Obszerna sala z dosyć przytulnym wnętrzem. Spora część pomieszczenia jest wypełniona dużą ilością regałów i stolików, na których znajdują się najróżniejsze przedmioty do ćwiczenia transmutacji, a także kilka klatek ze służącymi w tym celu ptakami. W biblioteczkach można zaś znaleźć kilka starych książek i podręczników traktujących o zaklęciach i transmutacji. Druga część sali o znacznej ilości wolnej przestrzeni przeznaczona jest do ćwiczeń praktycznych niektórych zaklęć, o czym mogą świadczyć ustawione pod ścianą nieco uszkodzone manekiny.
Propozycja @Kate Milburn od razu rozpaliła serce Adeli, która w tego typu okazjach, raczej nie poszukiwała negatywów, od razu skupiając się na tym, co piękne i kolorowe. Wizja mieszkania z Kate w Hogsmeade i urządzenia chaty po swojemu zdawała jej się czymś absolutnie wspaniałym. Nie obawiała się konfliktów, bo od ponad ośmiu lat nocowały łóżko w łóżko, więc posiadanie osobnych sypialni i tak było sporym zwiększeniem ich komfortu. Nie zdążyła jednak podjąć tematu ze względu na to, że zostali wysłani na poszukiwania i tak się na nich skupiła, że pomysł praktycznie umknął jej z głowy. Gdy były znów w sali i Kate powróciła do tematu, Honeycottównie od razu rozświetliły się oczy. - W zamku i tak się spóźniam, więc bez różnicy - powiedziała, wzruszając ramionami, tak jakby jej spóźnienia były jedyną, i to w dodatku nieracjonalną przesłanką przeciw. Adela nie rozważała "za", bo wolność i spontaniczność tego pomysłu wyraźnie jej odpowiadały - Tak, zróbmy to. Czy to była zbyt poważna decyzja, by Adela podjęła decyzję w godzinę? Oczywiście. Czy mimo to, i tak podjęła decyzję w godzinę? Jeszcze jak.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Wrócił do sali z kilkoma gratami pod pachą i wyrzucił je koło fortepianu, po czym rozejrzał się po obecnych, by się upewnić, że powrócili z tej trudnej batalii wszyscy, którzy się na nią wybrali. - No dobra, to skoro obywatelski obowiązek szkolnego niewolnika wyrobnika spełniony i śmieci posprzątane, spróbujemy z nich dziś zrobić coś pięknego. - uśmiechnął się jak pies i podrapał po brzuchu, obrzucając niemrawym spojrzeniem te ich żałosne zbiory - Ja pierdole, ta szkoła to jednak jest ewenementem na skale świata... - mruknął pod nosem ledwie dosłyszalnie, może jedynie dla kilku osób stojących najbliżej. - Mam przygotowane takie wzory, żebyście nie musieli pocić swoich pięknych głów nad pomysłami. - machnął różdżką, przywołując pergaminy z rycinami i rozpisanymi szablonami - Trzeba teraz z tych śmieci wydobyć jak najwięcej przydatnych składników, a potem zabrać się za montaż, obróbkę i skrawanie... - powiedział tonem lekkim, jakby mówił o jedzeniu kanapek - jakby coś, to wiadomo, służę pomocą. @Aiyana Mitchelson nie krępuj się pytać, masz tu wiadro i encyklopedię... - oddał małej puchonce kilka swoich gratów, by miała na czym poćwiczyć, bo zauważył, że przyszła z niczym.
Zadanie Koła Magicznych Wyzwań - etap II
Każdy przedmiot, w zależności od gabarytu i materiału ma swoją wartość - składniki podstawowe - by wykonać ozdobę z szablonu, musimy dodać taką ilość przedmiotów, by spełnić wymagania dane w szablonie. Znaleźliśmy łącznie 20 przedmiotów, kazdy może podejść do rozkładania swojego przedmiotu na składniki pierwsze, jednak w zależności od swoich umiejętności musi brać poprawkę na to, że wymaga się od niego więcej.
Rozkładanie przedmiotu na składniki:
Stopień I
Kuferek 0-10:
Rzucasz zaklęcie Convigo. Jest ono z kategorii wyżej, niż Twój kuferek, więc jeśli uda Ci się je rzucić poprawnie 2 razy, dostaniesz je do kuferka. Musisz rzucić 2k6 i otrzymać wynik w skali rosnącej, np. 2,3 lub 1,5 Poprawne rzucenie zaklęcia pozwala Ci zdobyć 2 x składniki pierwsze przedmiotu, który transmutujesz.
Stopień II
Kuferek 11-20:
Rzucasz zaklęcie abcivo. Jest ono z kategorii wyżej, niż Twój kuferek, więc jeśli uda Ci się je rzucić poprawnie 2 razy, dostaniesz je do kuferka. Musisz rzucić kość litery i wylosować samogłoskę. Poprawne rzucenie zaklęcia pozwala Ci zdobyć 2 x składniki pierwsze przedmiotu, który transmutujesz.
Stopień III
Kuferek powyżej 21-30:
Rzucasz zaklęcie proteusza. Jest ono z kategorii wyżej, niż Twój kuferek, więc jeśli uda Ci się je rzucić poprawnie 2 razy, dostaniesz je do kuferka. Musisz rzucić 2k6 i otrzymać wynik w skali malejącej, np. 5,4 lub 4,1 Poprawne rzucenie zaklęcia pozwala Ci zdobyć 2 x składniki pierwsze przedmiotu, który transmutujesz.
Stopień IV
Kuferek powyżej 31:
Rzucasz dowolne zaklęcie. Musisz wyrzucić dwie parzyste na 2k6 by się powiodło. Poprawne rzucenie zaklęcia pozwala Ci zdobyć 2 x składniki pierwsze przedmiotu, który transmutujesz.
Modyfikatory: Za udział w lekcji Transmutacji w tym roku oraz odrobienie PD z transmy 1 przerzut za każdą. Za postać młodszą niż 5 miesięcy 1 przerzut. Za specjalizacje kuferkową z transmutacji 1 przerzut. Za napisanie samonauki z transmutacji w tym roku szkolnym 1 przerzut za każdą. Za wadę dwie lewe różdżki: transmutacja, by nauczyć się zaklęcia, trzeba wyrzucić je poprawnie 3 razy. Czas: w zależności od tego ile czasu kręciliście się po szkole w poszukiwaniu gratów, taki macie stopień zmęczenia. Poniżej 30: 2 przerzuty Pomiędzy 30 a 60: 1 przerzut Powyżej 60: -1 przerzut
Graty
Najfajniej byłoby tak się dobrać, by porobić razem tak, żeby wyszło wszystkim, ale wiadomo, nic na siłę. Można, jeśli się chce, iść znów poszukać jeszcze jakichś gratów - nie trzeba już rzucać na to, jakich, można sobie wybrać, ale trzeba tego posta napisać w jakiejś innej lokalizacji i dopiero wtedy z nim wrócić.
