W tej przestronnej klasie na trzecim piętrze odbywają się lekcje zaklęć. Dwa rzędy dwuosobowych ławek czekają na uczniów. Duże okna przepuszczają wiele światła, co nadaje klasie przestronny wygląd. Na regałach po prawej stronie znajdują się wszelakie przedmioty na których można ćwiczyć zaklęcia. Na ścianach wiszą natomiast tablice na których są wypisane podstawowe zasady pojedynkowania się.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - zaklecia
Wchodzisz do Klasy Zaklęć, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Zaklęcia. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Podaj ogólną definicję zaklęcia i opisz, co wpływa na jakość czaru. 2 – Przedstaw szczegółowo zagadnienie zaklęć niewerbalnych. 3 – Podaj po dwa przykłady zaklęć z każdej z grup: zwykłe, ofensywne, defensywne. 4 – Podaj dwa rodzaje przysięgi wieczystej i opisz na czym polegają. 5 – Podaj trzy zaklęcia, do których można dobrać inne przeciwzaklęcia (podaj je) niż Finite. 6 – Podaj trzy zaklęcia ochronne (np. zabezpieczenie terenu przed ludźmi) oraz opisz działanie każdego z nich.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Odpowiednimi zaklęciami uruchom mały tor przeszkód, aby piłka mogła dotrzeć na jego koniec. (Piłka na początku toru - musi spłynąć rynną - wyczarować wodę; dociera do zbyt małej bramki - powiększyć; zbiorniczek z wodą - zamrozić zanim piłka wpadnie do wody; dźwignia - nacisnąć odpowiednim zaklęciem - wtedy piłka dociera na koniec toru). 2 – Zadziałaj na ciecze w wazonach - w pierwszym oczyść, w drugim doprowadź do wrzenia, w trzecim zamroź. 3 – Przejdź przez mały labirynt (musisz obronić się przed stworzeniem, zaatakować jedno oraz pokonać dwie pułapki). 4 – Powiel kamień, a następnie wyrzeźb węża, lwa, borsuka i kruka. Zaznacz ognistym znakiem te zwierzę, do którego domu przynależysz. 5 – Spowolnij trzech przeciwników odpowiednim zaklęciem, a następnie unieruchom każdego za pomocą trzech różnych czarów. 6 – Zadziałaj na cztery przedmioty zaklęciami z każdego żywiołu.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Zaklęcia:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Spoiler:
Wszystkie rozważania o magii przerwał dźwięk tłuczonego szkła w witrażu, który posypał się barwnymi, migoczącymi kolorami. Coś wpadło do pomieszczenia, zatrzepotało ogromnymi skrzydłami. Upierzenie ciała białe z szaroniebieskim nalotem, srebrne pokrywy skrzydeł. Lotki pierwszorzędowe czarne, drugorzędowe szare. Linia upierzenia na czole prosta. Na głowie i szyi nastroszony czub. Dziób długi i potężny, żółty. Odnalazł nieporadnie odbiorcę wiadomości @Alistair Keane. Był ranny, z tułowia sączyła się krew, która tworzyła plamki na posadzce. Wystawił łapę z niewielkim liścikiem, ona też krwawiła.
Professor ordinarius incantationibus et defensio adversus artium obscurorum, carminibus praevaricator, Alistair Keane
Szanowny stryju, zwracam się z prośbą o natychmiastowe pojawienie się w mojej prywatnej posiadłości. Sam wiesz gdzie, sam wiesz jak. Wybacz mi lakoniczność, ale to sprawa delikatna i niecierpiąca zwłoki.
P.S. Zabierz ze sobą Ruth Wittenberg
Minister magia, Nolan T. Kaene
pierwsza sala zaklęć
Autor
Wiadomość
William Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja, prefekt fabularny
Musiałem przyznać, że średnio podobał mi się fakt, że trafiłem do pary z @Ruth Wittenberg. Słynęła z zaklęć, a ja mimo że je lubiłem, to kolejne zaklęcie nie było znowu takie łatwe. Mimo wszystko nie dałem po sobie poznać jaką presję wywiera na mnie dziewczyna. Pierwsze zaklęcie było banalne, to niekoniecznie. Zdawałem sobie sprawę, że dla dziewczyny nie było ono zbyt wymagające. Na Merlina, dlaczego akurat ona? Nie spieszyłem się z podejściem do niej, ale w końcu się pofatygowałem. Coś czułem, że za chwilę zaboli mnie ego. Skinąłem Ruth głową na przywitanie i nie protestowałem kiedy chciała zacząć. Zanim się obejrzałem byłem w innej epoce. Nie sądziłem, że będę krócej niż dziesięć minut. Stałem na ulicy Londynu, wokół mnie było mnóstwo ludzi. Chciałem poznać epokę w której się znalazłem. Zauważając sklep podszedłem do niego i zerknąłem na gazetę. Data wskazywała na lata 90. XX wieku. Cóż, jakoś daleko w czasie się nie przeniosłem. Włożyłem ręce do kieszeni i spokojnie przechadzałem się po ulicy. Prawdę mówiąc wolałem być tam krócej. Zacząłem się zastanawiać nad tym jak mi wyjdzie zaklęcie. Z tym skupieniem, które miałem teraz? Na pewno dosyć kiepsko. Musiałem zacząć planować jak wyjść z twarzą z zaistniałej sytuacji. Nie zwracałem uwagi na to co się wokół działo. Z jednej strony chciałem już wrócić, ale z drugiej chciałem nigdy tam nie wracać. Jak zwykle nie było ważne to czego chciałem, bo po chwili znów znalazłem się w klasie. Spojrzałem z uznaniem na Ruth, dziewczyna naprawdę znała się na rzeczy. - Brawo, jeśli cię to interesuje, wylądowałem w latach dziewięćdziesiątych. Następnym razem swój talent możesz wykorzystać do lepszych rzeczy. - powiedziałem i puściłem jej oczko. To była pochwała, tak sądzę, a takowe z moich ust padają niebywale rzadko. W każdym razie powiedziałem te słowa ja, więc nie obyło się bez podtekstu. Westchnąłem, nie było sensu zwlekać. Moje skupienie było praktycznie zerowe, wizja porażki mnie dekoncentrowała. - Restitue History! - rzuciłem słowa zaklęcia. Zaklęcie się raczej udało, aczkolwiek wiedziałam, że nie mam co liczyć na dorównanie dziewczynie. Po dwóch minutach dziewczyna wróciła do klasy, a ja nawet na nią nie spojrzałem. Miałem rację, moje ego ucierpiało.
