Uważam, że do cech przypisywanych Godrykowi Gryffindorowi można przypasować wiele znakomitych zaklęć i mimo mojego zamiłowania do bardziej wymagających ćwiczeń, zdecydowałam się na wybranie tych inkantacji, które towarzyszą nam, uczniom, już od początku edukacji. Każdy uczeń z Gryffindoru wie, że decydująca jest wola działania i odwaga do podjęcia wyzwania. Swoim wyborem chciałabym podkreślić, że mimo posiadania ogromnej wiedzy, można okazać się bezużytecznym, jeżeli nie potrafi się zareagować w odpowiednim czasie - najważniejsze jest działanie.
Pierwszym z wybranych przeze mnie zaklęć jest Alohomora. Gryffindor zawsze starał się odkrywać przed swoimi podopiecznymi nowe możliwości, zupełnie jakby otwierał im drzwi, zachęcających ich do dalszej drogi. Zaklęcie zdaje się przekazywać sobą myśl, że nie ma przed nami przeszkody nie do pokonania, nawet jeżeli ktoś stara się usilnie powstrzymać nas przed kolejnym etapem. Alohomora oznacza dla mnie odwagę do naginania zasad w słusznym celu i upór do działania.
Drugim zaklęciem jest Sonorus. Gryffindor był wspaniałym mówcą. Jego przemowy inspirowały i napawały nadzieją, odganiając wątpliwości i strach. Wydaje mi się, że to zaklęcie idealnie oddaje to, że przy jego pomocy, każdy może zaznać chociaż odrobinę tego, jak musiał czuć się Gryffindor w czasie dyskusji, swoją charyzmą przeciągając opozycję na swoją stronę.
Z wyrazami szacunku Aconite Larch Gryffindor VII rok
Salazar Slytherin na pewno miał cechy takie, jak wychowankowie jego domu. Przebiegłość, spryt, ambicje, zaradność i braterstwo. Godłem naszego domu jest wąż. Być może dlatego, że nadużywał on zaklęcia Serpensortia? Jest to czar wyczarowujący właśnie węża, który atakuje przeciwnika. Myślę, że to bardzo prawdopodobne. Co do drugiego zaklęcia nie będę zbytnio oryginalna, ale może używał on czaru Verette; pozwala on zaczarować notes, podręcznik czy dziennik, który ujawnia swoją treść tylko przed osobą rzucającą zaklęcie. Sądzę, że miał wiele tajemnic, które mógł chcieć ukryć przed innymi. Notatki, zapiski... Kto wie, czy gdzieś nie ma jakiś jego dzienników, o których nie mamy pojęcia, a były tylko dostępne do jego wglądu.
Do Salazara Slytherina, który jest założycielem mojego domu, najbardziej chyba pasują mi zaklęcia ofensywne. Wydaje mi się, że była to osoba, która wolała atak od obrony i zawsze starała się stawiać na swoim. Pierwsze nasuwa mi się zaklęcie Collardo, które jest dość nieoczywiste i nie rzuca się w oczy, a co za tym idzie, łatwo się go wyprzeć. W końcu nie bez powodu jedną z głównych cech naszego domu jest spryt. Poza zaklęciami ofensywnymi, bardzo pasuje mi również Oblivate. Manipulowanie ludzką pamięcią to silna broń, po którą, myślę, że ktoś taki nie bałby się sięgnąć.
Na temat charakteru naszego założyciela możemy tylko gdybać, jednak jeżeli faktycznie reprezentował on podstawowe cechy naszego domu, to myślę, że zaklęcie Tueri Abi bardzo by do niego pasowało. W zasadzie wszystkie zaklęcia defensywne, które pozwalają bronić swoich. Myślę, że to miało dla niego duże znaczenie, poza tym, odpowiednie zabezpieczenie jakiegoś miejsca, świadczy o dużej zapobiegliwości, a myślę, że to również jest coś charakterystycznego dla takiej osoby. Drugim takim zaklęciem jest Saperum Nom, które potrafi zlokalizować wszelkie pułapki. Chociaż nasz dom charakteryzuje ambicja, to nie bez znaczenia jest również spryt, który nie pozwala na bezmyślność, dlatego przezorność wydaje się być jak najbardziej odpowiednia.
Emily Rowle
______________________
Is it cool that I said all that? Is it too soon to do this yet?
'Cause I know that it's delicate. Isn't it? Isn't it? Isn't it?
