Ogromne błonia przecina wydeptana ścieżka wyłożona gdzieniegdzie żwirem, prowadząca między pagórkami i niejednokrotnie pod górkę. Po drodze napotkać można kilka kamiennych ławek, na których można przysiąść i odciąć się od tłoku. Jedynym minusem tego miejsca jest fakt, że w lecie ławki nagrzewają się słońcem do takiego stopnia, że nie da się na nich usiąść.
______________________
Autor
Wiadomość
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Mad milczała dłuższą chwilę, słuchając gajowego powoli przeżuwając kolejne kawałki ciastka. No a finalne egzaminy będą ciężkie nawet jak dla dziewczyny i wolałaby nic nie powtarzać. A Gryfonka bywała nieobliczalna i mogła czasem coś zrobić jak ktoś podpadł. Uśmiechnęła się delikatnie do gajowego nieznacznie przymrużając przy tym oczy. W sumie nawet długo nie musiała się zastanawiać nad odpowiedzią,bo od razu pojawiła się ona w jej głowie.- A więc tak zaczęła...Szpiczak - podobny do zwykłego jeża,róznica jest usposobieniem oraz są wyjątkowo podejrzliwe do wszystkiego, co je otacza. Ich igły mają wiele magicznych właściwości.- Następnie dodała na koniec. - Aby odróżnić szpiczaka od jeża, należy podać stworzeniu coś do jedzenia np:mleko chyba tym się żywią.Mad nie była do końca pewna tego czym się żywią.Ale zawsze ktoś może Gryfonke jakoś poprawić co do jej wypowiedzi i poprawić.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Zatrzymał się na chwilę, by rozejrzeć się uważnie, ale domyślał się, że zwierzęta mając możliwość, po prostu korzystają z okazji i biegają wolno, jak im się podoba. To nie było nic złego, w końcu nie zostały stworzone do tego, by wiecznie żyć w zamknięciu, ale nieco obawiał się o to, jak sobie teraz poradzą i czy przypadkiem żadne z nich nie zdążyło zrobić sobie krzywdy, bo to byłoby nieco problematyczne. Nie chciał zakładać z góry najgorszych scenariuszy, ale nauczony przez doświadczenie życiowe - brał je po prostu pod uwagę, by później nie być rozczarowanym. W tym czasie wysłuchiwał również uważnie tego, co dziewczyna ma do powiedzenia, by w razie problemów móc ją nieco naprowadzić albo skorygować. - Prawie. Szpiczaki nie tolerują mleka i gdybyś mu takie podała, z całą pewnością zacząłby zachowywać się agresywnie, najpewniej uznając to za atak na swoją niewielką osobę. Lubią się też chować, więc mamy nieco utrudnione zadanie, możemy jednak poszukać jego tropów. Ziemia powinna być jeszcze nieco wilgotna, więc jego łapy mogły się w niej odcisnąć. Trzeba z nim bardzo uważać, bo na pewno nie będzie chciał blisko podchodzić. Powinniśmy spróbować z jedzeniem - stwierdził i zaraz dopytał jej, czy coś na ten temat wie. - Nie wiem, ile do tej pory się uczyliście, więc po prostu nie orientuję się, czy masz wiedzę na temat tego, czym szpiczaki się żywią - dodał jeszcze, przypominając sobie, że o tym raczej nie wspominał w czasie warsztatów, opowiadając wtedy o takich kwestiach, jak choroby i zranienia oraz o tym, jak w ich obliczu należałoby postępować.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Gryfonka przyglądała się uważnie i słuchając gajowego by potem odrzec z uśmiechem. -Ich pożywienie może są to jakieś kwiaty niezapominajki lub stokrotki.A co się stanie jak byśmy szpiczaka potraktowali zaklęciem oszałamiającym,ale nie czyniąc trwałych obrażeń zwierzakowi lub podamy mugolskie jedzenie?-Zapytała. "kto pyta nie błądzi" -Prawda - Chyba Mad się nie pomyliła co do jedzenia kwiatów przez szpiczaki. Po czym,rozglądała sie w poszukiwaniu zwierzaków które uciekły z zagrody. Dziewczyna kucnęła i spojrzała czy takie są ślady bo są dwa rózne rzekła z lekkim zdziwieniem do @Christopher O'Connor.No wyglądają na świeże slady,i chyba młode potem na powrót wyprostowała się.Mad potrafiła być obserwatorką, kiedy chciała, też potrafiła być wybitnym, a tym groźniejszym, że z fotograficzną pamięcią.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- Nie, zupełnie nie. Wszystkim wydaje się, że szpiczaki i jeże to wegetarianie, że żywią się owocami, ale nic bardziej mylnego. Wbrew pozorom są to drapieżniki, które spożywają dżdżownice, ślimaki, jaja ptaków, małe ssaki oraz płazy. Oczywiście, głównie żywią się owadami, ale nie możemy zapominać o tym wszystkim, co wymieniłem wcześniej - powiedział na to łagodnie i pokręcił nieznacznie głową na znak, że się myliła. Wiele osób nie miało pojęcia, jak dokładnie jest z tymi zwierzętami i mieli mylne wyobrażenia przez to, jak przedstawiono je w bajkach, książkach i opowieściach dla dzieci. To nie było wcale dobre, bo potem budowało się mylne wyobrażenia na temat danych stworzeń, za czym Christopher ani trochę nie przepadał, ale nie mógł nic w tym temacie poradzić, a szkoda. Oczywiście, wszyscy czytywali Fantastyczne Zwierzęta, ale gajowy czasem miał wrażenie, że robili to bez większego zastanowienia, na łapu-capu i całkowicie po łebkach, bo nie raz i nie dwa słyszał opowieści, które wręcz nie mieściły mu się w głowie. Na jej pytanie sięgnął do kieszeni i wydobył z niego pudełko, w którym miał naszykowaną porcję świeżego pożywienia dla szpiczaka, aczkolwiek nie był pewien, czy tak go zwabi. - Spróbujemy w ten sposób, ale jeśli się nie uda, trzeba będzie szukać go dalej, a później najpewniej spowolnić, żeby dało się go złapać i zabrać na nowo do zagród. Łatwiej powinno być z pegazami, czy żabertami - wyjaśnił jej, a następnie podał dziewczynie pudełko i poinstruował ją, jak je otworzyć i jak wyłożyć tę żywą przynętę, z nadzieją, że szpiczak jednak zwietrzy smakowite pożywienie i sam postanowi się do nich pofatygować, co ułatwiałoby im zdecydowanie wiele spraw.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Mad miała nadzieje że żadne zwierzę nagle nie wyskoczy z krzaka, nie miała ochoty być dzisiaj przekąską jakiegokolwiek stworzenia. Zwłaszcza tych bardzo niebezpiecznych. Dziewczyna drgnęła słysząc szelest w krzakach z lękiem odwracając się w tamtą stronę. -Gryfonka otworzyła pudełeczko i odpowiednio wyłożyła pożywienie w stronę poruszających się krzaków-Oby szpiczak przyszedł na jedzonko, teraz uśmiechnęła się szeroko do gajowego, ciepło i przyjaźnie na widok stworzenie(które wyszło z krzaków) Przez kilka sekund wpatrywała się w ciszy czy faktycznie stworzenie wyjdzie i zje w końcu Mad zdecydowała się zapytać wprost o to o czy dobrze zrobiła. - A co jeśli ktoś nie radzi sobie ze zwierzętami za to opanował teorię? - zapytała
