Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Truth or Dare

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Seonghwa Bitsch
Seonghwa Bitsch

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Blizny, wiele blizn. Jedna z najnowszych przecina jego prawy łuk brwiowy, kilka sznyt pokrywa jego lewe przedramię. Family time. Nieodłączny resting bitch face.
Galeony : 51
  Liczba postów : 37
https://www.czarodzieje.org/t18480-seonghwa-bitsch#526491
https://www.czarodzieje.org/t18484-seonghwa-bitsch
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Truth or Dare  Truth or Dare EmptyPią 20 Mar 2020 - 14:06;


Retrospekcje

Osoby: Jean Strauss & Seonghwa Bitsch
Miejsce rozgrywki: Amsterdam
Rok rozgrywki: Ferie 2020
Okoliczności: Kiedy Jean za karę jedzie w odwiedziny do przyjaciela rodziny, a Seonghwa za karę jedzie w to samo miejsce.


 — Zrobię... co?
  To była pierwsza reakcja na słowa jego własnego ojca, który oświadczył, że ferie to on będzie miał, tylko tyle że w Holandii. Gdzie? To znaczy - oczywistym było, że wiedział, gdzie ta cała Holandia sobie jest umiejscowiona, ale kwestia bardziej nie tyle "gdzie?" co "dlaczego?". Niewiele było mu powiedziane, zasadniczo to tyle co nic. Kolejna dyspozycja, swojego rodzaju rozkaz, do którego musiał się dostosować. Chodziło o jakąś biznesowo-rodową bzdetę jak dostarczenie dokumentów i bambetli do jednego z wieloletnich kontaktów Pana B. Czemu nie sowa? Czemu nie któryś z jego ludzi? Seonghwa nie pytał, bo przez lata mieszkania z ojcem nauczył się o nim wielu rzeczy. Jak na przykład tego, że udowadnianie bezsensowności jego poleceń prowadziło nie tyle do ich korygowania, a do dorzucenia kolejnych upierdliwych zadań, równie beznadziejnych. Wywracanie oczami czy głośne wypuszczanie powietrza też nie pomagało, dlatego też Seonghwa, jak to zwykle miało miejsce, skinął głową i poinformował przyjęcie do wiadomości tego, co przekazał mu ojciec.
  Tyle w temacie.
  Kolejnego dnia, wyposażony w tę, jakże istotną i niecierpiącą zwłoki, przesyłkę i swój bagaż, skierował się do głównego holu, gdzie czekał już na niego ojciec i przygotowany wcześniej świstoklik. Już samo wspomnienie, że przedmiot zaklęła partnerka Pana B. sprawiło, że Seonghwa zaczął się zastanawiać czy aby na pewno mógł temu zaufać. Nie chciał jakoś źle oceniać tej... jak jej tam? Och, Alessa. No tak. Więc Alessa była młoda, przecież ona chyba jeszcze studiowała? Nie żeby poddawał w wątpliwości jej zdolności magiczne, ale... Kiedy przeniósł się za pomocą zaklętego przedmiotu już wszelkie jego gdybania były usprawiedliwione.
  Niezgrabnie, bo trzema podskokami, niczym postrzelona łania, wyratował się przed wywinięciem orła (dużo zwierzęcych porównań i związków frazeologicznych) w jedną z największych kałuż na opustoszałej uliczce miasta Amsterdam. Pierwsze co do niego dotarło gdy odpuścił ucisk żołądka po skorzystaniu z magicznego środka transportu było uczucie zimna. Lało. Lało jak z cebra, kurwa mać. Zadarł głowę, osłaniając przedramieniem swoje oczy przed nadciągającymi, wielkimi kroplami deszczu, celem spojrzenia na nieboskłon. Wspaniała pogoda. Mało tego - nie był na miejscu tylko pośrodku... niczego. Będzie musiał podziękować Alessie za wycieczkę. I za notatki w zasadzie też. Śmieszne.
  Szczęśliwie jego ojciec chyba z góry założył, że jego nowa partnerka może nie spisać się przy zaklinaniu przedmiotu (a przy tym sam złośliwie się tym po prostu nie zajął), więc powiadomił syna marnotrawnego o tym, gdzie dokładnie ma się udać. Zatem się udał. Nie był to długi spacer, ale na pewno męczący przez wszystkie krople deszczu rozbijające się o jego ciało. Trzeba było założyć grubszą kurtkę, trzeba było zastosować zasadę ograniczonego zaufania do Alessy. To teraz miał. Singing in the rain.
  Dotarł na miejsce po kilkunastu minutach spaceru, zapukał do drzwi, aby otworzył mu jeden z domowników. Po tym jak się przedstawił z nazwiska i po otrzymaniu powątpiewającego spojrzenia - bo morda jakaś taka mało niemiecka jak na Bitscha, prawda? - został wpuszczony do środka i po rozpłaszczeniu się z, wątpliwej jakości, okrycia przeszedł za jednym z domowników do głównego salonu, gdzie zastał dwie osoby. Poszukiwanego przez niego pana von Adlera, a przynajmniej tak się zapowiadało, oraz Jean Strauss, której raczej się tu nie spodziewał. Zakładał raczej, że będzie szalała na feriach z Violettą gdzieś... no tam, a na pewno nie tutaj. Pan von Adler, wielce pochłonięty prezentowaniem Jean swojej kolekcji wypchanych bażantów, początkowo nie zauważył przybycia gościa, a Seonghwa po prostu stał u wejścia do salonu i słuchał go, z jaką fascynacją opowiadał o swoich eksponatach. Uniósł nawet wymownie brew, spoglądając tutaj na Jean, która miała być ofiarą dla słuchania tych wszystkich opowieści. I nawet kącik ust mu drgnął. Nie z radości na jej widok, ale z jakiejś sadystycznej satysfakcji, że ona przechodziła przez te męczarnie.
  Dopiero po pewnej chwili gospodarz zorientował się, że ktoś na niego czeka i ryknął niemieckie powitanie, na które Seonghwa odpowiedział. Po przejściu przez pytania "Jak tam podróż" oraz "Dlaczego jesteś taki mokry" a także "A czemu nie siecią Fiuu" - gdzie na to ostatnie miał ochotę odpowiedzieć, że kurwa nie ma pojęcia, ale pewnie dlatego, że jego ojciec lubi się nad nim znęcać - przekazał odpowiednio pomniejszony zaklęciem pakunek dla pana von Adlera, a ten z wielce skonsternowaną miną kazał się chłopakowi rozgościć, po czym, porwawszy przesyłkę, ulotnił się z saloniku w akompaniamencie krótkiego "zaraz wracam, rozgość się".
  Na tym etapie Seonghwa po prostu padł na jedną z sof przy kominku i przetarł wilgotne jeszcze włosy. Wypuścił z siebie powietrze po czym odwrócił spojrzenie na Straussównę.
  — Proszę, proszę, Jean. Gdzie twój drugi półmózg? To wy możecie funkcjonować osobno? — Zapytał, a taka drobna złośliwość była dla niego naturalna i chyba w tej relacji - niczym nie zaskakująca. To i tak szczyt uprzejmości z jego strony, że się odezwał. Chociaż też nie tak niespodziewana, wszak Straussówny były jedynymi z nielicznych, do których w Hogwarcie w ogóle otworzył gębę. No ale to są perki z bycia rodziną. Perki jak i przekleństwo, if you know what i mean.
Powrót do góry Go down


Jean Strauss
Jean Strauss

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Kilka drobnych tatuaży; często zakrwawione lub posiniaczone knykcie; blizna na całym prawym nadgarstku (od knykcia palca wskazującego na skos)
Galeony : 97
  Liczba postów : 101
https://www.czarodzieje.org/t18481-jean-strauss#526504
https://www.czarodzieje.org/t18492-jean#526778
https://www.czarodzieje.org/t18482-jean-strauss#526509
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptyPią 20 Mar 2020 - 14:10;

Cieszyłam się niemiłosiernie na myśl, że pojadę na ferie wraz z Violettą. Z dala od domu, ojca, któremu wiecznie coś nie pasowało, wśród tylu ludzi, którym mogłabym zrobić mniej lub bardziej przyjemny kawał…
  - Że niby gdzie mam jechać? - spodziewałam się jakiegoś nie tym tonem, młoda damo, jednak ojciec tylko uniósł brew w górę, głęboko odetchnął i powtórzył tylko cel mojej podróży. Holandia. Po kiego grzyba mam jechać aż do Holandii?
Wytłumaczył to niemal tak szybko, jak pytanie pojawiło się w mojej głowie. Bla bla, rodzina, bla bla, ktoś musi tam pojechać, bla bla, a ty jesteś do tego idealną kandydatką. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby to właśnie Violka mnie w to wpakowała, jako pewnego rodzaju rewanż. A to dziwne, bo zupełnie nie pamiętam ostatniej sytuacji, w której zrobiłabym jej przykrość. To zawsze coś nowego, bo często to właśnie ona padała ofiarą moich mniej lub bardziej wyszukanych żartów.
  Nawet nie rozmawiałam z nią na ten temat. Powiedziałam tylko, że nasze plany niestety się nie powiodą, bo ojczulek postanowił wysłać mnie do Holandii.  Dlaczego? A wiesz co, nie wiem, coś z rodziną, nie słuchałam go tak naprawdę. Czy to robi jakąkolwiek różnicę? Przez te wszystkie czasy przyzwyczaiłam się do pełnienia roli reprezentacyjnej, w końcu, wyglądałam jak Schneewittchen, blada cara, czerwone usta, bladobłękitne oczy i włosy czarne niczym heban. Idealna kandydatka na żonę najlepiej wysoko postawionego czarodzieja z czystokrwistym rodowodem.
  Może to było powodem, dla którego ojciec rozsyłał mnie po rodzinie, zarówno bliższej jak i dalszej, oraz po swoich znajomych?...
  Tak czy inaczej, czekały mnie ponad dwa tygodnie nudy. Siedzenia w domu wśród czystokrwistych nudziarzy i zastanawiania się nad sensem istnienia. Wśród takich nie mogłam się bawić, czy chociaż zrobić komuś przykrość. Tutaj musiałam udawać poukładaną dziewczynę, która wie, czego chce, uważnie słucha i nadaje się na żonę.
  Bo, dla zachowania czystości krwi, wiązanie się z dalszymi krewnymi nie było niczym złym.
  Za oknem lało, więc nawet plan posiedzenia w ogrodzie, w Amsterdamskim słońcu, legł w gruzach. I choć cała posiadłość była na tyle duża, że znalazłabym sobie mnóstwo ciekawych zajęć, ugrzęzłam w salonie, wysłuchując opowieści o wypchanych bażantach. Tyle historii, ile martwych ptaków liczyła kolekcja wujaszka. Uśmiechałam się tylko, grzecznie kiwając głową, ale myślami byłam w zupełnie innym miejscu. Słyszałam co prawda jakieś urywki, żeby móc najwyżej zadać pytanie i udawać dalej zainteresowaną, jak no, to tego kupiłem w Irlandii czy ten to rarytas, ma brunatne skrzydła na brzuchu, ale tak, to gdyby ktoś mnie o te durne figurki mnie za pytał, to nic bym mu nie powiedziała. Ale von Adler wydawał się w ogóle niezainteresowany moją osobą. Opowiadał o tych nieszczęsnych, wypchanych zwierzętach już od dobrych czterdziestu minut, choć mi wydawało się, że minęło o wiele więcej czasu.
  Myślałam, że będę skazana na tę torturę do obiadu. Zaczęłam już nawet liczyć postaci na obrazach, zupełnie znudzona tymi ekscytującymi historiami, kiedy to wujaszek nie ryknął po niemiecku. Scheiße, dlaczego musiał być aż tak głośny?
Seonghwa. A co on tutaj w ogóle robi? Nie mia być teraz w zupełnie innym miejscu? Miałam już posłać w jego stronę delikatny uśmiech, jednak widząc jego radość z mojego cierpienia tylko przewróciłam oczami, krzyżując ramiona na klatce piersiowej po uprzednim zaciągnięciu materiału ciemnozielonego swetra na swoje knykcie, które swoją drogą znów były zakrwawione. Przynajmniej przy rodzinie nie musiałam tego bardziej ukrywać, bo wszyscy chyba uznali, że to przez delikatną budowę.
  - A ty co, nie potrafisz poprosić ojca, żeby choć raz spróbował zrobić coś zamiast macoszki? - uniosłam brew w górę, lustrując go wzrokiem. Teraz przynajmniej wiedziałam, dlaczego w tej wielkiej sypialni, która teoretycznie miała być tylko moja, znajdowały się dwa łóżka. - Zmokły bażant - prychnęłam cicho, a na moje usta wpłynął delikatny uśmiech. Ciekawe, czy wujaszek, jak już w końcu wróci, ogłosi wszem wobec, że możemy iść do pokoju. Naszego pokoju, który pewnie był przewidziany na wypadek, gdyby to Violetta miała być tutaj ze mną, ale że to i tak był krewny, co prawda daleki, to i tak nas tam wpuszczą…