Chciałabym przedstawić swoją opinię na temat "Veritaserum a humanitarne traktowanie podejrzanych" zadanego na kółku dysputantów. Zagadnienie jest dość kontrowersyjne, nie da się ukryć, że mamy do czynienia z silnym eliksirem, którego działania pewnie nikt z nas nie chciałby doświadczyć. Uważam, że wszystko zależy od okoliczności, ale jednak kiedy sytuacja jest drastyczna i faktycznie wymaga tak dużej interwencji, nie wahałabym się i nie uważam tego, za niehumanitarne. W przypadku drobnym spraw i nieznaczących wykroczeń nie jest to najlepszy sposób na egzekwowanie prawdy. Po pierwsze, na ogół poddanie się takiemu działaniu to kara niewspółmierna do występku, nawet jeśli podejrzany jest winny. W takim wypadku uważam, że jest to dopuszczalne, ale tylko za zgodą podejrzanego, który chce udowodnić w ten sposób swoją rację. Nie powinno być przymusu. Zwłaszcza, że są inne sposoby dociekania prawdy. Na ogół tego typu wykroczenia nie wymagają szybkiego działania, nikt nie został poważnie skrzywdzony i nikomu nie zagraża większe niebezpieczeństwo. Jeśli jednak w grę wchodzi ludzkie życie i zdrowie, realne zagrożenia, a sprawa jest nie do rozwiązania zwykłymi metodami, uważam, że veritaserum to najlepsze rozwiązanie. Niektórzy przestępcy są na tyle sprytni, że nic innego nie pomoże, a to niedopuszczalne, żeby osoby zagrażające innym chodziły po ulicach. Warto wziąć pod uwagę, że są osoby, które żyją ponad prawem, które mają dużo znajomości i układów, umożliwiających im wybronienie się z każdej, nawet najbardziej absurdalnej sytuacji. Veritaserum w tej kwestii traktuje wszystkich tak samo - jego nie oszukasz, nie wymigasz się, wszystko jest czarno na białym i nie ma miejsca na niedomówienia. Moim zdaniem w niektórych sytuacjach cel uświęca środki. Nie brzmi to dobrze, ale jeśli mówimy o poważnych przestępcach, nie da się nie mówić o tak zwanym "mniejszym źle", które niezaprzeczalnie istnieje. Nie każdą sytuację da się wytłumaczyć innym sposobem, a skoro już mamy tego typu narzędzie w rękach, nie wykluczajmy go, po prostu używajmy go mądrze i pod dużym nadzorem prawnym.
Emily Rowle
______________________
Is it cool that I said all that? Is it too soon to do this yet?
'Cause I know that it's delicate. Isn't it? Isn't it? Isn't it?
"Veritaserum a humanitarne traktowanie podejrzanych"
-czyli dyskurs o zależności między wartością, a środkami potrzebnymi do jej osiągnięcia
Veritaserum to niezwykle potężny eliksir, wokół którego narosło już tyle mitów, że mogłoby to stanowić temat do osobnej dyskusji. Jego użycie jest szczegółowo obwarowane prawnie, jednak nie sposób zaprzeczyć, że przepisy te nie zawsze są przestrzegane w stopniu pozwalającym na efektywne kontrolowanie jego stosowania. Pojawia się więc problem natury praktycznej: czy odgórne regulacje są zatem w ogóle potrzebne. Całkowicie odrębną kwestią jest moralność czynu, jakim jest podanie komuś serum prawdy i to właśnie na temat etyki będę się dziś rozwodzić. Zanim jednak przejdę do mojej osobistej opinii, warto apriori ustalić kilka faktów, które zdefiniują przestrzeń, w której podczas dyskusji będę się poruszać. Po pierwsze należy przypomnieć, jak właściwie działa Veritaserum. Wiele osób bowiem błędnie zakłada, że użycie tego eliksiru skutkuje ujawnieniem prawdy jako takiej. Nie jestem może specem w tej dziedzinie, jednak powołując się na podręcznik, Veritaserum sprawia, że osoba pozostająca pod jego wpływem zmuszona jest do odpowiadania na wszystkie zadane jej pytania całkowicie szczerze oraz wyczerpująco. Najprościej mówiąc, człowiek po jego wypiciu nie tyle musi mówić prawdę, co nie może kłamać. Jest to ważne z jednej istotnej przyczyny: prawda jako obiektywna wartość jest często mylona z subiektywnym postrzeganiem rzeczywistości, a co za tym idzie, człowiek bardzo często może przyjmować za prawdę coś, co w gruncie rzeczy prawdą nie jest. Możliwa jest więc sytuacja, w której ktoś odpowiada całkowicie szczerze, a mimo to nie mówi prawdy. Veritaserum zmusza więc do wyjawienia tego, co uznaje się za prawdziwe. Po drugie zastanówmy się przez chwilę, kim jest podejrzany. Jest to czarodziej lub czarownica, którą oskarża się o popełnienie przestępstwa, ale którego/której winy jeszcze nie stwierdzono prawomocnym wyrokiem. Jest to więc osobnik o pełni praw przysługujących każdemu czarodziejowi, o ile znajduje się on na terytorium obowiązywania danych przepisów. Mając na uwadze powyższe, nie trudno zauważyć, że stosowanie Veritaserum na podejrzanych jest w gruncie rzeczy średnio legalne. Oskarżonym bowiem w równym stopniu co każdemu innemu czarodziejowi przysługuje prawo, gwarantujące ochronę przed podaniem mu serum prawdy. Każdy człowiek, bez względu nawet na to, czy jest czarodziejem czy niemagiem, ma prawo do posiadania tajemnic, które to jest niezbywalne i może być ograniczane tylko na zasadach określonych w prawie czarodziejów. Tutaj jednak wchodzimy w głębsze meandry prawne. Istnieje bowiem przepis, mówiący o tym, że każdy postawiony przed sądem czarodziejów zobowiązany jest mówić prawdę. Niestety prawodawca nie uwzględnił tego, o czym wspomniałam na samym początku, to jest subiektywności prawdy. Niemniej jednak uważam, że stosowanie Veritaserum na osobach postawionych przed Wizengamotem (lub innym organem pełniącym analogiczne funkcje) jest wysoce niemoralne i bezzasadne. Odbiera ono bowiem czarodziejowi kontrolę nad samym sobą, zupełnie jak w przypadku zaklęcia Imperius, które to powszechnie uważane jest przecież za złe. Jedyną możliwością na uczycie serum prawdy podczas przesłuchań jaką widzę, jest wcześniejsze podanie do wiadomości podejrzanego listy pytań, które zostaną mu zadane pod wpływem eliksiru oraz umożliwienie mu oddalenie dowolnego pytania, jeżeli z przyczyn innych (wymagających dalszych uregulowań prawnych) niż sama materia oskarżenia, nie chce on na nie odpowiadać. Osobiście uważam, że nawet jeżeli podejrzanym podawanoby Veritaserum, to i tak w większości przypadków nie przyniosłoby to żadnych korzyści, istnieje bowiem szereg sposobów na uniknięcie (lub złagodzenie) działania eliksiru. Jest to jednak osobna kwestia, której zdecydowałam się nie poruszać w powyższym referacie.
