W tej średniej wielkości klasie znajdującej się na pierwszym piętrze, od lat odbywają się zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią. Ze względu na średnie wymiary pomieszczenia, dwa rzędy ławek są stosunkowo blisko siebie ustawione. Nie jest to najlepiej oświetlona klasa. Jednak ściany zdobią różne lampy dające nieco jasności. W rogu pomieszczenia, nieopodal biurka nauczyciela, znajduje się gablota na której można znaleźć wiele nieco poniszczonych już książek dotyczących OPCM.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - OPCM
Wchodzisz do Klasy Obrony Przed Czarną Magią, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Obronę Przed Czarną Magią. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Aash Al Maleek. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Jak działa zaklęcie Riddikulus? Na czym się go używa? 2 – Jak bronić się przed dementorem? Opisz działanie odpowiedniego zaklęcia. 3 – Podaj trzy odmiany zaklęcia Protego i opisz każdą z nich. 4 – Podaj trzy sposoby na wykrycie trucizn. 5 – Jak postępować w przypadku natknięcia się na podejrzane, magiczne artefakty? 6 – Wymień trzy zaklęcia niewybaczalne i opisz je.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Obroń się przed zaklęciem Drętwota trzema różnymi zaklęciami defensywnymi. 2 – Znajdź i zneutralizuj trzy pułapki magiczne. 3 – Zastaw dwie pułapki - na człowieka i dowolne stworzenie. 4 – Ukryj się przed członkiem komisji, używając nie więcej niż trzech zaklęć. 5 – Pokonaj trzy boginy. 6 – Używając tylko zaklęć defensywnych, przez dwie minuty nie daj przeciwnikowi do siebie podejść.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - OPCM:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Prawdę mówiąc, Cherry niezbyt lubiła lekcje Obrony Przed Czarną Magią. Niesamowicie peszyło ją uczęszczanie na zajęcia prowadzone przez dyrektorkę - nie mogła się do tego przyzwyczaić. Ilekroć na Bennett wpadała, to zaraz się plątała i gubiła we własnych myślach, bo jednak trochę inaczej patrzyła na nauczyciela, a na dyrektora. Zdawało jej się, że to wywiera dodatkową presję, a Wiśnia wcale się na tych lekcjach nie popisywała. Nie była szczególnie zdolną czarownicą, nad czym jej matka zawsze bez skrupułów ubolewała; przynajmniej z miotłą sobie radziła, co ratowało ją w oczach ojca. I to na miotle jej zależało. Wiśnia nie potrafiła posiąść się z radości, która towarzyszyła jej od momentu podjęcia się pracy w Muzeum Quidditcha - nieistotne, że nie wzięto jej pod uwagę na stanowisko przewodnika, jej jak najbardziej pasowało rozpoczęcie od małych kroczków; mogła sprzedawać bilety! Samo to wydawało jej się fenomenalne. Zajarała się tak mocno, że nawet kiedy miała przerwę pomiędzy lekcjami, to siedziała z nosem w książce Jak spaść z miotły, traktującej o niebywale ryzykownych akrobacjach powietrznych. Nic dziwnego, że zjawiła się w sali tuż przed rozpoczęciem zajęć; wciągnęła się w lekturę i zapomniała o całym świecie. W końcu weszła do pomieszczenia, pomrukując "dzień dobry", chociaż dyrektorki jeszcze tu nie było. Znalazła wolne miejsce, usiadła i wyjęła różdżkę, doczytując o zmodyfikowanym Zwisie Leniwca.
