Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Mieszkanie nr 16

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 3556
  Liczba postów : 3212
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyPon 4 Maj 2020 - 18:14;


Mieszkanie nr 16



Kuchnia


Przestronna, jednocześnie pełni funkcję jadalni. Jest otwarta na salon.



Salon


Połączony z kuchnią, bardzo jasny i niezwykle przytulny. Kanapa się rozkłada, a więc może pełnić funkcję łóżka.



Łazienka


W jej wnętrzu wisi naprawdę wiele luster. Na czas kąpieli lepiej zasłonić okno, bo wychodzi ono na ulicę!

wylosowana kość: 5
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptySro 22 Gru 2021 - 13:07;

Tego dnia, absolutnie nic nie szło po jego myśli. Zaczynając od tego, że „dzień wolny” Zachariusa, skończył się szybciej niż zaczął, a kończąc na tym, że znalazł się w domu, przyciskając dłoń do obolałych żeber z rozgoryczeniem, że nawet dzisiaj nie zaznał spokoju. Na samą myśl o tym, co działo się pod jego koszulką, robiło mu się niedobrze, a zdenerwowanie późną godziną, tylko potęgowało wszystkie te nieprzyjemne odczucia. Tak czy siak, gdy dostał wezwanie, aby jak najszybciej znaleźć się w Ministerstwie, Rhee przygotowywał się do wyjścia; obiecał swoim rodzicom, że odwiedzi ich przed spotkaniem ze swoim znajomym. Ostatnio i tak nieco zapomniał o regularnym odwiedzaniu się czy choćby pisaniu głupich listów. A chcąc nadal być dobrym synem, wybrał ten, a nie inny dzień, wierząc, że ze wszystkim zdąży na czas. W ostatniej chwili napisał krótką notkę do matki, że nie zjawi się tego wieczoru w ich rodzinnym domu i przeniósł się do pracy, gdzie dostał nieco konkretniejsze informacje. Na wieść o tym, że zdołali dowiedzieć się o jakimś ściśle tajnym spotkaniu przemytników, Zach zrobił się dziwnie otępiały. Nie chciał odwoływać swoich planów, ale łapanie przestępców nadal było jego priorytetem; dlatego nie pozostało mu nic innego, jak wierzyć, że ze wszystkim wyrobią się na czas. Przygotowany i pełny, typowej dla siebie, werwy, pojawił się na jednej z tych szemranych uliczek, idąc pewnie z dwójką swoich współpracowników we właściwym kierunku. W tym też momencie, odrzucił od siebie każdą tę prywatną myśl, która odciągała jego skupienie od pracy. Według ich planu, musieli rozdzielić się, aby otoczyć parę z każdej strony; Zach nie słyszał rozmowy, ale zauważył dwójkę, nieco zakrytych mężczyzn, którzy dyskutowali o czymś przyciszonym głosem. Ciężko było mu wyłapać jakieś sensowne słowa, dlatego spoglądał w stronę starszego stażem aurora, wierząc, że to on da im znak. A kiedy on nastąpił, zaatakowali; i Zacharius naprawdę nie miał pojęcia, z kim miał do czynienia, ale była to osoba, niewątpliwie utalentowana. Mężczyzna zdołał odepchnąć zaklęcia dwóch aurorów, przy okazji zadając im mniejsze lub większe obrażenia, a przy tym uciekł, jakby była to sytuacja, z którą mierzył się każdego dnia. Rhee był jednak zdeterminowany i po ostatnich wydarzeniach, nie miał zamiaru tak łatwo opuszczać. Ruszył więc w pogoń za przemytnikiem, nadal ciskając zaklęciami, które miały obezwładnić przestępcę. Dopiero, gdy ten wymierzył w niego nieco trafniejszym pociskiem, Zacharius odleciał, wpadając w jakieś worki za swoimi plecami. W ten sposób zgubili przemytnika, być może z jednymi z najbardziej cennych artefaktów.
Gdy Rhee wrócił do domu, myślał jedynie o tym, że jego praca naprawdę nie szła mu tak dobrze, jak myślał. Był zły, a liczył na to, że tym razem, spotkanie z Larsem, odbędzie się w nieco przyjemniejszej atmosferze. Dlatego też zdjął koszulkę, odnajdując jakiś bandaż, którym mocno owinął swoje obite żebra. Pojawienie się w szpitalu, nawet nie wchodziło w grę. Poza tym Zach był na tyle upartym człowiekiem, że nie dałby się tam zaciągnąć; w końcu, skoro nie ma krwi, a może się ruszać, to nic złego się chyba nie stało, prawda? Zaciskając mocno wargi, dwudziestodziewięciolatek nałożył czystą bluzkę, jednocześnie kierując się w stronę drzwi, gdy tylko usłyszał czyjeś kroki na klatce schodowej. Minęło może dwadzieścia minut od jego powrotu do domu; wziął więc nieco głębszy wdech, naciskając na klamkę i otwierając drzwi, żeby spojrzeć na młodszego z niemałą konsternacją.
— Wszystko w porządku? Jesteś jakiś blady — powiedział na powitanie; i był na tyle zaskoczony, że przez dobrą chwilę, po prostu się na niego patrzył, dopiero wtedy robiąc mu miejsce w przejściu. Sam zamykając drzwi, odwrócił się powoli, myśląc jedynie o tym, żeby nie jęknąć z bólu. Czuł, że kolejnego dnia, nie podniesie się samodzielnie z łóżka.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyCzw 23 Gru 2021 - 0:55;

Przez siedem lat wszystko układało się tak, jak Lars tego chciał. Wyprowadzając się z domu, z biegiem czasu coraz bardziej interesując się czarną magią i każdym artefaktem, który nigdy nie powinien trafić w jego ręce, Hawthorn dobrze rozplanował swoją przyszłość. Nie rzucał się na głęboką wodę, zamiast tego zaczynając od nieco mniejszych zleceń i od zdobywania doświadczenia, dzięki któremu wiedział teraz, na co może sobie pozwolić; a prawda była taka, że mógł pozwolić sobie na wiele. Wiedział przecież, że Ministerstwo Magii interesowało się nim już od dłuższego czasu, a pewni aurorzy zawzięcie na niego polowali; mimo to Lars nadal przemycał wszystkie te artefakty, wciskając je w ręce różnych czarnoksiężników. Bo czy ktokolwiek naprawdę mu zagrażał? Przemytnik nie był głupi, nie działał też bez żadnego planu i nawet w momencie, w którym sprawy nieznacznie wymykały mu się spod kontroli, wiedział jak sobie z tym poradzić. Nikt nie znał więc jego imienia, czy nawet twarzy; Ministerstwo kręciło się w kółko, za każdym razem gubiąc jego ślad. I może dlatego od paru lat czuł się, jakby naprawdę był niezniszczalny; tym razem nie było to jednak dziecinne przeświadczenie przebiegłego studenta, a realna myśl człowieka, który sądził, że osiągnął naprawdę wiele. Mógł jednak spodziewać się, że problemy zaczną się wtedy, gdy do jego życia wróci jedyna osoba, o którą kiedykolwiek dbał. Do tej pory Hawthorn był przecież zupełnie niewzruszony; nie interesował się innymi i nie obawiał się poświęcenia dla większego dobra, którym był on sam. Świadomość, że Zacharius był jednym z aurorów, którzy chcieli go dorwać, nie wiedząc nawet, z kim ma do czynienia, naprawdę mu nie odpowiadała. Bo mogło minąć naprawdę wiele lat, a mimo to Rhee był dla niego ważny; być może relacja, która ich łączyła uległa gwałtownej zmianie, ale mimo to, Hawthorn nie chciał nawet myśleć o tym, co stałoby się, gdyby stanęli naprzeciwko siebie, ze skierowanymi w swoje strony różdżkami. Zach nadal był przecież ostatnią osobą, którą przemytnik chciałby zranić; ich więź była kiedyś dla niego zbyt cenna, by teraz mógł traktować go jak swojego wroga, zapominając o wszystkim, co właściwie ich łączyło. Ten dzień był więc prawdziwym koszmarem z wielu powodów. Pomijając pogrzeb babki i rozmowę z najmłodszym Hawthornem, która wystarczająco mocno wyprowadziła go z równowagi, doszło do tego również wyjątkowo nieprzyjemne spotkanie z upierdliwym klientem; i gdyby tego było mało, nim Lars zdążył przekazać jeden z cenniejszych, magicznych przedmiotów w obce ręce, nad jego głową przeleciało pierwsze zaklęcie, które uświadomiło mu, że ma problem. Do tej pory aurorzy nie byli szczególnie kłopotliwi; pojawiali się i znikali, a on wyjątkowo się nimi nie przejmował, nadal robiąc swoje. Tyle że teraz go namierzyli i pojawili się w odpowiednim miejscu, mając go niemal na wyciągnięcie ręki. Dlatego też unikając kolejnych zaklęć, odpierając niemal wszystkie, tak jak ćwiczył to przez lata, byle w sytuacji takiej jak ta, jakoś sobie poradzić, Lars zaczął się wycofywać. I gdy wydawało mu się, że pozbył się problemu, powalając magią dwóch aurorów, trzeci nie zamierzał odpuścić; bo trzeci był mu doskonale znany, a do tego wyjątkowo zmobilizowany. Poza tym, że jego priorytetem była ucieczka, stał się nim także Zach; bo Lars naprawdę nie chciał zadać mu żadnych obrażeń. Odpychając od siebie starszego, z którym, o ironio, miał spotkać się tego dnia, Hawthorn zdołał uciec, choć przez cały ten czas towarzyszyła mu prawdziwa złość. Bo przecież miał się nie przejmować; jego praca była ryzykowna i ostatnim, czego potrzebował, było dbanie o to, żeby komuś poza nim nie stała się krzywda. Był więc wściekły i to na siebie, bo wszystkie te godziny, które spędził w towarzystwie Zachariusa, gdy byli jeszcze nastolatkami, sprawiły, że nie potrafił dostrzec w nim zagrożenia, którym starszy niewątpliwie był. Nie mógł jednak odwołać ich spotkania, wiedząc, że nie mógł pozwolić sobie na tak dziwne zachowanie; poza tym, chciał też dowiedzieć się, jak właściwie do tego doszło. Skąd Zach wiedział, gdzie go szukać? Doprowadzając się do względnego porządku, Lars pojawił się przed jego drzwiami, otrzepując rękawy ciemnego płaszcza. I nawet jeśli starał się nad sobą panować, zgrywając niewzruszonego, tak wystarczyło, że usłyszał powitanie aurora, uświadamiając sobie, że musiał wysilić się bardziej; Rhee znał go przecież zbyt dobrze.
Nie miałem czasu, żeby opalać się podczas wakacji — westchnął, jakby ironia miała być najlepszą formą obrony. I dopiero wtedy uważniej na niego spojrzał, starając się wyłapać jakiekolwiek niepokojące obawy; cokolwiek, co mogłoby świadczyć o tym, że Zach oberwał mocniej, niż przypuszczał. — Ale ty chyba też, bo sam wyglądasz jak duch. Albo jakbyś przynajmniej jednego zobaczył — rzucił, czując, że coś było nie tak. Nie mógł jednak zbyt długo mu się przypatrywać i nie mógł wzbudzać żadnych podejrzeń. Dlatego wszedł do jego mieszkania, chcąc zachowywać się tak jak zawsze. Tyle że natłok wszystkich tych zdarzeń naprawdę go zirytował. — Jak w pracy? — zapytał, odwracając się w jego stronę; musiał przecież jakoś zacząć tę rozmowę, nawet jeśli wydawało mu się, że zrobił to wyjątkowo nienaturalnie. — Ciężki dzień? Wyglądasz naprawdę… słabo — zauważył, momentalnie przypominając sobie, że była to jego zasługa. Co naprawdę mu nie odpowiadało. 

Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyPią 24 Gru 2021 - 0:09;

Zacharius w każdej nowej akcji, doszukiwał się szansy na pokazanie się z jak najlepszej strony. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie był niezawodnym pracownikiem roku i wiedział, że jego zachowanie — pełne regularnych potknięć i błędów — nie należało do tych godnych naśladowania. Nie był głupi; słyszał liczne komentarze ze strony swoich przełożonych, mówiące o tym, że czasami przypominał dzieciaka. Takiego nierozgarniętego i nieco zagubionego, jakby zbyt szybko wpadł w świat dorosłych i jeszcze do końca go nie rozumiał. Na początku, naturalnie go to bawiło, bo nie był osobą, która zbyt mocno brałaby do siebie, opinię innych. Rhee przecież miał świadomość tego, że dawał z siebie wszystko, więc nie miał sobie nic do zarzucenia. No, prawie nic, poza tym, że być może pośpieszył się z pewnymi wyborami i zamiast iść za głosem serca, poszedł za przeczuciem. A ono doprowadziło go do tego miejsca, gdzie robił absolutnie wszystko, by nie stracić pracy, na której nawet mu zależało. Ale to może dlatego, że przeszedł już tak wiele, że na samą myśl o odejściu, robiło mu się niedobrze? Chłopak spędził tyle lat i godzin na przygotowywaniu się do łapania przestępców, że zrezygnowanie, wydawało mu się po prostu słabe. A więc mimo tego, że z przyjemnością zająłby się czymś innym, nadal brnął w to, niemal jak szalony. Wierzył, że wystarczyło trochę więcej czasu i cierpliwości; wówczas będzie mógł dać z siebie znacznie więcej. Miał tylko nadzieję, że jego szef też będzie patrzył na jego rozwój w ten sam sposób. Mimo że był całkiem miły, to pewnie jego tolerancja również kończyła się w którymś momencie. Dlatego też na wspomnienie o nowej akcji i łapance, Zacharius ożywił się aż do tego stopnia, mimo że realnie nie było mu to za bardzo po drodze. Uważał, że była to jedna z tych niewielu szans, które powinien wykorzystać; mimo planów i mimo dobrego przygotowania. Zdziwił się więc, widząc, że jego współpracownicy tak szybko odpadli i że w ostateczności został sam, z desperacją ścigając przemytnika. Widział w nim szansę na wyjście z tej beznadziejnej sytuacji; bo nawet, jeśli miał się okazać kompletnie inną osobą, to nadal byłby cennym łupem, który ocaliłby go przed wywaleniem z roboty. Niestety, za szybko stracił kontrolę nad całym tym pościgiem i dał się uderzyć na tyle, że uderzenie w ścianę, a potem wpadnięcie w worki, skończyło się jak ogromna klęska. I to nie tak, że był zaskoczony, bo przywykł do takich finałów; po prostu tym razem czuł się tak, jakby był już naprawdę blisko.
Powrót do domu nie należał do najłatwiejszych, ale Zacharius cieszył się, że obyło się bez odwiedzin w Świętym Mungu, ani bez wsparcia ze strony jego kolegów. Jedyne co się dla niego obecnie liczyło, było to, że miał spotkać się ze swoim przyjacielem i może nieco lepiej podejść do jego wizyty w jego mieszkaniu. W końcu od ich ostatniego (a zarazem pierwszego po niemal ośmiu latach) spotkania, nie minęło wcale tak wiele czasu; Zach cieszył się, że mieli okazję znów się zobaczyć, choć nie do końca wiedział, jak będzie to wyglądać. Ostatnio wyszedł dość rozwalony emocjonalnie, zapominając o wszystkim tym, co ułożył sobie przez całe swoje dorosłe życie. I może to i dobrze, że Rhee nie zdawał sobie sprawy, kogo ściga? Gdyby wiedział, że przemytnik, którego tropi od kilku miesięcy, to osoba, która niegdyś była mu najbliższa na świecie, z pewnością nie przyjąłby tego zbyt dobrze. — Okej, ktoś jest nie w humorze — mruknął, patrząc na niego podejrzliwie; jakby zastanawiał się, czy była tu słuszna uwaga, czy tym razem może się jednak pomylił. Ignorując jednak ironię w jego głosie, auror zatrzasnął za nimi drzwi, dość mozolnie wchodząc w głąb swojego malutkiego mieszkania. Zignorował ból w klatce piersiowej i żebrach; a choć był niemal namacalny, to starał się nie zwracać na niego uwagi. Ani tym bardziej, nie chciał dawać po sobie znać, że działo się coś niedobrego. — Może jakiś duszek nawiedza mój salon? Wcale bym się nie zdziwił — mlasnął, wzruszając ramieniem, zanim dość odważnie opadł na kanapę; dusząc przy tym jęk bólu. Może jednak odwiedzenie jakiegoś uzdrowiciela nie było złym pomysłem? — Przyjemnie — parsknął, samemu skutecznie używając teraz ironii. Szybko jednak westchnął ciężko, posyłając mu rozbawione spojrzenie. — Chcesz rozmawiać o tym, jak minął mi dzień w pracy? Może zrobię kawę? —dodał, opierając policzek na dłoni. — Żyję, to najważniejsze. Wyrwali mnie z domu chwilę przed moim wyjściem — przyznał, wzruszając ramieniem. — Chodź tu — dodał po chwili, kiwając głową na miejsce obok siebie. — Oprowadziłbym cię po mieszkaniu, ale wszystko widać z tego miejsca — parsknął, spoglądając na niego z rozbawieniem; czuł się tak zmęczony, że gubił orientację w tym, co mówi i co właściwie robi.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyNie 26 Gru 2021 - 0:42;

Gdyby Lars mógł cofnąć czas, to zmieniłby naprawdę wiele. W tym momencie mógł jednak myśleć jedynie o tym, że potrząsnąłby młodszym Zachariusem, przypominając mu, że zawsze powinien słuchać swojego serca. Bez względu na okoliczności i przekonania innych, powinien robić wszystko, by dążyć do spełnienia swoich marzeń; bo po tych wszystkich latach Hawthorn wolałby odwiedzić go na jakimś wielkim stadionie, czując się jak dzieciak, który nadal z zainteresowaniem śledziłby jego postać w powietrzu, niżeli zastanawiać się teraz, w który momencie popełni błąd, dzięki któremu Rhee pozna jego tożsamość. Do tej pory Lars był przecież uważny; nie zrobił nic, co mogłoby mu zagrozić i z wolna rozwijał swój osobisty biznes, zajmując się przemycaniem tych wszystkich artefaktów. Wystarczyło jednak, że znów spotkał Zacha i wszystko zaczęło się sypać. Aurorzy nie powinni przecież znaleźć go tego dnia; i przede wszystkim nie powinno być wśród nich starszego. Dlatego Hawthorn był zły; sprawy zaczęły wymykać mu się spod kontroli, a on popełniał błahe błędy przez te najdrobniejsze, ludzkie odruchy, o których próbował zapomnieć przez ostatnie lata. Martwienie się o Zachariusa musiało być jednak jednym z tych niezrozumiałych nawyków, które nie odeszły w zapomnienie na przełomie ostatnich ośmiu lat. Myśląc więc o tym, jak zapanować nad całą tą sytuacją, Lars myślał też o swoim przyjacielu. Czy mógł użyć tego dnia innego zaklęcia? Czy mógł zgubić go bez pomocy magii? Czy Rhee na pewno nie ucierpiał na tym bardziej, niż powinien? Wszystkie te pytania, które zaczęły kotłować mu się w głowie, wyłącznie bardziej go irytowały. Nie rozmawiali ze sobą od lat; przez cały ten czas się sobą nie przejmowali, być może na jakiś czas zapominając nawet o swoim istnieniu. A mimo to wystarczyło jedno spotkanie, by wszystkie wspomnienia uderzyły w młodszego ze zdwojoną siłą, przypominając mu, że auror nie był obcą mu osobą, która w gruncie rzeczy nie powinna mieć dla niego żadnego znaczenia. Bo nadal był Zachariusem; może nieco starszym i może nieco pogubionym, ale nadal był kimś, kto sprawiał, że jego życie w Hogwarcie było nieco łatwiejsze; przyjemniejsze i normalniejsze. Hawthorn nie mógł więc zapomnieć tego, co Rhee dla niego zrobił, przez lata będąc jedyną osobą, która starała się go zrozumieć, nie patrząc na niego pogardliwie. Więc Lars z kolei nie potrafił teraz patrzeć na niego jak na swojego wroga, nawet jeśli wiedział, że to byłoby rozsądniejsze; że dzięki temu nic nie byłoby w stanie go powstrzymać. Wiedział więc, że ryzykował. Przychodząc do Zacha po tym wszystkim, zmuszając się do zgrywania obojętnego, jakby nic dziwnego się nie wydarzyło, Hawthorn wiedział, że wystarczyło parę nieodpowiednich słów i jedno potknięcie, by wszystkie jego kłamstwa wyszły na wierzch. I nawet jeśli ufał mu przez cały ten czas, dostrzegając w starszym swojego sojusznika, gdy oboje byli jeszcze nastolatkami, tak teraz nie chciał nawet zastanawiać się, jaka byłaby reakcja aurora, gdyby ten dowiedział się, że przemytnik, którego tak zacięcie ścigał, siedział tuż obok niego. Bo to mogłoby być znacznie bardziej bolesne od ich ostatniego, być może nieco niechcianego pożegnania. 
Przyglądając się Zachariusowi, Lars naprawdę się starał, nie chciał przecież brzmieć, jakby jednego dnia cały świat zawalił mu się na głowę i jakby odczuwał jakiś niezrozumiały żal; do siebie i do niego. Na wspomnienie o jego humorze, Hawthorn wygiął usta w nieco krzywym uśmiechu; próbując skupić się na logicznych wytłumaczeniach, dzięki którym Zach niczego by nie podejrzewał. — Ambrose mnie go pozbawił — rzucił, mówiąc o swoim najmłodszym bracie. — Wiedziałeś, że dzieciaki z wiekiem stają się coraz bardziej pyskate? — mruknął, mimo wszystko nie kłamiąc. Brose był przecież jednym z tych elementów, które skutecznie popsuły mu popołudnie. Idąc za aurorem, Lars cicho westchnął, nadal nie spuszczając z niego spojrzenia. — Więc to, że wyglądasz jak trup, to zasługa ducha, który nawiedza twoje mieszkanie? — zapytał i pytając go o pracę, spodziewał się różnych odpowiedzi. Wiedział jednak, że wyciągnięcie z niego pewnych informacji będzie wyjątkowo ciężkie. Co dodatkowo go irytowało; zresztą jak wszystko tego dnia. Bo chciałby zapytać go o to wprost; czy na pewno nic mu się nie stało? I skąd właściwie ci aurorzy wiedzieli, gdzie go szukać? Zamiast tego mógł jednak wbić w niego dość zniecierpliwione spojrzenie. — To takie dziwne? — mruknął, choć nawet dla niego jego własne zachowanie było niezwykle nietypowe. Dlatego cicho westchnął i wysłuchując słów Zacha, zgodnie z jego poleceniem, zajął miejsce tuż obok niego. I przez moment przyglądał się jego twarzy, nie potrafiąc pojąć, dlaczego po tym wszystkim, Rhee i tak spoglądał na niego z rozbawieniem; jakby nic złego się nie stało. — Powiedz mi, Zach. Kto zawsze odwiedzał cię w skrzydle szpitalnym, jak przypadkiem poobijałeś się na treningu Quidditcha? — rzucił, wiedząc, że początkowo jego pytanie mogło być odrobinę zaskakujące; miał jednak pewien cel, do którego wytrwale dążył. — Na początku myślałem, że to niesamowite. Nawet po upadku z miotły nie narzekałeś na ból — dodał, rozglądając się po mieszkaniu Zachariusa. — Ale po jakimś czasie zauważyłem, że za każdym razem robisz tę samą minę, gdy chcesz skrzywić się z bólu — rzucił, powracając do niego spojrzeniem. — Cieszę się, że żyjesz, ale cieszyłbym się nieco bardziej, gdybyś powiedział mi, dlaczego wyglądasz tak słabo — mruknął, chcąc wyciągnąć z niego tę jedną odpowiedź; później robiąc to samo z kolejnymi. Zupełnie tak, jakby o niczym nie wiedział.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyPon 27 Gru 2021 - 23:30;

