Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Bulwar

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość


Ceres O'Shea
Ceres O'Shea

Nauczyciel
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja
Galeony : 426
  Liczba postów : 446
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11002-ceres-o-shea
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11011-nie-mam-sowy#299428
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11010-ceres-o-shea#299427
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyNie Lis 29 2015, 16:44;

First topic message reminder :


Bulwar

Ciągnie się przez całą wioskę wzdłuż rzeki, znajdując się po jej bardziej zurbanizowanej stronie. Choć jest to jedynie wąska ścieżka, często wylewają się na nią cudze podwórka czy klomby. Czarodzieje ceniący sobie prywatność miejscami odgrodzili się od bulwaru wysokim żywopłotem, inni natomiast postawili na skraju swoich działek ławki, z których chętnie korzystają i spacerowicze. Z podwórek często słychać bawiące się dzieci czy wybuchające kociołki, a w porze obiadowej z wielu domów snuje się przyjemny zapach. Bulwar poprzecinany jest niewielkimi kładkami, a po jego drugiej stronie możemy obserwować nieco bardziej rozluźnioną tkankę zabudowy, nieuporządkowaną i wtopioną w dziką przyrodę.  
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4285
  Liczba postów : 2225
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyWto Cze 21 2022, 10:17;

To, że wszystko, co złe, minęło, nie mieściło się w głowie Christophera. Wiedział oczywiście o wyprawie, był świadom tego, że jedynie dzięki tym, którzy nie bali się własnego cienia, wszystko zaczęło wracać do normy, kształtując się na nowo, dając im nowy, a jednocześnie zupełnie stary, obraz rzeczywistości. Zabawne było to, że w ciągu ledwie dwóch minionych miesięcy, mężczyzna zdołał przyzwyczaić się do tego, że powinien spodziewać się niespodziewanego. Na każdym kroku dało się bowiem spotkać magiczne stworzenia, które zdecydowanie nie powinny zachowywać się tak, jak się zachowywały, które nie powinny cierpieć, odbiegać od normy albo bezpodstawnie atakować ludzi. Nie wspominając o tym, że sam zaczynał odczuwać zmęczenie wywołane brakiem księżyca. Jeśli w ciągu dwóch miesięcy zdołał to wszystko zobaczyć i tego wszystkiego doświadczyć, to z całą pewnością nie mógł powiedzieć, by w jego rodzinnym kraju działo się dobrze. Teraz zaś odnosił wrażenie, jakby nieoczekiwanie wylądował w miejscu zbyt spokojnym, żeby tak naprawdę móc mówić, że obudził się w tym samym miejscu.
Być może właśnie to spowodowało, że postanowił zostać jeszcze w Dolinie, kiedy załatwił już swoje sprawy. Skierował się na bulwar, zastanawiając się jednocześnie, czy mimo wszystko nie spotka tutaj żadnego zagubionego langustnika, któremu musiałby pomóc, czy nie natknie się tutaj na kogoś, kto okaże się poszkodowany przez inne magiczne stworzenie albo okaże się zbyt zmęczony, by móc ruszyć gdziekolwiek dalej. Podejrzewał, że podobne obawy będą mu jeszcze przez jakiś czas towarzyszyć, że będzie się nad nimi zastanawiał nieco dłużej, niż przez kilka dni, że zapewne, nim rozpoczną się prawdziwe, długo wyczekiwane wakacje, będzie się jeszcze oglądał za siebie, spodziewając się w każdej chwili poczuć ten nieprzyjemny chłód na plecach, spodziewając się, że za chwilę będzie musiał uciekać się do rzucania zaklęć, które miałyby ochronić go przed czymś, z czym mimo wszystko wolałby się nie mierzyć. To było od niego silniejsze i domyślał się, że osoby, które spędziły cały miniony rok na miejscu, jeszcze długo będą do siebie dochodziły, starając się odzyskać prawdziwy spokój ducha. Być może zatem wyjazd, jaki mimo wszystko zbliżał się wielkimi krokami, nie był aż takim złym pomysłem, może był właśnie tym, czego szczególnie w tej chwili potrzebowali, pozwalając im na to, by nieco pewniej stanęli na nogach, żeby zapomnieli o tym, co było złe. I zapewne, z czego Christopher doskonale zdawał sobie sprawę, żeby wpakowali się w nowe kłopoty. Pamiętał w końcu doskonale, co działo się w Luizjanie.
Zatrzymał się, spoglądając przed siebie, w stronę wody, a później widocznych zabudowań, wciąż nie mogąc tak do końca przyzwyczaić się do tego, że ich codzienność całkowicie się zmieniła. Potrząsnął głową, bo było to wręcz śmieszne, a później zamknął na chwilę oczy, zastanawiając się, jak długo jeszcze będzie się nad tym zastanawiać, jak długo będzie się tym faktem martwić. Wiedział, że tkwienie w przeszłości nigdy nie jest dobre, ale mimo wszystko Christopher obawiał się, że w tym, co się właśnie działo, nie zostało powiedziane jeszcze ostatnie słowo. Zapewne właśnie to powodowało, że mimo wszystko, gdzieś tam na dnie serca, zdawał się dość mocno spięty i niepewny tego, co miało wydarzyć się w najbliższym czasie. Daleki był jednak od tego, żeby panikować, nie pozwalał sobie jednak na całkowity spokój, zupełnie jakby wiedział, że coś jeszcze czai się w ciemności. Podobnie czuł się wkrótce po spotkaniu z akromantulami i podejrzewał, że właśnie z tego powodu obawiał się tego, co może się jeszcze wydarzyć.

