Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Zachodni brzeg jeziora

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptySro Sty 08 2020, 21:12;


Zachodni brzeg jeziora


Zachodni brzeg jeziora oferuje z pewnością nie tylko najpiękniejsze miejsce do obserwowania zachodów w całej okolicy, ale również nieustannie zamarzającą linię brzegową. W chłodniejszy dzień, gdy lód - choć popękany - jest stabilny, można przejść się nim wzdłuż całkiem pokaźnego fragmentu jeziora.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptySob Lut 08 2020, 14:14;

@Fillin Ó Cealláchain

Mroźne powietrze wypełniło jej płuca, zostawiając na skórze dreszcz. Ferie dopiero się zaczęły, a ona już miała ich dość. Przebywanie w tym harmidrze było męczące, ciągłe uśmiechanie się oraz pomaganie nauczycielom z młodszymi dzieciakami. Lanceley nie miała jednak w naturze narzekania, wszystko robiła bez słowa sprzeciwu z anielską cierpliwością, bo wydawało się jej to najlepszą metodą na odwrócenie uwagi od wszystkich tych natrętnych myśli w głowie. Wiedziała, że się sypie. Spada i coraz trudniej było łapać się jej krawędzi, próbować się we wszystkich tych negatywnych odczuciach odnaleźć. Samotne spacery stały się prawdziwą pasją ślizgonki, wybierała miejsca pozbawione zainteresowania innych, gdzie mogła w ciszy oddawać się czytaniu lub analizowaniu poszczególnych scenariuszy, które tak ochoczo powstawały w rudej głowie. Dziś nie było inaczej. Brak apetytu sprawił, że zamiast śniadania, wsunęła do torby jabłko i z pełnym kubkiem kawy wyszła z resortu, zapinając kurtkę i wkładając czapkę. Nie wiedziała, jak długo zajęło jej dotarcie do zachodniego, mniej popularnego przed zachodem słońca brzegu jeziora.
Zsunęła plecak, wyjmując z niego niewielką, drewnianą figurkę, którą z pomocą różdżki oraz transmutacji przemieniła w wygodne krzesło. Stworzyła też dookoła siebie bańkę, która utrzymywała wewnątrz przyjemną, wiosenną temperaturę. Zsunęła z ramion kurtkę, odkładając ją na bok i poprawiła miękki, zielony sweter, odgarniając na plecy burzę rudych włosów, które wyjątkowo dziś, tkwiły wyprostowane. Gdy się rozsiadła i wszystko przygotowała, na kolanach wylądowało opasłe tomisko o buncie goblinów, tak nudne, że wyciszające. Wyjęła też butelkę pozbawioną etykiety, upijając z niej solidnego łyka. Cierpki, nazbyt znany smak rozniósł się po ustach, sprawił, że wargi zaczęły jej mrowić. Zaczynała trzeźwieć, a przez to znów zbyt dużo i intensywnie myśleć. Prościej było od półtora tygodnia utrzymywać się w stanie delikatnego upojenia alkoholowego w ciągu tygodnia, aby przy dniach wolnych nieco sobie dopić. Trunek położyła przy kurtce i plecaku, zanurzając go jednak w śniegu dla zachowania chłodu. Otworzyła książkę na ostatnim rozdziale, gdzie skończyła, obracając w dłoni zakładkę wykonaną z suszonego kwiatu. Przesunęła spojrzeniem po literkach, pochłaniając treść i jedynie okazjonalnie podnosząc karmelowe ślepia na roznoszący się przed nią widok. A ten był przepiękny. Otoczone górami, częściowo zamarznięte jezioro w dziwny sposób wzbudzało w niej nostalgie. Jednak nawet to nie mogło sprawić, że było tu jej łatwiej niż w Hogwarcie, gdzie zajęć miała znacznie więcej. W magicznym plecaku tkwiły też inne rzeczy, niezbędne na całodniowy i wieczorny pobyt w tym miejscu, jednak nie było potrzeby wyciągania ich na wierzch. Westchnęła głośno, przymykając na chwilę oczy. Byłoby cudownie, gdyby miała słabszą głowę i to whiskey działo szybciej.
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptySob Lut 08 2020, 18:30;

Jest zimno. Jest cholernie zimno i chociaż po raz pierwszy jestem w sumie na feriach z Hogwartem, to mimo tego, że narzekam na pogodę i wszystko co się da, jestem całkiem zadowolony, że tu jestem. Co prawda nie umiem jeździć na żadnych łyżwach, czy innych czortach i raczej zamierzam trzymać się daleko od tego rodzaju rozrywek i skupić się na naszym pięknym hotelu, spa i tego rodzaju rozrywkach, też w dużym stopniu uwzględniających alkohol. A nie jakiekolwiek sporty zimowe.
Jem śniadanie, a wręcz opycham się dziko, prawdopodobnie to mój jedyny raz kiedy wstaję tak wcześnie, by je zjeść, potem będę zdążał na obiad, bo planuję jak najczęściej budzić się z kacem, bo udanym wieczorze. Dlatego teraz planuję jak najwięcej opchać się jedzeniem, którego pewnie więcej nie spróbuję. Kiedy kończę widzę jak wchodzi do środka Nessa, biorąc jedynie jabłko i kawę, wyraźnie gdzieś się wybierając. Mówię do przysypiającego obok mnie Boyda, że zobaczymy się później i chcę krzyknąć za przyjaciółką, ale jakoś mi tak głupio wrzeszczeć, bo tak długich dniach nieodzywania się, więc łapię swoją kurtkę i postanawiam iść za nią, jak jakiś prześladowca. Może nie był to jeden z moich lepszych planów, ale nie miałem dziś lepszych. Przez tą całą podróż nie raz miałem okazję zawołać, pomachać. Kto wie gdzie idzie, może na szczyt góry, a ja nie mam dosłownie ze sobą nic oprócz różdżki. Na szczęście okazało się, że Nessa chce wybrać się nad jezioro. Takie które wśród stoków, aż trochę zatyka dech w piersiach. Przez chwilę rozglądam się wokół i pozwalam przyjaciółce na chwilę zostać samej. Cofam się by wrócić jeszcze kawał drogi do sklepu i zapatrzeć się w magiczne papierosy, które ostatnio zacząłem nierozważnie palić oraz kupuję jakąś czekoladę, którą chowam do kieszeni do kurtki. Wracam po dłuższym czasie nad jezioro, gdzie całe szczęście nadal siedziała Nessa. Wyjmuję papierosy, które zakupiłem z ciekawości, czyli kameleony wiśniowe i wypalam jeden z nich delektując się fajnym posmakiem, po czym wyrzucam go w śnieg, zanim nie dochodzę do mojej przyjaciółki.
- Nessa - mówię, wyciągając dłoń i dotykając bańki, która wręcz emanowała gorącym powietrzem. - Mogę wejść? - pytam jeszcze grzecznie, z uśmiechem kiedy zwracasz na mnie uwagę. Zerkam przelotnie na pitą przez ciebie butelkę, książką i nie komentuję nic, tylko bawiąc się długimi palcami po Twojej bańce. - Nie było mnie długo i dawno cię nie widziałem. Ale czytałem o Twoim... no wiesz. Nic mi nie mówiłaś - mówię jeszcze od razu tonem, który wskazywać może na to, że byłem mocno urażony faktem, że nic mi nie powiedziałaś ani razu. Kogoś kto dopiero przetrawił tą lekką zdradę w jego mniemaniu i teraz jestem w oczekiwaniu na jakieś informacje o co w ogóle tutaj chodzi.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptySob Lut 08 2020, 19:15;

Literki zlewały się jej w jedno, chociaż nadal usilnie próbowała skupić się na treści rozdziału o powstawaniu banku Gringota. Nawet przetarcie oczu palcami nie przyniosło jednak Nessie żadnej ulgi, a jedynie sprawiło, że znów westchnęła. Nie miała pojęcia, że Filin wrócił, a tym bardziej że ją prześladuje i zamierza przeszkadzać w odchodzeniu od zmysłów, pchaniem samej siebie nad urwisko. Gdy już tam się trafi, upadek nie jest żadnym problem, a krótki lot przed upadkiem dostarcza najlepszych emocji w życiu. Takiej gęsiej skórki, jakiej nawet najlepsi kochankowie na sobie nie wywołują. Odetchnęła głębiej, a jej uszu dobiegł dźwięk kroków. Czarownica odwróciła głowę w stronę intruza, na którego widok uniosła brwi w akcie zaskoczenia. Zlustrowała go wzrokiem, pozwoliła sobie bezczelnie spojrzeć w oczy z jakimś niemym wyrzutem, prychając ostatecznie i wywracając teatralnie oczyma. Skrzyżowała ręce na biuście, zaciskając palce na ramionach i zatapiając je w materiale miękkiego swetra, przez co książka spadła z cichym trzaskiem zamykającej się okładki w śnieg.
- Fillin. Jeśli musisz. Nie wiem, nie powinieneś być gdzieś w Irlandii albo z jakąś koleżanką czy Boydem? - odparła ze wzruszeniem ramion, znacznie chłodniej, niż by chciała. Zacisnęła usta, przymykając oczy i z niezadowoleniem kręcąc głową. Nie chciała być dla niego aż tak podła, nawet jeśli zasłużył. Wybrał tragiczny moment. Prychnęła jednak na jego słowa znów, rozjuszona, zła. Przypomniał o tym, o czym pamiętać nie chciała i o co miała pretensje do wszystkich — że te nieszczęsne zaręczyny ujrzały światło dziennie. Niewiele myśląc, uniosła butelkę i przechyliła, robiąc dwa solidne łyki, paląc sobie odrobinę gardło goryczą, sprawiając, że cała jama usta jej mrowiła, a oczy zaszkliły się od alkoholu. Dłonią zgarnęła włosy na plecy, zrzucając z głowy czapkę, czego nawet nie zauważyła. Wstała z krzesełka, podchodząc do krawędzi swojego ciepłego schronienia i spojrzała na jezioro, czując, jak paznokcie w zaciśniętych w pięść dłoniach rozcinają jej skórę. Jakim prawem tak brzmiał, jakim prawem robił jej wyrzuty?
- Nie powinno Cię to obchodzić, zajmij się swoim życiem. Tak, nie było Cię długo, dość długo. I nie masz prawa robić mi wyrzutów. - odparła wciąż spokojnie, ciszej. Nie chciała tak do niego mówić, ale była tak cholernie wściekła. Na niego też. - Jak masz fajki, daj mi jedną.
Nawet nie patrząc, wyciągnęła dłoń w jego stronę, wypuszczając z ust powietrze ze świstem. Krawędź była blisko.
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptySob Lut 08 2020, 20:26;

Ja również przybieram obronną pozę, butne spojrzenie, kiedy widzę Twój niemy wyrzut i ignorancję, kiedy rozpoznajesz kto idzie w Twoim kierunku. Właśnie dlatego po pytaniu i przywitaniu w postaci wypowiedzenia Twojego imienia od razu przystępuję do szarży, zaczynając od tematu po którego przeczytaniu poczułem się... cóż kiepsko. Kręcę głową, odganiając nieprzyjemne wspomnienia, nie chcąc jeszcze do nich wracać.
Średnio mnie zachęcasz do przyłączenia się do Ciebie, ale niezbyt mnie to obchodzi. Może ty też jesteś urażona, że nic nie pisałem, nie zapytałem, nie wspierałem kiedy się z pewnością dowiedziałem o Twoim możliwym wielkim dniu. Ale byłem zajęty. Bardzo zajęty po przeczytaniu tych wiadomości. Patrzę jak bierzesz kilka solidnych łyków z butelki i dopiero kiedy stawiam jeden krok w Twoją ciepłą bańkę, wyczuwam delikatny zapach alkoholu. W moim przypadku byłby to dobry początek ferii, w Twoim jest to co najmniej dziwne. Jednak dalej postanawiam tego nie komentować, nie czując się osobą, która ma prawo wygłaszać jakieś morale na ten temat.
- No, może powinienem, widać we wszystkich tych miejscach powitaliby mnie uprzejmiej niż tutaj - stwierdzam na to niespecjalnie miłe przywitanie, ale równocześnie delikatnie podnoszę książkę leżącą na ziemi i otrzepuję ze śniegu, a potem jeszcze czapkę, kiedy ty buntowniczo idziesz jak najdalej ode mnie. Ściągam z siebie moją wielką czarną kurtkę, rzucając ją na ziemię i na niej kładąc wszystkie rozrzucone przez Ciebie przedmioty. Prycham na Twoje słowa. Ja też zakładam ręce na swoim czarnym golfiku złoszcząc się na to co mówisz.
- Sorka, powinienem zorientować się, że twoje życie nie powinno mnie w ogóle obchodzić, skoro chodziłaś sobie zaręczona nic mi o tym nie mówiąc od... jak dawna w zasadzie Nessa? Więc co za różnica czy byłem, czy nie, skoro jestem tylko ziomkiem od nauki i wieszania się w wodzie, skoro nie mówisz mi ważnych rzeczy. Kiedy chciałaś mi powiedzieć? Na ślubie, czy raczej już po - zauważam ze wzruszeniem ramion, których widzieć pewnie nie możesz, patrząc gdzieś w dal. Mimo moich słów wyjmuję z kurtki papierosy i podaję ci paczkę, wcześniej sam biorąc jednego. Staję za Tobą by najpierw podpalić różdżką swojego szluga, a potem podkładając magiczny płomień w Twoją stronę, by zaoferować Ci podpalenie. - To ty nie masz prawa mi robić wyrzutów. Byłby przy Tobie kiedy tylko potrzebujesz, gdybyś tylko mi powiedziała o co chodzi - dodaję jeszcze na koniec dość cicho, kiedy wsadzam do kieszeni różdżkę i stoję za Tobą, wydychając wiśniowy dym w górę, poza bańkę, również postanawiając nie patrzeć na Ciebie i oddalić się o krok do tyłu.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptySob Lut 08 2020, 21:04;

Miał prawo się wściekać i nawet jeśli o tym wiedziała, nie potrafiła powstrzymać fali złości i frustracji, która roznosiła się razem z gęsią skórką po jej ciele. Zdziczała do tego stopnia, że irytowało ją każde towarzystwo, które próbowało przebrnąć przez fasadę kłamstwa, dotrzeć do niej samej. Nie potrzebowała tego. Nie chciała nigdy więcej wplątywać się w żadnej zobowiązujące relacje, miała wystarczająco dużo na głowie. Widocznie była stworzona do kariery, a nie wielkich uniesień, upojnych romansów. Bala się tego, co zrobił jej Holden i tego, co zrujnował do końca Aleks — chociaż tu nie chodziło o relację czysto romantyczną. Nie miała pojęcia, że tak się przejmie głupim pierścionkiem, że poczuje się źle, bo mu nie powiedziała o swoim głupim narzeczonym. Miał tysiące innych powodów, żeby być na nią złym, a on wybrał akurat ten, który ją samą doprowadzał do szału. Wszedł do bańki, nie było już odwrotu. Zapach alkoholu, Nessowych perfum i samego Filina mieszał się w zamkniętej, grzanej przestrzeni, rozbijającej od zewnątrz podmuchy lodowatego, zimnego wiatru. Na pozór bezpieczne schronienie, mogło okazać się dla niej jednak pułapką.
- Nie czuj się wyjątkowy. Nie tylko Ciebie bańki nie witają miło. - odparła ze wzruszeniem ramion, siląc się na odrobinę złośliwy uśmieszek, posyłając mu pociągłe spojrzenie w oczy. Miała naprawdę nadzieję, że się wścieknie, obrazi i sobie pójdzie, zanim wydarzy się większa tragedia dla ich przechodzącej trudny okres relacji. Nie chciała wybuchnąć. Mocniej wbiła paznokcie w skórę, czując, jak przecina pierwszą warstwę skóry i brudzi krwią blada dłoń, chociaż nie zwróciła na to większej uwagi. I już miała się odezwać, złagodnieć, rzucić jakimś żartem, kiedy ją uprzedził. Patrzyła na niego z niedowierzaniem, rozchylonymi w zaskoczeniu i złości wargami. Uniosła brwi, fukając niczym wściekły ryś, odwracając się gwałtownie przodem do niego. Burza rudych włosów przecięła ze świstem powietrze, może nawet zahaczyła o jego golf czy skrawek szyi.
- A pomyślałeś o tym, że nie mówiłam o zaręczynach, żeby z tego wybrnąć? I nie robić niepotrzebnego szumu? Nawet nie wiesz, ile kosztowało mnie wymuszenie na rodzinach, aby trzymali to w sekrecie, dali mi spokój do końca studiów. Nie! Od razu zakładasz, że oznajmiłabym Ci to razem z zaproszeniem do mnie i Corteza. A może wciąż się wściekasz o to, że nie mówiłam też o Thatcherze? Ty też mi się ze swojego życia nie spowiadasz. - wyrzuciła jednym tchem, ściszając głos, aby przypadkiem nie rozniósł się dookoła. Nie chciała, żeby ktokolwiek słyszał ich rozmowę. Nie chciała też jej w ogóle kontynuować. Zagryzła dolną wargę, posyłając mu jeszcze krótkie, wściekłe spojrzenie i minęła go, kucając przy plecaku. Złapała za różdżkę, wykonując szybki ruch nadgarstka i niewerbalnie rzuciła czar, którego nauczył ją Aleksander — aby nikt nie mógł rozmowy poza nimi usłyszeć. Znów złapała butelkę w dłoń, zawieszając na niej spojrzenie. Ostatecznie przytuliła ją do siebie i wróciła na miejsce, prosząc o fajki. Ślizgon nie był grzecznym chłopcem, na pewno je miał. Podziękowała kiwnięciem głową, wsuwając sobie już odpalonego papierosa pomiędzy usta i zaciągając się na tyle mocno, że oczy znów się jej zaszkliły i zakręciło się w głowie. Z papierosami alkohol zawsze szybciej działał. Wypuściła dym gdzieś na bok, kaszląc, wciąż trzymając przy sobie swój procentowy skarb, skradziony zresztą z barku ojca. To była porządna whiskey.
- Nie bądź, to bezsensu. Poradzę sobie sama, zajmij się lepiej Chloé czy Boydem, czy tą swoją gryfonką. - odparła równie cicho, wiedząc, że później — o ile dożyje — będzie swoich słów żałowała. A akcie obronnym jednak ostatnio ucinała absolutnie wszystko, nie odpisują nawet na wiadomości Beatrice. Kucnęła, znów wciągając tym, stukając paznokciami w korek od trzymanej teraz przed kolanami butelki. Nie miała odwagi na niego spojrzeć, chociaż wyglądało tak, jakby nie miała ochoty. Ich więź do tej pory już była dziwna, po co to utrudniać? Wszystkie relacje i tak się brutalnie kończą, a gdy robiła to Nessa, szybciej po tym wstawała. - Chcesz łyka?
Gdzie się podziały czasy, gdy siedziała mu w pokoju wspólnym na kolanach i marudziła, że znów się obija, zamiast uczyć? Nie pamiętała, nawet kiedy ostatnio szczerze rozmawiali, kiedy byli sami. W którym momencie jego też zaczęła odtrącać? Lance doskonale wiedziała, że to jej wina, chociaż zrzucała ją na niego, uznając, że ta metoda będzie najskuteczniejsza. Zatęskniła za uczuciem, gdy brakowało jej powietrza.
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptySob Lut 08 2020, 21:58;

