Niesiona na wątłych plecach Tomasza, co jakiś czas MUSIAŁA go poganiać, bo tracił werwę pod ciężarem wątłej krukonki ważącej tyle, co piórko. Nie przeszkadzało jej to zupełnie w oczekiwaniu siły górskiego trolla od swojego przyjaciela. –
Sam fałszujesz. Mój anielski głos jest najlepszym, co cię w życiu spotkało. – Odcięła się i jak po złości klepnęła go kolejny raz, mówiąc przy tym „wio koniku” i czochrając go po kędziorkach. A że spadła przy tym prawie z grzbietu swojego wierzchowca? Nic to, wzmocni mięśnie pleców i brzucha. Można więc powiedzieć, że mecenas Tomasz wyrządził jej nie krzywdę, a przysługę.
Na zakład przystała od razu. I co? I wygrała zawrotną kwotę pięciu galeonów. Na co wyda taki majątek? Opcji miała kilka, ale to w końcu Julka, więc zapewne stanie na słoiczku z lawendową pastą miotlarską i jakąś kupioną na przecenie książce o Gwenog Jones.
Kiedy dotarli do drzwi, Julka brawurowo puściła chłopaków przodem, a sama jeszcze dokładnie przetarła o wycieraczkę swoje mugolskie tenisówki, żeby nie bałaganić w dormitorium. A potem ich elegancko przestawiła, ciekawski wzrokiem lustrując nowego kolegę. Wydawał się zagubiony, co było normalne u pierwszoroczniaków, ale jednocześnie podobała jej się ta cicha buńczuczność. Miał w sobie pazur, choć głęboko ukryty. Prychnęła cicho przez nos jak
Dorota Wellman prosiak, kiedy Tommy, nie Thomas ani Mecenas Thomas, dopowiedział resztę jej historii o kołatce i nawet przytaknęła twierdząco głową. –
Fakt, gdyby nie TOMMY, spałabym na tej brudnej wycieraczce. Czemu nikt jej nie czyści poza mną?– Wdała się w dygresję, zanim to weszła do środka.
I od razu przewróciła oczami, bo Tomek już leżał na tapczanie, rozwalony jak ta paczka dropsów, narzekając, że jest ciężka. Nawet tego nie skomentowała, bo po co? Wystarczyło na nią spojrzeć. Sama ważyła niewiele więcej, jak ta wspomniana paczka fasolek. Potem nagle do rozmowy włączył się nowy kolega, Augustine, opowiadający o dziadku z Ravenclawu. No i mecenas Tomek, nie Tomasz.
- Twój dziadek musi cię nienawidzić – Stwierdziła rzeczowo, sięgając po krzyżówkę, którą ukryła za jedną za książek. Potem dorwała jeszcze pióro i siadła beztrosko na zadzie leżącego Tomka, biorąc się za rozwiązywanie łamigłówek.
– Cukier zabija rocznie więcej osób, niż rekiny, smoki, tornada i powodzie razem wzięte. – Bez zastanowienia wpisała najpierw jedno hasło, potem drugie i trzecie. Teraz była w swoim żywiole. Lecz, jej uwagę odciągnął na moment młody Edgcumbe, który to wcisnął niespodziankę starszemu Swansea. Wyszczerzyła się szeroko, odsłaniając proste białe ząbki. Sama marzyła o tym od dawna, ale starszy blondasek był członkiem szkolnej drużyny. Sama chciała do niej dołączyć, więc nie planowała robić sobie wrogów, jednak jego przyszłe nieszczęście sprawiło jej dużo frajdy. Puściła więc Augustowi oczko i wróciła do skrobania po papierze krzyżówki, skupiając się na ich rozmowach o metamorfomagii.
- Tommy niestety nie jest. Może wtedy byłby w stanie usunąć sobie usta i przestać pleść tak bez ładu i składu. A jedyne, co jest wyjątkowego we mnie, to to, że nie jestem wyjątkowa. Mam wrażenie, że każdy w tej szkole jest z jakiegoś wielkiego rodu, wygląda jak model albo potrafi zamieniać się w zwierzę. – Stwierdziła krótko, spoglądając mimo to z fascynacją na młodego Szkota, zanim to pozornie obojętnie wróciła do kolejnych haseł. Teraz akurat wleciało ciężkie. Było coś o rybach słodkowodnych. A ona lepiej się znała na tych morskich.
@Augustine Edgcumbe @Thomas Maguire