Zacharius doskonale wiedział, z czym wiązało się ryzyko w jego pracy. Niezależnie od tego czy lubił swoją robotę, czy też nie, od samego początku zdawał sobie sprawę, że notorycznie będzie stawiany w sytuacji bez wyjścia. A więc mierzenie się z niebezpieczeństwem było dla niego normalne. Nie oznaczało, co prawda, że umiał się w tym odnaleźć albo że nie miał z tym żadnego problemu, ale przynajmniej miał świadomość i zdążył się do tego przyzwyczaić. Nie był też profesjonalistą; nadal się uczył i nadal miał sobie wiele do zarzucenia. Nie był więc zaskoczony, gdy ich najazd skończył się w taki, a nie inny sposób — jego grupa starała się i robiła wszystko, co mogła, ale przydzielono ich do naprawdę przebiegłego przemytnika. Sam nie wiedział czemu nie poprosili o pomoc, kogoś starszego i bardziej doświadczonego. Kogoś, kto miał w tym smykałkę i łatwo realizował konkretne plany czy schematy. Może ich przełożeni, chcieli, żeby w końcu im coś udowodniono? Rhee próbował im zaimponować, podobnie jak próbował udowodnić sobie, że bez względu na to, jak potoczyło się jego życie czy w jakim stanie się znajdował, że wszystkim doskonale sobie poradzi. A mimo dość zdeterminowanego podejścia do sprawy, w momencie, w którym wylądował w śmieciach, czując jak wszystkie mięśnie koszmarnie go bolą, a oddychanie jest nieco trudniejsze niż zwykle, nie czuł się zbytnio zdziwiony lub zawiedziony. Nie przejął się też swoimi obrażeniami, które potrafił już samodzielnie leczyć; robił to niemal co tydzień, po każdej tej nieudanej akcji. Chłopiec żałował tylko, że tym razem naprawdę się nie udało. Miał wrażenie, że był blisko. Może nawet bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Dlatego nie był wściekły czy rozżalony; czuł, że zrobił krok do przodu, nawet pomimo tego, że sprawca dość sprawnie im uciekł. Bo skoro tym razem, niemal trzymał go w swoich dłoniach, to możliwe, że i kolejnym razem, uda mu się podejść go jeszcze bliżej. A wtedy może dostrzeże sens, dla którego zdecydował się na tę pracę, a nie inną. I może przestanie myśleć o tym, że może zmarnował szansę na światową karierę jako zawodowy gracz Quidditcha. Mógł to sobie chociaż wynagrodzić tymi wszystkimi sukcesami w Ministerstwie.
Pojawienie się Larsa w jego mieszkaniu, dla innych ludzi, mogłoby wydawać się błędem. Pokazywanie się w nieco gorszej formie czy udawanie, że wszystko jest w porządku, nigdy nie było najlepszym wyjściem. A mimo to, Zacharius nawet nie myślał o tym, żeby odwołać spotkanie. Chciał zobaczyć go po tym ich pierwszym, nieco udolnym spotkaniu w barze; być może chciał wynagrodzić swoją złość, którą reagował na każde słowo młodszego. Poza tym czuł, że tym razem musi o to wszystko zadbać — o ich relację, na której przecież mu zależało. Co było dość niewiarygodne, zważywszy na to, że minęło tyle lat i każdy przeciętny człowiek, nie starałby się tak bardzo o coś, co wygasło dawno temu. Czarodziej po prostu znał swoje serce; wiedział, że pewne osoby zawsze będą dużo dla niego znaczyć. Hawthorn był wyjątkowy i Zacharius wiedział, że w przeszłości popełnił wiele błędów. Doszedł więc do wniosku, że ich ponowne wejście na swoje drogi, nie mogło być przypadkiem i musiał wykorzystać tę niezwykłą okazję do tego, by odzyskać coś, co grało dla niego ogromną rolę. Poza tym, Zacharius potrzebował choć odrobiny relaksu; chciał oderwać się od swojej pracy, zrobić coś bardziej przyziemnego. Rozmowa z Larsem była czymś, co miało odsunąć jego myśli od dzisiejszej akcji; nie spodziewał się przecież, że zostanie tak dokładnie przesłuchany. — Ambrose? — powtórzył za nim, przypominając sobie jego młodszego brata, o którym wielokrotnie niegdyś słyszał. Tylko, że wtedy najmłodszy Hawthorn był dzieciakiem z prawdziwego zdarzenia. — Ile on ma już lat? Dwanaście? — mruknął pod nosem, próbując jakoś sprawnie policzyć, jak to wychodziło w czasie. — Myślę, że po prostu Hawthornowie nie potrafią trzymać języka za zębami i to u was rodzinne — westchnął, spoglądając w jego stronę z typowym dla siebie zainteresowaniem. — Co się stało? — zapytał; w końcu z tego, co pamiętał, Brose i Lars nie dogadywali się najlepiej. A przynajmniej nie organizowano im regularnych spotkań, których wyczekiwaliby z niecierpliwością. — To tylko teoria. Nie wiem, co może kręcić się po moim mieszkaniu — parsknął nieco ironicznie, wzruszając lekceważąco ramieniem. Nie chciał rozmawiać o dzisiejszym popołudniu ani tym bardziej o swoich obrażeniach, które regularnie dawały o sobie znać. — Nie, to nie jest dziwne. Możemy rozmawiać o czymkolwiek chcesz — stwierdził, ściągając nieznacznie brwi. — Po prostu sam chciałbym dowiedzieć się wielu rzeczy i niekoniecznie mają one związek z tym, jak minął ci dzień w pracy — dodał spokojnie, obserwując jak młodszy zajmuje miejsce tuż obok niego. — Dlaczego tak mi się przyglądasz? — mruknął, przechylając łepetynę na bok; nie porzucił nawet na chwilę tego delikatnego uśmiechu, jakby naprawdę był w wyśmienitym humorze. Dopiero słysząc jego słowa, Zacharius drgnął nieznacznie, wbijając nieco czujniejsze spojrzenie w ciemne tęczówki przemytnika. Nie spodziewał się takiego pytania, podobnie jak nie spodziewał się, że zejdą na takie tematy. — Całkiem trafna uwaga. To nawet imponujące — westchnął, poprawiając kosmyk włosów, który zsunął mu się z roztrzepanej fryzury. Ułożone włosy już dawno przestały istnieć; w momencie, w którym wdał się w tę całą bójkę. — Pościg dał mi dzisiaj w kość, ale to nic takiego. Przyzwyczaiłem się do tego, że notorycznie dostaję pewnych obrażeń — mlasnął, machając lekceważąco dłonią. — Nie boli, więc nie musisz o tym myśleć — dodał, odrywając od niego spojrzenie.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyWto 4 Sty 2022 - 16:34;

Zawsze istniało pewne ryzyko. Gdy jako dziecko Lars uczył się latać na miotle, wiedział, że może mocno się poobijać, jeśli tylko z niej spadnie; gdy jako nastolatek wykradał dziwne księgi z gabinetu swojego ojca, pochłaniając wiedzę o czarnej magii, spodziewał się najgorszego, gdy światło na korytarzu nagle się zapalało. Niebezpieczeństwo czaiło się za każdym rogiem i w dowolnej chwili mogło stać się coś zupełnie zaskakującego; niezależnie od wykonywanego zawodu czy doświadczenia. A mimo to Hawthorn wolałby, żeby Rhee zajmował się czymkolwiek innym; żeby rzeczywiście został szanowanym na całym świecie graczem Quidditcha lub żeby zajął się czymś całkiem niespodziewanym. Jednocześnie jednak trzymając się z dala od jego interesów i całego tego środowiska, w którym Lars zadomowił się już lata temu. Wtedy przecież byłoby znacznie łatwiej. Przemytnik nie musiałby myśleć o tym, kiedy jego sekrety wyjdą na jaw i co Zacharius byłby w stanie zrobić z tymi wszystkimi informacjami. Stali przecież po dwóch stronach sporu, nie byli swoimi sojusznikami i nie powinni być też swoimi przyjaciółmi. Rhee chciał go schwytać, a Hawthorn obawiał się tego, co stałoby się, gdyby tylko Zach połączył wszystkie elementy, składając je w spójną całość; orientując się, że przestępca, którego ścigał, był mu doskonale znany. Czy zawahałby się, gdyby znaleźli się w ślepej uliczce, będącej jego szansą na złapanie go i udowodnienie innym, że potrafił sobie z tym poradzić? Czy pozwoliłby mu uciec? Czy zapomniałby o tym, co łączyło ich kilka lat wcześniej? Lars mógł jedynie domyślać się, co Rhee poczułby w tym momencie; chciał więc oszczędzić mu rozczarowania i żalu. Wszystkiego tego, co mogłoby sprawić, że znów rozeszliby się w swoje strony. Choć czy na to nie było już za późno? Ministerstwo Magii nadal śledziło każdy jego krok, próbując wyłapać istotne poszlaki, a sam Rhee był na tyle blisko, by dowiedzieć się jaka była prawda. Hawthorn wątpił więc w to, że miał jeszcze jakikolwiek wybór; że mógł się wycofać, samemu przyznając się do tego wszystkiego, byleby Zach sam tego nie odkrył. Bo przecież pracował na to całe życie. Gdy zaczął interesować się każdym tym podejrzanym artefaktem, coraz bardziej zagłębiając się w tajniki czarnej magii, obiecał sobie, że nikt i nic go od tego nie odciągnie; jakby naprawdę chciał któregoś dnia stać się niezniszczalny, posiadając ogromną wiedzę na temat rzeczy, które powinny być dla niego zakazane. Dlatego jego złość narastała tak niekontrolowanie tego dnia; bo nie powinien się przejmować. Nie powinien dbać o osobę, która miała być tylko chwilową odskocznią od rzeczywistości, później jednak stając się jego przyjacielem. Nie powinien, bo minęło osiem lat; a przecież cały ten okres miał sprawić, że jego uczucia zupełnie by wygasły, że wszystko to, co było pomiędzy nim a starszym, naprawdę stałoby się jednym z jego wspomnień. Tyle że Lars nigdy nie potrafił zapomnieć; ani o tych wszystkich emocjach, które towarzyszyły mu podczas spotkań z krukonem, ani o jego najcieplejszych uśmiechach, dzięki którym uświadamiał sobie, że nie wszyscy ludzie byli źli; może dlatego nie odwołał tego spotkania, mimo wszystko przychodząc do jego mieszkania. Bo nadal mu zależało; chciał więc przekonać się, że Rhee był cały i może też o wszystko go wypytać. Przez cały ten czas myśląc również o tym, by przemówić mu do rozsądku; byleby Zacharius odpuścił, zapominając o przemytniku, którego chciał złapać. 
Sam nie potrafił więc myśleć o relaksie, nawet jeśli próbował skupić się na innych tematach. Wspomnienie najmłodszego Hawthorna było więc irytujące, a mimo to Lars zdołał parsknąć, gdy Rhee zapytał o wiek ślizgona. — Wkurwiające dzieci szybko dorastają. Więc pomyliłeś się tylko o pięć lat — westchnął, mówiąc o nastolatku, który jak na złość z każdym rokiem stawał się coraz bardziej nieznośny. — Jeśli myślisz, że to ja nie potrafię trzymać języka za zębami, to powinieneś z nim porozmawiać — rzucił. — Może im młodszy Hawthorn, tym gorzej? — mruknął, bo przecież pewne cechy w ich rodzinie były wyjątkowo powtarzalne. Kolejne pytanie starszego zmusiło Larsa do chwilowego milczenia i powrotu do tego niepewnego stanu, gdy każde słowo i zachowanie wydawało się teraz nieodpowiednie. — Pamiętasz, jak opowiadałem ci o mojej babci? Zmarła. A Ambrose nawet podczas pogrzebów zapomina o tym, czym właściwie jest szacunek — rzucił, wkładając w to nieco więcej emocji, niż podczas rozmowy ze wspomnianym chłopcem; może dlatego, że przy starszym mógł sobie na to pozwolić? Na uczucia i ukazywanie swojego niezadowolenia poprzez coś innego, niż jedynie krzywe uśmiechy. Nadal jednak nie potrafił rozpaczać; bo mógł jedynie żałować, że nie udało mu się pożegnać z babką. — O czymkolwiek chcę? — mruknął w namyśle. — W takim razie porozmawiajmy o czymś innym — rzucił, jakby w obawie, że będzie musiał mówić o swojej rodzinie; a tego przecież nienawidził. Wolał więc zapomnieć o tym pogrzebie i rozmowie ze swoim młodszym bratem. Jakby nadal miał ważniejsze sprawy na głowie. — Jeśli chcesz  się czegoś dowiedzieć, to powinieneś o to zapytać. Kiedyś to robiłeś — stwierdził, nadal nie odrywając od niego spojrzenia. Dlatego usłyszawszy jego pytanie, przeniósł wzrok na jego uśmiech, ciężko wzdychając. — Już ci to powiedziałem, Zach. Bo wyglądasz jak duch. I dalej się uśmiechasz. To niepokojące, nawet jak dla mnie — zauważył, wzdychając nieco ciężej. Nie mógł przecież zapytać go o wszystko wprost; a w dodatku Rhee nie przekazywał mu żadnych informacji, których Hawthorn potrzebował. Kolejne pytania mogłyby więc okazać się podejrzane, dlatego Lars po prostu mu się przyglądał, przez moment skanując jego sylwetkę spojrzeniem. — Widziałeś się z jakimś uzdrowicielem? — zapytał pierwotnie, nadal myśląc o wszystkich tych ewentualnych urazach aurora. — To, że nie boli, nie oznacza, że nic ci się nie stało — mruknął, nieco się do niego przysuwając. I niemal od razu wyciągnął dłonie w jego stronę, wpierw zaciskając je na jego ramionach, później układając je na przedramionach, dopiero na końcu przenosząc je na jego żebra; bez pytania sprawdzając wszystkie miejsce, które mogły ucierpieć podczas jego upadku. Starał się jednak robić to wszystko delikatnie, jednocześnie jednak nie chcąc wzbudzać żadnych podejrzeń. Czekając na jakiekolwiek skrzywienie, Lars podniósł wzrok, przyglądając mu się dość intensywnie. — Nie bądź uparty, Rhee. Może nie byłem najlepszy z uzdrawiania, ale przynajmniej mogę spojrzeć na to obiektywnie — rzucił, nie odrywając od niego wzroku. — Jak za starych, dobrych lat. Powiedzmy, że spadłeś z miotły i udajesz twardego. Gdzie cię boli? — dodał, bo przecież musiało boleć; i Hawthorn doskonale o tym wiedział. I wiedział też czyja to była zasługa.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyPią 7 Sty 2022 - 13:19;

Zacharius nigdy nie popierał zła; a w jego odczuciu złem było wszystko to, co mogło wyrządzić krzywdę drugiemu człowiekowi. Ciężko było mówić o jakichś heroicznych wyczynach albo o aktach odwagi w codziennym życiu, bo Rhee był mimo wszystko, w pełni skupiony na sobie i swoich sprawach. Nie ganiał po Pokątnej za zagubionymi kociakami dzieciaków, ani nie rzucał się na pomoc, widząc, że jakiś złodziej próbuje okraść sklep z magicznymi księgami. Uważał, że pewne role, pozostawały poza jego zasięgiem, a mu też nie zależało na tym, aby wychylać się przed szereg. Nie chciał być zauważony przez innych czarodziejów, by przez następne miesiące, a może i lata, być uważnie obserwowanym. W czasach, gdy był jeszcze przeciętnym studentem, skrycie marzył o tym, by być na językach innych jako osoba ambitna, uzdolniona i podziwiana. Wtedy wydawało mu się, że to jest właśnie wszystko, czego najbardziej pragnie. Dopiero z czasem, zorientował się, że sława niekoniecznie była czymś, czego chciał; nie zależało mu, by zostać największym aurorem wszechczasów, ani czarodziejem, który zbawi cały świat. Wystarczyło mu tylko dostrzeżenie przez jego bliskich, jakąś akceptację ze strony otoczenia i słowa, że można na niego liczyć. Zacharius zwykł więc robić wszystko to, co wydawało mu się właściwe; co odczuwał w tym jednym, konkretnym momencie. Jeśli serce podpowiadało mu, że powinien zostać w miejscu i z daleka obserwować to, co się dzieje, to właśnie to robił. Tylko w pracy, robił to, co do niego należało, bez zbędnych komentarzy i wątpliwości. Były to jego zadania, które zobowiązał się wypełnić. Nie popierał więc przemytników ani innych złych ludzi, którzy mieszali w magicznym społeczeństwie, a jednocześnie nie robił nic, aby realnie temu wszystkiemu zapobiec. Nie był w stanie, a może po prostu było mu to obojętne tak długo, jak nie działo się to przed jego oczami. A więc nawet, gdyby wiedział, czym zajmuje się Lars, nigdy by tego nie poparł; niezależnie od tego, czy byłby aurorem, czy najlepszym graczem Quidditcha. Wydawało mu się to złe, szkodliwe i niewłaściwe; pewnie powiedziałby mu, że oszalał, że są inne sposoby na zaimponowanie innym. A mimo to, nigdy by go nie wydał; może odsunąłby się w cień, nie chcąc mieć z nim nic wspólnego. Może wypiłby jakiś eliksir, by naturalnie o tym zapomnieć i nie martwić się każdego dnia, że bliska mu osoba zostanie złapana. A choć ciężko było realnie zgadnąć, jak zachowałby się Zach, gdyby tylko dowiedział się o pracy Hawthorna, tak niezależnie od wytłumaczenia, Rhee po prostu byłby… zawiedziony. Zawsze uważał, że Lars jest ponad to wszystko. Może jednak się mylił i może sam miał zbyt wiele oczekiwań, względem swojego znajomego.
Auror był roztargniony; to nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Nie pamiętał, kiedy po raz ostatni miał tak nieprzyjemny dzień i gdy po raz ostatni, próbował coś tak namiętnie przed kimś ukryć. A mimo to, nie wyobrażał sobie odmówić Larsowi tego spotkania. Nie, gdy tak beznadziejnie zależało mu na tym, żeby na nowo wciągnąć go do swojego życia. Dlatego zamiast na tym, co się wydarzyło, Zach starał skupić się na swoim gościu i na jego słowach. Wspomnienie o jego bracie, sprawiło więc, że Rhee uśmiechnął się nieco kąśliwie; przez chwilę pozwalając, aby obrazy z przeszłości, pojawiły się w jego głowie. — Pięć lat? — powtórzył za nim tępo, po chwili wzdychając cicho. — Niesamowite. To ten wiek, może mu minie — mruknął, zdając sobie sprawę, że Ambrose był tylko nastolatkiem. Pewnie mocno buntowniczym i uważającym się za króla całego świata, ale nadal zwykłym siedemnastolatkiem. — Myślę, że spasuję. Moje nerwy mają się dobrze — parsknął, kręcąc energicznie głową. Choć może nieco naginał prawdę, zważywszy na to, jak reagował podczas ich ostatniej rozmowy. Poza tym przerażała go myśl, że miałby ponownie spotkać jakiegoś Hawthorna; z jednym jeszcze nie do końca wiedział, jak powinien się obchodzić, a co dopiero z dwoma? Na wspomnienie o babci, Zacharius pokiwał głową; sporo o niej wspominał, a przynajmniej więcej niż o innych osobach, noszących to samo nazwisko, co on. Dlatego Rhee naprawdę nie spodziewał się, że usłyszy takie wieści; nie chciał wyglądać, jakby mu współczuł, ale nie mógł powstrzymać tego nieco smutniejszego spojrzenia, które mu posłał. — Przykro mi — powiedział cicho, zanim potarł nieco niepewnie szczękę. — Teraz wszystko jasne — westchnął. — Nie dziwię się, że chodzisz taki podkurwiony — dodał; śmierć jego babki i zachowanie Brose’a, nie mogło być przecież powodem do dobrego humoru. W końcu Zach nie wiedział, że poza tym wszystkim, stało się coś więcej. Słysząc, że chce pogadać o czymś innym, auror ugodowo pokiwał głową. Nie zamierzał zbyt mocno zagłębiać temat, domyślając się, że był on niewygodny. Szczególnie, że minęło naprawdę sporo czasu, od kiedy zwierzali się sobie ze swoich problemów lub zmartwień. — Nie mów mi, że wymiękasz, tylko dlatego, że wyglądam blado — parsknął gorzko, z trudem powstrzymując kolejne skrzywienie. Żartowanie było łatwiejsze niż mówienie o tym, co się właściwie wydarzyło. — Nie potrzebuję uzdrowiciela, Lars, naprawdę, nic mi nie jest — rzucił, ściągając nieznacznie brwi; dlaczego się tak martwił? Przecież powiedział mu, że wszystko jest w całkowitym porządku. Zach nie ruszył się z miejsca, gdy zauważył, że Hawthorn nieco się do niego przybliżył; wywrócił jedynie oczami, jakby nie potrafił uwierzyć, że ten nie może dać temu spokój. Wyczuwając jego dłonie na swoich ramionach, Rhee zerknął przelotnie na jego twarz, nadal nie ruszając się nawet o centymetr. Dopiero, gdy palce młodszego dotarły na jego żebra, Zacharius zacisnął nieco mocniej oczy. Złapał więc nadgarstki Larsa, by odsunąć jego dłonie od siebie; nie puścił ich jednak, zamiast tego wbijając stanowcze spojrzenie w ciemne tęczówki chłopca. — Ty naprawdę nadal nie odpuszczasz — burknął, wypuszczając jego dłonie, by podsunąć nieco wyżej swoją koszulkę. — Już się tym zająłem — dodał ciszej, wskazując na bandaże.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptySro 12 Sty 2022 - 19:21;

