Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Biuro Bezpieczeństwa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość


Charlie Watson
Charlie Watson

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 325
  Liczba postów : 297
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7384-charlene-watson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7386-wendy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7387-charlie-watson
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyWto 8 Kwi - 17:57;


Biuro Bezpieczeństwa
To tutaj pracownicy dbają o bezpieczeństwo nie tylko MM, ale także Wielkiej Brytanii. Przyjmowani są tutaj aurorzy odpowiedzialni za świat czarodziei. I także tutaj mają siedzibę pomniejsze jednostki zajmujące się pilnowaniem porządku, w tym strażnicy przeprowadzający kontrolę różdżek każdego interesanta odwiedzającego Ministerstwo.
Powrót do góry Go down


Callisto Marquett
Callisto Marquett

Dodatkowo : opiekun Slytherinu, legilimencja, oklumencja
Galeony : 2643
  Liczba postów : 408
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9406-callisto-marquett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9408-callisto-marquett#261974
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9409-callisto-marquett#261980
http://signup.leagueoflegends.com/?ref=4f7eea9dc3ec4495404840
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyNie 26 Kwi - 19:17;

Jeśli dzień, w którym odbyło się przesłuchanie w ministerstwie był kompletnym koszmarem, jak miała nazwać ten? Wprawdzie Leonie Dumont nijak nie mogła być Ronaldem Reaganem, sprawa, o którą chciała wypytywać, zdawała się być jeszcze gorsza od tej poprzedniej. Czy to się kiedyś skończy? A może po młodszej siostrze pojawi się brat, a po Runie Grimsdóttir kolejny łańcuszek studentek, które zaczną odchodzić i znikać. Merlinie. Nałożywszy kamienną maskę na twarz i wygładziwszy kieszenie prostych, czarnych spodni, tak mocno kontrastujących ze śnieżną bielą fikuśnej, choć wciąż eleganckiej koszuli, przekroczyła próg londyńskiego ministerstwa magii. Po raz kolejny w ciągu ostatnich miesięcy. Sama się jednak na to zdecydowała i tylko do siebie mogła mieć pretensje. Dumont proponowała jej cokolwiek. Równie dobrze Callisto mogła zaprosić ją do własnego domu, choć nie była pewna czy to rozsądne zważywszy na to, co naprawdę łączyło ją z panną Grimsdóttir. Przynajmniej przez tej jeden wieczór. Oczywiście to wszystko było wieki temu, a magia Grimsdóttir, jeśli kiedykolwiek w ogóle została tam w formie jakiegoś niewielkiego przebłysku, już dawno się ulotniła. Tutaj, w ministerstwie, Callisto była jednak dostatecznie daleko od tamtego wspomnienia. Jeszcze przed dziesiątą stukot jej obcasów rozniósł się echem w korytarzu prowadzącym do biura bezpieczeństwa. Dało jej to dość czasu, by mogła zastanowić się nad powodem, dla którego w ogóle została poproszona o rozmowę. Panna Grimsdóttir zaginęła. Mocny dreszcz przeszywał ciało Marquett za każdym razem, gdy o tym myślała od momentu otrzymania listu, a jej dłonie robiły się niemal tak zimne jak w dniu, w którym Runa zawitała do jej domu. To wszystko zdawało się tak nieprawdopodobne i bezsensowne. Dlaczego ktoś miałby chcieć porywać nastolatkę? Callisto była bardziej skłonna przyznać, że panna Grimsdóttir po prostu uciekła w poszukiwaniu źródeł dalszego zaspakajania swych hedonistycznych pragnień. A jednak... co, jeśli tak nie było? Czy to w ogóle wciąż był jej problem? Grimsdóttir wyraźnie nie chciała mieć z nią już niczego do czynienia. Czując, że jej żołądek ściska się niebeczpiecznie, nakazała sobie spokój i zapukała w płaską powierzchnię drzwi w momencie, w którym na zegarze wybiła dziesiąta.
Powrót do góry Go down


Leonie Dumont
Leonie Dumont

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 486
  Liczba postów : 33
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10764-leonie-dumont#295320
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10766-mini-leosia#295379
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10767-leonie-m-dumont#295382
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyNie 26 Kwi - 20:22;

a tak dziś wygląda Leosia Dumont

Leonie, siłą rzeczy, nie widziała w tej sprawie nic poważnego i obiecała sobie pozostawić taki stan rzeczy, dopóki nie znalazłaby silnych dowodów potwierdzających wersję odwrotną. Kopia ustaleń z włoskiego Ministerstwa, którą dziewczę właśnie przekartkowywało, nie zdawała się jednak niczego zmieniać. Runa miała podobno problemy w domu - co ciekawe, to rzekomo znienawidzony przez nią dziadek zgłosił zaginięcie - i lubiła odreagowywać je w dosyć różnorodne sposoby. Nie zanotowano żadnych niebezpiecznych "uszczęśliwiaczy" oprócz takiego, który pchał młodą Włoszkę w ramiona często nieznajomych jej kobiet. Wiedząc, iż była ona uczestniczką Złotego Sfinksa, ciężko było w ten jeden zapis uwierzyć, ale Dumontówna rzadko kiedy bagatelizowała informacje od zagranicznych służb, którym bardzo zależało na uniknięciu niewielkiego, ale z pewnością prowadzącego do większych, kryzysu. Podobno głowa rodziny Ferrara w osobie pana Alberto mocno wygrażała się, iż w przypadku nieodnalezienia dziewczyny, całe włoskie Ministerstwo poniesie odpowiedzialność tak wielką, jak gdyby wypuścili na świat informację o magii w taki sposób, że wyczyszczenie pamięci wszystkim uświadomionym mugolom zajęłoby stulecia. Wciągnięcie w to brytyjskich urzędników dało dosyć łatwy do odgadnięcia skutek - tutejsi również straciliby kilka ciepłych posadek. A skoro mowa o ciepłych posadkach, to równie łatwo można się domyślić, na kogo spadła cała robota. Oczywiście robota w rejonie Wysp, bowiem wycieczka do Włoch byłaby dla rzeczonej osóbki bardziej prezentem niż męczącym obowiązkiem. Tak czy inaczej, martwiąca informacja o cieplejszych relacjach zaginionej z panią Marquett okazała się wystarczającym powodem do wystosowania listu, który zdecydowanie wprowadził blondynkę w zły humor. Leo co prawda nie nastawiała się bojowo, ale rozumiała doskonale, że może istnieć taka potrzeba, jeśli Callisto postanowi utrudniać jej pracę. Wszelkie plotki, poszlaki, informacje dawały jedno, proste wrażenie - licząca sobie już nieco ponad trzydzieści lat nauczycielka musiała mieć związek ze sprawą.
Pukanie do drzwi wyrwało ją z nudnawego zamyślenia i kontemplacji nad całą masą rzeczy dalece rozbieżnych od kwestii panny Ferrary, zaś przypomniało jej, ile ma czasu na załatwienie rozmowy. Przedłużyła sobie nieco własny dyżur w Biurze, tym samym dając jednemu koledze ogromny powód do radości, zwłaszcza że wymiana godzinami pracy nie obejmowała wymiany płacą, toteż Leosia pakowała się w niepłatne nadgodziny. Spojrzała prędko na zegarek ścienny, wybijający równo dziesiątą.
- Proszę wejść! - zawołała, nie podnosząc się nawet z miejsca. Nie wierzyła, że ktoś potrafiłby dochowywać takiej punktualności. Jak się jednak okazało, była w wielkim błędzie. Zorientowała się w tożsamości gościa po niecodziennie kamiennym wyrazie twarzy. Zerwała się do pionu, dość wolno, choć we własnych wyobrażeniach czuła się jak pędząca strzała. Przywitała się krótko, zaprosiła do zajęcia stojącego naprzeciw biurka fotela i uśmiechnęła się nieco, mimo że chyba wcale nie powinna. Kiedy obie już siedziały, jedna bardziej zmieszana od drugiej, Marjolein zgarnęła porozrzucane na blacie papiery w jeden plik, zamknęła je w folderze, zaś na koniec odetchnęła głęboko.
- Uczyła ją pani podczas jej udziału w projekcie Złoty Sfinks. Odpis z kilku ostatnich świadectw pokazuje, że zwykle nie była zbyt dobra z transmutacji, ale zmieniła to właśnie w Hogwarcie. Jak pani do tego doprowadziła? - sugerowanie, że to wcale nie była zasługa samej Runy było raczej niemiłą wobec zaginionej zagrywką, ale Leonie doskonale wiedziała, że ludzie mocno nad sobą pracujący z własnej inicjatywy to pewnego rodzaju artefakty, bardzo, ale to bardzo rzadko spotykane. Poza tym miała pewną naiwną nadzieję, że da Callisto do zrozumienia, iż wcale nie ma zamiaru uznawać jej za zgorzkniałą recydywistkę, która albo porwała tamtą młodą pannę, albo pomaga jej się schować we własnym domu, czy jeszcze co. Chciała grać tą dobrą, mimo że nie było nikogo, kto grałby tego złego.
Powrót do góry Go down


Callisto Marquett
Callisto Marquett

Dodatkowo : opiekun Slytherinu, legilimencja, oklumencja
Galeony : 2643
  Liczba postów : 408
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9406-callisto-marquett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9408-callisto-marquett#261974
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9409-callisto-marquett#261980
http://signup.leagueoflegends.com/?ref=4f7eea9dc3ec4495404840
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyPon 27 Kwi - 11:55;

Callisto nie była przekonana co do swoich wyobrażeń na temat wyglądu pani Dumont, dopóki jej nie spotkała. Dojrzała, opanowana kobieta pracująca w biurze, którą Marquett sobie wymyśliła, okazała się wyglądać tak, jakby ledwie co skończyła studia, choć z oczywistych względów musiała mieć co najmniej dwadzieścia pięć lat. Jej strój był jednak niecodzienny jak na standardy ministerstwa. Wyglądał raczej, jakby Leonie Dumont wybierała się do knajpy ze znajomymi albo randkę, choć był nad podziw schludny. Marquett błyskawicznie doszła do wniosku, że nie przyszła tu oceniać aparycji kobiety, która zaprosiła ją na... przesłuchanie, jakby nie patrzył. Oczywiście, jakby jedno przesłuchanie na jedno życie to było zbyt mało. Callisto była bardziej niż pewna, że to stanowczo o dwa przesłuchania za dużo i chociaż nie była nastawiona złowrogo do zajmującej się sprawą Grimsdóttir urzędniczki, nie miała ochoty na uprzejmą wymianę uśmiechów czy inne tego typu bzdury. O wiele łatwo byłoby nigdy nie zapraszać Runy do gabinetu. O wiele łatwiej byłoby nigdy nie zapraszać jej do łóżka. Nie tylko oszczędziłaby sobie tygodni mieszanych uczuć i bezsilnej wściekłości z tego tylko powodu, że dała się okręcić wokół palca studentce Hufflepuffu, ale i nigdy nie zostałaby wmieszana w to, co działo się dokładnie w tym momencie.
- Dzień dobry, pani Dumont - przywitała się, gdy tylko przekroczyła próg gabinetu i choć jej kamienna maska mogła być z powodzeniem tematem żartów czy znakiem rozpoznawczym, dla niej była wyłącznie sprytnie uplecioną tarczą, która dzisiaj po raz drugi miała podjąć próbę ochronienia swej właścicielki przed oskarżycielskim spojrzeniem oczu prowadzącego przesłuchanie. Marquett musiała przyznać, że Ronald Reagan stanowił w tym przypadku wyzwanie, ale Dumont zdawała się mieć o jakiejś trzydzieści lat mniej doświadczenia. Z wolna docierało do niej, ile faktów będzie musiała ukryć. Nawet jeśli... zbliżenie... Och, na miłość Merlina, Callisto. Seks. Nazwij wreszcie rzeczy po imieniu. Nawet jeśli seks z Runą Grimsdóttir był jak najbardziej legalny w kwestii jej wieku, moralność tego czynu była mocno dyskusyjna. Do Marquett z wolna docierały fakty, które zbywała przez tyle czasu - była nauczycielką dziewczyny. Powinna była ją chronić, zachować dystans! Wzięła głębszy oddech, który z powodzeniem mógł zostać przeoczony przez młodą Dumont. Usiadła, zachęcona propozycją, ale nie spodziewała się tego, że urzędniczka od razu przystąpi do rzeczy. Błyskawicznie pozbierała myśli, szykując się na coś paskudnego, ale nic takiego nie nadeszło. Pytanie zdawało się niewinne, ale Marquett musiała przemyśleć odpowiedź. Nie zwlekała z nią jednak zbyt długo, by Dumont z miejsca nie pomyślała, że coś ukrywa.
- Proszę pani, trudno to wyjaśnić. Panna Grimsdóttir zmieniła otoczenie. Nie chciałabym, by zabrzmiało to nieskromnie, ale być może poprzedni nauczyciele nie byli po prostu stworzeni do swojego zawodu. Nie mogę mówić za nią, więc nie jestem w stanie wyjaśnić pani, czemu w ogóle do mnie przyszła. Radziła sobie na moim zajęciach. Zachęcałam ją, podobnie jak innych uczniów, żeby korzystali z moich dyżurów. Zadawałam jej dodatkowe zadania. W ciągu wakacji sporo ćwiczyła i zrobiła naprawdę duży postęp. Nie sądzę, by było w tym coś więcej. A przynajmniej ja nie mogłam zrobić niczego więcej, by zachęcić ją do rozwijania swoich zdolności transmutacyjnych. - A jak to było naprawdę? Callisto nie wiedziała. Kiedyś byłaby skłonna przyznać, że i sama Runa rozwinęła ów zwiększony sentyment, a on rodził w niej chęć imponowania nauczycielce. Teraz jednak, gdy dziewczyna wyjechała ot tak, Marquett nie była już wcale taka pewna. Uniosła wzrok na Dumont. Co jeszcze szykowała dla niej młoda urzędniczka? Marquett obawiała się, że to wszystko może zajść zbyt daleko, o ile już dawno nie zaszło.
Powrót do góry Go down


Leonie Dumont
Leonie Dumont

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 486
  Liczba postów : 33
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10764-leonie-dumont#295320
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10766-mini-leosia#295379
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10767-leonie-m-dumont#295382
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyPon 27 Kwi - 12:41;

