka. Przełknęła ślinę.
- Nigdy się taka nie staniesz - zaczęła cicho, ale z każdym słowem jej głos wzbierał ja mocy, a zagubiony Bogin zdawał się zwracać na Orlę coraz większą uwagę, co choćby można było dostrzec po tym, że jego forma drży coraz bardziej, nie mogąc się zdecydować na konkretny kształt - choćby no, musiałabyś sobie znaleźć kogoś, by zrobić dzieciaka. To nie takie łatwe. I, i... co to jest? "Czarownica i kociołek rozkoszy"? Czymś takim, to najwyżej będziesz palić w kominku. Albo będziesz używać do podtarcia, gdy Ci się nagle zachce, nie wiem, na kiermaszu marnej literatury.

Zjawa zbliżała się coraz bliżej, tracąc swoją Brooksowatość. Nie miał już ani potarganych włosów, ani książki w dłoni, ani dziecka wspartego na biodrze, ani nawet bluzy z kapturem. Wyglądał za to, jak Nancy Williams. W całej swojej wspaniałości - od niesfornego kręciołka tuż przy uchu do nonszalanckiej postawy. Kropka w kropkę starsza siostra Orli, tylko zaraz, co ona robi? Smukłe palce puchonki chwytają się nagle za gardło, zaciskając na nim w akcie całkowitej niemocy. Otwiera ona usta, próbując chyba coś powiedzieć, ale z gardła nie wydobywa się ani słowo, a potok krwi. Widać, że się dusi, spazmatycznie drżąc, by w końcu upaść na kolana, nawet na moment nie tracąc kontaktu wzrokowego z siostrą. Spojrzenie to będzie jeszcze długo nawiedzać Orlę w snach; pełne jest bólu, ale i niemego wyrzutu.

Tymczasem jednak dolna warga rudej krukonki drżała coraz bardziej, a obraz zmieniał się co chwila. Jej ojciec, zaplątany w rybackie sieci. Matka, która ciało nabite jest igłami krawieckimi. Noah, dziwnie siny i nieruchomy. Nieprzerwana karuzela jej rodziny i bliskich - wszyscy wysłani do aniołków.
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1553
  Liczba postów : 4777
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptyPon 26 Paź 2020 - 18:50;

Być może Brooks powinna pojawić się w końcu na zajęciach z wróżbiarstwa, gdyż istniała pewna szansa, że posiada ukryte talenty, przejawiające się przewidywaniem wydarzeń z przyszłości. A może, być może, ostatni czas w Hogwarcie odcisnął na niej swe piętno i Krukonka po prostu zakładała najgorsze? Okazało się bowiem, że całkiem trafnie przewidziała kłopoty, a potem weszła prosto w paszczę lwa. Sytuacja w niewielkiej salce, w której zostały zamknięte z boginem, bardzo szybko się zmieniała i z każdą upływającą sekundą stawała się coraz dziwniejsza i bardziej niebezpieczna. Najpierw zostały zamknięte w środku przez Irytka, następnie w głupi sposób straciła różdżkę, a do tego doszedł jeszcze bogin, który przybrał nieznaną dotąd brunetce formę. Przy okazji uświadomił jej również, jak bardzo zmieniła się przez ostatnie miesiące, a konfrontacja z tym faktem nigdy nie należała do przyjemnych. Ludzie żyją bowiem pewną wizją samych siebie, którą to misternie tworzą w swej jaźni, a zderzenie z rzeczywistością bywało bolesne. To właśnie zjawa uświadomiła Julii, jak bardzo była samolubna w swym postrzeganiu świata. Boginem Orki byli umierający członkowie jej rodziny. Najstraszniejszą rzeczą, jaka mogła spotkać tę kochaną istotę, była utrata najbliższej rodziny.
Czemu Julia nie pomyślała o rodzinie? Czy to dlatego, że nie była z nią szczególnie zżyta? A może nigdy nie dopuszczała do siebie myśli, że może spotkać ich coś złego? Co by nie było tego przyczyną, dziewczyna nie myślała o najbliższych. Myślała o sobie. Choć była zaskoczona widokiem samej siebie, w mig zrozumiała jednak, czego tak bardzo się boi. Nie była to jednak przeciętność, tak jak myślała Orla, a przynajmniej nie sama przeciętność. Tym, co przerażało Brooks, było to, co ta przeciętność symbolizowała. I nie chodziło wcale o rozdwojone końcówki i czytanie tanich romansów. Przeciętność oznaczała porażkę. Fakt, że się poddała. Odpuściła sobie walkę o własne marzenia. Wymizerowana zjawa pod jej postacią oznaczała dla niej śmierć w oczach innych. Zawiodła. Zadowoliła się byle czym, nic nie osiągnęła, nie zapisała się w historii niczym szczególnym. Odeszła tak, jak przyszła. Cicha szara myszka, o której nikt nie pamięta. W gruncie rzeczy to właśnie zapomnienia się obawiała najbardziej, a ona, najbardziej ze wszystkich rzeczy chciała, żeby świat o niej pamiętał, nawet kiedy ona go już dawno opuści.

Tylko dlaczego teraz? Co się zadziało w jej kruczej główce przez te ostatnie miesiące? Od kiedy zależało jej na czyjejś pamięci? Nigdy przecież nie była tą zdolną czy ambitną, od której wymagało się sukcesów. Od tego był Andy, jej brat-szycha z ministerstwa. Julia miała ten komfort, że niczego od niej nie oczekiwano. Nikt w domu właściwie nie rozumiał jej życia w Hogwarcie, choć ojciec chętnie jej słuchał i kiwał nawet ze zrozumieniem głową, choć nie rozumiał nic. Nikt nie wywierał na niej presji, nie oczekiwał od niej świetnych ocen czy w sumie czegokolwiek. Więc skąd te myśli?

Julia z trudem wyrwała się z czarnej dziury własnych przemyśleń. Spojrzała przelotnie na chłopaka, który nie do końca rozumiał, co tu się właśnie wyprawia i błyskawicznie przeniosła spojrzenie na przyjaciółkę. A to sprawiała wrażenie zahipnotyzowanej. Wpatrywała się w zjawę przybierającą postaci kolejnych członków jej rodziny, a wargi wyraźnie jej drgały.

Przełknęła ślinę i stanęła przed przyjaciółką, starając się uchronić ją przed tymi traumatycznymi wizjami.

Bogin znów zamienił się w Brooks. Tym razem nie miała jednak dziecka wspartego na biodrze ani romansidła w dłoni. Zamiast tego ubrana była w szarą garsonkę i czystą, wykrochmaloną koszulę, włosy miała spięte w ciasny kok, a przez szyję miała przewieszony identyfikator z długim numerem pracowniczym. I do tego, Julia-urzędniczka… mówiła. Może nie dosłownie, ale nastolatka słyszała wewnątrz własnej głowy ten dziwny głosik, który słyszała nie raz. Tym głosem przemawiały do niej wątpliwości.

- Po co się tak starasz? To i tak na nic. Świat pamięta o najlepszych, a ty nigdy się do nich nie zbliżysz.


- Zamknij się. – Julia szepnęła do siebie, starając się uciszyć własne demony, ale te się nie poddawały.

- Nazwisko Brooks szybko zginie. I dobrze!

Julia wystąpiła niepewnie naprzód. Jej hardość ducha gdzieś wyparowała, kroki były krótki i niepewne, ale mimo to szła w kierunku zjawy.


- Odpuść sobie. Nie ma w tym nic złego. A wielkość zostaw lepszym od siebie. Anonimowość jest ciepła i wygodna jak ulubiony sweter. Zresztą dla nich zawsze będziesz mugolem, czego byś nie zrobiła


Słowa wbijały się w jej serce jak sztylet i miały nad nią coraz większą kontrolę. Czuła, jak ciężka pętla żalu zaciska się na jej piersi. Wciąż jednak starała się myśleć trzeźwo. Jeżeli skupi na sobie uwagę bogina wystarczająco długo, może Orli uda się otworzyć drzwi i będzie mogła zabrać chłopaka, który był bielszy od ściany, o którą się opierał.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptyPią 9 Kwi 2021 - 20:44;

Ciężko było mu się skoncentrować, a więc tym bardziej nie wynosił nic z zajęć. Całą siłę przekuwał w samozaparcie, aby jakoś znieść ten uścisk w klatce piersiowej i brzuchu. Jeszcze nigdy tak wyraźnie nie wyczuwał pod skórą tej harpiej natury, a utrzymywało się to już od paru dni. Powinien iść do profesor Dear, aby mu pomogła, ale nie miał ochoty robić z siebie ofiary skoro doskonale przeczuwa, co mogłoby mu pomóc się wyciszyć. Niestety owe coś było poza jego zasięgiem, a więc ograniczył swoje życie towarzyskie do samej Robin, Lucasa, Sophie i czasem Huntera i nie rozmawiał za wiele. W chwili obecnej siedział za kamiennym filarem, wagarował w trakcie trwającej lekcji wróżbiarstwa. Rozmasowywał brwi i skronie, starał się myśleć o czymś przyjemnym jednak uczucie pustki było za silne. Wiedział, że ten kryzys przeminie, musi przetrwać tylko najgorsze. Widział w odbiciu lusterka dwukierunkowe własne przekrwione na czarno oczy i to było przerażające. To działo się w jego ciele i uważał to za coś okropnego, a jakoś ludzie nie przyglądali mu się, aby wywnioskować to samo i w jakikolwiek sposób reagować. Z jednej strony było mu źle, że mało osób się interesowało jego cierpieniem, a z drugiej strony było mu to na rękę, bo nie musiał się tłumaczyć, denerwować ani zapewniać, że ten stan oczu nie robi na nim wrażenia. Wyróżniał się lekką bladością, a w takiej sytuacji najlepiej jest obżerać się słodyczami. Siedział w miejscu, gdzie słońce hojnie ogrzewało podłogę, a teraz i jego twarz. Wyciągał z pierścionka Andvarciego żelki i zajadał się nimi, a z plecaka wyciągnął kandyzowane ananasy, ukradzione rzecz jasna Hunterowi. Ta słodycz i świadomość występku poprawiały mu ten wątły humor. Nie powinien być teraz sam, ale nie miał sił szukać Lucasa, bowiem trochę bał się jego cierpienia, któremu nie umiał w żaden sposób ulżyć. Napawał się zatem ciszą panującą na korytarzu, ciepłem promieni słonecznych, słodyczą na ustach ale za cholerę nie mógł pozbyć się tego ścisku wnętrzności. Zupełnie jakby ktoś związał go od środka na supeł, a to wytrącało tą dziką część z równowagi. Takie tam nastoletnie problemy zwyczajnego chłopaka z Londynu.
Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptySob 10 Kwi 2021 - 14:23;