Po wybraniu ozdoby i szablonu, zachęcam do kreatywności w wykorzystywanych zaklęciach (nie muszą być jedynie transmutacyjne! Wg. mnie mogą pasować nawet te z magii leczniczej ) by poskładać materiały i stworzyć swojego stwora!
Kod:
<zg>Rozkładanie przedmiotu</zg> <zgss>Ilość przysługujących przerzutów:</zgss> ilość wykorzystanych/ilość dostępnych <zgsz>Rzut kości:</zgsz> [url=LINK]wynik rozkładania przedmiotu 1[/url] +modyfikatory | sukces/porażka [url=LINK]wynik rozkładania przedmiotu 2[/url] +modyfikatory | sukces/porażka <kf>Składniki:</kf> zebrane składniki z Twoich przedmiotów po rozłożeniu ich
<zg>Tworzony przedmiot</zg> <kf>Przedmiot:</kf> który wybierasz | który szablon <kf>Zaklęcie:</kf> jakiego zaklęcia używasz?
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Rozkładanie przedmiotu Ilość przysługujących przerzutów: 0/2 I guess (lekcja i pd z transmy oraz specka -1 za czas) Rzut kości: 5,1 => 1,5 - porażka 4,4 - sukces Składniki: drewno x2
Tworzony przedmiot Przedmiot: Niech będzie szkieletor z drugiego szablonu (mam już wartość 4 za drewno) Zaklęcie: proteusza
-To będą najbardziej gówniane ozdoby w zamku. Nie mogę się doczekać, aż zaklęcia przestaną działać. - Zaśmiał się, bo wyobraził sobie, jak te piękne rzeczy znów zamieniają się w kupę śmieci, ale zaraz zwrócił kumplowi honor, jak się okazało, że mieli rozkładać to na czynniki pierwsze. Miało to na pewno większy sens, nie mógł powiedzieć, że nie. Wziął się więc do roboty i wycelował w cukierniczkę, ale ta za chuja wafla nie chciała ulec jego czarom. Nie wiedział czemu, ale z wiadrami radził sobie w życiu lepiej, więc uznał, że chuj z tą cukiernicą. I miał rację. Ledwo zdążył wypowiedzieć zaklęcie, a przedmiot już rozpadł się na czynniki pierwsze, a Max miał przed sobą piękne, chociaż lekko śmierdzące szmatą drewno. Spojrzał na pierwszy szablon, który wpadł mu w łapy i uznał, że musi się przykolegować do kogoś, kto ma resztę potrzebnych rzeczy, jeśli chcieli zrobić kostka z przynajmniej jedną kończyną.
Rozkładanie przedmiotu Ilość przysługujących przerzutów: 2/7 za lekcje z transmutacji i zrobione pd (4), postać młodsza niż 5 miesięcy (1), zmęczenie poniżej 30 (2) Rzut kości: 4, 6 sukces 3, 2 -> 6, 6 -> 3, 2 -> przerzucam kostke 2 -> 6 = 3, 6 sukces Składniki: 2 x metal 2, 2 x szkło 1
Tworzony przedmiot Przedmiot: nie wiem możemy się przedmiotami powymieniać lub zrobić razem, zaczepiajcie Fern; Zaklęcie: jeszcze nie wiem
Nie była chodzącą encyklopedią dlatego na pytanie @Aiyana Mitchelson wzruszyła ramionami. Pewnie spore. Trzeba zapytać o to profesora Rosy. Odpisała jej, zastanawiając się, dlaczego pytała o akromantule, jednak sprawa szybko się wyjaśniła. Nie na pewno nie ma. Aoife jakby miała racje, to bym obcięła się... na łyso. Uśmiechnęła się żartobliwie, będąc w stanie podjąć się tego zadania, gdyby rówieśniczka chciała się o to założyć. Znalazłam dziurawą bańkę na mleko i jakąś brudną cukiernicę. W końcu Lockie wyjaśnił, co mają z tymi śmieciami robić, a puchonka od Lockiego dostała wiadro i encyklopedie. To już coś, mogły działać, jeśli borsukowi udałoby się rozłożyć te przedmioty na części. Sama Fern zabrała się za cukiernice, którą wpierw oczyściła z brudu i wątpliwej jakości rodzynek. Rzuciła convigo, co udało jej się za pierwszym razem. Musiała przyznać, że miała jakiś taki talent, albo szczęście. Za nim jednak postanowiła uzyskać z baniaka na mleko metal, spojrzała na @Aiyana Mitchelson czy uzyskała jakieś składniki, bo Fern przeglądając pobieżnie szablony, wiedziała, że nic sama nie zdziała, nawet z takimi zasobami.
Ostatnio zmieniony przez Fern A. Young dnia Czw 24 Paź 2024 - 12:32, w całości zmieniany 1 raz
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
- No i super. – wydyszał, także unosząc w odpowiedzi kciuk w górę, a następnie zginając się w pół, by uzupełnić tlen w płucach. Pomiędzy kolejnymi łapczywymi wdechami udało mu się usłyszeć, co też Lockie dla nich dzisiaj przygotował i musiał przyznać, że pomysł był to zacny. Nikt chyba nie zaprzeczy, że po szkole walało się pełno rupieci, a idea, by dać im nowe życie przy pomocy transmutacji bardzo do niego trafiła. Przepuścił w drzwiach pozostałych uczestników, zasalutował Ślizgonowi na pożegnanie i już go nie było.
***
Tylko on był w stanie spóźnić się DWA RAZY na to samo wydarzenie. Tym razem nie było w tym jednak za grosz jego winy! Już wracał do salki z naręczem znalezionych skarbów z odzysku, kiedy natknął się na korytarzu na szlochającą Krukonkę. Nie znali się dobrze, dziewczyna była na trzecim, może czwartym roku, jednak Anderson nie mógł przecież przejść obojętnie obok ewidentnie cierpiącej z jakiegoś powodu młodszej koleżanki. Pół godziny spędził pocieszając nastolatkę, z którą jak się okazało zerwał chłopak - też z czwartego roku. Trudno powiedzieć, czy bardziej było mu żal wypłakującej oczy dziewuszki, czy może był w zbyt wielkim szoku, że tak młode dzieciaczki już chadzają na randki. Tak czy inaczej nim udało mu się uspokoić Krukonkę i dotrzeć z powrotem na spotkanie, większość zdążyła już przejść do faktycznego składania ozdób. Dotaszczył swoje rupiecie do stanowiska, przy którym był @Maximilian Felix Solberg, gdzie porzucił je bezceremonialnie na podłogę. - Dobra, w telegraficznym skrócie, co robimy?
