Założony przez słynnego twórcę eliksirów i aptekarza J. Pippina, sklep znajduje się przy ul. Pokątnej już od 1753 roku i po dziś dzień jest prowadzony przez spadkobierców założyciela. Prawie całą powierzchnię tego niedużego sklepiku zapełniają szafki z ciasno poustawianymi butelkami. Każda ma naklejoną karteczkę z nazwą eliksiru i ceną.
Można tu zakupić wszystkie eliksiry zwykłe oraz eliksiry lecznicze proste oraz wczesnoszkolne (bądź składniki do nich) ze spisu eliksirów, które mają przypisaną cenę i nie są zakazane.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Pon Lis 09 2015, 13:49, w całości zmieniany 2 razy
Autor
Wiadomość
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Przytaknął, słysząc o terminie. Trochę, jakby połowa grudnia była na tyle odległym skrawkiem czasu, że w ogóle go nie interesowała. I rzeczywiście niezbyt robiło to na nim wrażenie, bo jeśli w ciągu tygodnia da radę zamówić składniki do specjalnych potek różowej babeczki to na spokojnie je ogarnie do tego czasu. Zresztą nie pracuje tutaj sam, więc to nawet nie był problem. - Myślę, ze termin brzmi obiecująco - podzielił się z myślami na głos. Po czym się poczęstował kartką z wypisanymi eliksirami. Spojrzał na to dość krzywo i badawczo. Może i od kilku lat bezustannie miał poczyniał sobie z angielskim, ale niekiedy sprawiał mu on trudności. W pośpiechu poszukał jakieś wolnej kartki, aby zapisać wszystko po swojemu. - Dobra, ja tak tylko się upewnię - po czym zaczął strzelać, który eliksir spisany fikuśnymi różowymi literkami jest którym. I tak sobie zapewne chwilę porozmawiali, bawić się w rebusy. - Zapytam z ciekawości, jedzie Pani na poszukiwanie jakiegoś Yeti? - Zaciekawił się, kiedy kończyli. - Sam mam polskie pochodzenie i tam niektóre eliksiry są często używane,, ale nie aż tak intensywnie - wyjaśnił, a nie miałby problemu, gdyby babeczka nie chciała rozmawiać o swoich pobudkach. Owszem, nie byli na Nokturnie, aby bezpruderyjnie się nie interesować swoimi kupcami.
Poważna czarownica w różowym płaszczu obserwowała go z uwagą, jakby chciała z twarzy jego wyczytać, czy ten proceder się uda. Nie była znawczynią eliksirów i wiedziała, że niektóre z nich warzy się nawet i miesiąc, miała więc nadzieję, że te, które były jej potrzebne nie należały do tej grupy, a jeśli tak, to może chociaż mieli jakiś zapas na zapleczu i nie będzie trzeba robić świeżych. Uprzejmy uśmiech pojawił się na jej twarzy, z wyraźnym oddechem ulgi, kiedy potwierdził, że termin nie brzmiał przerażająco krótko. - To bardzo dobrze. - przyznała, całkiem szczerze. Przeszła z Wodzirejem przez listę jeden eliksir po drugim, by mu odczytać to, co zapisała, trochę czując zażenowanie, że jej pisemny angielski był tak słaby, ale nie dała tego po sobie mocno poznać. - Wybieramy się zdobyć lodowy szczyt w Himalajach, chcemy odwiedzić wiszący hotel, ale zimą jest to trudniejsze niż latem. - pokiwała głową - Nie sądzę, że uda się nam spotkać yeti, to ponoć bardzo unikatowe stworzenia, rzadsze nawet od jednorożców. - rozkręciła się nieco, ożywiona podjętym przez Wacka tematem - Czy sądzi pan, że jeszcze jakiś eliksir by mi się na taką wyprawę przydał..?