Tak to już chyba było z absolwentkami Beauxbatons, że miały dosyć specyficzny styl i aplikowały go w przeróżne sytuacje, miejsca oraz kombinacje. Ciężko stwierdzić, czy szefostwo Biura Bezpieczeństwa rozumiało taki stan rzeczy, skoro w tempie niemal tak samo stałym, jak pani Lilyanne, wysyłało Belgijce reprymendy i wzywało do wzięcia pracy bardziej "na poważnie". Oczywiście na reprymendach zwykle się kończyło, zwłaszcza kiedy zauważono, że Leonie jest jedną z najbardziej efektywnych urzędniczek w rejonie, niemniej idea poszanowania stylu zostawała mocno niedoceniana. Chociaż z drugiej strony, to może nawet lepiej. Gdyby każdemu pracownikowi Ministerstwa dawano możliwość samoekspresji przez eksponowanie własnego stylu, to korytarze najważniejszego budynku w Wielkiej Brytanii prędko zmieniłyby się w rewię mody, cudaczną o tyle, że organizowaną przez czarodziejów. Wiadomym jest, iż czarodzieje mają niebywałe tendencje do ekscentryzmu, toteż może warto byłoby zobaczyć efekty takiego zdarzenia tylko i wyłącznie dla nieziemskiej rozrywki. Niemniej jednak - wracając do zaniedbanego tematu głównego - Dumontówna wcale nie chciała, aby jej rozmowa z Marquett została odebrana jak kolejne przesłuchanie. Dokładała w tej sprawie wielu starań, co jawiło się chociażby w swobodzie wyboru miejsca, a jednak odniosła porażkę. Prawdę mówiąc, nie było innej możliwości, skoro blondynkę wezwała urzędniczka Biura Bezpieczeństwa, legitymując się okropnie ozdobionym w pieczątki zezwoleniem i dając znać, że zaginęła niby nic nie znacząca dziewczyna. Mógł to zawsze być sygnał, że zwiększony sentyment pomiędzy Runą a Callisto wyciekł na zewnątrz, do uszu, które nigdy nie miały o nim usłyszeć. Leonie nie dawała po sobie znać, czy rzeczywiście tak było, bo dałaby tym samym szansę na przygotowanie wiarygodnego alibi. Musiała stać się graczem równie dobrym co Reagan, jeśli nawet nie lepszym.
Świdrowała kobietę wzrokiem niby delikatnym, wyrozumiałym, skupionym. Dawno porzuciła nadzieję na wyciągnięcie czegokolwiek z wyrazu jej twarzy, liczyła jednak na to, że tania sztuczka w postaci onieśmielania wzrokiem da najmniejszy chociaż efekt w postaci, dajmy na to, drgnięcia głosu. Zresztą, rozproszyła samą siebie, zauważywszy iż nawet nie zaproponowała rozmówczyni czegoś do picia. Odgoniła tę myśl jak natrętną muchę, wracając skupieniem do otrzymanej odpowiedzi. Pokiwała głową.
- Rozumiem. Zaczęłam chyba trochę nie po kolei, ale po prostu rzuciło mi się to w oczy. W każdym razie, powinna pani wiedzieć, dlaczego zaginięciem panny Ferrary zajmujemy się też my, a nie tylko włoskie Ministerstwo. Otóż podejrzewa się, że dziewczyna uciekła z kraju. Rozpatrując wszelkie możliwości, tamtejsi czarodzieje doszli do wniosku, że mogłaby przybyć do Wielkiej Brytanii. Oprócz tego, ważny jest jej udział w Złotym Sfinksie. Z racji organizowania tegorocznej edycji przez Hogwart, zaginięcie byłej - de facto - uczestniczki mogłoby uderzyć zarówno w renomę szkoły, jak i naszego Ministerstwa. Gdyby to wszystko dotarło do informacji publicznej, rzecz jasna, bo na razie całą sprawę obejmuje klauzula, dzięki której podanie tego do powszechnej wiadomości jest karalne. Warto, żeby ten fragment pani zapamiętała. Proszę się jednak nie martwić, kiedy klauzula przestanie obowiązywać, otrzyma pani list jako pierwsza. No dobrze. Przejdźmy dalej - poprawiła własne usadowienie na fotelu, przysuwając go przy tym nieco do biurka - Ze wstępnego rozeznania wiem, że miała z nią pani lepszy kontakt niż inni nauczyciele, co zresztą przed chwilą pani potwierdziła. Proszę powiedzieć, czy panna Ferrara miała jakiekolwiek niecodzienne zdolności? Oczywiście te związane z magią - sama nie była pewna, dlaczego dodała ostatnią wzmiankę, niemniej chciała w pewien sposób naprowadzić Callisto na temat metamorfomagii. W papierach wyraźnie zapisano, iż zaobserwowano takową u Runy, co mocno komplikowało kwestię znalezienia jej pośród setek milionów ludzi. Leo wierzyła jednak, że pewien as w rękawie, który jeszcze skrzętnie chowała, pomoże jej zabłysnąć przed szefostwem zarówno swoim, jak i włoskim.
Powrót do góry Go down


Callisto Marquett
Callisto Marquett

Dodatkowo : opiekun Slytherinu, legilimencja, oklumencja
Galeony : 2643
  Liczba postów : 408
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9406-callisto-marquett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9408-callisto-marquett#261974
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9409-callisto-marquett#261980
http://signup.leagueoflegends.com/?ref=4f7eea9dc3ec4495404840
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyWto 28 Kwi - 16:29;

Leonie Dumont zdawała się myśleć dzisiaj niezwykle chaotycznie i gdy tylko Callisto to zauważyła, od razu wzięła to za dobrą kartę. Jeśli jednak młoda kobieta tylko z nią pogrywała, należało mieć się na baczności. Dumont mogła mieć wrażenie, że miejsce ich spotkania cokolwiek by zmieniło, ale taka opcja najzwyczajniej w świecie nie istniała. Opieczętowany list mówił wyraźnie - nawet jeśli cię nie podejrzewam i tak maczałaś w tym palce. Callisto miała już dość uczucia, że zrobiła coś niewybaczalnego, ale gdy tylko pojawiała się na przesłuchaniu, nadrabiała kłamstwem i to zwykle nie jednym, a całą rzeszą powiązanych ze sobą łgarstw przeplecionych nadzieją, że nie tylko w jej głowie, ale i poza nią wszystko to składa się w logiczny ciąg zdarzeń. Przeklęłaby się za to, ale Dumont mówiła już dalej. Spotkania takie jak to nie były dobrym miejscem na swobodne dryfowanie we własnych myślach. Ale kiedy już miała porzucić rozmyślania, urzędniczka znów wypowiedziała to nazwisko. Ferrara. I Callisto nie mogła powstrzymać się przed wyciągnięciem krótkiego, niewyraźnego po tak długim czasie wspomnienia. Rozumiem. Oczywiście, że mogłabym nazywać cię panną Grímsdóttir. Być może już wtedy popełniła błąd. Nie mogła jednak nie rozumieć, podobnie zresztą, jak nie mogła odmówić Runie. Jeśli nosiła własne nazwisko z dumą, to tylko przez wzgląd na własne osiągnięcia. Marquett nie było już odzwierciedleniem typa spod ciemnej gwiazdy. Marquett kojarzyło się z profesor Hogwartu i właścicielką czarodziejskich lokali. Z czymś, czego Alexander nigdy nie miał, a przynajmniej nie zdobytego w uczciwy sposób. Zresztą teraz, gdy był martwy, nie miało to już najmniejszego znaczenia. Callisto na powrót wsłuchała się w słowa Dumont. Runa w Wielkiej Brytanii? Płuca zapiekły ją gwałtownie, choć jej twarz pozostała niewzruszona. Callisto nie wiedziała, jak zachowałaby się, gdyby któregoś dnia ukryta pod swoją metamorfomagiczną postacią panna Grímsdóttir zapukała do jej drzwi, a później wyznała prawdę. Nie była pewna czy miałaby dość samokontroli... Czy byłaby dość głupia, by ukrywać studentkę pod własnym dachem. Powoli ogarniała ją wściekłość, nawet jeśli ta sytuacja była tak bardzo hipotetyczna, że niemal abstrakcyjna. Marquett uniosła wzrok, patrząc Dumont w oczy. Runa nie byłaby tak głupia, by wcielać się w urzędniczki, a potem ciągać samą Callisto po biurach ministerstwa tylko po to, by ustalić fakty na temat własne zaginięcia, prawda? Natychmiast odgoniła tę myśl, czując, że zaczyna wariować. Nie miała na to czasu, bo młodsza kobieta już zadawała kolejne pytanie.
- Chodzi pani o metamorfomagię? Prowadzi pani ze mną jakiś rodzaj gry? - Marquett zmarszczyła gwałtownie brwi, patrząc ostrożnie na Dumont. Och, oczywiście, że Leonie musiała prowadzić jakiś rodzaj gry. Pytanie tylko, jaki? - Każdy czarodziej z takimi umiejętnościami, ba, z takim dziedzictwem genetycznym jest rejestrowany, co oznacza, że niewątpliwie już od dawna posiada pani tę informację. Każdy nauczyciel w Hogwarcie także powinien wiedzieć o metamorfomagicznych zdolnościach panny - zawahała się na ułamek sekundy - Ferrary i to już od pierwszego dnia jej pobytu w szkole. Co zaś się tyczy lepszego kontaktu... - Jej rysy złagodniały nieco. - Mam wrażenie, że po prostu chciała się uczyć. Śmiem również twierdzić, że zrobiła dobre wrażenie na wszystkich nauczycielach. Nie znam co prawda historii przebiegu jej nauki z innych przedmiotów, ale Złoty Sfinks zobowiązywał do posiadania odrobiny ambicji. Teraz jednak, kiedy opuściła kraj i projekt, to już chyba bez znaczenia. Nawet gdyby była w Wielkiej Brytanii, to chyba niewiele zmienia, prawda?
Zamilkła, nie chcąc powiedzieć zbyt wiele. W miejscach takich jak to, rozmawiając na tematy tak niezwykle delikatne, że niemal intymne trudno było zachować Callisto pełną kontrolę nad emocjami. A emocje nie były w tym starciu jej sprzymierzeńcem. Wręcz przeciwnie, szybko mogły okazać się jej najgorszym wrogiem. Oczywiście zaraz po Ronaldzie Reaganie, Eris Lynch oraz Leonie Dumont.
Powrót do góry Go down


Leonie Dumont
Leonie Dumont

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 486
  Liczba postów : 33
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10764-leonie-dumont#295320
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10766-mini-leosia#295379
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10767-leonie-m-dumont#295382
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyWto 28 Kwi - 17:38;

Ciężko zgodzić się ze stwierdzeniem, że chaotyczne myślenie występowało u Leonie tylko i wyłącznie dzisiaj. Specyficzny sposób bycia dziewczyny z wielkim przekonaniem zakładał, jakoby kontrolowany bałagan był setki razy lepszy od największego porządku. Zwłaszcza w przypadkach batalii psychologicznej, chociażby takiej jak ta mająca właśnie miejsce w niepozornym biurze gdzieś w głębi Ministerstwa. Dumontówna zawsze charakteryzowała się wyprowadzaniem ludzi na manowce, choć rzadko kiedy robiła to świadomie. Uwielbiała kręcić, mieszać, mącić, aby potem wyciągać ze zdezorientowanej ofiary wszystko, co chciała wiedzieć. Z drugiej jednak strony, nie traktowała podobnych manewrów jak gry - mimo że takową prowadziła - bo źle jej się to kojarzyło. Grać można w szachy, ale nie w życie, bowiem w życiu szach-mat jest definitywnie nieodwracalny. W chwili obecnej, napotkawszy przed sobą kogoś, kto takowy szach-mat byłby w stanie bez problemu wystosować, dziewczyna uznała powyższe przekonanie za tym bardziej przydatne, że wymuszało na niej pewną ostrożność. Ostrożność w analizie, w rozmyślaniu, w planowaniu. Tak jak Callisto odpływała dosłownie na ułamki sekund, tak i ona sama nie mogła sobie pozwolić na dłuższe wyłączenie bezkompromisowego skupienia, bo dawno spłoszyłaby zwierzynę, na którą z wielką determinacją się przyczaiła. Traciła jednak powoli przekonanie, że zdoła wyciągnąć cokolwiek z jej twarzy, mając na uwadze, że to po prostu pewna informacja, którą posiadała, mogła być najzwyczajniejszą w świecie zmyśloną plotką. Ale to można było jeszcze sprawdzić na kilka sposobów. Uśmiechnęła się delikatnie i pokiwała głową. Rybka łyknęła nie tylko haczyk, ale też większą część puszczonej żyłki.
- Oczywiście że nie - odparła spokojnie na pytanie o grę - Otóż zmienia, zmienia dosyć dużo - dodała, kiedy Marquett zakończyła już swój miniaturowy wykład - Po pierwsze, gdyby panna Ferrara była w Wielkiej Brytanii, w zakresie moich obowiązków leżałoby poinformowanie o tym naszych włoskich współpracowników. Po drugie, najpewniej musiałabym rozwiązać wszelkie problematyczne kwestie, takie jak nieusankcjonowanie opuszczenie Projektu Złoty Sfinks, przerwanie edukacji i... parę innych spraw - ucichła na chwilę, po tym jak prawie odkryła wszystkie swoje skrzętnie kryte karty. Wykorzystała ten czas na prędką rearanżację dotychczasowego planu, otwierając niedawno zamknięty folder, aby wyciągnąć z niego jedną, konkretną kartkę. Czytała ją dosłownie parę sekund, aż wreszcie znowu pokiwała głową i przywróciła poprzedni stan rzeczy. Cały plik o Runie Ferrarze znowu spoczywał w zamkniętym folderze, zaś panna Dumont nawiązała na nowo wzrokowy kontakt z Marquett. Miała w zanadrzu wiele rzeczy, o które mogłaby spytać, a jednak mocno ciągnęło ją do sedna sprawy. Chciała wiedzieć, czy informacja prosto ze Śmiertelnego Nokturnu miała odzwierciedlenie w rzeczywistości i czy ona sama będzie miała do uprzątnięcia całkiem spore bagno. Ale nie mogła tego zrobić. Nie w tej chwili.
- Znowu zeszłam z tematu. Pytanie o metamorfomagię miało na celu zbadanie zakres pani świadomości. W aktach zapisano, że panna Ferrara używała swoich zdolności w dosyć dziwaczny sposób. We Włoszech niemal afiszowała się z możliwością przybrania dowolnego wyglądu, zaś w Wielkiej Brytanii... cóż, prawie nie ma o tym zapisków. Podejrzewam, że jej rówieśnicy praktycznie nie mieli o wszystkim pojęcia, zaś ona zapuszczała się w okolice - delikatnie mówiąc - nieodpowiednie dla uczniów czy studentów i mogła z tym uchodzić na sucho właśnie dzięki metamorfomagii. Chociaż, pewnie warto wspomnieć, że dochodzenie w tej sprawie nie ma żadnego związku z prośbami włoskiego Ministerstwa. To raczej moja własna ciekawość. Widzi pani, panna Ferrara to dość podejrzana osoba. Im więcej się o niej dowiaduję, tym to oczywistsze. Zwłaszcza, że to niby zwykła dziewczyna z bogatej rodziny. Nie byłoby o nią takiego zamieszania, gdyby nie była w jakiś specyficzny sposób - inny niż posiadanie prestiżowego nazwiska - ważna. Co ciekawe, taką ważność potwierdzałaby nauczycielka opłakująca jej niespodziewany powrót do Włoch. W lokalu na Śmiertelnym Nokturnie. Brzmi znajomo? - zaatakowała niczym żmija, choć początkowo wcale nie planowała. W trakcie wyjaśniania poprzedniego pytania doszła jednak do wniosku, że skoro sama trochę usypia, wyciągając informacje w najbardziej sztampowy sposób na świecie, to równie dobrze mogłaby zrobić coś zaskakującego. Manewr był, rzecz jasna, idiotycznie ryzykowny. Kto normalny chciałby bliżej badać wzmiankę od znajomego, mówiącego, że "jakaś pijana świruska zalewała smutki dotyczące jakiejś Włoszki i jakiegoś Reagana"? Los najwidoczniej mocno chciał, żeby Dumontównie prędko zapaliła się lampka łącząca nazwisko naczelnego aurora z przesłuchaniem uczącej w Hogwarcie kobiety. Pytanie tylko, czy ten sam los nie stroił sobie z niej żartów.
Powrót do góry Go down


