Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Nocne iglo

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


Emily Rowle
Emily Rowle

Student Slytherin
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : -72
  Liczba postów : 1809
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Nocne iglo  Nocne iglo EmptyPon Sty 20 2020, 00:11;


Nocne iglo


Nieważne jak uparcie będziesz szukał - tego miejsca nie znajdziesz w ciągu dnia. Pojawia się dopiero, kiedy słońce zaczyna zachodzić i prowadzi do niego kilka światełek. W środku jest ciepło, przytulnie, na ziemi leży śnieg, ale nie chłodzi on w najmniejszym stopniu, jest mięciutki, wygodny i wręcz ogrzewa. Z zewnątrz nie widać, kto jest w środku, ale z wewnątrz widać wszystko, zwłaszcza piękne niebo i gwiazdy, które układają się w idealne, wymarzone obrazki, wizje przyszłości, najgłębiej skrywane marzenia osób, które są w środku.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyCzw Lut 06 2020, 23:39;

@Gabrielle Levasseur

Był zdegustowany i wściekły. Jakim prawem dali do jego pokoju jakąś krukońską brudaskę? Nie byłby sobą, gdy nie sprawdził dokładnie współlokatorki i nie podpytał o nią znajomych. Prawda była taka, że brzydził się dzielić z nią pokój i opuścił go, poszukując lepszego noclegu. W resorcie trwały imprezy, na którą obrażony na cały świat brunet nie miał najmniejszej ochoty, a do tego wszystkie kanapy były zajęte. Z rozczarowaniem wziął kurtkę i sprawdził, czy aby na pewno zabrał fajki, a następnie wyszedł zapalić. Na dworze było ciemno. Majestatyczne szczyty gór otoczone bezkresnym granatem pełnym błyszczących gwiazd sprawiały, że na chwilę zaparło mu dech w piersiach. Powietrze było lodowate, ale rześkie. Jego oddech przypominał papierosową parę. Odwrócił głowę przez ramię, spoglądając na rozświetlony i głośny budynek, sięgając ostatecznie po papierosa i odpalając go, aby wzdrygnąć się raz jeszcze na myśl o tej nieszczęsnej dziewczynie. Ruszył przed siebie, chcąc ochłonąć. Śnieg trzeszczał pod ciężkimi butami zimowymi, a szary dym uciekał spomiędzy jego ust. Zielone ślepia rozglądały się na boki — nie zauważył, nawet kiedy skręcił, idąc za światełkami.
Schronienie, które ukazało się jego oczom, sprawiło, że uśmiechnął się zadowolony. Może jednak będzie miał, gdzie spędzić noc? Nie przeszkadzała mu samotność po tak negatywnym doświadczeniu, a do rozgrzania wystarczyło proste zaklęcie. Dopalił fajkę, stojąc przed wejściem i zgasił, zadeptując w śniegu. Była magiczna, sama się rozpadnie. Wpełzł do środka, kucając i rozglądając się dookoła, gwizdnął. Z niedowierzaniem pokręcił głową, chociaż łobuzerski uśmiech nie schodził mu z twarzy. Wewnątrz było ciepło, znajdujący się pod nim śnieg był miękki i przyjemny, przypominał napełniony gorącą kawą kubek. Położył się na plecach, kładąc ręce pod głową, gdzie czekała go kolejna niespodzianka. Gdy tylko spojrzał ku górze, dostrzegł niebo — zupełnie, jakby lód był przeźroczysty. Zamruczał zadowolony, dochodząc do wniosku, że nie wyjdzie stąd do rana i sprawdził w kieszeni, czy wciąż ma tam batonika i wodę. Następnie zdjął kurtkę i położył sobie pod głowę, podobnie jak jedną z rąk, przymykając oczy.
- Kurwa, jednak mam szczęście w całej tej tragedii mieszkaniowej. - mruknął pod nosem, mierzwiąc sobie włosy. Spojrzenie lustrowało przestrzeń dookoła, dochodząc do wniosku, że to idealne miejsce na randkę. I los chciał, że kilka minut później, usłyszał kroki. Dostrzegając, kto się zbliża, uśmiechnął się pod nosem, podnosząc się do pozycji siedzącej. Gdy tylko dziewczyna znalazła się w środku, zlustrował ją wzrokiem i ignorując zaskoczenie na twarzy — wymieszane z nutą zawstydzenia i być może złości, jak to miała w zwyczaju, przeniósł się na kolana. W ułamku sekund przysunął się do niej, przypierając ją do ściany lodowej i całując krótko, chociaż intensywnie. Przywitanie było jednak wydzielone, nie chciał przecież, żeby uciekła. Gdy się odsunął, spojrzał jej w oczy i oblizał wargi, cofając się i opadając na tyłek. Otrzepał kolana z ciepłych drobinek śniegu, zapominając o kapturze na głowie. Patrzył na nią z rozbawieniem, jak i zainteresowaniem. Od wydarzeń wieży wciąż miał ją w głowie, podobnie jak często czuł na ustach smak jej warg. Prychnął, opierając dłonie na śnieg.
- Nie ładnie unikać kumpli, Gabs.
Rzucił krótko, nieco może oskarżycielsko, nie pozwalając jej zgubić swojego spojrzenia. Mogła odnieść głupie wrażenie, że oczy mu odrobinę zmętniały, zupełnie jakby szaleństwo zaczynało przez nie przemawiać.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyPią Lut 07 2020, 11:09;

Szczęście, które towarzyszyło jej przez ten cały okres odliczania dni do ferii, które przybrało na sile, gdy odkryte zostało przed miejsce tegorocznego wyjazdu prysło w ułamku sekundy, niczym bańka mydlana, w momencie kiedy dotarło do niej z kim musi dzielić pokoju. Wciąż nie mogła oswoić się z myślą, że jednym z jej współlokatorów ma być Boyd, zaś drugim - William, a w dodatku w pokoju znajdowały się tylko dwa łóżka. Czy to jakiś chory żart? Jeśli tak, to zdaniem Gabrielle nie był on ani trochę zabawny. Pasmo porażek. W taki sposób określiłaby wszystko co działo się zaraz po zamknięciu za sobą drzwi pokoju. Najpierw Callahan miał okazję zapoznać się z widokiem jej bielizny, a później ta cała sprzeczka, której w gruncie rzeczy chciała uniknąć! Niestety los miał zupełnie inne plany.
Wyszła z pokoju trzaskając tak mocno drzwiami, że prawie wyleciały z framugi, po czym ruszyła przed siebie. Znała to miejsce, prawie każdy jego zakamarek, lecz nie potrafiła się tu odnaleźć, prawdopodobnie zbyt mocno zaoferowana własnymi - negatywnymi - uczuciami, które pojawiły się u niej mimowolnie. Inni bawili się, w resorcie rozbrzmiewały głośne rozmowy i śmiechy przebijając się przez dźwięki muzyki, a ona jedyne czego pragnęła to chwila spokoju.
Wyszła przed budynek, niebo tuż nad nimi stopniowo zmieniało kolor stając się wręcz granatowe, a widoczne na jego firmamencie gwiazdy sprawiały, że zapadająca noc wydawała się być wręcz magiczna. Gabrielle uśmiechnęła się delikatnie na ten widok, nie przeszkadzało jej panujące wokół zimno oraz lodowate podmuchy wiatru. Poprawiła materiał kurtki, zapinając się pod samą szyję ruszając w dobrze znanym sobie kierunku. Przeszła kawałek, gdy jej oczom ukazała się ścieżka z kilku światełek, zaś w oddali ujrzała nocne iglo. Uwielbiała to miejsce, odwiedzając je za każdym razem gdy miała okazję zawitać do resortu, zdając sobie sprawę z tego, jak mało osób o nim wiedziało. Chwila spokoju pomyślała z zadowoleniem, biorąc głębszy wdech zanim weszła do środka.
Nagle zastygła w bezruchu, zanim dotarły do niej wszystkie fakty poczuła na swoich ustach czyjeś wargi. W pierwszej chwili chciała odepchnąć tego kogoś, wykrzyczeć, co sobie wyobraża dokładając kilka epitetów, które damie nie przystają w opisie jego osoby, kiedy powietrze wokół niej wypełnił znajomy, upajający zapach, a ona uświadomiła sobie skąd zna miękkość ust, które ją całują. Naiwnie oddała pocałunek, jednak nie dane było rozkoszować się nim zbyt długo, bo Charlie odsunął się od niej.
Przez ułamek sekundy twarz dziewczyny zdradzała pierwsze emocje, które pojawiły się u niej po wejściu do iglo - zaskoczenie, złość i zawstydzenie, lecz szybko zastąpił je uśmiech satyfkacji. Serce w piersi zabiło mocniej.
Swoim spojrzeniem zmuszał ją, aby patrzyła mu w oczy i choć bardzo chciała odwrócić wzrok, wytrzymała tą próbę sił. Dopiero widząc zielone oczy Ślizgona, zrozumiała, że brakowało jej, jego towarzystwa, nawet jeśli to ona chciała go unikać. Po tym, co wydarzyło się w wieży ciężko było jej przybywać z nim w jednym pomieszczeniu, nie wracając w myślach do tego, co się między nimi wydarzyło. Od tamtego momentu czuła, że chciała być dla niego jak światło latarni morskiej, tej zniszczonej przez czas o którą rozbijają się niespokojne fale, jednak wciąż wiernej, stojącej na bezludnej wyspie. Chciała żeby zobaczył jej blask, to światło nadziei, które wciąż się w niej tliło i popłynął w jego stronę. Chciała być dla niego jak kotwica statku, którą zrzuca się w trakcie burzy i sztormów, po to by bezpiecznie przeczekać ten niespokojny czas. By dzięki niej chłopak niczym zakotwiczony statek, który nie ulegnie niszczącej i zabójczej sile żywiołu. Chciała być dla niego jak woda, wystarczająco silna by unieść dryfującego rozbitka i na tyle spokojna by pomóc mu bezpiecznie dotrzeć na brzeg. Chciała być dla niego jak zwykły parasol niezbędny w ulewne dni. Jak działający piecyk w długie, zimowe noce. Chciała być dla niego wszystkim, choć tak naprawdę wiedziała, że jest to niemożliwe.
- Więc dlaczego mnie unikałeś, Rowle? - zapytała uśmiechając się do niego uroczo. Zdjęła kurtkę, zwijając ją w kształt poduszki, która wsunęła sobie pod głowę, kładąc się na ciepłym puchu. Przygryzła dolną wargę patrząc nieco rozbawionym spojrzeniem w oczy bruneta.
- I jak ci się podoba to miejsce? Z kim masz pokój ? - kolejne pytanie padły z jej ust, a ona sama wygodniej ułożyła się na plecach, tak by mieć doskonały widok nie tylko na chłopaka, ale i nocne niebo.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyPią Lut 07 2020, 21:19;

Uwielbiał ten efekt zaskoczenia, który wywoływał u niej przy każdym, bliższym kontakcie fizycznym. Jej ciało reagowało niesamowicie na najdrobniejszą pieszczotę, nawet niesfornego buziaka i delikatne przygryzienie dolnej wargi, gdy się odsuwał. Rowle nie planował spotkania z Gabrielle, dopóki ta do niego nie przyjdzie, dlatego dzisiejsze zrządzenie losu wydało mu się nad wyraz zabawne. Gdy opadł na tyłek, obserwował ją. Otrzepując kolana ze śniegu, sam się uśmiechnął widocznie zadowolony, że jego mała "niewinna" blondyneczka już nie zgrywa świętoszka, a wręcz przeciwnie — tym błyskiem w oczach zachęca go do dalszego poznawania jej granic. Mimowolnie przesunął spojrzeniem po wnętrzu igla, dochodząc do wniosku, że mu się przy farciło w całej resortowej tragedii. Obserwowała go w sposób, którego nie potrafił określić. Przez jej buzię przelewały się emocje, w spojrzeniu tworzyły się iskry niezrozumiałego dla Charliego pochodzenia. Bo on nie potrafił patrzeć tymi kategoriami, co ona. Było w tym jednak coś intrygującego, hipnotyzującego na tyle, że brunet nie odwrócił spojrzenia. Parsknął na jej słowa rozbawiony, kręcąc z niedowierzaniem głową i bezradnie rozkładając ręce, puścił jej oczko./
- Masz mnie, nie mogłam powstrzymać chęci całowania Cię, gdy widziałem, jak szłaś korytarzem i przez to skręcałem w drugą stronę. Przecież to nasz kumpelski sekret, nie. mała?
Odparł łobuzersko, odrobinę może nonszalancko i kokieteryjnie. Obserwował, jak ściąga kurtkę, przesunął bezwstydnie po jej bluzce i piersiach, zjeżdżając na talię. Miała niesamowicie zgrabne ciało, które podkreślał nawet najzwyklejszy sweter. Gdy się położyła, drgnął. Cofnął się, siadając wygodnie i opierając się wygodnie plecami o lodową ścianę, wyprostował nogi i rozchylił tak, że pomiędzy nimi zrobiło się miejsce. Sięgnął po swoją kurtkę, układając ją na śniegu, żeby było jej wygodniej i spojrzał na nią, gestem dłoni zapraszając do siebie.
- Chodź tu. - rzucił krótko, ciszej trochę i posłał jej łagodniejszy uśmiech, ignorując pytanie o ten cholerny pokój. Gdy usiadła, delikatnie zacisnął dookoła niej nogi i oplótł rękoma, przytulając ją do swojego torsu, pozwalając, aby dłonie wisiały mu gdzieś w powietrzu. Przysunął policzek do jej głowy, zaciągając się zapachem długich, miękkich włosów, a następnie cmoknął je ustami, wzdychając ciężko. Przymknął powieki, odchylając głowę do tyłu i rozluźniając ciało, wcale nie zamierzał jej wypuszczać. Skoro już przyszła do niedźwiedzia, musiała go znosić. - A szkoda gadać, poza Ragnarem i Chloé, to jakiegoś krukońskiego brudasa. Będę spał na korytarzu.
Odparł w końcu niezadowolony, wzruszając ramionami i jedną z nóg nieco uniósł, zginając w kolanie. Nie rozumiał, dlaczego dali do tych pokoi po cztery osoby, a tylko dwa łóżka, a do tego w większości zrobili jakieś pary. Wiedział, że Chloé nie miałaby problemu z dzieleniem się materacem, jak i innymi rzeczami zarówno z nim, jak i Ragnarem — być może nawet jednocześnie, jednak wbrew opinii na swój temat, Rowle do takich mężczyzn nie należał. Był terytorialny i zaborczy, gdy zawiłe relacje miały być dłuższe, niż jednorazowe lub dwukrotne całowanie. A puchonka sama stwierdziła, że są kumplami, tylko że mogła czerpać z niego również inne korzyści.
- A Ty? Jesteś zadowolona? Przynajmniej miejsce dobre wybrali. Muszę jutro ruszyć dupę na snowboard.
Zapytał z odrobiną ekscytacji, unosząc powieki i patrząc na bezkresne, granatowe niebo nad ich głowami. Zajebiste było to iglo, na swój sposób podniecające. One widzieli wszystko, a nikt nie widział ich. Czując jej zapach wdzierający się w nozdrza, uśmiechnął się pod nosem, zerkając na tkwiącą w potrzasku, drobną dziewczynę. Jakim cudem tak kruche stworzenie miało w sobie tyle bezczelności i ukrytego pod fasadą niewinności, szaleństwa? Na wspomnienie wieży przeszedł go przyjemny dreszcz. Jedna z jego rak zsunęła się niżej, obejmując ją na wysokości brzucha i zaciskając palce na jej talii. Nie mogła przecież uciec.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptySob Lut 08 2020, 17:52;