Lars nigdy nie miał się za złego. Ani wtedy, gdy łamał pewne zasady w Hogwarcie, później tłumacząc się nauczycielom, uśmiechając się przy tym dość niewinnie, ani wtedy, gdy zaczął interesować się zakazanymi technikami magii. Pierwotnie był jedynie nieco nieokiełznanym dzieciakiem, który lubił sprawdzać swoje możliwości. Później z kolei zaczął chłonąć wiedzę z niesłychaną łatwością; chciał przecież przekonać się, ile właściwie ukrywał przed nim świat magii. I nie robił tego wszystkiego, by w którymś momencie stać się najstraszniejszym czarnoksiężnikiem, który stąpał po ziemi. Nie zależało mu na krwawych wojnach i podziałach między czarodziejami. Chciał jedynie poznać wszystkie te dziwne artefakty, o których nie opowiadali w Hogwarcie; chciał przekonać się, jak wielka mogła być moc, o której żadnemu z nich nawet się nie śniło. Nie był jednak zupełnie pogrążony w swoim planie; nie oszalał i sam nie zatrzymywał nawet tych wszystkich magicznych przedmiotów w swoim mieszkaniu, całkiem ostrożnie wybierając swoich klientów. Nie chciał być zły, jeśli jako nastolatek dostrzegał zło niemal na każdym kroku, gdy wracał do rodzinnego domu. Bo zło kojarzyło mu się z własnym ojcem, który szczerze go nienawidził i wielokrotnie mu to udowodnił; zło widział w całej swojej rodzinie, która gardziła mugolami i wszystkimi czarodziejami, którzy nie trzymali się sztywnych tradycji. On z kolei nie chciał krzywdzić ludzi dla własnej satysfakcji. Ale nie chciał też zbawić całego świata; tkwienie w rodzinnym domu nauczyło go tego, że powinien skupić się na własnym życiu. Nikt przecież nie zamierzał poklepywać go po ramieniu, robiąc wszystko to, o czym zapominał jego ojciec; nikt nie zamierzał chwalić go za oceny i ukończenie szkoły. Więc dlaczego sam Lars miałby skupiać się na innych ludziach, podczas gdy nikt nie skupiał się na nim? I nie wydawało mu się to egoistyczne; Hawthorn znał po prostu swoje priorytety. Znał też swoje przekonania, których nie zmienił przez wszystkie lata swojego życia. Dlatego też nie był w stanie wyznać starszemu prawdy. Bo jak miałby powiedzieć mu, że to on był przemytnikiem, którego auror ścigał? Jak miałby spojrzeć mu w oczy, wiedząc, że Zacharius zupełnie tego nie popierał? Nie chciał ponownie go stracić; nie, jeśli minęło osiem lat, a on nie zapomniał, że Rhee był jedyną osobą, która traktowała go tak ludzko. Jakby Lars nie był jedynie dzieciakiem, przez którego zmarła jego matka, ani też tym rozgadanym nastolatkiem, który dbał wyłącznie o swoje marzenia i cele, z niezwykłą pewnością siebie mówiąc o tym, co zamierza osiągnąć w przyszłości. Nie chciał, żeby odwróciła się od niego jedyna osoba, która niegdyś miała dla niego największe znaczenie. I co więcej, Hawthorn łudził się, że jego sekrety nie wyjdą na jaw; że przez kolejne lata będzie kręcił się w kółko wraz ze swoim przyjacielem, robiąc wszystko, by Rhee przypadkiem nie wpadł na jego trop. I nawet jeśli nie uważał się za szczególnie złego człowieka, to nie potrafił pozbyć się wrażenia, że wszystko to było niewłaściwe. Bo nigdy go nie okłamywał; nigdy nie stanąłby naprzeciwko niego, nazywając go swoim wrogiem. Nie chciał więc, by ich wspólne losy potoczyły się w ten sposób, a mimo to nie potrafił zrobić nic, by temu zapobiec. Nie potrafił powiedzieć mu prawdy i nie był też w stanie całkowicie się od niego odciąć, wyjeżdżając z Londynu, byle Zacharius zapomniał o tym przebiegłym przemytniku, którego chciał schwytać. 
Gdyby tylko Lars nie wiedział, jak wyglądał dzień Zachariusa i z czym właściwie musiał się zmierzyć, to pewnie drążyłby temat w nieskończoność, natrętnie wypytując go o jego bladą twarz i nietęgą minę; wiedząc jednak więcej, niż powinien, starając się nie wychylać przed szereg, Hawthorn próbował podejść do tematu z delikatnym wyczuciem. Chociaż czy potrafił? — Mhm, ma siedemnaście lat, a do tego ojciec próbuje rozplanować mu całą przyszłość z jakąś dziewczyną. Więc chyba staje się dorosły — parsknął, choć dla niego nadal było to absurdalne; zarówno wizja dojrzałego ślizgona, jak i jego ślub. — Też byliśmy tacy w jego wieku? — wymruczał, jakby sam zapomniał, jak zachowywali się, gdy mieli tyle lat. A przecież pamiętał to doskonale; wszystkie ich nocne przechadzki po szkolnych korytarzach i ucieczki poza zamek. Ambrose nadal był nastolatkiem, dlatego też Lars przeważnie spoglądał na niego z politowaniem, mając nadzieję, że rzeczywiście z tego wyrośnie. — Dobry wybór — parsknął, bo skoro sam nie chciał rozmawiać z siedemnastolatkiem, wiedząc jak szybko Brose potrafił wyprowadzić go z równowagi, to jak poradziłby sobie z tym Zach? Mimo że potrafił poradzić sobie z jednym Hawthornem, z drugim mogło być odrobinę ciężej. Zamiast myśleć o swoim bracie, przemytnik skupił się na temacie, który sam poruszył. Kiwnął więc lekko głową, gdy usłyszał to krótkie przykro mi. — Nie chodzę podkurwiony — wymruczał, marszcząc gniewnie brwi. — Podkurwiony byłem wcześniej. Teraz po prostu chcę zrozumieć, dlaczego wyglądasz jak obraz nędzy i rozpaczy — rzucił, przechodząc na temat, który interesował go znacznie bardziej. Nie chciał roztrząsać sprawy ze swoją babką i bratem, bo nie był tego nauczony; nie chciał odczuwać smutku i rozżalenia, gdy tego dnia nic nie szło po jego myśli. — Odrobinę. Dawno cię takiego nie widziałem — przyznał, jakby po prostu zapomniał już, że wypadki chodziły po ludziach, a sam Zach, niezależnie od tego jak ostrożny był, nie był niezniszczalny. Lars nie lubił przyglądać mu się w tym stanie; tym bardziej, jeśli wiedział, że Rhee mógł tego uniknąć. — Oczywiście. Sam sobie ze wszystkim poradzisz, co? Jak sobie ręce połamiesz, to też sam się poskładasz? — wymruczał w zupełnie niepocieszonym tonie, nie rozumiejąc jego uporu. Dlatego gdy dotknął jego ciała, próbując zrozumieć, jakie były jego obrażenia, nawet na chwilę nie oderwał od niego spojrzenia. Dostrzegł więc to, że Zach zacisnął oczy, chwilę po tym odsuwając od siebie jego dłonie. — A ty nadal jesteś cholernie uparty — westchnął, opuszczając spojrzenie, żeby zerknąć na podwiniętą koszulkę i bandaże, które zaprezentował mu starszy. I dość mimowolnie wyciągnął palce w ich stronę, wyjątkowo delikatnie opierając je na ich powierzchni. Dopiero wtedy, gdy przyjrzał się opatrunkom, cofnął dłoń, od razu wstając z kanapy. — Jako nastolatek byłeś bardziej uważny — zauważył ciszej, nadal się o to obwiniając; co próbował cały czas wybić sobie z głowy. — Ile razy mówiłem ci, żebyś nie walczył z silniejszymi od siebie, co? — mruknął z lekkim żalem, jakby nadal sądził, że wszystko to mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Tyle że teraz było już na to za późno.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptySro 19 Sty 2022 - 23:34;

Zacharius od samego początku, zdawał sobie sprawę, że Lars interesuje się wszystkimi tymi rzeczami, które mimo wszystko, pozostawały poza zasięgiem przeciętnego czarodzieja. Był w stanie to zauważyć, gdy tylko poruszali te poważniejsze tematy, rozmawiając o tym, co ich interesowało lub co wydawało im się fascynujące. Ciężko też było zapomnieć o ich nocnych wycieczkach do szkolnej biblioteki, gdzie z dziecinnym uporem, próbowali wykraść wszystkie te zakazane księgi. Rhee nie był od niego lepszy; sam wielokrotnie do nich sięgał, z uwagą przyglądając się starym i nieco wytartym, stronom podręczników. Wtedy też był naprawdę wdzięczny młodszemu, że wciągał go w te wszystkie wycieczki. Zach kochał wiedzę i jeszcze bardziej kochał świadomość, że może posiąść wszystkie informacje, jeśli tylko tego będzie chciał. Lubił zauważać, że wie znacznie więcej od swoich rówieśników, a nawet niektórych starszych studentów; uśmiechał się wtedy nieco kpiąco, czując satysfakcję, że być może był krok przed nimi. Nie zdarzało się to zbyt często. Krukon starał się nie uzależniać od poczucia, że jest trochę potężniejszy, bo to nie było w jego stylu, choć w Hogwarcie był dość zachłanny; chciał być najlepszy i najmądrzejszy, bez względu na cenę czy czas, który musiałby na to poświęcić. A więc, jeśli któregoś dnia, Zach dowie się o wszystkim tym, czym na co dzień zajmuje się jego przyjaciel, nie powinien być szczególnie zaskoczony. Jego zawód nie wziął się znikąd; był niewłaściwym wyborem, ale miał swoje wyjaśnienie w jego przeszłości. Poza tym, Rhee nigdy nie uważał, że to zafascynowanie Larsa tymi wszystkimi artefaktami czy innymi rzeczami, które były wówczas niedozwolone dla osób w ich wieku, było złe. Dopiero z czasem, jego myślenie zmieniło się do tego stopnia, że nie potrafił przyjąć do świadomości, że ktoś tak bliski jego sercu, mógłby zajmować się takimi sprawami. Dlatego też nie wnikał w to, czym zajmował się ślizgon i nie pytał dłużej niż powinien, może obawiając się odpowiedzi, która go nie zadowoli. Może gdzieś w głębi duszy podejrzewał, że jeśli będzie zbyt uparty i wnikliwy, to spotka się z bolesnym rozczarowaniem.
— Przechlapane — stwierdził, nie odrywając od niego zainteresowanego spojrzenia; Lars nigdy nie mówił zbyt wiele o swoich braciach, czy ogólnie o rodzinie. Korzystał więc z okazji, skupiając na nim całą swoją uwagę, gdy tylko mówił mu coś więcej. I to nie tak, że chciał poznać każdy szczegół jego życia; nie miał postawione za punkt honoru, by dowiedzieć się o nim absolutnie wszystkiego. Cieszył go nawet najmniejszy fakt, którym Hawthorn chciał się z nim podzielić i to z własnej, nieprzymuszonej woli. Czuł się wtedy doceniony i upewniał się w przekonaniu, że być może w kwestii ich zaufania, wcale nie zmieniło się tak wiele, jak przecież mogłoby, na przestrzeni tych ośmiu lat. — To pewnie jeszcze bardziej go wścieka. Kto chciałby układać sobie życie w wieku siedemnastu lat? — zapytał retorycznie, marszcząc lekko nos; sam doceniał fakt, że jego młodość była tak swobodna. Dopiero po ukończeniu studiów, jego rodzina zaczęła szukać mu dziewczyny — niemal tak, jakby należeli do tych starodawnych, mocno tradycyjnych familii, a przecież byli kompletnymi wyrzutkami! Nie dość, że było to mieszane małżeństwo, to jeszcze ich rasy, kompletnie ze sobą nie współgrały. Najwidoczniej podejście do życia, zarówno u czarodziejów, jak i u mogli, nie różniło się jakoś szczególnie mocno. — Wiesz, gdy rodzice przedstawili mi Jean, to relacja z nią wydawała mi się dobrym i bezpiecznym rozwiązaniem. Na początku nawet mi się to podobało, ale im bardziej w to wnikali, tym bardziej męczące się to stawało. Może ma podobnie — przyznał, nie czując się tak, jakby mówił coś niewłaściwego. Przecież nie krytykował Jean ani jej osobowości; krytykował jedynie zachowanie swoich rodziców, którzy swoją niecierpliwością i wścibskością, zepsuli jego znajomość z dziewczyną. Utrzymywała się ona jedynie dlatego, że byli ze sobą od zawsze, a więc była to bardziej kwestia przyzwyczajenia niż realnych uczuć. O tym nie musiał jednak wspominać Larsowi; nie chciał przyznawać się do kolejnej słabości. — Czy ja wiem? Pewnie robiliśmy inne, równie głupie i denerwujące rzeczy — parsknął, mimo wszystko uśmiechając się swobodnie. Lubił wracać wspomnieniami do czasów, gdy wszystko było prostsze. A lata szkolne dokładnie takie były; Rhee lubił myśleć o tym, jak dobrze wszystko się wówczas układało. Nie musiał martwić się żadnymi problemami, nadal wierząc, że wszystko w całości zależy od niego. A więc mimo doświadczenia, krukon nie zamierzał wpakować się w dyskusję z młodym ślizgonem. Domyślał się, że nie była to łatwa sprawa, a on miał własne zmartwienia na głowie, z którymi musiał sobie przecież jakoś radzić.
Zauważając jego nieco rozgniewany wyraz twarzy, Zacharius dość nieświadomie uniósł kącik ust. To była jedna z tych rzeczy, która na przestrzeni lat, kompletnie się nie zmieniła. Jego miny, które wielokrotnie sprawiały, że starszy śmiał się i kiwał głową z dezaprobatą. Teraz było podobnie, choć starał się to kontrolować. — Nah, nadal wyglądasz, jakbyś był podkurwiony — stwierdził niewinnie, wzruszając lekko ramieniem; przy większym ruchu, żebra nadal dawały o sobie znać. — Sprawnie idzie ci to całe zmienianie tematu — mlasnął, opierając policzek na dłoni, gdy tylko dostrzegł jak prędko stara się to zrobić. — Nie chcę nic mówić, ale może powinieneś się do tego przyzwyczaić. Nie chciałbym, żebyś kolejnym razem dostał jakiejś traumy, jak wyląduję w Świętym Mungu — powiedział z rozbawieniem, jakby świadomość o tym, że mogła wydarzyć mu się znacznie większa krzywda, naprawdę go bawiła. A przecież nie była to kompletnie niemożliwa i odległa wizja. Tak było mu jednak łatwiej; wolał obrócić wszystko w żart i jak coś, co nie miało żadnego znaczenia niż roztrząsać to wydarzenie jak kolejną porażkę. — Być może? Jak mi umiejętności pozwolą, to na pewno spróbuję — obiecał mu złośliwie, zanim zdążył ugryźć się w język. Zach uniósł łepetynę, podążając wzrokiem za młodszym, gdy ten tylko podniósł się z kanapy. — Lars, mówiłem ci, że nie mam wyboru, tak wygląda moja praca — powiedział poważnie, podźwigając się na wolnej ręce, by też wstać i stanąć naprzeciw niego. — Nie gniewaj się na mnie, bo to w niczym nie pomoże — dodał, patrząc na niego nieco niepewnie, zaraz wzdychając cicho. — Tylko nie wychodź stąd, proszę mruknął nieco marudnie, bo o tym w pierwszej kolejności pomyślał, gdy Hawthorn podniósł się nagle z miejsca.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyCzw 27 Sty 2022 - 3:06;

Czy sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej, gdyby nigdy nie rozeszli się w swoje strony, na jakiś czas o sobie zapominając? Lars nie myślał o tym szczególnie mocno; może parę razy, gdy zaczynała przytłaczać go chwilowa samotność, przez co zastanawiał się, jak właściwie miał się Zach. I czasem, nawet po paru latach od ich ostatniej rozmowy, pisał te krótkie listy, by ostatecznie nigdy ich nie wysłać; wolał wrzucać je do ognia, uznając, że może tak po prostu miało być. Podjęli pewne decyzje i nie było odwrotu; a mimo to Hawthorn chciał wiedzieć, czy żałowałby bardziej, gdyby podczas ich ostatniego, wspólnego dnia w Hogwarcie, zrozumiał, że Zacharius się z nim żegnał; czy wyciągając z niego jego obawy, miałby szansę go zatrzymać? A może już wtedy zrozumiałby, że nie mógł tego powstrzymać, jedynie zgadzając się z pewnymi wyborami, na które nie miał wpływu? Opcji było zbyt wiele, by Lars brał pod uwagę wszystkie. Nie chciał myśleć więc o tym, czy zostałby przemytnikiem, gdyby tylko Zach nie zniknął nagle z jego życia oraz czy sam mógłby wpłynąć na pewne wybory starszego, przypominając mu, że nie powinien zbyt szybko porzucać swoich marzeń. A wtedy, gdyby tylko chcieli, mogliby się pożegnać, po prostu się rozdzielając; tym razem robiąc to jednak całkowicie świadomie, później niczego od siebie nie oczekując. Nie myśląc o tym, jak radził sobie ten drugi i czy zajmował się czymś, czym nie powinien. Teraz gdy ich ścieżki znów zaczęły się ze sobą przeplatać, a Lars mimo wszystko nie potrafił się od tego odciąć, żyjąc tak, jak przez ostatnie osiem lat, mógł jedynie udawać; nie mówiąc głośno o tym, jakiego zawodu się podjął, nadal interesując się zakazanymi technikami magii. I w tej chwili nie wiedział jeszcze, że nie będzie to tak proste jak zakładał. Bo nawet jeśli chciał wmawiać sobie, że Zach nie miał dla niego tak dużego znaczenia, jak kiedyś, a do tego, że nie był osobą, której Hawthorn nadal mógłby powierzać swoje sekrety, to pewne przyzwyczajenia z pewnością nie znikały; nawet po takim czasie. 
Ambrose jest dziwny, Rhee — westchnął nieco drastycznie, jakby co najmniej mówił o własnym dziecku, którego nie potrafił zrozumieć i naprostować. — Nie wiem, czy ojciec upuścił go, jak był mały, czy te wszystkie eliksiry, które robiono  w naszym domu, wypaliły mu mózg, ale jestem pewien, że dzieciak nie jest normalny — wyrzucił z siebie, najpewniej mówiąc o nim więcej niż w czasach szkolnych, gdy nawet nie chciał o nim wspominać, uznając, że była to jedynie strata czasu. Tyle że wtedy Brose nie był tak problematyczny; teraz z kolei dorastał i stawał się jeszcze bardziej nieznośny. — Sam nie wiem, nie wyglądał, jakby był z tego powodu szczególnie niepocieszony, ale może po prostu próbuje zgrywać twardego — dodał, bo nie sądził, by była to jego sprawa. Odciął się od rodziny już wiele lat wcześniej; nie chciał więc wtrącać się w ich biznes, skoro na co dzień nie utrzymywał z nimi kontaktu. Poza tym wątpił w to, że Brose potrzebował jego pomocy; nadal był pupilkiem i ulubieńcem ich ojca, więc dopóki się nie buntował i nie robił nic, co mogłoby zaszkodzić reputacji ich rodziny, mógł wieść spokojne życie. Choć Lars podejrzewał, że wystarczył jeden błąd, aby młodszy przekonał się, jak brutalny i bezlitosny potrafił być ich ojciec; i na samą myśl o tym, ile razy sam doświadczył jego gniewu, Hawthorn blado się uśmiechnął. Opowieść Zachariusa jednak szybko go rozproszyła; być może dlatego, że wspomniał o swojej dziewczynie, przez co Lars momentalnie przeniósł na niego spojrzenie. Czasem po prostu o tym zapominał; zarówno o tym, że minęło osiem lat, jak i o tym, że Zach nie był już jego, nawet w najmniejszym stopniu. Chciał więc wierzyć w to, że nadal miał dla niego to samo znaczenie, co w przeszłości, ale przecież istniała osoba, z którą był związany. — Nadal cię to męczy? — zapytał po chwili, odrywając od niego spojrzenie. Może chciał usłyszeć, że ten związek wcale nie był dla niego istotny? Wolał przecież rozmawiać o nim, niż o swoim młodszym bracie; bo to interesowało go znacznie bardziej. Nie zarzucał mu więc niczego, jak podczas ich poprzedniego spotkania, tym razem po prostu czekając na jego wyjaśnienia. — Ty przynajmniej trafiłeś na kogoś, kto był dla ciebie bezpiecznym rozwiązaniem — dodał po chwili, próbując nie skupiać się na nieprzyjemnym uczuciu irytacji zmieszanej z żalem; zupełnie tak, jakby sam chciał być dla niego kimś takim. Ale może nigdy nie był w stanie zagwarantować mu stałości i bezpieczeństwa, może nie był odpowiednim wyborem? — Nie jestem pewien, czy w przypadku Ambrose’a jest podobnie — dodał po dłuższej chwili, uznając, że ponowne wplątanie w tę rozmowę nastolatka, było całkiem bezpieczne; bo tylko dzięki temu nie brzmiał, jakby miał do niego jakikolwiek żal. I to przez to, że Zacharius kogoś sobie znalazł; podczas gdy nie miał względem niego żadnych zobowiązań. — Czasem rzeczywiście nam się to zdarzało — parsknął finalnie, bo sami z pewnością robili dość nieodpowiedzialne rzeczy; ale Lars niczego nie żałował, nadal sądząc, że był to najlepszy okres w jego życiu.
Mógł spodziewać się tego, że nie ukryje swoich ekspresywnych min i czystego niezadowolenia, które towarzyszyło mu tego dnia. Dlatego finalnie westchnął; może Zach miał rację, a cała jego złość nie zniknęła, choć naprawdę tego chciał? — Wiem, że kiedyś obiecywałem ci, że będę odwiedzał cię w skrzydle szpitalnym, jeśli zrobisz sobie krzywdę, ale wolałbym jednak uniknąć odwiedzin w Świętym Mungu — mruknął dość niechętnie; bo teraz nie chodziło jedynie o upadki z miotły, czy inne, w gruncie rzeczy, drobne urazy, a o coś znacznie poważniejszego. Widząc, że starszy próbuje obrócić to wszystko w żart, Hawthorn znów westchnął, tym razem jednak z nieco większą irytacją; bo dlaczego nie mógł go posłuchać, przyznając, że przemytnik ma rację? Więc dopiero usłyszawszy jego kolejne słowa, odwrócił się w jego stronę, znów myśląc o tym, że powinien nad sobą panować. — Nie zamierzałem wychodzić — stwierdził nieco spokojniej, wbijając zdeterminowane spojrzenie w jego twarz. — Ktokolwiek naprawdę jest tego wszystkiego wart? — zapytał, skinieniem głowy wskazując na jego sylwetkę; bo czy warto było poświęcać się dla złapania jednego z dziesiątek londyńskich przemytników? — Nie rozumiem, dlaczego narażasz swoje zdrowie dla… czegoś takiego — dodał, choć wątpił w to, że Zach mógł zmienić zdanie, z dnia na dzień porzucając swoją pracę, czy nawet to jedno zadanie, które było dla niego tak ważne.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyCzw 27 Sty 2022 - 17:48;