Ostatnio zmieniony przez Jean Strauss dnia Pią 20 Mar 2020 - 14:12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Seonghwa Bitsch
Seonghwa Bitsch

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Blizny, wiele blizn. Jedna z najnowszych przecina jego prawy łuk brwiowy, kilka sznyt pokrywa jego lewe przedramię. Family time. Nieodłączny resting bitch face.
Galeony : 51
  Liczba postów : 37
https://www.czarodzieje.org/t18480-seonghwa-bitsch#526491
https://www.czarodzieje.org/t18484-seonghwa-bitsch
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptyPią 20 Mar 2020 - 14:11;

  Naturalnie Seonghwa skrzyżował z nią spojrzenia i jakżeby nie mógł mieć jakiejś dzikiej satysfakcji z jej zmęczon-umęczon miny, którą zobaczył, gdy wszedł do pomieszczenia. Samo to, że wywaliła na niego oczami to tylko jeszcze większą radochę mu dało. Bo najwyraźniej lubił dokuczać. W bardzo subtelny sposób. No i lubił cieszyć się z cudzych katuszy. Jej wyjątkowo.
  Na jej odpowiedź uśmiechnął się z lekka półgębkiem, w bliżej nieokreślony sposób.
  — Touché. — Odmruknął jedynie, dalej w kąciku ust mając ten sam grymas, który pojawił się tuż po usłyszeniu jej słów.
  W zasadzie to wcale nie mijała się z prawdą, uwaga była jak najbardziej celna. Nie potrafił postawić się ojcu, już dawno przywykł do bycia jego marionetką. No i przez lata nauczył się w jego towarzystwie jednego. Opór był bezcelowy, a jedynie pochłaniał pokłady energii. Szkoda było na to wszystko czasu i środków. Zresztą to polecenie wcale nie miało być takie skomplikowane (jedynie wydawało się bezsensowne, ale ojciec nigdy mu niczego nie tłumaczył, tylko kazał robić). No i przed nim, w przeciwieństwie do niej, nie wisiała wizja pozostania tu na dłużej niż parędziesiąt minut czy kilka godzin. Przecież miał tylko robić za kuriera, prawda? No to się jeszcze zdziwi. Albo sam zmieni zdanie, bo myśl o powrocie do ojca i jego dwudziestoletniej partnerki jakoś nie wydawała się być kusząca. Do Seoulu też raczej się nie wybierze bo matka miała plany na ten okres, więc... Na pewno zostanie na kolację!
  Słysząc jej kolejny komentarz, najpewniej także pijący bezpośrednio do niego, przeniósł na nią spojrzenie, przechylając przy tym delikatnie głowę na bok. Że niby on? Zmokły bażant? On piórek nie stroszył! Fakt, może mu się trochę zmokło na trasie tutaj, ale przynajmniej już z niego woda nie ściekała, bo się z deka osuszył.
  Nie odpowiedział jej na tę zaczepkę, a jedynie posłał dość wymowne, zdecydowanie zaczepne spojrzenie, które samo za niego miało przekazać, że zwyczajnie sobie grabiła. Mistrz spojrzeń. Call him Fluttershy. Ale kiedy było się takim Seonghwą to porozumiewanie się niewerbalne było niezwykle istotne. Zwłaszcza gdy samemu świadomie się rezygnowało z komunikatów werbalnych. Miał to wypracowane.
  I gospodarz po krótszej chwili nieobecności powrócił z wieściami, że teraz nie będzie im głowy zawracał, że mogą pójść się rozgościć (tutaj przeprosił za, jak to określił, utrudnienia w formie posiadania tylko jednego pokoju gościnnego. Wtedy też Seonghwa wyciągnął się ze swojego milczącego stanu, podniósł się z kanapy i wniósł protest, bo przecież on nie miał tu zostawać. Miał tylko doręczyć rzeczy od ojca. Co usłyszał w odpowiedzi? "Nonsens". Oraz lawinę argumentów, które miały go zachęcić do zostania w Amsterdamie na dłużej, choćby na parę dni - bo przecież są ferie, bo przecież jeszcze tu nie był, bo pan von Adler ma im tyle do pokazania (bażantów pewnie), a w ogóle to Jean zostaje tu na dłużej i pewnie ucieszy się z towarzystwa. Ostatecznie Seonghwa zerknął w kierunku wspomnianej Straussówny kątem oka. I odpuścił. A raczej - zgodził się zostać. Abstrahując już od tego, że nie był kompletnie gotowy na pobyt dłuższy niż parę godzin to jednak stwierdził - czemu by nie? Chyba wszystko byłoby lepsze niż siedzenie w posiadłości Pana B. W towarzystwie gospodarza i jego kolejnej partnerki.
  Pan von Adler odprowadził ich więc do tego pokoju i zapowiedział, że jeśli chcą to nieopodal jest kilka sklepów, gdzie Seonghwa mógłby od nowa skompletować swoją garderobę. I potem wspomniał, że chyba, że woli on paradować nago. Na ten komentarz Seonghwa wspomniał tylko, że świat jeszcze nie jest gotowy na taki zaszczyt. O ty śmieszku.
  Kiedy gospodarz wycofał się mówiąc, że musi zająć się tym co dostał od Pana B., kiedy też zamknął za sobą drzwi to spojrzenie Seonghwy padło na Jean. Przez chwilę taksował ją spojrzeniem, nie mówiąc przy tym nic, aż w końcu jego wzrok zatrzymał się na jej... swetrze!
  — Bardzo dobry kolor. Podoba mi się. — Mruknął nieco uszczypliwie, bo pił naturalnie do zieleni noszonej przez kogoś z domu w barwach czerwieni. — Powinnaś go częściej zakładać. — Albo nie zakładać nic — Bardziej ci pasuje. — Nie to, żeby kontrolował jej ubiór na co dzień, dobra? Czasem zdarzało mu się zerknąć w jej kierunku. No dobra, ostatnio może częściej niż standardowe "czasem'. Nie kontrolował tego, samo się działo, był kompletnie niewinny.
Powrót do góry Go down


Jean Strauss
Jean Strauss

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Kilka drobnych tatuaży; często zakrwawione lub posiniaczone knykcie; blizna na całym prawym nadgarstku (od knykcia palca wskazującego na skos)
Galeony : 97
  Liczba postów : 101
https://www.czarodzieje.org/t18481-jean-strauss#526504
https://www.czarodzieje.org/t18492-jean#526778
https://www.czarodzieje.org/t18482-jean-strauss#526509
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptyPią 20 Mar 2020 - 15:03;

  Nie spodziewałam się, że zostanę tak szybko uwolniona od historii o jakże cudownych, wypchanych zwierzętach. Tak samo nie podejrzewałam, że ktoś zdecyduje się na przyjście do tego domostwa, no bo, warum? I tak lało, więc pogoda nie była szczególnie zachęcająca do tego, żeby osiąść w tym domu który, mimo położenia w stolicy Holandii, był w sumie daleko od wszystkiego, mimo tych kilku sklepów znajdujących się może dwie ulice dalej. Czułam się uziemiona i wiedziałam, że jak nie znajdę sobie dość szybko zajęcia to się zanudzę. Teraz przynajmniej nie musiałam planować wolnego czasu w samotności, skoro wujek zaproponował taki pomysł Seo.
  Nie podobało mi się tylko to, że zostałam kartą przetargową, ale co na to poradzić, przynajmniej nie będę narzekać na samotność i nudę przez okrągłe dwa tygodnie.
  Znów miałam twarz bez wyrazu, przysłuchując się wymianie zdań między mężczyznami. I nawet nie zwróciłam uwagi na ani jednego z nich, znów słuchając wyrywkowo i szukając czegokolwiek ciekawego na obrazach, wiszących na ścianie praktycznie naprzeciwko kanapy. Na starszego z dwójki towarzyszy zawiesiłam swoje spojrzenie dopiero gdy stwierdził, że nas zostawia; odruchowo jedynie kiwnęłam głową, wracając do przeglądu obrazów. Dopiero komentarz Bitscha sprawił, że spojrzałam w jego kierunku z delikatnie uniesionym lewym kącikiem ust.
  - Dziękuję - wiedziałam co prawda o tym, że wyglądam dobrze, ale usłyszenie tego z ust kogoś innego jest jakoś o wiele bardziej satysfakcjonujące. Zawsze napełnia mnie to jeszcze większą pewnością siebie. Mów mi jeszcze, jak mówisz mi miłe rzeczy!
  Po chwili ciszy wstałam z kanapy, delikatnie zgięłam się, żeby poprawić czarne zakolanówki, a po ponownym stanięciu prosto wygładziłam również czarną, sięgającą do połowy ud spódnicę. Spojrzałam na swojego towarzysza znaczącym spojrzeniem i ujęłam go za rękę.
  - Chodź, wysuszysz się trochę bardziej - nawet nie czekając aż zorientuje się, co właśnie robię, pociągnęłam go za dłoń i przeprowadziłam po schodach wprost do pokoju, który mieliśmy dzielić i, dopiero po zamknięciu drzwi, puściłam jego dłoń, żeby wskazać mu wolne łóżko. Nawet nie wiem, czemu tak naprawdę zechciałam mu pomóc. Ot, po prostu, może jakiś odruch.
  O ile dobrze pamiętałam, von Adler wspominał coś o ręcznikach w ostatniej szufladzie komody, która stała z boku. Schyliłam się, żeby ją otworzyć i ze środka wyciągnąć jeden z nich, żeby po chwili podejść do Seo razem z nim. Początkowo nawet mu pomogłam, wycierając górę jego głowy, ale potem po prostu zostawiłam ręcznik na swoim miejscu, odchodząc do innej szafki. Barek.
  - Napijesz się ze mną, prawda? - nawet nie wiem, po co go pytałam, skoro i tak wyciągnęłam wino z czarnego bzu, a do niego dwie lampki, stawiając to wszystko na szczycie barku. Wuj już wiedział, jak wyposażyć barek tak, żeby młoda czarownica była zadowolona. Było tam jeszcze kilka butelek wina, może ze dwie wódki, ale, niestety, zabrakło tam ognistej. Cóż, może następnym razem będzie tylko lepiej, jeżeli w ogóle zdecyduję się tu jeszcze raz zawitać.
  Machnięciem różdżki, którą wyjęłam z zakolanówki, otworzyłam butelkę, a po kolejnym zaklęciu patrzyłam, jak zawartość butelki rozlewa się do lampek. Uśmiechnęłam się delikatnie, schowałam różdżkę i ujęłam lampki w dłonie, podchodząc z nimi do Seonghwy i oferując mu jedną, nieznacznie się przed nim pochylając.
  - Skoro i tak jesteśmy skazani na swoje towarzystwo… - powiedziałam gdy tylko wziął lampkę w dłoń, po czym usiadłam obok niego, biorąc pierwszy łyk. - … to może zagramy w prawdę czy wyzwanie?
Powrót do góry Go down