Do Gabrielle powoli docierało to, że Charlie jest jedyny w swoim rodzaju i wcale nie chodziło o jego wygląd, czy pieniądze, które jego rodzina posiadała. Nie. Był kimś wyjątkowym dla niej, bo tylko pod wpływem jego dotyku ciało blondynki drżało. Tylko pod wpływem jego głosu przymykała oczy, by chłonąć go całą sobą; niezależnie od tego czy mówił z tak dobrze znaną jej drwiną w głowie, czy też szeptał ochryple wprost do jej ucha. Tylko pod wpływem zieleni w jego oczach czuła, że płonie, a krew pulsowała w żyłach dziewczyny. Powoli - począwszy od spotkania w lesie, bo to zaczęło się już wtedy - Gabrielle uczyła się jego wstydliwego dotyku na swojej skórze i smaku ust, gdy obdarzał ją śmiałymi pocałunkami. Może nie był wymarzonym księciem na białym koniu, o którym całe życie marzyła, ale był. I choć nadal nie należał do niej to dawał jej siebie całego. Wiedział o niej na tyle dużo, że dzięki tej świadomości pozwoliła, aby stwarzał wokół niej namiastkę normalnego świata,w którym tak dobrze się odnajdował - tak przynajmniej się jej wydawało. Chwila, kiedy przebywa w jego towarzystwie była tą, w której nie potrzebowała niczego więcej.
Będąc z nim niemal słyszała głośne bicie swojego serca, które przyspieszyło, gdy tylko czuła na sobie jego wzrok. Od razu po ciele Gabrielle rozlewała się fala gorąca, jakby to właśnie nim ją dotykał. Paliła ją od zewnątrz, nie dając żadnej szansy na ulgę. Znów zaczęła z trudem łapać każdy, najmniejszy oddech. Z jego perspektywy mogło się to wydawać głupie i zabawne, bo tak naprawdę nie robił nic, by sprowokować blondynkę - jedynie na nią patrzył.
Przypadek. To on po raz kolejny sprawił, że się spotkali, nawet jeśli ona tak bardzo - od wydarzeń w wieży - chciała go unikać. Wtedy, kiedy wyszedł, poczuła się dziwnie pusta, jednocześnie czując wyrzuty sumienie; rozdzierało to jej duszę na pół. Zupełnie nie rozumiała swoich uczuć, ani wtedy, ani teraz. Przez ostatni tydzień próbowała poukładać w głowie wszystkie te sytuacje, w których jego dotyk dosłownie palił jej skórę, tak by przekonać się, że to, co teraz robi, ma jakiś sens. Przecież tak bardzo różnili się od siebie.
Dźwięczny śmiech blondynki odbił się od lodowatych ścian, wywołany wytłumaczeniem Ślizgona, choć wydawało się, że chłopak doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to ona unikała go przez ostatni tydzień. Nie mógł tylko wiedzieć, jak ciężki był to dla niej czas; z jednej strony chciała widzieć go codziennie, zaś z drugiej wciąż rodziła się w niej obawa, że tym razem nie znajdzie w sobie aż tak dużych pokładów samozaparcia i szczątków zdrowego rozsądku, by zatrzymać to wszystko co się między nimi działo. Czuła, że mimowolnie zaczyna zatracać się w tej relacji, a granice które postanowiła wyznaczyć - zacierają się. Tydzień bez obecności w jej życiu Charliego przypominał zażartą walkę. Perspektywa natrafienia na niego w jednym z korytarzy szkoły czy innym jej pomieszczeniu ekscytowała ją jednocześnie paraliżując, do tego stopnia, że nie była w stanie normalnie funkcjonować.
- Mówisz, że jestem twoim sekretem? - odpowiedziała pytaniem unosząc do góry prawą brew i uśmiechnęła się przy tym uroczo. W gruncie rzeczy miała świadomość tego, że to co było między nimi stanowiło tajemnicę dla reszty świata - nie przeszkadzało jej to. Piskliwy głosik w głowie wciąż powtarzał Gab, że dla chłopaka jest to tylko zabawa, ulotna chwila przyjemności, która nie zmieni zbyt wiele w ich życiu, dlatego musiała pozostać sekretem.
Po raz kolejny jego spojrzenie sprawiło, że zrobiło jej się gorąco, ciężko było jej oddychać, chociaż starała się zachowywać normalnie, może nieco pewniej niż podczas ich ostatniego spotkania. W myślach powtarzała sobie, że to tylko zabawa pozbawione głębszych uczuć, nie wymagająca niepotrzebnych deklaracji; ich relacja była prosta, przynajmniej z założenia.
Z uśmiechem na ustach obserwowała każdy ruch Ślizgona nie mogąc z głowy pozbyć się myśli, że gdyby tylko chciał mogłaby stać się jego sekretem na zawsze. Ale czy właśnie tak nie było? Czy wtedy w wieży składając jej swoją propozycję nie chciał by tak właśnie było? Uniosła do góry prawy kącik ust, widząc jak zmienia pozycję, aby za chwilę otworzyć delikatnie usta w niemym zaskoczeniu, którą wywołała jego prośba. Zielone tęczówki blondynki nabrały intensywniejszej barwy, a ona sama - z lekkim ociąganiem - usiadła między jego nogami, pozwalając by ich ciała znalazły się niebezpiecznie blisko siebie.
W tej całej sytuacji było coś uroczego, co sprawiło, że zrobiło się jej cieplej na sercu, jednakże w głowie wciąż huczały słowa, że Charlie w taki sposób traktuje każdą dziewczynę - nie była wyjątkiem. Odetchnęła ciężko kiedy ucałował czubek jej głowy. Postronny obserwator gest ten uznałby za coś pięknego, wyraz miłości, lecz dla niej w geście tym było coś smutnego, co rozdzierało jej duszę, wywoływało gulę w gardle, która uniemożliwiała nie tylko mówienie, ale również oddychanie.
Mimochodem chwyciła jego prawą rękę w swoje dłonie, podwijając materiał bluzy pod sam łokieć, po czym opuszkami palców zaczęła wytaczać na jego przedramieniu i dłoni tylko sobie znaną ścieżkę. Westchnęła cicho słysząc jego odpowiedź.
- Co masz na myśli określając kogoś brudasem? - zapytała cicho, jednak gdy tylko zadała to pytanie, obleciał ją strach, zupełnie jakby bała się odpowiedzi, którą może usłyszeć z jego ust. Czyżby słowa kreślone przez Florę w liście były prawdą? Słowa dotyczące podejścia bruneta do mugoli? Ciężko było jej przewidzieć własną reakcję na słowa, które niewątpliwie padną z ust chłopaka. Ona sama nie miała nic do osób, których krew była skażona, jak to określali niektórzy, wręcz przeciwnie - od dziecka uczona była szacunku do drugiego człowieka niezależnie od jego pochodzenia.
W kwestii terytorialności byli do siebie bardzo podobni, Gabrielle również nie lubiła dzielić się z innymi, jeśli miała kogo obdarzyć uczuciem, ten ktoś musiał być jej na wyłączność. W tej kwestii nie szła na żadne ustępstwa, lecz czy Charlie zaliczał się do tego grona? Ciężko było jej odpowiedzieć na to pytanie. Przecież byli tylko kumplami.
- Powiedzmy. - odpowiedziała marszcząc nos na samo wspomnienie Boyda -Trafił mi się Callahan, Isabelle Cortez i William. Nie wiem czy jest to dobre połączenie - przyznała z dziwnym zamyśleniem? smutkiem? w głosie, wymieniając kolejno swoich współlokatorów, jednak nawet słowem nie napomknęła o ich awanturze, która miała miejsce zaraz po przekroczeniu progu pokoju, a działo się tam naprawdę dużo.
Wzdrygnęła się, kiedy jedna z dłoni chłopaka zacisnęła się mocniej na jej talii, całkowcie powtrzymując ją przed ewentualną ucieczką, tylko czy ona miała taką w planach? Nocne iglo było magicznym miejscem, ile to razy marzyło o tym, by spędzić tu noc z kimś kto wypełnia całkowicie jej myśli, dodatkowo wywołując ciepłe uczucia? Ile razy wyobrażała sobie chwilę taką jak ta? Ciężko było to zliczyć na palcach jednej dłoni. A teraz miała tą chwilę, jednak czy osoba w ramionach, której leżała była tą odpowiednią?
Przygryzła dolną wargę odchylając brodę do tyłu, tak by jej usta znalazły się bliżej ust chłopaka, nie minęła sekunda, gdy zmieniła pozycję, odwracając się w jego kierunku przodem. Czas płynął, choć dla niej zdawał się stać w miejscu - bez wahania, które towarzyszyło jej wtedy w wieży przytknęła swoje usta do jego, łącząc je w kolejnym pocałunku; wpierw subtelnie przejechała koniuszkiem języka po dolnej wardze chłopaka - zupełnie jakby prosząc o wejście, a kiedy z entuzjazmem odpowiedział na tą prośbę ich języki rozpoczęły kolejny taniec, doskonale znając jego kroki. Nie potrafiła powstrzymać jęku, który mimochodem wydobył się spomiędzy jej rozgrzanych warg. Całowała go niespiesznie, upajając się daną im chwilą. Tym razem nie zamierzała niczego analizować, znała fakty z którymi musiała się pogodzić, gdyby było inaczej już dawno nie było by jej w tym miejscu. Wplątała swoje palce w jego włosy, ciągnąc za nie delikatnie, tak by znalazł się bliżej niej, jednocześnie pogłębiając pocałunek. Ich oddechy mieszały się ze sobą wypełniając powietrze niezwykłą mieszanką, która jedynie potęgowała uczucie pożądania; wiedziała, że oboje je czują. Nie mogli przed tym uciec nawet jeśli by próbowali. Zrozumiała to w momencie, kiedy zaskoczył ją pocałunkiem tuż po wejściu do iglo. Chciała by mówił jej piękne słowa, nawet jeśli pozbawione były one treści. Chciała go teraz, już. Gabrielle ciężko było zapanować nad reakcją swojego ciała, które wręcz przylgnęło do Charliego.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyNie Lut 09 2020, 14:16;

Charlie nie był aż tak romantyczny i pełen przemyśleń, jak ona — chociaż nawet w mniejszym stopniu do dorównywały jego podejrzenia wobec jej umysłu temu, co działo się w jej głowie. Czasem się tak zawieszała, zielone ślepia tonęły niby na jego twarzy, a jednocześnie zdawały się przez nią przenikać i sięgać głębiej. Czasem to intrygowało, czasem przerażało. Był znacznie gorzej rozwinięty emocjonalnie niż ona. Jego wachlarz odczuć i nazewnictwo w tej kwestii nie było ani bogate, ani wyszukane. Był prostym facetem, już jej kiedyś to powiedział. Słownym i dbającym o swój honor, nazbyt agresywnym. Nawet nie podejrzewał, że jej zainteresowanie romantycznym Williamem malało na rzecz jego osoby. Myślał, że się nim bawi tak, jak jej pozwolił. Próbuje, testuje, aby zrozumieć siebie i swoje uczucia względem Fitza. Oddawał się jej grzecznie w całości tak, jak obiecał i wszystko właściwie zależne było od niej. Prawie, bo pocałunki sam sobie kradł. Uśmiechnął się pod nosem, kolejny raz dochodząc do wniosku, że lubił na nią patrzeć. Jej emocje, spojrzenia, drżenia — dawały mu olbrzymią satysfakcję. I chociaż to głównie on kontrolował sytuacje, miewała swoje momentu. Udawało się jej go zaskoczyć. Łapał się nawet na tym, że wracał myślami do tej wieży częściej, niż powinien.
- Ja mówię prawdę, a Ty się śmiejesz. I zrozum tu kobiety.
Rzucił z udawanym rozbawieniem, na chwilę odwracając wzrok. Szukał wzrokiem miejsca, idealnej pozycji. Roześmiała się perliście, nie mógł puścić tego bez komentarza. Zdążył się już chyba przyzwyczaić do tego, że nie miała w niego za grosz wiary i go nie doceniała. Nic dziwnego, właściwie nie dał jej jakiś konkretnych powodów. Raz jeszcze przeszył jej twarz wzrokiem, obserwując, jak jeden z jasnych kosmyków na nią niesfornie opada, akurat, gdy wspomniała o sekrecie. Uniósł na chwilę brew, bo myślał, że to raczej niepisana zasada z jej strony. Taka gierka, wprowadzająca większe iskry i tajemniczość, która zawsze dodawała kobietą piękna. Najgorzej, że tak naprawdę sam nie wiedział, jak ma się czuć wobec Williama. Prawda była taka, że Gabrielle do niczego nigdy nie zmusił, a chemia powstająca pomiędzy nimi działa się sama, nawet wtedy, gdy chciał ją do siebie mocno zniechęcić. Nie odpowiedział więc na jej pytanie, wzruszając jedynie ramionami, przesuwając spojrzenie gdzieś na bok, aby zaraz dłonią przeczesać włosy. I co on niby miał z nią zrobić? Wrócił więc do wygodnego siadania, aby ją zawołać. Wiedział, że przyjdzie. W takich chwilach jej policzki, drżenie wargi i ten typ spojrzenia mówiły mu, że znów była jego i mógł właściwie zrobić, co tylko chciał. Nigdy perfidnie nie zamierzał tego jednak wykorzystać. Ociągając się troszkę chyba dla zasady, ruszyła w jego stronę. Usiadła, a on ją objął i zamknął przy sobie, całkiem szczelnie. Starał się być delikatny, jednak nie był w stanie poprawnie ocenić własnej siły. On czasem miał takie momenty, że pocałunki schodziły na dalszy plan i jego potrzeba przebywania z drugim człowiekiem wychodziła na wierzch. Nikt nie lubił być sam, a Rowle już w ogóle się do tego nie nadawał. Obserwował ukradkiem, jak łapie go za rękę, zaczepnie smyrając kciukiem palcami jej własne, sprawdzając, czy się splotą, a zamiast tego zielonooka podciągnęła bluzę, wyznaczając mu na odsłoniętej skórze dziwne szlaczki i wzory. Jej dotyk zostawiał za sobą gęsią skórkę. Nachylił się nieco, opierając brodę o jej ramię i przyglądał się temu, co robiła.
- Jakąś dziewuchę z Ravenclawu. Ragnar i Chloé są dobrymi współlokatorami — najlepszy kumpel i spoko laska, chociaż ma wiele ze swojego brata. A tamta to nie wiem skąd się tym zestawieniu, wzięła.- odparł niezadowolony, brzmiąc trochę jak obrażone dziecko. Niesamowicie obrzydzały go szlamy i pół szlamy, nie mógłby spać z nią w jednym w pokoju. Teraz jednak nie chciał się na tym skupiać, zamiast tego przymknął oczy i przesunął nosem przy jej szyi, zaciągając się truskawkowym zapachem włosów. Dopiero się uspokoił, po co wywoływać wilka z lasu. Zwłaszcza że Gabrielle nie miała jeszcze okazji widzieć go w szale, a chłopak zdecydowanie za łatwo się denerwował. Na jej współlokatorów zagwizdał, unosząc brwi ku górze w dość dwuznacznym geście, czego na szczęście nie mogła zobaczyć. - To chyba dobrze, masz Fitza, a do tego będzie mógł Ci imponować praniem mordy Callahana. Cortezówna też jest niczego sobie, cięty ma język i jak Aleks, za swoimi pójdzie. Pytanie tylko, czy macie dobre kontakty?
Odparła z odrobiną ciekawości, opierając się znów wygodnie o lodową ścianę i odsuwając się nieco. Zielone ślepia znów powędrowały ku górze, aby przez zaczarowany lód spojrzeć na granatowe niebo. W górach zawsze było tak spokojnie, za dzieciaka jeszcze z Dominikiem i Emily często przyjeżdżali na ferie z ojcem do kurortów podobnych do tego. Charlie wtedy całe dnie spędzał na stoku, zakochując się w desce znacznie mocniej, niż w nieco prostszych nartach. Zawsze miał dryg do sportów i stary Rowle był zdziwiony, że syn nie lata zawodowo na miotle i nie dostać się do krajowej drużyny. W tym też był niezły. Może bał się, że w pracy w Ministerstwie jako Auror lub Amnezjator, gdy ślizgon poczuję władzę — zbyt mocno upodobni się do swojego wuja, poplecznika Voldemorta w tamtych czasach? Chłopak westchnął, odgarniając myśli o domu i przesuwając dłoń na jej talię raczej z wygody i chęci przysunięcia Gabrielle do siebie. Drgnęła, przez co przesunął na nią spojrzenie, zastanawiając się przez chwilę, czy może jednak nie chce uciec.
Nie chciała.
Zamiast tego obróciła się i pocałowała go, próbując przejąć inicjatywę. Powinien jej na to pozwolić? Chociaż na chwilę mógł. Uśmiechnął się, przymykając oczy i przesuwając teraz obydwie dłonie w dół, złapał ją w talii i odwzajemnił pocałunek, przyjmując nieśmiałe zaproszenie. Palcami badał jej wcięcie w talii, zsuwaj je na wyczuwalne kości biodrowe i z pewnością powolnie zmierzał w stronę swoich ulubionych partii damskiego ciała. A te miała cudowne. Wplotła mu dłoń we włosy, sprawiając, że drobne ciało wbiło się niemalże w jego tors, na którym czuł przylegające doń piersi i każde, najmniejsze nawet drżenie. Przygryzł jej dolną wargę, mrucząc cicho i unosząc powieki. Mętne spojrzenie odszukało tego znacznie ładniejszego, zielonego odcienia, które tkwiło w jej tęczówkach. - Czyżby się stęskniła? Aż chcę to usłyszeć. - szepnął prosto w jej usta, zaraz przesuwając po przygryzionym wcześniej miejscu językiem, a następnie ssąc je delikatnie. Uwielbiał, jak się przełamywała, jak pokonywała nieśmiałość i odrzucała przyzwoitość, którą tak sobie narzuciła. Lubił ją do tego zmuszać. Nie pozwalał się jej pocałować, drocząc się i uciekając, zamiast tego obsypując buziakami jej policzki oraz brodę, górną część szyi. Jeśli chciała więcej, musiała spełniać jego zachcianki albo próbować go zdominować, co wcale nie było proste. Jedna z dłoń zacisnęła się na wcięciu w talii, a druga przesunęła palce wyżej, rysując kciukiem linię pod biustem.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyNie Lut 09 2020, 19:39;

