Miejsce zatłoczone w czasie przerw między lekcjami. To tutaj jest najgłośniej i najweselej. Po środku stoi fontanna, której posągi łypią na uczniów kamiennym okiem, a gdy ktoś wsunie rękę do wody, potrafią opluć prosto w twarz. W lecie dziedziniec jest hojnie ogrzewany słońcem, w zimę gajowy musi się namęczyć, by wszystko wokół odśnieżyć.
Jarmark:
Jarmark
Na dziedzińcu społeczność czarodziejów zorganizowała jarmark, na którym można dorwać nie tylko związane z Bitwą o Hogwart pamiątki, ale też wziąć udział w kilku atrakcjach, które czekają na pasjonatów historii.
Stoisko z przekąskami
Za symboliczną opłatę 10 galeonów macie nieograniczony dostęp do wszelkiego rodzaju magicznych smakołyków:
Jedzenie: Quiche z mandragory - Wspomaga zdrowie i do tego smakuje wyśmienicie! Kilka kęsów wystarczy, by odżywić organizm. Rzuć k6. Wynik parzysty sprawia, że wydajesz z siebie krzyk godny młodej mandragory! Zupa pokrzywowa - Powoduje chwilowe uczucie szczypania w języku, przy okazji wspomagając zdolności krasomówcze tego, kto jej skosztował. Przez następne kilka godzin nie masz problemu ze znajdowaniem słów i wysławiasz się najpiękniej w towarzystwie. Smoczy tatar - Przekąska zazwyczaj serwowana podczas uroczystych wydarzeń, jednak ze względu na swoje kulturowe znaczenie, dostępna i przede wszystkim przygotowywana na świeżo, podczas dzisiejszego jarmarku. Wyostrza zmysły, choć jednocześnie daje niesamowicie śmierdzący oddech na najbliższe kilka godzin! Butter-fly pudding - Słodki maślany deser, który dodaje uczucia lekkości. Rzuć k6. Wynik nieparzysty oznacza, że do końca wątku unosisz się kilka centymetrów nad ziemią! Kanarkowe kremówki - Typowe ciastko przyrządzone według przepisu bliźniaków Weasley. Niektóre z nich zostały pozbawione żartobliwych właściwości. Rzuć k6. Wynik parzysty oznacza, że na jednego posta zamienia Cię w kanarka! Kanapka z peklowaną wołowiną - Typowa, aczkolwiek niesamowicie smaczna przekąska, powodująca, że na Twojej twarzy pojawia się masa piegów!
Picie: Wiążący język miąższ cytrynowy - Wykrzywia mocniej niż wszystko, co znacie, ale rozjaśnia umysł poprawiając skupienie na najbliższe kilka godzin! McSpratts - Popularna w latach 90-tych gazowana woda czarodziejów. Rzuć k6. Wynik nieparzysty oznacza, że po napiciu się napoju, bąbelki wylatują Ci uszami i nosem! Sok z mniszka - Lekko gorzki napar, który sprawia, że Twój język robi się zielony. Pozwala zagoić lekkie rany i otarcia w mgnieniu oka! Syrop wiśniowy - Uwielbiany głównie przez dzieci, ale i jeden z faworytów niektórych emerytów. W mig poprawia humor, pozwalając cieszyć się resztą wieczoru bez zmartwień. Rzuć k6. Wynik 1-3 oznacza, że Twoja głowa przybiera wiśniowego koloru, a z włosów wyrasta kilka liści. Parujący Stout Simisona - Ciemne piwo, o lekko orzechowym posmaku. Powoduje chwilowe parowanie z uszu. Tylko dla pełnoletnich czarodziejów! Wywar ze stokrotek - Słodkawy likier pozyskiwany z soków stokrotek. Powoduje u pijącego spontaniczne wyrastanie płatków na całym ciele, co jakiś czas. Tylko dla pełnoletnich czarodziejów!
Historyczne pamiątki
Tutaj możecie nabyć pamiątki związane z postaciami lub wydarzeniami historycznymi:
Figurki hogwarckich zbroi - Zbroje poruszają się, uchylając przyłbicę i podnosząc miecze ku górze. Zakupując komplet można przeprowadzać ze znajomymi bitwy, gdyż posążki będą ze sobą walczyć. (Pojedyncza figurka - 35g, komplet figurek - 120g i +2pkt. do historii magii) Magiczny zielnik Profesora Longbottoma - zbiór notatek i ususzonych ziół opracowany na podstawie dzienników Neville'a Longbottoma. (45g, +1pkt. do zielarstwa) Księga „Hogwart i jego obrońcy - historia nieznana” - Tom opowiadający o Bitwie o Hogwart za pomocą anegdot z pola bitwy, zawierający historie, których nigdy nie udało się potwierdzić, przez co nie trafiły do oficjalnych podręczników Historii Magii. (50g, +1pkt. do HM) Zestaw do herbaty Profesor Trelawney - Cztery pięknie ozdobione konstelacjami filiżanki oraz czajniczek przedstawiający drogę mleczną. Ponoć parzone w czajniczku napary uspokajają skutki wizji u jasnowidzów, a filiżanki podświetlają odpowiednie gwiazdy, pomagając w interpretacji wróżb. (135g, +2pkt. z wróżbiarstwia i astronomii) Kuferek Hagrida - Oprócz okropnie twardych ciastek, można w nim znaleźć 1 dowolny składnik odzwierzęcy trzeciego stopnia, jedną figurkę smoka (norweski kolczasty, +1pkt. do ONMS) oraz pas ze skóry Afanca, który nie tylko dostosowuje się do tuszy osoby, która go nosi, ale też posiada właściwości odstraszające magiczne insekty (+1pkt. do ONMS). Koszt kuferka to 340g Okulary Pottera - Charakterystyczne, okrągłe oprawki założone na oczy, wskazują aurę drugiej osoby. Jedna para działa przez 2 wątki. Czerwień - złość, brąz - lęk, pomarańcz - witalność, zieleń - spokój, niebieski - smutek, fiolet - empatia, szarość - niepewność. (85g, +1 do OPCM) Komplet magicznych opatrunków - Pozwalają opatrzyć prawie wszystkie urazy zewnętrzne. • Bandaże do trzykrotnego użycia przy ranach odzwierzęcych, poza niebezpiecznymi, oraz zaklęć poza czarnomagicznymi - 100g oraz +1pkt. do uzdrawiania; • Bandaże jednorazowe, będące w stanie zaleczyć jedną ranę po zaklęciu czarnomagicznym lub po ataku zwierzęcia niebezpiecznego - 240g oraz 2pkt. z uzdrawiania. Książka kucharska Molly Weasley - Zbiór smacznych, domowych potraw magicznych, dla całej rodziny. Podążając za tymi przepisami, nie ma opcji kuchennej porażki! Do książki dodawany jest paczka domowej roboty toffi. (50g oraz +1pkt. do Magicznego gotowania) Książka „Nie możesz odwołać Quidditcha!” - Historia najsłynniejszych boisk i turniejów magicznych gier, której współautorem był Oliver Wood (50g, +1pkt. do GM) Zestaw piękności Gilderoya - Pudełeczko z kosmetykami dla każdej modnej czarownicy. W środku można znaleźć kremy, szminki, tusze do rzęs, cienie do powiek oraz lakiery do paznokci. Ten, kto użyje całego kompletu kosmetyków, hipnotyzuje swoim pięknem, przez co jego występy publiczne stają się niesamowicie wiarygodne i piękne dla każdego słuchacza. (170g oraz +1pkt. z DA)
Historyczna loteria
Każdy z was ma możliwość wzięcia udziału w loterii. Są dwa rodzaje losów: • Basic - 25g • premium - 100g Każda postać może kupić tylko jeden los! Pamiętajcie, by po nagrody zgłosić się w odpowiednim temacie!
Losy basic:
Rzuć Literką, by zobaczyć, co wygrałeś: A. Brawo! W Twoje ręce wpada bon o wartości 100g do wykorzystania w dowolnym sklepie w Hogsmeade! B. Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. C. W Twoje ręce wpadają okulary Pottera. Gratulacje! D. Brawo, wygrywasz magiczny zielnik Profesora Longbottom! E. Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. F.Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. G. Brawo! Wygrywasz bon o wartości 60g do wykorzystania w dowolnym sklepie na ul. Pokątnej! H. Gratulacje! Wygrywasz zestaw figurek hogwarckich zbroi! I.Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. J. Brawo! Wygrywasz książkę kucharską Molly Weasley, wraz z obowiązkową paczuszką domowego toffi!
Losy premium:
Rzuć Literką, by zobaczyć, co wygrałeś: A. Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. B. To zdecydowanie jest Twój szczęśliwy dzień! Wygrywasz bon o wartości 170g do wykorzystania w dowolnym sklepie na ul. Pokątnej! C. Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. D. Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. E. Brawo! Wygrywasz magiczne bandaże jednokrotnego użycia! (na rany od zwierząt niebezpiecznych i zaklęć czarnomagicznych) F. Brawo! Wygrywasz zestaw piękności Gilderoya! G. Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. H. Gratulacje! Wygrywasz bon o wartości 200g do dowolnego sklepu w Hogsmeade! I. Niesamowite! Wygrywasz kuferek Hagrida! J. Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie.
Kwiatowy model Hogwartu
Na środku dziedzińca stoją ogromne kosze z kwiatami, z których wspólnymi siłami uczestnicy jarmarku mogą uzupełnić zniszczony model Hogwartu. Jeśli chcesz wziąć udział w zabawie, sprawdź, co Cię czeka!
Każdy, kto chce pomóc w odbudowie modelu, rzuca literką, by wylosować, jakie kwiaty mu przypadły.
Kwiaty:
A jak Aster - Gdy tylko dokładasz astry, by dobudować kolejny element szkolnych murów, te na chwilę migocą na złoto, a nastepnie u Twojego boku pojawia się sakiewka, w której znajdujesz 20g! B jak Bratek - Twoje kwiaty od razu łączą się z innymi, które postawił ktoś inny. Osoba, która wkladała kwiat przed Tobą, do końca dnia będzie Ci się wydawać jakby była Twoim najlepszym przyjacielem! C jak Chryzantema - Kwiaty, które Ci przypadły sprawiają, że otula Cię poczucie ciepła, a nad modelem uszkodzonego zamku pojawiają się na chwilę mgliste twarze poległych w Bitwie bohaterów. D jak Dalia - Czujesz, jak po umiejscowieniu kwiatów, nagle przybywa Ci sił i jesteś w stanie przenosić góry. Twoje mięśnie się wzmacniają, a kondycja ulega polepszeniu. Otrzymujesz +1pkt. do GM! E jak Eustoma wielkokwiatowa - Myślisz, że po prostu dołożyłeś cegiełkę, czy też kwiatek, do modelu, ale po chwili Twój wzroku przykuwa coś, czego wcześniej tam nie było. Znajdujesz 3 karty z czekoladowych żab oraz +1pkt. do HM Możesz wybrać, które karty ze spisu znajdujesz. Do dyspozycji masz kategorie: hogwarckie osobistości, znane czarownice oraz znani czarodzieje, w każdej z nich możesz wybrać po 1 karcie. F jak Fiołek - Nagle dopada Cię nostalgia i masz wrażenie, że świat wokół Ciebie zrobił się niepokojąco szary. Robisz się niesamowicie skryty i potrzebujesz bliskości innej osoby do końca dnia! G jak Geranium - Twój nastrój ulega znacznej poprawie! Masz ochotę wciąż śmiać się i tańczyć. Nic nie jest w stanie tego zepsuć, a już na pewno nie paczka mixu słodyczy, która wylądowała obok Ciebie. H jak Hiacynt - Po umiejscowieniu kwiatka czujesz, że coś jest nie tak. Do końca dnia Twoje oczy przyjmują hiacyntowy odcień, a Ty paplasz o swoich sekretach na prawo i lewo. I jak Irys - Widzisz, jak przed Tobą pojawia się postać samej Roweny Ravenclaw. Kobieta uśmiecha się do Ciebie, wyciągając w Twoją stronę dłonie i wypowiadając słowa, których nie rozumiesz. Czujesz się jednak zdecydowanie bardziej pewny siebie. Otrzymujesz +1pkt. do dowolnej dziedziny kuferkowej! J jak Jaskier To zdecydowanie nie jest Twój dzień. W momencie, gdy jaskier ląduje w makiecie, kwiaty wokół niego na chwilę obumierają, a Ty czujesz, jak ogarnia Cię złość. Następna osoba, która napisze post w tym temacie (nie musi być przy makietach) jest Twoim wrogiem przez następny wątek!
