Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Salon

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Salon  Salon EmptyPon 23 Wrz 2019 - 17:47;


Skrzydło wschodnie, parter


Salon


Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon EmptyPon 23 Wrz 2019 - 18:05;

Przez całą drogę na parter nieustannie oglądałem się za siebie. Zejście po schodach to było nic wielkiego. Większym kłopotem było przejście przez cały, długi korytarz prowadzący do skrzydła wschodniego, w którym mieścił się salon. Po drodze minąłem wiele zamkniętych pomieszczeń. Odgłosy życia, śmiechy czy wręcz zażarte kłótnie sprawiały, że serce waliło mi głośno w piersi. Wolałem uniknąć zbędnych pytań dotyczących nieomal omdlałej dziewczyny niesionej po rezydencji, dlatego też poruszałem się tak szybko jak tylko mogłem z obciążeniem w postaci jej osoby w ramionach. Udało mi się napotkać jedynie parę domowych skrzatów. Przywitawszy się z nimi uprzejmie, chociaż pospiesznie, wzbudziłem ich zainteresowanie. Na szczęście wystarczyło poprosić je o kubek gorącej herbaty i coś słodkiego, a natychmiast zajęły się usłużeniem jednemu z wielu mieszkańców domu, dzięki czemu bez problemu dotarłem do miejsca docelowego. Przekroczywszy próg zorientowałem się, że skrzaty jakimś cudem zdołały mnie wyprzedzić. Na stoliku kawowym stał już imbryczek wraz z dwiema filiżankami, a także cały przekrój różnorodnych słodkości począwszy od czekoladowych żab, a na efektownym, parującym cieście z hibiskusem włącznie. Niestety, nie moim ulubionym z uwagi na lekko parzące w język kwiaty. Zbliżyłem się do kanapy i posadziłem na niej Elaine, odetchnąwszy nieco, gdy jej ciężar opuścił moje ramiona. Zdążyły już zesztywnieć. Na całe szczęście salon był opustoszały. Fairwynowie w dużej mierze nie przepadali za swoim towarzystwem, toteż nie było nic dziwnego w tym, że unikali współdzielonych przestrzeni. Ja sam bywałem tutaj od wielkiego dzwonu, również z uwagi na często rozpalony kominek. Tego dnia również płonął w nim ogień. Dyskretnie skierowałem na niego różdżkę i zgasiłem płomień zaklęciem niewerbalnym, nim skupiłem wzrok na Swansea. Usiadłem obok niej na miękkiej poduszce i pogładziłem delikatnie jej ramię. Wyszeptałem jej imię. Mógł głos drżał z niepokoju, a po niewzruszonej masce nie pozostał już nawet ślad. Szalenie się o nią martwiłem, było to po mnie widać jak nigdy dotąd.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy, rażąco stonowana mimika
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 523
  Liczba postów : 1395
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon EmptyPon 23 Wrz 2019 - 20:25;

Zapomniała oddychać, zaznała szoku, wyobraźnia dorzuciła swoje trzy sykle i pobudziła wspomnienia, których się obawiała... to wszystko wywołało zawroty głowy i ogólny brak zapanowania nad ciałem. Oparła czoło o bark Riley'a, trzymała się go mocno i przez całą drogę próbowała do siebie dojść. Nie uroniła ani jednej łzy i była z siebie dumna. Oddychała płytko i walczyła z niedawno wskrzeszonym przerażeniem. Wiele emocji dzisiaj doznała, naprzemiennie szok i intensywne szczęście, potem silny strach, ulga, skrępowanie... miała prawo przez chwilę zawiesić się, by odzyskać jasność umysłu. Riley z kimś rozmawiał, słyszała skrzekliwe głosy i byłaby uśmiechnęła się na ten dźwięk, gdyby nie trudności w koncentracji. Otaczał ją miły zapach jego ciała i ubrań, przy uchu słyszała cichy głos, a pod policzkiem czuła mrowienie, co przywodziło na myśl używanie metamorfomagii do ukrycia blizn. Mogła dryfować tak w nieskończoność, oparta o niego, ignorując fakt, że było to trochę niewygodne. Wystarczyła zmiana pomieszczenia, a już oddychała innym powietrzem. Chętnie powitała jakiekolwiek światło i echo obecności ludzi. Zastanawiała się czemu nikogo nie minęli - dlaczego przechodzą niezauważeni? Nie chciała wracać do rzeczywistości tylko opierać się o ciepłe ciało, jednak gdy ją posadził, musiała się w końcu otrząsnąć. Uznała, że teraz otworzy oczy i nie zobaczy już kłów. Powtarzała sobie w myślach, że to tylko wyobraźnia i niemożliwe, aby trzymał w swojej pracowni jego kły. Wyznał kolejny sekret, o który poniekąd się prosiła. Do którego znów nie była absolutnie przygotowana. Miała problem z rozeznaniem się z upływem czasu i po jakichś paru sekundach cucił ją dotyk i cichy szept. Wypuściła powietrze z płuc, podniosła obie dłonie do twarzy zakrywając ją całą. Dopadło ją przeraźliwe zmęczenie mentalne. Nie miała sił już myśleć i przeżywać wstrząsów. Do tego wszystkiego palił ją głęboki wstyd, silniejszy niż dotychczas, co oczywistym było, że zostanie oznaczone szaleństwem na włosach. Po upływie paru przeciągających się chwil w końcu odsłoniła swoją twarz i popatrzyła na Riley'a. Widząc jego zmartwioną minę wpadła w jeszcze większe poczucie winy. Zmalała o centymetr pod wpływem jego stroskanego spojrzenia. Sięgnęła bez słowa po jego rękę, którą postanowiła zakryć własnymi i przez chwilę popracowała nad oddechem. - Tak mi wstyd. Przepraszam. - wydusiła z siebie. Poczucie winy dźgało ją boleśnie pod żebrami i fizycznie naprawdę czuła tam ból. Chciałaby zapaść się pod ziemię i spalić tam ze wstydu i zażenowania własnym zachowaniem. - Wy...wyobraźnia płatała mi figle i przypomniało mi się coś przykrego i strasznego. - była jeszcze trochę blada ale już się tak nie trzęsła. Nie patrzyła mu w oczy, wstyd nie pozwalał jej to zrobić. Skupiała się na cieple jego dłoni i starała nie myśleć o tamtym upiornym pomieszczeniu i tym, co tam widziała. Zacisnęła zęby, aby całkowicie oddalić widmo popłakania się i pogrążenia w zniesmaczeniu własnych słabości. Nie radziła sobie ze strachem. Absolutnie.
Przysunęła jego uwięzioną dłoń do swojego chłodnego policzka i ogrzewała się przez chwilę temperaturą jego palców. Tylko przez chwilę, gdy pojęła, że za bardzo się narzucała i powinna zwolnić tempo tak, jak się do tego zmuszał. - Uprzedzaj mnie, dobrze? Proszę. Chociaż słowo. - mimowolnie spięła mięśnie, zerknęła na niego przelotnie przygryzając przy tym policzek od środka. Była trochę zagubiona. Nie wiedziała gdzie jest, jak długo i o czym ma najpierw pomyśleć. Nie umiała ułożyć swoich myśli w grzecznym rządku, przez co tylko wywołała delikatny, choć upierdliwy ból w skroniach.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon EmptyPon 23 Wrz 2019 - 20:53;