Gabrielle należała do osób, które kryły w sobie znacznie więcej emocji niż okazywały, głównie dlatego, że zwyczajnie bała się. Uczucia bywały skomplikowane zwłaszcza dla osób, które przeżywały je po raz pierwszy, czuły po raz pierwszy te przysłowiowe motyle w brzuchu czasem myląc je ze zwykłą niestrawnością.
W przypadku panienki Levasseur - która wielokrotnie marzyła o przeżyciu romantycznej miłości - wiązało się to przede wszystkim ze swego rodzaju walką; toczyła ją wówczas każdego dnia, wciąż powstrzymywana czy to przez wyrzuty sumienia, strach czy też głos zdrowego rozsądku. Nie potrafiła - jak co niektórzy - postawić wszystko na jedną kartę, by następnie zdać się na los. To nie było kompletnie w jej stylu.
Nie potrafiła zrozumieć kiedy tak naprawdę zatarła się między nimi ta granica, która pozwalała im zachować między sobą dystans. Gdzie te wszystkie argumenty przemawiające za tym, że powinni być znajomymi? Dlaczego nagle pojawiło się między nimi to dziwne, jednak ekscytujące napięcie, które działało niczym siły przyciągania na ich ciała wzajemnie? Przy Charlim zapominała o Williamie, który w przeciwieństwie do Rowle'a bardziej przypominał księcia na białym koniu, był dla niej bardziej odpowiedni, a jednak bardziej ciągnęło ją do bruneta - nieokiełznanego, dzikiego, który nie bał się sięgać po to czego chciał.
- Nie próbuj tego robić - odparła na jego słowa dotyczące zrozumienia kobiet, brzmiąc całkiem poważnie. Nawet ona czasem nie pojmowała własnej logiki, więc jakim cudem miałby ogarnąć to umysł chłopaka?
Nie było wcale tak, że Puchonka nie miała wiary w Charliego czy też go nie doceniała, zwyczajnie chłopak sprawiał wrażenie zupełnie innej osoby niż w rzeczywistości był - a przynajmniej w oczach dziewczyny i jej towarzystwie. Gdy po raz pierwszy spotkali się przypadkowo miała wrażenie, że traktuje on wszystkich - w tym i ją - z góry, wie wszystko najlepiej, a największą przyjemność sprawia mu prowokacja, mającą zdradzić słabości jego przeciwnika. Tymczasem brunet zaskakiwał ją na każdym kroku, sprawiając przy okazji, że serce w jej piersi z każdym spotkaniem biło mocniej na sam jego widok, a zachwianie blondynki w tej relacji stało się dużo śmielsze i pewniejsze.
Widząc uniesioną brew Ślizgona, odpowiedziała tym samym gestem, zastanawiając się przy tym, co też miało to oznaczać. Gdyby mogła czytać w jego myślach, zapewne szybko zaprzeczyłaby temu, że dla niej wszystko co działo się między nimi to tylko zabawa czy też gra. Sądziła, że właśnie w taki sposób postrzega to Charlie, dlatego też uparcie broniła się przed uczuciami, którymi niewątpliwe zaczęła go darzyć. To było złe. Wiedział o tym w chwili, gdy dotarło do niej, że chłopak nie jest jej tak obojętny jak powinien być, że oferta którą jej złożył dla niej oznaczała coś więcej niż możliwość zaznania wyłącznie przyjemności - tą mogła czerpać nawet z Willem.
Przygryzła dolną wargę, kiedy pozostawił jej pytanie bez odpowiedzi, jedynie wzruszając ramionami. Co to miało jego zdaniem oznaczać? Jak powinna to rozumieć? Już chciała otworzyć usta i zadać pytania, które pojawiły się w jej głowie, lecz kiedy przywołał ją do siebie odpuściła. Po raz kolejny dziewczyna przyjęła postawę "kiedy będzie gotowy - powie".
Gabrielle zaskoczyło to, jak jej ciało idealnie dopasowało się do ciała bruneta, zupełnie tak, jakby byli dla siebie stworzeni; szybko jednak odgoniła od siebie tę myśl, w głowie tłumacząc sobie, jak głupia jest. Uśmiechnęła się delikatnie, obserwując jak opuszki jej palców kreślą tylko jej znaną ścieżkę, czując jak pod wpływem jej dotyku na jego skórze pojawia się gęsią skórka. Budziło to w dziewczynie ogromną satysfakcję.
- Nie może być tak źle - oznajmiła - W dodatku masz przy sobie kumpla - zauważyła, szukając choć jednej dobrej rzeczy, w tym kogo przydzielili mu do pokoju. W przeciwieństwie do niego, Gab nie cieszyła się tak bardzo z towarzystwa z którym w jednym pomieszczeniu miała spędzić kolejne dwa tygodnie; Boyda nienawidziła, zaś przy Willu od wydarzeń w wieży czuła się dziwnie, a przede wszystkim niepewnie. Do tej pory wciąż nie mieli okazji porozmawiać… z resztą Puchonka czuła się zbyt zagubiona, aby znaleźć odpowiednie słowa i podjąć rozmowę z rudowłosym Ślizgonem. Pomimo udzielenia odpowiedzi przez Charliego, blondynka czuła pewien niedosyt, gdyż właściwie nie powiedział jej, co też miał na myśli mówiąc o brudasce, jednak nie zamierzała dociekać. Nie dziś.
- Nie znam za dobrze panny Cortez, więc ciężko mi powiedzieć czy nasze relacje są dobre. Chyba są poprawne - stwierdziła wpierw skupiając się na osobie Isabelle, jednocześnie jakby czując, że komentarz na temat Williama ma w sobie jakieś ukryte pytanie.
- Wiesz…. - zaczęła trochę niepewnie, palcami docierając do jego dłoni, po czym złączyła ich dłonie razem. - Z Fitzgeraldem, wiesz… To chyba nie do końca to. - wyznała, mimowolnie przygryzając dolną wargę. Po raz pierwszy powiedziała to na głos i wcale nie miała z tym tam dużego problemu, jak wydawał się o nim być. William podobał jej się, jednak widocznie była na przegranej pozycji, gdyż miłością chłopaka był Qudditch; tak przynajmniej wnioskowała z zachowania rudowłosego.
Uśmiechnęła się delikatnie wciąż całując jego usta, kiedy pozwolił jej tym razem przejąć kontrolę całkowicie. Jeśli już nadarzyła im się taka okazja nie potrafiła sobie odmówić całkowania go, potrzeba ponownego posmakowania jego ust była silniejsza niż jakikolwiek krzyk zdrowego rozsądku. Po raz kolejny tonęła pod wpływem jego dotyku, rozpadała się na pojedyncze atomy, aby w ułamku sekundy wrócić do rzeczywistości.
- Nigdy tego nie usłyszysz z moich ust - odpowiedziała przekornie, po części czując, że właśnie takiej odpowiedzi od niej oczekuje. Czy się myliła? Nocne iglo było miejscem, które nie budziło w Gabrielle żadnych oporów. Nie musiała obawiać się tego, że nagle pojawi się tu któryś z nauczycieli; mogła pozwolić, aby jej hamulce puściły całkowicie. Nie musiała patrzeć na konsekwencję, nie w tej chwili. Nimi zacznie się martwić jutro.
Otoczyła jego żyje dłońmi po raz kolejny całując jego usta, jednocześnie zmuszając aby zmienił swoją pozycję; mimo początkowych oporów - tych w jej głowie, jak i chłopaka - zmusiła go wręcz do ułożenia się na ciepłym puchu. Traciła zmysły. Pożądanie powoli zaczynało przejmować nad nią kontrolę.
- Złożyłeś mi ofertę, mam zamiar z niej skorzystać, a ty… Ty nie masz prawa się opierać - oznajmiła siadając na nim, kiedy ten wygodnie ułożył się na plecach. Wsunęła dłonie pod jego bluzę, paznokciami przejeżdżając po rozgrzanej skórze. Mimowolnie poruszyła biodrami czując wyraz jego podniecenia. Obniżyła się delikatnie niczym kocica najpierw krótko całując jego usta, by poniżej zejść na jego brodę i szyję, której skórę delikatnie przyssała. Obudziło się w niej to proste, brutalne i szalenie niebezpiecznie uczucie. Pierwotna potrzeba fizycznej bliskości drugiego człowieka, bez cienia poczucia winy, bez żądań, pozbawiona zobowiązań. Poddawała się temu, w zamian oczekując tylko jednego – zaspokojenia żądzy, którą bezceremonialnie w niej obudził. Nie dawał jej możliwości wyboru - bynajmniej tak usprawiedliwiała swoje czyny. Nie mogła przecież otwarcie uznać w tym wszystkim swojej winy. Krew w żyłach blondynki wrzała, skóra zdawała się palić żywym ogniem. Teraz powietrze wokół nich było przesiąkniętą zmysłową mieszaniną jego wody kolońskiej, tytoniu i słodkawą wonią perfum dziewczyny. Zupełnie jakby wszystko sprzysięgło się przeciwko nim, dwójka nieświadomych ludzi, właściwie obcych sobie. Wpadła w sidła losu, igrając niebezpiecznie że sobą, i żadne z nich nie potrafiło się zatrzymać. Źrenice jej oczu rozszerzyły się do niebywałych rozmiarów zmieniając zieleń oczu w czerń. Emocje zdawały się elektryzować między ich ciałami, napędzać ich działania. Powinna coś zrobić, wykonać gest protestu, który wróciłby im zdrowy rozsądek, to ona – jako kobieta – powinna wykazać się mądrością, nie pozwolić by to wszystko zaszło zbyt daleko. Powinna przewidzieć konsekwencje podjętych przez nią działań, przeanalizować sytuację i wyciągnąć odpowiednie wnioski, jednak zamiast tego zachowywała się egoistycznie. Uczona doświadczeniem, że gdy dają trzeba brać, z każdego jego pocałunku, każdego dotyku czerpała przyjemność, w sposób bezwstydny swoim zachowaniem zmuszając go do śmielszych czynów. Przejęła inicjatywę nie chcąc dłużej czekać, bo i na co? Należało czerpać radość, wykorzystywać dane im szanse, takie jak ta.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptySro Lut 12 2020, 01:06;

Charlie przeciwnie, wszystkie emocje pokazywał i starał się otwarcie przekazać to, o co mu chodzi. Wielu z nich jednak jeszcze nie znał lub nie rozumiał. Nie był romantycznym filozofem. Nie miał pojęcia o przeżywaniu uczuć, bo zwykle, gdy te się pojawiały, on wszystko ucinał. Nie był stworzony do związków, nie nadawał się do smyczy — powtarzał to sobie niczym mantrę. Za to piękna Gabrielle miała predyspozycję do utrudniania sobie życia i nadmierne gdybanie, zdążył to już zauważyć podczas ich pierwszego spotkania. Stanowiło to jednak spójną część dziewczyny, którą zaakceptował.
Nie szukał momentu zatarcia się zwykłych kumpli z tymi, którzy okazują sobie zainteresowanie i czułość. Dla niego to nie miało znaczenia, skoro było prawdziwe. Wszystkie te dreszcze, emocje, przyśpieszone oddechy — przecież tego nie udawali i nic innego nie miało znaczenia. To był powód, aby brnąć w to dalej. Aby z każdym kolejnym przesunięciem palcami po jej ciele, chciał je lepiej poznać. Nie wstydził się tego, traktując ją w taki, a nie inny sposób. Zważywszy na to, ile czasu zdążyli ze sobą spędzić, nie była tylko koleżanką od buziaków, z którą nie łączyło go nic innego. Martwiła się o niego, chociaż nie powinna — to wystarczyło, aby na swój pokręcony sposób został lojalny.
Parsknął ze śmiechem na jej ostrzeżenie i spojrzenie, które mu posłała. Kiwnął głową, nie mając właściwie zamiaru, bo te kobiece mózgi były jakimś kosmosem, gdzie nie potrafił oddychać. Prości ludzie nie potrzebowali tego wszystkiego, co one tam sobie tworzyły i zakładały. Miał wrażenie, że każda z nich poszukuje tego innego, tylko podąża inną drogą. Puchonka nie była inna. I chociaż z początku mówiła tylko o miłości romantycznej i książętach, jej ciało rozumiało, że nie tylko mentalnie trzeba było zaspokajać potrzeby.
Trudno stwierdzić, czy o braku wiary i docenienia mówił żartem, czy poważnie. Z jednej strony cieszyłby się, wiedząc, czego jasnowłosa od niego oczekuje, a drugiej natomiast lubił ją sprawdzać i zaskakiwać, wyłapywać bodźce. Zawsze lubił prowokować i to się chyba nigdy w nim nie zmieni. Miał nadzieję, że dodaje jej tym otuchy i sprawia, że zapomniała o głupich zasadach, które ludzie sami sobie narzucali. Widział jej konsternację od wymijającej odpowiedzi, co wywołało na ustach chłopaka zadowolony uśmiech. Nie chciał jej aż tak ułatwiać, sama musiała podejmować swoje decyzje, chociaż zawsze będzie się starał ją asekurować. Przymknął oczy, zadowolony z drobnej pieszczoty, którą mu dawała.
- Jest tragicznie. - poprawił krótko, wzdychając ciężko, jakby nadchodził koniec świata. W rzeczywistości znosił jeszcze gorzej obecność brudasów we własnej sypialni, ale jej obecność i gest palców go uspokajał. Lubił te iskierki, kontakt fizyczny. Przycisnął ją do siebie mocniej, zupełnie jakby próbował jej to na swój sposób przekazać. Uniósł powieki, gdy zaczęła z niepewnością wypowiedź, zaciskając jego dłoń i splatając ją ze swoją w jedną i kontynuując swoją odpowiedź o Williamie. Zmarszczył nos i brwi z odrobiną niedowierzania, całkiem nie spodziewając się takiego obrotu sytuacji. Zaskoczyła go. - To nie tak, że miał być Twoją idealną historią miłosną?
Zapytał tylko cicho bez cienia pretensji czy złośliwości w głosie, zupełnie jakby chciał wybadać, czy dziewczyna mówiła poważnie. Nie zamierzał się w to wtrącać, nie miał zwyczajnie prawa. Lubił się z Fitzem, ale jednocześnie do niczego Gabrielle nie zmuszał. To był jej wybór, jej ścieżka i jej konsekwencje. On nigdy by tego nie zaczął, gdyby nie dała mu pozwolenia. Ciężko było jednak zaprzeczyć tej kłębiącej się pomiędzy nimi, gęstej ekscytacji.
Nie gdybał, zajął się spragnioną tego dziewczyna. Oddawał pocałunki, bezczelnie błądząc rękoma po jej talii, podkreślając palcami linie piersi, nie łapiąc ich jednak w dłonie. Trzymał ją blisko siebie, nie pozwalał uciec. Spodziewał się tego, że nie dostanie swojej nagrody. Uniósł więc dłoń, wplątując ją we włosy blondynki i zmuszając, aby odchyliła głowę do tyłu, przesunął językiem po jej szyi, aby następnie powstałą od śliny ścieżkę rozgrzać oddechem. Obejmował ją mocno w talii, dotykając opuszkami palców jedno z pośladków. - Ależ Ty się przed tym bronisz, a masz to wypisane na twarzy.
Zauważył tylko cicho, posyłając jej krótki, szarmancki uśmiech, zanim pocałował ją znów, dość gwałtownie i intensywnie, pozbawiając obydwoje oddechu. Czuł, jak krew zaczyna mu szybciej płynąć, jak robi się ciepło w okolicy podbrzusza. Objęła jego szyję rękoma, całkiem zaabsorbowana elektryzującym dotykiem. Jednocześnie dyrygowała nim, aby wylądował na ciepłym śniegu, posłusznie dając jej nad sobą górować. Spojrzał jej w oczy zaintrygowany, zaciekawiony. Przesunął dłońmi po jej udach, zaciskając palce na talii, gdy na nim usiadła. Przesunął po niej spojrzeniem, zatracała się jawnie w szaleństwie i pożądaniu, traciła kontrolę i zdrowy rozsądek. - Zawsze mam prawo stawiać warunki, nawet jeśli możesz robić, co chcesz.
Zaznaczył z odrobiną dominacji w głosie, tonem nieznoszącym sprzeciwu, którego tak często używał jego ojciec. Jej dłonie znalazły się pod jego ubraniem, paznokcie przesunęły się po drążyć pod ich wpływem mięśniach, zostawiając za sobą dreszcz. Kolejną, małą falę przyjemności. Ruch bioder sprawił, że spomiędzy warg ślizgona uciekło głośniejsze westchnięcie, jednak w żaden sposób nie mógł przejąć inicjatywy, bo po krótkim całusie, zsunęła się w dół, zmuszając go do udostępnienia jej swojej szyi, którą zaczęła całować oraz ssać. I zapewne uległby temu mocniej, dał się ponieść — gdyby nie krótkie spojrzenie czarnych oczu, którymi go obdarzyła. Instynktownie podniósł się do pozycji siedzącej, resztkami zdrowego rozsądku i własnej woli, ujmując jej twarz w dłonie.
- Z czarami się nie bawimy. Wolę Cię z zielonymi oczyma. - wyszeptał prosto w jej usta, obdarowując ją następnie pocałunkami. I chociaż był świadom swoich słów, jego ciało ulegało wpływowi uroku, a jedna z dłoni złapała za skrawek jej ubrania, suwając się na odkrytą skórę brzucha. Znów tonął, ogarniała go paskudnie nieprzyzwoita chęć posiadania. Nie chciał zrobić czegoś, czego obydwoje będą żałować. Nie chciał dać jej tego, czego tak pragnęła, gdy nie była do końca sobą, gdy wyłączała świadomość ludzką. Całował jednak dalej, walcząc samemu ze sobą, zatrzymując palce na obszyciu biustonosza.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyCzw Lut 13 2020, 13:05;