Seonghwa Bitsch
Seonghwa Bitsch

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Blizny, wiele blizn. Jedna z najnowszych przecina jego prawy łuk brwiowy, kilka sznyt pokrywa jego lewe przedramię. Family time. Nieodłączny resting bitch face.
Galeony : 51
  Liczba postów : 37
https://www.czarodzieje.org/t18480-seonghwa-bitsch#526491
https://www.czarodzieje.org/t18484-seonghwa-bitsch
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptyPią 20 Mar 2020 - 16:00;

  Zielony to był naprawdę dobry kolor. Bo Ślizgoński, prawda? A nie jak czerwony, jak te radosne i cwaniackie przygłupy z Gryfindoru. Jean miała o tyle szczęście, że się do niej o to nie przypieprzał, bo też sam nie był z tych Ślizgonów, którzy na każdym kroku musieli manifestować wyższość swojego Domu nad pozostałymi i wyrażać swoją pogardę dla Gryfonów. Ale nie przepadanie za nimi to taka... tradycja, prawda? Nie dało się tego pominąć.
  Zresztą skupianie się na swetrze pozwalało chociażby na chwilowe zapobieżenie oglądania pozostałych elementów jej ubioru, który no... No on by się tak w gości nie ubrał, okej?
  Spojrzał na jej dłoń, którą pochwyciła jego rękę, a potem już był prowadzony przez dom w stronę schodów a dalej do pokoju. Zerknął jeszcze za siebie, kiedy zamknęła za nimi drzwi, a potem przeniósł spojrzenie na wskazane przez nią łóżko. No ładnie. Bez słowa przeszedł przez pomieszczenie by przyklapnąć na wyznaczonym przez nią meblu, a potem utkwił wzrok w dziewczynie, śledząc jej poczynania. To nie tak, że ją obcinał wzrokiem. Może trochę. No co? Był samcem. Prostym samcem. Poddał się nawet grzecznie zabiegowi, choć minę miał jak taki obrażony pies, którego wrzucili do prania a potem suszyli, a kiedy pozostawiła go samemu sobie w tym całym suszeniu, to sam się tego podjął. Ostatecznie odłożył ręcznik gdzieś na bok i palcami poprawił ułożenie zmierzwionych materiałem włosów.
  W odpowiedzi na jej pytanie, retoryczne zresztą, wydał z siebie jedynie pomruk, który można było uznać za potaknięcie. Choć kiedy już miał pić to stawiał na mocniejsze trunki to w tym wypadku, jakże subtelne, wino nawet mu pasowało. Też przecież nie chodziło o nabzdryngolenie się w gościach, chociaż... raczej miałby to gdzieś gdyby pan von Adler poszedł się poskarżyć ojcu na zachowanie chłopaka. Z drugiej strony wątpliwe, żeby teraz tu przyszedł, skoro dostał jakieś zabawki od Pana B.
  Przyjął podane mu szkło od dziewczyny, lustrując najpierw jej sylwetkę spojrzeniem. Jeśli Seonghwa już taksował kogoś wzrokiem to się raczej z tym nie krył. Nawet jeśli miała to być jego kuzynka, która ubrana była tak, że no... nie dało się nie zwrócić uwagi.
  — Skazani? — No przecież nie puści tego mimo uszu, prawda? Nie to, żeby się czepiał, ale... no czepiał się. I to z czystej, wrodzonej upierdliwości, którą zazwyczaj trzymał na krótkiej smyczy, bo też szkoda było mu strzępić języka. Jednak mając do czynienia z taką Jean, którą nawet lubił, to sobie pozwalał na takie fanaberie jak wdawanie się w słowne przepychanki czy chwytanie za słówka (albo za coś innego). — Mówisz, że będziesz ze mną tu cierpieć? — Zapytał, unosząc lekko brew, a i przy tym kącik ust w asymetrycznym, nieco bezpruderyjnym uśmiechu, który na jego mordzie nie witał za często. No jeśli była into BDSM to on nie będzie miał nic przeciwko! Znaczy... co?
  Dopiero po chwili zastanowił się nad jej sugestią aby zagrali. W tę dziecinną gierkę, gdzie wymyślało się w grupie jakieś głupkowate zadania albo zadawało się pytania, które wprawiały odpowiadających w zakłopotanie. Chyba tylko raz, czy dwa razy brał w tym udział w dormitorium Ślizgonów i o ile nie sprawiało mu to większych trudności - bo też ciężko było go czymkolwiek ruszyć, a do wszystkiego podchodził z rezerwą - o tyle nie widział w tym ani niczego zabawnego, ani też fajnego. Jednak w tym momencie nie miałaby to być gra w grupie rozszalałych znajomych, a takie jeden na jeden. Z Jean.
  Ze swojego siadu, rozparł się wygodniej do słynnego leżo-siadu, gdzie wsparł się na łokciach i utkwił niby to zamyślone nad pytaniem spojrzenie w dziewczynie. Przeniósł na moment wzrok na trzymane w palcach szkło, a potem znów zwrócił swoją uwagę na Straussównę.
  — Niech ci będzie. Znaj łaskę pana, pozwolę ci zacząć. Daj mi prawdę. — Dla jednych to odważne wybór pytania, dla drugich typowa cykoria. Ale prawda była taka, że opowiedziało się tu za tym wyborem czyste lenistwo, bo w tej pozycji było mu wygodnie, a znając życie i opierając swoje osądy na doświadczeniach z tym związanych, to przy wyzwaniu musiałby ruszyć dupę, a obecnie tego nie chciał.
Powrót do góry Go down


Jean Strauss
Jean Strauss

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Kilka drobnych tatuaży; często zakrwawione lub posiniaczone knykcie; blizna na całym prawym nadgarstku (od knykcia palca wskazującego na skos)
Galeony : 97
  Liczba postów : 101
https://www.czarodzieje.org/t18481-jean-strauss#526504
https://www.czarodzieje.org/t18492-jean#526778
https://www.czarodzieje.org/t18482-jean-strauss#526509
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptyPią 20 Mar 2020 - 17:20;

  Wiedziałam, że akurat na to jedno słowo zwróci uwagę. Przecież nie było takiej opcji, żeby kiedykolwiek puścił coś takiego mimo uszu, prawda? Zawsze potrafiliśmy łapać się za słówka, jeżeli już akurat używaliśmy komunikacji werbalnej. Nasze rozmowy często pozbawione były słów, składały się na nie spojrzenia i drobne gesty, które rozumieliśmy tylko my. Czasem na spotkaniach w gronie całej rodziny warto wykształcić sobie swoisty sposób komunikacji, rozumiany tylko przez wybranych. Starsi tego nawet nie chcą ogarniać, a ci, co mają rozumieć, rozumieją. Nie ma nic przyjemniejszego niż ta świadomość, że sens wypowiedzi dociera tylko do tych, do których ma dotrzeć. I nikt więcej nie musi tego kwestionować.
  - Nie wiem, będę cierpieć, Słonko? - pozwoliłam sobie na szerszy uśmiech w jego kierunku, do tego na delikatny chichot. Nie śmiałam się w towarzystwie. Ale on? Cóż, chyba robię dla niego wyjątek. I to nie był pierwszy raz. Po prostu jakbym ufała mu bardziej niż innym, ale przecież do tego się nie przyznam, a już na bank nie jemu. Jeszcze ego powiększy mu się o niebezpieczny procent i znowu będzie pluć jadem na wszystkich.
  Właściwie, to już to robi, ale i tak nie będę łechtać jego samooceny. Jest na wystarczająco przyzwoitym poziomie.
  Czekałam na jego odpowiedź, przy okazji korzystając z tego jak się ułożył. Z jego nóg zrobiłam sobie oparcie dla pleców, moje nogi swobodnie zwisały z końca łóżka, a ja mogłam na niego patrzeć z góry, na co nie miałam okazji w trakcie naszych zwykłych konwersacji. Przewaga jego wzrostu nie była miażdżąco duża, wciąż mogłabym złamać mu nos jakbym tylko chciała, a jednak była wystarczająca, żeby mógł mi posyłać spojrzenie z góry. Wciąż, nie robił tego jakoś często czy wrednie.
  Zanim się zdecydował, zdążyłam pozbyć się ponad połowy lampki, której zawartość zniknęła w moich ustach. Będę musiała sobie dolać więcej wina, chociaż czy to na pewno ja powinnam polewać? Ponoć to rola mężczyzny, a przynajmniej tak mi się wydawało. Ale to przecież bez różnicy, mogłabym sobie i Seo polewać tak długo, aż nie skończyłaby się zawartość butelki, po czym następną też mogłabym nam otworzyć i polewać dalej.
  Choć prawda czy wyzwanie kojarzyło się z tymi wszystkimi imprezami czy wygłupami w gronie znajomych, w gronie dwojga ludzi było bardziej wypełniaczem czasu, bo co mielibyśmy innego robić przy winie? Całować się? Och, proszę.
  Znów uśmiechnęłam się na jego słowa, a jednak wzrok przeniosłam na szkło, delikatnie mieszając jego zawartość w dłoni. Trunek miał doprawdy ładny kolor. Intensywny. Podobał mi się. Wyglądał nieco jak krew, ale też niemiłosiernie kontrastował z bladością mojej skóry.
  - To może tak delikatnie na początek - spojrzałam na jego twarz. - Bez żadnych zahamowań, całkowicie szczerze. Co myślisz o swojej obecnej macosze? - przecież wiekiem to była chyba jak jego rówieśniczka niż matka. Ile ona mogła mieć lat? Dwadzieścia? A jednak problem macoch w jego życiu był dość wyraźny, bo w końcu ile można krzyżować swoje geny? Nie wystarczy jeden ślub z czarodziejem krwi szlachetnie czystej, żeby zachować stuprocentową czystość rodu? Najwyraźniej jego ojciec nie wiedział, że co za dużo, to niezdrowo...
Powrót do góry Go down