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Rozkładanie przedmiotu Ilość przysługujących przerzutów: 2/7 za lekcje z transmutacji i zrobione pd (4), postać młodsza niż 5 miesięcy (1), zmęczenie poniżej 30 (2) Rzut kości: 4, 6 sukces 3, 2 -> 6, 6 -> 3, 2 -> przerzucam kostke 2 -> 6 = 3, 6 sukces Składniki: 2 x metal 2, 2 x szkło 1
Tworzony przedmiot Przedmiot: nie wiem możemy się przedmiotami powymieniać lub zrobić razem, zaczepiajcie Fern; Zaklęcie: jeszcze nie wiem
Nie mogła zrozumieć, dlaczego zaklęcia trudniejsze czasami szybciej jej wychodziły niż te proste, banalnie łatwe. Może dlatego, że nie oczekiwała za wiele, po prostu wypowiadała inkantacje w myślach i ze świeżym podejściem była pewna, że wyjdą jej one całkiem dobrze. Magia niewerbalna nie była łatwa, a jednak Fern musiała przejść szkolenie w trybie przyspieszonym jeśli chciała wrócić normalnie do Hogwartu. Dlatego nie mogła od siebie oczekiwać zbyt wiele, a jednak oczekiwała i ciągle ją ta dziedzina zaskakiwała. Bywało, że czuła się mistrzynią w rzucaniu zaklęć, a przychodziły dni... Emocje, uczucia, które miały dużo wspólnego z tym jak magia przejawiała się w jej życiu. Na pewno potrzebowała wprawy. Postanowiła, że spróbuje rzucić convigo drugi raz i tu spotkała się z lekkim oporem, jak zwykle kiedy się skupiała, czary nie działały na jej korzyść, jakby sama się blokowała, ale postanowiła, że tak łatwo się nie podda, celując w dziurawy baniak po mleku. Wypowiedziane w myślach convigo, jakimś cudem znowu zaklęcie zadziałało, a ona musiała przyznać, że jednak transmutacja nie jest jedną z najtrudniejszych dziedzin, nie dla niej.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Siedział sobie i myślał chuj wie o czym, gdy nagle zaskoczył go zupełnie @Terry Anderson . -He? A, tak, rozkładasz te swoje rupiecie na czynniki pierwsze i potem szukasz swojej drugiej połówki, by stworzyć razem coś z niczego. - Wyjaśnił naprawdę szybko, bo prościej się chyba nie dało, a puchon wyraźnie prosił o skrót. -Mi udało się odzyskać trochę drewna, ale widzę, że Fern to ma małą wyprzedaż. - Skinął na @Fern A. Young , która radziła sobie zdecydowanie lepiej od niego. Nie żeby było mu specjalnie przykro, bo miał pomysł, co zrobić z cukiernicą i właśnie oznajmiał Terryemu, że zaraz do niego wróci, bo szedł już do Swansea, któremu wyszeptał na uszko -Ty. Może to zgarnę i będzie kulturalna popielniczka do dorma? Bo tym jak Fosley zjarał sobie łóżko, to lepiej mieć jedną na wszelki. - Zaproponował, pokazując kumplowi cukiernicę, która wymiary miała idealne na taką godzinną pogaduszkę ślizgonów. Później mogłaby być już niestety przepełniona, bo nie było tajemnicą, że w męskim dormitorium ślizgonów, od dymu wszelakiego potrafiło być bardziej niż gęsto.
- No to idealnie - stwierdziła, bo skoro sama Adela nie widziała problemu w tym, by zaryzykować większymi spóźnieniami, to co ona miała więcej do gadania? Właściwie przeprowadzka poza zamek mogłaby jej pomóc w lepszej organizacji czasu, bo nie od dziś wiadomo, że im bliżej się ma, tym większa szansa, że zabraknie czasu na dotarcie. - Super, poszperam na wizbooku, może jakaś tablica ogłoszeń będzie miała informacje o wolnych mieszkaniach - zapowiedziała, w myśli zbijając sama z sobą piątkę, że tak szybko poszło jej przekonywanie Adeli. Może blondynka sama zaczęła dojrzewać do myśli wyprowadzki z zamku i propozycja Kate była wyłącznie znakiem, że najwyższy czas, w związku z tym podjęcie decyzji nie stanowiło dla niej takiego problemu? Nie do końca wiedziała, czy zrozumiała, co mają zrobić, a potem szybko zorientowała się, że nie tylko nie rozumiała, ale też nie potrafiła. Zaklęcie rzucane przez nią robiło tyle, co nic, a raz z końca jej różdżki wyleciało kilka czerwonych iskier, co sprawiło, że Kate odłożyła ją przed siebie i z niepokojem obserwowała, czy nie zamierzała przypadkiem wybuchnąć. - To nie jest mój dzień - powtórzyła zdanie, które powtarzała średnio pięć razy na tydzień.
Jasne, że łatwiej było mu być uczestnikiem, ale chyba ta przypinka z jebanym P na rewersie paliła go w kieszeni w udo na tyle mocno, żeby poczuwał się do jakiejś odpowiedzialności. Porozkładał trochę rzeczy zaklęciami, upraszczając ich strukturę, wyrywając gwoździe i rozpłaszczając za pomocą deprimo, po czym zebrał trochę desek, druta, papieru i szmatek do ostatniego z nieprzetransformowanych wiader i ruszył, by zobaczyć, jak idzie innym. Popatrzył na drewienka @Maximilian Felix Solberg: - Myślę, że jak wyczarujesz trochę bandaża, to da sie je powiązać według tego schematu i obejdzie się bez ścierek. - zaproponował, po czym obejrzał się na stanowisko @Fern A. Young, której bardzo elegancko poszło rozdrabnianie śmieci. Odstawił wiadro na chwilę, żeby jej napisać na kartce: Masz fajne szkło, możesz z niego zrobić oczy jakiemuś bagniakowi. Po czym podsunął jej razem ze wzorem na potwora z bagien i pogrzebał w swoim wiadrze, by wydobyć jakieś szmatki, z których można było utworzyć skórę potencjalnego bagiennego stwora. Później wstawi się do środka światełko i będzie wyglądać zajebiście w korytarzu. - dopisał i poszedł dalej. Dotarł do stanowiska @Terry Anderson który miał całkiem elegancką kolekcję i właśnie dowiadywał się od Maxa, co ma robić: - Po pierwsze: nie spóźniamy się więcej. - klepnął go lekko w łeb, mówiąc to - Po drugie, spokój wykorzystać transmutacyjne zaklęcia, żeby coś zrecyklingować, a potem masz tu różne szablony... - podał mu przykładowe szablony ozdób - Jak Ci zabraknie materiału, to mi powiedz, albo połącz siły z kimś i zróbcie razem. - zaproponował. Uśmiechnął się do Solberga i pokiwał głową, półgębkiem sugerując, by ten wrzucił mu te cukiernice do torby, to wyniesie. Ostatecznie dotarł do stanowiska, przy którym swoich sił próbowała @Kate Milburn, akurat by załapać się na mizerny popis różdżki kaszlącej iskrami. Patrzył przez chwilę na odłożony przez gryfonkę przedmiot, wzrokiem sugerującym, że i on czeka, czy ta nie zamierza wybuchnąć, nim podejdzie bliżej. I wcale nie chciał z nią gadać, ale był organizatorem, a ona uczestniczką, a jeśli miała coś z tego spotkania wynieść, to przecież nie mogła siedzieć i patrzeć w stół. Ocenił spokojnie przedmioty, które przyniosła @Adela Honeycott i bez komentarza dołożył im trochę materiałów, w zależności od tego, czy Adeli nie pójdzie lepiej.