Nieważne, jak mocno Eiv wpatrywałaby się w oczy Runy, i tak nie dojrzałaby w nich żadnego z fałszywych uczuć, jakich najprawdopodobniej szukała. Oczywiście, może delikatne zbicie z tropu majaczyło gdzieś pośród pokładów niezmierzonej empatii oraz czystej chęci pomocy, bo dziewczę nigdy by się nie spodziewało, że po względnie krótkiej salwie przekleństw oraz obelg ich ofiara momentalnie się załamie. Wnioskując z całej tej nienawiści, jaką słychać było w opowieściach Gemmy o podszywającej się pod nią osobie, można było pomyśleć, iż ona z wielką chęcią podejmie się takiej szermierki. Zamiast tego, po prostu opadła na ziemię. Grímsdóttir usiłowała wiec w jakiś niebywale błyskotliwy sposób rozpracować zawiłość sytuacji, ale fakt, że musiała to robić w międzyczasie oswajania Henley wcale nie pomagał. Głaskała ją z niemal siostrzaną troskliwością, której w danym momencie u Gemmy próżno było szukać. Dziewczyna powoli chyba zaczęła wierzyć w prawdziwość teorii o dawno zaginionych, nagle odnalezionych bliźniaczkach, sądząc po pełnym wyrzutu pytaniu o nieodzywanie się, ale zamiast takiego chamstwa, mogłaby się przestawić na tryb empatii. Nie pomyślała, że może Cara nie miała żadnego wpływu na ich rozdzielenie? Runa mimowolnie czuła na sobie wzrok Zaharówny, chociaż odwrócona do niej plecami nie miała najmniejszej szansy na zgadnięcie, jakie emocje w nim zawarła. Czy niecierpliwe oczekiwanie, czy nienawiść, czy może zwykłą obojętność i brak wiary w retorykę Włoszki? A może w ogóle nie patrzyła, krążąc tylko w kółko, zaś osiemnastolatce tylko wydawało się, że jest obserwowana? Jeszcze się o tym z pewnością przekona, póki co nadal delikatnie gładziła włosy Gryfonki, aby zaraz ostrożnie odebrać od niej papier wraz ze zdjęciem. Sytuacja zrobiła się trochę mniej wygodna, bo dla pełnej wygody Runa potrzebowałaby obu swoich dłoni, a to oznaczało, że nastał koniec głaskania. Westchnęła cicho, zabierając się do dokładniejszych obserwacji dwóch zadziwiająco ważnych rzeczy, których otrzymania dziewczę w żadnym wypadku się nie spodziewało. - Gemma, jak miała na imię twoja siostra? To znaczy, na pierwsze i drugie? - spytała głośno, chcąc upewnić się, że adresat pytania dokładnie je usłyszy. Oczyma pochłaniała inicjały N. V. Z. w całej pewności, że "Z" oznacza "Zaharov". Nie chciała jednak podejmować żadnych pochopnych wniosków, więc musiała się upewnić. Rok 2004 również pasował do wersji rozdzielenia w wieku dziewięciu lat. - W sumie wiesz co? Chodź tu i zobacz sama - dodała, podnosząc się do pionu i wyciągając dłoń ze zwitkiem papieru oraz zdjęciem w stronę dziewczyny, a kiedy ta zabrała podane jej rzeczy, Włoszka znów przykucnęła, aby ponownie zacząć głaskać Henley. - Wszystko będzie dobrze - powiedziała cicho, nie mając w arsenale nic lepszego, a nie chciała, żeby dziewiętnastolatka miała się tu zaraz popłakać.
Autor
Wiadomość
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm
Transmutacja - wprowadzenie Ilość punktów z transmutacji: 6 Ilość punktów z zaklęć: 25 Nastawienie względem transmutacji: 3 - nie przepada, bo nie umie Nastrój: 9, o dziwo Wymarzony partner do pracy: Adela, Imogen, Clara, Clementine jeśli przyjdzie, Max?
Pojawiła się na dziedzińcu od razu trzy razy lepiej nastawiona do zajęć z transmutacji, gdy nie miała w perspektywie oglądania starego Craine i padania ofiarą jego złych humorków. Nigdy nie była wybitna z tej dziedziny magicznej, w związku z tym ciężko było jej ją lubić, ale nie sprawiało to, że całkowicie porzucała próby jej nauki. Oczywiście nastał w szkole czas, by wszystkie zajęcia odbywały się na zewnątrz bez względu na pogodę. Była niemal pewna, że dzisiejsza mżawka to dopiero rozgrzewka - kto wie kiedy następnym razem zobaczy szkolną ławkę? Profesor Vodder, mimo że nowa w zamku, najwyraźniej już zdążyła podłapać modę, skoro kazała im się stawić na dziedzińcu. Od razu zauważyła grono swoich koleżanek skupione w jednym miejscu i był tylko jeden element, który przeszkadzał jej w zupełnie komfortowym podejściu do nich - Imogen. Ostatnio pospinały się nieco i atmosfera między nimi była nieco napięta. Z całego towarzystwa tylko one z równym zapałem potrafiły się pokłócić - zapalały się szybko i tliły zaskakująco długo w porównaniu z Adelą-pacyfistką i Clarą, która chyba nie mogła mieć bardziej wyjebane, niż miała na co dzień. Kate zagryzła jednak zęby i podeszła do nich. - Cześć, laski - przywitała się nader entuzjastycznie jak na siebie w ostatnim czasie. Splotła dłonie na piersi i skrzyżowała nogi odziane w wysokie, czarne buty oraz ciemne, prześwitujące rajstopy, bujając się lekko w przód i w tył, wodząc wzrokiem po zebranych. Na moment zatrzymała się na naprawdę przykrym obrazku w postaci sinookiego Lockiego rozwalonego na ławce, zanim wywróciła oczami i skoncentrowała spojrzenie na przyjaznej twarzy Adeli. - Ty wydajesz się w naprawdę dobrym nastroju. Co nowego? - zagaiła.
Transmutacja - wprowadzenie Ilość punktów z transmutacji: 16 Ilość punktów z zaklęć: 8 Nastawienie względem transmutacji: 10 Nastrój: 8 Wymarzony partner do pracy: ze wszystkim, ale dzisiaj z @Iris Skylight
Nie była do końca pewna tego, czy dzisiejsze zajęcia miały potoczyć się dla niej łaskawszym torem, dlatego szła na dziedziniec niemal jak na skazanie, czując zaciskającą się pętle strachu na sercu. Wolała nie myśleć o żadnych konsekwencjach błędnych decyzji, ale przecież im bliżej była rozwiązania pewnych zagadek, tym świadomiej mogła mówić, że rozkochała się w tych konkretnych zajęciach; może nawet z wzajemnością. Gęste pukle spięte były w wysoki kucyk, który opadał luźno na plecy, zaś szata szkolna ogrzewała przyjemnie ciało, które odkąd nadeszły mroźniejsze dni, cierpiało z powodu temperatur. Całe szczęście od początku towarzyszyła jej urocza puchonka, siostra Imogen, dzięki czemu Bardot czuła się bezpieczniej. Lepiej być wszak przy kimś, kto zna mury Hogwartu, aniżeli błądzić w nich samodzielnie. - Nic mi nie mów... Ostatnim razem zarobiłam trolla z kartkówki, a transmutacja jest mi najbliższa... Jakkolwiek to nie zabrzmi, w Salem nie mieliśmy aż tak przerażającego profesora - jęknęła cicho, nie będąc pewną czy ściany nie miały uszu. Nie zamierzała wysłuchiwać po raz kolejny, że mówi głupoty. Gdy wreszcie znalazły się na wskazanym przez nauczycielkę placu głównym, odetchnęła z wyraźną ulgą. Dziewczęcym oczom ukazała się oczywiście para jej ulubionych gryfonek - @Adela Honeycott i @Imogen Skylight, choć jednocześnie pojawiło się pewne zwątpienie dotyczące @Kate Milburn. Nie sądziła, że ściągnie ją myślami, dlatego od razu oblicze Bardot rozpogodziło się, gdy ta dołączyła do grupy uczniów. Pomachała trzem przyjaciółkom, zaraz potem przenosząc wzrok na @Maurice Howells, z którym spotkanie we wakacje wciąż zaprzątało jej głowę, podobnie jak słowa, jakimi ją wtedy obdarzył. Jemu dedykowała jedynie zachowawczy uśmiech, mając nadzieję, że uda im się też porozmawiać w niedalekiej przyszłości. Kierując swe kroki razem z @Iris Skylight, minęła @Lockie I. Swansea, nie mogąc powstrzymać się przed zatrzymaniem na kilka chwil, by zwrócić się do niego bezpośrednio. Nie przypuszczała, że ten tkwił aktualnie w innej krainie, aniżeli ta należąca do żywych, dlatego ich twarze były nieco za blisko, a szok, którego mógł przez to doświadczyć był zapewne niespodziewany. - Teraz faktycznie wyglądasz jak ivre imprudent* - mruknęła, przypatrując się jego obliczu i śladowi, który okalał męskie oko. - I podobnie pachniesz... - głos Francuzki był lekki, a nuta żartu osiadła na jej wargach. - Na następnej transmutacji, jeśli będą zajęcia w parach, zaklepuję cię... Ponoć jesteś w to całkiem niezły, o ile będziesz w lepszym stanie - rozbawieniem zatańczyło na pełnych wargach Francuzki, lecz nie mogła dłużej pozwalać czekać puchonce, z którą już po upływie kilku chwil, znalazła odpowiednie miejsce z dala od innych, nieco absorbujących ją studentów. Nie wydawali się wszak źli, wręcz przeciwni - byli całkiem otwarcie, dlatego Clementine obdarzyła uśmiechem młodszą skyligtównę, by dodać jej otuchy. - Nie martw się... Jeśli ta profesor nie będzie tak straszna jak Crane, to poradzimy sobie razem, wiesz? A gdyby nie, to razem wylądujemy w Skrzydle Szpitalnym - i uznała, że ten żart jej wreszcie wyszedł i nie wzbudzi w nikim poczucia zażenowania czy dyskomfortu.
