C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Inverness - miasto portowe i stolica szkockich Highlandów, a do tego najbardziej wysunięte na północ miasto Szkocji. Baza wypadowa nie tylko nad morze, ale również w góry, czy pobliskie jezioro Loch Ness, tak dobrze znane zarówno czarodziejom jak i mugolom. Wśród wielu atrakcji turystycznych, znajdziecie tam między innymi zrekonstruowany zamek Szekspirowaskiego Makbeta.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Błazna szaleństwo zdrową myśl ukrywa, Błazeństwo mędrca zwykle głupstwem bywa.
W ciemności, jaka was otaczała, rozległ się niespodziewanie głośny, zadziwiająco głęboki śmiech. Nie było w nim niczego piskliwego, nie było w nim niczego odrażającego, wręcz przeciwnie, zdawał się wręcz pociągający. Mieliście wrażenie, że zerwał się wiatr, tak silny, że trzeba było zacisnąć powieki, a gdy ponownie je unieśliście, zdaliście sobie sprawę, że stoicie przed królem Ciemnego Dworu. Siedział na podwyższeniu, kiwając kielichem pełnym migotliwego, musującego płynu, a jego kruczoczarne włosy lśniły od pyłku, który od kilku miesięcy niszczył życie wszystkich czarodziejów.
- Dawno się tak nie bawiłem. Och, chyba mój brat jednak mnie kocha, skoro wysłał do mnie taką zgraję błaznów! Wspaniałe popisy, wspaniałe - zakomunikował, by następnie wypić jednym haustem zawartość kielicha, którym rzucił w waszą stronę i zaklaskał, zaś w ślad za nim poszli wszyscy jego poddani. - Ale nie tak łatwo zadowolić króla - dodał, wzdychając, jakby był tą sprawą wielce rozczarowany, po czym uniósł rękę, by w najwyższym zainteresowaniu postukać palcami po brodzie, po czym westchnął i przeciągnął się błogo. Zachowywał się, jakby grał jakąś komedię i z całą pewnością tak właśnie było. Jego zachowanie było skrajnie przerysowane, co nie powinno nikogo dziwić.
- Dalej, moje błazny! Zasiądźcie do stołu i przedstawcie się dla swojego króla! Każę przygotować dla was pokoje na strychu, gdzie zamieszkacie z resztą służby - dodał, a w tonie jego głosu słyszalna była nuta nieznosząca sprzeciwu.
Uczta powitalna
Po tej przemowie Tyler Kingfisher dał wam dyskretnie znak, żebyście wszyscy usiedli. Sam zrobił to jako pierwszy, uśmiechając się uprzejmie, przy okazji zaciskając mocno palce na księdze Jasnego Dworu, którą wciąż miał przy sobie. Król tymczasem zaczął wydawać polecenia, żądając przyniesienia najlepszego jadła, najlepszych napitków, wszystkiego, co tylko mogłoby gości wprawić w dobry nastrój. Gdy kręcił się na tronie, Tyler Kingfisher dostrzegł leżącą tuż obok króla księgę Ciemnego Dworu i wciągnął głęboko powietrze, by w ogólnym zamieszaniu rzucić pospiesznie zaklęcie wyciszające, kiwając na was, byście nieznacznie się ku niemu pochylili.
- Udawajcie, że świetnie się bawicie - powiedział od razu, pospiesznie. - Nic nie jedzcie i nie pijcie naprawdę, pamiętajcie, żeby mu się nie przedstawiać! Przy królu leży księga i musimy ją zamknąć, bo tylko wtedy będziemy mogli stąd uciec. Trzeba ją zatrzasnąć, odmawiając spełnienia jego próśb, wyrzekając się wszystkiego, co dla nas zrobił. To bardzo ważne - dodał, uśmiechając się cały czas, zachowując się, jakby faktycznie fantastycznie się bawił, rozglądając w poszukiwaniu jedzenia i picia, które właśnie wnoszono do sali, w akompaniamencie głośnych chichotów i dziwnej muzyki.
Zaklęcie Tylera Kingfishera zostało zerwane, a król, który do tej pory wydawał rozkazy, klasnął w dłonie, gdy tylko spostrzegł, że siedzicie przy stole, a ten zaczyna uginać się od przyniesionego jadła. Był wyraźnie zachwycony i nachylił się w waszą stronę, przesuwając palcami po brodzie i mrużąc oczy.
- Wciąż mi się nie przedstawiliście, błazny!
Każdy, kto z rzutów na namowy uzyskał wynik 12 i więcej, czuje niesamowitą potrzebę, żeby przedstawić się Królowi Ciemnego Dworu. Zupełnie, jakby język chciał się wam sam rozwiązać i nie jesteście w stanie tego właściwie powstrzymać. Przed wami prawdziwe wyzwanie, bo musicie sobie z tym jakoś poradzić, ale jak chcecie do tego podejść, pozostaje waszą decyzją. Może spróbujecie walczyć z tym sami, a może zechcecie poprosić kogoś bliskiego o pomoc? Z wyzwaniem tym muszą zmierzyć się: @Adela Honeycott@Wally A. Shercliffe@Kate Milburn@Atlas M. O. Rosa@Benjamin Auster@Thomas Seaver
Wyżej wymienione osoby w swoim poście dodają kod:
Kod:
<zgss>Namowy:</zgss> co robisz
Akcja księga
Przyszedł czas na wasze ostateczne zadanie. Kingfisher wyraził się jasno - najważniejsza jest księga. Ale to współpraca między wami i sukces poszczególnych grup ma wpływ na to czy ostatecznie uda się przechytrzyć króla, zabrać mu księgę i zakończyć to piekło, które rozgrywa się na świecie przez pyłek wróżek.
Przeczytajcie scenariusz każdej grupy, nie tylko tej waszej, bo dzięki temu będziecie lepiej zorientowani w tym, co się dzieje.
Kradzież brzmi jak coś paskudnego, złego i niemoralnego. Ale kiedy tylko przypominacie sobie ile razy w przeciągu ostatnich miesięcy padliście ofiarą pyłku wróżek to wiecie, że zajumanie księgi królowi to jedyne słuszne rozwiązanie. Czas zakasać rękawy, wytężyć umysły i zacząć działać. I całe to przedsięwzięcie byłoby całkiem proste, gdyby nie straż otaczająca króla. Pan Ciemnego Dworu i jego największy skarb, pilnowany jest przez czujne i napakowane wróżki, gotowe oddać za niego życie. Jego ochrona składa się z grupy najbardziej złośliwych, wyczulonych na jakikolwiek ruch, wrednych, zdecydowanych odgryźć wam nos wróżek, które małymi ślepiami kontrolują otoczenie swojego króla.
Każdy z was rzuca kostką sześcienną, która określi wasze punkty sukcesu przy próbach przedostania się przez szarżę wściekłych strażników. Dodatkowo każdy z was może dokonać jednego przerzutu kości k6 dzięki pozytywnym odczuciom - rzut z poprzedniego etapu eventu - i wybrać lepszy wynik.
Obowiązują was przy tym następujące modyfikatory: • Za cechę eventową pojawiam się i znikam lub gibki jak lunaballa, macie -1 do k6. Mając obie te cechy, odejmujecie od swojego wyniku 2. • Za wtopienie się w tłum, macie -2 do k6. To od was zależy jak to zrobicie - możecie posłużyć się zaklęciami, eliksirami bądź zabranymi przez siebie przedmiotami. @Maximilian Felix Solberg może od razu odjąć od swojego wyniku -2 ze względu na wcześniejsze wypicie eliksiru niewidzialności, • Za wyjątkowe szczęście, masz -5 od swojego wyniku k6. • Za uśpienie strażników, masz -3 od swojego wyniku k6.
Uwaga! Bierzemy pod uwagę fakt, że wpadniecie na pomysł, który nie zostanie opisany w powyższych punktach. Macie do dyspozycji przeróżne zaklęcia, przedmioty, które wzięliście, umiejętności... W przyszłym etapie dowiecie się czy za wasze działania poza scenariuszem dostaniecie punkty sukcesu czy wręcz przeciwnie.
Rozpiska PS:
Poniżej znajdziecie spis jak interpretować swoje rzuty k6 przy uwzględnieniu wszystkich modyfikatorów. 6 - 0 PS 5 - 1 PS 4 - 2 PS 3 - 3 PS 2 - 4 PS 1 - 5 PS 0 - 6 PS -1 - 7 PS -2 - 8 PS itp.
KOD:
Kod:
<zgss>Grupa:</zgss> złodzieje <zgss>K6:</zgss> podlinkuj swój rzut <zgss>Wykorzystane modyfikatory:</zgss> wpisz wszystkie przysługujące <zgss>Zsumowany wynik:</zgss> wpisz ostateczny wynik; jeśli któryś członek grupy napisał posta przed tobą to dodaj do swojego wyniku ten jego + uwzglednij w wyniku pkt sukcesu gwarantowane przez dzialanie innej drużyny <zgss>Przedmioty:</zgss> wypisz maksymalnie 5 przedmiotów, które postać zabiera ze sobą <zgss>Cechy eventowe:</zgss> wypisz wszystkie swoje cechy eventowe
Król Ciemnego Dworu uwielbia być zabawiany. Prawdę mówiąc, żyje właśnie po to, żeby wysłuchiwać najróżniejszych wróżb, przepowiedni, historii o gwiazdach i dobrych dowcipów, gdzie od śmiechu aż boli go brzuch. To prawdziwy amator tańca, który nie wzgardzi również dobrą muzyką, ani innym rodzajem zabawy, jaki uzna za porywający. Wszystkie wróżki uwielbiają się bawić, uwielbiają psocić i na dokładkę bywają złośliwe, więc czarny humor również jest w cenie, ale jeśli nie będziecie w stanie go w żaden sposób rozbawić albo zaciekawić swoimi popisami, zapewne będzie naburmuszony i śmiertelnie się obrazi. Zatem pozostaje wam jedynie zaprzęgnąć do pracy swą wyobraźnie, sięgnąć po pokłady dobrego humoru i wziąć się do pracy!
Każdy z was rzuca jedną kością stuścienną, która określa to, jak idą wam popisy. To, co robicie i jak zamierzacie zwrócić na siebie uwagę Króla Ciemnego Dworu zależy od was, a opcji jest naprawdę wiele. Dodatkowo @Kate Milburn i @Scarlett Norwood mogą dokonać jednego przerzutu kości stuściennej dzięki pozytywnym odczuciom - rzut z poprzedniego etapu eventu - i wybrać lepszy wynik.
Do wyniku kości stuściennej możecie dodać wszystkie wasze punkty z działalności artystycznej. Poza tym za cechy eventowe Złotousty Gilderoy oraz powab wili możecie dodać do wyniku kości stuściennej 20 punktów. W przypadku posiadania obu tych cech, możecie do wyniku kości stuściennej dodać 40 punktów.
Wasze ostateczne wyniki sumują się i pokazują, co dokładnie robi Król Ciemnego Dworu. To bardzo ważne, gdyż wasze działania mogą pomóc w odwróceniu jego uwagi, a tym samym pomóc grupie złodziei:
Reakcje Króla:
0-149 Ma was w całkowitym poważaniu, jest potwornie znudzony błazenadą, jaką odstawiacie i wcale nie jest zadowolony z tego, co staracie się zademonstrować. Przydałoby się wam zdecydowanie więcej zaangażowania. 150-249 Jest wami zaciekawiony, spogląda na was z lekkim uśmiechem, czasem nawet odwraca się ku wam, żeby przekonać się, co tam dokładnie planujecie zrobić i jak się zachowujecie. To nie pełna uwaga, ale zdecydowanie zdołaliście go zainteresować. (2 punkty sukcesu dla grupy złodziei) 250 - 349 Jest naprawdę zaciekawiony waszym występem, zdaje się, że bierze w nim czynny udział, czekając na to, co za chwilę się wydarzy. Pochyla się w waszę stronę, machając niecierpliwie rękami na każdego, kto próbuje mu teraz przeszkadzać, nie potrzebuje wcale wina i jedzenia, żeby doskonale się bawić. (4 punkty sukcesu dla grupy złodziei) 350 + Macie jego całkowitą uwagę, reszta balu przestała się dla niego w ogóle liczyć, przygląda się wam z takim zaciekawieniem, że wiecie, że nie możecie przestać działać. Król zdaje się w pełni zaangażowany w to, co próbujecie mu pokazać, zapominając o tym, że na sali znajdują się również inni goście. (6 punktów sukcesu dla grupy złodziei)
KOD:
Kod:
<zgss>Grupa:</zgss> błazny <zgss>Powodzenie działania:</zgss> podlinkuj wynik kości stuściennej <zgss>Wykorzystane modyfikatory:</zgss> wpisz wszystkie przysługujące <zgss>Twój ostateczny wynik:</zgss> wynik k100 + punkty z DA + punkty za cechy <zgss>Zsumowany wynik grupy:</zgss> wpisz swój wynik + wynik członków grupy, którzy napisali post przed tobą <zgss>Przedmioty:</zgss> wypisz maksymalnie 5 przedmiotów, które postać zabiera ze sobą <zgss>Cechy eventowe:</zgss> wypisz wszystkie swoje cechy eventowe
Nie wszystkie wróżki były zachwycone z waszej obecności, nie mówiąc o tym, że nie były w ogóle zachwycone tym, co się tutaj działo. Kiedy zaś zorientowały się, że zaczynacie jakieś dziwne podchody, że zaczynacie jakieś dziwne rozmowy i nie wiadomo co jeszcze, zwyczajnie się zirytowały. Kiedy tylko któraś z nich zorientowała się, że jacyś śmiałkowie zmierzają w stronę Króla, wydarła się głośno, a później wszystko nagle stało się nie takie, jak powinno! Wróżki ruszyły do ataku, rzucając się w stronę tych z was, którzy faktycznie zamierzali zmierzyć sę z samym władcą Ciemnego Dworu.
Każdy z was rzuca jedną kością literową, która określa ilość wróżek atakujących grupę złodziei, gdzie A - oznacza 1, a J - oznacza 10. Następnie każdy z was rzuca odpowiednią liczbę kości sześciennych, których wynik oznacza, czy udaje się wam powstrzymać daną wróżkę, gdzie wynik parzysty to sukces, a nieparzysty to porażka.
Jednocześnie za cechę eventową gibki jak lunaballa albo pojawiam się i znikam przysługuje wam przerzut jednej kości na powstrzymanie wróżki. Jeśli posiadacie obie te cechy, możecie dokonać dwóch przerzutów.
Ponadto za każde 20 punktów z zaklęć oraz transmutacji możecie pokonać jedną dodatkową wróżkę, gdzie nie musicie wykonywać ani rzutu literowego, ani rzutu kości sześciennej. W przypadku, w którym będziecie mogli pokonać więcej wróżek, niż wylosowaliście, macie możliwość wykorzystania tego bonusu na wróżkach, które wylosowała reszta drużyny.
