Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Śnieżna myślodsiewnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyNie Lut 12 2023, 15:25;


Śnieżna myślodsiewnia


Każdy, kto uczył się w Hogwarcie, doskonale wie o istnieniu i działaniu myślodsiewni, a jednak nieliczni mieli okazję faktycznie z niej korzystać, bo ta, w związku z potężną magią, która się za nią kryje, pozostaje przedmiotem trudnodostępnym dla przeciętnego Czarodzieja. Smoczy Ludzie mają jednak do niej zupełnie inne podejście i choć otaczają ją dużą dawką czci i szacunku, nie wyobrażają sobie, by komukolwiek ograniczyć do niej dostęp.

Niezależnie od tego czy brakuje Ci słów, by podzielić się z kimś swoimi przeżyciami, czy może potrzebujesz spojrzeć na własne wspomnienia bardziej obiektywnie, przeżywając je raz jeszcze jako bierny obserwator, możesz to zrobić właśnie tutaj, pewien tego, że nikt nie ośmieli się przerwać Ci tego rytuału w trakcie.

By przesłać myśli do śnieżnej myślodsiewni można przyłożyć jeden koniec różdżki do głowy powyżej skroni, drugi natomiast do wydrążonej w lodzie misie, a następnie zanurzyć twarz w przyjemnie miękkim śniegu. Myśli można również w podobny sposób umieszczać w szklanych fiolkach, a następnie wlewać je do myślodsiewni.


Jeśli przyszedłeś tu, by lepiej poznać magię Antarktydy
Smoczy Ludzie doskonale zdają sobie sprawę z potęgi, jakie niesie ze sobą doświadczenie i gotowi są się nią podzielić. Na bryle lodu spoczywają oprószone śniegiem fiolki z różnymi obcymi Ci wspomnieniami. Każde wspomnienie wzbogaci Twoją wiedzę na temat otaczającego Cię polarnego świata, ale także wymaga czasu, by w pełni się z nim zapoznać - starczy Ci więc czasu jedynie na jedno wspomnienie. Fiolki są podpisane, więc możesz wybrać z jakiej dzieciny chcesz otrzymać 1 pkt do kuferka: ONMS, Zielarstwo czy Magiczne gotowanie.

Mechanika (tylko jeśli chcesz skorzystać ze wspomnień Smoczych Ludzi):

Powrót do góry Go down


Ariadne W. Wickens
Ariadne W. Wickens

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 171
C. szczególne : owocowe perfumy | elegancki ubiór | łagodny, delikatny głos
Galeony : 841
  Liczba postów : 529
https://www.czarodzieje.org/t21609-ariadne-willow-wickens#703422
https://www.czarodzieje.org/t21613-poczta-ariadne-wickens#704304
https://www.czarodzieje.org/t21610-ariadne-willow-wickens#703604
https://www.czarodzieje.org/t21614-ariadne-w-wickens-dziennik
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyPon Lut 20 2023, 13:13;

Ariadne słyszała o myślodsiewniach jedynie na lekcjach. Te przedmioty zdecydowanie były zbyt drogocenne, by profesorowie udostępniali je uczniom. Z tego względu nigdy nie widziała myślodsiewni na żywo, a trzeba przyznać, że bardzo to dziewczynę ciekawiło. Lubiła badać przeróżne artefakty, a możliwość oglądania własnych i cudzych wspomnień brzmiała niesamowicie. Choć raczej wolałaby oglądać te cudze. Przypominanie sobie dawnych wydarzeń ze swojego życia zbyt często obfitowało w bolesny cringe i Ariadne cieszyła się, że nie ma fenomenalnej pamięci, dzięki czemu dużo rzeczy zapominała. Zarówno tych złych jak i dobrych. Bardzo rzadko żyła przeszłością, a znacznie częściej teraźniejszością, która wymagała od dziewczyny mnóstwa uwagi.
Stała teraz przed lodową misą i była praktycznie pewna, że to jedna z myślodsiewni. Nie pamiętała jak dokładnie trafiła do tego miejsca, ale zdaje się, że podążała wskazówkami jednego ze Smoczych Ludzi, który zachęcał gości do zapoznawania się ze wspomnieniami jego ludu. Brzmiało to wyjątkowo interesująco - poznać życie ludzi mieszkających na lodowcu z ich perspektywy. Wyjazd trwał ledwo parę tygodni i nie dało się w pełni zrozumieć trybu życia tego niezwykłego plemienia. Ariadne podeszła do ogromnej misy i spojrzała w krystalicznie jasną wodę. Pogoda była bardzo mroźna i trzęsła się od przejmującego chłodu, który przebijał się nawet przez mocne zaklęcia. Mimo to chciała bardzo spróbować obejrzeć chociaż jedno wspomnienie. Z zaskoczeniem zobaczyła, że zebrane na bryle lodu fiolki są podpisane, a część z nich dotyczy Zielarstwa. Podczas całego pobyty na Antarktydzie ani razu nie natknęła się na żadną roślinę. Nawet najmniejszą. Dlatego bez wahania wybrała jedną z tych fiolek, po czym wlała zawartość do wody. Specyficzne kształty i barwy pojawiły się na powierzchni. Ariadne wzięła głębszy oddech i zbliżyła twarz do misy, zaraz potem przenosząc się w czasie i miejscu.
Stała wśród grupy Smoczych Ludzi ubranych w grube futra. Dookoła roztaczało się lodowe pustkowie, więc nie umiała stwierdzić gdzie się to konkretnie dzieje. Tubylcy mówili w swoim języku, co nieco zmartwiło dziewczynę, bo nie rozumiała ani słowa. Z gestykulacji i tonu dało się jednak poznać, że najwyraźniej się kłócili. Jeden z niższych i młodszych nastolatków ewidentnie musiał coś przeskrobać, bo pozostali bardzo go rugali. Ariadne zmarszczyła brwi i podążyła za grupą, która niebawem pospiesznym krokiem ruszyła naprzód. Kilku Smoczych Ludzi wsiadło na fomisie i błyskawicznie wypruło w sobie tylko znanym kierunku, a Wickens magicznie im towarzyszyła. Znaleźli się na lodowej skarpie, gdzie aurorka z zaskoczeniem zauważyła jakieś kolorowe bryły lodu. Podeszła bliżej i wtedy mogła zobaczyć, że to faktycznie kryształowe bryły, ale w środku mają zamrożone różnego rodzaju kwiaty. Westchnęła lekko, przejęta surowym pięknem otaczającym to znalezisko. Tkwiły nieruchomo na śniegu. Czy posiadały korzenie, jak większość zwykłych roślin? Ariadne już miała spróbować poruszyć bryłą, gdy usłyszała straszny wrzask. Odwróciła się na pięcie, od razu zaalarmowana, bo w krzyku rozbrzmiewało przerażenie. Pobiegła szybko do opuszczonej na moment grupki Smoczych Ludzi, którzy spoglądali na coś za lodowymi głazami. Przesunęła się naprzód i zamarła. Tam również pełno było tych dziwnych kwiatów, ale... nad jednym pochylała się ludzka sylwetka. Tylko że całe nogi człowieka zostały zmienione w lód. Nawet ubrania stały się krystalicznie białe, pokryte szronem. Smoczy Ludzie zaczęli coś pokrzykiwać, ktoś podbiegł do chłopaka uwięzionego przy roślinie. Ariadne widziała, że lód powoli, ale nieubłaganie obejmuje coraz większą powierzchnię na jego ciele. Chłopak płakał i usiłował się szarpać, ale wszystko na próżno. Wickens stała kilkanaście minut w kompletnym terrorze oglądając, jak nieznajomy zamarza. Smoczy Ludzie próbowali magii, próbowali eliksirów i przedmiotów, ale nic nie uwolniło młodego mężczyzny. Zmieniał się w część lodowej bryły i w końcu przestał mówić, gdy lód zamknął szczelnie jego usta.
Ariadne wyrwała głowę z wody w misie i zaczerpnęła mocno haust powietrza. Zatoczyła się do tyłu, nadal poruszona do granic możliwości. Opuściła czym prędzej to miejsce, czując jak krople łez spływają po jej policzku i zamarzają w trakcie drogi.

/zt +

______________________


by your side
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyPią Lut 24 2023, 21:06;

Remy doskonale wiedziała o istnieniu myślodsiewni na Antarktydzie, jej ojciec napisał o tym cały podrozdział w swojej książce. Czemu poświęcił temu aż tyle stron, skoro każdy czarodziej zna ten magiczny przedmiot i jego potężną moc? Żeby pokazać inne podejście do korzystania z niej.
Smoczy Ludzie czerpali dumę z tego, że mogli dzielić się swoją wiedzą. Wspólna nauka od ludzi z plemienia i ich przodków była równie święta, co sama myślodsiewnia. Gryfonka była tym równocześnie zachwycona i niesamowicie wzruszona, od małego kochała poznawać inne kultury, a podróże z rodzicami nauczyły ją wielkiego szacunku do wiedzy i doświadczeń reszty świata, tej mniej i bardziej ukrytej.
Tak stary lód jak Smoczy Ludzie musiał mieć całą bibliotekę wspomnień do opowiedzenia i dziewczyna nie zamierzała marnować czasu w ich poznawaniu. Najchętniej obejrzałaby je wszystkie, bez ustanku, ale wiedziała, że mróz by jej na to nie pozwolił.
Wybrała więc drugą najlepszą opcję – zobaczenie tyle, ile tylko mogła.
Z dzielnym kompanem psingwinem, którego jak zwykle wyniosła z lodowca w plecaku, by nie zobaczyli tego Smoczy Ludzie i wypuściła dopiero na zewnątrz, ruszyła do myślodsiewni. Zdjęcie polaroidem zrobiła jej tylko od zewnątrz, może i nikogo nie było w środku kręgu, ale nie chciała naruszać ich czczonego miejsca mugolską technologią. Sama nie uważała jej za nim złego, ba, myślała, że czarodzieje powinni bardziej się zasymilować.
Jednak to nie była Anglia, nie jej lód i nie jej kultura, szanowała więc jej oddalenie od zewnętrznego świata i nie naruszała przedmiotami, od których Smoczy Ludzie się odwrócili.
Podeszła do zbioru fiolek, wiele było zakopanych licznymi opadami śniegu, inne tylko lekko przyprószone białym puchem. Remy wiedziała, że chciała dokopać się do tych starszych, poznać to miejsce sprzed czasów, w których oczy jej lub jej rodziców mogły je zobaczyć.
Młody psingwinek z uwagą przyglądał się poczynaniom dziewczyny, która wkładała ręce głęboko w zaspy śniegu i przeszukiwała, by wydobyć najstarsze fiolki. Zwierzaczek pokiwał główką sam do siebie (zupełnie tak, jak to robiła dziewczyna, gdy coś sobie postanowiła) i zanurkował dziobem w jednej z zasp.
- Co… Co ty robisz? – chociaż starała się zachować w tym miejscu powagę, zaśmiała się, widząc psingwina wijącego się w śniegu jak dżdżownica. Ale po chwili jej śmiech ucichł, kiedy psingwiniątko wydało wesoły dźwięk i wyskoczyło ze śniegu z fiolką w dziobie, wyraźnie czekając na pochwałę. – Ojeju, dziękuję maluchu – pogłaskała go i podrapała po pleckach. – Wierzę Ci, że znalazłeś coś dobrego.
Remy wlała zawartość do myśliodsiewni i, biorąc wdech, zanurzyła w niej głowę.
Była w kobiecym ciele, za rękę trzymał ją chłopiec, chyba jej syn, a za nimi podążali inni Smoczy Ludzie. W przeciwieństwie do nich, kobieta ubrana była trochę inaczej. Miała na sobie najróżniejsze skóry, ale oprócz tego poobwieszana była najróżniejszymi fiolkami i ususzonymi roślinami. Musiała być lokalną zielarką.
Cała grupa szła do łódek, za nimi podążały fomisie, które pierwsze wskoczyły do wody, zanim jeszcze Smoczy Ludzie zdążyli wypłynąć na łódkach.
Ocean był spokojny, fale rytmicznie wybijały rytm i choć dziewczyna nie rozumiała języku w jakim się komunikowali, dobrze słyszała radosny śmiech grupy i powoli budujący się w rytm fal śpiew. Śpiewali do rytmu wiosłowania, uśmiechając się i ciesząc. Dopiero teraz zauważyła, że na plecach mieli kosze. Fomisie radośnie wypływały spod powierzchni wody i przysłuchiwały się żywym rytmom, by zaraz znowu zanurkować.
Manewrowali między krami, aż w końcu dopłynęli do zatoczki otoczonej wysokim lodowcem, światło wpadało tam idealnie do środka i odbijając się od każdej ze ścian, padało do wody. To idealne nasłonecznienie sprawiło, że glony bardzo chętnie rosły w tym miejscu, dziewczyna wiedziała to, bo przez całą drogę nie widziała ich tyle w wodzie, co właśnie tutaj.
Czerwone rośliny rytmicznie poruszały się z falami, gęsto pokrywając cały teren… Oprócz ścieżek między nimi? To nie było naturalne pole wodorostów! To była specjalnie nasadzona przez nich uprawa! A więc w taki sposób je hodowali, znajdowali miejsce, która we właściwy sposób odbijało światło, by glony chętniej tam się rozrastały!
Obserwowała ich jednak dalej. Jak mieli zamiar je zbierać? Było zdecydowanie za zimno, żeby zeszli pod wodę. Na to pytanie też szybko dostała odpowiedź. Kiedy zatrzymali się na środku uprawy, wszystkie fomisie wynurzyły głowy spod wody i patrzyły na swoich właścicieli w oczekiwaniu.
Chłopiec mocniej ścisnął rękę swojej matki-zielarki, patrzył się to na nią, to na swojego, jeszcze młodego zupełnie jak on, fomisia, bardzo ekscytując się tym momentem. Kobieta pokiwała głową, dając mu znak, że mógł zaczynać. Dziecko uspokoiło się, wzięło głęboki wdech i spoważniało, po czym powiedziało do fomisia krótkie zdanie, jakby wydawał rozkaz. Fomiś jednak przyglądał mu się dalej, jakby nie był pewny, czy chce go posłuchać. Zielarka, widząc frustrację chłopca, złapała go za ramię i pogłaskała po nim, uspokajając dziecko, po czym przysunęła do bliżej krawędzi łodzi, jakby zachęcając, by wydało polecenie jeszcze raz.
Znów wziął głęboki wdech i rozgrzmiał swoimi słowami. Fomiś natychmiast zanurkował i, zerkając na ruchy palca chłopca znad wody, podążał po wyznaczonej ścieżce, zbierając te glony, które mu kazał. Gdy miał już pełny pyszczek, wypłynął i wrzucił je do otwartego przez chłopca koszyczka.
Wszyscy zawiwatowali! Po czym ze śmiechem i radosną pieśnią na ustach skierowali swoje fomisie pod wodę. Każdy z nich zbierał wskazane, dojrzałe glony tak, by żadne z pól uprawnych nie zostało za bardzo przetrzebione i by nie naruszyć młodszych glonów, które jeszcze rosły.