Sam Zacharius chciał wierzyć w to, że wszystko mogłoby się inaczej skończyć, jeśli tylko nie dusiłby w sobie tych wszystkich obaw, które zaprzątały jego głowę, tamtej nocy. Może nigdy nie musieliby się rozdzielać, nadal pozostając znaczącą częścią swoich żyć; może mogliby przyglądać się, jak dorastają, z młodych studentów, stając się po prostu dojrzałymi osobami. Zach nie miałby nic przeciwko, by być świadkiem tego, jak Lars dokonuje wielkich rzeczy. Właściwie to zawsze marzył o tym, żeby być obok, gdy ten staje się jeszcze lepszy i jeszcze bardziej uzdolniony; bo bywały dni, gdy Rhee czuł, że Hawthorn jest naprawdę wyjątkowy. Miał umiejętność korzystania ze zdobytej wiedzy w praktyce, czego krukon zawsze mu zazdrościł. Mógł więc być krok przed nim, jeśli tylko by tego chciał. A więc auror lubił myśleć, że to wszystko, co im się przytrafiło, było tylko jego winą. Było to łatwiejsze niż zakładanie z góry, że po szkole, ich relacja samoistnie rozpadłaby się, stając się jedynie słodko-gorzkim wspomnieniem.
— Jestem ostatnią osobą, która chciałaby bronić twojego brata czy rodziny, ale ty też byłeś zawsze uważany za tego dziwnego, Lars — przypomniał mu; uśmiechnął się nieco słabo, żeby przypadkiem nie uznał jego komentarza za nieco złośliwego. — Nikt cię nie potrafił zrozumieć i zawsze szedłeś sam w zaparte, nie dopuszczając do siebie zbyt wielu ludzi. Czułem się zaskoczony, gdy… — urwał na moment, odwracając od niego wzrok; być może rozmawianie o tym, w tym konkretnym momencie, było jednak niestosowne. Chyba tak było, jeśli to Rhee był tą osobą, która jako pierwsza zdecydowała się odejść, żeby ból był bardziej znośny, gdyby zajęli się tym znacznie później. Chłopak powtarzał ciągle, że robił to dla ich dobra; że życie ze sobą przez kolejne lata, nie przyniosłoby im nic dobrego, jeśli nigdy tego nie chcieli. Zacharius był wówczas przerażony; nie rozumiał swoich własnych uczuć, ba, próbował je zdusić, w obawie, że odstraszy młodszego. Podjęcie takich kroków nie było dla niego proste, a pomimo wielu tygodni na rozmyślaniu o tym i tak popełnił ten błąd, po prostu rezygnując z Larsa. — Tak czy siak, pozostało ci się cieszyć, że od zawsze byłeś samodzielny i nie jesteś im nic winny — powiedział spokojnie, próbując jakoś sprawnie zmienić temat. — Ambrose musi sam walczyć ze swoimi problemami i trudnościami — wymruczał, zdając sobie sprawę, że nagle ta rozmowa, stała się dziwnie stresująca. Jakby starszy musiał myśleć o tym, co mówi, żeby tylko nie wpaść w kolejną, nikomu niepotrzebną kłótnię. — Cóż, najwidoczniej kolejne spotkanie rodzinne, będzie ślubem dzieciaka — parsknął ponuro; nie wiedząc, czy mu bardziej współczuje czy zazdrości. Sam wolałby być z dala od swojej rodziny; może wtedy poczułby przypływ wolności i swobody, przy czym nie wahałby się, podejmując decyzje, które były dla niego właściwe.
Zacharius podniósł na niego spojrzenie, próbując utrzymać z nim kontakt wzrokowy; nie wspomniał o Jane, żeby go zdenerwować ani tym bardziej sprawdzić. Było to dla niego naturalne, bo dziewczyna od pewnego czasu stanowiła nierozerwalną część jego życia. Rhee czasami myślał, czy nie przyjął jej do siebie, z chęcią zapełnienia tej dziury, którą odczuwał wiele lat, po odejściu z Hogwartu. Słysząc jego pytanie, Zach odetchnął cicho; jego związek był dość skomplikowaną sprawą, w której dość dużą rolę, grało przywiązanie. Jane była dobrą przyjaciółką; niewątpliwie wiele razy podnosiła go na duchu i była miłym towarzystwem, ale nijak się miała do tego, co łączyło go z Larsem. Bo Hawthorn był kimś, komu Zacharius powierzał całą swoją duszę i umysł; pozwalając mu, by czytał z niego jak z otwartej księgi. — To skomplikowane — wymamrotał, marszcząc przy tym nos. — Nie wyobrażam sobie życia z nią w nieskończoność, to pewne, ale nie wiem do końca, jak powinienem się tym zająć — przyznał, wzruszając ramieniem; nie czuł, że cokolwiek mogłoby go gonić, dlatego może podchodził do tego z taką obojętnością. Nie brał przecież pod uwagę możliwości, że między nim, a przemytnikiem, coś mogłoby zacząć się… na nowo. O ile, w ogóle kiedykolwiek to coś się skończyło. Szczególnie, że zachowanie młodszego już teraz dość mocno mąciło mu w głowie. Słowa Larsa, choć dość niespodziewane i niby nie skierowane bezpośrednio w ich wspólną przeszłość, sprawiły, że Zach zamrugał z zaskoczeniem. — Nagle brzmisz, jakbyś się o niego martwił — wymruczał, nie odrywając od niego nieco roztargnionego spojrzenia. Trochę jak dzieciak, który został zganiony; przez chwilę więc po prostu milczał. Musiał ułożyć sobie wszystko w głowie, zanim mógł znowu się odezwać. — Czy ty… Spotykałeś się z kimś? — zapytał niepewnie; chciał po prostu wiedzieć, jak wyglądało jego życie towarzyskie przez ostatnie osiem lat. Nie wiedział, czy było to pytanie na miejscu, ale nie potrafił ugryźć się w język ani zagłuszyć swojej ciekawości.
Widząc jego niezadowoloną minę i słysząc słowa, które mimo wszystko rozgrzewały serca aurora, Zacharius uśmiechnął się delikatnie. Bo wbrew napiętej atmosferze i świadomości, że nie widzieli się od bardzo dawna, na nowo ucząc się ze sobą funkcjonować, przypominało mu to bardzo czasy, gdy byli jeszcze ze sobą blisko. Może wcale nie zmieniło się tak wiele, jak zakładał? — Wyglądałeś, jakbyś chciał to zrobić — odparł od razu. Rhee stanął naprzeciw niego, wbijając jego twarz nieco zagubione spojrzenie. — Przestań już. Nie wkurzaj się na mnie i nie próbuj mnie przekonać, bo nie rzucę tego teraz — powiedział nieco głośniej. — Przez ciebie i twoje zachowanie, czuję, że nic się nie zmieniło i nie podoba mi się to uczucie, kiedy wiem, że jest nieprawdziwe — rzucił, zaciskając mocno usta.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyWto 1 Lut 2022 - 16:16;

Ach, więc to rodzinne — parsknął, zdając sobie jednak sprawę z tego, że Zacharius miał rację. Lars nigdy nie pozbył się łatki tego dziwnego dzieciaka, którą nadano mu już w pierwszych dniach w Hogwarcie; nie dbał o żadne przyjaźnie i mogło wydawać się, że był zupełnie odsunięty od swoich rówieśników. I to z własnej woli; być może jako dziecko obawiał się tego, że wszyscy ludzie będą tak podli jak jego rodzina, a może po prostu przyzwyczaił się do samotności na tyle, by nie widzieć w niej nic złego. Kroczył więc własnymi ścieżkami, rzadko kiedy przejmując się innymi. I nigdy się nikomu nie tłumaczył; ludzie nie wiedzieli więc, co siedziało mu w głowie, jeśli nikogo do siebie nie dopuszczał. Patrząc na Zacha nieco uważniej, Hawthorn cicho parsknął, nieznacznie przechylając głowę; jakby znów był nastolatkiem, który wysłuchiwał go z niegasnącym zainteresowaniem, chcąc dowiedzieć się, o co właściwie mu chodziło. — Gdy co? Gdy okazało się, że jedyną osobą, która mogła się do mnie zbliżyć, byłeś ty? — zapytał, zastanawiając się, czy właśnie w ten sposób Rhee skończyłby swoją myśl. Co dobitnie uświadamiało mu, że ich pożegnanie nie było mu obojętne; mimo zgrywania obojętnego i powtarzania, że takie było życie, Lars naprawdę stracił jedyną osobę, przed którą potrafił się otworzyć. — Dużo razy ci to mówiłem. Byłeś wyjątkowy — zauważył całkiem spokojnie, wzruszając ramionami. Nigdy tego nie ukrywał; mimo niechęci, którą pałał do zbyt wyrazistych uczuć, zawsze mówił starszemu o tym, co czuł. Powtarzał mu więc, że ich znajomość była dla niego ważna i że nie wyobrażał sobie jej końca; z dziwną łatwością powierzał mu swoje sekrety, później mówiąc o planach na przyszłość, w które dość nieświadomie wplątywał aurora. Nie czuł się jednak zdradzony, gdy listy od Zacha stały się rzadkością, wkrótce całkowicie znikając z jego życia; bo przecież mógłby go znaleźć, zmuszając go do choć jednej, durnej rozmowy. Ale może przez moment obawiał się tego, że Rhee rzeczywiście ruszył dalej, zostawiając go daleko za sobą? Może nie chciał wiedzieć, przez wszystkie te lata nie będąc świadomym tego, co właściwie sprawiło, że ich drogi nagle się rozeszły? — Wątpię, że będą chcieli mnie zaprosić — parsknął, ponownie skupiając swoje myśli na najmłodszym z Hawthornów. — Ale nie narzekam. Śluby to chyba nie moja bajka — zauważył, choć nie miał nic przeciwko nim; czego jednak nie mógł powiedzieć o swojej rodzinie. Bo nie chciał, żeby cokolwiek go z nimi łączyło; mógł więc cieszyć się, że odciął się od nich dość wcześnie, teraz rzeczywiście nie będąc im niczego winien. Dzięki temu nie musiał przejmować się poplątanymi planami jego ojca, ani żadnym ze swoich braci; a takie życie z pewnością mu odpowiadało. Bo więzy krwi i przywiązanie mogło pokrzyżować mu wiele planów; podobnie jak i jego relacja ze aurorem, o czym przecież już teraz się dowiadywał. 
Lars czuł się dziwnie ze świadomością, że minęło tyle lat i że pewne rzeczy uległy zmianom; myślenie o Jane nie sprawiało mu jednak bólu, a jedynie zmuszało go do spoglądania na Zacha, jakby oczekiwał, że ten wkrótce pokręci głową, mówiąc mu, że dziewczyna nie była dla niego nikim ważnym. Ale dlaczego miałby na to czekać, jeśli wiedział, że starszy był z nią w związku; że cała rodzina Rhee najpewniej była z tego powodu zadowolona? Nie mógł się oburzać i zmuszać go do kolejnych zmian, jeśli znów wpadł do jego życia tak niespodziewanie. — Więc jesteś z nią, ale nie wyobrażasz sobie z nią swojej przyszłości? Chyba nie o to chodzi w związkach — mruknął, dostrzegając w tym pewien problem; jednocześnie odrywając od niego spojrzenie, zastanawiając się, co właściwie sprawiło, że Zach nadal tkwił w tej relacji, nie próbując niczego zmienić. Czy naprawdę zapomniał o samym sobie? Hawthorn nie był jednak pewien, czy sam był odpowiednią osobą, by go pouczać; ani też mówić mu, co powinien zrobić. Temat Jane nadal był jednak dla niego niewygodny i nawet rozmowy o jego młodszym bracie zdawały się być teraz zbawienne. Dlatego młodszy przewrócił oczami, kręcąc z lekkim niedowierzaniem głową. — Nie martwię się o tego gnojka. Jeśli narobi sobie problemów, to sam będzie musiał sobie z nimi poradzić — wymruczał, choć nigdy nie życzył mu źle. Miał jednak nadzieję, że Brose przejrzy pewnego dnia na oczy, uświadamiając sobie, że ich ojciec dbał głównie o ich reputację i nazwisko; a więc każdy błąd mógł kosztować go całkiem wiele. Powracając do niego spojrzeniem, Lars uniósł pytająco brew; bo nie spodziewał się, że Rhee mógłby się tym interesować. — Pytasz o związki, czy o relacje podobne do tej, która łączyła nas? — parsknął, dostrzegając między tym sporą różnicę. — Nie miałem nikogo na poważnie — dodał od razu, kolejny raz wzruszając ramionami; bo przecież związki nigdy go nie interesowały. Szczególnie gdy dość nieświadomie oddał wszystko jednej osobie, nie potrafiąc dostrzec w innych tego samego, co w niej. 
Nie chciał wychodzić z jego mieszkania, jednocześnie jednak nie chcąc wpadać w niewyjaśniony szał. Dlatego jeszcze przez moment się nie odzywał, dopiero po pewnym czasie spoglądając na starszego z odrobiną żalu. — Nieprawdziwe? Dlaczego próbujesz przekonać się do tego, że wszystko nagle się zmieniło? Nie wiesz tego, Zach — rzucił, na moment zapominając o jego pracy i o powodzie swojego rozdrażnienia, skupiając się na czymś innym. — Rozumiem. Jesteśmy dorośli. Ty masz swoje życie, a ja swoje, ale nie próbuj tłumaczyć sobie mojego zachowania, żeby mogło być ci łatwiej — dodał jeszcze, dopiero po tym wypuszczając powietrze z płuc. — Przejmuję się. To najwyraźniej nigdy się nie zmieniło — mruknął, dość jasno mówiąc mu o tym, co czuł.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyCzw 17 Lut 2022 - 20:05;

Zacharius zastygł, zatrzymując na nim nieco roztargnione spojrzenie. Jego serce zabiło niespokojnie, gdy Lars dokończył myśl, niemal identyczną do tej, która pojawiła się w jego głowie. Najwidoczniej mogło minąć nawet i dziesięć lat, a Hawthorn nadal potrafiłby go rozszyfrować i to bez najmniejszego trudu. Wpatrując się w niego nieco natarczywie, auror próbował wyczuć, czy młodszemu, nie spodobała się końcówka jego wypowiedzi. Nie wiedział bowiem, czy powinien potwierdzić, czy zaprzeczyć i czy w ogóle którakolwiek z tych reakcji, była w ogóle na miejscu. Obawa przed popełnieniem błędu, momentami niemalże go paraliżowała. W końcu ostatnią rzeczą, jaką chciał, było odsunięcie od siebie swojego ulubieńca; szczególnie, że minęło wiele lat, od kiedy miał go tak blisko siebie, swobodnie mogąc podzielić się z nim, każdą swoją, nawet najdrobniejszą myślą. Wiedział, że odbudowanie kontaktu po takim czasie, mogło być naprawdę trudne. Chcąc, czy też nie, na przestrzeni tylu lat, zmiany były widoczne; Zach był ostrożny, w przeciwieństwie do czasów, gdy był dzieciakiem. Nie chciał powiedzieć nic złego, bojąc się, że przepaści szansę na to, by odzyskać Larsa w pełni, tak jak tego chciał, od momentu, w którym opuścił bar, po ostatnim spotkaniu. Nie wiedział na ile może sobie przy nim pozwolić i jak właściwie do całej tej sprawy, podchodził sam Hawthorn. Rhee miał więc wiele pytań, które chciał mu zadać, a jednak nie potrafił pozbyć się tej bariery, która go przed tym powstrzymywała.
Czułem się wyjątkowy powiedział cicho, czując dziwną pustkę w swoim sercu, które zabolało go do tego stopnia, że przycisnął otwartą dłoń do klatki piersiowej. Zupełnie tak, jakby zaczął się dusić, choć przecież nie miał żadnych problemów z oddychaniem po tym nieszczęsnym upadku. Dlatego przełknął nerwowo ślinę, na nowo podnosząc na niego rozbudzone spojrzenie. — Chyba nigdy nie przestałem być samolubny, wymagając tego też i od innych ludzi — zaczął, zerkając na swoje dłonie; skupiając się na własnych słowach, Zach przejechał opuszkiem palca po jednej ze swoich linii papilarnych. — Nadal jestem wyjątkowy? — zapytał ponuro, uśmiechając się przy tym dziwnie smutno. — Czy po tym wszystkim, nadal możemy mówić o powrocie do tamtych czasów, gdy wszystko między nami było prostsze? Może już nigdy więcej takie nie będzie, skoro minęło tyle czasu, że zapomniałem, jakie to uczucie, gdy jesteś w pobliżu — rzucił, nie podnosząc swojego głosu, ani tym bardziej spojrzenia, które zbyt chętnie uciekało w jego stronę. Tak długo, jak na niego nie patrzył, tak długo mówienie o swoich uczuciach, było łatwiejsze. — Nienawidzę poczucia, że odejdziesz, jak powiem coś niewłaściwego. A od kiedy się pojawiłeś, czuję się tak, jakbym bezustannie robił coś złego — dodał, będąc samemu zaskoczony swoją nagłą szczerością. Sam nie wiedział, czemu akurat teraz zaczął ten temat. Może chciał to wyrzucić z siebie, by poczuć się lepiej i znacznie lżej, przez co funkcjonowanie w towarzystwie Larsa, byłoby łatwiejsze? — I nie mówię nawet o decyzjach, które gdzieś pomiędzy podjąłem. Po prostu chcę, żebyś był blisko, bo nie chcę całej tej powtórki i przyzwyczajenia się, że znowu coś popsułem — mruknął z żalem, zastanawiając się, czy to leki przeciwbólowe, których nałykał się wcześnie, zaczęły na niego w ten sposób działać. Dopiero wtedy dość odważnie na niego spojrzał, z trudem gryząc się w język, by nie dodać nic więcej. A mógłby. Właściwie to miał mu do powiedzenia cholernie wiele, ale wiedział, że musiał to rozdzielić na małe części; inaczej nic, co powie, nie będzie miało żadnego sensu i znaczenia.
Rhee niemal automatycznie chciał zaprzeczyć, dość desperacko mówiąc mu, że być może oboje nie mają na ten temat żadnego pojęcia. A jednak nie potrafił oburzyć się na jego słowa, tak mocno, jak w barze. Bo wiedział, że Lars ma rację; w końcu nie widział problemu w planowaniu przyszłości, gdy spotykał się z Hawthornem. Wtedy wydawało mu się, że nic nie będzie w stanie ich rozdzielić i nie widział też powodu, dlaczego Larsa mogłoby zabraknąć w jego życiu. Z Jane było kompletnie inaczej, bo nigdy nie myślał o tym, co dalej. Nie zastanawiał się nad kolejnymi miesiącami, które mógłby spędzić w jej towarzystwie, snując nieziemskie plany. Zacharius po prostu przywiązał się do jej obecności i do faktu, że byli razem, niemal tak bardzo, jak do tego, że miał pracę, której nie lubił, a w której, jak na ironię, starał się dać z siebie wszystko. — Zawsze wmawiałem sobie, że przyszłość sama się ułoży, bez moich planów i szczególnego udziału — przyznał spokojnie; zawsze wierzył, że Jane sama najlepiej będzie wiedziała, co robić i to bez jego pomocy. — Może też liczyłem na to, że wszystko samo się rozwiążę, że któregoś dnia, będę widział to w lepszych barwach. Ale tak nie jest — mruknął, wzruszając ramieniem, jakby zwyczajnie do tego przywykł. — Nic się nie zmieniło. Chciałem jedynie, żeby to ona stała się osobą, na którą liczyłem — dodał, zdając sobie sprawę, że była to jego wina. Oczekiwał od niej pewnego zachowania, pewnych zmian, które sprawiłyby, że on sam, zacząłby czuć się lepiej w jej towarzystwie. — Nadal jesteś jego starszym bratem — mlasnął, samemu chcąc zejść z tego tematu. Czuł się winny, gdy myślał o Jane, jakby przez te kilka lat, nie zmarnował jedynie swojego czasu, ale też i jej. — Jakiekolwiek — rzucił, patrząc na niego wyczekująco. Słysząc jego słowa, Zach pokiwał głową; ciężko było powiedzieć, co poczuł. Satysfakcję? Ulgę? Czy miał w ogóle do tego prawo? Chyba nie tego powinien mu życzyć. A mimo to, opuścił lekko głowę, żeby ukryć emocje, które zbyt wyraźnie kreowały się na jego twarzy.
Moment, w którym Lars się podniósł, sprawił, że Zach zaczął panikować. Dlatego sam poderwał się z miejsca, co poskutkowało ogromnym bólem w żebrach; szybko to jednak ukrył, na nowo skupiając całą swoją uwagę na młodszym. Bo nagle jego obawy, stawały się realniejsze i Rhee z trudem powstrzymywał wyciągnięcie rąk w jego stronę. Słysząc jego słowa, Zach poczuł, jak zaschło mu w gardle, dlatego nie oderwał od niego spojrzenia, niemal ustawiając się tak, by zasłonić mu drzwi wyjściowe. Dopiero wtedy, odetchnął cicho, podchodząc do niego bliżej i spoglądając w jego oczy, dość niekontrolowanie wyciągnął dłoń, by ująć jego nadgarstek. — Przepraszam — wymamrotał. — Nie chciałem, żebyś się wściekał, ani przejmował — dodał ciszej, nagle zdając sobie sprawę, co zrobił, dlatego odsunął z wolna swoją dłoń. — Próbuję przekonać siebie samego, że wszystko się zmieniło, bo wiem, że zbyt desperacko chciałbym wrócić do tego, co było — wyjaśnił, opuszczając spojrzenie z jego twarzy. — Minęło osiem lat. Nie mam prawa oczekiwać od ciebie, że nadal… Że wciąż będziesz chciał się ze mną spotykać. Czuję się dziwnie ze świadomością, że naprawdę tu jesteś — dodał, zagryzając wargę, zanim nieznacznie się od niego odsunął. Miał mętlik w głowie i czuł strach, którego nie potrafił w żaden sposób opanować. — Nie chcę, żebyś się denerwował, więc jeśli ci to pomoże, to nie będę cię zatrzymywał — wymamrotał.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyPią 18 Lut 2022 - 2:54;

Lars czuł się tak, jakby przez cały ten czas stąpał po wyjątkowo cienkim lodzie. Wiele słów i zachowań było przecież nieodpowiednich; nie mógł pozwolić sobie na wszystko, jak dawniej, gdy dzielił się ze starszym swoimi myślami, obawami czy nawet nieco dziecinnymi marzeniami. A przecież przyciągnięcie go do siebie byłoby tak przyjemne. Po latach rozłąki i przekonaniu, że już nigdy go nie spotka, Hawthorn sądził, że było to dość nierealne. Spotkali się po całym tym czasie, nadal nie zapominając o tym, co właściwie ich łączyło. Nadal jednak nie przekraczając też pewnych granic, choć Lars chciał to zrobić; i co więcej, wiedział, że zupełnie by tego nie żałował. Czując na sobie nieco natarczywy wzrok aurora, młodszy spojrzał w jego oczy, jakby chciał pokazać mu, że naprawdę tak sądził. Nie istniała przecież druga osoba, którą przemytnik nazwałby wyjątkową. Przez osiem lat nie spotkał nikogo, kto zafascynowałby go równie mocno, co starszy; nie dostrzegał w ślepiach innych, tego specyficznego błysku. — Nigdy nie wrócimy do tamtych czasów — zauważył wyjątkowo spokojnie, gdy Zacharius zaczął wszystko z siebie wyrzucać; zupełnie tak, jakby myśli, które gromadził w swojej głowie przez ostatnie lata, zaczęły wydostawać się na zewnątrz. I Hawthorn nie miał mu tego za złe; choć momentalnie poczuł pewne ukłucie żalu. Tym razem jednak do samego siebie. Bo nadal go okłamywał, nie zdradził mu swojej tożsamości, podczas gdy Zach był z nim szczery, mówiąc o tym, co naprawdę czuł. Hawthorn przełknął więc ślinę, na moment przymykając oczy. Bo pewne decyzje wymagały większych poświęceń; a on wiedział jedynie, że nie chciał znowu go stracić. — Nie będziemy już biegać po zamku i rozmawiać o tym, że powinniśmy uczcić te wszystkie lata nauki, wyjeżdżając gdzieś poza Londyn — dodał, dopiero wtedy otwierając oczy, znów powracając do niego spojrzeniem. — Ale nadal uśmiechasz się tak samo. I znowu mam wrażenie, że minęło tylko parę tygodni. Jakbyśmy dalej wymieniali się listami i w końcu się spotkali — zauważył, znów skanując jego sylwetkę wzrokiem. — Rzecz w tym, że nie chcę odchodzić, Zach. To nigdy się nie zmieniło. Nie pożegnałem się z tobą i teraz też nie zamierzam tego robić. Tyle że nie chcę, żebyś traktował mnie jak kogoś… obcego — dopowiedział, bo właśnie tego się obawiał. Wpadając na niego przy pubie, dowiadując się, że to on go ścigał, Lars potrafił myśleć wyłącznie o tym, jak bardzo brakowało mu tego wszystkiego; ich rozmów, durnych przepychanek słownych, wspólnych planów na przyszłość, czy właściwie samego Zachariusa. Ryzykował, a mimo to nie potrafił pozbyć się wrażenia, że wszystko, co robił, było słuszne. Bo znów chciał poczuć się jak osiem lat temu, gdy wszystko było znacznie łatwiejsze; a on sam posiadał choć jedną osobę, której naprawdę ufał. Chciał więc wierzyć w to, że nie zaprzepaścili bezpowrotnie wszystkiego, co przez długie miesiące tak starannie pielęgnowali; bo ta myśl była zupełnie obezwładniająca, jeśli Hawthorn nie sądził, by ktokolwiek mógłby dorównać starszemu. Czy przy innych mógłby czuć się tak swobodnie? Czy potrafiłby się przed nimi otworzyć? Nie był już nastolatkiem, a dorosłą osobą, która w pewnym momencie przyzwyczaiła się do samotności, nikogo do siebie nie dopuszczając. Więc znów, nawet po latach, próbował się go trzymać; tym razem jednak wiedząc, jak banalnie proste mogło być ponowne stracenie go.
Myślenie o związku Zacha było nieprzyjemne; bo ktoś zajął jego miejsce, bo ktoś mógł traktować go tak, jak sam Lars parę lat wcześniej, bo naprawdę nie mógł znieść myśli, że nie mógł nawet go dotknąć. A wszystko to wydawało mu się zupełnie niepoprawne. Zarówno jego własne zirytowanie, jak i to, w jaki sposób Rhee mówił o swojej relacji z Jane. — Naprawdę chcesz żyć w ten sposób? — zapytał po chwili namysłu, znów odzywając się całkiem spokojnie; bez zbędnej złośliwości w głosie. — Pomyśl o tym, Zach — zaczął, mrużąc oczy. — Sam widzisz, jak to wygląda i myślisz, że kiedykolwiek będzie lepiej? Powiem ci co ja o tym sądzę — stwierdził, nie odrywając od niego spojrzenia; znów nie chcąc przegapić żadnej z jego reakcji. — Z każdym rokiem będzie tylko gorzej. Praca zupełnie przestanie cię cieszyć, a twój związek będzie jedynie formalnościami, z których będą cieszyć się głównie wasze rodziny. A gdy uznasz, że chciałbyś to zmienić, będzie za późno — założył, nie rozumiejąc, dlaczego Rhee tkwił w czymś, co nie było w pełni tym, czego oczekiwał. Jak nieprzewidywanie musiało potoczyć się jego życie, by skończył w ten sposób? — A on nadal jest bezczelnym gnojkiem — mruknął tylko, gdy powrócili do tematu jego młodszego brata. Choć szybko rozciągnął usta w krzywym uśmiechu, nieznacznie przekręcając głowę do boku. — Cieszy cię to, że z nikim się nie spotykam, Rhee? — zapytał, gdy tylko starszy opuścił głowę. Zastanawiał się przecież, co właściwie auror o tym myślał; czy zdawał sobie sprawę z tego, że była to jego zasługa, jeśli Lars porównywał do niego każdą osobę, od której chciał czegoś więcej? Dlatego po chwili parsknął pod nosem; bo czy sam nie byłby usatysfakcjonowany, gdyby nigdy nie usłyszał o Jane? Gdyby tylko Zacharius powiedział mu, że nikim się nie interesował? 
Hawthorn mógł spodziewać się wszystkiego; jednak w momencie, w którym starszy chwycił jego nadgarstek, przemytnik znieruchomiał, przez cały czas przyglądając się jego dłoni. I dopiero, gdy Rhee oderwał palce od jego skóry, Lars uniósł wzrok, ciężko wzdychając. — Co jeśli chcesz do tego wrócić? Co w tym złego? — zapytał, nie potrafiąc jednak wściekać się tak, jakby tego chciał. — Wiesz, jak brzmisz, Zach? Jakbyś naprawdę bał się, że będę chciał tego, co nas kiedyś łączyło — stwierdził, odsuwając się od aurora, żeby odwrócić się do niego plecami, wtedy też biorąc głęboki wdech. — Myślisz, że byłbym tu, gdybym nie chciał się z tobą spotykać? — rzucił, biorąc kolejny wdech. I dopiero wtedy spojrzał na aurora, znów robiąc parę kroków w jego stronę. — I co wtedy? Pozwolisz mi na to, żebym wyszedł i będziesz przyglądał się temu, jak znikam z twojego życia? Przerabiałem to, Zach. I nie było to przyjemne — stwierdził, parskając z delikatnym zrezygnowaniem. — Nie bądź głupi. I nie myśl, że zamierzam teraz odejść. Dopiero co cię odzyskałem — zauważył, unosząc dłoń, żeby łagodnie musnąć palcami jego policzek. Choć nadal nie odzyskał go tak, jak naprawdę tego chciał.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptySob 19 Lut 2022 - 0:00;