Transmutacja - wprowadzenie Ilość punktów z transmutacji: 0 Ilość punktów z zaklęć: 10 Nastawienie względem transmutacji: 7, 10 - kocham Pattona, żartuje Nastrój: 5 Wymarzony partner do pracy:@DeeDee Carlton
To była druga lekcja, lecz nie miały być to kolejna transmutacja z Pattonem Crainem. Dlatego Fern była ciekawa, kim jest nowa nauczycielka, która postanowiła wypchnąć ich poza salę lekcyjną na zewnątrz. Pogoda nie była beznadziejna, jak na angielską wrześniową jesień. Przyjemne piętnaście stopni, ale ta mżawka wszystko psuła, deszcz zawsze sprawiał, że robiło się chłodniej i myślało o siedzeniu w ciepłej klasie, a nie wychodzeniu na błonia, z drugiej strony chyba nikt nie chciał siedzieć z Crainem w sali. Właściwie Young też nie chciała. Zwłaszcza że jego nudne wykłady zabijały bardziej niż krzywe spojrzenie nauczyciela posyłane, w każdą stronę jakby przegryzał cytrynkę wyjętą z herbatki. Ubrana w ciepły sweter, zarzuciła na siebie szatę z godłem węży. Podejrzewała, że nie będą paprać się błocie, czy szukać zwierząt na błoniach, ale i tak miała na sobie strój odpowiedni do wyjścia, a w tym zestawie również wygodne buty. Będąc na miejscu, rozejrzała się mimowolnie po zebranych twarzach, wolała jednak usunąć się gdzieś w kąt, szybko jednak dostrzegła znajomą krukonke i skierowała się w jej stronę. @DeeDee Carlton patrzyła w niebo, a Fern podkradła się do niej, stanęła obok białowłosej i również spojrzała do góry.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Transmutacja - wprowadzenie Ilość punktów z transmutacji: 117pkt. Ilość punktów z zaklęć: 91pkt. Nastawienie względem transmutacji: 9,5 Nastrój: 2 Wymarzony partner do pracy: Najlepiej Lockie albo solo z powodów wspomnianych przez kolegę
Nie pamiętał, kiedy ostatnio przeżywał tak ciężki poranek. W sumie to też niewiele pamiętał z tego, co się wczoraj działo po pewnym momencie. Miał przebłyski, miał w głowie sens ich rozmów, ale to by było na tyle. Wiedział też, że muszą wrócić w końcu do Hogwartu, choć ta myśl przyszła do niego dopiero, gdy popijał kawę, czekając aż Lockie wstanie. Nie zamierzał go budzić, bo na kaca dobre spanko było bardzo ważne, a jak raz ominą Historię Magii, to od razu świat się nie zawali. Szkoda, że ominęli jednak śniadanie w Wielkiej Sali, bo zdecydowanie przydałoby im się teraz coś tłustego. Napotkał Swansea, gdy wychodził z łazienki. -Jeśli Ty też wyglądasz tak, jak się czujesz, to będzie to kurewsko długi dzień. - Rzucił mu komplement, ale nie było co się oszukiwać. Ich obite, posiniaczone mordy mogły przykryć zaklęcia, ale Max nie czuł się jeszcze na tyle trzeźwy, by ryzykować machaniem różdżki w okolicach czyjejkolwiek twarzy. No może poza tą Diaza. Musieli więc pracować z tym, co mieli. Droga do Hogwartu była koszmarem nie mniejszym, niż poprzednie godziny. Naznaczyli chyba każde możliwe miejsce zawartością swoich żołądków i choć Max uraczył ich eliksirem na poprawę nastroju, to jednak nie pomogło to aż tak, jak powinno. Solberg postarał się nawet ubrać w mundurek, ale to nie poprawiało niczego. Koszula tu i ówdzie wyłaziła, cała pognieciona, krawat miał niedbale zawiązany i tylko fakt, że zarzucił kurtkę, nieco to wszystko ratował. Ale bardzo niewiele. -Nigdy więcej chlania, przed zajęciami, na których trzeba być. Dobrze, że nie siedzimy w klasie, bo bym nie wydoił. - Przyznał szczerze, powstrzymując kolejny odruch wymiotny i nawilżając gardło wodą, bo suszyło go niemiłosiernie. Zaraz też stanął jak wryty widząc, kto te zajęcia będzie prowadził. -Witamy w Hogwarcie. - Uśmiechnął się lekko do @Astrid Vodder . Może pierwsze wrażenie zrobił na niej dobre, ale coś czuł, że w tym momencie prysnęło ono niczym złe zaklęcie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Dogorywał, nie dało się ukryć. Pokiwał zmęczoną głową @Maximilian Felix Solberg, bo ten prawił święte słowa jak boskie objawienie na Jasnej Górze, czy co to za wesołe chrześcijańskie eventy prawdomówności sił wyższych. Nie zdołał jednak otworzyć oczu, bo powieki były zbyt ciężkie, ważyły zbyt wiele, jak zresztą cała głowa. Bolał go żołądek, mimo wypitego eliksiru, bo choć opędzlował po drodze bajgla, to chyba juz go wyrzygał w którychś krzakach, prawdopodobnie razem z jakimś odcinkiem swojego układu pokarmowego. Słysząc znajomy głos, z trudem otworzył oczy. Jaka to była ironia losu, że przed nimi, gdzieś w oddali, zobaczył @Kate Milburn, na widok której czerwonego kubraczka znów rozbolała go głowa i to nie od kaca. W jakimś kuriozalnym stopniu była składową jego obecnego stanu, ale o ile myślenie o tym pod wpływem alkoholu było proste, to na trzeźwo, a co gorsza - na kacu, nie miał do tego psychy. Przeniósł wzrok na @Clementine Bardot. - Żolipapą. - odpowiedział roztropnie i uśmiechnął się słabo, odrywając od ściany i prostując - Przepraszam milejdi, na następny raz będę pamiętał o perfumach. - położył dłoń na piersi i chciał się pokłonić, ale jak tylko się trochę zgiął, poczuł, jak napięta krwiakiem skóra na plecach uderza go uczuciem palącego bólu. Jak przez mgłę przypomniał sobie, jak rozjebał plecami krzesło i westchnął. Wprawdzie się wykąpali, ale najwyraźniej nie pomogło to wiele. - Ja chyba umrę... - mruknął do Maxa, pocierając twarz, ale tylko trochę, bo ryj go dalej bolał od tej pizdy pod okiem, a on również jeszcze nie ufał swoim rękom, by nawet trochę spróbować się podleczyć. Wyciągnął ręce przed siebie i wpatrzył się w drżące palce - Ja pierdole, jakie delirium... - wymamrotał do siebie, po czym wetknął dłonie pod pachy, z nadzieją, że nikt poza nim nie widział, jak się trzęsie i zaraz mu przejdzie.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm
Nie mogła nie zwrócić uwagi, że Clementine, zamiast dołączyć do ich grupki, zatrzymała się przy ewidentnie dogorywających Ślizgonach na krótkie pogaduszki. Kate obróciła się przez ramię, by ocenić swoim bystrym spojrzeniem sytuację, a także spróbować wyczytać z ich zachowania potencjalnie łączące ich koneksje. Czy zaskakiwało ją to, że Swansea zdążył już zaskarbić sobie sympatię i uwagę jej nowej koleżanki? Raczej nie. Złapawszy potężne FOMO, wytrzymała przy dziewczynach jeszcze krótką chwilę, średnio angażując się w trwającą między nimi rozmowę. Napięte stosunki z Imogen wcale nie pozwalały jej się lepiej skupić na temacie. - Zaraz wrócę - powiedziała więc, odchodząc tych kilka kroków, by zbliżyć się do @Lockie I. Swansea i @Maximilian Felix Solberg. Im mniejszy dystans ich dzielił, tym bardziej żałowała, że podjęła się tej wycieczki. Stanęła w odległości kilku kroków, nieznacznie marszcząc nos, gdy dotarł do niej wydzielający się z ich ciał smród gorzelni. - Skąd macie limo? - zagaiła, rękami wodząc po kieszeniach w poszukiwaniu różdżki, a gdy w końcu ją znalazła, spojrzała pytająco: - Naprawić? - Bo tylko tyle mogła im w tej chwili zaoferować. Nie znała sposobu, by wyleczyć ewidentnego kaca mordercę, a wszystkie zaklęcia maskujące zapachy mogły okazać się nieco za słabe w starciu z przykrą wonią ciężko metabolizowanego alkoholu.
Transmutacja - wprowadzenie Ilość punktów z transmutacji: 3 Ilość punktów z zaklęć: 0 Nastawienie względem transmutacji: 8 (Bo to nie Craine i zawsze jest szansa na coś ciekawego!) Nastrój: 10 (Bo to jednak nie Craine!) Wymarzony partner do pracy:Fern A. Young lub Lily Blackwood (Jeśli będzie)
Wiadomości o kolejnej lekcji transmutacji, nie przyjęła już z takim samym entuzjazmem. Craine dokonał praktycznie niemożliwego, pozbawiając Aiyanę chęci do uczestnictwa w zajęciach. Jedenastolatka oczyma wyobraźni widziała już kolejny, monotonny wykład, dotyczący transmutacyjnych praw. I to przedstawiony w tak absurdalnie nieciekawy sposób, że znacznie więcej wyciągnęłaby z samodzielnej nauki, niż z zajęć słynnego profesora. Niemniej jednak, na owych zajęciach postanowiła się pojawić. Zmierzała w kierunku sali, z nosem utkwionym w książce. Powtarzała materiał dotyczący prawa Gampa oraz zasady sztucznie stworzonej Quasi-dominacji. Wszystko po to, aby nie dostać Trolla z zajęć i nie narazić się jeszcze bardziej Craine'owi. A tego raczej była blisko, gdyż niemal weszła do jego klasy. Przed tą feralną pomyłką ocaliła ją @Fern A. Young, odciągając od paszczy potwora i kierując na właściwe zajęcia - szkolny dziedziniec. Ten nieoczekiwany obród sprawy, zaintrygował pierwszoroczniaczkę i co ważniejsze, dał nadzieję na ciekawiej spędzony czas. Stara Aiyana powróciła. Co prawda w nieco ostrożniejszym wydaniu, ale już po samej minie borsuczka łatwo było wywnioskować, że zmianę środowiska przyjęła z niezwykłą wręcz radością. "Dlaczego na dziedziniec? Będziemy coś czarować? Profesor Craine nie będzie nas teraz uczył, prawda? Osobiście mam nadzieję, że będzie to ktoś inny. Ostatnia lekcja była strasznie nudna. Niczego z niej nie zrozumiałam. Nie mam nawet połowy notatek. Właśnie! Dasz spisać notatki?" Pierwsza kropla deszczu spadła na jej kieszonkowy notesik. Na całe szczęście, nadal nie padało. Dało się jednak wyczuć jesienną atmosferę.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Najchętniej wtopiłby się czołem w zimny kamień budynku i tak umarł, bo lepszego rozwiązania ich problemu nie widział. No chyba, że dalsze chlanie, ale na to szansę już sobie przekreślili. Co gorsza zaczęli kręcić się wokół nich ludzie i początkowo Max był szczęśliwy, że laseczka zagadała tylko to Lockiego, bo nie musiał się wysilać i udawać, że funkcjonuje bardziej niż to się miało w rzeczywistości. Zaraz jednak okazało się, że jego marzenia były skazane na pozostanie w tej strefie bo jak z powietrza, bo nie wiedział co dzieje się wokół, wyrosła przed nimi Kate. -Nie jestem pewien. - Starał się, ale nie potrafił sobie przypomnieć za co i po co oberwał w to miejsce. -Swansea? Podłoga? Biurko? - Wymienił kilka możliwych opcji, wzruszając ramionami. Zerknął na Lockiego, szukając u niego pomocy w tym temacie. -Nawet mi nie mów. Nie podszedł bym teraz do kociołka. - Przyznał, że ma się wcale nie lepiej, bo jemu też łapy się trzęsły. -Jest tak źle, że trzeba? - Zapytał Kate, bo niechętnie dawał się leczyć, latać, upiększać, czy cokolwiek. Jakby chcąc to udowodnić zebrał się na test swojego stanu. Uniósł różdżkę i przy pomocy krótkiego Accio przywołał do siebie parę okularów przeciwsłonecznych, które miał nadzieję, że sprawę załatwią.