Podsumowując: Max dostaje: 2x tkanina 1 Fern dostaje: 2 x tkanina 1 Terry dostaje: blache w łeb Kate dostaje: 2x tkanina 2
Odpowiedź @Fern A. Young nijak pomogła. I nie chodziło tutaj o wiedzę dziewczyny, a konkrety. Wypowiedziane przez nią słowo mogło określać naprawdę bardzo duży przedział. Dlatego postanowiła dopytać. Nawet, jeśli Ślizgonka też nie była do końca pewna. "Spore jak na pająka czy spore, spore? Takie w wielkości kota czy coś?" Spotkany przez nią pająk był faktycznie spory. Jednak daleko mu było do prawdziwego olbrzyma, który z łatwością mógł polować na ludzi. Ba, nawet z myszą by sobie nie poradził. Niemniej jednak, warto było zachować należytą uwagę. "Aoife tak po prostu żartuje, prawda?" Chciała się upewnić, że dziewczyna miała po prostu dość specyficzne poczucie humoru, a szkoła należała do tych naprawdę bezpiecznych miejsc. Nawet, jeśli siedlisko takich istot znajdowało się stosunkowo niedaleko ich. Cóż, przynajmniej już wiedziała, dlaczego Zakazany Las jest zakazany. Z całą pewnością nie chciałaby tam wchodzić. Kiedy Lockie poratował ją jakimiś śmieciami, posłała mu ciepły uśmiech. - Dzięki! I jasne, będę pytać. Jeśli nie będę sobie radzić z zaklęciem, zgłoszę się od razu do ciebie! - zapewniła. - Nie jestem zbyt dobra z transmutacji... Cóż, korzystanie z różdżki nie bardzo jej wychodziło. Przynajmniej na poprzednich lekcjach. No i problem nie dotyczył jedynie transmutacji. Teraz jednak nie bardzo nad tym myślała. Obserwowała uważnie poczynania Fern, aby spróbować powtórzyć to samemu. O dziwo, tym razem poszło jej znacznie lepiej. Udało jej się pozyskać naprawdę sporo materiału. Mogła być z siebie zadowolona, choć odniesiony sukces, pozostawał dla niej zagadką. Może to dlatego, że tym razem nie odbiegała myślami aż tak. "O! Możemy zrobić kilka rzeczy! Smoka, potwora z bagien oraz Szkielet!"
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Tworzony przedmiot (razem z Aiyaną) Przedmiot: Smok | Szablon 1 (1x Szkło + 3x Drewno) Potwór z Bagien | Szablon 2 (2x Tkanina + 1x Szkło) Szkieletor | Szablon 2 (1x Drewno + 4x Metal) Zaklęcie: Lenta collum (nie wiem czy to zadziała) i oczka wypalamy ze szkła incedio xD
Widziała, że Micthelson nie jest zadowolona z jej odpowiedzi, dlatego rozłożyła ręce jak najszerzej i pokazała, że są taaaaakie ogromne. Chociaż gówno wiedziała o akromantulach. Aoife ma specyficzne poczucie humoru. Ojciec ją straszył, jak była mała, że rzuci ją do legowiska z akromantulą i przez to ma takie białe włosy, ze strachu. Dlatego teraz wszystkich straszy. Fern pisząc te słowa, starała się nie roześmiać, chociaż wiedziała, że nie powinna Mitchelson sprzedawać takich głupot, ale kto wie, w końcu Young nie znała ojca Dear. Poza tym Norweżce się należało, chociaż robiąc taką głupotę ślizgonka zdała sobie sprawę, że właśnie wcale się tak nie różniła od Aasveig. Potem podszedł Lockie i dał jej jakieś szmaty, które dziewczyna przyjęła z wdzięcznością, bo właśnie czegoś takiego jej brakowało do zrobienia czegokolwiek na tych zajęciach. O, super. Dzięki. Odpisała @Lockie I. Swansea i uśmiechnęła się do niego, a następnie razem z Aiyaną połączyły swoje rozłożone śmieci. Można było palić to wysypisko ze śmieciami, to znaczy tworzyć z niego ładne, przepiękne ozdoby! Dobra robimy potwora z bagien. Lockie mówił, że z tego szkła fajne oczka można zrobić. Tak jak napisała, połączyła szmaty od Swansea, które jej sprzedał za DARMO, nawet nie targując się jak cygan z bazaru i ze szkła wytopiła oczy przy pomocy Aiyany, która trzymała różdżkę w pogotowiu z aquamenti, a tkaniny połączyła za pomocą zielonej narośli rzucając zaklęcie lenta collum. Tak, żeby potwór z bagien wyglądał jak potwór z bagien. Potem zaczęła pomagać Aiyanie przy kolejnym projekcie, który wybrały.
- Tym razem to nie moja wina. – mruknął, bo co innego mógł zrobić, natknąwszy się na zapłakaną trzecioklasistkę. Nie wypadało przecież po prostu jej olać, musiał upewnić się, że dziewczyna nie zrobi sobie krzywdy, a że zajęło mu to dłużej niż zakładał… no trudno, przynajmniej Krukonka wróciła do pokoju wspólnego w odrobinę lepszym humorze, niż z niego wyszła. – Dzięki. – mruknął jeszcze do Maxa, nim zabrał się za recykling przyniesionych staroci. Mogłoby się wydawać, że ktoś tak niezdarny jak on nie będzie miał najmniejszego problemu w rozkładaniu przedmiotów na czynniki pierwsze – w końcu to tylko zawoalowana nazwa na ich psucie, a Terry miał wyjątkowy talent do przypadkowej demolki. Nie mógł się bardziej mylić – ze wszystkich zgromadzonych śmieci udało mu się rzucić poprawne zaklęcie tylko na stolik, z którego całe szczęście uzyskał wystarczająco drewna, by móc coś z niego wykombinować. Przyjrzał się przyniesionym przez Lockiego wzorom i uśmiechnął się cwanie, kiedy jego wzrok padł na model smoka. Dekoracja składała się głównie z drewna, większość składników więc miał pod ręką, brakowało mu tylko odrobiny szkła na oczy i łuski gadziny. Przy pomocy morfio zamienił jeden z kawałków drewna na sporych rozmiarów odłamek szkła, który następne pokruszył przy pomocy własnych dłoni. Uzyskawszy w ten sposób kilka mniejszych fragmentów, zaczął modyfikować je przy pomocy abcivio, by przypominały kształtem smocze oczy i łuski. Mając prze sobą tak stworzone elementy, powielił je najzwyklejszym geminio scatteri, a następnie przymocował je do przygotowanego wcześniej drewnianego smoczego szkieletu. Dalsza część była już czystą zabawą – zmiana koloru i dodanie szczegółów na tak stworzony model smoka, aż wreszcie całość prezentowała się naprawdę imponująco.
