Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Ośnieżona alejka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32741
  Liczba postów : 109051
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Specjalny




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyNie Gru 09 2018, 19:15;


Ośnieżona alejka

Malownicza alejka, odmieniona zimową porą; skąpana w białej pierzynie - lądującej na nagich gałęziach drzew oraz ścieżce. Niektórzy twierdzą, że można w tej okolicy napotkać siwą, niezwykle starą wronę; zgodnie z opowieściami jest ona czarodziejem - animagiem i jasnowidzem, który wybrał pozostawanie wyłącznie w formie zwierzęcia. Niektórzy, oczywiście, uznają owe historie za bzdury - tak czy inaczej, jest to wspaniałe miejsce na spacer.


______________________

Ośnieżona alejka Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyPon Gru 10 2018, 19:30;

Poprawił rękawiczki na dłoniach i przyspieszył kroku. Z dnia na dzień robiło się coraz zimniej i o ile Finn nie miał nic przeciwko białym świętom, tak te niskie temperatury potrafiły dać w kość. On, jako ciepłolubny człeczyna, zdecydowanie wolał przebywać przy ciepłym kominku niż tułać się po mrozach w poszukiwaniu prezentów bożonarodzeniowych. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie znajdzie wszystkiego jednego dnia -  niby członków rodziny mógłby policzyć na palcach jednej ręki - jednak nie tak łatwo jest znaleźć dla nich coś odpowiedniego. Lepiej zatem już teraz zacząć poszukiwania a nuż się poszczęści niż miałby obudzić się z paniką dwudziestego grudnia.
Pędził więc żwawym krokiem alejką i próbował sobie określić od którego sklepu ma zacząć. Och jakże on nienawidził szwendać się między półkami, nie miał do tego za grosz cierpliwości. Szkoda, że nie wszystkie prezenty można zamówić poprzez sowią pocztę. Śnieg trzeszczał pod każdym ciężkim krokiem. Wytężał mózg, próbował wykrzesać z siebie odrobinę kreatywności i znaleźć chociażby trop, co mogłoby się spodobać rodzicom. Jak co roku miał z tym spory problem i co roku na samą myśl robiło mu się słabo. Wrzeszczący kalendarz przydałby się jak nic ojcu, ale sęk w tym, że ten człowiek nie miał za grosz poczucia humoru. Jedyną nadzieją był ten nowo otwarty sklep, o którym czytał w Proroku Codziennym. Zdawał sobie sprawę, że będzie tam spory tłok ale nie miał innego wyjścia, nie był pewien kiedy będzie miał dla siebie wolną sobotę. Finn zajął się swoimi myślami i dlatego nie spodziewał się tego, co zaraz nastąpi. Gdyby się chociaż rozejrzał i zauważył, że wszedł na odśnieżony chodnik jeszcze nie pokryty solą ni piachem, to może by zachował ostrożność. Szedł żwawo przed siebie dlatego też nieuniknionym było oficjalnie rozpocząć zimowanie poprzez przedstawienie na żywo pokazu beztalencia tanecznego autorstwa Garda. Przesunął podeszwą buta pod oblodzonym chodniku, z łatwością wpadł w poślizg i momentalnie stracił równowagę. Zdążył wydusić z siebie "Uoo-oo", zamachał komicznie rękoma próbując chyba chwycić powietrze, bo w pobliżu nie było niczego, co mogłoby go uratować przed twardym lądowaniem. Pojechał na pięcie jakieś ładne pół metra, drugą nogę wyrzucając przezabawnie w powietrze, rąbnął porządnie plecami o chodnik i niestety też oberwało się jego głowie - jak dobrze, że zaprzyjaźnił się z ciepłymi czapkami i w taką też dzisiaj się wyposażył inaczej skończyłoby się to znacznie gorzej. Momentalnie zaatakowało go zimno, choć na pierwszy plan wyszedł ból, który to okazał przeciągłym jękiem podobnym do stękania dziada na emeryturze. - Ocholera. - podniósł się do siadu, chwycił się za głowę, choć obił sobie też plecy, łokieć, ramię, nie wspominając o tyłku. Zamrugał, ale nie tracił czasu na zimowe opalanie się, podjął próbę wstania. Ledwie dotknął rękawiczkami lodu, ledwie podniósł połowę ciała, gdy jego kończyny rozjechały się każde w swoją stronę i Finn po raz drugi zapoznał się z oblodzonym chodnikiem. Tym razem nawet przytulił do niego policzek! Jego wargi zadrżały. Po chwili parsknął śmiechem, podniósł się ostrożnie i usiadł, ale nie podjął się podnoszenia. Za bardzo się obił. Zdjął jedną rękawiczkę, pomasował obolały policzek i cały się trząsł od tłumionego śmiechu. Obawiał się rozejrzeć, bo zapewne stał się niebywałą atrakcją dla przechodniów. Zaczął opracowywać plan jak się wydostać ze śmiercionośnego terenu.

(Wizualizacja, choć nie było w tym gracji ani słodyczy).
Powrót do góry Go down


Cherry A. R. Eastwood
Cherry A. R. Eastwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : Ok. 160
Galeony : 182
  Liczba postów : 546
https://www.czarodzieje.org/t15998-cherry-a-r-eastwood
https://www.czarodzieje.org/t16002-berry#436492
https://www.czarodzieje.org/t15997-cherry-a-r-eastwood
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyPon Gru 10 2018, 19:47;

Grudzień trzeba było powitać z uśmiechem na ustach i rękawiczkach na dłoniach. Błyskawicznie też tworzyły się dwie grupy - ta, co świąt nie lubi i ta, co nosi opaski z porożem renifera. Cherry z pewnością należała do tej drugiej i wręcz marzyła o tego typu ozdobie; nic dziwnego, że w pierwszą wolną od pracy sobotę postanowiła wyskoczyć na malutki shopping. Nie miała jeszcze pomysłów na prezenty dla rodzinki, było u niej strasznie ciężko w tej kwestii. Matka interesowała się jedynie modą (i tutaj nic nie mogło jej zaskoczyć) i kandydatami na zięcia, ojciec i bracia obsesyjnie lecieli do gier miotlarskich i, cóż, posiadali już chyba wszystko. Puchonka postanowiła dobrze przemyśleć wszelkie decyzje i to popołudnie planowała spędzić na zabawianiu samej siebie. Chciała sprawdzić nowy sklep, napić się imbirowej mątwy (uwielbiała obserwować zmieniające się kolory zależnie od własnych emocji - to z pewnością była jedna z jej ulubionych herbat!), porobić zdjęcia udekorowanym świątecznie alejkom. Prędko skręciła do parku, chcąc sprawdzić czy tor do jeżdżenia na wrotkach został już przemieniony w lodowisko - całkiem nieźle sobie na łyżwach radziła i miała nadzieję, że uda jej się potem kogoś zaciągnąć na wspólną zabawę.
Spacerowała tak, w opatulonych rękawiczkami dłoniach dzierżąc aparat, kiedy dostrzegła znajomą sylwetkę. @Finan Gard sprawiał wrażenie podekscytowanego świętami. Jego energiczny krok upewniał Cherry w przekonaniu, że szykują się ciekawe zakupy, a sam chłopak ma solidnie postawiony cel. Oczy aż jej zabłysnęły, kiedy dostrzegła jak Puchon mija piękne dekoracje w zielono-czerwonych barwach - uniosła aparat i przygryzła wewnętrzną stronę policzka, decydując się na malutką sesję zdjęciową.
I... i wtedy chłopak pokusił się na taki popis taneczny, że Eastwoodównę aż zatkało. Nie znieruchomiała wcale, bo prędko zabrała się za dokumentowanie eleganckiego poślizgu, zakończonego epicką wywrotką. Musiała mieć w sobie duszę prawdziwego fotografa, skoro perlistym śmiechem wybuchnęła dopiero w momencie, kiedy występ został zakończony i zapisany na czarodziejskim sprzęcie.
- Finan! - Zawołała, trochę się dusząc i to nie przez gruby szalik, ale zwyczajny śmiech. Podbiegła do niego, trochę jak taka rącza gazela unikająca zbyt długiego kontaktu z podłożem; nie chciała również się poślizgnąć. Dalej się śmiała, gdy przystanęła przy nim i pochyliła się, zmęczona śmiechem. - Żyjesz? Nie wiedziałam, że taki z ciebie tancerz! Może muzykę ci zorganizuję, co? - I zagalopowała się w tych żartach tak bardzo, że aż sięgnęła po różdżkę - niestety, zapomniała o rękawiczkach i wystarczyła ta cienka powłoka, by ruchy Puchonki stały się mniej dokładne. Aparat przeskoczył pomiędzy palcami i wyleciał w powietrze, a Wiśnia bez zastanowienia wydała z siebie dziki okrzyk.
Było to bojowe ostrzeżenie w nieznanym nikomu języku, w które wplecione zostały całkiem zrozumiałe frazy "DO CHUJA MERLINA" i "TO TYLKO DZIECKO". Warto pamiętać, że Cherry to zapalona zawodniczka quidditcha, znana z wyśmienitego refleksu - może warto byłoby przebranżować się na szukającą? Zanurkowała w ślad za aparatem, niezbyt zwracając uwagę na to, że nie tylko pchnęła Finana z powrotem na lód, ale dodatkowo cisnęła w niego swoją nielekką torbą.
Wylądowała na kolanach tuż obok niego, dysząc ciężko i przytulając do piersi cenny aparat. Czapka jej spadła, włosy poleciały na twarz, a w kościach aż chrupnęło od tajemnych wygibasów, które zaprezentowała chroniąc dobytku.
- ...czy to już koniec? - Wyszeptała, z przerażeniem zerkając na towarzysza niedoli. Chyba dopadła ją karma za śmianie się z niego?...
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyPon Gru 10 2018, 20:20;

Nie był pewien czy powinien stękać czy się śmiać ze swojego tragicznego pokazu tańca na lodzie. Może i jedno i drugie? Próbował oszacować ile siniaków nabędzie dzięki tej cudownej wywrotce, a gdy doliczył się czterech poddał się i machnął ręką. Zimno chętnie przesiąkało przez jego zimowe ubranie przez co aż zadrżał, a więc powoli po omacku zabierał się za podnoszenie swojego ciała do pozycji pionowej nieuszkodzonej. Dokładnie w tym momencie ktoś zawołał go po imieniu - w dodatku pełnym. Odwrócił głowę i prawie spalił się ze wstydu widząc, że to rozbawiona Cherry gna do niego chyżo jak łania po łące. Słysząc jej śmiech tłumiony przez szal sam się krótko roześmiał i nerwowo pomasował obolały kark. - Cśś, nie rozpowiadaj tylko nikomu, bo kłamię wszystkim, że nie umiem.
Gdy dojrzał w jej rękach aparat przełknął ślinę wierząc święcie, że nie używała go w ciągu ostatnich pięciu minut. - Jak coś stęka to żyje. - zagaił i znów wziął się za podnoszenie, co również zostało mu przerwane. Ciekaw był za którym razem zakończy się to powodzeniem, bo póki chodnik w alejce chciał go mieć bardzo blisko siebie. Na widok wzbijającego się w powietrze aparatu wyciągnął rękę myśląc, że zdoła go jakoś chwycić, ale też nie wpadł na to, że Cherry rzuci się za nim z taką siłą. Wylądował na plecach z nadprogramowym jękiem, który to wydostał się z jego płuc. Sekundę później dostał torbą, której nawet nie zauważył dopóki w niego nie rąbnęła. Co te dziewczyny w niej noszą? Pół Hogwartu czy co? Nawet nie zwrócił uwagi na okrzyk bojowy, bo właśnie w myślach przeklinał soczyście fakt, że znowu leży na lodzie. - Hej no, wystarczy zaprosić do tańca, a nie od razu mną rzucać. - stęknął i powoli się podniósł do siadu - po raz trzeci jeśli dobrze liczył i popatrzył na rozczochraną dziewczynę. Posłał jej uśmiech, zaśmiał się pod nosem i sięgnął po jej zgubioną czapkę. - Psst. - nachylił się nieznacznie w jej kierunku. - Lód wie, że chcemy wstać. Nie możemy nic dać po sobie poznać. On wszystko słyszy. - szepnął konspiracyjnym tonem i "ukradkowo" rozejrzał się, by nadać swojej wypowiedzi odpowiedniej "powagi", choć drgający kącik ust mówił sam za siebie. - Dobra, słuchaj. Wycofam się jak gdyby nigdy nic na śnieg, a potem cię jakoś stąd odholuję. - przypomniał sobie o czapce i ją założył dziewczynie na głowę, nierówno, tył naprzód. Raz kolejny zaczął się przemieszczać po lodzie, choć tym razem zachował jeszcze większą ostrożność. Najpierw postawił jedną stopę, potem ostrożnie drugą. Zachwiał się, stracił równowagę, ale w ostatniej sekundzie zrobił ten ważny krok w bok, dzięki czemu zaniechał upadkowi i znalazł się na śniegu. Odetchnął z ulgą prostując się na bardziej stabilnym i mniej krwiożerczym podłożu. Mimo wszystko po chwili kucnął, oparł dłoń o śnieg i wyciągnął drugą rękę w kierunku Cherry. - Podaj mi rękę albo aparat, obiecuję przypilnować i to i to aż się po nie nie zgłosisz.
Powrót do góry Go down