K100:91 Modyfikatory: - Bonusy: +10 pkt dla Hufflepuffu, dźwięk niezgody
Lily nie rozumiała za bardzo skąd ten cały szum wokół artefaktu. Jej nie wydawał się ani groźny, ani nie wyczuwała od niego nic dziwnego. Czyżby była odporna. A takie sprawy? A może to przemieniająca się w harpię matka pomogła jej zbudować swego rodzaju odporność na upiorne dźwięki? Nieistotne, grunt że pani Blackwood była w stanie zmierzyć się z zadaniem i zrobiła to z wyjątkową szybkością i wdziękiem. - Silencio! - rzuciła z pewnością siebie godną królowej, a kiedy tak wzorowo podziałało, uśmiechnęła się słodko do nauczyciela i odeszła w stronę Benjamina, któremu niestety poszło dużo gorzej. - Wszystko dobrze? - szepnęła, żeby nie przeszkadzać innym. - Chyba mocno oberwałeś. Jak to właściwie działa? Trzymała się blisko Bena, bo byli jedynymi, którzy uporali się już z zadaniem. Tak naprawdę uważała, że mogliby już sobie iść, bo akurat czekania aż każdy inny w klasie wykona to samo zadanie, zdawało jej się szalenie nudne. No chyba że miało się interesującego rozmówcę... No i na samego nauczyciela też miło było popatrzeć.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
K100:34 przerzucone na 87 Modyfikatory: -10 (CM), +15 (pierwszy etap) Bonusy: +15 pkt dla Gryffindoru, dźwięk niezgody
To była kwestia refleksu. Czuł gęstniejącą aurę zarówno wtedy, gdy z artefaktem mierzył się Benjamin, jak i wywołana zaraz po nim puchonka. Widział co się działo zaraz potem. Obserwował, uczył się i pozostawał czujny. Z tego powodu kiedy nadeszła jego kolej, Nicholas był przygotowany na to, co nastąpi i zareagował już w pierwszych oznakach aktywacji artefaktu. Magia niewerbalna mu pomogła, bo przyspieszyła czar. Właściwie to Seaver nawet nie wypowiedział inkantacji w głowie, a jedynie ukierunkował wolę poprzez ruch różdżką, dzięki czemu czas reakcji skrócił do ułamka sekundy. Profesor Bazory głośno go pochwalił, a Seaver poczuł, jak serce mu rośnie z dumy. Jeśli chodziło o Bazorego seniora, każdy wyraz uznania dla jego umiejętności był dla Nico jak ojcowskie poklepanie po ramieniu. Niby był dorosły, a jednak przez utracone wspomnienia w niektórych sytuacjach czuł się jak małe dziecko. Pragnął pochwały od swojego autorytetu, chciał uzyskać akceptację w jego oczach i wiarę w umiejętności, które posiadał. Kiedy usiadł w ławce po wykonanym zadaniu, wcale nie zaprzestał obserwacji. Z uwagą analizował każdy ruch swoich następców i analizował ich sukcesy i porażki, rozważając, co na nie wpłynęło i jak mogli zrobić to inaczej. Wreszcie kiedy nastąpił czas, w którym można było zadawać pytania, Nicholas zgłosił się, a potem spytał o nurtującą go kwestię: - Czy będziemy się uczyć jak całkiem rozbrajać takie artefakty? Teraz jedynie uciszamy jego działanie, ale czy możemy całkowicie pozbawić go czarnomagicznej mocy?
Nykos Lush
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 189
C. szczególne : ma bardzo jasne oczy, jest małomówny, nosi dużo biżuterii, w tym pierścien Hannibala na wskazującym palcu i kłódkę z grawerunkiem A zapiętą na szyi, zapach: balsam jodłowy, czarna cykuta, mech, kadzidło, gorzka mirra
K100:79+15 = 94 Modyfikatory: +15 do następnego etapu z poprzedniego etapu, Bonusy: +5 dla domu z pierwszego etapu, +10 dla domu za drugi etap, dźwięk niezgody