To zabawne, jak na ostatnim spotkaniu, Zacharius był cholernie ostrożny w doborze swoich słów, starając się nie powiedzieć zbyt wiele, tym samym nie zdradzając mu, jak bardzo czuł się nieraz zagubiony. Wolał zaprzeczać, kręcić energicznie głową i wmawiać sobie, a przy tym wszystkim dokoła, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, gdy rzeczywiście tak nie było. Początkowo myślał, że to jego naturalna reakcja obronna; chciał udowodnić mu — i przy tym sobie — że decyzje, które podejmował, wyszły mu na dobre. Zupełnie tak, jakby wstydził się swojego życia i wszystkiego, co osiągnął, a przecież to nie o to w tym wszystkim chodziło. Lars nigdy nie był osobą, która mogłaby go oceniać, ani spoglądać na niego krytycznie, bo popełnił jakiś błąd. Nigdy też nie czuł potrzeby, by zatajać przed nim pewne informacje, czy udawać kogoś, kim nie był. Może dopiero w tym słodkim i uzależniającym momencie, zauważył, jak przyjemnym uczuciem, było posiadanie go tuż obok, bez obawy, że ten rozpłynie się jak letni sen. Poza tym spoglądanie na kogoś, komu na tobie zależało, było dość elektryzujące; i to nie w ten niezdrowy sposób, który nakazywał kierowanie jego życiem, a ten bardziej ludzki. Wszystko, co łączyło ich sprzed laty, wydawało się nie różnić tak bardzo. Najwidoczniej nadal się o siebie martwili, próbując znaleźć lepsze rozwiązania, od tych, których się podejmowali. Z pełną świadomością, że ukrywanie pewnych faktów czy uczuć, nie przyniesie mu nic dobrego, Zacharius zwyczajnie postawił na autentyczność. Wiedział, że przy nim może sobie na to pozwolić i przyniesie mu to jedynie same pozytywne skutki. Dlatego też mówił to, co ślina przyniosła mu na język; chciał wyrzucić z siebie absolutnie wszystko, co jakkolwiek go męczyło i nie dawało mu spokoju. No i przede wszystkim, chciał postać sprawę jasno; choć powrót Hawthorna do jego życia był niespodziewany i dość gwałtowny, to Rhee nie wyobrażał sobie, tak po prostu go teraz wypuścić. Nie, jeśli przypomniał sobie, jak desperacko mu na nim zależało. Nie, jeśli pamiętał, jak ogromny błąd popełnił, całkowicie wypychając go ze swojego życia, dość samolubnie myśląc o swojej „wielkiej” przyszłości.
Słysząc jego słowa, Zach potrząsnął ponuro głową; trudno byłoby wrócić do czasów szkolnych, gdy wszystko było łatwiejsze. Byli zbyt starzy, by co chwilę wracać wspomnieniami do tych studenckich lat, ale Rhee nic nie mógł poradzić na to, że to z tego okresu, wychodziły wszystkie te najpiękniejsze chwile. Gdyby nie jego nierozsądna decyzja, być może wszystko potoczyłoby się inaczej; dlatego też często wracał myślami do tego dnia, w którym widział go po raz ostatni. Notorycznie próbował zagłuszyć żal do niego i do siebie samego, że tak łatwo pozwolili sobie odejść, nawet o to nie walcząc. — To jak zaczęcie od nowa. Trochę przerażające — stwierdził, nie zerkając w jego stronę, jakby z jego słów, początkowo wyczytał jedynie odrzucenie. Bo skoro nie łączyła ich szkoła, nauka, ani ten cały układ, to… co? Mieli tak po prostu wpuścić się do swoich żyć, jak gdyby nigdy nic i w tak cholernie krótkim czasie, nadrobić te osiem, straconych lat? Czy to w ogóle było wykonalne? Dopiero po kilku sekundach drgnął, unosząc głowę, żeby spojrzeć na niego nieco łagodniej, dość smutno wyginając usta w delikatnym uśmiechu. — Rozmawianie z tobą nadal jest takie proste. Nawet, jak mamy inne opinie, to nie czuję się tak, jakby było to coś złego — powiedział cicho, myśląc o swoich znajomych i rodzinie, którzy nie lubili, gdy ktoś im się sprzeciwiał albo zajmował inne stanowisko w słusznych sprawach. — To po prostu trudne. Nagle, po tak długiej przerwie, znowu traktować cię jak najbliższą mi osobę pod słońcem. Nie zrozum mnie źle — zaczął, unosząc dłonie, żeby nie odebrał negatywnie jego słów. Nie chciał kolejnej kłótni albo nieporozumienia. — Do tej pory, nie mogłem cię wyczuć. Myślałem, na ile mogę sobie przy tobie pozwolić, żeby niczego nie zepsuć — wyjaśnił, wzruszając niewinnie ramionami; zawsze taki był. Najpierw myślał, a potem robił. Ostatecznie porzucił tę taktykę, gdy zaczął spotykać się z młodszym, zauważając, że spontaniczność była naprawdę przyjemna. — Muszę po prostu przyzwyczaić się do świadomości, że wróciłeś — dodał, wypuszczając z wolna powietrze z ust; jakby dopiero teraz, dochodziła do niego cała ta realność sytuacji.
Zacharius był po prostu ostrożny, nie chcąc, by ich relacja zbyt szybko się rozpadła. Chciał wyczuć grunt, po którym stąpał, by móc podejmować kolejne, dobre dla niego, decyzje. Chciał wiedzieć, co wydarzyło się w życiu Larsa przez te wszystkie lata, by jednocześnie móc określić, jak wiele z jego opinii czy zachowań mogło ulec zmianie. Nie chciał go odstraszyć ani tym bardziej zrobić coś, co skutecznie by go od niego odepchnęło. Nie mógł przestać o tym myśleć; niemal jak paranoik, który nie chciał stracić swojej miłości, którą ledwie odzyskał.
Chłopiec pokręcił łepetyną, od razu zaprzeczając; oczywiście, że nie chciał żyć w ten sposób. Ale, gdyby miał wystarczająco dużo odwagi, to nie siedziałby w tym miejscu, nie mogąc ruszyć się nawet o krok i to od paru lat. Bał się, że ją zrani i że jednocześnie zawiedzie swoich rodziców; strach przed tym, zaczął niemal w pełni kontrolować jego życiem. — Zgaduję, że powinienem z nią o tym porozmawiać — westchnął ciężko, zgadzając się z jego słowami. Marszcząc z niezadowoleniem nos, na krótką chwilę, odchylając łepetynę do tyłu. — W końcu lepiej to skończyć teraz, nim będzie za późno. Moi rodzice jakoś się z tego pozbierają — mruknął, krzywiąc się na samą myśl o tym, co będzie się działo, jak wszyscy dowiedzą się o ich niedoszłym zerwaniu. — Chciałbym być wobec niej sprawiedliwy, bo nigdy nie zrobiła nic złego, a cały czas zachowuję się tak samolubnie — mlasnął marudnie. Gdyby tylko mógł sprawić, że wszystkie problemy, znikną za sprawą jednego pstryknięcie, to jego życie byłoby o wiele prostsze.
Stwierdzenie młodszego przywołało Zacha do porządku; podrywając łepetynę w górę, dość lekceważąco wzruszył ramionami. Zupełnie tak, jakby nie robiło to na nim najmniejszego wrażenia. Choć początkowo ciężko było mu ukryć ten charakterystyczny — trochę dumny z siebie — półuśmiech. Nawet rozłożył bezradnie ręce, jakby nie mógł nic poradzić na swoje dziecinne zachowanie, jedynie skupiając się na całej tej drodze wolnej. I gdy tylko o tym pomyślał, zamrugał z niedowierzaniem oczami; chyba nie powinien planować takich rzeczy w momencie, w którym jeszcze nie zakończył swojego obecnego związku. — Płakać z tego powodu nie będę. Pochlebia ci to? — zapytał zaczepnie. Lars wydawał się rozbawiony jego reakcją, zupełnie jakby i jego przypadło do gustu jego niezadowolenie ewentualnymi, mniej lub bardziej zobowiązującymi, relacjami. Złapanie go za nadgarstek było dość impulsywnym zachowaniem, zresztą jak wszystko, co tego dnia robił auror; począwszy od walki, pełnej błędów, aż do tego momentu, w którym starał się go zatrzymać. — Bo wychodzę na zdesperowanego i niesprawiedliwego względem wszystkich osób, którym jestem coś winien — powiedział, machając dłonią w stronę drzwi, jak zwykle mając na myśli swoją dziewczynę, znajomych i rodziców. — Tak, boję się. Boję się, bo wiem, że nie byłbym w stanie ci odmówić — dodał spokojniej, próbując zapanować nad szybszym biciem serca. Wbijając roztargnione spojrzenie w jego plecy, Zach niemal modlił się o to, by młodszy się nie wściekał; chciał, by to wszystko się skończyło i zwyczajnie wyjaśniło. Chciał mieć go znów w całości tylko dla siebie. Nie ruszając się nawet o krok, Rhee powrócił spojrzeniem do jego oczu. — Nie wiem. Nie widzisz już, że szaleję, nie wiedząc, jaką decyzję powinienem podjąć? — wydusił, niemal drżąc od nadmiaru emocji. Wszystko w nim buzowało, a Zacharius naprawdę nie potrafił tego kontrolować; jego uczucia na co dzień, nie były tak zróżnicowane. Wyczuwając więc delikatne muśnięcie na swoim policzku, chłopak uniósł dłoń, by ująć tę młodszego. Nie odrywając jej od swojej skóry, zsunął ją nieco niżej, by przycisnąć wargi do wewnętrznej strony jego ręki. — Nigdy więcej nie zostawię cię kompletnie samego na tak długo — wyszeptał, nieco mocniej zaciskając palce na jego dłoni, dość nerwowo wzdychając; jakby w końcu powiedział na głos to, co męczyło go od samego początku.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyNie 20 Lut 2022 - 21:25;

Przez pewien czas Lars myślał, że dość bezpowrotnie utracił miejsce w życiu Zachariusa. Nie był mu już potrzebny i być może pojawił się ktoś, kto mógł go zastąpić. Z biegiem lat przyzwyczajał się do tej myśli, bo najwyraźniej życie było dość brutalne; wpierw mogłeś liczyć na czyjeś wsparcie i obecność, a później musiałeś zapomnieć o tej osobie, nie będąc w stanie niczego od niej wymagać. I podczas ich ostatniego spotkania, Hawthorn nie łudził się, że wszystko jeszcze się między nimi ułoży; że po paru rozmowach będzie tak jak dawniej. Nie chciał być naiwny, bo z pewnością dorósł do tego, by dostrzec, że ludzie mieli w życiu różne priorytety; i co więcej, że wszyscy w jakimś stopniu się zmieniali. Dlatego nie rozumiał, dlaczego Rhee chciał udowodnić mu, jak wyśmienicie sobie radził, choć Lars znał go przecież bardzo dobrze. Mógł powiedzieć mu, że nie wszystko ułożyło się tak, jakby tego chciał; ale że miał swoje życie i zamierzał skupić się zarówno na swojej pracy, jak i dziewczynie. Wtedy Hawthorn zrozumiałby, że przeszłość była wyłącznie przeszłością i że teraz nie mógł znów wchodzić w jego życie, jakby przyszedł coś odzyskać, doskonale znając swoje miejsce. Gdy młodszy na niego patrzył, próbując nauczyć się ponownego funkcjonowania wraz z nim, odnosił jednak wrażenie, że jego obecność wcale nie przeszkadzała Zachowi. Być może ponowne pojawienie się obok niego było dość niespodziewane, ale czy Rhee chciałby, żeby Lars znów zniknął z jego codzienności? Przemytnik całkiem często zadawał sobie to pytanie, finalnie uznając, że oczywistą odpowiedź mógł przekazać mu wyłącznie Zacharius.
Zaczęcie od nowa wydawało się jednak odpowiednie; jakby oboje popełnili pewne błędy i chcieli je teraz naprawić, ponownie dając sobie szansę. Tyle że Lars wiedział, jak trudne w rzeczywistości mogłoby to być. Bo czy Zach nie poczułby się zdradzony, gdyby tylko dowiedział się, że jego przyjaciel był poszukiwany? I to przez niego? Hawthorn nie chciał jednak go odrzucać; nie, jeśli czekał osiem lat, by znów poczuć się tak, jak dawniej. I może było to samolubne, jeśli wiedział znacznie więcej niż starszy; zdając sobie sprawę z tego, że stali po dwóch stronach pewnego sporu. Ale w tej chwili potrafił myśleć wyłącznie o nim i o tym, jak przyjemne byłoby znów mieć go w całości dla siebie. — Nigdy nie bałeś się wyzwań — zauważył całkiem spokojnie, chcąc pokazać mu, że nie było to nic, czego powinni się obawiać. Bo Lars chciał nadrobić cały ten zmarnowany czas; chciał pokazać mu, ile go ominęło i ile jeszcze razem mogli zrobić. Zupełnie tak, jakby wcale nie dorośli i nadal byli dość niesfornymi nastolatkami, którzy żyli marzeniami. — Mówiłem ci już. Nie zmieniłem się szczególnie mocno — zaczął, rozkładając ręce na boki. Nawet jeśli minęło naprawdę sporo czasu, Lars nadal żył po swojemu; chodził własnymi ścieżkami i nikogo nie udawał. Bo tylko w ten sposób mógł cokolwiek sobie zapewnić; nie ulegał presji innych i nie dostosowywał się do żadnych wymagań, zamiast tego skupiał się na sobie i na tym, co właściwie chciał osiągnąć. Nie sądził więc, by Rhee mógł cokolwiek zepsuć; i to tylko dlatego, że był sobą. — Na co dawniej mogłeś sobie przy mnie pozwolić, Zach? Na wszystko — stwierdził. — Czy kiedykolwiek cię krytykowałem? Albo mówiłem ci, że nie powinieneś zachowywać się tak, jak chcesz? — zapytał, przechylając głowę do boku. Lubił przecież to, jak swobodnie kiedyś się przy sobie czuli, niczego się nie bojąc; jakby wiedzieli, że nie muszą się krępować, próbując zachować pewne pozory. I wtedy Hawthorn miał jeszcze nadzieję, że nigdy się to nie zmieni. — Dla mnie to też jest nowe, ale nie chcę, żebyś zachowywał się przy mnie tak, jakbyś zupełnie mnie nie znał i musiał cały czas zastanawiać się nad tym, co będzie odpowiednie — wyjaśnił, dopiero po tym lekko się uśmiechając, oscylując wzrokiem wokół jego klatki piersiowej, mimowolnie myśląc o tych obrażeniach, które zadał mu tego dnia. — Wróciłem i zamierzam przypomnieć ci, że możesz mi zaufać — dodał, starając się nie zwracać uwagi na to, jak nieodpowiednie wydawały się teraz te słowa. Nie chciał jednak celowo go zranić; nie zależało mu na zatajaniu prawdy i wykorzystywaniu go, jakby potrzebował go tylko z tego powodu. Wiedział jednak, że wyznanie mu pełnej prawdy mogłoby być dość druzgocące. A jeśli dopiero go odzyskał, to nie mógł ryzykować; i przede wszystkim, nie mógł znów go stracić.
Obserwując go przez cały czas, Lars wysuwał coraz to nowsze wnioski, finalnie uznając, że Zacharius naprawdę się pogubił. Żałował więc, że nie było go przy nim, gdy Rhee podejmował ważniejsze decyzje, które tak znacząco wpływały na jego życie. Może sam byłby w stanie przekonać go, że powinien zwracać uwagę na swoje potrzeby i cele, które wyznaczył sobie jeszcze jako nastolatek? — Na rozmowę chyba jeszcze nie jest za późno — przyznał i nawet jeśli nie potrafił skakać ze szczęścia, myśląc o rozpadającym się związku Zacha, to z pewnością czuł ulgę; zupełnie tak, jakby Jane była jedynie uciążliwym elementem, którego Lars chciałby się pozbyć. Bo czy w pewnym sensie nie stała mu na drodze, oddzielając go od aurora? — Powinieneś w końcu pomyśleć o sobie. Twoi rodzice będą musieli to zrozumieć — dodał, bo zawsze powtarzał mu, że powinien niekiedy być samolubny; że powinien panować nad swoim życiem, nie pozwalając nikomu się wtrącać. Bo tylko wtedy mógłby być z niego w pełni zadowolony. 
Wyłapując jego dumny uśmiech, Lars cicho parsknął, przyglądając mu się znacznie intensywniej niż przed momentem; myśląc o tym, że Rhee naprawdę się tym przejmował, że musiał myśleć o tym, czy Hawthorn z kimkolwiek się spotykał. A więc nie było mu to zupełnie obojętne. Co mocno go satysfakcjonowało. — Bardziej pochlebiałoby mi to, gdybyś przyznał, że zdarzało ci się o mnie myśleć. A może mógłbyś powiedzieć, że byłbyś zirytowany, gdybym bawił się z innymi tak dobrze, jak z tobą? — mruknął nadzwyczaj spokojnie, jakby wcale nie droczył się z nim w mocno sugestywny sposób; tak, jak wtedy gdy byli jeszcze nastolatkami. Ale może chciał zobaczyć jeszcze więcej jego reakcji? Każdy uśmiech i znajomy błysk w oku, dzięki którym uznałby, że Zacharius naprawdę o nim nie zapomniał. Choć czy już teraz nie było to jasne? Rhee znów zaczynał działać przy nim dość impulsywnie, bardziej niż swojego rozsądku, słuchając swojej podświadomości, przez co Lars nie mógł oderwać od niego spojrzenia. Bo tym razem starał się go zatrzymać; i tym razem Hawthorn zamierzał zostać, niezależnie od wszelkich okoliczności. — Nie jesteś im nic winien. Czemu tak bardzo próbujesz uzależnić swoje życie od innych? Twoja rodzina naprawdę nie potrafiłaby zaakceptować tego, czego ty chcesz? A jeśli nie, to co z tego? To twoje życie — przypomniał mu dość niespokojnie, nie rozumiejąc, dlaczego Rhee nadal zwracał uwagę na innych i nadal zapominał o sobie? Kolejne słowa starszego z pewnością były satysfakcjonujące, jednak nie były czymś, co mogłoby go uspokoić; bo znów czuł się, jakby był dzieciakiem, który myślał o tym, by znów go dotknąć; jakby przez cały ten czas głodował, czekając właśnie na niego. — To takie straszne? — zapytał ciszej, chcąc mieć pewność, że Zacharius go rozumie; bo Lars nie widział w tym nic złego, nie próbował trzymać się z dala od tego, czego naprawdę pragnęło jego serce. — Po prostu o tym nie myśl — odparł, gdy uniósł dłoń, muskając jego policzek; przypominając sobie, jak bardzo lubił robić to parę lat wcześniej. — Zrób to, co uznajesz za słuszne. Nie twoja rodzina, znajomi czy dziewczyna. Ale ty. Zaufaj sobie, Zach — dodał jeszcze ciszej, nieznacznie opuszczając spojrzenie na usta starszego, gdy ten chwycił jego nadgarstek, przyciskając wargi do jego skóry. I dopiero wtedy jego serce zabiło naprawdę niespokojnie, a głowę od razu zalały wspomnienia ich wszystkich spotkań; bo naprawdę tęsknił za tym wszystkim. Za ich rozmowami, uśmiechami Zacha czy nawet jego ustami, które nadal potrafiły odnaleźć się na jego skórze. — Nie chcę żadnych obietnic — szepnął, łagodnie układając palce na jego policzku, nie próbując jednak wydostać się z uścisku starszego. — Pokaż mi, że teraz naprawdę tego nie zrobisz — dodał, dość nieświadomie muskając jego dolną wargę kciukiem; od całego tego natłoku energii i przeżyć, zaczynając naprawdę szaleć. Jak dawniej.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyCzw 24 Lut 2022 - 18:20;