Seonghwa Bitsch
Seonghwa Bitsch

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Blizny, wiele blizn. Jedna z najnowszych przecina jego prawy łuk brwiowy, kilka sznyt pokrywa jego lewe przedramię. Family time. Nieodłączny resting bitch face.
Galeony : 51
  Liczba postów : 37
https://www.czarodzieje.org/t18480-seonghwa-bitsch#526491
https://www.czarodzieje.org/t18484-seonghwa-bitsch
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptyPią 20 Mar 2020 - 18:07;

  — To zależy — odpowiedział jej w pierwszej reakcji na jej słowa. I zrobił tutaj nawet dramatyczną pauzę dla efektu, taki był z niego aktor. Po tych dwóch wyrazach, przesunął spojrzeniem po jej twarzy, zatrzymując się na dłuższą chwilę na jej błękitnych oczach. Dopiero po krótkim czasie odwrócił wzrok na szkło, które dzierżył między palcami i dodał, jak gdyby nigdy nic — od tego, czy będziesz chciała trochę pocierpieć. Wiesz, nie każdy tak lubi. — Powiedział, a nawet wzruszył przy tym nieznacznie ramionami, bo przecież nie mówił o niczym nie na miejscu! Po prostu czasem ktoś sobie lubił pomęczyć się w czyimś towarzystwie, ot co. On wcale nic nie sugerował, był dobrze wychowanym mężczyzną. — Ale jak się zdecydujesz to wiesz do kogo uderzać. — Dodał, rozkładając przy tym nieznacznie dłonie w krótkim geście "be my guest". Potem już tylko przyozdobił swoją wdzięczną mordę swoim firmowym uśmiechem, który nadawał mu wyrazu tego "złego i niedobrego". Chociaż on to przecież był dobry chłopak. Trochę sceptyczny, trochę cyniczny, ale za to jaki grzeczny i dobrze ułożony!
  Wychylił nieco zawartości własnego szkła, przez chwilę nawet zastanawiając się nad smakiem wybranego przez nią wina. Prawda była taka, że nie był typem osoby, która akurat ten trunek lubiła, ale jakoś nie mógł narzekać. Zerknął nawet kontrolnie na nią, w jednym z momentów, w którym upijała trunek. Pewnie, że mógłby polać, ale był czystokrwistym czarodziejem, więc czy użycie zaklęcia do tego podchodziło już pod polewanie? Czy jednak nie można mu przypisać tej zasługi? A w ogóle to był XXI wiek, kobiety walczyły o równouprawnienie, więc to chyba miało dotyczyć wszystkiego? Polewania wina także.
  Tak czy siak trzymał rękę na pulsie, ale też nie zamierzał jej dolewać kiedy była w połowie. To byłby taki sygnał, że bardzo chce ją upić. A wcale nie chciał! No ale gdyby się upiła jednak to on mógłby tylko rozłożyć ręce i powiedzieć "ups". Bo wtedy on by tylko uzupełniał jej szkło, z powodu dobrych manier, a nie tak napastliwie!
  Zerknął na nią, kiedy zdawało się, że już wymyśliła dla niego jakieś pytanie do tej zabawy. I w pierwszej reakcji po prostu uniósł lekko brew, przyglądając się jej podczas krótkiej chwili milczenia. No, no. Cóż za interesujące pytanie.
  — O Alessie? Zależy do czego zmierzasz pytaniem. Ogólnie uważam, że to princeska, która nieco się pogubiła na świecie i poleciała na gościa po czterdziestce, prawdopodobnie przez swojego rodzaju daddy issues. Jest całkiem mądra, acz nie za dobrze jej idzie magia — bo go wysrała na środek Amsterdamu zamiast pod dom von Adlera — i tragicznie gotuje — a to już minus od niego, bo Seonghwa lubił dobrze zjeść. Na szczęście w domu mieli od tego ludzi. A raczej skrzaty. I te sobie z tym całkiem dobrze radziły, a nawet słuchały się jego instrukcji. Problem jednak leżał w tym, że Alessa to nalegała, że czasami coś przygotuje. A on potem musiał to jeść. — Jeśli jednak ciekawi cię co myślę o niej jako o kobiecie — czy raczej dziewczynie — to nie jest brzydka, ma zgrabny tyłek i nogi, acz zdecydowanie nie jest w moim typie. — Powiedział. No i to powinno być niezręczne takie rozprawianie się nad wizualnymi aspektami macochy, ale... No to była dziewczyna. Miała lat dwadzieścia. Raptem dwa lata starsza od niego. Acz nie była w jego typie. Za dużo serdeczności, za dużo uśmiechów, za dużo świergolenia. Jego introwertyzm czuł się przez to czasami bardzo nieswojo. Przynajmniej notatki dobre dawała.
  Upił nieco swojego trunku na zakończenie tej jakże frapującej opowieści, po czym odchrząknął, przez chwilę przyglądając się zawartości szkła, by ostatecznie przenieść wzrok na Jean.
  — Ciebie też to nie ominie. Prawda czy wyzwanie? — Zapytał, spoglądając na nią wymownie. Bo to była taka broń obusieczna. Niby jego można było przycisnąć o coś (choć tym pytaniem nie czuł się przyciśnięty i odpowiadał całkiem szczerze), ale i on mógł. Tylko trzeba było wiedzieć gdzie... uciskać!
Powrót do góry Go down


Jean Strauss
Jean Strauss

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Kilka drobnych tatuaży; często zakrwawione lub posiniaczone knykcie; blizna na całym prawym nadgarstku (od knykcia palca wskazującego na skos)
Galeony : 97
  Liczba postów : 101
https://www.czarodzieje.org/t18481-jean-strauss#526504
https://www.czarodzieje.org/t18492-jean#526778
https://www.czarodzieje.org/t18482-jean-strauss#526509
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptyPią 20 Mar 2020 - 19:08;

  Cierpienie w towarzystwie osoby, którą się nawet lubi. Brzmi jak niezawodny plan, którego wykonanie niezmiernie mnie kusiło. Może i to było to całe sekretne turn on, przez które nie mogłam znaleźć partnera, takiego nadającego się wystarczająco na dalsze życie? Może po prostu żaden nie był w stanie sprawić, że czułam przyjemność w jego towarzystwie, nawet jeśli była złączona z cierpieniem? Nie było chyba takiej osoby, przy której czułam taką samą satysfakcję jak przy torturze innej osoby, czy patrzeniu na swoje zakrwawione knykcie. Nawet nie jestem w stanie określić, dlaczego sprawia mi to taką przyjemność. Także try harder, Seonghwa.
  Całego jego wywodu wysłuchałam w ciszy, lustrując powoli jego twarz. Rzadko patrzyłam przez dłużej niż kilkanaście sekund na twarz swojego rozmówcy, z kilkoma wyjątkami. O dziwo, wpasowywał się w nie, ale to też przez sposób, w jaki czasem się komunikowaliśmy. A jednak było coś w tych rysach, linii szczęki, czy oczach. W każdej bliźnie, której historie też znałam, może i nie dokładnie, ale doskonale wiedziałam, z czym je połączyć. Czy i on miał tyle samo wiedzy na mój temat? Czytał ze mnie jak z otwartej księgi? Czy wiele rzeczy puszczał mimo uszu, mając mnie tak naprawdę gdzieś? Gdybym przejmowała się takimi rzeczami, na bank nie byłabym tą osobą, jaką jestem. Tylko, o dziwo, na jego zdaniu jakoś mi zależało. Phi, nawet nie wiem, czemu to tak ustawiło się w mojej głowie. To przecież zupełny nonsens.
  Kiedy go słuchałam, nie było to najzwyklejsze słuchanie na wyrywki, jakie stosowałam przy, chociażby, von Adlerze. Wszystkie te informacje jakoś kodowały mi się w głowie, jakby mimowolnie. I tak wiele o nim wiedziałam, bo te wszystkie zjazdy-nie-zjazdy robią swoje, a jednak człowiek podobno codziennie dowiaduje się czegoś innego o drugiej osobie.
  Prychnęłam cicho na komentarz o jej urodzie, na moment odwracając od niego wzrok, aby spojrzeć na szkło, znów zbliżyć je do ust i wypić kolejny łyk. Jak tak dalej pójdzie, to butelkę skończymy w zatrważająco szybkim tempie, a przecież piliśmy z lampek. A jakbym piła sama, to piłabym z gwinta i jeszcze bardziej nie wiedziałabym, kiedy to wszystko tak naprawdę zniknęło.
  Na jego pytanie poczułam typową adrenalinę w żyłach. Już pewnie znał odpowiedź, nie było to przecież to takie trudne, wystarczyło mnie dobrze znać. Dla minimalnego dramatyzmu nie odpowiedziałam mu od razu, ba, wciąż patrzyłam na zawartość lampki, która szybko znalazła się w moich ustach, a puste szkło odłożyłam na niewielki stoliczek obok łóżka. Usiadłam wygodniej, położyłam głowę na jego kolach i odwróciłam ją w jego stronę.
  - Wyzwanie - odparłam z uśmiechem, którym nie obdarzałam ludzi zbyt często. Nie miał w sobie nic z tego szaleńca, hazardzisty, dla którego zakład, który, choć odrobinę, brzmi jak łatwa wygrana, to dobry zakład. Nie, to był jeden z tych ładnych uśmiechów, ale nie tych, których używałam niekiedy przy okazji zdjęć rodzinnych, gdy wszyscy, o dziwo, byli w dobrym nastroju. Coś zupełnie innego. Może to przez to, że za szybko wypiłam wino, albo było z dodatkowym alkoholem, przez co poczułam o wiele więcej pewności siebie niż zwykle. Albo to po prostu adrenalina zmieszana z alkoholem. No ale cóż, raz się żyje, prawda?
Powrót do góry Go down


Seonghwa Bitsch
Seonghwa Bitsch

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Blizny, wiele blizn. Jedna z najnowszych przecina jego prawy łuk brwiowy, kilka sznyt pokrywa jego lewe przedramię. Family time. Nieodłączny resting bitch face.
Galeony : 51
  Liczba postów : 37
https://www.czarodzieje.org/t18480-seonghwa-bitsch#526491
https://www.czarodzieje.org/t18484-seonghwa-bitsch
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptyPią 20 Mar 2020 - 20:11;