Cherry A. R. Eastwood
Cherry A. R. Eastwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : Ok. 160
Galeony : 182
  Liczba postów : 546
https://www.czarodzieje.org/t15998-cherry-a-r-eastwood
https://www.czarodzieje.org/t16002-berry#436492
https://www.czarodzieje.org/t15997-cherry-a-r-eastwood
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyPon Gru 10 2018, 20:39;

Cały świat stracił znaczenie.
Cherry bywała bardzo sentymentalna - lubiła ludzi i każdy ślad po nich traktowała jak świętość. Nic dziwnego, że aparat po przyjacielu, który wyjechał, pielęgnowała niczym małe dziecko. Pasja związana z fotografią była czymś nowym, do czego podchodziła ze sporą rezerwą. Rodzice wpajali jej zawsze, że najważniejszy jest quidditch i dobry wygląd, nigdy nie brała pod uwagę pójścia w jakąkolwiek inną stronę. Na miotle czuła się jak ryba w wodzie, więc czy za obiektywem również mogła doświadczyć czegoś podobnego? Nie powinna poświęcić wszystkiego jednemu zainteresowaniu, bez tracenia czasu na zabawy z soczewkami? Bo jakoś tak nie potrafiła odpuścić, nawet jeśli uparcie nazywała się potwornym amatorem i odrzucała jakiekolwiek myśli o zabraniu się za fotografię bardziej na poważnie. Mogła robić sobie pamiątki, prawda?
Rzuciłaby się za tym aparatem nawet do wnętrza aktywnego wulkanu i w tej jednej chwili, przepełnionej paniką, nie znalazła nawet odrobinki miejsca na troskę o kogokolwiek innego. W końcu Finan nie jest tak delikatny, jak drogie cacko.
- Och, proszę cię. Te twoje kocie ruchy to nic w porównaniu do moich - wysapała, próbując jakoś poprawić włosy, które - uprzednio przytrzymywane czapką - teraz rozleciały się we wszystkie możliwe strony. Dalej przytulała aparat, pozerkując na chłopaka z rumianymi policzkami i coraz to szerszym uśmiechem. - Jesteś już ekspertem, co? - Widać znał się na lodzie... Nawiązał z nim nawet bardziej intymną więź, kiedy tak rzucał mu się na powitanie.
- A może ja lubię się tak ślizgać? - Słowotok dopiero się rozpoczynał. Obserwowała próby Garda, co chwilę chichocząc pod nosem. - I już robisz z siebie bohatera - ja bym sobie doskonale poradziła, Finan. Nie takie rzeczy się robiło! To w ogóle pewnie jest nowiutka atrakcja, lodowisko w postaci chodniczków. Wiesz może, czy tor z wrotkami też już przystosowali na zimę? Tam to bym ci pokazała, jak się ślizga! Lód jest całkiem spoko, ale następnym razem nie dawaj mu policzka, tylko od razu buziaka. - Przerwała tylko dlatego, że chłopak zażyczył sobie jej aparatu; parsknęła z oburzeniem, częściowo zabarwionym żartobliwym tonem. - Chyba śnisz! Prędzej ci pierworodnego oddam, niż ten aparat. Pogadamy jak już nauczysz się chodzić - i podała mu rękę, no bo jednak z pomocy zrezygnować nie mogła. - Jak ktoś ma rozbijać moje maleństwo, to tylko ja! - Podciągnęła się w jego stronę i uznała, że wypada odrobinę pomóc... Zatem wyskoczyła do przodu, gotowa ze wszystkich sił wzbić się na własne nogi. Była pewna, że natrafiła już na bardziej stabilny grunt, ale nic bardziej mylnego: z piskiem (tym razem w uniwersalnym języku człowieka tracącego równowagę) poleciała na chłopaka, wpychając zarówno jego, jak i siebie, w jedną z większych zasp śnieżnych.
Było zimno, a czapka znowu zleciała i włosy pozlepiały się od wilgoci. Aparat? Aparat tkwił oczywiście świetnie zabezpieczony w rękach Wisienki, przyciśnięty do jej brzucha... I podbrzusza Puchona, na którego ten cały roześmiany impet poleciał.
- Widziałeś kiedyś borsuka w śniegu?
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyPon Gru 10 2018, 21:29;

- Nie bądź taka skromna, masz więcej gracji przy upadaniu... ej, czy ja dobrze widzę? Ty chodzisz w śniegu w szpilkach?! - wybałuszył oczy dostrzegając na jej nogach śmiercionośne obuwie. Zamrugał, chyba się na chwilę zawiesił próbując zrozumieć kto nor...rozsądny zakłada buty na wysokim obcasie kiedy Wielką Brytanię pokrył świeżutki śnieg. Nie wspominając o bieganiu w nich i wchodzeniu na lód. Może narzuciła na nie jakieś skomplikowane zaklęcie, które chroniłoby ją przed łamaniem nóg co krok? Odpada, wszak przed chwilą wylądowała na chodniku. W głowie mu się to nie mieściło, popatrzył na Cherry z bardzo zdziwioną i nic nierozumiejącą miną.
- Cherry, Cherry, rozmawiasz z człowiekiem, który raz w życiu miał na nogi łyżwy i poprzysiągł sobie, że nigdy więcej ich nie założy. To samo tyczy się wrotek. Prędzej polubię kota Plum niż wybiorę się do tych atrakcji. Nie wiem czy je przygotowali, ale chyba są niedaleko stąd, to zawsze można iść rzucić okiem. - mówił poważnie, miał kiepskie wspomnienia związane z obecnością na lodowisku. Kondycja Finna nie była zaniedbana, ale mimo wszystko należał do grona muzyków, a to jako tako tłumaczyło czemu nie interesował się sportami. Lubił kibicować drużynie quidditcha, jednak nigdy nie czuł w sobie smykałki do latania, jeżdżenia na łyżwach/wrotkach/rolkach/co tam jeszcze świat wytworzy świadom, że każda próba zakończyłaby się jakimiś dwudziestoma siniakami na godzinę. Wystarczyło popatrzeć jak świetnie radził sobie ze wstawaniem z oblodzonego chodnika...
- Wiesz co, zostawię lód do całowania tobie. - uśmiechnął się pogodnie. - A i na kości skrzata, mów do mnie Finn. Po ludzku. - zwrócił uwagę, bowiem pełnego imienia używali jedynie nauczyciele i jego rodzice, a u znajomych wolał uproszczoną, bardziej "wyluzowaną" formę imienia. Nie przeszkadzał mu słowotok Puchonki, miała miły dla ucha głos, poza tym mówiła z ożywieniem i pasją. To tłumaczyło to parsknięcie i odmowa oddania aparatu. - W sumie mam tak z gitarą. Sprzedam duszę, ale jej nie dam tknąć. Więc trzymaj mocno swe dziecko, wyciągnę was stąd. - skinął jej pojednawczo głową i chwycił mocno dłoń, aby zapobiec jej upadkowi w miejscu, bo wówczas istniało ryzyko, że pociągnęłaby go za sobą, a jak już wspomniał, wolał nie obściskiwać się z lodem. Co za dużo to niezdrowo, miał nadzieję, że wyczerpał limit okazywania mu miłości i przywiązania. Nie dał wiary jej słowom, nie ma absolutnie żadnej możliwości (przynajmniej w jego odczuciu), aby bezproblemowo przemieszczać się na obcasach po śliskiej powierzchni. Wolał już jednorazowo strugać bohatera niż patrzeć jak dziewczyna postanawia się na poturbować na jego oczach.
Finn panował nad sytuacją. Wiedział, że w razie czego zdąży ją chwycić drugą ręką za łokieć i przytrzymać, ładnie sobie oszacował jak ją wyciągnąć z lodu, jednak nie przewidział po raz drugi, że Cherry również i tutaj postanowi zainterweniować. Oferował wszak pomoc, a jednak zaskoczyła go i nim zdołał zareagować wpadła na niego z ogłuszającym piskiem. Zrobił nieporadny krok w tył pod naporem jej ciała, znowu z jego gardła wydostało się "nienienienie" i jak nie rąbnął w zaspę, to aż się biały puch wzbił w powietrze. Jakby tego było mało, Cherry wylądowała na nim i zablokowała mu możliwość jakiegokolwiek ruchu. Czy on naprawdę po raz piąty w ciągu dziesięciu minut wylądował na ziemi? Czy ta alejka została przeklęta czy może to Cherry powalała wszystkich na ziemię swoim wdziękiem? Jakakolwiek była tego przyczyna, Finn miał dość. Uniósł leniwie rękę, otarł z oczu i z ust śnieg. Gdy zobaczył roztrzepaną Cherry i usłyszał jej pytanie, po prostu się roześmiał z nutą rozpaczy w głosie. - Coś czuję, że ty takiego widziałaś. Cherry, jak Merlina kocham, z ręką na sercu, jeśli chcesz ze mną tańczyć to mi to powiedz. Nie musisz mnie od razu przewracać. - zadrżał od zimnego śniegu, który dostał się przez kołnierz do szyi. Położył dziewczynie ręce na ramionach, ścisnął i ją sprawnie odsunął od siebie jednocześnie samemu wykopując się z zaspy. - Wiesz, ja tu jeszcze chwilę posiedzę, a ty złap równowagę zanim znowu mnie przewrócisz. Podpadłem ci czy jak? - zapytał ze śmiechem. Puścił ją, gdy miała już większe pole do wyprostowania się - między zaspą, nim, a oblodzonym chodnikiem. Znalazł jej czapkę po raz drugi, wytrzepał ze śniegu, zwrócił grzecznie i dopiero wówczas się podniósł do pionu. Oj, jutrzejszy poranek będzie wzbogacony o jęki. Jego wzrok ponownie padł na obuwie dziewczyny. Sprawdził jaka długość chodnika pokryta jest lodem i omal nie zagwizdał. - Ty naprawdę zamierzasz przejść w tych butach przez resztę alejki? - wskazał jej ręką planowaną trasę. By ominąć oblodzenie będą musieli zaprzyjaźnić się po kostki ze śniegiem usypanym po bokach chodnika. Zdjął swoją czapę i otrzepał ją ze śniegu, to samo zaczął robić z resztą zimowego płaszcza. Chyba zmieni plany i zamiast na zakupy pójdzie wlać w siebie coś ciepłego, bo inaczej do popołudnia zamieni się szczękający melodyjnie zębami słup lodu.
Powrót do góry Go down


Cherry A. R. Eastwood
Cherry A. R. Eastwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : Ok. 160
Galeony : 182
  Liczba postów : 546
https://www.czarodzieje.org/t15998-cherry-a-r-eastwood
https://www.czarodzieje.org/t16002-berry#436492
https://www.czarodzieje.org/t15997-cherry-a-r-eastwood
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyPon Gru 10 2018, 21:47;