trudno jest mi określić jak bardzo moje życie zależy od magii. Wiele pomniejszych czynności dnia codziennego wykonuje za mnie skrzat, ale ja również niewiele od niego wymagam. Sprzątam samodzielnie, nie korzystam z wielu zaczarowanych gadżetów i całkiem nieźle orientuję się w mugolskim świecie. Sądzę, że gdyby nie zaklęcia imaginem animati, condere czy di siki, nie miałbym większego problemu z niekorzystaniem z magii przez dłuższy czas. Jednakże zważywszy na wykonywany przeze mnie zawód, muszę się nią posługiwać. Czasem o wiele prościej jest przetransportować dwa tuziny obrazów, gdy są wielkości rolki pergaminu!
czy ja także podlegam ocenie? Nie ukrywam, że ostatnią pracę domową pisałem ładnych kilka lat temu. Miło wiedzieć, że Pani profesor zezwala na dodatkowe wykazanie się nawet pracownikom szkoły. Zaklęcia towarzyszą mojemu życiu codziennemu już od wielu lat. Pochodzę z czystokrwistej rodziny, w której tradycja zabraniała parania się mugolskimi metodami prowadzenia gospodarstwa domowego. Posiadaliśmy własnego skrzata, który dbał o rozpalanie w kominku, przygotowywanie posiłków i utrzymywanie posiadłości w czystości. Ja, mieszkając samodzielnie, codziennie korzystam z czarów nie tylko w prostych czynnościach towarzyszących mi każdego dnia, ale także głównie w pracy. Chociaż nie uważam, aby w obecnych, bezpiecznych czasach kładzenie nacisku na magiczną samoobronę było aż tak konieczne jak jeszcze parę lat temu, z pewnością jest to jeden z tych przypadków, w których nie wyobrażam sobie zrezygnować z różdżki na rzecz pięści. Nawet, jeżeli my sami niekoniecznie chcielibyśmy uzależniać się od zaklęć, warto nie popadać w skrajności i wiedzieć, że dlatego właśnie jesteśmy czarodziejami - aby móc się nimi posługiwać. Mam co najmniej kilka swoich ulubionych zaklęć, ale jako odnotowany (w mojej osobistej, nauczycielskiej kartotece) legilimenta, z pewnością mogę przyznać, że nie znam przydatniejszego czaru od legilimens. Nawet nie z uwagi na jego zdolność do wydobywania z ludzi ich odczuć, a raczej z uwagi na możliwości, jakie roztacza ono przed czarodziejami. W końcu, bez niego przyswojenie sobie oklumencji jest praktycznie niemożliwe, a przynajmniej zdecydowanie utrudnione, a ona jest zdecydowanie moją ulubioną odmianą magii i sądzę, że jej podstawy powinien znać każdy adept Hogwartu.
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
ja osobiście nie wyobrażam sobie swojego życia bez magii i korzystania z zaklęć. Już sam fakt, że to skrzaty domowe wykonują za mnie całkiem sporo obowiązków świadczy o tym, jak bardzo jestem od nich zależny. Nie potrafię ograniczyć się wyłącznie do trzech zaklęć. Każdego dnia posługuję się zbyt wieloma, aby faworyzować kilka konkretnych, ale bez magii nie byłbym w stanie wykonywać swojego zawodu. Tworzę różdżki, jak wielu czarodziejów z mojej rodziny. Nie potrafię tak jak mugole ścinać drzew, ani nie radzę sobie wyłącznie z manualną obróbką pozyskanego już kawałka. To zajmuje też zwyczajnie zbyt wiele czasu. Nie inaczej sprawa ma się z magicznymi rdzeniami, które traktowane mugolskimi sposobami mogłyby zwyczajnie się uszkodzić, bądź wręcz uniemożliwić samo zespojenie go z drewnem. Lub ich właściciele mogliby uszkodzić mnie. Nawet tak zwykłe zaklęcie jak protego przydaje się podczas spacerów po lesie, w którym aż roi się od niezwykłości zwłaszcza, gdy mieszka się w Dolinie Godryka, w pobliżu dzikiego rezerwatu. Już sama konieczność rozpalenia światła powoduje, że sięgam po różdżkę. Gdy się zgubię korzystam z czterech stron świata. Gdy wystygnie mi herbata, podgrzewam ją czarami. Bez zaklęć moje życie praktycznie by nie istniało.
