Do spiżarni mają wstęp jedynie osoby, które przygotowują coś do zajęć z Magicznego Gotowania bądź uzyskały zgodę od któregoś ze skrzatów z kuchni. Osoby, które się tu wkradają narażają się na gniew skrzata Gwizdka, który jeśli kogoś przyłapie to potrafi gonić wzdłuż lochów i wygrażać się patelnią, a więc zachowujcie czujność, jeśli się tu kręcicie i chcecie coś podkraść!
Kiedy przybywacie na miejsce, okazuje się, że... nikogo poza Wami nie ma. Oczywiście oprócz zdenerwowanych skrzatów biegających Kuchnia-Spiżarnia z miotłą i wiaderkami. Jeśli zaś chodzi o uczniów - cóż, wygląda na to, że nikt inny nie wykazał chęci pomocy lub po prostu... ktoś Was wrobił w odwalanie przysłowiowej czarnej roboty. Nie ma jednak odwrotu, bo skrzaty już Was wypatrzyły, a Waszą obecność przyjęły z ogromną ulgą. Spiżarnia wygląda, jakby przed chwilą przeszła przez nią trąba powietrzna lub jakby ktoś rzucił potężną Bombardę. Irytek dał z siebie wszystko, by uprzykrzyć życie wielu osobom, ma do tego talent. Podłoga jest biała od rozsypanej mąki i ryżu, na półkach walają się poprzewracane słoiki, otwarte puszki, wszystko lepi się od przetworów, a do tego... dookoła unosi się mieszkanka różnych aromatów. Oczywiście zapachy gryzą się ze sobą, co zdecydowanie działa na niekorzyść w tak ciasnym pomieszczeniu z wątpliwą wentylacją. Na szczęście większość produktów da się uratować, a skrzaty zadbają o to, by nie wyrzucać dobrego jedzenia. Same jednak nie dadzą rady ogarnąć tego chaosu, a jest to niezbędne do dalszej pracy w Kuchni. Do kolacji nie zostało dużo czasu! Skrzaty naprawdę na Was liczą, pomożecie? Kto wie, może ta historia to początek niesamowitej przyjaźni? Albo wręcz przeciwnie?
_________________________________
Waszym zadaniem jest uporanie się z bałaganem, jednak nie będzie ono ograniczać się jedynie do parokrotnego rzucenia Chłoszczyść i odstawienia rzeczy na miejsce, oj nie! Irytek był wyjątkowo perfidny i pozamieniał nalepki na słoiczkach, co może w niedalekiej przyszłości prowadzić do gastronomicznej katastrofy. Musicie więc wszystko posprawdzać i odpowiednio poopisywać. Możecie trochu skosztować (spokojnie, od niewielkiej ilości nic Wam się nie stanie i żadne efekty uboczne nie będą Wam grozić!), a do pomocy macie też uczynne skrzaty. Nie wykorzystujcie ich jednak za bardzo - wszak mają pełne ręce roboty!
Ponadto każda z Was na początku wątku rzuca 1k6, by dowiedzieć się, jak jej idzie sprzątanko.
Efekty kostek:
1, 6 - idzie Ci wyjątkowo opornie. Może to gorszy dzień, a może poczucie niesprawiedliwości, ale nie masz serca do tego zadania i wszystko leci Ci z rąk. Chyba spędzisz trochę więcej czasu w tej ciasnej spiżarce, niż sądziłaś.
2 - nikt nie spodziewał się Irytka. Nie ponownie. Poltergeist wparowuje nagle do spiżarni i niszczy to, co do tej pory udało się Wam uporządkować. Zrzuca poukładane słoiki, rozlewa sosy i rozsypuje mąkę. Jego złośliwy chichot słychać jeszcze przez jakiś czas, choć on sam lata już po korytarzu. Och, oby ta sytuacja się nie powtórzyła!
3, 4 - cóż za precyzja i zawrotna prędkość! Zespół skrzatów lepiej by sobie nie poradził. Tiary z głów! Gwizdek jest tak zadowolony z Twojej pracy, że w nagrodę wciska Ci w kieszeń kilkanaście Musów-Świstusów.
5 - mogło być gorzej, choć pracy jest tyle, że zejdzie na tym kilka godzin. Nawet magia nie jest szczególnie przydatna i skrzaty muszą co chwila zaglądać do spiżarni, by pomóc Ci z etykietami czy ze słoiczkami.