Cherry pałała szczerą miłością do butów na obcasie. Dość szybko wyrobiła sobie taką wprawę, że mogła w nich biegać, łazić po lodzie i ogólnie robić właściwie wszystko. Fakt, że lądowała na ziemi nie miał większego związku z obuwiem... chociaż wiele na to wskazywało. Puchonka uśmiechnęła się słodko i potaknęła skinieniem głowy. Nie były to może takie klasyczne szpilki, bo obcasy miały nieco większą grubość, ale sama idea się zgadzała.
- RAZ W ŻYCIU? - Lód to miał szansę popękać od emocji w głosie dziewczyny, kiedy dowiedziała się tak potwornej informacji odnośnie życia Finana. Oczy wybałuszyła kompletnie i gdyby miała szansę jakoś bardziej się ruszać, to pewnie od razu by go pociągnęła w stronę domniemanego lodowiska. Tak ją wmurowało, że na chwilę kompletnie zamilkła i jedynie w końcu przytaknęła pomrukiem, że warto przejść się i sprawdzić tor. W głowie już knuła tajemny spisek, w ramach którego Gard zostanie światowej sławy łyżwiarzem.
- A Finan to niby po jakiemu? - Pewnie nie powinna się czepiać, bo sama używała skrótowej formy swojego imienia... I była pewna, że większość osób o pełnej nie ma pojęcia. Tak czy inaczej, nie zamierzała prędko chłopakowi odpuścić. - "Finn" to trochę za proste, nie uważasz? Wszyscy tak do ciebie mówią, huh? Wymyśl mi coś ciekawszego, to się odczepię, Finan - zapewniła, gotowa na ratunek.
Kiedy już śnieg opadł, a oni wraz z nim, Cher mogła przyjrzeć się Puchonowi bardziej z bliska. Zawsze wydawał jej się trochę zdystansowany, a tu proszę - śmiali się, żartowali i tarzali po lodzie, jak gdyby nigdy nic. Uwielbiała nowe znajomości i nawet jeśli chłopaka trochę kojarzyła, to była niesamowicie wdzięczna zrządzeniu losu, że ich tak niezgrabnie połączyło w zimowej katastrofie.
- Właśnie na jednego patrzę - przytaknęła, przysiadając sobie na ziemi obok i sprawdzając, czy z aparatem wszystko w porządku. Przyjęła też czapkę, ponownie - była jeszcze bardziej przemoczona, niż jej włosy. - Ooooch, bardzo chcę! Powiedz tylko kiedy - wyszczerzyła się i pstryknęła mu fotkę, trochę pewnie z zaskoczenia. Taniec kojarzył się z dobrą zabawą, a na to zawsze było warto poświęcić odrobinę czasu. - Może jak siniaki zejdą?
Powolutku się wygrzebali ze śniegu, stanęli na własnych nogach i, prawdę mówiąc, dopiero wtedy Cher nieco odetchnęła. Czuła się już stabilnie, zgarnęła nawet torbę... Wszystko było na odpowiednim miejscu, a mróz i tak nie miał większego wpływu na jej samopoczucie. Czekała, aż zrobi się paskudnie, żeby wtedy ryzykować z zaklęciami.
- Nie powiesz mi, że pierwszy raz poleciała na ciebie dziewczyna... - I zanim jeszcze ten żart ucichł, Puchonka już wpadła na genialny pomysł, prowadzący oczywiście do wcielenia w życie tajemnego planu. Chwyciła chłopaka pod ramię i pociągnęła go do przodu, prościutko na lód. - Taki jest plan, ale na szczęście jesteś świetną podporą! Chodź, pokażę ci coś niesamowitego - paplała radośnie, prowadząc Finana jak cielę na rzeź, albo raczej - jak amatora sportów na lodowisko.

/zt x2, zapraszam tu!
Powrót do góry Go down


Lily Blackwood
Lily Blackwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 165
Dodatkowo : półwila
Galeony : 188
  Liczba postów : 375
https://www.czarodzieje.org/t16116-lily-thicket-w-budowie#440823
https://www.czarodzieje.org/t16128-lily-thicket-poczta
https://www.czarodzieje.org/t16115-lily-thicket#440804
https://www.czarodzieje.org/t22907-lily-blackwood-dziennik#79416
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyWto Gru 11 2018, 10:56;

Zima była absolutnie cudowna. Świat otulony bialutką pierzynką sprawiał wrażenie śpiącego, a mimo tego było w nim tyle życia, tyle ruchu! Lily rozglądała się wokoło przepełniona dumą. Czyż natura nie była genialna? Cykl następujących po sobie pór roku był niewątpliwie jednym z jej najznamienitrzych wynalazków.
- Tu jest obłędnie - stwierdziła ze szczerym podziwem i radością w oczach. - Zobacz, jakie te śnieżynki są piękne! Kocham zmiany, ale to bym chciała zatrzymać na cały rok. Chociażby w butelce... Znasz jakieś zaklęcie, ktore potrafiłby zatrzymać w butelce padający śnieg?
Puchonka nie była specjalnie pilną uczennicą, chyba że chodziło o zielarstwo. Do tego miała prawdziwą smykałkę, ale cóż... Robiła się coraz starsza. W te wakacje zrobiła naprawdę skok milowy, jeśli chodzi o dojrzałość. Nie żeby wydarzyło się coś specjalnego, po prostu natura pchnęła ją do tego, by widziała w siebie bardziej kobietę, niż dziewczynkę. Co z tego, że miała zaledwie piętnaście lat. Była prawie dorosła! I nadchodził czas, by się zastanowić, co dalej. Pora na to, by się przyłożyć do nauki i dać sobie szansę na zdanie SUMów.
Powrót do góry Go down


Plum Bubblegum
Plum Bubblegum

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 152
  Liczba postów : 150
https://www.czarodzieje.org/t16809-plum-bubblegum
https://www.czarodzieje.org/t16812-sliwka-dynia-guma-do-zucia#468050
https://www.czarodzieje.org/t16810-plum-bubblegum
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyWto Gru 11 2018, 11:10;

Choć zieleń znikała pod pierzyną alabastrowego śniegu, a fauna, którą tak wielbiła, powoli układała się do objęć zimowego letargu - od momentu ujrzenia pierwszych płatków śniegu, Plum nie mogła okiełznać wzbierającego w niej zachwytu. Przynajmniej godzinę spędziła w hogwarckim oknie, przyglądając się malującej się na linii horyzontu czarodziejskiej wiosce, temu, jak tętniące w niej życie przygotowywało się do powitania pierwszych opadów, czy nawet jak Bijąca Wierzba zrzucała z siebie ostatnie zasuszone listki, odsłaniała gołe gałęzie drżące nieznacznie przy każdym podmuchu mniej łagodnego wiatru. Był to piękny świat. Świąteczny klimat powoli naradzał się w sercach uczniów; szeptano na korytarzach o potencjalnych prezentach, coraz częściej mogła oglądać swoich przyjaciół w odpowiednio przystrojonych swetrach naznaczonych kolorowymi, grudniowymi wzorami - i każde tego typu spotkanie napawało ją coraz większym, coraz mocniejszym entuzjazmem.

Lily spotkała przypadkiem, przechadzając się uliczkami Hogsmeade, jednak nie było to spotkaniem niezarządzonym przez los; Puchonka podzielała jej fascynację nową aurą pogodową w tym samym, pełnym uśmiechu stopniu, i razem pląsały teraz uliczkami wioski, przyglądając się zmianom jakie weń zaszły. Gdzieniegdzie w oknach pojawiały się już nawet pierwsze świąteczne drzewka, odpowiednio przystrojone lub dopiero dekorowane przez swoich właścicieli - i czy nie było to absolutnie cudowne? Zastanawiała się, czy jej dziadkowie także tak wcześnie rozpoczęli przygotowania.

- Sama nie wiem... Ale jeżeli takiego nie ma, musimy koniecznie kogoś poprosić, by je wynalazł. Albo wynajdziemy same! - zaproponowała, gdy uśmiech błyszczał na jej bladej twarzy, połowicznie ukrytej pod grubym materiałem puchońskiego szalika. - Jeżeli chcesz, mogę kupić ci na święta breloczek ze sklepu pana Murray'a. Widziałaś tegoroczną ofertę? Sprzedają przepiękny brelok w kształcie płatka śniegu. Spodobałby ci się. - Nogi ukryte w niedbale zawiązanych, zimowych butach szurały po chodniku, gdy odgarniała śnieg i formowała go w niewielkie kulki na ziemi, szczęśliwa jak dziecko.
Powrót do góry Go down


Lily Blackwood
Lily Blackwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 165
Dodatkowo : półwila
Galeony : 188
  Liczba postów : 375
https://www.czarodzieje.org/t16116-lily-thicket-w-budowie#440823
https://www.czarodzieje.org/t16128-lily-thicket-poczta
https://www.czarodzieje.org/t16115-lily-thicket#440804
https://www.czarodzieje.org/t22907-lily-blackwood-dziennik#79416
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyWto Gru 11 2018, 11:23;

- Naprawdę?! - oczy Lily rozbłysły entuzjazmem. - Ojeeeej, MUSIMY się tam wybrać. Koniecznie. Co jeszcze mają? Może wyślę tacie! Ucieszy się, uwielbia takie czarodziejskie drobiazgi. W ogóle muszę znaleźć prezenty. A ty wracasz do domu na święta?
Kwestia zaklecia interesowała ją równie mocno. No i pokrywała się z mocnym postanowieniem, że TERAZ to już na pewno weźmie się za naukę. 
- Mogłybyśmy się kogoś spytać... Kto dobrze zna zaklecia? Uhh, chyba powinnam zacząć się przykładać... Ciągle myślę o SUMach ostatnio  nie dają mi spokoju. Czy... One naprawdę są takie... No wiesz, WAŻNE? Decydujące?
Taki piekny dzień, a takie zmartwienia. Cóż, Lily miała tendencje do błądzenia myślami po wszelakich tematach, od tych zachwycających po prawdziwie cierpkie.
Powrót do góry Go down


Plum Bubblegum
Plum Bubblegum

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 152
  Liczba postów : 150
https://www.czarodzieje.org/t16809-plum-bubblegum
https://www.czarodzieje.org/t16812-sliwka-dynia-guma-do-zucia#468050
https://www.czarodzieje.org/t16810-plum-bubblegum
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyWto Gru 11 2018, 11:32;

Plum zatrzymała się w swoim beztroskim pląsie, jeden chudy palec przykładając do zarumienionego podbródka w wyrazie zastanowienia. Ostatnio kilku Puchonów w Pokoju Wspólnym opowiadało jej o świątecznej ofercie sklepikarza, ale słuchała ich półuchem, nieuważnie. - Szczerze mówiąc... Nie mam pojęcia. Jest kilka bardzo interesujących zestawów, w tym jeden z modelem smoka! Co prawda ostatnio dostałam chińskiego ogniomiota pocztą, przez przypadek, ale na pewno przydałoby się jej towarzystwo. Jest trochę-- kąśliwa.

Klapnęła później na jednej z ławek, uprzednio odgarniając zeń warstewkę śniegu, którą później zaczęła lepić w dłoniach. Żółte rękawiczki z wyszytą literą H na cześć jej domu przyklejały się do wciąż świeżego śniegu, co prawda, i utrudniały jej zadanie - w wyniku czego Plum mogła ulepić jedynie coś na kształt śnieżki, by następnie rzucić nią w towarzyszącą jej Puchonkę. W końcu niebawem miała zacząć się wielka bitwa; musiała trenować celność.