Dodatkowo @Julia Brooks, @Nakir Whitelight i @Isolde Bloodworth mogą dokonać jednego przerzutu kości sześciennej dzięki pozytywnym odczuciom - rzut z poprzedniego etapu eventu - i wybrać lepszy wynik.
Wasze ostateczne wyniki sumują się i pokazują, ile ostatecznie wróżek atakuje grupę złodziei. Jak łatwo się domyślić, im więcej ich powstrzymacie, tym lepiej dla całej waszej wyprawy!
Powstrzymane wróżki:
0-12 Tak kiepsko jeszcze nigdy nie było, właściwie nie jesteście w stanie nic zrobić, a wasze zaklęcia latają w powietrzu bez ładu i składu, nie trafiając właściwie żadnej z wróżek. 13-20 Nie jest aż tak tragicznie, ale też sytuacja nie prezentuje się zbyt dobrze. Staracie się, walczycie i przecie naprzód, ale wróżek jest dużo, a każda z nich jest naprawdę sprytna i zdeterminowana, by osiągnąć to, co jest dla niej najważniejsze, a zatem osłonić Króla. (3 punkty sukcesu dla grupy złodziei) 21 + Idzie wam świetnie, walczycie zawzięcie, nie zamierzając pozwalać na żadne straty po swojej stronie. To się nazywa prawdziwy duch walki! (6 punktów sukcesu dla grupy złodziei)
KOD:
Kod:
<zgss>Grupa:</zgss> ochrona <zgss>Wróżki:</zgss> podlinkuj wynik kości literowej i k6 <zgss>Wykorzystane modyfikatory:</zgss> wpisz wszystkie przysługujące <zgss>Twój ostateczny wynik:</zgss> ilość wróżek spacyfikowanych / ilość wróżek z którymi się mierzysz <zgss>Zsumowany wynik grupy:</zgss> wpisz swój wynik + wynik członków grupy, którzy napisali post przed tobą <zgss>Przedmioty:</zgss> wypisz maksymalnie 5 przedmiotów, które postać zabiera ze sobą <zgss>Cechy eventowe:</zgss> wypisz wszystkie swoje cechy eventowe
Nie jesteście tutaj sami, prawda? Otacza was całkiem sporo wróżek, które są zaciekawione tym, co się dzieje i spoglądają na was, chichocząc i coś do siebie szepcząc. Niektóre nawet wskazują na was palcami i istnieje spore prawdopodobieństwo, że będą skłonne z wami porozmawiać. Skoro chcą was lepiej poznać, być może zdołacie nakłonić je do pomocy w waszym przedsięwzięciu? Ot, kolejna psota, zabawa, w której będą mogły wziąć udział, a przecież nikt nie powiedział, że zawsze są grzeczne i odpowiedzialne. Takie podchody do Króla mogą okazać się całkiem zabawne, jeśli tylko zostaną odpowiednio przedstawione!
Każdy z was rzuca jedną kością literową, która określa, ile wróżek udało się wam przekonać do pomocy, gdzie A - oznacza 1, a J - oznacza 10. Dodatkowo @Ricky McGill i @Bridget Hudson mogą dokonać jednego przerzutu kości literowej dzięki pozytywnym odczuciom - rzut z poprzedniego etapu eventu - i wybrać lepszy wynik.
Poza tym, za każde 10 punktów z ONMS udaje się wam przekonać do pomocy jedną dodatkową wróżkę i nie ma ograniczenia w liczbie wykorzystanych punktów kuferkowych.
Dodatkowo, za cechy Złotousty Gilderoy bądź powab wili bądź świetne zewnętrzne oko (empatia) udaje się wam przekonać dodatkowo 5 wróżek. Jeśli ktoś z was posiada wszystkie te cechy, jest w stanie przekonać do pomocy 15 wróżek, a jeśli dwie: 10 wróżek.
Zwrócić należy również uwagę na specjalizacje kuferkowe z ONMS. Każda z nich pozwala na przekonanie dodatkowo 3 wróżek. Zaś w sytuacji, w której zdecydujecie się oddać wróżkom jeden z przyniesionych przedmiotów, udaje się wam przekonać dodatkowo 3 wróżki.
Wasze ostateczne wyniki sumują się i pokazują, jak wiele wróżek namówiliście do pomocy w niecnej kradzieży. Daje to ułatwienia grupie złodziei, pozwalając im na łatwiejsze przechwycenie Księgi Ciemnego Dworu:
Namówione wróżki:
0-20 Naprawdę niewiele wróżek chce wam pomóc, większość z nich spogląda na was, jak na szaleńców i wyraźnie traci wami zainteresowanie. Zostajecie na placu boju niemalże samotnie. 21-29 Grupka, która zbiera się dookoła was, okazuje się całkiem pokaźna i cicho chichocze, planując psikus, jaki spłatają teraz swojemu Królowi. Wydają się zaangażowane w całe to przedsięwzięcie, a to coś bardzo ważnego. (3 punkty sukcesu dla grupy złodziei) 30 + To się dopiero nazywa armia wróżek! Udało się wam przekonać sporą grupę stworzeń do pomocy i już teraz śmigają nad wami, robiąc niezłe zamieszanie, opracowując plan, który ostatecznie ma się okazać największym psikusem w ich historii! (6 punktów sukcesu dla grupy złodziei)
KOD:
Kod:
<zgss>Grupa:</zgss> negocjatorzy <zgss>Wróżki-pomocnice:</zgss> podlinkuj wynik kości literowej <zgss>Wykorzystane modyfikatory:</zgss> wpisz wszystkie przysługujące <zgss>Twój ostateczny wynik:</zgss> ilość wróżek namówionych do pomocy <zgss>Zsumowany wynik grupy:</zgss> wpisz swój wynik + wynik członków grupy, którzy napisali post przed tobą <zgss>Przedmioty:</zgss> wypisz maksymalnie 5 przedmiotów, które postać zabiera ze sobą <zgss>Cechy eventowe:</zgss> wypisz wszystkie swoje cechy eventowe
Na pomoc!
Tyler Kingfisher, choć w pełni skupiony jest na księdze Ciemnego Dworu, krąży wokół was rozchichotany. Udaje, że świetnie się bawi, krząta się po sali balowej pod pretekstem tańca, hulanek i swawoli, ale tak naprawdę jest gotowy pomóc którejś z waszych grup.
1. Błazny - jeśli wybierzecie tę opcję, grupa błaznów może dodać do swojego ostatecznego wyniku 50. Podejrzewalibyście Tylera, że jest duszą artysty? Niczym zawodowy kabareciarz opowiada królowi dowcipy/pomaga wam w zrobieniu doskiej scenografii/śpiewa tak pięknie, że w oczach króla możecie dostrzec łzy wzruszenia/zgrabnie wywija na parkiecie etc. Po prostu jest tam dla was i pomaga skupić uwagę pana Ciemnego Dworu na waszej ekipie.
2. Ochrona - jeśli wybierzecie tę opcję to grupa ochrony ma dodatkowych 7 spacyfikowanych wróżek. Sami dokonujecie wyboru czy to te, których wy sami nie zdołaliście pokonać czy to dodatkowe jednostki. Wasz przewodnik jeńców nie bierze i swoimi zaklęciami nawala na prawo i lewo, walcząc ze złośliwymi stworzeniami jakby urodził się właśnie po to. Oto przed wami on - Tyler King Bruce Kingfisher mistrz.
3. Negocjatorzy - jeśli wybierzecie tę opcję to grupa negocjatorów może dodać do swojego ostatecznego wyniku 10 wróżek. Kingfisher, zajmujący się wróżkami od miesięcy, doskonale wiedział jak je zagadać i nakłonić do współpracy. Dzięki jego pomocy, spora ekipa stworzeń dołącza do was, gotowa własnoręcznie oślepić króla, żeby potem z chichotem obserwować wasz, ich zdaniem, wybitny żart z kradzieżą.
Uwaga! Sugerujemy, aby zdecydować się na konkretny scenariusz dopiero wtedy, gdy wszyscy z was rzucą kostkami i będziecie zorientowani w wynikach wszystkich grup. Oczywiście wybór jednej z powyższych opcji jest nieobowiązkowy, a więc jeśli okaże się, że każda grupa odniesie spektakularny sukces, nie musicie angażować Kingfishera w pomoc, dzięki czemu będzie miał on czas na załatwienie innej sprawy.
Pierwsza osoba pisząca post po wrzuceniu tego etapu, musi w swoim poście na samej górze zawrzeć odpowiedni kod:
Kod:
<zgss>Wybrany scenariusz:</zgss> 1/2/3
Informacje
• Trzeci etap można pisać do 1 czerwca włącznie. 2 czerwca pojawi się podsumowanie eventu. • Pamiętajcie, że opóźnienia w odpisach będą skutkowały konsekwencjami dla waszych postaci! • Proponujemy przed napisaniem jakiegokolwiek posta - wspólnie się naradzić. Rzućcie wymagane przez was kostki, zsumujcie wyniki i porozmawiajcie komu ewentualnie pomagacie, jaki scenariusz Tylera wybieracie jeśli jest taka potrzeba itp. W razie problemów, my, jako organizatorki, chętnie pomożemy w stworzeniu odpowiedniej grupy do dyskusji, np. na discordzie. Ten etap oparty jest o współpracę. • Pamiętajcie o dodaniu kodów, które są indywidualne dla każdej grupy!
Wybrany scenariusz: Kingfisher nie musi pomagać grupom 1, 2, 3 Namowy: próbuję się przedstawić, a wtem @Ricky McGill...
Potem:
Grupa: negocjatorzy Wróżki-pomocnice:C, czyli 3 Wykorzystane modyfikatory: za cechę "Złotousty Gilderoy" (+5) Twój ostateczny wynik: 8 Zsumowany wynik grupy: 8 + … Przedmioty: różdżka, eliksiry wiggenowy (1), aparat fotograficzny (+2 do DA), magiczny dyktafon (+1 do DA) Cechy eventowe: Świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość), Złotousty Gilderoy (perswazja); Tykająca łajnobomba (zapalnik), Bez czepka urodzony
Ta całkowita ciemność była przerażająca. Dlatego właśnie poczuł tak niewyobrażalną ulgę, gdy poczuł, jak ktoś łapie go za rękaw i przyciąga w swoją stronę. Słuszną stronę, jak mniemał. - Dz-dzięki - mruknął, próbując dotrzymać mu tempa, co na oślep nie było wcale takie proste. Wkrótce potem dołączyła do nich kolejna zagubiona dusza, a jej głos wydawał się mu poniekąd znajomy. Jego głos, mówiąc ściślej. Ale nie miał czasu się nad tym zastanawiać, bo próbował opanować emocje kotłujące się w sercu. Przebierał nogami, brnąc naprzód. I chciał coś zobaczyć, tak bardzo potrzebował coś albo kogoś ujrzeć.
Dla odmiany, nagle coś usłyszał. Kogoś. Jakiś tubalny, niski, głośny śmiech. Podejrzewał, kto to mógł być i choć był prawie pewien przekonany, że wyjdzie z tego spotkania żywy, nie był w stanie stwierdzić czy w pełni zdrowy. Głównie na umyśle, bo czuł, że zaraz zwariuje. Gdy w końcu go zobaczył, przełknął ślinę. Wyglądał bardzo podobnie do swojego brata, choć przecież się tak różnił. Auster cofnął się o pół kroku w tył, widząc, ile pyłu lśni w jego włosach. Dopiero teraz rozejrzał się wokoło, stał obok nieznajomego chłopaka i mężczyzny, z którym miał okazję zamienić kilka zdań. Ale gdzie była Isolde, czy wszystko z nią w porządku? W ferworze emocji wstyd przyznać, że zapomniał całkowicie o Carly. To była granica pomiędzy niezobowiązującym flirtem a zalążkiem nieco bardziej poważnej relacji, ale to nie czas i nie miejsce na podobne rozważania. Słuchał Króla Ciemnego Dworu, czując, jak rośnie w nim złość. Był pewny siebie, teatralny i fałszywy - ale czy to powinno go dziwić? Do tego nazwał ich służbą, zapewne przekonany, że wyjdzie z tego spotkania obronną ręką. Oj, żeby się, kurwa, nie zdziwił. Zerknął na Kingfishera i z wielkim trudem zajął miejsce przy stole. Twarz przybrała uśmiech numer pięć, ale jeśli ktoś znał Bena wiedział, że w oczach lśniła złość. Nienawidził, gdy ktoś mówił, co ma robić. Do tego był zmęczony, głodny i zły, a uczta wyglądała naprawdę wspaniale. Chciało mu się palić i chciało mu się pić. Był rozkojarzony, także z trudem przyswajał słowa pracownika Ministerstwa Magii. Zapamiętał przede wszystkim tyle, żeby niczego nie brać do ust, zamknąć księgę i odmówić spełnienia jego próśb. Poza jedną.
Namówiony przez długotrwałe podszepty wróżek, czując na sobie spojrzenie Króla, zwiedziony przez magię, chrząknął. Co więcej, wstał i zaczerpnął powietrza w płuca, na świadomym poziomie może i wiedząc, że nie powinien. Ale to zrobi, bo przecież jest skończonym idiotą. - Tak, wybacz mi, wasza królewska mość, mój absolutny brak manier. Nazywam się... - Ale zanim zdążył dokończyć zdanie, stało się coś, czego się absolutnie nie spodziewał.