  Tamto pytanie w żadnym stopniu go nie zakłopotało. Seonghwa miał to do siebie, że w pakiecie standardowym przychodziło mu mówienie to, co myśli, bez owijania w bawełnę. Wyraził więc swoją opinię na temat własnej macochy, bo może i miała latem dołączyć do rodziny (zaproszenia już rozesłane, pewnie się z Jean spotkają na ślubie (kolejnym)), ale miał już o niej pewne zdanie. W zasadzie to spośród wszystkich tych macoch, które miał, poza tamtą, która skontaktowała się z jego biologiczną matką, to Alessa uchodziła za... tą najnormalniejszą. Chociaż też trudno mówić o normalności kiedy związała się z facetem ponad dwa razy starszym, prawda? No ale podobno miłość nie wybiera. Czy to starszy facet czy ktoś z rodziny... Ekhm, tak.
  Wyzwanie.
  Oczywiście, że tak.
  Nie zaskoczyła go swoją odpowiedzią no bo... trochę ją znał. I kiedy zaproponowała mu tę grę to szczerze się trochę zdziwił, że nie nazwała jej "wyzwanie czy wyzwanie". No ale może to z troski o niego, albo po prostu założyła, że to on będzie tym nudziarzem, który będzie wybierał prawdy, a jak nie będzie takiej opcji to zwyczajnie nie zagra. No to jak przyjdzie co do czego to może ją zaskoczy.
  Przez chwilę milczał, ewidentnie zastanawiając się nad wszelkimi możliwościami, nad tym do czego by ją nakłonić. Znając taką Jean to podjęłaby się... praktycznie wszystkiego, a przynajmniej tak słyszał, przynajmniej tak mu się wydawało. Aczkolwiek korciło go niemiłosiernie by wybadać, czy jednak ma gdzieś swoje granice, które jednak pozostaną nieprzekraczalne. Granice moralności czy dobrego smaku. Seonghwa z reguły się nie patyczkował i potrafił iść po trupach (lub żenadzie) do celu, więc...
  Wyraźnie przestał zastanawiać się nad wyborem zadania dla niej i spojrzał na nią, nieco bardziej trzeźwym, czy raczej obecnym wzrokiem. Zanim się odezwał, wychylił jeszcze łyk trunku, a raczej wyzerował go do końca, wobec czego skontrolował zawartość jej szkła, a gdy ocenił, że wypadałoby i jego i jej lampkę uzupełnić to wyciągnął różdżkę zza rękawa koszuli. Francja elegancja. Jedno machnięcie i zaraz zapasy były uzupełnione, a butelka... raczej pusta?
  Po tym zdarzeniu skupił swoją uwagę na dziewczynie.
  — Dałaś mi coś, jak to ujęłaś, delikatnego na początek, więc też tak zrobię. — Zaczął, przyglądając się jej uważnie. Ależ z niego łaskawca. Albo wstręciuch-podstępnik. Zaraz potem przesunął się na swoim łóżku na bok, ewidentnie robiąc miejsce koło siebie, po czym poklepał wolną dłonią materac. — Zapraszam. — Powiedział, uśmiechając się przy tym w ten swój markowy, bezpruderyjny sposób. Chociaż ciężko było to nazwać czymś dla niego charakterystycznym bo... nieczęsto się tak szczerzył. W zasadzie to praktycznie nigdy, nie licząc pojedynczych przypadków, gdy wpierdalał się w jakieś bagno i jeszcze świat musiał wiedzieć, że on jest z tego zadowolony i tego chciał. Aczkolwiek w tym wypadku nie robił chyba niczego takiego. Wymyślił jej tak banalne zadanie, że pewnie pozostawi ją nieusatysfakcjonowaną przez tę prostotę. Ale dobrze, do tego zmierzał. Tylko skąd mogła o tym wiedzieć? — A jak sobie z tym poradzisz to w nagrodę będziesz mogła wymyślić mi wyzwanie. — Oznajmił, niby to na zachętę. No, a jeśli okaże się to zbyt trudne dla niej to będzie musiał wymyślić jej karę! Jednak chyba nie wymagał zbyt wiele, w zasadzie tyle co nic. A jakby na to spojrzeć na to tak trochę inaczej to nawet dbał o jej wygodę, prawda?
Powrót do góry Go down


Jean Strauss
Jean Strauss

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Kilka drobnych tatuaży; często zakrwawione lub posiniaczone knykcie; blizna na całym prawym nadgarstku (od knykcia palca wskazującego na skos)
Galeony : 97
  Liczba postów : 101
https://www.czarodzieje.org/t18481-jean-strauss#526504
https://www.czarodzieje.org/t18492-jean#526778
https://www.czarodzieje.org/t18482-jean-strauss#526509
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptyPią 20 Mar 2020 - 21:03;

  Czasem łatwo było mną zmanipulować, ale to zupełnie nie moja wina. To tylko ta natura, krzycząca więcej na samą myśl o tym, że mogę udowodnić coś innym. Szczególnie to, że jestem lepsza, odważniejsza, nie boję się niczego i przed niczym się nie cofnę. Nie wiem nawet, czy oskarżą mnie o przesadę, a jeśli nawet - co z tego? Swego rodzaju duma nie pozwalała mi na to, żeby wyzwanie odrzucić. Nawet te absurdalne. Jakieś granice? Może i by się znalazły, ale czy to w tym rzecz? Najczęściej po prostu twardo stąpam przed siebie, nawet po trupach, żeby pod koniec powiedzieć proste, krótkie wygrałam.
  A jednak to wyzwanie od Seo było takie… Nijakie? Proste? Przecież jakby chciał, to mógłby postarać się bardziej, dlaczego tego od razu nie zrobił? Przez moment patrzyłam tylko co robi po czym, z małym westchnięciem, wyciągnęłam własną różdżkę i odłożyłam w bezpieczne miejsce, co by się nie połamała, a sama ułożyłam się na wygodnym miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą leżał Bitsch. Skrzyżowałam niezadowolona ramiona na klatce piersiowej, nie zaciągając już rękawów na knykcie. Czy byłam niezadowolona? To mało powiedziane. Byłam aż zawiedziona. Jeżeli wszystkie jego wyzwania mają tak wyglądać, to prędzej zasnę upojona alkoholem, niż faktycznie będę z taką samą satysfakcją przyjmować każde kolejne wyzwanie. Myślałam, że jest choć trochę kreatywniejszy, albo wymyśli coś bardziej wymagającego, cokolwiek! Mogłabym zrobić przecież wszystko, a on po prostu ostudził mój zapał. Nawet nie wiem, czy mogłabym wymyślić dla niego coś, co byłoby na poziomie wyzwań, które wykonuję od ręki.
  Zaskoczyło mnie tylko, że, mimo iż to było zwykłe połóż się obok, był z tego niezwykle zadowolony, jakby rekompensowało mu to fakt, że deszcz zmoczył go do suchej nitki, do tego został jakby uziemiony w tym domu. Szybko przestałam zaprzątać sobie tym głowę, patrząc na niego z małym zawodem w oczach. Bo twarz była całkiem poważna, jak na Straussównę przystało. Już nawet nie poświęciłam mu tyle czasu co wcześniej, szukając czegokolwiek bardziej interesującego na suficie. Szkoda, że był chyba najbardziej nudnym sufitem, jaki zdarzyło mi się oglądać. Może i nawet bardziej nudnym niż ten, który był w moim własnym dormitorium. Chociaż w ten drugi im dłużej się wpatrywałam, tym bardziej nie mogłam zasnąć, a ten tu po prostu uświadomił mnie o tym, że wkopałam się w taką nudę, z której tak po prostu nie wyjdę.
  W nagrodę możesz wymyślić mi wyzwanie. A jakie wyzwanie byś chciał, loverboy? Równie nudne jak twoje, czy może bardziej wymagające? Może takie, które będzie wymagało od Ciebie ruchu?
  - Poliż tę część mojej twarzy, która ci się najbardziej podoba - nawet tego nie przemyślałam, po prostu powiedziałam to, co pierwsze przyszło mi na myśl. - I wymyśl mi lepsze wyzwanie - westchnęłam tylko, przymykając oczy z myślą o wyzwaniu, które mu rzuciłam. Co najlepsze, dopiero wtedy zaczęłam dopiero myśleć nad tym, co ja właściwie powiedziałam. Poliż mnie. Zabrzmiało kinky, ale cóż, może obrzydzi się tego, zmięknie i zakończymy zabawę, która miała urozmaicić, chociaż odrobinę, popołudnie. Pójdę po następne wino, a potem, kto wie, może się rozpogodzi i stwierdzę, że pójdę na spacer, polatać na miotle, czy zacznę czytać jakieś czasopismo z tych, które podwędziłam Violce. Już nawet nie czułam żadnego zażenowania z tego, co powiedziałam. Niech się dzieje co chce.
Powrót do góry Go down


Seonghwa Bitsch
Seonghwa Bitsch

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Blizny, wiele blizn. Jedna z najnowszych przecina jego prawy łuk brwiowy, kilka sznyt pokrywa jego lewe przedramię. Family time. Nieodłączny resting bitch face.
Galeony : 51
  Liczba postów : 37
https://www.czarodzieje.org/t18480-seonghwa-bitsch#526491
https://www.czarodzieje.org/t18484-seonghwa-bitsch
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptyPią 20 Mar 2020 - 22:02;

  Uśmiechnął się. Nawet nie potrafił tego powstrzymać. Po części pełen satysfakcji, a po części nieco rozbawiony uśmiech wcisnął mu się na usta, kiedy zobaczył jej reakcję na to banalne zadanie. Oczywiście, że spodziewał się tego, że ją tym zawiedzie, ale fakty były takie, że to był Seonghwa i jeśli już wdawać się z nim w interakcje to flagowymi cechami, które sobą reprezentował był cynizm i upierdliwość. I tę drugą tutaj zaprezentował. Ta satysfakcja wzięła się też z tego, że okazał się nie być omylny w swoich założeniach.Tak jak założył - Jean była zawiedziona prostotą tego zadania. Może nawet ją to ubodło, że tak ją zlekceważył?
  I kiedy ona leżała obok, wpatrzona w sufit, który wydawał się teraz być w zajebiście większym stopniu bardziej interesujący niż on sam, Seonghwa przewrócił się na bok i wsparł głowę na dłoni, przyglądając się uważnie dziewczynie, dalej z tym bezczelnym szczerzem na pysku.
  Brew mu tylko na chwilę drgnęła ku górze, kiedy usłyszał zadanie, które wymyśliła. A ten grymas zadowolenia w najmniejszym stopniu nie spłynął mu z mordy. A może i powinien? Bo jakby nie było to ta dwójka była spokrewniona. Nie w jakimś bliskim stopniu, to pewne, ale więzy krwi istniały. I choć w Grze o Tron dla zachowania czystości krwi parzenie się z krewniakami było całkiem normalnym to w tym świecie, choć także stosowane, nie było aż takie... zwyczajne. Co nie zmieniało faktu, że Seonghwa w jakimś stopniu, od pewnego czasu, interesował się własną kuzynką. Niby się do tego nie przyzna, aczkolwiek nie krył się z tym jakoś. Mając baczenie na to, że momentami bezczelnie taksował ją wzrokiem czy też sposób w jaki do niej mówił, a raczej tematy przez niego poruszane (jak ten krypto BDSM), to jakoś zdradzało, że nie dbał o to, by o tym nie wiedziała.
  Przesunął spojrzeniem po jej twarzy. No cóż, po gałkach ocznych nie będzie jej lizał, bo o ile błękitne ślepia dziewczyny ściągały na siebie jego uwagę, o tyle nie było to jakieś fajne. No i przegrywały też z jeszcze jednym aspektem. Przynajmniej w kwestii realizacji tego zadania.
  Dźwignął się więc nieznacznie ze swojej obecnej pozycji, o tyle by móc po pierwsze odstawić szkło na cokolwiek, co było w pobliżu, a potem przerzucić jedną rękę przez dziewczynę i umiejscowić ją na materacu po jej drugiej stronie, jednocześnie samemu zawieszając się nad nią. Raz jeszcze zlustrował jej twarz spojrzeniem, kącik ust mając dalej uniesiony w dogasającym, acz przy tym dość zadowolonym uśmiechu. Ostatecznie pochylił się nad nią by dotknąć i przesunąć końcówką języka po jej dolnej wardze, którą potem pochwycił między swoje piękne, równe ząbki. Na krótką, acz nie aż tak, chwilę.
  Zaraz, zaraz. Czy ona nie chciała lepszego zadania? Leżenie było aż tak złe? Oczywiście, że się spodziewał, że będzie złe. Dla własnej satysfakcji z jej miny to zrobił i dla uśpienia jej czujności.
  Oderwał się od jej wargi, nie wracając jednak na swoje miejsce, a wciąż trwając ponad nią. Czyli standardowo - obserwował ją z góry. Nic się nie zmieniło.
  — Dalej, Jean. Pocałuj mnie. — I fuggin dare you, okej? Duży rozstrzał między zwyczajnym polegiwaniem, a czymś takim. Nawet się nie zawahał przy konstruowaniu tego polecenia, przyszło mu to całkowicie naturalnie. Dodatkowo ten zadowolony, a w swym wyglądzie też bezczelny, uśmiech półgębkiem nie chciał mu zejść z mordy. Należałoby mu też wpisać bezpruderyjność na listę cech, które górowały u niego. Przynajmniej w jej towarzystwie.
  I szczerze? To miał przeczucie, że to będzie ta niewidzialna granica, której dzielna Jean nie przekroczy. Bo jakaś była, prawda? Nie? Oops.
Powrót do góry Go down