- Każdy mówi, że są ważne. Zawsze tak mówią, o wszystkich egzaminach - odparła potem, wciąż z uśmiechem, wzruszając ramionami. - A ja mówię, żeby skupić się na tym, co naprawdę się kocha i próbować być w tym najlepszym. Jaki przedmiot lubisz najbardziej?
Powrót do góry Go down


Lily Blackwood
Lily Blackwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 165
Dodatkowo : półwila
Galeony : 188
  Liczba postów : 375
https://www.czarodzieje.org/t16116-lily-thicket-w-budowie#440823
https://www.czarodzieje.org/t16128-lily-thicket-poczta
https://www.czarodzieje.org/t16115-lily-thicket#440804
https://www.czarodzieje.org/t22907-lily-blackwood-dziennik#79416
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyWto Gru 11 2018, 11:51;

- Smok! Prawdziwy?! - Lily w pierwszej chwili nie załapała. - Aaaa model! No, na pewno musimy je zobaczyć. Mam troche galeonów uzbieranych specjalnie na święta, trzeba je wydać! I... Hej! 
Oberwała śnieżką! O nie nie, tak to sie bawić nie będzie. Gotowość bojowa!!! I już po chwili leciały w stronę Plum dwie śnieżki, jedna za drugą, obie zlepione na szybko, więc koślawe. A wszystko w akompaniamencie śmiechu! Zaraz też dziewczę schyliło się po następne śnieżki. 
- Z całą pewnością zielarstwo - odpowiedziała i miotnęła dla zasady białą kulką raz jeszcze, po czym klapnęła na ławkę. - Wiesz. Moja mama jest wilą, wie o roslinach wszyyyystko. Tata jest leśniczym, też wie bardzo dużo, chociaż bardziej o tych mugolskich. Ale kocham całą magię... Tylko rosliny najmocniej!
Powrót do góry Go down


Plum Bubblegum
Plum Bubblegum

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 152
  Liczba postów : 150
https://www.czarodzieje.org/t16809-plum-bubblegum
https://www.czarodzieje.org/t16812-sliwka-dynia-guma-do-zucia#468050
https://www.czarodzieje.org/t16810-plum-bubblegum
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyWto Gru 11 2018, 12:00;

Była urocza. Taka nieporadna i zagubiona w natłoku własnych myśli, własnych przekonań; w pewnym sensie przypominala Plum ją samą w tym wieku, kiedy radość z każdego drgnięcia listków i powiewu wiatru wzbierała na tyle, że niemal wylewała się wraz z melodią głosu. Puchonka uśmiechnęła się trochę szerzej, trochę promienniej, nogami osłaniając się od batalii jaką uskuteczniła młodsza koleżanka - białe kulki poleciały w jej kierunku raptownie, gwałtownie, bezlitośnie, i musiała bronić się jedynie wiciem na ławce, na różne jej strony.

- Jak tak dalej pójdzie, oberwę w głowę i będziesz musiała iść sama do sklepu pana Murray'a. Będziesz mieć mnie na sumieniu - zagroziła z udawaną powagą, zgarnęła odrobinę śniegu jaki znów osiadł na ławce i uformowała go w swoją własną ofensywę, która już niebawem poszybowała w kierunku Lily. - W takim razie skup się na zielarstwie, a resztę po prostu zalicz. Nie musisz być świetna ze wszystkiego! Chociaż to potem pomaga przy studiach; im więcej wiesz, tym łatwiej będzie ci na zajęciach, a prace domowe nie będą zbyt wielkim bólem.

Kto by pomyślał, że akurat Plum będzie czyimś głosem rozsądku?
Powrót do góry Go down


Lily Blackwood
Lily Blackwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 165
Dodatkowo : półwila
Galeony : 188
  Liczba postów : 375
https://www.czarodzieje.org/t16116-lily-thicket-w-budowie#440823
https://www.czarodzieje.org/t16128-lily-thicket-poczta
https://www.czarodzieje.org/t16115-lily-thicket#440804
https://www.czarodzieje.org/t22907-lily-blackwood-dziennik#79416
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyWto Gru 11 2018, 12:10;

Lily z chichotem zasłoniła się przed białym atakiem tak że śnieżki rozprysnęły się na jej rękawiczkach i opadły na ziemię. Było wspaniale. Tak wesoło  swobodnie. Plum była wspaniałą towarzyszą i niewątpliwie bratnią duszą Lily!
- Nie ma mowy. Idziemy razem! Ale najpierw... Słyszałaś, że tu jest jasnowidz? Kruk! Znaczy, wrona. Nie pamiętam. Ale to i tak czarodziej, tylko animag. Poszukamy go? No i... Tak, właśnie tak zrobię! Całe siły włożę w zielarstwo! Reszta jest tylko do zaliczenia. Wiedziałam, że mi pomożesz!
I po prostu capnęła Plum w swe ramiona, tuląc ją z radością. Wulkan emocji!
Powrót do góry Go down


Plum Bubblegum
Plum Bubblegum

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 152
  Liczba postów : 150
https://www.czarodzieje.org/t16809-plum-bubblegum
https://www.czarodzieje.org/t16812-sliwka-dynia-guma-do-zucia#468050
https://www.czarodzieje.org/t16810-plum-bubblegum
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyWto Gru 11 2018, 14:19;

- Jasnowidz? Wrona? - powtórzyła ze zdziwieniem, orzechowe oczy otwierając odrobinę szerzej. Być może plotki, pogłoski o jego obecności doszły kiedyś do jej uszu, jednak Puchonka jak chętnie ich słuchała, tak chętnie również wypuszczała podobne słowa z objęć pamięci; teraz jednak Lily udało się uwieść jej uwagę, rozpalić ciekawość, i czarownica wyprostowała się na ławce.

Już miała odpowiedzieć, wyrazić chęć eksploracji wioski w poszukiwaniu tajemniczej osobistości, gdy dziewczyna oplotła ją rękoma i usidliła w uścisku pełnym ciepła, pełnym przyjaźni. Odpowiedziała na niego chętnie. Z chichotem utuliła do siebie Lily, mierzwiąc jej włosy, zanim chwyciła dłoń uczennicy i podniosła je obie z chłodnej ławki; nogi ślizgały się nieznacznie na pokrytej szronem powierzchni chodnika. - W takim razie nie każmy mu czekać, co?

zt x2
Powrót do góry Go down


Matthew Alexander
Matthew Alexander

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 43
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Galeony : 688
  Liczba postów : 1311
https://www.czarodzieje.org/t16392-matthew-alexander#449540
https://www.czarodzieje.org/t16400-matthew-alexander#449655
https://www.czarodzieje.org/t16387-matthew-alexander
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptySob Gru 15 2018, 00:24;

@Vinícius Marlow serducha

Szpital jak szpital, praca jak praca.
Wypełniał swoje obowiązki przede wszystkim sumiennie - nie pozwalał tym samym na jakiekolwiek inne rzeczy, choć ostatnio jego życie uległo znacznej poprawie; w sensie oczywiście pozbawionym tego, czego naprawdę mógłby chcieć. Ale, mówiąc wprost, wcale nie było aż tak źle, jak mógł się tego spodziewać - ciche westchnięcie, leczenie kolejnych mniej lub bardziej ciężkich przypadków, możliwość zwyczajnego dokształcania się w zawodzie, który go interesował. To wszystko wydawało się być doskonałymi fundamentami do podejmowania się kolejnego dyżuru, spełniania próśb, uderzania w rewiry rutyny wynikającej z czystego pełnienia tego, co było wręcz wpisane w jego umysł. Choroby zanikały w jego organizmie, stawały się pozbawione szans na sukces zrewolucjonizowania jego systemu odpornościowego pod względem sprawdzania skuteczności; zaś pacjentów na oddział chorób zwyczajnie nie brakowało. Skutecznie zajmowali kolejne łóżka, kolejne sfery szpitala, stali w kolejkach w recepcji, a niektórzy mogli liczyć na drobną pomoc w tejże kwestii. Od czasu do czasu przechadzał się do pozostałych znajomych z branży; choć ostatnio stał się przecież uzdrowicielem dyżurnym, który przecież pełnił znacznie większe funkcje od zwykłego uzdrowiciela. No cóż - taki zawód wybrał, na taki stan rzeczy musiał się zwyczajnie przygotować.
Wędrował zatem po ośnieżonych terenach Hogsmeade. Rzadko kiedy tam bywał - rzadko kiedy malownicza wioska znajdowała jego zainteresowanie. Tym razem jednak było znacznie inaczej, tudzież odmiennie; jakby nie było, to właśnie zima nadawała swoistego klimatu całokształtowi miasteczka. To wszystko... wydawało się być w pewnym stopniu bajeczne, jak również niesamowite; tylko czekać, tylko odliczać sekundy, obserwując topniejący śnieg oraz naturę powracającą do życia. Czy to nie było w pewnym stopniu powiązane z cyklem odnawiania? Szkoda tylko, że on właśnie nie mógł przyznać się do własnej słabości, gdy pił delikatnie posłodzony napój, umieszczony w termosie mugolskim - jak to przywyknął do mugolskich wynalazków m; życie byłoby wówczas o wiele łatwiejsze, gdyby osądzano jego zachowanie, a nie całokształt osoby. Z łatwością ta granica zacierała się, docierała do rzeczywistości - a dorosłość wcale nie była taka przyjemna. Mógł wówczas jedynie wziąć głębszy wdech, patrząc na przemijalność, na kolejny rok w plecy, na brak jakichkolwiek zainteresowań. Życie... bywało ulotne. Uciekało między palcami, starało się cokolwiek wprowadzić - zamęt, chaos, spustoszenie. Szedł zatem z dłońmi wciśniętymi w ciemny płaszcz; charakterystyczne oczy lustrowały otoczenie, kiedy to szedł mniej uczęszczaną alejką. To tutaj postanowił, ze względu na niedogodności w doborze miejsca i terminu, spotkać się z jednym z uczestników warsztatów.
Powrót do góry Go down


Vinícius Marlow
Vinícius Marlow

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170,5 cm
C. szczególne : krzywy zgryz, dużo pieprzyków, w tym nad górną wargą. Tatuaż na karku, kolczyk w lewym uchu, spora blizna w prawej pachwinie. Na jego ramieniu zwykle siedzi elficzka
Galeony : 702
  Liczba postów : 576
https://www.czarodzieje.org/t16781-vinicius-oliver-marlow-budowa#466597
https://www.czarodzieje.org/t16786-vini-da-vinci#466765
https://www.czarodzieje.org/t16784-vinicius-marlow
https://www.czarodzieje.org/t18404-vinicius-marlow-dziennik
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptySob Gru 15 2018, 16:08;

Żałował, że w Hogsmeade mógł przebywać tylko w trakcie weekendów. Zawsze uważał, że miasteczko ma swój wyjątkowy, magiczny klimat, a zimą nabierało dodatkowego charakteru, nieodpartego uroku, który zachęcał do długich spacerów pozwalających na spokojne chłonięcie go wzrokiem. Lubił przechadzać się niespiesznie pomiędzy zabieganymi ludźmi, przyglądać się sklepowym witrynom, zbaczać w mniej uczęszczane, a za to bardziej klimatyczne uliczki. Lubił kiedy czarny płaszcz zbierał niepowtarzalną kolekcję płatków śniegu, lubił nawet marznąć, po to, by móc wejść do Trzech Mioteł i z przyjemnością rozgrzać się przy pomocy grzanego miodu z korzeniami.
Tym razem i on był zabiegany, z papierowym kubkiem w połowie zapełnionym ciepłym kakao, energicznie przemierzał główną ulicę, starając się wyminąć goniący za świątecznymi prezentami tłum w taki sposób, by nie rozlać słodkiego napoju. Manewrował, chroniąc kubek jak największy w życiu skarb i z ulgą wyszedł w końcu na jedną z bocznych alejek, mając nadzieję, że to ta właściwa. Przystanął, oczarowany malowniczym widokiem. Ośnieżone drzewa przyjemnie wypełniały przestrzeń, światło odbijało się w pokrywającym ziemię śniegu, migotało, dając zachwycający efekt. Pojedyncze śnieżynki osiadały na zmarzniętych, nieprzykrytych żadną czapką lokach. Upił łyk słodkiego kakao i ruszył przed siebie; zrobiło się ciszej, jakby z każdym kolejnym krokiem zostawiał za sobą rzeczywistość, zagłębiając się w świat magii.
W oddali zamajaczyła mu sylwetka, jak mu się zdawało, należąca do uzdrowiciela. Mógł się mylić, wszak widział go tylko raz, będąc w dodatku zbyt pochłoniętym warsztatami, by przyjrzeć mu się należycie; mimo to, przyspieszył kroku i w końcu zrównał się z mężczyzną.
Podobno prowadzi do jasnowidza. Alejka. Tak słyszałem. – odezwał się zza żółto-czarnego szalika, chcąc zwrócić na siebie uwagę uzdrowiciela. Przeniósł na niego zaciekawione spojrzenie brązowych oczu; tym razem miał okazję by przyjrzeć mu się uważnie i zamierzał wykorzystać ją w stu procentach. – Wierzy Pan w to? – Co prawda znał jego imię, lecz nie znał go wcale, czuł się więc bardziej komfortowo, zwracając się do niego per "pan". Od powierzchni kubka oderwał rozgrzaną jego ciepłem dłoń i wyciągnął ją ku niemu, unosząc kąciki ust w przyjaznym uśmiechu. Nie odwracał odeń spojrzenia, próbując wyczytać cokolwiek z jego twarzy, z płytkich zmarszczek, które znaczyły ją w niektórych miejscach, z oczu – wytrzyma jego wzrok, czy też odwróci go w drugą stronę? Lubił śmiałe obserwacje, pozwalały już na samym początku poznać rozmówcę choćby w małym stopniu.
W jasnym świetle odbijającym się od białego puchu widział go wyraźnie; wydał mu się zmęczony. Czy to przez pracę? Co do tego, że miał jej wiele, nie miał najmniejszych wątpliwości, nie musiał znać go ani trochę, by móc dojść do takiego wniosku. Uzdrowicieli zawsze było za mało, chorób natomiast – zbyt wiele. Nawiedziła go niewygodna myśl, że może poświęca mu tę część swojego wolnego czasu, którą w zwykłych okolicznościach spędziłby na odpoczynku.
Powrót do góry Go down