Kostki: 4 i 4 + 1 za studia i 1 za kuferek = 10 Epoka: 6 -> lata 90. XX wieku
Podeszłam do Theo. Byłam zadowolona, że to z nim przyszło mi pracować. Zaklęcie wydawało mi się bardzo trudne, a nie byłam asem z tego przedmiotu. Udało mi się wyczarować te kule, ale one również nie były jakoś wybitne. Wolałam @Theo Romeo U. Evermore niżeli miałabym dostać kogoś kompletnie nieznajomego i się przy nim skompromitować. Nie sądziłam, że zaklęcie w ogóle mi wyjdzie, co więcej, obawiałam się, że wyrządzę chłopakowi jakieś szkody. - Theo, ja nie jestem jakoś super dobra, wybacz mi jak cię rozszczepię albo coś w tym stylu... - czułam się zobowiązana go uprzedzić. Pozwoliłam sobie zacząć. Próbowałam się skupić, ale byłam po prostu zbyt przerażona poziomem tego zaklęcia. Przełknęłam ślinę. - Restitue History! - wypowiedziałam formułę zaklęcia, czekając aż Theo przeniesie się w czasie. Trwało to jednak tylko kilka sekund. - Niech to szlag... - przeklęłam cicho. - Przepraszam, spróbuję jeszcze raz. Ponowiłam próbę i tym razem Evermore zniknął na trochę więcej czasu. Nie trwało to jednak dłużej niż minutę, ale byłam w gruncie rzeczy zadowolona, że cokolwiek się stało. Uśmiechnęłam się do chłopaka, jak na trudność tego zaklęcia poszło mi całkiem nieźle. - Jesteś cały?
Kostki: 1, 4 + 1 za studia = 5 -> 4 Epoka: 1 -> Prehistoria
Felka była z siebie dumna. Opanowała zaklęcie bez jakichkolwiek problemów. Ten mały sukces w duchu ją bardzo cieszył. Słuchała z uwagą profesora. Uwielbiała zaklęcia, a ta lekcja ją pochłonęła do reszty. Nie zwracała uwagi na innych uczniów. Właściwie tak już miała, no chyba, że ktoś się wyróżniał, albo zadał pytanie Ramirez'owi, wtedy zerkała w tamtą stronę na właściciela głosu skierowanego do nauczyciela. Następne zaklęcie, które mieli ćwiczyć nie spodobało się jej. Nie przepadała za takimi niespodziankami i innymi miejscami nawet jeśli to nie miała być teleportacja w przeszłość czy coś... W ogóle po co jej to? Na historię magii? I dlaczego musiała być w parze ze ślizgonką. Bała się do niej podejść, ale w końcu musiała jeśli nie chciała dostać Trolla. - Cześć. - Przywitała się z @Oriane L. Carstairs. - Jeśli nie masz nic przeciwko to ja zacznę. - Zwróciła się do dziewczyny z nadzieją, że ta lekcja skończy się jak najszybciej. Nienawidziła pracować w parach. - Restitue History. - Wycelowała w koleżankę i przeniosła ją w epokę. Zagryzła dolną wargę zdenerwowana i czekała na jej powrót.
Kostki: 6 i 4 = 10 (+2 za kuferek) to 12, czyli na 5 minut Kostka na epokę: 2 (Starożytność - tam leci Felka) Kuferek: 16
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
- O rany! Ale super! - wydusiła podniecona, kiedy Nebbie potwierdziła plotki - Będę waszą groupie, totalnie! Ettie próbowała swoich sił w grze na kilkunastu instrumentach. Swego czasu łapała się wszystkiego, próbując znaleźć jakiś talent. Niestety nie była w niczym dobra: grze na instrumentach, śpiewaniu, malowaniu, tańcu, lepieniu garnków czy robieniu na drutach. W końcu się poddała. Wzruszyła ramionami na pytanie koleżanki. Nie miała pojęcia, co takiego zrobiła inaczej niż Nebbie, że uzyskały inny wynik. Może właśnie to rzucanie zaklęć było jej talentem. Kiedy nauczyciel przedstawił im kolejne zaklęcie, które mieli dziś opanować, oczy Ettie rozbłysły jak latarnie. Była prawdziwą pasjonatką historii. Przeniesienie się do przeszłości było jak spełnienie marzeń. W końcu zostali przydzieleni w pary i Ettie zerwała się z miejsca, biegnąc jak szalona w stronę Candy. - Powodzenia! – rzuciła tylko w stronę Nebraski i zaraz wylądowała przy ławce @”Candida Feliciana Miramon”. - Cześć, cześć, cześć! – przywitała ją rozemocjonowana, podskakując lekko – To co? Czarujemy? Mogę zacząć. Poczekała chwilę, dając Hiszpance szansę na mentalne nastawienie się na podróż w czasie i rzuciła zaklęcie. - Restitue history – najwidoczniej się udało. Ettie pomachała dłonią przed twarzą Krukonki - dziewczyna była w transie. Ettie przyglądała jej się przez ten cały czas, najpierw obgryzając paznokcie z podekscytowania, później z nudów. Sama bardzo chciała być już na jej miejscu, ale trans trwał i trwał, i trwał. W końcu skończyły jej się paznokcie i nie bardzo wiedziała już co ze sobą zrobić, na szczęście Candy się ocknęła. - Jak było? – doskoczyła do niej natychmiast – Zresztą sama zobaczę. Dawaj teraz mnie! Rozłożyła ręce na boki i przestała na chwilę podskakiwać, tak jakby to mogło przeszkodzić Candidzie w trafieniu w nią z połowy metra.
Kostki: 5+6-1 (za 6. rok)+ 3 (za 24 pkt w kuferku) = 13 (Candy ma 10 minut) Epoka dla mnie: 6 – lata 90. XX wieku
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Leo był całkiem pewien, że nikt nie oczekuje od niego niewiadomo jakiej ilości taktu. Raczej uważał się za dobrą osobę, która potrafiła myśleć o innych - ale był też bezpośredni i uparty, toteż czasem mogło być ciężko do niego dotrzeć. Mimo wszystko akurat Ezra nie powinien od niego zbyt wiele wymagać. No bo proszę, pytanie czy miejsce obok jest zajęte? Gryfon był prawie pewien, że to krzesełko po prostu na niego czekało. Z kim Krukon mógłby chcieć spędzić czas, jeśli nie z nim? - Skromniutko - mruknął z niedowierzaniem. Dalej uważał Ezrę za tego inteligentnego, chociaż faktycznie raczej nie spotykał go z nosem w książkach. Potrafił jednak zrozumieć, że czasem coś zwyczajnie wychodzi, a czasem nie. W jego przypadku było tak właściwie zawsze - nie miał żadnej reguły. Raz na jakiś czas jego zdolności magiczne postanawiały się nieco ładniej zaprezentować. Większość czasu jednak Vin-Eurico robił z siebie kompletnego idiotę... No, przynajmniej na ONMS się znał. I na biciu ludzi. - Twoja siostra? - Podchwycił, widząc spojrzenie swojego towarzysza skierowane w stronę dziewczyny, którą Leo przelotnie poznał na jednej lekcji. Miał wrażenie, że temat rodzeństwa jakoś nigdy w ich rozmowach nie wypłynął, więc może była to okazja na dowiedzenie się czegoś o Ezrze. - Och, wow. Optymistycznie. Coś ci się stało? - Zmarszczył brwi z zaskoczeniem. To nie tak, że kompletnie niczym się nie martwił i ciągle się śmiał. Dbał o swoich przyjaciół, więc jeśli ktoś miał problem - gotów był pomóc. Profesor zaczął opowiadać o nowym zaklęciu, a Leo był pewien, że i tak mu ono nie wyjdzie. Przynajmniej był w parze z Krukonem, który nie oczekiwał od niego raczej zbyt wiele. Gryfon wziął różdżkę, westchnął ciężko i uśmiechnął się przepraszająco. - Restitute history - machnął różdżką, próbując się jakoś skoncentrować. Miał wrażenie, że jego towarzysz faktycznie na chwilę odleciał, ale... No, raczej nie działało to tak, jak powinno. - Czekaj, jeszcze raz. Restitute history! - Tym razem nie wydarzyło się zupełnie nic. Chłopak zrobił teatralnie smutną minkę, a potem zaplótł ręce na klatce piersiowej. - No, powal mnie swoimi zdolnościami.
