Jestem prawie przekonany, że okazjonalnie muszę ci przyznać rację.
Bywam, istotnie, momentami zbyt... bezpośredni.
W ramach zadośćuczynienia zajmę ci noc. Wiem, że nie śpisz i robisz coś zapewne nieproduktywnego. Wiem, bo w Hogwarcie sam mam za dużo wolnego czasu. Mam powody sądzić, ze ty podobnie. Więc...
Jeden temat, Perpetuo. Pozwolę ci poruszyć jeden, jakikolwiek temat.
Dom w Dolinie jest w posiadaniu żony. Czego może szukać dorosły mężczyzna w rodzinnej posiadłości? Oprócz zaoferowania wsparcia w doradztwie rodzinnym majątkiem.
Spokoju. Anonimowości. Czystej karty. Liczyłaś na ciekawszą odpowiedź, zapewne, ale jestem bardzo nudnym człowiekiem. Widocznie.
Moja wanna ma urlop, ale Twój sposób na spędzenie wieczoru nie brzmi gorzej.
W porządku. Nowy wątek. Samotne picie? Zaproś jednego ze swoich amantów. Zawsze są, nawet kiedy nie wiesz, a wystarczy, żebyś się odwróciła, jak się okazuje.
Nie zawsze noszę garnitury, Perpetua. Czasem koszule... moja szafa byłaby szczupła, gdybym nie miał niczego innego. Albo przynajmniej szczuplejsza.
Nie kuś, bo kupię motocykl i będziesz zbierać moje kości z pod Bijącej Wierzby czy innego, absurdalnego miejsca. Po prawdzie brakuje mi argumentów dlaczego nie motocykl.
Po prostu zauważyłem, że pół szkoły się za Tobą ugania. Pół szkoły to uczniowie i studenci, część z nich jeszcze nieletnia. Z prawnego punktu widzenia... Nie polecam. Ale i prywatnie Cię zwyczajnie uczulam. Może Ci się wydawać, że w nic nie brniesz, ale jesteś za miła. Powinnaś być bardziej bezczelna. Po prostu. Inaczej złamiesz tym biednym dzieciom serca i nawet nie będziesz wiedzieć. Albo oni Tobie karierę. Tylko tyle.
Czasem... Ja czasem też noszę spódnice zamiast sukienek. Widzisz jak to brzmi?
Akurat Ty jesteś w bardzo komfortowej sytuacji, Caine. Czego byś sobie nie zrobił - na pewno poskładam twoje kości. Tylko musiałbyś upilnować tego, żebym była w pobliżu.
Pół szkoły...? Caine, chcę wierzyć, że przesadzasz.
Przepracowałam 20 lat w Mungu, tam miałam bliższe relacje z pacjentami. Nie zliczę ile razy dostałam nie-na-miejscu prezenty, kilka razy mi się oświadczano, a nigdy nie było mowy o choćby zawieszeniu mnie w zawodzie.
Ale... Nie wiem, ja po prostu taka jestem Caine.
Ostatnio dostałam niepokojący list od jakiegoś Gryfona... Z czekoladową żabą i różą. Może masz rację.
ironizowałem, noszę się nieoficjalnie w nieoficjalnych warunkach.
to brzmi jak obiernica. Taka, której zresztą nie mógłbym spełnić.
To Twoje życie. Zrobisz jak uważasz i co będzie zgodne z Twoją moralnością. Ja mogę stanąć z boku i powiedzieć Ci jak to wygląda. Nie będę poruszał już tego tematu skoro nie chcesz w niego brnąć.
Nie wątpię, że sobie radzisz.
Nie musimy rozmawiać o niczym ważnym. Możemy o pracach domowych, skoro tylko taki układ Ci odpowiada.
W tym przypadku jednak nie znajdę czasu na szukanie różdżki i domu, czy kolację.
Nad interpretujesz, gdzie napisałam, że nie chcę rozmawiać?
Caine, na litość Helgi...
Twoje zdanie jest dla mnie istotne, ale nie będę Ci ślepo przytakiwać. Próbuję na to spojrzeć twoimi oczami, ale mam też swoje.
Zacznę jeszcze myśleć, że się mną przejmujesz. Nie wprowadzaj mnie w błąd.
Dobrze więc, ważne tematy - skoro już w to brniemy. Pytaj śmiało - chcesz otwartej rozmowy, dostaniesz ją. Tym razem się nie wścieknę, przynajmniej nie na twoich oczach.
Wiesz dlaczego taka jestem? Bo nie potrafię się zrównoważyć. Pamiętasz jaka byłam w szkole? Doskonale pamiętasz. Skupiałam się na sobie i sama siebie nie znosiłam - krew we mnie wrzała. Na studiach skupiałam się na innych - i zawsze czegoś mi brakowało, stałości. Potem skupiłam się na jednym człowieku. Wiesz jak się to skończyło? Własny mąż prawie mnie zastrzelił z zazdrości.
Myślałam, że znalazłam już złoty środek, tymczasem znów jest coś nie tak.
Widocznie był zły, bo kiedy tylko o tym myślę, to zwyczajnie zatyka mnie żal. I nawet z tym dobrym porto trudno mi to przełknąć. Doskonale stwierdziłeś już na początku - ja też mam zdecydowanie za dużo czasu, głównie na myślenie.
Cóż, nie jest już moim mężem. Był mugolem, więc amnezjatorzy się nim zajęli - także nawet on mnie nie pamięta. Czasem naprawdę mu tego zazdroszczę.
Doświadczyłeś przynajmniej rodziny Caine - na dobrą sprawę, ja jestem na tym samym etapie, przy którym żegnaliśmy się dwadzieścia lat temu. Nawet w tym samym miejscu.
Na Merlina, jak ja nie lubię narzekać... Narzekam, prawda?
Nie narzekam na mój wybór, nawet jeśli nie był taki do końca mój...
W każdym razie, mnie On w jakiś sposób pociesza. Mam wrażenie, że rozumie coś, czego ja nie zdążyłam jeszcze pojąć.
I również nie mam na myśli Horacego.
Zawsze jakimś cudem się dogadywaliśmy. Pamiętasz jak wpadałam na Ciebie na błoniach? Chodziłam tam specjalnie, żeby na Ciebie trafić, jak już wszyscy wyprowadzali mnie z równowagi. Ty też to robiłeś, ale swoim ignorowaniem.
Niewiele osób zapamiętałem. Obok Ciebie nie dało się przejść obojętnie. To ignorowanie nie wychodziło mi tak dobrze jak chciałem.
Nie rozmawiajmy jak dwoje starcow. Niektóre rzeczy się nie zmieniają. Dalej wpadamy na siebie, czasem nieprzypadkowo. Nie przechodzimy zawsze obojętnie.
Wychodziło Ci wyjątkowo dobrze, inaczej bym Cię unikała, a nie kręciła się wokół twojego drzewa.
Z resztą, to też się nie zmieniło, dalej się kręcę tylko wokół twojego gabinetu w wieży. Dobrze, że podarowałeś mi tą laskę, bo któregoś dnia zobaczyłbyś mnie w kawałkach na samym dole schodów. Nie dramatyzując - bez niej chodziłam jak połamana.
O właśnie, odnośnie laski, powiedz mi, Caine, dlaczego akurat taki motyw? Intryguje mnie to, odkąd zobaczyłam obraz w twojej łazience.