Od Was i Waszej kreatywności zależy, jak pokierujecie ten wątek i jakie będą jego konsekwencje w przyszłych fabułach! Bardzo proszę o podlinkowanie swoich rzutów
_________________________________ W razie jakichkolwiek pytań/wątpliwości/zażaleń/próśb - pw @Éléonore E. Swansea bądź GG/Discord (info w profilu)
______________________
Irvette de Guise
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Gdy otrzymała list, przez chwilę zastanawiała się, dlaczego akurat ją poproszono o pomoc w uprzątnięciu bałaganu wywołanego przez Irytka. Nie miała jeszcze wątpliwej przyjemności, by osobiście poznać poltergeista, ale słyszała zdecydowanie zbyt wiele przestróg i historii, by nie domyślać się, jak nieprzyjemne muszą być interakcje z nim. Jak jednak na wychowaną i zdyscyplinowaną kobietę przystało, chwyciła różdżkę w dłoń i udała się na miejsce zbrodni, by zastać tam naprawdę istny chaos. Rozejrzała się wokół i z niezadowoleniem zauważyła, że nikt inny jak dotąd nie stawił się, by pomóc. Westchnęła ciężko i patrząc na biegające wokół skrzaty, wzięła się do roboty. Irvette była nauczona, że podobne obowiązki wykonywało się za nią i to właśnie istoty takie jak Gwizdek służyły w jej rodzinnym domu od pokoleń. Nie była jednak kimś, kto bał się złamać paznokieć przy ciężkiej pracy. Wielokrotnie przecież sama pomagała w przesadzaniu roślin, czy odchwaszczaniu i szczerze czerpała z tego przyjemność. Nie chcąc tracić zbyt wiele czasu, wzięła się do roboty. Zaczęła od ogarnięcia grupki rozbitych słoików, by przypadkiem nikt się nie pokaleczył. W ruch poszło niezawodne Reparo, dzięki któremu, kawałki szkła sklejały się znów ze sobą, tworząc całe, szczelne naczynia. Początkowo skupiła się na tych, w których przechowywano większe składniki, by dość szybko oczyścić teren z najbardziej wadzących rzeczy. Ziemniaki, ryż, warzywa... Wszystko to w pierwszej kolejności miało znaleźć się w szklanych naczyniach, lub odpowiednich skrzynkach, które również nie zostały oszczędzone przed uszkodzeniem.
Artie Gadd
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
A że go złapie i poprosi o pomoc całkowicie losowy skrzat kuchenny, kiedy to Gadd właśnie przechodził z jednego miejsca na drugie, chcąc znaleźć sobie po prostu pomieszczenie puste i koniecznie nieokupowane, przynajmniej nie we wzmożonej ilości, to się nie spodziewał. Bo przechodził sobie tylko po lochach, miał się w ogóle stąd wynieść i korzystać dalej z dnia wolnego z dala od ludzi, a tu proszę. No ale cóż, lepsze to niż dostać zadanie bojowe od jakiegoś nauczyciela, który to pewnie by jeszcze dorzuciłby mu szlabanem, albo punktami ujemnymi, jakby tylko coś miało się stać. Dodatkowego. Nieplanowanego. A tak to zgarnął sobie jeszcze pomoc, bo kogo innego mógłby poprosić jak nie swoją najukochańszą dziewczynę, szczególnie, że to były jedne z tych momentów, w których mogliby spędzić trochę czasu razem; zdążył się nawet rozmarzyć o tym, że przesegregują razem trochę przypraw za szczery uśmiech skrzata...
Ale oczywiście, że musiał pojawić się on. I jak na złość, po prostu leciał tu z nimi i niszczył ich czas wspólny. Nie było po nim widać nic. Ani złości, ani smutku; po prostu kciukiem delikatnie gładził wierzch dłoni oraz knykcie Harmony, patrząc na nią raz na jakiś czas i po prostu prowadząc ich do spiżarni. Milczał. Niemal ze złości; ale jak patrzył na blondynkę, to emocje w jego oczach zdawały się na moment uspokajać. Koreańskiego buca to nawet spojrzeniem nie obdarował.
Zatrzymał się dopiero przy drzwiach, łapiąc za klamkę. Powstrzymał się od westchnienia, na moment mocniej ściskając dłoń Moony. Jakby chciał skupić jej uwagę na sobie. - Że się powtórzę, mamy posortować to, co tam jest. I uważać z magią - popatrzył po nich, pierwszy raz zatrzymując wzrok na kilka dłuższych sekund na Jinwoo. Spojrzał się znów w kierunku drzwi, nacisnął klamkę i wprowadził ich do spiżarni.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Pałętała się z Jinem po zamku, od czasu zawieszenia miała naprawdę wiele tematów do nadrobienia z jeszcze większą liczbą ludzi i wszystkie herbatki przyjaciół stały w wysokim priorytecie jej rozmów. Dopytywała się o wszystko, od lekcji, przez upierdliwych profesorów, połamane na treningu ręce, aż po to, jak tam między nim i Milo wszystko się rozgrywało. Można by pomyśleć, że dwa tygodnie to mało czasu, ale nie, kiedy życie toczyło się szybkim tempem Hogwartu, w którym to przecież z dnia a dzień szkoła mogła wybuchnąć od smoków, ot, wesołość życia uczniów „najbezpieczniejszego miejsca na świecie”.
