Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Saskia 'Kia' Larson

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Saskia Larson
Saskia Larson

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Duże, piwne oczy oraz dwa charakterystyczne pierścionki na lewej dłoni: z lisem i z czerwonym klejnotem. Zazwyczaj trzyma się z boku i nie angażuje, jeśli nie musi - nie, że jest nieśmiała, raczej ma wszystko w dupie.
Dodatkowo : kapitanka drużyny Krukonów
Galeony : 277
  Liczba postów : 583
https://www.czarodzieje.org/t18235-saskia-kia-larson
https://www.czarodzieje.org/t18368-saskowa-gaja#523010
https://www.czarodzieje.org/t18364-saskia-kia-larson
Saskia 'Kia' Larson QzgSDG8




Gracz




Saskia 'Kia' Larson Empty


PisanieSaskia 'Kia' Larson Empty Saskia 'Kia' Larson  Saskia 'Kia' Larson EmptySro 12 Lut 2020 - 21:07;


Saskia Larson

DATA URODZENIA16.08.2000
CZYSTOŚĆ KRWI 100%
MIEJSCE URODZENIA Londyn
MIEJSCE ZAMIESZKANIA Londyn
W HOGWARCIE JEST OD KLASY Pierwszej
OBECNIE JEST NA ROKU II studencki
WYMARZONY DOM Co pan da!
WYBRANY WIZERUNEK Mara Lafontan
Anabella Maria Anger
Gracie Abrams

Wyglad

WZROST 160cm
BUDOWA CIAŁA Filigranowa kobieta z talią, którą bezproblemowo można złapać w dwie dłonie, by złamać ją na pół. 
KOLOR OCZU Ni to niebieski ni zielony.
KOLOR WŁOSÓW Piwne
ZNAKI SZCZEGÓLNE Po wypadku z eliksirem odrętwienia całkowicie straciła czucie w magicznej dłoni. Na palcu nosi pierścień z czerwonym klejnotem, który krwawi zawsze, kiedy członek najbliższej rodziny znajduje się w sytuacji zagrażającej życiu. Poza tym zwykle ma przy sobie kawałek gliny, który ugniata maniakalnie.
PREFEROWANE UBRANIA Futra, atłasy i welur. Sztuczna, przesadna elegancja. Nigdy nie zobaczysz jej w niewyszykowanej. No chyba, że Ci na to pozwoli.


A kto to?


Jej charakter można określić w dwóch słowach - "to zależy". Dla kogo? Kiedy? W jakiej sytuacji? W jakich warunkach? 

Wyszła z łona swojej matki i już od tej pierwszej chwili, po wyrazie jej twarzy, można było wywnioskować, że świat ją dziwi. Przez lata nic się nie zmieniło. Zdziwiona pozostała do dziś. Kwestionuje wszystko i wszystkich – zadaje mnóstwo pytań, wkłada kij w mrowisko, rozkłada uczucia na części pierwsze, dogrzebuje się do najgłębiej chowanych sekretów. „Ciekawska”, pomyślałeś? Otóż nie. I tak. Raczej ma wrażenie, jakby cały czas umykało jej coś ważnego, więc próbuje łapać odczucia w swoje małe dłonie. Jest tak dociekliwe zwierzątko, które nie poddaje się, widząc nawet aktywny opór. Nie zaznasz z nią spokoju, dopóki Cię nie rozpracuje. A to, co odkryje przekuje w sztukę. Będziesz jej inspiracją. Najbrzydszą lub najpiękniejszą.

Niezbyt przejmuje się nauką, wiedząc, że wszechświat i tak wybrał już dla niej ścieżkę. Ścieżkę, w której znajomość zaklęć przyda jej się najwyżej do usuwania resztek zaschniętej gliny z podłogi. Jednak dosyć naturalnie przychodzi jej zdawanie wszelakich egzaminów, czasem z lepszym, czasem z gorszym skutkiem. Z tyłu głowy zakodowane ma słowa swojego ojca „Larsonowie nie są idiotami. Spróbuj kiedykolwiek postawić samą siebie w takim świetle, a wydajesz ocenę o całej rodzinie”.