Uniosłem brwi, kiedy usłyszałem jej słowa. Naprawdę mnie przepraszała? Spojrzałem ponad nią, wprost w bliżej nieokreślony punkt po przeciwnej stronie salonu. Wydawało mi się, że to raczej ja powinienem ją przeprosić za postawienie jej w takim położeniu. Zupełnie znienacka wystawiłem ją na ogromną próbę. Tłumaczyłem to własną bezradnością w obliczu jej braku rozsądku, lecz czy to już nie podpadało po prostu pod okrucieństwo? Jakby nie patrzeć, było go we mnie więcej, niż byłbym skłonny przyznać. Czasami bywałem niezwykle niedelikatny, zwłaszcza, jeśli chodziło o wszystko co było związane z moim zawodem. Było to dość ironiczne, zważywszy na fakt, ze alternatywą było zaproszenie jej do własnego pokoju, gdzie mogłaby na własne oczy przyjrzeć się czaszkom i kłom. Już bez formaliny, dywanów, stołów do rozbiórki zwierzęcia. To byłby dla niej o wiele przystępniejszy widok, a jednak moja mroczniejsza, bardziej brutalna natura uznała, że terapia szokowa będzie najlepszym co mogłem jej w tym momencie zaoferować. Może po cichu liczyła na to, że Elaine okaże się taka jak wszyscy i przerazi ją na śmierć to, co później będzie we mnie już zawsze widziała? Nie tylko cichego, uprzejmego chłopaka z dobrego domu, ale także osobę, która bez większych skrupułów potrafiła zamordować słodkie zwierzątka błąkające się po lesie, a potem pójść na Śmiertelny Nokturn i wdawać się w zażarte dysputy, targując się o jak najlepszą cenę za amulety z (nie szukając daleko) garboroga. Nie lubiłem mylić się co do ludzi, a faktem było, że Elaine póki co jedynie mnie zaskakiwała. Była silniejsza, niż podejrzewałem, teraz już to widziałem. I faktycznie, kiedy już przestałem być stawiany pod ścianą, zrozumiałem jak nieodpowiedzialne było moje zachowanie.
- Przepraszam - słowo to spłynęło gładko z moich ust, bo i naprawdę wierzyłem w to, że podjąłem niewłaściwą decyzję. Ponownie skupiłem na niej spojrzenie, pozwalając jej na otoczenie własnego policzka moją dłonią. Pogłaskałem go kciukiem, w milczeniu przyglądając się jej pobladłej twarzy. - Nie wiedziałem jak do ciebie dotrzeć… - spróbowałem się wytłumaczyć, chociaż nawet w moich uszach brzmiało to doprawdy żałośnie. Zacisnąłem mocniej szczęki w zdenerwowaniu szukając właściwych słów. Nie znalazłem takowych. - Potrzebowałem cię poważnej i skupionej. To nie był właściwy moment. - Plątałem się we własnych myślach, więc po prostu westchnąłem i zaprzestałem wyjaśnień. Oparłem się wygodniej o oparcie i cofnąwszy dłoń z jej twarzy, śmiało przytuliłem się do jej boku, chociaż wcale nie czułem się aż tak pewnie. Niemniej, skoro dalej szukała ze mną kontaktu to uznałem, być może mylnie, że to jest właśnie to co miało pocieszyć ją po tym co widziała. Nie nawiązywałem już w żaden sposób do tego co widziała. Uznałem, że jak zawsze, jeśli będzie ciekawa to zapyta mnie sama, a jeśli wspomnienia, które ją dręczyły okażą się silniejsze to ja nie chciałem być znowu tym, który sprawi jej przykrość. Podejrzewałem z czym kojarzyła jej się zawartość pracowni, więc tym bardziej nie byłem chętny do dociekania… a przynajmniej nie w tym momencie. Palcami musnąłem delikatnie jej kolano. Specjalnie nie obejmowałem jej ramieniem, zbyt niepewny jej odczuć wobec mnie. Nie potrafiąc patrzeć jej w oczy zbyt długo, skupiłem wzrok na jej rękach.
- Masz ochotę na herbatę? - Zapytałem po kilku sekundach ciszy, chcąc chociaż na moment wprowadzić między nas odrobinę normalności. Nawet mnie samemu ta próba wydała się zwyczajnie marna.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy, rażąco stonowana mimika
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 523
  Liczba postów : 1395
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon EmptyPon 23 Wrz 2019 - 21:16;

Skupienie myśli sprawiało jej wiele trudności. Splątane emocje wywołały uczucie dyskomfortu gdzieś właśnie w okolicach klatki piersiowej. Nie wiedziała co czuje teraz najintensywniej - zawstydzenie, poczucie winy, szok czy strach, który nią tam wstrząsnął. Rozejrzała się w końcu po pomieszczeniu i odkrywszy, że to ewidentnie salon, zmarszczyła brwi. Nie było tu nikogo poza nimi, co było dla niej stosunkowo dziwne wszak w jej domostwie prawie wszędzie dało się na kogoś natknąć. Przyglądała się wyposażeniu salonu i odniosła wrażenie, że Riley naprawdę pasuje do takiego klimatu i tonacji kolorystyki ścian, mebli i dywanu. Nie mogła jednak skupić się na tym na tyle, by móc z tego powodu rozpocząć wesołą pogawędkę. Nie, za bardzo ją gryzło coś od środka. Nie wiedziała czy powinna być przepraszana,tak trudno było to rozstrzygnąć. Smutniała, zwyczajnie było jej przykro, że musiało do tego dojść. - Będę już poważna i za chwilkę skupiona. - odpowiedziała bez ani jednej pozytywnej nuty w głosie. Za bardzo zatraciła się w swojej spontaniczności i utrudniała jedynie sytuację swoim zachowaniem. Nie powinna go winić, że chciał wprowadzić ją w kolejną tajemnicę, a jednak brak delikatności podczas tej sytuacji wpędzał ją w zakłopotanie. Nie chciała być traktowana jak porcelanowa lalka lecz minimalne uprzedzenie mogłoby jej pomóc się otrząsnąć. Za bardzo dała się porwać emocjom mimo, że prosił, łagodnie chciał ją wyrwać z nieznośnej potrzeby nieustannego dotykania jego ust. Wybrał taki, a nie inny sposób. Skuteczny, to trzeba przyznać, bowiem nie mogła się dłuższy czas otrząsnąć. Mimo, że mieli zwolnić - co dla niej wiązało się z góry skazanymi na porażkę próbami trzymania się od jego ciała z daleka - to przytulił się. Świadomość, że zrobił to z własnej woli, chętnie, z pewnością siebie rozczulił ją. Chciała być skoncentrowana i się przypilnować, by go nie osaczać i nie zmuszać do kolejnych prób przywoływania go do porządku. A jednak nie umiała tylko siedzieć obok, podczas, gdy uniemożliwiał jej skupienie się przez chociażby ulotny dotyk na kolanie. Od razu po jej ciele przemknął znajomy już jej gorący dreszcz. Wyswobodziła jego dłoń, ale po to, by wsunąć rękę pod jego ramię i w grzeczny sposób przytulić policzek do ciepłego ramienia. Podkuliła nogi na sofie, wcześniej zrzucając ze stóp buty.
- Nie, dziękuję. - szepnęła z dziwnym smutkiem. Jak mogła myśleć o piciu czy jedzeniu kiedy żołądek związany miała w supeł? Dopiero teraz zauważyła zastawiony stół i przypomniała sobie, że musieli spotkać skrzaty. - Zabijasz zwierzęta.- podsumowała cicho. - Czy zrobiły ci kiedyś dużą krzywdę? - zapytała, nie patrząc na niego. Próbowała rozmawiać, nie dać się rozproszyć i znów rozpalić jednocześnie nie potrafiąc sobie odmówić przytulania jego ramienia. Nie pamiętała już jak to jest siedzieć samotnie bez dotykania kogokolwiek. To robiło się już uzależniające. Popatrzyła na jego dłonie, na których widziała małe blizny i zastanawiała się czy to stąd się wzięły. Ścisk w klatce piersiowej nie ustępował.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon EmptyPon 23 Wrz 2019 - 21:33;

Między nas wkradła się pewna sztywność. Nie było to absolutnie nic dziwnego, jeśli spojrzymy na całokształt tego dnia, a jednak nie nawykłem do tego, aby do tego stopnia powstrzymywać się przy niej od okazywała konkretnych emocji czy przekazywania myśli. Miałem wrażenie, że stąpam po niezwykle kruchym lodzie, więc pilnowałem się aż zanadto, a przynajmniej tak sądziłem. Ważyłem każde jej słowo, szykując już teraz odpowiedź o tych kilka sekund wcześniej, niż wypowiedziałem ją na głos. Spontaniczność umarła i zrodziła się powaga, dokładnie tak jak tego chciałem. Tylko dlaczego czułem się tak… podle? Jej dotyk okazał się dla mnie pocieszeniem. Z jednej strony mnie to zaskoczyło, a z drugiej zupełnie nie. Jak na osobę, która stroniła od jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, byłem osobą potrzebującą zaskakująco wiele ciepła. Od matki zawsze czerpałem go garściami, podczas gdy pozostali ludzie musieli zwykle zadowolić się chłodnym dystansem, którego barier nie zwykłem przekraczać. Może dlatego byłem wtedy aż tak niedelikatny? Granica nie została uszanowana. Zmrużyłem aż oczy, tak mocno ugodziła mnie ta myśl. Milczałem długo. Bardzo długo, nawet pomimo tego, że zadała mi pytanie, na które odpowiedź była po prostu banalnie prosta. Potrzebowałem jednak tych minut ciszy, aby zebrać się w sobie i odnaleźć siłę potrzebną mi do poprowadzenia tej rozmowy. W tym momencie o wiele lepiej odnajdywałem się w milczeniu.
- Tak - odpowiedziałem jednym słowem. Czy był jakikolwiek sens w rozwijaniu odpowiedzi na to pytanie? Wsparłem lekko głowę o jej skroń, zamykając na moment oczy. Otoczyła mnie kojąca ciemność, o wiele przyjemniejsza od obserwowanej, smętnej rzeczywistości. W pewnym momencie uznałem, że moja odpowiedź była zbyt sucha i mogła zostać odebrana jako zupełna niechęć do poprowadzenia rozmowy. Ścisnąłem delikatnie jej ramię, aby okazać jej, że jestem wciąż z nią i nie popełniła żadnego faux pas. Wokół mojej ręki zafalowała magia, na sekundę ujawniając bliznę pozostałą po smoczym ogniu. Czy potrzebowała jeszcze kilku następnych? Oparzenie zdawało się wyczerpywać temat bycia skrzywdzonym przez zwierzęta. Zwłaszcza, że tego samego dnia zginęła moja matka, najbliższa mi osoba.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy, rażąco stonowana mimika
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 523
  Liczba postów : 1395
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon EmptyPon 23 Wrz 2019 - 21:55;