/zostały mi 2 drewna jakby ktoś potrzebował, to prosze sie częstować
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Ty to czasem masz łeb. Albo ja nie mam. - Wyszczerzył się na komentarz o bandażu i gotów był go sobie wyczarować, gdyby nie wpadł Terry, który odwrócił uwagę ślizgona od aktualnie wykonywanych przez niego czynności. Zaraz też szybko odczytał skinienie głowy przez Swansea i udając, że sięga po szablon, niepostrzeżenie wrzucił mu cukiernicę do torby. -Dzięki, panie przewodniczący. - Posłał mu buziaka, po czym z kompletnie niepotrzebnym kolejnym szablonem wrócił do swojego drewna, które zaczął oplatać wyczarowywanymi przez siebie bandażami, nadając mu jakiś kształt. Do perfekcji było jeszcze daleko, ale przynajmniej w tej chwili miał coś, zamiast niczego.
Robienie ozdób na nadchodzącą Noc Duchów było fascynujące, nieco zabawne, nieco niemądre i na pewno nie wpisywało się w to, czym zajmowała się na co dzień. A jeśli już, to zrobiłaby je wszystkie z masy cukrowej, więc musiała przyznać, że teraz bawiła się wyśmienicie, zastanawiając się nad tym, czy cokolwiek jej z tego wyjdzie. Z transmutacją właściwie nie miała zbyt wiele styczności, była dobra w innych przedmiotach, ale to nie oznaczało, że takie przemiany nie były dla niej fascynujące. Musiała się jednak nieźle natrudzić, żeby poradzić sobie z tym, przed czym została postawiona, bo chociaż zaklęcie kojarzyła, to jego użycie bywało, cóż, problematyczne. A jednak jakoś jej poszło i tym oto sposobem zdołała wyciągnąć ze swoich przedmiotów trochę tkaniny, trochę metalu, bawiąc się tym całkiem dobrze. Była jak jakiś szalony Bob Budowniczy, tylko Bob Niszczyciel, który dosłownie wszystko rozkładał i robił to z całkiem sporą precyzją. Tego jednego nauczyła się od eliksirów, bo ostatecznie tam minimalny błąd mógł zrujnować dosłownie wszystko, a tego zdecydowanie nie chciała. - Dobrze i co my z was zrobimy? Duchy? E, duchy nie są metalowe - mruknęła do siebie, widząc, że inni już zabrali się do pracy, a ona została gdzieś daleko w tyle, więc zaraz też chwyciła szablon smoka, uznając, że to dopiero będzie przedstawienie i popatrzyła na posiadane przedmioty, obserwując również to, co miała przed nosem, a zatem materiały. Była nieco rozbawiona i skonfundowana tym, co miała zrobić, ale nie minęła nawet chwila, a zabrała się do pracy, o mało nie przyklejając się samej do najbliższej tkaniny, co spowodowało, że zaczęła się głośno śmiać. - Hej, Lockie, a nie chcesz mieć wielkiej mumii? - zapytała, robiąc co w jej mocy, żeby ozdoba wyszła, nawet jeśli miałaby być niesamowicie pokraczna od tego, jak ją kleiła.
Rozkładanie przedmiotu Ilość przysługujących przerzutów: 2/2 Rzut kości: 6, 3 porażka,4, 1 porażka 3, 5 sukces Składniki: drewno x3
Tworzony przedmiot Przedmiot: szkieletor | 1 Zaklęcie: Vulnerra Ferre - wyczarowuję bandaż, który robi mi za potrzebną tkaninę
Ian podrapał się po brodzie, kiedy dowiedział się już, czym dokładnie miał się zająć, chociaż nie rozumiał zupełnie, dlaczego to było dla Lockiego aż tak ważne. Mógłby, oczywiście, wycofać się teraz rakiem i czmychnąć, ale jakaś jego część została pobudzona do działania, przypominając mu, że to również było jakieś działanie, jakieś kształcenie się i tworzenie czegoś, co mogło, chociaż nie musiało, sprawiać mu przyjemności. Łypnął na Swansnea, jakby chciał go zapytać, czy przypadkiem nie robił go cały czas w konia, przez co zdecydowanie spóźnił się w swoich działaniach i musiał kombinować, żeby jakoś w tym całym spotkaniu nie przepaść, co nie było ani trochę tak łatwe. Udało mu się wyciągnąć ze stolika kawałki drewna, ale już uszczelki nawet nie chciały próbować z nim współpracować, zakręcając się niemalże na drugą stronę, a jego głowa zdawała się wręcz pocić, chociaż trudno było powiedzieć, z jakiego właściwie powodu. Spojrzał na to, co miał, a potem na szablony i zaczął kombinować, jak koń pod górę, wiedząc, że z tego co miał nic nie ukręci. Dosłownie. - Eeee - bąknął, czując, jak w jego wnętrzu narasta doskonale znana mu irytacja, że tak się nie da, że nic nie zrobi i nic nie osiągnie, a potem skrzywił się i zaczął myśleć, dobierając w końcu szablon do szkieletora. I spróbował użyć vulnerra ferre, które nie było aż tak trudnym zaklęciem, żeby wyciągnąć z niczego bandaż, jaki mógł być tkaniną potrzebną do stworzenia dzieła życia. Łypnął znowu na @Lockie I. Swansea, mając nadzieję, że nie widzi, co robi, bo nie wiedział, czy na pewno mógł tak kombinować, próbując jakoś zasłonić bałagan, jaki się przed nim rozpostarł, bo nie zapanował idealnie nad zaklęciem.