Rzeczywistość wciąż uległa zmianom; czasem były one ledwie dostrzegalne, łagodne a przez to wydawało się, że prawie nie zachodzą, innym razem pojawiały się tak nagle, że porównać można było je jedynie do letniej burzy, której nie zwiastował nawet pojedynczy obłok na czystym niebie. Olivia doskonale wiedziała, jak to jest, gdy los rzuca ludzką strukturę w wir wydarzeń, a te najczęściej działy się niezależnie od tego, czego w danym momencie się pragnie. Od kilku miesięcy czuła się, jak ulubiona ofiara przewrotnego fatum, bo ilekroć powoli odzyskiwała równowagę, coś lub ktoś ją zaburzał. Nie sądziła, że ten uparty, zdradziecki twór, któremu człowiek sam nadał wartość postanowi przyczepić się do Eskila, chociaż fakt, że nie mogła na niego "wpaść" od kilku dni powoli w umyśle Gryfonki przeistaczał się w pytanie, które co chwilę przewija się w umyśle, niczym natrętna myśl. Szukała go z bardzo błahego powodu, jakim były przeprosiny, chociaż nie sądziła, że przyjdzie jej znaleźć Ślizgona na jednym ze szkolnych korytarzy. 
Początkowo nie miała pewności czy siedząca, skryta za jednym z filarów postać to on, a mimo to poprawiła materiał szkolnej szaty, delikatnie wygładzając go palcami. Idąc w jego stronę słyszała odgłos własnych kroków oraz bicie serca, które coraz mocniej przyspieszało. Nie była dobra w przeprosinach, bo zwyczajnie nie potrafiła przyznawać się do popełnianych błędów, chociaż teraz ranga jej przewinienia nie była tak duża, to jednak Olivii wydawało się, że zwykłe "sorry" to zbyt mało. 
- Hej, Clearwater. Chciałam.. Chcę powiedzieć, że ostatnio słabo wyszło i… - zaczęła, nie dając dojść mu do słowa, ani na niego nie patrząc kiedy zatrzymała się naprzeciwko. Dopiero kiedy podniosła głowę zamilkła wyraźnie zaskoczona malującym się przed nią widokiem. Eskil nie wyglądał najlepiej, a w dodatku jego oczy. Nie potrafiła opisać tego, co poczuła patrząc w nie. Rozdziawiła lekko usta, trwając w takiej pozie przez kilkanaście sekund, stąd jej zaskoczenie nie mogło umknąć chłopakowi. 
- Mhmeee - wydukała, przygryzając dolną wargę, wyraźnie zmieszana - Wszystko w porządku? - zapytała, pełykając głośniej ślinę, w końcu odzyskując panowanie nad własnymi reakcjami oraz głosem, wciągając przy tym brwi. Nie to spodziewała się zastać. W zasadzie czym było "to"? Przed sobą wciąż miała Eskila, prawda?
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptySob 10 Kwi 2021 - 18:43;

Słyszał cudze kroki ale nie zaglądał na korytarz bo dobrze mu było w tej kryjówce. Od lat tak się chował i choć nie była to wymyślna miejscówka to w pewien sposób jego ulubiona. Gdyby się teraz wychylił to być może natknąłby się na wzrok jakiegoś nauczyciela czy prefekta, a naprawdę nie chciało mu się wyjaśniać dlaczego dwudziesty raz urywa się z lekcji wróżbiarstwa. Zraził się i tyle. Szeleścił papierkami, ale powoli powoli pożarł większość słodyczy i poczuł się nieco lżej, choć wiedział, że to jedynie efekt krótkotrwały. Ten ktoś, kto szedł okazał się Olivią. Wstyd przyznać to sam przed sobą, ale nie pomyślał o niej ani razu przez kilka ostatnich dni. Nie miał głowy do towarzystwa ani tym bardziej ćwiczenia - kto wie czy wysiłek fizyczny nie wycofałby cechy harpii? Równie dobrze zmęczenie mogłoby go bardziej zirytować... trudno stwierdzić. Nie chciało mu się sprawdzać skoro podświadomie wiedział co mogłoby mu pomóc, a co jest niestety teraz nieosiągalne. Podniósł wzrok na Olivię i oparł potylicę o filar, kiedy na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie. Nie miał pojęcia za co chciałaby go przepraszać. - Niezbyt, jak widać. - machnął ręką, udając, że to nic wielkiego a oboje dobrze wiedzieli, że normalny szesnastolatek nie powinien mieć takich oczu. Głośno westchnął i potarł powiekę kłykciem jednak jak ta siatka czerni była, tak nie chciała zniknąć, włącznie ze ściskiem wnętrzności. - Wilkołaki raz w miesiącu zamieniają się w potwory, a ja od czasu do czasu wyglądam upiornie. Żegnaj szanso na dobre wrażenie. - wymamrotał niezbyt wesołym tonem i zgiął nogi w kolanie, w razie czego robiąc miejsca Olivii. Powinien zasugerować jej siedzieć daleko? Nie, bez przesady. Nie był niebezpieczny dla otoczenia. Przecież gdyby miało coś się dziać to wyczuje to w porę i sobie pójdzie, prawda? - Sorry, nie chce mi się ćwiczyć. - podniósł prawie puste opakowanie po kandyzowanych ananasach.
Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptySob 10 Kwi 2021 - 19:02;

W zasadzie bardziej zdziwiłaby się, gdyby jednak myśli Eskila chociaż raz uciekły ku jej osobie. Nie była w jego rzeczywistości nikim istotnym, ot razem od czasu do czasu ćwiczyli, co nawet nie było zobowiązaniem, bo z tych Olivia zawsze się wywiązywała, a przecież zdarzyło jej się nie przyjść na trening. Nie zamierzała też przywiązywać większej wagi do tej znajomości, bo choć zaskakująca i całkiem przyjemna była jedynie jednym z wielu momentów w życiu dziewczyny, które zwyczajnie przemijamy i nie wspominała ich z żalem czy rodzącą się w sercu tęsknotą. Nie mogła jednak przejść obojętnie widząc niepokojący stan chłopaka, który bardzo odbierał od normy do jakiej ją przyzwyczaił. 
Pytanie padające z malinowych ust było retoryczne, nawet jeśli oczekiwała odpowiedzi, by ta potwierdziła jej domysły, sądziła, że dzięki temu Ślizgon zdradzi trochę więcej, lecz ten zwyczajnie machnął ręką na znak, że nie jest to nic istotnego, chociaż brunetka odnosiła inne wrażenie. Przez chwilę patrzyła na niego wyczekująco, jakby dając mu do zrozumienia, by powiedział coś więcej. Tylko westchnął na co odpowiedziała podobną reakcją, siadając obok, kiedy zrobił dla niej miejsce. Być może nie chciał towarzystwa, jednak wydawało się, że świadomie czy też nie jednocześnie go potrzebował. 
Podniosła z ziemi jeden z papierków po słodkościach szeleszcząc nim, co delikatnie zamaskować mogło wymuszone rozbawienie wywołane jego słowami. 
- A chociaż raz na kimś takie zrobiłeś? - zapytała, unosząc do góry prawą brew, raz jeszcze mu się przyglądając. - Gdyby cofnąć się parę lat wstecz z takim wyglądem podbiłbyś serce niejednej mugolki - stwierdziła przypominając sobie cały ten szał wokół Edwarda Cullena i wampirów. 
- Myślisz, że chcę cię teraz zmuszać do ćwiczeń? Kiedy wyglądasz jakbyś zaraz miał paść? Zabawny jesteś - rzuciła z przekąsem - Chciałam po prostu przeprosić, że ostatnio cię wystawiłam, dużo się działo… znowu - przyznała, próbując niejako wytłumaczyć swoją nieobecność, chociaż usprawiedliwienie nie było kłamstwem, to jednak wciąż brzmiało słabo - Ale u ciebie chyba też. Dziewczyna? Chłopak? Siostra? Brat? - wypytywała, dając dojść do głosu wrodzonej ciekawości. Z jakiegoś powodu próbowała zmusić go do rozmowy na temat tego, co wywołało jego stan, chociaż wyglądał jakby chciał przed takową uciec niżeli ją prowadzić.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptySob 10 Kwi 2021 - 19:30;