ciężko jest wybrać spośród niezliczonej masy zaklęć użytecznych tylko trzy. Tak naprwdę jest to niewykonalne, jednak dostosowałam się do pani polecenia i z wielkim trudem ograniczyłam się do podanej prze panią liczbę. Po pierwsze jedno z najbardziej uniwersalnych zaklęć chłoszczyść. Tak naprawdę zaklęcie to mogłoby zastąpić wszystkie pozostałe. To zdanie zdecydowanie wyklucza to co napisałam na samym początku, jednak uznajmy to jako odstępstwo delikatne. Po drugie depulso. Sama nie stosuję tego zaklęcia, gdyż w rodzinnej posiadłości czynności te wykonują skrzaty. Mimo to zdecydowałam się je wybrać ze względu na jego przydatność. Presuwa ono ciężkie przedmioty co z pewnością ułatwia wyczyszczenie ciężko dostępnych miejsc. Po trzecie reparo. Nie każdy jest doskonały i podczas codziennego sprzątania logicznym jest, że coś można zbić. Zaklęcie to z pewnością uratowało nie jednego czarodzieja przed utratą ulubionego przedmiotu. Na sam koniec chciała bym się odnieść do reszty pani zadania. Sama nigdy nie sprzątam i raczej nie używam tych zaklęć.
W życiu codziennym, jak na czarodzieja przystało, często posługuję się magią. Jest ona dobrodziejstwem natury danym nam, czarodziejom, dlatego nie uważam za stosowne wykluczać ją czy unikać w moim życiu. Nie ma co ukrywać, jednymi z moich ulubionych zaklęć są Accio, Colloportus oraz Incendio. Ostatnie zaklęcie wybrałem z tego powodu, że nie jestem najlepszy w gotowaniu. Jeśli mogę, unikam go skrupulatnie, ale wiadomo, niekiedy i ja muszę złapać za przybory i coś przyrządzić. Incendio jest wtedy wspaniałe do rozpalania ognia pod garnkiem. Accio dlatego, że często bywam leniwy. Jeśli muszę po coś wstać, a mam przy sobie różdżkę, oczywiście, że wolę sięgnąć po to w sposób magiczny. Dlaczego Colloportus? Odpowiedź jest prosta: chyba każdy lubi prywatność, nie jestem pod tym względem wyjątkowy.
z racji tego, że moja rodzina to niejako zderzenie dwóch światów – tego magicznego oraz mugolskiego, wiele rzeczy staram się wykonywać bez pomocy magii, jednak są takie dni – kiedy ilość zadań zaczyna mnie przerastać, których nie przetrwałabym bez wykorzystania tej przewagi, którą posiadają czarodzieje to znaczy różdżki. Trzy zaklęcia bez których nie wyobrażam sobie wówczas funcjonowania to kolejno: Cantus Musica – od tego zaklęcia zawsze zaczynam dzień porządków, gdyż praca w ciszy sprawia, że czuje się nieswojo. Kiedy w danym pomieszczeniu zaczyna rozbrzmiewać muzyka nogi oraz ręce same biorą się do pracy. Chłoszczyć – jest to najbardziej znane oraz uniwersalne zaklęcie w świecie czarodziejów, często ratuje z opresji oraz staje się bardzo pomoce w pracach domowych. Jest również najczęściej przeze mnie używane. Ostatnim z zaklęć jest Calefactio – wybrałam je ponieważ po ciężkiej pracy człowiekowi należy się dłuższa chwila relaksu w wannie wypełnionej ciepłą wodą, w dodatku przy porządkach jest ono równie cenne.
zwracam się w ramach zadania domowego dotyczącego codziennego używania zaklęć.
Należę do osób, które na co dzień raczej unikają czarowania i nie wynika to wbrew pozorom z obawy, że w pewnym momencie zacznę używać magii w domu rodzinnym, gdzie, zwłaszcza przy ojcu nie-magu, nie powinnam tego robić. Wychowałam się bez magii i świadomości o jej istnieniu, poniekąd nadal ukrywam tę wiedzę przed częścią mojej rodziny, starając się w równym stopniu należeć do obu tych światów. Nie przepadam za nadużywaniem czarów w ogóle i jeżeli znam sposób na dokonanie czegoś bez nich, robię to. Niech przykładem będzie rozpalenie pochodni za pomocą zapałek w zbrojowni, gdzie odrabiałam zadanie związane z kółkiem Runiarzy. Czytanie run w jej blasku wydało mi się lepszym, czy może bardziej klimatycznym rozwiązaniem od korzystania ze światła pochodzącego od Lumos. Które i tak pozostaje najczęściej używanym przeze mnie zaklęciem. Podsumowując - wychodzę z założenia, że uciekanie się do prostych, ułatwiających życie zaklęć w pewnym stopniu odziera nas z drobnych przyjemności związanych z codziennymi wyzwaniami i przezwyciężaniu ich własnymi siłami, czy kreatywnością.