Dziewczyna wynurzyła się spod wody i zaśmiała się głośno! Czuła takie szczęście, jak ludzie we wspomnieniu!
- Nie uwierzysz! – wykrzyknęła podekscytowana do psingwinka. – Cała grupa zielarzy szkoliła się, na głównego zielarza! Albo nawet szamanów dla swoich plemion u jednej kobiety! Uczyli się jak uprawiać glony! Specjalnie do tego nawiązywali więź z fomisiem! A pierwszy etap nauki przechodzili wtedy, gdy fomiś słuchał się ich w zbieraniu glonów! – opowiadała podekscytowana, w tym samym czasie spisując wszystko w swoim Dzienniku Przygód. Nie mogła doczekać się, aż opowie o tym na zajęciach!

/zt +
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptySob Lut 25 2023, 12:09;

Za zgodą  @River A. Coon   Harmony może znaleźć fiolkę z +1DA, wpis nie liczy się do limitu raz na 10 dni ALE liczy się do limitu 3 samonauki w miesiącu. Musi być normalnej długości samonauki.


Remy nie mogła przestać myśleć o wspaniałości wspomnień z poprzedniego dnia. Mogła przebywać w samym środku barwnej kultury Smoczych Ludzi, nie krępując jej i nie naginając byciem czarodziejem z zewnątrz.
Tego dnia także postanowiła, że zajrzy we wspomnienia ludu Antakrtydy. Myślała z początku, że dalej będzie rozwijać swoją wiedzę o zielarstwie z pomocą fiolek zielarki, jednak, gdy szła spać, do głowy wpadł jej inny pomysł. I to wpadł z takim impetem na rozwiązanie je problemów, że prawie pobiegła tam w piżamie, jedynie w ostatniej chwili rozsądnie, acz niechętnie, stwierdzając, że taki strój, niska temperatura i zmęczenie nie były zwyczajnie dobrym pomysłem.
Lecz po przebudzeniu już nic nie mogło jej zatrzymać. Była gotowa wyjść w takim biegu, że prawie nie zapięła w plecaku swojego wiernego kompana psingwina. Na całe jej szczęście, młode psingwiniątko było zamykane w nim tyle razy, że rozumiało mechanizm jego działania i dziubkiem samo się zapięło – w końcu nikt nie mógł zobaczyć, w jaki sposób dziewczyna wnosiła i wynosiła psingwina. No i lepiej, żeby nikt nie dowiedział się, że psingwin żył w lodowcu.
Wypuściła go na zewnątrz dopiero po chwili, też prawie w biegu, którym się puściła, jak tylko mały złapał równowagę na krótkich nóżkach.
- No chodź! To nie może czekać! – i zaśmiała się, pędząc znaną już drogą.
Psingwinek z radosnym dźwiękiem także pobiegł przebierając stópkami i co sekunda ślizgając się z rozpędu na brzuchu, żeby do niej dogonić.
- Okej, coś o tańcu, znajdziesz coś o tańcu? – zapytała, a młode psingwiniątko przechyliło głowę na bok. – Tań-cu. Na lodzie – powtórzyła i mówiąc to, pokazała mu ruchy, jakie sama wykonywała jeżdżąc.
Psingwinek zaklaskał płetwami o boki i wskoczył w jedną z zasp, starając się dokopać do najstarszych fiolek. Po chwili wypełznął z innej zaspy i przyniósł jej fiolkę. Miała trochę inny kolor i na pewno nie była zapieczętowana przez szamankę, sposób robienia tego zbyt się różnił.
- No to próbujemy – powiedziała dziarsko i wlała zawartość do misy, po czym zanurzyła w niej głowę.
Psingwinek w tym czasie dzielnie stał przy wejściu do myślodsiewni, jakby nie chciał, żeby ktokolwiek zaszedł ją od tyłu z zaskoczenia.
Pierwsze co zobaczyła to światła, oślepiające, blade, niebiesko-zielone światła, zamknięte w czymś na kształt ogników, wirujące nad lodem. Wspaniała, lodowa scena znajdowała się pomiędzy wysokimi aż po samo niebo ścianami lodowca, a o jej okrągłe brzegi kilka metrów niżej rozbijały się fale. Fale, które chociaż z taką siłą uderzały o scenę, między miejscami na krach przepływały jakby pod magicznym zaklęciem, nawet nimi nie kołysząc.
Następnie zobaczyła Smoczych Ludzi. Ubrani byli w pięknie, białe stroje, ona także miała na sobie ten strój, ale dużo bardziej ozdobiony. Musiała być w nich zaklęta magia, gdyż nie możliwe, że coś tak cienkiego mogło ich ogrzać. Albo to cała scena była ogrzewana? Nie wiedziała.
Później usłyszała jednego ze Smoczych Ludzi, który krzyczał do nich z widowni, ubrany już w normalne wyposażenie swojego ludu, i coś pokazywał im rękami.
Na koniec poczuła ruch nóg człowieka, którym była. I uczucie to znała najlepiej na świecie. Miała założone łyżwy, wszyscy mieli założone łyżwy.
Wtedy wszystko zyskało sens. Ćwiczyli do przedstawienia. Patrząc na powagę i gotowy wystrój a także pełną muzykę, musiała być to próba generalna.
To dokładnie to, czego potrzebowała dziewczyna, jej brakujący element! Przez te wszystkie dni na Antarktydzie próbowała stworzyć o niej opowieść, o pozornym mrozie i delikatności cudów, jakie kryły się pod tą temperaturą. Ale wszystko co tworzyła, choć miało swoje momenty, z jakiegoś powodu zdawało się być niespójne i obce. Nie było w tym autentyczności kogoś, kto całym sercem, duszą, ciałem i życiem poznał esencję magicznej Antarktydy.
Nie była Smoczym Człowiekiem.
Przynajmniej aż do teraz.
Nie skupiała się już na otoczeniu, na magii utrzymującej wspaniałą scenę ani na strojach równie pięknych co silnie utkanych zaklęciami. Cała jej uwaga skierowana była na to, co czuły mięśnie kobiety. Żałowała, że nie mogła stać obok i powtarzać tych ruchów, ale nie zamierzała się nad tym roztkliwiać. Musiała zapamiętać każde drgnięcie mięśnia. To, jak osoba jeżdżąca pracowała balansem, jak jego środek ciężkości zachowywał się względem wykonywanych ruchów, na jakich krawędziach płozy jeździł, co czuł tuż przed oddaniem skoku.
Ich układ był czymś zupełnie innym, co dotąd Remy miała okazję widzieć. Oglądała wiele interpretacji do Czterech Pór Roku Vivaldiego i innych wystąpień, w których myślą przewodnią była natura, ale oni wyglądali jak żywioł. Tańczyli jak żywioł i zachowywali się jak żywioł. Ich ruchy były niesione przez samą naturę. Każde przesunięcie ręki, drgnięcie palca i prezentowana mina nie były człowiekiem.
Były historią żywiołu, który zawładnął tym miejscem.
W tańcu na lodzie zupełnie oddzielili… Nie, odrzucili swoją ludzką tożsamość, oddając swoje serca, dusze i cały ten występ żywiołowi. Bo tak jak wszystko inne co stąpało po śniegowych pustkowiach, to oni należeli do Antarktydy, nie na odwrót.
Harmony starała się zapamiętać te odczucia, jak jej serce biło, gdy poruszali się niczym burza śniegowa, gubiąc resztki ludzkości w gnającym mrozie. I jak cała jej dusza się śmiała, gdy pokazywali tańcem dzień polarny i życie, jakie ze sobą przynosił. Czuła się, jakby na chwilę straciła dech, gdy wyjeżdżali elementy programu poświęcone sile wody i oceanicznych fal, wprawiających w ruch ich łodzie i uprawy glonów. Aż w końcu oddech odzyskiwała, kiedy taniec zmieniał się w piękną opowieść, jak cały ten dziki żywioł otaczał ich plemiona, dając im dom, schronienie i otwierając dla nich swe sekrety, by mogli stać się częścią wspaniałej pieśni o Antarktydzie.
Smoczy Człowiek, którym była wykonał finalny skok, najazd na niego był piękny, płynny, zupełnie jak śpiewana opowieść o nie kroki wykonywane ludzkim ciałem, a gdy wylądował…

Remy z głębokim wdechem wyciągnęła głowę z wody. Chciała w niej zanurkować jeszcze raz, albo znaleźć kolejną część tej opowieści, to było tak nieziemskie przeżycie!
Ale chłód zaczął przenikać przez ubrania.
Zamiast tego spojrzała z niedowierzaniem na swojego kompana, młodego psingwinka, i podbiegła do niego, łapiąc go na ręce i przytulając mocno.
- Jesteś najlepszy w szukaniu wspomnień! – obróciła się z nim, już myśląc o tym, czy jej mięśnie pracowały tak samo, jak podczas obrotów Smoczego Człowieka. – Dziękuję!

/zt +
Powrót do góry Go down


Valerie Lloyd
Valerie Lloyd

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym
Galeony : 407
  Liczba postów : 505
https://www.czarodzieje.org/t22001-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22003-poczta-val
https://www.czarodzieje.org/t22002-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22007-valerie-llyod-dziennik
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyNie Lut 26 2023, 13:08;