Może aktywniejsza harpia upośledzała jego umysł, ale odniósł wrażenie, że Olivia go pyta czy choć raz zrobił na kimś dobre wrażenie. Popatrzył na nią nieco ogłupiałym wzrokiem, który wbrew jego woli zrobił się nieco chłodniejszy kiedy poczuł idącą za tym irytację. Kiedy minie ten stan nerwowości? Pogrzeb był kilka dni temu, a ból jak nie mijał tak cały czas tkwi w jego sercu niczym cierń. Wtłoczył do płuc kolejną dawkę ciepłego powietrza i nakazał sobie spokój. - Nie obchodzi mnie podbijanie niczyich serc. - burknął pochmurnie choć było to drobnym kłamstwem wszak nie "wyleczył się" jeszcze z tego pociągu w kierunku Huntera. Z drugiej strony chciał zaznaczyć, że półwilowatość nie sprawiała, że tak jak jego matka, dążył do rozkochiwania w sobie osób, zmuszania ich do pójścia do łóżka czy mamienia ich myśli. Jak to kiedyś powiedział, był kiepskim półwilem. - Wygląd Astrid jest bardziej widowiskowy. Ja tam mam w spadku inne głupie rzeczy, które mi się nie przydają. - dodał jeszcze, wyjaśniając tym samym dlaczego uroda Eskila czasami jest całkowicie ignorowana przez niektóre osoby. Kiedyś go to irytowało, a teraz zrozumiał, że miał zbyt wysokie mniemanie o sobie. Pojął też, że miał bardziej rozwiniętą aktywność harpii, co tłumaczyło mniej widowiskowy wygląd. Z drugiej strony kiedy wilował... to według tego, co Robin i Odeya mu mówiły, wtedy robił wrażenie swoim wyglądem. Nie chciał teraz o tym myśleć więc porzucił temat, zrobił miejsce dla Olivii i wcisnął papierki do plecaka, aby nie walały się między ich stopami. Zmrużył oczy kiedy zasugerowała, że mógłby tutaj paść trupem. Poczucie humoru niestety oberwało z żałoby. - Luzik. - wzruszył ramionami. - I tak nie jestem przekonany do tańczenia. - powtórzył to, co już jej napisał raz na wizzengerze. Nie rozumiał do końca o co dokładnie pyta więc musiał chwilę milczeć, aby próbować wyrwać to z kontekstu. Poprawił czarną jak noc czapkę na głowie. - Nic z tych rzeczy. Jakiś dupek z Ministerstwa Magii uznał, że wsadzi mnie do sierocińca bo jestem niepełnoletni i nie mam prawa o sobie decydować. Właśnie trwa rozprawa czy im się to uda, ale się nie uda bo nikt mnie do niczego nie zmusi. - prychnął, a ostatnie słowa wypowiedział sycząco, niemalże nieludzko, ale nie zwrócił na to uwagi. Odchrząknął kilkakrotnie zasłaniając usta pięścią.
Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptySob 10 Kwi 2021 - 19:53;

Fakt, że chłopak był półwilem był Olivii dobrze znany, jednak chyba nie do końca potrafiła się z tym oswoić, a przez to, często zwyczajnie to ignorowała. W jej oczach był po prostu… Eskilem i choć nie można było odmówić mu urody, to ona patrzyła na niego inaczej niż mogłaby to robić kilka miesięcy wcześniej. Wówczas zwróciłabym uwagę tylko na to, jaki jest przystojny i wciąż rozmyślałaby o smaku oraz miękkości jego ust, które swoją drogą były bardzo kuszące, ale obecnie nie przewijały się w umyśle, a tym bardziej pragnieniach Gryfonki.
Odpowiedź Ślizgona zdziwiła się, bo nie taki efekt spodziewała się osiągnąć, dlaczego ponownie zmarszczyła czoło, choć tym razem pojawiająca się na nim pozioma zmarszczka była delikatniejsza. Wypowiedź Callahan prawdopodobnie dla chłopaka zabrzmiała jak ocena, od której ona sama była daleka. Nie znała go, więc nie czuła by miała prawo wydawać na jego temat opinii. Skomentowała jedynie to, co miała przed oczami. A wcale nie było jej łatwo patrzeć na niego w takim stanie, bo to tak jakby patrzyła w lustro, nawet jeśli będąc pod wpływem podobnych uczuć nie wychodziła z niej harpia, a przynajmniej nie fenotypowo.
-Na przykład jakie rzeczy? - zapytała, zanim zdążyła ugryźć się w język. I choć wydawała się pewna w swojej ciekawości, to drżący głos odrobinę ją zdradzał; do tego przygryzała dolną wargę. 
Poczuła metaliczny smak na koniuszku języka, kiedy uświadomiła sobie, że swoją wścibskością nie poprawiała sytuacji, nawet jeśli nie chciała wyjść na taką, czasem zwyczajnie nie panowała na pytaniami, które mimowolnie opuszczały jej usta. Już miała mu odpowiedź, że chętnie go przekona, kiedy usta Eskila opuściły kolejne słowa, których nie spodziewała się usłyszeć. Poczuła ścisk w żołądku, czując jak jego zawartość podchodzi jej do gardła. W zasadzie nie powinna się przejmować, ale z jakiegoś powodu organizm zareagował sam. Zacisnęła dłonie w pięści układając je na udach, by ukryć ten fakt w połach czarnego materiału szaty. 
- A co z twoimi rodzicami? - zapytała, tym razem ostrożniej słysząc, jak zmienia się jego głos.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptySob 10 Kwi 2021 - 20:41;

Zerknął na jej twarz akurat w tym momencie kiedy z jakieś dziwnej przyczyny przegryzła sobie wargę. Może to instynkt, a może po prostu przypadek. Zmarszczył brwi. Nie wiedział dlaczego tak się zachowywała. Przecież jej nie zje, prawda? Naprawdę starał się zachowywać spokój, ale to było takie trudne, a on nie miał na to tyle sił. Niestety, poza zaletą wyglądu, jakichś tam predyspozycji ku zauraczaniu i ręki do zwierząt nie miał za wiele zalet. Głupi jest ten, który uważa półwilów za ideał. - To nie wiesz? - uniósł brew bowiem z reguły ludzie doskonale zdawali sobie sprawę, że potomkowie wil potrafią to, co nie jest społecznie akceptowalne i czemu Eskil się absolutnie nie dziwi. Rozmasował swoją dłoń, bo tak dziwnie mrowiła. - Widzisz moje oczy, u Astrid takich raczej łatwo nie zobaczysz. I ten głupi tak zwany "urok wili", co jest beznadziejne, bo to nie jest urok wili, a tylko predyspozycje półwilowych. - czepiał się nazewnictwa. Gotów był czepiać się wszystkiego. Napięcie we wnętrznościach nie chciało ustąpić. Czuł, że zaraz zerwie się na równe nogi, przemierzy cały Hogwart, ale dopadnie Huntera, nawrzeszczy na niego (bez powodu) i będzie kazał komuś mu pomóc. Nie lubił mieć problemów, to go męczyło i drażniło. Lubił beztroskę i spełnianie własnych zachcianek, a przez aktualny stan był daleki od wymarzonych uczuć. Słysząc jej kolejne pytanie poczuł w gardle wibrację, jakby przez struny głosowe miał się wydostać warkot. Nie stało się to jednak, parsknął bardzo niewesołym śmiechem. - Standardowy scenariusz. Matka zamordowała ojca, a chwilę wcześniej go wykorzystała i wykończyła po to, żebym urodził się ja. - kiedy to mówił, aż ręce mu się trzęsły, a oczy nabiegły wyraźniejszą czernią, atakującą z pasją całe bielmo, ale nie dotarłszy jeszcze do błękitu tęczówek. - Fajnie ci o tym wiedzieć? Zadowolona jesteś? - nachylił się w jej kierunku, a szczękę miał zaciśniętą, spojrzenie nieco dziksze niż wypadałoby u nastolatka. Nie powinien na nią naskakiwać, ale wspominanie o rodzicach przypomniało mu, że nie ma babci, a jego pojawienie się na świecie było efektem ubocznym morderstwa. - Lepiej nie pytaj o to, Olivia póki harpia mnie zżera. - naprawdę powinien zerwać się na równe nogi i sobie iść. Wołać Dearów, Robin, Lucasa, kogokolwiek z bliskich osób. Zacisnął oczy i wcisnął w nie palec wskazujący i kciuk, rozmasowywał, ale cały czas czuł gorąc na twarzy i tę ochotę wyżycia się, poczucie frustracji i żalu. Może jednak pogada z Felinusem na temat eliksiru uspokajającego. Tak nie da się funkcjonować.
Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptySob 10 Kwi 2021 - 21:09;

Czy bała się, że może zrobi jej krzywdę? Cóż… instynkt samozachowawczy to było coś, co posiadało większość społeczeństwa tylko nie Olivia, a już nie na pewno w ogólnie przyjętych ramach. U niej twór ten dochodził do głosu tylko wtedy, kiedy w grę wchodziły również emocje bardziej złożone niż zwykły strach, a przede wszystkim dotyczyło to uczuć, którymi darzyć można było drugą osobę. Takowych wobec Eskila nie miała, dlatego nawet przez myśl jej nie przeszło, że kiedy chłopak jest w takim stanie to lepiej zostawić go samego. Tymczasem zachowywała się wręcz przeciwnie, wciąż uparcie drążąc poruszane przez nich kwestie. 
W odpowiedzi na jego pytanie zawstydziła się delikatnie, a zdradzieckie rumienić pojawiły się na jej policzkach. - Wstyd się przyznać, ale nie system zbyt pilną uczennicą. W plotki też nie wierzę, a w dodatku jestem z tym "jeśli nie zobaczę, nie uwierzę" - odpowiedziała, pokrótce wyjaśniając swój brak wiedzy na temat wili czy ich potomków. Nigdy nie przykładała do tego wagi, jak do wielu innych rzeczy wyznając zasadę "zapamiętaj, zdaj, zapomnij" i tak żyło jej się najlepiej, ale teraz wychodził brak wiedzy, co jednoznaczne było z pewnym brakiem zrozumienia. 
Ściągnęła brwi, bo choć mówił ciągle o jakiejś Astrid nie miała pojęcia kim jest dziewczyna, chociaż z kontekstu wywnioskowała, że jest do niego podoba, ale nie taka sama, czy to było możliwe? Teoretycznie dawał jej coraz więcej informacji, a przez to ona rozumiała coraz mniej. Urok wili był pojęciem przewijającym się niejednokrotnie, nawet w zwykłych rozmowach między uczniami, u jednych wywoływał strach, u innych niezadowolenie, wręcz obrzydzenie, natomiast jeśli Callahan miałaby być szczera, to w niej rodził ciekawość, którą chciałaby kiedyś zaspokoić. - To wszystko nie jest wcale takie głupie - oznajmiła nieśmiało, próbując zebrać myśli, by mu je odpowiednio przedstawić, jednak zanim ponownie zabrała głos Eskil postanowił udzielić odpowiedzi na zadane przez nią pytanie, wcześniej komentując ją śmiechem, który nie był przyjemny dla ucha. Tym razem przegryzła wewnętrzną część policzka, jednocześnie nie dając po sobie poznać, jak zaskakujące a zarazem bolesne były słowa przezeń wypowiadane. To była naprawdę tragiczna historia. Okazało się, że to wszystko siedzi w nim głębiej niż przypuszczała; jego zmieniający się wygląd jedynie potwierdzał, jak wielki ma to na niego wpływ, a przecież jeszcze nie znała wszystkich faktów. 
Niebieskie tęczówki wpatrywały się w jego twarz, tak nienaturalną dla nastolatka ze strachem, ale również czymś na kształt fascynacji. Otworzyła delikatnie usta, zaraz je zamykając, gdy poczuła wzbierającą w żyłach złość, która niczym trucizna rozprzestrzeniła się po drobnym ciele brunetki. Eskil nie był jedynym w którego życiu działy się dramaty. 
- Tak, jestem zadowolona - odpowiedziała hardo, wychodząc mu naprzeciw. Zamiast się kulić wypięła pierś do przodu - Prawda jest taka, że każdy ma swoje życiowe dramaty. - oznajmiła, bo choć wcale nie kryła się z tym w jakim domu wychowywała się razem z resztą rodzeństwa, to Ślizgon nie miał prawa o tym wiedzieć. Mało kto znał całą prawdę, a przynajmniej z tych osób z którymi Oliv miała jakieś relacje, nawet Max nie wiedział, a był z nią blisko. 
- Jesteś zły, wręcz wściekły. Czujesz żal, złość, niemoc, więc daj się temu pożreć, a następnie strawić, bo dopiero kiedy to się stanie odzyskasz równowagę i zdrowy rozsądek - powiedziała, poniekąd zdając sobie sprawę z tego, co teraz przechodził, choć nie miała pojęcia, że jest to u niego bardziej zintensyfikowane, co mogło źle skończyć się dla niej. Mimo to wciąż siedziała w miejscu. Głupia.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptySob 10 Kwi 2021 - 21:50;

