To ciche miejsce, w którym wysoce zakazane jest jakiekolwiek hałasowanie, stanowi dom Znikaczy. Te małe, złote ptaszki o długich i wąskich dziobach, oraz błyszczących jak kamienie szlachetne oczach, zamieszkują pobliskie drzewa. Nigdy nie wiesz, czy w momencie, gdy akurat udasz się tutaj, nie spotkasz gromadki Znikaczy, postanawiającej polatać dookoła Ciebie. A widok ten jest niesamowity, bowiem jak powszechnie wiadomo, to jedne z najszybszych ptaków na świecie.
Uwaga! Wchodzisz tu na własną odpowiedzialność! Kostki, które tu wyrzucisz mogą ci dać bardzo duży potencjał magiczny, niesamowite przedmioty itp. Jednak możesz też zachorować na nieznaną chorobę, poważnie się poranić lub stracić dużo pieniędzy. Zanim rzucisz kostką, upewnij się, że znasz zasady wynikające z rzutu.
1 - Na pomoście przysiada malutki, niebieski ptaszek. Nie wydaje żadnych dźwięków, a wyłącznie uważanie Ci się przygląda. Kiedy się oddalasz, ten leci za tobą, próbując wylądować na twoim ramieniu. Wygląda na to, że ten Memortek jest oswojony. Zapewne należał do jakiegoś czarodzieja, ale ich drogi się rozeszły. Teraz ten mały ptaszek za nic nie chce Cię opuścić. Wygląda na to, że zdobyłeś nowe zwierzątko domowe. 2 - Jest piękny dzień, a ty z wielkim zainteresowaniem oglądasz latające dookoła Ciebie ptaki. Może powinieneś być bardziej uważny, albo nie powierzać takiej wiary w konstrukcje umieszczone w tym rezerwacie. Most wcale nie jest taki stabilny, a ty stajesz na desce, która nagle się obrywa. Wpadasz w dziurę po samo udo. Twoja noga jest potwornie poraniona i pełna drzazg. Lepiej będzie, jeśli po tej wycieczce odwiedzisz kogoś, kto zna się na magii leczniczej (musisz rozegrać wątek leczenia skaleczeń z kimś kto ma przynajmniej 10 punktów z magii leczniczej lub w przypadku gdy posiadasz więcej niż 15 punktów uleczyć się samodzielnie). 3 - Jeden ze znikaczy, który wylądował nieopodal Ciebie, miał w dziobie jakiś błyszczący przedmiot. Zaciekawiło Cię to na tyle, że postanowiłeś rzucić ptakowi dowolne jedzenie, jakie miałeś przy sobie, tak by ten puścił, to co trzymał. Rzuć raz jeszcze kostką, by dowiedzieć się, co właśnie zdobyłeś!
Rzuty:
parzysta - Był to mały, jedwabny woreczek. Kiedy go otworzyłeś, momentalnie poczułeś trudny do opisania strach. Bez cienia wahania odrzuciłeś woreczek i uciekłeś z miejsca zdarzenia. Dopiero później uświadomiłeś sobie, że straciłeś okazję aby zdobyć Kadzidło Trwogi. nieparzysta - Zdobyczą znikacza okazał się być naszyjnik. I to nie byle jaki, bowiem syreni. To przedmiot, który można wykorzystać tylko trzy razy, ale zmusza drugiego rozmówcę do powiedzenia prawdy. Lepiej dobrze zastanów się jak użyjesz swój syreni naszyjnik.