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Obserwował spokojnie poczynania dziewczyny, do niczego jej nie goniąc. Wiedział również doskonale, że szpiczaki nie są zbyt ufne, więc ich pojawienie się może zająć chwilę, niemniej jednak uśmiechnął się lekko pod nosem, kiedy usłyszał dość charakterystyczny odgłos wydawany przez tego magicznego jeża. Zwierzę było najwyraźniej głodne i zwabienie go za pomocą pokarmu było jedną z najwłaściwszych rzeczy, jaką mogli zrobić. Nie chciał straszyć szpiczaka, nie chciał na pewno zrobić mu przypadkiem krzywdy, więc nic dziwnego, że ucieszył się z takiego, a nie innego obrotu spraw. - Dobrze, teraz bardzo ostrożnie... - powiedział, a następnie rzucił na zwierzątko zaklęcie spowalniające, by móc je pochwycić. Wiedział, że szpiczak zacznie się wkrótce wyrywać, pozostawało więc odnieść go prędko do zagród, co zaraz zaproponował dziewczynie, mówiąc jednocześnie, że wrócą tutaj zaraz po skrzydlate konie. Nie chciał jednak skrzywdzić magicznego jeża, który wyraźnie niepokoił się w związku z takim, a nie innym traktowaniem. Ostatecznie nie był zwierzątkiem domowym, więc na pewno noszenie go na rękach i robienie podobnych rzeczy nie było tym, co lubił najbardziej na świecie. - Cóż, tak naprawdę sporo zależy od tego, jak wiele przebywasz ze zwierzętami i czy jesteś gotoa im zaufać. One wszystkie są w stanie czuć to, co ty czujesz. Weźmy chociażby przykład koni. Bardzo często nie chcą skakać dlatego, że wyczuwają lęk jeźdżca. Koty wolą się ukryć, gdy wyczuwają, że z jakiegoś powodu odczuwasz strach, więc kiedy podchodzisz do nich niepewnie, z obawami, zdarza się, że postanawiają od ciebie uciec, dla własnego bezpieczeństwa, bo po prostu mają poczucie, że coś jest nie w porządku. Dlatego, mimo wszystko, byłbym ostrożny z tym mówieniem o tym, że ktoś nie radzi sobie ze zwierzętami. To w dużej mierze jest bowiem zdolność do panowania nad samym sobą - wyjaśnił jej spokojnie, gdy kierowali się do zagród, a on spokojnie niósł szpiczaka, starając się nie okazywać mu, właśnie, zdenerwowania, czy czegoś takiego, by zwierzę nie bało się jeszcze dodatkowo.
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Dziewczyna przechyliła głowę. skrzydlate konie to Pegazy dodała po namyśle, spoglądając na męrzczyznę. Gest mógł wyrażać delikatne zaciekawienie ze strony Gryfonki,co do doświadczenia w jeździectwie to kiedyś jeździłam konno, ale to było ładnych pare lat temu. Teraz pewnie zapomniałam jak to jest. -Jeśli chodzi o zwierzęta, to ja bym się bardziej bała o nie - mruknęła. - Starcie ze mną, to naprawdę nic niepokojącego.Ułamek chwili później naprawiła swój wcześniejszy błąd: -Czy bym mogła kilka jego igieł zabrać? No i czy... yyy ja w sprawie tej pomocy bo to ostatni mój rok studencki?- Uśmiechnęła się lekko, mam nadzieję dobrze zdać ostatnie i te najważniejsze egzaminy. @Christopher O'Connor
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- Tak. Pegazy z reguły reagują podobnie do koni, nie różnią się od nich aż tak bardzo, by postępować zupełnie inaczej, w sposób niezrozumiały albo coś podobnego. Sądzę zatem, że gdybyś wiedziała, jak postępować z wierzchowcami, radziłabyś sobie również z ich skrzydlatymi braćmi - odpowiedział, kiedy znaleźli się już o wiele bliżej zagród, a on zamierzał odłożyć szpiczaka na miejsce. Zwierzę niecierpliwiło się wyraźnie i Christopher wiedział doskonale, że musi mu jak najszybciej dać spokój, by nie spotkało ich nic złego, w końcu nie chciał, żeby ten mały, magiczny jeż, doznał jakiegoś uszczerbku na zdrowiu, nie o to tutaj chodziło. Zerknął nieco niepewnie na Gryfonkę, kiedy ta znowu się odezwała, starając się zrozumieć, o co dokładnie jej chodziło. - Zdolność panowania nad emocjami jest bardzo przydatna przy zwierzętach. Weźmy na to chociażby hipogryfy, wiesz zapewne, jak bardzo są dumne - zauważył, po czym pokręcił głową. - Nie, przykro mi, ale nie mogę na to pozwolić. Igły szpiczaka są cenne, to prawda, ale należy wiedzieć, jak je zdobywać i zbierać - wyjaśnił jeszcze, kiedy zostawiał zwierzątko w odpowiedniej zagrodzie. To właściwie natychmiast ruszyło przed siebie i zniknęło, chowając się w miejscu, w którym nie byli w stanie go w ogóle dostrzec. Gajowy pokiwał lekko głową, a później, gdy miał pewność, że szpiczak nie umknie, zabrał ponownie dziewczynę w stronę, gdzie powinna znajdować się gromada zbiegłych zwierząt i wskazał jej dość prędko kilka pegazów, które pasły się całkiem bezwstydnie, wyjadając chyba koniczynę w okolicy ścieżki. Wtedy też Gryfonka zadała swoje pytanie. - A co dokładnie masz na myśli? Zastanawiasz się nad pracą? - spytał łagodnie, po czym skupił się na pegazach, które wyglądały na naprawdę szczęśliwe. - Możemy je jeszcze zostawić... Lepiej jednak znaleźć różecznika. Wiesz cokolwiek o tym wielkim żółwiu, czy nie za bardzo? - podpytał zatem.