W pewien sposób mu zaimponowała. Oczywiście nie chodzi o wzmiankę na temat zaangażowania w naukę (a myślał, że prefektem zostaje się w nagrodę za dobre wyniki, chyba ich opiekun domu nie ogarnia zasad) a o to, że nie oceniała i nie wierzyła w coś dopóki tego nie zobaczyła. To go trochę przystopowało. Na jego ustach pojawił się cień uśmiechu, co było ulgą bo nie było mu do twarzy z takim grymasem. Nic na to nie odpowiedział, ale na następne słowa już musiał. -Myślisz, że to nie jest głupie bo nie wiesz jak to wygląda w praktyce, co się wtedy czuje i jak się mocno obrywa od innych jeśli ktoś przyłapie na używaniu tego cholerstwa, nie ważne czy z własnej woli czy przez emocje.- zabrzmiał gorzko ale głos mu się uspokoił. Dzięki takiemu wyjaśnianiu swojego pochodzenia sprawiał, że choć jedna osoba mogłaby podejść do tego w prawidłowy sposób, to znaczy ani się tego nie bać, ani nie oskarżać ani tym bardziej tego zazdrościć. To nie tak, że siebie nie lubił. Akceptował siebie tylko w okresie dojrzewania było mu ciężej. Lubił sprawdzać swoje granice choć się ostatnio do tego zraził. No i bez przesady, lubił być przystojny i czasem gdy miał zły dzień bardzo chętnie napawał się zainteresowaniem dziewczyn nawet z młodszych klas. Taka atencja to zawsze coś, co nie? Nie sądził jednak, że Olivia go zdenerwuje swoją kolejną wypowiedzią. Zabolało go, że cieszyła się z posiadanej informacji i nie było w niej nawet krztyny skruchy. - NO CO TY KURWA NIE POWIESZ.- warknął w złości bo nienawidził być oskarżany o coś, czego nie zrobił. A teraz okazuje się, że za swoje wyznanie był obarczany zarzutem patrzenia tylko na czubek własnego nosa. Ani razu nie powiedział, że problemy innych, traumy czy problemy są bez znaczenia. Reagował alergicznie na wszelką niesprawiedliwość. Gorzej było z wyliczanką. Czujesz to, to, to i tamto. Zrób to, to i jeszcze to. Zupełnie jakby pozjadała wszystkie rozumy i wydawało się jej, że ma prawo mówić takie rzeczy. Zauważył swoją dłoń, znienacka unoszącą się do gory. Złapał za ramię Olivii i mocno zacisnął… ale dłonią zdeformowaną. Zgrubiałe kłykcie, szorstkie, lekko pomarańczowe (wydawały się opalone i nie pasujące do jego karnacji), a najbardziej rzucały się w oczy czarne paznokcie, wydłużone, szpiczaste, zwijające się ku palcom. Zaciskał dłoń na jej ramieniu i aż się trząsł ze złości. Kiedyś zatopił je w skórze i już na zawsze Robin będzie mieć po nich ślad. - Nie masz pojęcia co czuję i nie masz prawa mówić takich rzeczy.- wysyczał wpatrując się w nią w połowie czarnymi oczami, odepchnął ją (choć za nią była ściana) i zerwał się na równe nogi po to, aby dopaść do sąsiedniego okna i próbować złapać tam oddech. Popchnął gwałtownie okiennice, które z trzaskiem odbiły się od zewnętrznej ściany, wychylił się lekko nad parapet, aby łapać dużo świeżego powietrza. Widoków wyjątkowo nie podziwiał. Jego włosy zmatowiały, wydawały się sztywne i zwieńczone w kształt ptasich piór. Twarz chował w ramieniu, łapał oddech i klął na Huntera, że go tutaj nie było. Szkoda, że ten nie widział jak bardzo był mu potrzebny. Zaciskał teraz palce na parapecie, aby nie wrócić do Olivii i nie wrzeszczeć jej w twarz, że jest zarozumiała i bezczelna. Nie lubił być nerwowy. Tęsknił za czasem kiedy nic go nie ruszało. Współczuł furiatom, musieli mieć ciężkie życie. On tak nie dawał rady, a co tu mówić o kimś, kto reagował w ten sposób regularnie.
Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptySob 10 Kwi 2021 - 22:20;

Ona też na początku, kiedy otrzymała odznakę prefekta zastanawiała się, dlaczego to właśnie na nią padło, niemniej widocznie ktoś w końcu postanowił zerwać z konwenansami, a może po prostu została wybrana z litości? Taki scenariusz raz też pojawił się w jej umyśle. Widząc namiastkę uśmiechu, która uniosła kąciki ust Ślizgona delikatnie ku górze poczuła coś na kształt małego triumfu, choć zaraz zostało to przekreślone kolejnymi słowami. 
- Właśnie, nie wiem jak wygląda, dlaczego więc mam to negować albo co gorsza szykanować? - zapytała, nawiązując do tej części wypowiedzi, w której mówił o obrywaniu od innych. Callahan zdecydowanie w swoim podejściu mocno się wyróżniała, to była ta lepsza strona ciekawskiej natury, która w niej drzemała. Wpierw starała się poznać, a dopiero potem wydawać osąd, bo ten często bywał niesłuszny, o czym przekonała się na własnej skórze. Wciąż liczyły się tylko pozory. Zmora ludzkości z którą ona próbowała walczyć. 
Strach, zazdrość, oskarżenia. Wszystko to miało negatywny wydźwięk, który najczęściej wynikał z prostego braku zrozumienia, bo to ostatecznie okazywało się niezwykle trudne.
Instynktownie przymknęła oczy, kiedy krzyk Eskila wyrwał się z jego gardła rozchodząc po pustym korytarzu. Odbity od ścian niczym echo wrócił do Olivii powodując coś na kształt bólu, który zaraz zignorowała. Nie wiedziała czego może się po nim spodziewać, jaka relacja nastąpi, kiedy tylko skończy mówić, nie była przygotowana, jednak w miarę szybko odzyskała rezon. Każde założenie Clearwatera było błędne, jednak miał prawo myśleć, że Gryfonka postrzega, a co gorsza ocenia go w taki sposób, chociaż to było sprzeczne z jej podjęciem jakie zaprezentowała chwilę wcześniej. Ślizgon nie myślał logicznie, zaślepiony emocjami, dla których dziewczyna znalazła ujścia. I boleśnie to odczuła, gdy zacisnął na jej ramieniu dłoń. Ta po chwili zaczęła się zmieniać, wywołując jeszcze większy ból. Mimowolnie zacisnęła zęby próbując nie jęknąć, by nie okazać słabość, bo przecież była taka silna,prawda? A może zwyczajnie chciała poczuć ten ból? 
Początkowo nic nie odpowiedziała na jego słowa, ciche "ał" wydobyło się spomiędzy jej malinowych ust, kiedy popchnął ją do tyłu, a plecy zderzyły się z kamienną ścianą. Gdy odszedł chwyciła się za ramię, lekko je rozmasowując. Bolało. Już teraz wiedziała, że jutro w tym miejscu pojawi się siniak, chociaż nie wydawała się być tym przejęta. Wiedziała, że ból fizyczny to nic w porównaniu z tym, który trawi dusze, a ten proces u Eskila był aż nazbyt widoczny. 
- To prawda. Nie mam pojęcia co czujesz. Przykro mi z powodu twojej mamy i twojego taty. Przykro jest patrzeć na to, co przechodzisz, jak to coś zjada cię od środka. Ale prawda jest taka, że jeśli nie dasz się temu pożreć nie poradzisz sobie z tym wszystkim. Emocje wciąż z tobą będą, będą o siebie przypominać w najmniej oczekiwanym momencie. Katować, wydzierać twoją duszę kawałek po kawałku, a słowa "wszystko jakoś się ułoży" to tak naprawdę wierutne kłamstwo a ja nie zamierzam ci go sprzedawać, od tego masz przyjaciół. Musisz nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości i pogodzić z tym co się wydarzyło, bo nigdy nie zapomnisz - powiedziała, jakoś dziwnie spokojnie. Dotknęła dłonią policzek czując jak spływa po nim coś mokrego, dopiero zdając sobie sprawę z tego, że z oczu lecą jej łzy. Jak najszybciej otwarła je wierzchem dłoni. 
- Więc daj się temu strawić. Jeśli chcesz pomogę ci, jeśli nie, po prostu sobie pójdę - dodała, tak naprawdę gotowa by odejść, dlatego pozbywając się resztek swojej słabości, zaczęła się zbierać.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptySob 10 Kwi 2021 - 22:40;