Valerie wiele wiedziała o myśloodsiewniach. W teorii. Jako że pochodziła z mugolskiego świata, nie było jej dane zobaczyć jej na własne oczy. Aż do dzisiaj.
Dziewczyna z pewną obawą weszła do wielkiego pomieszczenia. Na samym środku zauważyła, bo nie sposób było jej nie dostrzec, wielką czarę, w której migotało niebieskie światło. Przez chwilę, przez jedną bardzo krótką chwilę jej różdżka drgnęła. Oparła się jednak masochistycznej pokusie przeżycia najgorszego wspomnienia, jakie przeżyła w ciągu tych kilkunastu lat swojego bytu.
Zamiast tego jej uwaga skupiła się na fiolkach opatrzonych odpowiednią inskrypcją. Stała tak przez kilka minut w ciszy, z wyciągniętą, drżącą ręką. W końcu postanowiła wybrać jedną z nich, na której napisano enigmatycznie „zielarstwo”. Westchnęła głęboko, otworzyła niewielką fiolkę i wlała jej zawartość do majestatycznej czary wykutej z lodu. Po chwili zanurzyła twarz i…
Otworzyła oczy. Była wyższa niż zwykle, ale to niedziwne, wszak to nie jej wspomnienie. Pierwsze na co zwróciła uwagę to ciemność widoczna na nieboskłonie. Była to miła odmiana od wiecznie panującego na dworze dnia. Oprócz tego, zauważyła na niebie niezliczoną ilość gwiazd. Ich światło oraz blask księżyca odbijał się od śniegu leżącego naokoło. Valerie westchnęła z zachwytu, ale nie usłyszała, aby z jej ust wydobył się jakikolwiek dźwięk. Zamiast tego, oprócz hulającego wiatru, słychać było równomierny marsz. Jej wspomnienie maszerowało w niewielkiej grupie Smoczych Ludzi. Po chwili jednostajnego grupa weszła do pomieszczenia.
Była to jaskinia wydrążona w lodzie. Jej sufit zaczarowany był w taki sposób, że na niebie widać było gwiazdy i księżyc. Valerie nie była tak biegła z astronomii, jakby chciała, ale mogła polegać na swojej intuicji. Wydawało jej się, że ten dzień to był szczególny czas dla Smoczych Ludzi, jakby był zapisany w gwiazdach. To miejsce również było na swój sposób niezwykłe.
Pomimo tego, że jaskinię wydrążono w lodzie, na ziemi nie leżał śnieg. Zamiast tego porośnięta była dziwną, fioletową rośliną. Ostry zapach uderzył nozdrza Val, nie umiała określić, czym tak właściwie jest to niesamowite ziele. Biła jednak od niego tajemnicza energia i magia.
Gdy wszyscy maszerujący dotarli na miejsce, zapadła niemalże złowroga cisza. Dopiero po dłuższej chwili przerwał ją wysoki mężczyzna ubrany w futro zabarwione na fioletowy kolor. Wyglądał ewidentnie na najstarszego ze zgromadzonych, Val przypuszczała, że mógł być swego rodzaju przewodnikiem albo szamanem.
- Smocze dzieci – tubalny głos rozległ się w ścianach lodowej jaskini. – Dzisiaj rozpoczniecie po raz pierwszy podróż do gwiazd. Wyciągnijcie swoją dłoń i przyjmijcie swoje przeznaczenie.
Każdy, łącze ze wspomnieniem Val, wyciągnął dłoń jak na komendę. Znikąd pojawiły się kobiety, które dzierżyły w swoich rękach wielkie drewniane misy. Wypełnione były ową dziwną fioletową rośliną, która porastała to miejsce. Kiedy każdy już dostał swój przydział, szaman wykonał pewny gest lewą ręką. W tym momencie, znowu jak na komendę, zgromadzeni… zjedli fioletowe liście o ostrym zapachu.
Valerie poczuła nagle, jak jej wspomnienie traci przytomność. Nie, stop. Chyba po prostu zapada w sen. Zanim zamknęła oczy, ujrzała, że każdy po kolei kładzie się na ziemi, starając się przy tym nie naruszyć rosnącej Smoczej Trawy. Ale skąd ona wiedziała, jak to się nazywa? To przecież wspomnienie, skarciła się w myślach. A potem odleciała.
Widziała gwiazdy. Widziała księżyce. Niezliczone słońca i komety. Podróżowała poprzez czas i przestrzeń, aż w końcu znalazła się na lodowym pustkowiu. Przez chwilę zdawało jej się, że była tam sama, ale nie. Nagle pojawili się obok niej ci, którzy znajdowali się także w jaskini. Formowali się ze śniegu, przybywali z porywami wiatru, powstawali z promieni słońca. Val wstała z ziemi, na której leżała. Po dłuższej chwili ciszy, której nikt nie ośmielił się przerwać, głos zabrał znowu najstarszy ze zgromadzonych.
- Jesteście w świecie snów i marzeń. Wszystko jest na wyciągnięcie waszej ręki. Możecie tu zgłębiać tajemniczą magię. Prawa codziennego świata was tu nie ograniczają. Wyobraźnia to wasze jedyne ograniczenie..
Val zobaczyła, że zgromadzeni ludzie rozpierzchli się na wszystkie strony. Niektórzy unosili się nad ziemią, wykonując akrobacje w powietrzu. Inni przysiedli się do stołów, które nagle pojawiły się przed nimi. Zapach apetycznych potraw uderzył jej nozdrza z dziką intensywnością. Wszystko miało tu taką głębie, było takie prawdziwe, bardziej realne niż w rzeczywistym świecie. Również dotyk.
- Chodź – usłyszała aksamitny głos pięknej kobiety. Złapała Val za rękę, kierując swe kroki do igloo, które pojawiło się znikąd. I nagle, wspomnienie się skończyło.

Valerie zaczerpnęła haust świeżego powietrza. Poczuła ból, kiedy zimno dostało się do jej płuc. Przez chwilę czuła się, jakby cały czas śniła, ale wszystko było takie mniej intesywne. Zafascynowana świadomym snem, opuściła jasknię przysięgając sobie, że kiedyś i ona posmakuje tej cudowej rośliny.

zt

+
Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptySro Mar 08 2023, 18:52;

@Basil Kane

- Obiecuję, że będzie super - zapewnił, ciągnąc go po bezdrożu poza obrzeża centrum cywilizacji Smoczych Ludzi, nieco denerwując się własnym planem, niezależnie od tego, że gdy tylko usłyszał o dostępnej tutaj myślodsiewni, od razu wiedział, jakie wspomnienie chce pokazać Bazylowi, chcąc by o nim wiedział, ale zupełnie nie wiedząc jak miałby to powiedzieć. - Znaczy… nie super, że jakaś łohoho zabawa albo że przyjemnie, bo to nie będzie przyjemne, znaczy, bolesne też nie będzie raczej. Na pewno. Na pewno nie będzie bolesne - zamotał nieco, oglądając się przez ramię na Bazyla, by sprawdzić czy na jego twarzy jest jego standardowy grymas oznaczający, cóż, że żyje, czy raczej już ten, który mówił, że jeden krok dalej może pociągnąć za sobą jakieś konsekwencje. - Po prostu chcę Ci coś pokazać… Coooś czego już nie ma, teoretycznie, ale wciąż jest tak jakby no - spróbował niezgrabnie wyjaśnić na około, mocniej ściskając Bazylową dłoń, gdy zaczynał zdawać sobie sprawę, że nie do końca sam rozumiał dlaczego chce podzielić się ze Ślizgonem swoją przeszłością, skoro wcale nie musiał - ta nie ścigała go przecież po opuszczeniu Calpiatto, więc i gdyby tylko chciał mógłby udawać dalej, że wcale nie istniała.
Zatrzymał się gwałtownie, zanim podeszli bliżej do otoczonego lodowym murem podwyższenia i stanął przed Bazylem, uroczyście łapiąc obie jego ręce, jakby zaraz miał wyrecytować mu wieczystą przysięgę, a jednak zapowietrzył się niespodziewanie, bez większych efektów biorąc po prostu kilka drobnych wdechów.
- Korzystałeś już kiedyś z myślodsiewni? - wypalił w końcu, nieświadomie masując kciukiem wnętrze Bazylowej dłoni, by nieco rozładować kotłujące się w nim samym emocje. - Bo mam- Zawsze powtarzasz, że musisz się mnie nauczyć, czy jakoś tak, więc pomyślałem, że może będzie to trochę łatwiejsze, jeśli będziesz mógł spojrzeć też trochę- no do takich rzeczy, które jakoś pamiętam mocniej i no, nie chcę Ci pokazywać, nie wiem, jakichś moich znajomych i tego, co z nimi robiłem, bo aż tak daleko od Jinxa i Bee by to nie było… - starał się tłumaczyć, jak zawsze pracując na to całym ciałem, czyli nerwowym przydreptywaniem, bogatą mimiką i uciekającym co chwilę gdzieś spojrzeniem. - ...ale wcześniej miałem też dziewczynę i wcale nie chcę Ci jej pokazywać, nie o to mi chodzi, po prostu… - urwał, bo i nie do końca wiedział o co mu chodzi, zwyczajnie czując co chce zrobić, jednocześnie bojąc się nieco efektów, nie wiedząc czy te mają prawo być pozytywne. - Po prostu chcę Ci pokazać jak ten związek się skończył, ale jeśli Ty tego nie chcesz, to możemy- nie wiem, wymienić się jakimś śmiesznym wspomnieniem i wrócić do lodowca.
Powrót do góry Go down


Ariadne W. Wickens
Ariadne W. Wickens

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 171
C. szczególne : owocowe perfumy | elegancki ubiór | łagodny, delikatny głos
Galeony : 841
  Liczba postów : 529
https://www.czarodzieje.org/t21609-ariadne-willow-wickens#703422
https://www.czarodzieje.org/t21613-poczta-ariadne-wickens#704304
https://www.czarodzieje.org/t21610-ariadne-willow-wickens#703604
https://www.czarodzieje.org/t21614-ariadne-w-wickens-dziennik
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptySro Mar 08 2023, 19:26;

Ostatnie spotkanie z myślodsiewnią zapisało się w umyśle Ariadne jako średnio przyjemne. Miała okazję natrafić na wyjątkowo koszmarne wspomnienie, które znacząco odbiło się na dziewczynie. Cały wieczór smuciła się losem jednego z dzieci tutejszego ludu. Przez długi czas nie mogła w ogóle zrozumieć, jak można uwieczniać takie tragedie we fiolce i wystawiać je tutaj, gdzie każdy przyjezdny zasięgał wiedzy na temat Antarktydy... Co jeśli jakiś uczeń również obejrzy coś podobnego? To traumatyzujące. Dopiero po pewnym czasie Ariadne uświadomiła sobie parę istotnych rzeczy. Smoczy Ludzie chcieli pokazać Antarktydę nie tylko od tej dobrej, miłej strony, ale i bardziej realistycznej. A życie potrafiło być okrutne, zarówno w Anglii, jak i tutaj. Potrafiło brutalnie i bezwzględnie odbierać. Uświadomienie sobie, że mogą tutaj czyhać różne okropieństwa było jednym z ważnych kroków ku przetrwaniu. A Smoczy Ludzie akurat w tym przodowali. Dlatego nie oburzała się już obecnością tego typu fiolek w śnieżnej myślodsiewni, czując że dzięki zobaczonym wydarzeniom będzie teraz pamiętać, aby pozostawać ostrożną. Nawet w kontakcie ze zwykłymi kwiatkami. Nie mogła tego przewidzieć, ale rzeczywiście w czasie wyprawy natknie się na brylniki, których nie rozpoznałaby bez wiedzy o nich. Zaakceptowała trudną rzeczywistość, co nie znaczyło, że dalej nie odczuwała przykrości na myśl o biednym chłopaku i jego rodzinie. W śnieżnej myślodsiewni pojawiła się ponownie tylko ze względu na determinację, co do poznania Antarktydy najlepiej jak mogła. Nie wątpiła, że prawdopodobnie nigdy jej noga na tym kontynencie nie postanie po powrocie z wyjazdu, a zamierzała wyciągnąć możliwie jak najwięcej ze swojego pobytu w mroźnej krainie.
Niepewnie kręciła się dłuższą chwilę dookoła śnieżnej myślodsiewni, zastanawiając czy ktoś tu jeszcze zaglądał. Część uczniów jednak traktowała ten wyjazd jako bądź co bądź wakacje, a więc chciała wypoczywać zamiast uczyć się. Nic w tym dziwnego. W końcu po dłuższym wahaniu podeszła ponownie do lodowej misy z kryształowo czystą wodą. Wybrała fiolkę, tym razem omijając te dotyczące zielarstwa. Wlawszy płyn wspomnienia do wody, wzięła głębszy oddech i lekko zestresowana zanurzyła w tym twarz.
Tym razem przede wszystkim zobaczyła zieleń, a nie typową dla Antarktydy biel. Trochę się tym zdziwiła. Czyżby to działo się w innym miejscu...? Dookoła rosła trawa, drzewa, a nawet dziwaczne, ogromne grzyby, jakby wyjęte z którejś mugolskiej bajki. Wickens zamrugała kilkukrotnie, ale w ogóle nie miała czasu, aby przyzwyczaić się do obcego otoczenia, bo właściciel wspomnienia był w biegu. Sprintem wymijał wysokie rośliny... zdecydowanie zbyt wysokie, aby uchodzić za normalne. Ariadne poczuła się niczym Alicja w Krainie Czarów. Pobiegła za sylwetką wysokiej dziewczyny. Pierwszy raz widziała Smoczego Człowieka bez tony futer na sobie. Ona nosiła tylko krótkie szorty i koszulkę, co całkowicie usprawiedliwiała gorąca pogoda w tym dziwnym świecie.
Nagły ryk tuż za plecami wystraszył Wickens tak, że się potknęła. Poleciała na kolana, ale była tylko zjawą w tym wspomnieniu i szarżujący tuż za dziewczyną fomiś (czy aby na pewno fomiś) nie zobaczył Ariadne. Smocza kobieta szokująco zgrabnie zaczęła wspinać się na pobliskie wielkie drzewo, niczym zwinna małpa. Po minucie siedziała już wysoko na grubej gałęzi. O pień drzewa uderzał ogromny niedźwiedź. Nie polarny, bo futro miał ciemnobrązowe. I do tego posiadał wielkie kły! Chwilę zajęło jasnowłosej opanowanie się na tyle, aby w końcu stanąć na rozedrganych nogach. Bestia rzucała się wściekle, zirytowana tym, że nie umie dopaść małpy. Wspinała się trochę, ale spadała i nieustannie głośno wyrażała swoje niezadowolenie. Dziewczyna nie wydawała się przerażona. Bujała się na gałęzi, machając nogami.
Dopiero po kilkunastu minutach zwierzę uspokoiło się na tyle, aby zaprzestać prób wspięcia się na wielkie drzewo. Warknęło jeszcze kilka razy, po czym odwróciło się tyłem. Najwyraźniej nie zamierzało marnować więcej czasu oraz nerwów na tę istotę. Ariadne z zachwytem obserwowała jego gigantyczne rozmiary... musiało mieć ponad siedem metrów wzrostu. Tymi kłami mógłby przebić aurorkę na wylot bez problemu. Na całe szczęście nie zrobił krzywdy Smoczej kobiecie, która zaczęła spokojnie schodzić po gałęziach. Wspomnienie zaczęło się rozmywać. Dobiegło końca.

