Rok 2019
Obudziłem się w ciszy. Otworzyłem oczy, ze zdziwieniem wylewającym się z mojej twarzy. Mieszkaliśmy w pobliżu lasu, brak dźwięków przyrody dość mocno mnie zaniepokoił. Wstałem z łóżka i podszedłem do okna, odsunąłem nieco zasłonę i wyjrzałem na zewnątrz. Stałem przez dobrą minutę, próbując dostrzec kogokolwiek...bezskutecznie. Poczułem z tyłu głowy narastające napięcie, przeczucie, że coś mi zagraża. Podszedłem powoli do drzwi, złapałem za klamkę i pchnąłem drzwi do przodu.
Mrugnąłem i zamiast w sypialni, znajdowałem się w jakimś dziwnym korytarzu. Wyglądał dziwacznie znajomo, ale nie mogłem przypisać do niego miejsca. Kolejne mrugnięcie, ponownie inne miejsce. Moje myśli pobiegły w wielu kierunkach, nie mogąc skupić się na jednej rzeczy. Po kolejnym mrugnięciu zamiast nowego miejsca, zostałem zaatakowany przez potworny ból głowy. Czułem się, jakby moja głowa miała zaraz eksplodować. Złapałem się za skronie, zamknąłem oczy i krzyknąłem z bólu. Następnie...zwymiotowałem między swoje nogi.
-Wystarczy. - dobiegł mnie spokojny głos.
-Weź głęboki wdech, przywróć kontrolę. - Chciałem otworzyć oczy, by zobaczyć mojego rozmówcę, ale ból skutecznie mi w tym przeszkadzał. Posłusznie wziąłem głęboki oddech, później kolejny. Bodźce z otaczającego świata powoli zaczynały być lepiej rozpoznawalne. Siedziałem na skórzanym fotelu, byłem w salonie, a moim rozmówcą był mój ojciec. Otworzyłem nieco oczy, wciąż walcząc z bólem. Mężczyzna siedzący naprzeciwko mnie lekko się uśmiechał.
-Jak na pierwszy raz nie było źle. Szkoda tylko, że zabrudziłeś dywan. - Surrealność tego wszystkiego stworzyła kolejny mętlik w głowie i wzmożyła moje dolegliwości. Potrzebowałem dobrych kilku minut, żeby dojść do siebie na tyle, by zrozumieć sytuację. Ojciec zaczął mnie uczyć oklumencji. To co widziałem było jedynie wspomnieniem.
-Odpocznij, jutro spróbujemy jeszcze raz. - Te słowa wcale nie pomogły mojemu obecnemu stanowi. Świadomość, że jutro czeka mnie to samo była wręcz przybijająca. Zapowiadały mi się bardzo ciężkie wakacje.
Rok 2020
Leżałem w łóżku pośród ciszy. Powoli otworzyłem oczy, wpatrując się w sufit sypialni. Brak dźwięków przyrody był niepokojący, ale jeszcze silniej odczuwałem poczucie, że nie powinno mnie tu być. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, wyglądającym zupełnie normalnie. Ciszę przerwał szelest, który dobiegał jakby z góry. Ponownie omiotłem wzrokiem sufit, mrużąc przy tym oczy. Dźwięk się powtórzył, tym razem brzmiąc jak ludzki głos. Był zbyt cichy bym mógł zrozumieć, zbyt odległy...mrugnąłem, pojawiłem się w korytarzu. Również tutaj towarzyszył mi ten głosik, teraz jakby nieco głośniejszy. Postarałem się skupić i wsłuchać, ale ostry ból głowy pokrzyżował wszelkie moje starania.
-Lepiej synu, znacznie lepiej. Pamiętaj o oddychaniu. - usłyszałem komentarz, tym razem wypowiedziany głośno, dochodzący z naprzeciwka. Otworzyłem oczy, stosunkowo łatwo zwalczając ból. Ojciec uśmiechał się do mnie, widocznie zadowolony. Zebranie myśli zajęło mi około trzech minut. Był sierpień, a ja brałem udział w 50 lekcji oklumencji. Powoli zaczynały mnie strofować moje powolne postępy, ale ojciec wciąż pozostawał bardzo spokojny. Sam już nie wiedziałem, czy ta zdolność jest faktycznie tak trudna, czy to ja ciągle popełniam te same błędy. Medytacje częściowo pomagały, chociaż czułem, że wciąż coś pomijam. Jednego byłem pewien: zdołałem wyrobić sobie anielską cierpliwość.
Rok 2021
Tym razem byłem pewien, że dam radę. Wyciszyłem się, wziąłem kilka głębszych oddechów, przygotowałem się najlepiej jak mogłem. Pomimo tego wszystkiego, powstrzymania ojca przed zobaczeniem pokoju, tym razem nie wykazywał zadowolenia. Na jego ustach nie widniał uśmiech, zamiast niego pojawił się grymas zawodu.
-Myślisz, że każdy pozwoli się przygotować, zanim wedrze się do Twojego umysłu? - niemalże warknął, wstając z krzesła. Zamrugałem kilkakrotnie, nie przyzwyczajony do wrogości z jego strony. Na swoją obronę mogłem powiedzieć, że wciąż się uczę, ale czy to coś zmieniało? Czyniło ojcową wypowiedź niepoprawną?
-Pomóż matce w kuchni. - zadecydował, machnąwszy na mnie ręką. Posłusznie wstałem, myślami wybiegając do przodu. Zanim zdążyłem minąć ojca ujrzałem błysk różdżki. Ponownie znalazłem się w sypialni.
Obudziłem się, usiadłem, cisza dookoła na nowo obudziła we mnie przeszywające napięcie. Wszystko wyglądałoby zupełnie tak samo jak do tej pory, gdyby nie głośny głos dochodzący z góry.
Ocknij się.Stałem przed ojcem, zachowując pamięć o wszystkim, co się wydarzyło. Po dwóch latach żmudnych treningów, zdołałem wyrzucić go z mojej głowy. Uśmiech jakim zostałem obdarzony zapamiętam do końca życia. Wiedziałem, że wciąż było przede mną mnóstwo lat nauki, szczególnie w bardziej nieprzyjaznym otoczeniu niż rodzinny dom. Pokrzepiała mnie myśl, że nareszcie mogłem nazywać siebie Morozovem.