To jakiś postęp. Kolejna osoba w wąskim gronie znajomych myślała w sposób niekrzywdzący o potomkach wili. Wymiana uśmiechów była krótka i szybko odeszła w niepamięć choć zapamiętał tę zaletę jaką się teraz wykazała. Trudno jednak mu było określić czy Olivia właśnie nie naruszyła poważnie tej relacji. Może gdy ochłonie z emocji to popatrzy trzeźwo na sytuację i znajdzie tu jakieś sensowne wyjaśnienie czemu Olivia ośmielała się nazywać jego uczucia i kazać mu się w nich zatracać skoro nie wiedziała z czym to się wiąże. Miał czarne oczy, ręce zdeformowane a ona nic. Totalnie nic, jakby tego nie widziała. Szlag go trafiał tak samo jak wtedy przy Felinusie, gdy nie okazywał żadnej emocji. Chciał widzieć w rozmowach emocje a te udawanie, że nic się wielkiego nie dzieje irytowało. Emocje się w nim kotłowały, było źle. Bardzo źle. A Olivia dolewała oliwy do ognia i właśnie w tym momencie pojął, że jeśli zostanie przy niej dłużej niż minutę to stanie się coś złego… jej, nie jemu. Słyszał jej głos dochodzący zza ściany, dalej wychylał się przez okno i psioczył, że mu wszystko utrudnia. Jej słowa wwiercały mu się w skronie, odwrócił się do niej ze zdeformowaną twarzą - na policzkach i czole pojawiły się ohydne fałdy, pełne zmarszczek i szorstkości. Twarz wydłużyła, usta rozszerzały do połowy policzków. - Zamknij się. - wolał do niej zjadliwie, aż portret rycerza jęknął. - Jakim prawem ma być ci przykro z ich powodu? Ja mam ich głęboko w dupie. Nie chcę współczucia. - nawet jeśli było potrzebne to niemo, bez słów. Nie był w najlepszej kondycji do potwierdzenia, że faktycznie powinien pozwalać swojej dzikości dochodzić do głosu. Tu Olivia miała rację jednak zabrała się w zły sposób aby mu to przekazać. Podszedł do niej gwałtownie i złapał ją mocno za ramiona, trochę zarysowując skórę pazurami. Miał ochotę zmiażdżyć jej kości. - Moi przyjaciele nie kłamią. - warknął dziko i nie miał nic wspólnego z Eskilem, którym był. Wyglądał paskudnie, odrażająco, brzydko, mogło się robić niedobrze na widok tych wąskich ślepi, odcienia skóry i jej chorej deformacji. Łzy go teraz nie ruszały. - Wynoś się. Zejdź mi z oczu bo jak wypuszczę harpię na wolność to gorzko tego pożałujesz bo jesteśmy tu sami.- zaciskając mocno pazury na jej ramionach odwrócił ją od siebie plecami i popchnął w kierunku wyjścia z korytarza. Puścił ją i z całej siły walnął w stojącą obok zbroję rycerza. Rozwaliła się z donośnym hukiem po posadzce. Hałas nie był jednak głośniejszy od bicia jego serca i oddechu.
Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptySob 10 Kwi 2021 - 23:12;

Gdyby musiał zrozumieć dlaczego Olivia wykazywała się taką bezczelnością zmuszony byłby ją poznać bliżej, a obecnie była to jedna z trudniejszych rzeczy do osiągnięcia. Wiele się w niej zmieniło, nawet bliskie swojemu sercu osoby trzymała na dystans, teoretycznie zachowywała się wciąż tak samo, dlatego tylko ci którzy, znali ją oraz jej historię najlepiej mogli dostrzec niuanse, a tych było naprawdę dużo. Eskil nie był gotowy na taki rodzaj poświęcenia - swojej uwagi czy czasu, ale również nie posiadał tyle cierpliwości, bo ta była teraz niezbędna. Z tych właśnie powodów jego pomysł odkrycia dlaczego zachowywała się w taki sposób od razu skazany był na niepowodzenie. 
Podobnie jak próby wywołania w niej strachu? złości? Co chciał tak naprawdę osiągnąć? Jaki był jego cel? Nie potrafiła zrozumieć, bo tak naprawdę milczał. Dla niej za to najbardziej liczyła się rozmowa, dlatego wciąż do niej dążyła, naciskając coraz mocniej, nawet jeśli w pierwotnym założeniu chciała dobrze. 
Naprawdę gotowa była odejść, była przecież mądrą dziewczyną i wiedziała kiedy odpuścić. Z resztą głos zdrowego rozsądku krzyczał tak głośno, że zagłuszał każdy inny dźwięk. Już się zbierała, kiedy Eskil odwrócił się w jej stronę, a wtedy pierwsza bariera pękła - wzbudził w niej strach. Niebieskie tęczówki dziewczyny nagle stały się bardziej matowe, róż na policzkach zniknął, a ona twarz zbladła. Dłonie zaczęły się jej trząść, dlatego ponownie zacisnęła je w pięści, chcąc zapanować w ten sposób nad niepożądaną reakcją. Wyglądał jak potwór z horrorów, których szczerze nienawidziła, natomiast w myślach próbowała przekonać samą się, że to wciąż Eskil. I choć miała rację, to nie mogła mu ufać. Zrozumiała to, w momencie, kiedy poczuła pieczenie na ramionach, wywołane jego pazurami; te boleśnie wbijały się w skórę, robiąc w niej rysy. Skrzywiła się z bólu, nogi lekko się pod nią ugięły, jednak krążąca w żyłach adrenalina nie pozwoliła upaść. Serce w piersi Gryfonki biło coraz mocniej, sprawiając, że przepływ krwi można było wyczuć pod skórą. 
 Igrała z ogniem i tak, jak się teraz tego bała, tak oprócz strachu czuła coś jeszcze - nie była pewna co. Puścił ją, popychając. Ledwo co udało jej się złapać równowagę, a kiedy to zrobiła zamiast odejść, odwróciła się w jego kierunku. 
- To możesz być jeszcze brzydszy? - zapytała, kiedy hałas wywołany przez wywróconą zbroje ucichł, rozchodząc się dalej, wzdłuż korytarza.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptySob 10 Kwi 2021 - 23:26;

W tym stanie łzy Olivii go nie ruszały. Nie widział ich tak naprawdę, bo płonął z gniewu, który wywoływała, podjudzała i nie zauważała jak bardzo go tym krzywdzi. Tu nie ma pomocy, wbijała mu szpilki w serce swoją postawą i niezrozumiała go. Nie mogła, bo nie zwierzył się jej co go tak najbardziej boli. Może faktycznie powinien z siebie wszystko wyrzucić ale na Merlina, nie tu. Nie przy niej. Nie bez pomocy kogoś, kto poradziłby sobie gdyby Eskil okazał się za słaby. Widoczny na jej twarzy strach poczuł jakby ktoś w żyły wtłoczył mu ciekły lód. Miało to szansę go trochę otrzeźwić, to byłaby dobra podstawa do uspokojenia tej szpetoty wkradającej się na jego oblicze. Ona nie rozumiała co ma przed sobą. Gdyby była świadoma, nie byłoby jej tutaj. Odeszłaby od razu, przecież sam jej to kazał, bo wiedział, że nie ma już sił, że za bardzo go dobija i nie zdoła więcej walczyć z harpią. Chciało mu się przez to płakać bo całymi dniami próbował być spokojny a Olivia wzięła sobie za cel wyciągnięcie z niego tego wszystkiego, co próbował uspokoić. Niech Merlin im świadkiem, szło jej dobrze. Znakomicie ale przy tym brutalnie. Eskil nie dojrzał do mądrych decyzji, najwyraźniej Olivia też skoro odwróciła się i zadała pytanie takie, które wypełniło Eskilem czerwienią złości. Zamachnął się i ją uderzył. To przykre, serce by mu pękło gdyby był świadomy tego, co jej robi. Niestety oczy pokryła czerń, nie było w nim już bieli. Zaorał pazurami od jej ramienia do wysokości piersi, trzema ostrymi paznokciami. Był brzydki, ohydny, okropny, paskudny, to fakt. Ale wyrzucanie tego prosto w twarz człowiekowi, który ewidentnie nie radzi sobie z harpią było zagraniem niemądrym, jeśli nie uznać, że masochistycznym. Znów chwycił ją za ramię - te ranne rzecz jasna - i przycisnął ją z całej siły do ściany, a z jego gardła wydostawał się nieprzyjemny dla ucha dźwięk. Nie był głośny ale jeżący włos na głowie. Trząsł się tak jak ona, też ze strachu.
Powrót do góry Go down


Hunter O. L. Dear
Hunter O. L. Dear

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
Galeony : 2009
  Liczba postów : 788
https://www.czarodzieje.org/t19794-hunter-ossian-lewis-dear#599888
https://www.czarodzieje.org/t19804-sowa-huntera#600487
https://www.czarodzieje.org/t19795-hunter-o-l-dear#599914
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptyNie 11 Kwi 2021 - 0:07;