4 - Niedawno musiał tutaj przebywać jakiś miłośnik eliksirów, albo po prostu dzieciaki z sąsiedztwa zasadziły tą małą pułapkę. Dłońmi oparłeś sie o barierkę, nie zauważając tam wcześniej rozlanego płynu. Choć szybko cofnąłeś dłoń, gdy tylko wyczułeś tajemniczą ciecz, dla Ciebie było już za późno! Okazało się, że ktoś zostawił tam kilka kropli mocnego eliksiru bujnego owłosienia. Pierw włosy zaczynają Ci wyrastać na dłoniach, ale jako, że była to naprawdę mocna dawka, owłosienie bujnie występuje na całych twoich rękach, zakrawając o tors i szyję. Niezbyt wyjściowo się prezentujesz, a efekty znikną dopiero po paru godzinach (po pięciu twoich postach). 5 - Próbowałeś znaleźć gniazda znikaczy, gdy wśród bogatej roślinności, dostrzegasz krzew, który wyjątkowo odróżnia się na tle pozostałych. Intryguje Cię na tyle, że postanawiasz zerwać kilka gałązek. Są to liście Oprylaka, magicznego narkotyku. Nie jest to jednak roślina, o której uczą w szkole. Aby móc rozpoznać tą roślinę i następnie ją użyć, sprzedać lub podarować, musisz mieć 15 punktów z Zielarstwa. Jeśli nie masz - wystarczy, że znajdziesz takową osobę, a ona wskaże Ci, czym jest twoje ziele. Co z nią zrobisz - zależy od Ciebie. 6 - Leśniczy usłyszał hałas, o który to właśnie Ciebie oskarżył. Bez względu na to, czy rzeczywiście z kimś głośno rozmawiałeś, czy to osoby, które były tu przed tobą, to ty musisz zapłacić karę. Na nic twoje tłumaczenia. Wycieczka ta będzie kosztować Cię dodatkowe 50 galeonów. Konsekwencji tej możesz uniknąć wyłącznie jeśli posiadasz umiejętność hipnozy, bądź masz minimum 1/4 krwi wili, co za tym idzie, potrafisz wpłynąć na decyzję leśniczego.
W jego przypadku plotki nie były plotkami. Był człowiekiem, z którym trudno się pracowało z wielu różnych powodów, człowiekiem, który nie był ani trochę towarzyski, człowiekiem, który po prostu wolał być sam. Prawdą było również to, co szeptano po kątach, że podobnie do swojego ojca, przemierzał rezerwat w swej drugiej postaci. Lisie łapy dawały mu czasem o wiele więcej, niż ludzkie nogi, choć oczywiście, w takiej formie nie mógł rzucać zaklęć. Mógł za to przebywać z innymi opiekunami, nawet gdy nie zdawali sobie z tego sprawy i to niesamowicie go bawiło, powodując, że cenił sobie swoją dwoistość jeszcze bardziej. Nie ukrywał jej, nie udawał, że nie istnieje, a po prostu przyjmował ją z dobrodziejstwem inwentarza, podążając za nią ze spokojem. Zerknął teraz na Huang, jakby zastanawiał się, czy skoro miała kaca, musiała przychodzić do pracy, ale komentarz zostawił dla siebie. Zapewne dowiedziałby się, że to jakieś problemy po tym, jak była na Avalonie, ale w takie bajki nie zwykł wierzyć. Wzniósł więc jedynie oczy ku niebu, doskonale wiedząc, że towarzysząca mu dziewczyna nie mogła cierpieć z powodu jakichś śmiesznych duchów, czy czegoś podobnego, co powinno pozostać na wyspie świętych jabłoni. Machnął na to ręką, dochodząc do wniosku, że zamiast zmyślać, mogłaby się porządnie wziąć do pracy. - Możesz też szukać ich w inny sposób, jeśli masz pomysł – stwierdził prosto, nim zszedł z mostu i zsunął się pod niego bez większych problemów, zbiegając po zboczu, by dotrzeć w okolicę, gdzie powinny kryć się gniazda. I były tam, choć w większości puste, jakby ptaki odleciały albo zapadły w głęboki sen. To zaś powodowało, że zaczął się zastanawiać, czy mogły o tej porze tak tłumnie wylecieć na żer. Nie było tutaj śladów walki, czego najbardziej się obawiał, ale to jeszcze nie oznaczało, że ktoś ich po prostu nie wyłapał. Chociaż wtedy zapewne reszta kolonii nie byłaby taka spokojna.