Niniejszy list jest odpowiedzią na zadaną pracę domową.
Jestem półkrwi czarodziejem. Moja matka to stuprocentowa czarownica, a mój ojciec to mugol z krwi i kości. Zważywszy na to - w moim domu od zawsze przenikały się te dwa skrajne światy. A ja starałem się je pogodzić i sprostać wyzwaniom.
Używanie magii w codziennym życiu to wielka dogodność i spore ułatwienie. Szczególnie w tak żmudnych i niewdzięcznych obowiązkach, jak... sprzątanie. Tutaj w większości przypadków wyręczam się zaklęciami. Proste Chłoszczyść to moje wybawienie w wielu sytuacjach (jak czyszczenie szczurzej klatki). Aż czasem wyręczam ojca, bo szkoda mi go, jak biega po domu ze szmatką i mopem. Nadużywam także Accio. Przez swoje roztargnienie gubię rzeczy nieustannie, więc nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez tego zaklęcia. Przydaje się też, gdy z lenistwa nie chce się podnieść z łóżka, a książka leży na komodzie na drugim końcu pomieszczenia. Jeśli miałbym dodać do tej listy trzecie, ostatnie zaklęcie, to chyba zdecydowałbym się na Silverto. Nie raz przydało mi się, gdy przemokłem do suchej nitki. Nawet przy okazji ostatniego Balu Zimowego w Hogsmeade, gdy wypadłem z sań podczas kuligu i... cóż. Gdyby nie ta prosta magia - wyglądałbym jak zmokła kura. Osoby niemagiczne musiałby spędzić kilka godzin na mechanicznym suszeniu odzienia. Tutaj czarodzieje wygrywają.
Nie zawsze jednak wspomagam się czarami, nawet jeśli mam ku temu okazję. Lubię robić niektóre rzeczy własnoręcznie, po mugolsku... Jedną z tych rzeczy jest gotowanie. Siekanie warzyw sprawia mi przyjemność, uspokaja mnie i pozwala zebrać myśli. Choć zaklęcie Cofminuo jest bardzo praktyczne i łatwe, to korzystam z niego sporadycznie.
Magia to ogromny przywilej, ale czasem odbiera nam z życia pewne przyjemności, których nawet nie jesteśmy świadomi, ograniczając się tylko do używania zaklęć. Dzięki swojemu ojcu - doceniam mugolską stronę życia.
w obliczu stojącej przed nami pracy domowej, nadsyłam swoją odpowiedź. Jako czarodziej w większości wychowany w sposób mugolski, jestem w stanie obejść się bez korzystania z magii. Oczywiście ułatwia ona życie, zwłaszcza w podróży lub miejscach odciętych od cywilizacji, potrafi przyspieszyć wiele czynności wykonywanych codziennie, jednak niektóre z nich lepiej jest wykonywać ręcznie. W przypadku sprzątania odrobina ruchu jest lepsza od kilku machnięć różdżką, przynajmniej póki mówimy o niedużym bałaganie. Gdyby wybuchło mi coś z kociołka lub trzygłowy pies zaślinił całą podłogę, bez wahania skorzystałbym z Chłoszczyść zamiast szukać ścierki. Za jedno z bardziej przydatnych zaklęć uważam zaklęcie czterech stron świata. Zdecydowanie pomaga ono zorientować się podczas wędrówki, gdy nie ma się mugolskiego kompasu, a niebo jest zachmurzone. Dzięki niemu w prosty sposób jestem w stanie odnaleźć drogę, gdy się zgubię. Kolejnym wartym zapamiętania jest Finite. Przy licznych żartach i koleżeńskich zaczepkach, zaklęcie kończące ułatwia przeżycie. Choć proste i niezbyt potężne, wielokrotnie ratowało z opresji moich przyjaciół i mnie samego. Ostatnim, którego brak utrudniłby moje życie, jest Wingardium Leviosa. Nie zawsze dość mi siły, żeby przenieść coś cięższego. Przemieszczanie ogromnego stosu książek albo załadowanego kufra zajęłoby wieki, dlatego kiedy już potrzebuję skorzystać z magii do wspierania swojego życia codziennego, z tego zaklęcia korzystam bardzo często. Być może po ukończeniu siedemnastu lat zdecyduję się częściej wspierać zaklęciami, jest wiele więcej wspaniałych formuł mogących się przydać tak w domu jak i poza nim. Póki jednak jestem nieletni, staram się nie korzystać w nadmiarze z czarów, nawet przy ojcu czarodzieju.