Kostki: 4 i 1 + 1 (student), a potem 1 - czyli udaje mi się tylko na parę sekund i tyle Epoka: Lata 90. XX wieku
Theo nie było dane za bardzo poznać się z tamtą dziewczyną, która najwyraźniej i tak nie miała ochoty na rozmowy. Wyjątkowo postanowił uszanować jej decyzję - zresztą, profesor dość szybko przeszedł do drugiej części zajęć. Evermore słyszał o zaklęciu Restitute History, ale nigdy nie miał okazji go wypróbować. Wiedział, że jest ono trudne i zapewne większość klasy wyjdzie ze smutnymi minkami... Ale lubił wyzwania. Gdy został przydzielony do pary z @Bianca Zakrzewski jego motywacja jedynie wzrosła, bo znał się z dziewczyną i chciał wypaść jak najlepiej. - Hej, Bianca - uśmiechnął się szeroko do jasnowłosej. Widział, że jest zestresowana i chciał jej jakoś pomóc, ale doskonale wiedział, że na ćwierćwilę zbyt dużego wpływu mieć nie będzie. - Spokojnie, będzie dobrze. No, dajesz - dodał pokrzepiająco. Ciekaw był, jak to wszystko będzie wyglądało. Pierwsza próba dziewczyny jednak za wiele nie przyniosła - Theo poczuł się tak, jakby wszystko wokół niego zawirowało i tyle. Nie udało mu się wyłapać niczego, tak jakby podróż trwała raptem parę sekund. - Jasne - przytaknął. Tym razem Bianca stanęła na wysokości zadania. Theo wziął głęboki wdech z zaskoczeniem, gdy wszystko wokół niego zaczęło się zmieniać. Wiedział, że to tylko iluzja, ale w tej chwili kompletnie o tym zapomniał. Rozglądał się z zafascynowaniem po miejscu, w którym się znalazł. Było to prawdziwe oblicze przyrody, z trawą bardziej zieloną niż w najpiękniejszych snach. Theo nie był w stanie skoncentrować się na jednej roślinie, ani nawet na tym, że niebo nie powinno być aż tak niebieskie. Wszystko zdawało się wyraziste i niezwykłe - nietknięte przez rozwijającą się ludzkość. Niebo przeciął ciemny kształt, ale Theo nie miał czasu na jakąkolwiek identyfikację. Zaklęcie przestało działać i nagle znowu znajdował się w klasie zaklęć, która zdawała się być tak szara i nijaka, jak jeszcze nigdy. - To było niesamowite - głos drżał mu z emocji, a oczy połyskiwały entuzjastycznie. Ogarnęła go nagła obawa, że zapomni o tamtym nieziemskim widoku. Musiał jak najszybciej pozostawić po nim jakiś ślad, rysunek - nie, wielki obraz! Nie wiedział tylko jak oddać urok i magię tego miejsca, którego nawet sam nie rozumiał. Przyszła kolej na niego i Theo nie mógł nic poradzić na to, że był kompletnie rozkojarzony. Pierwsza próba przeniosła Biancę w przeszłość jedynie na kilkanaście sekund, druga zaś nie sprawiła nic. - Strasznie cię przepraszam, zupełnie nie mogę pozbierać myśli... - Potrząsnął głową z rezygnacją. Żałował, że nie jest w stanie pokazać jasnowłosej tego, co on sam przeżył.
Kostki: 1 i 6 +1 (student), czyli udaje mi się tylko na kilkanaście sekund, a potem 5 - nie udaje się Epoka: Prehistoria!
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Najwyraźniej Ezra nie był wcale tak dyskretny w tym całym gapieniu się i odpływaniu w głąb myśli, jakby chciał. Trochę ironiczne, skoro sam dawał Leo uwagę dotyczącą zwiększenia koncentracji. Może należało się do niej zastosować? - Mhm... - mruknął obojętnie, potwierdzając tylko przypuszczenia Leonarda. Były dwie rzeczy, o których Ezra nie lubił rozmawiać - o swojej przeszłości i o rodzinie. Nie chodziło tylko o brak zaufania do ludzi, bo w końcu nawet Ruth nie miała kompletnie pojęcia o tych sprawach, mimo że zasługiwała na więcej. Po prostu łatwiej było, kiedy ludzie nie wiedzieli, kiedy dostrzegali tylko tę całą powierzchowność - a to Ezra stworzył sobie bardzo drobiazgowo. Po prostu lubił być postrzegany jako osoba otwarta, czasami zbyt niepoważna, czasami zbyt wyniosła. Dlatego też na następne pytanie Leonarda, krótko zmarszczył brwi i wzruszył ramionami. Wiedział, że zbywanie tematów było naprawdę irytujące, ale jednocześnie dość wyraźnie wskazywało rozmówcy, żeby nie próbował dociekać. - Nie. Dlaczego miałoby? Jak się okazało, tematem drugiej części zajęć również była przeszłość. Czy szczególnie fascynowało to Ezrę? No niezbyt. Historia nigdy nie była jego mocną stroną i bardziej od przeniesienia się do konkretnego momentu z dziejów - chociaż zamierzał wynieść z tego jak najwięcej, bo przecież każda wiedza była wartościowa - zależało mu na poprawnym wykonaniu zaklęcia. To, że był w parze z Leonardem miało swoje dobre i złe strony. Złe, bo najwyraźniej Gryfon miał swój pechowy dzień. Przy jego pierwszej próbie Ezra zdążył odpłynąć zaledwie na kilka sekund, podczas których nic nie dostrzegł. Usłyszał tylko mocno drażniące słuch szczęknięcie metalu o metal. Przy drugiej nawet nic się nie wydarzyło. Dobre? Bo Krukon mógł przejść do własnej próby. - To brzmi jak wyzwanie, a poprzeczki do pobicia nie ustawiłeś zbyt wysoko - zauważył złośliwie, nic nie robiąc sobie z teatralnie smutnej miny chłopaka. - Restitute history. - Może rzeczywiście Ezra miał tego dnia wyjątkowe szczęście, a może wreszcie zaczęły się ujawniać jakieś jego umiejętności. Tak czy inaczej, Leo otrzymał od Ezry aż pięć minut w przeszłości. - No i jak, chcesz to jakoś skomentować?