Callisto Marquett
Callisto Marquett

Dodatkowo : opiekun Slytherinu, legilimencja, oklumencja
Galeony : 2643
  Liczba postów : 408
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9406-callisto-marquett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9408-callisto-marquett#261974
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9409-callisto-marquett#261980
http://signup.leagueoflegends.com/?ref=4f7eea9dc3ec4495404840
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyWto 28 Kwi - 19:54;

W przeciwieństwie do chaotycznej Dumont, Marquett zawsze trzymała nerwy na wodzy, a przynajmniej dwoiła się i troiła, by tego dokonać. Alexander byłby dumny. Ta ironiczna myśl pojawiała się w jej głowie za każdym razem, gdy zaciskała zęby i pokazywała światu nieruchomą twarz porcelanowej laleczki. Jej otoczenie, podobnie zresztą jak jej umysł, były idealnie uporządkowane, przynajmniej tak długo, jak długo emocje nie powodowały w niej zbędnego bałaganu, ale o porządek zawsze trzeba walczyć. Ostatnimi czasy nie można było powiedzieć tego jednak o jej życiu. Ono jawiło się jako istne pobojowisko i Callisto nie wiedziała nawet, z której strony zacząć porządki. Nie miało to jednak najmniejszego sensu, skoro co pięć sekund okazywało się, że przypadkiem wplątała się w kolejną emocjonalną sprawę, która będzie ciągnąć się za nią tak długo, jak długo kobieta nie postanowi się poddać. Albo zabić. Ale, jak już kiedyś zdarzyło jej się wspomnieć, nie spieszyła się, by podzielić los Alexandra. Jednakże w związku z wplątywaniem się w niewygodne sprawy Callisto nie zdziwiła się, kiedy poczynając od monologu na temat wykorzystywania metamorfomagicznych zdolności przez pannę Grimsdóttir, pani Dumont wreszcie przeszła do sedna sprawy.
Oczywistym było, że musiało do tego dojść i szatynka wreszcie zadała pytanie, którego Callisto, ku zaskoczeniu wszystkich, spodziewała się od początku przesłuchania. Podciągnęła więc dumnie brodę i patrząc uważnie na przesłuchującą ją kobietę, przystąpiła do prostych wyjaśnień, które miały ratować nie tylko jej karierę, ale i skórę. Nie widziała w nich na tę chwilę żadnej luki i dopiero później miało okazać się, czy istotnie żadnej nie było.
- Opłakująca to za dużo powiedziane, pani Dumont. Domyślam się do czego pani zmierza. - Tak diabelnie trudno było utrzymać obojętny wyraz twarzy, teraz, gdy każde pojedyncze spotkanie z Runą przewijało się przez jej głowę jak makabryczny film, którego nie da się już zapomnieć. Gabinet. Klasa. Gabinet. Korytarz. Gabinet. Dom. Ale równie trudne było zrobienie tego we wspomnianym gabinecie, gdy w idealnie gładkiej tafli pożyczonej myślodsiewni odbijały się wkładane doń powoli wspomnienia wieczoru na Nokturnie, a zaraz potem wieczoru z panną Grimsdóttir. Callisto nie wiedziała już, co było bardziej nierozsądne - zaproszenie Runy do swojego łóżka czy gadanie o tym w stanie mocnej nietrzeźwości w pierwszym lepszym barze na Śmiertelnym Nokturnie. Przeklinała się za to, wisząc w samotności nad myślodsiewnią i obserwując z boku, jak sama kopie sobie głęboki grób. To się musiało tak skończyć, skoro ostatecznie wyszła żywa z Nokturnu. Ta ulica zawsze musi zebrać jakieś żniwa. Na swoje szczęście jeszcze podczas wizyty w barze mówiła wyjątkowo nieskładnie. Kontynuowała więc z największym spokojem. - I muszę przyznać, że darzyłam pannę Ferrarę czymś na kształt... zwiększonego sentymentu. Było w niej dużo chęci do nauki, a to, proszę mi wierzyć, niezwykle rzadkie. Ale, o ile dobrze pamiętam, jeszcze na Nokturnie powiedziałam panu Blythe, że nie było z mojej stronie żadnego uczucia, które kierowałabym na moją studentkę. Pozwoliłam sobie raz pomyśleć o niej w tym kontekście. Raz. Panna Ferrara dobrze wiedziała o moich upodobaniach. Mam oczywiście na myśli upodobanie do kobiet, a nie studentek. - Delikatny uśmiech ozdobił jej twarz na krótki moment. - Mam wrażenie, że próbowała tę wiedzę wykorzystać. Wiem, że nie powinnam była nawet tak myśleć, ale to nie jest chyba jeszcze żadna zbrodnia, prawda? - Im dłużej mówiła, tym łatwiej jej to przychodziło. Kłamstwo za kłamstwem. - Ostatecznie panna Ferrara powróciła do Włoch, porzucając Złotego Sfinksa oraz swoje dobre wyniki z transmutacji i wyłącznie to jest dla mnie powodem do złości. Pokładałam w niej ogromne nadzieje. To dostateczny powód, by... jak to pani powiedziała? Opłakiwać jej wyjazd. Nie rozumiem jednak, co to ma wspólnego z jej zaginięciem. Jej chęć zdobywania wiedzy czyniła ją świetną studentką, ale nie sprawiała jeszcze, że była ważniejsza od innych, równie zdolnych uczniów, a już tym bardziej nie czyniło jej to ważną na taką skalę, o jakiej najwyraźniej mówimy. Nie mam w tej kwestii nic więcej do powiedzenia, pani Dumont.
Jedyny dobrym skutkiem tego, że jej dłonie w stanie najwyższego zdenerwowania robiły się zimne jak lód był jednoczesny brak występowania na ich powierzchni jakiegokolwiek potu. To znacznie ułatwiało bycie zamkniętą księgą. Marquett zmarszczyła lekko brwi, obserwując nadal Leonie. Czy mogła pominąć coś istotnego, co z pewnością wpakowałoby ją w grube tarapaty?
Powrót do góry Go down


Leonie Dumont
Leonie Dumont

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 486
  Liczba postów : 33
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10764-leonie-dumont#295320
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10766-mini-leosia#295379
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10767-leonie-m-dumont#295382
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptySro 29 Kwi - 14:39;

Z kolei życie Leo przybrało teraz formę niemal nudną, pozbawioną jakichkolwiek ostrych zakrętów, zaskakujących przeszkód, czy nawet irytujących niedogodności. Częściowo ustatkowana, jedynym co mogłaby dodać do swojej egzystencji byłaby druga połówka, ale z tymi bywało dosyć nieciekawie. Strach przed płcią przeciwną, choć o wiele mniejszy niż za czasów Beauxbatons, nadal dawał o sobie znać, nie wspominając już nawet o ciapowatości w kwestii prowadzenia znajomości z kimś na te właściwe tory, tudzież zauważania, że takowa jest na rzeczone tory prowadzona. Callisto mogłaby się chyba podpisać pod stwierdzeniem "z drugimi połówkami bywało dosyć nieciekawie", ale wiedząc, iż jej relacja z Runą nie opierała się raczej na jakimkolwiek uczuciu, a na zwyczajnej magii chwili, nie można tego powiedzieć na pewno. W każdym razie, Dumontówna miała to do siebie, że nie do końca lubiła wspomniany zastój. Fajnie było stale zarabiać, mieć dobre miejsce zamieszkania, znać miasto w którym się żyło, ale brakowało tego pędu, który sprawiał, że życie nabierało kolorów i jakiegoś najmniejszego nawet sensu. Oczywiście teraz, wplątawszy się w podejrzaną sprawę Ferrary, która - im głębiej się w nią brnęło - ciągle pokazywała nowe, czasem mniejsze, czasem większe, sprawy, często będące bardzo niespodziewanymi, sytuacja wyglądała nieco inaczej. Powiązanie z Marquett stało wśród nieścisłości na czele i musiało zostać prędko wyjaśnione, jeśli gryzipiórki pokroju Rity Skeeter miały pozostać uciszone. Dawno nie istniała podobna okazja do rozdmuchania jakiejś afery, a romans nauczycielki z uczennicą byłby idealny. Zauważywszy uniesienie brody, Leonie momentalnie zrozumiała, że pytanie było spodziewane. To tylko potwierdziło jej drobne podejrzenia, ale nie mogło być niezbitym dowodem na słuszność teorii. Były nim dalsze tłumaczenia, zresztą, szczerze powiedziawszy, dosyć nijakie. Szatynka oparła głowę na dłoni, częściowo chowając usta za parą zgiętych palców, kciuk usadowiwszy pod podstawą żuchwy, a pozostałe dwa przyciskając równolegle do policzka. Z coraz to kolejnymi słowami stopniowo ściągała brwi, w pewnym momencie nawet pokręciła przecząco głową, chcąc w ten sposób odpowiedzieć w oczekiwany przez rozmówczynię sposób. Na koniec westchnęła ciężko, po czym zepsuła całą misterną konstrukcję podpórki, kładąc ramiona na biurku w nieco zrezygnowanym geście.
- Proszę pani - zaczęła w klasyczny sposób, w większości przypadków sygnalizujący dezaprobatę względem tego, co się niedawno słyszało - Nie wierzę, że kobieta z podobną reputacją zapuszczałaby się na Śmiertelny Nokturn po to, aby nad alkoholem żalić się z powodu utraty ambitnej uczennicy - tu wyjęła z szuflady drugi folder, który położyła na biurku i który zaraz obróciła o sto osiemdziesiąt stopni, aby blondynka mogła z łatwością przeczytać zapisane na nim własne imię i nazwisko. Po kilku chwilach schowała go z powrotem, aby następnie spleść palce obu swoich dłoni, na koniec nachylając się nieco do przodu. Paręnaście sekund milczącego wpatrywania się prosto w oczy.
- Muszę wiedzieć, czy się jej udało. I wcale nie po to, żeby pociągnąć panią do odpowiedzialności. To mogłabym zrobić, informując Ronalda Reagana o złożonych przez panią fałszywych zeznaniach. Jestem tu, aby sprzątać bałagan, a nie go powiększać. Wymagam szczerości, w zamian oferuję pomoc. Nie mówię, że będzie pani bezkarna, ale z pewnością niewiele się w pani życiu zmieni. Bardzo proszę, niech pani mi tego nie utrudnia. Włoskie ministerstwo nic nie wie, a ja nie zamierzam tego zmieniać. To wewnętrzna sprawa naszego, brytyjskiego Biura Bezpieczeństwa i śmiem twierdzić, że w przypadku odkrycia czegokolwiek przez naszych współpracowników, sprawy mogą nie potoczyć się tak, jakbyśmy tego obie chciały. Tak więc proszę raz jeszcze, niech mi pani wszystko opowie w tej rzeczywistej wersji. Co zaszło między panią, a Runą Demetrią Ferrarą? - mówiła tak, jak gdyby i tak wszystko już wiedziała, a jednak prawda była taka, że sprawdzała, jak długo Callisto to wytrzyma. Jeśli nadal miała zamiar utrzymywać swoją wersję, to nie pozostawało nic innego, jak składanie wniosku o zezwolenie na użycie Veritaserum tudzież rozmowa z Reaganem. Dumontówna nienawidziła zastraszać ludzi, ale zapoznała się pobieżnie ze sprawą, którą tenże prowadził. Zarzuty były zbyt poważne, aby zostawiać to bez jakiejkolwiek reakcji, zwłaszcza w kwestii fałszywych zeznań.
Powrót do góry Go down


Callisto Marquett
Callisto Marquett

Dodatkowo : opiekun Slytherinu, legilimencja, oklumencja
Galeony : 2643
  Liczba postów : 408
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9406-callisto-marquett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9408-callisto-marquett#261974
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9409-callisto-marquett#261980
http://signup.leagueoflegends.com/?ref=4f7eea9dc3ec4495404840
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptySro 29 Kwi - 17:25;