Przeważnie nie chodził na zajęcia tak mało produktywne dla niego, jak właśnie wróżbiarstwo, ale tego dnia wyjątkowo pojawił się na wieży i - co prawda z niewielkim skupieniem - ale słuchał tego co nauczycielka do nich mówiła. Nim się obejrzał, lekcja się skończyła i był wolny, na co zareagował entuzjazmem, w pośpiechu wychodząc z sali. Z wieży zszedł na siódme piętro, na jeden z ukrytych, starych tarasów, by jeszcze zaplić, przed kolejnymi zajęciami. Schodząc na dół, korytarzem kolejnego piętra, do jego uszu dotarł głośny hałas metali uderzającego o posadzke, w towarzystwie jakichś podniesionych głosów. Przystanął na moment i marszcząc czoło, przysłuchał się przez moment tym dźwiękom, bo wydawało mu się, że są to znajome mu głosy. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że słyszy wściekłego Eskila. Szybkim krokiem ruszył w tamtym kierunku. To co zastał na końcu korytarza przeszło jego najbardziej niepokojące scenariusze. Wiedział o stracie i żałobie Clearwatera, jednak nie wiedział czym dokładnie spowodowany może być jego aktualny stan. W pierwszej chwili nie chciał jednak wdawać się w szczegóły - najważniejsze było to, że miał przed sobą praktycznie w pełnej okazałości haprię. Tę którą doskonale znał. I Olivia. Co ona do cholery robiła?! Co takiego musiała zrobić, żeby Eskil nie zapanował nad swoją harpią naturą i nie mógł jej powstrzymać. Widząc dziewczynę, ranną i przyszpiloną do ściany, od razu do nich podbiegł. - Kurwa! Eskil, słyszysz mnie? Zostaw ją! - musiał powstrzymać się, aby nie złapać go i nie szarpnąć od tyłu, próbując siłą go odciągnąć - bo taki właśnie był jego odruch. Jednak tego nie zrobił. Wiedział dobrze jak było wtedy, kiedy pierwszy raz razem z Robin byli świadkami pojawienia się harpii. Ostatnie czego potrzebowali to rozjuszenie jej przez dotyk, który nie oznaczał dobrych zamiarów według niej. - Eskil - odezwał się znowu po chwili, robiąc kolejny krok w jego kierunku, ciągle, aczkolwiek powoli się zbliżając. Zerknął kontrolnie na Oli, która widocznie pobladła i na jej ramię, w którym zapewne zatopione były przed momentem szpony. By to szlag!
Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptyNie 11 Kwi 2021 - 9:50;

Wiele osób powtarzało jej, że między odwagą a głupotą jest naprawdę cienka granica, którą ona właśnie przekraczała, w dodatku świadomie! Każdy atom ciała podpowiadał Oliv, że powinna odejść, a ta zamiast posłuchać i wycofać się, dopóki Eskil nad sobą panował nie potrafiła zamknąć ust. Jeśli dobrze rozumiała harpia o której mówił karmiła się jego negatywnymi uczuciami nad którymi próbował zapanować, jednak to nie przynosiło oczekiwanych skutków, o czym świadczył jego wygląd. Z tego powodu postanowiła pomóc mu uwolnić bestię, by ta w końcu się nażarła i dała mu spokój. Wiedziała poniekąd jak to jest być w takim stanie, bo sama trwała w nim kilka tygodni nie potrafiąc znaleźć ujścia i dopiero kiedy jej się to udało, odzyskała względną równowagę. 
Nie miała pojęcia w jaki sposób uspokoić ma harpię, a może wcale nie chciała tego robić? Ostatnio odkryła w sobie dziwny pociąg do rzeczy, czy też sytuacji, które pozwalały jej przekraczać własne granice, dodatkowo wtłaczając w żyły adrenalinę, a stan kiedy znajdowała się pod jej wpływem był upajający. Nie oznaczało to, że się nie bała. Wystarczyło, że ostatnie słowo opuściło malinowe usta a Eskil odwrócił się w jej stronę atakując. W pierwszej sekundzie poczuła ciepło rozpływające się po lewej stronie ciała, a w kolejnej ból, który zmusił ją to zaciśnięcia powiek. 
Dostrzegając czarne tęczówki oczu dotarło do niej, że w tej postaci ze Ślizgona nie zostało prawie nic. A kiedy chwycił ją za ramię, które wcześniej sam uszkodził jedynie się w tym utwierdziła. Szata dziewczyny szybko robiła się wilgotna, a powietrze wypełnił metaliczny zapach krwi, który sprawiał, że robiła się jeszcze bledsza. Mocniej zacisnęła powieki, nawet jeśli była ciekawa postanowiła nie otwierać oczu - widok ludzkiej posoki zawsze wywoływał w niej tą samą, niechcianą reakcję jaką było omdlenie - tym razem czuła, że nie może sobie na to pozwolić. Zwierzęcy ryk wydobywający się z gardła Clearwatera docierał do niej jakby oddzielała ich tafla wody, był przytłumiony. Jak przez mgłę kojarzy pojawienie się osób trzecich, znajome głosy rozlegały się po korytarzu, chociaż nie była w stanie określić z kim ma do czynienia - Boyd? Odeya? Utrata krwi powoli odbierała jej zdolność logicznego myślenia, bo jak mogła być to Od, skoro zaledwie dwa dni temu odwiedzała ją w szpitalu? Ból stawał się coraz silniejszy, odbierał Olivii oddech, który z każdą upływającą sekundą był coraz słabszy i płytszy. Jak długo jeszcze będzie znajdowała się na granicy jawy i snu? Nie lepiej było osunąć się w nicość?
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptyNie 11 Kwi 2021 - 22:30;

Czasami Robin sądziła, że miała naprawdę mało szczęścia. Powoli zaczynała sądzić, że los robi jej kompletnie na przekór. Bo kiedy naiwnie sądziła, że zaczynało się w jej życiu nieco układać, to jednak okazywało się, że sytuacja wcale taka prosta i łatwa w rzeczywistości nie była. Nic więc dziwnego, że ostatnie kilka dni spędziła na chodzeniu i martwieniu się. Nie mówiła tego głośno, ale naprawdę przejmowała się tym, co będzie dalej z Eskilem. Jak sobie poradzi z tym wszystkim. Śmierć najbliższej osoby to jednak był potężny cios, a Robin wyraźnie widziała, że chłopak miał problem, aby jakoś się z tym uporać. Zresztą, nie ma co się dziwić; spadło na niego ogromnie wiele cierpienia w jednym momencie i tyle samo niepewności co do własnego, dalszego losu. Nawet dorosły by się w tym wszystkim zagubił, a co dopiero nastolatek, w dodatku z tak zwierzęcą naturą...
Starała się pomagać mu tyle, ile tylko jest w stanie. Spędzała z nim wiele czasu na gadaniu o wszystkim i o niczym, lub na zwykłym milczeniu w myśl przysłowia, że w odpowiednim towarzystwie to i milczenie jest bardzo dobre. Ale niestety, choćby chciała, to nie mogła spędzać z chłopakiem całego swojego wolnego czasu, bo jednak wciąż pozostawała studentką i wciąż musiała chodzić na zajęcia, które przecież Ślizgon skrupulatnie omijał od zawsze. Więc teraz kompletnie nie wiedziała, co się z nim działo.
Chyba opatrzność sprawiła, że znalazła się na siódmym piętrze, wracając z dodatkowych zajęć z Obrony przed czarną magią. Kompletnie nieświadoma tego, co zastanie w jednym z korytarzy, kroczyła przed siebie z płócienną torbą przewieszoną przez ramię. Przystanęła słysząc jakiś łoskot i nasłuchując skąd dokładnie on pochodził. Jej serce przyspieszyło swoje bicie, kiedy zza zakrętu usłyszała bardzo znajomy dźwięk, który wielokrotnie już nawiedzał ją w snach. Od razu wyjęła różdżkę z kieszeni i puściła się biegiem przed siebie.
Wbiegła w korytarz z kompletnie przeciwnej strony i serce jej zamarło, kiedy zobaczyła Huntera, który próbował ogarnąć niemalże przemienionego Eskila. Ten zaś przygniatał do ściany jakąś dziewczynę! I to nie byle kogo tylko właśnie Callahan. No dobra, nie lubiła jej, ale nikomu nie należał się tego typu atak ze strony Harpii!
Wzięła głęboki oddech i ruszyła powoli w ich stronę. To absurdalne, ale na twarz przywdziała delikatny uśmiech, który ni jak nie pasował do strachu czającego się w czekoladowych tęczówkach.
- Em, Eskil? Możesz ją puścić? - zwróciła się bezpośrednio do harpii, mając nadzieję, że gdzieś tam wciąż czaił się jej przyjaciel, który był w stanie zrozumieć jej słowa. Mimo to, nie poluzowała uścisku na trzonku swojej różdżki. Nie podniosła wzroku, wciąż wpatrzona w upiorną twarz harpii, która z każdym kolejnym spotkaniem zaczynała robić coraz mniejsze wrażenie. Odgarnęła kosmyk blond włosów z twarzy i kiwnęła podbródkiem w stronę Deara. - Eskil, bo Hunter się niepokoi - jakby ona sama była w pełni opanowana...
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptyNie 11 Kwi 2021 - 22:58;