Zaciskał zęby, czując, że szczękają mu nawet zęby i już nie wiedział, czy to z zimna, może miał gorączkę, a może rzeczywiście rozpędzał mu się jakiś syndrom odstawieny. Kiedy zobaczył, że @Kate Milburn idzie w ich stronę, skrzywił się miną dziecka, patrzącego na ojca idącego korytarzem z pasem w ręku. Prawie, jakby myślał, że szła mu wpierdolić, mimo że nie zrobiła tego nigdy, a i on nigdy nie unikał wpierdolu. Teraz jednak nie był gotowy na jakąkolwiek z nią interakcje, bo sam jej widok nasuwał mu na myśl kolejne kieliszki wódki, którymi zapijał otrzymywane informacje. A wspomnienie wódki, było teraz złe. Z zaciśniętymi oczami, czekając na grom z nieba, słuchał, o czym mówiła i uchylił jedno oko kiedy @Maximilian Felix Solberg posilił się na jakąś odpowiedź. - Nie wiem. - powiedział, bo nie wiedział - Było i biurko. I podłoga. I ta rura chyba. Stolik? Był też stolik... - to brzmiało prawie jak lista miejsc potencjalnego figlowania, ale miał mózg z waty i nie umiał wyłapać tego żartu. Przemieszczanie się pomiędzy barem, a pokojem VIP w jego pamięci było jedną, bezkształtną plamą obrazów. Zdawało się, że już wtedy trochę nie widział, więc limo musiało pojawić się wcześniej. Wziął drżący wdech, szukając w sobie hartu ducha i odwagi, bo jednak wolałby nie zostać wypierdolony z lekcji za to, że wygląda jak ofiara przemocy w rodzinie i nadstawił twarz w stronę jej wyciągniętej różdżki, choć wciąż z twarzą ściętą jakimś oczekiwaniem, że jednak da mu w mordę, zamiast mu pomóc. Rąk spod pach nie wyjmował i swojej różdżki nie zamierzał dotykać, dopóki nie przestaną mu się trząść, albo nie zostanie do tego zmuszony przez nauczycielkę. Miał jednak przebłysk nadziei, że może jak jego japa nie będzie wyglądać jak schab szykowany na sznycla, a on sam się potem gdzieś skuli z tyłu, to może Vodder w ogóle go dziś nie zauważy i będzie mógł po transmie jednak pójść, umierać w dormitorium.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm
Sądząc po tym, jak przekrwione były oczy obojga i jak marnie wyglądali, albo przeżyli melanż życia (ledwo), albo walczyli o to życie pół nocy z Merlin jeden wiedział kim lub czym. Słowa ciężko wychodziły im z ust, jakby bali się, że wraz z nimi wyleci z nich coś innego, a poskładane do kupy urywki niejasnego przebiegu wieczoru kazały jej złożyć obie potencjalne wersję w jedną całość - odbyli melanż życia i walczyli o nie sami ze sobą. Patrząc na podpuchnięte, podbite oczy chłopaków i tak była pod wielkim wrażeniem, że w ogóle doczołgali się na dziedziniec, a fakt ten zrodził w jej głowie kolejne pytania. - Chyba nie teleportowaliście się w tym stanie, co? - zapytała z lekkim wahaniem w głosie, bo nie wiedziała na ile trzeźwo myśleli (biorąc pod uwagę jak nietrzeźwo pachnieli). - I mam nadzieję, że nie prowadziłeś... - dodała z grobową miną, wpatrując się w limo Lockiego. W tej sytuacji nie była ojcem idącym do niego z pasem - była matką, która opierała ręce na biodrach i wymownie podsumowywała człowieka jednym spojrzeniem. Po minie w jaką układały się jej pociągnięte czerwienią usta mogli poznać, że nie rozpierała jej dumą, zamiast jednak wpychać się nieproszona z radami tam, gdzie jej nie chciano, wolała zadbać o to, by nie mieli więcej kłopotów. Leżącego konia nie należało kopać. Max nie był zbyt chętny, żeby oddawać się w jej ręce, a w dodatku machnął na coś różdżką, co wprawiło Kate w lekką dezorientację. Lockie jednak nachylił się ufnie, zaskakująco ufnie, w związku z czym musiał być choć trochę zdesperowany. Nie miała zamiaru pastwić się nad nim, więc w pierwszej kolejności rzuciła levatur dolor na jego głowę, by może na moment uciszyć dudniący w niej koncert bębnowy. Podeszła krok bliżej, pochylając się nieco i kierując koniec różdżki prosto w spuchnięty siniak pod jego okiem, by szepnąć niemal bezgłośne dispareo oedema, a tuż po nim duritio, żeby finalne episkey nie bolało tak bardzo. - Będziesz żył - stwierdziła, choć nie wiedziała, czy werdykt ten był dla niego jakkolwiek satysfakcjonujący. - Kinetosis - dodała po krótkim namyśle, bo sądząc po zielonkawym zabarwieniu jego cery jakąkolwiek podróż tutaj naprawdę dała mu się we znaki. Po skończonym składaniu jednego Ślizgona, spojrzała pytająco na tego drugiego. Jeśli zamierzał cierpieć zasłonięty okularami przeciwsłonecznymi, kim była, aby się z nim szarpać?
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Milburn była bardzo blisko celu. Mówienie wymagało wysiłku, a do tego wszelkie zapachy nie pomagały. Nie mówiąc już o tym, że jej głos był dzisiaj jakiś wyjątkowo donośny i odbijał się bolesnym echem w jego biednej, skacowanej głowie. -Świstoklik. - Wyjaśnił krótko, bo na szczęście nie wpadli na durniejszy pomysł, a opcji mieli naprawdę wiele. -O właśnie, rura... - Potwierdził, bo przypomniał sobie, czemu policzek ma taki siny i obolały. Aż wzdrygnął się na to wspomnienie, choć było ono bardziej domysłem niż wyraźnym obrazem. Postawa gryfonki była dla niego ciężka o przetrawienia, bo dziewczyna nie przypominała mu nikogo z rodziny, a pewną nauczycielkę. Biologiczna matka to by nawet pewnie nie zauważyła, że z chłopakiem jest coś nie tak, zastępcza raczej rzadko przybierała taką pozę względem niego, ale Beatrice... Tak, to była ta postawa. Skrzywił się mocno na tę myśl bo była ona bolesna na wielu płaszczyznach i jeszcze bardziej betonowała Maxa w tym, że nie chce być teraz dotykany, a już na pewno nie leczony. Pozwalał na to tylko Brewerowi, co też wypracowali wieloma konfliktowymi sytuacjami i próbami ucieczek Maxa z Munga. Pozwolił więc, by dziewczyna połatała mu Swansea, a w tym czasie sam założył na nos ciemne okulary, które o dziwo do niego przyleciały. Czyli nie było tak źle. Kiedy usłyszał te optymistyczne zapewnienia kontynuacji żywota, podjął wysiłek, by spojrzeć na Lockiego. Faktycznie wyglądał lepiej, choć nie wiadomo, jak się czuł. Niestety zauważył też pytające spojrzenie Milburn, na które westchnął bardzo ciężko. -Kinetosis. - Odpowiedział krótko bo czuł, że zaraz znowu będzie rzygał, a może akurat tego lepiej było się pozbyć. -Poproszę. - Dodał jeszcze, bo przecież nie jej wina, że pochlali się jak świnie i teraz musieli za to cierpieć.
Transmutacja - wprowadzenie Ilość punktów z transmutacji: 36 Ilość punktów z zaklęć: 5 Nastawienie względem transmutacji: 12/10 Nastrój: no takie 7 bym powiedziała Wymarzony partner do pracy: przygarne każdego, ale może Maurycy by miał ochotę?
Nadal nie był pewien, czy komplement otrzymany od samego Patola mu się aby przypadkiem nie przyśnił – a tamten wykład był naprawdę, naprawdę usypiający – w każdym razie pochwała, nawet tak drobna, jak stwierdzenie że nie był skończonym kretynem, podniosła Puchona na duchu po niezbyt udanym początku roku. Oczy błyszczały mu zatem ciekawością, kiedy wchodził na dziedziniec w swoim najnowszym nabytku, pod którym oczywiście nadal miał szkolny mundurek, ale szanujmy się - na zewnątrz pizgało zimnem, jeden sweter to za mało. Obrzucił szybkim spojrzeniem wszystkich zebranych i niemal potknął się o własne nogi, widząc poobijanych Ślizgonów, dogorywających gdzieś na ławce w rogu. Ktoś ich napadł? Oni kogoś pobili? Z przerażeniem jeszcze raz przeleciał przez wszystkich uczniów, którzy powinni stawić się na dzisiejsze zajęcia – czy kogo brakowało? Nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić w tej sytuacji, stał więc jak cielę na samym środku dziedzińca, bijąc się z myślami, czy podejść i nie zapytać, czy potrzebowali żeby ich dobić pomocy, czy może lepiej trzymać się od całego tego zgromadzenia z dala. Po chwili, która zdawała się trwać wieki, Terry podszedł wreszcie do Puchońskiego terminatora, którym okazała się Yanka, kątem oka śledząc jednak rozwój wypadków na ławce pokonanych. - Cześć dziewczyny. – przywitał się z Yanką i Fern, machając Ślizgonce na powitanie, po czym przy pomocy zaklęcia scribio nakreślił w powietrzu:
„Jak tam samopoczucie? Słyszałyście coś o tej nowej nauczycielce?”
A więc zaczęło się. Typowo brytyjska pogoda zastąpiła dotychczasowe słońce, a nawet szeroki uśmiech Australijczyka nie był w stanie rozgonić deszczowych chmur. Od kilku dni siąpiło niemiłosiernie, nieco zawiewało, i Baxter powoli uciekał myślami w kierunku Perth czy Calpiatto, które o tej porze roku były znacznie przyjemniejsze niż zimny szkocki zamek. Na jesienną chandrę znał jednak sposób czy dwa. Pierwszym z nich było lekkie śniadanie i filiżanka bazyliszkowego macchiato. Tak więc, ubrany w dresik i przeciwdeszczową kurtkę, Danny zawitał do Wielkiej Sali, gdy trwała pierwsza lekcja.
Tu, nieniepokojony przez nikogo, mógł w spokoju wsunąć tosty z jajkiem i przeczytać dzisiejsze wydanie Proroka Codziennego. Oczywiście, od razu przekartkował do rubryki sportowej, bo reszta nieszczególnie go interesowała. Gdy skończył tak śniadanie, jak czytanie, złożył gazetę i zostawił ją na stoliku, żeby kolejna osoba, która tu usiądzie, mogła nadrobić zaległości. Nadszedł czas na drugi sposób na jesienną chandrę – ruch! Dresiki i ortalion na plecach nie wzięły się z przypadku, bo zamierzał pobiegać chwilę wokół szkolnego jeziora. Ruch pomagał mu się rozbudzić, poprawiał nastrój i pozwalał poukładać myśli. A miał o czym myśleć, bo w środku nocy dostał list, który zdecydowanie nie powinien trafić do niego i – na szczęście – trafił.