______________________
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Ricky McGill
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Grupa: negocjatorzy Wróżki-pomocnice:J Wykorzystane modyfikatory: - Twój ostateczny wynik: 10 - opiszę negocjacje w następnym poście bo pacyfikuję dzbena Zsumowany wynik grupy: 8+10=18 Przedmioty: różdżka (+5 OPCM), krzyż dylis (+2 OPCM), eliksir wiggenowy x2, tytanowy pierścień Cechy eventowe: gibki jak lunaballa (szybkość), metabolizm eliksirowara; rączki jak patyki (odporność na magię), tykająca łajnobomba (lekkomyślność)
Przyszedł tutaj gotowy na wielkie starcie z wróżkami, skomplikowane zaklęcia, poważne obrażenia, krew, pot i łzy; tymczasem w okazało się, że w Ciemnym Dworze czeka ich coś znacznie innego, subtelniejszego. Uczta. Oraz f o r t e l. Użycia mózgów zamiast różdżek zdecydowanie się nie spodziewał, ale naturalnie zamierzał podążyć za instrukcjami przewodnika grupy. Nachylił się nad Kingfisherem, by wysłuchać jego planu, gdzieś w międzyczasie próbując podłapać wzrok Marleny, która zniknęła mu z pola widzenia jakiś czas temu; najchętniej by ją zawołał, ale wiedział że nie może. Nie mógł też zdradzać własnego imienia, jeść ani pić. Nie zdradzać własnego imienia, jeść ani pić. Nie zdradzać... powtarzał to sobie jak mantrę, nie do końca ufając własnemu mózgowi który w każdej chwili mógł spłatać mu figla i odwalić coś nieprzemyślanego, a to nie był czas ani miejsce na lekkomyślność i wiedział o tym nawet taki pajac jak on. Nie do każdego to jednak dotarło, bo dosłownie chwilę później jeden z tych dzbanów których Ryszard zgarnął ze sobą po drodze zaczął się przedstawiać. I tyle było z pełnych namysłu działań naszego bohatera: widząc co się święci, zadziałał odruchowo, być może dlatego że poczuł się w jakiś sposób odpowiedzialny za tego gościa, kimkolwiek on był, skoro już raz mu pomógł? A może po prostu nie chciał żeby jeden idiota zniwelował starania ich wszystkich. Co więc zrobił? Pierwszą rzecz, która przyszła mu do głowy, gdy zastanowił się naprędce: jakim sposobem można szybko i skutecznie sprawić, żeby ktoś przestał gadać? Pocałunkiem, oczywiście. Ewentualnie ciosem na ryj, ale przecież Ryszard był pacyfistą, a @Benjamin Auster - zbyt ładnym człowiekiem, żeby wybijać mu zęby bez powodu. Rzucił się więc na niego w desperackiej próbie ratowania sytuacji i zamknął mu te głupie usta swoimi, popychając przy okazji gdzieś na ścianę, odciągając od rozkazującego Króla, licząc na to że nie tylko odbierze mu na chwilę zdolność mówienia ale i wytrąci z równowagi, tak żeby odechciało mu się próbować ponownie. Czy to było mądre posunięcie? Nie, ale z pewnością skuteczne, a tylko to się teraz liczyło.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Grupa: błazny Powodzenie działania:27, przerzucone na 90 Wykorzystane modyfikatory: przerzut za 1 etap, dwie cechy, punkty z DA Twój ostateczny wynik: 90 + 18 + 40 Zsumowany wynik grupy: 148 + ... Przedmioty: różdżka, amulet myrtle snow, uzdrawiający talizman Hellawes, chmury w zawieszce (+1 OPCM), czekan południa Cechy eventowe: Złotousty Gilderoy (perswazja), silna psycha (opanowanie), powab wili (urok osobisty); mocno zmaterializowany, nieogarnięty chochlik, tykająca łajnobomba (lekkomyślność)
Prawdę powiedziawszy, to Carly właściwie nie słyszała śmiechu Króla Ciemnego Dworu. Dzwoniło jej w uszach, a ona zaciskała z całej siły zęby, żeby nie zwymiotować na wszystkich dookoła. Obrzydzenie, jakie pełzało po jej ciele, nie chciało jej za nic w świecie opuścić, miała niesłabnącą świadomość tego, że jeszcze chwilę temu dotykało ją całe stado niezidentyfikowanych robaków, a ona miała wrażenie, że te wciąż po niej pełzają, że ich odnóża przesuwają się po jej ciele, wywołując w niej dreszcze, które ani trochę nie były przyjemne. Dlatego też to, co mówił władca wróżek, było dla niej niesamowicie bełkotliwe, bo jej umysł koncentrował się na czymś innym. Przy stole usiadła tylko i wyłącznie dlatego, że inni również zaczęli to robić, a później nachyliła się do Kingfishera, by nieprzytomnie zerknąć w stronę króla, orientując się, że w istocie, ten miał coś przy sobie. To była księga? Skoro tak, to mogli po nią oczywiście sięgnąć, tylko... Tylko, że ona nie bardzo miała na to siły. Zdała sobie sprawę z tego, że nogi jej się trzęsą, a gdy dotarło do niej, że niosą do nich jedzenie, najnormalniej w świecie pochyliła się i ostatecznie wylądowała pod stołem, zwracając całą zawartość żołądka. Nie była w stanie dłużej zapanować nad obrzydzeniem, jakie wywołała podróż z tymi wszystkimi robakami. W uszach dzwoniło jej wręcz niemożliwie głośno, ale dzięki temu przynajmniej nie była w stanie usłyszeć żadnych namów, które i tak w większości ignorowała, uznając je za coś idiotycznego. Niestety, nie miała przez to okazji podziwiać tego, co się dookoła działo, nie widziała Bena, który zabrał się za przedstawianie się, ani jego wybawiciela, co z pewnością rozbawiłoby ją nieprawdopodobnie mocno. Na razie jedynie koncentrowała się na swoim żołądku, tym, że się trzęsła i tym, że musiała coś zrobić, żeby jakoś zadziałać. Wiedziała, że najlepsza była w odwracaniu uwagi innych, a co za tym szło, mogła spróbować skupić na sobie króla, ale... do tego musiała wyjść spod stołu, gdzie oddychając szybko, starała się jakoś przetrwać i nie poddać się tej robaczanej inwazji, jaka wręcz wpełzała nieustannie do jej umysłu, smyrając ją małymi odnóżami.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Grupa: ochrona Wróżki:H = 8; obrona 3 > 4 , 5 > 4 , 3, 6, 4, 6, 4, 3 Wykorzystane modyfikatory: przerzut za cechę gibki jak lunaballa, przerzut za odczucia, pokonane wróżki za kuferek (50 zaklęcia, 24 transma) Twój ostateczny wynik: 8/8 +1 od Isolde - opiszę w kolejnym poście Zsumowany wynik grupy: 8 + …. Przedmioty: różdżka, beret uroków (+1 opcm), perła miłości Cechy eventowe: świetne zewnętrzne oko (empatia), gibki jak lunaballa (zręczność); niezręczny troll (nieśmiały), tykająca łajnobomba (zapalnik);
Nie podobało mu się to co się działo na dworze, ale wiedział, że nie mogą w żaden sposób ingerować agresywniej. Mimo tego trzymał różdżkę w dłoni, gotów odepchnąć od siebie molestujące go wróżki. Kiedy jednak same zostawiły go w spokoju, okazało się, że dotarli przed oblicze króla. Nakir dość sztywno stał przed nim, słuchając jego przemowy i próbował się nie skrzywić. Nie podobało mu się nazywanie go sługą, ale szczęśliwie jeszcze potrafił nad sobą zapanować na tyle, żeby nie zrobić niczego głupiego. Kiedy kazano im usiąść do stołów, podążył za pozostałymi, skupiając swoją uwagę na znajomych osobach. Obserwował, czy z Isolde wszystko w porządku, czy Julia bezpiecznie dotarła do reszty grupy, czy blondynka, na którą tak często wpadał także jest przed obliczem króla. Usiadł wraz z pozostałymi do stołu, ale nie sięgał po jedzenie. Nie miał na nie ochoty, nie chciał udawać, że je, ryzykując rzeczywistym połknięciem czegoś. Kiedy zastanawiał się jak umknąć przed spojrzeniami podejrzliwych wróżek, blondynka wpadła pod stół, zaczynając wymiotować. Odruchowo Nakir wpadł tam wraz z nią, rzucając pospiesznie chłoszczyść, aby oczyścić podłogę i ubrania dziewczyny, zanim wróżki to zauważą i uznają za obrazę. - Hej, w porządku? Nie mów, że coś zjadłaś - zapytał ją szeptem, po czym ostrożnie złapał za ramiona, pomagając jej wyjść spod stołu i stanąć pewnie na nogach. Przyglądał jej się uważnie, zastanawiając się pospiesznie co zrobić w przypadku, gdyby rzeczywiście zjadła trochę wróżkowego jedzenia. Dopiero w tym momencie zorientował się, że był w samych bokserkach, a jego ubrania leżały w strzępkach kawałek dalej na podłodze. Zacisnął zęby i szybko szukał czegoś, z czego mógłby zrobić sobie ubrania, aby jakkolwiek się okryć. Przywołał więc do siebie pozostałości ubrań, aby transmutacją odpowiednio je poprawić, nie do końca zdając sobie sprawę, że niektórzy są bliscy zdradzenia swojego imienia. Kiedy wciągał na siebie pospiesznie zrobione spodnie, zauważył, jak jeden z chłopaków rzuca się z pocałunkiem na mężczyznę, który na początku wyprawy uśmiechał się do blondynki. Co tu się działo...?
Zerknęła kątem oka na mężczyznę, nie mając sił, żeby coś powiedzieć, ale jedynie pokręciła głową na znak, że to nie była kwestia jedzenia. Udało jej się w końcu wydusić coś na temat robaków, ale prawda była taka, że wciąż oddychała z trudem, starając się jakoś nad sobą zapanować, bo była pewna, że za chwilę zwrócą na siebie zbyt wielką uwagę. Dopiero po chwili dotarło do niej w pełni, że jej rozmówca nie miał na sobie nic poza bokserkami, na co zamrugała nieco zdziwiona, nie do końca wiedząc, co się tutaj właściwie działo, ale skoro ona sama przeżyła jakiś szalony lot z robakami, to widać dosłownie wszystko było możliwe i dozwolone. Biorąc zaś pod uwagę, że Ben całował się z jakimś chłopakiem, a król wróżek śmiał się w najlepsze, podczas gdy Kingfisher robił wszystko, żeby udawać, że świetnie się bawi... Znajdowali się w jakimś domu szaleńców. - Przynajmniej zostałam uraczona niepowtarzalnym widokiem - szepnęła, nachylając się lekko do mężczyzny, nim nie stwierdziła, że jeśli zaraz czegoś nie zrobią, będą mieli przekichane. Była pewna, że król nie będzie zbyt długo znosił takiej beznadziei, jaką mu prezentowali, a z miejsca, w którym stała, widziała wróżki spoglądające na nich bardzo, ale to bardzo nieufnie. Odetchnęła więc głębiej, próbując zapanować nad drżeniem całego ciała, a potem zapewniła, że jakoś sobie poradzi, po czym bez zastanowienia weszła na stół. Tak po prostu, między potrawy, skacząc tam jak jakaś rącza sarenka. Przy tej okazji skinęła na @Kate Milburn, licząc, że przyjaciółka do niej dołączy, bo w końcu były świetne w paplaniu, a to oznaczało, że umiały zwracać na siebie uwagę. - Panie i panowie, oto chwila, na którą wszyscy czekaliście - oznajmiła Carly, bardzo pewnym tonem, wiedząc, że żołądek wciąż jeszcze jej się przekręca, a nogi chyba drżały jej z tych wymiotów, ale nie mogła się teraz zatrzymać. Ukłoniła się przed królem, licząc na to, że ten skupi na niej swoją uwagę, nie zwracając się ku innym uczestnikom wyprawy. Było to szalone i zapewne dalekie od tego, by było w ogóle możliwe, ale musiała spróbować. - Błądziliście w prawdziwych ciemnościach, czekając na ten moment, który zabierze wam dech - dodała, a później już popłynęła, opowiadając co jej ślina na język przyniosła o tej wyprawie, zachowując się, jakby była największym na świecie artystą i tylko żałowała, że nie ma wsparcia Dagoneta, który niewątpliwie rozbawiłby króla w kilka sekund.
Grupa: błazny Powodzenie działania:81 Wykorzystane modyfikatory: cecha Złotousty Gilderoy, punkty z DA Twój ostateczny wynik: 81 + 25 + 20 = 126 Zsumowany wynik grupy: 126 + 148 = póki co 274 Przedmioty: różdżka, eliksiry wiggenowy (1), proszek natychmiastowej ciemności, czapka niewidka Cechy eventowe: Złotousty Gilderoy (perswazja), Świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość); Tykająca łajnobomba (buntownik), Rączki jak patyk (wytrzymałość)
Ten śmiech ją niepokoił, jeszcze bardziej niż cisza. Ale dobre wieści były takie, że w końcu coś widziała. Wróżki również jej nie nękały, przynajmniej przez króciutką chwilę. Vera wiedziała jednak, że musi wyglądać strasznie. Dotknęła w końcu włosów i ze zgrozą skonstatowała, że są całe skołtunione. Czy to naprawdę musiało mieć dla niej w tej chwili takie znaczenie? Nie powinno, choć miało. Z różnych względów, bo przecież każdy ma prawo do swoich dziwactw. Wysłuchała króla do końca, zaciskając rękę w pięść. Był na niego taka wściekła, nie do końca rozumiała co prawda powody, dla których zesłał na nich plagę wróżkowego pyłku (na Nocy Celtyckiej jej uwaga była rozproszona) ale jej za jej obecny stan, fizyczny i psychiczny winę ponosili jego poddani. Zresztą władca wydawał się nie lepszy, od razu chciał ich sprowadzić do roli służby. Perspektywa pozostania na dworze po wsze czasy nie była, lekko mówiąc, spełnieniem jej marzeń. Chęć spychania autorytarnych władców z tronu była w Verce głęboko ukorzeniona nie od dziś... Póki co jednak usiadła pokornie przy stole, w myśl zasady, że system trzeba rozwalać od środka. Pochyliła się w kierunku Kingfishera, z uwagą słuchając jego słów. Musiała przyznać, że pracownik Ministerstwa był sprytny i subtelny. Zdawało się, że skorzystał z dogodnej chwili i przekazał im wszystko, co musieli wiedzieć tuż przed rozpoczęciem się ostatecznego… skoku? Występu? Trudno powiedzieć, zdaje się, że w tym wydarzeniu każdego przypadnie inna rola. Niech zacznie się Wielka Improwizacja!
Ach nie, najpierw zaczęło się wielkie przedstawienie. Albo i przedstawianie się? Widziała, że niektórzy nie mogli oprzeć się pokusie i władczemu tonowi Króla Ciemnego Dworu, choć inni, jak ona, radzili sobie lepiej. O zgrozo dostrzegła na twarzy swojego brata wahanie, chciała mu jakoś pomóc. Wtedy usłyszała, który z tych idiotów odezwał się po raz pierwszy. Nie znała typa, nie mogła wiedzieć, że jego nazwisko jest jej nieobce. Czytała „Proroka” całkiem namiętnie, w końcu w obecnej pracy musiała orientować się w tym i owym. Nie dowiedziała się jednak, kim jest, bo w tym momencie na horyzoncie wydarzeń pojawił się ktoś, kogo znała bardzo dobrze. Ricky r z u c i ł się na tego faceta i go pocałował. Zatkało ją. Wypuściła z rąk kielich, który udawała że pije. Nie zauważyła, że Carly wylądowała pod stołem, a za nią zanurkował facet bez grama ubrań na sobie (no dobra, chyba miał jednak bieliznę). Nie zwracała uwagi ani na Tima, który musi sobie poradzić bez niej, ani na Nico, który choć w transmutowanym ubranku, wyglądał dosyć tragicznie. Chciała krzyknąć, ale doskonale wiedziała, że nie może zwrócić do niego po imieniu. Jednocześnie zdała sobie sprawę, że to wszystko zaczyna się w tej chwili, że wstała z krzesła i wiele oczu jest zwróconych właśnie na nią, że wyraźnie zszokowany facet już wyswobodził się spod Ryszardowego czaru, ale nie omieszkał coś tam do niego słodko mruczeć. Na początku była zła na króla, potem jej serce opanował smutek i mrok, a teraz? Powróciła złość i to nie na McGilla, którego może powinna w końcu przestać usprawiedliwiać, ale na tego typa. O wiele łatwiej było jej zogniskować złość na kimś, na kim jej nie zależało – pomimo logicznym przesłankom.