Jean Strauss
Jean Strauss

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Kilka drobnych tatuaży; często zakrwawione lub posiniaczone knykcie; blizna na całym prawym nadgarstku (od knykcia palca wskazującego na skos)
Galeony : 97
  Liczba postów : 101
https://www.czarodzieje.org/t18481-jean-strauss#526504
https://www.czarodzieje.org/t18492-jean#526778
https://www.czarodzieje.org/t18482-jean-strauss#526509
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptyPią 20 Mar 2020 - 22:40;

  Nienawidziłam tkwić w sytuacjach nudnych. Nuda nie była czymś, za czym generalnie mogłam przepadać. W moim życiu zawsze coś musiało się dziać, bo bez tego to jaką mogłoby mieć wartość? Może i przez to niewielkie ADHD, nieudzielające się chyba zbyt często, potrzebowałam w życiu adrenaliny. Uciekania się do niewinnych zakładów, hazardowych rozgrywek czy po prostu robienia czegoś, co uchodziło za nielegalne. Jak mogłabym odmówić sobie tej przyjemności urozmaicenia sobie własnego życia? Przynajmniej będę mieć o czym opowiadać i nie będę, kolejną z resztą, szarą jednostką, której nazwisko jest nic niemówiącym napisem na grobowym kamieniu. Poza tym mam osiemnaście lat. Ponoć najlepszy okres w moim życiu właśnie trwa. I co, miałabym go poświęcić na robienie rzeczy nudnych, nic nie znaczących, żeby potem nie mieć czego wspominać, kiedy to zdrowie będzie już nie takie, a czasu na młodość nie będzie?
  Czułam uginający się materac. Byłam niemal pewna tego, jak ułożony jest Seo, a nawet nie musiałam otwierać oczu. W końcu, fuj, język na gałce ocznej. Kto chciałby takiego czegoś doświadczyć? Czy to podchodziło pod jakieś chore fetysze? Zdecydowałam się na uniesienie powiek dopiero gdy poczułam jego język w miejscu, którego się najmniej spodziewałam. Wargi. Wargi? Szok minął mi niemal idealnie w momencie, kiedy zdecydował się ją jeszcze ugryźć. Patrzyłam na niego jeszcze przez moment, dopóki jej nie puścił. Wciąż ze skrzyżowanymi ramionami na klatce piersiowej. Wciąż czekając na wyzwanie, które miałabym od niego dostać.
  Pocałuj mnie. A więc tak chcemy się bawić? Gdyby nie fakt, że krew zdawała się nie dochodzić do moich policzków, płonąłby na nich już czerwony rumieniec. Ale czy na pewno? Przecież nie czułam żadnego zażenowania. Adrenalina chyba uderzyła mi do głowy, kiedy tylko usłyszałam sformułowanie dalej Jean; mózg uświadomił sobie, że to wyzwanie, a wyzwanie trzeba wykonać.
  I pewnie myśli sobie, że kiedy jest nade mną, to ma pełną kontrolę nad tym, co się właściwie dzieje? Hmpf. Jestem w stanie zupełnie zmyć mu ten zadowolony uśmieszek z twarzy.
Rozluźniłam ręce, podparłam się na łokciach w celu zminimalizowania odległości między naszymi twarzami i, z zadowoleniem aż bijącym z twarzy i prawdopodobnie ognikami w oczach wywołanymi adrenaliną, złączyłam nasze wargi we wcale nie krótkim pocałunku. Kiedy tylko dotknęłam jego warg swoimi przymknęłam powieki, nieco tracąc rachubę czasu.
  Ile to mogło trwać? Pół minuty? Może chwilkę dłużej. Dopiero po tym czasie odsunęłam swoją twarz od jego, znów swobodnie kładąc się na łóżko i krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Na moich ustach zagościł ten typowy, dumny uśmiech. Dumny, bo w końcu wykonałam zadanie. Ale czy na pewno zrobiłam dobrze? Przecież powiedział pocałuj mnie, nie określając miejsca. Mógł być to pocałunek w nos, policzek, czoło, szyję… A ja wybrałam usta. No cóż, c’est la vie.
  - Prawda czy wyzwanie? - nie mogłam sobie odpuścić ponownego zapytania. Skoro bawimy się w taką grę, niech ma chociaż świadomość, że dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. Zadania mogą robić mniej komfortowe, a pytania… Cóż.
  Chyba że znów włączy sobie tryb nudziarza i wybierze prawdę. C’est la vie.
Powrót do góry Go down


Seonghwa Bitsch
Seonghwa Bitsch

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Blizny, wiele blizn. Jedna z najnowszych przecina jego prawy łuk brwiowy, kilka sznyt pokrywa jego lewe przedramię. Family time. Nieodłączny resting bitch face.
Galeony : 51
  Liczba postów : 37
https://www.czarodzieje.org/t18480-seonghwa-bitsch#526491
https://www.czarodzieje.org/t18484-seonghwa-bitsch
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptyPią 20 Mar 2020 - 23:18;

  Oczywiście, że wybrał wargi. Jakby nie było to autor postaci też wskazał "dem lips" ponad wszystko w wizerunku. Oczy też przyciągały jego uwagę, ale raz jeszcze - lizanie po gałce? Fuj. Chociaż pewnie byli też tacy, którym się to podobało. No w każdym razie on się do tych osób nie zaliczał. Stąd też zajął się jej ustami. No i też dlatego, że chciał się nimi zająć, więc wykorzystał to wyzwanie na swoją korzyść. Zastanawiał go tylko sam pomysł na to wyzwanie, bo o ile on zdecydowanie miał coś do niej, no i nie był to problem, o tyle z jej strony to było raczej, prawdopodobnie, zwyczajna chęć popisania się tym, jaka to była nieustraszona. Przynajmniej takiego był przekonania, ale przecież mógł się mylić. Był tylko facetem. Nie wiedział wszystkiego, a w kwestii domyślania się był raczej beznadziejny. Jak to samiec.
  Z kolei jego zadanie było jakby realizacją jego własnych zachcianek. Znów. Trochę taki z niego egoista, prawda? Ale przecież Jean mogła odmówić i zmienić grę. No... nie mogła. O tyle o ile ją znał to raczej nie mogła. I też sam jego dobór słów i ton były na tyle wyważone, żeby potraktowała to jako prawdziwe wyzwanie, a nie zwyczajną grę. Być może testował ją tym samym, nie zaprzeczyłby pewnie, gdyby ktoś mu to wytknął, ale przecież... no bawili się, tak? Sama to zaproponowała i sama jeszcze wymagała od niego bardziej wymagającego zadania, więc w razie czego - był kryty. Choć na dobrą sprawę miał w dupie opinię publiczną, to nie miał się przed czym, ani przed kim kryć.
  Ewentualnie mógł to potem wykorzystać na swoją korzyść w standardowych, słownych przepychankach między nimi.
  Lustrował jej twarz, do momentu, w którym nie zbliżyła się do niego i faktycznie go nie pocałowała. Bo wtedy też sam oddał się tej chwili, pozostałym zmysłom, zwłaszcza dotykowi i smakowi. Przymknął stalowoszare ślepia na tę chwilę. I choć zadanie brzmiało aby to ona go pocałowała, to on - całkiem charytatywnie, bo nikt go o to nie prosił - odwzajemnił ten gest. No nie mógł inaczej.
  I kiedy oderwała się od niego, to on zerknął na nią, a po jego oczach było widać jedno - że było mu mało. Tak jak on znęcał się nad nią nudnym zadaniem, tak ona teraz miała tę przewagę w postaci jego niezadowolenia. Karma, czy coś. Niemniej po chwili tego grymasu, potrząsnął delikatnie głową, a jego kącik ust drgnął delikatnie ku górze, w wyrazie drobnego zadowolenia. Za to ślepia wciąż go zdradzały.
  Jeszcze przez krótką chwilę czuł, jak jego serce tłucze się nieco bardziej ożywione w jego klatce piersiowej, co też nie zdarzało się za często, żeby nie powiedzieć, że wcale (nie powie, że wcale, bo tak samo jego serce ruchało płuco, kiedy słyszał tylko hasło quidditch. No dobra, może trochę bardziej).
  Przesunął spojrzeniem po jej twarzy, na krótki moment zakotwiczając je na jej ustach, bo przecież podobno były jego ulubioną jej częścią twarzy. Na jej oczy zerknął dopiero kiedy wywołała już to słynne hasło przy tej grze.
  — Wyzwanie. — Odmruknął w odpowiedzi, bo chociaż opcja pytania była kusząca, bo nawet ciekawiło go jakież to pytanie wymyśli, to jednak zdecydowanie wolał tę aktywniejszą część tej gry. I nawet nie kwapił się do tego, by wrócić na swoje miejsce. Wciąż znajdował się nad nią. Bo to był pan i władca i lubił być (grać) na topie. W sensie na górze. — Zaskocz mnie. — Dodał, choć o to chyba nawet nie musiał prosić. Albo i musiał. Kto wie?
Powrót do góry Go down


Jean Strauss
Jean Strauss

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Kilka drobnych tatuaży; często zakrwawione lub posiniaczone knykcie; blizna na całym prawym nadgarstku (od knykcia palca wskazującego na skos)
Galeony : 97
  Liczba postów : 101
https://www.czarodzieje.org/t18481-jean-strauss#526504
https://www.czarodzieje.org/t18492-jean#526778
https://www.czarodzieje.org/t18482-jean-strauss#526509
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptySob 21 Mar 2020 - 9:17;