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
- Słyszałam o różaneczniku. Z wyglądu przypomina wielkiego żółwia, który zamiast skorupy ma piękny, rozkwitnięty kwiat, przypominający różę. Umierają gdy ostatni płatek odpadnie od ich ciała. Z natury są bardzo leniwe i powolne. Żywią się owocami i mniejszymi owadami.Mruknęła. Mad opanowała prawie każdą teorie bo z praktyka bywało różnie, zda wszystkie egzaminy i co dalej. - Mogę pomóc z czymkolwiek i jakkolwiek.Zaoferowała gajowemu pomoc gdyż wiedziała jak ważna jest taka rola. Wzięła głębszy wdech i przymknęła na chwilę oczy. Gdy je otworzyła spojrzała na gajowego z uśmiechem.-Jak takie zwierzę wytropić. W lodziarni mam na obecną chwile prace.-szukam czegoś na stałe.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- Tak, to prawda. Czasami zastanawiam się, czy to aby na pewno jest dobra wskazówka. Jeśli trzyma się je jako zwierzę domowe, wydaje mi się, że obserwowanie tych kwiatów musi być dla właściciela prawdziwą męczarnią. Zwłaszcza pod koniec życia różecznika, to wieczne czekanie na to, że płatki ostatecznie odpadną - powiedział i zamyślił się nieco, po czym potrząsnął głową. Tak, to zdecydowanie nie było nic miłego, nic, czemu chciałby się poświęcać i wiedział, że powinien odsunąć to od siebie, tak na wszelki wypadek, bo w końcu podobne rozważania, nie przynosiły nigdy żadnych pożądanych efektów. Przynajmniej gdyby pomyśleć o tym przez chwilę na spokojnie, bo pod wpływem emocji podejmowało się różne, dziwne decyzje. - Jeśli chodzi o jedzenie, to tak naprawdę trzeba podawać mu larwy komarów i muchówek, chrząszcze, również te wodne, podobnie ze ślimakami, a oprócz tego morele, brzoskwinie oraz jabłka, jak również liście mniszka, bratki i stokrotki - wyjaśnił jej spokojnie, a później sięgnął do torby, którą miał przewieszoną przez ramię. Mógł biegać i szukać stworzenia, ale doskonale wiedział, że to przyjdzie do nich chętniej i również chętniej za nimi podąży, jeśli będzie miało co zjeść. To działało w przypadku większości stworzeń, skuszenie ich smacznym posiłkiem było czymś, co wpisywało się w całkowicie neutralne podejście do nich, a jednocześnie, przynajmniej zdaniem Christophera, było pewnego rodzaju przekupstwem. - Natomiast jak je wytropić. Cóż, po śladach, chociaż z tym tutaj trudno, po wydeptanej trawie, bo jego ciężar jest jednak na tyle znaczny, że powinien pozostawić po sobie ślad, jak również wypatrując kwiatu, bo trudno go przegapić. I proszę, jest dokładnie tam - powiedział, kiedy przestał się już rozglądać i wskazał na miejsce, gdzie znajdował się ten wielki żółw, po czym zabrał tam dziewczynę i pokazał jej, jak powinna podawać mu przyniesione smakołyki, dzięki czemu nakłonili go, by ruszył za nimi, dokładnie tam, gdzie chcieli. W tym czasie Christopher zastanawiał się nad tym, co jeszcze powiedziała, o pracy, bo nie do końca chyba rozumiał, o co w tym chodziło, aż w końcu stwierdził, że w takim wypadku musi pomówić z dyrektorem, bo on nie jest władny podejmować aż takich decyzji. Udało im się odprowadzić różecznika do zagrody i Chris podziękował swojej towarzyszce za pomoc, wiedząc doskonale, że pegazy musi zwabić tutaj już sam.
//ztx2
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
W przerwie od obowiązków szkolnych postanowił wybrać się na odświeżającą przechadzkę po szkolnych błoniach, które latem prezentowały się w piękny sposób. Niestety zimą, a konkretnie końcówką grudnia, nie było tutaj aż tak przyjemnie z powodu wiatru, który wiał nieustannie, raz lżej, raz zacinając tak, że aż żałował, że nie założył na siebie dwóch bawełnianych płaszczy. Twarz wciśnięta w gruby szal była jeszcze jako tako chroniona, więc przynajmniej nie musiał się martwić o to, że mu coś zesztywnieje. Gdy po pewnym czasie docierał do jednej z kamiennych ławek, wiatr postanowił rozruszać się na poważnie, przez co łzy naszły mu do oczu i ograniczyły widoczność. To mógł być jeden z powodów dla których upadł tuż przed siedziskiem, na którym zgromadziła się już cienka warstwa lodu, innym czynnikiem mogła być utrata równowagi, której nie do końca umiał wytłumaczyć. Chwilę po tym, gdy zaczął się podnosić, dostrzegł, że stoi nad nim jakaś postać. Gdy skończył się wyprostowywać, zorientował się, że nie dostrzegł jej z powodu jej walorów, zmartwił się jednak, że mógł jej coś przypadkowo zrobić, kiedy wywrócił się obok niej, bo nie wiedział, czy nie zahaczył o coś co należało do niej. -Przepraszam...- zaczął otrzepując się z ziemi, żwiru, błota i śniegu. Trzeba było mu powinszować talentu, bo teraz miał cały komplet do prania, a ubrania te były jednymi z lepszych na taką pogodę. Chociaż jeżeli nie wychodziłby więcej podczas takiej pogody na zewnątrz, to nie potrzebowałby ciepłego ubrania.- Julius, nic ci się nie stało?- powiedział odciągając szal z ust i spoglądając znacząco w dół w kierunku dziewczyny, wyciągając przy tym jednocześnie rękę na powitanie.
