Atak: 3 - atak udany, ale przeciwnik może się bronić
Pierwszy raz kiedy tego dnia użyła zaklęcia
Tarantallerga Cassian skutecznie się przed nim obronił, ale tym wystarczyło, że tylko odskoczył, ale i tak czar był dość słaby - sądząc po ścianie. Widząc wzrok Gryfona, wzruszyła ramionami, a po jego słowach zaśmiała się.
-
Taaa, bardzo. Jeszcze kiedyś się ugadamy to tylko to na Ciebie będę ćwiczyć. Przez parę godzin - obiecała mu, rozbawiona. -
A Ty przy okazji osłuchasz się z inkantacją - dorzuciła po chwili, przypominając sobie, że chciał poćwiczyć wymowę tego uroku.
Kolejny atak, który wyprowadził Beaumont zapowiadał się dobrze. Serio, spodziewała się, że za moment poczuje pieczenie i upuści magiczny patyk, trzymany w dłoniach. Ale nic takiego się nie spało, bo płomień zaklęcia, użytego przez przyjaciela nawet do niej nie doleciał.
-
Wow, widać, że obydwoje jesteśmy w szczycie formy - palnęła nagle, widząc, że tyle czasu ule dziś poświęcili na trenowanie zaklęć chyba przyniosło nie tylko pozytywny efekt w postaci podszkolenia umiejętności, ale także ogólnego zmęczenia.
Za chwilę podniosła różdżkę, aby znowu wymierzyć ją w kierunku Cassa, tym razem chcąc zadziałać trochę inaczej.
-
Aquamenti - rzuciła, wykonując odpowiedni gest ręką, a zaklęcie pomknęło ku chłopakowi. Co prawda nie był to typowo ofensywny czar, ale kto powiedział, że nie może go zaatakować w inny sposób?