  Jakbym miała być zupełnie szczera, nie spodziewałam się tego, że Seo odwzajemni ten pocałunek, mimo że dość krótki. Myślałam, że było to najzwyczajniejsze wyzwanie, którego treść była taka, a nie inna. Może i chciał mnie przetestować? Zobaczyć, czy to moje "nie cofnę się przed niczym" faktycznie ma jakikolwiek sens?
  A może to nie było tylko przez wyzwanie? Może to przez jakieś uczucie? W końcu, całując go czułam dziwne motylki w brzuchu, które teraz zapewne umierają w kwasach żołądkowych, a jestem pewna, że nie były spowodowane ekscytacją czy swoistą dumą z tego, co przed chwilą zrobiłam. Może to było coś więcej? Może jego wyjątkowość pośród innych ludzi weszła na inny, jeszcze wyższy poziom?
  Och, kogo ja próbuję oszukać? Serio, miłość? Po prostu lubiłam jego bliskość, do tego nie spodziewałam się tego, że jego usta będą takie miłe w odczuciu… Nie, przecież to nie mogła być miłość! Mam nadzieję, że te śmieszne motylki giną w męczarniach, pożerane przez kwas żołądkowy. Czymże, do cholery jasnej, mogłabym opisać to uczucie? To nie to samo, czym obdarzyła mnie matka czy babcia, tym bardziej zupełnie coś innego od tej ojcowskiej miłości
  Pozwoliłam sobie na obserwację jego twarzy po całym tym zdarzeniu. Grymas. Był niezadowolony? Czyli mu się podobało? I co, może jeszcze powiecie, że czuł dokładnie to samo? A może to było inne uczucie? Może mu się po prostu podobało, bo tak? A może mu się nie podobało? I nawet jak wyraz jego twarzy nie zdradzał już nic, pozostała mu ta dziwna żądza w oczach. Więcej, huh? Uniosłam kąciki ust w górę, patrząc na jego twarz. Oczy, nos, policzki, trochę za długo czasu na usta, broda, szyja, znowu chwila na usta, oczy. Całkiem ładne oczy.
  Wyzwanie, więc już nie jestem panem marudą, niszczycielem dobrej zabawy, pogromcą uśmiechów dzieci? Zaskocz mnie, tak? Już ja cię, zaskoczę. Pozwoliłam sobie, znowu z resztą, na cichy chichot. Wyprostowałam jedno ramię, drugie mając wciąż zgiętym na klatce piersiowej, żeby przejechać palcami po jego policzku, linii szczęki, nawet delikatnie szyi, kilka razy powtarzając tę samą trasę, podążając wzrokiem za drogą palców. Kiedy przestałam, wbiłam swój wzrok w jego ślepia.
  - Zróbże pożytek z tych warg, Bitsch - niewinny uśmiech jakby sam wpłynął na moją twarz. Opuszkami palców wciąż delikatnie jeździłam po jego policzku, żeby do mnie dopiero dotarło, co zrobiłam. Ach, czy nie mogłabym chociaż raz dogłębnie przemyśleć tego, co tak naprawdę robię? Zawsze musiałam iść na żywioł i nierzadko robić z siebie postać niemiłosiernie odważną, tudzież pozbawioną strachu? Może faktycznie coś więcej do niego czuję, coś, czego nie jestem w stanie opisać? Może to najzwyczajniej w świecie miłość, której nie chcę do siebie dopuszczać?
  Och, a na co mi to wszystko roztrząsać? Słowo się rzekło, czyny się dzieją, niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba. Podobno. Teraz wypełniała mnie dziwna radość, przez co mój uśmiech był jeszcze większy. Czy go zaskoczyłam? Cóż, pewnie tak. Czy czułam się źle z tym, co właśnie robię? Ach, to bez znaczenia. Czułam satysfakcję. Chciał zaskoczenia, to ma. Nawet ja mogę wyciągnąć z tego korzyści, bo jeżeli wykona wyzwanie, to znów poczuję jego wargi na swoich. A to, o dziwo, bardzo przyjemne uczucie. Jakbym już zapomniała o tym, że właściwie łącza nas pewne więzy krwi, ale czy to w ogóle ma jakiekolwiek znaczenie? Najlepiej oddać się chwili, bo, kto wie, może to wszystko mi się spodoba jeszcze bardziej niż właśnie teraz.
Powrót do góry Go down


Seonghwa Bitsch
Seonghwa Bitsch

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Blizny, wiele blizn. Jedna z najnowszych przecina jego prawy łuk brwiowy, kilka sznyt pokrywa jego lewe przedramię. Family time. Nieodłączny resting bitch face.
Galeony : 51
  Liczba postów : 37
https://www.czarodzieje.org/t18480-seonghwa-bitsch#526491
https://www.czarodzieje.org/t18484-seonghwa-bitsch
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptySob 21 Mar 2020 - 11:38;

  Akurat jeśli chodziło o takiego Seonghwę to pojęcie miłość było... wyparte przez jego umysł. Jakby nie patrzeć to bardzo długo nie zaznał rodzicielskiej miłości, a gdyby nie interwencja matki, to nie zaznałby jej wcale. Ale to przyszło tak późno i było tak krótkotrwałe, że nie zdołał się do tego przekonać. Dlatego też oprócz upośledzenia społecznego dokuczało mu upośledzenie emocjonalne. Znał pogardę, znał nienawiść, znał niechęć, może trochę radości. Ale dalej to się nie zapuszczał. W każdym razie tak był skonstruowany i tak to sobie tłumaczył. Żądzę też znał i odzywała się, nawet nieproszona, kiedy był w pobliżu Jean.
  Czuł jak wodzi palcami po jego ciele i miał wrażenie, że zostawia swojego rodzaju palący ślad na trasie, którą wytyczyła. Przyglądał jej się w milczeniu, wyczekując tego, co tam wymyśli i szczerze to mu to nie przeszkadzało. Bo przynajmniej zajmowała go jakoś. No i też nie było to jakieś długie czekanko. Ale nie czuł się w tym źle. Był bardziej... zadowolony, co też widać było po jego oczach. Bo choć wcześniej były mocno zawiedzione krótkotrwałością tej wymiany pocałunków, to teraz chyba go jakoś udobruchała. Przynajmniej w jakimś tam stopniu.
  No i padło jego polecenie. Jego wyzwanie, to które miało go zaskoczyć.
  Czy go to zaskoczyło? W pewnym stopniu tak, w drobnym, bo przecież wcześniej sama wyskoczyła z czymś takim jak "poliż", a potem nie miała najmniejszych oporów z realizacją zadania, które on jej wynalazł. Aczkolwiek całe to uczucie zostało przesłonięte zadowoleniem. No bo od pewnego punktu, dość wczesnego, cała ta "zabawa" zaczęła iść w kierunku, który jemu się podobał. Nie to, że potrzebował przykrywki pod postacią gry, żeby cokolwiek z tych rzeczy zrobić, ale tak... no był przecież niewinny? It's just a game, okay? W razie gdyby się von Adler wdupił tutaj i zapytał co oni odpierdalają to mogą mu powiedzieć, że tak się teraz młodzież bawi. Wciąż lepsze niż słoneczko, okej? Na słoneczko mieli za mało osób.
  Asymetryczny uśmiech półgębkiem pokazał mu się na twarzy tuż po usłyszeniu jej słów. Było to zadanie... otwarte. Mógł je interpretować jak chciał. Nie wskazała co ma zrobić, ani też jak długo więc... miał pole do popisu! Dlatego też po krótkiej chwili lustrowania jej twarzy, zbliżył się do niej by ostatecznie ucałować jej wargi. Przez nieco wydłużoną chwilę. Tak konkretnie wydłużoną. Raz kolejny poczuł jak jego, wcześniej praktycznie nieruchome, serce ożywia się w jego klatce piersiowej. Czuł też jak taka iskierka przebiega mu wzdłuż kręgosłupa. Dopiero po pewnym czasie oderwał się od jej ust, by ucałować ich kącik, potem linię jej żuchwy, a to wszystko po to, by dalej przenieść się na jej szyję. Powiedziała, że ma zrobić użytek ze swoich ust, a było to pojęcie nieokreślone. Więc robił. No bo bardzo mu zależało na tym, żeby wykonać zadanie, okej? Jej skórze na szyi poświęcił kolejną "krótką" (wcale nie) chwilę, i kolejne kilka pocałunków. I dopiero gdy uznał, że czas zająć się jej partią w tej grze, czyli zapytać ją o to czy woli wyzwanie a może też wyzwanie, przeniósł się ze swoimi wargami na płatek jej ucha, którego też nie oszczędził. Może na przyszłość nauczy się być bardziej precyzyjna! Albo każe mu wypierdalać. Też tak mogło być!
  Po zaserwowaniu jej kolejnej dawki pieszczot po prostu przestał. Ale nie odsunął się od niej, może na kilka milimetrów, zwyczajnie grzejąc jej ucho swoim ciepłym oddechem.
  — To co, Jean? Gramy dalej, czy wolisz się wycofać? — Mruknął przyciszonym głosem jej na uszko. No oczywiście, że tak to sformułował. To tak jakby właśnie jej sugerował, że jest za słaba, że jest cykorem i będzie wolała zakończyć tę zabawę. Nie żeby próbował ją zmanipulować, czy coś. Po prostu wykorzystywał pewne aspekty na swoją własną korzyść. Ups? Tak czy inaczej nie powinno być to zaskoczeniem, że zagrywał bitch cards. W końcu był z niego Bitsch, prawda?
Powrót do góry Go down


Jean Strauss
Jean Strauss

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Kilka drobnych tatuaży; często zakrwawione lub posiniaczone knykcie; blizna na całym prawym nadgarstku (od knykcia palca wskazującego na skos)
Galeony : 97
  Liczba postów : 101
https://www.czarodzieje.org/t18481-jean-strauss#526504
https://www.czarodzieje.org/t18492-jean#526778
https://www.czarodzieje.org/t18482-jean-strauss#526509
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptySob 21 Mar 2020 - 12:35;

  To wszystko było zwykłą, niewinną zabawą, prawda? To dlaczego, do cholery, podobało mi się to bardziej niż zwykle? Nie odczuwałam tak dzikiej radości nawet przez to, że wykonywałam wyzwania bez żadnego zawahania się. Serducho i tak mi przyspieszyło przez sam fakt, że adrenalina uderzyła do mojego krwiobiegu, ale jeszcze nigdy chyba nie biło tak szybko tylko przez to, że dostawałam jakieś wyzwania. Jeszcze nigdy nie zmuszało mnie do tego, żeby łapczywie przyjmować coraz to następne zadania akurat od tej jednej osoby. No, zawsze wymuszało na mnie przyjmowania zadań, ale nigdy nie czekało na następne. Wszelkie wyzwania dla mnie kończyły się może po dwóch, które nie były zbytnio zadowalające. A teraz? Może to przez wino, ale przecież miałam wysoką tolerancję na alkohol. Czym do cholery było to, co właśnie w tym momencie czułam? Miłością? Nie, na pewno nie. Pożądaniem?
  Dlaczego, na brodę Merlina, tak niemiłosiernie cieszył się z zadania, które mu dałam? Czy było to podświadome? Kontrolował to? Może to była zmyłka? Chciał mną zmanipulować? Ach, tyle pytań bez odpowiedzi. Czy w ogóle powinnam zaprzątać sobie tym wszystkim głowę? Przecież po prostu graliśmy w grę, która mogła doprowadzić do różnych skutków. Przecież nie odpuściłabym po jednym zadaniu, które obudziło we mnie małego hazardzistę, chcącego posunąć się tak daleko jak tylko może. Może i Bitsch, basic bitch, robił to celowo, bo przecież nie ukrywałam swoich zapędów do zakładów i hazardu, a jednak… Przy nim to nie były zwykłe wyzwania.
  Zamknęłam oczy już kiedy zbliżył się do moich ust, odwzajemniając pocałunek. Wszelkie myśli ustały; mogłam przysiąc, że czuję swój własny, przyspieszony puls, wywołany całą tą sytuacją. Gimmie more, zdawał się krzyczeć mózg, w momencie kiedy odsunął się od moich warg. Uniosłam powieki, mając już mówić wyzwanie, ale on wcale nie zaprzestał pocałunków. Gdy zszedł na szyję, z moich ust mimowolnie wydobyło się westchnienie, odchyliłam delikatnie głowę, a przez ciało przeszły dreszcze. Podobało mi się? Ciało prawie krzyczało, a ja wciąż nie wiedziałam, co z tym zrobić. Czy to tak miało zadziałać? Nie powinno być inaczej?
  Bardzo mocno przygryzłam wargę, kiedy przeniósł się na ucho. Cholera, ciut więcej siły i miałabym problem z krwawiącą wargą. Puściłam ją po chwili, a po jego słowach czułam, jak kolejna, delikatniejsza już, fala dreszczy przechodzi przez moje ciało. W oczach musiały pojawić się iskierki adrenaliny na jego pytanie. Ja? Wymięknąć?
  - Po moim trupie, Seonghwa. Wyzwanie - nie musiałam się zastanawiać. Ba, nie chciałam się zastanawiać. Czułam, jakby robił to celowo, ukrywając swoje prawdziwe cele. Może czerpał radość z tego, że minimalnie cierpię. Albo sprawdzał moje granice, których, cóż, chyba nie było. Może to u niego wykażą się pierwsze oznaki wymięknięcia, ale to nie ja będę tą, która podda się jako pierwsza. Może dlatego wylądowałam u lwów zamiast węży. Nie cofałam się przed niczym.
  Adrenalina chyba powoli przejmowała kontrolę, bo naprawdę czułam się jakby już nic mnie nie zaskoczyło. Jakbym była zdolna do wszystkiego. Zresztą, jestem zdolna do każdego czynu. Nie ma dla mnie niemożliwego. Zaskocz mnie jeszcze bardziej, Seo. Przynajmniej spróbuj.
Powrót do góry Go down