Teraz jednak naprawdę przyszła już pora na Wielką Improwizację, choć zanim Scarlett zapowiedziała ów fakt, Verka posłała jeszcze parce dżentelmenów spojrzenie pełne goryczy i poczucia zdrady. A potem odwróciła się w kierunku Norwood, która nie wiedzieć kiedy znalazła się na stole. Krzywda i smutek ustąpiły determinacji, bo jeśli przyszedł czas na to, by chwilowo zignorować podszepty serca, to była właśnie ta chwila. Spojrzała w dół – oprócz gustownie natapirowanych włosów jeszcze jedno zmieniło się w jej wyglądzie. Nico transmutował jej wygodne dresy w gustowną balową sukienkę. No cóż, skoro nie przeszkadzała jej wcześniej, może i teraz da radę. Korzystając z tego, że Carly póki co wiodła prym, chwyciła nóż i skróciła ją na wysokość połowy ud. Teraz z pewnością nie będzie ograniczała jej ruchów, co więcej, pasowała do jej nieokrzesanego imidżu. Zanim więc Puchonka skończyła opowiadać historię, Verka zaczęła swój taniec. Nie miała na sobie baletek, całkiem pozbyła się butów, ale nie bała się bólu i podjęcia próby osiągnięcia wyżyn swoich możliwości. To fakt, tańczyła od lat, ale zaniedbała swoją technikę, co nie zmienia faktu, że w ową improwizowaną choreografie włożyła całe swoje serce. Wyciągnęła szyję, przybrała pozycję i wspięła się na palce. Zabolało, ale nie bardziej, niż to zobaczyła przed chwilą – skoczyła, zamieniając nogi w powietrzu, a gdy wylądowała, wyciągnęła lewą nogę do tyłu. Przeniosła ciężar na prawą i zatoczyła tą drugą piękne koło… To, czy jej taniec był faktycznie piękny jest kwestią sporną. Na pewno był chaotyczny i od serca, pełno w nim było skoków, nagłych zmian kierunku ruchu, obrotów i biegania. Verka próbowała zwrócić na siebie uwagę króla, ale i choć trochę ulżyć sobie w cierpieniu.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Grupa: złodzieje K6:6 przerzucone na 6 !!! Wykorzystane modyfikatory: -1 za gibką lunaballę, -2 za wtopienie się w tłum (zaklęcie kameleona) Zsumowany wynik: 3 PS moje + 18 PS innych grup = 21 Przedmioty: różdżka, eliksir wiggenowy (1/1), kamienny stróż, trytoni amulet, uszy dalekiego zasięgu Cechy eventowe: złotousty gilderoy (perswazja), gibki jak lunaballa (zwinność), świetne zewnętrzne oko (empatia); tykająca łajnobomba, dwie lewe różdżki (niewerbalne), rączki jak patyki (brak siły)
Wróżka nie raczyła odpowiedzieć jej na pytanie, ale kolejne wydarzenia szybko rozjaśniły co jest grane - najpierw usłyszała czyjś śmiech, potem zerwał się dziwny wiatr, a kiedy otworzyła oczy, dostrzegła przed sobą wróżkę. Króla Ciemnego Dworu. I nie wiedziała czy na jego widok powinna czuć ulgę czy strach, bo coś podpowiadało jej, że to dopiero początek koszmaru. Posłusznie usiadła przy stole, machinalnie rozglądając się za Ryszardem. Ale nie mieli czasu ani na pogawędki ani na rzucenie się sobie w ramiona, bo Tyler Kingfisher zarządził naradę wojenną. Zgodnie z zaleceniami udawała rozchichotaną i bawiła się jedzeniem, dokładnie słuchając przewodnika. Nie pić. Nie jeść. Nie przedstawiać się. Niby trzy proste zasady, ale kiedy król nakazał im wyjawienie swoich imion i rozejrzała się po swoich towarzyszach, jej uwagę zwróciło parę osób, które wyglądały jakby zamierzały spełnić prośbę wróżki. I Rysiek całujący jakiegoś typa. Zamrugała zdziwiona, ale nie oceniała brata za ten nagły zryw czułości - każdemu należało się coś od życia, zwłaszcza w tak niesprzyjających okolicznościach. Rzuciła za to niewerbalnie jęzlep na @Kate Milburn, @Adela Honeycott i @Atlas Rosa z nadzieją, że to ich powstrzyma. Nie wnikała w powody czemu nie mogą tego robić. Po prostu ufała, że Kingfisher zna te stworzenia o wiele lepiej niż oni. Albo był służbistą i bardzo dbał o RODO, kto wie. A potem przyszedł czas na działanie. Kiedy wstali od stołu i upewniła się, że nikt już nie chce dzielić się swoimi danymi, zakończyła działanie jęzlepu prostym Finite, żeby Kasia, Adelka i piękny profesor mogli robić swoje. Spojrzała na swoją grupę z uśmiechem, ani trochę zaskoczona, że kradzieżą ma zająć się między innymi @Maximilian Felix Solberg, którego nie widziała, ale za to doskonale słyszała. I to właśnie fakt, że Max był niewidoczny, podpowiedział jej, że może to być spory atut, zwłaszcza kiedy zauważyła dość sporą straż pilnującą króla, a zatem i jednocześnie mającą na oku księgę. Najpierw, za pomocą muffliato, zapewniła im przestrzeń, aby obgadać jakikolwiek plan. - To zadziała tylko na chwilę. Musimy zrobić coś, żeby albo odwrócić ich uwagę albo unieszkodliwić. Rzucę na nas kameleona - spojrzała na @Thomas Seaver, uroczą wydrę (@Wally A. Shercliffe), a potem w miejsce, gdzie wydawało jej się, że stoi Max. A potem zgodnie z tym, co powiedziała, rzuciła na ich ekipę zaklęcie kameleona, ułatwiające wtopienie się w tłum. - Mam uszy dalekiego zasięgu, może jakoś nam pomogą zorientować się z odpowiedniej odległości co planują i gdzie będzie najlepiej się przedrzeć?
______________________
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Kod w pierwszym poście, nie dubluję, żeby nie robić zamieszania
Idąc tutaj spodziewał się naprawdę wielu rzeczy. Igrania z ich największymi koszmarami, kręgów z kamieni, które zamkną ich w wiecznym tańcu, epickiej bitwy z bandą ożywionych drzew. Ale nie tego, że wyłoży się na tak podstawowej kwestii – że zdarzy mu się złamać zasadę, którą ich przewodnik powtarzał od samego początku wyprawy. To znaczy – prawie złamać i w tym wypadku to „prawie” zrobiło wielką różnicę. Najpierw usłyszał szuranie krzesła, które odrzucił od siebie młody chłopak. Potem odwrócił głowę od króla i zaniemówił – no typ ewidentnie na niego leciał. Benji naprawdę chciał powiedzieć swoje pełne personalia, ale nie mógł się już odezwać. Dał się odciągnąć od stołu, przytwierdzić do ściany, kompletnie rozbroić. Czy odwzajemnił pocałunek? Na początku z pewnością. Czując tak niewyobrażalny wstyd i ulgę. To pierwsze, bo prawie dał ciała. To drugie, bo ktoś go od tego uratował i to w sposób zdecydowanie przyjemny. Prędzej spodziewał się, że taki Solberg sprzeda mu gonga w nos. W sumie dopiero teraz uświadomił sobie, że dawno go już nie widział. Z kolei jego i nieznajomego całuśnego widzieć musieli wszyscy. No właśnie, w s z y s c y. W tym jeden szczególny ktoś, kogo Ben próbował do siebie przekonać, kto nie powinien go widywać w taki sytuacjach – i dopiero wtedy oderwał się od ust McGilla. Całe szczęście, że ta dziwna i dzika czułość go otrzeźwiła, ale przecież nie byłby sobą, gdyby nie mruknął mu lubieżnie do ucha. - Dzięki, złotousty. Zapamiętam sobie, że mam u ciebie dług. – Puścił mu jeszcze oczko, był młody ale na swoje nieszczęście bardzo niebrzydki, choć Ben nie miał teraz czasu, by roztrząsać te kwestie. Już po chwili jakby gdyby nigdy nic go minął, przypominając sobie, że mają do zrealizowania całkiem konkretny plan. Napad czas zacząć. Wiedział, że jego naturalne talenty wiązały się głównie z mocą słów – to nimi żonglował, tworzył rzeczywistość, czasem nawet dzięki nim ukazywał realność w krzywym zwierciadle. Księga była poza jego zasięgiem, ale wróżki... one znajdowały się całkiem blisko. Starając się nie myśleć o tym, co myśli o nim teraz @Isolde Bloodworth, na którą notabene naprawdę usiłował nie patrzeć, wykorzystał dziwny pocałunek na swoją korzyść. Grupa wróżek skupiona w półokręgu wyraźnie chichotała i plotkowała na ten temat, toteż to one stały się jego celem. Zaczął je zagadywać, czarować, mamić i kusić. Podjudzać je do psot, do puczu, do rewolty. Gadał jak przejęty, zaczesując włosy, puszczając oczka i generalnie udając, że ś w i e t n i e się bawi. Choć na sali panował już chaos, miał szczerą nadzieję, że jego działania przyniosą jakieś rezultaty.
______________________
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
Namowy: Adela chce coś powiedzieć, ale Marlena zlepia jej gębę Grupa: błazny Powodzenie działania:62 Wykorzystane modyfikatory: punkty z DA Twój ostateczny wynik: 62+10=72 Zsumowany wynik grupy: 126 + 148 + 72 = póki co 346 Przedmioty: różdżka, kolczyki z królikiem (+1 ONMS), pióro olśniaka (+2 wróżbiarstwo) Cechy eventowe: Magik żywiołów (ziemia), Świetne zewnętrzne oko (empatia); Tykająca łajnobomba (lekkomyślność), Nieogarnięty chochlik
Ciemność nie była dla Adeli niczym przerażającym, ale wydobywający się z niej dziwny, choć bez wątpienia bardzo pociągający śmiech, wzbudzał odrobinę niepokoju. Gdy uniosła głowę, zdała sobie sprawę, że stoją przed Królem Ciemnego Dworu. Jego słowa docierały jednak do niej coraz gorzej, pewnie ze względu na narastające namowy. Dopiero dyskretny znak Kingfishera odrobinę przywrócił ją do porządku. Zasiadła na krześle i zgodnie z poleceniami udawała świetną zabawę – to nie było takie trudne, bo nawet w tak trudnych okolicznościach jak te, umiała sypać żartami z rękawa. Większym wyzwaniem okazało się powstrzymanie od picia i jedzenia, ale za każdym razem gdy nabierała na to ochoty, wracała myślami do tego jak uratował ją profesor Rosa. Niestety, słowa króla wywołały w Adeli przemożną potrzebę ujawnienia swojej tożsamości. Powiedzmy sobie szczerze – dziewczyna nie słynęła z silnej woli i faktycznie była o krok od wyjawienia swojej tożsamości. Znów jej się jednak poszczęściło – oberwała zaklęciem od @"Marla O’Donnell", co zapobiegło dalszemu niepotrzebnemu otwieraniu mordy. Miało to jednak swoje minusy – Adela miała dołączyć do grupy błaznów zabawiających i odwracających uwagę króla, a gdy nie otwierała mordy nie była aż tak zabawna. Nie mogła też się wykazać ćwiczonymi, ale jednak ukrywanymi talentami aktorskimi. Pozostało więc jedno… Gdy Vera pięknie tańczyła, a Carly robiła to co umiała najlepiej, czyli mówiła, Adela postanowiła zrobić z siebie debila. No może niedosłownie, była to raczej konsekwencja podjętych przez nią działań, które w gruncie rzeczy nie były jej wielkim talentem, a jedyną rzeczą, którą była w stanie zrobić bez głosu i instrumentu. Tak, Adela postanowiła zabawiać króla slapstickiem w stylu Charliego Chaplina, choć oczywiście – zdecydowanie bardziej nieudolnym. Tak więc – wywracała się, robiła pseudoakrobacje, goniła sama siebie. Pewnie było to bardziej żałosne niż zabawne, ale w gruncie rzeczy – robiła co mogła.