Zacharius był tchórzem. A skoro o tym wiedział, niemal każdego dnia, próbował udowodnić sobie, jak i wszystkim wokoło, że wcale tak nie było. Zaczęło się od jego relacji z Larsem, która zgodnie z ich zamysłem, miała polegać na przyjaźni z przyjemnymi dodatkami — bez żadnych zobowiązań, bez uczuć, które miałyby pokrzyżować im plany, czy mieć jakiś znaczący wpływ na ich znajomość. W końcu nie byli ludźmi, którzy poszukiwali związków i stabilizacji. Byli zwykłymi studentami, łaknącymi bliskości, bez obawy, że w którymś momencie, coś pójdzie nie tak. Naprawdę zaskakujące było więc to, że tak długo udawało im się to utrzymywać; przyjaźń, która od początku była jedyna w swoim rodzaju. Zacharius był pewien, że szybko to się nie zmieni, że uczucia, którymi darzył młodszego chłopca, były tylko zauroczeniem albo zafascynowaniem, co w jego głowie, brzmiało jeszcze lepiej. Chyba moment, w którym zdał sobie sprawę z tego, że nie było to jedynie uczucie, wywołane ich wszystkimi, nocnymi spotkaniami, był tym przełomowym punktem, który sprawił, że krukon całkowicie zgłupiał. Rhee bał się, że jego uczucia, naturalnie staną się problemem. Bo nawet, jeśli mógł ukrywać je bez końca, tak podejrzewał, że w którymś momencie, Lars zwyczajnie to odkryje. Znali się przecież jak nikt inny; Zach też widział, kiedy coś było nie w porządku. A więc już wtedy, dla ich wspólnego dobra, zdecydował się to zakończyć, choć ponownie, nie mówił o tym na głos. Korzystając z faktu, że kończył szkołę, po prostu zniknął, niemal rozpływając się w powietrzu. Nie chciał komplikować. Nie wiedział wówczas, że jego decyzja, będzie miała tak duży wpływ na ich przyszłość. Bo to był jedynie początek kolejnych, złych decyzji, które zaczął podejmować auror. Zaraz po tym, zaczęła się pogoń za stabilną pracą, którą miała być robota w Ministerstwie. Ludzie powtarzali, że jest bystry, więc z łatwością się tam odnajdzie i przede wszystkim, nie będzie musiał żyć z dnia na dzień. W czasie, gdy nic nie było pewne, a sam Zacharius bał się każdego kroku, który przyszło mu wykonać, takie sugestie były naprawdę kuszące. Szybko porzucił więc marzenia o karierze gracza Quidditcha, na rzecz czegoś, co da mu wyniki już teraz. Od tamtej pory szkolił się i trenował, by zostać najlepszym aurorem w wydziale; i tak jak na początku, było to interesujące i może nawet ekscytujące, tak każdego kolejnego dnia, jego entuzjazm znacznie opadał. Szczególnie, jeśli po każdym treningu, wracał z nowymi ranami, siniakami i bólami, które nie pozwalały mu spać spokojnie. I mógłby zrezygnować; dla własnego dobra i spokoju. Był przecież młody i miał jeszcze wiele opcji przed sobą. A mimo to bał się, czuł, że zaszedł już zbyt daleko, żeby odpuścić. Dalej, jego dziewczyna; Jean-Jane, która miała być osobą, dzięki której kroczenie przez całą tę dorosłość, mogłoby być łatwiejsze. Jak się okazało, nie było. Nie dość, że nie potrafił nawiązać z nią takiej relacji, jaką by chciał, to jeszcze przez swoich rodziców, ciężko było mu podjąć samodzielną decyzję. A przecież był dorosłym człowiekiem, który najlepiej powinien wiedzieć, co jest dla niego najlepsze. Wszystko więc, co robił, było cholernie tchórzliwe.
W chwili, w której Hawthorn na nowo pojawił się w jego codzienności, Rhee naprawdę nie chciał się bać ani wahać. Szczególnie, że zdawał sobie sprawę z popełnionego błędu, który odbijał się na nim przez wiele kolejnych lat. Po pierwszym spotkaniu, gdy dał upust swojej frustracji, doszedł do wniosku, że chciał go zatrzymać bliżej siebie na znacznie dłużej. Chciał, by ślizgon znów zajął stałe miejsce gdzieś obok, pełniąc równie ważną rolę, co niegdyś. Dlatego schował dumę do kieszeni, dość otwarcie, wyciągając dłoń w jego stronę. Chciał zacząć od nowa; dać szansę zarówno sobie, jak i jemu. Nie był ślepy i potrafił zauważyć, że młodszemu też zależało. Musiało tak być, skoro nadal się z nim widywał, spoglądając na niego w ten charakterystyczny sposób, który sprawiał, że auror wstrzymywał nerwowo powietrze w płucach. Tak sobie przynajmniej wmawiał, chcąc uwierzyć w to, że to niegasnące zainteresowanie nie było jedynie jednostronne. — Teraz też się nie boję. Ostatecznie i tak wszystkiego się podejmę — powiedział, nie odrywając od niego mocno ożywionego spojrzenia. — Szczególnie tych wyzwań od ciebie — dodał ciszej, dość nieśmiało rozciągając kąciki ust. Jakby chciał znów poczuć, jak przyjemne mogło być droczenie się z młodszym i jak bardzo elektryzujące potrafiły być ich rozmowy. — W porządku. Myślę, że teraz będę miał wystarczająco dużo okazji, żeby osobiście to sprawdzić — dodał, przyglądając mu się z uwagą; i jego słowa naprawdę go ucieszyły. Chociaż on był tą osobą z ich dwójki, która niespecjalnie się zmieniła, zachowując (albo nawet umacniając) te najbardziej wyraziste cechy z młodości. — Nie — odpowiedział bez chwili zawahania. Przemytnik był kiedyś jedyną osobą, przy której Zach czuł się tak dobrze; nie był oceniany, ani krytykowany, nawet jeśli ich opinie nie do końca ze sobą współgrały. — Skąd mogłem wiedzieć, że nadal tak jest? Twoje zapewnienia to jedno, ale minęło osiem lat, więc może pewne tematy czy zachowania stały się wrażliwe — rzucił, wzruszając niewinnie ramionami i skrzywił się nieznacznie, gdy ból w żebrach dał o sobie znać. W jego towarzystwie zapominał o całym tym dniu, a także o swoim nieszczęsnym upadku. Nie odrywając od niego spojrzenia, chłopiec skinął ugodowo głową, choć nigdy nie przestał mu ufać. To raczej Zach powinien mu pokazać, że może to zrobić.
Myśl o możliwej rozmowie z jego dziewczyną albo rodziną odrobinę go przerażała, ale chłopak zdawał sobie sprawę, że Lars miał rację. Mijały tygodnie, a potem miesiące i czas niewątpliwie uciekał, zapędzając aurora w kąt. Jeśli nadal chciał żyć po swojemu i spełniać się w każdej dziedzinie, to powinien ostatecznie wziąć się w garść. I naprawdę nie spodziewał się, że to Hawthorn będzie tą osobą, która go do tego popchnie. To całkiem zabawne; może on był jedynym człowiekiem, który realnie mógł go do tego zmotywować? Miał tylko nadzieję, że to wszystko nie skończy się tak tragicznie. Chciał, żeby Jane zrozumiała, podobnie jak jego rodzina. A skoro tak zawzięcie powtarzali, że są dla siebie ważni, to powinni odpuścić i rozejść się w pokoju, jeśli nie zdecydują się na dalsze kroczenie tą samą ścieżką.
Zacharius wywrócił oczami, mimo wszystko uśmiechając się nieco szerzej; zupełnie tak, jakby nie potrafił tego kontrolować, pozwalając, by te szczere emocje, same malowały się na jego twarzy. Nie mógł mu przecież powiedzieć wprost, że w ciągu kilku ostatnich lat, dość regularnie wracał wspomnieniami do jego osoby. Brakowało mu wszystkiego; szczególnie po spotkaniach z dziewczyną, które dość nieświadomie porównywał do tych, które odbywał z Larsem. Brakowało mu jego dotyku, zaczepnych uśmiechów i ust, które zawsze wyciągały z jego ust najbardziej niespokojne westchnięcia. Świadomość, że inna osoba mogłaby tego doświadczać, była nieco… denerwująca. — Byłbym wściekły, gdybyś traktował kogoś obcego tak wyjątkowo jak mnie — przyznał szczerze, nie potrafiąc w porę ugryźć się w język. — Byłbym zawiedziony, gdyby ktoś inny miał okazję widzieć, jak niecierpliwy potrafisz być, jak chcesz bliskości — dodał odważnie, nawet nie myśląc o tym, by się teraz zatrzymać. — I jeśli myślisz, że przez ostatnie osiem lat, w ogóle o tobie nie myślałem, to musiałeś naprawdę stracić rozum, Lars. Za długo się spotykaliśmy, żebym mógł tak po prostu wymazać cię z głowy — powiedział poważniej, zaraz przechylając głowę na bok, by sprawdzić, czy tak pewne siebie wyznania, nie robiły na nim wrażenia. Zach naprawdę za tym tęsknił; za kierowaniem się swoimi emocjami, impulsami i tym, na co miał ochotę. Czuł, że był sobą, a nie tym sztywnym, dojrzałym człowiekiem, na jakiego starali się kreować wszyscy jego bliscy. — Czy tylko o to ci chodzi? — zapytał nagle, nie ruszając się nawet o krok. — Chcesz, żebym był w pełni samodzielny, czy chcesz mnie zachęcić do podjęcia jakiejś decyzji? — dodał, mierząc go zaciekawionym spojrzeniem; może oczekiwał potwierdzenia? I nic nie mógł poradzić na to, że słysząc jego radę i wyczuwając dotyk na swoim policzku, ponownie wstrzymał oddech, czując jak wszystko w nim drży. Wydawało mu się, że potrzebował tych słów od bardzo dawna; takiego nacisku, który realnie popchnąłby w działania na rzecz samego siebie. Zach znieruchomiał, wyczuwając jak ten muska kciukiem jego dolną wargę; nie powinien tak reagować. To było niewłaściwe i nierozsądne, by czuć się tak roztargnionym po zaledwie jednym geście.
— Lars — szepnął, ledwie poruszając ustami; nie wiedział, czy go o coś prosił, czy upominał. Dość nieświadomie chwycił za krawędź od jego kurtki, dość machinalnie potrzebując dotknąć czegokolwiek, by całkowicie się nie rozpaść. Miał wrażenie, że nagle znalazł się w małej bańce, w której nie potrafił zauważyć nic, poza młodszym chłopcem. Zupełnie, jakby wpadł z trans, którego wcale nie chciał się wyrwać. — Tęskniłem za tobą — wymamrotał, dość subtelnie przesuwając palce z jego kurtki na bluzkę, którą wygładził nieznacznie. — I zaufanie sobie samemu w tym konkretnym momencie wydaje się zbyt kuszące — dodał ciszej, próbując ignorować to, jak działał na niego jego najdelikatniejszy dotyk.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyPią 25 Lut 2022 - 1:48;

Lars nigdy tego nie zrozumiał. Przez parę miesięcy próbował pojąć, dlaczego Zach zniknął; ostatecznie jednak uznając, że tak po prostu było. Nie próbował go usprawiedliwiać, choć założył, że Rhee wpadł w wir dorosłego życia, skupiając się na czymś ważniejszym niż przelotne romanse z młodszymi studentami. I nie mógł mieć mu tego za złe; gdy wplątali się w cały ten układ, byli znacznie młodsi, nie myśleli wtedy o tym, jak potoczy się ich życie po szkole i jaką rolę będą odgrywali w swoich codziennościach. Być może dość naiwnie wierzyli w to, że nigdy o sobie nie zapomną, doceniając całą tę przyjaźń, która wytworzyła się dość niespodziewanie. Tyle że życie bywało nieprzewidywalne; jednego dnia miało się wszystko, a następnego się to traciło. A prawda była taka, że wraz z nagłym zniknięciem Zachariusa, Lars czuł się, jakby stracił naprawdę wiele. Więc gdyby tylko spotkali się nieco wcześniej, to Hawthorn nie potrafiłby podejść do tego tak spokojnie; nie byłby w stanie spojrzeć na niego bez wyrzutu, nie mówiąc mu, jak ciężkie były te wszystkie miesiące, gdy nie było go obok. Przez osiem lat zdążył jednak dojrzeć; nie chciał więc niepotrzebnie się unosić, jeśli znów mógł go odzyskać. Choć nie myślał o tym, czy będzie to proste; a nawet możliwe. Nie zastanawiał się, czy spotykając go po tym czasie, nadal będzie potrafił z nim rozmawiać, wyczuwając, że nie zmieniło się tak wiele, jak przypuszczał. Potrafił myśleć jedynie o tym, jak przyjemna była ich znajomość za czasów szkolnych; jak beztroskie było to wszystko. I jak uciążliwa była samotność, gdy ich drogi się rozeszły. Może był więc odrobinę zdesperowany? Może potrzebował go bardziej, niż przypuszczał? Może jedynie wydawało mu się, że tak naprawdę nikogo nie potrzebuje? Bo przecież od zawsze był indywidualistą; musiał radzić sobie sam, podczas gdy ojciec posyłał mu krzywe spojrzenia, nie traktując go nawet jak swojego syna. Przywyknął do tego stanu rzeczy, przez wiele lat nie myśląc nawet o tym, że jego życie byłoby znacznie łatwiejsze, gdyby tylko miał kogoś obok siebie; gdyby ktoś go zrozumiał. A później pojawił się Zach, który wszystko zmienił; momentalnie przewrócił życie młodszego do góry nogami, stając się osobą, której Lars zaufał, znacząco się przed nim otwierając. Tęsknił więc za starszym i za tymi wszystkimi uczuciami, które przy nim poznał, próbując zachować obojętną minę; finalnie to jemu posyłając każdy szeroki uśmiech, który wkradał się na jego twarz.
Chciał więc znów to robić; mając pewność, że nadal był dla niego ważny, chciał się przy nim uśmiechać, nie czując się w jego towarzystwie zupełnie obco. Niczym  element, który do niczego nie pasował. — Znów czuję się jak wtedy, wiesz? — zapytał całkiem spokojnie, samemu również rozciągając kąciki ust w całkiem przyjemnym uśmiechu; przypominając sobie, że to wzajemne droczenie się ze sobą było kiedyś ich codziennością, której również mu brakowało. I podobało mu się to, że Zach zachowywał się w ten sposób; jakby po ich ostatnim spotkaniu w barze, emocje znacząco opadły, przez co teraz nie patrzyli na siebie surowo, chcąc czegoś znacznie lepszego niż krzywych spojrzeń i ciągłych wyrzutów, którymi przecież mogliby zadręczać się w nieskończoność. — Mógłbyś sprawdzić to na własnej skórze. Jak kiedyś — dodał z jeszcze szerszym uśmiechem, znów go zaczepiając; byle nie myśleć o całym tym dniu oraz o tym, że Rhee powinien być jego przeciwnikiem, a nie osobą, którą Hawthorn chciał odzyskać. — Teraz już wiesz — przyznał po chwili, wzruszając beztrosko ramionami. Nadal był sobą; nadal zachowywał się jak dzieciak, który zamierzał wiele osiągnąć, niezależnie od tego, ile mogłoby go to kosztować. I chciał nadal traktować go tak samo; jakby wcale nie minęło osiem lat jak i jakby nie wrócił po tym czasie do jego życia, namawiając go do gwałtownych zmian. — Ale jeśli potrzebujesz czasu, żeby się do tego przyzwyczaić, to w porządku. Poczekam. Mam w tym wprawę — stwierdził, jakby czekał na niego przez cały ten czas. W pewnym momencie pogodził się z jego odejściem, uznając, że nie miał na to tak wielkiego wpływu, jaki chciałby mieć; ale czy nawet wtedy nie myślał o nim dość podświadomie, mając nadzieję, że spotkają się jeszcze któregoś dnia. Wtedy wystarczyłaby mu wyłącznie jedna rozmowa i prawidłowe pożegnanie, którego nie rozpamiętywałby przez lata. To, co działo się teraz, było więc znacznie bardziej nierealne; bo Lars nie spodziewał się tego, że jeszcze kiedyś staną naprzeciwko siebie, próbując naprawić błędy z przeszłości. Hawthorn chciał więc zrobić to, co kiedyś wychodziło mu całkiem dobrze; chciał pchnąć Zacha w stronę dobrych decyzji i odwagi, dzięki której mógłby skupić się na swoich potrzebach i pragnieniach. Chciał mieć dla niego tę samą wartość, co dawniej. Jednocześnie dając mu też wsparcie, którego Zacharius mógł teraz naprawdę potrzebować. 
Widząc jego uśmiech, przemytnik mimowolnie odwzajemnił ten gest. Mógł obawiać się, że Rhee nieodwracalnie się zmienił; a jednak teraz, gdy starszy udowadniał mu, że wcale o nim nie zapomniał, Lars nie potrafił powstrzymać kącików swoich ust, które nieustannie wędrowały w górę. Jakby znów miał tę dziecinną pewność, że Zach wybierze go w każdym momencie swojego życia; choć nie byli już studentami, którzy mogli bez problemu sobie na to pozwolić. Ale w tej chwili młodszy nie dbał o tę przeklętą dorosłość i osobne życia, które wiedli; bo teraz potrafił tylko skupić się na słowach Zachariusa, przez które uśmiechnął się jeszcze szerzej. Zupełnie tak, jakby chciał to wszystko usłyszeć. — Pamiętasz jeszcze, jak wyjątkowo potrafię cię traktować? I jak niecierpliwy potrafię być? — zapytał, spoglądając na niego nieco połyskującymi ślepiami, czując tę narastającą ekscytację, która towarzyszyła mu podczas wielu spotkań ze starszym. — Jak często to robiłeś, co? Kiedy przypominałeś sobie, jak dobrze ci ze mną było? — mruknął po chwili, znów prowokując go do szczerych wyznań. Był przecież ciekaw, jak intensywnie Rhee o nim myślał i kiedy powracał wspomnieniami do czasów szkolnych, przypominając sobie te wszystkie, przyjemne chwile, podczas których towarzyszył mu Lars. Chciał wiedzieć; dla własnej satysfakcji, dla świadomości, że nie oszalał, a to wszystko było prawdziwe. Chciał mieć pewność, że auror nie zamierzał ponownie odpuścić, tłumacząc mu to pracą i rodziną. Dlatego nie zamierzał się wycofywać, chcąc wyciągnąć ze starszego znacznie więcej; bo przecież od lat nie słyszał jego zapewnień i przyjemnych dla ucha stwierdzeń, dzięki którym spoglądałby w jego stronę znacznie łagodniej, cały czas widząc w nim kogoś wartego wielu poświęceń. Słysząc jego pytania, Lars przechylił głowę do boku, przyglądając mu się w zupełnym skupieniu. — Chcę, żebyś zrobił to, co chcesz — przyznał, patrząc mu w oczy. — Bez wyrzutów sumienia i zastanawiania się, czy postąpiłeś słusznie. I niezależnie od tego, co wybierzesz, postaram się zrozumieć twoje decyzje — dodał, starając się myśleć, jako jego przyjaciel, którym przecież był; a nie, jak osoba, która próbowała go odzyskać, dość desperacko myśląc o tym, by przypadkiem znów nie wypuścić go ze swoich rąk. 
Nie potrafił jednak powstrzymać pewnych gestów i zachowań; muśnięcie kciukiem jego wargi było więc jednym z nich. Bo Lars chciał to zrobić i nie widział w tym nic nieodpowiedniego; choć powinien się powstrzymywać. Myśląc o Jane i pewnych granicach, które powinni przecież sobie postawić, byle nie postąpić nierozsądnie, Hawthorn powinien odsunąć się na bezpieczną odległość. A mimo to nadal mu się przyglądał, wyłapując każdą zmianę w mimice jego twarzy; chcąc przekonać się, czy Rhee nadal reagował na niego tak, jak dawniej. — Ja też za tobą tęskniłem — przyznał ciszej, przenosząc wzrok na jego usta. — Naprawdę za tobą tęskniłem — dodał niemalże szeptem, jakby dopiero teraz zrozumiał, jak łatwiejsze było jego życie, gdy auror był obok niego. Odrywając dłoń od jego twarzy, młodszy z wolna przeniósł ją na szyję Zachariusa, przechylając lekko głowę, by nachylić się nad jego uchem, dopiero wtedy zauważając, jak mocno starszy zaciskał palce na jego kurtce. — Więc sobie zaufaj, Zach — mruknął. — Jakby jutra miało nie być — dodał z nieco złośliwym uśmieszkiem, bo przecież wiedział, na jak niebezpiecznej granicy balansował.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyCzw 3 Mar 2022 - 12:38;

Największym problemem w tym wszystkim było to, że Zacharius nigdy nie traktował ich relacji jak przelotnego romansu; nigdy nie myślał o Larsie jako o osobie na chwilę. Nawet w momencie, w którym zawarli tę niepisaną umowę, w której spędzaliby ze sobą więcej czasu, co jakiś czas urozmaicając swoje chwile, Rhee nie brał pod uwagę tego, że młodszy mógłby być tylko przelotną znajomością. Nie, jeśli od samego początku, ślizgon przyciągał jego wzrok i uwagę. Nie, jeśli rozmowy z nim, błyskawicznie zabierały mu czas, przez co krukon, notorycznie zapominał o odrabianiu prac domowych. Nie, jeśli dość szybko się do niego przywiązał, dochodząc do wniosku, że chce być ważną częścią jego życia. Cenił go jako człowieka, a więc logiczne wydawało się zatrzymanie go w swojej codzienności. I choć sam student, bezustannie powtarzał sobie, że jest to relacja, pozbawiona jakichkolwiek zobowiązań, to nie potrafił udawać przed samym sobą, że Hawthorn nie ma dla niego znaczenia. Dlatego po wielu latach i znajomości, przy tym regularnych spotkań, Zacharius naprawdę zaczął się bać. Wiedział bowiem, jakie było nastawienie Larsa do związków, czy choćby do ich specyficznej relacji. Nie chciał swoimi szczerymi, może nieco odważnymi uczuciami, odstraszyć go albo sprawić, że ten skrzywiłby się z niechęcią, mówiąc, że wystarczy mu to, co ma. A więc nawet wtedy, gdy podjął tę bolesną decyzję o opuszczeniu młodszego, nie potrafił tak po prostu o nim zapomnieć. Przez pierwsze miesiące po ostatnim liście, myślał o nim każdej nocy, przewracając się z boku na bok. Potem trochę mniej, co wydawało się całkiem naturalne, zważywszy na ogrom obowiązków, które spadły mu na głowę. Poza tym czas leczy rany i choć tylko powierzchownie, wyleczył też i te jego. Nie oznaczało to jednak, że nie wspominał go, zastanawiając się, czym się teraz zajmuje czy ma kogoś albo czy jest szczęśliwy, robiąc to, na co ma ochotę. Ale w te najtrudniejsze dni, gdy Zach czuł się, jakby nie mógł już dalej iść samemu, często powracał myślami do tych dobrych chwil; otwierał pudło, które stało w jego mieszkaniu, gdzie wrzucił wszystkie rzeczy, związane ze szkołą i odnajdywał zielony krawat albo starą, zakazaną książkę, którą chyba cudem, Lars wykradł mu z biblioteki. I może wyobrażając sobie wszystkie te możliwe scenariusze, Zacharius nie brał pod uwagi tego, jak mógłby czuć się w rzeczywistości; dlatego widząc go po raz pierwszy w barze, chciał zaprezentować się jak najlepiej, zapominając, że przed nim nigdy nie musiał przecież udawać. Dopiero teraz, gdy wszystko przemyślał, dochodząc do wniosku, że tęsknił za nim przez całe te osiem lat, potrafił zrozumieć, co zrobił źle. Co więcej, słysząc jego słowa i mając poczucie, że naprawdę jest blisko, nie chcąc zbyt szybko od niego odchodzić, był gotów zmienić wiele.
— Czujesz się osiem lat młodszy? — rzucił żartobliwie, samemu odwzajemniając jego uśmiech, bo przecież doskonale rozumiał, co miał na myśli. Gdy już rozładowali to napięcie, które towarzyszyło im po spotkaniu w barze, jak i tym słabym początku w jego mieszkaniu, atmosfera znacznie się zmieniła. Sam Rhee zapomniał na krótką chwilę, jak nieprzyjemny był ten dzień, jak bolesne pamiątki zrobiła mu ta nieszczęsna akcja i jak bardzo popaprane miał życie. Dał się wciągnąć w rozmowę z Larsem, w całe to droczenie się, znów czując się tak, jakby miał zaledwie dwadzieścia lat. — Tak właśnie zrobię — powiedział pewnie, nie odrywając od niego błyszczącego spojrzenia. — Czekałeś na mnie? Jakie to romantyczne. Prawdziwy bohater z ciebie — mruknął złośliwie, wywracając przy tym oczami. Bo w tym konkretnym momencie, wcale mu nie wierzył. Nie docierała do niego świadomość, że Lars mógł realnie za nim tęsknić, że mógł o nim myśleć, mniej lub bardziej przytomnie, czekając na jego powrót. Może jednak nie różnili się tak bardzo, jak myślał? — Nie potrzebuję więcej czasu — rzucił twardo, dochodząc do wniosku, że nie chce niczego jeszcze bardziej odkładać. Wystarczyło już te kilka lat, by Zacharius stracił cierpliwość. Poza tym musiałby być szalony, jeśli kazałby czekać Larsowi; szczególnie, że sam chciał mieć go już teraz jak najbliżej siebie.
Kto by pomyślał, że to właśnie przemytnik będzie osobą, która wyciągnie z Zachariusa, wszystko to, co najlepsze? Całą tę młodzieńczą energię, jakąś chęć do spełnienia się i niekierowania opinią innych. Towarzystwo młodszego już teraz miało na niego dobry wpływ, więc jak świetnie mógłby się czuć, gdyby wszystko poszło dalej po jego myśli? Dlatego też stał się może nieco zachłanny, chcąc jak dziecko, złapać go za rękę i już nie puścić. Chciał czuć się w ten sposób cały czas i nie myśleć o tym, jak niszczący wpływ miewali na niego inni ludzie przez te wszystkie lata. — Ciężko o tym zapomnieć, Lars — powiedział cicho, spoglądając na jego twarz z namysłem; jakby już teraz mimowolnie powracał wspomnieniami do pewnych chwil. — Zarówno o tym, jak na mnie reagowałeś, jak i o tym, jak dobrze potrafiłem się przy tobie czuć — mruknął, przymykając na krótką chwilę oczy, żeby uśmiechnąć się do swoich wspomnień. Dopiero słysząc jego słowa, Zacharius rozchylił powieki, patrząc prosto w jego ciemne tęczówki; przechylił łepetynę na bok, unosząc przy tym brwi, jakby nie chciał mu tego zdradzać. — Nie za dużo chcesz wiedzieć? — zapytał zaczepnie, uśmiechając się przy tym kąśliwie. — Zdarzały się dni i noce, kiedy lubiłem do tego wracać — mruknął, patrząc na niego nieco wyzywająco. — Wtedy, gdy czułem się samotny i wtedy, gdy chciałem cię znaleźć — dodał odważnie, przełykając przy tym ślinę, jakby przekraczał właśnie granice, które sam jeszcze niedawno ustanowił. — Myślałem wtedy o twoich ustach i dłoniach. I pocałunkach, których mi nie żałowałeś. I o słowach, bo zawsze wiedziałeś, co powiedzieć, żebym oszalał — zaśmiał się, samemu robiąc się bardziej ożywionym, kiedy o tym mówił. Dlatego też odchrząknął nieznacznie, jakby próbował doprowadzić się do porządku. — Przyzwyczaiłeś mnie do tego, więc trochę zajęło mi, wybicie tego z głowy — przyznał, wzruszając delikatnie ramionami, jakby nie widział w tym nic złego. A choć czuł, że nie powinien być z nim aż do tego stopnia szczerym, to w rzeczywistości, nie mógł się powstrzymać. Lars zasługiwał na szczerość, tak samo jak Zach zasługiwał na to, by mówić głośno o tym, o czym chciał. — Ale nie tylko tego mi brakowało. Właściwie to mógłbym wymieniać w nieskończoność — powiedział, wzruszając ramieniem. Bo poza jego bliskością, brakowało mu jego towarzystwa i to w każdej możliwej postaci.
Zacharius zapomniał o Jane; a może po prostu nie chciał teraz o niej myśleć, skupiając się na widoku Larsa przed sobą, jak i jego dotyku na swojej twarzy. Przyznanie, że Hawthorn też za nim tęsknił, sprawiło, że Rhee zacisnął mocno wargi, próbując uspokoić swoje emocje, które wydawały się przejmować nad nim kontrolę. Nie powstrzymał jednak dreszczu, który przeszedł po jego ciele, gdy młodszy przesunął dłoń na jego szyję, jednocześnie pochylając się nad jego uchem. Nie podobało mu się to, jak podatny był na jego słowa, a mimo to, dość nierozważnie odwrócił głowę w jego stronę, nie wypuszczając jego kurtki z mocniejszego uścisku. Zach spojrzał mu w oczy, by zaraz opuścić wzrok na jego usta; może zbyt odruchowo się do niego przybliżając. Dopiero wtedy drgnął, opuszczając nieznacznie głowę, jakby próbował przywrócić się do rozsądku. Zabrał też dłoń, dziwnie nerwowo wygładzając materiał od swojej koszulki. — Rzeczywiście, nic się nie zmieniłeś. Zachęcasz i kusisz tak samo, jak kiedyś — rzucił, uśmiechając się z rozbawieniem, gdy w końcu podniósł na niego wzrok, zwilżając językiem swoje wargi.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyWto 8 Mar 2022 - 1:47;