Wickens pokręciła głową. Nie miała bladego pojęcia, gdzie w ogóle znajdował się ten niedźwiedź, bo na pewno nie na Antarktydzie. I skąd te kły? Chętnie popyta o to Smoczych Ludzi, gdy wróci już do lodowca.

/zt

______________________


by your side
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyPon Mar 13 2023, 18:46;

Pójście do myślodsiewni po smoczej jaskini było wspaniałym pomysłem! To prawda, dłuższą chwilę zajęło @Meredith Wyatt i Remy naprawdę porządne wysuszenie się, ale gdy były pewne, że nawet zaklęcie nie zdejmie z nich ani jednej kropli więcej, wyjście na zewnątrz było… Przyjemne. Było rozgrzane aż po głębokie partie skóry, a dzięki temu lepiej trzymało im się ciepło. Wiadomo, koniec końców by się wychłodziły, ale póki co to był najmniej odczuwalny mróz ze wszystkich dni na Antarktydzie.
- Mówię ci, te wspomnienia są niesamowite! – podekscytowała się Gryfonka, gdy tylko przywoływała swój poprzedni pobyt w myślodsiewni. – Możesz się dowiedzieć tak wielu rzeczy! O ich sztuce! Zielarstwie! Zwierzętach! I pewnie jeszcze wiele wiele więcej! – podskoczyła, podnosząc ręce do góry z zachwytem a psingwinek „zatrąbił” swoim głosem i próbował powtórzyć jej ruch.
Tylko po to, by wywrócić się w zaspę śnieżną, zaraz się jednak z niej wygramolił, otrzepał i kontynuował swój wesoły marsz.
- I o wszystko możesz zapytać młodego! – wskazała jazzowymi dłońmi na psingwinka. – Musiał chyba kiedyś podpatrzeć, w jaki sposób układają butelki ze wspomnieniami, bo jest w stanie znaleźć dosłownie wszystko! To skarbnica wiedzy! – pochwaliła zwierzaczka i podrapała go po główce, a on znowu wydał z siebie przeszczęśliwe dźwięki.
To był kawałek marszu, w końcu jednak czarownicom ukazało się wejście do myślodsiewni, która z trzech stron otoczona była bajecznymi wypiętrzeniami w lodowcu.
- Robi wrażenie, co? – uśmiechnęła się do przyjaciółki i wyciągnęła swój aparat. Może i już miała okazję sfotografować to miejsce, ale w świetle nowego dnia wyglądało zupełnie inaczej. – Chcesz zdjęcie? – zaproponowała.
A psingwinek już zaczął pozować przy jednej ze ścian lodowca.
Powrót do góry Go down


Meredith Wyatt
Meredith Wyatt

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172
C. szczególne : Blizna po oparzeniu na prawej skroni
Galeony : 171
  Liczba postów : 93
https://www.czarodzieje.org/t21983-meredith-wyatt
https://www.czarodzieje.org/t21988-riley
https://www.czarodzieje.org/t21987-meredith-wyatt#719730
https://www.czarodzieje.org/t21993-meredith-wyatt-dziennik#71987
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyWto Mar 14 2023, 23:13;

Chcąc czy nie, Mer musiało przyznać przyjaciółce rację - faktycznie po wygrzaniu się w gorącym źródle temperatura na zewnątrz była całkiem znośna. Szybki marsz do Śnieżnej Myślodsiewni, chociaż w mroźnych warunkach, nie sprawił, że znów czuło jakby miało zamarznąć i chyba zrozumiało, na czym to wszystko polega - pewnie po wygrzaniu się i nałożeniu kilku warstw ubrań człowiek na swój sposób się izoluje, zachowując cenne ciepło pod materiałem.
- To świetne, że istnieje takie miejsce - skomentowało słowa przyjaciółki, gdy tylko dotarły do celu. - Trochę jak muzeum, tylko że bardziej interaktywne, wiesz, nie musisz czytać opisu danej rzeczy na którą patrzysz, żeby poznać jej działanie czy znaczenie, tylko… Zanurzasz się! - dodało z nieskrywaną fascynacją.
Pomimo wychowywania w mieszanej kulturowo rodzinie i obycia z magią od czasów dzieciństwa, Mer nigdy jeszcze nie korzystało z myślodsiewni. Wiedziało, jak takowe działają, jednak nie miało okazji do nabycia doświadczenia.
Zaśmiało się wesoło na widok podskakującego psingwinka i słysząc słowa Remy postanowiło zwrócić się do zwierzaka o pomoc.
- To jak? Remy zrobi nam zdjęcie, a potem zaskoczysz mnie jakimś wspomnieniem, co? - zaproponowało, pozując razem ze zwierzakiem, który następnie czym prędzej podsunął Mer fiolkę. - Chyba pora na przygodę! - rzuciło, wlewając zawartość fiolki do misy.
Przed zanurzeniem twarzy odruchowo nabrało więcej powietrza i zamknęło oczy, jednak chociaż czuło dziwną aurę wokół twarzy, nie było pod wodą. Uszu Mer dobiegły znajome dźwięki i powoli otworzyło oczy.
Melodią jaką usłyszało okazały się być dźwięki wydawane przez… Oczywiście, pingwiny.
Postawny mężczyzna przemierzający śnieżny krajobraz natknął się na całkiem pokaźne stadko nielotów, które… Do złudzenia przypominały gatunek, z którym Mer miało już do czynienia i to w niezbyt przyjemnym kontekście. Odziany w skóry i futra człowiek zdawał się jednak nic sobie nie robić z ich obecności - najprawdopodobniej chciał poszerzyć swoje terytorium, eksplorując niezbadane jeszcze okolice na wybrzeżach. Mer ostrożnie, mierząc przy tym wzrokiem ptaki, podążało za mężczyzną, gotowe do wycofania się w każdej chwili. I właśnie wtedy w stronę człowieka ruszyła ognista kula, Mer odruchowo się cofnęło i miało nawet wrażenie, że znów poczuło to okropne gorąco. Mężczyzna krzyknął, podobnie jak Mer po spotkaniu z ptakami zataczając się w zaspę i odszedł szybkim krokiem na bezpieczną odległość.
Niebawem po obraniu kursu na inny kierunek, na jego drodze pojawiła się kolejna grupa ptaków, które już na pierwszy rzut oka wyglądały inaczej. Niektóre jeszcze wyskakiwały na brzeg, inne już przemieszczały się z zawrotną prędkością w głąb lądu, jednak wzdłuż wybrzeża. Niemalże płynęły na brzuchach po lodowym podłożu, mknęły w kierunku człowieka, za którym podążało Mer. Widząc, że ptaki nic sobie nie robią z jego obecności, mężczyzna począł powoli się wycofywać, uświadamiając sobie w pewnej chwili, że jeśli będzie wracał tą samą trasą, powróci do gromadki smoczych pingwinów, co mogłoby wiązać się z kolejnymi oparzeniami. Zamiast dalszego wycofywania się, człowiek zszedł z toru śmigaczy na tyle, na ile mógł, jednak jeden z pingwinów nieco wypadł ze swojego toru. Zrykoszetował o mężczyznę, ostrym dziobem rozcinając mu but i nogawkę wetkniętych weń spodni na wysokości kostki. Sądząc po jego reakcji najwyraźniej został zraniony w nogę, a po przeczekaniu odjazdu gromadki ptaków, ruszył ich śladem - zdawało mu się, że dzięki temu uniknie ponownego spotkania z ptasimi miotaczami ognia.
I miał rację, gdyż pierwszy z napotkanych gatunków zauważył kolejny raz, jednak z dalekiej, bezpiecznej odległości. Z głębi lądu musiał jednak wrócić na zamieszkałą przez resztę ludzi część wybrzeża i przemierzając śnieżne pustkowia usłyszał w pewnej chwili radosne popiskiwania. Mer także je słyszało i rozpoznało je niemal natychmiast, przecież identyczne dźwięki wydawał psingwinek! Podekscytowane ruszyło w kierunku dźwięku, jednak mężczyzna nie wydawał się zbyt entuzjastycznie nastawiony. Widząc wyłaniającą się zza jednym z pagórków gromadkę psingwinów od razu zaczął się oddalać - nie chciał narazić się kolejnemu gatunkowi, który jednak był bardzo przyjaźnie nastawiony i gromadnie ruszył za nim w kierunku ludzkich osad. Człowiek nie wydawał się zadowolony z tego powodu i do czasu powrotu do osady próbował na marne opędzać się od psingwinków.

Mer wynurzyło głowę, kiedy wspomnienie dobiegło końca.
- Słuchaj! Oczywiście, było to wspomnienie o pingwinach i wydaje mi się, że psingwinek chciał nam przekazać w ten sposób, dlaczego Smoczy Ludzie tak traktują jego gatunek! - zaczęło z zapałem. - Człowiek, który umieścił tutaj swoje wspomnienie odkrywał nowe terytoria i po spotkaniu ze smoczymi pingwinami i śmigaczami miał już dość pingwiniego towarzystwa! Pewnie przez to, jakich obrażeń doznał zaczął odpędzać psingwiny! Może ludzie myślą, że w jakiś sposób jednak są groźne? - zastanowiło się. - Nie wiem, czy to ma jakikolwiek sens, myślisz, że dałoby się spróbować zmienić ich podejście?

Powrót do góry Go down


Basil Kane
Basil Kane

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 751
  Liczba postów : 702
https://www.czarodzieje.org/t21736-breasal-o-cathain-zanglizowane-basil-kane#709152
https://www.czarodzieje.org/t21738-bazyl#709234
https://www.czarodzieje.org/t21735-basil-kane#709151
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptySob Mar 18 2023, 21:26;

@River A. Coon


Nie zaskakiwała go ilość energii, jaką River tryskał na każdym kroku swojej egzystencji, jednak w obecnych warunkach, on sam, miał wrażenie, że zapada na tym pustkowiu w sen zimowy. Ani jakoś gorąco brał udział w atrakcjach ani wybierał się na tę zakrawającą o utratę życia przygodę, na którą zapisywali się inni. Z wielką lubością spędzał większość czasu w kuchni albo w pokoju - objadając się tym, co wyniósł z kuchni - i czytając przywleczone ze sobą książki. Kiedy jednak skowroneczek Riverek wyskoczył znienacka z pomysłem, że on mu musi koniecznie, ale to koniecznie coś, no to przecież Bazyl nie miał serca mu szczerze powiedzieć, że najchętniej to by został jednak w lodowcu. Starając się możliwie najbardziej utrzymać swoją mimikę na wodzy, wychodząc na zewnątrz jednak krzywił się odrobinę jakby trochę bardziej. No bo to tak jasno, zimno, śnieguchy czasem wpadały do ucha i generalna nieprzyjemność. Powstrzymywał się jednak przed wyrzekaniem na swój los, dopóki Coon nie dopłynie do brzegu ze swoim wywodem, bo oczywiście tłumaczenie tego dokąd idą zaczął tam, gdzie zaczynać lubił najbardziej czyli od dupy strony.
Ślizgon kiwał więc już niemal machinalnie głową, zastanawiając się, czy lewa strona bezkresnych pustkowi różni się czymkolwiek od prawej, bo informacja o tym, że coś nie będzie ani łohoho ani bolesne dawała mu tyle, co nic, dopóki nie zatrzymali się niespodziewanie przy zagadkowej, lodowej konstrukcji po to, by gryfon chwycił go za dłonie, niemal jakby się tu mieli zaślubiać.
Wpatrywał się w niego tym swoim spojrzeniem, z którego ciężko wyczytać, czy był aktualnie zadowolony, czy wkurwiony, czy w ogóle zamyślony w czymś i wcale nie słuchał. Kiwał powoli głową, przyjmując i przetwarzając podawane mu informacje, pozostawał jednak Bazylem, więc na tę obszerną oprawę werbalną odpowiedział aż:
- Okej. - i przeniósł badawcze spojrzenie na myślodsiewnie. Za dużo naczytał się materiałów z archiwów Wizengamotu, by mu nie przeszło przez myśl, że to podejrzane tak swoje wspomnienia ochoczo i bezmyślnie wrzucać do przypadkowej, lodowej myślodsiewni pośrodku pustkowia, ale jedynie zacisnął lekko wargi, powstrzymując kąśliwe, pełne jadowitej nieufności komentarze dla siebie. Trzymając wciąż jeden z ukrytych w ciepłej rękawicy palców Gryfona skierował się z nim do wielkiej misy i uniósł brwi. Z jakiegoś powodu zrobiło mu się dziwnie niedobrze na myśl o tym, by odkopywać jakieś swoje wspomnienia. Był człowiekiem na tyle uporządkowanym, by sprawy przeszłe pozostawiać w przeszłości, a że nie radził sobie z układaniem emocji w głowie, plan na zakopywanie ich w pamięci do dziś wydawał się nie mieć wad. Miał nadzieję, że River po prostu pokaże mu coś i stąd pójdą, ale w jego głowie dzwonił alarmująco zwrot wymienić się, a on nie potrafił wyłuskać z pamięci niczego śmiesznego czy wesołego, czym warto się wymieniać. Wbrew pozorom Bazylowe życie nie było wypełnione śmiechem - co za żal.
Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyNie Mar 19 2023, 11:36;