Oczywiście, że miałem prawo się wściekać. I jestem dalej. Fakt, że poszedłem za Tobą wyszedł tylko z tego, że zauważyłem jak ty unikasz ludzi i najwyraźniej nie zamierzasz do mnie biec z przeprosinami za to, że nic nie powiedziałaś. Nie chcę nic mówić, ale inaczej wyobrażałem sobie tą rozmowę. Raczej to ja miałem być rozgniewany i obrażony a ty pokorna i przepraszająca. Byłbym bardziej zadziwiony, gdybym równocześnie nie był nabuzowany tą dziwną sytuacją, w którą właśnie wchodzę.
- O to się nie przejmuj, dopilnowałaś, żebym nie poczuł się wyjątkowy - dodaję jeszcze, wcale nie uchylając się przed Twoimi złośliwościami. Wręcz przeciwnie, przejmując je na klatę by na głos wygłosić swoje cierpienie nad Twoim i chcę wyrazić swoja złość, którą najwyraźniej za lekko traktujesz, bo dalej nie wiem jakim prawem to ty jesteś na mnie zła. Dlatego wygłaszam swój monolog, którym wyraźnie nie jesteś zachwycona. Wręcz przeciwnie. Rzucasz we mnie wytłumaczeniami i argumentami, które może dla Ciebie mają sens, ale dla mnie najmniejszego. Marszczę tylko zły brwi i w międzyczasie też rozkładam wcześniej założone ręce  w geście bezradności na to co słyszę.
- Jak to nie, mówię ci o wszystkim co się u mnie dzieje. Tylko, uwaga spoiler, ja nie mam żadnych ukrytych narzeczonych. A jakbyś była bardzo ciekawa co z kim robię wystarczyło mnie zapytać. Ja nie ukrywałbym jakiegoś czegoś z kimś, o czym wciąż nie chcesz mi powiedzieć!  Jestem super otwartą księgą, możesz mnie wypytać dokładnie co robiłem w ostatnim roku, miesiącu, tygodniu... - przez chwilę tracę rezon, bo myślę o pytaniach na temat Sol, czy tej mugolki z Irlandii. Tak serio to nie chce mi się o tym gadać teraz. - Nieważne, tu nie chodzi o to co mówię co nie, a co trzeba mówić, żeby mieć jakieś wsparcie! A ty trzymasz wszystko, jakbym nie wiem, pierwsze co miał zamiar zrobić to biegać po szkole i niszczyć Twój super wizerunek, idealnej Nessy - złoszczę się, krzyczę ci każdy argument, macham rękami, by zobrazować moje bieganie po szkole. I średnio ściszam głos czy coś. Najwyraźniej mówię prawdę kiedy wspominam czym naprawdę się przejmujesz, bo nawet teraz rzucasz jakieś zaklęcie, żeby chociaż nikt nie słyszał co tu robimy. - Czemu w ogóle wspominasz o tym ziomku cały czas - dodaję jeszcze trochę do ciebie, trochę do siebie, kiedy rzucasz to zaklęcie, bo przy zmuszaniu rodziców do małżeństwa, jakiś problem z jakimś typkiem brzmi naprawdę trywialnie. Krztusisz się nieporadnie papierosem, kucasz z butelką whisky na ziemi, równocześnie twierdząc, że świetnie sobie sama poradzisz.
- No, super, wyglądasz na osobę, która radzi sobie b o s k o - stwierdzam, wypuszczając gdzieś na bok dym. - Nie chcę żadnego łyka, chcę wiedzieć dlaczego użalasz się tu nad sobą, nikomu nie mówiąc o sprawie - mówię z furią i wyrywam ci z rąk tą twoją głupią butelkę whisky. - Mówi się o takich rzeczach innym, żeby potem nie sterczeć nad brzegiem jeziora z alkoholem, udając, że wszystko jest spoko - dodaję jeszcze jakże mądrze. - O co chodzi w ogóle jesteś na mnie jakoś zła? - pytam jeszcze spokojniej, bo w sumie nie wiem czemu mi się dostaje tak mocno, skoro ona utrzymywała sekret. - Czemu mnie odsyłasz teraz do jakichś dziewczyn - pytam jeszcze, bo Boyda to rozumiem, to w końcu ziomek z którym spędzam pół mojego życia w szkole i poza nią, sam bym kazał sobie do niego iść, jakbym był na siebie zły. Ale nie wiem czemu wysyłasz mnie jeszcze w złości do jakichś kobiet. Stoję z tą butelką i papierosem za Tobą, zaciągam się szlugiem i też automatycznie trochę tą whisky na którą wcześniej tak agresywnie zareagowałem. Chyba chcesz mnie jakoś od siebie odgonić, odtrącić, czy coś w tym stylu. Ale ja dziś jestem pełny sił na dzisiejszą walkę. Wymyślałem ją w głowie wiele razy, kiedy przeczytałem o tych całych zaręczynach chociaż, przypominam, miałaś wyglądać znacznie bardziej pokornie. Chociaż po tym jak nie dostałem listu z przeprosinami za milczenie, już odrobinę zacząłem się zastanawiać nad tym wszystkim, ale chyba niewystarczająco.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptySob Lut 08 2020, 22:46;

Nie była pokorna, nie była tym bardziej uległa i skora do przeprosin. Nessa w swoim całym okropnym charakterze była przede wszystkim niezależna i silna, przekonana o tym, że ze wszystkim poradzi sobie. Nie potrafiła polegać na innych, chociaż tak wielu polegało na niej. Umiała przeprosić, jednak tylko wtedy, gdy faktycznie dostrzegała swój błąd, a teraz tak nie było. Zwykle elokwentna i wygadana, gubiła słowa i sens. Przekrzykujące się myśli mąciły jej w głowie, resztki jakiekolwiek godności próbowały ją zmusić do tego, aby to powstrzymała i zwyczajnie go zostawiła przy sobie, bo przecież byli przyjaciółmi. Byli dla siebie od zawsze, czasem w mniejszym i czasem w większym stopniu. Czasem minimalnie przekraczali granice, czasem trzymali zimny dystans, ale byli. A ona przez swoją upartość, arogancje i ambicje wszystko niszczyła. Spychała poza swój mur, poza bezpieczną strefę. Wrzucała wszystkich do czarnej dziury ludzi straconych, którą w jej głowie stworzył Holden.
Jego słów nie skomentowała, znów wywracając oczyma. Nie mogła znaleźć sobie miejsca, tak, jak sądziła, bańka była zbyt ciasna. Robiła się klaustrofobiczna. Na zewnątrz jednak się chmurzyło, niebo ciemniało i z ciężkich chmur zaczęły spadać pierwsze płatki śniegu. Śledziła jeden z nich spojrzeniem przez tę chwilę ciszy, która pomiędzy nimi nastała, jednak uwaga szybko wróciła do ślizgona, gdy ten tylko się odezwał. No tak, największa zbrodnia w postaci ukrytego Aleksandra Corteza, którego cała szkoła tępiła za to, że był w Azkabanie. Prawda była taka, że nigdy go nie pytała. Nessa w żaden sposób nie potrafiła być wścibska, głupio wierzyła, że gdy ktoś będzie chciał jej coś powiedzieć, to sam to zrobi. Zdrowe relacje jednak nie działały do końca w ten sposób, zwłaszcza te, które trwały tyle lat. Niby wiedziała, że mogła go zapytać o wszystko, jednak nigdy tego nie robiła. Milczała, zwilżając jedynie usta, zostawiając je subtelnie rozchylone. Czerwona szminka wciąż miała ten sam odcień, który nałożyła rano i nawet się nie rozmazała.

- To nie tak, że miałam całe życie — chociaż nie, w sumie miałam całe życie pierścionek na palcu, ale dowiedziałam się sama o tym kilka miesięcy temu. Nie możesz się wściekać o to, że Ci nie powiedziałam. To tylko pierdoła, która nie powinna mieć dla Ciebie znaczenia. Pakując się w znajomość ze mną, wiedziałeś, wiedziałeś, że jestem taką osobą. - odparła w końcu wciąż w złości, chociaż na dobrą sprawę brakowało jej mocnych argumentów, na jego słowa. Miał rację, nie chciała nikomu o tym wszystkim powiedzieć, bo i po co? Reputacja była dla niej wszystkim. Ten idealny obraz, zbroja wytkana z uśmiechu i cierpliwości była nią, zamaskowała człowieka, którym była. Nie mogła stracić swojego miejsca w społeczeństwie przez coś tak niestabilnego i nielogicznego jak uczucia, przywiązanie. Wiedziała ,czego chce i powoli mknęła w dobrym kierunku, tylko po prostu po swojemu.- Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz Fillin. I masz rację, nie chcę stracić swojego wizerunku.
Zaklęcie sprawiło, że dźwięki ucichły. Zostały odrobinę stłamszone, chociaż wciąż mogliby usłyszeć zbliżające się kroki. Przesunęła dłońmi po twarzy, zgarniając do tyłu włosy i zostawiając splecione na karku dłonie, westchnęła. Była silną dziewczyną, odważnie więc stanęła przed nim, chociaż na chwilę, patrząc mu w oczy. Na próżno szukał tam pokory. Naprawdę próbowała to popsuć, sprowokować go, zostać sama. Pozbyć się kolejnej ze swojej czerwonej nici, uciąć ją nożyczkami. Kucnęła, wciąż czując pieczenie w oczach od dużej ilości dymu w płucach, które nie były zwyczajne do takiego natężenia. Taka drobna i mała dziewczyna z wielką butlą alkoholu i papierosem, musiała wyglądać okropnie.
- Nie użalam się nad sobą. O to właśnie chodzi. To moje problemy, poradzę sobie sama. Dlatego nie muszę o nich mówić. Może z niektórymi wolniej, ale na swój własny sposób. Czy ja Ci kiedykolwiek narzekałam? - odchyliła głowę do tyłu, patrząc na niego z dołu z odrobiną zaskoczenia, gdy zabrał jej butelkę. Prychnęła znów niezadowolona, klnąc brzydko pod nosem i zamiast pociągnąć trunku, wsunęła pomiędzy usta papierosa milknąć, wyraźnie trochę obrażona. Wysłuchała go, chociaż wpatrywała się beznamiętnie w śnieg, jakby był zaczarowany. Płatków było coraz więcej, a ona przez alkohol, kofeinę i zmęczenie widziała ja nadzwyczaj wyraźnie i w dziwnie wolnym tempie. Nikotyna rzeczywiście sprawiała, że nawet ktoś z tak mocną głową był otumaniony szybciej. Długo milczała, słysząc, jak serce wali jej w piersiach, a w żyłach buzuje adrenalina. Zgasiła papierosa, gasząc go w śniegu i wstała, otrzepując uda z niewidzialnego kurzu. Znów się zamykała.
- Jest wszystko dobrze, nie martw się. Nie potrzebne to. Nie jestem zła na Ciebie, jestem zła na Twoje pretensje i pytania, bo nie wiem, skąd nagle Ci się wzięły. Bo w towarzystwie tych dziewczyn z pewnością lepiej byś się bawił i nie marudził, na moją drogą Whiskey. - odparła w końcu już spokojniej, chociaż głos jej drżał. Trudno stwierdził, czy gniewem, czy żalem, odrobiną nostalgii. Podeszła bliżej niego, zabierając mu z dłoni butelkę. Patrząc mu w oczy, zrobiła kolejnego łyka. Wiedziała, że nie był przyzwyczajony do jej ukrytego alkoholizmu, więc zaraz stanęła bokiem, zaciskając szyjkę od szklanego naczynia w dłoniach. Na szczęście po krwi od przebitej paznokciami skóry pozostał tylko zaschnięty ślad. Przełknęła, przymykając na chwilę oczy. To nie miało sensu. Spotkanie i rozmowa. Dlaczego był taki uparty? Mimowolnie pomyślała, że Holden też tak robił. Wściekał się, gdy nic mu nie mówiła, a potem miał pretensje i znikał. Raz za razem, chociaż sam nie był lepszy. Pokazał jej jednak sekret picia euforii, której buteleczkę miała w swojej walizce, na razie jednak postępując z dawkowaniem ostrożnie i okazjonalnie. - Daj mi jeszcze jednego papierosa.
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptySob Lut 08 2020, 23:37;