Może gdyby ich relacja była chwilowa i gdyby oboje traktowali ją tak, jak od samego początku powinni, to ich rozstanie byłoby znacznie łatwiejsze; i to dla obu stron. Lars jednak szybko się pogubił; po paru nocnych spotkaniach, na które wymykał się ze swojego dormitorium, zaczął dostrzegać w starszym kogoś więcej niż jedynie chłopca, który dotrzymywał mu towarzystwa, dając mu odpowiednią dawkę bliskości. Zacharius nie był więc przelotnym romansem i rozrywką, którą Hawthorn potrafiłby porzucić z dnia na dzień. Po czasie nie był nawet obcym studentem, do którego nie powinien czuć żadnego przywiązania; w pewnym sensie był jego. Lars zdawał sobie z tego sprawę; wiedział, że nie potrzebowali żadnych zapewnień i specjalnych określeń, dzięki którym mogliby poprawnie nazwać swoją relację. Nie, jeśli Zach w pewnym sensie dawał mu poczucie stabilności i wygody, z których młodszy nie chciał rezygnować. Podobało mu się to, jak ekscytujące były ich wycieczki po najdziwniejszych zakamarkach Hogwartu, jak i to, że to właśnie jego Rhee starał się odnaleźć w tłumie, gdy wczesnym rankiem spotykali się na śniadaniu, posyłając sobie jedynie szerokie uśmiechy; nadal traktując swoją relację jak tajemnicę, do której nikt nie powinien się dobrać. Sekrety, które dzielił ze starszym, były nie tylko zajmujące, ale też fascynujące; były czymś, od czego przemytnik szybko się uzależnił, nieustannie chcąc więcej. Czas z pewnością leczył rany; ale niektóre pozostawały niezagojone. Bo Hawthorn nie chciał go tracić. Szczególnie wtedy, gdy wydawało mu się, że nie ma nikogo innego. I choć z biegiem czasu zdołał się do tego przyzwyczaić, to dopiero teraz zrozumiał, że ukłucie żalu mogło zniknąć wyłącznie podczas ponownego spotkania starszego; wtedy, gdy miałby pewność, że przez ostatnie miesiące, które Zach spędził w Hogwarcie, niczego sobie nie wyobrażał, że to wszystko liczyło się także dla starszego, a nagły zastój w ich znajomości był jedynie błędem, którego już więcej by się nie dopuścili. Podczas ich spotkania w barze, wydawało mu się, że zmieniło się znacznie więcej, niż przypuszczał; sądził, że Zacharius nie był już tą samą osobą, którą kiedyś znał. Teraz z kolei, gdy emocje znacząco opadły i gdy żadnym z nich nie kierowała duma, Lars mógł dostrzec, że pewne rzeczy po prostu się nie zmieniały. Szczególnie uśmiech, który auror wkrótce mu posłał.
Jakbym cofnął się w czasie i znów miał wyciągnąć cię do biblioteki, żeby znaleźć tam parę ciekawych książek — parsknął, nie odrywając od niego zafascynowanego wzroku. Bo naprawdę wydawało mu się, że ich rozmowy stały się tak swobodne jak wtedy; i nie mógł zignorować tego, jak bardzo podobało mu się to uczucie. Mógł zaprzeczać, kręcąc nerwowo głową, ale jego serce znało prawdę; bo Lars naprawdę za nim tęsknił. — Czekałem przez pierwszy rok — przyznał nagle, chwilę po tym wzruszając jednak ramionami. — Później przestałem i tylko niekiedy zastanawiałem się, czy jeszcze kiedyś na ciebie trafię — przyznał zgodnie z prawdą; choć zdarzało się to częściej, niż planował. Czasem dość nieświadomie powracał do niego myślami, później próbując wmówić samemu sobie, że Rhee był jedynie wspomnieniem, którym nie powinien się przejmować. A teraz, gdy znów go spotkał, nie potrafił wyobrazić sobie tego, że znów mieliby rozejść się w swoje strony. Więc może czekał na niego dość podświadomie, tak naprawdę nigdy z niego nie rezygnując? — Więc co teraz, Rhee? Zbuntujesz się i porzucisz życie, które znasz? To dopiero byłoby romantyczne — zaśmiał się, tym razem dość swobodnie żartując; nie mieli już przecież po dwadzieścia lat, by się buntować. Mogli podejmować samodzielne decyzje i mogli robić ze swoją codziennością wszystko, co tylko chcieli; Hawthorn był więc ciekaw, ile Zach byłby w stanie poświęcić, by żyć po swojemu.
Lars nigdy nie spodziewał się, że mógłby wyciągać z innych energię i zaangażowanie; nigdy nie nazwałby siebie złą osobą, ale nie skłoniłby się też ku określeniu dobry. Starał się trzymać z dala od innych ludzi, chodząc własnymi ścieżkami; i nadal był tylko człowiekiem, który sam popełniał drobniejsze lub nieco większe błędy. Świadomość, że mógł wpływać w tak dobry sposób na aurora, byłaby więc całkiem pokrzepiająca; podobnie jak i jego kolejne słowa. — Może jednak zmieniło się jeszcze mniej, niż myślałem — zauważył spokojnie, nie potrafiąc jednak oderwać od niego spojrzenia. Zupełnie tak, jak kiedyś; bo dawniej mógłby wpatrywać się w niego godzinami, ze skupieniem wysłuchując tego, co Zach miał mu do powiedzenia, dopiero później tracąc cierpliwość, łącząc ich usta w niechlujnym pocałunku. Byle znów poczuć go przy sobie. — Chciałbym wiedzieć znacznie więcej. Więc liczę na to, że któregoś dnia wszystko mi opowiesz — przyznał, niemal momentalnie przenosząc wzrok na jego usta, gdy starszy zaczął wyrzucać z siebie jeszcze więcej odważnych słów. — Ach, więc myślałeś o tym wszystkim, a później wybiłeś sobie to z głowy? — zapytał, podnosząc wzrok na jego oczy. — Jeszcze pomyślę, że czekasz, aż ci to przypomnę — parsknął z typową dla siebie złośliwością, jakby jemu zupełnie tego nie brakowało; każdego pocałunku i uśmiechu, który nieustannie wyczuwał pod swoimi ustami. — Ja chyba nigdy nie potrafiłem wybić sobie tego z głowy — rzucił po chwili namysłu, tym razem mierząc całą jego sylwetkę spojrzeniem, z wolna powracając nim do jego twarzy. — Do tej pory sporo pamiętam. Nasze pierwsze spotkanie, każde wyjście na błonia i ucieczki przed nauczycielami, gdy wychodziliśmy gdzieś w nocy — zauważył, uśmiechając się w charakterystyczny sposób; całkiem ciepło i swobodnie. — I nadal wydaje mi się, że to za mało — dodał, jakby naprawdę potrzebował tych wszystkich emocji, które zapewniał mu Zacharius. 
Lars nigdy nie myślał o tym, co było odpowiednie. Nie sądził nawet, by definicja tego słowa była mu dobrze znana. Starał się postępować zgodnie z własnymi zasadami i sumieniem; dlatego trzymał Zacha przy sobie, robiąc to, co przed laty wychodziło mu najlepiej; popychając go w stronę odważnych działań. Widząc, jak ten odwraca głowę w jego stronę, przybliżając swoje usta do tych jego, Hawthorn lekko się uśmiechnął, wplątując palce w jego włosy, by zaczesać je do tyłu. — Ty też nie zmieniłeś się szczególnie mocno. Nadal byłbyś w stanie dla mnie zaryzykować — zauważył, dopiero wtedy odrywając od niego dłonie, by bez słowa się odwrócić, ponownie siadając na kanapie, jeszcze przez chwilę przyglądając się starszemu; jakby nic wielkiego się nie wydarzyło. — Powinieneś porozmawiać z Jane — przypomniał mu, przechylając głowę do boku. — A wtedy do tego wrócimy — odparł beztrosko, jakby naprawdę miał dwadzieścia lat i uwielbiał się z nim droczyć; chcąc sprawdzić jak cierpliwy i zdeterminowany potrafił być Zach.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptySob 19 Mar 2022 - 18:14;

— Brakuje mi tego — powiedział cicho, nagle przypominając sobie każde wyjście do biblioteki, czy do działu ksiąg zakazanych, z których później regularnie uciekali, narażając się na surowe kary. Lubił tą ekscytację, gdy od razu po zmroku, wymykał się ze swojego dormitorium, myśląc jedynie o tym, by przyjść na czas i nie dać się złapać. Lubił adrenalinę, którą odczuwał, przemykając między półkami, potykając się o własne nogi i wyciągając interesujące go publikacje, których nie powinien nawet dotykać. A jeszcze bardziej podobały mu się te komnaty, w których zamykali się na całe noce, jakby mieli do tego jakiekolwiek prawo. A więc każde wspomnienie, bezpośrednio związane z ich szkołą, było dla Zachariusa bardzo cenne. I to na tyle, by notorycznie do tego wracał, uśmiechając się z nostalgią, myśląc jedynie o tym, jak lekko się wówczas czuł, nie mając tyle uprzykrzających i męczących zobowiązań. Bo gdyby mógł, bardzo chętnie cofnąłby czas, by chociaż przez jedną noc, poczuć się tak, jak wtedy. Chciałby nagle znaleźć się w bibliotece z Larsem, wrzucając mu do rąk stos książek, które muszą koniecznie przeczytać. Może wtedy nie bałby się ryzyka, dość odważnie dzieląc się z nim swoimi myślami i obawami; może nie popełniłby tylu błędów, próbując ich obu, uchronić przed rozczarowaniem. — Biegania po Hogwarcie, jakby największym problemem było nieodrobienie mojej pracy domowej. To zabawne, bo wtedy wydawało mi się to końcem świata — parsknął, wzruszając niewinnie ramionami. — Powinniśmy znaleźć sposób na cofnięcie się w czasie i naprawienie tego wszystkiego? — zapytał z namysłem, jakby naprawdę brał to pod uwagę. — Słyszałeś kiedyś o zmieniaczu czasu? To trochę nielegalne, ale byłbym w stanie zaryzykować — rzucił z przekąsem, bo nie wierzył w to, że takie urządzenie, realnie mogłoby wpaść w jego ręce. Poza tym ostatecznie i tak pewnie nie zdecydowałby się na to, dochodząc do wniosku, że nawet ta ośmioletnia przerwa i tęsknota, którą odczuwał za młodszym chłopcem, miała jakieś znaczenie w ich relacji. Dlatego prędko uśmiechnął się, dając mu tym samym znak, że naturalnie żartował; nawet, jeśli żałował pewnych decyzji, podjętych w przeszłości.
Auror podniósł na niego spojrzenie, gdy usłyszał, że Lars Hawthorn czekał na niego przez cały rok. Ukłucie smutku, sprawiło, że przełknął cicho ślinę, kiwając nieco tępo głową. Nie cieszył go fakt, że jego tęsknota nie była jednostronna; właściwie to wolałby tego nie usłyszeć, oszczędzając sobie przeraźliwych wyrzutów sumienia. Dlatego uspokoił się nieznacznie, kiedy były ślizgon przyznał, że nie trwało to wiecznie, że potem ruszył dalej, tylko niekiedy, powracając do niego myślami. — No i trafiłeś — powiedział, dochodząc do wniosku, że musi cokolwiek z siebie wyrzucić. — Myślę, że nawet, gdybym nie spotkał cię tamtego dnia, to w końcu i tak próbowałbym cię odnaleźć. Chciałem to zrobić już bardzo dawno temu, ale bałem się, że kompletnie o mnie zapomniałeś — przyznał, marszcząc lekko nos. W końcu ich powrót do swojego życia, był dość nieoczekiwany; a przynajmniej dla Zacha, który nie miał pojęcia, że spotka się z młodszym, udając się na jedną ze swoich misji. — Zgaduję, że po prostu miałem szczęście — stwierdził, uśmiechając się nieco łagodniej, bo był wdzięczny za tę szansę. — Nie musiałem się zbytnio namęczyć — dodał, rozkładając bezradnie ręce; jakby same dobre okazje, spadały mu codziennie z nieba. A prawda była taka, że Rhee mógłby każdą z nich odrzucić, jeśli tylko mógłby na nowo wpaść na przemytnika i mieć szansę na to, by odbudować z nim utracony kontakt. — Och, no myślę, że teraz to na nikim nie zrobiłoby żadnego wrażenia. Pewnie powiedzieliby, że jestem już dorosły i nie powinienem odstawiać takich scenek — powiedział z rozbawieniem, dochodząc, że ewentualną fazę buntu, miał już raczej za sobą. A szkoda, bo byłaby to idealna wymówka, by odejść i zacząć od nowa, tak jak tego chciał. — Ale skoro mówisz, że to romantyczne, to jestem w stanie to przemyśleć. Co mógłbym zrobić, żeby zrobić na tobie dobre wrażenie? — rzucił z namysłem; z jednej strony żartując, a z drugiej myśląc o tym na poważnie.
Zacharius, kochał te momenty, gdy czuł się słuchany i rozumiany. A Lars zawsze dawał mu wystarczająco dużo uwagi, by chłopiec nie czuł się pominięty; dlatego też, cenił go tak bardzo jako kompana do rozmów i zwierzeń. W oczach Zacha, Hawthorn był więc dobrym człowiekiem. Nigdy przecież nie zrobił nic złego lub krzywdzącego, czegoś okropnego, co już na zawsze zapadłoby w pamięć byłego już krukona. — Przemyślę to — odparł, dochodząc do wniosku, że mimo wszystko pewne rzeczy, wolałby zostawić tylko dla siebie. Nie dlatego, że czego się wstydził albo chciał mieć przed nim jakieś tajemnice, ale uważał, że im mniej człowiek wiedział, tym bardziej był zdeterminowany i ciekawski. A takie zachowanie, mogłoby wypaść na jego korzyść. — Nie miałem innego wyboru. Wtedy odnalezienie ciebie, nie wydawało się być dobrą opcją. Czułbym się, jak zdrajca — parsknął, wzdychając zaraz ciężko; po porzuceniu ich wspólnej znajomości, nie mógłby tak po prostu pojawić się przed nim, jakby nic złego się nie wydarzyło. — Może czekam? Może moja pamięć mnie zawodzi? — odparł, niemal od razu, z rozbawionym błyskiem, spoglądając w jego oczy. — Za mało? Czego mógłbyś chcieć więcej? — zapytał, będąc zwyczajnie ciekawym. Co wydarzyłoby się przez te osiem lat, jeśli nie zerwaliby kontaktu? Jak wyglądałaby ich znajomość lub ile rzeczy mogliby razem zrobić, jeśli nic ostatecznie by się nie zepsuło? Zach chciałby wiedzieć, jednocześnie dochodząc, że zbyt duża wiedza, mogłaby się okazać mocno krzywdząca.
Rhee stracił kontrolę nad tym, co robił. Zupełnie tak, jakby jego ciało i umysł, samoistnie podejmowało za niego wszystkie decyzje. Dlatego dziękował sobie w myślach za tę resztkę rozsądku, która mimo wszystko, przywróciła go do porządku. A więc, gdy Lars wplótł palce w jego włosy, auror przymknął na krótką chwilę oczy. — Czy to źle? — zapytał nagle, obserwując go, gdy ten przysiadł na kanapie. Sam siadł na drugim końcu, przez chwilę myśląc o swojej obecnej partnerce. — To zachęta? — parsknął na jego słowa, opierając policzek na dłoni. — Poczekam aż wróci ze swojego wyjazdu i porozmawiam z nią — mruknął, nadal nie odrywając od niego wzroku, jakby nic nie cieszyło go tak bardzo, jak powrót przemytnika do jego życia.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyWto 5 Kwi 2022 - 15:14;

Pamiętam, jak się czasem denerwowałeś, że nie zdążysz odrobić jej na czas. A mimo to nadal nie odmawiałeś mi spotkań — parsknął, chętnie powracając do tamtych wydarzeń myślami. Życie było wtedy znacznie prostsze; nawet dla Larsa, u którego przecież nie zmieniło się zbyt wiele. Wydawało mu się jednak, że mógł wtedy nieco bagatelizować pewne sprawy, skupiając się wyłącznie na sobie i swoich zachciankach. Teraz był z kolei poszukiwanym przemytnikiem; osobą, która musiała na siebie uważać, byle nie wpaść w ręce aurorów. W ręce Zacha, który najpewniej nie potrafiłby posłać mu wtedy ciepłego uśmiechu, rozumiejąc jego decyzję, wierząc w to, że intencje Hawthorna nigdy nie były złe. Sam więc chętnie cofnąłby się do tych czasów, dostrzegając, że pomimo pewnej samotności i nastoletnich rozterek, jego życie było wtedy zaskakująco dobre; i to za sprawą jednej osoby. — Słyszałem. Przez pewien czas byłem nim nawet zainteresowany — przyznał, bo przecież doskonale pamiętał te nużące dni i noce tuż po zakończeniu szkoły i wyprowadzce z rodzinnego domu. To wtedy brakowało mu go najbardziej; gdy nic nie było jeszcze pewne, a jego przyszłość stała pod znakiem zapytania. To wtedy chciał cofnąć czas, byle znów cieszyć się towarzystwem starszego. — Ale myślę, że nie będzie nam to teraz potrzebne. Mamy przecież jeszcze sporo lat przed sobą, prawda? — rzucił, myśląc jedynie o tym, jak zdradliwe mogło się to okazać. Ostatnim razem wierzył w to równie mocno; wydawało mu się, że Zach zawsze będzie obok i że nic nigdy ich nie rozdzieli. A później wszystko zaczęło się komplikować, a ich kontakt całkowicie zanikać. Jaką mógł mieć więc pewność, że tym razem będzie inaczej? Nie był już nastolatkiem, który czasem zapominał o smutnych realiach dorosłego życia; a mimo to nie potrafił postąpić inaczej, znacznie mądrzej. I nadal wydawało mu się, że jeśli w jakimś stopniu go odzyskał, to już więcej go nie straci. 
Lars naprawdę chciał ruszyć dalej; tęsknota wydawała mu się wyjątkowo zbędna, podobnie jak i żywienie jakichkolwiek uczuć do osoby, która miała swoje życie, a do tego na tyle poukładane, że zabrakło tam dla niego miejsca. Dlatego naprawdę się starał; wpierw po prostu na niego czekał, później jednak próbując wyrzucić go ze swoich myśli. Finalnie i tak myśląc o nim znacznie częściej, niż chciał. Ale najwyraźniej był to mozolny proces, którego nie mógł w żadnym stopniu przyśpieszyć; musiał z tym żyć, by po jakimś czasie raz jeszcze wpaść na aurora. — To chyba zasługa magicznej fontanny. Wiedziałeś, że jest taka jedna w Londynie? Wrzucasz do niej monety i wypowiadasz życzenie. Czasem jak wracałem z barów, to wrzucałem do niej całą zawartość swoich kieszeni — stwierdził z grobową miną, byle Zach nie mógł wybadać, czy mówił prawdę, czy jedynie żartował. — Podczas naszego ostatniego spotkania nie wyglądałeś na szczególnie szczęśliwego — parsknął, bo ta rozmowa znacząco różniła się od tej, którą odbyli w pubie. Lars podejrzewał jednak, że problematyczne były w tym wypadku wszystkie emocje, które oboje w sobie dusili; i to przez lata. Mógł więc jedynie cieszyć się, że mimo to doszli do pewnego porozumienia, teraz spoglądając na siebie znacznie łagodniej; doceniając to, że znów na siebie wpadli. W pewnym sensie wykorzystali drugą szansę; choć Hawthorn nieustannie myślał o tym, jak kruche wydawało mu się to wszystko. — Zależy, jak wielką scenę byś urządził — stwierdził, nie zamierzając jednak go do tego namawiać, co pewnie zrobiłby jeszcze parę lat temu; mówiąc, że drobny bunt jeszcze nikomu nie zaszkodził. Tyle że Zach miał rację; nie byli już dzieciakami i żadne krzyki, czy nawet tupanie nogami, nie zrobiłyby na innych zbyt wielkiego wrażenia. Być może rodzice popatrzyliby na niego dość krzywo, ale co właściwie mogliby mu zrobić? Upomnieć go? Przypomnieć, że był dorosły, a więc powinien zachowywać się dojrzale? — Rzucić pracę? Zająć się czymś, co sprawi ci radość? Wiesz, że istnieje wiele opcji — zauważył, choć nie namawiał go do tego ze względu na swoje potrzeby. Chciał jedynie, żeby Zacharius nareszcie zrobił coś dla samego siebie; nadal sądził przecież, że naprawdę mu się to należało. 
Nawet po latach Lars przyłapywał się na tym, jak banalnie proste były dla niego rozmowy ze starszym. Nie mógłby nazwać ich męczącymi czy wyczerpującymi, choć zazwyczaj dość prędko ucinał dyskusje z innymi osobami, szybko się nudząc; lub też irytując. Dlatego tak bardzo doceniał go za młodu, teraz robiąc dokładnie to samo. Nie zamierzał więc ciągnąć go za język, wyciągając z niego więcej słów, niż było mu potrzebne. Chciał, żeby Zach nadal czuł się w jego towarzystwie tak dobrze, jak dawniej; swobodnie opowiadając mu o wszystkim, co siedziało w jego głowie. Dlatego też posłał mu dość łagodny uśmiech; uznając, że mieli jeszcze trochę czasu, aby wszystko nadrobić. — Wtedy pewnie byłbym zły. Zależy kiedy byś się pojawił. Ale przez pewien czas byłem naprawdę wściekły — parsknął, teraz uznając, że kierował się wtedy emocjami, nie biorąc pod uwagę wszystkich czynników, które przyczyniły się do rozpadu ich relacji. A przecież było ich całkiem wiele. — W takim razie poczekaj jeszcze trochę, a w odpowiednim momencie o wszystkim ci przypomnę — rzucił całkiem beztrosko, chcąc przekonać się, jak właściwie miała się jego cierpliwość; i czy po tych wszystkich latach był skłonny czekać jeszcze dłużej. — Nie chcesz wiedzieć zbyt wiele, Rhee? — parsknął, finalnie nie mówiąc o tym, co przeszło mu przez myśl. Bo jak miałby powiedzieć mu, że przez te lata myślał o tym, jak rozwinęłaby się ich relacja, gdyby wszystko poszło po ich myśli? Jak i o tym, że podczas ich ostatniego spotkania w Hogwarcie, zaczął dostrzegać, jak istotna w rzeczywistości była dla niego cała ich znajomość? 
Wiesz, że nie mógłbym narzekać. Ale pewnym osobom raczej by się to nie spodobało — zauważył, gdy oddalił się od starszego, nadal jednak uważnie mu się przyglądając. I choć chęć ponownego zbliżenia się do aurora była mocno kusząca, Lars splątał ręce na klatce piersiowej, uśmiechając się dość złośliwie. — Zachęta, żebyś się pośpieszył. Kto wie, czy tym razem też będę czekał na ciebie w nieskończoność — rzucił, choć oboje znali prawdę; i Zach musiał wiedzieć albo przynajmniej wyczuwać, że ich znajomość dalej była dla niego czymś istotnym. — Chętnie bym ją pozdrowił, ale to byłoby chyba dość… nietaktowne? — wymruczał, wzruszając finalnie ramionami. Nie obchodziła go Jane-Jean, rodzice Zachariusa czy wszystkie osoby, którym powrót przemytnika do jego życia, mógłby się nie spodobać; bo zależało mu wyłącznie na starszym i jego uczuciach. Nic innego po prostu się dla niego nie liczyło.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyNie 17 Kwi 2022 - 1:51;