Odpowiedziało jej milczenie. Nie przerwała go, zaczynając doceniać ciszę. Przez ten czas udało się jej uspokoić, wyciszyć i popatrzeć trzeźwiej na sytuację. Potrzebował chwil, by pomyśleć, a ona po to, aby wszystko sobie ułożyć. Dzień był długi, a oni przeżyli podczas jego trwania naprawdę wiele wstrząsów. A pomyśleć, że poszli spotkać się by obejrzeć zabytek w Hogsmeade. Magia tamtego miejsca sprowokowała serię zdarzeń wymagających pełnego zaangażowania emocjonalnego. Doszło do zwierzeń, gorączkowych szeptów, które zmieniły się w delikatne pocałunki... a później w żarliwe zatracanie się w swojej bliskości. Następnie szok, strach przed odrzuceniem i trud z przyjęciem akceptacji... to ich zbliżało coraz bardziej ku sobie, stawali się dla siebie kimś wyjątkowym, co sprawiło, że nie uciekła z jego domu. Siedziała tuż obok, cierpliwie czekała i zachowywała powagę, która nie była jej wszak obca.
Spodziewała się takiej odpowiedzi, jednak nie powiązała jej ze smoczymi bliznami. Myślała w zupełnie innej kategorii, a gdy pokazał jej, że to jedna i ta sama, drgnęła. Czy zawstydzenie opuści ją dzisiaj chociaż na moment? Odzywała się i pogrążała, mówiła i niechcący krzywdziła. Co się z nią dzisiaj działo? Zamknęła oczy czując gorąc pod powiekami. Powtarzała sobie w myślach, aby nie płakać, co było trudniejsze do powstrzymania niż dotychczas. Powstrzymywała się, co ostatnimi czasy zdarzało się jej aż nazbyt często. Otworzyła oczy, gdy ścisnął jej ramię i pomógł wrócić na ziemię. Wsunęła palce w jego dłoń, przesunęła nimi gładko po całym jej wnętrzu i splątała między kłykciami. Uniosła je do ust i przepraszająco ucałowała. Tylko raz, aby zachować grzeczność, na którą absolutnie nie miała ochoty.
- Więc czemu wciąż to robisz? - zapytała łagodniejszym tonem, a to był już jawny znak, że koncentracja wróciła na odpowiednie tory. Zajmował się czymś śmiertelnie niebezpiecznym, został skrzywdzony podwójnie - oszpeceniem ciała i utratą matki, a dalej parał się tworzeniem różdżek. Przypomniała sobie jak mówił o nich z pasją... a więc bardzo lubił zabierać życie stworzeniom. To była dziwna myśl. Odwróciła głowę, aby zajrzeć do jego oczu. Nie zwróciła uwagi na moment, w którym zapadł głęboki wieczór. Straciła poczucie czasu i wydawała się, że nie zdawała sobie sprawy z jego upływu. Nie miało to teraz większego znaczenia, kiedy szukała jego spojrzenia, by dowiedzieć się czemu zajmuje się zawodem, przez który tak wiele stracił. Co, jeśli spotkałby drugiego smoka? Zajmował się zawodem, przy którym mógł z łatwością stracić życie, a samo uświadomienie tego wywołało w niej bunt i protest.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon EmptyPon 23 Wrz 2019 - 22:19;

Tylko cudem nie drgnąłem pod jej dotykiem. Odebranie sobie wzroku miało tą jedną ogromną wadę - mogła zaskoczyć mnie każdym, nawet najdrobniejszym gestem. Jeszcze nie byłem w stu procentach pewien czego mogę się po niej spodziewać, a w obecnym stanie rzeczy myślałem raczej o tym, że będzie chciała trzymać mnie na dystans. Mimo tego całowała moją dłoń. Przepraszająco? Czy tak po prostu, aby jednak związać nas tą brutalnie zerwaną nicią bliskości? Ciężko było mi to teraz ocenić. Generalnie trudno było mi się skupić. Chciałem po prostu zasnąć. Ten dzień był długi także dla mnie, chociaż zdawałem sobie sprawę z tego, że to Elaine bardziej w nim ucierpiała. Ta myśl jedynie smuciła. Jej pytanie było zarazem proste, jak i okropnie trudne. Odnalezienie jednoznacznej odpowiedzi było nieosiągalne, więc i tym razem milczenie się przedłużyło. Tym razem jednak byłem skupiony, można było wyczuć to nawet bez patrzenia. Moje ciało zupełnie zapomniało o jakimkolwiek ruchu. Poruszyłem się nieznacznie dopiero, gdy poczułem się chociaż w pewnym stopniu gotowy do udzielenia jej odpowiedzi.
- To skomplikowane - zacząłem, świadom, że zupełnie nie była to wartościowa odpowiedź. Uchyliłem oczy, aby móc spojrzeć przed siebie. W moim spojrzeniu kryła się zagadkowa tęsknota wymieszana z kolejną porcją niepewności. Dlaczego tak naprawdę poszedłem akurat tą drogą? - Fascynuje mnie to. - Zdecydowałem się na najbardziej przerażającą, a jednocześnie chyba najprawdziwszą odpowiedź. - Nie śmierć, ale to co kryje się wewnątrz. Każde zwierzę wygląda inaczej, nawet jeśli laik nie dostrzeże tych różnic w przypadku stworzeń z tego samego gatunku i o tej samej płci. To jest jedna rzecz. Potrzebuję ingrediencji na różdżki. Łatwiej jest zdobyć je samodzielnie, zwłaszcza że jestem w stanie skontrolować ich stan i pracować na świeżym, nieuszkodzonym rdzeniu. Nie chcę prosić ojca o zdobywanie ich dla mnie. Wcale nie tak wielu Fairwynów poluje. Wystarczy chociażby popatrzeć na naszą kadrę nauczycielską. - W tym miejscu pozwoliłem sobie na słaby uśmiech, mając na myśli oczywiście swoich wujów aktualnie w Hogwarcie przebywających i nauczających. - Naprawdę to skomplikowane. Nie chodzi tylko o zemstę czy potrzebę bycia brutalnym. Do tego mi daleko. - Wyjaśniałem, czując że zaczynam trochę naginać prawdę. Akurat zemsta była czynnikiem niegdyś podtrzymującym mnie przy życiu. Po wizytach z Lottą w smoczym rezerwacie, ta nienawiść nieco przygasła. Nie byłem jednak w stanie całkowicie jej z siebie wyplenić. - Mój ojciec jest łowcą smoków. To trochę ironiczne, bo moja matka nazywała się Anemone Shercliffe. Za młodu stałem więc trochę między dwiema stronami barykady. W ten sposób poznałem zwierzęta z dwóch stron. Jako opiekun i jako łowca. Rankiem chodziliśmy wspólnie obserwować nieśmiałki, popołudniami przyglądałem się jak zrywa się i zabezpiecza skóry. Potem jednego z tych czynników zabrakło… - Urwałem, chcąc jeszcze dodać coś bardzo ważnego. Westchnąłem, zaciskając mocniej palce na jej dłoni. - Nigdy nie zabijam dla samego zabijania. Potrzebuję jasnego celu. Jeśli nie do różdżek to po prostu dla własnych pieniędzy. Fairwynowie potrafią rozliczać się z każdego grosza, a ja jestem już wystarczająco duży, żeby samodzielnie zarabiać na własne potrzeby. Nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć, to wywołuje we mnie dość sprzeczne przemyślenia i emocje. - Byłem z nią szczery. Naprawdę byłem zmieszany całą tą kwestią wychowania i wybrania własnej drogi. Miałem wrażenie, że którąkolwiek bym nie poszedł, zawsze jedna strona miała być niezadowolona. No cóż, wybrałem tę „żywą”, chociaż złamałem tym sobie serce oraz porzuciłem wiele ideałów, jakie do tamtej pory brałem za pewnik.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy, rażąco stonowana mimika
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 523
  Liczba postów : 1395
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon EmptyPon 23 Wrz 2019 - 22:51;