______________________
I'm real and the pretender
I have my flaws I make mistakes But I'm myself
I'm not ashamed
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Na pewno ludzie mieli swoje powody do tego, aby mieć takie a nie inne zdanie na temat Freda. W sumie pewnie też wiele zależało od tego na kogo miał przyjemność lub też nie trafić. W zasadzie ludzie różnie potrafili współgrać z innymi ze względu na ich charaktery i była pewna tego, że sporo osób i ją uważało za ciężką do współpracy lub nieprofesjonalną nawet jeśli szybko łapała pewne rzeczy i wykazywała się ogromnym entuzjazmem przy pracy. Nie zamierzała się tłumaczyć przed Shercliffe'em. Mógł być jednak pewien tego, że gdyby faktycznie miała kaca to na pewno nie zachowywałaby się wcześniej jakby nic jej nie dolegało. Nie miała też żadnego celu w odgrywaniu podobnych scenek. Miała wrażenie, że już pokazywanie się w takiej postaci było niezwykle upokarzające, bo jednak za każdym razem gdy tylko migreny uderzały w pierwszym momencie czuła się jakby ktoś odciął jej właściwie wszystkie funkcje organizmu, żeby z pełną mocą załączyć bodźce bólowe w konkretnym miejscu. Była wtedy całkowicie bezbronna i zdana na innych póki nie potrafiła nad sobą zapanować i oswoić się z bólem, który po pewnym czasie stawał się wciąż rozrywający czaszkę, ale bardziej znośny. - Nie. Ten plan jest dobry. Możemy potem jeszcze sprawdzić pobliski gaj, w którym często szukają pożywienia - dodała chociaż z podobną migreną miała wrażenie, że samo myślenia sprawiało, że głowa bolała ją jeszcze bardziej. Ruszyła jednak posłusznie za mężczyzną, uznając, że najrozsądniejszym wyjściem będzie teraz się trzymać blisko niego i rozejrzeć się w miejscu, w którym zwykle odpoczywały znikacze w swoich gniazdach. Niestety te były puste, a wokół nie znajdowało się nic niespotykanego. Zupełnie jakby ptaki po prostu zniknęły i nie zostawiły po sobie żadnego śladu. Może zatem powinni sprawdzić jeszcze miejsca, w których najczęściej się pożywiały?
Było wiele rzeczy, jakie wpływały na relacje międzyludzkie i co do tego nie można było mieć żadnych wątpliwości, jednak Frederick nie zwykł tego brać pod uwagę. Był, jaki był, czyli niezbyt przyjemny i przekonany o tym, że inni byli zwyczajnie idiotami. To jednak nie oznaczało, że zamierzał całkowicie odcinać się od wszystkich ludzi na świecie, bo było parę osób, przy których wszystko zwyczajnie mogło kliknąć, zaskoczyć, gdzie wszystko było takie, jak być powinno. Nie miał pojęcia, jak powinien traktować młodszą Huang, ale skoro na razie nie wykazywała się nadmiernym kretynizmem, istniał cień szansy, że będą w stanie spokojnie współpracować. Bez większego problemu, rzecz jasna, bo to, że będą jakieś tarcia, było wręcz oczywiste. Ponieważ jednak tym razem postanowił się zamknąć i pewnych rzeczy nie komentować, uznając, że zwyczajnie lepiej trzymać buzię na kłódkę i się nie wychylać, wszystko zmierzało we właściwym kierunku. Zeszli do legowisk znikaczy, ale dokładnie to się z nimi stało – zniknęły. I chociaż Frederick przez dłuższą chwilę rozglądał się po okolicy, chociaż szukał śladów, chociaż próbował dostrzec cokolwiek, co powiedziałoby mu, co się tutaj wydarzyło, nie był w stanie stwierdzić niczego złego. To było jednocześnie niepokojące i uspokajające. Zmarszczył lekko brwi, a później spojrzał na Mulan. - Być może wyczuły zbliżający się deszcz i ruszyły faktycznie na żer, żeby później móc się schować. Dziwi mnie tylko, że poderwały się całą… Słyszysz? – powiedział, a następnie przekrzywił lekko głowę, mając ochotę po lisiemu poruszyć uchem – i w istocie jego ucho drgnęło, gdy próbował wyłapać miejsce, z którego dochodził hałas. Po chwili dostrzegł zaś znikacze, które leciały w ich stronę w większej grupie, a część z nich niosła coś w dziobach, co sprawiało nieco zabawne wrażenie, biorąc pod uwagę ich wielkość. – To nie wygląda na zwykły żer – mruknął do siebie, nim oberwał w głowę łańcuszkiem, wisiorkiem albo czymś podobnym, co jeden ze znikaczy trzymał w dziobie. I tak został posiadaczem błyskotki, chociaż nie wiedział, jak skąd ptak właściwie ją wziął.