Gdy tylko dostała wiadomość od Artiego, czy mogłaby mu pomóc z jakimś zadaniem, nawet nie dopytywała. Oczka od razu jej się zaświeciły i już była gotowa biec. Z krótkim mam zadanie do wykonania i promiennym, słodkim uśmiechem odwróciła się na pięcie, jednak wtedy i Jin zaoferował się, że pomoże. Cóż, mogło to być jej niedopatrzenie, że nie doprecyzowała komu. Za bardzo spieszyło jej się do jej pretty boy’a.
Przytuliła go na powitanie i zaraz ściągnęła za krawat do swojego poziomu, żeby ze śmiechem dać mu całusa w policzek do pary z wyćwierkanym wręcz „hi, pretty boy”. Podała mu dłoń, odpowiadając na każdą drobną zaczepkę taką samą czułością, gładząc go kciukiem po skórze, z kolei na każde spojrzenie – uśmiechem.
- Tak jest! – zawołała z chichotem, podskokiem ustawiając się na baczność i prychając z tego powodu tylko głośniej. – Mam dość podpadania profesorom na… No co najmniej cały miesiąc! – rozejrzała się po pomieszczeniu, zupełnie nie wiedząc, od czego zacząć. – Toooo, co robimy?
Show the world you've got that fire Feel the rhythm getting louder Show the world what you can do Prove to them you've got the moves I don't know about you … But I feel better when I'm dancing
Przez to wszystko co się działo w wakacje między nim a Milo, ale i od samego początku roku chodził cały w skowronkach i już nawet nie myślał o tym, co się może stać, oraz kto tam był dla niego nie miły jeszcze w zeszłym roku. Korzystając z okazji rozmawiał z Seaverówną o wszystkim co ją ominęło. Przede wszystkim o swoim jakże udanym treningu, no i oczywiście zostaniu kapitanem drużyny puchonów.
Skoro już tak chodził i nie miał co ze sobą zrobić oprócz prac domowych, zgodził się automatycznie na przejście się gdzieś i do kogoś pomóc z czymś. No tak to zdecydowanie nie była najlepsza decyzja w jego życiu. Wkrótce przekonał się, że tym kimś był Artie. No niby nie miał do niego problemu, ale jednak miał z nim takie małe... Sprzeczki? On sam nie umiał tego nazwać. Nie nazwałby go swoim wrogiem albo rywalem, ale jednocześnie nie mógł go nazwać "znajomym". Ale może to była okazja dla niego aby naprawić ową relacje? Taką miał nadzieję przynajmniej na początek, jednak szybko przekonał się, że nie będzie to wcale takie proste jak mogłoby się to wydawać.
Brak kontaktu między nim a blondynem wcale go nie zdziwił, można by powiedzieć, że się przyzwyczaił. Miał jednak nową rzecz której się nie spodziewał. Podczas urodzin Harmony niby coś tam się domyślał, jednak nie twierdził, że to zaszłoby aż tak daleko. Artie i Remy nagle zaczęli się coś tam miziać, tutaj jeszcze jego przyjaciółka go cmoknęła. No jedyne co sobie wyobrażał to to, jak jego związek z Milo musiał wyglądać z perspektywy trzeciej osoby.
- Noo, podpinam się pod pytanie... Co trzeba zrobić? - posłał wzrok w stronę blondyna już bojąc się jego odpowiedzi, w końcu najbardziej spodziewał się czegoś w stylu zadania bojowego przez które albo by padł, albo nie wyszedłby z tego cało. Przez chwilę to nawet dostał jakiegoś deja vi chcąc po prostu uciec stamtąd po jakiś eliksir wiggenowy, albo może od razu po pelerynę niewidkę tylko po to aby uniknąć tej niezręcznej konfrontacji.
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Była jak skowronek, śpiewający swoje trele nad jego uchem, chociaż ledwo sięgała do jego twarzy ze swoim wzrostem. I naprawdę był tak bliski uśmiechu, a to ledwo jego oczy cieszyły się, kiedy tylko patrzył na Moony przez dłużej niż kilka sekund. Troska, miłość; te uczucia tak bardzo kontrastowały z całkowitą neutralnością, o ile nie aż ignorancją, kiedy jego wzrok choć na moment uciekał w kierunku Puchona. Nawet się nie próbował z tym dłużej kryć. Od dobrego pół roku te uczucia jedynie rosły w siłę, żeby mógł się o ich istnieniu przekonać trzy miesiące wstecz, a miesiąc temu, w Pure Lux, osiągnęły swój szczyt, żeby on sam mógł osiąść na wysokiej chmurce, a radość towarzyszyła mu za każdym razem, kiedy usłyszał chociażby jeden gwizd. Ich znak. Ich zawołanie. Nie potrafił tego już z niczym pomylić.