Pomimo duszy romantyczki, Levasseur mocno stąpała po ziemi; raz jej serce zostało złamane, co przeżyła bardzo mocno i nie chciała ponownie czuć tych wszystkich emocji, które wręcz rozdzierały jej duszę, pozostawiając serce w strzępach. Zbyt dużo czasu zajęło jej poskładanie go powtórnie. Z powodu oferta Charliego wydawała się być idealnym rozwiązaniem. On nie chciał się angażować, doskonale zdawała sobie z tego sprawę, dla niego wszystko co działo się między nimi może i było prawdziwe, lecz pozostawało jedynie chwilami przyjemności, pozbawionymi głębszych uczuć. Tylko dlaczego świadomość tego - podobnie, jak niedawne bycie jedynie kumplami - zaczynała jej ciążyć? Czyżby powoli, acz systematycznie oddawała mu po kawałku nie tylko własnego ciała, ale i duszy?
Westchnęła ledwie słyszalnie do własnych myśli i rodzących się w głowie pytań, które w ich relacji nie powinny się pojawiać. To prosty układ, Levasseur. Przestań doszukiwać się tego, co nie istnieje powtarzała w swojej głowie niczym mantrę za każdym razem, gdy Ślizgon wykonywał w jej kierunki gesty, które wskazywać mogły na to, że ma wobec niej więcej ciepłych uczuć niż ona sama podejrzewa. Próbowała sobie tłumaczyć to tym, że podobnie jak każdy - Charlie potrzebuje obecności drugiego człowieka w swoim życiu, bliskości ciała drugiej osoby czy zwykłej rozmowy z nią. Wszakże czuła podobnie. Być może właśnie dlatego ich znajomość ewoluowała z każdym kolejnym spotkaniem, doprowadzając do momentu, w którym znajdowali się teraz.
Pośród czułych gestów, długich rozmów pojawiła się między nimi namiętność, które nie mogli zignorować. Dla samej Gabrielle było to czymś zaskakującym, a jednocześnie przerażającym. Nigdy wcześniej z nikim nie była tak blisko fizycznie, a jednocześnie czuła z Charlim psychiczną więź; różnili się od siebie bardzo: mieli inne poglądy, inne spojrzenie na wiele kwestii, a mimo tego dogadywali się naprawdę dobrze. Było w tym coś wyjątkowe i to przerażało Puchonkę najbardziej. Bała się, że w którymś momencie poza przekroczeniem tej fizycznej bariery, zrobić krok naprzód w ich relacji i przez to zrujnuje dosłownie wszystko. Dlatego wolała się trzymać postawy tchórza, lawirując między pożądaniem, które odczuwała wobec Charliego i sympatią do Williama - księcia z bajki, w którym tylko ona potrafiła znaleźć jakieś "ale".
Nie miała pojęcia, że czas spędzony z Rowle ma dla niego większe znaczenie, że te niezliczone sekundy, minuty i godziny zmuszają go do bycia wobec niej lojalnym. Jak mogła tak myśleć skoro sama taka nie była? Tylko wobec kogo? Charliego? Willa? Wobec samej siebie? Znalazła się w impasie, z którego nie potrafiła wyjść, zaś żaden z chłopaków niczego nie zamierzał jej ułatwiać. Może nie mówiła o tym głośno, jednak było jej ciężko, a pojawiające się co chwila wyrzuty sumienia jedynie maskowała uśmiechem.
Chwile zapomnienia, które dawał jej Charlie, obfitujące w wiele doznań sprawiały, że na jakiś czas przestawała myśleć, analizować. Skupiała się jedynie na tym, co ten chciał jej zaoferować i próbowała odpłacać mu tym samym. To właśnie on sprawiał, że z niewinnej, wstydliwej Puchonki zmieniała się w dominującą kobietę, doskonale wiedzącą czego oczekuje. Czy było to złe? Czy dobre? Nie zamierzała tego oceniać; nie była obiektywna.
Przyjęła jego parsknięcie delikatnym uniesieniem kącików ust, który sprawiał, że blondynka wydawała się być delikatniejsza. Miała w sobie tą naturalną piękność - poniekąd zawdzięczała ją swojemu dziedzictwu - lecz to, tym uważała w sobie za najpiękniejsze były zielone niczym wiosenna trwa oczy; odziedziczyła je po matce, która nie miała nic wspólnego z wilami. Pod wpływem światła ich barwa uległa delikatnym anomalią, lecz przede wszystkim patrząc w nie można było odczytać z nich wszystko, każde uczucie, każdą myśl drzemiące w duszy blondynki. Na Charliego najczęściej patrzyły z wyraźną troską, choć wydawało się, że czasami mu to przeszkadza. Z tego powodu nierzadko zwyczajnie unikała jego spojrzenia - zwłaszcza w sytuacjach, kiedy mógł zobaczyć więcej niż powinien.
Potrzeby. Okazało się, że Gabrielle miała ich znacznie więcej niż przypuszczała. Nigdy nie podejrzewała siebie o podobne zachowania. Do tej pory zauroczona była jedynie jedną osobą, z którą kontakt fizyczny był bardzo ograniczony przez co uważała, że jest on właściwie zbędny. Oczywiście marzyła o żarliwych pocałunkach, jednak jej wyobrażenia nie miały nic wspólnego z tym, co czuje się, gdy wargi drugiej osoby dotykają twoich. Były one mizerną namiastką tego, jak wiele przyjemności sprawia wydawałoby się zwykły pocałunek. W gruncie rzeczy Gabrielle dopiero odkrywała czego potrzebuje, uczyła się własnego ciała; było to ekscytujące. Zwłaszcza, że Charlie za każdym razem zaskakiwał ją coraz bardziej przez co mylnie sądził, że go zwyczajnie nie docenia. Co nie do końca było prawdą. Puchonka zwyczajnie nie była gotowa na to wszystko co jej dawał, ani na to czego oczekiwał w zamian, choć tego na głos nigdy nie powiedział. Czy chciał by była jego na wyłączność? A może pragnął jedynie jej ciała? Nieco nieosiągalnego, gdyż ona zawsze miała jakieś granice, których nie pozwalała mu tak od razu przekroczyć? Nie potrafiła odpowiedzieć na te pytania, a jednocześnie bała się usłyszeć odpowiedzieć na nie. Być może to był powód przez który jeszcze ich nie zadała, łatwiej było balansować jej na równi pochyłej, wierząc, że za pewien czas sytuacja się wyklaruje, zwłaszcza, że Rowle cieszył się dużym powodzeniem wśród dziewcząt, więc czego mógłby chcec od niej? Zwykłej Puchonki? Będąc numerem jedne w topie najprzystojniejszych Ślizgonów u samej Chloé Swansea, która była w stanie zaoferować mu więcej niż ona.
Czasem zastanawiała się, jak daleko mogłaby się posunąć, gdyby jego prowokacja była intensywniejsza, lecz jednocześnie czuła, że nie chce on używać jej jako narzędzia do wymuszania na niej, tego czego nie chciała zrobić, miała ona jedynie za zadanie ośmielić ją.
Przmeilczała wymijającą odpowiedź chłopaka, lecz nie byłaby sobą gdyby na tym poprzestała. Zwyczajnie uznała, że dzisiejsza noc nie jest odpowiednią na takie rozmowy. Nie chciała jej rujnować, w przypadku gdyby zareagowała zbyt emocjonalnie, co zdarzało się jej często.
Poczuła, jak mimowolnie wraz ze słowami, które opuściły jego usta przycisnął jej ciało mocniej do siebie. Mimowolnie przygryzła dolną wargę, uśmiechając się subtelnie pod nosem na ten gest. Cieszyła się, że chce mieć ją blisko siebie, gdyż ona również pragnęła jego bliskości, ciepłoty jego ciała i zapachu, który przyjemnie drażnił jej nos.
- Zawsze możesz spać u nas - rzuciła niby w to żartach, choć w jej tonie głosu pobrzmiewało coś na kształt propozycji - Chętnie przehandluję cię za Callahana, wtedy wszyscy będą zadowoleni - oznajmiła, niejako przypominając sobie propozycję rzuconą przez Fillina, która teraz wydawała się być niebywale kusząca - nie była tylko pewna czy Charlie odbierał ją podobnie.
Westchnęła w momencie, gdy złączyła ich dłonie, widząc konstrast między kolorami ich skóry oraz wielkością, a jednak wydawało się, że pasują do siebie idealnie.
- Jak może być moja idealną historią miłosną skoro ja nie jestem idealna? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, kciukiem masując dłoń chłopaka, umilkła na chwilę, próbując zebrać w całość chaotyczne myśli. - Nie szukam ideałów, bo wiem, że one nie istnieją. William wydaje się być… księciem z bajki, a ja… no księżniczka nie jestem. - zaśmiała się przypominając sobie te wszystkie sytuację w której bliżej było jej do… właśnie kogo? Potwora? Nadwornego błazna? Nieporadnej damy dworu? Ale na pewno daleko do księżniczki, one nie przeklinają, nie rzucają ludziom w twarz lodami, nie podejmują śmiałych kroków.
Mam tylko nadzieję, że relacje między Charlim a Williamem nie ucierpią z jej powodu. Nie chciała, aby ich przyjaźń nagle się rozpadła. Czułaby się wtedy naprawdę winna, ba! Nawet teraz dopadały ją co i raz wyrzuty sumienia, choć żadnemu z chłopaków niczego nie obiecywała, nie składała wobec nich żadnych deklaracji. Czy powinna się czuć winna, temu, że nagle wokół niej zakręciła się dwójka przyjaciół? Przecież nie miała na to dużego wpływu, a jednak to ona podejmowała kroki, które zaprowadziły ich do stanu rzeczy takiego, jakim był teraz.
Powinna wybrać, lecz nie potrafiła tego zrobić, chociażby z tego względu, że mimo okazywanego zainteresowania tak ze strony Fitzgeralda, jak i Rowle'go żadnemu nie spieszno było zaprosić ją chociażby na randkę, która niejako jednoznaczna była z pewnego rodzaju deklaracją mówiącą "chcę tylko ciebie".
Nie zamierzała tym razem skupiać na tej kwestii swoich myśli, którymi zawładnęła osoba Ślizgona w momencie, kiedy usta blondynki zetknęły się z jego wargami. Jego dłonie błądziły po jej ciele wytyczając tylko sobie znaną ścieżkę, a na każde muśnięcie jego dłoni reagowała podobnie; drobne ciało przeszywał przyjemny dreszcz, miejsce którego dokonął zdawało się ją wręcz palić, a ona pragnęła więcej.
Była wręcz nienasycona, kiedy czuła rosnące podniecenia, wówczas budził się w niej demon pragnący dominować. Nim nie zaczęła się ich pełne namiętności tańce, nie miała pojęcia o istnieniu tej części natury w niej. Wywoływała ona ekscytację i strach, lecz tym razem nie działał on na nią paraliżująco, wręcz przeciwnie - chciała go przezwyciężyć, posuwając się do coraz śmielszych gestów.
- Zawsze będę się bronić, mój drogi - wyszeptała między kolejnymi pocałunkami, uśmiechając się tuż przy jego ustach. Czuła jak w żyłach krew dosłownie wrze, zupełnie jakby ktoś wlał ją do kociołka pod którym palił się duży płomień. Nie potrafiła powstrzymać potrzebny dominacji - nawet jeśli miałaby trwać zaledwie kilka minut - nad brunetem. Ucieszyła się widząc, jak ulega pod jej naporem, jednocześnie uświadamiając jej, że mimo wszystko bardzo mu się to podoba. Charlie należał do osób władczych, zawsze był liderem, więc kiedy mogła nim przez chwilę podyrygować poczuła ogromną satysfakcję - ona ją napędzała.
Na kolejne słowa Ślizgona nie odpowiedziała nic, jedynie uśmiechając się tajemniczo. Powoli, lecz sukcesywnie pozbawiał ją resztek zdrowego rozsądku, nie potrafiła dłużej zapanować nad pożądaniem, którym przesiąknięty był każdy atom ciała dziewczyny. W pewnym momencie Gabrielle straciła kontakt z rzeczywistością, skupiając się jedynie na odczuwaniu przyjemności. Odchyliła szyję, dając ustom chłopaka lepszy dostęp, wbiła paznokcie w jego skórę poddając się, wszystkie jej zmysły wręcz szalały, a każdy nawet najsubtelniejszy dotyk sprawiał jej ogromną przyjemność.
Warknęła cicho pod nosem, jakby z niezadowolenia, kiedy jego dłonie powędrowały pod jej ubranie, jednak zatrzymały się na obszyciu biustonosza.
Ocucił ją dopiero głos Charliego, przerywające ciszę, którą do tej pory wypełniały ich oddechy oraz ciche pojękiwania. Poczuła, jak jego dłonie zaciskają się na jej czerwonych, rozgrzanych policzkach. Zamrugała kilka razy, co sprawiło, że kolor oczu dziewczyny wrócił do normy. I nim zdążyła wypowiedzieć chociażby słowa, ponownie - tym razem z inicjatywy bruneta - ich usta złączyły się w pocałunku. Nie była do końca pewna, co wydarzyło się przed chwilą, miała jedynie domysły, które wcale nie wywoływały w niej radości. Czyżby pod wpływem tego, co działo się między nimi uaktywniał się jej dar? Ale jak to było możliwe? Jakim cudem? Pytania mimowolnie pojawiły się w jej głowie, sprawiając, że siła pożądania nieco zmalała. Całowała go jednak dalej, nie mogąc oprzeć się słodyczy ust. Po raz kolejny poruszyła nieświadomie biodrami, czując jego podniecenia i po raz kolejny dotarło do niej, że nie jest gotowa przekroczyć tej ostatniej granicy, kierując się jedynie czysto fizycznymi pobudkami.  
W momencie, gdy pozbawił ją swetra - nie protestowała. Chcąc jeszcze przez chwilę chłonąc jego bliskość, napawać się nią. Cichy jęk opuścił delikatnie rozchywlone wargi dziewczyny, ich zmieszane oddechy podnosiły temperaturę w iglo, ale nawet Charlie wydawał się mieć wewnętrzne opory, aby posunąć się dalej - niż zdjęcie jej bluzki. Dostrzegła to w jego oczach, które mimo iż zaszły delikatną mgiełką, kiedy spojrzały na nią zadawały nieme pytanie. Pokręciła przecząco głową, dając mu do zrozumienia, że granica do której udało im się tym razem dotrzeć jest tą, której jeszcze nie przekroczą, choć wydawało się, że oboje bardzo tego chcą.
Tym razem nad Gabrielle wygrał strach i myśl, kim stała by się w jego oczach, gdyby oddała mu swoje ciało przed oddaniem serca.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyNie Lut 16 2020, 00:49;