Przyzwyczajał ją do milczenia, które pojawiało się przy trudniejszym pytaniu. Nie zadawała ich łatwych, to była w stanie zrozumieć już dużo wcześniej. Ich obecność była oczywista lecz treść odpowiedzi już zaskakująca. Dawała mu tyle czasu ile potrzebował, starając się przy tym go wesprzeć. Nie wiedziała już jak ma mu pomóc tak, aby naprawdę poczuł ulgę. Niełatwo było zaakceptować myśl, że nie miała tej mocy sprawczej, by mu w jakikolwiek sposób ulżyć. Oferowała swoją bliskość, nie żałowała ani jednego dotyku jakim siebie obdarzyli lecz jak miała pomóc mu popatrzeć optymistycznie na swoje życie? Miał w sobie ocean smutku, niczym osamotniony rycerz, ostatni na polu walki. Czekała więc, mając ogromną nadzieję, że wyjaśni jej czemu zajmuje się czymś, co może go w każdej chwili zabić.
Przyznał na głos, że go to fascynuje. Zabijanie zwierząt. To brzmiało jak absurd wobec którego powinna wstać i wyjść. Jak może fascynować krzywdzenie stworzeń? Elaine nie kochała ich na tyle i nie przejmowała się ich losem do takiego stopnia, aby poczuć się dogłębnie zraniona ich mordowaniem. Mimo wszystko to było trochę nie w porządku, zwłaszcza, że mu się to podobało. Tym bardziej jego wyjaśnienia były jak najbardziej potrzebne, aby mogła wyrobić sobie na nowo obraz jego życia. Choć nie popierała pasjonowania się zaglądania do czyichkolwiek wnętrzności, to była w stanie przypisać to na karb krukońskich ambicji i ciekawości. Określenie "świeży rdzeń" niosło za sobą pewnego rodzaju chłód, który wywołał na jej skórze gęsią skórkę. Samodzielność i duma. To też... oczywiste. Pomyślała o nauczycielach w Hogwarcie i jedyne, co była w stanie aktualnie określić to absurdalnie nie na miejscu zamyślenie czy ich tutaj nie spotka. Wolałaby tego uniknąć, zwłaszcza z jego wujem Edgarem...
Zmrużyła oczy słysząc zapewnienie, że nie kieruje się zemstą ani ciągotkami do brutalności. O ile w to drugie bardzo ochoczo uwierzyła, tak w pierwszą opcję popatrzyła nań z uwagą. Po chwili stwierdziła, że ufa mu na tyle, by zaakceptować i brak zemsty. Musiał zatem mieć bardzo silną wolę (czego nie udowodnił w ogrodzie, a przynajmniej przez dłuższy czas pobytu tam), by nie szukać zemsty za wyrządzone krzywdy. To szlachetne, a więc miał dobre serce mimo, że zabijał zwierzęta. Słuchała o jego rodzicach i po chwili zrozumiała, że został w ten sposób wychowany. Nie miał wpływu na to, czego uczono go w dzieciństwie. To wyjaśniałoby, że nie widział w tym nic... złego - chyba, bowiem nie miała nigdy tej pewności co mu chodzi po głowie. Niełatwo było odgadnąć co mu w duszy gra, jeśli nie chciał się tym dzielić. Drgnęła przy swobodnym wypowiadaniu słów "zabijam, nie zabijam", co nie mieściło się jej w głowie. Nie krzywdził przecież niewinnych ludzi, nie parał się czarną magią (w co gorączkowo wierzyła), a więc kim miała być, aby go teraz za to oceniać? Udało się jej dosyć szybko odszyfrować powiedzenie "rozliczenie z każdego grosza", zastępując je w myślach zwyczajnym knutem. Mugolska gwara?
W pewien sposób ją uspokoił zapewniwszy, że nie robi tego dla przyjemności. Cel, zysk... to ludzkie. Popatrzyła na niego z uwagą, gdy skończył mówić. Przez chwilę rozważała jak to skomentować. - Rozumiem więc, że zostałeś tak wychowany i zostało to w tobie zaszczepione... przez rodziców, którzy niejako byli swoimi przeciwieństwami. - wypowiedziała na głos to, co zostało w sumie już wyjaśnione. Mimo wszystko pomogło jej to i rozjaśniło w głowie. Mogła go teraz bardziej zrozumieć. Swoją drogą... jak można uczyć dziecko zdzierania ze skóry? To było przerażające!
- Nie dziwię się, że musisz mieć od tego mętlik w głowie. To jest bardzo zagmatwane, ale wydaje mi się, że teraz lepiej cię rozumiem. Mimo, że to była jak dotąd dla mnie abstrakcja. - popatrzyła na ich dłonie i przypilnowała się, aby nie pogłaskać odsłoniętych blizn. Zaszczepiła w sobie nawyk zapewnienia go, że jej nie odrzucają i nie brzydzą nawet w sytuacjach, gdy o nich nie myślą. - To bardzo niebezpieczne. - przyznała z wyczuwalnym w głosie smutkiem. - Narażasz się przy każdym... polowaniu, jak to nazwałeś. - nie lubiła tego słowa, oj od dzisiaj zaczęła żywić do niego szczególną awersję. - Pytanie, czy ty naprawdę chcesz to robić przez całe życie czy tylko przez to, że zostałeś do tego wychowany i wyuczony?
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon EmptyPon 23 Wrz 2019 - 23:21;