Pokiwał głową, nie w żadnej zgodzie czy potwierdzeniu, co raczej próbie przekonania samego siebie, że jest to dobry pomysł, nawet jeśli Bazyl nie wydawał się nim zbytnio zadowolony czy choćby zainteresowany. Ścisnął mocniej jego dłoń, puszczając już drugą, i uciekł spojrzeniem do puszystego śniegu w myślodsiewni, mimowolnie wyobrażając sobie jak jego myśli wsiąkają między luźno zlepione ze sobą śnieguchy.
-Nie wiem jak to działa. Nie wiem czy będziesz to widział moimi oczami czy bardziej na zasadzie, że tak z boku i czy będziesz to widział dokładnie tak, jak ja to widziałem czy raczej tak, jak ja to pamiętam, więc jakby… Nie śmiej się z moich włosów, okej? Luisa zaczęła z nimi eksperymentować, a potem- Potem już tego nie dokończyła, a ja czułem, że nie powinienem ich ruszać, bo najwidoczniej… - przerwał sam sobie pokręceniem głową, upominając się, że to nie ma aż takiego znaczenie i niepotrzebnie tylko przedłuża niezręczność tej chwili, więc wziął tylko głębszy wdech, nim faktycznie sięgnął krańcem różdżki do swojej skroni, z trudem wyciągając z niej mieniącą się srebrzystą nić wspomnienia. - Wolę byś sam je oglądał. Strasznie frajersko się wtedy zachowałem - przyznał, bo choć początkowo chciał zanurzyć się w przeszłości z Bazylem, tak teraz jednak przerosło go to nagle, gdy mieszanka nieprzepracowanego żalu i zawstydzenia ukłuła go w piersi przy wyciąganiu na wierzch tamtego dnia.
- Czekaj! - powstrzymał go impulsywnie, tuż po tym, gdy tylko go puścił. - Poczekaj - powtórzył już spokojniej, obejmując jego policzki dłońmi, by przyciągnąć go do pocałunku. Przylgnął do niego ciasno, chcąc poczuć bliskość mimo niezbędnych przy tym klimacie warstw ubrań i wgryzł się w jego usta, dużo łagodniej niż robił to sam Bazyl, bo i tą pieszczotą chcąc go tylko sprowokować do wzajemności. I gdy tylko pozwolił Ślizgonowi zanurzyć się w odmętach swojej własnej przeszłości poczuł szybko, że nawet z krążącym po ciele cieple i mrowieniu łaskoczącym w ustach, czekanie aż ten z powrotem wróci do rzeczywistości będzie dla niego prawdziwą torturą.

Bo w końcu Bazyl mógł widzieć teraz te niepasujące do wszechobecnej czerni czerwone włosy, które gdzieniegdzie nierówno wypalały się do wyblakłego różu; tę drżącą brodę, której smutek próbował zamaskować gniewnie ściągniętymi brwiami; i te drobniejsze niż to znane Bazylowi ciało, które sztucznie wyprostowane próbowało ukryć jak wycieńczone było przez ostatnie noce brakiem snu. I nawet jeśli nie wiedział, nie mógł wiedzieć, jakie myśli krążyły wtedy po rakuniej głowie, to mógł wyraźnie usłyszeć nawet to cicho wyduszone do różdżkowego mikrofonu "To niesprawiedliwe". Mógł wyraźniej widzieć zmartwioną minę profesora, który wraz ze wzmacniającą głos różdżką chciał wycofać się od Rivera, domyślając się już, że może jednak oczekiwali od niego zbyt wiele, a jednak uległ tej desperackiej prośbie, która skryła się w zaciśnięciu dłoni na kawałku magicznego drewna.
Mógł usłyszeć znacznie głośniejsze "Wszyscy zachowujecie się idiotycznie"; zobaczyć ściągające się w irytacji brwi, ale nie mógł poczuć przecież tego duszącego bólu za mostkiem, który próbował wyrzucić z siebie z każdym kolejnym słowem. - Wszystko co robicie jest po prostu wykurwiście głupie, bo nic z tego nie ma żadnego znaczenia. Nic nie przywróci jej życia, a nawet jakby mogło, to wcale by tego nie chciała, bo wiecie co? Odeszła bo-…  - głos urwał mu się gwałtownie, pozbawiony nagle wsparcia w postaci magii, a jednak jeśli Bazyl choć trochę naprawdę znał Rivera, to mógł spodziewać się tego pełnego oburzonej motywacji gaspnięcia, tej pełnej gamy uczuć wyrzeźbionej w mimice, tych rąk wzbitych w powietrze do gestykulacji i przede wszystkim tego niedopuszczającego do siebie innej opcji krzyku: - ODESZŁA BO TEGO CHCIAŁA, WIĘC NIE ZASŁUGUJE NA WASZE KWIATY I ŚWIECE I TE IDIOTYCZNE WIERSZE, KTÓRE WSZĘDZIE ROZKLEJACIE, JAKBYŚCIE FAKTYCZNIE JĄ ZNALI. PODJĘŁA IDIOTYCZNĄ DECYZJĘ, CHOCIAŻ MIAŁA TYLE POWODÓW, BY ZOSTAĆ, WIĘC NIE BĘDĘ PO NIEJ PŁAKAŁ. NIE BĘDĘ! NIENAWIDZIŁA WAS WSZYSTKICH I NIENAWIDZIŁA TEGO MIEJSCA I NIKT Z WAS NAWET NIE MÓGŁ PRÓBOWAĆ JEJ POMÓC, GDY-... - nagła cisza wybrzmiała tak gwałtownie, jakby ktoś przyczynił się do niej zaklęciem, co bezgłośnie poruszająca się dolna warga Rivera zdawałą się tylko potwierdzać, a jednak zaraz, jakby już tylko dla uszu ich dwojga, wydusił buntującym się przed nim samym głosem "Gdy to wszystko miało jeszcze jakiś sens.
I sam był pewien, że dokładnie tyle pokazał Bazylowi. Że właśnie wraz z tymi słowami wspomnienie rozmyło się w ścinających się w śnieguchy mlecznych zawijasach, a jednak gdzieś podświadomie musiał chcieć podzielić się i tą ślepą ucieczką przed siebie, zakończoną w kącie ulubionej sali, gdzie nikt go nie szukał, choć każdy wiedział, że tam właśnie musiał być, wściekle ubijając łzy w szkolną glinę.


- Nie wiedziałem, że jej źle - wydusił z siebie, gdy tylko znów mógł zobaczyć dwukolorowe tęczówki, czując jak serce dudni mu z przejęcia, bo przecież nie mówił o tym na głos od czasu wyjazdu z Calpiatto, a na trzeźwo - nigdy. - Powiesz mi, gdy Tobie będzie źle?
Powrót do góry Go down


Basil Kane
Basil Kane

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 751
  Liczba postów : 702
https://www.czarodzieje.org/t21736-breasal-o-cathain-zanglizowane-basil-kane#709152
https://www.czarodzieje.org/t21738-bazyl#709234
https://www.czarodzieje.org/t21735-basil-kane#709151
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyWto Mar 21 2023, 20:59;

Koncepcja myślodsiewni nie była dla niego obca, a jednak kiedy zatrzymali się przy lodowej misie Bazyl zmarszczył brwi w subtelnym wyrazie rzeczywistego niezadowolenia, nie tym typowym niezadowoleniu jakie miał wymalowane na twarzy tak czy inaczej. Zmarszczka pomiędzy jasnymi brwiami pogłębiała się tym bardziej, kiedy okazało się, że ma w to wspomnienie wskoczyć sam, podglądając to, co River chciał ze swoich wspomnień mu pokazać, a nie chciał mu w tym zwiedzaniu towarzyszyć. Nim zdążył się zapytać, zaprzeć albo cmoknac z niezadowoleniem, otrzymał pocałunek, słodki i niepewny, taki, którego pojawienie się sprawiło, że obudziła się w nim refleksja jakaś, że przecież nie wie jeszcze co to za wspomnienie, nie wie czym Coon chce się podzielić i czy to coś, co da się w życiu przeżyć więcej niż jeden raz. Byłby kłamcą mówiąc, że sam nie miał wspomnień, których istnienia nie chciał pamiętać, a co dopiero przeżywać po raz kolejny.
Zanurzył twarz w wielkie śnieguchy, których zimny pocałunek wcale nie starł z warg wspomnienia ust gryfona, ale zanim zdążył poczuć to zimno, wślizgnął się w przytłumione kolory wspomnienia. Obserwował drżącą brodę szopa, otaczających go ludzi, miał wrażenie, że emocje targające krzyczącym chłopcem rezonują w jego klatce piersiowej jak potężny dzwon, jakby ta magiczna misa nie tylko pokazywała mu film ze wsomnieniem, ale wtłoczyła do żył, przez żyły do serca wszystkie uczucia, rozpacz, ból samotności i porzucenia, które z taką łatwością już był w stanie wyczytać z Riverowej twarzy. Przez ułamek chwili chciał za tym płakunem pobiec, zobaczyć coś więcej, dalej podążyć za tą myślą, ale wspomnienie wypluło go i całkiem zresztą słusznie, bo zachłyśniął się powietrzem, wzrokiem tocząc po okolicy, w poszukiwaniu swojego rakuna, jakby ten miał zniknąć w międzyczasie odtwarzania tej wizji.
- Nie zachowałeś się frajersko. - uznał za stosowne zaznaczyć, nim nie rozchylił ramion w tym skromnym zakresie, co oznaczało nie mniej ni więcej przyzwanie Rivera do siebie. Objął go ciasno i ucałował w czubek głowy raz, a potem jeszcze kilka razy.
- Przykro mi, że musiałeś to przetrwać. - powiedział cicho- ... że byłeś z tym sam. - każda drżącą komórka w ciele chłopca że wspomnienia krzyczała, że nie chciał być sam, a jednak otoczenie dało mu samotność. Pocałował jego biedną skroń i czółko, tuląc do siebie.- Na pewno powiem. - obiecał, choć nie sądził by kiedykolwiek był w stanie tak złym by się na siebie targnąć. - Nigdy Ci tego nie zrobię. Obiecuję. - szepnął w jasne loczki.
Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyCzw Mar 30 2023, 21:56;

Przydrepnął nerwowo w miejscu, niby wywracając oczami na oczywiste kłamstwo, a jednak jakoś tak czując od razu ulgę w piersi, że istniał cień szansy, że Bazyl naprawdę nie oceniał go źle za tamten wybuch, na który pozwolił sobie zamiast smutnego stonowania, płaczu i słodkich miłych słów o Luisie. Ściągnął usta ni to w próbie powstrzymania brody przed drżeniem, ni to w zalążku uśmiechu i z impetem wskoczył w Bazylowe ramiona, swoimi własnymi obejmując go tak ciasno, aż nie poczuł jak wszystkie warstwy ubrań ulegają jak gąbka, a on zaczyna czuć twardość znajomego ciała.
- Mocniej - poprosił cicho, bo choć topił się pod Bazylowym zrozumieniem i podarowanymi mu czułościami, to czuł, że bez mocniejszego uścisku mógłby rozpaść się nagle, poddając się wizji przeszłości, którą chciał tylko przekazać, nie przeżywać ją od nowa.
- Okej - mruknął, wciskając mocniej twarz tam, gdzie miała szansę znajdować się ślizgońska szyja, gdyby tylko uwolnić ją od chroniących ją przed zimnem ubrań. I wierzył w tę obietnicę, a przynajmniej w to, że Bazyl wierzył w szczerość jej składania w tym momencie, więc i nie zamierzał nijak tłumaczyć na głos, że nie samej śmierci się boi, co nagłego porzucenia. Bez wyjaśnienia. Bez pożegnania. Bez możliwości zrozumienia dlaczego nie było się wystarczającym powodem do zostania.
- Wiesz, miłych wspomnień mam więcej… - zasugerował nie tylko gotowość do podzielenia się bardziej przytulnymi historiami, ale też wbrew ciasnemu wczepieniu w Bazyla chciał pokazać mu, że wcale nie żyje już tamtym wydarzeniem, nawet jeśli to odcisnęło pewne piętno na jego psychice. - To co? - podpytał, odsuwając się tylko na tyle, by móc zerknąć w dwukolorwe tęczówki, pozwalając sobie na zalążek rakuniego uśmiechu. - Zgodzisz się też mi coś pokazać?
Powrót do góry Go down


Basil Kane
Basil Kane

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 751
  Liczba postów : 702
https://www.czarodzieje.org/t21736-breasal-o-cathain-zanglizowane-basil-kane#709152
https://www.czarodzieje.org/t21738-bazyl#709234
https://www.czarodzieje.org/t21735-basil-kane#709151
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyNie Kwi 02 2023, 17:22;