Kiedy tak rozmyślał o tym liście, idąc w kierunku jeziora, najwyraźniej zadziałało prawo przyciągania. Natrafił bowiem na lekcję transmutacji, a wśród zgromadzonych dostrzegł mistrza elokwencji, rzeźbiarza słowa i erudytę nie z tej ziemi – @Lockie I. Swansea. Miotlarz przyjrzał się pobieżnie jego napuchniętej gębie, a potem dostrzegł tę należącą do @Maximilian Felix Solberg, równie przystojną. A więc to byli ci „Zmartwieni Ślizgoni”. Danny aż przewrócił oczami na ten obraz nędzy i rozpaczy.
– Oi! – Rzucił, machając niedbale ręką w kierunku uczniów. – Powodzenia na lekcji! Bawcie się dobrze i postarajcie się nie pozamieniać wzajemnie w gumochłony. – Uśmiechnął się ciepło i dodał, tym razem nie do ogółu, a bardziej precyzyjnie i nieco bardziej szorstko. – Swansea i Solberg. Zapraszam po transmie do mojego gabinetu. Porozmawiamy sobie o kaligrafii. – I nie czekając na odpowiedź, machnął jeszcze na pożegnanie i ruszył w kierunku biegowej ścieżki.
Transmutacja - wprowadzenie Ilość punktów z transmutacji: 28 Ilość punktów z zaklęć: 0 Nastawienie względem transmutacji: 10 Nastrój: 8,5 xD Wymarzony partner do pracy: może @Maurice Howells
Zajęcia odbywają się na zewnątrz. Ike nie ma na sobie mundurka, tylko emblemat przynależności do konkretnego domu i w gruncie rzeczy trochę żałuje jego braku. Jego bluza przejmuje ciężkość otoczenia, chłód i lekką mżawkę. Zdaje się wilgotna i nieprzyjemna w dotyku, dlatego odsuwa ją od siebie, odlepiając materiał od skóry. Mundurki szkolne mają dziwne właściwości przeciwdeszczowe, przeciwwiatrowe i ogólnie przeciwpogodowe. Teraz mu tego brakuje. Szuka innych alternatywnych rozwiązań, ale fakt, że jeszcze nie podjął się żadnych działań jest wyraźnym dowodem na to, że jeszcze niczego skutecznego nie wymyślił. Zabija czas wodzeniem spojrzeniem po zebranych i podchodzi do pierwszego ślizgona, który rzuca mu się w oczy. Maurice Howells stoi sam i nie zapowiada się, jakby na kogoś czekał, dlatego to Ike przystaje obok. — Widziałeś już tę Vodder? – swobodne zagadanie do rozmowy, ma na celu przeprowadzenie wstępnych badań, z kim przyjdzie im pracować w tym roku na zajęciach. Craine miał charakterek, ale był już znany. Miało się do niego pewne oczkiwania – albo ich brak.
Transmutacja - wprowadzenie Ilość punktów z transmutacji: 3 Ilość punktów z zaklęć: 3 Nastawienie względem transmutacji: 9 Nastrój: 9 Wymarzony partner do pracy: może Imogen, gdyby chciała zrobić wywiad środowiskowy?
Jestem dość odporny na Pattona Craine'a. Nie lubię go, bo co tu lubić, ale też wychodzę z założenia, że nauczyciele nie są od lubienia, tylko od przekazywania wiedzy. Na ostatniej lekcji to drugie niestety też nie poszło za dobrze, skoro zasnąłem i tylko zaklęcie Terry'ego uchroniło mnie od niechybnej zguby – więc teraz lubię go trochę mniej. Nie jestem w klubie osób, które nienawidzą go lub boją się go całym sercem, ale wieść o nowej nauczycielce przyjmuję z entuzjazmem. Jestem ciekawy, jaka będzie ona sama, ale przede wszystkim, w jaki sposób będzie prowadzić zajęcia. Samo miejsce zbiórki nasuwa jednak pewien trop, że będą one zgoła inne od wykładu starego belfra. Lubię, kiedy w szkole pojawiają się nowe osoby, wtedy ja sam czuję się znacznie pewniej. Kiedy ktoś jest tu krócej niż ja, to ja nie jestem już tym „nowym”, a to dobra zmiana. Na miejscu pojawiam się idealnie na czas. Mam na sobie jak zwykle nienaganny mundurek z perfekcyjnie zawiązanym krawatem, a przez ramię przewieszoną ciężką skórzaną torbę. Zatrzymuję się koło @Maurice Howells oraz @Ike Skylight. — Wszyscy mówią o nowej uczyciele, da? Ja to by chciał uwidzieć wasze miny, jak okaże się Crainem 2.0. — wtrącam z rozbawieniem — podobno ona nie taka stara — dodaję trochę ciszej, na wypadek, jakby nagle zmaterializowała się za moimi plecami.
Transmutacja - wprowadzenie Ilość punktów z transmutacji: 3 Ilość punktów z zaklęć: 0 Nastawienie względem transmutacji: 8 (Bo to nie Craine i zawsze jest szansa na coś ciekawego!) Nastrój: 10 (Bo to jednak nie Craine!) Wymarzony partner do pracy:Fern A. Young lub Lily Blackwood (Jeśli będzie)
Towarzyszący jej nastrój miała wręcz wymalowany na twarzy. Przywitała Terry'ego z uśmiechem od ucha do ucha, nie kryjąc się ze swoją na nowo odkrytą ekscytacją. To, jakie ostateczne nastawienie będzie miała do tego przedmiotu, zależało właśnie od tej lekcji. Na chwilę obecną, zamierzała zapomnieć o poprzednim nauczycielu, dając sobie szansę na odkrycie Transmutacji praktycznie od nowa. - Cześć Terry! Przeczytała wiadomość zapisaną zaklęciem, po czym pokręciła przecząco głową. Sama była święcie przekonana, że czeka ich kolejna lekcja z Craine'm. Gdyby nie szybka reakcja Fern, weszłaby prosto do jego klasy. "Niestety nie. Nawet nie wiedziałam, że będzie ktoś nowy. Poszłabym prosto do profesora Craine'a, gdyby mnie Fern nie zatrzymała. Mam nadzieję, że okaże się znacznie lepszym nauczycielem. Profesor Craine nie bardzo przekonał mnie do tego przedmiotu. Choć gorzej już chyba być nie może, prawda? Jest jeszcze jakiś nauczyciel w Hogwarcie, którego powinnam się obawiać? Czy Craine i O'Malley to wyjątki? No i zapomniałam wspomnieć o moim samopoczuciu, wybacz. Ogólnie czuję się wyśmienicie, bo mamy transmutację z innym nauczycielem! No i nie zapowiada się na to, że będziemy tkwić z nosem w podręcznikach. Nawet nie ma za bardzo warunków na kartkówkę. A jak twoje nastawienie do nowego nauczyciela?" Rozpisała się. Nie mogło być inaczej, gdy targały nią naprawdę silne emocje, a temat był wręcz gorący. Nawet ona nie przepadała za Crainem, choć w jego przypadku, główny problem stanowił sposób wykładania wiedzy. Pod tym względem, O'Malley wydawał się lepszy.
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Transmutacja - wprowadzenie Ilość punktów z transmutacji: 0 Ilość punktów z zaklęć: 10 Nastawienie względem transmutacji: 7, 10 - kocham Pattona, żartuje Nastrój: 5 Wymarzony partner do pracy:@DeeDee Carlton, @Terry Anderson, @Aiyana Mitchelson
Właśnie kierowała się na dziedziniec, kiedy złapała Aiyane ze sobą, bo dzisiejsze zajęcia nie miały być profesorem Crainem, trochę szkoda. Fern zamierzała skorzystać z rady profesora Baxtera i wypróbować rytuał stosowany przez Voodoo Boys. No nic była święcie przekonana, że jeszcze nie jedną lekcję będą mieć z Pattonem, a wtedy zobaczy czy czary luizjańskich zawodników działają na Pattona nauczyciela, który mógł z dumą cieszyć się swoją sławą, jednego z najstraszniejszych belfrów w Hogwarcie, chociaż Fern musiała przyznać, że to O'Malley był na jej top liście, Patol gdzieś spadł z rankingu, odkąd terroryzowała go swoimi dobrymi ocenami, a to wszystko dzięki Terremu. Podziwiała @Aiyana Mitchelson, dziewczynka pochodziła z niemagicznej rodziny, a ambicjami dorównywała niejednemu ślizgonowi, a może po prostu była pracowita. Angażowała się we wszystkie zajęcia, Fern nie pamiętała, aby sama taka była w jej wieku. Dam spisać i dzisiaj mamy z nową nauczycielką niejaką Vodder? Jakoś tak... No wiem, ja też nie lubię lekcji z Crainem. Oczywiście, że na lekcji transmutacji nie mogło zabraknąć @Terry Anderson, a kiedy podszedł do nich cała uwaga Aiyany skupiła się na nim, na co Fern odetchnęła z ulgą. Dziewczynka jednak zamierzała wszystko pisać, pewnie nie chciała, żeby Young miała jakieś braki w toczonej rozmowie. Dlatego kiedy ta kreśliła wiadomość na kartce, postanowiła przywitać się z puchonem ładnym uśmiechem i odpisać mu na wcześniejsze pytanie: Jakaś Vodder. Astrid Vodder? Nie mam pojęcia. Na pewno młodsza od Pattona. Tylko tyle wiedziała, sama jednak nie zamierzała zdradzać swojego samopoczucia, było ono jedną wielką obojętnością. Kiedy obydwoje przeczytali rozterki Mitchelson, Fern postanowiła im niczego nie utrudniać. Możecie mówić. Nie muszę wszystkiego wiedzieć. Puściła im oko, pozwalając im tym samym ukryć przed nią wszelakie wielkie jak i małe sekrety, nadal stała obok @DeeDee Carlton, która w końcu robiła jako duch i nikt jej nie zamierzał zagadywać. To się Fern trochę spodobało, z drugiej strony spojrzała na białowłosą, dając jej tym samym znać, że ciągle o niej pamięta i nigdzie się nie wybiera.
Malakai O'Malley
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Czuć od niego często papierosy, nosi nieśmiertelnik (dane: Roark Tiarnáin Ó Mháille), irlandzki akcent
Transmutacja - wprowadzenie Ilość punktów z transmutacji: 0 Ilość punktów z zaklęć: 20 Nastawienie względem transmutacji: 4 Nastrój: 7 Wymarzony partner do pracy:dowolnie, może Terry?