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Przedzierając się przez tor przeszkód, jakim była dla niej mieszanina błota i śniegu na wyboistej i krętej drodze, Kryśka zastanawiała się, co też strzeliło jej do głowy, gdy postanowiła wybrać się na spacer po tej koszmarnej krainie. Było jej potwornie zimno, idąc musiała podnosić wysoko nogi by nie utknąć w śniegu, a do tego miała wrażenie, że wiatr atakuje ją z każdej strony. Dla nienawidzącej zimna Christi była to istna wyprawa przez piekło. Do tego musiała wyglądać komicznie, bo ubrana w grubą bluzę, ocieplaną, dłuższą kurtkę i czapkę nasuniętą prawie na oczy musiała wyglądać jak jakaś dziwna kulka na dwóch nogach. Nuda ewidentnie jej nie służyła, bo kończyła się takimi oto kretyńskimi pomysłami. Wędrowała jednak dalej, nieco na oślep, bo przez wiatr niewiele widziała, mając nadzieję, że jakoś dotrze do zamku. Natknęła się na jakąś ławkę, więc postanowiła trochę przy niej odpocząć, bo przy jej posturze chodzenie pod wiatr było swoistym wyczynem. Gdy tak sobie dreptała wokół ławki, próbując nie myśleć o zimnie, poczuła, że w coś uderza. Zachwiała się, zanim jednak całkiem straciła równowagę, zdążyła złapać się ławki, dzięki czemu utrzymała się na nogach. Uniosła głowę znad kołnierza kurtki, za którym schowała twarz, i dostrzegła, że owym czymś była jakaś osoba. Zamrugała. Tego to się nie spodziewała. Nim jednak zdążyła zaoferować jakąś pomoc, chłopak wstał i zaczął czyścić swoje ubranie, które nieco ucierpiało w ich zderzeniu. - To ja przepraszam - powiedziała, kręcąc głową. W końcu to on ucierpiał w tym zderzeniu. - Nie, nic nie jest. A co z tobą? - zapytała, mając nadzieję, że nie znokautowała chłopaka jakoś poważnie. - Christina - przedstawiła się, ściskając krótko jego dłoń. - Może spróbuj wyczyścić to zaklęciem - zasugerowała, wskazując ruchem głowy plamy na jego ubraniu.
Gdy usłyszał, że osobie, na którą przed chwilą wpadł nic nie jest, w jego głowie, z zachmurzonymi myślami i wiatrem szalejącym podobnie jak teraz w realnym życiu, zaczęły pojawiać się promyki słońca. Jego upadek byłby niczym, w porównaniu do potencjalnych szkód wyrządzonych osobie o wątłej posturze w zderzeniu z nim, zwłaszcza w pobliżu kamiennego siedziska. -Jestem tylko bardziej mokry po upadku, no i nie do końca czysty- szukał jeszcze, czy przypadkiem nic mu się nie rozdarło, bo od zamienienia się w sopel dzieliło go tylko ciepłe, grube ubranie, które rozdarte, straciłoby swoje właściwości. Gdyby tak się stało, to musiałby w jakiś pokraczny sposób przedzierać się z powrotem do zamku, co mogłoby nie być najłatwiejsze w taką pogodę. -Tak, przydałoby się- podniósł lekko ręce, rozkładając je na boki i powoli obracając się, pozwalając się przy tym dokładnie obejrzeć i wyczyścić dziewczynie. Mógłby z łatwością samemu to zrobić ale nie wiedział, czy i gdzie dokładnie jego ubranie zostało ubabrane w papce, która znajdowała się teraz pod nim. -Nieźle wieje. Czemu sama chodzisz w taką pogodę?- gdy wychodził, było jeszcze do zniesienia, niestety pogoda zmieniła się dość niespodziewanie, a on sam był zdania, że jednak uda mu się dokończyć przechadzkę bez większych problemów.
Christina Grim
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 152 cm
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Kryśka nie przeżywała tego zdarzenia jakoś mocno. Ludzie często na nią wpadali, więc zdążyła się już przyzwyczaić do tego, że jeśli nie ona zaliczała glebę, to ścinała kogoś innego z nóg. Nie żeby całkiem nie przejęła się tym zajściem, ale podeszła do tego raczej na spokojnie. - Mokre ubranie w taką pogodę to niesprzyjająca okoliczność - powiedziała, marszcząc brwi. Czy znała jakieś zaklęcie osuszające? Niewykluczone, choć nie potrafiła sobie tego teraz przypomnieć. Bo zaklęcie podpalające raczej nie było najlepszym pomysłem na taką sytuację. Niestety, Kryśka orłem z zaklęć nie była, więc kiepska była z niej teraz pomoc. - Chłoszczyść - rzuciła zaklęcie czyszczące, które na szczęście znała dobrze, wyciągając wcześniej różdżkę. Skoro już przyczyniła się do nieszczęścia chłopaka, to sprawiedliwie było pomóc mu doczyścić ubranie. Gdy już płaszcz Juliusa był czysty, schowała różdżkę do kieszeni kurtki. Słysząc pytanie chłopaka zamrugała szybko. Fakt, wyglądała jak dzieciak, ale czy on sugerował, że powinna chodzić z opiekunem? - Niewiele osób jest chętnych na spacery w taką pogodę - odpowiedziała po chwili. Pewnie nie miał nic złego namyśli, więc postanowiła pominąć uwagę o tym, że może chodzić bez nadzoru dorosłych. - I mogłabym zapytać ciebie o to samo - dodała, uśmiechając się lekko.