Ricky McGill
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Pocałowany znienacka chłop zareagował jakby entuzjastycznie, co stanowczo przeczyło logice według której dużo bardziej adekwatną reakcją na interwencję tego typu byłoby raczej odepchnięcie Ryszarda, może i sprzedanie gonga w nos; byłoby to zdecydowanie mniej przyjemne niż odwzajemnione całuski, ale wtedy przynajmniej nikt nie miałby wątpliwości, że to tu zaszło było tylko głupią i bezmyślną próbą pomocy, a nie dzikim porywem namiętności. Nie żeby szczególnie go interesowało zdanie zgromadzonych tu osób, zresztą, nie podejrzewał ich nawet o to, żeby się jakkolwiek przejęli tym co zrobił. A już na pewno nie ci, którzy mieli okazję być świadkami jak większość zeszłego roku obściskiwał się z Haroldem. - Zapamiętaj lepiej zasady Kingfishera, bo drugi raz nie będę taki miły - odszepnął Austerowi zdecydowanie mniej lubieżnie, chociaż z zawadiackim uśmieszkiem, odwrócił się i... wtedy napotkał spojrzenie @Veronica H. Seaver, jedynej osoby, której zdanie w tym momencie było dla niego istotne i która powinna wiedzieć, że nie zaszło tu nic romantycznego. Spojrzenie, po którym poczuł się jak z d r a j c a. Którym nie był, ma się rozumieć, ale i tak poczuł dziwny wyrzut sumienia i chęć natychmiastowego wyjaśnienia jej całego zajścia - z tym, że nie było na to teraz kompletnie czasu. Ani okoliczności. Teraz priorytetem było zdobycie Księgi i zakończenie terroru wróżek i chcąc nie chcąc, właśnie tym musieli się zająć, wszelkie pretensje i wyjaśnienia zostawiając na przyszłość, oby wolną od zaczarowanego pyłu. Ruszając w głąb sali, Ryszard kątem oka obserwował, jak Wera zapomina o jego istnieniu i rzuca się w wir tańca, a chociaż chętnie skupiłby się na oglądaniu jej występu, to szybko odwrócił wzrok i zajął realizowaniem planu. Chciał przekabacić na ich stronę wirujące dookoła wróżki, wykorzystując to wszystko czego dowiedział się od nich w drodze na bal od wróżki-plotkary. Zagadywał, bajerował i żartował jakby znajdował się w gronie najlepszych przyjaciół, a przy tym przedstawiał stworzonkom wizję odwrócenia się przeciwko Królowi jako coś, co mogło być najlepszym psikusem w historii - aż ostatecznie udało mu się zebrać małą grupkę wróżek rozentuzjazmowanych jego pomysłem i gotowych do wzięcia udziału w tym figlu.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Namowy: nie odzywam się, bo @Marla O'Donnell zlepia mi ryj Grupa: błazny, melduję się jako ostatnia! Powodzenie działania:1 -> 3 iście błazeńsko Wykorzystane modyfikatory: punkty z DA, cecha eventowa Twój ostateczny wynik: 3 + 14 + 20 Zsumowany wynik grupy: 37 + 346 = 383 Przedmioty: różdżka, Magiczna Siatka do łapania stworzeń latających (+1 ONMS), 2x fiolka eliksiru wiggenowego, kompas miotlarski (+1 GM) Cechy eventowe: gibki jak Lunaballa (zwinność), powab wili (urok osobisty); dwie lewe różdżki (zaklęcia niewerbalne), nieogarnięty chochlik
W otaczającej ich ciemności (choć Kate i tak miała nieco lepsze warunki, bo mimo że widziała świat do góry nogami, przynajmniej widziała cokolwiek) rozlał się ciepły, lepki, obłapiający śmiech, dudniący między ścianami komnaty. Zaraz potem zerwał się silny wiatr, a może to po prostu łopot wielu wróżkowych skrzydeł? Wystarczyło mrugnąć, by król Ciemnego Dworu ukazał się ich oczom w pełnej krasie. Wydawał się być w szampańskim nastroju, choć po jego facjacie przemknął wyraz zniesmaczenia. Najwyraźniej nie zaspokoili zbyt dobrze jego zachcianek. Wykonywała polecenia, które wydawał im Kingfisher, przysiadając do stołu, który pomału zaczynał uginać się od przepysznych, nęcących zapachem i wyglądem potraw. Ogromnie zaschło jej w ustach, lecz pamiętała, że nie mogła niczego pić ani jeść. Co za katorga! Do tego to wieczne zwracanie się do nich per błazny - wciąż niesiona na fali wcześniej odczuwanej pewności siebie, żywo oburzyła się na tę uwagę zasłyszaną po raz chyba już setny tego popołudnia. Na szczęście nim zdążyła zrobić coś głupiego, oberwała od Marli zaklęciem jęzlepu, przez co nie była w stanie wydać z siebie niczego poza bezkształtnym jękiem. I szczerze to ją chyba zirytowało najbardziej! Dopiero po czasie, gdy emocje opadły, a jej wrócił rozum do głowy, zorientowała się, jak głupio dała się ponieść otaczającej ich magii. Cholera, gdyby nie Marla, pewnie wypaplałaby tym wróżkom wszystko! Wisiała jej przynajmniej trzy kremowe i chyba jakiś masaż stóp. Wszystko to sprawiło, że gdy rozwiązano jej z powrotem język, podjęła świadomą decyzję, by samej sobie związać go od nowa. Nie mogła ryzykować, że zrobi coś równie głupiego, jak wcześniejsze próby rozmowy z królem. Towarzystwo naturalnie podzieliło się między sobą rolami, a ona idąc za Adelą, została wplątana w ekipę, która miała wcielić się w prawdziwych błaznów. Biorąc pod uwagę, że Kate od kilku miesięcy każdego poranka czuła się, jakby zakładała na twarz maskę klauna, wybór ten wydawał się pasujący. Nie miała jednak weny na to, co mogłaby pokazać królowi jako bezdźwięczny mim, toteż nieudolnie i koślawo chodziła przy zdecydowanie krzywej ścianie. Trochę zmałpowała od Adeli to przewracanie, później postanowiła zamknąć się w wyimaginowanym pudełku. I gdyby mogła, zostałaby w nim do końca całej tej akcji.
Namowy:@Marla O'Donnell daje mi w ryj jęzlepem Grupa: negocjatorzy Wróżki-pomocnice:C Wykorzystane modyfikatory: kuferek (11) + cechy eventowe (10) + specjalizacja kuferkowa (3) Twój ostateczny wynik: 27 Zsumowany wynik grupy: 18+27 = 45 Przedmioty: beret uroków, rogata rączka, wachlarz sakura, eliksir wiggenowy, różdżka Cechy eventowe: Powab wili, Złotousty Gilderoy (siła perswazji); Dwie lewie różdżki (transmutacja), Drzemie we mnie zwierzę (zachowanie)
Ledwie opanował chęci wymiotów od tego wirowania, słysząc głos @Maximilian Felix Solberg, który dopomógł mu w tym trudnym momencie próby, powstrzymując go od wkręcenia się w podłogę jak śrubka, atu nagle kolejna zmiana scenerii. Całe wydarzenie miało mniej sensu niż w najbardziej kuriozalnych z jego oczekiwań, ale chyba na tym etapie powinien przestać jakiekolwiek oczekiwania posiadać. Podniósł wzrok na przepięknego króla, do którego uśmiechnął się, niemal oczarowany jego wróżkowym urokiem. Wraz ze wszystkimi ruszył do stołu, który wróżki zastawiły wszystkimi niesamowitościami i może byłby skuszony się nimi objadać, gdyby nie to, że wciąż było mu trochę niedobrze po perypetiach, jakie spotkały go, kiedy przed chwilą jeszcze było tu całkiem ciemno. Chaos i brak ładu i składu był dla niego większą niewygodą niż rzeczywiste niewygody, typu wspinaczki, pływanie przez bagna czy padanie ofiarą pijawek. Mózg walczył usilnie, próbując łapać nitki gobelinu tej historii, wszystko jednak pruło się we wszystkie strony, a Rosa zaczynał zastanawiać się, czy nie skończą w świętym Mungu po tej zabawie - bo akcją ratunkową bardzo trudno było to wszystko nazwać. Walcząc z bólem głowy wysłuchał tego, co Kingfisher jakoś średnio dyskretnie im opowiadał o konieczności dokonania kradzieży i uznał, że chyba czas przestać kwestionować granice sensu i płynąć z prądem, bo cóż może sie wydarzyć - tego nie wie chyba nawet sam przekorny los. Rozejrzał się po sali, w poszukiwaniu jakiegoś sprytnego rozwiązania, które mogłoby tej kradzieży dopomóc, jednakże niepocieszony okrzyk króla skutecznie oderwał jego myśli od jakiegokolwiek rozsądku. Natychmiast odwrócił się, z korną miną, by skierować kroki w stronę tronu, bo przecież musiał się przedstawić, najlepiej natychmiast..! Na całe szczęście byli tu ludzie bardziej ogarniający rzeczywistość niż on sam. Kiedy ugodziło go zaklęcie jęzlepa, poczuł się oburzony, odwracając się z gniewnym spojrzeniem w poszukiwaniu osoby odpowiedzialnej za ten niecny uczynek - wystarczyło mu jednak tylko tę chwilę, by ocknąć się z tej potrzeby przedstawiania się królowi i obmyła go fala ulgi. Będzie musiał dowiedzieć się, komu ma podziękować za ten uczynek - kto wie, jakie byłyby konsekwencje przedstawiania się królowi. Możliwe, że nie wie tego nikt, nawet sam król. Zwrócił całą swoją uwagę na wróżki, rozlewając swój naturalny urok, okraszony pięknym uśmiechem, odwrócił role, tym razem samemu komplementując wróżki i namawiając je, by wywinęły psikusa nad psikusy, oszukując samego króla ciemnego dworu. Cóż by to był za numer, cóż za zabawa. Z momentu na moment grono wróżek skłonnych dołączyć do ich przedsięwzięcia zdawało się rosnąć i rosnąć...
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Grupa: negocjatorzy, ostatnia się zgłaszam! Wróżki-pomocnice:D Wykorzystane modyfikatory: cechy eventowe x2, punkty ONMS (40) Twój ostateczny wynik: 4+5+5+4 Zsumowany wynik grupy: 18 + 45 = 63 Przedmioty: różdżka, łańcuch Scamandera, błogosławiony różaniec, totem protekcyjny w kształcie ryjkonosa Cechy eventowe: czaroglota; powab wili (zwierzęta); dobre zewnętrzne oko (empatia); rączki jak patyki (siła); słaba psycha (wrażliwy); połamany gumochłon (zwinność)
Ciemność, ciemność, ciemność - pomału rodziła się w niej panika, że już do końca tak będzie. Dziwne tańce, masa wróżek, szum w uszach, drażniący śluzówki pył... I wciąż nie wiedziała, gdzie jest Wally. Męczyło ją stawianie koślawych kroków, nie potrafiła w pełni skupić się na tańczeniu z Lunaballą, ponieważ nieustannie wykręcała głowę i tułów, by w otaczającym ich mroku wyłowić gdzieś jego kudłatą czuprynę. Zaraz jednak rozległ się śmiech, oblepiający ich jak karmel, przyciągający do... króla Ciemnego Dworu. Bridget na moment otworzyła usta, na poły zaskoczona, na poły przerażona rozwojem wydarzeń. Musieli jednak iść do przodu, musieli stawić mu czoła i doprowadzić tę sprawę do końca. Zaczęła przeciskać się między ludźmi, aż w końcu go ujrzała! Wally - krzyknęło jej serce, podczas gdy usta wydały jedynie nieme westchnienie na widok mężczyzny. - Jesteś! Cały? - powitała go bez uśmiechu, za to z wielkim niepokojem, gorliwie przykładając ręce do jego klatki piersiowej, jakby namacalnie chciała sprawdzić, czy rzeczywiście był cały. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby spotkała go krzywda na wyprawie, na którą sama go zaciągnęła. Powiodła wzrokiem po obu jego ramionach, po szyi, aż po linię włosów, wzdychając z ulgą, że wyszedł z tego wszystkiego bez szwanku. Odjęła od niego trzęsące się dłonie, bo tłum i wróżki popychały ich do stołu, gdzie mieli zasiąść do wystawnego obiadu. Wciąż skręcający się w jej wnętrzu żołądek wyjątkowo dawał o sobie znać, burcząc i chlupiąc zachłannie, gdy jej oczy powiodły po całym szeregu półmisków i błyszczącej zastawy. A niech to Merlin kopnie, i naprawdę nie mogli nic zjeść? Musiała oprzeć się nie tylko namowom króla, także wróżek, co nie było łatwe, ale zawzięła się! Nie da im wygrać! Ale to nie ona przegrywała wewnętrzną walkę z napływającymi zewsząd namowami. Jedno spojrzenie w kierunku Wally'ego kazało jej sądzić, że to mężczyzna przeżywał znacznie większe wewnętrzne katusze. Nie mogła pozwolić mu na ujawnienie swojego imienia ani jakiejkolwiek innej informacji o nim samym. Ryzyko było zbyt duże! Działała instynktownie, czym prędzej chcąc powstrzymać chcący wypłynąć z jego ust potok słów. - Hej, hej, hej - wyrzuciła cicho na jednym wydechu całą serię krótkich, bezosobowych wykrzykników, by odciągnąć jego uwagę od króla. Chwyciła go drobnymi dłońmi za twarz, próbując siłą skłonić go, by spojrzał na nią. - Popatrz na mnie - poleciła drżącym głosem, jeszcze silniej wbijając palce w jego policzki. Musiał skupić się na tym, co było realne - co było istotne. Szorstki zarost uwierał ją w opuszki, lecz nie popuszczała, zmuszając go, by nie odwracał wzroku. - Nic nie mów... - Słowa zabrzmiały jak błagalna prośba i jeśli trzeba będzie, padnie przed nim na kolana, by nie wydał z siebie ani jednego dźwięku. W swoim spojrzeniu zawarła wszystko to, co chciała mu powiedzieć, lecz nie mogła. Był dla niej ważny, ważniejszy, niż dotychczas chciała przyznać. Jej palce przewędrowały na jego usta, które gdyby tylko mogła, zamknęłaby własnymi. Wiążący się z tym żal dostał odbicie w jej oczach - przed Wallym rozgrywał się prawdziwy spektakl, migający kalejdoskop jej wewnętrznych zgryzot. Obraz silnego (choć tak krótkiego) przywiązania, ciążących jej zobowiązań, nęcących pobudek i desperacji, z jaką chciała uchronić go przed nim samym.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Grupa: złodzieje K6:4 -> 2 Wykorzystane modyfikatory: bycie niewidzialnym (-2 do kości), pojawiam się i znikam (-1 do kości), przerzut za pozytywne emocje poprzednio Zsumowany wynik: 21(post Marlenki) + 7PS(moje) = 28PS Przedmioty: różdżka, peleryna niewidka (+2 OPCM, +2 transmutacja), pochłaniacz magii (+1 CM), Zegarek ukrytego cienia (+2 CM), "nabita" bransoleta urquharta (eliksir wiggenowy x1, eliksir regenerujący x1, felix felicis x1) Cechy eventowe: Zalety: pojawiam się i znikam, magik żywiołów (woda), metabolizm eliksirowara Wady: tykająca łajnobomba (zapalnik, buntownik), bez czepka urodzony
Wszystko, co się tu działo było popierdolone tak samo, jak uczta, na której zasiadał niewidzialny. Nawet nie narzekał na ten stan rzeczy. Dzięki temu mógł lepiej orientować się w sytuacji, a ta coraz mniej mu się podobała. Biorąc pod uwagę, jak się tu znaleźli i skąd przybyli, Max czuł się jednak jak w domu, a co za tym szło, spodziewał się najgorszego. Nic więc dziwnego, że postanowił dać sobie w żyłę, choć tym razem nie skorzystał z otępiających umysł narkotyków, a stuknął różdżką w bransoletę założoną na ręce, która wpuściła do jego krwioobiegu dawkę felix felicis. Na chwilę przymknął oczy czując, jak eliksir rozchodzi się po jego organizmie, a gdy ponownie je otworzył, jego wzrok od razu powędrował ku @Wally A. Shercliffe. Co za zwierz z tego kolesia... - Pomyślał do siebie akurat w momencie, gdy król kazał niektórym przedstawić się przed jego obliczem. Pchany felixem uniósł różdżkę i rzucił niewerbalne Revale animagi na mężczyznę, który na jego oczach zaczął zamieniać się w wydrę. Solberg odnotował sobie to w pamięci, ale nie tracił czasu na plany na przyszłość, bo już rzucał jęzlep na @Thomas Seaver, który zaraz też wypaplałby swoje imię władcy tego pierdolnika. No tak to być nie mogło. Jak konspira, to konspira, a wiadomo, że kapusiów Max nienawidził nawet, jeśli donosili na samych siebie. Uśmiechnął się do siebie i niewidzącej go @Marla O'Donnell . Kradzież to była jego bajka. Nie potrzebował namowy, a choć ostatnimi czasy raczej ograniczał się do podwędzania składników ze szkolnego składzika, to pewne nawyki były dla ślizgona niemożliwe do wyplenienia. Poklepał więc delikatnie przyjaciółkę po ramieniu (dłonią bez pochłaniacza magii!), dając jej znak, że jest gotów do działania. -Musimy być szybcy i cisi. Trzeba zająć się strażnikami tak, żeby cała gromada się na nas nie rzuciła. - Powiedział, zaraz rzucając też na całą grupę Silencio Vado, by wyciszyć ich kroki, a gdy ustalenia zostały poczynione, ukryty dzięki eliksirowi zaczął zbliżać się do strażników, dotykając ich ukradkiem pochłaniaczem magii. Liczył, że osłabi tym ich postawę i pomoże reszcie wykonać postawione przed nimi zadanie. W międzyczasie cofnął też zaklęcie jęzlepa, rzucone na Thomasa, gdy sytuacja była już bezpieczna.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Grupa: ochrona Wróżki:D, czyli 4 Wykorzystane modyfikatory: dwie wróżki zmiatam z planszy za pkt kuferkowe Twój ostateczny wynik:4/4 Przedmioty: Transylwański Cierń aka "Tepes" (+4 GM), Różdżka Fairwynów z owijką ze smoczej łuski - krew syreny, palma, 11 i ¾ cala (+8 Zaklęcia&OPCM), Bransoleta Urquharta (2x wiggenowy), peleryna niewidka (+2 OPCM, +2 transmutacja), Amulet z jemioły (+2 Zaklęcia i OPCM) Cechy eventowe: Zalety: Gibki jak lunaballa (zwinność), Silny jak buchorożec (kondycja), Pojawiam się i znikam; Wady: Dwie lewe różdżki (transmutacja), Niezręczny troll (brak empatii), Tykająca Łajnobomba (lekkomyślna)
Julka wciąż zmagała się z onieśmielającymi jej nogi, które stały się miękkie od adrenaliny oraz oczy męcone przez wilgoć wiatru. Mówiła trudno, z wysiłkiem wykrzykując kolejne zdania w stronę wróżki, a przez jej żyły pulsowały buzujące endorfiny, nadające jej niemalże euforyczny stan. W takiej kondycji wydawało się, że nie ma jeziora, którego by nie przepłynęła, góry, na którą by nie weszła, ani przeciwnika, którego by nie pokonała. Otulał ją długi czas ciemność, do której już zdążyła się przyzwyczaić, aż wiatr rozdarł ciszę, przynosząc ze sobą słowa, które rozbłysły światłem i ukazały im ciemny dwór. W tajemniczej postaci z kruczoczarnymi włosami dostrzegła coś znajomego – był to niewątpliwie brat tego jasnowłosego chłopca, którego spotkali wcześniej. Nie podobało jej się ani to, jak władca się do nich zwracał, ani jak ich traktował. Posłuchała jednak Kingfishera i zamiast zrobić coś lekkomyślnego, jak rzucenie bombardą w tego bubka, po prostu usiadła, obserwując całą sytuację. Nie starała się udawać, że dobrze się bawi, zgodnie z zaleceniami. Mimo to, udało jej się zachować spokój, nie rzucając piorunami spojrzeniem, co już było dla niej sukcesem.