Im bardziej Leonie naciskała, co w gruncie rzeczy stanowiło część jej pracy, tym bardziej Marquett czuła się wyprowadzona z równowagi, ale czy nie o to w końcu chodziło? Callisto doskonale wiedziała, że im więcej emocji okaże, tym więcej urzędniczka wyciągnie z jej odpowiedzi. A na to nie mogła teraz pozwolić. Zbyt wiele cennych albo może raczej niepewnych i mało bezpiecznych informacji gnieździło się w jej głowie. To tam właśnie miały pozostać, bo tylko taki stan rzeczy zapewniał Marquett względny spokój. Ściągnęła więc lekko brwi i z uporem maniaka poczęła naprawiać to, co zachwiało się niebezpiecznie, gdy tylko zostało wypowiedziane ustami drugiej kobiety.
- Pani Dumont, myślę, że błędnie ocenia pani całą sytuację. Powód mojej wizyty na Nokturnie nie jest sprawą ministerstwa. Przynajmniej tak długo, jak długo nie robiłam tam niczego nielegalnego, a nie przypominam sobie, by do czegokolwiek takiego doszło. Jednak jeśli to takie istotne dla sprawy, udałam się tam nie z powodu panny Ferrary, a wyłącznie przez wzgląd na wyjątkowo nieprzyjemne spotkanie ręki mojej przyrodniej siostry z moim policzkiem. Jeśli zastanawia panią, co jest tak emocjonalnego w spoliczkowaniu, być może pomoże informacja, że pani Lynch jest podejrzana o zamordowanie naszego ojca. Ale o tym powinna pani wiedzieć. W końcu zajmuje się pani bezpieczeństwem, czyż nie? Tak czy inaczej, czy uważa to pani za dostateczny powód do udania się na Nokturn i spożywania tam alkoholu? Dla mnie był dostateczny. To, co wywołało we mnie żal już po kilku głębszych jest raczej oddzielną historią. - Cóż, w tym przynajmniej było trochę prawdy. Oczywiście lepiej było nie wspominać, że tego samego dnia ona i Eris spotkały się po raz pierwszy w życiu, zwłaszcza, gdy sam Reagan usłyszał od niej zupełnie inną wersję. Niemniej to właśnie pani Lynch można było przypisać największe zasługi w kwestii zmuszenia Marquett do zbrukania samej siebie w tak niedorzecznym miejscu, jak Szatańska Pożoga. W powietrzu wisiało już jednak kolejne pytanie i Callisto zebrała wszystkie siły, by na nie odpowiedzieć.
- Nie. Pannie Ferrarze nie udało się w żaden sposób wykorzystać zdobytej w kompletnie nieznany mi sposób wiedzy. Proszę mi wierzyć, lubię swój zawód. Nie rozumiem jednak, dlaczego próbuje pani wzbudzić we mnie strach informacją o fałszywych zeznaniach. Zwłaszcza, że do żadnego podobnego zdarzenia nie doszło, pani Dumont. - Jeśli urzędniczka nie dysponowała dokładnym nagraniem jej rozmowy z Archibaldem, a raczej tak nie było, skoro jeszcze nie ujawniła żadnego konkretnego dowodu, Marquett mogła być spokojna. Tylko sam Reagan mógł udowodnić jej kłamstwo, a do tego chyba mu się nie spieszyło. - Oferuje pani pomoc, pani Dumont? - Jej nerwy, naderwane pierwszym poważnym i tak zdecydowanym kłamstwem, puszczały stopniowo, a ciało spięło się pod naporem wypełniającej ją złości. Choć głos... Tak, głos niemal się nie zmienił. - Pomoc w czym? Warto byłoby pomóc pannie Ferrarze, która błąka się teraz nie wiadomo gdzie. Albo może niesłusznie oskarżonej Eris Lynch? - Skąd brała się ta przeklęta pewność, że to nie ta ruda wariatka zmasakrowała kompletnie Alexandra? Pytanie musiało pozostać bez odpowiedzi, ale Callisto nie zamierzała zrezygnować z postawy, jaką przyjęła jeszcze na spotkaniu z Reaganem. Lynch mogła być zdrowo stuknięta, jednak po spotkaniu z nią Marquett miała wrażenie, że ogrom złości, jaki Eris w sobie miała, brał się głównie z sekretu, jakim uczynił ją ich ojciec. W końcu przez te wszystkie lata nie znikał z domu zbyt często, szczególnie w okresach świątecznych. Czy ktoś, kto prawdopodobnie zazdrościł siostrze ojca, mógłby go zabić? Callisto prędzej postawiłaby ten krzyżyk na sobie. Teraz jednak nie miało to już wielkiego znaczenia. - Ja jednak sama radzę sobie świetnie ze swoimi problemami i ministerstwo nijak nie może mi tego ułatwić. Sprawy mogą nie potoczyć się tak, jakbyśmy obie tego chciały? Nie przypominam sobie, żebyśmy stały po tej samej stronie barykady. Pani chce tylko zamknąć sprawę z zadowalającym ją rezultatem. Ja natomiast byłabym wielce zadowolona, mogąc powrócić do domu z zapewnieniem, że nikt więcej nie będzie wymagał mojego udziału w sprawach, które wcale mnie nie dotyczą. - Gniew wyrywał się z każdej komórki jej ciała, a skoro nie mógł odnaleźć ujścia w postaci podniesionego tonu czy gwałtownej gestykulacji, palił organy i wywoływał zawroty głowy. Merlinie, od tak dawna nie miała migreny. - Nic, pani Dumont. Nic między nami nie zaszło. Nie było żadnego uczucia, żadnego szczególnego wydarzenia. Być może niewinny i niemalże nieuświadomiony flirt wymknął nam się kilka razy, ale do niczego nie prowadził. Nie wiem o pannie Ferrarze niczego szczególnego, co mogłoby pomóc w jej odnalezieniu. Nie zwierzała mi się. Nic nas nie łączyło i z całą pewnością nie udzieliłam jej żadnego azylu, kiedy rzekomo uciekła z Włoch. - Jej pierś unosiła się tak samo miarowo, jak wcześniej, ale tętnica poruszała się o wiele za szybko. Callisto nieubłaganie zbliżała się do momentu wielkiego wybuchu, ale z tego nie miało narodzić się absolutnie nic wartego istnienia.
Powrót do góry Go down


Leonie Dumont
Leonie Dumont

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 486
  Liczba postów : 33
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10764-leonie-dumont#295320
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10766-mini-leosia#295379
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10767-leonie-m-dumont#295382
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptySro 29 Kwi - 18:23;

Leonie odruchowo spojrzała na zegarek, który wskazał dosyć zaskakującą godzinę. Czuła się, jakby rozmawiały ledwo chwilę, a jednak wskazówki pokazywały coś zupełnie innego. Zagryzła wargę od wewnątrz, podczas gdy Callisto podręcznikowo broniła samej siebie, nurkując w morzu kłamstw, którego Dumontówna była tylko połowicznie świadoma, mimo że dryfowała w nim wbrew własnej woli. Marquett była osobą uświadomioną w realiach świata, co doskonale pokazywała w zręcznym odgryzaniu się urzędniczce, czego ta mocno nie lubiła, a przynajmniej nie lubiła tego w pracy. Po godzinach zwykle cieszyła się, że ludzie znali swoje prawa i że mieli wykształcony konkretny pogląd na całokształt zjawiających się dookoła wydarzeń. W tej jednak chwili cwaniactwo blondynki było niebywale uciążliwe, zaś najgorsze w nim było założenie, iż Leo jest tylko jedną z wielu szarych postaci tworzących Ministerstwo Magii. Otóż nie. Leo zawsze była człowiekiem i chyba właśnie jej ludzkie podejście do pracy sprawiało, że osiągała lepsze wyniki niż inni. Wpływ na to miał, rzecz jasna, długi kurs prawniczy wraz z wyciągniętymi z niego wnioskami, które pozwalały dziewczynie postawić się w sytuacji osoby oskarżonej. Tu było ciężej. W przeciwnym wypadku Belgijka pewnie bez problemu wydedukowałaby, co jest prawdą, a niby-przesłuchanie byłoby zupełnie zbędnym. Świat nie działa jednak w tak prosty sposób, a biedna szatynka dochodziła do wniosku, że coraz ciężej idzie jej wyciągnięcie z kobiety jakiejkolwiek sensownej informacji. Udawała jednak, że słucha z niemałą wiarą w wypowiadane przez Marquett słowa, czasami kiwała, czasami kręciła głową, ciągle starała się zachowywać kontakt wzrokowy, a w myślach przepatrywała wszystkie dostępne teraz możliwości. Primo, najprostsze - veritaserum. Perfidne złamanie podstawowych praw człowieka, połączone z najpewniej kilkumiesięcznym staraniem się o zezwolenie. Może gnijąca teraz w Azkabanie (lub też wąchająca kwiatki od spodu) Dolores Umbridge nie potrzebowałaby jakichś nic nie wartych papierków tylko po to, aby napoić kogoś pewnym eliksirem, ale niestety, autorytet Leonie Marjolein Dumont był dosyć niski i to ona musiała pytać niemal każdego o zgodę, a nie wszyscy ją. Ostateczność. Secundo, Ronald Reagan. W związku z brakiem jakiegokolwiek postępu w jego śledztwie, Leo byłaby naprawdę skłonna uwierzyć, że Callisto kłamała na tamtym przesłuchaniu. Teraz nie była tego taka pewna, a osobiste podawanie naczelnemu Kwatery Głównej Aurorów fałszywych informacji mogłoby dosyć szybko zrujnować jej całą raczkującą jeszcze karierę. W takim wypadku pewnie musiałaby na jakiś czas wrócić do Belgii, z czego matka z siostrą bardzo by się cieszyły, ale ona sama utknęłaby w martwym punkcie na dosyć długi czas. Można spróbować. Tertio, uznanie własnej porażki. Na to jednak Leosia była o wiele zbyt uparta. Sprawa Runy i jej niejasnego powiązania z Marquett zbyt mocno jej tu śmierdziała, a jednak ta druga zdawała się być nadzwyczajnie niewzruszona wszystkim, co zostało powiedziane. Po części to przekonywało Belgijkę, że coś jest nie tak. Oczywiście czytała w aktach, że siedząca przed nią kobieta jest arcymistrzynią spokoju, ale nie spodziewała się, że nawet tak poważne zarzuty zupełnie jej nie przejmą. Ale, czy aby na pewno? Głęboki wdech.
- Nie myśli chyba pani, że sprawą panny Ferrary zajmują się tylko dwie osoby? Szuka jej wielu ludzi, zarówno tu, w kraju, jak i we Włoszech. Nie wiadomo nawet, czy ona chce pomocy. Skoro najpewniej uciekła z domu, to spodziewam się, że nie za bardzo. Jednakże, w naszym obowiązku leży ustalenie miejsca jej pobytu oraz ogólnego jej stanu. Poza tym, chciałabym żeby zaczęła na mnie pani spoglądać jak na człowieka. Nie jestem tylko jedną z setek tysięcy urzędniczek, które mają gdzieś większość szczegółów w sprawach, które załatwiają. I gdyby była pani w coś zamieszana, bo najwidoczniej wcale tak nie jest, jak pani uparcie twierdzi, to chciałabym rzeczywiście pani pomóc. Ja, nie Ministerstwo. Tak czy inaczej, wygląda na to, że nie mam więcej pytań. Zamiast tego, jedna prośba. Niech napisze pani do niej list, spróbuje się z nią skontaktować. Wielkim ułatwieniem w poszukiwaniach będzie pewność, że dziewczyna jest cała i zdrowa. Rzecz jasna, do niczego nie zmuszam. Liczę tylko na wsparcie z pani strony - zakończyła, świadoma przebywania na przegranej pozycji. Miała jeszcze zamiar blefować, że Blythe potwierdził fakt ujawnienia fałszywości złożonych zeznań, ale bała się możliwych konsekwencji. Gdyby wydało się, że kłamała, sprawa Runy i jej waga zostałyby co najmniej podwojone. Pozostało spróbować przygotowanego primo lub secundo.
I to chyba w stronę primo Leonie bardziej się skłaniała.
Powrót do góry Go down


Callisto Marquett
Callisto Marquett

Dodatkowo : opiekun Slytherinu, legilimencja, oklumencja
Galeony : 2643
  Liczba postów : 408
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9406-callisto-marquett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9408-callisto-marquett#261974
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9409-callisto-marquett#261980
http://signup.leagueoflegends.com/?ref=4f7eea9dc3ec4495404840
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyCzw 7 Maj - 16:38;