Otrzymawszy aż tak szczegółową odpowiedź, uspokoiła się nieco. Pająk, którego spotkała na swojej drodze, zdecydowanie był mniejszy, niż ten wskazany przez Fern. I nawet, jeśli dziewczyna nie miała pewności, tyle Aiyanie wystarczyło. "To chyba jednak nie była akromantula." Mogła już spać spokojnie. Przynajmniej do czasu, aż nie spotka dostatecznie dużego pająka, by zacząć się martwić. "Dlaczego jej tata ją tak traktował? Wrzucał ją do zamieszkanego legowiska czy takiego już pustego? I czy akromantule nie jedzą czarodziei? Czy nie było to niebezpieczne?" Uwierzyła. Pierwszoroczniaczka bez chwili wahania, uwierzyła dziewczynie. Jeżeli komuś mogła ufać bezgranicznie, była to właśnie @Fern A. Young. Jedenastolatka wiedziała, że ślizgonka nigdy by jej nie okłamała. "W sumie, skoro mamy dodatkową tkaninę, co ty na to, aby zrobić ubranko dla szkieletora? Moglibyśmy zrobić z niego ponurego żniwiarza! A co do smoka, jakiego robimy?" Aiyana znowu miała jakąś wizję twórczą i gdy tylko Fern się zgodziła, zabrała się do pracy. Potwór z bagien był gotowy, dlatego trzeba było zająć się pozostałymi ozdobami. Teraz padło na smoka. "Wykorzystajmy motyw z bagiennego potwora i zróbmy szklane oczy! Niech ma czerwone! Oh! I jeśli znasz jakieś fajne zaklęcie, które sprawiłoby, że te oczka mogłyby świecić, byłoby fajnie! Takie delikatniejsze lumos. Co ty na to, aby pokolorować te szkło? Może na czerwono? Było takie jedno zaklęcie, pamiętasz je?" Rozpisywała się, ale był to dobry znak. W tej młodej główce zaczęły się rodzić jakieś pomysły. Zaklęcia takie jak Diffindo oraz Zlep, okazały się bardzo pomocne przy nadawaniu ozdobie odpowiedniego kształtu. "Fern! Co ty na to, aby wykorzystać zaklęcie, którego nauczyliśmy się na ostatniej lekcji z zaklęć? Moglibyśmy nadać przedmiotom jakiś efekt. Co ty na to, aby po dotknięciu pyska smoka, zionąłby on iskrami? Można byłoby też nałożyć na każdą ozdobę jakieś zaklęcie. Może Chorus Omnia na szkieletora, aby jego pelerynka fajnie powiewała? Potwór z bagien mógłby pluć wodą, ale nie jestem pewna, czy to przypadkiem nie za dużo..." Podszunęła Fern jakieś pomysły. Musiały już tylko ustalić szczegóły. I kiedy Fern zajmowała się oczami smoka, ona pokolorowała już przygotowane wcześniej cielsko. No i, wraz z pomocą starszej koleżanki, zadbała o to, aby smok miał ten swój niegroźny efekt. "Jak nam zostanie trochę metalu i drewna, zróbmy mu kosę!" napisała, gdy wzięły się za robienie szkieleta. Po chwili jednak dopisała. "Czy metalowa kosa nie będzie zbyt niebezpieczna? Znacz w razie czego zaklęcie, które mogłoby stępić metal?" Tutaj też podzieliła się z Fern zadaniami. I jak to ona, zaczęła wypytywać o potencjalne efekty, które mogłyby na niego nałożyć. Zaproponowała też, aby zmienić kolor materiału na czarny.
Ponieważ Lockie nie zareagował na jego działania, a przynajmniej na razie, bo Ian nie był pewien, czy za chwilę nie zostanie upomniany, że sztuka była sztuką, ale magia już niekoniecznie, wziął się do dalszej pracy. Wyczarowany przez niego bandaż nie prezentował się najlepiej i zapewne gdyby to były zajęcia z uzdrawianie dowiedziałby się, że miał przed sobą jeszcze mnóstwo pracy, ale nie narzekał. To i tak było lepsze, niż zostanie całkowicie z ręką w nocniku, a coś podobnego mu się nie uśmiechało. Nie lubił przegrywać, pewnie dlatego, że w głowie miał wiele napomnień ojca, że on w jego wieku góry przenosił i był dumą swojej matki. Przegrywanie w przypadku MacTavisha nie wchodziło po prostu w rachubę, więc musiał pracować z tym, co miał, musiał improwizować i szukać rozwiązań, nawet jeśli te nie istniały. Nie lubił tego, co wychodziło spod jego rąk, bo zawsze znajdował się ktoś lepszy, ale w tej chwili walczył o przetrwanie. Na całe szczęście szablon był dość jednoznaczny, a skoro posiadał mniej lub bardziej odpowiednie materiały do tego, by złożyć wszystko w całość, stworzył szkielet, mozoląc się przy tym i rumieniąc, chociaż trudno było powiedzieć, czy że złości, niepewności, czy ekscytacji, bo jednak tworzył, a tworzenie to było coś, co lubił. Nawet zaklęcie przylepca nie było dla niego czymś skomplikowanym, więc bez większych problemów uzyskał dekorację, jaką można było uznać za akceptowalną i Ian nawet pomyślał, że skoro to i tak noc duchów i straszydeł, nie musi robić wszystkiego idealnie. Trwało to jednak tylko chwilę, bo zaraz później dopadło go poczucie, że ten szkielet nie jest idealny i może nawet rzuciłby go w kąt, gdyby nie to, że skończył mu się czas...
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Kręcił się po salce, zaglądając ludziom przez ramię. Nie chciał szczególnie nikomu włazić w wizje, bo choć było to kółko zaklęciowe, to jednak lubił w transmutacji to, że gdzieś podpierała się artyzmem i wyczuciem smaku. Pokiwał głową koło stanowiska @Fern A. Young i @Aiyana Mitchelson, widząc, jak wpadły na pomysł zrobienia garba potworowi z narośli wykorzystywanej w uzdrawianiu. Nie podglądał ich pisanej dyskusji, bo to niekulturalne i udał się dalej rozejrzeć się po pozostałych stanowiskach. Popatrzył na dzieła @Terry Anderson i aż uniósł brwi. - Zawsze mówiłem, że Ty masz wrodzony talent. - pochwalił, bo szło mu wyśmienicie. Lockie dostrzegał w nim to wyczucie jeśli chodziło o transmutacje, a sam puchon zresztą przejawiał ogromny zapał do tego przedmiotu.- Zajebisty. Wprawimy go potem w ruch, może będzie latał nad wielką salą..? - zamyślił się. Kawałek dalej działała @Scarlett Norwood i zaśmiał się na jej propozycje: - Słuchaj, jak zrobisz, to przyjmę! - zapewnił i pochwalił jej blaszanego smoka- Dorób mu drugie skrzydła, bo za gruby jest, żeby te jedne go uniosły! - pokręcił głową. Ostatecznie dotarł do @Ian D. MacTavish, którego na to kółko praktycznie zaciągnął siłą. Przycupnął na blacie, na którym młody krukon działał i uśmiechnął się. Bandaż wprawdzie rozwinął się na pół stanowiska, ale od przybytku przecież głowa nie boli. Wziął kilka polanek ze swojego wiadra i trochę tkaniny, by mu z drugiej strony pomóc dorobić część żeber i pokiwał głową.
- Dobra, myślę, że wyszły fajnie. - powiedział, kiedy już większość ogarnęła swoje projekty - Jak ktoś chce dokończyć, albo jeszcze popracować nad swoim modelem, to będą w tej sali aż do czasu Koła Realizacji Twórczych, możecie śmiało zaglądać. - przyznał - Super robota.