Delikatnie rzecz ujmując - nosiło go ze złości. Ostatni tydzień miał cholernie ciężki, użerał się z wewnętrznym dziedzictwem, które w okresie dojrzewania dawało mu srogo popalić (wierzył, że w przyszłym roku szkolnym już się uspokoi i harpia nie będzie tak aktywna), a zasugerowany przez Olivię sposób pomocy sprawił, że ściągnęła na siebie kłopoty. Być może to faktycznie wyżyje harpię i będzie miał po tym spokój, ale zrobiła to kosztem własnego zdrowia. Głupia masochistka! Miał pozwolić sobie na wyrzucenie z siebie wszystkich nerwów? Zaofiarowała siebie na własne życzenie bowiem widziała wyraźnie, że rozmowa nie powinna być kontynuowana. Ciepłe krople krwi osiadły na jego czarnych krzywych pazurach kiedy to wyrył ich ślad na jej skórze. Przeciął czarny mundurek z dziecinną łatwością, jakby uszyty był z pierza, a nie trwałego materiału. Zaciskał na jej ramieniu dłonie, drugą oparł o ścianę, tuż obok jej szyi i słyszał wydostające się z własngo gardła nieprzyjemne (nawet dla samego Eskila) dźwięki. Tkwił w swojej głowie, ale i w ludzki sposób był wściekły na Olivię więc zabrakło mu powodów, aby się powstrzymywać przed zastosowaniem przemocy skoro prośba i groźba nie przynosiły oczekiwanego efektu. Oddychał płytko i szybko, nie obchodziła go jej sącząca się z rany krew a raczej grymas bólu na delikatnej twarzy. Drgnął kiedy znienacka usłyszał bardzo potrzebny mu głos, a spomiędzy jego zaciśniętych zębów wydostała się inna tonacja dźwięku, nieco skrzecząca. Zerknął kątem oka na sylwetkę chłopaka i w odpowiedzi mocniej zacisnął palce na poturbowanym ramieniu dziewczyny, przysuwając drugą rękę do jej drugiego ramienia. Wbił w nią swoje czarne ślepia, choć serce jego wybiło się z rytmu, jakby coś go zabolało kiedy pojawił się w nim zalążek tęsknoty. Trząsł się, nie chciał się odsunąć, Olivia go wkurzyła, poruszała przykre tematy, używała nieprawidłowych słów, a więc musi za to zapłacić! Sama tego chciała, a więc rozchylił wargi, odsłaniając swoje zwyczajne zęby i przesunął ohydne niemalże ptasie łapsko na wysokość jej obojczyka. Cierpliwość harpii kończyła się kiedy usłyszał kolejny głos, niemalże pogodny, a w nim przecież tak wrzało. Poczuł się zagrożony skoro dwie osoby stały za nim, a on miał przed sobą Gryfonkę. Gwałtownie odwrócił się przodem do Ślizgonów (tyłem do Olivii, którą siłą rzeczy całkowicie puścił) i popatrzył lodowatym wzrokiem na jasnowłosą Robin; tymi czarnymi ślepiami, które tak bardzo chciała kiedyś zobaczyć. Ruszył w jej stronę, aby wywrzeszczeć jej prosto w twarz, że jest źle(!), że nie daje rady i niech przestanie wyglądać jakby nic się nie działo, ale wtem dotarły do niego jej słowa, które sprawiły, że od razu odwrócił głowę w kierunku stojącego blisko Huntera. Dopiero teraz go naprawdę zobaczył i jeśli ktoś wierzył, że to wycofa harpię jak za dotknięciem różdżki to się srogo mylił. Warknął coś niezrozumiałego i w trymiga znalazł się naprzeciwko chłopaka z wściekłością wymalowaną na zdeformowanej twarzy. Chciał wykrzyczeć swój żal za wszystko, co się wydarzyło. Szukał go całymi dniami, a nawet gdy go widział to nie mógł do niego za bardzo podejść. Harpia jednak rozpoznawała go, jakżeby inaczej... poznała go blisko i to dwukrotnie. Te wspomnienia były ciepłe, upragnione i kojące, a zwieńczone były przykrą rozmową w Norwegii. Stanął przed Hunterem w odległości jednego cala, oddychając płytko i unosząc lekko zdeformowane ręce w geście sugerującym jakby chciał go chwycić... nie wiadomo czy za ramiona czy za szyję. Zaletą sytuacji było to, że zapomniał o Olivii skoro w okolicy znalazł się zdecydowanie bardziej interesujący (dla harpii) obiekt. Swoim zachowaniem udowodnił też, że rozumiał słowa Robin, choć trudno było mu na nie normalnie zareagować. W jego spojrzeniu walała się wściekłość i dzikość, ale teraz skierowana pełnym impetem na Huntera. Myśli Eskila były katowane właśnie teraz wspomnieniami ich spotkań, a to spowodowało, że opuścił nieco ramiona i przestał wydawać z siebie te dziwne dźwięki. Pożerał wzrokiem Huntera i nie było w tym ani krztyny namiętności.
Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptyPon 12 Kwi 2021 - 8:05;

Nikt nie powiedział, że decyzje podejmowane przez Oliv są zawsze słuszne i logiczne, a przede wszystkim mądre. Chciała dobrze, jednak nie przewidziała wszystkich konsekwencji z jakimi może się spotkać rozjuszając Eskila i wydobywając z niego harpię, nad którą tak naprawdę nie potrafił zapanować. Dając mu sposobność by ta część natury go pożarła, sama się na nie rzuciła w roli przekąski, choć wolała myśleć o sobie jak o deserze. 
Ból fizycznie który czuła, wywołany szramami na ciele, ale przede wszystkim uciskiem szponiastych dłoni był nie do opisania. Promieniował z jednego miejsca rozchodząc się po całym ciele, które w tym momencie nie było zdolne do żadnej reakcji. Umysł dziewczyny nie był w stanie myśleć o niczym innym, całkowicie skupiając się na obezwładniającym bólu wyłączył zdrowy rozsądek. 
Słysząc czyjeś głosy miała nadzieję, że ktoś odciągnie od niej Eskila, jednak ten w relacji na słowa opuszczające usta przybyłych osób jeszcze mocniej wbił szponiastą dłoń w jej ciało. Kolejne krople krwi wydostały się spomiędzy otwartej powłoki ciała brudząc jego zdeformowane ciało. Jęknęła, kiedy nie potrafiła już wytrzymać, a zaciśnięte żeby nie pomagały znieść tego wszystkiego. Sekundy mijały, a Oliv sądziła, że każda z nich trwa wieczność, kiedy nagle Harpia puściła ją. Drobne ciało Gryfonki opadło na ziemię, klatka piersiowa unosiła się i opadała, chociaż jej oddech był płytki. Włosy zasłoniły jej twarz, nie miała nawet sił by je odgarnąć. 
Jak z oddali usłyszała imię Hunter, co wywołało w niej niepokoju. Czy ktoś przypadkiem nie rzuciła właśnie Ślizgona na pożarcie Eskilowi, by odwrócić jego uwagę od niej? Chciała zaprotestować, bo to było zwyczajnie nieludzkie, a w dodatku Dear był jej dość bliski, jednak nie była zdolna do wypowiedzenia chociażby słowa.
Powrót do góry Go down


Hunter O. L. Dear
Hunter O. L. Dear

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
Galeony : 2009
  Liczba postów : 788
https://www.czarodzieje.org/t19794-hunter-ossian-lewis-dear#599888
https://www.czarodzieje.org/t19804-sowa-huntera#600487
https://www.czarodzieje.org/t19795-hunter-o-l-dear#599914
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptyPon 12 Kwi 2021 - 12:07;

Tym razem, widząc harpie nawet przez myśl mu nie przeszło aby sięgnąć do kieszeni szaty, by wyjąć różdżkę. Może było to bezmyślne z jego strony, czy też naiwne, biorąc pod uwagę to jaka gwałtowna potrafi być bestia, drzemiąca w Eskila, która w tej chwili łypała złowrogo na Olivię i drgnęła, słysząc jego głos. Ale nie miał zamiaru atakować Eskila, bo w przeciwieństwie do tego dnia kiedy po raz pierwszy był świadkiem jego przemiany, teraz był nieco bardziej zżyty z samym Ślizgonem, jak również z harpią, która kilka razy zaglądała mu już w oczy. Wtedy przy kominku mogło mu się wydawać, że jedynym ratunkiem dla nich jest magia i użycie zaklęć, by powstrzymać Eskila w upiornej postaci. Jednakże w tym momencie, kiedy był świadom, że już kiedyś udało mu się w jakiś cudowny sposób wycofać z chłopaka harpię, miał pewną nadzieję, że jest to możliwe bez użycia siły. Nie sądził, że na sto procent i tym razem to wyjdzie, ale jeśli była taka szansa, musiał z niej skorzystać, nawet kosztem tego, że skutek może być calkiem odwrotny.
Już sam widok bladej jak ściana Oli, sprawił, że coś przewróciło mu się w żołądku, dlatego chciał spróbować spokojnie podejść do nich, by jakoś przemówić do Eskila, który z pewnością, gdzieś tam w środku go słyszał. Jednak wiedział, że chłopak jest zbyt słaby, kiedy harpia przejmuje nad nim kontrolę. Nim się jednak obejrzał, na korytarzu pojawiła się Robin, co go wyraźnie zszokowało. Kolejna osoba, mogąca zostać potencjalną ofiarą bestii. Eskil nigdy nie chciał zrobić nikomu krzywdy, jednak to nie od niego zależało. Przez chwilę napotkał spojrzenie dziewczyny, dokładnie w tym samym momencie, kiedy harpia odwróciła się do nich i wtedy wszystko zadziało się w mgnieniu oka. Robin wypowiedziała jego imię, a czarnooka paskuda w trzy sekundy znalazła się przy nim. Stał z nia twarzą w twarz. Widział emocje wypisane na harpiej paszczy, która w tej chwili wbijała w niego swoje ciemne, wściekłe spojrzenie. Wiedział, że sam Eskil ma w sobie wiele żalu skierowanego właśnie w jego kierunku. A więc i harpia miała, tyle że okazywała to na swój sposób. Żądzą mordu w smolistych ślepiach, warkotem wydobywającym się spomiędzy jej zdeformowanej szczęki. Jednak Hunter musiał w tej chwili pamiętać - i upominać się w myślach - że bestia to Eskil. Są połączeni, są jednością. Jeśli skrzywdził jego, skrzywdził też harpie. Jeśli ona sama w tym momencie była na niego wściekła, Eskil również był. I pewnie na tym polegał problem... Przez chwilę nawet nie drgnął, wpatrując się w zniekształconą twarz ślizgona, którą tak dobrze znał, a która była niejako nie do poznania na ten moment. Milczał, jednak widząc jak harpia podnosi, a kilka sekund później opuszcza rękę, jakby chciała go przez moment złapać i rzucić nim o ziemię, przymknął na moment powieki. - Przepraszam - szepnął, a słowa te płynęły szczerze z jego wnętrza. Otwierając oczy i spoglądając w pociemniałe gałki chłopaka, nie wiedział czy zdoła przebić się przez hapię, jednak miał nadzieje, że to dotknie Eskila, znajdującego się gdzieś w tej paskudnej powłoce. Już raz to powiedział, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że nawet gdyby wypowiedział to miliony razy, nie byłoby to wystarczające. Odsunął sie od niego, a przecież nastolatek z pewnością potrzebował - zwłaszcza teraz - kogoś kto mógłby zwyczajnie z nim być, porozmawiać. Przez ich głupią relacje, która jakiś czas temu zeszła niewłaściwy tor, Hunter nie był w stanie teraz być jego przyjacielem, a przecież tak dobrze się rozumieli. Wiedział jaki chłopak jest kruchy pod tym względem, a mimo to, nie dość, że potraktował go jak przedmiot, odstawiając kilka tygodni temu, to jeszcze teraz odsunął go od siebie całkowicie, jako człowieka. Chłopak zasługiwał chociażby na odrobinę atencji z jego strony, nawet po tym wszystkim coś się między nimi wydarzyło. - Walcz, Eskil. Umiesz to powstrzymać. Wykrzycz to wszystko co chcesz mi wykrzyczeć, ale jako Ty. Jako Eskil. - kiedys nie był w stanie patrzeć harpii w jej paszcze, a co dopiero wypowiedzieć takie słowa. Jednak w tym momencie wierzył, że słyszy go Ślizgon i że będzie w stanie przeciwstawić się bestii. A może to ją tylko rozzłości? Może za moment zatopi szpony w jego szyi i rozszarpie mu tętnice? Nie wiedział tego. Ale był pewien, że chce zobaczyć Eskila, nawet usłyszeć te jego wrzaski, nawet w obecności Olivii i Robin, która nie była świadoma ich głębszej relacji. Byleby tylko Eskil się odnalazł i kolejny raz choćby spróbował przezwyciężyć harpie.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptyPon 12 Kwi 2021 - 12:32;