Buntuje się poprzez sztukę. W niej znajduje odpowiedzi na zagadki całego świata. To ona ją wyraża, opowiada przez nią historie, których słowa nie byłyby w stanie opisać. Snuje też opowieści o jej głębokiej wrażliwości, bowiem panienka Larson jest bardzo podatna na świat zewnętrzny. Łatwo ją rozwścieczyć. Zasmucić. Rozkochać w sobie. Odrzucić. Kazać jej wrócić. Poddaje się tym wszystkim uczuciom – co może wynikać z jej niepewności, braku stałości. Chciałoby się rzecz, że jest pewna siebie, bowiem ma ku temu wszelakie powody. Jednak myśli tak o sobie bardzo rzadko, ostatnimi czasy prawie nigdy, jakby obrączka na palcu wyciągała z niej cały szacunek do samej siebie.

Wciąż szuka samej siebie, błądząc pomiędzy tym, kim być powinna, a kim chce. Jest płynna w udawaniu, niczym kameleon dostosowuje się do panującej energii. Nijak jednak nie pomaga jej to w wykrystalizowaniu stałej, konkretnej osobowości. Może po prostu jest ucieleśnieniem duchów swoich przodków i każdy próbuje czasem dojść w niej do głosu? 

Wyznaje całkowity naturalizm. Nie ma dla niej nic, co można uznać za temat tabu. Nagość? Proszę bardzo, spójrz na moją skórę, spójrz na to co pod nią, zedrzyj ze mnie wszelkie warstwy. Brzydota? O wiele ciekawsza od piękna, o wiele bardziej definiująca i przyciągająca. Śmierć? Ból? Cierpienie? Zgnilizna? Odór? Opowiedz mi więcej. Zastanówmy się nad tym razem. Włóżmy w to dłonie. Nie da się jej zawstydzić, zbić z pantałyku, wrzucić na nieznane jej tory. Jest świetną słuchaczką, powierniczką sekretów. Nigdy nie ocenia. Przy niej można się czuć bezpiecznie. Jest człowiekiem-przystanią, przy której ukojenie i spokój odnajdą wszelakiej maści statki. 

Otwarta księga


Historia ma to do siebie, że płynie, tracąc znaczenie z biegiem czasu. Co było istotne kiedyś, dziś może być niechcianym pyłkiem, który opada na klapę marynarki.

Jedenaście minut. Tylko tyle wystarczyło, by dziewiętnaście lat później jej los został przesądzony. Jednak kiedy wyszła na świat, wydając z siebie pierwszy okrzyk zdziwienia, nie miała jeszcze tej świadomości. Bo i skąd miała wiedzieć?
 
Saskia Larson urodziła się w ogromnej posiadłości na obrzeżach Londynu. Przy porodzie była cała rodzina. Rzesza wujków, ciotek, kuzynek, babek i dziadków. Sąsiedzi też pewnie zawitali, by być świadkami cudu narodzin, istnego manifestu rodu Larsonów: oto oprócz syna, mamy równiez i córkę. Nie jedną, a dwie. Gałąź się rozrasta. Drzewo daje soczyste owoce. Rodzina jest siłą. Krew jest siłą. Gdyby tylko posiadała jakiekolwiek wspomienia z tamtego dnia, wiedziałaby, że w momencie jej narodzin, jej ojciec był z niej bardzo dumny. A później wszystko zaczęło się psuć.
Całe jej dzieciństwo, jaki i późniejsze życie było naznaczone magią. Nie było dnia, w którym coś obok niej się nagle nie materializowało, nie latało, w kociołku nie bulgotał jakiś eliksir, a podstarzały skrzat nie plątał się pod nogami. Jak dziś pamięta, jakim zdziwieniem był dla niej fakt, że część ludzi nie posiada daru. Jak smutno żyje się bez czarów! Zachłysnęła się wtedy tym pożałowaniem, uczuciem niesprawiedliwości i smutku. Tak też jej zostało - chociaż ojciec szeptem wmawiał jej wyższość nad innymi, ona nieprzerwanie pochylała się ku niemagicznym, chcąć pokazać im piekno świata, o którym nawet nie byli świadomi. 