Matthew Alexander
Matthew Alexander

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 43
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Galeony : 688
  Liczba postów : 1311
https://www.czarodzieje.org/t16392-matthew-alexander#449540
https://www.czarodzieje.org/t16400-matthew-alexander#449655
https://www.czarodzieje.org/t16387-matthew-alexander
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptySob Gru 15 2018, 16:58;

Życie zdawało się próbować go pociągnąć zwyczajnie na dół.
Za pomocą sznurów, które przywiązywane były do jego kończyn, ustawiając go względem rytmu wykonywania własnych obowiązków, na które skinął w umyśle głową - inaczej nie mógłby funkcjonować. Niczym marionetka, krążył po okolicy, poddając się tak naprawdę melancholii panującej w jego sercu; był zaskakująco spokojnym człowiekiem, zamkniętą księgą, do której mało kto posiadał klucz. Nie udostępniał go, nie pozwalał na to, by brudne dłonie dotknęły wnętrza jego duszy, jego umysłu; unikał skażenia jak tylko mógł, tym samym wstrzymując oddech, by nikogo innego z rykoszetem zwyczajnie nie potraktować. Stanowił istną zagadkę - zagadkę nieznaną dla współczesnych przedstawicieli oddziału powiązanego z zagadnieniami chorób psychicznych, jakby był kimś, kogo nie da się w żaden sposób zrozumieć. Prawda jest taka, że nie trzeba było go psychoanalizować - wystarczyło zwyczajnie postawić na szczerość, a przede wszystkim - nie oszukiwać samego siebie. Wyczuwał to od innych ludzi, wiedział, kiedy kłamią, choć wcale legilimencji nie posiadał w zakresie własnych umiejętności - intuicja i empatia stanowiły u niego doskonałe narzędzie, choć wyjątkowo destrukcyjne dla jego całokształtu. Nikt nie wiedział, co tak naprawdę się z nim dzieje, kiedy to postanawia wczuć się w kogoś innego - jak bardzo tracił samego siebie, byleby móc zrozumieć innych. Ludzie stanowili dla niego wyzwanie, byli kimś zarówno w postaci osób podtrzymujących na duchu, jak również skutecznie wbijających nóż prosto w plecy, kiedy to okazywał własne słabości. Wiedział o tym - i nie zamierzał do tego nigdy więcej dopuścić.
A być może tak naprawdę się mylił, tym samym słysząc czyjeś kroki? To było dokładnie to samo uczucie, chęć pozostania w samotności, chęć zwrócenia się o pomoc - magnificencja dwóch różnych światów, zderzenie ich, jak również stworzenie czegoś, co było połączeniem czerni i bieli. Podeszwa butów pozostawiała charakterystyczne ślady, charakterystyczną nić, kiedy to zauważył; dostrzegł postać jednego z uczestników warsztatów, którego zapamiętał. Ludzie od zawsze znaczyli dla niego wiele - więcej, niż ktoś mógłby się spodziewać.
- Jak się nie mylę, to jest bodajże wrona. - podzielił się garstką informacji, choć nie był co do nich zbyt pewien. To były tylko i wyłącznie okoliczne plotki, zdania wynikające ze zwyczajnego zaintrygowania rzeczami znajdującymi się na granicy możności i niemożności; jak bardzo często ludzie pokładali swój los w rękach okolicznych jasnowidzów, byleby móc oszukać przeznaczenie? Czy fatum można prześcignąć, oszukać, spowodować, że to nie człowiek będzie klęczał, a bardziej właśnie zrządzenie losu? Poddanie po bitwie, która poniosła zbyt wiele ofiar, zawsze zdawało się być trudnym wyobrażeniem; aczkolwiek brutalnie prawdziwym. - Człowiek od zawsze dąży do ominięcia tego, co podobno jest zapisane. - starał się wytłumaczyć swoje rozumowanie. - Akceptuję, że coś takiego może istnieć - aczkolwiek nie jest równoznaczne z tym, że wierzę w to i pokładam szczątki zaufania. - podzielił się własnym, dość nietypowym spostrzeżeniem. Wolał od zawsze płynąć pod prąd, być innym, nawet jeżeli pewnych rzeczy w sobie nie akceptował; według niego człowiek ma znaczny wpływ na to, co wydarzy się w przyszłości, choć nie zawsze może odpowiednio zainterweniować. Jakby nie było - był człowiekiem o dość dziwnym spostrzeganiu świata. Widział dwuznaczności, wszystko wydawało się mieć dla niego sens, konkretny cel, nic nie mogło być w pewnym stopniu przypadkiem. Zwyczajna wynikowa ludzkiej działalności.
- A Ty? Wierzysz czy się jednak buntujesz? - postanowił zapytać o stanowisko młodzieńca, albowiem nie lubił zbytnio opowiadać, wolał zadawać pytania i ewentualnie doszukiwać się na własną rękę odpowiedzi. Tym razem nie mógł jednak (ani także innym) zajrzeć pod kopułę czaszki Viniciusa, obejrzeć jego myśli, zrozumieć, co dokładnie znajduje się w umyśle. Podał tym samym rękę - gest przywitania, aczkolwiek jego, no cóż, była lodowata. Jak zwykle, słabe krążenie równało się z faktem zimnych dłoni, z faktem częściowego bytowania na tym świecie. Trudno było jednak cokolwiek zobaczyć - coś, co być może rzeczywiście przeszywałoby umysł uzdrowiciela. Ten sam spokój, ten sam brak emocji, mimo ich skupiska pod wieloma warstwami, niemożliwymi do przejścia przez ludzi, których nie znał. A zmęczenie mimo wszystko i wbrew wszystkiemu dawało się we znaki.
Powrót do góry Go down


Vinícius Marlow
Vinícius Marlow

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170,5 cm
C. szczególne : krzywy zgryz, dużo pieprzyków, w tym nad górną wargą. Tatuaż na karku, kolczyk w lewym uchu, spora blizna w prawej pachwinie. Na jego ramieniu zwykle siedzi elficzka
Galeony : 702
  Liczba postów : 576
https://www.czarodzieje.org/t16781-vinicius-oliver-marlow-budowa#466597
https://www.czarodzieje.org/t16786-vini-da-vinci#466765
https://www.czarodzieje.org/t16784-vinicius-marlow
https://www.czarodzieje.org/t18404-vinicius-marlow-dziennik
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptySob Gru 15 2018, 20:04;

W świecie przepełnionym magią cienka granica pomiędzy pomiędzy prawdą, a fikcją jeszcze bardziej się zacierała, stawała się nierówna, dziurawa. Rzeczywistość, którą znał przez większą część swojego życia zdawała się być pod tym względem znacznie łatwiejsza, bardziej uporządkowana. Nie było w niej miejsca na latające miotły, niewidzialne zwierzęta, gadające wrony; słysząc podobną plotkę, można było prychnąć z rozbawieniem, uśmiechnąć się pod nosem. Magia otwierała oczy, zmuszała do spojrzenia na świat łaskawszym okiem. Z każdym kolejnym rokiem spędzonym w Hogwarcie coraz trudniej było mu z góry zakładać, że coś może być nieprawdziwe; jak mógłby nie pokładać w coś wiary, będąc jednocześnie świadomym własnych, nieustannie wzrastających umiejętności? Czy kiedy miało się dostęp do tak ogromne, tak wspaniałej mocy, istniały jeszcze rzeczy niemożliwe?
W nieumyślnym geście zaciekawienia przekrzywił nieco głowę i skinął nią nieznacznie, gdyż i on słyszał coś na temat wrony. Jasnowidz? Animag? Jedno i drugie? A może oswojony ptak przykuwający uwagę ludzi szukających sensacji? Czy w istocie przepowiadał przyszłość, czy jedynie nieopatrznie kiwał lub kręcił swoją ptasią główką, nieświadomy jak wiele znaczy to dla pytających?
Ominąć albo po prostu poznać. Myślę, że nie wszystko, co zapisane, jest warte omijania. Ludzie chcą za wszelką cenę przygotować się na przyszłość... – zaciągnął się mroźnym, pachnącym świerkową żywicą powietrzem. Poczuł świeżość, ale i chłód, który, o dziwo, nie był nieprzyjemny.
Cierpienie, smutek, nawet śmierć; tak bardzo chcieliby móc się przed tym uchronić. Wszyscy. On też. Nawet jeśli nie wierzyli, wmawiali sobie, że jest inaczej, uparcie szukając innej ścieżki, takiej, która szybciej doprowadzi ich w bezpieczne miejsce. Tylko nieliczni wiedzieli, że droga na skróty często okazuje się być dłuższa niż ta rzekomo najeżona trudnościami. – ...Chyba nie rozumieją, że na nią nie da się przygotować. Świadomość nadchodzącego cierpienia nie może zmniejszyć bólu, co najwyżej skala te krótkie chwile szczęścia, które daje nam niewiedza.
Mimo że przyglądał mu się z uwagą, nie potrafił zrozumieć co tak naprawdę kryje się za warstwą chłodnej uprzejmości. Może nic? Może nie była to żadna maska, a jego prawdziwe oblicze? Może ubzdurał coś sobie, robił z siebie błazna, doszukując się w tym czegoś więcej? Ale przecież ludzie tacy nie są, zawsze mają w sobie coś więcej – ukryte głębiej lub płycej; gorzej lub lepiej. Był święcie przekonany, że prędzej czy później da się zrozumieć każdą osobę... jej motywy, uczucia, pragnienia. I głęboko wierzył, że w każdym znajduje się choćby mała cząstka ciepła. Uścisnął jego dłoń, zaskoczony jej chłodem, choć właściwie nie powinno go to dziwić. Wszak w szpitalu charakteryzowała się podobną temperaturą, mimo wówczas nie wystawiali się na działanie mrozu. Niskociśnieniowiec? Zmarszczył nieco brwi i w końcu uwolnił go spod ciężaru przenikliwego spojrzenia.
Wierzę, ale nie chciałbym omijać żadnej części tego, co jest mi pisane. Wie Pan, o co mi chodzi? Zabrzmię banalnie, ale uważam, że życie jest piękne takie, jakim jest... i zamiast się go bać, lepiej pozwolić sobie je przeżyć, ciesząc się spontanicznością. – podniósł do ust kubek z chłodniejącym w zawrotnym tempie kakao. Typowy Marlow, cholernie niepoprawny optymista, wiecznie zakochany w otaczającym go świecie i zamieszkujących go ludziach. Nie chciał poprawiać swojego życia, chciał dać mu wybrzmieć w pełni, bo przecież ma na to jedną, jedyną szansę, którą tak łatwo było zmarnować. – Choć, jeśli mam być szczery, przyznam, że perspektywa zapytania wielkiego jasnowidza o coś nieprzeciętnie głupiego sprawia, że mam ochotę tam pójść. – uśmiechnął się szerzej, zakładając kosmyk włosów za marznące coraz bardziej ucho. – Mógłbym, na przykład, zapytać go o to czy Finn znów ukradnie mi żel pod prysznic. Choć to za łatwe, nawet ja znam odpowiedź. W takim razie... które skarpety założy w środę. Niech wspaniała wrona pogłowi się nad tym choć trochę. Może dojdzie do wniosku, że można robić coś przyjemniejszego niż przepowiadanie ludziom przyszłości na tym mrozie.
Jakby na potwierdzenie swoich słów, dokończył kakao i owinął się ciaśniej szalikiem, chowając się za nim aż po czubek poczerwieniałego nosa. Wsunął ręce głęboko w kieszenie czarnego płaszcza, żałując, że uznał rękawiczki za zbędny element garderoby. Zerknął na mężczyznę kątem oka i nieco spoważniał.
Właściwie nie podziękowałem Panu za to, że zgodził się Pan przybyć do Hogsmeade. I że poświęca Pan swój wolny czas, choć ewidentnie ma Pan bardzo dużo pracy.
Powrót do góry Go down