Ex-Krukonka słuchała przygotowywanego na szybko planu, który wydawał się szyty na kolanie. Nie widząc alternatywy, zacisnęła dłoń na ukrytej pod stołem różdżce i czekała na rozwój wydarzeń. Wkrótce błazny zaczęli próbować rozbawić króla, złodzieje snuli się wokół księgi, a Benjamin znalazł miłość swojego życia w najmniej spodziewanym miejscu. Moment próby zamknięcia własnych ust własnymi dłońmi był dla niej zabawny, ale nie sprawił, że straciła czujność. Gdy zauważyła, że wróżki tracą cierpliwość, wiedziała, że musi działać. Jak się okazało, słusznie, gdyż sytuacja szybko się zaostrzyła. Powietrze wypełniły piski i krzyki, a w kierunku stołu ruszyła skrzydlata, wściekła chmara.
- Expulso – zaklęła, wykonując szybki ruch nadgarstkiem i cicho, lecz wyraźnie wymawiając zaklęcie. Natychmiast odepchnęło to grupę napastników od śmiałków. Niestety, poprawka okazała się niecelna, lecz przynajmniej zyskała chwilę czasu, którą wykorzystała, by wskoczyć na miotłę i odwrócić uwagę od Solberga i reszty grupy.
Wally A. Shercliffe
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 197 cm
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
Grupa: złodzieje K6:5 przerzut na to samo... Wykorzystane modyfikatory: -2 do kości (wtopienie się w tłum - kameleon + zmieniam się w wydrę) Zsumowany wynik: 3PS (moje) + 28 (Marla, Max + wynik ochroniarzy) = 31 PS Przedmioty: różdżka Cechy eventowe: magik żywiołów (woda), powab wili (zwierzęta); połamany gumochłon (zwinność), tykająca łajnobomba (buntownik)
Wróżki szarpały go i popychały, a przez otaczające go ciemności nie bardzo potrafił sobie z nimi poradzić. Ich ciosy nie były szczególnie dotkliwe, ale drażniące i pogłębiające poczucie bezradności, mimo że nadal głęboko wierzył, że jakoś to będzie. A potem usłyszał śmiech - głęboki, dźwięczny, przyprawiający o dreszcze, a przy tym dziwnie fascynujące. Uderzenie wiatru było tak silne, że Wally musiał przymknąć oczy, a kiedy otworzył je na powrót, ujrzał króla Ciemnego Dworu. Był piękny, zjawiskowy, arogancki i mroczny w swojej władzy i urodzie. Jednak Wally nie słuchał go zbyt uważnie, bo w tym momencie pojawiła się przy nim @Bridget Hudson i nagle wszystko zeszło na dalszy plan. Jego serce zalały radość i ulga. - Jesteś... - powtórzył gorąco, po czym pokiwał głową, kładąc dłonie na jej dłoniach, które spoczęły na jego torsie. Zastanawiał się, czy Bri czuje, jak mocno bije mu serce. - Trochę poszarpany, ale tak. Nic ci nie jest? Zniknęłaś mi z oczu, a wróżki... zamąciły w głowie nam wszystkim, prawda? - uśmiechnął się, patrząc na nią z czułością, której nie dało się nie zauważyć. A potem ruszyli do stołu. Tym razem starał się słuchać uważnie rad Kingfishera i zmusić swój otumaniony mózg do współpracy. Na widok jedzenia odetchnął głęboko, dopiero teraz zdając sobie sprawę, jak bardzo był wygłodniały, jednak chwilę później pojawił się poważniejszy problem. Król żądał, by się przedstawili. I mimo że Wally wiedział, że nie może tego zrobić, to jego usta same zaczynały się układać w pierwszą literę jego imienia. Zacisnął palce na brzegu blatu, lekko blednąc na twarzy i czując, że przegrywa tę bitwę, kiedy nagle... ... nagle usłyszał głos Bridget i poczuł na policzkach jej dłonie. Posłusznie spojrzał jej w oczy i nagle słodkie podszepty wróżek i aksamitny głos króla stały się tylko nieistotnym tłem, bo to Bridget była najważniejsza, a uczucie, jakie do niej skrycie żywił, o wiele potężniejsze niż magia wróżek. Zawsze uważał, że to romantyczne bzdury, ale teraz zatonął w jej spojrzeniu, w jej głosie, w jej dotyku i poczuł, że jego własne imię wślizguje się z powrotem do jego gardła i mózgu, że nie drży już na wargach, bo te były zbyt skupione rozkoszowaniem się dotykiem palców dziewczyny. Delikatnie ucałował jej palce, a jego spojrzenie zmieniło się - nie wydawało się już udręczone przez namowy wróżek, ale świetliste i jednocześnie tęskne, skupione wyłącznie na niej. Łagodnym gestem ujął jej dłoń i już miał ją zapewnić, że nie powie ani słowa, że niebezpieczeństwo minęło, mimo że na jego wargach pojawiło się inne imię, jej własne... kiedy nagle poczuł, że przeistacza się w wydrę. Spojrzał na Bridget ze zdumieniem, bo nie była to jego sprawka, a potem pokręcił smukłym łebkiem na wszystkie strony, nie dostrzegając jednak niewidzialnego @Maximilian Felix Solberg, który najwyraźniej wyczuł, że Walter jest bliski katastrofy i ujawnił jego zwierzęcą formę, jednocześnie nie pozwalając na wymienienie niczyjego imienia. Cóż, ktokolwiek rzucił na Wally'ego zaklęcie i zmienił go w wydrę, wyświadczył mu niewątpliwą przysługę, choć... moment był szczęśliwy i niefortunny zarazem. Wally miał przykre poczucie, że ten romantyczny moment między nim a Bridget został przerwany w dość absurdalny sposób - trochę jak w mugolskiej bajce, tyle że książę zmienił się w wydrę, zamiast z żaby przeistoczyć w księcia. Shercliffe zwinął się na kolanach dziewczyny i pisnął z niezadowoleniem, patrząc na nią czarnymi oczkami. Potem, nadal w swojej zwierzęcej formie, dołączył do swojej grupy, wiedząc, że jako wydra ma większe szanse na pozostanie niezauważonym. Pokiwał łebkiem, kiedy @Marla O'Donnell zasugerowała, że rzuci na nich kameleona, a potem podniósł łapkę na znak, że on też może zwinnie prześlizgnąć się między wrogami - zwłaszcza z pomocą tego zaklęcia. A potem ruszyli ukradkiem w stronę strażników, cisi i praktycznie niewidoczni. Było to szczególnie łatwe dla Wally'ego, który jako niewielkie zwierzę trzymał się blisko ziemi, przemykając zwinnie i omijając wróżkowych strażników.
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Grupa: ochrona Wróżki:J, czyli 10 wróżek, kości: 2, 6, 6, 2, 3, 6, 1, 3, 5, 5 Wykorzystane modyfikatory: 20 pkt z OPCM (- jedna wróżka), przerzut za pozytywne odczucia (nic mi nie daje) Twój ostateczny wynik: 6 / 10 (ale Nakir mi pomaga, więc 7/10) Zsumowany wynik grupy: 7 (ja z pomocą Nakira) + 12 = 19 Przedmioty: różdżka, eliksir wiggenowy, eliksir spokoju, eliksir chroniący przed ogniem, ujawniacz Cechy eventowe: świetne zewnętrzne oko (empatia), silna psycha (opanowanie); niezręczny troll (dumny), połamany gumochłon (zwinność);
Isolde była szczerze wdzięczna dziewczynie, która przyszła jej z pomocą ( @Kate Milburn ). Wspólnymi siłami zdołały przegonić wróżki - nieznajoma siatką, Isolde zaklęciami, bo nareszcie miała szansę jej użyć - kiedy wisiało na niej całe stado wróżek, nie było to możliwe. - Dziękuję. Doceniam - wysapała, uśmiechając się do dziewczyny, kiedy chmara wróżek dała im wreszcie spokój. Wzdrygnęła się, słysząc głęboki śmiech, mimo że wcale nie był nieprzyjemny dla ucha. Domyślała się jednak, że należy do kogoś potężnego, kogoś przekonanego o swojej władzy i bynajmniej nie dobrotliwego. I, jak się okazało, przeczucie jej nie myliło. Nieznacznie zmarszczyła brwi, urażona takim traktowaniem, ale nie powiedziała ani słowa, wiedząc, że jej zraniona duma nie ma najmniejszego znaczenia dla powodzenia całej misji i że należy ją schować w kieszeń. Odnalazła wzrokiem Benjamina i z ulgą (która tylko pogłębiła jej irytację) stwierdziła, że nic mu nie jest. Zasiadła przy stole z iście królewską miną, udając, że podziwia stół i wspaniałe potrawy, na widok których ślinka napływała do ust. Jednak była silna i ani podszepty wróżek, ani żądania króla, ani zapach jedzenia nie nagięły jej woli. @Benjamin Auster siedział po drugiej stronie stołu, w pewnym oddaleniu od niej i Isolde tylko nabrała powietrza, by krzyknąć, kiedy jak skończony kretyn wstał i zaczął się przedstawiać królowi. Już wstała z miejsca i uniosła różdżkę, żeby rzucić na niego , kiedy uprzedził ją jakiś młody chłopak, który rzucił się na Bena i pocałował go w usta, przyciskając do ściany. Twarz Isolde oblała się rumieńcem, a oczy zapłonęły złością, jednak usiadła z powrotem na swoim miejscu i wzięła dwa głębokie wdechy. Wiedziała, że Ben sypiał też z facetami, przecież sypiał z jej własnym przyjacielem. Ale ten chłopak był taki młody! Merlinie, dlaczego ją to dziwiło? Przecież miała na temat Austera wyrobione zdanie i jedna przyjemna kolacja nie mogła tego zmienić, prawda? PRAWDA? Odetchnęła głęboko i przymknęła oczy, żeby się skupić, wejść w tryb aurorski. A że była z natury opanowana i profesjonalna, udało się jej to nieźle. Wiedziała tylko, że musi unikać spojrzenia Bena - za wszelką cenę. Przynajmniej odwrócił uwagę wróżek i samego króla, fundując im to przedstawienie, co wyraźnie spotkało się z uznaniem magicznych istot. Cały ten plan wydawał się mocno niepewny, ale Isolde wiedziała, że musieli działać szybko i zdecydowanie, dlatego po prostu robiła to, co do niej należało. Wróżki nie były głupie i popisy jednej grupy, negocjacje drugiej i podchody trzeciej wyraźnie je zaniepokoiły - i trudno było im się dziwić, bo to wszystko było szyte grubymi nićmi. Nagle jedna z wróżek wydała z siebie wrzask i wszystkie rzuciły się na grupę odpowiedzialną za przejęcie księgi. Isolde zaklęła w myślach i rzuciła się na odsiecz. Rozdawała drętwoty na prawo i lewo, czasem odpychając większą grupę expulso, ale te małe dranie radziły sobie naprawdę dobrze, okrążając ich i atakując z różnych stron. Na czoło Isolde wystąpiły krople potu, ale nie traciła opanowania ani koncentracji, poruszając się jak w tańcu i szukając wzrokiem pozostałych ochroniarzy. Podziękowała uśmiechem @Nakir Whitelight, kiedy ten celną drętwotą pozbył się jednej z wróżek, która właśnie planowała wczepić się w jej łydkę.