Marquett podążyła wzrokiem za spojrzeniem Dumont, gdy ta zerknęła na zegar. Młodsza kobieta wyglądała na zaskoczoną, ale i Callisto poczuła się dziwnie na myśl, że czas płynął jak szalony, podczas gdy one zdążyły wymienić zaledwie kilkanaście zdań. I to raczej mało znaczących, bowiem Leonie zdawała się wiedzieć niewiele więcej niż przed tym całym przesłuchaniem. Pomiędzy nimi była jednak jeszcze jedna kwestia, która zdawała się blondynce o wiele ważniejsza - jak długo to jeszcze potrwa. Oczywiście, zakładała, że pani Dumont może trzymać ją tutaj tak długo, jak długo zechce i maglować na taką ilość sposobów, że każdemu przeciętnemu człowiekowi z pewnością zakręciłoby się w głowie od ich mnogości. Niemniej, Callisto przeczuwała, że z wolna docierają do miejsca, w którym nie będzie już żadnego pytania do postawienia, bowiem urzędniczce zwyczajnie skończą się pomysły. Nie przypisała jednak tego opisu chwili, która właśnie bezpowrotnie mijała, mimo zapewnień Dumont, że nie ma już więcej pytań. Miała wrażenie, że to kolejny trik - by wreszcie się rozluźniła i pozwoliła sobie na nieuwagę albo by dać jej czas na powiedzenie czegoś, co prowadziłoby do nowego, wymyślonego na poczekaniu pytania. Jednak już teraz Leonie wyglądała na dość zniecierpliwioną upartą postawą przesłuchiwanej, która najwyraźniej nie zamierzała współpracować. Był to niezaprzeczalny fakt. Współpraca z panią Dumont mogła być dla Callisto raczej zgubna, choć trudno było przewidzieć konsekwencje ewentualnej współpracy. Dokąd jednak miała zaprowadzić ją owa upartość?
- Nie wątpię, że skoro ściągnęła mnie pani aż tutaj, sprawa jest ważna dla wielu osób. Nie rozumiem jednak, dlaczego, jeśli wyraźnie sugeruje pani, że to była zwykła ucieczka z domu. Z tego, co mi wiadomo, panna Ferrara jest już pełnoletnia. I proszę mi wierzyć, patrzę na panią dokładnie tak, jakby pani sobie tego życzyła, jednak byłabym wdzięczna, gdyby nie oczekiwała pani, że przestanę jednocześnie dostrzegać w pani urzędnika. Muszę jednak zapytać... Skąd założenie, że panna Ferrara nie odbierze mojego listu jako zwykłej prowokacji? Z pewnością jest doskonale świadoma swojej sytuacji, a ja... cóż, nigdy nie uważałam jej za głupią. Choć, oczywiście, mogę spróbować, jeśli tak bardzo pani na tym zależy. To w końcu... niewielka prośba. Nie mogę jednak pomóc pani w żaden inny sposób, o czym zresztą wspomniałam kilka razy. A skoro nie ma pani więcej pytań... czy mam to uznać za oficjalny koniec naszego przesłuchania? - zapytała, unosząc brew i ponownie zerkając na zegar. Nie mogła wiedzieć, jak potoczą się te całe poszukiwania, ani czy nie zostanie wezwana jeszcze miliard razy, gdy pojawią się nowe poszlaki w sprawie. Nie była w stanie choćby w połowie zrozumieć tego, w co właściwie się wplątała. To było jak totalny koszmar na jawie, z którego kompletnie nie da się obudzić, dopóki ktoś nie wpakuje ci avady prosto między oczy, ale do tego nie miało dojść, prawda? Odruchowo zaczęła postukiwać palcami w udo, jakby to miało cokolwiek przyspieszyć. Nie mogła jednak znieść przytłaczającej ciszy, która absolutnie nigdy nie wróżyła niczego dobrego, gdy się jej nie spodziewano. A tutaj, w ministerstwie trudno było spodziewać się czegokolwiek.
Powrót do góry Go down


Leonie Dumont
Leonie Dumont

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 486
  Liczba postów : 33
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10764-leonie-dumont#295320
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10766-mini-leosia#295379
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10767-leonie-m-dumont#295382
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyWto 12 Maj - 11:28;

To prawda, zniechęcona Dumont nie wiedziała praktycznie nic więcej, a rozmowa pochłonęła znaczącą część jej cierpliwości. Z jednej strony spodziewała się oporu, acz z drugiej nie sądziła, iż będzie on aż tak zacięty. Nie wspominając nawet o stoickim spokoju, który niezmiennie przemawiał przez Callisto, a który pozwalał sobie tylko na minimalne, niemalże nieistniejące niedociągnięcia. Wątpliwa dojrzałość Leo wrzeszczała wręcz o uwolnienie z tej niezręcznej sytuacji, co popychało Belgijkę do podjęcia decyzji, na którą Marquett również - choć ciężko stwierdzić, czy z podobną niecierpliwością - wyczekiwała. Należało jednak maskować tego typu chęć najdłużej jak się tylko potrafiło, jeśli miało się jakikolwiek zamiar utrzymać pozycję człowieka rozdającego karty. Okazuje się jednak, że rywalce przypadały lepsze zestawy, zaś szatynka mogła tylko wybierać spośród dwóch opcji. Ciężko przy tym powiedzieć, aby którakolwiek z nich, to jest pasowanie lub też agresywne va banque, miała być opcją pozytywną. Doszedłszy do tego wniosku, Leonie delikatnie przygryzła wargę od wewnątrz, wzmacniając to jednak przy usłyszeniu zadanego przez blondynkę pytania. Westchnęła cicho.
- Takie założenie nie istnieje. Cała sprawa jest jedną, wielką partią pokera, w której musimy działać w ciemno, dopóki nie złapiemy konkretnej poszlaki. Ten list mógłby nam niezmiernie pomóc, nawet gdyby potwierdzał, że dwa Ministerstwa zadrżały tylko dlatego, że jakaś smarkula zwiała z domu. Szczerze mówiąc, wolałabym taką opcję, najlepiej z zapewnieniem, że panna Ferrara przebywa na terenie Włoch. I rzeczywiście, dotarłyśmy chyba do końca. Ale lepiej byłoby nazywać to rozmową, nie przesłuchaniem. Słysząc "przesłuchanie" czuję, że całkowicie nie udało mi się pokazać z dobrej strony, a dążyłam do tego od samego początku. Dziękuję za przybycie i przyjęcie mojej prośby. Pozostaniemy w kontakcie. No i, rzecz jasna, przepraszam za ciąganie pani po Ministerstwie. Doskonale wiem, że ludzie tego nienawidzą - kiedy już skończyła swój mały monolog, wstała z miejsca i odprowadziła nauczycielkę do drzwi. Nie przestawała być miła, a jednak kiedy kobieta wyszła z pomieszczenia, zaś drzwi za nią zostały zamknięte, Leosia opadła na swój fotel, wyczerpana jak po przebiegnięciu setki kilometrów. Nie istniała najmniejsza nawet szansa na prędkie zakończenie dochodzenia, a świadoma tego Belgijka po krótkiej chwili zaczęła pisać list do Ronalda Reagana.

[zt x2]
Powrót do góry Go down


Aurora C. I.Dear
Aurora C. I.Dear

Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 153
C. szczególne : niespodziewanie niski głos
Galeony : 752
  Liczba postów : 166
https://www.czarodzieje.org/t15596-aurora-von-schwarzenberg
https://www.czarodzieje.org/t15704-virgo#423795
https://www.czarodzieje.org/t15598-aurora-von-schwarzenberg#419759
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyCzw 26 Kwi - 11:25;

Awans i zmiana stanowiska pracy były dla Aurory trudne. Zwłaszcza, że w jej dziale była kompletnie nowa, a swoich współpracowników znała tylko z korytarzy ministerstwa. Mimo wszystko, nie była szeregowym, tylko szefem biura, więc było łatwiej zapanować nad chaosem. Z pewną miną wykonywała wszystkie zadania i rozdzielała ludzi w odpowiednie strony.
Akurat tego dnia miała ich odwiedzić delegacja z innego kraju, a kierownik działu kontroli różdżek akurat postanowił się rozchorować. Najgorsze było to, że nie było nikogo kto mógłby go zastąpić, a jej się cały dzień chciało siku. Prócz tego, wiadomości o jej rychłym zamążpójściu szybko się rozeszły, a pierścionek na jej palcu zdawał się być zaczarowany, bo każda z pań które napotykała na swojej drodze wydawała się nim wyjątkowo mocno zainteresowana. Masz ci los. Ostatecznie jednak Aurora zdecydowała że to ona zajmie się obowiązkami kierownika. Na szczęście sprawa poszła całkiem sprawnie, a delegacja była wyjątkowo zaskoczona jej awansem. Nie obyło się bez licznych gratulacji w obie strony i wymianami uścisków. Przypadkiem też przetrzymała ich nieco dłużej niż było trzeba, więc, jak się przypadkiem okazało, dział współpracy czarodziei był jej całkiem wdzięczny, bo u nich też było małe opóźnienie, a tak, wszystko poszło sprawnie.
W czasie przerwy wyskoczyła do pobliskiej cukierni, by obejrzeć torty weselne, jakie były w ofercie. Była beznadziejna w takich wyborach, tak naprawdę to jak na jej gust można było nie robić żadnej imprezy... choć Dorien wydawał się zaprosić pół społeczności czarodziejskiej w kraju. Nie spodziewała się po nim niczego innego, tak właściwie, ale mimo wszystko cała idea tego wesela ją niesamowicie niepokoiła. Miała nawet wybrane sukienki, jedną na ceremonię, drugą później, gdy zaklęcie ukrywające brzuch przestanie działać, by nie musiała się denerwować. Na szczęście, wciąż nie wyglądała jakby wciąż była w ciąży.
Wracając do biura, jak typowa ciężarna poddała się swoim hormonom i wstąpiła do biura amnezjatorów, by sprzedać przyszłemu mężowi buziaka i dopiero wtedy wróciła do pracy.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32411
  Liczba postów : 101888
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Specjalny




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyNie 27 Maj - 0:18;

W życiu @Aurora von Schwarzenberg działo się naprawdę sporo - nie dość, że w najbliższym czasie miała wyjść za mąż, spodziewała się dziecka, to jeszcze miesiąc temu objęła zupełnie nowe stanowisko. I to jakie! Bycie szefem biura bezpieczeństwa w Ministerstwie Magii z pewnością stawiało przed dziewczyną mnóstwo wyzwań. Ten dzień początkowo zapowiadał się spokojnie i wydawało się, że nic ani nikt go nie zakłóci.



Rzuć kostką i przekonaj się, co faktycznie się działo:
1 - Zgodnie z podejrzeniami, nic ani nikt nie zakłóciło dzisiaj twojego spokoju. Nawet magia wydawała się być po Twojej stronie, nie strojąc figli i nie zmieniając działania twoich zaklęć. Postanawiasz więc skorzystać z okazji i poćwiczyć co nieco w przerwie od wykonywania swoich obowiązków. Dzięki temu czujesz się znacznie pewniej z różdżką i zdobywasz punkt do zaklęć. Upomnij się o niego tutaj!
2, 3 - Może to kwestia ciśnienia, może się nie wyspałaś, ale ewidentnie robisz się coraz bardziej senna. Powieki stają się okropnie ciężkie, ziewanie rozdziera usta, całe ciało zaczyna Ci się osuwać w błogie ramiona Morfeusza... Zasypiasz w pracy! Wszystko to stało się za sprawą kilku kropel eliksiru słodkiego snu, "zupełnie przypadkowo" wlanego do twojego napoju na biurku podczas krótkiej wizyty zwiadowczej Twojej współpracownicy. Kobieta, wyraźnie zazdrosna, że prześcignęłaś ją w wyścigu o stołek, postanowiła się na Tobie zemścić. Rzuć kostką jeszcze raz:
parzysta - Na szczęście nie stało się nic strasznego. Eliksir działał tylko przez krótką chwilę, podczas której nikt nie miał zamiaru Cię nękać. Szybko wracasz do żywych i zabierasz się do pracy. Tylko jak to się stało?
nieparzysta - Masz pecha, akurat w przeciągu tych kilku chwil, podczas których dawałaś oczom odpocząć, wyłożona na biurku, wpadł do Ciebie szef w celu dogadania paru kwestii. Czy trzeba się rozwodzić nad tym, dlaczego był zdenerwowany? Niestety nie dał Ci się wytłumaczyć i potrącił Ci 20 galeonów z dniówki. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie.
4 - Zupełnie jakby ktoś wcisnął jakiś przycisk, wszystko nagle przestało iść po twojej myśli. Nie dość, że pokłóciłaś się z współpracownikiem, to na dodatek byłaś w plecy z pracą za sprawą zakłóceń magicznych. Twoja frustracja z pewnością sięgała zenitu, ale może osłodą będzie 30 galeonów znalezionych tuż przy schodach wejściowych do Ministerstwa? Odnotuj zysk tutaj.
5, 6 - Biuro jest fajne, siedzenie za biurkiem też, ale wezwano Cię na moment do innego pokoju ze względu na jakieś problemy. Okazało się, że podczas sprawdzania różdżki jednego z czarodziejów działy się dziwne rzeczy i nikt nie był w stanie sobie z nią poradzić. Zakłócenia magiczne bardzo silnie na nią oddziaływały, w związku z czym praca była utrudniona. Rzuć kostką jeszcze raz:
parzysta - Chyba potrzebowali właśnie Ciebie, ponieważ w chwili, gdy twoja dłoń dotyka różdżki, wszystkie przeciwności jakby rozmyły się w powietrzu. Bezproblemowo sprawdzasz różdżkę i z niezwykłą satysfakcją przyjmujesz podziękowania. Dodatkowo udało Ci się dowiedzieć nieco o samej różdżce, jej rdzeniu i drewnie - zgłoś się tutaj po 1 punkt do zielarstwa lub onms, wedle uznania.
nieparzysta - Cholera, naprawdę było kiepsko! W chwili, gdy przejmujesz różdżkę, wybucha ona, posyłając snop iskier w jednego z pracowników. Jemu na szczęście nic się nie stało, lecz Tobie owszem, ponieważ gdy w stresie ścisnęłaś różdżkę mocniej, iskry wyleciały także z drugiej strony! Na szczęście to tylko kilka drobnych poparzeń i jeden eliksir wiggenowy powinien załatwić sprawę. Kup go w dowolnym sklepie, a jego zakup odnotuj tutaj.