Matthew Alexander
Matthew Alexander

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 43
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Galeony : 688
  Liczba postów : 1311
https://www.czarodzieje.org/t16392-matthew-alexander#449540
https://www.czarodzieje.org/t16400-matthew-alexander#449655
https://www.czarodzieje.org/t16387-matthew-alexander
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptySob Gru 15 2018, 21:31;

Bez magii życie wydawało się być prostsze - przynajmniej pod względem najbardziej podstawowym, kiedy to wiedział, że nic na niego niespodziewanego nie może czekać.
Niemniej jednak człowiek został przystosowany ewolucyjnie do wymyślania kolejnych rozwiązań - być może dlatego jego miłość (czy tak można to nazwać, Matthewie?) do mugolskich wynalazków była o wiele mocniejsza, o wiele bardziej żywsza. Może nie tak, by mógł bez powodu ubóstwiać każdy ich wynalazek, znajdując błędy w postaci umieszczania historii w nieskończonym kole; jakby nie było, to właśnie człowiek, żadne inne stworzenie na tym świecie, c z ł o w i e k, był istotą najbardziej destrukcyjną. To tylko chwila, pstryknięcie palcami, kiedy dojdzie do ponownego konfliktu. Ale czy to oznacza, że osoby niemagiczne należy nienawidzić? Otóż nie. W każdym społeczeństwie znajdowały się osoby o mieszanej wariacji charakterów; emocji tworzących unikalną całość. Nigdy nie było kogoś bez skazy na duszy, bez skazy na umyśle; każdy z nich bywał w pewien sposób zepsuty. Mugol, czarodziej. Dla niego to, w jaki sposób ludzie pozbawieni cząstki magii, znaleźli rozwiązania i odpowiedzi na najbardziej nękające cząstkę człowieczeństwa, bywało po prostu niesamowite. Obydwa społeczeństwa czerpały od siebie wzajemnie wiedzę oraz wynalazki, wykazując mniejsze lub większe zainteresowanie. Gdyby tylko awersja, zdanie wypowiadane krok do przodu, zostały zlikwidowane - wtedy dopiero granice mogłyby zostać przerwane, wymazane na stałe.
Być może to tylko i wyłącznie miłość do Sophie - która zaginęła jak kamień w wodzie? Wyparowała, zwyczajnie zniknęła, zdawała się nie dawać żadnych oznak życia? Jakby nie było, jego matka była osobą niemagiczną. Nie oznacza to, że jego fascynacja mugolami była tylko i wyłącznie utknięciem w jednym z punktów w przeszłości, z którego nie mógł się uwolnić, chcąc być jedynie w tym, co jest dla niego znane?
- Albo intuicja podpowiada im, co jest z góry ustalone i jednocześnie nie mają zamiaru powodować jeszcze większego utwierdzania się w tym, czego nie można zmienić. - podzielił się własną opinią, zdaniem. Osobiście nie chciał wiedzieć, kiedy umrze, kiedy ponownie się stoczy, kiedy ponownie targnie na swoje życie. Niech się dzieje wola nieba, niech się dzieje to, co ma się dziać, nawet jeżeli uważa, że ma jakiś wpływ na to. Czy ma? Tego nie wiedział; chciał tylko wierzyć w możliwości ograniczeń własnej, ludzkiej duszy. Że w jakiś sposób może jednak ominąć to, co jest nieszczęśliwe, choć to właśnie go budowało. Bycie w cierpieniu, przyjmowanie cierpienia, to wykształciło jego niestabilny charakter, dzięki któremu właśnie zdołał ostatecznie popaść w bardziej poważne choroby. - Oczekiwanie tylko zwiększa ból, potęguje jego istotę; czasami jednak lepiej jest nie wiedzieć o tym, co czeka człowieka w przyszłości. Wówczas właśnie, jeżeli jest skłonny do pochłonięcia tej wiedzy, nie może zaznać spokoju; nawiedzany nie przez demony przeszłości, a przez demony przyszłości, staje się jedynie wrakiem własnej duszy. - wytłumaczył swoje własne rozumowanie, niezbyt typowe, aczkolwiek charakterystyczne dla osób zamkniętych, posiadających przede wszystkim pewną świadomość istnienia zagrożenia wynikającego ze zwyczajnego przeciwstawiania się własnemu ja. Podwójne widzenie znaczenia, podwójne znaczenie tego, co go otaczało, myśli, które mnożyły się zgodnie z uderzeniami serca w jego klatce piersiowej - leki to właśnie zwiększały. Zwiększały jego odbiór rzeczywistości, powodował, że się męczył, aczkolwiek mógł odetchnąć od tego, co go prześladowało przez dłuższy czas.
Na jak długo?
- Istnieć nie znaczy żyć, jeżeli posiada się oczywiście taką możliwość. - powiedział w obliczu słów wydostających się spomiędzy warg należących do Marlowa. Zaskoczyło go to dość pozytywnie, aczkolwiek Matthew był i tak nastawiony na pesymizm, a być może realizm? Te słowa, które wypowiedział, znajdowały brutalne odzwierciedlenie w rzeczywistości. Vinícius żył. Matthew istniał. Różnili się w tak prostej rzeczy, którą należało rozróżnić, by pojąć jej prostotę. Uzdrowiciel już dawno porzucił myśl, że coś może być inaczej - utykając w jednym punkcie, nie mógł znaleźć spokoju, a jedynym spokojem było tylko i wyłącznie zaplątanie sznura wokół szyi lub zwyczajnie chwycenie za jakieś ostrze. Wtedy mógłby się uwolnić od własnych myśli, wtedy mógłby zwyczajnie zaznać spokoju; jakby nie było, to, że spał, wcale nie było spowodowane chęcią snu. Prędzej chęcią uwolnienia się od własnych myśli, mimo koszmarów nawiedzających go co jakiś czas, kiedy znajdował się pod pierzyną, starając się znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia we własnym życiu. - Na pewno byłoby to dla niej zaskoczeniem, tym bardziej że ludzie zazwyczaj pytają o rzeczy, które mają zbyt spory wydźwięk. - a potem nie mogą przełknąć goryczki tego, co ma ich spotkać. Czy to nie tak było? Człowiek zawsze pierwsze robił, potem myślał, co dokładnie na siebie sprowadził - dlatego ten gatunek już dawno wydawał się być zepsuty, nie zauważając własnych błędów w przeszłości, nieraz nawet nie zdobywał odpowiedniego doświadczenia z pomyłek, które popełnił.
- Nie ma problemu. Zbyt łatwo człowiek zapomina o tym, że istnieje coś więcej poza dyżurowaniem w Świętym Mungu. - odpowiedział prosto, nie utrzymując kontaktu wzrokowego. Mącił, zbyt bardzo rozpraszał - takie właśnie wrażenie odnosił, kiedy za każdym razem próbował to robić wśród pozostałych ludzi.
Ostatecznie - rezygnował.
Powrót do góry Go down


Vinícius Marlow
Vinícius Marlow

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170,5 cm
C. szczególne : krzywy zgryz, dużo pieprzyków, w tym nad górną wargą. Tatuaż na karku, kolczyk w lewym uchu, spora blizna w prawej pachwinie. Na jego ramieniu zwykle siedzi elficzka
Galeony : 702
  Liczba postów : 576
https://www.czarodzieje.org/t16781-vinicius-oliver-marlow-budowa#466597
https://www.czarodzieje.org/t16786-vini-da-vinci#466765
https://www.czarodzieje.org/t16784-vinicius-marlow
https://www.czarodzieje.org/t18404-vinicius-marlow-dziennik
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyWto Gru 18 2018, 01:31;

W zamyśleniu przesunął językiem po wardze, chwytając resztki czekoladowego smaku, który nieopatrznie na niej pozostawił. Zgadzał się z nim w dużej mierze, niemalże w całości. Różnił ich jeden szczegół, pozornie będący zwykłą błahostką; w rzeczywistości miał jednak duże znaczenie. W słowach Matta wybrzmiała pesymistyczna nuta, tak obca dla Viníego. Nie zdał sobie z niej sprawy na samym początku, dopiero kiedy powtórzył wypowiedziane przezeń słowa w swoich myślach, zrozumiał, że kryje się za nimi gorycz, której się nie spodziewał. Czy była to wina rozważań, które zeszły na zły, niepotrzebnie nieprzyjemny tor, czy może sam Uzdrowiciel przejawiał skłonności do widzenia świata w czarnych barwach? Co właściwie wiedział o tym mężczyźnie? Nic. Nic, poza tym, że, choć było to absurdalne, wzbudzał w nim sympatię, że niemo skłaniał aby na nim polegać. Może to kwestia otaczającej go aury? Ponoć wszyscy mieli coś takiego, choć nie dawał temu pełnej wiary. To byłoby za łatwe. Niemniej, coś w Matthewie sprawiało, że łatwo było mu zaufać, do tego stopnia, że, nie znając go wcale, poprosił go o pomoc.
Byłoby mu łatwiej, gdyby potrafił wyczytać cokolwiek z jego twarzy. Czy z czasem uda mu się go poznać, dowiedzieć się o nim czegoś wykraczającego poza standardowe informacje? Czy w ogóle ten czas dostanie? Nie wiedzieć czemu, miał ochotę spróbować, podjąć się nierzuconego nigdy wyzwania; coś ciągnęło go ku temu, ku prawdzie. Z każdym kolejnym słowem, miast zbliżać się do niej, zdawał się oddalać. Zatrzymał się, przerwał powolny spacer, lustrując go czujnym spojrzeniem. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł mu po karku i czuł, że nie ma to nic wspólnego z panującym wokół chłodem. Otworzył usta, by zamknąć je po sekundzie, ruszył znów przed siebie, przez moment rozważając jego słowa, zaróżowionymi palcami stukając w powierzchnię kubka. Choć zdawał sobie sprawę z różnicy między życiem, a istnieniem, pełne jej wybrzmienie zrobiło na nim piorunujące wrażenie. Podświadomie wyczuwał drugie dno, empatyczna część jego natury wyczuliła się, gotowa pochłonąć każde kolejne słowo i dogłębnie je przeanalizować. Nie próbował przypasować go do jednego lub drugiego, nie potrafiłby tego zrobić, nie czułby się godzien, by podjąć taką próbę. Kimże był, by wysuwać tak śmiałe tezy? Siedemnastolatkiem, z chłodnym kakao w ręku.
Czy życie nie jest przypadkiem receptą na istnienie? Na marazm najlepsze jest działanie, podjęcie akcji, które są w stanie go przerwać... a działanie samo w sobie jest już życiem. – nie potrafił zaakceptować, że ktoś mógłby istnieć bez szansy na powrót do życia, uparcie szukał więc metody radzenia sobie z pustą egzystencją. Głęboko wierzył, że taka istnieje. Można zrzucać to na karb młodego wieku lub brak życiowego doświadczenia... a może, mimo naiwności, nie mylił się za bardzo? Może to właśnie najprostsze rozwiązania miały największą szansę powodzenia?
Skinął głową. Brak kontaktu wzrokowego był dlań niewygodny, ograniczający; wzbudzał w nim coś na kształt niecierpliwości, która nie znajdywała ujścia ni w słowach, ni w gestach. Po prostu w nim była, od czasu do czasu kłując go nieprzyjemnie, jak mała szpileczka wbijana prosto w myśli. Zgniótł kubek, w palcach złożył go kilka razy, dbając o symetrię, a potem wsunął go do kieszeni, wraz ze spragnionymi ciepła dłońmi.
Warsztaty uświadomiły mi jak dużo pracy jeszcze mnie czeka... w tym roku OWUTEMy, dlatego pomyślałem, że przydałby mi się ktoś, kto mógłby pomóc mi w tym choć trochę. I pomyślałem o Panu bo dużo wyniosłem z pańskich zajęć. Zapłacę, oczywiście.
Powrót do góry Go down