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Przez moment jego policzki były całkowicie czerwone, kiedy usłyszał słowa blondynki i zorientował się w tym, jak sam wyglądał. Szczęśliwie transmutacja w tej sytuacji mogła pomóc i niewiele później mógł zapomnieć o zawstydzeniu, skupiając się w pełni na obronie. Widział, że wszyscy zaczęli coś robić, naturalnie dzieląc się na grupy. Widział, jak dziewczyny próbowały zabawić Króla, odciągając jego uwagę od osób, które szykowały się do wykradzenia księgi. Sam był pewien, że nadawał się co najwyżej do ochrony ich wszystkich, która zdecydowanie była potrzebna. Kiedy dostrzegł pierwszą wróżkę, jak zamierza zaatakować kogoś od nich, cisnął w nią naprędce drętwotą. Nie chciał wyrządzać im krzywdy, ale też nie zamierzał pozwolić, żeby komukolwiek przeszkodziły. Wszyscy chcieli uciec z tej krainy, a skoro Kingfisher mówił, że mają się spieszyć, musieli go posłuchać i dokładnie to zrobić. Starał się trafiać w te, które chciały zaatakować, a pozostawiał w spokoju jedynie krzyczące i syczące na nich wróżki. W końcu, póki trzymały się z dala od nich, nie musiał z nimi walczyć, mógł je zostawić, świadom, że jedynie chciały się bronić. W końcu wtargnęli do ich domu i choć robili to, dlatego że one wpierw zaczęły mieszać w ich życiach. Liczył na to, że rzeczywiście zdołają w ten sposób pozbyć się wróżkowego pyłu, więc z większą determinacją pozbywał się kolejnych wróżek, dostrzegając w pewnej chwili, jak jedna próbuje ugryźć Isolde. Kobieta była zajęta odpychaniem grupy wrogich istot, więc nie widziała tej jednej, dlatego bez zastanowienia ogłuszył wróżkę, po czym odwzajemnił uśmiech @Isolde Bloodworth. Poza ich dwójką jeszcze dwoje walczyło z wróżkami - Brooks, której zdolności miał okazję poznać w trakcie pojedynku, a także Seaver, z którym już tez miał okazję się poznać. Byli ciekawym zlepkiem, ale najważniejsze było, że jakoś sobie radzili i grupa, która ruszyła kraść księgę, była dzięki nim bezpieczna. W końcu w podobnych wyprawach to się liczyło - ochrona wszystkich członków, aby wszyscy mogli wrócić do domu.
______________________
Like an oak, I must be stand firm
Like bamboo I'll bend in the wind
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Grupa: ochrona Wróżki:E + 2 1->5 2 4 2 Wykorzystane modyfikatory: przerzut za cechę Gibki jak lunaballa oraz 4 spacyfikowane wróżki za kuferek Twój ostateczny wynik: 5 / 5 + 3 pomagam pokonać Isolde Zsumowany wynik grupy: 27 wróżek, czyli ostatecznie 6 punktów sukcesu dla grupy złodziei Przedmioty: różdżka (cały czas w ręku), opaska Chatterino (założona na głowę), korale wiggenowe (założone, schowane pod golfem), gogle maps (schowane w kieszeni), eliksir wiggenowy 1/1 Cechy eventowe: czaroglota, magik żywiołów (woda), gibki jak lunaballa (zręczność); tykająca łajnobomba (zapalnik, buntownik), niezręczny troll (dumny);
To było nagłe, ale Seaver nie mógł powiedzieć, że niespodziewane. Czarodziej nastawiał się na walkę od początku i po tych wszystkich nerwach, których przysporzył mu pyłek, z ogromną przyjemnością pacyfikował wróżkę za wróżką. Dostrzegł nieznajomą, na którą rzuciło się wielkie grono, a jak to mówią, nawet Merlin dupa, gdy bahanek kupa. Dlatego interweniował, oszałamiając również kilka atakujących ją egzemplarzy. Nie czuł najmniejszej potrzeby zdradzania Królowi swoich personaliów, dlatego ze zdziwieniem zauważył, że nie wszyscy podzielali jego asertywność. Natomiast sposób, w jaki Ryszard ocalił Bena wydał mu się niezwykle interesujący. No cóż, skoro interesowali go faceci, to Nicholas mógł odetchnąć z ulgą. Wcześniej przez moment wydawało mu się, że między nim a Verą gęstnieje atmosfera, ale skoro całował się przy wszystkich z Austerem, to Nico zyskał czarno na białym dowód, że wrażenie było całkowicie mylne. Chyba że Veronica podzielała poliamoryczną naturę starszego kuzyna, zamiast konserwatywnej monogamii Tima. Wtedy mogło być różnie. No ale właśnie, co się stało z kuzynostwem? Nicholas rozejrzał się dookoła, szukając swoich najbliższych. Veronica tańczyła tak, że aż się zagapił. A Thomas... Zaraz. Co właściwie robił Młody? Nico zaczął szukać go wzrokiem, zaniepokojony i czujny. Chyba zamierzał ukraść księgę, ale czy to aby na pewno dobrze się dla niego skończy? Seaver zamierzał dopilnować, by jego rodzina wróciła do Przystani cało i zdrowo, dlatego trzymał różdżkę w gotowości, gdyby Verce lub Timowi była potrzebna pomoc.
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Świat wokół zdawał się cichnąć w miarę jak coraz bardziej zagłębiała się w morskiej toni jego oczu, wlepionych w jej własne, przekazujących jej nie mniej, nie więcej to, co znajdowało się w jej własnych. Było za wcześnie, by gryzło ją sumienie względem Williama, wszak nie dopuściła się niczego noszącego znamiona zdrady. Ten jeden niewinny pocałunek w czubki palców uwolnił całą lawinę spływających w dół jej brzucha motyli. Wciągnęła gwałtownie powietrze z cichym świstem, porażona mocą, z jaką jego usta przypieczętowały jej dłoń. Nim jednak zdołała zastanowić się nad faktycznym znaczeniem tej niemej walki rozgrywającej się w ich głowach i sercach, Wally'ego już nie było. Zamiast niego na fotelu siedziała wydra o wyjątkowo bystrych, człowieczych niemal oczach. Prawie krzyknęła z zaskoczenia, odskakując na swoim siedzeniu i przyciskając ręce do piersi, zdziwiona i skołowana. Postanowił zmienić się sam, czy to sprawka innego czarodzieja? Uciekał przed pokusą, tylko którą? Chodziło wyłącznie o mówienie? Wydra zwinęła się na jej kolanach, a ona... Nie wiedziała, co miała zrobić. Czuła z jednej strony ulgę, że w tym wydaniu prawdopodobnie będzie bezpieczniejszy, lecz z drugiej strony zalała ją gorzka fala zawodu, którą naprawdę ciężko było jej w tej chwili przełknąć. Zaraz jednak grupa zaczęła dzielić się w podgrupy, w których każdy miał swoje zadanie. Jej przydziałem była próba przekonania wróżek do odwrócenia się od króla Ciemnego Dworu, co było o tyle trudne, że inne wróżki wciąż szeptały i nęciły, by powiedziała coś o sobie, a jedyne, co mogła, to argumentować przeciwko królowi. Ostatecznie kilka, a w sumie nawet kilkanaście wróżek dzięki Bridget i jej inteligentnym namowom zasiliło szeregi rebeliantów.
Grupa: złodzieje (ostatni) K6:6 przerzucone na 2 Wykorzystane modyfikatory:pozytywne odczucia, -3 (za uśpienie strażników), -1 (pojawiam się i znikam), -2 (czapka niewidka) Zsumowany wynik: 2-3-1-2=-4 czyli 10PS 10(Tim)+3(Marla)+7(Max)+3(Wally)+6(ochroniarze)+6(negocjatorzy)+6(blazny)= 41PS Przedmioty: Różdżka, 2 x wiggenowy, czapka niewidka, łuk usypiający (+2 ONMS) Cechy eventowe: ZALETY: Pojawiam się i znikam, Świetne zewnętrzne oko (Empatia); WADY: Nieogarnięty chochlik, Tykająca łajnobomba (Lekkomyślność); Namowy:@Maximilian Felix Solberg rzuca na mnie jęzlep
Starał się nie panikować, ale w tej ciemności nie było to łatwe, na szczęście pojawiło się wybawienie w postaci Solberga, którego poznał po głosie, ale nawet gdyby się zmienił, rozpoznałby go po tekstach. - Osobiście ci tego browca naleje, jeśli wrócimy w całości. Jedną rękę trzymał na Maxowym ramieniu, a drugą opędzał się od wkurzonych wróżek. Po dzwiękach przekleństw z przodu wnioskował, że jego rycerz z białym koniem (czy jakoś tak) też nie miał lekkiej przeprawy. Nagle ciemność zamieniła się we wróżkowego króla, co znaczyło, że dotarli prawie do celu. Bardzo, bardzo uważnie wysłuchał Kingfishera, bo lepiej było nie lekceważyć jego ostrzeżeń. W zasadzie były takie same jak poprzednio, nie jeść, nie pić, nie przedstawiać się. Miał już wprawę. Ale nie wziął pod uwagę, że tutaj wróżkowe szepty będą silniejsze. Na szczęście ktoś przytomnie rzucił na niego jęzlepa i czym skutecznie zapobiegł katastrofie. Plan był prosty, pozbyć się strażników i dotrzeć do księgi. Tylko że to, co działo się dookoła, utrudniało ocenę sytuacji. Na jego szczęście interesowali go tylko pozostali członkowie oddziału dywersyjno-szturmowego, a tych nie było dużo. Marlenowy kameleon i silencio Maxa pozwoliły mu przemieścić się w dogodne miejsce, do ostrzelania strażników z łuku usypiającego. Ale zanim zaczął, założył czapkę niewidkę, bo sobie pomyślał, że jak zacznie wywijać bronią dystansową, to ktoś to przyuważy, a tak miał szanse uziemić więcej wróżek. Kiedy już był niewidzialny i na dobrej pozycji, zobaczył, jak część strażników sama z siebie odjeżdża, stawiał na Solberga, bo tylko jego nie widział. Była szansa, że we dwóch dadzą radę skasować całą obstawę, zanim się jego królewskość pokapuje. Mierzył dokładnie, żeby nie zmarnować żadnej strzały, miał ich tylko dziesięć w kołczanie, który pojawił się w chwili, kiedy złapał za łuk.
I założę się, że będzie silniejszym człowiekiem z powodu tego, co dzisiaj straci
To, co się wydarzyło, miało na długo zapisać się w waszych wspomnieniach. Wasze działania były niezwykle precyzyjne, właściwie z góry skazane na sukces, kiedy wszyscy wzięliście się do pracy i ani myśleliście, żeby się poddawać. Może byliście nastawieni na prawdziwą, zażartą walkę, może spodziewaliście się czegoś zupełnie innego, ale tak naprawdę to nie miało znaczenia. Ostatecznie nie tylko pokonaliście większość zirytowanych wróżek, nie tylko sporą część z nich namówiliście do pomocy, ale również rozproszyliście samego Króla Ciemnego Dworu, który był w pełni zaangażowany w to, co próbowaliście mu pokazać. I właśnie w ten sposób księga wpadła w wasze ręce.
- Brawo, brawo, moje błazny, cóż za wspaniałe przedstawienie! Ach, nie będziemy się tutaj wcale nudzić, bo dostarczycie nam tyle wspaniałej zabawy! Przynieść szampana! - zakrzyknął król, kiedy właśnie księga zmieniała swojego właściciela. I może nawet by jakoś na to zareagował, gdyby nie to, że w tym samym czasie wydarzyło się kilka rzeczy na raz.
- Będę miał przyjemność zabawiać was w nieskończenie długi czas, choć obawiam się, że większość dni spędzę u twojego brata, wasza królewska mość - powiedział Tyler Kingfisher, który ku waszemu zdziwieniu, całkiem świadomie i z wielką przyjemnością, zjadł kawałek podanego tortu, chwaląc jego niezwykły smak. W tym samym jednak czasie zatrzasnął Księgę Jasnego Dworu, która wydawszy z siebie ciche kliknięcie, zamknęła się na dobre, a wasz przewodnik zbladł, jakby właśnie, cóż, zmarł.
Drugie kliknięcie zwiastowało zatrzaśnięcie Księgi Ciemnego Dworu. Połączyło się z hukiem wybuchających butelek szampana, który zalał was strumieniami, tańcząc dookoła was w bryzie bąbelków, łaskocząc was w nosy, topiąc was niemalże w prawdziwej fali. Jednak to wszystko nic wam nie zrobiło, a Król Ciemnego Dworu poderwał się wściekle ze swego tronu, by zaraz zacząć się śmiać, w bardzo, ale to bardzo mało przyjemny sposób.
- A więc tak! Myśleliście, że mi uciekniecie, ale ci, którzy księgi otworzyli, są nasi! Pożegnajcie mojego pupila, bo zabieram go ze sobą - zakrzyknął i wtedy jeszcze nie wiedzieliście, że w chwili, w której zamknięta została księga Ciemnego Dworu, w szpitalu świętego Munga zmarł Gabriel Whitelight. Bo to właśnie on otworzył przed miesiącami pierwszą księgę, skuszony podszeptami Króla Ciemnego Dworu, który w zamian za przysługę, obiecywał mu dosłownie wszystko. - Wy też mi się tak łatwo nie wymkniecie. Przeklinam was wszystkich, a wasze nieopisane talenty zostaną tutaj - dodał, śmiejąc się w najlepsze, gdy poczuliście, jakby świat dookoła was się kurczył. Dopiero wtedy dotarło do was, że zostaje on wciągnięty do księgi, a tymczasem wy, choć oblepieni szampanem, byliście wypierani z tego miejsca.
Poza Tylerem Kingfisherem, którego widzieliście tego poranka po raz ostatni, gdy pomachawszy wam ze smutnym uśmiechem, życzył wam spokojnego życia. W następnej chwili wylądowaliście pośród łąki, w wysokiej trawie, nad którą unosiła się poranna mgła, zdając sobie sprawę, że wstał nowy świt, a dookoła was nie unosił się pył wróżek...
Nagrody i konsekwencje
Odnieśliście sukces i to nie ulega wątpliwości, ale teraz będziecie musieli wyjaśnić, dlaczego Tyler Kingfisher z wami nie powrócił. Poświęcił się, by zamknąć na dobre Księgę Jasnego Dworu, która wraz z Księgą Ciemnego Dworu, wylądowała obok was w trawie. Pozostaje wam wezwać na miejsce przedstawicieli Ministerstwa Magii, którym będziecie mogli wręczyć to, co pozostało po tej wyprawie, a później przyjdzie wam zmierzyć się z nieoczekiwanymi konsekwencjami, jakie zalały was prawdziwą falą...
•@Scarlett Norwood Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - magicznego gotowania - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest słaba psycha - wrażliwy. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień uznania. Zostanie ci również przyznana odznaka.