Zagłębianie się w tym stopniu w moją własną moralność nie było przyjemnym przeżyciem. Prawdę mówiąc, im więcej o tym myślałem tym więcej nasuwało mi się wątpliwości. Byłem już od nich chory. Nieustanne rozprawianie na temat tego co wolno, a czego się nie powinno mogłoby doprowadzić do szaleństwa nawet silniejszych psychicznie ludzi ode mnie. Ja miałem za sobą co najmniej jedno poważne załamanie, które dosłownie wywróciło mój świat do góry nogami. Prawda była taka, że ja po prostu nie wiedziałem jak mam żyć i te wątpliwości można było ze mnie czytać jak z otwartej księgi. Nie tylko między wierszami, ale również z mojej twarzy, która akurat w tym przypadku okazała się być łaskawą skarbnicą wiedzy.
- Nie byłem bezwolnym golemem, więc to mnie nie usprawiedliwia. - Natychmiast skontrowałem jej uprzejme potwierdzenie, wedle którego nie do końca musiałem być odpowiedzialny za własne czyny. Moim zdaniem jednak było inaczej. Matce pękło serce, kiedy zrozumiała, że mam w sobie całkiem sporo z mojego ojca, pomimo jednoczesnego czerpania także z jej łagodności i dobroci. Czy i Elaine miała zmienić na mój temat zdanie po tej rozmowie? Obawiałem się tego, a zarazem nie mogłem w nieskończoność być w jej oczach rycerzem w lśniącej zbroi. Miałem w sobie wystarczająco wiele wad, aby przyćmiewać nimi wszelkie ewentualne korzyści płynące z obcowania w moim towarzystwie i bezlitośnie wykorzystywałem przeciwko sobie ten fakt. Bycie samotnikiem było wpisane w moją historię tak nierozerwalnie, że ciężko było tutaj mówić o świadomym wyborze. Tak po prostu było.
- To nie był tylko wewnętrzny konflikt przekonań. Miałem być dzieckiem, które załagodzi obyczaje między rodami. Pamiętasz wzmiankę o kości niezgody? W pewnym sensie tylko zaostrzyłem już i tak rozognioną sytuację. Matka poszła za nami jak tylko dowiedziała się, że ojciec uczy mnie zakładania sideł na smoki. Zginęła przez Fairwynów. Nie można było wyobrazić sobie gorszego scenariusza, a wcześniej również nie było to wzorowe małżeństwo. - Nie wiem dlaczego zacząłem jej to tłumaczyć. Może po prostu potrzebowałem uzupełnić pozostałe luki w swojej historii, skoro już i tak miała dostęp do lwiej jej części? Nigdy nie opowiadałem o tym aż tak szczegółowo, uzupełniając tę opowieść także o własne przemyślenia. W pewnym sensie Elaine była pod tym względem szalenie wyjątkowa. Z drugiej strony podejrzewałem, że takie wyróżnienie nie było warte słuchania tej ponurej historii.
- Nie oczekuję, że całkowicie to zrozumiesz. Nawet ja sam nie do końca to pojmuje. Tak po prostu się stało. To jest teraz moje życie, zanadto kocham tworzenie różdżek. Jestem pewien, że rodzinny sklep będzie moją przyszłością, a nie widzę się zupełnie w roli przedsiębiorcy. Pewnie uznasz, że to lekkomyślne, ale po tym wszystkim po prostu już nie boję się tego co ma nadejść. - Po tych słowach odsunąłem twarz od jej twarzy, aby móc na nią spojrzeć. Zastanawiałem się czy uzna mnie za głupca. - Stanąłem oko w oko ze śmiercią. Kiedyś widziałem w niej jedynie ulgę od cierpienia. Teraz… trudno powiedzieć. Jest ewentualnością. Jestem na nią gotowy za każdym razem, gdy wchodzę między drzewa. Do tej pory zyski rekompensowały poczucie zagrożenia czy obrzydzenie względem własnych działań. Adrenalina, poczucie sprawowania kontroli, zaspokajanie potrzeby pogłębiania własnej wiedzy to tylko kilka z nich. Naprawdę nie wiem już co powinno być dla mnie właściwe. Kiedy przestaję, mam wrażenie, że umyka mi coś ważnego dla mnie i zaraz pragnę znowu coś pozyskać czy zbadać. Kiedy tam wracam, mierzę się z okrutnymi wyrzutami sumienia. Nie zawsze odczuwam satysfakcję tak samo jak nie zawsze zaczynam się obwiniać. - Wyjaśniałem dalej, starając się trzymać emocje na wodzy. Szło mi to zaskakująco dobrze, aż do chwili refleksji. - Muszę brzmieć jak naprawdę okrutny człowiek. Powinienem zachować to wszystko dla siebie. - Podsumowałem swoją wypowiedź, starając się zapanować nad dojmującą rozpaczą, która odbiła się w moich oczach. Kiedy tylko uświadomiłem sobie jak silnie ją odczuwam, pojąłem, że nie chciałem, aby ją dostrzegła. Ponownie zamknąłem oczy, ale nawet nie drgnąłem przy jej boku. Pragnąłem ją objąć i zapomnieć o dręczących mnie demonach, a jednak nie potrafiłem się na to zdobyć. Zanadto się bałem, że moje wewnętrzne okrucieństwo rozerwało nić zrozumienia, jaką nawiązaliśmy. Nie zdziwiłbym się, gdyby naprawdę tak było. Nie zasługiwała na kogoś tak skrzywionego i doświadczonego.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy, rażąco stonowana mimika
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 523
  Liczba postów : 1395
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon EmptyWto 24 Wrz 2019 - 0:00;

Przypomniały jej się słowa Elijaha. Siedzieli razem w ogrodzie, przytuleni do siebie, a ona pytała go czy jest nachalna wobec ludzi. Odpowiedział w tak piękny i szczery sposób... podobno sprawiała, że ludzie sami z siebie zwierzali się jej z sekretów, że szuka w nich (i odnajduje) coś dobrego, na co ma głównie zwrócone spojrzenie. Z początku nie chciała mu wierzyć, ale spoglądając teraz na Riley'a uświadomiła sobie, że może faktycznie coś w tym jest. Minęło kilka tygodni, a dowiadywała się bardzo wielu rzeczy od zamkniętego w sobie introwertyka. Czuła wdzięczność, patrzyła na jego zalety, a on właśnie wyznawał dzieje dotyczące dzieciństwa. To miało uzupełnić jej obraz jego osoby, ale sposób w jaki siebie przedstawiał... pozostawiał wiele do omówienia.
- Riley, z całym szacunkiem, ale wygląda mi to tak jakby wyrywano sobie ciebie wzajemnie z rąk i pośpiech w wychowaniu, byś wyznawał idee tylko jednego z rodziców... - nie czuła się dobrze mówiąc o jego rodzicach w taki sposób lecz nie umiała inaczej tego przedstawić. Czyżby ścigali się w kwestii wychowania syna mającego przynieść zgodę w rodzinie? Dlaczego zatem w pewnym sensie rywalizowali i doprowadzali własne dziecko do takiego rozchwiania emocjonalnego? Widziała po jego twarzy jak wiele targało nim wątpliwości. Dlaczego zatem żył z nimi sam, skoro miał jeszcze ojca? Tak trudno było jej to zrozumieć, skoro z własnym miała cudowne, pełne miłości i zrozumienia relacje. Czuła, jakby absolutnie nie pasowała do tej historii, jakby nie była godna zrozumieć tego, co mu się przydarzyło.
- Jak to... nie boisz się? - wyprostowała plecy i przestała opierać się o sofę. Popatrzyła na niego ze wzmożoną czujnością, a każde wypowiadane dalej słowo wlewało w jej duszę bardzo dużo zimna. Czy możliwym jest, aby doznała termowstrząsu? Jej broda zdradziecko zadrżała jednak chyba... chyba tego nie widział, miała nadzieję. Zaciskała zęby i na wpół świadomie palce pomiędzy jego kłykciami. Wielu czarodziejów zagląda śmierci w oczy, sama wszak była blisko śmierci, jednak nigdy w życiu nie traktowałaby jej jako opcji uwolnienia. Krzyknęła w duchu, jęknęła z bólu w myślach, a jej twarz wykrzywił grymas cierpienia. Jak bardzo został przygnieciony stratą, aby widzieć w śmierci ulgę? To ewidentny objaw cholernie silnej depresji, która mogłaby doprowadzić do samobójstwa. Owionął ją wewnętrzny chłód spinający jej mięśnie niemal do granic możliwości.
- Czyli... czyli co? Jeśli umrzesz na następnym polowaniu to nie będzie to dla ciebie zaskoczeniem? - głos miała nerwowy, bardziej niż przypuszczała. Popatrzyła na niego z dala z szeroko otwartymi oczami. Śmiertelnie się... o niego bała. - Uznasz, że to po prostu takie ryzyko zawodowe? - chciała, by zaprzeczył, by zmienił zdanie. Nie wyobrażała sobie, by żyć tylko i wyłącznie po to, aby kiedyś umrzeć. A gdzie po drodze czerpanie z chwil pełnymi garściami? Gdzie miejsce na szczęście, ciepło, radość, taniec, sztukę, bliskość, przyjaźń... miłość? Zachowywał się jakby miało go to nigdy nie dotyczyć. Mówił, jakby pogodził się z tym, że nigdy tego nie zazna i zamykał się przed tym ot tak, na wszelki wypadek... Nie miała pojęcia czy dobrze dedukuje, ale zaczynał ją przerażać w swobodzie wypowiadania się o umieraniu.
- Ty po prostu wypełniasz pustkę. - nie wiedziała, że to powiedziała. Otworzyła szerzej oczy bardzo zaskoczona swoimi słowami, o których nawet nie pomyślała. Odnosiła wrażenie, jakby ktoś inny je wypowiedział ale z użyciem jej strun głosowych. Uniosła rękę do swoich ust, jakby chcąc sprawdzić czy faktycznie się poruszyły. Cisnęły się na nie przeprosiny za to niegrzeczne stwierdzenie, do którego nie miała prawa. Pierwszy raz od dłuższego czasu poczuła jak krew wrze w jej żyłach ze... zdenerwowania.
- Brzmisz jakbyś się od tego uzależnił... jakbyś nie mógł przestać tego robić mimo, że to nie jest dla ciebie zdrowe. - nie wiedziała co ma o tym myśleć i jak się zachować. Jeśli potwierdzi wszystkie powyższe słowa, coś w niej pęknie. Starała się pokazać mu, że spontaniczność może mile zaskoczyć... bardzo wyraźnie poczuła na własnej skórze jak brakuje mu ciepła drugiej osoby i jak głęboko tkwi w samotności, a jednak dalej w pewien sposób siebie krzywdził. - Brałeś... brałeś pod uwagę inne opcje? Inne scenariusze? Zmiany, których się nie spodziewasz? Obecność innych osób, które mogą ci przecież pomóc? Czy ty masz na to jakąś alternatywę? - zapytała drżącym głosem i spoglądała na niego oniemiała. Miał taki udręczony wyraz twarzy, jakby życie go męczyło. Ta nieustanna kontrola, aby się nie odsłonić... ile ma na to jeszcze sił zanim szlag jasny go trafi? Widziała, że jest wewnętrznie uparty i silny, jednak naprawdę ją wystraszył. To wbrew pozorom bardzo bliski krok ku autodestrukcji. Przeszła depresję, kiedy to nie miała ochoty na jakikolwiek objaw życia, gdy leżała wyczerpana w łóżku i nie widziała sensu nawet dla oddychania, jednak to było nic w porównaniu z tym, co się dzieje w jego głowie. Dotknęła jego ramienia i popatrzyła na niego z dojmującym smutkiem zmieszanym ze zmartwieniem i strachem o niego.
- To ważne. - szepnęła, a w duchu po prostu się popłakała z besilności.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon EmptyWto 24 Wrz 2019 - 17:46;