Emocje zwykle przynosiły zgubę, zwłaszcza te skomplikowane. I zdaniem Charliego to była gra niewarta świeczki, bo dało się żyć bez miłości i uzależnienia od drugiej osobny. A widział różne stany rozwoju tej paskudnej choroby, nazywanej więzami międzyludzkimi. Jego przyjaciele byli doskonałym źródłem informacji, bo niezależnie czy z laską się im układało, czy nie, Rowle zawsze był przy nich. I wszystkie te porażki sprawiały tylko, że zamykał się w swojej bezpiecznej strefie coraz mocniej. Świat był idealny w bieli, czerni i okazjonalnie w odcieniach szarości, nie było potrzeby dodawania tam różu bądź czerwieni. Nawet jeśli kiedykolwiek zechciałby się zaangażować, to i tak nie potrafił. Nie był zdolny do pojęcia tak silnych uczuć, które dodawano do dwojga ludzi tworzących parę. Nie traktował tej chemii pomiędzy nimi jednak jako zabawy, nie wrzucał Gabrielle do worka pełnego pojedynczych pocałunków i poddańczych szeptów. Relacji służącym tylko do sprawienia sobie lub jej przyjemności. Tutaj przecież, zanim przekroczyła własne granice — był jej kumplem. Nie spoglądał na nią w sposób, w który mógłby nie spodobać się Williamowi. Do momentu wybuchu, była autentycznie tylko śliczną koleżanką w blond włosach, których nawet nie lubił. A potem pocałowała go tak, że zabrakło mu tchu i chociaż nigdy jej tego nie powiedział, zrobiła na nim wrażenie. Miała w sobie olbrzymie pokłady namiętności i pożądania, a on nie wiedział, czy byłby w stanie gromadzone i zamykane na klucz przez lata odczucia i potrzeby spełnić. Lubił jednak tę niepewność. Z pewnością nie tkwiłby tutaj, gdyby zasypywała go pytaniami i snuła sobie roszczenia. Nie potrafił tego znieść. Był zbyt dumny, zbyt dobrze czuł się w roli opiekuna i protektora. Był typowym samcem alfa, nie chciałby, aby jakakolwiek niewiasta miała, chociażby dostęp do jego problemów i pełnego agresji świata. Sam nie wiedział, czy to była kwestia jej magicznej krwi, czy zielonych oczu, jednak skutecznie ową agresję tłumiła. Nie potrafił jednak nazwać ich relacji, określić — bo co, była jego kochanką? Tajemnicą, która nie powinna dojrzeć światła dziennego? Rowle nie wiedział.
Miał potrzebę chronienia jej, co przejawiał w gestach stosowanych zwykle wobec siostry lub Darcy, która była chyba najpoważniejszą więzią w jego życiu do tej pory. I chociaż żadne z nich nie miało zamiaru zapinać smyczy, w pewien sposób czegoś od siebie oczekiwali. Jednocześnie żadne z nich nie przeszkadzało drugiemu w codziennym życiu, nie naciskało i nie stało z wyczekiwaniem pod klasą. Na puchonkę wpadał zdecydowanie częściej, jego dłonie wyjątkowo łatwo odnajdywały drogę do swoich ulubionych miejsc na jej ciele. Starał się jeszcze w jakiś sposób nie łączyć ich niewinnych zabaw w dominację i poznawanie siebie z kumplowaniem się, jednak coraz gorzej mu to wychodziło. Nie wiedział, jak długo będzie umiał powstrzymywać swoje egoistyczne zapędy. Był okropnym, nieuleczalnym egoistą, a co najgorsze — każdy dawał mu prawo do takiego myślenia. Bo kto o zdrowych zmysłach słowem się odzywał do Rowlea i jego chłopaków, pozwalając tym samym im na snucie się po korytarzach niczym królowie życia? Jeśli chodzi o bajki, zawsze będzie mu bliżej do czarnego charakteru, niż księcia.
Już jej powiedział, że powinna słuchać siebie, a nie bać się o innych oraz o to, co mają do powiedzenia. Jej życie tak naprawdę nic nie powinno ich obchodzić, jednak Charlie nie zamierzał niczego powtarzać. Lubił jednak to, jak się zmieniała.
Wiedział, że podoba się kobietom i ta wiedza dawała mu olbrzymie pokłady pewności siebie. Lubił mieć kontrolę, lubił pozwalać sobie na więcej. Lubił chodzić korytarzem i otrzymywać czasem te nieśmiałe, a czasem te wyzywające spojrzenia. On był jednak wybredny, a do tego wiele ładnych dziewcząt było brudaskami, szlamami z wątpliwą jakością krwi, których nie tknąłby nawet kijem od miotły sportowej. Był jednak w swoich poglądach praktycznie sam, mając jedynie Nathaniela i Deara, który wrócił ze swojego okresowego letargu, w który nigdy nie wnikał. Był też Cortez, jednak przepadł niczym kamień rzucony do jeziora. Przełknął ślinę nieco głośniej, ciesząc się, znów nie gdybała i nie psuła tego gęstniejącego nastroju pomiędzy nimi. Trzymał ją za to mocno, pokazując, że wybierała właściwie drogi w postępowaniu z nim, a jednocześnie i tak, obiecał. Nie złamałby słowa, więc niezależnie jak bardzo byłby nie w nastroju, mogła go macać i całować do woli, wedle uznania. Trochę sam się z tym wpieprzył, działając pod wpływem impulsu i chociaż wcale nie żałował, wzbudzało to w nim odrobinę niepewności. Zaciągnął się zapachem jej włosów, przymykając oczy.
- No William na pewno. - zauważył z rozbawienie, unosząc brew. I chociaż zdawał sobie sprawę z jej propozycji pomiędzy wierszami, nawet gdyby chciał — macanie jej pod kołdrą musiało poczekać na lepsze czasy. Trochę jej współczuł tego beznadziejnego gryfona w pokoju, ale już kilka godzin temu doszedł do wniosku, że ten, co przydzielał pokoje, stracił rozum i nie omieszka złożyć na niego skargi. Żeby on, pierdolony książę Slytherinu musiał dzielić pokój z jakąś pół krwi podróbą czarownicy, tragiczne. - Nie jesteś, ale daleko nie masz. Nie zainteresowałby Tobą inaczej. - dodał jeszcze, przenosząc spojrzenie na jej kciuk, tak bezkarnie sunący po jego dłoni. Dalszej części wypowiedzi jednak nie skomentował, uznając, że nie powinien się wtrącać i czegokolwiek w tej sytuacji jej doradzać. Sama musiała wiedzieć, czego chciała i jak pragnęła swoje problemy rozwiązać. On był słaby w takich rzeczach. Nie wiedział
końcu, jak zachowuje się w towarzystwie Williama i lepiej, aby na ten temat nigdy nie weszli. Ta sytuacja i tak już była pojebana. Nie była to jednak niczyja wina, że los pokierował nimi, jak jakimiś marionetkami i chociaż paskudnie to brzmiało, nie miał sobie nic do zarzucenia.
Pasowała idealnie do jego rąk i ciągle sobie to powtarzał, gdy bezwstydnie sunął po jej ciele. Odkrywał je na nowo. Raz za razem drżała, zostawiał za sobą warstwowo roznoszący się dreszcz. Po zarumienionej buzi było widać, że nie całkiem rozumiała, co się właściwie z nią działo i skąd takie pokłady śmiałości. Pamiętał, jak na samym początku się wstydziła — nawet dłużej patrząc mu w oczy. A teraz sama bezczelnie wsadzała mu ręce pod ubrania, sunąc palcami po rozgrzanym i umięśnionym torsie, zahaczając o sutki. I broń boże, on niczego poza drobną zachętą słowną i spojrzeniem, nie robił. Wszystkie te pocałunki i płomienie wzniecała ona sama. Odpowiedział na jej słowa cichym prychnięciem, bezgłośnym "Zobaczymy, jak długo", wypowiedzianym pomiędzy kolejnym całowaniem jej ust. Coraz częściej nawiedzała go myśl, że miał konkurencję w chęci dominowania i przebiegu ich wspólnie spędzonych chwil. Zupełnie tak, jakby rzucała mu wyzwanie, chociaż sama nie wiedziała, czy podoła. Całując jej szyję, wyczuł pod palcami materiał tak znany w fakturze, że aż zamruczał jej do ucha, przygryzając jego płatek.
I jak niesamowicie kręcił go ten koronkowy stanik, nie podobała się czerń przejmująca nad nią kontrolę. Tego nie chciał. I chociaż czuł na sobie już siłę jej magi, resztkami rozsądku zdobył się na szybkie słowa pomiędzy pocałunkami i przesuwaniem palcami po jej policzkach. Jej dłonie zatrzymały się, a on uznał to za dobry znak, chociaż wciąż miał otępiały umysł i nie myślał o niczym innych, jak o soczystych ustach, zwłaszcza gdy jej biodra znów naparły na jego, co zresztą odwzajemnił. I jeszcze głupia, naiwna, dała sobie zdjąć sweter. I to był paskudny, okropny błąd. I chociaż spojrzał jej w oczy krótko, naprawdę starał się być gentlemanem — nie mógł. Jego wzrok powędrował w stronę skrytych pod stanikiem piersi z miną dziecka, które dostało od świętego mikołaja najpiękniejszy z prezentów. I tak siedziała mu na kolanach, trzymana przez niego w talii, pół naga i molestowana wzrokiem. Błyszczące, zielone ślepia były zachwycone.
- Naprawdę, nie powinnaś była tego swetra dać mi ściągnąć. - zauważył, jakże bystrze. Westchnął ciężko, zapominając o bożym świecie i zdając sobie sprawę, że skoro dalej nie ruszą, to powinien się cieszyć tym, co ma. Nic więc dziwnego, że chciwa ręka Rowlea przesunęła po jej biuście, kciukiem badając dokładniej fakturę bielizny. Przysunął twarz do górnej części jej dekoltu, składając na nim kilka pocałunków, aby zniżać się i badać nowe skrawki jej ciała. Jego dłoń nieco pewniej zacisnęła się na lewej piersi, a usta przywarły do prawej — miejsca kawałek nad tym, gdzie kończyła się linia czerwonej koronki. Jak ona uprzednio, przywarł do niej mocno i naznaczył, tworząc soczystą malinkę, po której przesunął następnie palcem, jakby sprawdzał, czy zniknie. Tu dotknął, tam dmuchnął, dał buziaka. Cała jego uwaga skupiona była na tym nieszczęsnym, pobudzającym go niczym najskuteczniejszy z afrodyzjaków, staniku. Odetchnął, przymykając oczy i kładąc twarz po jej biuście, przesunął pomiędzy nim nosem. Bądź rozsądny Charles. Opadł nagle na plecy, zakrywając oczy ręką i lądując tym samym w białym puchu. -  Lubię gdy jesteś tak bardzo moja, ale ubierz ten sweter, dopóki mam nad tym kontrolę.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyNie Lut 16 2020, 10:05;

Gabrielle po części zdawała sobie sprawę z podejścia Ślizgona do tematu miłości czy też związków, nigdy tego nie negowała, jednocześnie zdając sobie sprawę z rzeczy, o których Charlie nie miał do końca pojęcia. Wiedziała, że między dwojgiem ludzi, którzy rozmawiają ze sobą, spędzają długie godziny w swoim towarzystwie czy przekraczają wspólnie granice, które dla zwykłych kumpli są wręcz nie do naruszenia, to prędzej czy później zrodzi się między nimi coś na kształt uczuć. Czy to potrzeba bycia lojalnym, czy też to poczucie, że od teraz podobnej relacji nie można tworzyć z kimś innym. Nie miało to znaczenia - zwyczajnie w końcu się pojawi. Panienka Levasseur, choć w gruncie rzeczy nie miała dużego doświadczenia w relacjach damsko-męskich wydawała się być pod tym względem bardziej rozwinięta, dostrzegała drugą stronę medalu, której tematu brunet niejako nie potrafił pojąć; dzięki temu było łatwiej - dla niej również.
Było kumplami i bardzo chciała trzymać się tego założenia, niezależnie od tego ile emocji wywoływała w niej jego obecność. Łączyła ich tajemnica, a ona uparcie wciąż próbowała sobie wmówić, że to tylko chwilowe. On chciał poznawać jej ciało, ona chciała wiedzieć, co potrafi robić z mężczyznami bez pomocy uroku. Ich relacja była czymś na zasadzie symbiozy dwóch organizmów i nie mogła oczekiwać od niego więcej, nie chciała. Skutecznie dławiła w sobie i ucinała uczucia, które się pojawiały, a które nie były jedynie wyrazem czystego pożądania, namiętności, chęci dominacji. Każdy gest chłopaka, ten bardziej uroczy, bardziej zaborczy, który wskazywać mógł, że znaczy dla niego coś więcej tłumaczyła na różne, dziwne sposoby próbując przekonać sama siebie, przecież postępuje on tak z każdą dziewczyną.
Mając takie podejście, dużo łatwiej było jej trwać w tej relacji, która z każdym, kolejnym spotkaniem - nawet tym nieoczekiwanym - rozwijała się w zastraszającym tempie. Jednocześnie ją to przerażała i napawało swego rodzaju ekscytacją. Była w tym również swego rodzaju niepewność. Jej jednak blondynka nie zamierzała analizować. W tym jednym przypadku zamierzała żyć z dnia na dzień, sądząc, że gdy przyjdzie taki moment, w którym Charlie uzna, że ich mały romans? niewielką tajemnicę? przyjdzie zakończyć, ona będzie potrafiła się od tego odciąć tak po prostu - bez szalejących emocji, bez furiii ogarniających jej ciało. Naiwna echo tego słowa rozbrzmiało w jej myślach, lecz zignorowała jej, uparcie trzymając się swojego założenia.
Dopiero słysząc rozbawioną odpowiedź Ślizgona, uświadomiła sobie, jakie brzmienie mogły mieć słowa przezeń wypowiadane. Mimowolnie policzki blondynki zalał rumieniec.
- Chyba oszalałeś - oznajmiła z nutą rozbawienia w głowie, wywracając przy tym teatralnie oczami. Jak mogło mu coś takiego przyjść do głowy? Jak mogło jej to przemknąć przez myśl?! Kolejnych słów nie skomentowała. Wciąż nie rozumiała wielu rzeczy, a po rozmowie z Chloé miała jeszcze większy mętlik w głowie i ogromne wyrzuty sumienia. Czuła, że wręcz ugina się pod ich naporem i ilekroć chciała porozmawiać z Willem - to albo nie potrafiła się na to zdobyć albo nie było okazji; i tak w kółko. Z drugiej strony bała się, że nie będzie potrafiła zrezygnować z tego kim w oczach Fitzgeralda była i jak się przy nim zachowywała. Przy Charlim trafiła te pokłady niewinności i romantyzmu, które zawsze stanowiły jej część, ale czy tego żałowała?
Los postawił na jej drodze tak dwie różne osoby, dając jej jednocześnie wybór. Było to najgorsze co mógł zrobić, gdyż ona nigdy nie dokonywała dobrych wyborów. W jej głowie wciąż huczały słowa rudowłosego czarodzieja, jasno dające jej do zrozumienia, że on już jest jej. Jednak czy mogła brać je na serio, jeśli wypowiadane były pod wpływem amortencji? Czy gdyby na miejscu Willa był Charlie, to wówczas odurzony eliksirem nie powiedziałby tego samego? Nie dane było jej się nawet przez kilka sekund zastanowić nad odpowiedzią, gdyż Ślizgon rozpoczął wędrówkę po jej ciele, skutecznie pozbawiając jej umiejętności logicznego myślenia.
Wciąż nie mogła pojąć, jak tak to możliwe, że proste gesty z jego strony wywołują w niej tyle uczuć i reakcji. Robił z nią co tylko chciał, a ona nie potrafiła powstrzymać swoich niemych próśb o więcej, jednocześnie prowokując go, rzucając wyzwania.
Widziała, że on lubi tą ich dziwną grę, którą rozpoczęli wtedy w lesie, lecz teraz przeszli na jej wyższy poziom. I Gab zupełnie to nie przeszkadzało. Cichy jęk opuścił usta dziewczyny, kiedy naparł na nią, a ona poczuła dokładniej efekt jego podniecenia. Sprawiało jej to ogromną satysfakcję, ta myśl, że potrafi doprowadzić go do takiego stanu.
Spojrzał na nią - przepadła. W jego zielonych tęczówkach dostrzegła coś, czego nigdy wcześniej tam nie było, zupełnie jakby zdjęcie swetra, przekroczenie kolejnej granicy obudziło w nim prawdziwe zwierzę. Mimowolnie odchyliła się dając mu lepszy dostęp do swojego biustu, wciąż skrytego pod warstwą koronki. Kiedy przywarł ustami do jej piersi, wplątała dłonie w jego przydługie włosy - uwielbiała je właśnie takie - ciągnąć za nie. Raz po raz z jej ust wydobywały się języki, których nie potrafiła powstrzymać, odchyliła głowę do tyłu zupełnie nie panując na tym, co się z nią działo. Każdy gest Ślizgona wywoływał to dziwne uczucie, sprawiając, że serce w jej piersi zatrzymywało się na sekundę, by następnie uderzyć w jej klatkę ze zdwojoną siłą. I gdzieś miała, że doskonale to słyszał. Dopiero dłuższe uczucie ciepła i subtelnego bólu sprawiło, że zdała sobie sprawę z tego co on właśnie zrobił. Spojrzała w dół dostrzegając - jak przez mgłę - malinkę, znajdującą się tuż nad linia koronki. Otworzyła usta zaskoczona, a wtedy on położył się na plecy, dając jej w końcu szansę na złapanie oddechu.
Nie wiedziała co ma, myśleć o tym - o tej malince. Czy kryło się w niej coś więcej? Czy był to jedynie rewanż za co, że ona postąpiła z nim podobnie ostatnio?
- Koszulka - powiedziała między próbą złapania oddechu, wskazując na jego część garderoby. Widząc jego pytające spojrzenie uśmiechnęła się jedynie - No już - pospieszyła go, z lekkim ociąganiem oddał jej ją w końcu, wtedy od razu włożyła ją na siebie. W międzyczasie zeszła z niego, nie chcąc kusić losu; w końcu to ona powiedziała "nie", a on bardzo chciał uszanować jej zdanie; musiała mu na to pozwolić. Ułożyła się obok niego, kładąc głowę na jego torsie, czuła się zmęczona, jakby przed chwilą przebiegła maraton, jednak jej usta wykrzywiał uśmiech zadowolenia.
- Też lubię, gdy jesteś mój - odparła w końcu, walcząc z dziwnym drżeniem głosu, choć mógł on być wywołany zmęczeniem?
- O świcie iglo znika, więc musimy wcześniej wrócić do resorty, ale może zostańmy dziś tu tę noc, hm? - zapytała, z jakiegoś powodu nie patrząc na niego.

Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyWto Lut 18 2020, 22:15;

Jego podejście nie istniało. Był kompletnym zerem emocjonalnie — związkowym i nie specjalnie się z tym ukrywał. Potrafił zachowywać się jak najgorszy frajer, a miewał momenty godne ideału. Rowle był mieszanką wybuchową wszelkich zachowań, sięgających po skrajność z prawej, jak i lewej strony. Nigdy nie miał dziewczyny, a potrafił sprawić, że każda chciała być jego. Patrząc jednak w lustro i starając się zachować obiektywizm, był najgorszym, co mogło spotkać dziewczynę. Co mogło spotkać Gabrielle. Miał wrażenie, że ta coraz bardziej wpada w jego sidła i pozwala przekraczać kolejne granice, a on, idiota, znów nie myślał o żadnych konsekwencjach. Gdy byli we dwoje, schowani gdzieś pomiędzy ścianami — po prostu jej chciał i wkurwiłby się strasznie, gdyby ktoś ją zabrał. Był terytorialny. Byli jak duet rozumu i siły, tylko ta drugie wpływało coraz mocniej na to pierwsze. Widział, jak lgnęła mu do rąk, jak patrzyła na jego usta i strasznie mu to schlebiało. Na swój pokrętny sposób, przywiązywał się do niej. Powinna jednak być ostrożna, bo w końcu był Charlesem Rowlem.
Byli kumplami i nie byli. Sam nie wiedział, jakich użyć słów do określenia tego dziwnego napięcia i iskier, żyjąc nadzieją, że mądrzejszy przyjaciel mu coś podpowie. Problem ze ślizgonem był taki, że on nigdy nie zastanawiał się nad tym, dlaczego coś robił — chciał całować, całował — przytulać, to przytulał. Po co martwić się kolejnym dniem, skoro ten wciąż trwał? Zlustrował jej buzię wzrokiem, gdy odezwała się z rozbawieniem, zgarniając jej kosmyk włosów za ucho, uśmiechając się łobuzersko.
- Ta, słyszałem to już kilka razy. -odparła ze wzruszeniem ramion, przesuwając nosem po jej policzku i znów czując w nozdrzach świdrujący zapach truskawek. Chociaż poznał ją w okowach jesieni, przywodziła na myśl gorące lato. Nie wymagał od niej niczego, nie chciał, aby sugerowała się nim podczas podejmowania ważnych dla siebie decyzji, w końcu był nikim. Najważniejsze, aby żyć w zgodzie ze sobą i własną naturą, bo ciągle tłamszenie jej nigdy nie przynosiło nic dobrego. Widząc zamyślenie i konsternacje na twarzy puchonki, zdecydował się jednak poprzeszkadzać. To nie był dobry moment na porównywanie czy analizy, nie przy nim. Źle znosił myślenie o innych facetach, gdy tkwiło się w jego ramionach.
Wydawała mu się strasznie drobna, gdy jego dłonie zacisnęły się na jej talii z łatwością i wyobrażeniem, że mógłby ją złamać. Docisnął mocniej palce, przyciągając ją do siebie i subtelnie napierając biodrami. I pomijając ten nieszczęsny moment utraty kontroli, gdy przejęła nad nią kontrolę drzemiąca w niej istota — NAPRAWDĘ nie powinna zdejmować tego swetra. Gdy jego dłonie odrzuciły materiał niedbale na bok i przesunęły po jej brzuchu palcami, oczy spotkały ten cudowny widok. Uśmiechnął się, zwilżając usta językiem niczym myśliwy, który zamierzał coś upolować. Ręka profilaktycznie wplątała się w jej włosy, upewniając się, że zostanie odchylona i nie będzie mu w żaden sposób przeszkadzać, gdy zamierzał badać nowe fragmenty gorącej skóry. Językiem, oddechem, wargami — a nawet okazjonalnie przygryzając, badał jej reakcje i próbował ustalić, która z pieszczot podoba się jej najbardziej. Nie mógł jednak pozwolić, aby tak szybko zapomniała o tych bezcennych minutach, a dodatkowo chciał jej odpłacić za pozostawioną na jego ciele malinkę, tworząc własną. Skrawek piersi otoczony koronkowym haftem był miejscem doskonałym. Zadowolony ze widoku jej zawstydzonej, a jednocześnie wołającej o więcej buzi i z dekoltu, kontynuował swoje dzieło do momentu dotarcia na swój własny kraniec. Granicę, której teraz nie powinien przekraczać. Niechętnie opadł więc na plecy, łapiąc oddech i ostrzegając ją po prostu, bo nic innego nie zostało. Na jej słowa zabrał rękę z twarzy, unosząc brew — jakby nie rozumiał, co do niego mówiła. Niestety, patrzył w jej oczy tylko chwilę, zaraz uciekając wzrokiem do swojego ulubionego miejsca. - Niedługo i bokserki Ci oddam.
Zauważył z rozbawieniem, znów siadając. Zsunął z siebie bluzkę, odsłaniając tors. Był dobrze zbudowanym mężczyzną, o widocznych mięśniach. Złapał ją jeszcze za nadgarstek, nim zdążyła zejść i raz jeszcze przyciągnął do siebie, przesuwając ustami po jednej piersi i po drugiej, a następnie językiem po szyi, całując jej żuchwę, policzek, kącik ust i ostatecznie krótko, ale intensywnie całując. Gdy się ubierała, ułożył się na śniegu, wypuszczając ze świstem powietrze i kładąc rękę pod głowę, aby następnie spojrzeć przez zaczarowany dach iglo, prosto na niebo. Wciąż granatowe, pełne gwiazd. Uśmiechnął się pod nosem, obejmując ją ramieniem i przesuwając palcami po jej ręku, milczał, starając się uciec myślami od koronki.
- Mhm, zostańmy. Nie będą Cię szukać? - zapytał, zerkając w jej stronę i wzdychając, aby ostatecznie sięgnąć po kurtkę rzuconą na bok i nakryć nią Gabrielle. On wolał chłód, wystarczająco szybko się rozgrzewał. Nie przeszkadzała mu w żaden sposób wizja spędzenia tutaj nocy, jego opinia i tak była tragiczna. Ważniejsze, żeby ona swojej nie zszargała. - Tylko potem nie krzycz, jak przez sen Cię będę molestował. Nie ręczę za siebie, przez ten Twój stanik.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptySro Lut 19 2020, 11:34;