______________________

Biuro Bezpieczeństwa Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Boris Zagumov
Boris Zagumov

Dorosły czarodziej
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Galeony : 306
  Liczba postów : 798
https://www.czarodzieje.org/t18108-borys-zagumov
https://www.czarodzieje.org/t18123-boris
https://www.czarodzieje.org/t18109-boris-zagumov
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyWto 28 Sty - 1:09;

Boris siedział w swoim gabinecie, na nadzwyczaj wygodnym, skórzanym fotelu i przeglądał stertę papierów, która uzbierała się w ciągu ostatnich kilku miesięcy, kiedy to zarządzał biurem pod nieobecność swojej przełożonej. Przez cały ten czas zadawał sobie takie pytania jak "Czemu ona dostała awans, a nie ja?", "Czym sobie zasłużyłem, że muszę być w towarzystwie takich bezużytecznych osób?" oraz, chyba najważniejsze pytanie "Kiedy w końcu stanie się coś, co będzie wymagało jego większej uwagi?". Nie spodziewał się, że gdyby na bieżąco wertował raporty swoich podwładnych, dowiedziałby się o wielu złych rzeczach i nie zmarnowałby wielu dnia na siedzeniu i wpatrywaniu się w swój kominek na którego okapie znajdowały się zdjęcia jego rodziny, z wyjątkiem matki oraz książki o zaklęciach czarnomagicznych, które trzymał tu pod pretekstem poznawania wrogów Ministerstwa. Najczęstszym zjawiskiem były ataki na tle rasowym na pracowników ministerstwa oraz tych, którzy dopiero co aplikowali do pracy w Ministerstwie Magii. Rzeczą motywującą go do działania była wiadomość, że jego przełożona na dniach wraca do pracy z urlopu.
Jedyną pozytywną rzeczą związaną z pracowaniem z Aurorą były jej urlopy i kiedy udawała się z dala od niego. Niestety nie wszystko co dobre trwa wiecznie. Boris postanowił nie zawracać sobie głowy zwykłymi zamieszkami, ponieważ te sprawy mogą zostać załatwione przez zwykłych urzędników. To czego Zagumov tak na prawdę chciał, to jakiejkolwiek, chociaż najmniejszej wzmianki o poszukiwanym czarnoksiężniku, przypadku użycia zakazanych czarów lub informacji o czarnomagicznych przedmiotach, które mógłby wykorzystać na swoją korzyść.
Po kilkunastu przerzuconych teczkach i kilku wychylonych kieliszkach Zezowatego Ivana, który nalewany był z kryształowej karafki stojącej na skraju rogu, Boris pomyślał, że w takim tempie wykończy go prędzej alkohol niż przeciwnik podczas pojedynku.
Na linii jego zmąconego alkoholem wzroku przemknęła wzmianka o nietypowym zjawisku z prawdopodobieństwem użycia czarnej magii, gdy do pokoju bez pukania weszła ona...
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyPią 31 Sty - 19:28;

Dwanaście dni i siedem godzin, stwierdziła, zerkając na mały zegarek zawieszony na ciężkim łańcuszku, którego wisior obijał się jej o dekolt, przy każdym kroku kobiety. Podobno szczęśliwi czasu nie liczą, jednak ona do takowych nie należała. Tik-tak, tik-tak. Dokładnie tyle czasu minęło od powrotu aurorki do zimnego, spowitego cienką warstwą śniegu (który bardziej przypominał błotnistą skazę, niż biały puch) Londynu. Wróciła pod płaszczem nocy, teleportując się z deszczowych ulic Paryża wprost do gabinetu Ministra Magii, by złożyć mu raport i ustne sprawozdanie z ostatnich miesięcy, kiedy to pod przykrywką, razem z czterema innymi pracownikami Biura Aurorów podążała śladem przemytników czarnomagicznych artefaktów, którzy upodobali sobie południowe wybrzeże Anglii oraz szlak handlowy łączący Zjednoczone Królestwo z Francją. Przez większość czasu uciekali się oni do mugolskich sposobów przerzucania przedmiotów pomiędzy granicami, korzystając z promów, uprzednio skazując załogę na działanie zaklęcie Imperiusa. Pewnie myśleli, że niemagiczne środki transportu będą mniej śledzone, trudniejsze do wykrycia i... mieli całkowita rację. A przynajmniej było tak do czasu. Szepty półświatka w końcu trafiły do uszu pracowników Ministerstwa, w końcu mieli swoje kontakty wszędzie – ludzi ukrytych za maskami, takich, których nie widzisz, ale oni widzą Ciebie. Vries była najlepsza w swoim fachu, a do tego biegle mówiła po francusku. Nie było więc rady, została wysłana jako dowodząca małą grupą. Ich cel? Inwigilacja przemytników, wsiąknięcie w ich środowisko, ocenienie na jaki zasięg działają, a przede wszystkim odkrycie, kto stoi za skupowaniem tak wielkiej liczby czarnomagicznych przedmiotów, które trafione w niepowołane ręce wielokrotnie powodowały trwałe kalectwo, którego nie potrafili nawet wyleczyć najlepsi specjaliści w Św. Mungu. Aurorka do dziś miała przed oczami mężczyznę, którego kończyny trwale przyrosły do ciała i nijak nie dało się ich odkleić, a to tylko dlatego, że założyć na dłoń pierścień, na który rzucona była jakaś hybryda klątw, których nie potrafili złamać. Ten sam pierścień spoczywał właśnie w atłasowej chuście, starannie zapakowany do drewnianego pudełka, zapieczętowany zaklęciem, które miało trzymać pudełko zamknięte przed każdym, kto nie zna odpowiedniego hasła. Dopiero wypowiedzenie go na głos i stuknięcie różdżką w wieko sprawiało, że kłódeczka rozwierała się, pokazując niebezpieczne wnętrze. 

Kroki kobiety można było słyszeć na korytarzu na długo przed tym, jak pojawiła się w zasięgu wzroku. Śpieszyła się, kierując się do Biura Bezpieczeństwa, gdzie spotkać się miała z Zagumovem, który o spotkaniu poinformowany został listem. Sam Minister Magii wybrał go na najbardziej kompetentnego pracownika, który zająć miał się rozłożeniem zakażonych artefaktów na czynniki pierwsze, ukazując z czym mają do czynienia. Kiedy znalazła się przed odpowiednimi drzwiami, zapukała, jednak nie czekała na zaproszenie, a od razu nacisnęła klamkę, wchodząc do środka.
- Ponury poranek, nie prawda? - Nawiązała do pogody. Nigdy nie była mistrzynią małych pogawędek, ale i nie za to jej płacili. Ostrożnie położyła pudełko na biurku, kilka centymetrów od dłoni mężczyzny. Nie oczekiwała jakiejkolwiek reakcji, na swój krótki komentarz, więc od razu przeszła do rzeczy. - O osiemnastej ma Pan spotkać się z Ministrem, wprowadzi on Pana w... niezbędne szczegóły całego przedsięwzięcia. Jednym zdaniem, pracujemy nad szajką przemytników, a pierścień który ma Pan przed sobą, jest jednym z kilkunastu przedmiotów, które udało nam się odbić. Ten, niestety, najpierw trafił w niepowołane ręce. Radziłabym zachować najwyższą ostrożność podczas pracy nad nim. Jednak, ekhem, oczywiście wiem, że takową Pan zachowa. Potrzebujemy wiedzieć jakie zaklęcie, lub jaka klątwa została rzucona na przedmiot. Podejrzewamy, że nie jest to coś, z czym kiedykolwiek wcześniej mieliśmy jakikolwiek kontakt. Pana zadaniem będzie przedstawić nas niebezpieczeństwu, moim... zneutralizować je jak najszybciej.
Plan był prosty: powiedzieć tyle, by był w stanie rozwiązać zagadkę, ale nie więcej, niż jest to kategorycznie konieczne. Wiedziała, że może mu ufać, ale im więcej osób wie o Przerzucie Mandragory (jak roboczo nazwali całą akcję), tym gorzej. Poza tym, Minister pewnie uchyli rąbka tajemnicy, ona nie musi tego robić. Właściwie nawet nie była zadowolona, że robi za posłańca. Brakowało jej pracy w terenie. Mimo wszystko, złożyła dłonie za plecami, z wyuczonym uśmiechem na ustach czekając na jakąś reakcję. Po raz pierwszy odkąd weszła do gabinetu spojrzała mężczyźnie w twarz, zauważając w niej widoczną zaciętość.
Powrót do góry Go down


Aurora C. I. Dear
Aurora C. I. Dear

Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.53 m
C. szczególne : obrączka na palcu
Galeony : 655
  Liczba postów : 439
https://www.czarodzieje.org/t17615-aurora-c-i-dear#494266
https://www.czarodzieje.org/t17621-eule#494434
https://www.czarodzieje.org/t17616-aurora-c-i-dear
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyPią 31 Sty - 20:03;

Była bardzo zirytowana, a nie było nawet południa. Praca w Ministerstwie po takiej przerwie była naprawdę czymś ekscytującym, zapomniała jednak jak wielkimi idiotami potrafili być ludzie na decydujących stanowiskach w tym kraju. Od tych dwóch miesięcy jak wróciła do pracy, najpierw na 3/4 etatu, potem wracając do całego, nie mogła ogarnąć burdelu, który powstał w jej biurze pod jej nieobecność. Miała wrażenie, że tylko Wykeham się jeszcze do czegokolwiek nadawała, a przecież była jedynie studentką, która nie spędzała w biurze takiej ilości czasu, jaką Aurora by chciała. Bieganie po ludziach i piętrach, denerwowało ją o tyle, że nikt jej nie umiał pomóc. Nie miała czasu nawet na kubek herbaty, a co dopiero zajrzenie do biura swojego męża żeby skraść mu buziaka.
Dzisiejszy dzień miał być jakąś katastrofą. Wybrała się do Ministra Magii, po tym kiedy usłyszała, że jej ulubiona pani auror miała do niej przyjść, jednak po drodze gdzieś zabłądziła. Jedno trzeba było przyznać - Aurora nie bała się niby najważniejszej osoby w tym gmachu i jeżeli ten miał jakieś zastrzeżenia do jej pracy, że nie otrzymywała od powrotu do pracy żadnych istotnych informacji to zamierzała się dowiedzieć dlaczego. Zbyt dużo czasu w gabinecie najwyższej szychy nie spędziła, a kiedy tylko poznała powód takiego, a nie innego działania wręcz wybiegła z gabinetu.
Stukot jej obcasów rozchodził się po korytarzach i chyba nikomu nie przeszło przez myśl, żeby zatrzymać ją z jakimś głupim pytaniem, czy prośbą. Biła od niej czysta furia, a to była u Aurory taka rzadkość, że prawdopodobnie jej mąż nigdy jej takiej nie widział.
- Zagumnov! - Wrzasnęła wchodząc do jego biura bez pytania, jednocześnie trzaskając za sobą drzwiami i rzucając niewerbalnie zaklęcie, które miało zapobiec podsłuchiwaniu przez innych ludzi. W tym wszystkim nie zauważyła, że obok stała Vries, na którą dzisiaj czekała pół dnia.
- Czy mogę się dowiedzieć, dlaczego Minister przed chwilą powiedział mi, że kazałeś wszystkie sprawy kierować na twoje biurko, a nie na moje? - Zaczęła dość ostro, nie obniżając głosu ani o pół tonu. - Myślałam, że zrozumiałeś, że mój powrót wiąże się z tym, że przejmuję dowodzenie nad tym departamentem. Nie obchodzi mnie, jakie bzdury wcisnąłeś Ministrowi, że wszystkie papiery lądują u ciebie, wiem za to, że ja ci nie kazałam ich sortować przed dostarczeniem ich do mnie, tak jak mi powiedział szef. - Dopiero teraz spojrzała na Borisa, kiedy była pewna, że jej wściekłość nie przeniesie się na niego.
- Do tego pijesz w pracy? Odpowiedzialnie. Jeżeli jeszcze raz cię na tym przyłapię inaczej porozmawiamy. - Jednym machnięciem różdżki odesłała karafkę na drugi koniec gabinetu. Dopiero wtedy zobaczyła Talię, a jej humor od razu się polepszył.
- Wybacz Kochana, nie zauważyłam cię. Dawno cię nie widziałam, czekam na ciebie od dziewiątej. Zagruchała już słodkim głosem, jednocześnie ciasno przytulając aurorkę. Jedno było pewne, jeżeli ktokolwiek spojrzałby teraz na blondynkę, na pewno nie powiązałby jej z tą furią, która była w jej oczach kilka minut wcześniej, kiedy krzyczała na swojego podwładnego.
Powrót do góry Go down


Boris Zagumov
Boris Zagumov

Dorosły czarodziej
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Galeony : 306
  Liczba postów : 798
https://www.czarodzieje.org/t18108-borys-zagumov
https://www.czarodzieje.org/t18123-boris
https://www.czarodzieje.org/t18109-boris-zagumov
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyPią 31 Sty - 21:16;

Boris był wyraźnie niezadowolony z powodu odebrania mu tak dobrego trunku, musiał się jednak z tym pogodzić i robić dobrą minę do złej gry... Czy jakoś tak. Wypił trochę za dużo alkoholu w zbyt szybkim czasie, ponadto bardzo niepokoił go początek raportu, który dyskretnie przysunął do siebie i starał schować go pod biurko tak, by nikt nie zobaczył, w końcu mogło to być coś ważnego dla niego i jego sprawy. "Muszę... muszę napisać do Aleksieja, on będzie wiedział co robić... a może do Anastasi? W końcu oboje mogli mu pomóc, lecz nie był pewien, czy kolega z czasów studenckich wciąż go pamięta... nawet nie wiedział, czy żyje." Po tej myśli łzy napłynęły mu do oczu. Może to przez to co wypił, albo przez wspomnienia dawnych lat, kiedy to widywał się z siostrą i członkami Klubu Chernego Orla.

-Droga Pani, pogoda nie jest za piękna. Co do sprawy, z którą tutaj Pani przyszła, potrzebuję poznać pełną listę tych przedmiotów, którą mam nadzieję odebrać od Ministra Magii, wtedy przekażę listownie szacowany czas, który potrzebuję na rozwikłanie tego... problemu. Będę się też chciał konsultować z Panią w sprawie naszych postępów, z pominięciem "góry"-tutaj skierował palec w stronę sufitu.-Pracuję z niekompetentnymi osobami, które potrafią zawracać głowę bez potrzeby

Gdy skończył odpowiadać Tali, z sarkastycznym uśmiechem na twarzy podniósł się powoli z fotela, który stał się znacznie wygodniejszy niż zapamiętał, po to, by ciężkim, niepewnym krokiem podejść bliżej do Aurory. "Znowu się przypieprza o byle co. Człowiek ciężko haruje, a musi się zmagać z kimś takim, jako swoją szefową". Naszło mu na myśl, po czym spojrzał swojej przełożonej prosto w oczy i powiedział:

-Posłuchaj mnie uważnie, bo nie będę się powtarzał. Mam większe kompetencje i doświadczenie niż ty i reszta tych półgłówków z Biura Bezpieczeństwa, więc radzę odzywać się z szacunkiem. Chcę cię odciążyć od pracy i stresu, na co nasz mądry Minister przystał, a ty nie powiesz nawet "dziękuję"? Oczekuję trochę wdzięczności za to, że komuś się chce tu robić cokolwiek, a nie wychodzić z koleżankami na filiżaneczkę herbatki co pięć minut. Dzięki mojej segregacji, dostaniesz zadania na swoim, niezbyt wysokim, ale jednak, poziomie.

