Chyba nie do końca wiedziała co się dzieje. Panika coraz mocniej ją obejmowała, a histeria – choć starała się ją zwalczyć – się nasilała z każdą sekundą. Łzy, spływające po jej policzkach powoli wysychały, bo nie miała już nawet sił płakać. Próbowała uśmiechnąć się do brata, ale zdawało się, że wyszedł jej tylko niemrawy grymas. Miała wrażenie, że czas się zatrzymał, że i świat stanął w miejscu. Jedyne o czym mogła myśleć, to że straciła dużo krwi, że wciąż ją traciła i przede wszystkim, że nie miała ręki. Ta myśl z kolei była tak abstrakcyjna, że nie do końca chyba jeszcze to do niej docierało, choć już jakiś czas temu, minuty a może godziny, zdążyła zarejestrować brak kończyny. Nie opierała się, kiedy Tommy postanowił je przeteleportować, choć tak bardzo nienawidziła teleportacji. Przecież nawet zrobiła prawo jazdy, żeby nie musieć nigdy wskakiwać w wir teleportacji. Ale teraz było jej już wszystko jedno. Nie miała pewności czy w ogóle dożyje chwili, w której ktoś udzieli jej medycznej pomocy, nie wiedziała czy to przez utratę krwi, czy panikę odbierającą jej zdolność normalnego oddychania. Raz po raz nabierała drżące wdechy, wypuszczając powietrze z płuc machinalnie, choć chciała zatrzymać powietrze, którego jej chyba brakowało na dłużej.
Odpływała, coraz bardziej i bardziej, mdlała w ramionach swojego starszego brata, by po chwili odzyskać przytomność. Walczyła, ale miała wrażenie, że już niedługo i na to braknie jej sił. Ile czasu spędzili na bagnach? Gdzie byli teraz? Może po prostu powinna zasnąć, czy tak nie będzie łatwiej? Z tej myśli jednak ocucił ją wir teleportacji, który szarpnął całym jej ciałem niespodziewanie jak zawsze. Kiedy tylko poczuła się w miarę stabilnie – zwymiotowała. Kręciło jej się w głowie, było jej słabo, czuła się tak źle jak jeszcze nigdy. To wszystko sprawiło, że zmęczenie w końcu zaczęło brać nad nią górę. Powieki robiły się coraz bardziej ciężkie, oddech chyba się spłycał. Miała nadzieję, że przynajmniej zostanie zapamiętana jakby heroicznie walczyła z tym smokiem, a nie darła się w niebogłosy.