Lata mijały, nie wyróżniając się niczym szczególnym. Razem z siostrą, od małego były nauczane podstaw magii - jak przystało na bliźniaczki, zdolności ujawniły tego samego dnia. Ojciec dopiero wtedy oficjalnie zlecił domalowanie ich twarzy do drzewa genealogicznego, które zajmowało całą ścianę w salonie, atakując swoimi szerokimi gałęziami każdego, kto został zaproszony do rodzinnej posiadłości. Na tym etapie Kia była już nieznośnie ciekawa - zaglądała w każdy kąt, grzebała ojcu w dokumentach, matce w kufrach ze składnikami do tworzenia eliksirów, znała wszystkie schowki w pokoju swojego brata. Każdego dnia zadawała coraz to nowsze, bardziej skomplikowane pytania. Pytała dosłownie o wszystko, co tylko pojawiło się w jej małym, siedmioletnim móżdżku. Jedno z pytań było dosyć proste: "Co to, co tu masz? Co tak bulgocze? Mamo, mogę dotknąć? Mamo-o?". Drobna dłoń unosi się, nie reaguje na matczyny krzyk, kiedy aż po nadgarstek znika w mokrej brei, która natychmiast zmienia w kociołku kolor. Na początku poczuła dziwne pieczenie, jak wtedy, kiedy dotyka się czegoś tak zimnego, że umysł myli to z gorącem. A potem, potem nie czuła już nic. I już nigdy później miało się to nie zmienić. Katherine Larson bowiem próbowała ulepszyć eliksir odrętwienia, który stosowany był przy uzdrowicielskich zabiegach - za zadanie miał on znieczulić pacjentów. Szkopuł w tym, że dawka dla dorosłej osoby wynosiła sześć kropli. Receptory czucia w dłoni jej dziecka po prostu się rozpuściły, jakby nigdy ich tam nie było. 

Świat po tym wszystkim wydawał się dziwniejszy. Miał swoje plusy: jakby w ramach zadośćuczynienia, ojciec przymykał oczy na jej zainteresowania - pewnie wolałaby, by jego córka była bardziej praktyczna, a nie biegała po domu umazana farbą i gliną. By była bardziej podobna do niego. Nawet jedną ze spiżarni zamienił na niewielką pracownię, w której trzymała swoje - pożal się Merlinie, prace. Każdy traktował ją też jakby łagodniej. Zrobiłaś coś głupiego? O, no tak, masz zepsutą rękę. Wybaczam, Ty pół-kaleko. Więcej miał jednak minusów: na przykład wtedy, kiedy musiała odwiedzać dziesiątki najlepszych uzdrowicielów, o których tylko usłyszeli jej rodzice. Kiedy pochylali się oni nad jej dłonią, dźgając ją różdżkami i wymawiając najróżniejsza inkantacje, ale nie przynosiło to skutku. Lub w momencie, w którym uświadomiła sobie, że magiczna dłoń to paradoskalnie ta, która nawet nie jest pewna, czy aktualnie trzyma różdżkę. W nawyk jej weszło zerkanie na palce i upewnianie się, że pomiędzy palcami utkwiony jest trzonek. Pomijając już ogólną nieporadność. 

Każdy kij ma jednak swoje dwa końce: kiedy była już nastolatką, a dziecięce zainteresowania przerodziły się w palącą żywym ogniem pasję, uświadomiła sobie, że pewnego rodzaju przekleństwo, jest jej największym darem. Zawsze rzeźbiła oburącz, a po wypadku jej prace zyskały dualistyczny wymiar. Piękno współgrało z brzydotą. Przeciwności połączone w jedność, uwypuklone, wyolbrzymione, przyciągające wzrok, łamiące konwenanse. Wystarczyło zamknąć jedno oko, by usłyszeć inną pieśń. Jej prace pokazywały to co w człowieku było najpiękniejsze i to, co ukryte zostało pod woalem cienia. Być może dlatego, że żadna z jej prac, nie ukazywała tylko jednej strony opowieści, w jej zyciu nastąpił przełom: część jej prac została wystawiona w galerii sztuki Swansea. Była pewna, że ojciec szepnął coś komuś na uszko, przypadkiem wrzucił jakiś klejnot do cudzej kieszeni. Mimo to, nie mogła być z siebie dumniejsza. Na tamten moment czuła się nawet kochana. Doceniana. Chciana. 