Kostki: 5 i 6 + 1 za studenta = 12 (5 minut) Epoka: Średniowiecze
Z trudem powstrzymałem pogardliwe parsknięcie, gdy Hamiltonowi nie udało się mnie przenieść w przeszłość - nie zamierzałem być otwarcie niemiły. Dopiero za drugą próbą wpadłem w trans i wylądowałem na kilka chwil w starożytności. Znalazłem się w starożytnym Egipcie, gdzieś na pustyni pomiędzy piramidami. Spojrzałem w dal i dojrzałem kolejną, jeszcze nieukończoną budowlę. Obserwowałem niewolników i było mi ich tak strasznie żal - to było nieludzkie. Miałem ochotę podejść bliżej, jednakże nagle zostałem wyrwany z transu - zaklęcie ślizgona było za słabe by utrzymać mnie w przeszłości dłużej niż ponad minutę - czego zwyczajnie żałowałem, bo to co zobaczyłem wydało mi się niezwykle fascynujące.
Dobrali mu do pary Ślizgonkę. Zdążył już wyrobić sobie o niech niepochlebne zdanie, ale przecież nie wszyscy musieli być tacy jak uprzednio poznani. Zdziwił się, kiedy ochoczo zainicjowała rozmowę. -Hej Viv, jestem Iv- Odpowiedział, również się uśmiechając. Pozwolił dziewczynie czarować jako pierwszej. Zaklęcie udało się, a on sam przeniósł się kilka lat wstecz. Szedł ulicami wielkiej metropolii. Zewsząd słychać było zgiełk miasta, rozmowy ludzi i warkot licznych samochodów. Wysokie budynki dookoła przysłaniały mu widok. Nie wiedział w jakim jest miejscu, ani w jakim jest czasie. W końcu trafił na jakiś plac. Rozejrzał się. Tym, co najbardziej przykuło jego uwagę były dwie, wysokie na kilkaset metrów, dwie wieże. Usłyszał dziwny dźwięk, trochę cichy, jednak znajomy. Stopniowo stawał się coraz głośniejszy. Iv rozpoznał w nim dźwięk wydawany przez lecący samolot, ale nie był w stanie zidentyfikować jego źródła. Spojrzał za siebie i ujrzał na niebie wielkiego, metalowego ptaka, sunącego wprost w kierunku jednej z wież. Niestety, albo stety, zaklęcie okazało się trwać zbyt krótko by dowiedzieć się, jakie było zakończenie tego wydarzenia - Wiesz co? Sam nie wiem. Nawet nie wiem dokąd i kiedy się przeniosłem. Zaklęcie trwało zbyt krótko -Odpowiedział na pytanie - Teraz moja kolej! Wycelował różdżką w swoją partnerkę i rzucił zaklęcie. Jemu poszło nieco lepiej niż jej, bo posłał ją w przeszłość aż na 5 minut. - A tobie jak udała się podróż? - Zapytał, uśmiechając się przyjaźnie do Ślizgonki
Kostki - 4+6=10 + 1 za kuferek Epoka - 6 - lata 90 XX wieku
Iv czarował odrobinkę lepiej niż, więc szybko okazało się, że udało mu się przenieść mnie w przeszłość na całe pięć minut! Zapadłam w trans by po chwili obudzić się... o cholera, czy to była prehistoria!? Stałam u wejścia jaskini i patrzyłam na znajdujących się tam ludzi - byli bardzo niscy, owłosieni i ubrani w skóry. Wyglądało to przekomicznie, bo nawet dorosłych mężczyzn przewyższałam o głowę. Część z ludzi zajmowała się krzesaniem ognia za pomocą dwóch kamieni. To wyglądało niesamowicie, nigdy nie widziałam czegoś takiego! Spojrzałam na ścianę ich jaskini - widniały na niej kolorowe malowidła przedstawiające zwierzynę. Zaparło mi dech w piersiach - to wszystko wydawało się tak realne. Obróciłam się by spojrzeć na zewnątrz i usiadłam z wrażenia. Rozciągała się przede mną wspaniała, dzika równina, niedotknięta niszczącą działalnością człowieka. W tym momencie ku mojej rozpaczy ocknęłam się. Spojrzałam na Iva z lekkim roztargnieniem i po chwili zebrałam myśli by odpowiedzieć na jego pytanie. - To było... - westchnęłam z uśmiechem - niesamowite! Byłam w prehistorii!
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Westchnęłam. Bri niemal od razu domyśliła się, że coś jest nie tak, więc tylko szepnęłam jej do ucha: - Nie gadajmy o tym dzisiaj. Tak naprawdę nie chciałam o tym gadać wcale - czułam się jako skończona idiotka, która zawiodła nie tylko siebie, ale też swoją siostrę. Dobrze wiedziałam, że Bri nie przepada za Willem, więc ta cała sytuacja była dla mnie wybitnie trudna. Westchnęłam. Bri nie udało się przenieść mnie w przeszłość nawet na minutę - przez ułamek sekundy widziałam jakieś obrazy, jednakże zaklęcie się nie udało. Podeszłam do siostry i poklepałam ją pokrzepiająco po ramieniu. - Nie przejmuj się.
Ślizgon zrobił wielkie oczy, kiedy @Gemma Twisleton powitała ich po francusku, a nawet zasalutowała. Czyżby Victor czegoś nie wiedział? Oj tam, weź tu zrozum Gemme. To będzie cud, jeśli kiedykolwiek będzie to miało miejsce. Lekcja zaklęć rozpoczęła się, a Victor cieszył się, że profesor Ramirez miał chociaż trochę pojęcie o podejściu pedagogicznym do uczniów. Nie co, co pewien nauczyciel od transmutacji. Dear'a niezbyt ciekawiła ta lekcja. Kolorowa kula światła? Po cholerę mu to? Zerknął na tablice i od razu wyczaił w tłumie tego dzieciaka @Monte Noir. Victor uwielbiał pracę w grupach. - O! Siema... - Podszedł do młodego i przywitał się. - Dobra zaczynamy. Nie wiem po co mi to umieć, ale jak nic się nie stanie to w moim przypadku to nic dziwnego. Zaklęcia są dla mnie, jak eliksiry. - Niebezpieczne. Victor nawet z Reparo potrafił zrobić sobie krzywdę, sobie i innym. Czy on był na serio Dear'em? A może go podmienili w szpitalu? - Restitue History. - Wycelował w chłopaka i nic się nie stało bo Monte zaraz wrócił. - Chyba nie działa. Czekaj, nie ruszaj się. Restitue History! - Wypowiedział zaklęcie nieco głośniej. O! Teraz się udało.