Nagła cisza, jaka zapadła w klasie, uderzyła go w głowę jak młotek, aż się zachwiał. Złapał się krawędzi ławki i usiadł na miejscu, zastanawiając, czy wszystkie zajęcia w tej szkole muszą być naznaczone odrobiną cierpienia. Szybko jednak przestał się nad tym zastanawiać, bo egzystencja w tym uniwersum była po prostu cierpieniem. Wysłuchał wskazówek dotyczących drugiego etapu, po czym spojrzał na @Danielle Carlton jakimś takim osłabionym wzrokiem: - Jak zemdleję, to transmutuj mnie w coś małego... - szepnął, kiedy nauczyciel wywołał go do artefaktu. Obawiał się, że jak znów dostanie w twarz hałasem, to naprawdę zemdleje. Może dlatego był cały spięty i gotów, kiedy tylko przedmiot zadrżał, natychmiast rzucił kontrzaklęcie. Wydawał się nieco zdezorientowany tym sukcesem, głównie dlatego, ze jeszcze pobolewała o głowa, ale uprzejmie podziękował za pochwałę i kamień, po czym wrócił na swoje miejsce.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Carly doskonale czuła, że przedmiot przyniesiony przez profesora ma na nią wpływ. Wiedziała to, znała to, dostrzegała to, rozumiała, bo znała się z czarną magią lepiej, niż zapewne powinna. Nie obawiała się jej jednak, wiedząc, że była czymś, na co jej ojciec był wystawiony każdego dnia i zwyczajnie obcowała z nią w ten, czy inny sposób. Nie musiała się jednak tym chwalić, nie musiała o tym z innymi rozprawiać, nie musiała robić niczego podobnego, zwyczajnie bawiąc się tą sprawą, trzymając ją blisko siebie. I chociaż czuła, że przedmiot na nią wpływa, musiała przyznać, że i tak miała dostatecznie podły nastrój, by móc założyć, że była chora. Bo nigdy nie była smutna, nigdy nie zwieszała głowy, nigdy nie zachowywała się inaczej, niż radośnie, a teraz była zwyczajnie tą sprawą zmęczona. Tak zwyczajnie, tak po prostu, więc podeszła do amuletu dokładnie tak, jak się czuła, dość byle jako, co jej nie przeszkadzało ani trochę, bo też nie lubiła ujawniać swoich zdolności, nie lubiła chwalić się na lewo i prawo, do czego była zdolna. A rozproszona, z wielu powodów, zirytowana tym, że jej brat utknął za drzwiami, działała raczej dość chaotycznie, więc jej zaklęcie było na tyle słabe, że nic nie zdziałał i na dokładkę skończyło się to z jej strony ociężałością i słabością, jaka z całą pewnością wymagała pójścia spać i zapomnienia o wszystkim, co się działo dookoła niej.
K100:39 - 70 + 15 = 85 Modyfikatory: +15 do wyniku kości z 1 etapu, za 20 pkt z zaklęć jeden przerzut Bonusy: +10, dźwięk niezgody
Kiedy zapadła cisza, Frederick nie mógł być bardziej szczęśliwy. Nie znosił hałasu, nadmiernego szumu i bałaganu, jaki to wywoływało, chcąc nieustannie od tego uciekać. Był zmuszony do przebywania wśród ludzi, od kiedy wrócił do Hogwartu, a teraz na dokładkę musiał nurzać się w jakichś piskach, wrzaskach i innych świństwach, żeby w końcu dotrzeć do drugiej części zajęć. Obrzucił spojrzeniem stojący pośrodku artefakt, jakby nie darzył go w ogóle szacunkiem i być może tak właśnie było, ostatecznie Shercliffe nie należał do osób, które bały się podobnych rzeczy albo robiły coś podobnego, zwyczajnie przechodząc przy podobnych przedmiotach do porządku dziennego, nie zamierzając w ogóle kłopotać się czymś, co było jego zdaniem przyziemne. Mógł zatem, jak zazwyczaj zresztą, wyglądać na znudzonego, kiedy oczekiwał na swoją kolej, by zająć się przedmiotem. Jedynie po to by bez większych trudności rzucić zaklęcie, zupełnie, jakby to było dla niego obrzydliwie, banalnie proste. Jeden ruch, jedno zachowanie i pomimo tego, że na moment stracił koncentrację, nic nie było w stanie wybić go z działania, kiedy kierował silencio na czarnomagiczny przedmiot, zmuszając go niejako do tego, by faktycznie zamilkł. Nie było to nic wielkiego, nie było to również nic, co by go jakoś szczególnie interesowało, czy kłopotało, ot, wykonał swoje zadanie, wiedząc, że do czegoś podobnego był zdolny. W końcu nie wypadł sroce spod ogona, jak zapewne niektórzy sądzili, biorąc pod uwagę jego późną edukację.