Stoję nagle przed Tobą i nie wiem co mam myśleć. Czy to jest prawdziwy obraz naszej relacji? Mi się wydaje, że jesteśmy przyjaciółmi, którzy po prostu nie dzielą się niektórymi... kwestiami dotyczących romansów. Przyjąłem to do wiadomości. Wydawało mi się, że celowo o tym nie mówimy, może nie chcemy o tym słuchać, może udajemy, że nie istnieją relacje romantyczne między nami, a innymi osobami, żeby od czasu do czasu dotknąć na dłużej swoich dłoni, usiąść odpowiednio blisko, objąć się bez krępacji. Wydawało mi się, że zrobiliśmy sobie niewidzialną granicę dla naszej własnej wygody. A przynajmniej to ustaliłem kiedy myślałem dlaczego nie powiedziałaś mi o swoim narzeczonym, a potem zacząłem myśleć czy w ogóle mi o kimkolwiek mówiłaś, czy ja się Tobie zwierzam. Nigdy przeszło mi przez myśl, że Ty nie żalisz się na ten temat swoim przyjaciółkom. Boyd wie o wszystkich moich mniejszych lub większych podbojach, czy tego chce czy nie.
- O booooże - mówię na Twoją beznadziejną odpowiedź kręcę się w miejscu, odchylam w tył głowę, wznoszę wzrok do góry na to głupie miganie się. - Jezu, Nessa, chyba sama nie wierzysz w to co mówisz. Posłuchaj się, kobieto. Narzeczeństwo, pierdoła... Wiem, że robisz wiele, żeby nie stracić wizerunku, ale nigdy nie przypuszczałem, że jesteś przy tym taka durna. - Nieuprzejmie, grubiańsko pukam się w czoło, patrząc już na Ciebie, ale Ty właśnie kucasz, chcesz zatopić się w swoich smutkach. Patrzysz na płatki śniegu, które momentalnie roztapiają się w naszej zbyt gorącej już bańce, w której perfumy, alkohol, wiśniowe papierosy, mieszają się z szaleństwem.
- Czasem na coś narzekasz - odpowiadam buńczucznie, przypominając sobie jak czasem nie podobają Ci się lekcje, albo zachowanie innych. Może nie o osobistych problemach, ale przecież nie byłaś przy mnie zawsze zadowolona, nie jesteś robotem, mimo usilnych starań. I nagle oznajmiasz, że wszystko jest w porządku. To tylko przez mój wybuch jesteś na mnie zła. A ja orientuję się, że wcale nie widzisz swojej winy. Że nie wiesz jak zdradzony się czułem kiedy dowiedziałem się, że gdzieś tam daleko masz jakiegoś nierealnego dla mnie narzeczonego. I wściekam się na Ciebie jak nigdy. Szczególnie, że chcesz mnie tylko wygonić. Pić swoje whisky, zasnąć, pić dalej, byle przeżywać.
- Jasne - mówię ze szaloną wściekłością, podszytą niepodniesionym tonem głosu. Okropnie cicho, z szeroko otwartymi oczami patrzę się na Ciebie przez sekundę. Potem wyciągam paczkę papierosów i cofam się parę kroków, by usiąść na krzesło, gdzie z furię próbuję otworzyć to co trzeba i wyciągam jednego z papierosów, znacznie dłużej niż zakładałaby procedura, męcząc przy tym paczkę. Kiedy mi się udaje patrzę na niego zdenerwowany. Przez chwilę siedzę gapiąc się bez słowa na wyjętego papierosa.
- Albo wiesz co. Weź sobie całą paczkę - mówię wściekłym tonem i podnoszę na Ciebie wzrok,a potem znienacka ciskam w Ciebie te przeklęte papierosy, niefortunnie dość celując Ci w głowę. Przynajmniej pacnęły jedynie w Twoje włosy, po których zsunęły się gładko na ziemię. - I jeszcze coś, źle to robisz. Musisz napić się więcej, swojego drogiego alkoholu - dodaję i podnoszę różdżkę ze swojej kurtki więc zanim dojdziesz do siebie z mojego nagłego wyczynu, a już rzucam czar na butelkę. Ta wychodzi z Twoich rąk i domaga się picia, lekko uderzając w Twoje czerwone usta. Na jej szyjce zostają resztki Twojej czerwonej szminki, a zanim zdążysz ją złapać, butelka nie trafiając z powrotem do ust, odbija się kilka razy wokół ust, robić Ci nieidealne, czerwone ślady.
- I wiesz co, powinniśmy mieć jakaś prawdziwą imprezę z okazji Twoich zaręczyn. Bo przecież wszystko idzie dobrze, ty radzisz sobie świetnie, opijasz przyszłe szczęśliwie zakończenie, cokolwiek to nie będzie... Znasz jakieś zaklęcie, które wytwarza muzykę? Jak nie to trudno. Na pewno jesteś w nastroju na tańce mimo to! - w czasie swojego gadania wstaję z miejsca, kręcę się po bańce i pewnie pozwalam Ci uwolnić się od własnego alkoholu. W końcu łapię cię w pół i kręcę nas wokół osi. Trzymam Cię mocno, byś mi nie wypadła kiedy znienacka odrywam Cię od ziemi, dobrze że jesteś taka mała i lekka. Stawiam Cię po drugim obrocie na ziemię. - Czyż nie jest przyjemnie i szczerze? Myślisz, że wszyscy wokół pomyślą, że świetnie się bawimy? Widząc mnie, Ciebie, alkohol, szminkę? Bo przecież to się dla Ciebie liczy. Ta banda nieznajomych. Nie bliżsi - pytam, nadal trzymając Cię w uścisku. Wokół nie ma co prawda żadnych innych. A nawet gdyby byli to ja intensywnie wpatruję się w Twoje oczy, jakbym mógł się dzięki temu dowiedzieć co tak naprawdę myślisz. Patrzę jak płatki śniegu roztapiają się szybko na Twoich rzęsach policzkach. Ja również czuję je włosach, nosie, nawet dłoni przylegającej do Twojej talii.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptyNie Lut 09 2020, 00:26;

Im dłużej na niego patrzyła, tym mniej się jej podobało to, co widzi. W jego oczach rysowało się jakieś szaleństwo, zapłonęła dziwna iskra niepoczytalności. Nigdy wcześniej go chyba nie zdenerwowała tak, jak dziś. Nie mogła dostrzec tej najrzadziej widocznej twarzy Fillina, który przecież na co dzień pozostawał niewinnym pieszczochem, otoczonym wianuszkiem dziewcząt w mniej lub większy sposób sobie bliższych. Miał też swoich lojalnych kumpli, poza podrywaczem potrafił być przede wszystkim przyjacielem. Historia romansów Nessy — nieudanych - była znacznie krótsza. Miała tylko Thatera, bo liczenie jednego pocałunku z Aleksandrem trudno było w ogóle uwzględniać, zwłaszcza że wpływ na niego pewnie miały okoliczności i rozmowa, którą wtedy odbywali. I może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby Cortez nie zachował się tak, jak to zrobił. Był jeszcze Jerry, ale jak to wspólnie określili — było to tylko wyrównanie rachunków i chwilowy brak rozsądku, a on nie powinien marnować na nią czasu. Nie było czym się chwalić. Więcej było z Holdenem kłótni i niedopowiedzeń niż dobra. A był jedynym chłopakiem, którego do siebie dopuściła. Któremu pozwoliła się o siebie martwić. Była przecież zbyt silna i uparta, aby pozwalać na to komukolwiek innemu, nawet swoim najbliższym. Relacja z Fillinem była dziwna, inna, milcząca. Nieokreślona, dryfująca raz w lewo, a raz w prawo niczym biały obłok po niebie. Akceptowała ją jednak, bo kiedyś sama przecież była równie otwarta na kontakt fizyczny z drugą osobą, jak on — jeśli była mowa o trzymaniu się za ręce czy przytulanie. Patrząc na to teraz, miała jednak wrażenie, że minęło chyba tysiąc lat, od kiedy te niesforne dzieciaki biegały po pomoście nad jeziorem, łamiąc szkolny regulamin i odrabiając pracę na astronomię, będąca tylko przykrywką dla innych rzeczy. Zmarszczyła nos i brwi, posyłając mu pociągłe i nieco zdezorientowane spojrzenie.
- Dlaczego durna tym razem? Przecież to nic ważnego, na nikogo z was nie ma wpływu, poza mną. Uparłeś się na to narzeczeństwo niesamowicie. Nie powiedziałam Ci, dobrze, w porządku. To była moja decyzja, masz prawo się wściekać. Jednak to czy bym Ci o tym powiedziała, czy nie, niczego nie zmienia. - odparła ze wzruszeniem ramion, całkiem widocznie zdziczała socjalnie. Dawno z nikim nie rozmawiała tak poważnie, jak z nim. Pół roku? Rok? Nie była pewna. Wolała mówić o problemach innych i szukać na nie rozwiązań niż o swoich. W ten sposób łatwiej było spychać je do klatek w głowie i odkładać na później, co nie było koniecznie zdrowe. Wiadomo, problemy się piętrzyły. Miał jednak rację, chciała po prostu przeżyć. I gdyby powiedział to na głos, nie mogłaby zaprzeczyć. Drobne dłonie znów przesunęły palcami po rudych puklach, zgarniając je na plecy. Zupełnie, jakby niepozorny gest przerodził się w tik nerwowy. Znów prychnęła, tylko tym razem niemalże bezgłośnie i tylko na siebie, bo dotarło do niej, że nawet zapomniała, jak się porządnie kłócić. W milczeniu obserwowała go, śledziła wzrokiem, jak siada na krzesło. Przypominał szalonego króla, którego obłąkanie uaktywnił jakiś bodziec. Nie chciała mu tego zrobić. Przymknęła oczy, gdy cisnął w nią paczką papierosów, która cicho zsunęła się na ziemie po paśmie włosów i ramieniu. - Co Ty ro..
Nie zdążyła skończyć, bo zaczarowana butelka dopadła się do jej ust, przechylając szyjkę i sprawiając, że przez przełyk przemknęły jej trzy solidne łyki wysoko procentowego, obrzydliwe cierpkiego napoju. Kaszlnęła, zaciskając na chwilę powieki, które zaszły łzami, a krew odeszła jej z twarzy. Złapała oddech, gdy przełknęła, nie czując swoich ust i właściwie nawet nie zauważając atakującej butelki, bo zakręciło się jej w głowie. Zrobiło się ciepło, wzrok się rozmył. Nawet nie była w stanie zrozumieć, co do niej mówił w chwilowym szoku, poprawionym zbyt szybkim piciem. Nie spała dużo w ostatnim tygodniu, od wczorajszej kolacji nic nie jadła — nic dziwnego, że gdy zmusił ją do wstania, zachwiała się, łapiąc jego ramion.
- Zwariowałeś? Przestań. - mruknęła, unosząc powieki i starając się skupić spojrzenie na jego buzi, odnaleźć jego oczu. Obroty sprawiły, że zacisnęła znów oczy, zrobiło się jej słabo i niedobrze, obydwoma rękoma chwyciła okolice jego szyi, co rusz uderzając w nią pięściami. Była na niego wściekła, miała ochotę go zabić. Miał szczęście, że nie miała w ręku różdżki, bo rzucone zaklęcie trasnmtuacyjne pod wpływem alkoholu mogło skończyć się tragicznie. Gdy stanął, złapała oddech, zdając sobie sprawę, że wstrzymała go na chwilę. Oddychała głośno, cała była zarumieniona, rude włosy tkwiły w nieładzie, łaskocząc jej policzki i szyję. Dłonie zsunęły się z ramion ślizgona i kilka razy uderzyła go w tors w złości, nawet nie wiedząc, czy utrzyma równowagę, gdyby ją puścił. Odchyliła głowę, patrząc mu w oczy dość pijanym i wściekłym spojrzeniem. Była jednak kobietą tego typu, a nie zalewającą się łzami i przepraszającą.
- Powiedz mi, co chciałeś tym osiągnąć? Satysfakcję? Lepiej Ci? Cokolwiek to zmieniło? Proszę, ulżyj sobie dalej, kretynie. - rzuciła głosem pełnym pretensji, chociaż znacznie ciszej, niż planowała. Słyszała w uszach własne serce, która - na Merlina — biło tak szybko, że alkohol roznosił się po drobnym ciele. Nie czuła śniegu, chociaż doskonale widziała jego płatki na ciemnych włosach Fillina. Patrzyła mu w oczy i nawet jeśli tak wiele słów cisnęło się jej na usta — niekoniecznie ładnych — miała jakąś gulę w gardle i nie mogła nic powiedzieć. - Interpretuj mnie sobie, jak chcesz i te zaręczyny też.
Szepnęła, tylko żeby nie myśleć. Drgnęła nogami, upewniając się, że stabilnie stoi, dotyka butami ziemi. Dłonie przesunęły się z jego golfu w dół, opadając luźno wzdłuż jej ciała. Poradzi sobie sama jak zawsze. Przeżyje. Była na niego tak zła — chyba, bo teraz umysł w ogóle funkcjonował jej na opak i nazbyt chaotycznie, aby zrozumiała, o co jej chodzi — że mógł sobie odstawiać szaleństwa ze swoimi przyjaciółmi. W pewien sposób ją przestraszył. Cofnęła się o krok, co nie wyszło jej tak zgrabnie, jak zwykle, ale chociaż zachowała równowagę, przetarła też dłonią oczy. Nie mogła przecież tak przy nim tkwić, bo by go chyba rozniosła, jak tylko by odrobinę oprzytomniała. Gdzieś jednak pod fasadą wściekłości, krył się smutek i jakieś dziwne rozczarowanie.
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptyNie Lut 09 2020, 01:18;

To prawda, nie pamiętam kiedy byłem tak wściekły. Ostatnio ogarnąłem, że nie bardzo wiem co w zasadzie z sobą robię, oprócz picia piwka z Boydem, pracowania na barze i od czasu do czasu uczeniu się transmutacji. Mimo to czułem się świetnie robiąc to co robię i jedynym moim cierniem były te relacje z dziewczynami. Jakieś nieznaczące, których nie potrafiłem pociągnąć w inną stronę oprócz niewinnego flirtu. A kiedy mogłem uciekałem, jak teraz z Sol. Twoje wyobrażenia o mojej postaci są tak naprawdę znacznie bardziej hojne niż jest rzeczywistość. Moje pobieżne, ledwo tknięte relacje z innymi kobietami wydawały się być głupie, nieistotne, nie wiem dlaczego mnie tak przeceniasz w tej kwestii. Za mało którą przebywam tak często jak z tobą. I nawet jeśli to po prostu przyjaźń, czasem wydaje się ona być ważniejsza niż wszystkie głupie pocałunki z nie wiadomo kim w barach z Boydem.
A okazuje się, że to ja jestem tutaj też durniem. Bo niepotrzebnie myślałem o naszej relacji w jakichś wyższych kategoriach. Okazuje się, że jestem dla Ciebie jakimś ziomkiem z którym możesz od czasu do czasu się pośmiać, ale nic się nie dzieje, kiedy nie mówisz mi bardzo ważnych rzeczach o sobie. Dlatego patrzę na Ciebie beznamiętnie, kiedy mówisz mi te słowa i kręcę głową, bo nie wiem nawet czy w ogóle rozumiesz, że Twoje słowa są raniące. A nawet jeśli teraz rozumiesz, to też nie jestem wcale tego pewny czy to prawda. Bo wydaje mi się, że piłaś już kilka dni pod rząd i nie wiem jak bardzo alkohol mógł na Ciebie wpłynąć.
Mimo to tracę na chwilę kontrolę. Rzucam papierosami. Siłą obracam Cię wokół własnej osi, chociaż uderzasz mnie, złościsz się, czujesz się niekomfortowo. A potem jeszcze bardziej się denerwujesz i krzyczysz słowa, które ponownie według mnie nie mają żadnego znaczenia.
- Nie, nie czuję się lepiej - odpowiadam prędko na te pytania, imitując Twój cichy ton. - Bo mnie wciąż nie słuchasz, Nessa. Nie słuchasz mnie - mówię pierwsze zdanie i krzyczę drugie, niemalże dotykając swoim długim, żydowskim nosem, Twojego. Ale wciąż mnie nie słuchasz, cofam się od ciebie kilka kroków. Na ziemi zauważam butelkę, w której nadal coś jest, więc podnoszę ją, by napić się parę łyków, zwilżyć gardło. Westchnąć ze zmęczeniem. Postać chwilę patrząc w niebo, próbując się uspokoić, dając Ci dojść do ładu. Musiałem Cię trochę wystraszyć, ale wciąż nie słyszę, tego co chciałem, ty dalej zachowujesz się tak samo głupio.
- No dobra - mówię i macham ręką, jakbym olewał sytuację, jakbym po prostu jakoś tam przyznawał Ci rację w sporze o tym jak się robi szarlotkę i chciał przejść do innego tematu. Wzdycham i szukam po śniegu moich papierosów. Biorę krzesło i stawiam je bliżej Ciebie. Siadam na nim i wyciągam papierosa, zapalam go po raz kolejny. Patrzę w Twoim kierunku, bo nie wiem co mogę więcej zrobić by wyciągnąć jakąkolwiek prawdę, szczerość.
- No dobra - powtarzam głupio, zaciągając się papierosem i kiwając głową. - Zrobimy tak. Dzisiaj wypij tą butelkę. A potem jeszcze najlepiej piwko. I kupimy Ci nową paczkę papierosów. I kiedy rano się obudzisz, zobaczymy czy będziesz chciała dalej pić. A potem pójdziemy na stok. Nie umiem jeździć na tym diabelstwie, ale pójdę z tobą, najwyżej obydwoje umrzemy. I spędzimy jakoś dzień. Wieczorem będę wychodzić z Boydem, bo mu obiecałem. Wtedy też będziesz mogła się napić. Jak człowiek, upić i położyć do łóżka, a nie od rana popijać whisky niczym alkoholik. I potem pójdziemy na łyżwy, też nie umiem swoją droga. I wiesz co się okaże? Że wciąż jesteś tak samo piekielnie zdolna i piękna jak zawsze i niepotrzebny Ci narzeczony, jakiś chujowy gość, który Cię olewa, czy nawet, czy nawet rodzina zmuszająca do ślubu. Bo zrobisz co zechcesz i co najważniejsze, nie musisz o tym decydować teraz. A inni ludzie? - wyciągam rękę i łapię Twoją. - Będą gadać, bo zawsze gadają. - Wstaję i podchodzę do Ciebie, upijam łyk z tej głupiej butelki i ostrożnie podchodzę krok w Twoją stronę. Nasza mała bańka sprawia, że to wystarczy, żebyśmy byli blisko siebie. Ostrożnie kładę głowę na Twoje ramię. Jakbym to ja potrzebował oparcia, a nie ty. - Albo mi powiedz, że nigdy nie byłem dla Ciebie przyjacielem, ani nikim i mam sobie iść na zawsze - mówię delikatnie kładąc rękę na Twojej tali by objąć Cię tym razem bez agresji, zażartości, tylko i wyłącznie z czułością. Składam też lekki pocałunek na Twoim chudym ramieniu otulony w przyjemny sweter, na którym się opieram.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptyNie Lut 09 2020, 19:34;