______________________
I'm real and the pretender
I have my flaws I make mistakes But I'm myself
I'm not ashamed
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Z pewnością większość ludźmi można było nazwać idiotami. Z różnych powodów, ale tak. W zasadzie sama Mulan nawet nie stroniła jakoś szczególnie od tego tytułu, bo jednak nie dało się zaprzeczyć temu, że pod wieloma względami nie grzeszyła rozumem czy inteligencją. Zapewne po jakimś czasie Frederick również to odkryje, bo chwilowo nie znalazło się jeszcze nic, co mogłoby jej kretynizm uruchomić w jego obecności. Można powiedzieć, że zrobiła na nim mylne pierwsze wrażenie, które runie w momencie, gdy tylko lepiej się poznają. Sama również się rozglądała po okolicy, ale niestety nic nie wskazywało, żeby coś miało tu miejsce. Nie widziała nigdzie porozrzucanych piór znikaczy w większej ilości niż zwykle. Na drzewach czy ściółce również nie znajdowało się nic niezwykłego, co mogłoby przykładowo informować o tym, że w pobliżu pojawił się jakiś drapieżnik. Po prostu ptaki zniknęły bez żadnego powodu. - Wróciłyby tutaj, żeby się schować. Zresztą nie ma tu żad... - zaczęła mówić, zagłuszając ostatnią część wypowiedzi Shercliffe'a, ale przerwała, gdy tylko kazał jej nasłuchiwać. Trzepot skrzydeł brzmiał niezwykle znajomo i już po chwili ujrzała faktycznie stado znikaczy, które przyleciały z kierunku, w którym miała zasugerować poszukiwania. Wyglądało jednak na to, że tym razem nie wracały do swoich gniazd ze zwyczajowym pożywieniem, a czymś, co mogłoby je udekorować. Skąd w ogóle to wytrzasnęły? - Też tak sądzę. Może sprawdźmy kierunek, z którego przyleciały? - zasugerowała, samej łapiąc naszyjnik wypuszczony przez jednego ze znikaczy i nie czekając na odpowiedź mężczyzny ruszyła dalej. Nie musiała się jednak nawet odwracać, by wiedzieć, że Shercliffe faktycznie podążył za nią, oddalając się od ptasich siedlisk.