Musiałem przyznać, że było coś takiego w jej słowach z czym głęboko się zgodziłem. Może nie określiłbym tego dokładnie w ten sam sposób, ale swego rodzaju rywalizacja w wychowaniu mogła mnie dotyczyć. Patrząc na całokształt relacji moich rodziców, wręcz musiało tak być.
- Chyba masz racje - przyznałem, dając sobie jeszcze miejsce na delikatne wahanie. - Shercliffe i Fairwyn, to nie mogło się inaczej skończyć. - Poniekąd uciąłem ten temat, nie będąc już aż tak przekonany o sensowności tej rozmowy. Zagłębianie się w kolejne pokłady nienawiści, jaką darzyli się moi rodzice niekoniecznie było czymś, co chciałbym robić z bliską mi osobą. Wspominanie tego wszystkiego nie warte było naszego czasu, uwagi i nerwów, skoro ta historia nie miała już nigdy zakończyć się szczęśliwie. Tymczasem moja wciąż stała pod znakiem zapytania. Nie zastanawiałem się nad tym zbyt długo, bardziej skupiony na jej kolejnych słowach. Nietrudno było zauważyć zmianę jej pozycji. Odsunęła się ode mnie, aby się wyprostować. Zrobiłem to samo, ale nie spojrzałem na nią od razu. Dzięki temu umknęło mi kilka szczegółów, jakie pojawiły się na jej buzi. Spostrzegłem jedynie grymas bólu, ale wówczas szybko odwróciłem spojrzenie na własne uda, aby nie musieć go współodczuwać. Starałem się odciąć od negatywnych, przytłaczających mnie (zresztą nie od dziś) emocji. Tylko dzięki temu jeszcze żyłem i wbrew temu co mogła pomyśleć sobie moja rozmówczyni, żyć zamierzałem. Byłem zbyt wielkim tchórzem, aby świadomie popełnić zbrodnie wobec samego siebie, a jednocześnie miałem w sobie wystarczająco wiele odwagi, aby z pełną znajomością wszelkich konsekwencji wybierać ekscytującą, chociaż niebezpieczną drogę. Milczałem, pozwalając jej wypełnić ciszę spływającymi z jej ust etapami słowami.
- Nie planuję swojego końca - podjąłem, spoglądając na nią jedynie kątem oka. Słyszałem jakim tonem wypowiada swoje pytania i to skutecznie powstrzymywało mnie od otwartej obserwacji. Obawiałem się, że jej wątpliwości mnie zranią, a niczego więcej teraz nie potrzebowałem jak jedynie odrobiny zrozumienia. Nawet nie zauważyłem kiedy to zrobiłem, ale wyswobodziłem palce spomiędzy jej własnych. Otoczyłem się ramionami, jak gdyby nagle zrobiło mi się zimno.
- Jeżeli jutro umrę, spotkam swoją mamę. - Uzupełniłem. Mój głos stał się zaskakująco chłodny, rzeczowy. Brzmiałem tak, jakbym opowiadał jej o kimś zupełnie innym. Nie o sobie, o swoich przeżyciach, uczuciach. Nie o czymś ważnym, a jedynie o jutrzejszej pogodzie czy wczorajszym obiedzie. Uruchomiłem w sobie ten niebezpieczny mechanizm obronny, co świadczyło tylko i wyłącznie o tym jak bardzo nie jest mi to obojętne. - Tęsknię… za nią. Nieważne co się stanie, w pewnym sensie zawsze wygram. Albo ją, albo dalsze przygody. „Życie”. - Dodałem jeszcze, zaciskając mocno palce na fragmentach koszuli po obu moich bokach. Nawet nie dostrzegłem jak bardzo zesztywniałem pod ostrzałem jej słów. Tkwiłem uwięziony w tym stanie, roztrząsając w myślach każde zdanie. Im bardziej udawałem przed sobą, że potrafię być ponad to, tym żałośniej wyglądałem. Kolejne wypowiedziane słowa dotknęły mnie nieomal do żywego. Nie wywołały we mnie ani złości, ani smutku, a jedynie zszokowało mnie to, że zdobyła się na tak bezpośrednią ocenę. Czy to naprawdę było tak oczywiste? Zwątpiłem, kiedy dostrzegłem jak sama reaguje na swoje słowa. Byłem zanadto przytłoczony własnymi emocjami, aby roześmiać się na widok jej przerażonych oczu. Wypełniam pustkę… Czy nie na tym polegało życie, gdy już raz otarło się o śmierć? Nie miałem pojęcia. Nigdy nie miałem nikogo aż tak mi bliskiego. Nie wiedziałem jak powinienem to przeżywać i jak sobie z tym radzić. Gdyby nie pomoc specjalisty siedziałbym pewnie w pokoju bez klamek, ale na tym skończyła się jego cudowna moc sprawcza. Ułożyłem sobie to wszystko w niewłaściwy sposób? To bardzo możliwe, jednakże jeśli dzięki temu nie postradałem zmysłów to uznałem, że było to w stu procentach warte. Drgnąłem, zaskoczony nagłą bliskością jej dłoni. Spojrzałem na jej palce, nie potrafiąc unieść wzroku ani o centymetr wyżej. Jej oczy stały się dla mnie nieosiągalne, a i zdawało mi się już, że na piersi usiadł mi co najmniej hipogryf. Ciężko było mi złapać oddech. Znowu zamilkłem, tym razem na zdecydowanie dłużej, niż poprzednim razem. Nie chciałem mierzyć się z odpowiedzią, ale pytanie wcale nie rozpłynęło się w powietrzu. Wciąż wisiało między nami.
- Jesteś jedyną osobą, która wie. - Wydusiłem z siebie zdławionym szeptem. To uzewnętrznienie się nieomal śmiertelnie mnie wyczerpało. Opadłem powoli na kanapę, uświadamiając sobie jednocześnie, że wbiłem sobie paznokcie we wnętrze dłoni. Skóra paliła mnie niemiłosiernie. Rozluźniłem powoli dłoń, spoglądając na czerwone ślady z niezrozumieniem. - Nie jestem szczególnie skory do rozmowy na swój temat. - Uzupełniłem, co z łatwością mogłaby zanegować. Elaine faktycznie miała w sobie coś takiego, co sprawiało, że aż chciało się z nią rozmawiać o własnych trudnościach. Pierwszy raz spotkałem się u siebie z taką otwartością i byłem przekonany, że ona mimo wszystko zdaje sobie z tego sprawę. Tak samo jak łudziłem się, że zrozumie jak wielkim bałaganem byłem ja sam. Zaakceptowanie zmian nie miało być łatwe i przyjemne. Wątpiłem w to czy w obecnej sytuacji w ogóle było możliwe.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy, rażąco stonowana mimika
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 523
  Liczba postów : 1395
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon EmptyWto 24 Wrz 2019 - 18:50;