Matthew Alexander
Matthew Alexander

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 43
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Galeony : 688
  Liczba postów : 1311
https://www.czarodzieje.org/t16392-matthew-alexander#449540
https://www.czarodzieje.org/t16400-matthew-alexander#449655
https://www.czarodzieje.org/t16387-matthew-alexander
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptyWto Gru 18 2018, 17:34;

Czy wszystko dla niego było w czarnych barwach?
Melancholii otaczającej jego sylwetkę niczym jakaś zwierzyna, mająca jedynie na celu skonsumować go w całości, on zaś, jakby godząc się ze swoim losem, bez problemu na to pozwalał? Świat wydawał mu się być dziwny, obcy, pozbawiony tego, czym przejawia własne serce, bijące kurczowo w klatce piersiowej, w stosunku do zwierząt. Zimny, ponury, pełny przede wszystkim oszukiwania; musiał uważać, musiał stawiać ostrożnie kroki, musiał głównie zaprzestać ciągłego myślenia, że wszędzie czai się zło; niebieskimi tęczówkami kurczowo odwracając się do tyłu, na pięcie stawiając kolejny krok, zwróciwszy charakterystyczną, sylwetkę w stronę mroku pozostawiającego charakterystyczny ślad na szyi. Mimo iż zachowywał się normalnie, mimo że przejawiał w miarę normalne zachowanie, jego myśli były spartaczone przede wszystkim depresją, depresją pełną najróżniejszych świństw, z których jednak nie wiedział, czy kiedykolwiek się wydostanie. Traktował, po tylu latach traktował swoje własne schorzenia jako coś obowiązkowego - mimo ich negatywnego wydźwięku, budowały charakter, a przede wszystkim - stanowiły stabilną niestabilność. Był w stanie częściowo określić własne emocje, uczucia, był w stanie przetrwać znacznie więcej, przeciwdziałać światu, wychodząc ostatecznie przeciwko najbardziej ohydnym czynom pozostałych przedstawicieli gatunku ludzkiego. Jedynie wobec zwierząt pozostawał szczery; te nie miały zamiaru wykorzystać jego dobroci, a przede wszystkim wykorzystać w jak najbardziej dosłownym tego słowa znaczeniu, by następnie zostawić go na pastwę losu. To on się nimi zajmował, to on przejawiał nimi zainteresowanie, kiedy właściciele zwyczajnie traktowali je jako coś gorszego.
Zamknięty sam w sobie, z kajdankami założonymi poprzez choroby, umiejscowiony w klatce, wrzucony w mrok - skurczony siedział otulony jedynymi istotami, które chciały go zrozumieć. Które nie patrzyły na jego zachowanie, prędzej na jego prawdziwy, trudny do dostrzeżenia charakter.
To nie był on. A może był? Zamknięty na wszystkich, zamknięty na wszystko, typowy, stary Matthew, który doświadczył w swoim życiu za dużo cierpienia. Co znajdowało się w jego głowie, nikt nie wiedział. Zdawał się być ukryty w cieniu, nieuchwytny, uciekający, niczym spłoszone zwierzę, za każdym razem, gdy ktoś próbował go wykorzystać przeciw jego woli. Tylko nieliczni byli w stanie zapoznać się z manufakturą jego odmiennej, pełnej ciepłych barw strony; ilu jednak takich było? Nie wszyscy mieli okazję, by tego doświadczyć, by się z tym zapoznać. Znaczna część dłoni, które chciały na siłę się z nim zapoznać, wydawała mu się zwyczajnie brudna, zakażona. Nawet trzydziestoletnia znajomość nie przerwała bariery; to samo uczucie, niezależnie od daty, która witała w kalendarzu. Wyczuwał, jak zwierzę, do kogo może lgnąć; od kogo zaś ma się trzymać z daleka.
- Do tego dochodzi dusza. - dodał prostym tonem, choć nie miał w zamiaru w żaden sposób odtrącać zdania należącego do Viniciusa. W międzyczasie dopił odrobinę herbaty, która na szczęście pozostawała ciepła, przyjemnie grzała jego ręce - jakby nie było, korzystał z mugolskiego wynalazku. - Nie każdy ją posiada. Nie każdy jest świadom jej istnienia; brak jakiegokolwiek elementu powoduje, że człowiek nie chce działać. Nie ma zamiaru zmierzyć się z tym, co go ciągnie ciągle na dół; autodestrukcja pochłania go żywcem. - na szczęście nie dotyczyła w żaden sposób Puchona, który zdawał się być odporny na coś takiego. Kim jednak był Matthew? Czy posiadał duszę? Co dokładnie definiowało duszę, tchnienie, nośnik informacji, który resetuje się z każdą śmiercią? Czy żył? Niezbyt. Istniał? Owszem, był do tego zmuszony. Tak samo jak powiedział to w słowach do Viniciusa, autodestrukcja pochłaniała go w jak najgorszym z możliwych sposobów. To tylko chwila, gdy śnieg przyjmie czerwień krwi płynącej w jego żyłach, gdy ciało uderzy pustym głosem o skrzypiący śnieg, zaś jego policzki staną się całkowicie chłodne. Gdyby nie zwierzęta, gdyby nie fakt tego, że w miarę jeszcze się kontrolował pod tym względem, już dawno by go tutaj nie było. Rozsypanej duszy nie da się połączyć w jedną całość.
- Moje działania nie są inicjowane chęcią zarobku. - odpowiedział, bez wyrzutów sumienia, dobierając te słowa w dość nietypowej składni. Mógłby powiedzieć, że nie chce zapłaty, mógłby oznajmić, że nie potrzebuje pieniędzy, on zaś jasno stwierdził, że jego działania nie docierają do czegoś takiego jak zdobycie paru galeonów do kieszeni. Rozumował inaczej. Mówił inaczej. Myślał inaczej. - Jeżeli mam taką możliwość, chcę podzielić się wiedzą; nieodpłatnie, również dokształcając się we własnym zawodzie.
Powrót do góry Go down


Vinícius Marlow
Vinícius Marlow

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170,5 cm
C. szczególne : krzywy zgryz, dużo pieprzyków, w tym nad górną wargą. Tatuaż na karku, kolczyk w lewym uchu, spora blizna w prawej pachwinie. Na jego ramieniu zwykle siedzi elficzka
Galeony : 702
  Liczba postów : 576
https://www.czarodzieje.org/t16781-vinicius-oliver-marlow-budowa#466597
https://www.czarodzieje.org/t16786-vini-da-vinci#466765
https://www.czarodzieje.org/t16784-vinicius-marlow
https://www.czarodzieje.org/t18404-vinicius-marlow-dziennik
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptySob Gru 22 2018, 01:26;

Dusza.
Czym właściwie była, jakie było jej miejsce, jaką pełniła rolę?
Zdawała się być czymś tak nieuchwytnym i niemożliwym do scharakteryzowania, że można by kwestionować jej istnienie, a jednocześnie – nie wątpił w nie nawet przez chwilę. Coś musiało sprawiać, że człowiek był sobą... że Viní był Viním, a Matt – Mattem. Że jeden nosił w sobie absurdalne pokłady optymizmu, podczas gdy drugi odznaczał się chłodnym realizmem. Pozornie tacy sami, wszak obaj zamknięci byli człowieczej powłoce; dwie ręce, dwie nogi, pompujące krew serce. Co więc, jeśli nie dusza, różniło ich od siebie? Co powodowało, że Puchon uśmiechał się bez przerwy, a uzdrowiciel pozostawał spokojny. Choć spokój, w jego przypadku, nie był właściwym określeniem, Viní potrafił to wyczuć, choć jeszcze nie był w stanie sprecyzować.
Czy nie mając duszy, bylibyśmy w stanie wstać rano z łóżka? – w tonie jego głosu słychać było szczere zaciekawienie. – Bo ja myślę, że bez duszy ciało jest pustą skorupą, niezdolną nawet do istnienia.
Jaką odpowiedź usłyszy od mężczyzny? A może nie pokusi się o udzielenie jakiejkolwiek? Odnosił wrażenie, że na jej podstawie mógłby choć w najmniejszym stopniu zrozumieć z jaką osobą ma do czynienia. Rozeznać się kto taki kroczy u jego boku, złapać trop, narysować pierwszą kreskę na szkicu jego charakteru. Nie chodziło mu o to, by poznać Matthewa w jak największym, choć nie wątpił, że jest wartą rozwiązania zagadką. Nie, chciał jedynie zestawić rzeczywistość z własnymi domysłami, które z każdym kolejnym wymienianym zdaniem, mnożyły się w zastraszającym tempie. Mnóstwo pytań oraz kilka wniosków, o których słuszności pragnął się przekonać. – trudno jest zrozumieć ogrom ciężaru, który ciągnie na dno, kiedy samemu jest się od niego wolnym. Choć nie jest to niemożliwe...
Nie patrzył na niego, nie chcąc pokazać jak bardzo jest zaciekawiony, choć sam Matt również unikał kontaktu wzrokowego i może uszłoby to jego uwadze. A może już zdołał to wychwycić? Marlow miał poważny problem z ukrywaniem swoich emocji i niewiele potrafił poradzić na to, że wszystko odbija się na jego twarzy. Na całym nim.
Z drugiej strony, wcale z tym nie walczył. Taki już był, nieskomplikowany i szczery, nie wstydził się targających nim uczuć, choć niekiedy przysparzało mu to kłopotów. Gdyby nauczył się zakładać na twarz maskę obojętności, nie byłby tym samym Viníciusem.
Wpatrzył się w swoje buty, których czubki non stop zasypywały się śniegiem strącanym przy następnym kroku. Czy uraził go swoją propozycją? Sposób w jaki dobrał słowa, mógł sugerować, że tak właśnie było. A może znów nadinterpretował? Niekiedy miewał ku temu skłonności, za bardzo próbując wniknąć w myśli swojego rozmówcy i dojrzeć jakieś drugie dno, którego często wcale tam nie było. Popatrzył na niego w końcu, pierwszy raz od dłuższej chwili – dłuższej w porównaniu do swoich przyzwyczajeń. Uśmiechnął się, słysząc jego słowa.
Świadomość, że wciąż są ludzie, którzy robią coś, nie chcąc wiele w zamian, jest pokrzepiająca. – przyglądał się jego spokojnemu profilowi, próbując odgadnąć w jakim jest wieku. Mógłby po prostu go o to zapytać, ale przecież o to rozbijała się cała zabawa. O niepewność. Dziś towarzyszyła mu na każdym kroku. – Dlaczego został pan udrowicielem? I dlaczego magizoologia?
Powrót do góry Go down


Matthew Alexander
Matthew Alexander

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 43
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Galeony : 688
  Liczba postów : 1311
https://www.czarodzieje.org/t16392-matthew-alexander#449540
https://www.czarodzieje.org/t16400-matthew-alexander#449655
https://www.czarodzieje.org/t16387-matthew-alexander
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptySob Gru 22 2018, 11:35;