Wściekła twarz Fillina była czymś nienaturalnym, do czego wiedziała, że nigdy nie mogłaby się przyzwyczaić. On nie był taką osobą, nie sięgał przecież krawędzi. Zawsze wydawało się jej, że wiedzie beztroskie życie pozbawione rozczarować i złości, wesołe, proste. Był wolny i niezależny, absolutnie nic nie podcinało mu skrzydeł. Nie przypuszczała, że jej głowa tak koloryzowała jego romanse. Może to aura, którą dookoła siebie tworzył? Ludzie lubili z nim bywać. Szczery, doby, lojalny. Nawet nie mogła sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek była wcześniej na niego zła. Dlaczego obrywał, kiedy on jako jeden z niewielu na to nie zasługiwał? Zacisnęła usta, równie mocno co pięści. Jak długo mogła zrzucać winę na okoliczności, a nie na to, że zwyczajnie na panowała nad wszystkim tak, jak każdego dnia sobie powtarzała? Odbicie w lustrze emanowało pewnością siebie i spokojem, kiedy w rzeczywistości cała się trzęsła, niczym pajęczyna na wietrze. Była mocno, łatwo radziła sobie z małymi uszkodzeniami i wytrzymywała olbrzymi napór powietrza, jednak gdy pękła, nitki uciekły — naprawa jej nie była możliwa. Czy ona też już nie nadawała się do sklejenia?
Patrzył na nią obojętnie, a jednocześnie tkwiła w jego postawie żal i pretensja. Zraniła go. Była pewna, że jej słowa źle zrozumiał, wcale nie miała na myśli tego, że nie traktuje go, jako przyjaciela. Nessa po prostu nie była wylewna, wszystko trzymała głęboko w sobie, wolała słuchać, niż mówić. Lubiła pomagać swoim, zrobiłaby dla nich wszystko — no, poza spełnieniem ich oczekiwań na mówienie o sobie, bo zwyczajnie panna perfekcyjna nie miała takich umiejętności. Nawet gdyby spróbowała, gdyby chciała mu wszystko od początku do końca powiedzieć, wyrzucić z siebie — nie wiedziała jak, miałaby w gardle gulę i nie uciekłoby spomiędzy jej warg żadne słowo. Jednak kiedy w tym wszystkim Fillin został szaleńcem? Dlaczego tak reagował? Gdyby powiedziała mu o Aleksandrze, co by to zmieniło?
Złapała oddech, czując, jak kręci się jej w głowie. Myśli zlewały się w jedno, wargi wciąż paliły i smakowały jak stara, dobra whiskey. Wiatr świszczał jakoś głośniej, atakował ich ze wszystkich stron, chociaż zaczarowana bańka sprawiała, że chłód ich nie dosięgał. Przepełniona rozmaitymi zapachami, miała przyjemną temperaturę. Czuła też gorąco od picia, nic więc dziwnego, że podwinęła rękawy swetra. Podniosła na niego błyszczące, niepewne spojrzenie. Czaiło się w nim tyle emocji, że wyglądało, jakby wcale nie należało do zrównoważonej prefekt. Nie słuchała go, bo ostatnie słowa rzucał w szaleńczych obrotach, a ona wciąż przyswaja pochłonięty w szybkim tempie alkohol. Zlewały się jej w jedno, wyciągała kontekst na podstawie zasłyszanych słów.

- Ciężko było słuchać, gdy mną kręciłeś, jak szmacianą lalką. - zauważyła chłodno, znów szeptem. Złośliwości wcale taniec jej nie zabrał, nie zmniejszył gniewu. Paskudnie było wykorzystywać jej wzrost i niedożywienie do tworzenia żywej kukły, która nawet nie miała szans na ucieczkę. Ślizgon był chudy, a jednak wciąż silniejszy od niej. Nie uciekała nawet wtedy, gdy ich twarze dzieliło kilka centymetrów. Była zbyt głupia, dumna. Rozsądna dziewczyna dawno dałaby mu w twarz i odeszła, nie oglądając się za siebie. Już nawet nie chodziło o słowa, była prawie pewna, że chyba na nie zasłużyła, a o podjęte przez niego akcje. Odetchnęła, gdy się cofnął i kucnęła, czując, jak kręci się jej w głowie i dłużej nie ustanie. Przeklęty Cealláchain! Zacisnęła powieki, przesuwając palcami wzdłuż skroni. Była przyzwyczajona do ciągłego podtrzymywania się w nietrzeźwości, ale był to proces powolny i systematyczny. A w przeciągu ostatnich dwudziestu minut wypiła więcej niż w przeciągu dwóch dni — w krótszym odstępie czasowym. Prychnęła rozbawiona, nawet się roześmiała na jego machnięcie ręką.
- Tak, odgoń to, jak muchę, najłatwiej. - syknęła, spod zmrużonych oczu, przesuwając palcami po swoich rudych włosach, zakrywając nimi twarz. Nie dogadają się, bo niby jak? Nie tak wyobrażała sobie zakończenie ich relacji, miała zostać wyciszona, a nie tworzyć awantury przy zachodnim brzegu jeziora, wśród pięknych szczytów Mont Blanc. Drgnęła niespokojnie, gdy przysunął sobie krzesło, zmniejszył dzielący ich dystans i wlepił w nią wzrok. - Nie, nadal żadne "dobra".
Mruknęła szybko, bo wcale nie odejdzie to jego zachowanie w niepamięć. A potem zaczął mówić. Monolog, który jej przedstawiał, brzmiał absolutnie nierozsądnie, nie był w stanie utrzymać żadnego sekretu. Mówił jednak miękko, odrobinę nakazując. W jego głosie rozbrzmiewała troska, najszczersza chęć pomocy i sprawienia, żeby było tak, jak lata temu. Jak mogła mieć mu ta za złe? Wytrzeszczyła nieco oczy, wlepiając je w jego siedzącą na krześle postać, rozchyliła wargi, aby coś powiedzieć, jednak żaden dźwięk nie rozbrzmiał w powietrzu. Wszystko to, co mówił — brzmiało tak prosto. W taki sposób ją postrzegał? Zacisnęła palce na jego ręku wbrew sobie, chwilowo ulegając, wyciszając temperament. Zastanawiała się, myślała gorączkowo. Gdzieś tam głęboko w środku przyznawała mu rację, teoretycznie wiedziała, że ma jakiś wybór, jednak w praktyce — wszystko to, co mówił, co oferował — nie było takie proste. Tu chodziło o coś więcej czy głupi pierścionek, głupie pieniądze, oceny.. Miała na głowie rodzinę, ludzi, którzy wychowali ją do pewnej roli i wpajali jej do głowy od małego, że jest jedyną przyszłością, którą ma jej nazwisko. Westchnęła głośno, podnosząc się i przymykając oczy. Znów znalazł się bliżej, chociaż nie zauważyła, kiedy się to stało. Bolała ją głową, pewnie nie kojarzyła słów i faktów, nie potrafiła racjonalnie i logicznie dobrać argumentów. Będzie w ogóle pamiętała jego wszystkie słowa jutro? Gdy oparł głowę na jej ramieniu, złapał ją w talii w sposób odmienny od tego, który sprezentował jej kilka lub kilkanaście minut wcześniej, gdy jego usta dotknęły chłodnej skóry na bladym ramieniu, wzbudzając dreszcz gorącym oddechem — wszystko to było niczym przy tym, co powiedział. Czego od niej zażądał. Znów zagrywał okropnie, wykorzystywał jej słabości. - Fillin... Kręci mi się w głowie i nie wiem, co mam Ci powiedzieć. Nie wiem, co chcesz usłyszeć. - przerwała na chwilę, unosząc dłoń i kładąc ją na jego głowie, wplotła palce we włosy i pogłaskała go delikatnie. Drugą dłonią objęła jego talię, wzdychając ciężko. Wiedziała, że zabrzmi okropnie i z pewnością głos będzie jej paskudnie drżał. Przytuliła go. - Obydwoje wiemy, że lepiej by było, żebyś poszedł i nie oglądał się za siebie. Zawsze widzisz we mnie światło, którego ja już dawno nie mam. A co, jeśli to tylko iluzja? I wiesz przecież, że nie potrafię Ci powiedzieć tego, co chcesz uznać za przyzwolenie, żebyś sobie poszedł.
Powinna. Dla jego własnego dobra powinna to skończyć, byłoby mu łatwiej. Dziś było źle, a co będzie, jeśli za tydzień będzie jeszcze gorsza? Przecież nie czytał jej w myślach, nie mógł wiedzieć, jaki potwór tam się czai.- Nie wiem, czy jestem tą samą osobą, którą byłam, gdy się poznaliśmy i nie wiem, czy umiem Ci cokolwiek powiedzieć, żebyś zrozumiał.
Dodała, zaciskając uścisk i unosząc powieki. Znów zrobiło się jej gorącej, na pewno nie była trzeźwa.
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptyNie Lut 09 2020, 21:41;

W zasadzie jestem odrobinę zdziwiony, że nie widziałaś mnie tak dawno rozzłoszczonego, bądź w innym humorze niż radosny, czy wesoły. W sumie nie od zawsze jestem takim jak teraz, ale najwyraźniej wystarczająco długo, żebym wyrył Ci się w pamięć tylko w pozytywny sposób. I nie potrafię odpowiedzieć na pytanie dlaczego dziś tak reaguję, dlaczego jestem gwałtowny i szalony, chociaż tak naprawdę nie jestem pewny czy mogę tak reagować. Zdecydowanie nie jest to w ramach rozsądku, ponieważ nawet jeśli mogłem poczuć się oburzony, poniekąd zdradzony zatajeniem informacji, to czy targanie Twoją drobną osobą jak szmacianą lalką jest adekwatne do tego co zrobiłaś.
Ale to już dawno nie chodzi o Twoją winą i moje zranienie. Ja teraz zwyczajnie chcę wybudzić się z dziwnego letargu, w który sama siebie wpędzasz. Niepotrzebnie dobudowując kolejne mury, za które chcesz wszystkich wrzucić. W tym mnie. Bo póki co mam wrażenie, że Twoje całe spojrzenie na sytuacje nie jest realne w najmniejszym stopniu, zapędziłaś się sama w kozi róg, z którego uważasz, że nie ma wyjścia. A taki pogląd nie może być bardziej mylny. Nie wiem skąd to poczucie beznadziei skłaniające do picia alkoholu przez cały dzień. Jakbyś sama zasypała się za jakąś paskudną, wysoką ścianą, zbudowaną kompletnie bez powodu i chociaż mogłabyś ją obejść, to usilnie chcesz ją przeskoczyć, na dodatek bez żadnej pomocy. Ale w końcu stawiam Cię na ziemię, odsuwam się, bo chyba to nic nie daje i jedynie mam nieprzyjemne poczucie, że teraz i ja Cię skrzywdziłem.
- Przecież wszystko w porządku, nie chcesz ze mną gadać - zauważam, kiedy ty mimo tego wszystkiego masz do mnie wyrzuty, że macham ręką, jakbym odganiał muchę. Aż patrzę na Ciebie chwilę oskarżycielsko, zaraz wyciągnę palec, bo przyłapałem Cię na gorącym uczynku. Że tak naprawdę chcesz, żeby ktoś Ci pomógł.
Ale potem się uspokajam. Jak za dawnych lat, kiedy moje zmiany humorów były znacznie bardziej nasilone, teraz, kiedy jestem zestresowany, również bardzo szybko, jak kameleon moje zachowanie zmienia się agresywnego na spokojne, zachowawcze, chcące pomóc w jakikolwiek sposób. I wydaje mi się, że w końcu zaczynasz mnie słuchać i może też wierzysz w moją chęć pomocy. Ale co najważniejsze, mam nadzieję, że zrozumiesz też, że mogę ci pomóc. Ta beznadzieja, która Cię otacza nie jest wszędzie. Jest mnóstwo wyjść z sytuacji, których nie wiem dlaczego nie widzisz. Poradziłby Ci magicznego psychologa, gdybym wiedział jak źle jest z Tobą. I oczywiście wszystko jest trudniejsze niż brzmią moje gładkie słowa, ale jest też do zrobienia. Dlatego mówię wszystko z pewnością, którą mam nadzieję, że przekonam Cię do moich słów. I tak naprawdę wcale nie wykorzystuję faktu Twojej słabości, kiedy zadaję Ci takie ważne pytanie. O czym wkrótce będziesz mogła się przekonać.
A teraz stoję wtulony w Twoje ramię, wdychając zapach Twoich ubrań, włosów, perfum. Zarówno znajomy, jak i kompletnie inny niż zwykle. Odpowiadasz mi na mój monolog, a ja podnoszę głowę i wtykam nos w Twoje włosy, patrząc gdzieś tam za Ciebie. Na piękne jezioro które nas otacza. Znienacka śmieję się krótko, chociaż kompletnie nie pasuje to do sytuacji i do słów, które właśnie wypowiedziałaś.
- Miałem rację, że jesteś durna - mówię tym razem subtelnie i gładko, nie z dzikim wyrazem twarzy, pukając się w głowę. Odsuwam się jedynie delikatnie od siebie, o ile ty wcześniej nie próbujesz tego zrobić. - Przecież nie zostawiłbym Cię nawet jakbyś mi kazała, głupia - oznajmiam z uśmiechem do rudowłosej i na chwilę znowu ją przygarniam do siebie. - Stałbym tu z Tobą do końca ferii, gdybym wiedział, że to cokolwiek da - mówię jeszcze cicho i całuję delikatnie Twoją rudą głowę. Na sekundę przymykając oczy i nie odrywając się od Ciebie natychmiast. Nie mówię nic więcej i nie tłumaczę nic ze swojej strony. Jedynie chwilę stoję z Tobą w ciszy gorącej bańki, delikatnie głaszcząc Twoją talię. Aż w końcu wypuszczam Cię z ramion i całuję Cię jakby na pożegnanie tej intymnej chwili w ramię, które wcześniej też ucałowałem. Biorę do ręki różdżkę i transmutuję swoją kurtkę w bardzo miękki fotel, sporo niższy od Twojego krzesła. Zatapiam się w nim energicznie i macham dłonią w Twoją stronę.
- A teraz, kiedy już wiesz, że jesteś na mnie skazana. Chodź tu, popatrz jak jest pięknie i powiedz co ci leży na sercu - Klepię krzesło obok i również swoje kolana, bo nie chcę po raz kolejny narzucać Ci bliskości, której możesz nie chcieć, ale znacznie energicznie wyciągam nogi, niż wskazuję na krzesło. - A potem napij się na umór, albo już odstaw butelkę, jak wolisz. Jutro obudzisz się z czystą głową, cokolwiek nie wybierzesz. I z dnia na dzień pozbierasz się razem ze mną, bo wiesz, ludzie wychodzi z gorszych opresji. Nie ma żadnych iluzji, czerni, czy bieli. To my decydujemy o tym co robimy.
Wyciągam dłoń w Twoim kierunku i uśmiecham się.
- Więc chodź, ustal co chciałabyś, żeby się stało i pomyślmy co jesteśmy w stanie zrobić.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptyNie Lut 09 2020, 23:46;

Postrzegali miejsce, w którym tkwiła zupełnie inaczej. Dla niego letarg, dla niej sposób przetrwania i dążenia do celu, chociaż momentami szło jej opornie. Musiała spełniać wszystkie oczekiwania, nieść brzmienie osoby z rodu o umierającym nazwisku, pierworodnej, wobec której rodzice mieli plany od samego urodzenia. Jak mógł to zrozumieć? Nie potrafiła wybrać wolności, gdy wiedziała, że jeśli się odwróci od domu i tradycji, rodzicom nic nie zostanie, a chory ojciec może tego nawet nie przeżyć. Na pewno było wyjście, tylko nie potrafiła jeszcze go odnaleźć. Niektóre drogi były trudne do odnalezienia w lesie pełnym identycznie wyglądających ścieżek, przez które pchało ich życie. Mury natomiast sprawiały, że czuła się bezpiecznie. Zapora, przez którą już nie będzie się tak przejmowała i czuła tego wszystkiego, co z miejsca, w którym stała obecnie — wydawało się jej godne pożałowania. Nie rozumiała jego walecznej postawy. Nawet Beatrice tak nie próbowała, nie narzucała jej rozmowy. Ba, pewnie była obrażona i urażona, jak Fillin, bo słowem się nie odezwała, a obserwator wyszedł już jakiś czas temu. Cień dawnej Nessy faktycznie potrzebował pomocy, chociaż ta obecna zdawała się tego nie widzieć.
Przecież jej problemy były nie istotne, nie powinny nikogo obciążać i sprawiać, aby zajmowały mu głowę. Były ważniejsze rzeczy. Ona była od dźwigania innych. Kolejna rzecz powtarzana codziennie, niczym mantra, w którą uwierzyła.