Zgodził się z dziewczyną skinięciem głowy i cichym przytaknięciem, w końcu przez taki stan jego ubrań mogło być mu tylko zimniej, a w najgorszym przypadku mógłby się poważnie rozchorować, co nie było optymistyczną myślą, zważając na to, że nie widziało mu się spędzenie tygodnia czy dwóch w skrzydle szpitalnym, kiedy wszyscy celebrowali okres świąteczny. -Wolałbym siedzieć pod ciepłym kocu przy kominku ale jest jak jest, co nie?- przez myślenie o cieple rozprzestrzeniającym się obecnie po pokoju wspólnym Ravenclawu zrobiło mu się jeszcze zimniej. Czasami żałował, że myślał za dużo, przez co tylko pogarszał swoje samopoczucie. -Dzięki- uśmiechnął się lekko, gdy dziewczyna wyczyściła jego ubranie. Była to chociaż jedna rzecz mniej, o którą miał się martwić, podczas przebywania poza murami szkoły w obecnym stanie. -Trochę nieodpowiedzialne, by małe dziecko samo chodziło po błoniach w zimę. Co by było, gdybyś wpadła w którąś z zasp... Na szczęście wpadłaś na mnie, więc mogę odprowadzić cię bezpiecznie do szkoły.- młodsi uczniowie w Hogwarcie powinni mieć nałożone dodatkowe obostrzenia, bo i tak bez tego jest tutaj dość niebezpiecznie dla nich. Ciekawiło go, co by powiedzieli jej rodzice na wieść, że córka zamarzła na przechadzce. Musieli teraz tylko skierować się w stronę szkoły, by nie ryzykować, że pogoda się jeszcze bardziej pogorszy. -Chciałem się przewietrzyć i pomyśleć trochę- o ile pierwsza część szła mu dobrze, bez żadnych zastrzeżeń, o tyle z myśleniem szło mu trochę gorzej, oczywiście podczas krótkich epizodów podczas tego wyjścia, kiedy odcinał się od świata rzeczywistego. -Wracajmy do szkoły, odprowadzę cię, żebyś sobie niczego nie zrobiła po drodze- akurat to ostatnie nie było czymś, co Julius mógł z całą pewnością zapewnić, zwłaszcza, gdy przed chwilą był blisko od wywalenia dziewczynki. Zawsze mógł robić co w jego mocy, chociaż nie było to wiele.
Christina Grim
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 152 cm
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Gdy chłopak wspomniał o ciepłym kocu i kominku, Kryśce rozbłysły oczy. Ona właśnie w taki sposób spędzała ostatnio większość swojego czasu wolnego. I choć była to piękna wizja, to z czasem takie lenistwo mogło się znudzić każdemu. Grimowa uwielbiała jednak ciepełko, więc na moment sama się rozmarzyła. Zimny podmuch wiatru przywołał ją brutalnie do rzeczywistości. - Nawet nie wspominaj, bo już chciałabym się znaleźć w takim miejscu - westchnęła, a przez kolejny podmuch wiatru aż się wzdrygnęła. Ta rzeczywistość była wielce rozczarowująca. Gdy już wróci z tej wyprawy, to chyba do jutrzejszego dnia nie wypełznie z dormitorium. Skinęła głową w odpowiedzi na jego podziękowanie. W końcu wypadało jej to zrobić, bo to przez nią był cały upaćkany błotem. Gdy jednak usłyszała jego następne słowa… W pierwszej chwili miała nadzieję, że się przesłyszała. Jednak nic na to nie wskazywało, bo towarzysz ciągnął temat. Zmrużyła oczy i splotła przed sobą ramiona. O nie. To była jawna zniewaga. - Dziecko? - zapytała z niedowierzaniem. Fakt, była niska, ale bez przesady! - Nie jestem dzieckiem. Czy ja ci wyglądam na dwanaście lat? - zapytała obruszona, z doskonale słyszalnym wyrzutem w głosie. Z jednej strony miło było, że zaproponował pomoc, ale… ale Kryśka bardzo nie lubiła, gdy ktoś z góry uznawał ją za dzieciaka, i tak ją traktował. Przecież nie każdy musi być wysoki do nieba i wyglądać poważnie! Julius zapewne nie miał nic złego na myśli, ale Kryśka była przewrażliwiona na punkcie swojego wzrostu, jeśli wytykali jej go nieznajomi. I dlatego teraz wlepiła w chłopaka swoje podejrzliwe spojrzenie. - To w sumie tak jak ja - mruknęła pod nosem, nadal patrząc nieco obrażona na chłopaka. Grimowa należała do pamiętliwych osób, a o takiej zniewadze nie mogła ot tak zapomnieć. - Z nas dwojga to ty chyba masz większego pecha - odpowiedziała, wymownie wskazując wzrokiem miejsce, w którym Julius jeszcze parę minut temu zaliczył wywrotkę. - I to ty możesz przypadkiem znaleźć się w zaspie - dodała, mrużąc oczy. Nie żeby coś sugerowała, ale droga przed nimi była długa, a niewiele trzeba było, żeby wepchnąć w śnieg kogoś innego, nawet przewyższającego ją wzrostem.
