-> kontynuacja wątku ze
śnieżnego pustkowia–
Ej, to nie jest głupie! Możemy kiedyś poćwiczyć w ten sposób, aby oswoić się z rzeczywistością po przemianie. Wiadomo, że nie mamy pojęcia co będzie naszą animagiczną postacią, ale jest ona zazwyczaj spójna z patronusem. A przynajmniej zbliżona, w większości przypadków. Btw przemiana sama w sobie jest wyczerpująca, ale mnie na przykład bardziej przeraża odnalezienie się w tym nowym ciele. Co jeśli transformację zrobię na lądzie, a okażę się wodnym stworzeniem? Od razu umrę? No, ale takie humanum mogłoby nas trochę na to przygotować – spojrzała z ekscytacją na Maxa, uważając to za świetny plan pomagający im może nie tyle nabrać wprawy, co zweryfikować oczekiwania z rzeczywistością.
Zaśmiała się, gdy tak przez chwilę rozważał karierę artysty. –
I tak wysoko się cenisz nazywając TO abstrakcją – wytknęła mu i przyjacielsko dźgnęła go w ramię. Następnie zamknęła Solbergowi gębę faktycznie tworząc całkiem znośną lodową rzeźbę. –
A to przepraszam bardzo do tej pory mnie nie szanowałeś? – uniosła brwi rozbawiona, pewna, że zaraz usłyszy jego śmiech i brutalnie "nie". Jego kolejne dzieło skomentowała wymowną ciszą i parsknięciem, które próbowała zdusić w rękaw kurtki. –
Bardzo majestatyczne to... – nie zdążyła dokończyć, bo jego twory wyraźnie ożyły i rozpoczęły dziki bieg w bliżej nieokreślonym kierunku. W pierwszej chwili zerknęła na Maxa zdziwiona, a zaraz potem ruszyła za nimi, bo nie zamierzała od nowa misternie rzeźbić w lodzie, żeby mieć na czym pracować. Po wyczerpującej gonitwie, która zakończyła się tuż nad przepaścią, aż opadła zmęczona na ziemię. –
Jeśli chciałeś przetestować moją kondycję wystarczyło zorganizować bieg na sto metrów, przynajmniej byśmy teraz płuc nie wypluwali – posłała mu uśmiech, doskonale wiedząc, że to magia a nie Solberg tak brutalnie przerwał jej tę naukę. –
Wracając do piertotum. To tak naprawdę nie jest transmutacja, a jej odnoga, transfiguracja. Ale wcale nie taka prosta, no bo nie zmieniamy cech zewnętrznych – wyjaśniła krótko, bo w zasadzie nie czuła się na tyle kompetentna, aby mówić coś więcej, zawsze wydawało jej się, że to zaklęcie będzie daleko poza zasięgiem i nigdy nie osiągnie odpowiedniego poziomu, aby się go nauczyć. –
I szczerze mówiąc nie jestem pewna chwytu ani ruchu różdżką poza jakimś pompatycznym wyciągnięciem rąk ku niebiosom – zachichotała.
@maximilian felix solberg