Skończył swój wywód, po czym skinął głową patrząc na Vries, jakby chciał przeprosić za swoje zachowanie, po czym zdjął książkę o czarnej magii z okapu zimnego kominka i położył ją na biurku. Nie wiedział po co to robi, ale czuł, że każda jego czynność ma jakiś cel. Liczył, że te dwie kobiety jak najszybciej opuszczą jego gabinet, by mógł się dowiedzieć więcej na temat treści zawartej w raporcie.
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyPią 31 Sty - 23:13;

Krótkie sekundy, podczas których kobieta oczekiwała na odpowiedź Zagumnova, przerwane zostały gwałtownym wtargnięciem trzeciej osoby do pomieszczenia. Vries aż się wzdrygnęła, przestraszona nagłym trzaśnięciem drzwi, a jej dłoń powędrowała do paska spiętego w talii, zza którym trzymała swoją sosnową różdżkę. Wzburzony głos należał jednak do znajomej jej kobiety, więc aurorka opuściła gardę, usuwając się nie tylko z pola widzenia, ale i z zasięgu ataku Aurory. Bo, bądź co bądź, nie wydawała się być ona w dobrym nastroju. Talia przechyliła głowę, w cichym zdziwieniu podziwiając jej gwałtowność. Nigdy nie wiedziała jej w takim stanie, Austriaczka wydawała się wcieleniem dobrego nastroju i wyuczonego spokoju, którego nic nie zdawało się naruszyć. Tymczasem grzmiała teraz, celując palcem w mężczyznę, który wydawał się być równie zainteresowany swoją przełożoną, co topiącym się na ulicach śniegiem. Talia zmarszczyła brwi, uświadamiając sobie, iż faktycznie pani Dear została całkowicie pomięta w kontaktach pomiędzy Kwaterą Głowną Aurorów, Biurem Bezpieczeństwa, a Ministrem Magii. Kobieta otworzyła usta, by coś powiedzieć, przerwać ten niezręczny moment, przez który jednak kącik jej ust powędrował w górę, gdy tak stała obserwując wybuchową wymianę zdań. Zawsze doceniała, kiedy kobieta potrafiła walczyć o swoje. A Aurora z pewnością wiedziała, gdzie jest jej miejsce i za nic nie dawała jej sobie go odebrać. Brawo, brawo. Jakby na dźwięk tej myśli, blondynka zwróciła się do Vries, używając swojego standardowego tonu. Aurorka zamknięta została w ciasnym uścisku, z którego nie dałoby się uciec, nawet gdyby bardzo tego chciała. Uniosła ona dłoń i położyła na plecach swojej towarzyski, niezdarnie gładząc materiał jej szaty, pod nosem szeptając skromne powitanie.
- Na Merlina, nie widziałyśmy się ogrom czasu. Mam nadzieję, że… em, że dobrze się odnajdujesz po powrocie. – Uniosła wzrok, by spojrzeć to na Aurorę, to na Zagumnova. 

Ciszę pomiędzy nimi dałoby się ciąć różdżką. Nie długo jednak było jej dane nasłuchać się głębokich oddechów, bo mężczyzna zbliżył się do kobiet i na wydechu wyrzucił z siebie monolog. Na oko panny Vries, dosyć odważny i buntowniczy, w tonie, który nie pasował do relacji przełożona – podwładny. Właściwie, z trudem się powstrzymywała, by nie sapnąć zszokowana. Z pewnością jednak otworzyła usta i stała tak przez moment, oniemiała.
Zaraz jednak uniosła palec, wskazując to naprzemiennie na swoich towarzyszy i cmoknęła pod nosem. – Tak, tak. – Rzuciła, jakby wpadła na świetny pomysł, i zaraz dodała: - Powinniście się pojedynkować. Na śmierć i życie. To dobre rozwiązanie konfliktów, szczególnie tych wynikających, jak rozumiem, z rywalizacji. - Vries klasnęła w dłonie, zadowolona z tego co powiedziała. Czy pani Dear pamiętała o specyficznym poczuciu humoru swojej koleżanki z Ministerstwa? A może nie widziały się już tyle czasu, że weźmie na poważnie jej słowa? Och, gdyby na nie przystała, to byłoby istne widowisko. Tymczasem Talia uniosła zaciśniętą dłoń do ust i odchrząknęła.
- Panie Zagumnov, wracając do tematu, oczywiście sporządzę Panu takową listę, nawet tu i teraz. Na nasze szczęście, byłam przy odbijaniu każdego z tych przedmiotów. Będę też z Panem bezpośrednio współpracować, proszę więc przyzwyczaić się do mojej obecności. Chyba, że Pani Dear postanowi inaczej. – Kobieta wypowiedziała, korzystając z momentu, w którym Aurora zbierała myśli, widząc kątem oka, że ta zaraz zacznie ziać ogniem.
Powrót do góry Go down


Aurora C. I. Dear
Aurora C. I. Dear

Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.53 m
C. szczególne : obrączka na palcu
Galeony : 655
  Liczba postów : 439
https://www.czarodzieje.org/t17615-aurora-c-i-dear#494266
https://www.czarodzieje.org/t17621-eule#494434
https://www.czarodzieje.org/t17616-aurora-c-i-dear
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptySob 1 Lut - 0:16;

Jeżeli ktoś myślał, że Aurory nie da się bardziej rozgniewać to się mylił. Ona sama nie przypuszczała, że ktoś może jej aż tak podnieść ciśnienie. W jednej chwili uspokoiła ją niezręcznie gładząca jej plecy dłoń Talii, a chwilę później jej współpracownik uznał, że nie chce więcej pracować w jej biurze. Wybuchłaby od razu, gdyby nie to, że Vries wcięła się w jej nie rozpoczętą jeszcze wypowiedź, a Aurora miała na tyle przyzwoitości, żeby jej nie przerwać. Nie wiedziała co ma zrobić ze sprawą nad którą pracował Boris, bo nie było jej dane przejrzeć akt, które nigdy nie dotarły na jej biurko, dlatego wysyłając przepraszające spojrzenie do aurorki skierowała się ponownie w stronę swojego nazbyt pewnego siebie zastępcy.
- To ty posłuchaj mnie uważnie Zagumov - wzięła głęboki wdech, żeby nie zacząć krzyczeć i wyjść profesjonalnie, po czym odwróciła się do mężczyzny. - Po pierwsze, jestem twoją szefową, więc to ty powinieneś darzyć mnie szacunkiem, a po tym co powiedziałeś kajać się i błagać o wybaczenie. Twoje jakże wielkie kompetencje w rok, kiedy byłam na macierzyńskim sprawiły, że biuro jest w rozsypce, pojawiły się zamieszki antymugolskie na festiwalu, który mieliśmy obstawiać, a moi najlepsi ludzie nie wiedzą w co ręce włożyć tyle jest do nadrobienia. Twoje odciążanie wszystkich od pracy powoduje, że wychodzimy na niekompetentnych idiotów, co nie zdarzyło mi się nigdy, w całej mojej karierze. Twoje robienie czegokolwiek to picie w trakcie pracy i czytanie raportów, które nigdy nie trafiają na odpowiednie biurka, a ja muszę latać po całym ministerstwie i naprawiać ten burdel, do którego doprowadziłeś. - Westchnęła głośno, kręcąc głową i opuszczając różdżkę, którą machała cały czas przed klatką piersiową mężczyzny.
- Na niezbyty wysokim, ale jednak poziomie będzie teraz twoja pensja. Obcinam ci wszelkie premie i 15% podstawy w tym miesiącu*. Do tego masz zostać na bezpłatnych nadgodzinach i posegregować mi wszystkie akta, które tutaj leżą. Jutro rano mam mieć na biurku trzy stosy "pilne, do natychmiastowej reakcji", "ważne" i "nie tak istotne". Rozumiesz? Jeżeli tego nie zrobisz, możesz się pożegnać z tym gabinetem, a twoje miejsce zajmie ktoś, kto na to zasługuje. - Dodała, po czym odwróciła się do aurorki, żeby zerknąć co ta tam pisze. Jeżeli Boris uznał, że to koniec, to się jednak grubo pomylił. Kilka sekund później, różdżka blondynki przyciśnięta była do jego jabłka Adama, a ona sama miała wręcz płomień w oczach.
- Jeżeli jeszcze raz podważysz moje kompetencje, to zobaczysz, że z palcem w nosie jestem w stanie cię załatwić. I nikt cię nie będzie szukał. - Powiedziała cicho, uśmiechnęła się miło, po czym już spokojnie wróciła do Talii, mając jednak różdżkę pod ręką, gdyby jej zastępca postanowił coś odpierdolić. Była mistrzynią pojedynków.
Zaczekała aż Talia szybko jej wyłoży w czym leży problem, po czym skupiła wzrok na artefakcie. Nie była pewna, czy zdejmowanie klątw leżało w kompetencjach jej pracowników, ale nie odzywała się głośno. Już i tak mało jej brakowało do wybuchu.


//*w lutym nie możesz w rozliczeniach zarobić więcej niż 85% swojej pensji, w kolejnych miesiącach nie możesz przekroczyć 100%, nawet jak zrobisz rzeczy, które zwiększają próg. Punkty kuferkowe możesz zdobywać normalnie ;)
Powrót do góry Go down


Boris Zagumov
Boris Zagumov

Dorosły czarodziej
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Galeony : 306
  Liczba postów : 798
https://www.czarodzieje.org/t18108-borys-zagumov
https://www.czarodzieje.org/t18123-boris
https://www.czarodzieje.org/t18109-boris-zagumov
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptySob 1 Lut - 12:57;

Mężczyzna znowu uśmiechnął się szeroko, słysząc  jak łatwo dała się sprowokować jego szefowa, ale nie spodziewał się, że wyciągnie różdżkę. Chociaż była to tylko chwila, wciąż czuł na gardle chropowate drewno, z jakiego zrobiona była różdżka Aurory. Nie dość, że musi słuchać jej rozkazów, przynajmniej w teorii, to teraz jeszcze będzie zarabiał mniej, będąc przy tym zadłużony po uszy. "Może dostanę pieniądze za analizę tych znalezisk?". Taka myśl naszła Borisowi, ale wiedział, że raczej to się nie wydarzy.

-Jeżeli Pani pozwoli, to tutaj-mówiąc to gwałtownym ruchem ręki wyciągnął różdżkę, po czym na biurko wleciał kałamarz z piórem i kartki papieru- może Pani zapisać szczegóły dotyczące przechwyconych przedmiotów.

Teraz odwrócił się do Aurory, która przed sekundą groziła mu, w jego gabinecie. Sięgnął za siebie po stos papierów, które leżały tam od dłuższego czasu i zaczął je przeglądać jeszcze raz.

-Droga Auroro... jeżeli chcesz mi grozić, to po pierwsze nie przy świadkach, a po drugie trochę głośniej, bo starość nie radość, jak to się mówi i nie mam już słuchu młodzika- Boris wyglądał w tym momencie na bardzo rozbawionego, ale gdy uświadomił sobie, że niedługo wytrzeźwieje i będzie musiał zmagać się z tym syfem na trzeźwo, zasmucił się- Co się tyczy papierkowej roboty... Odpowiednie dokumenty dostaniesz do końca tygodnia, obecnie, jak sama widzisz mam ważniejsze sprawy na głowie, a niestety nie mogę się rozerwać. Część spraw wezmę na siebie, żebyś nie musiała sobie nimi zawracać głowy. A teraz jeżeli pozwolisz- ponownie skierował wzrok w stronę aurorki- mam sprawy do załatwienia na osobności.

Gdy skończył mówić, poszedł do Aurory i wyciągnął do niej swoją prawą dłoń, jednocześnie otwierając drzwi różdżką trzymaną w lewej. Z niecierpliwością czekał, aż Dear opuści pomieszczenie, by mógł w spokoju wysłuchać szczegółów na temat tych wszystkich czarnomagicznych artefaktów, które miał przebadać. Może znajdzie się tam coś przydatnego? Drogocennego? Nigdy nic nie wiadomo, zwłaszcza w przypadku takich rzeczy.
Powrót do góry Go down


Aurora C. I. Dear
Aurora C. I. Dear

Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.53 m
C. szczególne : obrączka na palcu
Galeony : 655
  Liczba postów : 439
https://www.czarodzieje.org/t17615-aurora-c-i-dear#494266
https://www.czarodzieje.org/t17621-eule#494434
https://www.czarodzieje.org/t17616-aurora-c-i-dear
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptySob 1 Lut - 20:10;

Z każdym słowem Rosjanin coraz bardziej podnosił jej ciśnienie. I to nie wiązało się z tym co mówił, bardziej z tym za kogo miał samego siebie. Czy tylko do niej docierało jak bardzo niekompetentny był ten cały Zagumov? Miała ochotę zapytać teścia o wszystko co wie na jego temat, ale wiedziała, że wzbudzi to zbyt wielkie podejrzenia. To był tylko i wyłącznie jej problem, i nawet jak zamierzała poskarżyć się Dorienowi, to zamierzała rozwiązać go sama.
- Nie jestem dla ciebie drogą Aurorą, tylko panią Dear, to po pierwsze. Po drugie, skoro masz kłopoty ze słuchem to może powinieneś pomyśleć o jakiejś emeryturze albo przebranżowieniu. Przeciwnicy nie będą cię informować, że nadchodzą. - Powiedziała do swojego aroganckiego pracownika, po czym spojrzała na Talię, która przypadkiem była świadkiem tego całego zamieszania.
- Jak powiedziałam. Jeżeli jutro nie dostanę papierów to możesz się pożegnać ze stanowiskiem sous-szefa. I wiesz, że jestem w stanie to załatwić w ciągu kilku godzin. Twoja decyzja co jest dla ciebie ważniejsze. - Wzruszyła ramionami, nie zamierzając więcej się unosić. Już jej wystarczająco nerwów napsuł. Po kilku krokach odwróciła się w stronę Talii.
- Panno Vries, pójdzie pani ze mną, skoro pan Zagumov ma sprawy do załatwienia na osobności. Zobaczymy co da się zrobić z tymi artefaktami. Niech się pan - tu ze sztucznym uśmiechem wróciła spojrzeniem do Borisa - również nie martwi o te spotkanie z Ministrem. Wszystko załatwię, żebyś mógł w spokoju zrobić te rzeczy, które ci kazałam zrobić. - Powiedziawszy to odwróciła się w stronę kobiety, żeby wyciągnąć ramię w kierunku drzwi i pokazać jej wzrokiem, że ich pobyt tutaj powinien się jak najszybciej skończyć. "Idę za tobą" - wyszeptała Talii, po czym przy wychodzeniu zacisnęła mocniej palce na różdżce, z którą się nie rozstawała i rzuciła niewerbalne Evanesco na drzwi, które zniknęły razem z zawiasami.
- To tak na wszelki wypadek, żebym była pewna, że nie dobrałeś się do tej karafki z chwilą, kiedy wyszłam. - Wzruszyła ramionami i odwróciła się z miną "cool guys don't look at explosions", żeby zwrócić uwagę na Wykeham, siedzącą przy swoim biurku w rogu. Nie wiedziała ile młoda pracownica słyszała, ale po jej uśmieszku mogła się spodziewać, że całkiem sporo. Nie wyszła jeszcze z pomieszczenia, zastanawiając się czy ten gbur ją przeprosi, czy może zrobi coś kompletnie głupiego.