Jedno było w odczuciu Robin pewnym; bez względu na wszystko, wywoła reakcję Eskila. Nie wiedziała jeszcze jaką, brała poprawkę na to, że może za chwilę zatopi pazury w jej brzuchu i rozszarpie go jednym mocnym pociągnięciem. Miała świadomość tego, że prędzej czy później przyjdzie jej bardzo mocno zapłacić za swoją głupotę i lekkomyślność. Bo jak inaczej miałaby nazwać swoje aktualne zachowanie, jak nie irracjonalnym? Na Merlina, próbowała pertraktować z harpią! Kto normalny robił coś takiego?! Wszyscy inni na jej miejscu zapewne zaczęliby od jakichś zaklęć, które mogłyby ją okiełznać. Nie, ona wolała wdać się z nią w dyskusję… Wspaniale Doppler.
Doskonale jednak zdawała sobie sprawę z faktu, dlaczego zachowywała się w ten sposób. Ona nie potrafiła spojrzeć na tę harpię inaczej, niż jak na cierpiącego przyjaciela. Przyjaciela, który potrzebował ich wsparcia, możliwości powrotu do normalności, cokolwiek ona nie oznaczała. Nie mogła mu zagwarantować, że wszystko wróci na dobre tory, że jego życie nagle z dnia na dzień wspaniale się poukłada. I nigdy tego nie robiła świadoma faktu, że nie mogłaby go w tak nikczemny sposób okłamać. Mogła za to być przy nim, kiedy najbardziej tego potrzebował. I niech Merlin będzie jej za świadka, próbowała to robić najlepiej, jak tylko umiała!
Stąd właśnie w jej głowie zrodziła się myśl, że wspomnienie o niepokojącym się o Eskila Hunterze, będzie dobrym rozwiązaniem. Kompletnie nie przyszło jej do głowy, że taki oto sposób rzuci studenta na pożarcie. Wolała, aby potencjalny gniew skumulował się na niej. Strach wdarł się do czekoladowych tęczówek, kiedy Eskil pod postacią niemalże całkowitej harpii, od razu przysunął się cholernie blisko Huntera. Ogarnij się, Doppler! upomniała się w myślach, bo przecież to nie był czas na czarną rozpacz, tylko na działanie! Musiała działać. Instynkt podpowiadał jej użycie bombardy czy jeszcze innego pojebanego zaklęcia. Ale przecież dla niej krzywdzenie kogokolwiek w sposób fizyczny to ostateczna ostateczność.
– Eskil… – miękko wymówiła jego imię, dalej próbując się uśmiechać. Wtedy też dotarły do niej słowa Huntera i mimowolnie jedna jej brew uniosła się ku górze. Chciała coś powiedzieć, chciała zrozumieć co Ślizgon miał na myśli. Powstrzymanie swoich naturalnych instynktów w tym momencie było nie lada wyzwaniem. Nie miała pojęcia, jakim cudem się powstrzymała, ale jednak nie zadała pytań, które tak usilnie cisnęły się na jej usta. Westchnęła delikatnie, czym dodała sobie odwagi, której naprawdę w tym momencie potrzebowała. – Eskil przecież nie chcesz nas skrzywdzić. Wiesz, że chcemy ci pomóc. Pozwól nam na to – dodała, równie spokojnym tonem, jak wcześniej. Musiała ponownie zapewnić chłopaka, że cokolwiek by się nie działo, to przecież złożyła mu obietnicę, że go nie opuści. I zamierzała jej solennie dotrzymać, choćby nie wiem co! – Przecież wiesz, że nie jesteś z tym wszystkim sam. Są inne sposoby i razem je znajdziemy. Eskil, proszę… – nie miała pojęcia, czemu akurat takie słowa wydostawały się spomiędzy jej warg, ale za nic nie mogła ich powstrzymać. Nawet jeśli miała to przypłacić pazurem prosto w serce, byle tylko zamknąć jej skutecznie usta…
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 EmptyPon 12 Kwi 2021 - 13:48;

To wszystko było trudne i poplątane. Warto zacząć od tego, że profesor Dear ma rację. Nie ma harpii jako oddzielnego bytu. To Eskil nią jest, bez względu na swoją płeć. Gdy nie umiał poradzić sobie z cierpieniem, reagował całym sobą zwłaszcza w chwili kiedy ktoś na niego naciskał i dokładał kolejnego ciężaru. Olivia być może chciała dobrze, ale nie powinna narażać swojego zdrowia skoro nie miała pojęcia czy Eskil potrafi sobie poradzić z tą mniej przyjemną odsłoną wilowatości. Babcia nie dała rady nauczyć go jak reagować w emocjach, aby nie pojawiała się deformacja harpii. Wychowanie go było wystarczająco trudnym zadaniem, a Hanna była zbyt stara, aby przedostać się do jego emocji i nauczyć go je układać. Słyszał jak Olivia osuwa się pod ścianę; najwyraźniej pod wpływem emocji nie dawała rady utrzymać się w pionie. Nie dziwił się jej, sam też by upadł, gdyby nie był napędzany cierpieniem, które Olivia z niego wydobyła na światło dzienne. Wpatrywał się wściekle w oczy Huntera i coś w nim drgnęło kiedy przypomniał sobie, że jego tęczówki teraz są zielone, a gdy pada na niego światło to wydają się niebieskie. Przypomniał sobie te dni kiedy zwracał na to uwagę. Nie wydawał z siebie żadnych dźwięków, ale słyszał każde słowo. Słyszał swoje imię w ustach Robin, która próbowała go przywołać łagodnie do porządku (tylko ona lubiła zagadywać go w tym stanie i nie zrażała się, gdy nie odpowiadał słowem), ale nie mógł oderwać wzroku od Huntera. Oddychał płytko, stał blisko i do jego nozdrzy dotarł bardzo świeży zapach tych papierosów, które zwykł palić. Zapach zmieszany z jakimiś ziołami, którymi pewnie się niedawno zajmował. Stopniowo przechodził z oddychania płytkiego w głębokie, byleby jak najdokładniej nasycić się wyczuwalnym zapachem, który po prostu uwielbiał. Zaciskał zęby, świdrował go czarnymi ślepiami, a gdy ten zamknął oczy i szepnął przeprosiny, coś go dźgnęło w okolicy żeber. Z kącika czarnego i małego od deformacji oka wypłynęła jedna, malutka łza kiedy w następnej sekundzie wydobył z siebie zniekształcony jęk i obiema łapami popchnął Huntera na wysokości ramion, idąc od razu za nim i go za nie łapiąc, aby ten nie przewrócił się ani nie wpadł na kamienny filar pochodni znajdujący się tuż za nim. Drgnął od słów Robin, które cały czas do niego docierały. Pomarszczone fałdy na twarzy Eskila wyrównały swój odcień i straciły nieco swojej surowości, co było znakiem, że to wszystko działa. - Zostałem sam!!!- wrzasnął Hunterowi prosto w twarz, a głos miał schrypnięty i zabarwiony warkotem. Dostał gęsiej skórki od tego dźwięku, który okazał się własnym głosem. ",Zostałem sam" miało inny wydźwięk niż ten o którym rozmawiał z Robin. Na co dzień starał się o tym nie myśleć i zaakceptować fakt, że nie jest mu pisana ani Robin ani tym bardziej Hunter i to bolało, a skoro teraz Olivia uruchomiła to cierpienie, to słowa same płynęły. Zaciskał palce - nie pazury, bo zniknęły - na ramionach Huntera, wbijał je w jego skórę, ale trzymał go i łapał oddech, hiperwentylując się jego zapachem. Zamknął oczy, aby wyostrzyć zmysły. Kolejny raz słyszał głos Robin, łagodny jak zawsze kiedy się o niego martwiła. - ZARAZ.- warknął w odpowiedzi lecz nie otworzył oczu, nie odwracał się do niej. Musiał najpierw się uspokoić przy odpowiednim stężeniu zapachu. Tak, pojął w końcu, że musi się ogarnąć. Nie był sam, bo miał ich dwoje ale to było dla niego za mało. Chciał więcej. Nie chciał być tylko przyjacielem, a okazywało się, że na nic innego nie może liczyć. Musiał się z tym pogodzić a skoro teraz wylewały się z niego emocje to robił to, co Felinus radził. Wyrzucał to z siebie w dwóch prostych słowach.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Korytarz na VII piętrze - Page 15 QzgSDG8








Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty


PisanieKorytarz na VII piętrze - Page 15 Empty Re: Korytarz na VII piętrze  Korytarz na VII piętrze - Page 15 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Korytarz na VII piętrze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 15 z 17Strona 15 z 17 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16, 17  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Korytarz na VII piętrze - Page 15 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
siodme pietro
-