Trochę migał się od przyjścia na zajęcia z Transmutacji, w końcu to nigdy nie był dla niego szczególnie ważny przedmiot... z drugiej strony, na studiach wypadało jednak się rozwijać i czasem trzeba było też poszerzyć własne horyzonty, a Malakaia zaintrygowała wieść o nowej nauczycielce. Co jak co, ale Patton Craine chyba każdemu zdołał zajść za skórę i do niego Puchon by się raczej nie pchał, ale ktoś nowy zawsze mógł zaskoczyć. Trzeba było sprawdzić, czy Transmutacja psuje ludzi, czy jednak Craine jest wyjątkowym przypadkiem. Na dziedziniec dotarł chwilę przed dzwonkiem - rano miał akurat okienko, więc poświęcił ten czas na grę na starej, wysłużonej gitarze, więc teraz też miał zarzucony na plecy pokrowiec. Cicho liczył na to, że pomimo nietypowego miejsca zajęć, jednak dodatkowy bagaż nie będzie problemem i nie będą ich czekały dziwne akrobacje. Uśmiechnął się wesoło i pomachał do każdego, kogo rozpoznał, ale już nie chciał wprowadzać większego zamieszania, więc przystanął tylko z boku, próbując zorientować się, czy gdzieś pośród zebranych nie ma nauczycielki.
Astrid Vodder
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172
C. szczególne : Okulary w rogowej oprawce, często czuć od niej dym papierosowy, wygląda na młodszą niż w rzeczywistości jest, szwedzki akcent
Ludzie przed rozpoczęciem nowej pracy odczuwali pewnego rodzaju stres. Nie inaczej było w przypadku Astrid Vodder, która miała to zadebiutować w roli nauczycielki transmutacji w Hogwarcie. Wiedziała, że przez jej późniejsze rozpoczęcie pracy, zapewne mogło narosnąć wiele fascynujących bardziej bądź mniej historii wokół jej osoby, jednak starała się tym nie przejmować. Pewnym siebie krokiem zmierzała w stronę szkolnego dziedzińca, gdzie zarządziła lekcję. Zielono-brązowa szata czarodzieja powiewała wokół jej łydek, okulary zdobiły jej nos, a delikatny uśmiech przyozdabiał jej usta. Cały ten wizerunek mógł psuć zapach dymu papierosowego unoszącego się za Astrid i widok papierosa ćmiącego się między palcami jej prawej dłoni. Kobieta ponownie zaciągnęła się dymem papierosowym, nie bardzo przejmując się tym, co pomyślą o niej uczniowie. Pogoda była idealna względem tego, co dla nich na dziś zaplanowała. Miała tylko nadzieję, że jej wysiłki zostaną docenione przez uczniów. Wyszła na dziedziniec w towarzystwie delikatnej mżawki otaczającej wszystkich zewsząd. Przed deszczem nie dało się uciec, jeśli chciało się uczestniczyć w zajęciach. Zaciągnęła się ostatni raz papierosem po czym za pomocą swojej różdżki przemieniła niedopałek w guzik i schowała w kieszeni swojego płaszcza. - Ok, zapraszam wszystkich na środek - powiedziała głośno zaraz po tym, jak dzwonek wybił godzinę rozpoczęcia zajęć. Sama zdjęła z głowy kaptur, nie przejmując się spadającym na nią deszczem. Rozejrzała się po wszystkich zebranych z uśmiechem na ustach, poprawiła okulary na nosie. W tłumie dostrzegła @Maximilian Felix Solberg i aż miała ochotę parsknąć śmiechem, bo nie spodziewała się, gdy spotkała go po raz pierwszy, że będzie jednym z jej uczniów w Hogwarcie. Zaraz to zmarszczyła nieco brwi, bo dotrzegła coś, czego nie spodziewała się widzieć. Ale tym zamierzała zająć się później. Odchrząknęła lekko, tym samym skupiając na sobie uwagę uczniów. Rzuciła jeszcze odpowiednie zaklęcie, aby mieć pewność, że jej słowa będą pisały się w powietrzu. Została wcześniej uprzedzona, że na zajęcia uczęszcza również głuchoniema dziewczyna. - Witam na lekcji transmutacji - powiedziała, rozkładając nieco ręce. Szwedzki akcent był wyraźnie słyszalny w każdym wypowiadanym przez nią słowie. - Ja nazywam się Astrid Vodder i będę w tym roku nauczać tego przedmiotu. Wiem, że miejsce naszego spotkania jest raczej niekonwencjonalne, ale chciałam wam w ten sposób pokazać, że magia sama w sobie nie jest konwencjonalna. Tak naprawdę magia, a szczególnie transmutacja, to nie tylko inkantacja wypowiadana pewnym siebie głosem, ale wszystko to, co towarzyszy dookoła. Potrzeba skupienia, odpowiedniego wyrachowania a niekiedy nawet doza artyzmu również jest w stanie pomóc w rzuceniu odpowiedniego zaklęcia. I tego przede wszystkim chciałabym was nauczyć, niesztampowego podejścia do tematu. Czytać książki nauczyliście się wiele lat temu, ja jestem od tego, aby nauczyć was korzystać z już przeczytanej wiedzy. To powiedziawszy zrobiła kilka kroków, zaplatając ręce za plecami. Odgłos jej butów odbijających się od kamiennej posadzki przedzierał się przez odgłosy mżawki. - Odpowiednio wykwalifikowany i zdeterminowany czarodziej, jest w stanie władać wszelkimi aspektami magii. Może ożywiać materię, uśmiercać, zmieniać jej kształt czy nawet cechy chemiczne. Dziś chciałabym, abyście spróbowali okiełznać zjawiska meteorologiczne, które w założeniu są bardzo ciężkie do jakiegokolwiek okiełznania. Naszym zadaniem na dziś jest sprawić, aby deszcz przestał padać, zmienił swoją strukturę, temperaturę, cechy chemiczne. Waszym zadaniem jest okiełznać coś, co z pozoru wydaje się być kompletnie nie do okiełznania. Machnęła różdżką i w powietrzu pojawiły się nazwy zaklęć, z których mieli dzisiaj korzystać podczas pracy. - Zacznijmy od prostych zaklęć. Podzielcie się w pary i spróbujcie rzucić odpowiednie zaklęcie. Zadaniem waszego partnera jest wyłapanie, jakie błędy popełniliście i skorygowanie ich. A potem oczywiście zmiana. No to, do roboty! Jeśli macie jakieś pytania, to oczywiście służę pomocą. Poczekała, aż wszyscy dobiorą się w pary, po czym gwizdnęła i ruchem ręki przywołała do siebie @Maximilian Felix Solberg i jego kolegę @Lockie I. Swansea, którzy wyglądali jak siedem nieszczęść. Dopiero, kiedy do niej podeszli, poczuła, jak bardzo wczorajsi byli. Ciepły uśmiech, który wcześniej zdobił jej twarz, rozwiał się niczym sen. - Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nie jesteście w stanie uczestniczyć w dzisiejszej lekcji - oznajmiła cichym, choć dobitnym tonem, patrząc groźnie to na jednego, to na drugiego. - Może jestem naiwna, ale dam wam szansę udowodnić, że jednak możecie dzisiaj tutaj być i czarować razem z nami. - To powiedziawszy wycelowała różdżką w najbliższy kamień. - Proszę zastosować zaklęcia wczesnoszkolne na tych kamieniach. 5 razy. Jeśli choć jedno wam nie wyjdzie, to niestety musimy się pożegnać. - Zaplotła ręce na wysokości klatki piersiowej i spojrzała to na jednego to na drugiego Ślizgona wyczekująco.
Lekcja Transmutacji
Witam bardzo serdecznie na pierwszych zajęciach transmutacji prowadzonych przez Astrid Vodder. Podczas tych zajęć Astrid zmusiła was do walki z pogodą. W tym celu, na padający wokół was deszcz, macie rzucić zaklęcia, które pomogą wam przekształcić spadające krople w jakiś sposób. Możecie zmieniać kolory, stan skupienia, temperaturę, bardziej zaawansowani mogą próbować całkowicie powstrzymać padanie deszczu na danym obszarze. W tym celu najlepiej abyście korzystali z poniższych zaklęć, choć jeśli macie ciekawy pomysł na wykorzystanie innych ze spisu, na pewno będą za to dodatkowe punkty! Oczywiście zaklęcia, które możemy próbować rzucić to te z naszego zakresu umiejętności lub jeden wyżej, więc mając 2 punkty z transmutacji nie łapcie się zaklęcia z progu “zaawansowane”, bo obiecuję konsekwencje! Jeśli macie potrzebę zaczepić Astrid i poprosić o pomoc, śmiało, na pewno postara się pomóc!
Spoiler:
Proste: Aqua mutatio Zamiana jednej cieczy w inną ciecz
Evanesco Powoduje znikanie przedmiotów, efektów niektórych zaklęć, opróżnianie naczyń itd.
Glacies durare Zmienia właściwości lodu, sprawiając, że się nie topi w temperaturach wyższych od 0°C. Zaklęcie tym bardziej trwałe, im bardziej zaawansowany jest czarodziej. Można je zakończyć zwykłym finite.
Glacium Zamienia dany przedmiot w lód, zachowując jego uprzedni kształt. Żywe istoty nie są podatne na działanie tego zaklęcia.
Złożone:
Invento Zamienia mniejsze obiekty w wyraźnie od nich większe (szklankę w stół, długopis w taboret). Należy jednak pamiętać, że przesada nie jest wskazana, nie uda nam się przemienić igły w wielką czterodrzwiową szafę. Przeciwzaklęcie brzmi Pervate.
Zaawansowane:
Partis Temporus Zaklęcie defensywne użyteczne przeciwko mocy żywiołów. Tworzy tymczasową lukę w obiekcie np. w ogniu lub w wodzie, sprawiając że w tej części obiekt po prostu na jakiś czas znika.
Mechanika: Rzucamy dwoma kościami. Pierwsza z nich to kość k100, która odpowiada za skupienie postaci, gdzie 100 to super skupienie, a 1 to myślenie o niebieskich migdałach. Następna kość to literka, która odpowiada za poprawność zaklęcia rzuconego przez postać, gdzie A - zaklęcie kompletnie nieudane, J - zaklęcie idealne! Zaklęcie uznajemy za udane jeśli postać ostatecznie osiągnie minimum literkę G
Modyfikatory: - Za 7 lub więcej w nastroju, +5 oczek do kostki skupienie - Za 7 lub więcej w nastawieniu względem przedmiotu, +5 oczek do kostki skupienie - Za 4 lub mniej w nastroju, -1 oczko do kostki literka - Za 4 lub mniej w nastawieniu względem przedmiotu, -1 oczko do kostki literka - Za każde 20 pełnych oczek z kostki skupienie, +1 oczko na kostce literka - Za każde 10 pkt z transmutacji, +5 oczek do kostki skupienie - Za każde 20 pkt z zaklęć, + 5 oczek do kostki skupienie
W tej części każdy z was musi napisać minimum jeden post, choć im więcej tym lepiej i większa ilość punktów domu będzie przyznana (ale nie piszcie po 50 postów, bo czy napiszecie 19, czy 5, dostaniecie tyle samo punktów, bo zakładam, że 5 postów na osobę w tej części to max).
