Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Afterlife

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Winter Rieux
Winter Rieux

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 143
  Liczba postów : 433
https://www.czarodzieje.org/t16550-winter-rieux#456757
https://www.czarodzieje.org/t16558-poczta-winter-rieux#456915
https://www.czarodzieje.org/t16557-winter-rieux#456856
Afterlife QzgSDG8




Gracz




Afterlife Empty


PisanieAfterlife Empty Afterlife  Afterlife EmptyPon 15 Paź - 22:44;


Retrospekcje

Osoby: Winter Rieux
Miejsce rozgrywki: Londyn, UK
Rok rozgrywki: 15-10-2018
Okoliczności: Czyli jak wyglądałoby życie Rieux, gdyby jej rodzina była pozbawiona magii.
Powrót do góry Go down


Winter Rieux
Winter Rieux

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 143
  Liczba postów : 433
https://www.czarodzieje.org/t16550-winter-rieux#456757
https://www.czarodzieje.org/t16558-poczta-winter-rieux#456915
https://www.czarodzieje.org/t16557-winter-rieux#456856
Afterlife QzgSDG8




Gracz




Afterlife Empty


PisanieAfterlife Empty Re: Afterlife  Afterlife EmptyPon 15 Paź - 22:44;

Kolejny dzień.
Obudziłam się we własnym łóżku tak, że w ogóle nie mogłam się pozbierać po poprzedniej nocce. Spojrzałam z uniesionymi brwiami, skutecznie starając się zakryć swój stan niemiłosiernie miłą w dotyku pościelą; zegar na cyfrowym wyświetlaczu wskazywał godzinę tak niezmienną, że mnie nic nie potrafiło zdziwić. Numer jedenaście, minut zaś pięćdziesiąt trzy. Gratulacje, Winter, jeszcze tego mi brakowało - żebym spóźniła się na ciut cokolwiek, skoro dopiero co rozpoczęłam studia, a nie mogłam się wyrwać z szału ich robienia. Kierunek był typowy, chociaż większość osób nie mogła zrozumieć moich intencji - o ile nie stawałam się powoli studentem medycyny, o tyle poczęłam studiować prawo. Może niezbyt nam się układało w domu, niemniej jednak wszystko zdawało się być w należytym porządku - nieposzanowana opinia połączona z dość szybkim przyswajaniem wiedzy powodowały, że nie musiałam ślęczeć zbyt długo nad kolejnymi tomiszczami, które to podobno miały mi dostarczyć odpowiednią wiedzę w celu wykonywania prawa i przestrzegania sprawiedliwości. Trochę zbyt ambitny kierunek - niektórzy chcieliby powiedzieć. No i trudno jest się wgryźć bez znajomości - niestety, wiele osób zapominało o tym, że skutecznie daję sobie radę nawet bez jakichkolwiek powiązań w danym środowisku. To tak, jak wyjście z łóżka - trzeba ostrożnie, powoli, uniemożliwić umysłowi przebrnięcie przez kolejne niezachwiane cząsteczki, by następnie rzucić zwyczajnym wyzwaniem w stronę życia. Bałam się? Nie. Może niekiedy stres mnie zjadał podczas zajęć, ale dawałam sobie radę.
Wstawaj.
Niespożytkowane pokłady siły zdawały się we mnie obudzić, kiedy to usłyszałam, jak na komodzie nocnej zawibrował telefon. Nigdy jakoś nie zwracałam na niego szczególnej uwagi; nie uznając go jednocześnie za jakiś super niezbędny element życia, co nie zmienia faktu, że bardzo często ratował tyłek poprzez poprawione notatki oraz ogólny zasób wiedzy. To było dość dziwne uczucie, tak szczerze - nie potrafiwszy go wytłumaczyć, zdana byłam przede wszystkim na proste wysyłanie wiadomości. Portale społecznościowe jakoś nie pasowały do mojej skóry, nie chciały się wtopić w rutynę dnia codziennego. Jako że rolety zasłaniały dostęp promieniom słonecznym do światła, na początku zbyt jasny ekran telefonu zdołał oślepić moje zielonkawe oczy, by ostatecznie je zmrużyć, byleby uzyskać dostęp do tego, co zostało mi wysłane. Uśmiechnąwszy się słabo, zauważyłam bez problemów zaproszenie na spotkanie w dniu dzisiejszym. Dzisiejszym? Już miałam wysłać odpowiedź, wieńcząc zdanie pytajnikiem poprzez proste stuknięcia palców i