W mojej rodzinie zawsze używało się zaklęć, to konserwatywny ród, chcący działać wedle tradycji. Ja sama nie widzę problemu w ułatwianiu i pomaganiu sobie zaklęciami, choć mam wrażenie, że moje ulubione, bez których nie wyobrażam sobie życia, mogą się trochę różnić od reszty odpowiedzi. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez sztuki, jest ona czymś, co pozwala mi wyrazić i lepiej zrozumieć siebie. Łatwiej jest mi komunikować się z ludźmi przez obrazy czy dźwięki fortepianu, niż wypowiadane słowa. Dlatego zaklęcia, których używam na co dzień, to te bezpośrednio ze sztuką związane. ACUERO – zaklęcie, które ostrzy ołówki i kredki. Rysuję dużo, uwielbiam realizm, ale przy nim kredki tępią się szybko, a do tego stylu potrzeba wiecznie ostrych przyborów. Nic tak nie ułatwia rysowania jak to zaklęcie, nie mówiąc już o tym, że też skraca ten proces. CANTABUNT MIHI – kocham grę na fortepianie, kocham też balet i tańce towarzyskie. Z tym, że nie da się jednocześnie grać na tym cudownym instrumencie i tańczyć. To zaklęcie sprawia, że jednak jest to możliwe. REPARO – pęknięta struna w skrzypcach, zerwana tasiemka u baletki, zniszczony od farby pędzel czy może rozstrojony fortepian? To rzeczy, z którymi spotykam się naprawdę często, a dzięki temu zaklęciu nie stanowią one żadnej przeszkody.
Nie wyobrażam sobie dnia spędzonego na sztuce, bez właśnie tych zaklęć. Jest jeszcze kilka, których używam często i do podobnych celów, jednak te trzy to chyba moje najczęstsze wybory.
Nie ukrywam, że z natury jestem dość leniwy, więc bardzo często wykorzystuję w swym codziennym życiu zaklęcie Accio. Zamiast wstawać z wygodnego fotela lub kanapy, wystarczy że machnę różdżką, a upragniona przeze mnie książka lub przekąska sama do mnie przylatuje. Zdaję sobie sprawę z tego, że w tym przypadku można byłoby się obyć bez magii, ale jednocześnie nie widzę powodów, dla których miałbym z niej rezygnować. Nie jestem również fanem sprzątania, co chyba nie jest wcale dziwne. Nie dość, że strasznie dużo z tym roboty, to jeszcze czasami naprawdę trudno wytrzeć jakieś plamy - ot, chociażby z tłuszczu. Wtedy na pomoc przychodzi mi niezwykle prosty, a jakże wspaniały czar Chłoszczyść. Jeżeli mam do wyboru szmatę, a szybciutkie machnięcie nadgarstkiem, wiadomo że postawię na to drugie. Długo zastanawiałem się natomiast nad trzecim zaklęciem z uwagi na to, że nie korzystam z zaklęć podczas harców w kuchni. Lubię coś samodzielnie upichcić i uważam, że używanie różdżki odebrałoby mi przyjemność z samej czynności gotowanie. Co innego posprzątanie wysypanej mąki czy pozmywanie naczyń, ale nie widzę sensu w przyśpieszaniu czy ułatwianiu sobie procesu przyrządzania potrawy. Szczególnie, że sam stoję na stanowisku, że aby danie było dobre, trzeba włożyć w nie swoje serce. Wracając jednak do trzeciego czaru, myślę że wskazałbym tutaj Reparo. Z pewnością nie towarzyszy mi on tak często jak Accio i Chłoszczyść, ale zdarza się, że jest ono nieocenioną pomocą. Przypomniało mi się o nim chociażby jakiś tydzień temu, kiedy to zepsuł mi się zawias w jednej z szafek i nie za bardzo wiedziałem jak go naprawić. Nie byłem nawet pewien czy miałbym odpowiednie śrubki i narzędzia w mieszkaniu, a dzięki Reparo poradziłem sobie bez problemu.
staram się nie polegać na magii w każdej czynności, stawiając na samodzielność i odpowiedzialność. Już półtora roku temu, gdy występowały anomalie i magia płatała nam figle, obiecałam sobie, że ograniczę jej wpływ na sprawy proste, niewymagające jej używania Wydaje mi się też, że ułatwianie sobie wszystkie za pomocą "machnięcia" różdżką, bardzo nas uwstecznia. Moim ulubionym z czarów praktycznych, bez których nie wyobrażam sobie życia, jest Zaklęcie Czterech Stron Świata, ponieważ mam słabą orientację w terenie. Poza nim to bardzo przydatne są czary uzdrawiające, gdy nie ma się pod ręką eliksirów lub tradycyjnych środków. Nasz świat jest tak skonstruowany, że mamy zaklęcia na każdą okazję, tylko zapominamy przez o tym, że bez magii też możemy sobie dać radę.
łatwo moge se wyobrazić świat bez magii temu, że ja sie w takiem urodziłam. Zadanie samo rychtyk, nu ciepier po Świętach, to mie najłatwiej bedzie napisac bez którnych zaklęć sie żyć nida. Znaczy żyć sie da, a nu co to za życie? Nasampierw mi do kiepeły przychadza Chłoszczyść. Jakby mnie możno było czarować doma, to letko by było przed Świętami i stresa mniej temu, że ja by cało chate w kilka minut ogarneła. Za tem wylicze Accio - jak nie trza szukać abo sie wracać za tem, co sie wziąć zapomniło, to mniej czasu i sił na zmarnowanie idzie. Na koniec dam jeszcze Reparo, bo sie coś psuja często i sie trza z tem certolić, kiedy by można tylko różdżko machnąć.