Seonghwa Bitsch
Seonghwa Bitsch

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 184
C. szczególne : Blizny, wiele blizn. Jedna z najnowszych przecina jego prawy łuk brwiowy, kilka sznyt pokrywa jego lewe przedramię. Family time. Nieodłączny resting bitch face.
Galeony : 51
  Liczba postów : 37
https://www.czarodzieje.org/t18480-seonghwa-bitsch#526491
https://www.czarodzieje.org/t18484-seonghwa-bitsch
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptySob 21 Mar 2020 - 17:41;

  I pomyśleć, że na początku to von Adler musiał go przekonywać, żeby w ogóle tutaj został. Pomyśleć, że Seonghwa chciał tylko odbębnić swoje zadanie zlecone przez ojca i wrócić do siebie, by zaszyć się w pokoju i może od czasu do czasu gdzieś samodzielnie wyjść. W ogóle by go tu nie było, gdyby nie wymysły jego własnego ojca. Jak raz jego bezsensowne polecenia na coś się przydały. Może kiedyś mu za to podziękuje. Chociaż jakby to miał zakomunikować? W sumie to dzięki, że mnie wysłałeś to von Adlera, bo dzięki temu spędziłem miło czas z Jean? No wiem, że to moja kuzynka, ale tak daleka, że praktycznie żadna rodzina". Ta, raczej nie. Wdzięczność ojcu to on okaże jak świnie zaczną latać. Czy coś.
  No ale miło się złożyło, że jednak postanowił zostać. I postanowił zagrać z nią w tę grę.
  To, że on mógł (a raczej ona zasugerowała by to zrobił) ją pocałować wprawiło go w dobry nastrój, ale sam fakt, że ona ten gest odwzajemniła i to chyba bez najmniejszego zawahania, sprawił że Seonghwa jeszcze bardziej się w to wszystko wkręcił. Podobała mu się ta gra, chyba po raz pierwszy jakaś durna gra dla nastolatków mu przypadła do gustu. Albo po prostu podobała mu się osoba, z którą miał się w to bawić. I to, że była to dość kameralna rozgrywka, bo wyłącznie dla nich dwoje (chyba, że von Adler nagle postanowi dołączyć).
  Ale korzystał z tego niedookreślenia, zaś same jej reakcje sprawiały, że odczuwał swojego rodzaju satysfakcję z tego, co się działo. No i napędzało go to do dalszego działania. Przynajmniej dopóki nie powiedziała stop. Ale czy hasło "stop" nie było równoznaczne z poddaniem się? Wycofaniem? Jean w ogóle byłaby do tego zdolna? Czy kiedy ona załapie tego swojego hazardowego bakcyla to już nie miała hamulców? Cóż, dla niego lepiej, żeby nie miała, ale to też nie tak, że planował ją wykorzystać! Sam miał jeszcze jakąś wykształconą moralność i gdyby widział, że jej się to nie podoba i poddaje się temu wszystkiemu tylko dlatego, by nie wypaść na cykora, to nie robiłby tych wszystkich rzeczy.
  Szkopuł w tym, że dawała mu, świadomie lub nie, do zrozumienia, że jej się to podobało.
  Po jej odpowiedzi, poprzez którą wskazała mu, że zamierza brnąć w to dalej, cofnął się od jej ucha, by móc na nią spojrzeć, przechylając lekko przy tym na bok swoją głowę. Przesunął wzrokiem po jej twarzy i w miarę jak to robił, to kącik jego ust dźwigał się w bezpruderyjnym, trochę też lisim uśmiechu.
  — Masz całe trzy minuty by spróbować mnie nakręcić — podjął, dalej uśmiechając się w ten bezczelny sposób — ale — dodał, a jego oczy w podejrzany sposób zaświeciły się — nie możesz mnie dotknąć. — Wyjaśnił. Zaraz po tych słowach bardzo grzecznie wrócił na swoje miejsce obok niej, bo w tym momencie to on sam jej dotykał w niektórych miejscach, a przecież nie o to chodziło. Zresztą postanowił jej zostawić nieco więcej pola do popisu. Dosłownie i w przenośni.
  Stąd też wrócił na materac i nawet ułożył się na boku, wspierając głowę na dłoni, coby mieć lepszy widok na nią. Całe trzy minuty, albo tylko trzy minuty. Zależy jak to rozegra. Chociaż i tak miała fory na starcie bo prawda była taka, że mu się podobała? No co? Mógł stwierdzać takie rzeczy, nawet jeśli gdzieś tam z tyłu taki cichutki głosik próbował mu przypomnieć, że to jego krewna, że to ta sama krew w jakimś procencie. Tylko ten głosik był za cichy, a jeszcze sam Seonghwa świadomie go ignorował, no bo... it's just a game, prawda? Chyba nie robili niczego takiego złego.
Powrót do góry Go down


Jean Strauss
Jean Strauss

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Kilka drobnych tatuaży; często zakrwawione lub posiniaczone knykcie; blizna na całym prawym nadgarstku (od knykcia palca wskazującego na skos)
Galeony : 97
  Liczba postów : 101
https://www.czarodzieje.org/t18481-jean-strauss#526504
https://www.czarodzieje.org/t18492-jean#526778
https://www.czarodzieje.org/t18482-jean-strauss#526509
Truth or Dare QzgSDG8




Gracz




Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare EmptySob 21 Mar 2020 - 21:54;

  Przez moment myślałam tylko nad tym, co wymyśli za wyzwanie, jeszcze bardziej urozmaicające tę pozornie niewinną rozgrywkę między naszą dwójką. Może odpuści, robiąc z siebie znowu nudziarza? Nie, to raczej już nie było możliwe. Wydawał się być wystarczająco chętny do dalszego udziału, więc teraz pozostawało tylko czekać na kolejne zadanie, albo aż się w końcu wykruszy. Wycofa. Uzna, że to już za dużo. Nawet niech nie liczy na to, że to będę ja. Hazardowy bakcyl już dawno zdążył się odpalić, przez co nie było mowy o wycofaniu się. Nie ważne, jak brzmiałoby zadanie i jak bardzo nieswojo czułabym się już je wykonując. Zresztą, nieswojo? Dla mnie nie istniało takie uczucie. Zażenowanie, wycofanie, wstydliwość - wydawało się nie istnieć w moim słowniku. Hit me up, jestem gotowa na każdą sytuację. Po tym, co ledwo przed momentem zaszło między naszą dwójką, już chyba naprawdę nic mnie nie zaskoczy.
  I kto by pomyślał, że cały ten wyjazd jeszcze przed godziną zapowiadał się tak nudno? Te historie o bażantach przerwał w idealnym momencie, zanim wuj zdążył się poważnie rozpędzić ze wszystkimi szczegółami. I tak mógłby wyglądać każdy dzień, jeżeli deszcz by nie ustał. A tak to mogłam poczuć adrenalinę w swoich żyłach, tak cholernie mocno. I wierzyć, że się nie cofnę. Przed niczym.
  Treść następnego zadania była dla mnie jedynie odrobinę zaskakująca. Uczucie szybko przeszło, a ja przez chwilę jeszcze patrzyłam na Seo, który postanowił zająć miejsce leżące obok mnie. Bez dotyku, co? Już ja ci pokażę, na co mnie stać.
  Podniosłam się i uklęknęłam na łóżku, pozwalając spódniczce nieznacznie podwinąć się w górę i ukazać zupełnie nagie uda. Dopiero wtedy poczułam gorąco, które wydawało się wypełniać całe moje ciało. A może by je tak wykorzystać przeciwko niemu?
  Popatrzyłam mu prosto w oczy, uśmiechając się jedynie na moment, żeby przygryźć wargę dosłownie moment później, równocześnie zaciągając rękaw swetra w jedną stronę, ukazując mu ramiączko swojego białego stanika, żeby dosłownie moment później mieć całe ramię już na wierzchu. Nachyliłam się do jego ucha, czując jak sweter delikatnie zjeżdża z dekoltu, jednak to nie miało znaczenia.
  - Masz przepiękne oczy - czy był lepszy sposób na nakręcenie kogoś, niż sprzedanie mu szeptem, wprost do ucha, takiegoż komplementu? Zachichotałam cicho po chwili, przez oddech wypuszczając gorące powietrze na płatek jego ucha. - I naprawdę dobrze całujesz… - dodałam jeszcze, pod sam koniec jęcząc cicho. I to wcale nie tak krótko. Podniosłam się znów do klęczenia, podciągnęłam delikatnie dekolt swetra i znów spojrzałam w jego oczy, żeby widzieć reakcję na to, jak opuszczałam z ramienia ramiączko stanika. Zachichotałam cicho, znowu, wkładając z powrotem nagie ramię do swetra, a dłonie ułożyłam na spódnicy, między udami. Minął wyznaczony mi czas.
  - Prawda czy wyzwanie? - bezczelny uśmiech chyba sam zdecydował się pojawić na mojej twarzy. Wciąż patrzyłam mu prosto w oczy, oczekując jakiejkolwiek reakcji. Może wymięknie twierdząc, że to już zbyt wiele? A może wręcz przeciwnie?
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Truth or Dare QzgSDG8








Truth or Dare Empty


PisanieTruth or Dare Empty Re: Truth or Dare  Truth or Dare Empty;

Powrót do góry Go down
 

Truth or Dare

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Truth or Dare QCuY7ok :: 
retrospekcje
-