klawiaturę, ostatecznie jednak patrząc na dzień znajdujący się na pasku powiadomień. Super. Jak się okazało, cały tydzień przeleciał niezmiernie szybko - tudzież miałam spokojnie czas na prześcignięcie jakichkolwiek zaległości, gdyby nie zaproszenie ze strony starych kumpel, które mimo wszystko nieraz spotykałam na uczelni. Brzmiało to jak najbardziej w porządku - siedząc po turecku na rozwalonej pościeli, położyłam się rozwalona na całej powierzchni łóżka po krótszej chwili, trzymając telefon nad twarzą. Zazwyczaj tego unikałam - oczywiście trzymania urządzenia w tak niebezpiecznie bliskim kontakcie; jeszcze tylko brakowało nieszczęścia z mojej strony, by ekran uderzył mnie o mordę i jeszcze nabił większego siniaka. Zawsze mnie to śmieszyło, te wszystkie laski, które trzymają na początku prosto nad ryjem telefon, a potem narzekają, że sobie guza nabiły. Jeden krok, jeden błędny ruch, jeden idiotyzm z mojej strony i sama będę mogła śmiać się z własnej głupoty.
Wreszcie - nogi posłusznie ruszyły w stronę drzwi od pokoju. Jak zwykle, nie mogłam się powstrzymać od porannego rozciągnięcia mięśni, a przede wszystkim mięśni karku. Zazwyczaj wówczas byłam w stanie zapomnieć o wszystkich nieprzyjemnościach poprzedniego dnia - może nie uprawiam sportu zawodowo, co nie zmienia faktu, że teoretycznie, powołując się na słowa należące do wielu znanych osób z czasów starożytnych, w zdrowym ciele zdrowy duch. Ciche westchnięcie wydobyło się dopiero wtedy, kiedy usłyszałam zawołanie z kuchni - przywdziewając po dłuższej wizycie w toalecie (normalne, co nie?) jakieś bardziej stosowne ciuchy od skromnej piżamy, ruszyłam w dół, zauważając nie tylko rodziców, ale także psa, Syriusza, który najwidoczniej wymagał wzięcia na spacer. Rodzice jakoś nie zdawali się być zadowoleni z faktu istniejącego zwierzaka, co nie zmienia tego, iż wreszcie udało mi się ich namówić na adopcję któregoś ze schroniska. Nie chciałam wydawać pieniędzy, poza tym wierzyłam jakoś mniej lub bardziej w to, że zwyczajnie taki futrzak pokocha mnie o wiele mocniej. To takie trochę śmieszne - płacić nawet trzy tysiące za przyjaciela, skoro można mieć go tuż pod nosem. Czarnego, urokliwego, jak również masywnego czworonoga o dużych, przyjaznych ślepiach - kto wie, być może miał kiedyś w swoim drzewku genealogicznym jakiegoś labradora? Nie wiedziałam. Przywitawszy się z pupilem, bez problemu założyłam należytą smycz oraz udałam się na spacer. Jak zwykle - gonienie za liśćmi w jesieni było czymś kompletnie normalnym.
Trzy dni. Trzy dni do urodzin i o dziwo wszyscy chcą się w nie angażować. Catherine zdawała się ukrywać przede mną o wiele więcej niż mogłabym się spodziewać - dziwne, bo przecież stawałam się starsza. To nie był powód do dumy; rok bliżej do śmierci, czyż nie? Zawsze jakiś powód do zmartwień, nawet jeżeli przekroczyło się kolejną barierę wieku i dobiło dwudziestki. Dość poważny wiek, a człowiek nadal myśli tylko o sobie i stara się w jakiś sposób odpowiednio działać, poukładać sobie przyszłość, chociaż nieraz zdaje się, że wszystko przepadnie. Nie miałam ochoty jakoś na alkohol, zamiast tego zależało mi na spokojnym spędzeniu tego wydarzenia w zaciszu najważniejszych dla mnie osób - jakoś nie lubiłam towarzystwa zbyt wielu ludzi. Owszem, do kilku wystarczy. Tworzyć z tego święto narodowe nigdy nie trzeba było i nie będzie.
Czas się poukładać. Po całym dniu spędzonym na komputerze, no i spotkaniu ze znajomymi - przygotować materiały. Przystosować się do życia studiów. Pracę również w pewnym stopniu wykonać. Jakoś mnie to śmieszyło, chociaż nie było nikomu do śmiechu.
Miałam zostać prawnikiem.
Powrót do góry Go down
 

Afterlife

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Afterlife QCuY7ok :: 
retrospekcje
-