- Jesteś wariatem.
Syknęła tylko, wciąż obrażona i zła, drżącym brzmieniem od alkoholu. Była pewna, że oszalał. Spojrzenie w niebo zabiło złudną nadzieję na poprawę stanu otoczenia, które wirowało za każdym razem, gdy mocniej poruszała głową. Podmuch wiatru uderzył w jasną buzię o zarumienionych od złości policzkach, wprawiając w kołysanie miedziane kosmyki prostych włosów. Były długie, sięgały jej daleko za pas, bo zwyczajnie zapomniała o skróceniu ich. Były ciężkie, ale wygodne do warkocza. Obróciła między palcami pasmo w milczeniu, przenosząc spojrzenie karmelowych, błyszczących tęczówek na brzeg jeziora, pokryty warstwą lodu. Słuchała. I naprawdę ją poruszył sposób, w jaki do niej mówił. Słowa, które dobierał. Przypomnienie dawno utraconej możliwości wyboru sprawiło, że serce zabiło mocniej, cień uśmiechu zatańczył na karminowych ustach. Bez zawahania się korzystał ze wszystkich kart, które uznawała za swoje słabości. Wiedział, że nigdy w życiu świadomie by się go nie pozbyła ze swojego otoczenia. Był jego częścią, odkąd pamiętała, miał do nie cierpliwość i akceptował jej perfekcjonizm, fasadę — chociaż to drugie może odrobinę za długo. Bo przecież wcześniej nigdy mu nie przeszkadzało, nigdy nie zwrócił uwagi na jej brak wylewności. Co się zmieniło?
Odetchnęła głośniej, czując jego zapach w nozdrzach. Kojarzył się z bezpieczeństwem, był znajomy. Jej dłonie zaciskały się coraz mocniej na nim, chociaż wcale tego nie czuło. Jej ciało bardziej wiedziało, jak podziękować, bo umysł nie dopuszczał, aby odpowiednie słowa zostały wypowiedziane. Śmiech sprawił, że zadrżała. Głupio, naiwnie poczuła się lepiej na to, jak nazwał ją durną.
- Sam jesteś durny. - odparła automatycznie, szczypiąc go palcami delikatnie w bok. Opuściła nieco głowę, przytulając na chwilę twarz do jego policzka, przymykając oczy. I znów walczyła ze sobą, ze swoim "durnym" charakterem. Właściwie pozwalała mu na wszystko, nawet nie ruszając się z miejsca, bo nie była pewna, czy się nie wywali. Każdy oddech, każde bicie serca rozlewało alkohol w krwiobieg, mroczyło świadomość. Uśmiechnęła się mimowolnie na jego słowa, patrząc mu krótko w oczy. Wiedziała, jednak musiała oczywiście zrobić na przekór. - A powinieneś. Wtedy byśmy zamarzli albo umarli z głodu. Nie chciałabym, żebyś przeze mnie został lodową figurką.
Wzruszyła mimowolnie ramionami, mówiąc cicho, odrobinę nazbyt wesoło, na to, jak powinno to brzmieć. Przymknęła jednak oczy na buziaka, pierwszego w głowę i drugiego w szyję. Gdy uciekł jej z dłoni, poczuła znajomą pustkę, samotność. I znów nie wydawała się jej taka zła, wpatrywała się z półprzymkniętych powiek w swoje tkwiące w powietrzu, wciąż subtelnie zaciśnięte. Po wbitych wcześniej w skórę paznokciach został ślad, jednak na czerwonym lakierze nie było niczego widać. Westchnęła cicho, zaciskając usta, odwracając głowę w stronę, z której dobiegał głos, docierało światło, gdzie słońce czaiło się na horyzoncie, sprawiając, że zarówno woda, jak i lód na jeziorze błyszczały. Milczała z beznamiętnym wyrazem twarzy, najpierw kręcąc głową i zaprzeczając. Niby jak miała przyjść i odrzucić wszystko w to, co wierzyła? Swoje przekonania. Swoją samotność, swoją siłę, swoją ideę, swoje postanowienia. Wszystko, czym tak ciasno się związała. Z drugiej strony była tym już tak niesamowicie zmęczona, że chęć powtórzenia próby utopienia się każdego dnia się urzeczywistniała, przyciągała ją, kusiła odzyskaniem wolności. A nie chciała przecież umrzeć, prawda? Najgorzej, że nie wiedziała. Wyciszyła się tak bardzo na negatywne uczucia, że zapominała o tych dobrych. Z dłoni podniosła jednak wzrok na twarz Fillina. Dlaczego miała problem, żeby mu zaufać? Nigdy jej nie skrzywdził, nigdy nic jej nie zrobił. Zawsze był, nawet jeśli ona nic nie mówiła — wiedział, gdy było gorzej, dopóki dawała po sobie cokolwiek poznać. Zrobiła krok w jego stronę, chociaż odrobinę niezgrabnie, jak na siebie i złapała go za rękę, wybierając jego kolana zamiast krzesełka. Ostrożnie wspięła się na znajome, ciepłe miejsce i oparła głowę o jego ramię, patrząc, jak poleciał, gdzieś przed siebie. Tak wiele od niej chciał, tak wiele wymagać. Czuła się gorzej z perspektywą powiedzenia czegokolwiek, niż jeżeliby chciał, żeby tu się rozebrała. To było łatwiejsze.
- Sam się skazujesz, ja tu nie jestem ofiarą. - rzuciła cicho, nawiązując do jego wcześniejszych słów. Wciąż trzymała jego dłoń, jakby chciała dodać sobie palcami przyjaciela odwagi, kładąc ją na swoim brzuchu. Tysiące razy tak siedzieli, a jednak ten był jakiś szczególny. - Nie wiem, czego bym chciała. Może, żeby to się skończyło? Żebym miała w końcu spokój. Wiesz, to takie uczucie, że gdy się zatrzymuję, aby się rozejrzeć — jestem bardziej zmęczona niż wtedy, kiedy ciągle biegnę.
Nie miała pojęcia, czy wiedział, co miała na myśli i o co jej chodziło. Dużo mówił, dużo chciał, a ona przyjmowała informacje wolniej. Otępiały umysł wciąż pracował, jednak obroty były niższe niż zwykle. Poczuła gule w gardle, nie mając nawet odwagi przez to na niego spojrzeć. Czekał, a ona nie potrafiła spełnić jego prośby. - Samo się ułoży, jak będę tak brnąć. Co myślisz o tym planie?
Zapytała cicho, zerkając na niego z dołu. Tak, usiłowała zmienić temat. Wolała monolog, wolała, żeby ją gnoił i wyzywał od durnia, niż otworzyć te nieszczęsną puszkę pandory.
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptyPon Lut 10 2020, 00:29;

Właśnie o to chodzi. Dla mnie to jest letarg, ponieważ nie szukałaś środków, rozwiązań. Niby odwlekasz swoje zaręczyny, ale równocześnie pokornie się na nie zgodziłaś. Spędzasz czas z niby ukochanym. Uczyłaś się go akceptować i w jakiś sposób darzyć uczuciem. Ale też na wszelki wypadek nie mówiłaś o tym bliskim, jakby z jednej strony próbowała, z drugiej kompletnie temu zaprzeczałaś. A nie można być przygotowanym na wszystko. Trzeba być przygotowanym na niepowodzenia, a widać Nessa kompletnie tego nie potrafiła.
Nie mogłaś czuć się bezpiecznie, skoro popychałaś się w stronę przepaści, to jest akurat jasne jak słońce. Dlatego tu jestem. Może i też wariatem, wzruszam ramionami na te słowa, ale nie neguje ich. Ja sam obecnie nie wiem co robię i dlaczego mi tak zależy, więc pewnie, może i nim jestem.
I nie wiem co się zmieniło, prawdopodobnie i mój stosunek do Ciebie. Osobiście uwielbiam powierzchowne relacje, w których stopa przyjacielska czy romantyczna, jest silna równie mocno co dom ze słomy. Ale jeśli już uważam kogoś za bliską osobę, walczę już o nią jak tylko potrafię. Tak zrobiłbym dla Boyda i nie wiem jeszcze kogo. Nie licząc rodziny. Dlatego też pozwalam Ci się ściskać z całych sił i nawet odrobinę się rozluźniam, kiedy słyszę Twój śmiech, automatyczną odpowiedź na przytyk. Coś w końcu bardziej ludzkiego, spontanicznego, nie wyuczona formułka, że wszystko w porządku, albo załamywanie rąk nad czymś czego nie wiem, bądź nie rozumiem. Cieszę się też, że nie wzięłaś moich słów na poważnie, bo może wtedy bym się speszył i nie wiedział do końca co na to powiedzieć. Dlatego uśmiecham się ponownie na to racjonalne stwierdzenie i równocześnie mrugam do Ciebie prędko.
- Może i tak, ale za to jak atrakcyjnymi figurami lodowymi byśmy zostali - zauważam bystro. - Tak objęci bylibyśmy uznawani za bożków seksapilu - stwierdzam skromnie, na chwilę chociaż chcąc rozładować atmosferę moimi głupimi żarcikami.
A potem oddalam się i daję Ci chwilę czasu do namysłu. Powtarzam niemalże wszystko od nowa, by ukoić Twój zmęczony umysł, żebyś zrozumiała potrzebę oparcia się na drugiej osobie. I czekam z wyciągniętą ręką na Twoją decyzję. A kiedy się odwracasz i niepewnie znajdujesz moją dłoń uśmiecham się radośnie, jakbyś właśnie opowiedziała mi najśmieszniejszy dowcip świata. Przygarniam Cię w swoje ramiona i wzdycham, opierając podbródek o czubek Twojej rudej głowy.
- Ok - zgadzam się na Twoje słowa i splatam nasze ręce na Tobie tak jak nimi dyrygujesz. Jak przyjemnie i pięknie było mi teraz tutaj tak siedzieć i patrzeć w dal, z Tobą na kolanach. Może i wiele od Ciebie wymagam, ale uważam, że najbardziej słusznie na świecie. O niewielu rzeczach byłem tak przekonany, jak o tym, że teraz powinienem wydobyć coś z Ciebie. Miło, że łatwiejsze byłoby dla Ciebie rozebranie się, ale to z pewnością nie dziś, do takich rzeczy wolałbym odrobinę bardziej wesołą atmosferę.
- No dobra, to się rozejrzyjmy, nie biegnijmy, od tego tu jestem - mówię mając nadzieję, że dobrze Cię rozumiem. Kręcę głową na kolejne pytanie. - Chujowy plan - mówię wprost i na potwierdzenie tych słów kręcę ponownie głową, tym razem jeżdżąc nosem po Twoich długich włosach i mierzwiąc je jak potrafię.
- Na szczęście mamy mnóstwo czasu. Są ferie, mamy wolne. Boyd kacuje pewnie i śpi do południa, a potem pójdzie na jakieś czarty. Z nikim innym nie chce mi się spędzać wolnych dni. A poza tym i tak nie umiem nic z tych sportów zimowych, więc jestem wolny całe dnie. Może nawet do tego spa się wybierzemy któregoś dnia, co myślisz? Nigdy nie byłem w takim miejscu... W każdym razie mamy mnóstwo czasu. Zjadłem obfity posiłek. Mogę tylko czekać spokojnie aż zdecydujesz się mówić. Nie pozwolę też się zagadywać głupotami więcej.
Głaszczę Twoją dłoń, układam Cię wygodniej na ramieniu, patrzę się horyzont.
- Wyobrażaj sobie, że chcesz powiedzieć to sobie na głos, zrelacjonować dlaczego jest Ci tak okropnie. A ja jestem tylko bardzo ciepłym, wygodnym fotelem, który wsiąka Twoje troski. Po prostu wyrzuć to z siebie. Ja poczekam ile trzeba. - kończę swój wywód i daję Ci tyle czasu ile potrzebujesz w naszej bezpiecznej, ciepłej bańce.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptyPon Lut 10 2020, 03:27;

Parsknęłaby śmiechem, gdyby potrafiła czytać w myślach. Szukała, naprawdę analizowała wszystkie scenariusze i próbowała znaleźć ten, który sprawiłby jak najmniej kłopotów. To nie tak, że te zaręczyny mogła odrzucić, zwłaszcza że okazało się to zaplanowane kilkanaście lat wcześniej. Jako ostateczny dowód przyjaźni ich ojców, połączenie potencjałów i czystej, błękitnej krwi. Znała Aleksandra ponad dziesięć lat, nigdy wcześniej nie rozpatrywała go w kategoriach partnerskich, jednak ich relacja była — jak się potem okazuje — ze strony Nessy dość uczciwa i lojalna. Przecież mu powiedziała, że nie może mu niczego obiecać i nie wie, czy go pokocha i że on też nie powinien się do tego zmuszać. Jednak Fillin o tym też nie wiedział. Z jednym miał jednak rację — nie potrafiła przegrywać, czuła się z tym tragicznie. Była przyzwyczajona do wysokich oczekiwań, które zawsze spełniała.
Nie dopuszczała do siebie myśli, że była dla niego ważniejsza, niż Chloé czy inne koleżanki. Że mógłby ją postawić na równi z Boydem, którego przecież kochał, jak własnego brata — chociaż ubierali to w inne słowa. I aż do dziś, by pewnie każdemu na to machnęła ręką z niedowierzaniem. A on tu jednak był, pokazywał część siebie, której nie znała lub nie zauważała wcześniej. Nie protestował, gdy go przytuliła może zbyt mocno, nadając gestowi innego wydźwięku, niż do tej pory. Rozluźnił się pod wpływem jej reakcji, a ślizgonce wciąż dźwięczały w uszach jego słowa. Niczym echo, niesione whiskey. Przekręciła głowę na bok, podnosząc na niego rozkojarzone ślepia, mrugając w zamyśleniu, a jednocześnie próbując złapać ostrość obrazu.

- Nie. Chyba jednak są seksowniejsi ludzie od nas, ale moglibyśmy być jakimiś innymi bożkami. Więzi? Przyjaźni? Miłości? Rozpaczy? Nie wiem. Pocieszenia. Seksapil zostawmy takim dziewczynom jak Gabrielle czy Dina. O, ta druga z Cassiusem albo Willem. - odparła całkiem poważnie, mogąc z łatwością sobie ich w jakieś dziwnej pozie i strojach wyobrazić, jako posążki błogosławiące prokreacji. Uśmiechnęła się jednak, a spojrzenie jej złagodniało. Zupełnie tak, jakby cały gniew i stres zabrał uściskiem, drobnymi gestami czułości i tej sile, którą miał. Zawsze taki był?
Miał wygodne kolana, miała to przetestowane. Jej ciało mimowolnie się rozluźniło od bijącego od niego ciepła, ułożyła wygodnie głowę, bawiąc się palcami jego ręki. Zawieszając spojrzenie w przestrzeni, zwilżyła usta. Rosło jej pragnienie na alkohol, dyskretnie obejrzała się więc za butelką, przechylając się w jej stronę i próbując złapać ją w dłoń, a jednocześnie z niego nie spaść. Wierciła się, bo była znacznie mniej sprawna i wolniejsza pod wpływem, niż na trzeźwo.

- Masz teraz tę stanowczą aurę. - zaczęła cicho, przytulając do siebie złapany skarb i wracając na poprzednie miejsce. Mocniej objęła się jego dłonią, kładąc na niej butelkę i tym samym mogła bezpiecznie ją odkręcić, nie ryzykując oblania się. Zmrużyła oczy niczym małe dziecko pod wpływem jego drobnej pieszczoty, prychając cicho na skomentowanie jej pomysłu ze spokojem. - Wymagający jesteś, rozglądanie się przypomina mi o tych wszystkich klatkach dookoła. Są pełne. Chcesz łyka?
Zapytała, zerkając na jego buzie. Sama się najpierw napiła, gasząc pragnienie, wywołując kolejną falę gorąca. Otępienie postępowało, wargi znów jej mrowiły, ale za to cierpki smak przestawał przeszkadzać. Stawał się wręcz atrakcyjny. Pozbyła się jego resztek z ust koniuszkiem języka — zakręcając butelkę, gdyby trunku odmówił. Westchnęła bezradnie, nieco ciężko. - Dlaczego teraz Fillin? Dlaczego teraz się zainteresowałeś mną na tyle, aby o cokolwiek zapytać? Wcześniej nie pytałeś. To przez obserwatora o tym pomyślałeś?
Zauważyła, dając sobie jeszcze chwilę, podsuwając się nieco wyżej na kolanach ślizgona. Spojrzała mu w oczy z ciekawością, jakby próbowała znaleźć tam odpowiedź, której nie było. Słuchała też a, jak mówił. Osłabiał ją, rozkładał jej ręce — sprawiał, że jej miecz obusieczny wylatywał z dłoni i z trzaskiem lądował na podłodze. Zostawiła butelkę bezwładnie na swoim brzuchu, podtrzymywaną przez ich dłonie. Przeczesała rude pasma palcami, zgarniając je na bok, odsłaniając bladą, chociaż zarumienioną od picia, temperatury i emocji buzię. Znów brzmiał jak wariat, ale jakoś łatwo było mu wierzyć.
- Jesteś niemożliwy. Czy Ty właśnie deklarujesz użeranie się ze mną przez całe ferie? Muszę Cię trochę rozczarować, bo sypiam na dworze, a nie w resorcie. I tak wiem, nie podoba Ci się to też. - przerwała, niewinnie wzruszając ramionami. Naprawdę nie chciała wchodzić z buciorami do Diny i Cassiusa w takim stanie, w jakim była. Cassius był niesamowicie bystry, zauważyłby jej codziennie picie i zachowanie. - Poznałam Boyda. Jest całkiem zabawny. To zaproszenie?
Musiała spróbować znów zmienić temat, jednak widząc jego minę, spojrzała na trzymaną przez siebie butelkę. Uparty jak osioł. Gdyby Nessa nie postrzegała siebie aseksualnie i po prostu brzydko, na pewno użyłaby babskich sztuczek. To było też łatwiejsze od mówienia. Parsknęła rozbawiona na jego słowa, unosząc dłoń i mierzwiąc mu włosy po tym, jak ją wygodniej ułożył. Była coraz bardziej podpita, resztkami sił zachowywała rozsądek i nie zaczynała paplać od rzeczy, chociaż z drugiej strony nie mógłby mieć jej tego za złe, bo sam wlał jej whiskey do ust.
- To byłoby... Bardzo duże wyobrażenie. I nie rób z siebie fotela, jesteś czymś milion razy lepszym, niż fotel. Hmmm.. -zamilkła, znów się wiercąc. Odłożyła butelkę pod jego ramię i usiadła wyżej, opierając się swoim czołem o jego czoło, zamykając oczy. Zupełnie jakby miała nadzieję na przekaz telepatyczny, który nigdy nie nadejdzie. - Jeśli Ci powiem.. Obiecujesz, obiecujesz mi na wszystko, że zostanie to między nami? Na naszą przyjaźń, na to, na Chloé, na Boyda. Jeśli jeszcze Ty mi wbijesz nóż w plecy, to..
Urwała, gryząc się w język, aby nie wspominać na głos o tej próbie topienia się sprzed roku, powstrzymanej przez starego znajomego. Nie na to czas. Zresztą, musiałby znać całą historię, aby zrozumieć. Nawet jeśli prosiła o obietnicę, wciąż nie wiedziała, czy będzie mogła mu i czy będzie przede wszystkim potrafiła mu powiedzieć. Po tym, co dziś zrobił i po tym, co mówił, zasługiwał jednak na szanse.
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptyPon Lut 10 2020, 23:22;