Kiedy Saskia i Solange uczęszczały do szkoły, pochłonięte swoją codziennością, a Sigrun walczył z zimnem, kilka tysięcy kilometrów od domu, Yaskier Larson oddawał się swojej pracy. Z biegiem lat był znany z tego, że jeśli zaplątany jest w jakąś sprawę, to jest to sprawa brutalności najwyższej rangi. Nie było ich wiele, ale ciągnęły się latami, niszcząc pajęcze sieci półswiatka czarodziejów. Mężczyzna był bowiem znany ze swojej nieustępliwości. Do Larsonów zawsze dochodziły pogróżki, niemiłe niespodzianki pozostawione pod drzwami, zwłoki ich starego kota, rozbebeszone w ogrodzie, ba - nie raz, nie dwa i siostry dostawały w Hogwarcie listy pełne złorzeczeń i obietnic najboleśniejszych śmierci. Można się było przyzwyczaić, że tak wygląda codzienność, jeśli narażasz się tym, którzy woleliby pozostać niewidzialni. Wydawać by się mogło, że znieść da się i martwe koty, i trucizny, i te cholerne listy. Tym razem jednak granica została przekroczona. 

Nigdy by się tego nie spodziewał, nigdy nie sięgnąłby po takie środki, ale gdy jego żona została porwana, a po kilku dniach odnaleziona w stanie całkowitej apatii z wyciętym językiem, wiedział, że rozwiązanie tej sytuacji nie będzie należało do tych konwencjonalnych, tych zgodnych z prawem. Tym razem ten, który chowa się w zaułkach, czekając na odpowiednią chwilę nie cofnie się przed niczym. Larson udał się więc na Wyspę Man - miejsce, w którym śpi szatan i jego dzieci. Wiedział kogo szuka. Morrisowie kiedyś już mu pomogli, w mniejszej sprawie, sprzedając swoich pobratymców za kilka sakiewek złota. Był świadom, że oprócz paplania językiem i drobych przemytów, maczają swoje ręce w o wiele poważniejszych zrodniach. Nigdy się do nich nie dobrał, bo byli mu przydatni. Nie brzydzili się z nim rozmawiać. Odnalazł więc Olafa Morrisa, który rozumiał jakim ostrzeżeniem był wycięty język. Od kogo jest to wiadomość. Właściwie, ostrzeżenie to za dużo powiedzanie. Bowiem była to rudna pierwsza, wstęp do rozkoszy brutalności, która szykowana była dla Larsonów. Wiedział też w którą pierś wbić nóż, w który usta wlać trucizne, by zabawa zakończyła się tu i teraz. Za przysługi takiego kalibru płaciło sie jednak wysoką cenę.

"Cena nie będzie wysoka. Ręka Twojej najstarszej córeczki. Nie musi być ślicznotką, w dupie mam kim będzie, ważne, że koneksje będą się zgadzać, a i przepiszesz jej niezłą sumkę po ślubie. I oczywiście szepniesz tu i ówdzie słówko o moim pasierbie, oczywiście najładniejsze kłamstwo na jakie wpadniesz. Bo chyba nie chcesz, żeby coś poszło nie tak? Wiesz, ja jestem świadomy tego co oni robią z takimi jak Ty. Ja to widziałem. Części swojej żonki będziesz szukał po całym mieście. A córeczki... chyba wiesz, co robi się z dziewczynkami? 

To jak, zgadzasz się? Zgadzasz? Jedna duszyczka, za całą Twoją rodzinę. Myślisz, że uwierzę Ci na słowo? Wyciągnij różdżkę i podaj mi dłoń. Przysięgniemy sobie co nieco. Jak jej na imię? Sa... co? Saskia? Saska i Lyall. Tak oto pisze się dla nich przyszłość."


Dłonie zamykają się w ostatecznym uścisku. Przyrzeczenie pada. W domu Saskia czuje ukłucie w sercu, ale uznaje, że to po prostu zapowiedź nadchodzącej zmiany pogody. Burza nadchodzi, burza.


Krew z krwi

Rodzina Larson pochodzi od znamienitego rodu Brandonów - czarodziejów z długimi tradycjami, w ostatnich pokoleniach lubujących się w serdecznym podejściu do wszystkich istot i łagodnym traktowaniu innych. Prawdą nie do przeskoczenia jest jednak fakt, że Larsonowa namiastka nieco zniekształciła tę gałąź drzewa genealogicznego, za główne wartości ustanawiając sobie nowe cele: władze, pieniądze, lecz i sprawiedliwość. 

Katherine - mama, uzdrowicielka w Świętym Mungu. Nastawi Ci wszystko co złamane, uleczy wszystko co nacięte, rozerwane, obolałe. Za swojego męża wyszła chyba dlatego, że widziała go jako taką istotę do naprawienia, sprowadzenia na lepszą ścieżkę. No cóż, każdy ma swoje marzenia. Do dziś wyrzuca sobie, że przez jej domowe eksperymentowanie z eliksirami, Kia uległa wypadkowi. Często siedzi na werandzie i duma o świecie, z trwogą, ale i bezczynnością obserwując na to, co wyprawia się w jej rodzinie. Niektórzy o niej mówią, że leczy dotykiem, ale ile w tym prawdy?