//dogadałam się z Talką, że wymienimy się kolejkami :D
Powrót do góry Go down


Boris Zagumov
Boris Zagumov

Dorosły czarodziej
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Galeony : 306
  Liczba postów : 798
https://www.czarodzieje.org/t18108-borys-zagumov
https://www.czarodzieje.org/t18123-boris
https://www.czarodzieje.org/t18109-boris-zagumov
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptySob 1 Lut - 22:09;

Pani Dear wyszła przez dziurę, która stworzyła się w miejscu drzwi do jego gabinetu. Borisowi szkoda było jego drzwi, były w końcu bardzo piękne i oddzielały go od reszty tych irytujących ludzi. Jedyne co mu teraz zostało to zapoznanie się ze spisem, który miała zrobić Talia i wykombinowanie sposobu, jak może się sponiewierać alkoholem bez zostania nakrytym przez lizusów czyhających na jego posadę.
Wiedział też, że cokolwiek zostanie mu przekazane w sprawie, zarówno przedmiotu, jak i informacje na ich tematy, będzie musiał przekazać odpowiednim znajomym, którzy pomogą mu się tym zająć. Musi mieć swoich ludzi blisko, by mieć oczy i uszy, które wychwycą wszelkie wieści, które mogą się przydać.

-Ależ oczywiście Pani Dear...- rzucił głośniej na odchodne. W końcu przyda mu się te kilkadziesiąt galeonów, które przez najbliższe miesiące będzie przeznaczał na spłatę długu

-Panno Vries...- Boris jeszcze raz wskazał na biurko- bardzo proszę, będę potrzebował tego, jeżeli mam wykonać zlecone przez Panią zadanie. Nie musi być bardzo szczegółowo, tylko jakie są skutki zetknięcia się bezpośrednio z nimi i oznaczenia.

Tym razem nie zrobił niczego oprócz rozpalenia ognia w kominku i wpatrywania się w niego do momentu uporządkowania myśli.

//Też się dogadałem
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyWto 4 Lut - 12:13;

Nie tak wyobrażała sobie tą wizytę. W jej głowie spotkanie miało być krótkie i konkretne, nic więcej, niż przekazanie sobie informacji, uściśnięcie dłoni i koniec. Merlinie, jak dobrze, że życie jest o wiele ciekawsze i teraz mogła się przyglądać wymianie zdań, która z serdecznością nie miała nic wspólnego. Niczym odbijanie tłuczka na boisku, słowa płynęły pomiędzy Aurorą a Zagumovem, a Talia miała wrażenie, że tylko jej obecność powstrzymuję tę dwójkę przed rzuceniem się sobie do gardeł. Z dziecinnym półuśmiechem obserwowała ich miny, jednocześnie rozbawiona, zaciekawiona, jak i nieco podirytowana. Później jednak jej wzrok zjechał nieco niżej, na coś, co już chwilę temu przykuło jej uwagę. Jej pracą było zauważać to, co dla innych bywało niewidoczne. Małe niuanse, zakłócenia, nieścisłości. W głowie walczyła z ciekawością, przywołując się do porządku. Nie, nie mogę. Nie powinnam. Chociaż…? Być może Pani Dear umknęło to uwadze, ale Vries dobrze widziała jak Zagumov w pośpiechu chował teczkę w przegródkę w biurku. Tak szybko, że wystawała ona wciąż częściowo, kusząc ciekawską aurorkę, by po nią sięgnęła. Tylko, że nawet ślepy by to zauważył, a tego chciała uniknąć.

Dlatego skupiła się na zapisywaniu pergaminu, magiczne samopiszące pióro zapełniało kartę tekstem, kiedy to kobieta pod nosem szeptała listę dwudziestu trzech czarnomagicznych przedmiotów, które na pierwszy rzut oka sprawiały wrażenie, jakby niczym nie różniły się od tych codziennego użytku.
- Nawet do moich uszu dotarła informacja o Pańskim doświadczeniu z Czarną Magią, Panie Zagumov. I klątwami, nieprawdaż? Podobno można Pana nazwać specjalistą, stąd zastanawiam się, czemu nie został Pan łamaczem? – Mruknęła, kiedy pióro opadło na blat biurka. Chwyciła je w dłoń, gładząc opuszkami palców pierz. Pytanie było czysto retoryczne, ale coś w jej głowie kazało jej wypuścić z ust jakiekolwiek słowa, inne od tych kłótliwych kwestii. Domyślała się, że to właśnie z tego powodu to właśnie Zagumov został przydzielony do zadania, ale nie wypowiedziała tej myśli na głos. Nie chciała go bronić, tym bardziej, że wiedziała, że Aurora zazwyczaj nie myli się w osądach i skoro miała pretensje, to Talia dałaby sobie podpalić szatę, że miała do tego bardzo wyraźne powody. Tymczasem rozmowa dwójki zdawała się już łagodnieć i kończyć, więc aurorka zebrała kilka teczek, jak i dużych kopert z którymi tu przyszła (nie miała czasu po spotkaniu z Ministrem udać się do Kwatery Głównej, więc obładowana swoimi manatkami udała się najpierw na szybkie przekazanie informacji do Zagumnova), przycisnęła je do piersi i skierowała się do dziury, która powstała w ścianie.
- Całkiem to sprytne – Szepnęła, nachylając się do Aurory, tak, że nikt poza nią nie mógł jej usłyszeć. Po czym już głośniej dodała: - Wie Pan, gdzie mnie szukać.
Jedną dłonią wciąż obejmując dokumenty, drugą położyła na plecach swojej towarzyszki, kierując ją do wyjścia, jakby nagle zaczęło się jej śpieszyć. Opuściły niewielki gabinet, kierując swoje kroki ku windom. Teraz Vries mogła głośno odetchnąć i z ciepłym zainteresowaniem zapytać:
- Wszystko w porządku? Kiedy rozmawiałyśmy ostatnio? Minęło trochę czasu, a mam wrażenie, że nasza praca zostawia mało czasu na życie prywatne. Ale kto by chciał mieć życie prywatne. – Zaśmiała się, wolno stawiając kroki, kiedy uświadomiła sobie, że ona faktycznie takowego nie ma. Ułamek sekundy później przypomniała sobie, że w przeciwieństwie do niej Aurora ma przecież nie tylko męża, ale i dziecko. Żachnęła się. – No tak, przepraszam, Ty na pewno je masz. Dobrze Cię widzieć. Ach, wiem, że dopiero co prawie rzuciłaś karafką Zagumova w ścianę, ale może masz ochotę na szklaneczkę whisky? – Kobieta uniosła jedną brew i uśmiechnęła się kącikiem ust, zachęcając Aurorę do mniej oficjalnego spotkania. Po chwili jednak odwróciła wzrok, kierując spojrzenie na swoje dłonie, gdzie oprócz dokumentów zauważyła coś jeszcze – pióro. Westchnęła, unosząc je do góry.
- Poczekaj na mnie chwilkę, wrócę mu to oddać. Nie chciałabym zostać posądzona o podkradanie pióra. A po obcięciu pensji, może sobie długo nie pozwolić na takie samopiszące. – Nie czekając na odpowiedź, odwróciła się na pięcie. To była jej szansa. Jeśli tylko dobrze to rozegra. Już po chwili przez dziurę w ścianie zauważyła, że Zagumov nie ruszył się nawet o milimetr, odkąd opuściły jego gabinet. Wciąż stał przy kominku, wpatrzony w ogień, zamyślony i przede wszystkim… odwrócony do frontu plecami. Kobieta odchrząknęła, dając znać o swojej obecności, po czym delikatnie przemówiła, starając się brzmieć jak najbardziej naturalnie.
- Przepraszam, przypadkiem zabrałam Panu pióro. Odkładam je na biurko. – Jedna szansa. Szybki ruch. Podeszła do stołu, jedną dłonią odkładając wspomniane pióro, a drugą wsuwając w przegródkę, gdzie leżała gruba teczka, różniąca się od tych oficjalnych, ministerskich, z którymi miała do czynienia. Jedno mrugniecie. Dokładnie tyle zajęło jej schowanie jej pomiędzy dwie duże koperty. Odetchnęła cicho, ale z ulgą, szybko wracając wzrokiem do mężczyzny, by skontrolować czy przyłapał ją na gorącym uczynku. Dlaczego w ogóle to zrobiła? Intuicja jej podpowiadała, że coś tu jest nie tak. Że Zagumov coś ukrywa. I jeszcze ta jego mglista przeszłość. I chociaż może postępowała irracjonalnie, wolała się upewnić, że nie ma powodu do obaw. – Do zobaczenia. – Rzuciła i szybko wróciła do czekającej na nią Aurory. Czy Talia była tak dobrą aktorką, jak myślała?
Powrót do góry Go down


Aurora C. I. Dear
Aurora C. I. Dear

Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.53 m
C. szczególne : obrączka na palcu
Galeony : 655
  Liczba postów : 439
https://www.czarodzieje.org/t17615-aurora-c-i-dear#494266
https://www.czarodzieje.org/t17621-eule#494434
https://www.czarodzieje.org/t17616-aurora-c-i-dear
Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8




Gracz




Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa EmptyPią 7 Lut - 19:08;

Aurora nie miała najmniejszego pojęcia co kierowało tym człowiekiem. Sprawdzał ją? Myślał, że opuści głowę i będzie udawała, że nic się nie stało? Jeżeli tak było, to się przeliczył. Blondynka nienawidziła, kiedy ktoś traktował ją jak gorszą od siebie, była na to bardzo wyczulona, przez wszystko przez co przeszła w życiu. Teraz już wiedziała, że była świetną czarownicą, z którą nie warto było zadzierać. I dlatego właśnie nie dała się zdominować swojemu zastępcy, nawet jeżeli była od niego jakieś dwadzieścia centymetrów niższa i dziesięć lat młodsza. Tylko jedna osoba w jej życiu mogła dominować i to też tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Powoli zaczynała się uspokajać, kiedy do Borisa zaczęły docierać konsekwencje jego słów. No chyba nie spodziewał się, że to wszystko ujdzie mu na sucho, a Dear da mu odczuć, że może sobie jej rozkazywać. Powinien się cieszyć, że kara była dość łagodna, zawsze mogła go zdegradować bez najmniejszego zająknięcia.  
Już nie chciała robić awantury o artefakty, gdyż była mimo wszystko świadoma tego, że Zagumov był jednym z tych, którzy najlepiej nadawali się do tego zadania.
- Mnie bardziej ciekawi, dlaczego przedmioty do zdjęcia klątw nie trafiły do Łamacza z prawdziwego zdarzenia lub do Niewymownego. Wydaje mi się, że tamci by mieli więcej doświadczenia i przede wszystkim czasu na takie rzeczy. - Musiała jeszcze coś dodać, jednak na tym poprzestała. Akurat podeszła do niej aurorka, która pochwaliła jej pomysł z brakiem drzwi, więc to był dobry znak, żeby wyjść. Dała się dotknąć, po czym wyszła i ruszyła za Talią, by odprowadzić ją do windy. Nie mogła sobie pozwolić na wiele więcej, zbyt wielką wagę przywiązała do słów o chodzeniu co pięć minut na herbatki do innych działów. Nie mogła mu się podkładać.
- Mam wrażenie, że minął rok od tamtego wypadu w listopadzie. - Zaśmiała się lekko, wspominając ich małą przygodę - Oj, nie wiem czy moje życie prywatne to najmilsza rzecz na świecie. Opieka nad dzieckiem to prawie jak druga praca. Teraz już biega po całym mieszkaniu i ciągnie kota za ogon. - Nie chciała mówić, że mimo wszystko nie mogłaby sobie wymarzyć czegoś lepszego. To niby było w domyśle tej wypowiedzi, jednak wolała kulturalnie odmówić porównywania ich życia. Na szklankę albo nawet karafkę alkoholu chętnie by się skusiła, ale nie wiedziała czy teraz jej biuro nie będzie szturmowane przez Borisa, który będzie szukał jakiegoś haczyka i czekał na to, aż jej się powinie noga.
- Bardzo chętnie kochana, ale nie wiem czy teraz jest na to odpowiednia pora. No chyba, że ukryjemy się w moim biurze i wypijemy dosłownie jedną szklaneczkę. Jeżeli masz ochotę na coś więcej to możemy gdzieś skoczyć wieczorem. Zostawię Doriena z Willow w domu, albo możesz wpaść do nas, jeżeli chcesz, raczej się nie obrazi. - Najchętniej to by wyszła z tego biura w tym momencie, ale nie mogła i musiała to zaakceptować. Chciała powiedzieć Talii, że przecież ona może podrzucić mężczyźnie pióro, kiedy będzie wracała do siebie, albo wspomnieć, że to Ministerialne pióro i na pewno by dostał kolejne, ale zanim zdążyła coś powiedzieć ta już odwróciła się na pięcie i praktycznie pobiegła do gabinetu Zagumova. Coś tu nie grało, ale nie miała zamiaru niszczyć tej profesjonalnej konspiracji. Dopiero, kiedy Vries wróciła do niej, Aurora uniosła jedną brew i spojrzała na aurorkę.
- O co w tym chodziło? Tak naprawdę? - Zapytała, będąc świadomą, że najpewniej nie dowie się żadnych ciekawych szczegółów.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Biuro Bezpieczeństwa QzgSDG8








Biuro Bezpieczeństwa Empty


PisanieBiuro Bezpieczeństwa Empty Re: Biuro Bezpieczeństwa  Biuro Bezpieczeństwa Empty;

Powrót do góry Go down
 

Biuro Bezpieczeństwa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Biuro Bezpieczeństwa JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
ministerstwo magii
 :: 
Trzecie Pietro
-