Kostki: 3, 5 = 8 / 6 parzysta (kilka sekund nic nie zobaczył, a potem na minutę) Kostki na epokę: 5 (XIX wiek) Kuferek: 0
Wszyscy dookoła nieźle się bawili, rzucając na siebie zaklęcie cofające w czasie, a Candy cieszyła się przede wszystkim tym, że nie musiała na siłę szukać partnera do pracy i to profesor porozdzielał zgromadzonych uczniów. Jak na początku miała bardzo podły humor, tak teraz nawet uśmiechnęła się, widząc biegnącą jak szaleniec Gryfonkę. – Hej! – powiedziała głośno. Wstała z krzesła, wiedząc, że dziewczyna nie mogła doczekać się wypróbowania nowego zaklęcia. – Jasne, jasne – przytaknęła. – [b[Ty pierwsza, jeszcze jak ja cię przeniosę, to nie wrócisz.[/b] – Wyszczerzyła się. Podróż w czasie wydawała się niezwykle emocjonująca, ale z drugiej strony nie wiedziała, gdzie się przeniesie, w jaki moment w historii, w środek jaki wydarzeń… Zaczęły jej się pocić dłonie, ale na krótko – naraz poczuła na sobie zaklęcie i pojawiła się w środku średniowiecznej potyczki. Zapewne uciekałaby, ciskając zaklęciami w innych, ale wiedziała, że to tylko trans, iluzja i nic jej nie grozi. Wtedy zaczęła przyglądać się uważniej rycerzom i ich strojom, a także otoczeniu. Miała na to naprawdę dużo czasu. Gdy się jej kończył, obraz powoli się rozmazywał. I zaraz wróciła na środek sali w Hogwarcie. – To było super! – krzyknęła, podekscytowana. – Musisz częściej rzucać na mnie to zaklęcie – stwierdziła. Chwile opowiadała o tym, co widziała, ale gdy zobaczyła, jak bardzo niecierpliwi się Ettie, nie czekała dłużej i złapała różdżkę i rzuciła: – Restitue history. – Zaklęcie zadziałało bez problemu.
KOSTKI: 5 + 4 + 1 (student) + 2 (kuferek) = 12 (Ettie, tylko pięć :c) EPOKA: 3 (średniowiecze)
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Bardzo możliwe, że ostatnio mniej od siebie wymagał i do wszystkiego zaczął podchodzić aż na za spokojnie i lekceważąco przez ciągłość ostatnio bardzo dobrze rzucanych zaklęć. To też nawet informacje od Ramireza potraktował obojętnie. Przyszło mu rzucać zaklęcia z @Calum O. L. Dear, kojarzył go z widoku, ale nie mieli jeszcze okazji się lepiej poznać. A szkoda... Wielka szkoda. - Dziękuję, rozumiem - odpowiedział profesorowi na odpowiedzenie na jego pytanie. Chociaż jednocześnie odpowiadając Krukonce zawarł w wypowiedzi odpowiedź na jego pytanie i Cortez mógł spokojnie wyciągnąć ją z jego poprzednich słów. A jednak ten jeszcze odniósł się do drugiego pytania. Za co był mu wdzięczny i uśmiechnął się na koniec chcąc pokazać, że to zrozumiał i niema więcej pytań. Faktycznie wyglądał na średnio zadowolonego i czymś rozkojarzonego. Więc kiedy to tylko na sekundę został przeniesiony do jakiejś epoki nie dostrzegł niczego niż polany która błysnęła przed oczyma przez ten czas. - Echhh, a fajnie się zapowiadało. No i spoko - rzucił trochę zawiedziony, ale nie miał mu tego też za złe. - No dobra teraz moja kolej - powiedział i przygotował się, o ile wyciągnięcie różdżki przed siebie i wycelowanie jej w chłopaka można było nazwać przygotowaniem się do tak trudnego zaklęcia. - Restitue history - wypowiedział i przez chwilę miał już obraz w głowie gdzie by go wysłać. Ale zupełnie nic się nie stało. - Ci się przynajmniej coś udało. - Powiedział spoglądając na Caluma, a następnie na @Marco Ramireza rzucając cicho: - Tym razem mi nie wyszło, przepraszam. - Kierując te słowa zarówno do Krukona jak i nauczyciela.