Charlie był połączeniem wszystkiego, czego Gabrielle - podświadomie i nieświadomie - oczekiwała. Dojście do tego zajmie jej znacznie więcej czasu niż kilka spotkań ze Ślizgonem, może przerodzić się w walkę trwającą dni, tygodnie, miesiące czy też lata. Walkę samej ze sobą, kiedy to zdrowy rozsądek, który posiadała staje w szranki z głupotą serca.
Dziewczyna lubiła utrudniać sobie życie, nigdy nie wybierała tych najprostszych ścieżek, które jawiły się dziewczynie jako monotonne brnięcie do celu; nienawidziła monotonii. I nie ważne było to, że ta nienawiść zawsze wpędzała ją w kłopoty.
W tej kwestii byli do siebie bardzo podobni - ona również nie myślała o przyszłych konsekwencjach ich czynów. Brnęła w to niczym głupia gęś, sądząc, że jest na tyle silne, aby sprostać wymaganiom chłopaka, aby nie być nikim ponad kumplami, a badanie wspólnych granic - przekraczanie ich - będzie dla niej jedynie zabawą, z której w każdej chwili będzie gotowa zrezygnować. Była zwyczajnie nieodpowiedzialna, zapominając o swoich skłonnościach do uzależnień oraz potrzebie posiadania kogoś na wyłączność.
Ostrożność było ostatnim o czym myślała przebywając w towarzystwie Cherliego, on był niczym ogień, a ona jawić się mogła jako woda - rwący potok; rywalizacja między tymi dwoma żywiołami była rzeczą nieuniknioną. I chyba właśnie ta rywalizacja sprawiła, że znaleźli się w miejscu, w którym są aktualnie.
Skomplikowana. Było to idealne określenie relacji łączącej tą dwójkę uczniów. Za każdym razem Gabrielle miała nadzieję, że jeśli przekroczą kolejną granice ich brak nasycenia zostanie zaspokojony, że budzące się w niej namiętność i pożądanie zostaną na chwilę ugaszone, powoli jej to na chwilę oddechu, lecz za każdym razem przewrotne fatum dawało jej do zrozumienia, że nie jest to wcale takie proste. Sięgając po więcej - pragnęła więcej. To było chore.
Nie mogła powstrzymać uśmiechu, który za każdym razem unosił jej kąciki ust ku górze, kiedy Charlie wykonywał wobec niej gesty, których się po nim zupełnie nie spodziewała; był wówczas bardzo czarujący. Oblizała usta czując jego nos na swoim policzku. Dłonią dotknęła jego twarzy, pozwalając sobie na kilka sekund zatracić w tej chwili. Kiedy zachowywał się wobec niej w taki sposób czuła się wyjątkowa, nawet jeśli cichy głos rozsądku - tego zdrowego - krzyczał gdzieś z tyłu głowy, że chłopak jest taki wobec każdej dziewczyny. W takich chwilach serce blondynki zwalniało, a oddech przyspiesza, ta reakcja ciała była mimowolna.
Nie zamierzała stawiać mu żadnego ultimatum, zdając sobie sprawę z tego, że Ślizgon nie jest typem monogamisty. Wiele razy dawał jej to do zrozumienia, nawet jeśli czasem jego postawa wskazywała na to, że dobrze odnajdywał się w tej roli, jeśli trafiłby na odpowiednią dziewczynę.
Bywały momenty, podobne do tych kiedy zaciskał swoje dłonie na jej talii, że czuła się niczym zwierzę uwięzione w klatce, czekające na swojego kata, z tym, że rodzaj zapłaty za przewinienia, których się dopuściła napawał ją ekscytacją i budził pożądanie wypełnijące każdy atom ciała Gabrielle. Drżała pod wpływem jego dotyku i pocałunków. Każda jej myśl całkowicie wypełniona była jego osobą, najgorsze było to, że nie potrafiła nad tym zapanować, niejako ją to przerażało. Był jej pierwszym chłopakiem/kumplem, z którym "zaszła" tak daleko w relacjach, zwłaszcza tych dotyczących sfery fizycznej. Wszystko co się między nimi działo było dla niej nowością, dlatego najczęściej to ona mówiła stop, gdy czuła, że jej ciało pod wpływem pieszczot Ślizgona osiąga moment krytyczny - jego przekroczenie sprawiłoby, że nie potrafiłaby się już zatrzymać i w całości oddałaby mu siebie.
- Spokojnie, tego pozbawię cię z innymi zamiarami - zaśmiała się w odpowiedzi puszczając mu oczko..
Ostatni jęk opuścił rozchylone wargi Puchonki, kiedy po raz ostatni obdarzył jej ciało pocałunkami, ostatecznie kończąc je na jej ustach. Ułożyła się wygodnie próbując unormować swój oddech. Kiedy otoczył ją ramieniem, mimochodem uśmiechnęła się pod nosem. Opuszkami palców zaczęła jeździć po jego umięśnionym brzuchu, również spoglądając w gwiazdy ułożone na firmamencie nieba.
Ciekawe czy Charlie zdawał sobie sprawę, że owe gwiazdy gdy patrzy się w nie wystarczająco długo układają się w idealne, wymarzone obrazki, wizje przyszłości, najgłębiej skrywane marzenia? Jakie ona miał marzenia trzymając ją w swych ramionach?
- Nie sądzę, z resztą, kto by miał to robić?-zapytała w odpowiedzi, z wyraźnym rozbawieniem w tonie głosu.-  A co? Martwisz się, że ktoś zobaczy nas razem? - kolejne pytanie opuściło usta dziewczyny, która uśmiechnęła się po nosem, po czym bez ostrzeżenia pocałowała go, w miejscu gdzie tuż za żebrami biło serce Ślizgona. Był to zaskakujący gest, nawet dla niej, kiedy uświadomiła sobie, co zrobiła; zawsze najpierw robi, później myśli.
Ułożyła się wygodniej, gdy nakrył ją kurtką, choć wcale nie było jej chłodno, mimo to instynktownie przyjęła kawałek jego garderoby, zaciągając się przyjemnie łaskoczącym w nos zapachem.
- Czyżbyś miał jakiś fetysz, Rowle? - zaśmiała się, zgrabnie omijając fakt, że jej bieliznę stanowiło jedynie tego odzienie, a to za sprawą Izaaka.
Zapadła między nimi na chwilę cisza, niczym niezmącona, przerwana jedynie ich oddechami i biciem serca Charliego, które doskonale słyszała; powoli zwalniało swój rytm.
- Wtedy w wieży, byłeś inny, miałeś poranione dłonie. Powiesz mi jak to się stało? - przerwała ciszę, zadając pytanie, które od tamtego momentu wręcz ją prześladowało, jednak albo brakowało jej odwagi aby je zadać albo zwyczajnie okazji, żadna nie była dobra - poza tą. Zanim jednak otrzymała odpowiedź, poczuła jak robi się senna, a objęcia Morfeusza były równie cudowne, jak te należące do Charliego. W pewnym momencie po prostu odpłynęła pochrapując cicho.

zt x2
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptySro Lut 26 2020, 20:35;

Zabrałem ją ze strefy masażu z niemą ulgą. Starałem się nie dać po sobie pokazać jak niepewnie się tam czułem, gotów nie dość, że do rozebrania się przy obcych ludziach to jeszcze do pozwolenia na dotknięcie się i (być może) szukania w tym satysfakcji. Zdecydowanie bardziej wolałem teraz iść z nią do pokoju, gdy wtulała się w mój bok. Pozwalałem jej na to, okalając jej ramię zaborczym gestem i gładząc je leciutko. W pokoju opatuliłem ją dobrze w szalik, troskliwie zaopatrując w ciepłe, zaczarowane zaklęciem nieprzemakalności rękawiczki i samemu się odziawszy wyruszyłem z nią na przygodę poza resort.
- Ściemnia się, ale to dobrze. - Oznajmiłem tajemniczo, uśmiechając się jednocześnie w bardzo zagadkowy sposób. Nieważne jak wiele razy pytała dlaczego idziemy tam wieczorem, zbywałem jej pytania pocałunkiem w czoło, urękawicznioną dłoń czy zacieśnieniem uścisku. Nie chciałem aby psuła sobie niespodziankę.
- Już niedaleko - zdradziłem, gdy na naszej trasie pojawiło się kilka światełek. Idąc ich śladem jak po sznurku, dotarliśmy wkrótce po kilkunastu minutach marszu do niewielkiego, rozświetlonego igloo. Miałem nadzieję, że tak jak ostatnio jest ono puste i będę mógł pokazać Eli jakie skrywa sekrety. Podprowadziłem ją pod samo wejście i przykucnąłem przed nim, zachęcając ją ruchem dłoni.
- Wejdź pierwsza. - Poprosiłem i pospieszyłem z kolejnymi słowami na wypadek, gdyby miała jakiekolwiek obawy. - W środku jest ciepło. - Spróbowałem ją zachęcić. Miałem nadzieję, że skutecznie. Na mnie taka oferta jak najbardziej by zadziałała. Policzki miałem już całe czerwone od chłodu, więc miło byłoby się ogrzać.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy, rażąco stonowana mimika
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 523
  Liczba postów : 1395
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptySro Lut 26 2020, 21:22;

Na początku skoncentrowała się na przytulaniu do jego ramienia i wyciszaniu, a więc całą długość resortu pokonała milczeniem. Nie potrafiła nie uśmiechnąć się, gdy wręczył jej kolejne rękawiczki. Nie musiała mu nawet mówić, że ostatnią parę znów zgubiła, a chociażby profilaktycznie wręczał jej następną. Dostał za to bardzo czułego buziaka, który opóźnił ich tajemnicze wyjście o dobre trzy minuty, bowiem buziak ewoluował w pełen słodyczy pocałunek.
- Budujesz napięcie i zaczynam usychać z ciekawości. - oznajmiła mu po trzecim zapytaniu gdzie ją prowadzi, czemu o tej porze wprost w lodowate zimno i dlaczego nie używają zaklęcia oświetlenia, skoro ledwie widzą gdzie idą - wróć, Ela w ogóle nie wiedziała gdzie jest, ale ufała Rileyowi bezgranicznie i dzielnie dreptała przy jego boku, ochoczo grzejąc się jego ramieniem. Ostatnie kilka zapytań było już wymuszonych, bowiem wiedziała, że uciszy ją krótkim buziakiem, a więc niejako wygrała ich kilka. Im więcej jednak ich było i im mocniej ją do siebie przygarniał tym więcej chciała jego obecności. Wizja, że będą sam na sam... sprzyjała poprawie jej humoru, choć wiedziała, że zaraz będzie opowiadać o tym, co ją gryzie od paru dni i wyjaśni swój kłopot z kolorystyką włosów. Dostrzegłszy igloo uniosła brwi i popatrzyła z niedowierzaniem na tę ukochaną, zaczerwienioną od zimna twarz.
- Igloo. Będziemy głaskać pingwiny czy jak? - zapytała z lekką konsternacją wymalowaną na twarzy. - Nie mów, że szukasz tu rdzenia. - dodała, a w jej oczach pojawiło się kilka iskierek rozbawienia, a to jawny znak, że zindywidualizowane towarzystwo Rileya już oczyszczało ją z pochmurnego przebąkiwania pod nosem. Podrapała się po poliku i popatrzyła nieufnie na wejście do igloo, jednak skoro Riley uśmiechał się tajemniczo to zapewne w środku jest coś niespodziewanego. Zgarnęła włosy pod czapkę i przykucnąwszy wpakowała się przez lodowy korytarzyk i weszła do środka. Tam odkryła, że może się wyprostować i co więcej, ściany są przezroczyste... przynajmniej z tej strony. Zatrzymała się i z zaskoczeniem rozglądała się po okolicy, bowiem widziała Rileya stojącego po drugiej stronie. Dotknęła nawet przezroczystej ściany - z tej strony ciepłej. Zdjęła czapkę i rękawiczki, gdy uderzyła ją fala ciepła. - Mówiłam ci może, że cię kocham? - zapytała, gdy znalazł się obok niej. - To miejsce jest niesamowite. Wow. - śnieg tu był miękki, ciepły i nie roztapiał się w kontakcie ze skórą. Sięgnęła do rąk chłopaka i zdjęła z nich rękawiczki, wierząc, że tym razem ich nie zgubi.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptySro Lut 26 2020, 22:39;

Nie musiałem mówić jak wielką przyjemność sprawiało mi milczenie na temat celu naszej podróży, widać to było na mojej twarzy. Tajemniczość mieszała się z rozbawieniem, więc nic dziwnego, że z taką łatwością „wyłudziła” ode mnie te nadprogramowe pocałunki. Nie mogłem reagować inaczej, skoro chociaż chwilowo odzyskiwała humor i zachowywała się jak „dawna”, niemęczona przez hormony Elaine.
- Adoptujemy jednego - odpowiedziałem jej żartobliwie, ledwie powstrzymując się od pokazania jej języka. Jakbym zażartował o „jedzeniu” go, pewnie zareagowałaby trochę gwałtowniej. Głównie przez to, że to byłoby całkowicie w moim zasięgu, a więc jednocześnie jak najbardziej mogłoby wzbudzić niepokój. - Nie, nie szukam. Ale znalazłem to miejsce przy okazji rozglądania się za różdżkowym drzewem. - Uzupełniłem swoją wypowiedź o urywek szczerości, chcąc wyjaśnić jej dlaczego szlajam się nocami po okolicy. Dla kogo mogłoby być to bardziej normalne jak nie dla Fairwyna?
Nie widziałem co się dzieje w środku, dlatego czym prędzej przecisnąłem się przez otwór wejściowy, idąc tym samym w jej ślady. Stanąłem, nieomal natychmiast rozsupłując ciążący mi na szyi szalik. Rzuciłem szybkie spojrzenie na drogę, którą pokonywaliśmy. Stąd wydawała się naprawdę mroczna i zdradliwa. Miło było patrzeć na nią będąc otoczonym przez ciepło. Pozwoliłem sobie zdjąć rękawiczki, uśmiechając się do niej szczerze.
- Wisisz mi kolejnych pięć „kochań” jeśli wyczaruje ci poduszkę. - Oznajmiłem, idąc dalej w żartobliwe zaczepki i przytrzymałem jej dłonie przy sobie, aby pociągnąć ją lekko w swoim kierunku. Cmoknąłem jej usta. Krótko i przelotnie, bo chyba lepiej, abyśmy najpierw się rozebrali. Powoli ściągnąłem nam szaliki i rozpiąłem płaszcz, aby zaraz zrzucić go na ziemię obok nas.
- Chodź do mnie - poprosiłem, ponownie wyciągając ku niej rękę i chcąc, aby spoczęła na ciepłym, suchym śniegu. Chciałem się do niej przytulić. Wreszcie raz, a dobrze otoczyć ją ramionami i wziąć głębszy oddech, zanim przejdziemy do tematów jakie chcąc nie chcąc i tak musieliśmy poruszyć.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy, rażąco stonowana mimika
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 523
  Liczba postów : 1395
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyCzw Lut 27 2020, 10:19;