uważam, że magia jest naszym największym darem i powinniśmy z niej korzystać, zwłaszcza czarodzieje o czystej krwi. Naszą powinnością jest doskonalenie jej i używaniem, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. Zwykle posługuję się zaklęciami użytkowymi codziennie, unikając jedynie gotowania, bo tam lubię wszystko sam przygotować. Moim ulubionym zaklęciem, bez którego nie wyobrażam sobie życia, jest Chłoczyść — bo nie lubię sprzątać. Lubię też zaklęcie Bąblogłowy przez zamiłowanie do pływania.
wychowywałem się w otoczeniu mugolskim - absolutnie wyobrażam sobie świat, w którym wszystko trzeba osiągnąć pracą własnych rąk i umysłu. Wbrew pozorom nie jest to takie przerażające. Magia rozleniwia, widzę to po sobie. Chloszczyść, Accio... to przychodzi nam wszystkim bardzo łatwo i naturalnie. A potem dochodzimy do momentu, w którym nie chce nam się nawet machać różdżką, więc kupujemy skrzata domowego i nakazujemy mu robić za nas rzeczy w imię humanitarnego niewolnictwa. Myślę, że magia jest ważna, jest z pewnością pomocna, szczególnie przy urazach, kiedy nie trzeba biegać w poszukiwaniu plastrów z zakrwawioną ręką. Lubię z magii korzystać też przy gotowaniu; nie zamierzam nikogo oszukiwać, żaden ze mnie kucharz, a jeść potrzebuję. Najważniejsze, żeby podchodzić do wszystkiego z głową.
dawniej być może chyba trudniej byłoby mi wyobrazić sobie moje własne życie bez magii, jednak zakłócenia, które sprawiły, że wielu czarodziei - w tym ja - ograniczyło rzucanie zaklęć, używając ich tylko, gdy naprawdę zaszła taka potrzeba, sprawiły, że brak magii nie wydaje mi się już aż tak uciążliwy. Czasami nadal łapię się na tym, że robię coś ręcznie, choć mogłabym tylko machnąć różdżką. Nie mniej jednak, jeśli nie muszę, to wolę nie rezygnować z zaklęć i to szczególnie tych codziennego użytku. Oszczędzają dużo czasu i energii, które można spożytkować na wznioślejsze cele niż sortowanie skarpetek. Zapewne są ważniejsze zaklęcia, bez których trudniej byłoby się obyć, niż te które wymienię, ale to właśnie one pierwsze przyszły mi do głowy, a to też o czymś świadczy. Pierwszym jest Aquamenti - pisząc to myślałam o podlewaniu roślin, ale po chwili uświadomiłam sobie, że nie jest tak błahe, jak mi się w pierwszej chwili wydawało. Woda to jakby nie patrzeć artykuł pierwszej potrzeby, przydaje się do wielu rzeczy i zawsze dobrze mieć ją przy sobie. Kolejnym zaklęcie, które chcę wymienić jest Colligatus - przyznam szczerze, że nie jestem najlepsza w wiązaniu czegokolwiek, a dzięki temu zaklęciu krawat mam zawsze prosty, buty się nie rozwiązują co chwila, a do tego pozwala związywać też praktycznie wszystko inne, a ja mam pewność, że się nie rozwiąże. I na koniec jeszcze zaklęcie, które przydaje się szczególnie na Wyspach - Impervius. Żyjąc w naszym kraju od urodzenia można się przyzwyczaić do moknięcia, ale nie wszystko da się tak łatwo wysuszyć jak ubrania,czy włosy. Osobiście lubię nie martwić się tym, że przesiąknie mi torba i zamokną książki.
Z poważaniem Daisy Doyle, Hufflepuff
Finn "ukradła" charakter pisma Daisy i teraz się pod nią podszywa.
magia otaczała mnie od zawsze, dlatego myślę, że jej nagły brak byłby bardzo, bardzo dziwny. Ominęły mnie zakłócenia magiczne, z tego co jednak słyszałam od mojego kuzynostwa, musiało być to dla nich tragiczne i frustrujące. Kiedy tak o tym myślę, najbardziej przerażona byłabym, gdybym nie mogła odpalić zaklęcia lumos. W ciemności czuję się strasznie niekomfortowo. Mugole mają podobno latarki, ale to jednak nie to samo, co taka lekka różdżka... Z kolei zaklęciem, które najczęściej było używane w moim otoczeniu przez rodziców było Reparo, co też wiele mówi. Dzięki temu wiem, że nie ma co płakać nad zbitą zastawą stołową. Myślę jednak, że poradziłabym sobie zarówno ze sprzątaniem i gotowaniem bez magii. Z nią jest jednak po prostu zabawniej i szybciej. A zyskany czas możemy poświęcać na doskonalenie naszych pasji!