K100:17 z koszmarami, a drugie zaklęcie 33 Modyfikatory: - Bonusy: -
Ian wiedział, że nie nadawał się na czarodzieja z książek, a za każdym razem, kiedy musiał działać szybko albo koncentrować się na czarach, sprawa ta stawała się jeszcze wyraźniej widoczna. Zupełnie, jakby była podana na tacy, pod sam jego nos, zbliżona w sposób, z jakim nie mógł się już kłócić. I tym oto sposobem znajdował się w ciemnym kącie, bo zwyczajnie nie był w stanie poradzić sobie z kolejnymi zajęciami, co potwornie go frustrowało i może na dokładkę powodowało, że jego myśli błąkały się nie tam, gdzie powinny, a on zwyczajnie nie umiał nadążyć za tym, co się działo. I amulet zaatakował pierwszy, powodując, że MacTavish z całej siły przycisnął dłonie do uszu i zacisnął powieki, próbując jakoś zapanować nad wrzaskiem, jaki rozległ się w jego głowie, czując, jak przechodzą go dreszcze i jak szybko robi mu się zimno. Sapnął, kiedy część z problemów dobiegła końca, unosząc powieki i zerkając w stronę amuletu, by spróbować rzucić w końcu zaklęcie, za zgodą profesora, ale na niewiele się to wszystko zdało, chyba był jednak zbyt oszołomiony i słaby, bo nic się nie wydarzyło, poza tym, że poczuł się jeszcze gorzej, głowa zaczęła mu ciążyć i pomyślał, że chyba będzie musiał jakoś dotrwać do końca zajęć, żeby się potem położyć i spać… Śniąc koszmary, o jakich jeszcze nie wiedział. Na całe szczęście!
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
K100:29,58 (wybieram 58) -10 = 48 i nieparzysta Modyfikatory: -10 za cm, przerzut za kuferek Bonusy:
Silencio było zaklęciem prostym, ale Max nie od dziś nie lubił się z zaklęciami. Do tego dochodziło to cholerne uczucie, które wzbudzało się w nim, za każdym razem, gdy zbliżał się od amuletu. Szczerze mówiąc, miał ochotę opuścić klasę i nigdy już do niej nie wracać. Zajęcia Bazoryego były dla chłopaka wyjątkowo mało przyjemne i niestety nie wyglądało na to, by miało się to jakkolwiek zmienić. Max pozostał jednak w klasie, uspokajając się w miarę możliwości, a gdy nadeszła jego kolej, rzucił zaklęcie na amulet. Wszystko poszłoby dobrze, gdyby nie musiał tego gówna podtrzymać dłużej. Dreszcze i niepokój ponownie zawładnęły ciałem i umysłem ślizgona, który bez słowa, acz z mocno ściśniętą szczęką, odszedł gdzieś w kąt sali, modląc się w duchu, by dzwonek jak najszybciej wybawił go od tych męczarni.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Iris Skylight
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163,5 cm
C. szczególne : drobna postura, włosy przefarbowane na brąz, dopasowana biżuteria, kwiatowe perfumy
K100:93 Modyfikatory: - Bonusy: +5 pkt dla domu za 1 etap lekcji i teraz +10 pkt dla domu za 2 etap lekcji + dźwięk niezgody
Cisza jaka zapadła przyniosła wszystkim ulgę. Co prawda Iris przez większość czasu stała przy oknie i obserwowała zmagania innych osób. Czuła się dziwnie w sytuacji, gdy jej - takiej niezaprawionej w Obronie Przed Czarną Magią - udało się tak szybko pokonać hałas wywoływany przez znaleziony kamyk. Przez "wolny czas" zastanawiała się czy to kwestia żelaznych nerwów, które starała się w sobie jak najbardziej wyrobić ze względu na planowany zawód? Praca w stresującej sytuacji może przydarzać się jej często. Uspokoiła samą siebie tym oto sposobem i z czystą głową mogła wysłuchać zadania w dalszej części lekcji. Szczerze