| Nykos
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Wacław słuchał w skupieniu, z uwagą zerkając na listę eliksirów, które czarownica powoli odczytywała. Jej wyraźny akcent i lekko chwiejna intonacja nie były dla niego przeszkodą – po latach rozmów z czarodziejami z różnych zakątków świata przywykł do lingwistycznych wyzwań. Nawet podziwiał ją za determinację w uporządkowaniu wszystkiego, choć na jej miejscu prawdopodobnie uznałby taką ekspedycję za szaleństwo. Himalaje zimą? Nie brzmiało to jak pomysł Wacława na idealne ferie, chyba że ktoś go skusiłby widokiem dobrze ogrzanego schroniska z beczką kremowego piwa w kącie. — Lodowy szczyt i wiszący hotel — powtórzył powoli, jakby smakował te słowa. — To już brzmi jak niezła opowieść. Chociaż fakt, zimą to bardziej... ekstremalna przygoda. - Podrapał się po karku, marszcząc lekko czoło. Lista eliksirów była rozsądna, ale czy na pewno kompletna? Przesunął palcem po pergaminie, na którym czarownica skrzętnie zanotowała swoje wymagania. Wzrok zatrzymał na eliksirze Wiggenowym. Zdecydowanie rozsądny wybór – regeneracja była kluczowa, zwłaszcza w trudnych warunkach. Jednak coś w jej planie wyprawy sprawiło, że poczuł potrzebę podjęcia własnej inicjatywy. — Powiedziałbym, że macie całkiem porządnie przygotowaną listę. — Podniósł na nią spojrzenie, jednocześnie wskazując na jeden z eliksirów. — Wiggenowy to podstawa, nie ma co do tego wątpliwości. - Przerwał na moment, jego myśli szybko przeskakiwały z jednego aspektu wyprawy na drugi. W końcu zdobywanie lodowego szczytu nie było w jego stylu, ale znał teorie – a teorie były jego ulubionym tematem. — Jeszcze coś na wysokość — rzucił, stukając różdżką w pergamin, jakby to miało mu pomóc znaleźć właściwe słowa. — Wyżej powietrze robi się rzadsze. Eliksir oddechu głębinowego działa nie tylko pod wodą, ale także na wysokościach, gdzie tlen jest problemem. A jeszcze jedno — powiedział tonem, jakby wpadł na coś wyjątkowo błyskotliwego. — Jeśli mimo wszystko traficie na yeti, eliksir uspokajający może być przydatny. Nie mówię, że dla niego, bardziej dla was. Słyszałem, że ich ryk to jedno z bardziej przerażających doświadczeń. - Odchylił się nieco, zakładając ręce na piersi, jakby w tej pozie znajdował się już w swoim żywiole. — No, to co sądzisz? Dodajemy coś do listy, czy może zostajemy przy oryginalnym planie? Bo muszę przyznać, że ten hotel wiszący brzmi wystarczająco ekscentrycznie, żebym zaczął wam trochę zazdrościć. - Wyznał dodatkowo.
Jego słowa sprowokowały w niej lekki śmiech, choć bardzo kulturalny i cichy, przysłonięty dłonią, jak na damę przystało. - Wstyd się przyznać, ale założyliśmy się z mężem, że jeśli uda się nam dobić targu z kontrahentem tu w Anglii, to pojedziemy na pierwszą wycieczkę, którą zaoferuje nam biuro podróży... - jej policzki, choć ładnie upudrowane, powlekły się delikatnym rumieńcem wstydu. - Często podróżujemy, więc to nie jest aż takie ekstremum, jakie pewnie mogłoby być, jednakże tak... wolę być przygotowana na wszystko. - tu spojrzała wymownie na swoją listę. Pokiwała głową, słysząc jego propozycje. - Tak, to brzmi rozsądnie, bardzo proszę dopisać. - zwróciła się do niego, by na pewno nie umknęły mu takie dodatkowe zlecenia.- Proszę mi tez powiedzieć, czy opłacam całość z góry, czy zaliczkę? Czy może w jakiś inny sposób? Nie wiem, jak wygląda składanie takich zamówień w tych stronach. - przyznała, otwierając torebkę przewieszoną przez ramię i szperając w niej, w poszukiwaniu czegoś.
| Nykos
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
W całej tej historii to właśnie jej, kobiety, Wacław najbardziej zazdrościł. Nie eliksirów, nie urody, ale tej przewrotnej, niemal filmowej relacji z mężem, bo wywnioskował, że są małżeństwem od dawna. A jednak w ich sposobie bycia wobec siebie było coś tak swobodnego, rozrywkowego i pełnego życia, że wydawało się wręcz bajkowe. Ta mieszanka codziennego zrozumienia i nieoczekiwanej śmiałości zapierała dech. Wacek, choć nigdy by tego nie przyznał na głos, poczuł lekkie ukłucie zazdrości. Jego spojrzenie na moment zmiękło, zmieniło się w rozmarzone, a napięte zwykle ciało rozluźniło się w podświadomym zachwycie. Przez chwilę zapomniał o zadaniach, kociołkach i eliksirach – w głowie malowały mu się obrazy podobnej beztroski w jego własnym życiu, choć sam nie wiedział, z kim taką relację mógłby sobie wyobrazić. – Bardzo fajny zakład – rzucił w końcu, nieco bardziej entuzjastycznie niż zamierzał. To krótkie podsumowanie miało w sobie coś z podziwu, choć zabarwionego nutą lekkiego rozbawienia. Szybko jednak przeszedł do pracy, próbując nadrobić swoje wcześniejsze zawieszenie w myślach. Zaczął tłumaczyć kobiecie, jak wygląda realizacja jej zamówienia. – Ogólnie to nie są jakieś niesamowicie trudne do stworzenia eliksiry, ale zależy mi, żeby wszystko było idealne. Stworzę zaraz kosztorys, a całość może pani zapłacić przy odbiorze. – Wreszcie zakończył swój wywód z lekkim uśmiechem, po czym schylił się, znikając na moment pod blatem biurka. Wacek energicznie szukał pergaminu i pióra, by szybko spisać wyliczenia. W międzyczasie w jego głowie pojawiały się kolejne myśli – może eliksiry były czasem monotonne, ale to ludzie, dla których je tworzył, nadawali tej pracy prawdziwej magii. Przynajmniej teraz: ogólnie to ludzie bel. - Chce Pani odebrać eliksiry u nas czy wysłać je pod konkretny adres? - Dopytał jeszcze.