Potrzebował chwili z dala od wszystkiego. Ćmiła go migrena od kilku już dni i przestawał myśleć prosto, więc uznał, że pobyt gdzieś z dala od uczniowskiej gawiedzi podekscytowanej zbliżającymi się feriami dobrze mu zrobi. Musiał się zresztą skupić na zamówieniach, bo choć samo rzemiosło było fajną pracą, to zanim przechodziło się do rękodzieła, trzeba było biżuterię w spokoju zaprojektować. Wślizgnął się do pracowni klubu magicznych wyzwań, gdzie miał pewność, że nikogo nie zastanie, bo do tej rupieciarni ludzie przychodzili tylko z konieczności i postawił torbę na blacie jednego ze stolików. Powoli zaczął wyjmować różne swoje przybory, włącznie z pudełeczkiem, w którym znajdował się jego prototyp, który zamierzał przy okazji przetestować. Miał też odrobinę surowców i kruszcu, by zacząć produkować kolejny z zaplanowanych projektów - najpierw musiał go jednak dobrze rozrysować, włącznie z planem na to, gdzie i w jaki sposób umiejscowić w nim zaklęcia. Nigdy nie sądził, że kiedyś będzie miał pracę, której nie będzie nienawidził.
Scott Perry
Rok Nauki : V
Wiek : 15
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Zawsze pchanie jakby dopiero wyszedł z lasu. Ciało zawsze okryte plastrami i bandażami. Kurtka z przypinkami z miejsc, które odwiedził
Grupka znajomych (jakiś randomów), z którymi Scott szedł (szedł za) i z nimi gadał (przysłuchiwał się), odprowadziła go pod salę klubową (uciekł do niej przy pierwszej okazji). Początkowo założył sobie, że będzie wolna, bo dopiero za kilka godzin mieli tu się zebrać uczniowie gotowi to robienie wyzwań, które czekały na nich w tym kwartale. Czy coś takiego innego. Scott zaś nie zamierzał rezeygnować z okazji, dzięki którym będzie mógł nie zastać się w technikach transmutacji. Każda okazja (a w Hogu każda była słaba) powinna zostać wykorzystana, aby prawdziwy dziki świat go później nie zjadł. Krukon usiadł na ławce, wyciągając jakiś podręcznik i pracę domową z transmutacji, która zakładała odpowiadanie na pytania. Dopiero gdy usłyszał jakiś bliżej nieokreślony dźwięk zobaczył jakiegoś rosłego chłopa. Gdyby zobaczył go w ciemnym lesie to zapewne rzuciłby się na niego z maczetą bądź jakąś bombardą, twierdząc, że to niskorosłe dziecko leśnego trolla. A tak zostało Scottowi tylko obserwować czarodzieja w jego prawie naturalnym środowisku. - To ty jesteś tym starym Ślizgonem z paskudną twarzą? - Zapytał się nie widząc nic złego w swoim pytaniu. Każdy miał jakieś cechy szczególne. Ten typ poza byciem szpetnym i dużym, pachniał jeszcze sumakiem. - Miałbym do ciebie kilka pytań - wygrzebał coś do pisania i zaczął czytać z kartki swoją pracę domową. - Jakie jest pięć wyjątków od prawa Grampa? A nie to łatwe - zaczął wypisywać i przeszedł do kolejnego pytania. - Jakie są nowe badania w katagorii transmutacji animizacyjnej? - O! To było już trochę trudne pytanie.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Taki był skupiony na swoim zadaniu, że nie zarejestrował tego, że nie był sam, co z jednej strony było całkiem miłym doświadczeniem, bo oznaczało, że plan, by uciec od problemów w pracę, się sprawdzał. Kiedy się jednak krukon do niego odezwał, podniósł spojrzenie znad szkicowanych projektów i spojrzał na niego zdezorientowany. Niby jego słowa dotarły do tego pustego łba, a jednak Swansea i tak się zaczął rozglądać, jakby nie był pewien, czy mowa o nim. Jakby w tej szkole był inny, wiecznie kiblujący (a więc i stary) paskudny z ryja ślizgon. - Eeee.. chyba ja. - przyznał się, choć niechętnie, bowiem mama mu zawsze mówiła, że jest piękny jak słoneczko. Na zapowiedź kilku pytań spiął się nieco, bo nie był gotowy na wywiad, ale okazało się, że dzieciak chce się dowiedzieć czegoś w dziedzinie transmutacji, a to nie było dla niego problemem. - Odpowiem Ci, ale nie za darmo. - powiedział, odkładając ołówek - W zamian przetestujesz moją magiczną biżuterię. - i nie czekał na to, by ten podjął decyzję, odbierając mu możliwość wyboru. - Nie wiem jakie "nowe" są Ci potrzebne. Dwa miesiące tremu w "Transmutacji Współczesnej" pisali o testach utleniania się komórek organicznych, powstałych z komórek nieorganicznych. myślę, że nic nowszego jeszcze nie badali. - powiedział spokojnie, spoglądając w stronę szafki - Wydaje mi się, że tam leżą gazety, na okładce tamtego numeru jest taka wielka latająca świnia, możesz sobie poszukać. - wskazał palcem kredensik - Ale najpierw chodź no tutaj. - poklepał ławkę, przy której poprawiał kalibrację swojego pierścienia.
Scott Perry
Rok Nauki : V
Wiek : 15
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Zawsze pchanie jakby dopiero wyszedł z lasu. Ciało zawsze okryte plastrami i bandażami. Kurtka z przypinkami z miejsc, które odwiedził
W każdej opowieści jest trochę prawdy. Chociażby matki mówiące dzieciom, że są ładne jak słoneczko, tworzą kota Schrödingera, ale jedno jest pewne. Nikt nie lubi (i nikt nie może) patrzeć się na słońce zbyt długo. - Twoja propozycja brzmi jak sutenerstwo - Krukon niekoniecznie wiedział, co oznacza te słowo po angielsku. Ostatnio bardzo dużo o nim słyszał, a domyślając się z kontekstu uznał, że chodzi o skamowanie innych na pieniążki. To mu akurat bardzo pasowało do oferty Ślizgona. Dlatego mimo, że się zgodził to chciał surowo zaznaczyć, że dzieciom nie powinno się proponować takich rzeczy. Wziął ze sobą pracę domową i usiadł obok studenta, bardzo usilnie ignorując jego osobę. Głównie dlatego, że godność zabraniała mu zadzierania łba 30 centymetrów do góry tylko po to, aby z kimś rozmawiać. Zanim dał jednak sobie coś zrobić, surowo wrócił do pierwotnego tematu. Tego, który rzeczywiście mógł się liczyć i przydać komuś w przyszłości. - Utlenianie równie dobrze może być procesem spalania, więc robienie tego na organicznych bądź nieorganicznych tworzywach jest bez większej różnicy. Odwołam się do badań profesor Sawickiej z zeszłego roku o animagii, będzie najłatwiej - zaczął wypisywać swoją odpowiedź, uznając swój pakt z Rosłym Diabłem za bezsensowny skoro ten póki co jest bardziej niż bezużyteczny. - Jakie są wady koncepcji Cannemana? - Zapytał, czekając też na polecenie, co ma w ogóle zrobić z jakąś biżuterią?