mówiąc, nie chciała podchodzić do amuletu. Wydawał się jej całkowicie zwyczajny... póki nie emanował tymi ciemnymi błyskami. Taki kolor unoszący się wokół przedmiotu nigdy nie wróżył niczego dobrego. Obserwowała uczniów i studentów, którzy w ciszy ćwiczyli czar. Nie słyszała zbyt wielu rozmów, co tylko podkreślała, że poniedziałkowy poranek nie jest dla nich zbyt dobrym terminem do ćwiczeń magicznych. Wywołana do zadania przełknęła głośno ślinę. Uniosła wysoko podbródek, wmawiając sobie, że to nic takiego. Czar nie sprawiał jej przecież problemu więc czego się obawiała? Gdyby nie wiedziała, że to przedmiot czarnomagiczny to byłaby o połowę mniej zestresowana. Nabrała tchu i wycelowała różdżkę w stronę amuletu. Nie czekała aż coś "poczuje" tylko od razu wypowiedziała głośno i wyraźnie "Silencio!". Czar władował się pełną mocą w kamień widniejący na środku amuletu a sama Iris... nie wiedziała czy poszło jej dobrze. Dopiero głośna pochwała nauczyciela wywołała na jej policzkach rumieniec. Wydukała podziękowania i czmychnęła czym prędzej na swoje miejsce, czując się jeszcze dziwniej pośród tych cierpiętniczych min.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
K100:18 za kuferek przerzucam na 43 +10 za pierwszy etap; dorzut nieparzysta Modyfikatory: przerzut za kuferek, +10 za pierwszy etap Bonusy: -
Spojrzał na @Maximilian Felix Solberg wzrokiem, sugerującym, że marzy dziś już tylko o śmierci, bo choć dźwięki niezgody ucichły, to jednak we łbie już mu dzwoniło permanentnie i czuł, że bez eliksiru na sen się nie obejdzie. Miał wrażenie, że Max równie bardzo cierpi, choć zdawało się, że z innych powodów, niż sam Swansea. Nie mógł jednak spróbować sie na tym skupić, bo po pierwsze, napierdalał go łeb, a po drugie, przyszła pora na następne zadanie. Podszedł do artefaktu i trudno powiedzieć, czemu nie wyszło. Może bolała go głowa, a może był mizernym czarodziejem, choć rzucił zaklęcie poprawnie, to zaraz prysnęło mu ono w twarz, uświadamiając, że nic z tego. Przyjął słowa poprawek od nauczyciela i poszedł do swojego miejsca, nie mogąc otrząsnąć się z poczucie niepokoju, jakie na nim w związku z tym zajściem osiadło.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku, leworęczność
K100:90 +10 = 100 Modyfikatory: +10 z poprzedniego etapu Bonusy: 10 pkt dla domu, dźwięk niezgody
Ostatecznie większości się udało uciszyć wrzeszczące kamienie, a gdy w sali zapadła cisza, Kate jeszcze przez chwilę dzwoniło w uszach echem wielu odbieranych wcześniej bodźców. Kamień nie chciał się od niej specjalnie odkleić i chyba postanowił już na wieki scalić się z jej skórą, lecz póki był cicho, nie przeszkadzało jej to specjalnie. Najwyżej poprosi później profesora o uwolnienie od natrętnego przedmiotu. Wysłuchała z uwagą informacji o artefakcie, który mieli następnie traktować tym samym zaklęciem. Niektórzy wiercili się niespokojnie w swoich miejscach, ale Kate nie czuła żadnego niepokoju w związku z obecnością przedmiotu w sali. Była ciekawa, jaka klątwa w nim tkwiła, bo ostatecznie nie sądziła, by silencio realnie miało cokolwiek zdziałać w kwestii obrony przed nią. Gdy nadeszła jej kolej, rzuciła czar bez zawahania z dobrym rezultatem, za co została nagrodzona zarówno punktami, jak i dźwiękiem niezgody, więc nawet nie musiała się rozstawać z klejącym się do dłoni kamieniem.