Nie chcę nikogo porównywać. Nigdy nie myślę kogo lubię bardziej lub mniej. Oczywiście poza Boydem, zdaję sobie sprawę, że jest on dla mnie ważniejszy niż reszta, ale to jest oczywistość, którą z pewnością nikt nie kwestionuje. Co innego moi znajomi, bliżsi, których tak naprawdę sam nie potrafiłbym poustawiać i dopiero kiedy dochodzi do takich momentów uzmysławiam sobie kto jest chyba dla mnie odrobinę bardziej ważny niż inni.
- Nie tam, to wtedy nie byłby posąg seksapilu tylko niechcianego pożądania! Dina ma swoje geny, a Gab też jest jakoś niebezpiecznie ładna - mówię z przekonaniem i osobą, która ma delikatną fobię na temat tego, że każda blondynka zbyt ładna, mogłaby mieć powiązania z mocą, za pomocą której trzymany byłem w moim najdłuższym do tej pory związku. - No dzięki, to bardzo ładne powiedzenie, że jestem mniej męski niż Cassius czy ten ryży kardiganiarz! Ja uważam, że w niczym nie jesteś gorsza od tamtych dziewczyn, jesteś przynajmniej milsza i masz ciekawszą urodę!
Trochę popadam znowu w swoje gadanie o niczym, ale muszę wyrzucić z siebie wszystko, bo niedługo będę musiał uparcie myśleć, by wydobyć z Ciebie w końcu o co dokładnie chodzi. Ale teraz już rozkładamy się na krześle i nie komentuję Twojego szukania butelki, bo przecież pozwoliłem Ci dziś na ostatnią większą swawolę. Kiedy nagle dawkowanie przemienia się w regularne picie z okropną pobudką, zakładam, że chociaż jeden dzień picia będziesz miała z głowy.
- Aurę? - pytam nie rozumiejąc na jakiej podstawie to stwierdzasz i o co dokładnie Cie chodzi. Zaś kolejnego zdanie już kompletnie nie mogę zrozumieć, dlatego patrzę na Ciebie z niedowierzaniem.
- Co, jakich klatkach? - dodaję jeszcze i przyjmuję tą butelkę całkiem automatycznie i biorę tylko jeden, niewielki łyk, by z powrotem Ci oddać Twoją zdobycz. Kiedy zadajesz mi serię pytań na które nie potrafię Ci odpowiedzieć, wzruszam ramionami, robiąc minę człowieka, który... cóż, nie wie.
- Chyba przez obserwatora się zdenerwowałem, takie ziomki z nas, a tu mi nic nie mówisz. Więc chyba ogarnąłem, że chcę żebyśmy byli wiesz... lepszymi ziomkami - tłumaczę znacznie mniej elokwentnie niż wcześniej, bo jak tu mam powiedzieć o czymś, o czym sam dokładnie nie wiem. Odpowiadam Ci spojrzeniem, z którego możesz wyczytać tyle co z mojej wypowiedzi. Jeśli potrafiłbym powiedzieć cokolwiek więcej na ten temat to na pewno nie w swojej podstawowej świadomości.
Marszczę brwi kiedy mówisz coś o nie spaniu w resorcie.
- Co ty gadasz? Zamieniasz się do spania? Aż tak Cię to męczy, że wyciszasz to animagią? -pytam jako ktoś kto bardzo interesował się tym tematem i wie co nieco na temat transmutacji w zwierzęta. Bo z pewnością to nie jest tak, że nie mogłaby zmienić pokoju, gdyby nie poprosiła, albo pójść do kogoś innego. - Ja przychodzę super późno i kimam na którymś leżaku i wychodzę ostatni. Mam nadzieję w ten sposób nigdy nie trafić na Sol. Ale skoro tak, to pogonie z łóżka tego Puchona i będziesz spała obok mnie! - mówię mężnie, chociaż wizja, którą przedstawiłem brzmiała jak koszmar. Wygonić z łóżka Skylera i położyć się pod nosem Sol z inną dziewczyną na całe ferie. Nie brzmię jak człowiek z klasą. Zmieniam jednak mój pomysł. - Albo pójdę z Tobą do Cassiusa i Diny może, skoro tylko oni tam są. Niech się ogarniają w Hogwarcie, albo przy nas jeśli muszą. Nie damy się im zastraszyć! - oznajmiam pewny siebie i chyba już jestem całkowicie przekonany do tego pomysłu i nie wiem czy będziesz potrafiła wybić mi go z głowy.
- Pewnie, możesz się z nami szlajać gdzie tylko chcesz. Pod jednym warunkiem, który pewnie znasz - mówię i wyciągam rękę, by puknąć kilka razy butelkę, którą dalej ściskasz. My z Boydem tutaj bardzo się szanujemy i picie traktujemy jak imprezę, a nie sposób na życie, więc wykluczone byłoby w naszej kompanii pić, żeby zagłuszyć emocje, a nie pić, żeby się upić jak głupi i porobić idiotyczne rzeczy.
Ej, ej, ej jęczę kiedy psujesz mi misterną fryzurę, ale nie mam za bardzo jak się wyrwać. Znaczy mam, ale wtedy popsułbym całą konstrukcję, a ty uznałabyś, że to czas na żarciki i możesz robić co tylko chcesz, odpuszczając naszą dalszą konwersację.
- To metafora, po prostu jakby mnie nie było, wiem że jestem najekskluzywniejszym krzesłem w Europie.
Kładę rękę na Twojej głowie, która opiera się o moja ramię i wzdycham kiedy słyszę Twoje dalsze żądania.
- Przysięgam na przyjaźń moją, twoją, do Boyda i do FUJa. Serio nikomu nie powiem. Nawet Boydowi, bo przecież żadnej mądrej rady by mi nie dał, a raczej nie mam zwyczaju chodzić rozpowiadać czyichś sekretów, wolę zwykłe paplanie trzy po trzy. Więc z ręką na sercu, możesz być spokojna.
Obejmuję Cię bezpieczniej ramieniem i dalej czekam aż w końcu nadejdą Twoje słowa.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptyWto Lut 11 2020, 17:55;

W przeciwieństwie do Fillina, Nessa zwykle była tą odpowiedzialną. Ich sposób bycia i postrzegania świata diametralnie się różnił, a jednak potrafili ze sobą rozmawiać, współgrać. Bardziej na zasadzie przeciwieństw czy uzupełnienia? Nigdy poznała odpowiedzi. Mieli jednak cechę wspólną, dość silną -traktowali wszystkich w ten sam sposób, a przynajmniej tak się jej wydawało, że podobnie, jak ona - ślizgon traktował ludzi tak, jak sam chciał być traktowany. Były oczywiście wyjątki, takie jak Boyd dla niego, czy wcześniej dla niej Caesar lub Holden, jednak jego przyjaźń miała znacznie żywsze zakończenie. Przesunęła spojrzeniem po znajomej twarzy, którą dziś jednak — wydawać się mogło — odkrywała na nowo. I zaczęły kiełkować w niej wyrzuty sumienia, że nie dostrzegała go w taki sposób, jak robiła to dziś, przez ostatni rok. Była durna, miał rację. W głębi siebie wiedziała, że Fillin by jej nie zostawił, nie zdradził. Szczupłe palce rudzielca mocniej zacisnęły się na jego dłoni w akcie niemych przeprosin. Miała nadzieję, że zostaną tacy już na zawsze — z tym, co mieli przez tyle lat budowane.
- Masz rację, jestem dumnie durna. -westchnęła jeszcze, wzruszając ramionami z bezsilnym uśmiechem, kierowanym raczej ku sobie. Przekręciła głowę na bok zdziwiona, marszcząc na chwilę oczy. - Dlaczego niechcianego? - przerwała na chwilę, aby zaraz roześmiać się odrobinkę nietrzeźwo na jego oburzenie, unieść wolną dłoń do piersi i zacisnąć ją na materiale swetra. - Na swój własny sposób jesteś bardziej męski od nich, ale na Merlina, Fillin, dlaczego rudy kardiganiarz? No tak, skrzata domowego w peruce.
Zakończyła ze wzruszeniem ramion, pełna dystansu do siebie. Była przecież tylko mało apetycznym szparagiem, nie miała nikomu za zła braku adoratorów, bo sama by siebie nie chciała. Za chuda, za niska, za drobna. Ratował ją tylko biust, bo gdyby jeszcze była płaska, to chyba by zrobiła magiczny zabieg. Lubiła go słuchać i nawet nie wiedział, jak wdzięczna mu była za sposób, w jaki z nią rozmawiał. Nie naciskał jej irytująco, był po prostu sobą. Kciukiem przejechała po wierzchu jego dłoni, upijając zaraz swojej whisky. Nie wiedziała, czy to ta bańka, czy na dworze robiło się cieplej. Gdy odstawiła butelkę, dłonią dotknęła swojego rozgrzanego polika, pewnie różem kontrastującego z miedzianą czupryną. Na pytanie o aurę nie odpowiedziała jednak, zbywając je krótkim spojrzeniem w Cealláchain'owe ślepia. Jakie były szanse, że zrozumie pokrętne działanie jej umysłu?
- Klatkach. Widzisz? Nie dość, że jestem durna, to jeszcze dziwna. Może z nas dwoje to raczej ja dawno postradałam zmysły, a nie Ty? Rozważam nawet wybaczenie Ci tego tańca i wlewania we mnie alkoholu. - oznajmiła wspaniałomyślnie, uśmiechając się jedynie krótko. Jej ciało coraz mocniej się rozluźniało, wygodniej i pewniej przylegało do ciemnowłosego młodzieńca, robiącego za fotel. Zacisnęła usta na jego słowa, przesuwając kosmykiem włosów pomiędzy palcami, wyglądała naprawdę na przejętą i skruszoną, chociaż w gruncie rzeczy wciąż nie rozumiała, dlaczego aż tak się tym przejął. Przecież była dokładnie taka jak zawsze. Fillin jednak w swoim otwartym sposobie bycia potrafił pozostawać zagadką, całkiem odmiennym światem. - Chcesz, żebym Ci wszystko mówiła? Wymagający jesteś... Będziesz zadowolony, jak powiem, że spróbuję? Mhm, to najskuteczniejsza metoda, żebym zasnęła. Wiesz przecież-moje problemy ze snem ciągną się trzeci rok, a w tym całym syfie to bez eliksirów i wspomagaczy kofeinowych, nie dałabym rady z nauką. Fillin? Dlaczego nie chcesz trafiać na Sol? - [i]znów zabawnie zmarszczyła nos, odrobinę zaniepokojona. Wiedziała, że chłopak uwielbia korzystać z życia i w przeciwieństwie do niej, łatwo było mu nawiązywać przelotne romanse i pocałunki. Nie wątpiła, że miały dla niego jakieś znaczenie, jednak pewnie w całkiem innej skali, niż dla Nassy.[/i] - Powinni zostać sami, naprawdę. Nikt ich nie rozumie tak, jak oni siebie rozumieją. A Diny to już w ogóle, lubię ją, ale to raczej jednostronne. Sypiając ze mną, złapiesz przeziębienie, bo zabieram kołdrę.
Wyjaśniła jeszcze z odrobiną troski w głosie, chociaż spanie w jednym łóżku z chłopakiem inną dziewczynę by pewnie zaniepokoiła. Nessa jednak pod tym względem była całkiem niewspółczesna i nie dostrzegała albo udawała, że nie dostrzegała możliwości płynących z dzielenia się pościelą. Chciała też, żeby się wyspał. Posłała mu pytające spojrzenie, kręcąc jedynie głową. Przez całokształt, pamięć jej ostatnio zawodziła. Słuchała, jednak niektórych informacji nie mogła sobie przyswoić, jakby tylko przelatywały jej przez głowę.
- Nie jestem pewna, czy trzeci muszkieter u was powinien być kobietą, chociaż jestem całkiem męska w sumie.
Powiedziała jeszcze, całkiem nie kontrolując już języka. Wygląda na to, że dopinał swego i zaczynała mówić wszystko to, co przychodziło jej do głowy, nie mogąc znaleźć hamulca. Whiskey i jego obecność robiło swoje. Wciąż jednak walczyła ze sobą jak zwykle zresztą. Miała paskudny zwyczaj utrudniania sobie życia. Na jego marudzenie o włosach zaśmiała się tylko, pokazując mu język i dalej zaplątując ciemne kosmyki dookoła palców. Wcale się nie przejęła. - Wolę Ciebie niż fotel.
Wiedziała, że nie powie. Trudno było pozbyć się jednak przyzwyczajeń, starych rozczarować. A jeśli to była jedyna okazja? Szansa od losu, aby powstrzymać autodestrukcję, która zbliżała się wielkiego finału.
- Wiem. Ufam Ci, nawet jeśli myślisz, że nie, co jest głupie, bo po prostu nie umiem się zwierzać.
Kolejny raz ciężko westchnęła, cofając dłoń od jego ręki i zaciskając ją w pięść. Bała się tego, co wydarzy się, gdy wszystkie potwory z klatek zostaną uwolnione. Gdy zaleją ją myśli, które spychała na bok. Zobowiązania, odpowiedzialności, konsekwencje, utracona możliwość wyboru. Wpadła w sidła własnej świadomości, nosiła niewidzialną obrożę ze swojego honorowego i silnego charakteru, była niczym więcej, niż niewolnikiem uciszonych potrzeb i chęci. Wiedziała o tym, a jednak przyznanie się przed kimkolwiek była oznaką niewyobrażalnej słabości, utratą kontroli. A gdy nie miała kontroli, wszystko leciało jej z rąk i świat się sypał. Nie płakała, nie żaliła się — obraz siebie, który stworzyła, pozbawiony był rys. Raz jeszcze przemknęły jej przez myśl słowa Zazu. Spojrzała mu w oczy w milczeniu, zagryzając dolną wargę, przesuwając palce z jego włosów, na policzek z jakąś dziwną czułością, niezdecydowaniem. A potem złapała powietrze i zaczęła mówić. Wszystko, jak powinna — od początku do końca. O odpowiedzialności, zdradzie, samotności, topieniu się, karierze, Aleksandrze, Holdenie, a nawet i o Jerrym. Mówiła odrobinę chaotycznie, niezgrabnie. Zapijała chęć milknięcia i łez w oczach kolejnymi łykami whiskey. Słysząc to wszystko na głos, miała wrażenie, że brzmi nie dość, że głupio, to jeszcze niesamowicie bezpłciowo. Zupełnie, jakby wewnętrznie umarła. Zamilkła, przełykając głośniej powietrze. Nie chciała pęknąć pod wpływem jego oczu, więc oparła jedynie swoje czoło o czoło Fillina, przymykając oczy. Sama nie wiedziała, czy było jej faktycznie lepiej, czy była po prostu w szoku.
- Widzisz, na pewne rzeczy nie ma złotego środka i żadna mądrość nie poradzi. Masz jeszcze szansę zmienić zdanie i przestać być obok. Ja bym nie chciała takiej koleżanki. - rzuciła z jakimś smutnym rozbawieniem, wzruszając ramionami. Jedna z jej dłoni tkwiła bezwładnie na jej kolanach, drugą palcami przesuwała po miękkim oparciu fotela, tkwiącego w śnieżnej scenerii, Uniosła powieki, patrząc mu z bliska w oczy. - Zwariowałam, mówiąc Ci to wszystko. Nie powinnam była, to przecież.. Przecież niczego nie zmieni..
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptyCzw Lut 13 2020, 02:02;

