Niektórzy wiedzą od samego początku, inni dowiedzieli się przypadkiem, a reszt najprawdopodobniej nie ma pojęcia o istnieniu salki za lustrami w Lustrzanej Sali. Jeśli popchnie się ostatnie zwierciadło po lewej, uchyli się ono, ukazując dość ciemne i małe pomieszczenie rozciągające się wzdłuż luster, które okazują się być tymi Weneckimi. Z głębi pokoiku możesz oglądać, co też dzieje się w LS, a nikt nie wie, o twojej obecności. Żyć nie umierać, prawda?
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Jego oddech wrócił już do normy i uniósł głowę, powoli przerywając zbędne gesty, jedynie pilnując, żeby same ruchy dłoni przerwać tuż po usłyszeniu uspokajającego się oddechu Skylera. Zanim jednak zdążył sam się odsunąć, ten już odpychał go od siebie gorączkowo, tak, jakby to miało cokolwiek zmienić. Pokręcił głową z lekkim rozbawieniem, ale nie protestował, wysunął się z niego, zabrał rękę i przerwał wszelki kontakt z ciałem chłopaka. Trzeba było przyznać, że taki powrót do zamku całkiem mu się podobał. Hogwart miał swój urok, na przykład łatwy dostęp do rzeczy i osób, przez które natychmiast mógł poczuć się dobrze. Skyler dobitnie mu o tym przypomniał - Co, już wyrzuty sumienia?- przewrócił oczami i odszukał wzrokiem swoją porzuconą bieliznę. Nasunął ją, a po chwili wciągnął też spodnie, obserwując przy okazji zmarnowanego chłopaka. Był całkiem ciekawy, jak teraz wygląda miłosne życie puchona. Mógł tylko przypuszczać, że nie kwitło, skoro mógł sobie pozwolić na takie wyskoki, a raczej sam nie był aż takim fanem relacji bez zobowiązań. Zawsze pchał się w to głębiej, jakby miał być z tego jakiś pożytek. Zarzucił swoją koszulę i sprawnie pozapinał wszystkie guziki, doprowadzając swój mundurek do porządku. - Niektórzy się nie zmieniają. To jak, panie prefekcie, szlaban za seks na terenie szkoły? Funkcja widzę warta tyle na ile sam się cenisz. Wiesz co, faktycznie jesteś do tego stworzony. Lepiej ogarnij się trochę zanim ktoś tu wpadnie - poklepał go po ramieniu z politowaniem i wyminął go w końcu, przechodząc przez salę lustrzaną do wyjścia.
/zt
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Nie odpowiadał mu. Właściwie to nawet na niego nie patrzył. Zwyczajnie nie potrafił unieść wzroku zbyt... przerażony tym, że wtedy usta mogłyby nakreślić zdradziecko pytanie "powtórzymy to jeszcze?". Nie chciał widzieć tego aroganckiego uśmieszku, wykrzywiającego pełne usta; nie chciał patrzeć na mięśnie brzucha, pracujące przy naciąganiu spodni; a już na pewno nie chciał widzieć pogardliwego spojrzenia, którego był tak pewien. Czuł się zwyczajnie, kurwa, obrzydliwie i - co chyba najgorsze -jednocześnie tak bardzo pragnął cofnąć czas nie o godzinę czy dwie, by powstrzymać się od tego błędu, a zaledwie o te pięć minut, by znów trwać w bezmyślnej, odurzającej przyjemności, wychodzić mu naprzeciw całym sobą i dawać dokładnie tyle ile sam z tego brał. I każde słowo, z taką precyzją wymierzone, by zabolało jak najmocniej, zwiększało tylko żałosną potrzebę przyćmienia znów umysłu gorącymi oddechami. Klepnięcie na ramieniu czuł na sobie jeszcze długo - kończąc ociężałe ubieranie się, rzucając zaklęcia czyszczące, a nawet przechodząc całą salę lustrzaną, która teraz zdawała mu się wydłużać przy każdym kolejnym kroku, gdy musiał pilnować się, by nie podnieść wzroku z podłogi, jakby szukał tam resztek szacunku do samego siebie. Gdyby uniósł wzrok i spojrzał w którekolwiek z kilku czekających na niego odbić, dostrzegając wciąż czającą się w tęczówkach błogą bezmyślność, loki rozbite w nieładzie i wspomnienie gorąca na policzkach... z pewnością nigdy by już nie odnalazł wiary, że zasługuje na coś więcej, niż politowanie odbite dłonią na ramieniu. Klepnięcie, którego wspomnienie towarzyszyło mu dłużej od boleśnie-przyjemnego dyskomfortu mięśni.