Kostki: 4 i 2 + 0(VII klasa) + 1kuferek = 7 A później nieparzysta (5) Kuferek: 12 = +1
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
- Ej, nie wiedziałam, że Lotta to Charlotte - przyznała młodszej Hudsonównie. Było to może i głupie, ale Charlotte jakoś tak zupełnie nie pasowało do Krukonki. Później już się nie odzywała i próbowała słuchać nauczyciela. Nigdy nie była mistrzem koncentracji i tym razem rozproszył ją kosmyk włosów, który właził jej w oczy. Najpierw próbowała go zdmuchnąć, ale cały czas wracał. Próbowała założyć go za ucho, ale cholera nie chciała się trzymać. Żeby do oczu leźć to był wystarczająco długi, psia dupa. Gdzieś w tobie powinny były walać się jakieś wsuwki. Zaczęła wywalać z niej wszystko na ławkę. Zawsze musiała wrzucać do niej wszystko tak bez sensu, a potem nic nie dało się znaleźć. Ja pierdolę. I jeszcze podręcznik z zielarstwa jej zleciał z ławki i powypadały z niego kartki. No po prostu zajebiście. Co jeszcze? Nim wszystko pozbierała, profesor skończył tłumaczyć zadanie i przydzielił ich w pary. Nawet nie słyszała co mają zrobić. Spojrzała na tablicę. Sheridan. Świetnie. Nie mógł ich zastawić tak jak siedzieli w ławkach? Roszad mu się zachciało. Może niech imprezy integracyjne organizuje zamiast lekcji... Wepchnęła wszystkie rozsypane papiery ze złością do torby i podeszła do Krukona. Szczeniak jak zwykle patrzył na nią tym swoim pogardliwym spojrzeniem. Rozpieszczony bachor. Czekała jeszcze na jakiś złośliwy komentarz z jego strony, ale najwyraźniej bez widowni nie był już do tego taki chętny. - No to rzucaj. Na co czekasz? - warknęła w odpowiedzi. Sama nie mogła zacząć, bo nawet nie wiedziała co teraz ćwiczyli. Tym bardziej zdziwiła się, kiedy nagle uświadomiła sobie, że stoi na ogromnym placu, w tłumie ubranych w tuniki, wiwatujących ludzi. - Co do kurwy..? - skomentowała pod nosem, próbując odepchnąć człowieka, który prawie na nią właził. Jej ręka przeleciała przez faceta - O w pizdu... - ponownie popisała się elokwencją. Nie no, fajne zaklęcie. A jak się wraca? Obróciła się jakby szukając jakiegoś wyjścia i wtedy zobaczyła do czego wiwatował tłum. Pięćdziesiąt jardów od niej wznosił się łuk triumfalny. Tłum zasłaniał przejeżdżających przez niego, ale z jej wiedzą historyczną i tak nie wiedziałaby kim byli i o co chodziło. - Ave Cezar… - mruknęła bez entuzjazmu krzywiąc się za każdym razem, gdy przechodziła przez nią czyjaś ręka. W końcu miała już tego tak dość, że sprałaby kogoś po pysku, gdyby tylko mogła. Wtedy wizja się rozmyła, a przed nią znowu sterczał Sheriadan. - Ech... znowu ty - mruknęła, chociaż wcale nie tęskniła za przechodzącą przez nią gawiedzią. Podejrzała szybko w innej parze jak brzmiało zaklęcie i wycelowała różdżkę w chłopaka. - Resitute history – rzuciła bez przekonania. Oczy Krukona na moment zaszły mgłą, ale zaraz potem wyszedł z transu. Chyba nie tak to miało wyglądać – Resitute history – spróbowała jeszcze raz na odwal. Nie wyszło. Ojej, jaka szkoda – No i chuj... – wzruszyła ramionami – Wali mnie to, poproś kogoś innego. Odwróciła się napięcie i wróciła do ławki. Opadła na krzesło i odgarnęła z oczu włosy, które natychmiast wróciły na swoje miejsce. No ja pierdolę, kurwa mać. Zapomniała o tym gównie.
Kostki: 6,1 + nieparzysta Epoka: 2 - starożytność
Sorki. Zapomniałam, że powinnam mieć pms w tym wątku, więc kicknął z opóźnieniem.
Ostatnio zmieniony przez Gemma Twisleton dnia Pią Maj 05 2017, 20:20, w całości zmieniany 1 raz
Był ciekaw w jakie miejsce i epokę udało mu się przenieść Lysandera, jednak widząc, że nie jest on zbyt przychylnie nastawiony do prowadzenia z nim jakiejkolwiek wymiany zdań, postanowił go o nic nie pytać, choć z trudem powstrzymał się od wypowiedzenia kąśliwego komentarza, który miał na końcu języka, widząc jego nieprzychylne nastawienie i kwaśną minę. W porę jednakże ugryzł się w język, nie chcąc się wdawać w zbędną polemikę i powróciwszy na swoje miejsce w ławce, zaczął przyglądać się poczynaniom innych.
Dlaczego on się łudził, że Gemma napomknie chociaż słowem na temat tego gdzie była i co widziała? Zasugerował się być może tym, jak reagowały pozostałe osoby w pomieszczeniu, z drugiej strony wiedział przecież, że ta ruda była trochę inna niż cała reszta. W dodatku na dzisiejszych zajęciach wydawała się na dodatek wściekła jak rozjuszona osa. Kolory się nawet zgadzały! Podobnej, negatywnej reakcji na swój widok raczej się spodziewał, ba! To jej "znowu ty" nawet go rozbawiło, wywołując krótkie parsknięcie, połączone z idiotycznym, krzywym uśmiechem. -Też mi się miło widzieć!- odpowiedział ironicznie, rozkładając lekko ramiona, udając, że jak najbardziej z tej okazji mógłby ją nawet uściskać. Nie. Wolał, żeby się do niego za bardzo nie zbliżała, podziękował za taką wątpliwą przyjemność. A kiedy już myślał, że straci ją z oczu i zamiast tego zobaczy coś rzeczywiście ciekawego; coś nie pyknęło. Tu też nie nie powinien zdziwić ani trochę! Chociaż mimo to, zmarszczył brwi, patrząc na nią bez słowa z brakiem zrozumienia (głównie dla jej wściekłości) i jakimś cieniem ciekawości. No co, ciekawski był zawsze.. Ale przecież nie zapyta o jaką cholerę jej chodzi. Ani nie da jej jednej z kilku gumek do włosów, które zwykle opinały jego nadgarstek. -Obejdzie się.- kopiącego się nie leży! Czy jakoś tak. Rzecz w tym, że niespecjalnie chciało mu się w podobnym przypadku okazywać jej złośliwości. Wzruszył ramionami, uśmiechnął się pod nosem, odwracając na pięcie, by zaraz po tym wrócić na swoje miejsce. I dobra, przeszło bezboleśnie. Trochę szkoda, że nie dane mu było zobaczyć kawałka historii, ale nic takiego się nie stało; teraz mógł się za to świetnie bawić, obserwując jak ruda klnie na swoje złośliwe włosy.
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Mam wprawdzie lekkie obsunięcie, ale dzisiaj na sto procent będzie zamknięcie! @Oriane L. Carstairs i @Monte Noir - macie ostatnią szansę na uzupełnienie lekcji :)
Marco Ramirez
Wiek : 38
Dodatkowo : Opiekun Ravenclawu, Animag (Pantera), Zaklęcia bezróżdżkowe
Ramirez obserwował z uwagą pracą klasy - większość uczniów naprawdę przykładała się do zajęć. Gdy wszyscy skończyli, mężczyzna rzucił na tablicę zaklęcie - litery ułożyły się w nazwiska uczniów, wraz z ich ocenami.
Mężczyzna uśmiechnął się do uczniów i powiedział: - Ci którzy dostali Nędzne będą mieli możliwość poprawienia zadania w ciągu najbliższego tygodnia w moim gabinecie. Osoby z niższymi ocenami niestety nie opanowały zaklęcia Następnie profesor wręczył po 10 punktów dla Ruth i Hariette które dostały wybitne oraz po pięć dla wszystkich osób, które otrzymały powyżej oczekiwań, po czym zakończył lekcję.
O zasadach poprawy napiszę w najbliższych dniach w gabinecie - osoby, które wezmą w niej udział będą mogły otrzymać umiejętność.