Umówił się z Irvette na spacer, mając wrażenie, że każde z nich lubiło przebywać poza tłumami ludzi. Nie był pewien, ale miał wrażenie, że mógłby dogadać się z nią po prostu, nie tylko w kwestii trenowania kontroli nad swoim urokiem, czy hipnozą. To były dobre punkty zaczepienia, nie mógł powiedzieć, że nie. Pamiętał jednak, że dobrze rozmawiało im się również na Celtyckiej Nocy. Z tego powodu, pod wpływem impulsu, zwyczajnie wysłał do Irvette list z propozycją spotkania, czy raczej spaceru po rezerwacie w Dolinie. Do tego oboje mogli zabrać swoje psy, żeby wybiegały się, choć w przypadku Roya nie było tak wielkiej potrzeby. Jednak rezerwat był też dobrym miejscem do sprawdzania, jak przebiegała tresura. Mimo to nie był pewien, czego powinien się spodziewać, ale kiedy otrzymał wiadomość zwrotną ze zgodą, poczuł się zaskoczony. To uczucie towarzyszyło mu dłużej, nawet w chwili, w której rzeczywiście się spotkali. - Wiesz, że przez cały czas studiowania nie zapuszczałem się do Doliny na tyle, żeby zwiedzić rezerwat? Tyle się o nim słyszy, a jakoś… Zawsze brak czasu, bo nauka, a później obowiązki - powiedział, gestem zapraszając na spacer, po czym wsunął dłonie w kieszenie krótkiego płaszcza, który zostawił rozpięty. Mając pod spodem ciepły golf nie potrzebował niczego więcej. Roy szedł obok jego nogi, z zaciekawieniem rozglądając się na boki, ale nie odbiegał, wyraźnie czekając na znak, że może odbiec. - Jak prace w szklarni? - zapytał, spoglądając na kobietę z lekkim uśmiechem, który jednak zniknął z jego twarzy, kiedy dostrzegł sowę lecącą w ich stronę z listem w dziobie. Poważnie? Spodziewał się, że list będzie kierowany do de Guise, być może nawet od jakiegoś jej pracownika, ale sowa przysiadła na jego ramieniu trącając go listem. Kiedy złapał za kopertę, ptak wzbił się w powietrze i odleciał, a Ślizgonowi wystarczyło jedno spojrzenie na pieczęć, aby wiedzieć, że nie czekała go miła lektura. Mruknął ciche przeprosiny, otwierając szybko list, żeby przesunąć po nim spojrzeniem i po chwili zwinąć papier w kulkę, którą niemal rzucił. Jednak rozsądek dał o sobie znać i sprawił, że ponownie wcisnął list w kieszeń. - Mogłem zaproponować spotkanie w barze, moglibyśmy się napić - powiedział, starając się oddychać spokojnie.
Ucieszyła się z wiadomości od Jamiego, tak po prostu. Ostatnie tygodnie skupiała się głównie na pracy i raczej stroniła od towarzystwa. Musiała przyznać, że nie czuła się najlepiej, choć w życiu nikomu by się do tego nie przyznała. Przyszedł jednak czas by znów stanąć na nogi i wyjść ze swojej bezpiecznej przystani. Wzięła więc Amie i pojawił się w rezerwacie, gdzie serdecznie przywitała Jamiego i ruszyli przed siebie. -Na prawdę? To jedno z moich ulubionych miejsc i to nie tylko ze względu na otaczającą mnie tu naturę. Po prostu uważam to miejsce za fascynujące, choć rozumiem brak czasu. Szczególnie, gdy masz na głowie naukę. - Uśmiechnęła się delikatnie, obserwując swoją suczkę. Nie była pewna, jak ta zareaguje na towarzystwo innego czworonoga i na ten moment wydawało się, że Amie była lekko spięta, zwiększając nieco swój rozmiar i trzymając się blisko Irvette. -Bardzo owocnie, dziękuję. Domknęłam właśnie duże zamówienie, więc można powiedzieć, że prężnie się rozwijamy. - O pracy zawsze rozmawiała z przyjemnością, bo nie miała powodu, by być niezadowoloną ze swojego interesu. Chciała jeszcze coś dodać, ale zauważyła nagłą zmianę postawy chłopaka, gdy ten przeczytał list, jaki przyniosła mu właśnie sowa. -Złe wieści? - Zapytała niezobowiązująco, pomijając temat zmiany lokacji. Nie byli przesadnie blisko i nie musiał jej się z niczego tłumaczyć, ale jednak coś w jego zachowaniu zmartwiło dziewczynę na tyle, że nie chciała tego całkiem ignorować.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.