Trudno jest jednoznacznie określić, jaką rolę pełni dusza.
Jak również, określenie tego, z czego ona się składa, jakie ma w sobie funkcje oraz przede wszystkim - czy jest nieśmiertelna - również pozostało pod swoistym znakiem zapytania. I to nie tylko najróżniejszych religii - nawet osób niepowiązanych z jakąkolwiek wiarą; człowiek próbował zrozumieć sens istnienia oraz to, jakie tak naprawdę znaczenie ma ona przy funkcjonowaniu przedstawicieli gatunku homo sapiens. Matthew miał do tego dość ciekawą teorię, choć osobiście się nią nie chwalił; o ile to w ogóle mogłoby zostać uznane za prawdziwe, według niego zwierzęta posiadają te same pokłady, te same przykłady nośnika danych, który wchodzi do ciała podczas pierwszego tchnienia, pierwszego bicia serca. Nie klasyfikował stworzeń jako gorszych - zwyczajnie ich układ nerwowy nie był tak rozwinięty jak u człowieka, który i tak doprowadza do własnej, swoistej autodestrukcji pod wpływem zła, jakie w sobie dzierży. Wraz z rozwinięciem funkcjonowania mózgu, ludzie stali się świadomi tego, co mogą zyskać oraz co mogą stracić - maszyna działająca w ich głowach powodowała, że stawali się ślepi, zaś żądza do zdobycia wszystkiego na własną rękę - że stawali się pozbawieni sumienia, obawiający się przede wszystkim kary.
- Ciało prawidłowo jest właśnie naczyniem. Niektórzy jednak odrzucają samoistnie, świadomie własną duszę - funkcjonują, nie posiadając niczego do zaoferowania. Otrzymują jednak wolność; wolność od zasad panujących w społeczeństwie, czują się bezkarni. - odpowiedział prosto, choć oczywiście Vinícius mógł kwestionować jego słowa, poddawać ogromnemu podważaniu, gdyż na tym podobno właśnie polegała niewymuszona rozmowa - na wymianie zdań, na dyskusji dążącej przede wszystkim do otworzenia oczu oraz zwyczajnego podzielenia się pewnymi informacjami. Dla niego Ci, którzy przy zrobieniu czegoś złego, bardziej obawiali się tego, jakie konsekwencje prawne może mieć czyn - zamiast własnych wyrzutów sumienia - posiadali nikłe cząstki, nikłe fragmenty duszy. Sam nie był idealistą, sam nie zdołał utrzymać jej w całości, by ta mogła cieszyć oczy nawet najbardziej konsekwentnych ludzi - cena za bycie kimś innym, cena za bycie wyrzutkiem społecznym; czuł się już od dawna karany. - Wszystko ogranicza nasz własny umysł. - powiedział wedle własnego doświadczenia, być może wiedząc, co mówi. Wyobraźnia była wymagana, choć w obecnych czasach ludzie zwyczajnie o niej zapominali. Empatia stawała się dość potężnym narzędziem, a przede wszystkim umożliwiała mu prawidłowe interpretowanie tego, czego samodzielnie nie mógł zrozumieć; bez niej byłoby wszystko dokładnie widać, każdą skazę na ubraniu, każde wgniecenie, które nie powinno prawidłowo występować.
Unikanie kontaktu wzrokowego - tak charakterystyczne dla jego spektrum dysfunkcji - bywało normą przy początkowych znajomościach. Dopiero potem, dopiero jak się przyzwyczajał, adaptował do poszczególnych sytuacji; był w stanie zaufać. Zaufanie natomiast miało u niego największą wartość - zdrada była niczym swoiste dźgnięcie w plecy, choć bardzo często obrywał z przodu, nie z tyłu. Mała różnica, a niezwykle cieszy, kiedy pomyśli się dwa razy, poszukując rozwiązania na własne kłamstwa, na umieszczanie własnego ciała we własnoręcznie zbudowanej klatce, posiadając na własność klucz, z którego jednak człowiekowi nie chce się skorzystać. Różnili się, aczkolwiek mieli temat do rozmowy - to się liczyło. Różnice były czymś normalnym, to w interesie Marlowa znajdowało się to, czy zaakceptuje uzdrowiciela takim, jakim rzeczywiście jest - a może zacznie wieszać na nim koty, ostatecznie przyczyniając się do jego upadku psychicznego.
- Ludzie dzielą się na tych, którzy dają oraz na tych, którzy biorą. Bardzo często można zamienić się rolami wedle własnych upodobań; choć przywyknięcie wymaga mniejszych lub większych jednostek czasu. - odpowiedział zgodnie z prawdą, nie wiedząc, jakie myśli obecnie krążyły w umyśle młodzieńca. Nie wiedział, że ten próbuje odgadnąć jego wiek - jakby nie było, jest to dość utrudnione zajęcie. Zawsze wyglądał jakoś młodziej, choć przekraczając magiczny próg trzydziestki, zdołał rzeczywiście w pewnym stopniu otrzymać stabilność pod tym względem. Siwych włosów jeszcze nie miał, choć pod wpływem stresu - rzeczywiście powinien parę kosmyków posiadać. Wziął głębszy wdech. - Gdyż wiem, że jeżeli posiadam taką możliwość, mogę ulżyć komuś w bólu. Mogę przywrócić sprawność, mogę pomóc w najmniej oczekiwanej chwili; wychodzenie na przekór zrządzeniom losu zdaje się być czymś wystarczająco satysfakcjonującym - pomijając chęć oczywistej pomocy. - odpowiedział, choć nie zawarł w tej kwestii, że lubi pomagać - bezinteresownie. Już taki od zawsze był jednak - nie potrafił przejść obojętnie obok cierpienia, niezależnie od rasy, niezależnie od rodzaju. Był w pewnym stopniu przeciwnikiem dla samej postaci Śmierci, aczkolwiek był doskonale świadom tego, że nie zawsze uda mu się osiągnąć zamierzony cel. - Osobiście lepiej dogaduję się ze zwierzętami. One nie ukrywają swoich uczuć, mówią, jeśli coś im się nie podoba; magizoologia korzysta z obu dziedzin - zarówno Magii Leczniczej, jak również Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Wydawało się to dla mnie być najodpowiedniejszą opcją.
Powrót do góry Go down


Fabien E. Arathe-Ricœur
Fabien E. Arathe-Ricœur

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Niewidomy. Cienkie, białe blizny na palcach.
Dodatkowo : Jasnowidz
Galeony : 854
  Liczba postów : 236
https://www.czarodzieje.org/t16060-budowa
https://www.czarodzieje.org/t16766-hootie#466049
https://www.czarodzieje.org/t16059-budowa
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptySob Gru 22 2018, 19:30;

W innym czasie.

Słońce starało się bladymi promieniami ogrzać okrytą puchem ziemię. Może przez magię, może przez fenomen pogodowy, ale to miejsce ani na chwilę nie pokryło się błotem czy pluchą roztopów. Skrzyło za to od świeżego śniegu niczym przybrane w najcudowniejszą biżuterię.
Tamtego dnia niebo było jasne, perłowe. Być może zapowiadało kolejne opady, być może to jedynie niedomaganie wiatru, jaki nie potrafił rozegnać chmur. Zlewało się jednak z bielą śniegu, zawieszając stojącego na alejce młodzieńca w przestrzeni, jaka zdawała się nie mieć początku ni końca. Jedynie czarne kikuty nagich drzew przecinały srebrne tony, przywodząc na myśl nieprzyjemne skojarzenia.
Ale czekający na dróżce blondyn tkwił w czymś więcej niż tylko bieli otoczenia. Od maleńkości zanurzony w nicości ślepoty nie zdawał sobie sprawy z wyglądu otoczenia. Czuł jednak zimno, szczypiące odsłonięty nos. Wciągał z każdym oddechem zapach zimy, orzeźwiający i oczyszczający umysł. Do uszu zaś dobiegała cisza. Nikogo poza nim nie było. Nawet zwierząt, nie licząc siedzącej wiele metrów dalej wrony, jaka nie zaprzątała swojego ptasiego rozumku jednym spacerowiczem. Odległe dźwięki miasteczka tłumił śnieg, sprawiając, że Fabien miał wrażenie, iż ta cisza jest bardzo aksamitna. Miękka i otulająca go łagodnie. Wręcz odprężająca.
Dłonie, ubrane w rękawiczki, trzymał na charakterystycznej, białej lasce. Wyjątkowo zabrał ją ze sobą tego dnia. Może jako usprawiedliwienie, gdyby zdarzyło mu się wpaść na innego przechodnia? Albo potrzebował zająć czymś ręce. Poza nią miał czarne spodnie i płaszcz. Gruby, wełniany. Spod niego wystawał szary golf, otulający szyję Krukona warstwą ciepłego materiału. Nie miał czapki, przynajmniej nie na głowie. Ta bowiem była wrzucona do torby, razem z termosem pełnym gorącej czekolady. Gorzkiej. Zabrał również dwa kubki i trochę rozgrzewających czekoladek z eliksirem pieprzowym. Zimą bezkonkurencyjnie stają się jego ulubionymi.
Na razie jednak czekał, usta rozciągając w lekkim uśmiechu. Prawie zawsze się delikatnie uśmiechał, starając się zachowywać pozytywne nastawienie do życia. Oddychał spokojnie, słuchając ciszy. Czekał, aż zmąci ją chrzęst śniegu pod butami pewnego szatyna.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Ośnieżona alejka QzgSDG8




Gracz




Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka EmptySob Gru 22 2018, 23:26;

Nie musiał długo czekać. Kroki były niespieszne, idealnie odmierzone. Byłyby również wyjątkowo ciche, trudne do wychwycenia wśród delikatnego szumu wiatru, gdyby nie towarzyszyły im znaczące skrzypnięcia deptanego śniegu. Aura, jaka otaczała wysoką, szczupłą postać była wyjątkowo nieświąteczna. Milczenie zdawało się wręcz absurdalnie ciężkie, a głębokie poczucie zagubienia z pewnością docierało już nawet do drugiej samotnej sylwetki zagubionej w alejce. Prawdę mówiąc, nawet nie rozpoznałem przechodnia, dopóki przypadkiem nie zwróciłem uwagi na trzymaną przez niego laskę. Białą. Uniosłem spojrzenie wyżej, otulając nimi urękawicznione dłonie, aby wreszcie spojrzeć na jego twarz. Zatrzymałem się, w ciągu kilku sekund, jakie zajęło mi przejście z punktu A do punktu B, przechodząc ogromną zmianę. Atmosfera stała się nieco gęstsza, cisza jeszcze wymowniejsza. Zrozumiałem, że Fabien czekał tutaj na mnie niemalże od razu, gdy tylko kątek oka pochwyciłem jego delikatny uśmiech. A chociaż bardzo starałem się nie zdenerwować się na niego tylko przez wzgląd na jego przenikliwość, nie udało mi się powściągnąć emocji. Byłem pewien, że to wyczuł. Odetchnąłem głębiej, aby zapanować nad głosem.
- Długo tutaj stoisz? - Zabrzmiało to jak oskarżenie, więc natychmiast się zreflektowałem. -Przeziębisz się. - Dodałem miękko, szczelniej otulając się niebieskim szalikiem. Śnieg leniwie sypał się z nieba zaplątując się w moje ciemne włosy i osiadając na nich już nieco grubszym kożuchem. Spacerowałem już od kilku godzin. Byłem zmarznięty i nieobecny myślami i cholera, wiedziałem, że i on o tym wiedział. Bałem się słów, jakie mogły dzisiaj paść z moich ust, dlatego zaciskałem je z uporem maniaka. Nie był to czas na kłótnie, ani na zwierzenia. - Dlaczego tutaj jesteś? - Zapytałem ponownie i nie czekając na odpowiedź Faba, ruszyłem przed siebie, trochę zbyt często ocierając oczy. - Wracaj do zamku.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Ośnieżona alejka QzgSDG8








Ośnieżona alejka Empty


PisanieOśnieżona alejka Empty Re: Ośnieżona alejka  Ośnieżona alejka Empty;

Powrót do góry Go down
 

Ośnieżona alejka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 4Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Ośnieżona alejka JHTDsR7 :: 
hogsmeade
 :: 
Park
-