Denerwowała się tym egzaminem, z resztą jak wszystkimi. Zacisnęła dłoń na różdżce w kieszeni szaty i wzięła głęboki oddech. Jej kolej, musi zebrać się do kupy i tam wejść. W końcu pchnęła drzwi i weszła do środka. Przywitała się, usilnie próbując sobie przypomnieć jak się nazywa. W końcu wydukała z siebie imię i nazwisko. Usiadła i poczekała na instrukcje. Zaczęła od teorii i był to dobry wybór. Pytanie wydało jej się banalne, to też się trochę rozluźniła. - Zacznę od zwykłych, Alohomora i Avis. Ofensywne... Tumb... - Wszystko jej się poplątało w głowie i o mało nie podała zaklęcia defensywnego, na szczęście w porę ugryzła się w język i kontynuowała podając już poprawne zaklęcia. -... Deprimo i Flippendo, a defensywne to Impedimento i Tumbus. - Komisja chyba jednak zauważyła jej wcześniejszą pomyłkę, bo nie wyglądała co prawda na zawiedzioną ale zachwytem też tego nie można było nazwać. Jednak się udało i dziewczyna była już lepiej nastawiona do praktyki. Wyciągnęła drugą karteczkę i nagle znalazła się w labiryncie. Szybko ogarnęła o co chodzi i ruszyła do wyjścia, jej zdaniem. Poradziła sobie całkiem dobrze, jeśli by zapomnieć, że prawie wpadła w jedną pułapkę. Końcowo jednak wyszła prawie pewna zwycięstwa. Podziękowała komisji i wyszła, udało się.
Kuferek - Zaklęcia: 4 Wyrzucone kostki - teoria: 3 i 4 Wyrzucone kostki - praktyka: 3 i 4 Suma: 4 +4 = 8 Ocena: Zadowalający Strona - losowania: tutaj
Egzamin z zaklęć wydawał mi się ciut łatwiejszy niż ten z transmutacji, dlatego odrobinę się wyluzowałam. Przede wszystkim byłam dużo lepsza z dzisiejszego przedmiotu, ale również miałam ten komfort, że egzaminatorem był Ramirez, a nie ten stary piernik Craine. Weszłam do sali i przywitałam się z nauczycielem oraz pozostałymi egzaminatorami, po czym wylosowałam zadanie teoretyczne. - Podaj ogólną definicję zaklęcia i opisz, co wpływa na jakość czaru. - powiedziała koperta (czyż to nie brzmi absurdalnie?). Po chwili zastanowienia (i po sięgnięciu do zasobów wiedzy w głębi mojego mózgu) niemalże bez zająknięcia wyrecytowałam: - Zaklęcie jest to inkantacja, która pozwala na użycie magii. Zazwyczaj towarzyszy jej wykonanie odpowiedniego ruchu różdżką, aczkolwiek nie zawsze. Na jakość czaru wpływa przede wszystkim moc czarodzieja i jego doświadczenie, aczkolwiek dość duży wpływ ma również odpowiednie skupienie. Ramirez uśmiechnął się serdecznie dając mi do zrozumienia, że tyle wystarczy, więc wylosowałam zadanie praktyczne. - Spowolnij trzech przeciwników odpowiednim zaklęciem, a następnie unieruchom każdego za pomocą trzech różnych czarów. W tym wypadku poszło mi znacznie gorzej. Wprawdzie bezproblemowo rzuciłam na wszystkich trzech Immobilus, co znacznie spowolniło ich ruchy, na jednego nawet udało mi się rzucić Petrificus Totalus, co go unieruchomiło, po chwili jednak zdekoncentrowałam się i straciłam kontrolę nad tym całym zbiegowiskiem. Mimo to dzięki temu, że świetnie poradziłam sobie z teorią otrzymałam Powyżej Oczekiwań. Wydawało mi się lekko naciągane, ale nie zamierzałam narzekać. Byłam dumna, że to kolejny zdany Owutem. Wyszłam z sali gotowa na ostatni dzień egzaminów i test z obrony przed czarną magią.
Nadszedł czas owutemów i Bridget nieustannie popadała w paranoję, że zupełnie sobie nie poradzi z całą tą szopką. Naprawdę, miewała nawet małe załamania nerwowe przy śniadaniu, kiedy próbowała utopić się w kubku soku dyniowego. Niestety koleżanki nie pozwoliły jej na to żałosne samobójstwo, więc stawiła się w sali zaklęć punktualnie. Jej myśli szarżowały i kiedy nadeszła jej kolej, myślała, że zemdleje z emocji. Usłyszawszy pytanie teoretyczne, wszystko wyleciało jej z głowy... - Eee - zaczęła niewprawnie, brzmiąc, jakby z desperacją szukała odpowiednich słów (co było prawdą). - Na przykład Lumos... - I zacięła się. Poczuła, jak wysycha jej w gardle i jak język przykleja jej się do podniebienia. No teraz to już na pewno nic nie powie. Powiodła wzrokiem po sali, szukając pomocy, inspiracji, czy też może mózgu, który zdawał się właśnie pakować swoje walizki i przedwcześnie wyjeżdżać na wakacje. - Lumos i Nox - rzekła w końcu, lecz było to jej jedyna odpowiedź. Z przykrością pokręciła głową, że nie zna innych zaklęć tego typu, a egzaminator spojrzał na nią takim wzrokiem, że Bridget chyba tylko cudem nie popłakała się na miejscu. Zadanie praktyczne okazało się być bardziej skomplikowane, ponieważ Bridget musiała obsłużyć zaklęciami mały tor przeszkód, aby piłeczka, która tkwiła na jego początku, dotarła do samej mety. Najpierw musiała wyczarować wodę (za pomocą Aquamenti), by piłeczka spłynęła rynną w dół. Ostatecznie docierała ona do pewnego rodzaju bramki, która była dla niej za mała. Bridget rzuciła na bramkę Engorgio, by stała się większa i przepuściła piłkę dalej. Była jednak zbyt wolna i nie zdążyła zaczarować zbiorniczka wodnego, więc piłka wpadła do niego. Dziewczyna zerknęła ze strachem na egzaminatora i powiedziała: - Przepraszam, spóźniłam się z zaklęciem. Chciałam rzucić Glacius, by zamrozić ciecz i żeby piłka toczyła się dalej. Jej słowa spotkały się z aprobatą egzaminatora, który jednak nie pozwolił jej powtórzyć zadania. Bridget była prawie pewna, że wyjdzie z sali bez pozytywnej oceny, ponieważ jej odpowiedź i test praktyczny wołał o pomstę do nieba, lecz ku jej zaskoczeniu otrzymała wynik Zadowalający! Nie był to szczyt jej marzeń i na pewno nie odzwierciedlał wszystkich jej umiejętności, ale nie był to Okropny ani Nędzny, więc Puchonka wyszła z sali z lżejszym sercem i nieco lepszym humorem. Teraz jeszcze siedem...