To było niesamowite z jaką łatwością rozganiał znad niej chmury zdenerwowania, kiedy tylko byli sam na sam i mieli zyskać więcej czasu dla siebie. - Adoptujesz skrzaty i pingwiny. Niedługo w domu ci się nie pomieszczą. - kochała oglądać go w takim wydaniu - zadowolony, dumny, rozbawiony,a ten tajemniczy uśmiech doprowadzał jej serce do wybijania nierównego rytmu. Sama nie była pewna czy to po prostu przy niej się tak otwiera ekspresją czy to ona widzi więcej, a dla innych wciąż jego uczucia są skryte za maską. Skinęła głową, gdy przyznał, że nawet i tutaj szwendał się w poszukiwaniu jakiegoś rodzaju drzew. Miała czas, aby przywyknąć do jego nocnych wypadów i choć jeszcze nie do końca je pochwalała (wszak samotne wędrówki nocą... a co jeśli coś mu się stanie i nikt o tym nie będzie wiedział?) to ulegała zapewnieniom, że wie co robi.
- Dam ci nieskończoność "kochań" jak zastąpisz mi poduszkę. - negocjowała, a popatrzyła na niego z takim rodzajem ciepła, jakie mogła skierować tylko do niego. Nie do Elijaha, nie do kuzynów i kuzynek. Do niego, do najukochańszego człowieka jej życia (oczywiście według rodzaju kochania). Z lekkim uśmiechem zdjęła kurtkę i upewniła się jeszcze raz, że śnieg po tej stronie igloo jest miękki, ciepły i suchy. Zamajaczyła jej myśl, że można tu ulepić nieśmiertelnego bałwana. Schowała rękawiczki do kieszeni kurtki i wszystko to wylądowało pod ścianą igloo, bowiem sekundę później robiła ten decydujący krok, by opleść Rileya ramionami na wysokości żeber i wtulić policzek w jego ubranie. Opadło na nią niepowtarzalne poczucie bezpieczeństwa i spokój, przerywany jedynie spięciem ramion z powodu myśli, którymi zaraz się z nim podzieli. Zamknęła oczy i wzmocniła przytulenie, by dodać sobie otuchy jak największą bliskością. Dopiero wtedy mogli usiąść, ale nie znaczyło to, że się odsunęła. Wtuliła się w jego bok i od razu splotła ich dłonie, by tradycji stało się zadość. Ten gest towarzyszył im jeszcze zanim się pokochali. Milczała przez kilka chwil, a nie odrywała wzroku od ich rąk. Rozgrzewała je swoim ciepłem.
- Nie mów tylko nikomu, dobrze? - popatrzyła na jego profil, a jej spojrzenie znów przesłonił smutek. - Nie chcę kolejnych nerwów, a sam widzisz co się ze mną dzieje, gdy ciężko mi o tym porozmawiać. Najwięcej rozbija się o Cassiusa. - mówiła cicho pomimo prywatności jaką Riley im zagwarantował. Zamilkła, bowiem nie wiedziała od czego zacząć, by nie zarzucić go milionami szczegółów, a oddać to, co ją bolało. - Wystraszył mnie. - wydusiła z siebie drżącym głosem i pochyliła głowę. - Wspinał się po górce i wisiał na jednej ręce. A gdy ja tam spanikowałam na dole, on po prostu spadł. Wiedział, że zatrzyma się nad ziemią, ale ja nie. A potem... a potem w pokoju... - zaciskała usta, by powstrzymać płacz lecz nie udało się jej to długo. Z kącik jej oczu popłynęły pierwsze łzy, choć przynajmniej nie wybuchnęła szlochem. Wtuliła się w ramię Rileya. - Mówił o sobie takie złe rzeczy. Bardzo złe. I to było takie szczere, że serce mi pękło. - kolejne łzy spłynęły owalem po jej policzkach i skapnęły na ciepły i miękki śnieg obok ich nóg. - A potem... - okazało się, że potrzebowała chwili przerwy w mówieniu, by złapać oddech i go wyrównać, więc tym gorliwiej czerpała sił z Rileya, pocieszona świadomością, że nie jest sama i może z siebie wszystko wyrzucić bez najmniejszych obaw.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptySob Lut 29 2020, 17:21;

Odpowiedziałem jej uśmiechem, starając się nie idąc myślą dalej, niż powinienem.
- Mamy duży dom, nie tylko dla skrzatów i pingwinów mamy miejsce. - odpowiedziałem, a chociaż naprawdę próbowałem się powstrzymać, moje myśli zakręciły się wokół rozmowy, jaką prowadziliśmy niedawno we czworo w pokoju. I dziecka. Prawie zadrżałem. Prawie, bo przecież miałem ją przy sobie, a kiedy byliśmy razem to niemalże nic nie było mi straszne.
- Zgoda - szepnąłem w odpowiedzi na jej negocjacje, nie potrafiąc nawet powstrzymać własnej ekspresji. Jej słowa sprawiły, że bez wahania odrzuciłem jakąkolwiek myśl o poduszce i z chęcią przeszedłem wraz z nią do wygodniejszej pozycji. Miłej i ciepłej, wprost na podgrzewanym pseudo śniegu, otuleni nie tylko absolutną ciszą, ale i własnym zapachem. Roziskrzone gwiazdy nad naszymi głowami migotały wesoło. Miałem wrażenie, że się poruszają, ale mogłem zrzucić to na karb zmęczenia i emocji jakie nam dzisiaj towarzyszyły. Przestałem patrzeć zanim dojrzałem na niebie coś więcej. Zamiast tego ścisnąłem mocniej jej dłoń, dając jej tyle czasu ile tylko było jej potrzebne. Nie musiałem długo czekać. Zebrała myśli, poczułem to jeszcze zanim cokolwiek powiedziała. Wyczułem jej spojrzenie na sobie i odpowiedziałem swoim własnym. Poświęciłem jej pełną uwagę, a moje łagodne, niebieskie oczy wlepiły wzrok w jej własne, otoczone kurtyną umalowanych na czarno rzęs.
- Dobrze - odpowiedziałem, chociaż nie miałem pojęcia komu miałbym opowiadać o problemach Elaine. Jej brat mnie nie lubił, a jej kuzynów nie znałem na tyle dobrze, aby być aż tak śmiałym i zdradzać jej opowieści. Tymczasem moi bliscy zwyczajnie byli zbyt zajęci sobą, abym chciał obarczać ich czymś więcej. Taką jeszcze jedną tajemnicą do strzeżenia.
Milczałem. Długo. Pozwoliłem jej mówić, ocierałem jej łzy własnym palcem, aby ciemny tusz nie spłynął jej na policzki. Jednocześnie pogładziłem też jej kciuk. Nie wiedziałem co powinienem jej odpowiedzieć. Dobieranie słów w przypadku Cassiusa było piekielnie trudnym zadaniem. Jej kuzyn był nieodpowiedzialny, uszczypliwy, bezczelny. Niejeden raz miałem nieprzyjemność wlepiać mu szlaban, a on wcale nie wydawał się być z tego powodu zawstydzony. To za każdym razem mnie konfundowało, a teraz Elaine mówiła mi, że mówił o sobie szczere, złe rzeczy. Bałem się zapytać o co mogłoby chodzić. Każde z nas nosi w sercu mrok. Bałem się, że ja także kiedyś ją wystraszę swoim własnym.
- Nic mu się nie stało - szepnąłem, zacieśniając uścisk jeszcze bardziej i wciągając ją śmiało na własne kolana, chcąc przytulić ją do swojej klatki piersiowej. Jednocześnie ucałowałem ją w czoło. Nie potrafiłem przyglądać się bezczynnie jej łzom.
- A potem? - Podpytałem delikatnie, aby wyrzuciła z siebie wreszcie to, co męczyło ją najbardziej. Byłem przy niej. Zawsze miałem być.
Gwiazdy nad naszymi głowami ubrały się w kształt dwojga, splecionych ze sobą ludzi. Zgarbionych od upływu lat, wtulonych w siebie nieomal identycznie jak dwoje nastolatków w nocnym igloo.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy, rażąco stonowana mimika
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 523
  Liczba postów : 1395
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptySob Lut 29 2020, 18:09;

Nie skomentowała więcej kwestii posiadania dużego domu, nie widząc w tym drugiego dna. Przynajmniej nie w chwili obecnej, kiedy w myślach pojawiał się główny problem, który musiała z siebie wyrzucić, by nad ranem obudzić się bez tej ciężkości w klatce piersiowej. Znajdowali się na dobrej drodze ku temu. W końcu byli sam na sam, ale tak naprawdę, bez obaw, że ktoś tu wejdzie i przerwie tak trudną dla niej rozmowę. Nie musiała stresować się falującą kolorystyką swoich włosów ani wstydzić się łez, które rozbijały się o ciepłe palce Rileya. Przykryła dłonią jego gładki polik, wchłaniając w siebie bijącą z jego oczu łagodność. Pobierała z tego spojrzenia siłę, by mówić dalej i nie rozkleić się maksymalnie przed tym, jak opowie wszystko, co trzeba, by poczuć się lepiej. Otarła policzek od kolejnych łez i z największą ochotą przysiadła na jego udach i od razu oplotła ramionami jego tors, wtulając się ufnie w jego ubranie.
- Nawet nie przeprosił. - dodała z żalem i już wyczuwalną złością ukierunkowaną na kochanego kuzyna, który w chwili obecnej kochany nie był.
- Poruszyłam temat uczuć. On... on tego nie lubi, ale musiałam to zrobić. Wiem, że to dziwnie zabrzmi, Riley, ale to dla jego dobra. - zacisnęła usta, by swoim drżeniem nie wywołały kolejnego ataku płaczu. - Podważał kochanie. Samą miłość. Zrozumiałam to tak, jakby nie chciał sam przed sobą przyznać, że ktoś go kocha i że sam może pokochać tak naprawdę. Przecież wiesz jak musiałam zareagować. - podniosła głowę, by załzawionymi oczyma odnaleźć ponownie jego wzrok. Wróciła myślami do tamtego dnia i momentalnie po jej plecach przeszedł zimny dreszcz. - Mówił o sobie straszne rzeczy, w które nie chciałam wierzyć. Ale potem... potem takim dziwnym tonem powiedział mi, żebym wyszła. Tonem jakby był o krok od... - zachłysnęła się powietrzem, bo przecież to słowo nie przejdzie jej przez gardło. Ufała swojej rodzinie tak jak to tylko jest możliwe. Cassius nie był wyjątkiem, a jednak tamtego dnia coś się stało, co ją wystraszyło. - I ten wzrok. Riley,on patrzył na mnie w taki sposób, że nie umiałam zostać w pokoju ani zaprzeczać. Bałam się do niego podejść. - i wybuchnęła płaczem, ale tym razem ukryła twarz w dłoniach i szlochała, pozwalając wszystkim łzom cieknąć między palcami i wsiąkać w ubranie Rileya. Jej ramiona drżały od płaczu, skuliła się na jego kolanach i wylewała z siebie strach, który właśnie sobie uświadomiła. Włosy mimo wszystko pozostały białe, jakby już wystarczająco mówiły co się działo w jej wnętrzu. Nie chciało się jej wierzyć, że wystraszyła się kuzyna, któremu w dzieciństwie wskakiwała do łóżka, by go donośną wesołością wyciągnąć na spóźnione śniadanie. Nie chciało się jej wierzyć, że obawiała się czegokolwiek ze strony człowieka, który pomimo ostrego charakteru zawsze był wobec niej bardziej cierpliwy i przede wszystkim dobry. Nie zawsze podobały się jej jego zachowania i odzywki, ale ją traktował inaczej niż wszystkich. To bolało podwójnie.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyNie Mar 01 2020, 14:06;

To była bardzo nieodpowiednia reakcja, więc stłumiłem ją w sobie najsilniej jak tylko potrafiłem. Nie mogłem jednak nic poradzić na fakt, że rozbawiły mnie jej słowa. Głównie w kontekście tego, że Elaine była faktycznie zaskoczona, iż Cassius za coś nie przeprosił. Odkąd go znam, faktycznie nigdy tego nie robił. Dziwnym wydało mi się więc to, że faktycznie oczekiwała tego od niego, ale zaraz przypomniałem sobie, iż oni przecież byli rodziną. Zapewne traktowali siebie inaczej, gdy byli sami… a nawet jak widywałem ich razem to zwykle Cassius wydawał się być jakiś taki wyciszony, łagodniejszy w towarzystwie Elaine. Moja niespodziewana wesołość zniknęła jak za pstryknięciem palców. Nie mówiłem też nic, pozwalając jej wyrzucić z siebie wszystko co było konieczne, aby jej ulżyło. Nie powstrzymałem jednak lekkiego grymasu, który zabawił moją twarz, gdy wypowiedziała słowa o obawianiu się go. W zasadzie, nie byłem zaskoczony, że ktoś mógłby się go bać, a jednak Ela… Ela zawsze była taka nieustępliwa. Taka uparta w dążeniu do celu, do prawdy. Pamiętam jaka niezłomna była w stosunku do mnie. Na mnie to działało. Potrzebowałem upartości, aby się nie wycofywać i cierpliwości, aby ubierać niektóre rzeczy w słowa. Cass wydawał się jednak zupełnie inny. Zbyt gwałtowny, aby to na niego działało. Nie chciałem tego mówić na głos, ale obawiałem się, że Elaine dojrzała wreszcie prawdziwą twarz Ślizgońskiego Swansea. Tę, którą miał zarezerwowaną dla każdego, tylko nie dla niej, Iskierki. Pogładziłem śmiało jej plecy, przytulając ją do siebie mocniej i jedynie cicho szepcząc jakieś uspokajające frazesy, które chociaż nie miały pomóc w niczym więcej poza chwilowym odroczeniem jej rozpaczy, może miały nawet na moment jej ulżyć.
- To brzmi jak Cassius, którego znam ja… - szepnąłem w jej włosy, bo chcąc nie chcąc trzeba było to powiedzieć. Gładziłem jej skórę, tuliłem ją do siebie. Robiłem wszystko, aby fizyczna podpora chociaż trochę jej teraz pomogła, gdyż niestety nie mogłem zrobić absolutnie nic więcej. To było coś, co musiała sama przerobić w swojej głowie. W chwili ciszy, może samotności. Zastanowić się czy ten Cassius, którego poznała podczas tej rozmowy to była ta sama osoba, którą znała ona. Pomyśleć, w którego z nich chciała wierzyć, któremu z nich ufała bardziej.
- Nie pozwolę, aby kiedykolwiek cię skrzywdził, słyszysz? - Szepnąłem w jej bielutkie włosy, wplątując w nie palce, gdy przytrzymałem jej potylicę. - Nigdy. Nikt cię nigdy nie skrzywdzi. - Pocałowałem jej włosy muśnięciem warg i milczałem już dalej. Nie prawiłem jej żadnych morałów. Nie mówiłem jak powinna postępować z własną rodziną lub czy było to mądre tak dociskać mężczyznę, którego ja znałem wyłącznie z ostrych słów i gwałtowności. Postąpiła szlachetnie… kochałem ją za to jeszcze mocniej. Byłem tutaj wyłącznie po to, aby być jej podporą. Cisza nuciła wokół nas melodię nocy. Daleki szum wiatru rozwiewał bielutki puch poza nocnym igloo, a ja przerywałem tę muzykę wyłącznie własnym oddechem. Czekałem aż się uspokoi, aż będzie w stanie złapać w końcu stabilny oddech.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy, rażąco stonowana mimika
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 523
  Liczba postów : 1395
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyNie Mar 01 2020, 18:04;

Łza za łzą, a jej łkanie trwało całkiem długo. Wylewała z siebie tłumioną frustrację, żal, strach i wiele pomniejszych odczuć, które te kilka dni w sobie tłumiła wbrew swojej naturze. Słowa Rileya docierały do niej kojącym szeptem, bo choć przyznał, że Cassius święty nie jest (przecież o tym wiedziała) to usłyszenie tego z ust ukochanej osoby było podwójnie znaczące. Nie był Elijahem, który darł z nim koty od dziecięcych lat. Osoba spoza rodziny, a bliska jej w niezwykły sposób.
Chciała ułożyć myśli w słowa i zaprzeczyć samej sobie tylko po to, aby zapewnić, że Cassius jej nie skrzywdzi. Głos jednak odmówił jej posłuszeństwa, a więc pozwoliła łzom płynąć i płynąć. Nie wiedziała ile czasu minęło, ale w końcu stopniowo zaczęła się uspokajać, gdy wyrzuciła z siebie to, co ją dręczyło. Otarła powieki z resztek wilgoci i po kilku rześkich haustach powietrza podniosła załzawione oczy na Rileya. Pogłaskała jego policzek w przepraszającym geście wszak obciążyła go ciężarem swoich łez. Nachyliła się do jego ust, by podziękować mu w pocałunku i cichym westchnięciu tuż przy nich. - Coś wymyślę. - odezwała się schrypniętym głosem, a więc odchrząknęła parę razy i nie schodząc z jego kolan (nigdy w życiu), sięgnęła po kurtkę, by wyciągnąć z nią paczkę chusteczek higienicznych i doprowadzić się do porządku. - Dziękuję, Riley. Kocham cię. - popatrzyła nań już bez rozmazanego tuszu i łez, a z bladym uśmiechem i ciepłem wyzierającym ze spojrzenia. Uśmiechała się, bo jej włosy nie były już bielutkie jak u wiekowej czarownicy, a mieniły się w barwie pomiędzy platyną a blondem. - Spróbuję się zebrać w sobie i któregoś dnia z nim jeszcze raz porozmawiać. Ale... ale teraz nie chcę. Nie wiem czemu. - pochyliła głowę i skubała rękaw w nerwowym geście. - Dina też się o niego martwiła. Miała dać mi znać później czy coś... nie wiem... ułożyło się, ale chyba o mnie zapomniała. - a to ewidentnie sprawiało jej przykrość. Westchnęła głęboko. - Nie rozumiem czemu mój brat i Cassi nie mogą poczuć tego samego, co ja czuję do ciebie. Byliby szczęśliwi, ale teraz jak na to wszystko patrzę to ty mi się poszczęściłeś. Jesteś jedyny na świecie. - posłała mu pełne zakochania spojrzenie, bo jak inaczej miała wyrazić to, co doń czuła? Dotychczas myślała, że wystarczy wyciągnąć rękę po szczęście, a gdy spoglądała na rozterki Elijaha i Cassiusa to zaczynała dostrzegać, że jej samej się niezwykle poszczęściło. Odnalazła się z Rileyem i to jeden z największych cudów jej życia. Przysunęła się do niego po to, by przytulić ich policzki do siebie i zamknąć oczy.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyNie Mar 01 2020, 19:20;