Takie podejście jego towarzyszki tylko utwierdzało go w przekonaniu, że powinni jak najszybciej udać się do miejsca, gdzie będą mieli możliwość przebrania się z przemokniętych ubrań i odpoczęcia od tej pogody i zamieszania, jakie wywołała. Droga powrotna byłaby zapewne znacznie przyjemniejsza, a dzięki temu szybsza, gdyby Julius przypadkowo nie natrafił na czuły punkt Christiny, która nie przyjęła zbyt dobrze nazwania jej dzieckiem, chociaż z drugiej strony jak miał nazwać istotkę tak małą, jak jakiś krasnal, która z twarzy też nie przypomina chociażby koleżanek z jego domu. -Dziecko i nie, nie wyglądasz na dwanaście lat. Dałbym ci jakieś czternaście w porywach do piętnastu.- nie zamierzał odpuszczać, ponieważ poniekąd czerpał radość z takiego niewinnego przekomarzania się, kiedy de facto nikomu nie działa się krzywda. Z Vittorią robił podobnie na początku, a potem chodzili razem na kebabowe protesty na mecze quidditcha... Stare dobre czasy, które miały miejsce zaledwie w ostatnią wiosnę, chociaż zdawało mu się, że minęło znacznie więcej czasu. -Coś tak czuję, że pierwszy upadek też daleki był od przypadku- jako ten wyższy znacznie łatwiej było mu o utratę równowagi, zwłaszcza w taką pogodę. Spojrzał się jeszcze raz w miejsce, w które pokazywała dziewczyna i lekko się uśmiechnął po czym ruszył w drogę powrotną. -Chodź za mną, wydepczę ci ścieżkę, żebyś przypadkiem nie utonęła w śniegu.- była szansa, że nowa koleżanka zboczyłaby ze ścieżki i wpadła w dół, mącząc się przy tym jeszcze bardziej i okrywając przy okazji warstwą śniegu, która na ten moment jeszcze nie była jakaś duża.- -Gdybym przypadkowo wleciał w zaspę, to myślę, że chwyciłbym się ostatniej deski ratunku- odwrócił się z lekką szyderą wymalowaną na twarzy w stronę Christine, dając jej do zrozumienia, że jeżeli on miał mieć ponowną kąpiel w puchu, to ona z całą pewnością poleci za nim.
Christina Grim
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 152 cm
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Tak, droga powrotna na pewno minęłaby szybciej i spokojniej, gdyby chłopak nie "obraził” Kryśki. Na chwilę zapomniała nawet o ciepłym miejscu przy kominku. Nie lubiła, gdy ludzie oceniali ją przez pryzmat jej wzrostu i wyglądu, dlatego sama starała się nie osądzać innych zbyt wcześnie. W końcu nie wzrost był najważniejszy! I to nie ona była za niska, to oni byli zbyt wysocy, ot co! Prychnęła słysząc, jaki wiek jej dawał. Z jednej strony fajnie było wyglądać młodo, ale już czasem szlag ją trafiał, gdy słyszała, jak ktoś nazywa ją dzieckiem. Chyba najwyższy czas zacząć pić nałogowo eliksir wzrostu. - Skończyłam siedemnaście - powiedziała, nadal wlepiając w chłopaka potępiający wzrok. - Nie muszę mieć więc pozwolenia na samotne chodzenie po błoniach, i nie potrzebuję specjalnej opieki - dodała, mrużąc oczy. Skoro już chciał być opiekunem małolatów, to niech może ich najpierw wylegitymuje? Chłopak mógł sobie żartować, ale Kryśka żarty o swoim niskim wzroście tolerowała tylko wtedy, gdy dogryzali jej bliscy znajomi. A Juliusa, póki co, ledwo znała. - A tego to już nie wiem. A w ciebie celowo nie uderzyłam - powiedziała, wzruszając ramionami. Z jej strony był to przypadek, ale kto mógł wiedzieć, jaka magia i czyje czary mogły płatać figle uczniom na błoniach? W końcu w tej szkole, i w czarodziejskim świecie ogółem, działy się rzeczy pozornie niemożliwe. - Przez tyle lat nie utonęłam, więc raczej mi to nie grozi - powiedziała, przewracając oczami. Ruszyła jednak za nim, bo nie widziała powodów by dalej się o to kłócić. Niech już będzie tak, jak chciał. Przynajmniej nie będzie musiała przedzierać się przez wysoki śnieg. - Raczej byś nie zdążył. Jesteś tak wysoki że za szybko byś padł - stwierdziła tonem znawcy, rozbawiona taką wizją. Nie traktowała takich “gróźb” zbyt poważnie. Może i była mała, ale za to szybka, więc nie tak łatwo byłoby ją w takiej sytuacji złapać i pociągnąć za sobą. Zwłaszcza, że chłopak szedł przodem, więc musiałby się jeszcze obrócić...
Nie zamierzał się już więcej wykłócać, bo nie było to na dłuższą metę sensowne i nie mogło być z tego żadnych korzyści. Nie widziało mu się też samotne wędrowanie, czy wracanie przemoczonym od stóp do głowy, jeszcze bardziej niż teraz. -Skoro tak uważasz...- dalej wątpił, że jego towarzyszka faktycznie skończyła siedemnasty rok życia, ale kto mógł wiedzieć lepiej w jakim jest wieku, jak nie ona. Nawet jakby kłamała z jakiegoś powodu, to nie leżało w interesie Juliusa by demaskować ją. -No to w takim razie nie musimy jakoś specjalnie uważać- zignorował naumyślnie jej wyjaśnienia, że to zderzenie nie było naumyślne, ponieważ chwilę przed upadkiem samemu ledwo co widział, więc umiał się domyślić, że nie było tutaj żadnej złośliwości z jej strony. Wracając do kwestii tonięcia w śniegu, uważał podobnie jak dziewczyna, w końcu nie mogła zniknąć pod jego powierzchnią, w momencie, kiedy ma takiego blond-anioła stróża jakim był on. -Mam dobry refleks, gram w quidditcha- o ile te dwie rzeczy nie odbiegały jakoś mocno od prawdy, o tyle faktycznie złapanie niewielkiej osoby stojącej za nim mogłoby być problematyczne zwłaszcza, gdyby upadek zacząłby się nagle, bez żadnego ostrzeżenia.