Wszystkie informacje na temat partnerów na lekcji czy statystyk, znajdziecie tutaj
Bardzo proszę wszystkich o użycie w każdym poście poniższego kodu:
Kod:
<zg>Transmutacja - etap I</zg> <zgss>Partner na zajęciach: </zgss> Tu wpisz <zgss>Wybrane zaklęcie: </zgss> Tu wpisz <zgss>Kostka skupienia: </zgss> [url=TUTAJ LINK]Opis kości[/url] <zgss>Kostka na poprawność zaklęcia: </zgss> [url=TUTAJ LINK]Opis kości[/url] <zgss>Ostateczny wynik: </zgss> Kostka skupienie + kostka na poprawnosc zaklęcia + wszystkie modyfikatory =[b]ostateczny wynik[/b]
Moje wy kochane miśki! Macie specjalne zadanie jako wyróżnieni ponad wszystkich innych uczniów. Każdy z was znajdzie w spisie 5 zaklęć wczesnoszkolnych, które można wykorzystać na kamieniu (niech poniesie was inwencja twórcza!) i rzuci 5xk100. Aby zaklęcie było udane musicie posiadać minimum 70 oczek na każdej z kostek. Jeśli choć jeden wynik będzie poniżej tej liczby, niestety Astrid uzna, że jednak nie jesteście w stanie uczęszczać na dzisiejszych zajęciach. Obowiązują was takie same modyfikatory, jak wymienione powyżej z tym że tutaj dodajecie je do jednej kostki k100. Jak napiszecie swoje posty, Astrid oceni, czy możecie dalej się bawić na zajęciach i robić dalszą część wszystkiego.
Termin
Czas na napisanie wszystkich postów to poniedziałek 7/10 do końca dnia. Gdyby ktoś miał się nie wyrobić, dawajcie znać, może przedłużę.
Klasycznie, wszelkie pytania/pochwały/zażalenia, zapraszam na PW do Astrid, bądź na mojego discorda (.sylvien)
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm
Transmutacja - etap I Partner na zajęciach: Adela Honeycott Wybrane zaklęcie: Glacius Kostka skupienia: 42 Kostka na poprawność zaklęcia: C Ostateczny wynik: nie bardzo wiem jak to wpisać, ale ostatecznie zaklęcie nieudane xDDDD
Kiwnęła głową, słysząc o świstokliku, bo ze wszystkich dostępnych im opcji ta była najmniej niebezpieczna, aczkolwiek też nieprzyjemna, bo Kate z doświadczenia wiedziała, jak strasznie świstoklik potrafił pokopać po żołądku. W ich stanie szczególnie musiało to być uciążliwe. Słysząc o rurze, wybałuszyła oczy na chłopaków, bo ich bełkotliwe odpowiedzi brzmiały jak recytacja transkrypcji czyjegoś gorączkowego snu. - Rura... co? - powtórzyła po nich, ale ostatecznie sama siebie powstrzymała od wnikania, kręcąc głową i machając ręką, bo chyba jednak nie chciała znać więcej szczegółów. @Lockie I. Swansea prezentował się lepiej, bo oko mu trochę odpuchło, siniak zbladł, a na jego twarz powracał pomału zdrowszy kolor, inny niż zielonkawa bladość zwiastująca obfitego pawia. @Maximilian Felix Solberg najwyraźniej wolał pozostać z limem stylowo zakrytym okularami przeciwsłonecznymi. Nie umiała bardziej zniwelować ich kaca bez dostępności do pełnej apteczki eliksirów, także musieli zadowolić się tym, co oferowała. - Kinetosis - rzuciła zaklęciem w Solberga, skoro tak ładnie prosił. - Proszę - dodała z uśmiechem. Wtem minął ich profesor Baxter, rzucając do chłopaków jeszcze więcej krypto-uwag, przez co Kasi już się całkiem zakręciło w głowie. A może po prostu nawdychała się oparów? Głowę miała wszak słabą. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, na dziedziniec wkroczyła profesor Vodder. Kate skinęła chłopakom głową, po czym odeszła kilka kroków, by stanąć razem z resztą dziewczyn. Może nie udało jej się posklejać ich do kupy, ale lekcję powinni przeżyć. Chyba... - Będziesz moją parą? - zagaiła @Adela Honeycott, szturchając ją lekko w ramię. Obawiała się, praca z Imogen nie będzie jej się układała, a Clementine poszła do Iris. Jakoś sobie dadzą radę. Ćwiczenie zaklęć może nie było specjalnie wymagającym zadaniem - a jednak jakoś nie mogła się skupić. Prawdopodobnie z tylu głowy wyobrażała sobie te dwie wielkie góry wijące się wokół rury. - Ale mi beznadziejnie idzie - stwierdziła, patrząc na efekty swojego Glaciusa, który zamiast zmienić kamyk w lód, jedynie oszronił go nieco.
Widząc @Iris Skylight i jej gest, wykrzywił usta w dziwnym grymasie, który już poznała, i odmachał krótkim ruchem ręki. Był to szczyt ekspresywności w jego wykonaniu. Biorąc pod uwagę ich ostatnie spotkanie, uznał, że może się nieco postarać. Chwilę później, profesorkę z papierosem podsumował podciągnięciem nosa. Smród papierosa od zawsze go drażnił, a szczególnie, gdy wdał się w materiał ubrania. Szalik osoby palącej to coś, co mogłoby go posłać do grobu poprzez uduszenie się. Obserwował ją ze swoją typową beznamiętną twarzą, wciąż zaciekawiony, co ma im do zaoferowania, oprócz "waloru" zapachowego. Słysząc o pracy w parach miał wielką ochotę westchnąć. Nie przepadał za pracą z ludźmi, z którymi nie zamienił więcej słów niż "cześć", albo "ale brzydka dzisiaj pogoda". Miał się już nawet pytać, czy jest to konieczne, kiedy też się dowiedział, że jako partnerkę przypisano mu pierwszoroczniaczkę. Mając słabość do dzieci nie mógł od tak jej zostawić. Wątpił jedynie, czy okaże się dobrym przykładem dla młodej, samemu mając mocno przeciętne zdolności z transmutacji. Obdarzył dziewczynę czymś na kształt uśmiechu i kiwnął głową w bok, jakby zachęcając, by nieco odeszli. Zaoferował swój zapasowy parasol, widząc, że nie ma własnego. - Proponuje zamienić deszcz w śnieg. - powiedział do niej, po czym sięgnął po różdżkę i rzucił glacium. Miał chwilową obawę, czy nie przesadzi i nie zamieni deszczu w grad, ale krople zamieniły się w zniekształcone od ciepła płatki i poczęły wolniej spadać, tworząc widoczną różnicę dla deszczu padającego kawałek dalej. - Dobra. - kiwnął głową, bardziej sam do siebie, po czym przeniósł wzrok na Aiyanę, czekając na jej ruch. - Twoja kolej, dziewczyno.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Transmutacja - etap I Partner na zajęciach: @Lockie I. Swansea Wybrane zaklęcie: Sabuli, Colovaria, Separi Petris, Lapifors, Morfio Kostki specjalne: 17,81,74,8,60 Modyfikatory: +5 za nastawienie + 60 za kuferek z transmy + 20 za kuferek z zaklęć = 85 do rozdania Ostateczny wynik: 81,74, 70, 70, 30
-Wybacz Milburn, ale co się dzieje na męskim wieczorze, zostaje na męskim wieczorze. - Z bólem się do niej uśmiechnął, zostawiając ten słodki sekret między sobą a kumplem, choć szczerze mówiąc, sam pamiętał tyle o ile. Zaraz też podziękował jej za zaklęcie czując, że robi mu się lepiej i jest w stanie przeżyć tę godzinkę. Nie pierwszy raz zresztą brał udział w lekcji w takim stanie, więc co nieco doświadczenia miał, co zresztą pokazał, przywołując sobie okulary, a zaklęcia zwykłe zawsze sprawiały mu większy problem niż transmutacja. Zaraz rozproszył się na chwilę, gdy Baxter minął ich i zaprosił do gabinetu. -He? - Wyrzucił z siebie inteligentnie i w dodatku z takim opóźnieniem, że miotlarz dawno zdążył już zniknąć z ich pola widzenia. -Jaka kaligrafia? - Zapytał Lockiego, bo nie rozumiał z tego absolutnie nic. Zrozumiał za to chłodne spojrzenie Astrid, która nie była ani ślepa, ani tym bardziej głupia. Dała im szansę, ale niezbyt wielką. Obudziła za to skrywaną w Solbergu (choć nie najlepiej) ambicję. Przecież nie da się położyć na czymś tak prostym jak wczesnoszkolne. Powodów, by przystać na ten warunek miał kilka, ale najważniejszym była dla niego kwestia animagii. Nie ufał sobie na tyle, że jeśli kiedyś uda mu się ukończyć przemianę, nie zachleje pały i nie będzie próbował odpierdolić czegoś jako zwierz. Wlazła mu kobieta na ambicje, a raczej sam sobie wlazł. Podszedł więc z bólem do tego kamienia, patrząc na niego jak na świętą krowę, gdy w myślach gorączkowo próbował sobie przypomnieć, które zaklęcia są te proste i jak się nimi posługiwać. W międzyczasie różdżka obijała się o jego udo, wzbudzając ból w jednym z siniaków, które wczoraj sobie nabił. -Dobra, to chyba było banalne... - Mruknął do siebie, zmieniając kolor kamienia na czarny, bo to było najbliżej i nie wymagało tyle wysiłku, co jakiś pomarańczowy. Zaczął nieźle, więc poszedł za ciosem i zmienił materiał kamienia na metal, a następnie rozwalił go na dwie części. Czuł, że łapie flow i gdzieś z tyłu głowy miał satysfakcję z tego, że nie daje się tak łatwo czarownicy zastraszyć. Co prawa z właściwą częścią zajęć mogło iść mu gorzej, ale nad tym teraz nie myślał, skupiając się na tym durnym kamieniu i czując, jak łeb coraz bardziej go od tego wysiłku zaczyna pizgać. Machnął różdżką po raz kolejny, zamieniając jeden z kamieni w piasek, a że już się rozkręcił, to uznał, że zrobi coś fajnego i postanowił przemienić pozostałą część skały w króliczka. Tu jednak przegrał już z migreną, która wprawiła jego dłonie w takie drżenie, że w połowie inkantacji różdżka wypadła mu z ręki i kamień, zamiast zacząć kicać, rozpoczął proces gnicia. Max nawet nie wiedział, że kamienie mogą gnić, więc stał tylko i patrzył na tę skałę jak debil, masując sobie obolałe skronie.