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Uniósł brwi na to sutenerstwo, bo jeszcze młodemu takich rzeczy nie oferował, co więcej, nie zakładał wchodzenia w takie branże szczególnie w perspektywie handlu dupami własnej płci, bo sie na tym zwyczajnie nie znał. Zrobił mu na ławeczce więcej miejsca, żeby grzeczne dzieciątko kruczątko mogło się usadowić ze swoją pracą domową. - Pytałeś, jakie są najnowsze badania związane z animizacją - nie jestem naukowcem, mówię Ci tylko, że najnowsze, jakie znam, to badania odnośnie prędkości spalania - czy też jak to ująłeś swoimi słowami "utleniania" - komórek organicznych, przetransmutowanych z komórek nieorganicznych. Jakbyś, zamiast czekać na gotowe, panie krukon, poczytał, to byś się dowiedział więcej, że te badania - a o badania pytasz - badają które komórki spalają się szybciej w kontekście długości utrzymywania czaru, rozmiaru dokonanej transmutacji i kompleksowości przemiany danego przedmiotu w organizm. - spojrzał na niego z cieniem rozbawienia, bo dzieciok wyglądał, jakby łyknął wszystkie rozumy, a z ich dwójki to on był w pozycji zadawania pytań.- Sawicka napisała bardzo ciekawą rozprawę o animagii, ale - tu Cie może zaskocze - animagia i animizacja to dwie różne dziedziny. - otworzył pudełko, w którym znajdował się niewielki złoty pierścionek z rubinem i wyjął go, by podać krukonowi. - Zakładaj. - zlecił komendę - Masz ubezpieczenie na życie?
Scott Perry
Rok Nauki : V
Wiek : 15
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Zawsze pchanie jakby dopiero wyszedł z lasu. Ciało zawsze okryte plastrami i bandażami. Kurtka z przypinkami z miejsc, które odwiedził
Nie podobał mu się ton, w którym do niego mówiono. Chociaż jakoś bardzo nie miał ambicji, aby coś z tym konkretnie robić. Niekonkretnie również. Mruknął coś tylko pod nosem, obserwując, co maluje się na twarzy Ślizgona. Bardziej niż gotów wytknąć mu wszystkie błędy z wypowiedzi. Z jeden, ale będąc bystrym i ciekawskim - nie umiał odpuścić. - Ty powiedziałeś, że to utlenianie. Ja zauważyłem, że to może być spalanie. Tlen ma możliwość rozkładania się w inny sposób niż spalanie, ale jak sam zauważyłeś. Wystarczy, żebym przeczytał artykuł ze świnią, która lata - zerknął nawet w stronę regału, ale żadnego podobnego magazynu nie widział. Zapewne kwestia poszukania. - Wstępne badania przeprowadzali na zaklęciach transmutujących części ciała w części zwierzęce. Mało kto o tym pamięta, bo nie ma tego nawet w abstrakcie - zaś Scott przeczytał tylko wstęp, więc mógł się wymądrzać. - Nie odpowiedziałeś mi na pytanie - zauważył, odkładając na bok notatki. Wziął pierścionek do dłoni, przyglądając mu się uważnie. - Trochę art deco - i to złoto. Scott był urodową zimą, złoto do niego nie pasowało. - Jeszcze nigdy nie umarłem - zaznaczył, ale o polisie na życie nic nie wiedział.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Przechylił głowę w drugą stronę, bo krukon wydawał się bardzo w tematy transmutacji zaangażowany, mimo to i tak uważał, że chujowy z niego nauczyciel więc gorzej trafić nie mógł. Mógł go za to pokierować do ludzi, którzy nie dość, że mieli większe pojęcie o wszystkim, to jeszcze jakiekolwiek pedagogiczne umiejętności. - Uważam, że teoria perspektywy nie ma wad. - odpowiedział, wzruszając ramionami- Nie musi Ci się podobać. - zapewnił, na wypadek, gdyby krukonowi przyszło do głowy, że jego upodobania są częścią sukcesu badań Swansea. Ten otworzył swoje jubilerskie notatki na szczegółach zamówienia i przebiegł wzrokiem po tym, jak rozpisał planowane testowanie, po czym zerknął na chłopaka i uniósł brwi. - Koniec oglądania, zakładaj. - ponaglił, by zaraz przyjrzeć się, czy pierścionek w odpowiedni sposób dopasował się rozmiarem do dłoni krukona. Wyjął różdżkę i wycelował nią w jego łeb: - Przy dobrych wiatrach, zadziała. Przy złych - na chwilę wyłysiejesz. - zapewnił lekkim tonem, jakby to było jakieś pocieszenie, po czym spojrzał na swoje notatki i zamachnął się zaklęciem w jego stronę - Calvorio. - rzucił, chcąc zbadać, czy pierścionek zareaguje tak, jak został zaprojektowany. Tworząc trarczę. Rzuć k6 gdzie parzysta to pierścień Cie ochronił.
Scott Perry
Rok Nauki : V
Wiek : 15
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Zawsze pchanie jakby dopiero wyszedł z lasu. Ciało zawsze okryte plastrami i bandażami. Kurtka z przypinkami z miejsc, które odwiedził
- Teoria geocentryczna też się niektórym podobała - rzucił na podsumowanie tej nieludzkiej tyrady, która - niestety - nie prowadziła do żadnych miłych skutków. A Scott trochę liczył, że kontakty z jakimiś starszym typem przyniosą mu profity. W tym momencie właśnie zwątpił w jestestwo galerianek. Krukon momentalnie wyłysiał, przeczesując swoją głowę, aby sprawdzić czy coś z tego zostało. Jego piękne blond włoski zniknęły - może na chwilę, może na zawsze - jakoś bardzo się tym nie przejął. Łysina może dodawała mu trochę męskości, ale w gruncie rzeczy był nastolatkiem. Jego włosy określały jego samoocenę. - Widzę, że jesteś równie dobrym jubilerem, co transmutatorem - miało to zabrzmieć jak komplement, ale słowa niezbyt to wyrażały. Scott zatem wrócił do swojego zadania domowego. Jakie są wady koncepcji Cannemana? Brak możliwości wymierzenia siły woli. - Jak bardzo chciałeś mnie ołysieć? - Zapytał, bo mimo wszystko było mu to potrzebne to pracy domowej. A dalej zaczął też wypisywać różnice między zaklęciami, które działają na faunę, a które na florę.