W pewnym sensie nie chodzi o to, że aż tak się od siebie różniliśmy. Przecież mamy podobne zainteresowania, zawsze dogadujemy się z poczuciem humoru, no i faktycznie traktowaliśmy podobnie ludzi. To, że mniej mnie obchodzi co o mnie myślą inny, czy odpowiedzialność nie jest na mojej liście priorytetów, to tylko szczegóły, które tak naprawdę nie odzwierciedlają naszej osobowości przy kontaktach z innymi. Albo przy kontaktach między nami.
- No mówiłem, jesteś - śmieję się, ale tak naprawdę o ile wierzę, że możesz mi zaufać w przyjaźni w stuprocentach, sądzę, że w innych kwestiach nie byłbym dla Ciebie wystarczająco dobry. Niektórych docenia się w taki sposób, że nie jesteś pewny czy byłbyś w stanie sprostać temu co uważasz, że dla drugiej osoby byłoby dobre. Ja nie mówię tego na głos dla nikogo, ale myślę że ja na pewno rozwaliłbym wszelkie głębsze relacje w drobny mak. Chociaż tak naprawdę nigdy nie czułem szczególnej więzi z kimś z kim w jakikolwiek sposób miałem to budować. - Kojarzy mi się z tymi kardiganami, nie sądzisz, że bardzo do niego pasują? - pytam retorycznie, bo od kiedy wymyśliliśmy z Boydem to stwierdzenie, uważam że jest wyjątkowo trafne. - Przestań - dodaję jeszcze a propo Twojego kolejnego żarciku o Twoim wyglądzie. I mówię to całkiem poważnie i spokojnie, bez żadnej nuty żartobliwego tonu, który znowu próbujesz przybrać. Nie mam pojęcia czemu nie uważasz, że jesteś bardzo atrakcyjne. To ja mam mocniejsze podstawy, po których nie uważam siebie za bardziej męskiego od wszystkich wymienionych dziś chłopców, jeśli chodzi o posturę. - Niechcianego, bo wiesz, Dina jest wilą, to nigdy nie będzie to samo. Być z nią jest łatwo nawet jeśli jest irytująca, to użyje na Ciebie czaru. Uważam, że pokochanie wil jest sprawą nie do końca prawdziwą - tłumaczę jeszcze poprzednią kwestię zaskakująco szczerze jak na siebie. Może się mylę, ale to jest moje podejście po doświadczeniach z tym genem.
- No, musisz mi wybaczyć. Ja będę mieć swoje szaleństwa, ty swoje głupoty - dodaję jeszcze z pewnością i całuję Cię w czubek tej rudej, jakże durnej główki.
- Chcę. Chcę żebyś wiedziała, że masz mnie i mogę ci pomagać zawsze. Na każde problemy - oznajmiam szczerze i kręcę się lekko na Twoje pytanie. - Wiesz tam, nic nie napisałem do niej czemu mnie nie ma. Potem miałem i przeczytałem o Tobie i ogólnie, pewnie sądzi, że ją olałem.
Tłumaczę to wszystko głupio i w sumie z Sol miałaby rację, nie potraktowałem jej zbyt dobrze. Widzisz, wcale nie jestem taki dobry, nie chciałbym, żeby ona mnie tak traktowała. Ale ponownie to właśnie nie jest kwestia przyjaźni tylko czegoś, co mógłbym zamienić w coś innego.
Kręcę głową na to co mówisz. - Wezmę swoją kołdrę - mówię z pewnością i już wiesz, że nie zostawię Cię samej na korytarzu czy gdzieś. Będziesz musiała spać obok mnie. Mi też przyda się normalne łóżko, a nie leżak gdzieś z którego uciekam kiedy tylko mam okazję.
Prycham i znowu macham nosem w Twoich włosach jako zaprzeczenie. Nie chce mi się aż mówić jak bardzo niemęska jesteś w moim mniemaniu. A po chwili zaczynasz się zwierzać. A ja słucham. Kiedy trzeba mówię mhm, kiedy sądzę, że potrzebujesz czasu odczekuję chwilę. Jeśli zakładam, że potrzebujesz zachęty dorzucam jakieś pytanie, przytulam mocniej kiedy sądzę, że to potrzebne. Żebyś poczuła się komfortowo, wiedziała, że nie będę Cię za nic oceniał. Bo sądzę że to jest najważniejsze w relacji. Świadomość, że cokolwiek nie myślisz, nie będę mówił co jest dobre co złe. Posłużę radą i powiem co myślę. Mówię niezbyt przyjemne rzeczy na Holdena, o napisaniu listu by zamknąć na zawsze ten rozdział, nie komentuję zbytnio sprawy Jerry'ego i krzywię się lekko na Corteza.
- Ja bym nie chciał przyjaciela, który odchodzi po wysłuchaniu problemów - mówię spokojnie, kiedy nasze czoło się stykają, a my oddychamy tym samym powietrzem przechodzącym z ust do ust.
- Pomyśl, że ja mogę być tym alkoholem. Zamiast sięgać po niego spędzaj czas ze mną. Ja potrafię też zabijać smutki i nawet coś poradzić. Czy nie jestem lepszym kompanem niż on? Czy to czegoś nie zmienia? - pytam Cię, patrząc na Twoją śliczną buzię tak blisko mojej. Unoszę dłoń by odgarnąć Twój rudy lok z twarzy. Przez chwilę patrzę na Ciebie w zamyśleniu i uśmiecham się znienacka, kiedy moje długie palce wciąż pozostają na Twoim policzku.
- Czy to jest moment w którym powinniśmy się pocałować? - pytam patrząc na tą scenerię i nagłą intymność naszej sceny. Ale zamiast tego zgarniam Cię z powrotem w moje ramiona. - Nie, z pewnością nie, jeśli mielibyśmy to kiedykolwiek zrobić, nie mogłoby to tak wyglądać - oznajmiam żartobliwym tonem, chociaż jest to powiedziane pół żartem, pół serio. Wzdycham i głaszczę Twoją rudą czuprynę. Podnoszę paczkę papierosów, byśmy mogli wspólnie odpocząć w tym pięknym miejscu, skupieni tylko na swojej kojącej obecności, chociaż na tą chwilę wolni od problemów.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptyPią Lut 14 2020, 01:49;

Wywróciła oczyma, siląc na jego krótki komentarz, który utwierdził ją w tym przekonaniu. W milczeniu lustrowała jego twarz wzrokiem, starając się ignorować podszepty alkoholu. Nie mogła jednak powstrzymać tej niesfornej, pojedynczej myśli, że coś się zmieniło. Fillin się zmienił podczas swojej nieobecności czy zawsze taki był, tylko ona egoistycznie tego nie zauważyła? Nie była w stanie zdecydować. Stąd też ciche westchnięcie spomiędzy warg. Nie powinna była nad tym gdybać. Był tu dla niej, wiedziała i chociaż nie miała pojęcia, jak mu się odwdzięczyć i czy na to zasługuje, nie wyobrażała sobie nikogo innego. Zupełnie, jakby los o tym wiedział i sprawił, że wybrał idealny moment na powrót. Nessa nie była lepsza, wszystkie głębsze relacje, którym dawała szansę, dostawały rys i w końcu pękały, rozsypując dookoła drobinki szkła, o które tak łatwo można było się skaleczyć.
Do rzeczywistości przywróciło ją pytanie o ten nieszczęsny sweter, który William faktycznie dość często nosił, na co wcześniej nie zwróciła uwagi.
- Chyba coś w tym jest, faktycznie często je nosi. - przytaknęła, starając się przesunąć obraz z odmętów wspomnień, chociaż Fitzgeralda praktycznie w nich nie było. Poza ostatnim mugoloznawstwem, nie mieli okazji często współpracować. Jego "przestań" sprawiło, że uniosła delikatnie brew. Wypowiedziane całkiem innym tonem niż ten, do którego ją przyzwyczaił. Zwykle brał życie przez śmiech i optymizm. Nie skomentowała tego jednak, nie chcąc wchodzić w dyskusję na temat, w którym i tak nie dojdą do porozumienia. Przesunęła kciukiem po boku jego dłoni, marszcząc brwi. Harlow była magiczną uwodzicielką? To tłumaczyłby jej aurę i powodzenie, bo nawet Nessa mając przyjemność konwersacji z jasnowłosą, nie mogła oderwać od niej oczu. Nie podobało się jej jednak, że ślizgon był z nią wcześniej w związku. Czyżby wymuszonym? Nie miała jednak odwagi o to zapytać, nie dziś. Zamiast tego przytaknęła, posyłając mu delikatny uśmiech. - Wymuszone uczucie nigdy nie będzie tym prawdziwym, zawsze zostanie tylko substytutem i klonem. Tego się podobno nie da podrobić, nawet urokiem osobistym.
Kiedyś do tego wróci. Zmrużyła oczy na buziaka, czując jednak bijącą od tego drobnego gestu troskę. Dziwne, nigdy nie była zbyt wylewna, a teraz wcale nie miała z tym problemu. Nie czuła poirytowania, wątpliwości, złości, niechęci — czuła tylko spokój i to złudne poczucie bezpieczeństwa, które chciał jej przekazać. Zupełnie, jakby miał rację — co niby mogło się stać, z czym sobie nie poradzi? Zwłaszcza z pomocą. Miała odpowiedzieć przekornie, zaczepnie, nęcona alkoholem i chcąca trochę się z nim podroczyć, jednak nim karminowe wargi wydusiły spomiędzy siebie, chociażby słowo, znów się odezwał. Patrzyła mu w oczy z jakimś niedowierzaniem, a jednocześnie niewypowiedzianą wdzięcznością. Dłonią musnęła policzka, powstrzymując się od zmierzwienia jego włosów. Był zbyt dobry, a ktoś tak paskudny, jak ona, wcale na to nie zasługiwał. Poczuła na twarzy podmuch ciepłego, ogrzanego bańką powietrza — z zewnątrz z pewnością było mroźne, zmieniające oddech w gęstą parę. Niebo jednak rozchmurzyło się, a po nadchodzącej zamieci śnieżnej nie było śladu. Pogoda w górach szybko się zmieniała. Czy tylko ona? Nie mogła uwierzyć, że zignorował Sol, którą był tak zachwycony dla niej. Tylko dlatego, że się zaręczyła, a do tego obserwator wspomniał o Holdenie. Uśmiechnęła się, przymykając na chwilę oczy. Zdawać by się mogło, że przez ułamek sekundy były zaszklone. Nessa jednak była silną dziewczyną, dźwigała wiele na swoich barkach, nawet będąc tak drobną i niską. Uniosła się nieco, odsuwając ich czoła od siebie i zamiast tego dała mu buziaka — Wiem Fillin, wiem, że Cię mam i zawsze będziesz, żeby mi podać rękę, kiedy upadnę. Ty też musisz wiedzieć, że rzuciłabym wszystko, żeby Tobie pomóc. Wiesz, prawda?
Zamilkła, a na chwilę zapanowała pomiędzy nimi cisza. Tkwiła tak w bezruchu z ustami przy skórze ciemnowłosego studenta, starając się przełamać. Powtarzając sobie, że już czas. Usiadła wygodnie, rozluźniając ciało. Zaśmiała się nawet na wzmiankę o kołdrze, twierdząc, że sobie poradzą i z jedną jakoś, najwyżej zmieni się w zwierze i będzie robiła za kominek.
Nie miała pojęcia, kiedy ostatnio tyle mówiła. Najgorsze były pierwsze zdania, a każde kolejne z dziecinną łatwością wychodziły z jej gardła, nieprzerywane zbytnio przez Fillina. Brzmiała spokojnie, aż nazbyt obojętnie — jakby mówiła o kimś innym, chociaż całkiem inaczej to sobie wyobrażała. Gdzie ta histeria i krzyk? Być może dlatego, że niczego na niej nie wymuszał. Wszystkie te problemy i wątpliwości wydawały się jej teraz banalne, być może zbyt oswoiła się z ich łańcuchami, dostosowała do nich życie, zamiast szybciej próbować je rozwiązać. To, że mu powiedziała dziś, nie oznaczało, że nigdy nie wrócą już do żadnego z tych tematów.

- Nikt by nie chciał. - przyznała cicho, łapiąc oddech po upiciu kolejnego łyka z butelki. Zwilżyła usta językiem, pozbywając się resztek cierpkiego, bursztynowego trunku. Zaraz znów przywarła do jego czoła, całkiem poważnie pytając o wymiar swojego szaleństwa. Karmelowe ślepia z uwagą doszukiwały się najmniejszej wskazówki w jego oczach, chociaż nie miała już tak bystrego umysłu, aby ją zauważyć. Prawdę mówiąc — miała obawy przed wstaniem. Nawet ktoś o tak twardej głowie miał swój limit. Czując na ustach oddech przyjaciela, przez myśl jej przeszło głupie pytanie, podczas gdy on oferował się na zostanie jej uzależnieniem. Bo czym innym był alkohol? Trudno jej było powstrzymać delikatne uniesienie kącików ust ku górze.
- Chcesz, żebym się od Ciebie uzależniła, jak od kawy czy whiskey? Jednak jesteś szalony, Cealláchain. - szepnęła tonem, wskazującym, że nie było już dla niego ratunku. Nie drgnęła, nawet gdy zgarnął potargany, rdzawy kosmyk za ucho, chłodząc jej nagrzane policzki. Aż dziwne, przecież zawsze była zimna. Na jego słowa wydała z siebie ciche "hmm", rozbawiona faktem, że pomyślała o tym samym, co się nigdy wcześniej względem niego nie zdarzyło. Emocje, upojenie, ciepło, dobry moment i sceneria. Mogły być lepsze warunki? Tak. - Niezastąpionym. Pewnie to był taki moment, ale Fillin, jeśli kiedykolwiek będziesz chciał mnie pocałować — zrób to w innych okolicznościach, pozytywnych, Żeby tego nie przyćmiły te negatywne, bo nigdy nie wiesz — czy coś się zacznie, skończy lub zostanie w tym samym miejscu.
Przymknęła oczy od gwałtownego ruchu, lądując w ramionach, które tak dobrze znała. Była zmęczona, coraz mocniej kręciło się jej w głowie i olbrzymim wyzwaniem było pomyślenie o czymkolwiek. Czyżby nadchodził moment, że Nessa Lanceley zaśnie bez użycia eliksiru wspomagającego? Słyszała jego ton, jednak nie potrafiła go określić, ulegając pieszczocie wynikającej z głaskania głowy. Przymknęła oczy, układając wygodnie głowę na jego ramieniu z twarzą na wysokości szyi, walcząc ze znużeniem wywołanym całym tym chaosem dokoła. Spod przymkniętych do połowy powiek obserwowała, jak podniósł paczkę z fajkami, wyjmując jednego i delektując się jego smakiem, wypuszczając nad nich kłęby dymu. Nie mogła dostrzec jego twarzy, więc nie miała pojęcia, co mogło chodzić mu po głowie. Niedługo trzeba będzie wracać, ale bańka wciąż idealnie chroniła od całego świata zewnętrznego, dając prowizoryczne uczucie spokoju. Objęła go delikatnie dłonią w talii, zaciskając palce na jego czarnym golfie. - Jesteś zdecydowanie najlepszym z foteli.
Mruknęła cicho, skoro kojarząc, że chyba sam nawet tak się wcześniej określił. Zerknęła w stronę pokrytego lodem jeziora, czując, jak coraz trudniej utrzymać jej powieki u góry, jak rozmazuje się obraz.

| zt x2
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Student Slytherin
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : -72
  Liczba postów : 1809
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptySob Lut 15 2020, 18:43;

Jak na osobę, która nie potrafi pływać i panicznie boi się wlecieć do wody, często bywała nad różnymi jeziorami. To, że coś ją ciągnęło w te miejsca, pewnie miało swoje logiczne wytłumaczenie, zwłaszcza, że nie czuła się tam ani trochę komfortowo, a jednak nie potrafiła do nich nie wracać. Tym razem szukała po prostu spokojnej, cichej przestrzeni, żeby poczytać książkę, którą udało jej się znaleźć w domu. Zabrała wszystko to, co ją chociaż trochę zainteresowało, ale jednocześnie nie wzbudzało większych podejrzeń. Tak jak przypuszczała, w głębiej ukrytych zbiorach ojca dało się znaleźć lektury, których może nie odszukałaby nawet na regałach w dziale ksiąg zakazanych. Nie wiedziała, czy będą one jakkolwiek pomocne, ale warto było spróbować. Nauczyciel jej ani trochę nie zniechęcił do poszukiwań, wręcz przeciwnie, zaczęła myśleć o tych wszystkich miejscach w których może znaleźć informację jeszcze szerzej. Nie wiedziała, czy w którejś z książek, które ze sobą przywiozła były dla niej cenne informacje, ale miała nadzieje znaleźć cokolwiek, co popchnie ją do przodu. Przed wyjściem nad jezioro zastanawiała się, po którą pozycję sięgnąć i ostatecznie wcale nie wybrała tej, która w zbiorach ojca znajdowała się najgłębiej, tylko tę, która była praktycznie na wierzchu. Zdążyła tylko zauważyć, że jest tam sporo na temat legilimencji i oklumencji, a ten temat ostatnio zaczął ją interesować. Zwłaszcza po tym, jak nauczyciel wdarł się do jej umysłu i chociaż zrobił to znacznie delikatniej, niż Bloodworth, to uświadomił jej, jak okropne to było doświadczenie i jak duży to miało wpływ na bezradność, którą czuła do tej pory. Podczas rozmowy z Elaine zrozumiała, że musi z tym walczyć i może to był właśnie krok, który powinna zrobić najpierw. Zabezpieczyć się przed takim łatwym wdarciem się do jej myśli i pozbyciem jej największej intymności. Jeśli kiedykolwiek chciała konfrontować się z ojcem Nate'a, musiała być gotowa na jego bezwzględność, o której zdążyła przekonać się na własnej skórze. Jeśli miała przestać się czuć jak ofiara, potrzebowała więcej pewności, a to jej dawała wiedza. Siedziała na jednej ze skał, pozerkując tylko na zamrożone jezioro i czytała dokładnie strona po stronie, wszystko co dotyczyło tych umiejętności. Oczywiście w pierwszej kolejności skupiła się na obronie, zwracając uwagę na to, jak ważne było co myśli i czuje w takiej chwili. Ukrywanie myśli wydawało jej się abstrakcyjne biorąc pod uwagę tak, że na co dzień była kiepska nawet w ukrywaniu emocji i pilnowaniu, żeby nie dało się z niej czytać jak z otwartej karty i na ogół zawodziła na tym polu. To wymagało dużo większego skupienia, silnej woli. To co miała, to na pewno była dobra motywacja, ale wiedziała, że czytając niewiele zdziała. Jeśli naprawdę chciała się czegoś nauczyć, potrzebowała też doświadczenia. Czytała o tym, w jaki sposób można to ćwiczyć i jak żmudny i bolesny jest cały ten proces. Naprawdę była na to gotowa? Nawet jeśli, nie miała nikogo, kto mógłby jej w tym pomóc. Wątpiła, żeby Rasheed był chętny do tego typu nauki, zwłaszcza, że to wymagało sporo czasu i zaangażowania z obu stron. Nie znała nikogo innego, a przynajmniej wydawało jej się, że nie zna. Może ktoś jej bliski posiadał te umiejętność, tylko o tym nie wiedziała? Przez chwilę pomyślała nawet o Leo, ale nie wiedziała, czy chciała prosić o pomoc akurat przyjaciela Nate'a. Nie miała pojęcia, czy chce, żeby wiedział o jej zainteresowaniu tematem. Powoli kończyła czytać o wszystkich podstawowych informacjach i przygotowaniach. W suchej teorii wszystko było proste do osiągnięcia, ale wiedziała, że jeśli chce spróbować, musi to zweryfikować w praktyce.

