Samonauka ONMS
Do domku wrócił już nieco zmęczony dzisiejszym dniem, chcąc tym razem spędzić trochę czasu sam ze sobą w jakimś pomieszczeniu, a nie na łonie natury. Zwłaszcza że capił delikatnie cydrem po tym jak goniąc lokalnego węża który mu podwalił galeony, wpadł do strumienia. Wyjął ze swojego bagażu dosyć opasłą księgę traktującą o magicznych stworzeniach, w drugą rękę wziął swój notatnik, zdjął buty i wlazł na swoje łóżko. Zaraz po tym otworzył obydwa i zaczął studiować obydwa materiały chcąc porównać zwierzęta, które dziś napotkał z innymi podobnymi. Ze świńksem nie było najmniejszego problemu, bo jego kuzyna z którym mógł go porównać znalazł niesamowicie szybko. Głównie dlatego że jego krewnym był sfinks, a jego wystarczyło znaleźć w spisie treści. Ich głównym podobieństwem było zamiłowanie do wszelkich zagadek i rebusów. Odróżniał nie tylko wygląd, miejsce występowania i zagrożenie jakie potrafiły stanowić, a przede wszystkim dwa różne poziomy inteligencji jakie obydwa stworzenia posiadały. Zagadki sfinksa potrafiły być ciężkie, podchwytliwe i często zmuszające do wyciśnięcia z siebie siódmych potów żeby poprawnie na jakąś odpowiedzieć. A jeśli chodziło o uskrzydlone dziki jakie dziś miał przyjemność z bliska poznać... Te już inteligencją za bardzo nie grzeszyły. Chociaż w odróżnieniu od niektórych gatunków potrafiły przynajmniej posługiwać się jakąkolwiek mową. Nie zmieniało to faktu że wymyślone przez nie zagadki były tak proste że odpowiedziałby na nie dosłownie każdy, kto ukończył szósty rok życia. W przeciwieństwie do sfinksów nie stanowiły też zbyt dużego zagrożenia, a skarby których pilnowały, nie zawsze nimi były. Ich użyteczność poza tym że są zaskakująco cholernie urocze, raczej nie była za duża. Chociaż gdyby ktoś postawił świńksa na straży skarbu, nikt raczej łupem by się nie zainteresował. Mógł więc stanowić dobry element gry psychologicznej jeśli w grę wchodziła mowa o zabezpieczeniach. Mogłyby być równie dobrze dobrymi towarzyszami, bo z dzisiejszego doświadczenia mógł przyznać że konwersacja z tymi głupolami była dość przyjemna.
Następnym stworzeniem które miał zamiar przestudiować, było dokładnie te przez które pechowo wpadł do strumienia alkoholu. Cydrąż... O nich tak samo jak o świńksach w starej książce o stworzeniach nie było nawet wzmianki, ale ciężko było mu też było znaleźć jakiekolwiek informacje o gatunkach przynajmniej mu zbliżonych. Jedyne węże jakie udało mu się znaleźć w tym konkretnym egzemplarzu księgi to Bazyliszek, Wąż Morski i Widłowąż. Poza formą węża jednak nie było między nimi żadnych podobieństw. Może to i dobrze, bo na pewno nie chciałby natrafić na magiczne stworzenie o zdolnościach zbliżonych do bazyliszka. Badanie tych zwierząt więc na razie odpuścił z myślą że wróci do tego po powrocie do Hogwartu, gdzie ciała biblioteka stoi przed nim otworem. Zamknął notatnik oraz księgę i odłożył na swoje miejsce żeby się nie walały po pokoju. Dosłownie chwilę później wziął ubrania na zmianę i ruszył się umyć chcąc zmyć z siebie zapach Cydru. Jeszcze dziewczyny pomyślą że wypił całą butelkę bez nich.
Z.T+