Transmutacja - etap I Partner na zajęciach: @Maximilian Felix Solberg Wybrane zaklęcie: Gemonio, Engorgio, Sabuli, Reducio, Papiliofors, Kostki: 27, 66, 80, 38, 7 Modyfikatory: +5 nastawienie, +30 za kuferek z transmy, +10 za zaklęcia Ostateczny wynik: 80, 70, 70, 36, 7
Wyczekał zaklęcia i westchnął cichutko, kiedy okazało się, że @Kate Milburn miała serce i nie zdecydowała się mu na przykład wrzasnąć do ucha, bo wtedy by umarł. Przyjął z wdzięcznością wszelkie zaklęcia, jakimi go potraktowała, dzięki czemu przynajmniej mógł się wyprostować, bez obawy, że puści bełta komuś na plecy. Lekka mżawka teraz rzeczywiście mogła podziałać orzeźwiająco. - Dziękuje. - powiedział szczerze, przymykając oczy w poczuciu błogości bez bólu głowy i bez zawirowań w brzuchu. Gdyby nie był tak zmęczony i nie nakurwiał go kręgosłup od rozwalenia plecami krzesła, byłby w stanie nawet względnie funkcjonować. Modlił się, by zaklęcia Kate trwały jak najdłużej. Uśmiechnął się smutno na tę klątwę, którą w niego rzuciła - Wolałbym nie... - zapewnił i przycupnął na ławeczce. Okrzyk Baxtera wpadł mu do głowy, ale widać potrzebował czasu, by wykiełkować konkluzją, bo jak Max pytał o doprecyzowanie kwestii kaligrafii, w oczach miał całą pustkę wszechświata. Nichuja nie wiedział, o czym mowa. Kiedy @Astrid Vodder pojawiła się na zajęciach, Swansea dla pewności wetknął ręce pod pachy, zamierzając kłamać, że się trzęsie z zimna po prostu. Słuchał instrukcji związanych z deszczem, już kalkulując w głowie, których zaklęć mógłby użyć. Przypomniało mu się, jak w wakacje wywoływał burzę, by ugasić pożar - zaklęcia związane z pogodą były naprawdę niezwykłe. Odwrócił głowę w jej stronę, by podzielić się swoim doświadczeniem, naiwny, jej mina jednak skutecznie go zniechęciła. Okazało się, że ani zaklęcia uśmierzające, ani próby bycia malutkim nie pomogły, bo miała najpewniej takie samo trzecie oko jak Wang. Z każdym jej kolejnym słowem, brwi Swansea unosiły się ku górze. - Wiesz co, następnym razem po prostu nie przyjdę. - westchnął do Maxa, kiedy nauczycielka już się odsunęła. Nie potrzebował animagii do życia, a swoje umiejętności transmutacji i tak rozwijał najczęściej sam, nie dziwiło go więc, że oto kolejny członek grona pedagogicznego stawia na metodę wychowawczą zwaną: poniżanie. Po tylu latach szło przywyknąć. Zakręcił różdżką w stronę jednego kamienia, powiększając go engorgio. Drugi rozmnożył geminio, zaraz żałując, bo z pięciu zrobiło się siedem, a on już był zmęczony. Przy trzecim zastosował sabuli, ciesząc się pod nosem na wspomnienie tego, jak tak proste zaklęcie pozwoliło mu oszukać czarnoksięskie zabezpieczenia domu @Saskia Larson. Przy kolejnym czknął, z lekkim przestrachem, że to zapowiedź rzygnięcia, przez co w ogóle nie trafił w kamień, a piątego nawet już nie próbował. Westchnął ciężko, bo jednak mentalnie nie zniósł ćwiczenia zaklęć pierwszoklasistów. Może na trzeźwo podszedłby do tego z innym nastawieniem, może lekką refleksją, że na kacu lepiej ćwiczyć łagodniejsze uroki. Teraz jednak poczuł się zawiedziony nie tylko sobą - zawód wobec siebie czuł całe życie, ale tym, że nawet nowa kadra jest taka sama, jak każdy inny jej członek. W swoim bezbrzeżnym debilizmie myślał, że robi dobrze, przychodząc na zajęcia pomimo zmarnowania. - Dwa mi nie wyszły, Pani Profesor. Sam pójdę, nie trzeba mnie odprowadzać. - zapewnił, drapiąc się po piersi z wolna przemakającej na mżawce koszulki. Pamiętał, że musi do Baxtera, ale rozważał, czy nie drzemnąć po drodze gdzieś w zakamarku, póki Max się nie wybawi na lekcji.
Astrid Vodder
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172
C. szczególne : Okulary w rogowej oprawce, często czuć od niej dym papierosowy, wygląda na młodszą niż w rzeczywistości jest, szwedzki akcent
Nie bardzo ją interesowało, co w tym momencie myśleli sobie na jej temat zarówno @Lockie I. Swansea jak i @Maximilian Felix Solberg. Celem dodatkowego zadania było zauważenie przez nią, nie przez nich, czy w ogóle są w stanie rzucać te najprostsze zaklęcia, a co dopiero te trudniejsze do których przecież mieli później przejść. Nie interesowało ją, czy uznają to za sprawiedliwe, czy jednak sądzą, że jest starą prukwą która się nad nimi znęca i ich poniża. Wzięła ich na bok, aby zademonstrowali swoje zdolności na tyle, na ile są w stanie. Waliło od nich niesamowicie, toteż Astrid cieszyła się z faktu, że wokół nich padał deszcz. Dzięki temu nie musiała wdychać aż tak oparów, jakie wydzielały ich ciała. Bez krztyny uśmiechu na ustach obserwowała ich poczynania. Musiała przyznać sama przed sobą, że Maxowi szło lepiej, choć mimo wszystko, nie obserwowała u nich żadnych typowych dla kaca objawów. Ręce im się nie trzęsły, zaklęcia bez problemu rzucali niewerbalnie, głupia byłaby, gdyby nie uchyliła przed nimi czoła, że pomimo swojego stanu dawali radę. Nawet jeśli kilka spośród zaklęć im nie wyszło, było to całkiem imponując. - Nie musisz nigdzie iść panie...? - nie znała jeszcze wszystkich nazwisk obecnych tutaj uczniów, co raczej nie powinno nikogo dziwić, skoro to jej pierwsze zajęcie. Była za to pewna, że tych dwoje zapamięta na bardzo długi czas. Spojrzała to na jednego, to na drugiego mężczyznę, poprawiła okulary na swoim nosie. Na krańcu jej ust tańczył bardzo delikatny uśmiech. Tak delikatny, że ktoś, kto wcale jej nie znał, mógł go nawet ominąć. - Na następny raz bardzo proszę nie przychodzić na moje zajęcia w stanie wskazującym, lub tym, który następuje potem. Zarówno wy, jak i ja możemy mieć z tego tytułu bardzo nie miłe konsekwencje. Wy, dlatego, że przebywacie w takim stanie na terenie zamku, ja dlatego, że dopuściłam was w takim stanie na zajęcia. - wszystko to mówiła tak, aby te informacje dotarły tylko do nich, do nikogo więcej. Nie lubiła plotkowania i podsłuchiwania, dlatego uznała, że skoro jest to przeznaczone dla nich, to nikt więcej nie powinien być w ten temat zaangażowany. - Proszę wrócić do pracy nad główną częścią dzisiejszych zajęć. Tylko żadnych zaklęć z ogniem, bardzo proszę - to powiedziawszy, z lekkim uśmiechem na ustach, odeszła w stronę innych uczniów, którzy potrzebowali jej pomocy.
Bo was kocham, to jeśli wasze postacie chcą, możecie zostać dalej na zajęciach
Transmutacja - etap I Partner na zajęciach: @Maurice Howells Wybrane zaklęcie: Partis Temporus Kostka skupienia: 42 Kostka na poprawność zaklęcia: B Ostateczny wynik: 42 + B (+3 literki) +5 (nastrój) +5 (nastrój) + 10 (transmutacja) = 62 + E
Oczywiście, że wszyscy rozmawiali o nowej nauczycielce. Co innego działo się w tej szkole? Oprócz oczywistej magii, wybuchów, ataków zwierząt, buntu doniczek w cierplarni, Irytka i miliona innych rzeczy? Vodder była pewną nowością w tym wszystkim. Ike nie udzielił rosjaninowi odpowiedzi, ale uniósł kącik ust, jak zawsze w niewyjaśnionym uśmiechu. Myśli ułożył w słowa dopiero po wejściu Vodder na dziedziniec. Wodził za nią naturalnie spojrzeniem, jak naturalnie wodzi mężczyzna za piękną kobietą. Splótł nawet ręce na piersi, fakt, że nie bała się już od pierwszych zajęć ustalać swoich zasad tylko działał na jej plus. Sam nie pomyślał o tym, że stan kolegów z domu może wpłynąć na ich bezpieczeństwo, ale nie oni interesowali go zresztą teraz najbardziej. — Ja to bym wolał Pattona dwa-zero – stwierdził w końcu trochę konspiracyjnym szeptem, a trochę szeptem adekwatnym dla Skylighta, znacznie mniej subtelnym niż mu się wydawało. — Przynajmniej mógłbym się przy nim skupić. Transmutacja była jednym z niewielu przedmiotów, na których skupienia faktycznie szukał. Nowa, MŁODA nauczycielka miała wiele atutów przez które można było się rozproszyć. Dlatego uparcie przeniósł spojrzenie na kolegów. A następnie Imogen, która pojawiła się obok nich, nie zwrócił uwagi kiedy, zapatrzony w Vodder. Przynajmniej patrzenie na siostrę było skutecznym zabijaczem romantycznego nastroju. Przez co mógł skierować swoją uwagę na rzucenie zaklęcia. Porwał się o takie, którego jeszcze nie próbował, nic więc dziwnego, że to nie było całkiem skuteczne, o ile zatrzymało jakiś ułamek deszczu wokół całej ich czwórki @Maurice Howells@Imogen Skylight@Daniil Egorov i jego samego, o tyle było to może kilka na kilkadziesiąt kropel, dlatego zawężył powoli barierę wyłącznie do samego @Maurice Howells, co przyniosło lekką poprawę w jej skuteczności. Uznał, że jego loki mogą ucierpieć na tym deszczu najwięcej, Daniil będzie wyglądał zajebiście mokry, chory, martwy czy pokryty szlamem, a Imogen... cóż, przeżyje.
Clementine Bardot
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173
C. szczególne : Ubrania umorusane farbą olejną; włosy w artystycznym nieładzie i uśmiech - naprawdę zachwycający
Transmutacja - etap I Partner na zajęciach: @Iris Skylight Wybrane zaklęcie: Invento Kostka skupienia: 92 Kostka na poprawność zaklęcia: J Ostateczny wynik: 92 + J + 20 za kuferek + 24 z modyfikatorów =136 rozbiłam bank, jestem ultra skupiona XD
Była podekscytowana na myśl o tych zajęciach, dlatego kiedy już mogły przejść z Iris do pracy, odetchnęła z ulgą. Nie chciała też sięgać po łatwe zaklęcia, ale i niekoniecznie najtrudniejsze, bowiem... Nie była fanką wystawiania się na potencjalne pośmiewisko. Przygryzła więc język, nim zdecydowała się na konkretną inkantację, a zaraz potem posłała przyjazne spojrzenie puchonce, do której nieznacznie się zbliżyła. Musiały pracować w pełnym skupieniu, a choć bywało to problematyczne to Astrid zdawała się być milsza, aniżeli Patton Crane. - Spróbuję z Invento... Kiedyś w Salem stosowałam to zaklęcie i nie było tak źle, więc wierzę, że angielska aura nie pokrzyżuje moich umiejętności - stwierdziła z rozbawieniem, po czym skierowała różdżkę w kierunku deszczu. Nie wiedziała jeszcze, w co chciała zmienić te krople spadające na ich szaty, aż wreszcie wpadła na szalony pomysł pełen wiosennej aury, która przyćmiewała parszywą pogodę. - To co... Zamienię je w stokrotki? - zaproponowała, a zaraz potem w pełni skupiła się na magii, którą postanowiła wykorzystać. Umysł Francuzki nie był rozproszony, bo miała w transmutacji ukryty cel, a póki nie poczuje się pewnie - nie będzie mogła próbować rozwijać się dalej. Wydech i wdech, a potem jeszcze raz. - Inento - wypowiedziała inkantacje, dostrzegając już po chwili maleńkie kwiatki, które zaczęły lecieć z nieba, wprost na jej dłoń. Cichy śmiech otulił ją i Iris, kiedy ich ich spojrzenia się spotkały, zaś duma tliła się w jasnych tęczówkach. Utrzymała czas przez kilka chwil, jakby chcąc nacieszyć się powrotem do ciepłych miesięcy.
Ostatnio zmieniony przez Clementine Bardot dnia 03.10.24 15:28, w całości zmieniany 1 raz