/zt
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4216
  Liczba postów : 1995
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptyWto Lut 18 2020, 21:58;

/wyścigi

Ferie trwały w najlepsze i każdy znajdował dla siebie zajęcie. Był to dobry znak, przynajmniej nie musieli martwić się o to, czy dzieciaki się nudzą. Inna sprawa, że sam Josh odczuwał brak miotlarskich uciech. Ileż razy można przeglądać magazyny o miotłach i sprzęcie do quidditcha, albo sprawdzać rankingi drużyn. Choć ferie miały być odpoczynkiem również dla nich, brakowało mu przeprowadzenia zajęć. Z drugiej strony, gdyby teraz ogłosił lekcję latania, z całą pewnością ludzie popukaliby się w czoło i olali wszystko. Właściwie, rozumiał to w pewnym sensie… Spacerując po resorcie, postanowił dopytać się jaką ilość mioteł mają oraz czy mógłby je pożyczyć, aby urządzić wyścigi. Kiedy otrzymał zadowalającą go odpowiedź, poszukał miejsca, które byłoby dość urokliwe, aby zwabiło i zawodników i ewentualnych widzów. Ostatecznie ogłosił wyścigi, dając wszystkim dwa dni do namysłu.
W końcu wybiła godzina rywalizacji. Dotarł na zachodni brzeg jeziora, gdzie przetransportowane miotły ułożył na stosie. Niektóre były w opłakanym stanie, inne jakby prosto z salonu. Mogło być całkiem ciekawie, gdyby wszyscy ścigali się na sprzęcie pamiętającym czasy, gdy kanalizacja była fantazją młodego pokolenia. Zaznaczył miejsce startu i jednocześnie mety, po czym wyliczył odległość, gdzie sam zamierzał stanąć, gdy już wszyscy chętni się zbiorą. Pogoda była całkiem przyjazna. Brzeg, choć popękany, był całkiem stabilny, więc nie bał się, że nagle lód się pod kimś załamie. Lekki puch pokrywał większą część lodu, mieniąc się w promieniach słońca. Gdyby nie wiedział, gdzie wyjechać następnej zimy, już miał znalezione miejsce.
- Chętni niech staną przy stosie mioteł i zawołają “do mnie”, jak na pierwszej lekcji miotlarstwa. Miotła, która wpadnie wam w dłonie, jest wam przeznaczona na ten wyścig - polecił, gdy pojawiły się w końcu osoby chętne do wyścigu. Prawdę mówiąc, sam miał ochotę polatać, ale mógł zadowolić się obserwowaniem innych.





Wszyscy zawodnicy dostają miotły wypożyczone z resortu. Należy wykonać rzut dwoma kostkami, z których pierwsza odpowiada za otrzymaną miotłę, druga za jej stan, który ma wpływ na wyścig:

MIOTŁY:
1- Midrąg - z racji ściągania w lewo -1 do każdego rzutu kostką (wiadomo, brak efektu przy wyrzuceniu 1)
2- Nimbus 2001 - szybka miotła +2 do każdego rzutu kostką (wiadomo, brak efektu przy wyrzuceniu 6)
3- Księżycowa Brzytwa - w razie lotu na wysokości przesuwasz się o jedno dodatkowe pole do przodu (patrz wyrzucenie 3 w czasie wyścigów)
4 - Błyskawica - możliwość 1 przerzutu na cały wyścig
5 - Nimbus 2015 - możliwość 2 przerzutów na cały wyścig
6 - Zmiatacz 11 - stare, ale jare - nie daje efektów w czasie wyścigu, ale na pewno masz +10 do zajebistości

STAN:
1,4- to ma być miotła do latania?! Witki nadpalone, trzonek pęknięty, nie masz pewności, czy nadaje się do wyścigu, ale nie narzekasz. W końcu nie jesteś tchórzem, prawda? -1 do każdego rzutu kostką, dodatkowo anuluje profity z posiadania Nimbusa 2015, Błyskawicy, Nimbusa 2001, Księżycowej Brzytwy
2,5- niby wszystko z nią w porządku, ale masz wrażenie, że nie chce słuchać twoich poleceń, czyżby miały być z tego powodu problemy? Pierwszą kolejkę stoisz, próbując zmusić miotłę do lotu.
3,6- najwyraźniej ktoś się zagapił i dał miotłę w idealnym stanie, jakby nie była jeszcze używana - przesuń się o jedno pole do przodu i dopiero wykonaj akcję z wylosowanej kostki

Dalsze informacje zostaną podane w następnym poście.
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1680
  Liczba postów : 3435
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptySro Lut 19 2020, 09:39;

No jasne, że pojawiła się jako pierwsza. Zima? Flowboard? Alpy? A komu to potrzebne.
Walsh wymyślił wyścigi na miotłach i Davies nie potrzebowała ani słowa więcej, by stawić się w wyznaczonym miejscu. Trochę ją rozczarował brak możliwości zabrania własnej miotły, ale zasady to zasady. Być może Nimbus potrzebował jeszcze czasu dla siebie po usłyszeniu, że nie polata przy Ślizgonach.
- Dzień dobry! - zawołała już z daleka na widok profesora, po czym przyspieszyła kroku, aby jeszcze szybciej znaleźć się przed linią rozpoczęcia wyścigu. Jej zaskoczone losowością 'do mnie' chyba nie spodobało się żadnej z rozsądnych mioteł i tylko badziewny Migdrąg leniwie przydryfował w jej kierunku. Natychmiast miała złe przeczucia, zwłaszcza, że wcześniej obiły jej się o uszy plotki dotyczące stosowania zaklęć na miotłach, co samo w sobie było dla niej traumatyczne. Ulubione zajęcie przeplecione tym chyba najmniej ulubionym? To był materiał na koszmary. Wolałaby pichcić w powietrzu tojadowy dla Voralberga niż bawić się w uroki i zdejmowanie ich.

1, 5
1 - Midrąg - z racji ściągania w lewo -1 do każdego rzutu kostką (wiadomo, brak efektu przy wyrzuceniu 1)
5 - niby wszystko z nią w porządku, ale masz wrażenie, że nie chce słuchać twoich poleceń, czyżby miały być z tego powodu problemy? Pierwszą kolejkę stoisz, próbując zmusić miotłę do lotu.

______________________

But I ain't worried 'bout it
Zachodni brzeg jeziora UEEDvST
dancing on the clouds below
Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 3556
  Liczba postów : 3212
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptySro Lut 19 2020, 11:21;

Nie nudził się tutaj; aparat stał się bez mała przedłużeniem jego ręki (też mi nowość, dziwne, że nie wrósł w nią jeszcze na stałe) i zdawało mu się, że zwiedził już większość okolicy, znajdując kilka wyjątkowo urokliwych miejsc. Ale nawet jemu zaczynało się to już nudzić. Przygnębiony niedawnym wyjazdem z Pandory, zamknął się na innych, pogrążył w samotności, która powoli zaczynała go przytłaczać. Nawet w normalnej sytuacji miewał wiele momentów, kiedy stronił od ludzi, ale zazwyczaj potrafił dostrzec, że nie jest to dla niego nic dobrego. A jeśli nie, strofowała go siostra, która pilnowała, by nie odcinał się od świata. Teraz nawet ona zostawiła mu przestrzeń, uważając chyba, że musi w spokoju dojść do siebie, a on nie był pewien, czy aby na pewno miała w tym rację. Najwyższy czas, by coś z tym zrobić... a wyścigi zdawały się być idealną okazję do ponownego wdrożenia się w hogwarckie życie. Ubrał się w wygodne i dość ciepłe ubrania i dotarł nad jezioro jako jeden z pierwszych. Przywitał się z profesorem Walshem i podszedł do kupy mioteł, głośno i wyraźnie wypowiadając „do mnie”. Dołożył do tego bezgłośną modlitwę, by nie wypadł mu ten okropny midrąg.
Z miotłą w ręku zatrzymał się przy boku @Morgan A. Davies, trącając ją delikatnie ramieniem. Na usta cisnęła mu się uwaga na temat drugich wyścigów w tak krótkim czasie, ale w porę ugryzł się w język. Dopiero teraz przyjrzał się swojej wyścigowej zdobyczy – od razu zauważył, że w jego ręce wpadł zmiatacz 11, co w zestawieniu z błyskawicą, którą zostawił w Hogwarcie nie zachwycało go szczególnie, ale dopiero w tym momencie dostrzegł, że miotła wygląda jakby nie była nigdy używana.
Hampson nieźle się targnął na ten ośrodek, skoro poza spa udostępniają nam nowe miotły. Co tam masz? — wychylił się, aby spojrzeć na miotłę, którą trzymała dziewczyna i przygryzł delikatnie wargę, by nie zaśmiać się na to, co zobaczył. Morgan miała dzisiaj pecha.

Miotła: Zmiatacz 11
Stan: 6 – idealny.
Powrót do góry Go down


Russell Alvarez
Russell Alvarez

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : tatuaż na kostce
Galeony : 282
  Liczba postów : 350
https://www.czarodzieje.org/t18225-russell-alvarez#518736
https://www.czarodzieje.org/t18249-poczta-alvaro
https://www.czarodzieje.org/t18236-russell-alvarez
https://www.czarodzieje.org/t18410-russell-alvarez-dziennik
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Gracz




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptySro Lut 19 2020, 11:34;

Kiedy tylko dowiedział się o wyścigach organizowanych przez profesora, nie wahał się ani chwili. To była kolejna atrakcja, kolejna zabawa, w której mógł wziąć udział i dobrze się bawić. Doskonale wiedział, jak takie wyścigi mogą się skończyć, ale nie przeszkadzało mu to zbytnio. Najwyżej w częściach wróci do Hogwartu. Może chociaż jakaś ładna dziewczyna się nim zaopiekuje? Kto to wie.
W szkole nie był w drużynie z paru powodów. Nie lubił się przewyższać, nie było miejsc, nie chciał nikomu bardziej zdolnemu zająć stanowiska. Poza tym wolał siedzieć na trybunach i robić zdjęcia. Kto jak nie on by uchwycił te najlepsze momenty? Teraz? To nie było wymagane. Nikt nie sprawdzał, czy perfekcyjnie skręci w lewo, czy inne skręty.
Na miejscu zauważył już parę osób w tym kapitana drużyny jego domu. Kto by się spodziewał. Przywitał się z profesorem, a do samej dziewczyny podszedł i zamienił parę słów. Kiedy nadeszła odpowiednia chwila przywołał swoją miotłę. Nimbus 2001. Niby lepiej od dziewczyny, ale jeśli porównać ich zdolności to i tak wychodził na minusie. Zmarszczył nos, kiedy dopiero dostrzegł pęknięty trzonek i witki nadpalone. Był gryfonem i nie zamierzał się poddawać tak łatwo.
- Świetnie się zapowiada - mruknął.

2,4
2- Nimbus 2001 - szybka miotła +2 do każdego rzutu kostką (wiadomo, brak efektu przy wyrzuceniu 6)
4- to ma być miotła do latania?! Witki nadpalone, trzonek pęknięty, nie masz pewności, czy nadaje się do wyścigu, ale nie narzekasz. W końcu nie jesteś tchórzem, prawda? -1 do każdego rzutu kostką, dodatkowo anuluje profity z posiadania Nimbusa 2015, Błyskawicy, Nimbusa 2001, Księżycowej Brzytwy
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 4630
  Liczba postów : 2440
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8




Moderator




Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora EmptySro Lut 19 2020, 12:52;

Naprawdę? Musiało się to odbywać przy jeziorze? Aż ją ciarki przeszły na samą myśl, ale nie mogła tak po prostu zrezygnować. Była córką i wnuczką Brandona, w jej żyłach płynęła krew ludzi, którzy od wieków zajmowali się wszelkim magicznym transportem, zaś miotły, podobnie, jak latające dywany, zaliczały się do niego bezsprzecznie. Zresztą, nie była aż taką nogą, jeśli idzie o podróżowanie, wkrótce zamierzała również poważnie pomyśleć o zdolności teleportacji, najlepiej łącznej, w końcu była jedną z Brandonów, nie mogła skupiać się na sobie, ostatecznie należało zawsze podróżować z fantazją, czyż nie? Niemniej jednak obecność jeziora nieco ją deprymowała, bała się potwornie, że skończy się na wypadku, w którego czasie po prostu się o nie, cóż, rozbije. Bardziej chodziło o to, że lód mógł pod nią pęknąć, a wtedy niewątpliwie poszłaby na dno, ale mimo wszystko wrodzona duma nie pozwalała jej zrezygnować z zabawy z tak prozaicznego powodu, jakim był lęk przed wodą. Nic zatem dziwnego, że ubrała się nieco mniej elegancko, a wygodniej, choć pewnie odstawała nadal od pozostałych znajomych ze szkoły, i po prostu ruszyła na miejsce spotkania, by po drodze pozdrowić kilku znajomych. Dostrzegła @Elijah J. Swansea, którego kojarzyła nie tylko z uwagi na wspólny dom, nie tylko z uwagi na drużynę, ale również jego pochodzenie, więc uśmiechnęła się lekko pod nosem, ale nie zdążyła zrobić nic, kiedy odezwał się profesor Walsh.
Wykonała sumiennie jego polecenie, użyła słynnego zwrotu "do mnie", kiedy znalazła się przy stosie mioteł i uśmiechnęła się pod nosem. Najwyraźniej krew Brandonów faktycznie rządziła się w pewnych momentach innymi prawami, bo oto w jej rękach znalazł się całkowicie idealny, niemalże nowiutki, Nimbus 2015. Wiedząc już, na czym dzisiaj przyjdzie jej podróżować, postanowiła cofnąć się i tym razem pomachała do kapitana drużyny Krukonów, choć nie miała nawet bladego pojęcia, czy ten wie, jak ona ma na imię.
- Ciekawe, jak bardzo wymiata - zwróciła się do @Elijah J. Swansea, kiedy już znalazła się nieco bliżej i skinęła na trzymaną przez niego miotłę. Nie trzeba było mieć niesamowitego oka, by wiedzieć, co przypadło mu w udziale, ale można powiedzieć, że z powodów jej wychowania, Victoria miała do tego zdecydowanie większe predyspozycje.


Miotła: 5 (Nimbus 2015); Stan: 6 (idealny)


______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down
Online


Sponsored content

Zachodni brzeg jeziora QzgSDG8








Zachodni brzeg jeziora Empty


PisanieZachodni brzeg jeziora Empty Re: Zachodni brzeg jeziora  Zachodni brzeg jeziora Empty;

Powrót do góry Go down
 

Zachodni brzeg jeziora

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 4Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Zachodni brzeg jeziora JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Masyw Mont Blanc
 :: 
Okolice
-