Christina Grim
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 152 cm
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Jego powątpiewający ton sprawił, że w Kryśce się zagotowało. No to już normlanie szczyt wszystkiego, a już zwłaszcza bezczelności, by wątpić w jej prawdomówność, gdy mówiła o swoim wieku. Zmrużyła mściwie oczy i ugryzła się w język, żeby nie rzucić jakąś obelgą. Najchętniej to w ogóle wepchnęłaby go gdzieś w zaspę, ale zdusiła w sobie ten pomysł. W końcu nie wypadało zachować się jak dzieciak zaraz po tym, jak naskoczyła na niego za nazwanie jej dzieckiem. Kryśka jednak była pozytywnej myśli, że jeszcze nadarzy jej się okazja do swoistej zemsty czy chociaż utarcia nosa Juliusowi. Bo dziewczyna długo potrafiła chować uraz. - Ja nie muszę, ale ty lepiej uważaj, czy nikt ci na drodze nie wyrośnie - doradziła, dreptając sobie za chłopakiem. Musiała przyznać, że całkiem wygodnie było tak spacerować, gdy ktoś inny przecierał przed nią szlak. Chyba będzie musiała częściej wychodzić z zamku z jakimś towarzystwem. Zawsze to też weselej. Kryśka też była przekonana o tym, że poradzi sobie i nie utonie w śniegu, choć jej tok myślenia zupełnie odbiegał od zdania chłopaka. W końcu śniegu nie było aż tyle, żeby się w nim zakopała. Takich srogich zim to nie było tutaj od dawna. - Tak, jasne. To na pewno uczyniłoby ten manewr wykonalnym - powiedziała, przewracając oczami. To było niemożliwe i nic by jej nie przekonało, że jest inaczej.
Wątpił w to, że dwa krasnale jednego dnia pojawiły by się pod jego nogami na tej samej ścieżce, ale nigdy nie było wiadome, czy przypadkiem Christina nie miała siostry o równie solidnym wzroście. -Pewnie- szedł przed siebie, co chwila patrząc to przed siebie, to pod nogi, czy przypadkiem nie stawia kroków tam gdzie nie powinien, by uniknąć kolejnej kolizji i ponownej kąpieli w puchu śniegowym. -Żebyś się nie zdziwiła- wpatrując się w głąb śnieżnej zawieruchy, zaczął powoli dostrzegać kontury zamku oraz nieliczne światełka tlące się w oknach. Przyspieszył nieznacznie kroku zmotywowany tym widokiem chcąc czym prędzej rozsiąść się w takim pomieszczeniu. -Już zaraz będziemy- zdecydowanie byli bliżej niż dalej celu podróży przez co myślami był już z dala od obecnej sytuacji. Nie obchodziło go to, że nogi będzie miał jak sople lodu za chwilę, czy że się rozchoruje, bo chciał tylko odpocząć.
Christina Grim
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 152 cm
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Kryśka siostry nie miała, ale życie bywa złośliwe, więc chłopak mimo wszystko powinien uważać na to, czy jakaś przeszkoda mu na drodze nie wyrasta. W końcu poza skrzatami takimi jak Grimowa, w okolicach zamku bywały także inne stworzenia, które mogły znokautować Juliusa. Na przykład jakiś zabłąkany kot, guziec czy jeż, kto wie? Różne magiczne rzeczy się tu działy. Korzystając z tego, że towarzysz był odwrócony do niej plecami, Kryśka bezceremonialnie wywróciła oczami. Dużo osób patrzyło na nią z góry, i dosłownie i w przenośni, ale chyba jeszcze nikt nie obraził jej podczas jednej rozmowy tyle razy, co Julius. Bo ironię i skrajne niedowierzanie również traktowała jako zniewagę. - Podejrzewam, że się nie zdziwię - powiedziała, kiwając lekko głową, choć był to jedynie mimowolny gest. Chłopak przyspieszył, ale Kryśka nie zmieniła tempa. Z jej krótkimi nogami, to chyba musiałaby zacząć biec, aby dotrzymać mu kroku. Wbiła więc jedynie wzrok w ścieżkę i szła spokojnie dalej. Nigdzie jej się przecież nie spieszyło. Zamek nie ucieknie i nie stanie sobie gdzieś indziej. - No wiem, wiem - odpowiedziała, gdy dosłyszała słowa chłopaka. Choć czy on usłyszał jej odpowiedź, to miała wątpliwości. Wyrwał trochę do przodu, a do tego wiatr zapewne zagłuszał jej słowa. Cieszyła się jednak, że są już względnie blisko szkoły. Na dzisiaj miała już dosyć spacerów, zimna i śniegu. No i robiła się głodna. +
Pomimo nastawienia dziewczyny, Julius wciąż wierzył w swoje umiejętności, które pozwalały mu zaskakiwać w pozytywny sposób. Na komentarz dziewczyny tylko lekko westchnął, nie chcąc dalej brnąć w temat, ryzykując jeszcze kolejnym wypadkiem i kontynuował przeprawę przez śnieg. Wydawało mu się, że idzie odpowiednio prędko, jednak gdy Christine odezwała się, usłyszał tylko niezrozumiałe, rozmyte przez wiatr słowa, które sprawiły, że zreflektował się i poczekał na swoją towarzyszkę, by idąc tym razem w zasięgu słyszenia i wzroku dojść do zamku, którego mury przekroczyli niewiele później, po czym rozeszli się w swoje strony.
//ztx2
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Czy każdy mecz w tym sezonie miał przyprawiać go o mdłości? Znów się stresował i pozostawało mu liczyć na to, że tak jak w przypadku Puchonów, lęk ten jest bezpodstawny. Byłby gotów całkiem zlekceważyć Ślizgonów gdyby nie to, z jaką łatwością rozgromili Gryffindor. W umiejętności Gryfonów z kolei nie zwykł wątpić, wiedział dobrze, kto im przewodzi i jak wiele wkłada w to serca. Pozostawało im potrenować, ten ostatni raz przed sobotnim meczem. — Krukoni! — zawołał do zgromadzonych, bo tym razem przybył na błonia ostatni. Wysłał im wcześniej wiadomość na wizzengerze zawierającą miejsce i czas spotkania. Odłożył na ziemię kufer z piłkami i przyjął iście kapitańską pozę – wyprostowaną, z rękami założonymi na piersi. — Przed nami starcie ze Ślizgonami. Chciałbym, żebyście dali z siebie wszystko – nie tylko w sobotę, ale też i dzisiaj. Chcę, żebyście coś udowodnili, nawet nie mi, a po prostu sobie nawzajem. Zaczynamy od biegu, potem przejdziemy do ćwiczeń. Kiedy skończył krótką gadkę, dał im znać, że powinni jak najprędzej zacząć.
Rzucacie 1xk6, każde 10 pkt z miotlarstwa to 1 przerzut, ale uwaga, bo są do wykorzystania przez cały trening, nie tylko w jednym etapie!