Gładził go lekko po plecach, bardziej w ramach samego gestu, zupełnie nieświadom, że przecież przez te wszystkie warstwy ubrań, zmarźlak River nawet pewnie nie czuje tego ruchu. Uśmiechnął się lekko, ściskając go mocniej w ramionach, zgodnie z życzeniem w końcu, akurat w tę stronę Bazyl nie miał problemu, gorzej w drugą, jakby licznik dało się przekręcać tylko w stronę max bo w stronę min już nie działał.
- Domyślam się. - mruknął mu we włosy, opierając policzek o jego głowę w zamyśleniu. Chciał umieć okazać pewną wdzięczność, za podzielenie się z nim tym wspomnieniem, ale nie umiał dziękować. Nie wiedział, jak się mówi ‘dziękuje’ za coś tak prywatnego. Nie był przywykły do poznawania tak zawoalowanych, ukrytych uczuć, wspomnień, takiej prywaty. Jego relacje z ludźmi pozostawały zawsze na płytkiej płaszczyźnie fizyczności. Nikt go nie znał, a on nie znał nikogo i było mu z tym dotychczas wcale nieźle. Od chwili w której River zajrzał w jego prywatę, poznając wywoływane przez Bazyla zdjęcia, wszystko układało się inaczej, niż Kane miał w zwyczaju funkcjonować. Czuł się za słaby w tym nieporadnym tańcu, jednocześnie narzucając sobie z powodu niepoprawnych rozmiarów ambicji obowiązek włożenia wysiłku by i w tej materii być ponadprzeciętnym nadczłowiekiem. Wziął głęboki wdech, pozwalając, by zimne powietrze rozdęło jego spragnione, ściśnięte pewnym niejasnym dla niego żalem płuca, otrzeźwiając nieco umysł. Nie umiał za to dziękować, więc uznał, że dziękować po prostu nie będzie.
- Tak. - odpowiedział w końcu, niechętnie wypuszczając go z ramion. Pewną formą wdzięczności byłoby podzielenie się równie wrażliwym wspomnieniem, Bazyl jednak trzymał je w swojej głowie tak głęboko, że wykopanie ich zajmowało mu sporą chwilę, podczas której podszedł do misy myślodsiewni i oparłszy się o nią dłońmi wpatrzył w wypełniające ją śnieguchy. Przez chwilę tkwił w tym martwym bezruchu, wpatrując niewidzącym wzrokiem w coś, co odtwarzała jego głowa z projektora myśli, jedynie krótkie, dziwnie spazmatyczne spięcia brwi zdradzały, że coś w tym systemie wydawania archiwów nie do końca działało tak, jakby Bazyl sobie tego życzył. Oderwał w końcu dłoń od cembrowiny naczynia i wyciągnął swoją różdżkę, by z wdechem, przypominającym bardziej haust powietrza człowieka tonącego w zimnej wodzie, niż oddech ulgi, przytknąć ją do skroni i wyłuskać z głowy srebrzystą nitkę wspomnienia. Mgiełka opadła lekko, rozpływając się w tafli myslodsiewni, a Bazyl pozostał nieruchomym gargulcem, otulonym zimową kurtką, u jej brzegu. Ani wzbraniający się przed zajrzeniem do niej wraz z Riverem, ani szczególnie palącym się, by to zrobić.

Dom, pod którym umiejscowiło go wspomnienie, był majestatyczny, ale dziwnie surowy, nawet pomimo rzędów rabatek pełnych kwiatów, prowadzących do drzwi, alejki z płaskich kamieni piaskowca i dużej ilości dzwoneczków, wiszących przy jednym z okien na drugim piętrze. Zdawał się być domem, który ktoś bardzo pragnął uczynić rodzinnym, ale budynek był zbyt zimny, zbyt poważny, zbyt oficjalny, by pasowały do niego kolorowe okiennice czy kwitnące petunie. Wspomnienie podążało za znacznie niższym i dużo węższym Bazylem, który jako dwunastolatek był dość cherlawej budowy, o trochę zbyt długich kończynach w proporcji do reszty ciała i włosach, które spokojnie mógł związać w całkiem nie najgorszy kucyk. Szedł za rękę z około dwudziestoletnią dziewczyną o bardzo podobnej do Bazylowej, a przez co dość androgynicznej twarzy i uśmiechał się, uśmiechem tak okropnie błogim i szczerze zachwyconym siostrą, na jaki teraz prawdopodobnie by sobie nie pozwolił. Prowadzili ekscytującą dyskusję, podczas której drugoklasista Bazyl niemal minuta po minucie referował pierwszy mecz quidditcha, na którym zajmował pozycję ścigającego i według swojej narracji prawie spadł z miotły i umarł, ale był taki gibki i wygimnastykowany, że c u d e m się na tej miotle utrzymał. Patrząc na jego proporcje i wiotkość, najprawdopodobniej taka sytuacja nie miała miejsca, nie wpływało to jednak w ogóle na Unę, która z całkowitym zaangażowaniem i żywiołowo reagowała na opowieść, prowadząc brata alejką dookoła domu w stronę ganku, na którym domowy, pomarszczony skrzat rozkładał im podwieczorek.
- Kiedyś będę kapitanem. - wypiął skromną w gabarytach pierś, unosząc brwi z miną takiego zadufania w sobie, które mogą mieć tylko dzieciaczki, których w życiu nie dotknęło nigdy nic złego. Una tycnęła go w nos, po czym przeczesała smukłymi palcami jego długie włosy, zgarniając niesforne pukle z jego twarzy.
- Nie mam absolutnie najmniejszych wątpliwości, że będziesz, Brasel. - miała niezwykły uśmiech, zachęcający, ciepły, całkowicie szczery- Ja myślę, że nawet do narodowej drużyny mógłbyś się dostać… - udała zamyślenie.
- No pewnie! - prychnął, wskakując na drewnianą ławę i zwalając z niej połowę koca i poduszki- Nawet do dwóch!
Dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie, siadając koło niego i otwierając swoją torbę. Wyciągnęła z niej kilka książek o miotlarstwie i kilka gazetek z newsami dotyczącymi rozgrywek drużyny Irlandzkiej.
- Przyda Ci się być bardziej obcykanym w tym temacie. - poinformowała, a mały Bazyliusz łapczywie przyciągnął czytadła do siebie.- A jak pójdziemy kupować Ci książki na następny rok, to wybierzemy Ci najbardziej cool quidditchową koszulkę, jaka będzie w sklepie. Żebyś się prezentował na następnym meczu, nie?
Bazyl trochę słuchał, a trochę już podskakiwał w miejscu, wertując gazetę i pochłaniając wzrokiem obrazki przedstawiające zagrania zawodników. Gdyby nie krukoński zapał Uny do prezentowania mu książek o wszystkim, teraz pewnie nie byłby aż tak zapalonym literatem - wtedy jednak się nad tym nie zastanawiał.
- Chciałam Ci powiedzieć, że sie wyprowadzam niedługo, nie? - powiedziała, opierając się łokciem o blat i oglądając, jak Bazyl pochłania gazetkę wzrokiem- No i Jasko powiedział, że jak będziesz chciał, to też możesz do niego przyjeżdżać. Chciałbyś?
- A po co. - wzruszył ramionami.
- Zobaczysz traktor. - zaproponowała, na co mały Bazyl poderwał głowę w górę.
- Traktor?
- Traktor.
- Traktor! Co to za durne słowo. - zaczął się śmiać. W tym momencie przez drzwi na taras wyszedł mężczyzna o oczach pustych i zimnych, takich jak Bazyla, kiedy wyłączał emocje i chował się w sobie. Na jego widok dziewczyna na krótką chwilę straciła wymalowane na twarzy ciepło, zaraz jednak chwyciła brata za dłoń, jakby szukając w nim tej jego dziecięcej radości.
- Wystarczy. - powiedział surowym tonem, a wspomnienie zaczęło się zamazywać…

Bazyl tkwił dokładnie tam, gdzie wrósł w ziemię, nim River zdecydował się zajrzeć do myślodsiewni. Wpatrywał się w gryfona zagadkowym spojrzeniem, jego twarz w ogóle nie przypominała twarzy chłopca z wizji, a jednak przecież niewątpliwie była to ta sama osoba.
- Mój ojciec chciał usunąć wszystkie moje wspomnienia związane z Uną. - powiedział powoli- Myślę, że części z nich rzeczywiście już nie mam. - zmarszczył brwi- Z tych co mam to moje ulubione. Ostatnie …dobre. - skrzywił się nagle i machnął ręką.
Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyNie Kwi 02 2023, 18:33;

Starał się cierpliwie wyczekać na moment, aż Bazyl zbierze się w sobie na wyciągnięcie wspomnienia ze swojej głowy, a jednak trudno było mu wytrwać w tej ciszy zbudowanej z braku niby rozpraszających, a jednak jednocześnie tak potrzebnych do koncentracji bodźców. Spojrzenie skakało mu od jednej białej kępki do drugiej, od krawędzi lodowej skały do krawędzi lodowej góry, dłonie bawiły się ze sobą niecierpliwie, a jednak stał tak w miejscu, nie odrywając podeszw od śniegu, by jego skrzypieniem nie wybić Bazyla za skupienia. O wstrzymanym oddechu zdał sobie sprawę dopiero, gdy wypuścił go robiąc pierwszy krok do przodu, pozwalając sobie na krótkie uściśnięcie Bazylowej dłoni, zanim nie wskoczył pewnie w jego przeszłość.
Sam nie wiedział czego się spodziewał, a jednak słoneczna zielona sceneria uderzyła kontrastem w zaskoczenie jeszcze przed tym jak zachłysnął się pod wrażeniem widoku tak dziecięco wesołego Bazyla. W pierwszej chwili tak skupił się na znajomej inności dziecięcej twarzy, że ledwo zwrócił uwagę na rozmawiającą z chłopcem kobietę, a jednak im dalej słuchał, tym bardziej czuł, że rozumie, nawet jeśli nie rozumiał niczego. Nie musiał przecież wiedzieć kto kim jest, ani gdzie właściwie są, bo przecież doskonale czuł beztroskę tej chwili, bez problemu mogąc podstawić pod tę scenę swoją własną rozmowę z ciotką, na którą patrzył w dokładnie ten sam sposób, w jaki młodziutki Bazyl patrzył na przedstawioną we wspomnieniu kobietę. I gdy tylko poczuł, że rozsiada się w cieple tego wspomnienia zbyt wygodnie, pozwalając by kąciki ust uniosły mu się w rozczuleniu, musiał gwałtownie obrócić głowę, spojrzeniem łapiąc zabójczo znajome dla siebie oczy, zanim ich chłód nie odesłał go z powrotem do mroźnej rzeczywistości.
I w pierwszej chwili myślał, że o to właśnie chodziło - że Bazyl chciał pokazać mu, że i jego ojciec był w jego życiu osobą, która potrafiła swoją obecnością zmącić goryczą choćby i najsłodsze ze wspomnień, a jednak wystarczyło jedno spojrzenie w dwubarwne tęczówki, by wstrzymał się od komentarza i tylko ściągnął brwi lekko w oczekiwaniu na nadchodzące wyjaśnienie.
- W sensie… usunąć magią? - zapytał tępo, przeskakując w swojej głowie między różnymi opcjami kim mogła być przedstawiona mu przez wspomnienie kobieta - matką? Ciotką? Nianią?. - Kim była dla Ciebie Una? - zapytał w końcu w wprost, choć nieco ciszej niż miał w zwyczaju, robiąc krok w stronę Bazyla, by sięgnąć dłonią do jego opatulonego warstwami ubrań boku. - Możemy… załatwić Ci nowe wspomnienia z nią czy ona…? - podpytał, urywają jednak, by samym spojrzeniem spróbować dokończyć swoją myśl, nie potrafiąc wypowiedzieć jej na głos po tym, co sam zdecydował się tak samolubnie pokazać Bazylowi.
Powrót do góry Go down


Basil Kane
Basil Kane

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 751
  Liczba postów : 702
https://www.czarodzieje.org/t21736-breasal-o-cathain-zanglizowane-basil-kane#709152
https://www.czarodzieje.org/t21738-bazyl#709234
https://www.czarodzieje.org/t21735-basil-kane#709151
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyNie Kwi 02 2023, 19:55;