― Nie potrafiłbym. Za bardzo zależało mi na naszych spotkaniach ― parsknął, kręcąc z niedowierzaniem głową; nawet teraz nie żałował absolutnie niczego, co zrobił w młodości. Nie miał sobie za złe żadnego wyjścia pod osłoną nocy ani spontanicznych decyzji, które podejmował pod wpływem chwili i emocji. Wiedział, że były dla niego dobrego, bo notorycznie przypominały mu o tym, jak ważne jest słuchanie serca i współpracowanie ze swoim sumieniem. Dzięki temu, mógł szczerze przyznać, że w Hogwarcie, czuł się po prostu szczęśliwy. Nie czuł wówczas parcia, by komukolwiek zaimponować lub by sprostać czyimś oczekiwaniom; był sobą w najlepszej, możliwej okazałości. Dlatego też zdarzało mu się przymknąć oko na nieodrobioną pracę domową, którą czasami mazał, między jedną lekcją, a drugą, byle tylko nie spaść w klasowym rankingu. Miał pewne priorytety, których się trzymał, a Lars dość samoistnie stał się jednym z nich, prędko wymijając końcowe oceny. Odnajdywanie równowagi w życiu, nie było dla niego abstrakcyjne; dawał ze wszystkim radę. Zarówno z utrzymywaniem odpowiednich wyników, jak i spotykaniem się z młodszym, gdy tylko miał na to ochotę. ― Użyłbyś go, gdybyś tylko miał okazję? ― zapytał, przechylając na bok głowę, by posłać mu pełne namysłu spojrzenie. Zrobiłby coś inaczej, być może swoją decyzją, zmieniając całe ich życia? Kto wie, gdzie i jak skończyliby, gdyby następnego dnia, zwyczajnie się spotkali, dochodząc do wniosku, że nie zamierzają się opuszczać? Co, jeśli tego jednego dnia, Hawthorn odprowadziłby starszego na pociąg? Sam niczego by pewnie nie zmienił, upierając się przy tym, że mimo że jego decyzja była bolesna i dziecinna, to miała jakieś miejsce w ich świecie. Zastanawiał się jednak, czy chłopiec chciałby zaryzykować, by wiedzieć, do czego doprowadziłoby ich wspólne życie. ― Naprawdę mam taką nadzieję ― przyznał, uśmiechając się nieco łagodniej, doceniając fakt, że udało im się spotkać po tylu latach. Kto wie, czy Rhee naprawdę miałby w sobie tyle odwagi, by przeciwko całej swojej rodzinie i partnerce, odnaleźć tę jedyną osobą, za którą od bardzo dawna tęsknił?
Zacharius zmrużył podejrzliwie oczy, nie do końca potrafiąc zgadnąć, czy chłopiec mówił prawdę, czy zwyczajnie się z niego naśmiewał. Dlatego też parsknął cicho pod nosem, wyciągając dłoń, by dźgnąć go lekko w klatkę piersiową. ― Dobrze się bawisz, Hawthorn? ― rzucił, posyłając mu rozweselone spojrzenie. Pewnie dzięki niemu, wyglądał znacznie młodziej i żywiej, pomimo swojego nieco obolałego stanu. ― Myślisz, że fontanna to dżin, który spełni wszystkie twoje życzenia? ― dodał złośliwie, zaraz po tym, wzdychając ciężko. Dość mozolnie pogładził palcami miejsce, które przed chwilą opatrywał, zastanawiając się, czy istniało coś, co chciałoby współpracować z jego marzeniami. Czy naprawdę mógł wypowiedzieć zaledwie kilka słów, by ktoś zajął się całym jego życiem za niego? Tak z pewnością byłoby łatwiej i wygodniej. Nie musiałby rozmawiać z Jane ani z rodzicami, mógłby zaoszczędzić trochę czasu, by nadrobić stracone lata z Larsem i z miejsca dostałby się do drużyny narodowej. Tak, jak planował od samego początku. ― Byłem zszokowany i chciałem ci udowodnić, że nie popełniłem żadnego błędu ― wyjaśnił, opuszczając wzrok; jakby nagle zrobiło mu się głupio z powodu ich ostatniego spotkania. ― Zapomniałem, że ciebie nie muszę oszukiwać. Nawet teraz ― dodał, unosząc nieśmiało kącik ust, jakby mówienie o ich relacji w tym konkretnym momencie, nadal go nieco zawstydzało. ― Ale teraz naprawdę to doceniam. I cieszę się, bo nie spodziewałem się, że będę miał taką okazję. Zamierzam ją dobrze wykorzystać ― obiecał energicznie, ponownie unosząc łepetynę, by tym samym pokazać mu swoje zdeterminowanie. ― Czas. Odrobina czasu i to zrobię. Skoro wiem, jak smakuje odzyskanie tego, na czym mi zależało, to nie zamierzam się poddawać ― powiedział spokojnie, unosząc jedną dłoń, jakby chciał pogładzić jego policzek; ostatecznie jednak z powrotem ją opuścił. Nie chciał przecież przytłoczyć go swoimi emocjami i nadzieją, która dość znacząco zaczęła rządzić się jego sercem.
Zach wcale mu się nie dziwił; sam byłby wściekły, gdyby był na jego miejscu. Pewnie przez jakiś czas, szukałby go jak szalony, najpierw chcąc mu dokopać, a potem zwyczajnie za nim tęskniąc. To spotkanie, pod wpływem tak skrajnych emocji, nie skończyłoby się najlepiej, więc może to i dobrze, że dali sobie nieco więcej czasu na oswojenie się z nową rzeczywistością. ― To obietnica? Wiem, że czyny mają dla ciebie większe znaczenie, ale dla mnie to całkiem dobra motywacja ― rzucił, unosząc przy tym brew. ― Lubię wiedzieć. Już zapomniałeś? ― przypomniał mu uczynnie, uśmiechając się przy tym zachęcająco. ― Boisz się Jane? ― parsknął, zanim zdążył się skontrolować; bo to właśnie ona, jako pierwsza przyszła mu na myśl, choć przecież powinien mieć podobne zdanie do Larsa. ― Doprawdy? Uciekniesz i znikniesz na dobre, jak się nie pośpieszę? ― mruknął poważnie, pocierając palcami swój policzek, jakby cholernie się tym przejmował, nie wierząc, że wszystko może się jeszcze ułożyć. ― Nietaktowne jest to, jak łatwo o niej zapomniałem. Nie chcę jej zranić, a jednocześnie nie potrafię się oprzeć, żeby… ― westchnął, nagle urywając i przymykając oczy, by uspokoić swoje myśli. ― Ciągle zapominam, że nie mam już dwudziestu lat i muszę być fair w stosunku do reszty ludzi ― mlasnął niechętnie.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyWto 19 Kwi 2022 - 21:49;

I nigdy tego nie żałowałeś? Żadnego z naszych spotkań? — zapytał z realnym zaciekawieniem. Nigdy wcześniej nie wypytywał go o podobne rzeczy. Gdy byli młodsi i regularnie się ze sobą spotykali, Lars po prostu to doceniał; bez dociekania i prób czytania mu w myślach, byle mógł przekonać się, czy dla krukona było to równie ważne, co dla niego. Może gdzieś podświadomie obawiał się odpowiedzi? Może nawet jako ten, który niczego się nie bał, nie chciał usłyszeć niczego, co nieco ścisnęłoby jego serce. Później nie potrzebował jednak żadnych zapewnień; bo zgodnie z tym, co powiedział mu dawniej, czyny miały dla niego znacznie większe znaczenie. A więc gdy przyglądał się starszemu, odciągając go od książek i zadań domowych, miał pewność, że ich relacja nie była powierzchowna i zupełnie niewartościowa. Wątpliwości pojawiły się dopiero po czasie; gdy ich kontakt urwał się dość niespodziewanie, a Hawthorn mógł tylko zastanawiać się, jak właściwie radził sobie Rhee i czy czasem o nim myślał. — Może? Chciałbym, żebyś tamtego dnia dobrze się ze mną pożegnał — stwierdził, nadal powracając wspomnieniami do tamtej chwili; najpewniej robiąc to zbyt często i obsesyjnie. Ale lubił zastanawiać się, co musiałby powiedzieć mu wtedy Zach, by zrozumiał, że starszy naprawdę się wtedy żegnał; że musiał przeczuwać, jak wiele mogło się zmienić. Przez pewien czas naprawdę nienawidził za to samego siebie; bo mógł zauważyć wtedy jego zgaszony uśmiech i spojrzenie, które nie było tak ożywione jak na co dzień. Mógł zrozumieć przekaz jego słów, prędko wybijając mu to wszystko z głowy; po jego odejściu z Hogwartu starając się jeszcze bardziej, byle ich drogi nie rozeszły się tak gwałtownie. Poza tym nie chciałby zmienić nic innego; gdy wspominał lata spędzone w szkole, robił to z wyraźnym uśmiechem i nieco rozmarzonym wyrazem twarzy; bo to wtedy czuł się naprawdę swobodnie i beztrosko, jakby mógł wszystko, mając przy sobie jedyną osobę, która potrafiła zrozumieć go w każdej sytuacji. 
Widząc jego zmrużone oczy i uwagę, z jaką mu się przyglądał, Lars mimowolnie parsknął, nie powstrzymując nawet nieco szerszego uśmiechu. — Nie żartuję. Czasem byłem na tyle pijany, by to robić — rzucił z przekonaniem, dopiero teraz, po ich poprzednim, niefortunnym spotkaniu, a nawet po dzisiejszym pościgu, dostrzegając w nim to, co dawniej; jego rozbawione spojrzenie było więc tym, na czym momentalnie zatrzymał wzrok, czując dziwne ukłucie w sercu. Jakby na przełomie tych wszystkich lat zdążył zapomnieć, jakie to uczucie. — Myślałem, że wypadnie z niej złota rybka, która je spełni — stwierdził nieco złośliwie, bo w tamtych chwilach nie myślał wiele. Podobnie jak i wtedy, gdy w przypływach złości i rozgoryczenia pisał do niego listy, później goniąc sowę po całym mieszkaniu; przypominając sobie, że żaden z tych skrawków papieru nie powinien trafić w ręce aurora, szczególnie po paru latach od ich ostatniej rozmowy. — Przez chwilę myślałem, że naprawdę nie chcesz mnie widzieć — przyznał, wspominając to spotkanie w pubie. Postawa Zacha była wtedy wyjątkowo zaskakująca dla przemytnika, który nie dowierzał własnym oczom, gdy nareszcie stawił się na umówionym spotkaniu. Dlatego doceniał to, że mimo burzliwej rozmowy i paru zarzutów, doszli do porozumienia, teraz spoglądając na siebie tak jak dawniej; jakby niewiele się zmieniło, a ta ośmioletnia przerwa nie wpłynęła zbyt mocno na ich uczucia. — Przynajmniej teraz mądrze mówisz — parsknął, czując jednak lekką ulgę; bo co gdyby Rhee nigdy tego nie przyznał, starając się trzymać od niego z daleka? — Też zamierzam to zrobić. Więc wszystko powinno pójść po naszej myśli, prawda? — zasugerował, szczerze w to wierząc; nie chcąc myśleć o zatajanej przed aurorem prawdzie. O tym, że to właśnie on go ścigał. — Nieważne co się wydarzy, musisz pamiętać o tym, że wszystko, co mówiłem lata temu, nadal ma dla mnie znaczenie, dobrze? — poprosił, bo nie chciał go zranić. Podejrzewał jednak, że nie mógł przez cały czas się ukrywać, wodząc go za nos; chciał więc by Zach miał pewność, że ich relacja była dla niego istotna, że nie istniała druga osoba, dla której byłby w stanie zaryzykować dosłownie wszystko. 
Lars nie chciał skupiać się na przeszłości i wyborach, które podjęli, najpewniej nieco obawiając się dorosłego życia i odpowiedzialności. Odzyskał go, a więc chciał o to zadbać, byle znów niczego nie żałować. — Ach, więc nadal pamiętasz, co ma dla mnie znaczenie? — zaśmiał się, mimo wszystko posyłając mu ciepłe spojrzenie; może jednak nie zmieniło się tak wiele jak sądził? A to z pewnością podnosiło go na duchu, gdy myślał o ich relacji i o odzyskanym zaufaniu, którego przecież brakowało mu przez te wszystkie lata. — Oczywiście, nie zapomniałem — stwierdził, bo im więcej czasu z nim spędzał, tym więcej dostrzegał; widział więc, że mógł bez problemu dostrzec w nim tego starego Zacha, dla którego przepadł lata temu. — Powinienem? Nie wiem o niej zbyt wiele, ale myślę, że nie wygrałaby ze mną pojedynku — stwierdził z dumą, bo zawsze był w tym dobry; i gdyby musiał, to byłby skłonny walczyć o aurora. — A co, jeśli powiem, że tak? — mruknął, nie myśląc jednak o tym, by gdziekolwiek uciekać. — Nie musisz — przypomniał mu, wzruszając ramionami. — Ale pewnie poczujesz się lepiej, jeśli będziesz fair — przyznał, posyłając mu lekki uśmiech, dopiero po tym zerkając w kierunku opatrunków, którym przyglądał się nieco wcześniej. — Jesteś pewien, że dobrze się czujesz? — zapytał, kiwając w jego stronę głową; chcąc raz jeszcze upewnić się, że nie zrobił mu żadnej, poważnej krzywdy.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Mieszkanie nr 16 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 EmptyNie 24 Kwi 2022 - 23:36;


— Serio, Lars? Wiele razy mówiłem ci, jak wiele to dla mnie znaczy. Pozwalałeś mi na uwolnienie się od wszystkiego, co mnie przytłaczało i dawałeś się poznać, sprawiając, że każde spotkanie, było wyjątkowe — powiedział otwarcie, nie odrywając wzroku od jego twarzy; jakby tylko w ten sposób, mógł pokazać mu, jak szczere było jego wyznanie. — A więc nie, Hawthorn, nigdy nie żałowałem żadnego z naszych spotkań — dodał po kilku sekundach, ostatecznie odrywając od niego spojrzenie. Żałował za to kilku innych rzeczy, ale czasu nie potrafił cofnąć; dlatego starał się o nich zapomnieć lub pogodzić się z tym, że pewnych błędów, pewnie nigdy nie naprawi. Mimo to, spotykając młodszego po tylu latach, Zacharius chciał wierzyć, że zwyczajnie dostał od losu, drugą szansę, by wszystko naprawić. Fakt, że ten go nienawidził i przyszedł się z nim spotkać, samemu też decydując się na wszystkie te odważne słowa, dość jasno świadczył o tym, że nie zapomnieli o sobie. A choć dorastanie i wchodzenie w cały ten świat dorosłych, pewnie razem, poszłoby im znacznie lepiej, to Rhee i tak, mimowolnie cieszył się, że spotkał go właśnie teraz. W momencie, gdy znów, dokładnie tak jak w szkole, zaczynał czuć się tak, jakby błądził. — Co, jeśli wtedy pożegnalibyśmy się tak, jak powinniśmy? Może wtedy nie czulibyśmy potrzeby, żeby do siebie wrócić, może nawet w ogóle byśmy się nie starali? — zaczął, wpatrując się w swoje dłonie; przez pierwszy rok, Zach zastanawiał się nad każdą możliwą opcją, rozkładając ją na jeszcze mniejsze współczynniki. — Może było to dobre rozwiązanie, które pozwoliło nam się teraz spotkać. Boję się, że gdybyśmy naprawdę się wtedy pożegnali, to nigdy nie byłoby już powrotu, Lars — powiedział nieco ponuro, w końcu zawieszając spojrzenie na jego buzi; próbując wyczytać to, co mógł o tym myśleć. — Nie wiem, która opcja jest lepsza i czy było wyjście, które nie sprawiłoby, że oboje cierpieliśmy. Doceniam jednak fakt, że jesteś tu teraz i że nie nienawidzisz mnie, choć przecież mógłbyś — dodał ciszej, posyłając mu nieco blady uśmiech. Bo przecież ich życie mogłoby się potoczyć inaczej; mogliby po ostatnim wyjściu do baru, znowu o sobie zapomnieć, dochodząc do wniosku, że to, co było między nimi w szkole, już dawno zginęło, wraz z otrzymaniem dyplomu. — Nie myśl o tym teraz — mruknął, zauważając, że ten na chwilę zamilkł. Nie chciał, by młodszy powracał wspomnieniami do tego dnia, bo choć był to dobry wieczór, to nadal pozostawiał w sobie nutę smutku. Być może dlatego, że było to ich ostatnie spotkanie, o czym żaden z nich, nie zdawał sobie sprawy.
— Niesamowite, musisz mi kiedyś pokazać tę fontannę. Też mam kilka życzeń — parsknął, kręcąc głową z niedowierzaniem; przez chwilę czując się dokładnie tak, jak kiedyś, gdy nie miał tyle spraw na głowie. I zdając sobie z tego sprawę, Zach po prostu się zdenerwował. Dlaczego ciągle porównywał to, co było między nimi do tego, co łączyło ich jakiś czas temu? Zmienili się oni, jak i czasy, w których żyli i musiał to zaakceptować. Odsunął więc to poczucie i porównywanie do przeszłości, dochodząc do wniosku, że była to czysta strona, którą na nowo mogli uzupełnić. I to tak, jak tylko będą tego chcieli. — To trochę dziecinne — skomentował jego wspomnienie o złotej rybce, uśmiechając się nieco złośliwie. Dopiero po chwili odetchnął ciężko, kręcąc głową, jakby kompletnie nie zgadzał się z jego słowami. Nawet po ostatnim spotkaniu, gdy na każdą jego wypowiedź, reagował tak nerwowo, nie myślał o tym, by się go pozbyć. Ba, widząc go po tak długim czasie, wszystko w nim jakby ożyło na nowo. Jakby przez te osiem lat, było jedynie głęboko w nim uśpione. — Nie zrobiłeś nic, za co mógłbym nie chcieć cię widzieć — mruknął. — Byłem zazdrosny, to tyle — dodał, wzruszając ramieniem; bo przecież niektórych uczuć nie dało się kontrolować, dopiero z czasem je rozumiejąc i nieco się reflektując. Dlatego też, słysząc jego pytanie, Zach pokiwał energicznie głową; skoro im obu zależało na ich relacji, to nic nie mogłoby pójść nie tak, prawda? — Dlaczego to brzmi jak jakieś ostrzeżenie. Ukrywasz coś? — parsknął, zwyczajnie żartując z całej tej powagi jego słów. — Dobrze, dobrze, zapamiętam. Zadowolony? — rzucił, stukając się palcem w skroń, jakby wszystko już zanotował.
Auror byłby szalony, gdyby zapomniał o tym wszystkim, gdy miało to dla niego tak ogromne znaczenie. Szczególnie, że przez wiele lat, wracał do tego myślami, analizując wiele ich spotkań, często zastanawiając się, czy w ogóle mogli liczyć na coś więcej. Dlatego pamiętał te wszystkie nocne rozmowy, które wychodziły prosto z serca i doceniał to, jak wiele Lars potrafił mu wówczas zdradzić. — Może mam specjalny notatnik, gdzie wszystko zapisuję? — parsknął. — Myślę, że nie ma się czego obawiać. Jane jest bardzo… spokojna — wymamrotał, próbując znaleźć odpowiednie słowo. Była przecież kompletnym przeciwieństwem Larsa; nie uważał więc, by stanowiła dla niego realne zagrożenie. — Wtedy nie pozwolę ci odejść — rzucił, patrząc na niego ostrzegawczo, żeby przypadkiem sam tego nigdy więcej nie próbował. — Wiesz, że tak nie potrafię — powiedział spokojnie, uśmiechając się nieco przepraszająco. — Daj mi parę dni i wrócę do formy — rzucił, klepiąc się lekko po obolałym miejscu, co nie było dobrym posunięciem; zacisnął więc usta, uśmiechając się nieco krzywo. — Ale nadal nic nie jadłem. Jak chcesz się już tak o mnie martwić, to możesz pójść ze mną coś zjeść — rzucił, mrużąc przy tym wesoło oczy, nawet na chwilę, nie tracąc swojego humoru.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Mieszkanie nr 16 QzgSDG8








Mieszkanie nr 16 Empty


PisanieMieszkanie nr 16 Empty Re: Mieszkanie nr 16  Mieszkanie nr 16 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Mieszkanie nr 16

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Mieszkanie nr 16 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
Ulica Tojadowa
 :: 
Kamienica nr 66
-