Przeznaczeniem tej rozmowy nie było wywołanie uśmiechu. Nie dało się, to było zbyt trudne. Poznawanie Riley'a nie było łatwym przedsięwzięciem, wiązało się z wieloma wstrząsami, emocjami i sztuką dobrego dobierania słów. To ostatnie wychodziło jej słabo. Słuchała go z trwogą i w środku umierała z bezsilności. Tak bardzo go lubiła... a nie potrafiła znaleźć sposobu, aby go wyrwać z nawyku wycofania się. Żył w rodzinie, w której walczono o niego w kwestii wpojenia własnych ideałów, tęsknił przeraźliwie za matką, z którą musiał mieć cudowny kontakt. Przeżył starcie ze śmiercią, szukał sposobu na życie w odbieraniu go stworzeniom. A ona wyciągała te tajemnice na światło dzienne nakłaniając go do zwierzeń. Wygadywanie się drugiej osobie i dzielenie sekretami miało efekt uzdrawiający. Przynosiło to ulgę, gdy ktoś inny brał na barki połowę ciężaru. Tylko czemu czuła, że wcale mu nie pomaga? Głos miał chłodny, jakby odrywał się od emocji związanych z mamą. Poniekąd rozumiała wycofanie się od odczuwania bólu. Skoro skazanym się jest na życie z nim przez wiele, wiele lat to w końcu należy sposób, by z nim walczyć albo się do niego przyzwyczaić.
Pusto było bez niego, a siedział przecież obok. Tak blisko, a jednocześnie daleko. Obejmował własne ramiona, a to łamało jej serce. Mimo wszystko wydawało się jej, że on teraz nie chce dotyku, skoro wyciągnęła na światło dzienne coś, co skrywał całe życie. Tylko daj mu czasem odetchnąć. W szkole zawsze wydawał się raczej małomówny. Głos Elijaha znów rozbrzmiał w jej myślach i przywołał ją do porządku. Ułożyła dłonie na swoich kolanach, patrzyła na nie, bo nie wiedziała gdzie zawiesić wzrok.
- Wszystkie twoje tajemnice są u mnie bezpieczne. - odezwała się po długiej, przeraźliwie długiej ciszy, podczas której słyszała szum krwi w uszach i niespokojne dudnienie w klatce piersiowej. -Obiecuję. - wydawało się, że potrzebował zapewnienia mimo, że wszak o to nie prosił. Skoro obiecywała, zamierzała dotrzymać słowa. Tylko przed Elijahem nie miała absolutnie żadnej tajemnicy jednak... jednak nie mogłaby zrobić tego Riley'owi wiedząc już z jakim trudem się otwiera przed drugą osobą. Będzie musiała żyć teraz ze świadomością, że Elijah o czymś nie wie, co było dla niej bolesną nowością. Skłonna była jednak to zaakceptować, jeśli to oznaczało, że nie straci teraz przyjaźni Riley'a... Nie poznawała samej siebie. Nigdy nie rezygnowała z niczego, co miało związek z bliźniakiem, a dzisiaj... Siedział taki spięty i przygnębiony, a ona mu dokładała zmartwień. Miała ochotę zniknąć.
- Zamęczam cię dzisiaj. Przepraszam. Nie musisz mi więcej nic mówić, nie będę drążyć. Powinieneś odpocząć od... od tego wszystkiego. - wsunęła palce pod bransoletkę z kamieni księżycowych, którą otrzymała niegdyś od brata. Trzymała ją, głaskała, byleby zająć czymś ręce i nie pozwolić im wyciągnąć się do Riley'a. Daj mu czasem odetchnąć. Dlaczego to takie trudne zostawić go w spokoju? - Nie chcę żebyś był smutny. - ledwie to powiedziała, a zdała sobie sprawę jakie to... dziecinne. Zamknęła oczy z niemym jękiem, przeraźliwie rozczarowana własnymi słowami, których nie układała dzisiaj w zbytnio mądry sposób. Milczenie zaczęło jej doskwierać i niemal czuła fizyczny ból od tej obecności. Sięgnęła do włosów, poprawiła ich kolor na jasny blond i związała w byle jakiego koka na karku. Miała zesztywniałe mięśnie i choć próbowała na niego nie patrzeć tak nachalnie, to było silniejsze od niej. Zerkała ukradkiem zmartwiona jego stanem. Nie powinien być sam, a czuła, że tylko mu utrudnia wyciszenie się i uspokojenie nerwów. Tak dużo mu ich dzisiaj dostarczyła. - Jeśli... znaczy się, powinieneś odpocząć, a nie siedzieć cały czas z gościem. - wypowiadanie słów nigdy nie było jeszcze tak trudne. - Za... za chwilę będę się zbierać. - lecz wyraz jej oczu wyraźnie mówił, że to była ostatnia rzecz jakiej chciała. Uczucie porażki było jednak zbyt dotkliwe, a bała się teraz go dotknąć w obawie, że go udręczy jeszcze bardziej. Daj mu czasem odetchnąć. To była jak mantra, której absolutnie nie chciała posłuchać. Jak miałby odetchnąć, kiedy siedzi mu na głowie i tylko dokłada zmartwień? Mimo, że zadeklarowała (nie)chęć wyjścia, nie ruszała się z sofy. Tak bardzo nie chciała go opuszczać... ale nie wiedziała co innego miałaby zrobić, by mu pomóc.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon EmptyWto 24 Wrz 2019 - 19:23;

Zaciąłem się. Zamknąwszy się wewnątrz własnego umysłu, kompletnie przestałem zwracać uwagę na to co działo się wokół mnie. Z boku pewnie musiało to wyglądać przerażająco, wszak wbijałem puste spojrzenie w bliżej nieokreślony punkt przed sobą. Naprawdę trudno byłoby mi określić jak długo tak siedziałem, gdyby nie jej słowa, rozbijające się o mój brak reakcji. W pewnym momencie uświadomiłem sobie nie tylko tyle, że coś mówiła. Zarejestrowałem także i treść, swoją drogą niezwykle dla mnie cenną. Poruszyłem się nieznacznie, jakby wybudzając się ze śpiączki na jawie, w którą wpadłem. Skierowałem spojrzenie już nie na swoje kolana czy w inne, nieistotne miejsce. Spojrzałem prosto na nią. Zapiekły mnie oczy.
- Dziękuję - odpowiedziałem bardzo cicho, ale byłem przekonany, że zdoła mnie usłyszeć. Otaczała nas niemalże martwa cisza. Jedynie cichy szczęk zmywanych naczyń dobiegał do nas korytarzem i paradoksalnie to właśnie ten normalny, codzienny odgłos życia pozwolił mi wrócić do rzeczywistości. Skupiłem się na nim, aby nie eksplodować niespodziewanie od nadmiaru wrażeń. Jej słowa znaczyły dla mnie tak wiele. Nie musiała mi tego obiecywać. Opowiedziałem, więc zaufałem. Nawet, jeżeli miałaby o tym komuś rozpowiedzieć, nie miałem już na to wpływu, wszak stało się. Wobec tego świadomość, że nie ma zamiaru z nikim się tym dzielić, działała na moją niechętną do zwierzeń duszę niczym balsam.
- Sam zacząłem - przypomniałem jej, kiedy spróbowała wziąć winę za mój stan na siebie. Absolutnie nie mogłem jej na to pozwolić. To ja zupełnie zniszczyłem nastrój tego popołudnia, tworząc z niego jakąś chorą paradę zwierzeń i przykrej szczerości. Zapragnąłem jej to wynagrodzić, chociaż naprawdę nie miałem w tym momencie pomysłu na to jak mógłbym to zrobić. Spontaniczne wyznanie i tych pięć krótkich słów wystarczyło, abym lekko wygiął kąciki ust ku górze. Tak bardzo przejmowała się tym co przy mnie mówiła… rozczuliło mnie to. Nawet nie zauważyłem kiedy rozszczelniłem ramiona, którymi się obejmowałem. Dotknąłem delikatnie jej dłoni, aby zwróciła na mnie uwagę. Zawahałem się, ale ledwie przez sekundę. Spojrzałem na nią. Kiedy związała włosy, jej twarzy wydała mi się jeszcze szczuplejsza. Przyjrzałem jej się uważnie, odnotowując w pamięci kolejną z twarzy Elaine. Zasmuconą, że musi mnie opuścić. Po dotkliwym chłodzie wspomnień, ta myśl wydała się wręcz parzyć, ale przyjąłem ją z tak dotkliwą ulgą, że aż zrobiło mi się mnie żal. Zanim zdążyłem w ogóle pomyśleć nad tym co robię, już nachyliłem się ku niej. Pocałowałem ją, obejmując dłonią jej kark, na którym wciąż czaiło się zagadkowe znamię. Tak bardzo chciałem ją o nie zapytać, ale zupełnie nie miałem na to czasu. Westchnąłem, kiedy pocałunek się skończył, ale zamiast posłuchać rozsądku i wycofać się, natychmiast sięgnąłem po kolejny. I jeszcze jeden.
- Przepraszam - odezwałem się nagle, odsuwając się jedynie o kilka milimetrów. - Nie chce, żebyś odchodziła. - Bardzo starałem się ukryć to co zagrało mi w duszy, ale i tak w oczach zalśniła mi odrobina strachu. Martwiłem się, że odbierze moje działanie jako desperację, a nic już w tym momencie nie mogłoby nas bardziej zranić. Tak sądziłem, być może nieco naiwnie. - Proszę - szepnąłem i nie potrafiąc się powstrzymać, pocałowałem ją jeszcze raz. Tęsknie. Błagalnie.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy, rażąco stonowana mimika
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 523
  Liczba postów : 1395
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon EmptyWto 24 Wrz 2019 - 19:53;