Danielle Carlton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 163
C. szczególne : cydrąż wyglądający z rękawa szaty, gadający graculus, ciemne jak noc oczy, zapach jabłek, nosi czarną plecioną bransoletkę
Spojrzała z wdzięcznością na @Nykos Lush, który z kamienną miną i zaciśniętymi w poziomą kreskę ustami przyszedł jej z pomocą i uciszył jej dźwięk niezgody. Chciała nawet uśmiechnąć się lekko, a może i podziękować werbalnie, lecz chłopak przytknął palce do oczu i zgubiła złapane wcześniej spojrzenie jego jasnych jak niebo oczu. Milczała więc dalej, zupełnie jakby rzucane przez nią silencio odbiło się i trafiło jej własne gardło, niezdolne do wydawania głosu w otaczającej ich kakofonii. I nagle nastała cisza, która uderzyła ją jak wymierzony w twarz policzek, od którego dzwoni w zębach i uszach. Przyjęła ją mimo wszystko z ulgą, bo od nadmiaru bodźców i ją wkrótce mogła rozboleć głowa. Podeszła do artefaktu jako jedna z pierwszych, lecz jej czar był nieskuteczny. Chyba za bardzo wystraszyła się mknących ku niej wibracji od zatkniętej w medalionie klątwy. Poczuła, jak jej głowa robi się ciężka niczym z ołowiu, a powrót do ławki był wyzwaniem, by nie zatoczyć się na nikogo po drodze. Podniosła ociężałe oczy na Puchona, gdy odezwał się do niej, lecz okazało się, że nie potrzebował niczyjej pomocy, by poradzić sobie z postawionym przed nimi zadaniem. Jej samej przyszło posmakować gorzkiej porażki.
Barnaby Bazory
Wiek : 33
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : czarna mitenka na prawej dłoni niezależnie od okoliczności, pospieszny chód, intensywny kolor oczu;
Dzwonek zadzwonił szybciej niż się spodziewał. Czas zleciał dosyć szybko a to wszystko z powodu pełnego skupienia na lekcji. - Koniec na dziś. Dziękuję za udział i głowy do góry. Cokolwiek spotkacie na swoich drogach jako dorośli czarodzieje, nie będzie to czekać na wasze wyspanie się, weekend i pełną energię. Czarodziej powinien umieć bronić się zawsze a zwłaszcza wtedy, gdy wiele jest przeciw niemu. - spostrzegł jacy wszyscy są małomówni i zmarnowani jakby zafundował im tu szkołę życia... a to jedynie hałas. To go zaniepokoiło. To jawny znak, że następna lekcja musi być bardziej zaawansowana i w otoczeniu trudnych warunków. To da mu do pomyślenia. - Benjaminie, zostań proszę, porozmawiamy. Panie Seaver, pana również zapraszam na przerwie, chętnie omówię z panem odpowiedź na pytanie. - nie chciał przetrzymywać wszystkich skoro potrzebowali odpoczynku. Pozostało zatrzymać dwójkę z nich.
Działanie: 5 pkt za 1 etap lekcji, 5 pkt za 2 etap lekcji + punkty za wysokie wyniki na lekcji.
Przez jakiś czas siedział samemu, próbując przyzwyczaić się do nowego stanu w którym każdy dźwięk pogłębiał jego ból głowy. Głos nauczyciela drażnił go, a uczniowie inkantujący zaklęcia w jego mniemaniu mogliby je sami na siebie rzucać. Chwilę później podeszła do niego Lily, która nie chcąc przeszkadzać innym uczniom szeptała swoje pytanie. Nie rozumiał jej troski kierowanej w swoją stronę i w zasadzie byłby sobą nie odpowiadając jej, ale to mogłoby wywołać kolejne pytania, których słuchanie rozrywałoby mu uszy. Uznał przez to, że lepiej będzie jej odpowiedzieć, oczywiście równie cicho. - Nieszczególnie. - pierwsze wypowiadane słowo do @Lily Blackwood już sprawiło, że pożałował chęci mówienia. Swój głos słyszał nadzwyczaj "dobrze". Na jego twarzy pojawił się grymas. - Nie wyjaśnię ci jak to działa, zapytaj jego. - ruchem głowy wskazał profesora, który obserwował zmagania kolejnych uczniów z zadaniem. Czas mijał, a on przyzwyczajał się do nowej przypadłości, która nie minęła po kilku minutach. Spodziewał się, że ta przyjemność utrzyma się dłużej, a to oznaczało dodatkową przyjemność z późniejszej rozmowy z wujem. Obserwował jak uczniowie wychodzą z sali, z pewną ulgą stwierdzając, że woli nie być teraz z nimi na korytarzu. Oczywiście nie spodziewał się przyjemnej rozmowy, ale jeden gadający człowiek był lepszy niż całe ich stado, które właśnie przechodziło przez prób pomieszczenia. Nie zamierzał podchodzić do wuja bez wyraźnego sygnału z jego strony, że ma to zrobić. Zwłaszcza, że w sali mógł zostać jeszcze Seaver, który na pewno nie chciał słuchać ich rozmowy o jego zachowaniu z pierwszej części zajęć.