Nie stresowała się za bardzo egzaminami. Szkolne wyniki nie były najważniejszą rzeczą w jej życiu. Chciała po prostu zaliczyć i mieć to już za sobą. Zaklęcia lubiła na tyle, że mogła pozwolić sobie na podejście do egzaminu bez wcześniejszego przygotowania. A może to był błąd? Kiedy weszła do sali egzaminacyjnej natychmiast pożałowała, że była zbyt leniwa, żeby zajrzeć do książek. Z drugiej strony, czy ona miała na to czas? Było mnóstwo przedmiotów, z których obawiała się trolla i to im musiał poświęcić całą swoją energię. Podeszła do komisji, czując rosnącą kulę w gardle. Czara z napisem "teoria" napawała ją lękiem. Zdębiała zupełnie słysząc pytanie. "Podaj trzy zaklęcia ochronne (np. zabezpieczenie terenu przed ludźmi) oraz opisz działanie każdego z nich." O fak... kiedyś to wiedziała. Kiedyś. - Protego... - poleciała banałem, ale tego przynajmniej umiała użyć, więc była go pewna - No i ono tworzy barierę chroniącą przed atakami. Na krótko... I jeszcze ten... eee... Nie jednak nie. Zawstydzona, nie patrząc w twarze komisji przeszła do praktyki. "Zadziałaj na cztery przedmioty zaklęciami z każdego żywiołu." Noż, w mordę... tym razem wolałaby te zaklęcia wymienić. No bo na czym ona niby mogłaby tutaj użyć Aquamenti? Nie było tu za bardzo co napełniać wodą... Albo jakoś wątpiła w to czy ucieszą się, kiedy spali biurko Relashio... Ostatecznie rzuciła Flante na jakiś pergamin, leżący przed komisją. Chciała go jeszcze spopielić, ale z jej różdżki wyleciały tylko iskry. No cóż... skończ waść, wstydu oszczędź. Schowała różdżkę i machnęła na to ręką. Coś tam pokazała, powinna zdać. Pożegnała się z komisją i uciekła z sali, zastanawiając się nad cenami noży do seppuku.
Rok szkolny dopiero co się zaczął, a już trzeba było zjawiać się na pierwszych zajęciach. Mogliby im dać chwilę wytchnienia, prawda? Lorraine jednak nie traciła dobrego humoru i mimo że ledwo wypakowała ciuchy na mieszkaniu, z ochotą udała się do zamku na lekcję zaklęć. Słyszała, że podobno będzie je prowadził jakiś nowy profesor, więc dodatkowo była ciekawa tego, kim będzie ten człowiek. Oby był młody i przystojny... Pojawiła się w klasie zaklęć jako jedna z pierwszych. Obdarzyła zebranych (bo zakładam, że już ktoś tam siedział. To nie w stylu Lorraine, żeby być zupełnie pierwszą na lekcji, szczególnie z jej kiepskim poczuciem czasu i skłonnością do zapominalstwa) szerokim uśmiechem, po czym usiadła w jednej ze środkowych ławek, chcąc mieć dobry widok na klasę, nauczyciela oraz tablicę. Wyjęła ze swojej torby szkicownik i zaczęła kreślić jakieś małe obrazki.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
No bo kto powiedział, że skoro dopiero co zaczął się rok szkolny to nauczyciele im trochę odpuszczą? Fire była całkiem optymistycznie nastawiona, ale nim się obejrzała już biegała na kolejne zajęcia i kolejne, i kolejne... A stos prac domowych rósł. Zaczęła tęsknić za wylegiwaniem się w świątyniach i świętym spokojem. Poza tym fakt, że Craine będzie ją ścigać za słabe wyniki w transmutacji (Owutemy zdała na PO!) i pewnie zrobi wszystko, żeby jednak Fire udupić, trochę dołował. Ale mieli mieć nowego nauczyciela od ONMS i może w końcu Blaithin przestanie tak kręcić nosem na ten przedmiot? Zapowiadało się sporo zmian. Nawet u niej samej objawiało się to nowym kolorem na głowie i staranniej wyczyszczoną odznaką prefekta niż zwykle. Fire zrobiła sobie wcześniej małą listę przedmiotów, z których zamierzała kuć (przewidywała, że po miesiącu jej się znudzi) i zaklęcia oczywiście się na niej znalazły. W dodatku chciała sobie obejrzeć nowego profesora i ocenić, jak długo wytrzyma w kadrze Hogwartu. - Dobry - rzuciła bez przesadnej grzeczności, w myślach zaznaczając, że jest wyjątkowo młody. Poczuła drobne ukłucie w środku, ponieważ Liam też tak wcześnie zaczynał. Ciągle nie mogła otrząsnąć się z tego, że wyjechał sobie do Francji. Wysyłała listy, pytała jak się czuje w Beuxbatons, a nawet napomknęła, że zazdrości. Czasami, gdy leżała w swoim pokoju w Dolinie i przeglądała wizbooki znajomych, znalazła coś śmiesznego i musiała powstrzymywać się przed zawołaniem kuzyna. Myśl o Liamie sprawiła, że naszyjnik na szyi Gryfonki zmienił powoli barwę na ciemny, zimny granat. Usiadła w ławce z tyłu klasy i podparła policzek o rękę. Nie zwróciła uwagi na uśmiech dziewczyny, z którą ścigała się w Grecji. Spodziewała się czegoś luźnego, skoro Mograine jeszcze ich nie znał.
Korytarze były puste przed dzwonkiem i po dzwonku, więc postanowił rozpocząć rok w dobrym stylu i przyjść na lekcję przed czasem. Cudnie było znów widzieć hogwarckie włości, zwłaszcza po kolejnej smutnej wizycie w domu na wakacje. Trochę zżerała go zazdrość - nie miał okazji spędzić tych ostatnich miesięcy na wakacjach w Grecji, pewnie sporo go ominęło. Wpadł do klasy i spostrzegł @Lorraine Needles. Dosiadł się do niej, choć stylowe rozpoczęcie rozmowy się nie udało - jego bufiaste spodnie w kratkę zaczepiły się o stolik i przez chwilę się z nimi szarpał, aż rozpruło się trochę materiału. Westchnął ciężko. Ogromna jest cena ekscentryzmu. Przysłonił smutny wypadek rąbkiem szkolnej szaty. - No siemka, jak tam wakacje? - zapytał beztrosko, zaglądając w jej szkicownik. - Czy to prawda, że to nowy profesor od zaklęć? - dodał od razu, nie dając jej szansy na odpowiedź. - Opaliłaś się chyba, pamiętałaś o filtrze pięćdziesiąt plus? - zmarszczył nos, badając ją uważnie wzrokiem. Trzeba dbać o los swoich pobratymców z pieprzykami podatnymi na melanomę! Nie zdążył ugryźć się w język przy sformułowaniu o pamięci, bo od razu przypomniał sobie, że Lorraine ma z nią problemy. Ira też musiał opuścić szkołę na jakiś czas i wrócił odmieniony, ale jego (znacznie mniej) dziurawą pamięć i problemy z koncentracją spowodowały czysto farmakologiczne powody.