Yaskier - ojciec, prawnik Wizengamotu. Od pokoleń każdy męski dziedzic rodu Larson powiązany był z Wizengamotem. Sam mówi, że nie zliczy ilu czarodziejów wsadził do Azkabanu. Jego u l u b i o n e sprawy dotyczą przestępstw konkretnych: mordów, gwałtów, otruć i podpaleń. Do rodziny wniósł pokaźną górę złota, ale i srogość i wymagania, którym nikt nie mógł sprostać. Miłość? Nie dla niego. No chyba, że jesteś bardzo grzeczna i nie grzebiesz mu w gabinecie. Mimo wszystko, na swój skrajnie pokrętny sposób, jest oddany rodzinie. Albo przynajmniej większości jej członków. Mało kto o tym wie, ale po kątach dosyć otwarcie gardzi mugolami - nie mówi jednak o tym głośno, bojąc się o swoje wpływy.

Solange - siostra bliźniaczka, a nie mogłyby być sobie bardziej różne. Brzydzi się wszystkim, co związane jest z szeroko pojętą sztuką, odliczając tylko dni, kiedy to Saskia uświadomi sobie, że zmarnowała życie nieprzerwanie maczając ręce w glinie. Sol ma twardy tyłek, bardzo poukładane w głowie i wydaje się, że nic nie jest w stanie jej ruszyć/wzruszyć. Zapłakała tylko raz. Ze szczęścia, kiedy dowiedziała się, że to starsza o jedenaście minut siostra została wydana na ożenek, a nie ona. Ze wszystkich, to ona najbardziej podała się do ojca, przeliczając każdą chwilę na galeony.

Sigrun - starszy o dwa lata brat. Kupa mięśni, przypomina pół-olbrzyma, przez co czasem wspólnie się zastanawiają, czy matka nie miała na boku jakiegoś romansiku. Saskia niekiedy żartuje, że to on wykorzystał limit wzrostu i dla niej nic nie zostało. Wzbudza w każdym postrach, ale sam niechętnie dementuje plotki o swoim gwałtownym charakterze. Został wysłany do wujostwa do Rosji, przez co uczęszczał do Durmstrangu. Przez lata grał na pozycji pałkarza, aż dziwne, że miotła była w stanie go utrzymać. Mimo, że w życiu sióstr był d o s y ć nieobecny, to są ze sobą bardzo związani. Jest wściekły na decyzję ojca i czeka na dzień, w którym będzie mógł przetrącić Morrisowi chudy karczek. A, i każdemu, kto mu powie, że nosi damskie imię wpycha różdżkę w oko.

Victoria Brandon - kuzynka tak daleka, że czasem wątpi w łączące je więzy krwi. Przepada jednak za nią do szaleństwa, uważa za najjaśniejszy punkt w rodzinie i zasypuje od czasu do czasu listami. Trochę traktuje ją jak młodszą siostrę i byłaby gotowa zaatakować nożykiem rzeźbiarskim każdego, kto jej zagrozi. 

Lyall Morris - kryzysowy narzeczony. Czuje do niego całe spektrum emocji - od wymuszonej miłości, po nienawiść bez dna. Czasem zastanawia się jak skutecznie go otruć. Albo zrzucić z wieży astronomicznej. Ten górujący nad nią olbrzym uparcie jednak obserwuje ją z obojętną miną. Czasem czuje tą obojętność w snach.


Krew jest gęsta, krew nie wybiera. Krew płynie i płynie. Z krwi musisz być dumny. Nawet jeśli parzy. Najdumniejszy.


Szczypta smaku


★ Bliskie osoby mówią jej Kia. Imienia Saskia używają tylko wtedy, kiedy robi się poważnie. Albo ona zaczyna się nim mianować, kiedy ktoś jej podpadnie. 

★ Przypadki chodzą po czarodziejach. Na przykład takie, jak jej - kiedy to będąc dzieckiem, włożyła dłoń do ważącego się eliksiru i w efekcie straciła w niej całkowicie czucie. Co gorsza, jest to jej magiczna ręka. To nie tak, że nie może nią ruszać, ale wrażliwość na dotyk spadła do zera. Dlatego zawsze musi się upewniać, czy trzyma w ręce różdżkę, czy tylko jej się tak wydaje.