Barnaby Bazory
Wiek : 33
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : czarna mitenka na prawej dłoni niezależnie od okoliczności, pospieszny chód, intensywny kolor oczu;
Skinął głową Nicholasowi aby poczekał na zewnątrz sali, jeśli chce z nim porozmawiać - a nie miałby nic przeciwko. Gdy wszyscy opuścili salę więc mógł skinięciem dłoni i czarem niewerbalnym "pchnąć" drzwi aby zamknęły się za ostatnim wychodzącym. Oparł się pośladkami o biurko a do rąk wziął połowicznie spopieloną księgę. - Podejdziesz czy będziesz udawać, że wcale tu nie stoję? - zapytał i podniósł surowy wzrok na siostrzeńca. Ilekroć na niego zerkał - nieistotne czy byli na terenie szkoły czy w okolicach domu, odnosił wrażenie, że dzieli ich coraz większa przepaść. - Co cię podkusiło aby użyć magii ognia? Masz do dyspozycji wiele innych zaklęć a ty użyłeś tego. Zobacz jak ta księga teraz wygląda. Co twoim zdaniem mam powiedzieć bibliotekarce? - nie zamierzał silić się na łagodność. Miał w sobie potrzebę wymagania większego pomyślunku od Benjamina. Nie on jeden padał takiej postawie Barneya - jego własne dzieci miały to na co dzień. Okładka była pokryta szadzą a po otwarciu księgi na samym środku kilkanaście, jeśli nie więcej, stron było połowicznie zniszczonych. Oczywiście wiedział, że dałoby radę to jako tako cofnąć odpowiednim zaangażowaniem w czary lecz nie o to mu chodziło. Próbował pojąć dlaczego Benjamin zachował się w sposób nieprawidłowy.
Benjamina nie interesowało o czym w zasadzie Barnaby chciał rozmawiać z Nicholasem, ale cieszył się, że nie będzie musiał czekać aż mężczyźni wymienią dziesiątki sztywnych słów o niczym, w dodatku pozostawiając go po tym z większym bólem głowy. Obserwował jak drzwi z trzaskiem zamykają się, przez co zacisnął mocniej zęby gdy usłyszał ich dźwięk. Dolegliwości wywołane amuletem nie ustawały, jednak nie zamierzał narzekać na nie do wuja. Podejrzewał, że skoro był jedynym na sali, który takowych doświadczył, musiał to być związane z czymś w nim, czego nie potrafił sprecyzować i o czym na pewno nie chciał w tamtej chwili rozmawiać z wujem. Obawiał się, że to ujawniło by jakąś informacje o nim, którą przecież nie chciał się dzieli. Niezależnie czym w zasadzie była. Na komentarz z jego strony zareagował jedynie wstaniem i podejściem bliżej jego biurka. Benjamin na co dzień był całkiem niezły w udawaniu, że połowy ludzi nie widzi, chcąc mieć od nich spokój, ale w tym przypadku takie zachowanie prosiłoby się o dodatkowe problemu. Choć z drugiej strony... Co mu zależało? - Prawdę. - nie zamierzał się tłumaczyć, a dostając konkretne pytanie, udzielił na nie równie precyzyjnej odpowiedzi. Wyczuwał pretensje w głosie wuja, ale nie wyczuł w nich wyższych oczekiwań względem niego. - Mogę zanieść książkę do biblioteki, jeśli to stanowi problem. - nie był głupi, wiedział, że stan książki był pomijalny przy jego zachowaniu. Na pewno na terenie szkoły dało znaleźć się jakiegoś utalentowanego czarodzieja transmutatora, który odtworzyłby ją za pare galeonów. W ostateczności mógł również zakupić nową do szkolnej biblioteki, odświeżenie księgozbioru na pewno by jej nie zaszkodziło.