Dostała ode mnie wiele milczenia, dużo oddechów, mnóstwo małych gestów. Nic nie działało lepiej na wzburzone emocje jak cisza i spokój nocy. Otaczająca nas ciemność mnie kojarzyła się z domem. Przez bardzo długi czas żyłem na pograniczu snu i jawy. Nie chciałem wychodzić do ludzi, wychylać się zza tego mroku wieczoru, chłodu lasów i mrukliwego szeptu gałęzi drzew. W takich chwilach jak ta z całą mocą docierało do mnie jak różniliśmy się od siebie. Ona dusiła to w sobie tak uparcie, tak długo jak na samą siebie, której zwykle buzia się nie zamykała i dopiero, kiedy wygadała się, wszystko miało być lepiej. Byłem ciekaw czy zdoła się nauczyć ode mnie tej cierpliwości względem siebie. Czy połączy się z naturą w podobnym stylu i gdyby kiedykolwiek mnie przy niej zabrakło, zacznie czerpać świadomy spokój z przyrody? Muszę jej kiedyś pokazać jej piękno. Czas na rewanż po tych niestrudzonych godzinach, jakie poświęciła na dotarcie do mnie. Przeskoczyła już tak wiele murów. Dlaczego ludzie wciąż szykowali dla niej nowe?
- Nie ma za co. Jestem tu dla ciebie. Zawsze będę. - Odpowiedziałem po jej podziękowaniu, uśmiechając się lekko, leciutko. Dawałem jej tym samym wskazówkę jak szczere są me słowa. Miała mnie, cokolwiek by się nie działo. - Tylko następnym razem może lepiej porozmawiajmy od razu? - Zasugerowałem jej, niby to mimochodem, bo ileż cierpienia mogło jej zaoszczędzić szczerze pogadanie o tym co ją dręczyło? Nie uciekałem nawet wtedy, gdy skala problemu była wielkości monstrualnego smoka. Już nie.
- Daj mu chwilę. - Zasugerowałem, wplatając śmiało palce w jej włosy, aby przeczesać je po swojemu i ułożyć w nieskładny bałagan, w jakim moim zdaniem było jej wyjątkowo do twarzy. - Wyobrażam sobie, że ta rozmowa jego również musiała mocno poruszyć. Może jak wrócimy z ferii, sytuacja sama się rozwiąże? - Czasami nie trzeba było gonić za odpowiedzią. Nasuwała się ona sama. Miałem nadzieję, że w tym wypadku będzie podobnie. Jeżeli Cassius faktycznie aż tak wystraszył Elaine to byłem przekonany, że sam znajdzie ostatecznie drogę do jej drzwi i wytłumaczy jej się z tego. Jakkolwiek źle nie byłoby między Swansea, zawsze byli tak blisko siebie… zazdrościłem im tego i teraz święcie wierzyłem w magię tych relacji.
Nie zniósłbym zawodu, jaki dopadłby mnie, gdyby okazało się, że stanie się inaczej.
- Tak jak i ty. Wszyscy jesteśmy wyjątkowi. Tylko jedni bardziej od innych. - Odpowiedziałem pokrętnie, ale jednocześnie zajrzałem jej w oczy z czułością, na jaką nie odważałem się w obecności innych ludzi. Z westchnieniem przygarnąłem ją bliżej siebie i tuliłem. Tuliłem tak długo, aż nie zesztywniały mi palce.
- Nie wiem co zrobiłbym, gdybym nie miał ciebie, wiesz? - Szepnąłem do jej policzka. Może i nie był to najlepszy moment na wyznania ku którym dążyłem, ale czy kiedykolwiek miał być lepszy? Była tuż przy mnie w magicznym, ciepłym igloo. Już same okoliczności były wyjątkowe.
- Niedługo kończę studia. - Oznajmiłem na wstępie, odsuwając się od niej wyłącznie na długość dłoni, aby móc spojrzeć jej w oczy. Przesunąłem też palcem po jej twarzy, ścierając tym samym pozostałość tuszu, która się tam zabłąkała. Serce zabiło mi mocniej. - Chciałabyś może… zamieszkać razem? - Zapytałem i byłem absolutnie pewien, że żadne z nas nie spodziewało się tego tu i teraz. Jednak właśnie tak to wyglądało. Kiedy skończę szkołę, będziemy mogli widywać się wyłącznie w przerwach między jej nauką, a moją pracą, a to zdecydowanie zbyt mało godzin jak dla mnie. Zajrzałem jej w oczy nieco ostrożniej, niż chwilę temu, badając jej reakcję na moją propozycję.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy, rażąco stonowana mimika
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 523
  Liczba postów : 1395
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyNie Mar 01 2020, 20:51;

Nie była pewna czy miała w sobie tyle siły woli i samozaparcia, aby samodzielnie poradzić sobie z problemem emocjonalnym. Obecność Rileya działała cuda. Świadomość, że może się mu wygadać i powiedzieć co leży jej na sercu było kolejnym krokiem ku jeszcze większego porozumienia. Poprzez takie chwile uczyli się czytać z samego spojrzenia czy mikroskopijnego gestu, a to było dla niej cenne. Uśmiechnęła przez drobną chwilkę. - Postaram się nie strzelać fochów. - obiecała, nieco zawstydzona tym, jak go ostatnio traktowała. Sama nie wiedziała czego chce, a jej nastrój zmieniał się niczym w kalejdoskopie. Miło jest wyciszyć się przy boku kochanej osoby.
- Może masz rację. Zazwyczaj to ja domagam się rozmowy i ją inicjuję... - jego opinia była dla niej ważna, bowiem mówił to jako osoba, której to nie dotyczyło... poza tym, że był świadkiem jak nią to wstrząsnęło. Gdyby Cassius miał czas, by do siebie dojść i być może przeanalizować jej słowa... gdyby... czy on w ogóle zdawał sobie sprawę jak ją wystraszył? Im dłużej o tym myślała tym znajdowała coraz więcej trudnych pytań. Nabrała powietrza do płuc, wdychając zapach jego ubrań i grzejąc się ciepłem jego ramion. Czuła się kochana.
- To takie dziwne, że przez tyle lat byliśmy tylko znajomymi, prawda? - odpowiedziała pytaniem na pytanie i pogładziła skórę na jego szyi. - Poradziłbyś sobie i beze mnie, ale nie ma co gdybać. - zapewniła. Przejęta Rileyem i emocjami, jakie z siebie wylała nie miała jak zwrócić uwagi na otoczenie. Spoglądała na wirujące w oddali świetliki lecz tak naprawdę ich nie widziała, bowiem wszystkimi zmysłami była przy kimś o wiele atrakcyjniejszym. Nie przerywała, gdy wspomniał coś u kończeniu studiów. Wyczuła, że to wstęp do czegoś większego i się nie myliła. Rozchyliła szerzej powieki, faktycznie nie spodziewając się takiego pytania. To skłoniło ją do zrozumienia, że jeśli Riley pójdzie do pracy już na pełen etat to będą się widywać jeszcze mniej, a gdy tak się stanie to serce pęknie jej z tęsknoty. Byli młodzi, wciąż gorączkowo zakochani, więc wizja rozłąki była niemalże przerażająca. Zamieszkać z nim...? Jak najbardziej, chętnie, ale to by oznaczało wyprowadzkę z domu, w którym otoczona była nie tylko kuzynami, ale też Elijah...
Zakryła dłonią jego policzek.
- Mieszkanie z tobą to jedno marzenie mniej do spełnienia. - odpowiedziała zatem, by nie kazać mu czekać. Mimo wszystko w jej oczach pojawiła się jedna drobna niepewność. Wiedziała, że to wyłapie i co gorsza, mógłby wywnioskować coś niepoprawnego, zatem pospieszyła z wyjaśnieniem. - To taki... duży krok. Nie wiem jak rodzina zareagowałaby na tę informację. Jestem najmłodsza z rodzeństwa. - starała się wyjaśnić, a kryła się za tym oczywiście myśl, co Elijah o tym pomyśli. Tak bardzo pragnęłaby mieć go przy sobie non stop! Nadchodził jednak czas, kiedy należało podjąć dorosłe decyzje, które narażały czasem na rozłąkę. Tknął ją lekki stres. - Chcę, Riley, jeśli ty też tego chcesz. - dodała dla pewności, spoglądając uważnie w jego oczy. I jej serce zabiło nierówno.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyNie Mar 01 2020, 21:37;

Nie powstrzymałem się tym razem. Parsknąłem cicho w jej ramię. Nie chciałem nazywać tego aż tak po imieniu jak zrobiła to ona. Mimo tej szczerości spróbowałem zachować odrobinę powagi… i być może trochę udać, że wcale nie to miałem na myśli. Nie byłem pewien czy się nabierze, ale zrobiłem poważną minę, jakbym wcale co dopiero się nie zdradził.
- Fochy? Ja nic nie zauważyłem. - Oznajmiłem, a chociaż uniosłem nieco brwi, aktor wcale nie był ze mnie taki dobry. Nie, kiedy chciało mi się śmiać. Warga mi zadrżała, dlatego skupiłem się na dalszym, rytmicznym poruszaniu palcami. Przeczesałem jej włosy i zacząłem powoli, powolutku pleść z nich niezdarny warkocz. Luźny, ponieważ nie chciałem ciągnąć jej bardziej, niż to było konieczne. Pozwoliłem, aby temat Cassiusa wygasł. Nie było sensu dalej go poruszać. Okaże się czy wyszło nam to na dobre czy nie dopiero za jakiś czas, gdy Mount Blanc pozostanie jedynie dalekim wspomnieniem.
- W sumie tak, chociaż zarazem nie do końca. Mam doświadczenie w niezacieśnianiu znajomości. - Odpowiedziałem, tym razem już się nie uśmiechając. Wiedziała o tym bardzo dobrze, skoro przecież przez tak wiele lat nie zamieniliśmy ze sobą więcej, niż jedynie kilka słów. Jednocześnie między nami wszystko potoczyło się tak szybko, że było to wręcz niepokojące. Jak widać wystarczyło tylko znaleźć się w odpowiednim miejscu o właściwym czasie. Na przykład w bardzo ciasnej księgarni.
Widząc, że ją zaskoczyłem dałem jej chwilę na przetrawienie moich słów w ciszy i spokoju. Nie oczekiwałem, że nagle rzuci mi się na szyję i się zgodzi, nie. To była jedynie propozycja do przemyślenia i tak też zamierzałem ją traktować. Zdawałem sobie sprawę z tego jak zżyta jest Elaine ze swoją rodziną. Pewnie równie mocno jak ja z rodzinnym domem, nieodłącznie kojarzącym mi się z mamą. Mimo tego, zapragnąłem wreszcie postawić jeden krok naprzód i może wreszcie uwolnić się od wszystkich nieprzyjemności związanych z mieszkaniem w domu pełnym zwierzęcych morderców, ponuro snujących się korytarzami. Wygód nam nie zabraknie, w końcu mielibyśmy nawet skrzata…
Czując jej dotyk na policzku opuściłem palce na jej plecy i zmrużyłem lekko oczy. Widziałem, że ma wątpliwości, ale zdziwiłbym się, gdyby ich nie posiadała. Mimo tego pozwoliłem jej dokończyć myśl, jednocześnie patrząc na nią z pewną ostrożnością.
- Pomyśl o tym, nie musisz mi dawać odpowiedzi teraz. - Poprosiłem, uśmiechając się już teraz w pełnej krasie. Nie chciałem, aby okoliczności zmuszały ją do zgody. W rezydencji Swansea każdego dnia czekali na nią przecież rodzeństwo i kuzyni. Mnie pod tym względem o wiele prościej było zdecydować. - Porozmawiaj ze wszystkimi. To nie ucieknie. - Zapewniłem, nachylając się lekko nad jej twarzą, aby złożyć na jej ustach delikatny pocałunek.
Nigdy nie ucieknie.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy, rażąco stonowana mimika
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 523
  Liczba postów : 1395
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyPon Mar 02 2020, 10:09;

Wywróciła oczami, gdy tak parsknął śmiechem i próbował udawać niewiniątko. Dźgnęła go lekko w żebra, by nie pozostawić tego bez odzewu, ale ogólnie rzecz biorąc poprawił jej tym humor, skoro uśmiech utrzymywał się już długo. Przymknęła na moment powieki, gdy bawił się jej włosami i układał je wedle uznania. Przesypywały się między palcami i wydawać się mogło, że nieco jaśnieją w miejscu, gdzie pojawia się dotyk jego skóry.
- Psuję ci statystyki. - oznajmiła z dumą, wszak udało się jej przekonać do siebie Rileya i jakimś cudem go w sobie niechcący rozkochać. Nie będzie mu jeszcze wspominać, że wielokrotnie inicjowała ich "przypadkowe" spotkania, byleby cały czas o niej pamiętał. Kwestia wspólnego zamieszkania była na swój sposób cudowna, ale też stresująca. Czy powinna doprowadzić do spotkania Rileya i brata? Nie powinna, to pozostaje w ich kwestii, ale czy Elijah miałby na to siły?
- Elijah nie będzie zachwycony. Tak pomyślałam... - teraz na jej twarzy pojawiła się niepewność. Zeszła z jego kolan, by mu nie zdrętwiały od jej ciężaru i usiadła po turecku tuż przed nim. - ... że może... nie wiem... moglibyście chociaż raz spędzić razem czas? By pogadać na jakieś hm... męskie tematy? - zaproponowała z lekką obawą, że nie zostanie to przyjęte ze zbyt wielkim entuzjazmem. Zasugerowałaby im standardowe wyjście na piwo, ale nie miała pewności czy zostałoby to zaakceptowane.
- Myślę, że moglibyście się dogadać. Zwłaszcza po tym jak on już wie o twojej metamorfomagii. - pogładziła jego dłoń chwilę po tym, gdy ją zgarnęła bliżej siebie. - Widziałam błysk w jego oku. Jesteś jedynym nam znanym metamorfomagiem spoza naszej rodziny. To dla nas coś znaczy. - pamiętała siebie sprzed paru miesięcy, gdy opadły z niej emocje związane z odkryciem jego blizn. Cieszyła się, że spotkała, poznała (i później szybko pokochała) innego metamorfomaga, który tak świetnie się kamufluje. Lepiej niż bliźniaki Swansea razem wzięci. Zależało jej, aby chłopaki chociaż spróbowali się ze sobą dogadać - to z pewnością wiele by ułatwiło, a wierzyła, że mogliby się zaprzyjaźnić.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Nocne iglo QzgSDG8




Gracz




Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo EmptyPon Mar 02 2020, 17:27;

Uśmiechnąłem się po jej wzmiance o statystykach. Oj tak, Elaine wiele z nich doprowadziła do stanu zupełnej bezużyteczności. Poczynając chociażby od zacieśniania znajomości, a na dotyku i mojej otwartości kończąc. Jeszcze jakiś czas temu szybciej ponownie wskoczyłbym wprost w smoczą paszczę, niż pokazał komuś (komukolwiek!) swoje blizny, a teraz wiedzieli o nich także Elijah (co zrozumiałe i nastąpić musiało) ale i Alise (niejako dzieło przypadku). Nie analizowałem tego jednak bardziej, niż było to konieczne. Ważne dla mnie było tylko to, że na jej twarzy znowu jaśniał szczery uśmiech. Tymczasem ten, który przyklejony był do mojej wcale nie zgasł. Miałem wystarczająco wiele silnej woli i przyzwoitości, aby udać, że jej sugestia nie jest dla mnie czymś wielkim. Zdradziła mnie jednak moja fizjologia. Pewnie, gdybyśmy stali obok siebie to nie zauważyłaby, że spięły mi się ramiona. Kiedy jednak tuliłem ją do siebie, mogła przejrzeć mnie z dziecinną łatwością. Przez chwilę wahałem się jeszcze co powinienem jej odpowiedzieć, ale ostatecznie postawiłem na szczerość. Uśmiech na mojej twarzy zgasł. Prawdę mówiąc, do tej pory sądziłem, że zrobiłem wystarczająco wiele, aby zainicjować kontakt pomiędzy mną, a Elio. Patrząc jednak na Elaine… może byłem zbyt mało nachalny? Swansea chyba lubili bezpośredniość. Moje sugestie zwykle bywały naprawdę nieinwazyjne, prześlizgujące się gdzieś na granicy świadomości i działające raczej podprogowo, niż jakkolwiek inaczej. Tylko, że teraz naprawdę nie byłem pewien co powinienem zrobić. W obecnej sytuacji jedynym właściwym wyjściem wydawało mi się przeczekanie… tyle, że do tej pory to wcale nie działało tak, jakbym sobie tego życzył.
- Elaine - zacząłem od jej imienia, ale wcale nie miało być tak źle, jak mogłoby się zapowiadać. Popatrzyłem jej w oczy z taką powagą, jakiej dziś jeszcze u mnie nie widziała. To znaczyło, że sprawa ta w jakiś sposób i dla mnie była ważna. - Ja nie mam nic przeciwko twojemu bratu, ale nie chciałbym się mu… narzucać. - Zacząłem wyjaśnienia, chcąc aby dobrze zrozumiała moją sytuację. - Widzisz, w okolicach świąt do prezentu dołączyłem mu kartkę z sugestią, że w sumie to chciałbym z nim porozmawiać. Do tej pory pozostała bez odpowiedzi. Zaś potem w pokoju, gdy zdjąłem metamorfomagię… naprawdę nie oczekiwałem nic więcej poza wysłuchaniem, ale jednak czuję, że teraz piłeczka jest po drugiej stronie. Zwłaszcza po tym wszystkich tłuczkach i treningach, kiedy miał tysiąc okazji do tego, aby chociaż szepnąć mi dwa słowa. Nigdy tego nie zrobił. - Czułem się źle z takimi słowami. To było trochę tak, jakbym skarżył jej się na jej brata, bo ten nie chciał bawić się ze mną tymi samymi klockami, kiedy przecież każde z nas miało swoje własne i niekoniecznie miało czas na inne. No i najważniejsza prawda: niestety, mężczyźni bywali dumni i wbrew wszystkiemu co mnie w życiu spotkało, o dziwo też jakąś dumę posiadałem. Nie musiałem tego mówić. Moje dalsze milczenie rozjaśniało to lepiej, niż jakiekolwiek słowa.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Nocne iglo QzgSDG8








Nocne iglo Empty


PisanieNocne iglo Empty Re: Nocne iglo  Nocne iglo Empty;

Powrót do góry Go down
 

Nocne iglo

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Nocne iglo JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Masyw Mont Blanc
 :: 
Okolice
-