•@Maximilian Felix Solberg Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - eliksirów - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest wiecznie struty. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień ukrycia. Zostanie ci również przyznana odznaka.
•@Ricky McGill Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - zaklęć i OPCM - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest niezręczny troll - nieśmiałość. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień namowy. Zostanie ci również przyznana odznaka.
•@Julia Brooks Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - gier miotlarskich - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest rączki jak patyki - wytrzymałość. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień działania. Zostanie ci również przyznana odznaka.
•@Adela Honeycott Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - magicznego gotowania - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest słaba psycha - nieasertywność. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień uznania. Zostanie ci również przyznana odznaka.
•@Kate Milburn Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - gier miotlarskich - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest niezręczny troll - brak empatii. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień uznania. Zostanie ci również przyznana odznaka.
•@Veronica H. Seaver Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - działalności artystycznej - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest drzemie we mnie zwierzę - zachowanie. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień uznania. Zostanie ci również przyznana odznaka.
•@Benjamin Auster Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - działalności artystycznej - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest niezręczny troll - nieśmiałość. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień namowy. Zostanie ci również przyznana odznaka.
•@Isolde Bloodworth Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - zaklęć i OPCM - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest tykająca łajnobomba - zapalnik. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień działania. Zostanie ci również przyznana odznaka.
•@Nakir Whitelight Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - zaklęć i OPCM - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest dwie lewe różdżki - niewerbalne. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień działania. Zostanie ci również przyznana odznaka.
•@Atlas Rosa Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - ONMS - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest nieogarnięty chochlik. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień namowy. Zostanie ci również przyznana odznaka.
•@Bridget Hudson Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - historii magii i run - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest tykająca łajnobomba - lekkomyślność. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień namowy. Zostanie ci również przyznana odznaka.
•@Wally A. Shercliffe Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - ONMS - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest słaba psycha - wrażliwość. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień ukrycia. Zostanie ci również przyznana odznaka.
•@Thomas Seaver Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - zaklęć i OPCM - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest sałaba psycha - nieasertywność. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień ukrycia. Zostanie ci również przyznana odznaka.
•@Nicholas Seaver Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - zaklęć i OPCM - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest słaba psycha - nieasertywność. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień działania. Zostanie ci również przyznana odznaka.
•@Marla O'Donnell Twoje statystyki z najwyżej punktowanej dziedziny kuferkowej - transmutacji - zostają zmniejszone o połowę do 30 czerwca włącznie. Dodatkowo, w tym samym okresie mierzysz się z konsekwencjami nowej negatywnej cechy eventowej, jaką jest bez czepka urodzony. Pamiętaj jednak, że cecha ta jest niezwykle wyolbrzymiona i odczuwasz jej skutki właściwie na każdym kroku. Oznacza to, że musisz uwzględniać ją w każdej nowej sesji, jak również w jednopostówkach, lekcjach, egzaminach, etc. rozpoczynanych do 30 czerwca włącznie, gdzie zobowiązany jesteś do dodawania tagu #nacechowany. Dodatkowo również do 30 czerwca włącznie cokolwiek jesz, nie smakuje ci to. Nie umiesz również zaspokoić głodu, niezależnie od tego, jak wiele spożywasz w ciągu dnia. Konsekwencja ta wynika z faktu, iż spożyłaś pokarm wróżek. Za pomoc w pozbyciu się wróżek, otrzymujesz 2 punkty z ONMS oraz 1 punkt do dowolnej umiejętności, a dodatkowo pierścień ukrycia. Zostanie ci również przyznana odznaka.
Był w tej grze bardzo dobry, dając Kate fałszywe poczucie, że ich odnowiony niedawno i trwający wciąż kontakt prowadził do... Czegokolwiek. Bo w istocie nie miała pojęcia, ku czemu zmierzali i czy w ogóle ich cele i zamiary były sobie jakkolwiek bliskie, chociażby na tej samej półkuli świata. Było w tym coś ekscytującego, coś niebezpiecznego, co normalnie prawdopodobnie nie skusiłoby ją tak mocno, gdyby nie to przedziwne, elektryzujące powietrze uczucie, które nachodziło ją ilekroć była przy nim. Manipulował ją na tyle wprawnie, że sama odsłoniła przed nim już niemały kawałek swojego charakteru, nie dostając zbyt wiele w zamian i jakimś cudem godząc się z faktem, że tak się prawy miały. No, przynajmniej połowicznie, bo jednak dostrzegała, że nieco bawił się nią w ten niewysłowiony, subtelny dość sposób, podprowadzając ją pod samą granicę. Nie zmuszał jej do niczego, ale prowokował wyjątkowo skutecznie, wiedząc, gdzie leżały jej słabości. Nie było w tym nic dziwnego, Kate z natury grzeszyła naiwnością, zbyt łatwo otwierając się do innych i średnio szacując wagę powierzanych komuś informacji. A nie musiała mu wiele mówić, by wywnioskował, co myślała i czuła z mimiki jej twarzy i gestów ciała, bo jak już zostało ustalone, niewerbalnie porozumiewali się najlepiej. Może dlatego też podejmowane przez nich dyskusje prowadziły donikąd? Karmili się rozmowami pełnymi dwuznaczności i sugestii, pozostawiając sobie wzajemnie duże pole do interpretacji, co z gruntu prowadziło do konfliktów, ponieważ chemia ich umysłów skrajnie różniła się od siebie. Nie umiała funkcjonować w trybie, w którym żył Max, a przynajmniej w tej części jego rzeczywistości, która była dostępna jej oczom; on również nie wytrwałby długo w jej codzienności. I choć wierzyła, że znajdą kiedyś tę nić porozumienia (bo nadzieja była matką głupich), jedno spojrzenie w jego płonące wściekłością oczy wystarczyło, by oblał ją chłód. A może to jednak tylko ten eliksir? Oderwała się od drzewa, gdy zaczął iść w kierunku Hogsmeade, podążając za nim nieco milcząco, z lekko zmarszczonymi brwiami, jakby wciąż ważyła własną decyzję i zastanawiała się, czy to dobre posunięcie. Powiedział, że zaprasza, ale odwrócił się zamaszyście, nie chcąc na nią czekać. Uśmiechnął się, ale kryła się pod tym wyrazem jakaś arogancja, której nie potrafiła przypisać żadnego punktu zaczepienia. Eliksir osłabił chyba również wyjące z tyłu głowy syreny, regularnie w jego obecności wyciszane. Zwolniła nieco, gdy powiedział, że plany się zmieniają - spojrzała na niego z lekkim niezrozumieniem, gdy wspomniał o Inverness. Pamiętała, gdzie szukali wróżek, choć od czerwca minęło kilka długich, obfitujących w masę dziwnych rzeczy miesięcy. - Złap mnie - poleciła, ale nie czekała, aż sam ją chwyci. Zamiast tego sama wyciągnęła dłoń, oplatając palcami nadgarstek jego sprawnej ręki, w której tlił się jeszcze dymiący papieros. Cel, wola, namysł... Zmaterializowali się mniej więcej w tym samym punkcie, z którego ruszali na wyprawę w poszukiwaniu wróżek. Otworzyła oczy, patrząc na niego z lekkim strachem, czy na pewno wylądował z nią w całości. - Wszystko okej?
Ostatnio zmieniony przez Kate Milburn dnia Sro Paź 30 2024, 17:05, w całości zmieniany 1 raz
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Wbrew temu, jak mogło to wyglądać, cieszył się, że postanowiła mu towarzyszyć. Czuł się bezpieczniej mając obok kogoś szczególnie, jeśli był to ktoś tak pozornie niewinny jak Kate. Choć nie było tego widać, to dzięki temu zaciągał kilka hamulców, które pozwalały mu nie popłynąć tam, gdzie tak bardzo go znosiło. Posłusznie dał się teleportować, bo w sumie sam o to prosił i już po chwili owiewało go znajome, portowe powietrze. Oparł się o pobliskie drzewo, próbując z całych sił powstrzymać wywołane chorobą lokomocyjną mdłości, ale niestety mu się to nie udało i żółć zabarwiła kawałek trawy pod jego stopami. -Wszystko git. Nie przepadam za teleportacją. - Wyjaśnił, żeby się kobieta specjalnie nie martwiła, po czym otarł usta rękawem i skierował się w dobrze znane sobie tereny. Nie szli jednak do centrum, a poruszali się cały czas po obrzeżach miasta, zmierzając wprost do domu, w którym się wychował. -Zgarniemy Buddy`ego. Przyda mu się rozprostować łapy. - Wyjaśnił, nie chcąc trzymać jej w niepewności. I tak już wystarczająco sobie nią dzisiaj pogrywał i fakt, że zdecydowała się tu z nim przenieść był swego rodzaju sukcesem. Kawałek drogi mieli, ale jemu to nie przeszkadzało. Odpalił kolejnego szluga, bo tamten się zniszczył w procesie ich podróży. -Byłaś tu kiedyś? Poza tamtym dniem? - Zapytał ciekaw, czy Kate w ogóle wie cokolwiek o miejscu, w którym ją przywiał. Nie zdziwiłby się, gdyby nie miała bladego pojęcia o tym mieście. W końcu dotarli po dom Kolbergów. Max od razu wywnioskował, jak się sytuacja miała. Był środek tygodnia, auto nie stało na podjeździe, co oznaczało, że Nick miał dyżur. Stacey prawdopodobnie siedziała na spotkaniu z wydawcą, albo u Helen na plotkach, więc zapowiadał się względny spokój. Max wyjął klucze z kieszeni kurtki i podszedł do drzwi frontowych, prowadząc za sobą Kate, ale nim zaczął otwierać zamek, zauważył coś, a raczej kogoś, kto jeszcze bardziej zjebał mu humor. -Morda, wrzodzie. - Rzucił bratu ostrzeżenie i choć tamten się nie odezwał, po minie chłopaka było widać, że wcale cicho siedzieć nie zamierzał. -Wchodź. - Zaprosił Kate przodem, gdy drzwi zostały otwarte. Nie zdziwił się, gdy od raz zostali zaatakowani ogromną biszkoptową kulką miłości. Buddy szczeknął i rzucił się najpierw na Maxa, który od razu się rozpromienił, witając się ze swoim psiakiem, a potem na Kate, którą szybko obwąchał i już zaczął obskakiwać, domagając się pieszczot. -Uspokój się idziemy na spacer. - Max roześmiał się widząc z jaką energią jego pies zapoznaje się z gryfonką, ale magiczne hasło tylko sprawiło, że zwierzak jeszcze bardziej zaczął skakać i szczekać z radości.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Może powinna go uprzedzić, że teleportację łączną opanowała dość niedawno, ale w sumie cieszyła się z faktu, że nie poinformowała go o tym, bo jeszcze gotów był się rozmyślić albo w ostatniej chwili wyszarpnąłby rękę z uścisku jej dłoni. Umarłaby ze stresu mimo zbawiennego wpływu eliksiru spokoju, gdyby wysmyknął jej się gdzieś po drodze. Merlin jeden wiedział, gdzie by wylądował i czy w jednym kawałku. Ostatecznie stali razem na nieco pożółkłej trawie, cali i zdrowi - przynajmniej do czasu. Widziała, jak w jednej chwili zbladł, w drugiej zzieleniał nieco, przez co jej serce na moment zgubiło rytm. - Max... - zdążyła powiedzieć tylko tyle, zanim wstrząsnęły nim torsje. Jej ręka automatycznie wystrzeliła w kierunku jego ramienia, zatapiając w nim palce, gotowa łapać tego dwumetrowego chłopa, jeśli miałby się zaraz przewrócić. - Zawsze tak masz? - zapytała, chcąc się upewnić, że wszystko rzeczywiście było w porządku, wszak przeżyła z nim teleportację ten pierwszy raz i równie dobrze mógł kłamać, byleby dała mu spokój, zupełnie jak z ręką. Wyprostował się jednak, jak gdyby nigdy nic, omijając ją i idąc we wskazanym kierunku, rzucając jakąś enigmatyczną wzmiankę o "wzięciu Buddy'ego na spacer". Zgłupiała, patrząc na niego nieco oniemiała i mrugając po prostu przez chwilę. - Kim jest Buddy? - zapytała i choć brzmiało to głupio, jej umysł nie potrafił przetworzyć tak dramatycznej zmiany dynamiki między nimi. W Hogsmeade jej obecność przeszkadzała mu, co jawnie jej pokazywał - tu natomiast szli na spacer z psem?. Ruszyła wraz z nim, trzymając się jego boku i rozglądając po okolicy, kompletnie nie mając pojęcia, dokąd zmierzali. Równie dobrze mógłby wprowadzić ją do jakiegoś zagajnika w lesie i ją zamordować. - Nie, tylko wtedy - odpowiedziała na jego pytanie, zerkając na niego w pytającej manierze, czy zamierzał się z nią podzielić tym palonym papierosem. - I nic nie pamiętam. Nawet nie wiem, czy idziemy tą samą drogą, czy nie. W tym wróżkowym pyle i w halucynacjach nic nie było prawdziwe - dodała, bo realnie nie była w stanie przywołać większych wspomnień z tego wydarzenia. Wróżki szepczące im do uszka niestworzone rzeczy w drodze do Ciemnego Dworu nieźle namąciły w jej pamięci. Obrzuciła spojrzeniem dom, pod który zaszli i nie umiała powstrzymać myśli, że był bardzo urokliwy. Sprawiał wrażenie przytulnego, choć widziała wyłącznie fasadę. Nagle zdała sobie sprawę, że zaprowadził ją do swojego domu i eliksir spokoju chyba był zbyt słaby, by zatuszować w pełni tę dziwną, pęczniejącą w niej nerwowość, od której pociły jej się ręce. Delikatnie otarła je o płaszcz, udając, że prostuje go z niewidzialnych zmięć i dopiero gdy Max odezwał się, podniosła wzrok na chłopaka mniej więcej w ich wieku, niemal tak wysokiego, jak sam Solberg, ale kompletnie do niego niepodobnego. Sądząc po niezwykle przyjacielskim haśle, prawdopodobnie był to jego brat, o którym przelotnie pisali dziś rano. - Cześć - rzuciła jedynie, uśmiechając się lekko, nieco onieśmielona całą sytuacją. Przeszła przez próg, bo tak jej polecił Ślizgon, a gdy tylko wpadła w nich biszkoptowa kula szczęścia, wszystkie jej nerwy wyparowały. Pies tak ogromnie cieszył się z widoku Maxa, że Kate nie umiała powstrzymać szerokiego, szczerego uśmiechu, gdy on sam zaśmiał się z taką radością. - Cześć piesiu! - przywitała się wyższym głosem ze zwierzakiem, który obwąchał jej ręce, potem kolana, a potem bezpardonowo podskoczył w górę, niemal dosięgając jej twarzy językiem, na co sama zaśmiała się serdecznie.