Wpatrywał się w Rivera, wynurzającego z jednego z jego prostych wspomnień, a jednak było to jeden z jego najcenniejszych skarbów. Nie przeżywał niczego od dawna, wprawnie izolując się od emocji i uczuć, pozostawił wiele wspomnień zbrukanych toksyczną szczerością przeklętego pióra, wypisując tajemnice swojego serca na pergaminie w domu starej Sarai. Nie lubił się dzielić prywatą, nie chciał wyznawać tajemnic, wciąż czuł czarnomagiczny gwałt na swojej głowie, jakby to było wczoraj. Wspomnienia związane z Uną były jego małymi sekretami. Rzeczywiście bał się, że pomimo obietnicy, jaką złożyli sobie z ojcem po jej odejściu, ten powoli będzie pozbawiał go wspomnień o starszej siostrze i tak, jak zniknęła z jego życia, tak i zniknie z jego pamięci na zawsze.
- Mhm. - bąknął jedynie, chwytając wyciągniętą w jego stronę dłoń i przyciągając Rivera do siebie.- To moja siostra. - zmarszczył brwi. Oparł twarz o jego głowę, zamykając na chwilę oczy by uciec od tego wspomnienia, upchnąć je znowu gdzieś w kąt świadomości, schować w skrzynce, skrzynkę w kuferku, kuferek w kocyk, a kocyk pod deskę w podłodze. Jego małe skarby. Skarby małego Bazyla.
- Nie wiem. - przyznał cicho, czując, jak zaciska mu się stalowa obręcz żalu na gardle. Objął Rivera ciaśniej, jakby się w tym uścisku mógł schować i swój żal i swoje niezrozumienie, poczucie porzucenia, które wcale nie było obce temu lękowi przed porzuceniem, jakie towarzyszyło Riverowi, jakby w tym uścisku mógł znaleźć siebie samego, wystarczająco mocarnego, by dalej żyć, udając, że go to już właściwie ani trochę nie obchodzi- Nie mam pojęcia... - gdyby mówił jeszcze ciszej, to całkiem zagłuszyłby go nawet i wiatr. Miał wrażenie, że zaraz mu pęknie gardło od tego szeptania.
Czuł, że chciałby pokazać Riverowi i ten dzień, tę noc kiedy już więcej jej nie było. To jak po prostu odeszła, nie zostawiając po sobie nic. Nigdy nie napisała, nie wysłała listu, nie skontaktowała się przez żadnych wspólnych znajomych. Nie chciał dopuszczać do siebie myśli, że mogła zniknąć całkowicie, umrzeć, rozpłynąć się, czuł, że to nie jest prawda. Był na nią zły tyle lat, by ta złość zwapniała w jego duszy w kamień, po którym już tylko spływała wilgoć z tęsknych oddechów.
Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyPon Kwi 03 2023, 21:47;

Przetwarzał wszystko z trudem, jakby nie uczył się tylko nowej historii, ale i nowych słów, musząc sam siebie przekonywać jakie te mają znaczenie. Nigdy wcześniej nie myślał o tym, że Bazyl mógłby mieć siostrę, bo i nigdy wcześniej nic o niej nie mówił, a z własnego doświadczenia wiedział jak trudno jest nie napomknąć absolutnie nic o swoim rodzeństwie. Musiał więc przyswoić nie tylko istnienie Uny, ale też niewiadomą jaka się za tym istnieniem kryła, a to było dla niego tym trudniejsze, im bardziej uświadamiał sobie, że kobieta sama powiedziała gdzie się wyprowadza. Gdzieś, gdzie jest t r a k t o r. I niejaki Jaśko, pewnie skrzat, bo właśnie takiego pokroju imiona wybierają sobie teraz Skrzaty.
- Możemy jej poszukać, jeśli chcesz. Może po prostu jej też zabrano wspomnienia albo- albo złożyła wieczystą przysięgę, że się nie będzie z tobą kontaktować - zaproponował w prostocie swojej naiwności, zakładając, że wystarczy po prostu "szukać", by prędzej czy później odnaleźć jakiś trop, którym warto będzie podążyć. Przytulił Bazyla mocniej, w wyobraźni swoją siłą rozgniatając mu już żebra i czekał tak chwilę, licząc bicia własnego serca, zastanawiając się czy przez grube warstwy ubrań i on może to przejęcie czuć. Przymknął na moment oczy, nieszczególnie potrafiąc znaleźć w sobie tak pełne komfortu słowa, jakie udało się znaleźć Bazylowi, więc po prostu "był", ciasno, blisko, mocno, nim nie gaspnął cicho pod nagłą myślą, odsuwając się tylko na tyle, by móc spojrzeć w dwukolorowe tęczówki. - Musimy więcej wspólnych wspomnień jakoś zabezpieczyć… żebyśmy mogli, no wiesz, je sobie przywrócić, gdyby… - spróbował wyjaśnić nieco chaotycznie, nie będąc pewnym na ile abstrakcyjna i bezczelna była myśl, że ojciec Bazyla porwałby się na wyrzucenie z ich umysłów wszystkich tych ciasno splątanych przyjemnych i mniej przyjemnych wspólnych chwil. - Chociaż… - podjął ciszej, nabierając na wątpliwościach, gdy wpatrywał się tak w te wyjątkowo mocno jak na Bazyla wypełnione emocjami oczy, dłońmi obejmując oba jego policzki, by wygodniej było mu sięgnąć na palcach po krótki, słodki pocałunek. - Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś mógłby mnie zmusić do zapomnienia o Tobie.

Powrót do góry Go down


Basil Kane
Basil Kane

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 751
  Liczba postów : 702
https://www.czarodzieje.org/t21736-breasal-o-cathain-zanglizowane-basil-kane#709152
https://www.czarodzieje.org/t21738-bazyl#709234
https://www.czarodzieje.org/t21735-basil-kane#709151
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyWto Kwi 04 2023, 22:54;

Jednym z niewątpliwie nowych i dość unikatowych w świecie umiejętności nabytych Rivera musiała prędzej czy później stać się umiejętność czytania z najmniejszych sygnałów. Jak dzieci w patologii, uczące się rozpoznawać wściekłość pijanego ojca po rytmie jego kroków na korytarzu, Coon musiał nauczyć się czytać Bazylowe intencje z tych skrawków słów i gestów, jakie ślizgon potrafił z siebie wyłuskać. Małemu Bazylowi przychodziło to z - dziecięcą, a jakże - łatwością, gdzieś jednak po drodze przestał komunikować się szczerze ze światem, stawiając albo na wymuszone emocje albo na wymowny ich brak.
Doceniał to, jak sprawnie River go widział bo choć oczywiście starał się jak mógł w jego towarzystwie być bardziej wylewnym i otwartym, zarówno na wyrażanie jak i przyjmowanie emocji, to nie było łatwym zadaniem zmienić nawyki, które przez lata stały się po rostu wygodne.
W tym wtuleniu wpatrywał się w złote loki wystające spod ciepłej zimowej czapy. Jak mógł mu wyjaśnić, że szukał Uny od lat jednocześnie nie szukając jej wcale? Jak wytłumaczyć tęsknotę za kimś, kogo nie ma, jednocześnie wiedząc, że jest gdzieś przecież. Co wakacje musiał zdradzać wszystkie swoje tajemnice upiornej, starej Sarai, nie mógł zagłębić się w poszukiwaniach Unki choćby właśnie i ze strachu, że jak się babka dowie to przecież zadba o jej nieodwracalne zniknięcie. O ile już tego nie zrobiła. Zaciskał ramiona tym mocniej, im mocniej tulił go River, w tym tylko ścisku znajdując w tej chwili jakikolwiek komfort.
Uśmiechnął się ciepło na jego kolejne słowa, chwytając spojrzeniem jego karmelowe oczy.
- Nikt nam nie zabierze wspomnień. - zapewnił - Możemy zrobić bazę danych w domu, jeśli poczujesz się przez to pewniej. - zaproponował, po czym chwycił zębami rękawiczkę i ściągnął ją, by dotknąć palcami policzka szopa i ująć go w dłoń, której ciepło kontrastowało z tym mroźnym rumieńcem- Mamy przecież tak dużo cennych wspomnień. - zmrużył oczy miękkim uśmiechu- Nigdy nie zapomnę… - zamyślił się, wpatrując w riverową twarz- ...fajerwerków odbijających się w Twoich oczach. To mi przysłania jakiekolwiek inne wspomnienie tamtego tragicznego wieczora. Twoje wilgotne oczy… - pochylił się lekko i musnął wargami niepoprawnie długie rzęsy gryfona.
Westchnął, zaciskając kilkukrotnie zęby, w tym napięciu mięśni żuchwy chowając resztki niewygody związanej z pamiętaniem ostatniego dnia spędzonego z Uną i nasadził rękawiczkę na powrót na rękę.
- Co jeszcze byś chciał zobaczyć? - zapytał, przyglądając mu się. Nie przychodziły mu do głowy w tym momencie żadne tajemnice, których istnienie chciałby przed nim ukryć, skoro rozpłaszczył już przed nim jedno z najboleśniejszych, rodzinnych wspomnień. Po prawdzie, to poza Riverem i nauczycielem działalności artystycznej chyba nikt w Hogwarcie nie wiedział o tym, że Kane miał rodzeństwo.
Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptySob Kwi 08 2023, 12:42;

Przytaknął mimowolnie, nie myśląc zbytnio o tym czy taka baza faktycznie ma im się przydać czy też nie, bo logikę całkowicie przyćmiła mu epicka wizja całej kolekcji wspomnień zaklętych w magiczne kamyki. Cichym "hot" przywołał się do rzeczywistości, nie mogąc nie skomentować ściągnięcia jakiegokolwiek kawałka ubrań zębami, a jednak już zaraz musiał zachichotać rozczulony, nagle zdając sobie sprawę, że to bliskość z nim samym była powodem tego gestu ze strony Bazyla.
- A pamiętasz jak tamtemu uzdrowicielowi w Mungu się zaczęły trząść ręce jak na niego warknąłeś przy tamtej maści? - podpytał, chowając nieco niepoprawne rozbawienie w dłoń Bazyla, w którą wtulił się od razu tęsknie, własnymi dłońmi wciąż przytulając się do chłopaka w pasie, niezbyt chcąc przypominać sobie swój płacz, swoją złość i swoje żałosne rozemocjonowanie na wieść o czymś, co wcale nie miało aż takiego znaczenia.
- A co chciałbyś mi jeszcze pokazać? - odbił od razu, zakładając, że namyślanie się zajmie im jeszcze chwilę, więc i wtulił się w niego ciaśniej, przez co z daleka pewnie wyglądali jak jeden z mniejszych fomisiów. - Bo ja chyba nie mam niczego takiego, wiesz, aż tak istotnego… Wolałbym byś poznał moją ciotkę, matkę czy moje rodzeństwo tak na żywo, osobiście, a ojca- ojca najlepiej jakbyś w ogóle nie poznawał. Ani to miłe, ani to wystarczająco znaczące, by miało na mnie większy wpływ, więc… - wzruszył ramionami, szczerze wierząc w każde swoje słowo, bo i na pewno nie zamierzając przyznać przed samym sobą, że jakakolwiek podjęta przez niego decyzja w życiu miała coś wspólnego z jego ojcem. - Chętnie obejrzę co tylko chcesz. Coś zabawnego, coś smutnego albo jak w zaciszu łazienki walisz pamięciówę - wyliczył, śmiejąc się cicho z własnej głupoty, ledwo wstrzymując przy tym żałosną prośbę "kochaj mnie", zamiast której po prostu ścisnął Bazyla mocniej. - Chcę po prostu zobaczyć coś, czego nie będziesz w stanie mi opowiedzieć, a co z jakiegoś powodu jest ważne. Coś, co będzie dużo łatwiej mi zrozumieć, jeśli to zobaczę.
Powrót do góry Go down


Basil Kane
Basil Kane

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 751
  Liczba postów : 702
https://www.czarodzieje.org/t21736-breasal-o-cathain-zanglizowane-basil-kane#709152
https://www.czarodzieje.org/t21738-bazyl#709234
https://www.czarodzieje.org/t21735-basil-kane#709151
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyNie Kwi 09 2023, 01:17;

Pamiętał. Zasadniczo znacznie częściej warczał na ludzi w towarzystwie Rivera niż bez jego towarzystwa, choć powodu takiego stanu rzeczy być może nie do końca rozumiał. Wtedy to było oczywiste, ten cymbał z Munga w ogóle nie próbował być delikatny i trzeba było naprostować jego wyobrażenie o po pierwsze - nie szkodzić. W słowach nigdy nie przebierał, bo i nie mówił ich wiele, a w temacie spraw poważnych to już w ogóle do konkretów. Umiejętność zawierania swojej intencji w jak najmniejszej liczbie sylab Bazyl miał opanowaną w stopniu ekstremalnym.
Parsknął niekontrolowanie na te pamięciówkę i zamknął na chwilę oczy, by się nie rozproszyć i jednak wymyślić jakieś ciekawe wspomnienie, którym mógłby się z Riverem podzielić. Akurat poznawanie rodziny Irlandczyka nie stanowiło w jego wyobrażeniu żadnej atrakcji, rodzice stawali mu się obojętni coraz bardziej, a starej Sarai nie uznawał już nawet za krewną.
- Okej. - powiedział po krótkim namyśle i musnął wargami jego usta, po czym westchnął i podszedł do myślodsiewni. Przytknął różdżkę ponownie do swojej głowy, wyciągając z niej strzępek srebrzystej waty wspomnień, który lekkim ruchem nakierował do wnętrza misy.