Coś skręcało ją od środka. Namiastka paniki, uczucie goryczy, okruchy niezadowolenia skierowanego do samej siebie, dziwny rodzaj bólu, gdy patrzyła na niego. To ona doprowadziła go do takiego stanu swoją obecnością. Przeholowała, przesadziła i nadwyrężyła zaufanie jakie w niej pokładał. Potrzebował uspokoić się, stąd milczenie, które serwował jej od dłuższego czasu. Próbowała je zagłuszyć lecz odnosiła wrażenie, że myślami jest zbyt daleko, aby ją usłyszeć. To był kolejny bodziec, by jednak naprawdę zostawić go w spokoju. Nie umiała wrócić do normalności, ale zmusi się choćby nie wiadomo co miała zrobić, jeśli potrzebował samotności. To wbrew jej ideom, jednak już wystarczająco nabałaganiła swoimi słowami. Z jednej strony czuła, że rozumie go lepiej niż kiedykolwiek, zaś z drugiej nie była pewna czy jest w stanie wczuć się w jego sytuację w odpowiedni sposób. To, co przeżył i mówił było dla niej abstrakcją i sama myśl o tym wywoływała u niej gęsią skórkę. Albo to reakcja z powodu zabranej dłoni, którą trzymała od godziny osiemnastej... Za oknami panowały już ciemności, do których absolutnie nie chciała wychodzić. Siedziała zatem spięta niczym struna i czekała na jakikolwiek znak, że to usłyszał i zaakceptował. Cichutki głosik egoizmu chciał, by ją tutaj zatrzymał. Czy naprawdę czytał w myślach czy też zobaczył to na jej twarzy? Popatrzyła na jego dłoń i przez chwilę się nie ruszała jakby zaskoczona, że w ogóle chciał ją dotknąć po tym jak go dziś wymęczyła. Podniosła wzrok i wtedy poczuła jego usta na swoich, przez co momentalnie spłynęło na nią ciepło i spokój. Ogrzewał jej kark, a ona odpowiedziała na każdy pocałunek, przysuwając się nieznacznie w jego stronę. Wsunęła palce tym razem pod mankiet jego koszuli, by umiejscowić je chłodne na ciepłej skórze ukrytej pod materiałem. Wypuściła powietrze z płuc, przymykając na chwilę oczy, gdy opuścił na moment jej usta. Czuła niewyobrażalną ulgę, że jednak nie chce się jej stąd pozbyć. Zajrzała do jego oczu, równie smutnych jak jej własne. - Też nie chcę. - usłyszała swój szept. Nie musiała nawet tego mówić, to było widoczne jak na dłoni. W myślach wciąż słyszała głos Elijaha, prawiącego o ofiarowaniu mu odrobiny spokoju... jednak sęk w tym, że nie umiała odmawiać. Nie chciała tego robić, skoro niczego innego nie pragnęła. Przechyliła odrobinę głowę, aby oddać mu pocałunek z nawiązką. Czuły, spokojny, długi. Wlewała w to dużo ciepła chcąc go tym ubłagać o przebaczenie. Rozgrzewał ją i odganiał zimno, a więc chciała zrobić dla niego to samo. Nie odsuwała się daleko, powstrzymywana obecnością jego dłoni na karku. Ciężar jego dłoni był wspaniałością, do której ją przyzwyczajał. Zanim miał się rozpalić w niej niespokojny ogień, skończyła pocałunek, by móc popatrzeć mu w oczy z wyraźną ulgą. - Ród Swansea będzie mnie zaraz szukać. Elijah wejdzie wszędzie, by mnie znaleźć, jeśli nie powiem im gdzie przepadłam. - normalność i przyziemny problem, to było to, co pomogło chociaż minimalnie uspokoić targające nimi nerwy. - Cassius to by zrobił dziurę w dachu, jeśli chciałby mnie znaleźć. - uśmiechnęła się kącikiem ust i przysunęła się blisko, bliziuteńko, by czuć bijące od niego ciepło. - Wyślę patronusa. - jeśli mi wyjdzie wyczarowanie go. Sięgnęła ręką do różdżki... która okazało się, że wypadła na podłogę, kiedy ją sadzał na kanapie. Wystarczyło, że ją dotknęła, a wiedziała już, że będzie miała problem z czarem. Za dużo smutku w niej siedziało. Opuściła rękę na swoje kolano i cicho westchnęła. - Podzielisz się kartką i piórem? - zapytała z rezygnacją.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Salon QzgSDG8




Gracz




Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon EmptyWto 24 Wrz 2019 - 20:23;

Moje serce zadrżało w niepewności, zanim jeszcze odwzajemniła pocałunek. Potem zadudniło głośno w piersi, tłukąc się w niej nieprzyzwoicie szybko i silnie. Ulga, jaka na mnie spłynęła była tak silna, że nieomal zwaliła mnie z nóg. Właśnie wtedy z całą mocą poczułem jak bardzo jestem zmęczony i jak bardzo pragnę po prostu pójść do łóżka. To co właśnie robiliśmy wraz z wypowiadanymi słowami zupełnie krzyżowało te plany, a przynajmniej tak uznałem na początku. Zrozumiałem, że wcale nie musiało tak być, kiedy znów ją pocałowałem. Od jej zapachu i ciepła aż kręciło mi się w głowie, a jednak byłem już przekonany, że nawet jeśli pojawiłby się między nami dawny żar, nie byłbym już w stanie dać mu ujścia. Chciałem, aby po prostu przy mnie była. Mogłem nawet spać na podłodze, jeśli tylko trzymałaby mnie wtedy za rękę. Słodki dotyk jej ust był dla mnie prawdziwym wybawieniem. Kiedy zniknął na te długie chwile zwierzeń i przykrości z tym związanych zrozumiałem jak bardzo mi go brakowało. Brakowało mi jej. Szczęśliwej, zamiast zdołowanej, a także fizyczności, którą wraz z nią odkrywałem. Jej osobowość przyciągała mnie jak magnez. Świadomość, że nie tylko jej mentalność działała na mnie stymulująco była dla mnie zaskakująca, ale w tym momencie nie widziałem w tym nic nienormalnego. Jej zrozumienie zespoiło to wszystko w jedną całość. Spłynął na mnie niewyobrażalny spokój, więc kiedy się cofnęła, nie dopatrywałem się w tego niczego niewłaściwego. Jej słowa z początku mnie zaniepokoiły. Zmieszałem się, kiedy potrząsnęła kolorową bańką, która niespodziewanie otoczyła mnie po tej chwili bliskości. Sekundę później dostrzegłem ulgę w jej oczach. Nigdy nie spodziewałbym się, że kiedykolwiek czyiś patronus miał aż tak mnie ucieszyć. Nawet fakt, że nie była w stanie go wyczarować nie zdołał aż tak mnie zmartwić.
- Z przyjemnością - odpowiedziałem, splatając nasze dłonie razem, tak jak wcześniej i wstałem, aby móc pociągnąć ją za sobą do pionu. Mogłem skorzystać z tej przewagi i przyciągnąć ją do uścisku, ale nie znalazłem w sobie aż tyle spontaniczności. Zbyt zmęczony nie mogłem skupić się na kilku kwestiach jednocześnie.
- Pokaże ci mój pokój - zaproponowałem, wiedząc, że tam z pewnością znajdziemy pióro i pergamin.

| ztx2
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Salon QzgSDG8








Salon Empty


PisanieSalon Empty Re: Salon  Salon Empty;

Powrót do góry Go down
 

Salon

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Salon JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Domy i mieszkania
 :: 
Dom Fairwynow
-