Kości:
1. Wytrwale pokonujesz kolejne okrążenia, starając się nie marudzić przesadnie. W pewnym momencie zauważasz, że u jednego z twoich butów rozwiązała się sznurówka, zatrzymujesz się więc, żeby ją zawiązać. Kiedy kucasz, dostrzegasz w trawie coś błyszczącego... Ruć kostką jeszcze raz: Parzysta: okazuje się, że to zgubiona przez kogoś przypominajka. Jeśli chesz, możesz zabrać ją ze sobą (o przedmiot upomnij się w odpowiednim temacie). Nieparzysta: masz dziś sporo szczęścia, znajdujesz 15 galeonów! Zysk odnotuj w odpowiednim temacie. 2. Bez względu na to, czy aktywność bez użycia miotły podoba ci się, czy nie, raczej nie marudzisz. Po prostu robisz to, co zrobić należy i dość rzetelnie wykonujesz polecenie kapitana, nie ociągając się ani przez moment. Po ostatnim okrążeniu czujesz się zmęczony i potrzebujesz chwili na uregulowanie oddechu, ale towarzyszy ci też przyjemne poczucie, że zrobiłeś kawał dobrej roboty. 3. Udawało ci się utrzymać niezłe tempo i nawet nie złapać zbyt dużej zadyszki, ale niestety nie zauważyłeś, że jedna ze sznurówek się rozwiązała. Na początku ostatniego okrążenia nastąpiłeś na nią drugą nogą i potknąłeś się, lądując jak długi w powstałym po ostatnich deszczach błocie. Masz nieco otarte dłonie i kolana oraz doszczętnie pogruchotaną dumę, ale poza tym nic ci nie jest. 4. Czy Swansea do reszty zwariował?! Przyszedłeś na trening, żeby trochę sobie polatać, a on każe ci biegać? Elijah do wora, wór do jeziora, czy coś takiego. Chyba sobie nie myśli, że zrobisz aż dziesięć okrążeń? Ociągasz się, non stop zostając w tyle i w momencie kiedy ostatnia osoba przed tobą przerywa bieg, powinieneś zrobić jeszcze dwa okrążenia. Ani myślisz jednak się do tego przyznać. Ruć kostką jeszcze raz: Parzysta: upiekło ci się! Kapitan był najwyraźniej za bardzo skupiony na tych, którzy już skończyli swój bieg, żeby dostrzec, że wcale nie przebiegłeś tyle, ile ci nakazał. Pozostaje ci się tylko cieszyć – dzięki swojej przebiegłości nie jesteś tak zmęczony jak twoi towarzysze. Nieparzysta: wygląda na to, że Swansea dokładnie liczył ile kto biegnie i ani myśli odpuszczać. Nie tylko kazał ci przebiec dodatkowe trzy okrążenia, ale i do końca treningu jest na ciebie ewidentnie wkurzony. 5. Pokonałeś to boisko... a może to boisko pokonało ciebie? Czujesz, jakbyś zaraz miał wyzionąć ducha, płuca bolą z każdym oddechem, o ten zaś nie jest wcale tak łatwo. Czy ktoś ma może wodę? Masz ochotę położyć się na zimnej, wilgotnej trawie i po prostu umrzeć. A to przecież tylko rozgrzewka. 6. Kapitan prosił o to, żeby przyłożyć się do wykonywanego ćwiczenia, więc się przykładasz! Na tyle, że, pochłonięty biegiem, nie dostrzegłeś, że z kieszeni wypadło ci 10 galeonów. Czymże jest bowiem lżejsza kieszeń wobec przygniatającego cię ciężaru istnienia? Stratę odnotuj w odpowiednim temacie.
Drugi etap wpadnie w czwartek o 20 edit: 21:30
Wybaczcie mi kostki wzięte żywcem ze starego treningu :c Przepraszam!
Ostatnio zmieniony przez Elijah J. Swansea dnia Sro Mar 03 2021, 09:46, w całości zmieniany 1 raz
Pojawił się jako pierwszy na treningu Krukonów, ostatnim przed zbliżającym się meczem ze Slytherinem. Był to też jego pierwszy większy wysiłek fizyczny odkąd wrócił do szkoły, nie pamiętał nawet kiedy ostatni raz grał w quidditcha, czy chociażby latał na miotle. Zebrał się na wyznaczonym miejscu, po czym przywitał się szybko z Elijahem i od razu wziął się do krótkiej przebieżki, po ścieżce, na której nie tak dawno wpadł na Gremlina. Tym razem nie było już tyle śniegu co po Nowym Roku, ale nie wpłynęło to na fakt, że jego kondycja oddechowa nie należała nawet do dolnej półki. Ledwo co dokończył trasę, a już miał wrażenie, jakby ktoś włożył mu rozżarzone węgielki do płuc. Gdy udało mu się w końcu złapać głębszy oddech, usiadł powoli na trawie, by dać odpocząć zmęczonym mięśniom i stawom.
Shawn A. McKellen II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
Odkąd zaczęła się szkoła, doskonale wiedziałem, że stało przede mną setki możliwości, by przestać wracać myślami do bolesnej straty i skupić się na wszystkim innym. Tym też starałem się zająć, nie chciałem zatracić wszystkiego innego, co było częścią mojego życia. A tym na pewno były treningi z Elijahem, który godnie reprezentował naszą drużynę jako kapitan. Lepszego kapitana nie mogłem sobie wyobrazić, z naszego Łabędzie był po prostu zajebisty ziomek. Dlatego też na pierwszym treningu po feriach musiałem się pojawić i nie zawieść elijki. Ubrany w lazurowe barwy przybyłem na boisko, gdzie czekał już wspomniany już wielokrotnie kapitan i gdy wszyscy się już pojawili, zaczęliśmy rozgrzewkę od biegu. Ja nie chciałem rozczarować Elijki, więc przyłożyłem się bardziej niż zwykle - starałem się wycisnąć z siebie całe sto pięćdziesiąt, nie, dwieście procent. Konsekwencjami tego była utrata dziesięciu galeonów, które wypadły mi z kieszeni, lecz nawet na to wtedy nie zwróciłem uwagi.