Barnaby Bazory
Wiek : 33
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : czarna mitenka na prawej dłoni niezależnie od okoliczności, pospieszny chód, intensywny kolor oczu;
Widział w postawie siostrzeńca zobojętnienie. Cokolwiek Barney nie powie zostanie zbyty pojedynczym słowem lub co gorsza, wzruszeniem ramion. Tego rodzaju rozmowa nie przyniesie żadnych pozytywnych efektów ani nie skłoni Benjamina do wyciągnięcia wniosków. - To byłoby zbyt proste. Osobiście naprawisz tę książkę. Zaczynając od teraz. - skinął dłonią i krzesło przy jednej z ławek odsunęło się co było niemym zaproszeniem aby zajął miejsce z powrotem. - Jeśli w ciągu godziny nie uda ci się jej naprawić, przyjdziesz jutro po zajęciach i ponowisz próbę. Codziennie po lekcjach na godzinę do mojego gabinetu, będziesz przy mnie naprawiać ją aż do skutku. Księga ma wrócić do poprzedniego stanu. - położył książkę na ławce a ton głosu nauczyciela jasno mówił, że nie ma tu miejsca na negocjacje. - To twoja nadprogramowa praca domowa z mojego przedmiotu. - nakreślił jasno aby nie myślał, że to szlaban. Szlabanem może się to skończyć w przypadku zlekceważenia nie tylko samego Barneya ale tego, czego od niego oczekuje. W innej sytuacji dostanie negatywną ocenę bez możliwości poprawy. Przez ten czas gdy Benjamin zajmie się zadaniem, sam Barney będzie mógł uciąć sobie pogawędkę z Nicholasem.
Praca domowa dla Benjamina:
Rzut k100 gdzie wynik 80 to sukces - naprawa zajmie pełną godzinę. Wynik poniżej k100 - również godzina pracy lecz efekt mierny. Dodatkowo rzuć wówczas k6 aby dowiedzieć się ile razy musiałeś przyjść do Barneya zanim udało Ci się naprawić książkę.
Ból głowy mial go nie ominąć, co bardziej napawało go niechęcią i irytacją niż sama konieczność naprawiania książki. Na usta cisnęło mu się pytanie o sensowność takiej nadprogramowej pracy domowej, w końcu zniszczona książka nie potrzebowała ochrony przed czarną magią, ale ugryzł się w język w porę. Uważał, że wuj nadużywał rodzinnej wiedzy o tym jaką katorgą było dla niego używanie zaklęć spoza tych, które miał opanowane do ułatwiania sobie życia codziennego. Uśmiechnął się gorzko, po czym usiadł na wskazanym przez Barnabiego miejscu. - To będziemy się często widywać. - odpowiedział, oglądając dokładnie książkę. Oczywiście, że nie wiedział nawet od jakiego zaklęcia ma zacząć, ale nie zamierzał sprawiać wujowi satysfakcji pytając. Doszuka się tego w domu, po zajęciach. Poza tym wieczorem, gdy juz doprowadzi się do porządku, przyjdzie mu dodatkowo porozmawiać z Caseyem o swoich zbliżających się spóźnieniach, przynajmniej w obrębie nadchodzącego tygodnia. Najbliższą godzine, przez brak pomysłu na potencjalną naprawę przedmiotu, planowa spędzić na inkantowaniu czegokolwiek pod nosem, chociażby hymnu szkoły, bo nie spodziewał się by w trakcie rozmowy z Nicholasem nauczyciela obchodziło co tam mamrocze do siebie. Wyciągnął ponownie różdżkę, po czym robią minę srającego osła, zaczął realizować swój plan