Jinwoo był specyficzny. Niby nie mieli takich złych relacji, czasem po prostu nie wiedział, czy i jak na niego reagować, a dzisiejsza sytuacja nie polepszyła sposobu myślenia Artura na temat Koreańczyka. Czy to była wina Hyunga czy nie, ciężko mu już było stwierdzić. Pojawił się nie tam, gdzie trzeba było. Nie pierwszy raz. Jakby nie decydował się na przyjazd na wymianę, to by pewnie nie skończył w ich ekipie. A jakby nie wylądował w ich ekipie, Gadd nie były w stanie stałej gotowości w celu pilnowania swojej pozycji. Swoich przyjaciółek. To był jego relacje i nie chciał ich tak po prostu oddać.
- Przyprawy - odpowiedział tylko na ich pytania, wprowadzając obydwojga do środka. Ruchem różdżki zapalił światło i rozejrzał się, dopiero teraz pozwalając sobie na westchnienie. - Ale syf - mruknął, kręcąc tylko głową i patrząc przez porozrzucane, suszone zioła, woreczki oraz fiolki, wyglądające jak pojemniki od przypraw. Ponownie mocniej ścisnął dłoń blondynki, podchodząc z nią do jednej półki. Nawet nie wiedział, od czego zacząć...
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Nie do końca wiedziała o co chodziło z tym całym napięciem, ale miała wrażenie, że kiedy tylko Artie nie patrzył się na nią, wrzenie w powietrzu rosło, niemal się gotując i Jina przy okazji - zdecydowanie celowym rykoszetem. Czuła się tak, jakby znalazła się między młotem a kowadłem, tylko że oba miały wolną wolę i ta wola zdecydowanie nie zapowiadała niczego dobrego. No, przynajmniej nie dla Puchona, bo ona sama nie znajdowała się w rezonowaniu tej energii, jakby cała ta miłość i troska, którą Krukon ją otaczał i z którą na nią spoglądał, wyłączała ją z tego dziwacznego układu sił.
Ścisnęła mocniej dłoń Artiego, odzwyczaiła się od tak zdystansowanej jego wersji. Wpuścił ją w swoje granice, otwierając kolejne drzwi do zrozumienia i poznania go ze swojej własnej, nieprzymuszonej woli, teraz więc, kiedy zamykał je z tak głośnym trzaśnięciem, nawet jeżeli nie względem niej, było to co najmniej nietypowe. Więc, jak to miała względem niego w zwyczaju, po prostu była obok, samą swoją promienną osobą, czułością w drobnych gestach i słodkich spojrzeniach zapewniając chłopaka, że była obok.
- O ile zakład, że znajdziemy tutaj zagubioną w bałaganie cywilizację skrzatów? - zażartowała do ich dwójki, uśmiechając się wesoło. - No to tak - na chwilę zabrała dłoń z chwytu Artiego i zaklasnęła. - Na blat wszystko to, co dobre i przydatne, a w tamten róg rzucamy wszystko, co do wywalenia. Jak posortujemy śmieci od nie śmieci, wtedy zaczniemy układać! - zarządziła, szybko wskazując co gdzie i jak. Był tu taki, jak to ujął błyskotliwie Krukon "syf", że inaczej by się nie odnaleźli. - Jin, zaczniesz chwilę bez nas? - spytała uroczo, z wyraźną prośbą w głosie. - Tylko proszę, podnoś rzeczy różdżką, nie zdziwię się, jak jest tam pozbijane szkło, nie wpychaj w nic łapek - zaśmiała się i złapała Artiego za dłoń, odciągając go kawałek za pierwsze szafki.
- Hej - wyćwierkała, spoglądając na niego w górę czułym, miękkim wzrokiem i powoli, z pytaniem czy w ogóle mogła, wyciągnęła dłoń, żeby pogłaskać go po policzku. Delikatnie, spokojnie, samymi opuszkami palców. - Darling? Hej - smyrnęła go paznokciami, uroczo się uśmiechając. Dzwoneczkowy głosik sam jej wychodził do niego, jakby kierując ten ton chciała mu trochę rozchmurzyć myśli. - Wszystko dobrze?
Show the world you've got that fire Feel the rhythm getting louder Show the world what you can do Prove to them you've got the moves I don't know about you … But I feel better when I'm dancing