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
pochodzę z dość konserwatywnej czystokrwistej rodziny, która bardzo mocno hołduje tradycjom, więc magia od zawsze była bardzo integralną częścią mojego życia i choć sam nie mam problemów z wykonywaniem części przyziemnych czynności bez machania różdżką, nie czuję się całkowicie uzależniony od magii, to jednak zdecydowanie nie wyobrażam sobie eliminować zupełnie czarów ze swojej codzienności. Pozwalają w końcu nieraz zaoszczędzić masę czasu na nudnych i powtarzalnych czynnościach, dzięki czemu można bez przeszkód skupić się na czymś znacznie bardziej interesującym i zajmującym. Zaklęciem, bez którego pewne sprawy stałyby się znacznie bardziej upierdliwie i czasochłonne, jest na pewno proste, uniwersalne Chłoszczyć. Nie potrafiłbym z niego zrezygnować, bo sprawia, że to co manualnie mogłoby zająć masę czasu – sprzątanie chociażby – mogę ogarnąć zaledwie jednym machnięciem różdżki. Innym równie przydatnym czarem, którego brak na pewno mocno bym odczuł, jest bez dwóch zdań równie nieskomplikowane Accio. Po co w końcu marnować czas na szukanie czegoś, kiedy można sobie ułatwić życie i to do siebie po prostu przywołać?
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
nie będzie chyba błędnym założenie, że dla większości czarodziejów, magia z samej definicji jest nieodłącznym elementem ich życia i posiłkują się nią nawet w przypadku wykonywania najprostszych, życiowych czynności. Ja, oczywiście, nie jestem tutaj wyjątkiem. Wychowałam się w domu, w którym rzucanie codziennych zaklęć było na porządku dziennym - nie musieliśmy się martwić, że zostaniemy przyłapani przez mugolskich sąsiadów i narobimy sobie kłopotów. I chociaż jestem już dorosła i świadoma faktu, że nie powinnam polegać wyłącznie na magii, często przyłapuję się na korzystaniu z drobnej pomocy i to bynajmniej nie z samego lenistwa (choć ono zapewne nie pozostaje bez winy), ale że względu na fakt, że magia od zawsze jest stałym elementem mojego, naszego życia i tak, jak wszyscy, sięgam po nią instynktownie.
Będąc osobą już niemal dorosłą, z dumą mogę oznajmić, że wiele codziennych czynności zdołałam opanować na tyle, by nie musieć się martwić, że nie poradzę sobie, gdy dopadnie mnie, na przykład, jakaś niespodziewana anomalia. Są jednak takie zaklęcia, z których rezygnacja oznaczałaby dla mnie kompletną katastrofę. Pierwszym z nich jest Reparo, ponieważ jako czarownica, która "przypadkiem" psuje coś średnio raz na dobę, najlepiej potrafię docenić to ile czasu, środków i nerwów można dzięki niemu zaoszczędzić, kiedy porwie się ulubioną bluzkę albo potłucze ukochany kubek. Co prowadzi do kolejnego zaklęcia - Calefactio, które pozwala w ekspresowym tempie zagrzać wodę na kawę. Nie potrafiłabym żyć bez kofeiny, a więc bez kawy... Nic dziwnego, że uwielbiam formułkę, która pozwala mi produkować ten napój, nie wstając od biurka... I chociaż mogłabym poradzić sobie bez gotowania przy pomocy magii, bez prania, a nawet sprzątania (w końcu nie jest to nic skomplikowanego), bez względu na to, jak łatwe jest robienie porządków, z zaklęcia Chłoszczyść również nie potrafiłabym zrezygnować. Magia, która pomaga na ostatnią chwilę uprzątnąć bałagan i zaoszczędzić czarownicy wstydu jest - według mnie - prawdziwym błogosławieństwem.
Z poważaniem Keyira Shercliffe Slytherin, klasa IX
Ostatnio zmieniony przez Keyira Shercliffe dnia Sob 18 Sty 2020 - 10:46, w całości zmieniany 3 razy
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos, blizny na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, blizna na łydce po ugryzieniu inferiusa, blizny w okolicach zregenerowanego lewego ucha, tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka
myślę, że kwestia używania zaklęć do codziennych czynności wynika niejako z faktu z jakiej rodziny dana osoba się wywodzi oraz jak została wychowana. Osobiście pochodzę z rodziny, w której powszechnie używano zaklęć do wielu czynności i choć nie mam problemu z wykonywaniem pewnych rzeczy samodzielnie to nie wyobrażam sobie życia bez takich zaklęć jak Accio dla przykładu. Głównie dlatego, że jestem dosyć chaotyczną osobą i nie wyobrażam sobie spędzenia ogromnej ilości czasu na szukaniu jakiegoś przedmiotu, który zaginął gdzieś w moim pokoju. Kolejnym z zaklęć jest Chłoszczyść, które jest niezwykle przydatne w znienawidzonym chyba przez większość młodych ludzi sprzątaniu, bo zdecydowanie usprawnia i przyspiesza cały ten proces. Ostatnim z nich jest chyba Locomotor choć zapewne mogłabym je zastąpić innym podobnym zaklęciem. Wybrałam je ze względu na to, że jest ono pomocne w przenoszeniu różnych przedmiotów. Dzięki czemu nie muszę prosić o pomoc innych osób, gdy chcę przemieścić obiekt, który jest dla mnie zbyt ciężki lub po prostu nie jestem w stanie dosięgnąć miejsca, w które chciałabym go odłożyć. Myślę, że do tych trzech zaklęć jestem najbardziej przywiązana, a życie bez nich byłoby dla mnie zdecydowanie cięższe i bardziej irytujące.
Z wyrazami szacunku Violetta StraussRavenclaw, VII rok