Było dość późno, za oknem zapadał mrok, a Bazyl - już nie tak mały jak w poprzednim wspomnieniu, trochę bardziej gabarytowo unormowany, ale jednak wciąż małoletni nastolatek - siedział w swoim pokoju z tą bardzo charakterystyczną sobie miną pomiędzy niezadowoleniem, a granicą płaczu. To jeszcze nie był ten grymas, nie jego ostateczna forma, zastygła w mięśniach twarzy jak wyżłobione deszczem bruzdy w skale, ale były to oczy dzieciaka, który zaczynał już mieć w głowie za dużo. Wpatrywał się w przestrzeń w bezruchu i choć wyglądał jakby był skupiony na dziejącej się na dole awanturze, to w rzeczywistości starał się zdysocjować by słyszeć jej jak najmniej. Gdzieś z wnętrza domu, okolicy gdzieś pod podłogą słychać było podniesione głosy, choć trudno było wyłapać temat kłótni. Pomiędzy stłumionym krzykami dało się wyłowić pojedyńcze i pełne pretensji "zaręczona", które pojawiało się w kilku tonacjach, za każdym razem brzmiąc równie nieprzyjemnie. Młody Bazyl skrzywił się miną pełną niewypowiedzianych pretensji i wstał z łóżka do drzwi, kiedy dało się dosłyszeć "po moim trupie!" rzucone w gniewie. Cofnął rękę od klamki, znów ją złapał, znów cofnął i objął się ciasno ramionami, zwieszając w tej stresowej pozycji głowę, nie mogąc w niczym zupełnie teraz znaleźć komfortu. Wyglądał jakby gniew miał mu zaraz pójść uszami, oczami i nosem jak krew, w drżeniu mięśni grzbietu tylko dało się dostrzec, że pod tym gniewem chowa się coś znacznie bardziej prozaicznego. Bo gniew ma przecież brata bliźniaka i jest nim strach, a obu tych emocji preludium to zawsze wymowne uczucie zimna. Nastolatek odwrócił się gwałtownie i usiadł na środku pokoju, tyłem do drzwi, po czym zmusił się do rozplatanie z komfortu własnych objęć. Odrzucając bezpieczeństwo embrionalnej bliskości rozłożył ramiona rozwalając się niczym martwa rozgwiazda wyrzucona na plażę. Zawziętość malująca się na jego twarzy, która w tamtym wieku nie osiągnęła jeszcze szczytu swojej kamiennej niewymowności, zdradzała jak bardzo stara się odepchnąć od siebie potrzebę ukojenia, ululania, wsparcia przytulaniem samego siebie. Zagryzał gniewnie wargi, mszcząc się na nich za te kotłujące się w nim emocje, które tak twardo próbował udusić, patrząc na sufit o którym czerwonymi i zielonymi pręgami odbijały się błyski klątw, rzucanych w chaosie panującym na dole. Kłótnia z domowej przeniosła się do ogrodu, z którego znacznie wyraźniej słychać było grzmiący głos seniora Kane odgrażającego się "nie masz już prawa tu wracać" i młody głos kobiecy, który z kpiną odgryzał się "nie masz już prawa mi niczego zabronić".
Na wilgotnej linii złączenia warg chłopca widać było różową, rozwodniona śliną krew, kiedy brał głębokie wdechy nim sięgnął po leżący pod łóżkiem magazyn sportowy. Przewrócił się na brzuch z martwym wzrokiem, by przejrzeć najnowsze modele mioteł. Trzask deportacji zakończył widowisko barwnych rozbłysków i zapadła cisza. We wspomnieniu Bazyla była to cisza tak pusta, tak straszna, jakby wysysała tlen z całego pomieszczenia i podkręcała w nim grawitację, zaginając percepcję otoczenia do takiego stopnia, że River czuł się, jakby ktoś próbował go przepchnąć przez dziurkę od klucza. Obezwładniające uczucie niemocy, gotowe zgnieść go jak robaka, przed którym uchroniło go tylko to, że wspomnienie wypluło go z myślodsiewni jakby w ostatniej chwili.

Stal tam dalej, tak samo jak wcześniej, równie spokojny, badawczy, z twarzą równie sztywną i nieprzeniknioną jak zawsze. Wpatrywał się w Rivera w bezruchu niczym dzikie zwierzę, badające do ostatniej chwili czy atakować czy umknąć.

Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyNie Kwi 09 2023, 14:19;

Trudno mu było czekać w milczeniu, ale ciasne przytulenie i świadomość, że cierpliwość opłaci się poznaniem kolejnego ważnego dla Bazyla wspomnienia pomagały mu w tym znieruchomieniu i ignorowaniu natarczywych myśli. Uśmiechnął się więc mimowolnie pod drobnym pocałunkiem, widząc w nim przypieczętowanie Bazylowego namysłu i przydrepnął niecierpliwie w miejscu, czekając na moment, aż będzie mógł zanurzyć się ponownie w przedstawianej mu przeszłości. Potrzebował dłuższej chwili, by odnaleźć się w nowej rzeczywistości, rozpraszając się na moment rozglądaniem się po czymś tak prywatnym jak pokój z dzieciństwa ukochanej sobie osoby, podświadomie jednak tak naprawdę szukając pretekstu, by nie patrzeć na ten smutny grymas na znajomo-nieznajomej twarzy, bo i dobiegające go z zewnątrz odgłosy naprowadzały go już skutecznie na to, co mogło dziać się z Bazylowymi emocjami. Wykręcił głowę dopiero wtedy, gdy chłopak chciał wyjść z pokoju, będąc gotów podążyć za nim, a jednak coś w tym jego zawahaniu, niemożności przebicia się krok dalej, złapało go nieprzyjemnie za gardło - sam w końcu zazwyczaj działał szybciej niż myślał, ruszał przed siebie jakby wątpliwości nie miały prawa nad nim panować. Tym jednak mocniej wiedział jak przejmująco duszące jest to uczucie utknięcia, gdy tej blokadzie w końcu udawało się sparaliżować całe czyjeś ciało. Jęknął cicho w bólu, widząc te otulające drobne ciało ręce i sam odruchowo wyciagnął naprzód własne, robiąc krok w stronę Bazyla, by przypomnieć sobie gwałtownie, że nie jest w stanie zmienić już tego wspomnienia. Sapnął w irytacji własną niemocą, niezbyt skupiając się na tym, co dzieje się na dole czy za oknem, bo wszystkie jego myśli lgnęły teraz do tego dziecka, które ma stać się przecież Bazylem. Jego Bazylem.
Przykucnął więc przy nim na ziemi, samemu obejmując własne nogi ciasnym uściskiem, jakby tym próbował zrównoważyć to wyplątywanie się z ciasnego kokonu Kane'a i wygięciem brwi w złamane łuki kibicował mu przez cały ten smutny proces.
Wszystkie szare komórki w jego mózgu próbowały zrozumieć, a jednak czuł, że nie potrafi. Nie do końca. Rozumiał przykrywanie jednych emocji drugimi. Sam robił to przecież bez przerwy, reagując głośniej, mocniej, byle przykryć to, co bolało po cichu. Rozumiał chęć rozproszenia się czymś przyjemnym, sam przecież miał szereg opcji, od używek po cielesność czy kłopoty, ale intensywność doznania musiała być wprost proporcjonalna do skali problemu i nie potrafił zrozumieć prostoty kryjącej się za zwykłą gazetką. Nie potrafił zrozumieć tej obojętności i kompletnego wyciszenia emocji zamiast przykrywania ich czymś głośniejszym. Nie potrafił zrozumieć jak można było zdusić w sobie to wszystko i nie wybuchnąć, bo sam siedząc obok czuł jak to wszystko, ta niemoc, rozpierała go od środka, więc i z pierwszym haustem mroźnego powietrza jęknął cierpiętniczo, próbując przykryć to wściekłym warknięciem.
- Nie możesz tak robić - jęknął na granicy płaczu, machając dłońmi, by nerwowymi strzepnięciami spróbować zrzucić z siebie nadmiar emocji, nie zauważając nawet, że po raz kolejny używa tej formułki, którą Bazyl zawsze próbuje odbić, nie lubiąc słuchać zakazów, bo już skupiał się tylko na tym, by złapać tę okrutnie pozbawioną większych emocji twarz, potrzebując zapewnić samego siebie, że mimo różnych grymasów potrafi odczytać z dwukolorowych tęczówek to, co dzieje się w środku.  - Nie przy mnie. Już mi to obiecałeś. Obiecałeś, że powiesz, gdy będzie Ci źle - wyrzucił z siebie, uczepiając się tej jednej myśli, że jeśli tylko Bazyl będzie czasem się do tego przyznawał, choćby i tym jednym zdaniem w swoim bezemocjonalnym z pozoru wycofaniu, to już zadziała to jak wentyl bezpieczeństwa i uchroni go przed wybuchem od nagromadzonego wewnątrz ciśnienia.
Powrót do góry Go down


Basil Kane
Basil Kane

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 751
  Liczba postów : 702
https://www.czarodzieje.org/t21736-breasal-o-cathain-zanglizowane-basil-kane#709152
https://www.czarodzieje.org/t21738-bazyl#709234
https://www.czarodzieje.org/t21735-basil-kane#709151
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyNie Kwi 09 2023, 14:26;

Zmrużył oczy na ten jęk. Nie był pewien czy to cierpiące warknięcie jest tym, czego mógłby się spodziewać w odpowiedzi na zaserwowane wspomnienie, ale jednocześnie nie wiedział jakiej nawet reakcji się spodziewał. Nie wiedział jakie uczucia mógł tym wspomnieniem wywołać, bo swoje uczucia względem tego wspomnienia udusił już tak dawno temu. Zmarszczył brwi, unosząc je w lekkim zdziwieniu, kiedy River potrząsaniem dłońmi próbował strząsnąć z siebie wspomnienie jakby było kwaśnym deszczem, osiadłym na jego papuzich piórach. Już rozchylał wargi, by skorygować ten zakaz, rzucony gniewnie, kiedy zauważył, że słowa te pojawiły się mimowolnie, wcale nie z intencją zabraniania, bardziej jako echo niepokoju i troski, na co jego zmarszczone brwi jakby zmarszczyły się jeszcze bardziej.
- Skoro obiecałem to skąd ten niepokój. - uniósł dłoń, by dotknąć jednej z trzymających go za buzię dłoni - Powiem. - zapewnił, zresztą całkiem szczerze. Mówienie o uczuciach nie było łatwe, było jednak prostsze i łatwiejsze do opanowania niż okazywanie ich w prawidłowy sposób. Był w stanie wyobrazić sobie, że informuje Rivera o swoim złym samopoczuciu, tak samo jak nie był w stanie przypomnieć sobie kiedy ostatnio płakał. - No już. - naciągnął mu czapkę głębiej na uszy, bo z tych całych emocji aż się nieco podwinęła - Chcesz mi pokazać coś jeszcze? - upewnił się, przyglądając chłopcu z uwagą, nim spojrzał w białą pustkę gdzieś w dal.- Bo ode mnie to może już na dziś wystarczy… - zmarszczył brwi, słysząc w głowie echo cierpiętniczego jęku gryfona.
Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8




Gracz




Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  EmptyNie Kwi 09 2023, 16:28;

Zanim zdążył wymyślić jakąkolwiek odpowiedź ramiona już same uniosły mu się w górę, by opaść w geście niewiedzy, bo choćby dostał i całą resztę ferii na przemyślenia, to nie wpadłby wcale na to, które doświadczenia z przeszłości tak wpływają na jego niepokój, nawet jeśli to najważniejsze z nich już dziś Bazylowi pokazał.
- Dziękuję - mruknął więc tylko cicho, wdzięczny za ponownie złożoną obietnicę, która w jego głowie abstrakcyjnie dotyczyła jednocześnie zupełnie czegoś innego i dokładnie tego samego. Pogładził go kciukami po policzkach, gdy wspinał się już na palce, by skraść mu jeszcze jeden, przedłużony o kilka dudnięć serca pocałunek, mimowolnie uśmiechając się zaraz przy poprawieniu ułożenia futrzanej czapki, a nawet zachichotał cicho, gdy jej puch przysłonił mu nieco wizję.
- Móóóóógłbym… - podjął przeciągle, bo i przez głowę przemknęły mu różne sytuacje, którymi mógłby się podzielić z Bazylem tylko po to, by jego obecnością podczas ponownego przeżywania ich sprawić, że te byłyby jeszcze lepsze. - Na przykład mógłbym pokazać Ci jak w Calpiatto przejechałem się na oklep na wężu morskim, aleee… - przeciągnął raz jeszcze, zagarniając Bazylowe ramię, by pociągnąć go już w stronę powrotu do lodowca mieszkalnego. - Pomijając już nawet, że widziałeś mnie w podobnych sytuacjach, to chciałabym się jeszcze dziś nauczyć jeździć na łyżwach i spróbować tego bubola, o którym wszyscy mówią. Podobno można się zapisać na jakieś warsztaty z gotowania, a ja powinienem się trochę podszkolić, jak mam być stay at home wifey - rozgadał się, na wpół żartem, na wpół serio, czujnymi zerknięciami na Bazylowy grymas sprawdzając czy temu podoba się myśl, by ten żart stał się bardziej realny. - Ale no, zacznę może od pakowania Ci kanapek do pracy - dodał, odnajdując odciski ich własnych kroków, by zadeptać je wspólnie i w drugą stronę.

|zt x2
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Śnieżna myślodsiewnia  QzgSDG8








Śnieżna myślodsiewnia  Empty


PisanieŚnieżna myślodsiewnia  Empty Re: Śnieżna myślodsiewnia   Śnieżna myślodsiewnia  Empty;

Powrót do góry Go down
 

Śnieżna myślodsiewnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Śnieżna myślodsiewnia  JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Antarktyda
 :: 
Wybrzeza
-