Uśmiechnęła się szerzej, choć nie wyszczerzyła - wciąż cechowała ją pewna doza zachowawczości, może nie do końca obca, bo Anglicy również nie należeli do narodu wylewnego, ale jednocześnie inna niż angielska. Bardziej wrodzona, niż wymuszona kulturowo. - Dziękuję. Oboje mieliśmy argumenty za i przeciw temu biznesowi. Ostatecznie jednak okazało się, że wszystko przekroczyło nasze najśmielsze podejrzenia. I to w pozytywny sposób. - poprawiła nieco kapelusz, próbując ukryć w tym porządnickim geście trochę swoją nerwowość tą niepotrzebną wylewnością. Wysłuchawszy wskazówek Wodzireja, pokiwała znów głową. - Bardzo mi zależy na świetnej jakości i jak najszybszym czasie realizacji. Wiem, że eliksiry wymagają swojego czasu warzenia, ale na tyle na ile da się to skrócić, jestem gotowa dopłacić. - zapewniła. Lubiła mieć porządek. Wszystko zorganizowane. Oczywiście mogła odebrać zamówienie na moment przed wyjazdem, ale wiązałoby się to ze stresem do ostatniego dnia, czy na pewno będą te eliksiry mieli na czas, czy nie. Czy trzeba szukać ich po drodze? Kupować nowe? Poszukiwać zamienników na miejscu? - Odbiorę je bez problemu. Proszę tylko o jakąś estymację czasową. - skinęła głową. Spojrzała na jego wyliczenia i wyjęła portmonetkę, by odliczyć trzydzieści procent w ramach zaliczki na, chociażby, składniki.
| Nykos
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
- O jakość już zadbam, proszę się nie martwić. Bez problemu zrealizujemy w wyznaczonym terminie przez Panią zamówienie. Jeśli Pani zależy na czymś wcześniej, w dwa dni wcześniej bez problemu damy radę - zapewnił. Sam się tym zajmie, poza nim i właścicielem nie ma zbyt wielu opcji. Nawet Wacka to cieszyło, lubił dopinać sprawy od początku do końca. Tak samo jak z cudzym orgazmem. Bez gry wstępnej nie ma zabawy. Trochę też kusiła go wizja jakiś dodatkowych, nielegalnych pieniędzy, ale mimo wszystko postanowił być uczciwy. Wiedział, że pewnych czasowych ograniczeń nie da rady przeskoczyć. Chyba, że zrezygnuje ze studiów i snu, ale kilka galenów nie było tego warte. - Chyba wszystko mamy załatwione, tak? - Dopytał, unosząc brew do góry. Trochę z takim wyzwaniem, gdyby babka chciała cos jeszcze.
Przekonanie w głosie Wodzireja wpływało na kobietę bardzo uspokajająco. Wiadomo, że lepiej było kiedy obsługujący kogoś specjalista pewny był tego, co robił i tą pewnością siebie emanował, szczególnie kiedy klientela potrzebowała zakupić środki, od których mogło zależeć przeżycie, czy też nieprzeżycie wyprawy. - Nie, ten termin będzie idealny. - przyznała, bo sama dała sobie troszkę zapasu, mówiąc, na kiedy potrzebuje tych eliksirów. Wszystko w życiu miała dobrze zorganizowane, choć zapisywane różowym tuszem z odrobiną brokatu na pachnącym różami papierze, w różowym kubraczki i płaszczu i równie różowym kapeluszu, to jednak była bardzo konkretną czarownicą. Lubiącą róż. I róże. Skinęła głową w odpowiedzi na jego słowa, mimo wszystko zostawiając zaliczkę, bo czuła, że tak wypada. - Wszystko. Będę wypatrywać sowy z informacją o gotowości zamówienia do odbioru. - uśmiechnęła się uprzejmie do eliksirowara - Bardzo dziękuję za pomoc. - poprawiła kapelusz, kątem oka oglądając się w szybie, będącej tylną ścianką półki za ladą, po czym zawróciła się i opuściła sklep.