★ Nietrudno zauważyć, że jest bardzo niska - wśród skrzatów czuje się bardziej jak wśród swoich. 

★ Uwielbia wchodzić ludziom do głowy, mościć się tam, zajmować miejsce, a w końcu wylegiwać się w ludzkich emocjach jak kot na rozgrzanym piecu. Troszkę jej się marzy, by zostać legilimentką. No co, przydałoby się jej to do pracy. 

★ Wręcz kocha brzydkie słówka. W końcu artystka powinna dbać, by nic odłogiem nie leżało jej na duszy. Wypluwa więc myśli wraz z przekleństwami.

★ Na palcu nosi klejnot, zwany "krwawym przekaźnikiem". Nazwa bierze się z dość oczywistej właściwości: kamień zaczyna krwawić, sygnalizując, gdy ktoś z najbliższej rodziny znajduje się w sytuacji zagrożenia życia. Cały proces uprzedzony był rytuałem, w którym to każdy z Larsonów upuszczał sobie kroplę krwi, łącząc dłonie. Yaskier Larson zdecydował się zakupić na czarnomagicznym rynku te klejnoty, kiedy groźby przeciwko jego rodzinie zaczęły się coraz częściej powtarzać. Myślał, że dzięki temu będzie miał namiastkę kontroli nad bliskimi, gdziekolwiek się oni nie znajduje.

★ Wbrew wszystkiemu, Kia jest bardzo ciepłą i oddaną osobą. W ostatnim czasie jednak jej charakter jest wystawiony na próbę.

★ Panicznie boi się otwartych akwenów wodnych. Kiedyś przyśniło jej się, że została porwana i zniewolona przez trytona i do dziś została jej obawa, że nie był to sen a przepowiednia. 

★ Ach, czy ciekawostką jest to, że jej własny ojciec sprzedał jej rękę jakiemuś marnemu dzieciakowi? No cóż, nigdy nie była córeczką tatusia.



Ostatnio zmieniony przez Saskia Larson dnia Sro 4 Mar 2020 - 18:28, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Saskia Larson
Saskia Larson

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Duże, piwne oczy oraz dwa charakterystyczne pierścionki na lewej dłoni: z lisem i z czerwonym klejnotem. Zazwyczaj trzyma się z boku i nie angażuje, jeśli nie musi - nie, że jest nieśmiała, raczej ma wszystko w dupie.
Dodatkowo : kapitanka drużyny Krukonów
Galeony : 277
  Liczba postów : 583
https://www.czarodzieje.org/t18235-saskia-kia-larson
https://www.czarodzieje.org/t18368-saskowa-gaja#523010
https://www.czarodzieje.org/t18364-saskia-kia-larson
Saskia 'Kia' Larson QzgSDG8




Gracz




Saskia 'Kia' Larson Empty


PisanieSaskia 'Kia' Larson Empty Re: Saskia 'Kia' Larson  Saskia 'Kia' Larson EmptySro 4 Mar 2020 - 18:25;

kuferek

z miłością zwracam się do tego, kto będzie zmuszony to czytać
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Saskia 'Kia' Larson QzgSDG8




Gracz




Saskia 'Kia' Larson Empty


PisanieSaskia 'Kia' Larson Empty Re: Saskia 'Kia' Larson  Saskia 'Kia' Larson EmptySro 4 Mar 2020 - 19:31;



RAVENCLAW!

Witamy Cię na Czarodziejach! Twoja karta zostaje zaakceptowana, dostajesz więc uprawnienia do gry. Poniżej znajdziesz przydatne w dalszych krokach na forum linki, z którymi warto abyś się zapoznał!



stwórz pocztę
załóż relacje
zacznij grę




Życzymy

miłej gry!

Powrót do góry Go down


Sponsored content

Saskia 'Kia' Larson QzgSDG8








Saskia 'Kia' Larson Empty


PisanieSaskia 'Kia' Larson Empty Re: Saskia 'Kia' Larson  Saskia 'Kia' Larson Empty;

Powrót do góry Go down
 

Saskia 'Kia' Larson

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Saskia 'Kia' Larson QCuY7ok :: 
karty postaci
 :: 
karty uczniów i studentow
-