@Perpetua Whitehorn

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptySro Cze 22 2022, 09:54;

Dementory, langustniki, gęsta mgła, podtopienia Hogsmeade... Brak Księżyca dotknął dosłownie wszystkich czarodziejów zamieszkujących Wielką Brytanię - Perpetua odczuła to jednak podwójnie, z racji swojej magicznej krwi. Jej córeczka również, jako bądź co bądź - ćwierćwila. A biedny Huxley obrywał rykoszetem - choć złotowłosa musiała przyznać, znosił to nad wyraz dzielnie. W końcu co innego konfrontacja od czasu do czasu z jej ciemną stroną - którą na co dzień potrafiła trzymać na krótkiej smyczy, a co innego obchodzenie się dzień w dzień z ledwo kontrolowaną pół-harpią. Whitehorn nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek będzie miała problemy z samokontrolą - i to tak daleko wysunięte. W każdym razie, niebieski satelita wrócił na nieboskłon - a Perpetua znów odzyskała pełne opanowanie (i swoją urodę, gdzie nie sądziła, że tak bardzo przejmie się jej brakiem).
Dlatego też teraz, spacerując po bulwarze Doliny, wystawiając jasną twarz do promieni słonecznych - głęboko dumała nad przebiegiem ostatnich miesięcy. Merlin jej świadkiem, pluła sobie w brodę, że zaniechała - ponownie! - swoich studiów nad transmutacją i animagią. Gdyby tylko była w stanie opanować tę trudną sztukę - ta opłaciłaby się po dwakroć. Nie od dziś w końcu wiadomo, że forma animagiczna znacznie upraszcza odczuwanie emocji, a to głównie z nimi Perpetua miała schody. To całe napięcie i czająca się w trzewiach harpia furia - w formie zwierzęcia mogłaby nawet tego nie odczuwać. W końcu czystokrwiste wile były zmiennokształtne - i Whitehorn dochodziła do wniosku, że widocznie nie bez powodu.
Tak zamyślona omal nie przeoczyła Christophera, z którym praktycznie zrównała się krokiem. Jej posągowa twarz natychmiast rozświetliła się, jakby samym tylko uśmiechem była w stanie rzucić Lumos Solar. Skupione spojrzenie od razu nabrało wesołych iskierek.
Christopher! — zaświergotała, szczerze uradowana na widok Walsha. — Słodka Helgo, jak dobrze Cię widzieć, skarbie! — Klasnęła w dłonie, bez choćby najmniejszego zawahania, najzwyczajniej w świecie zarzucając ramiona na barczystych ramionach nauczyciela i całując go w szorstki policzek. Szybko się jednak odsunęła, reflektując: — Wybacz, wiem, że nie przepadasz za taką wylewnością. — Uśmiechnęła się przepraszająco, choć oczy dalej jej się cieszyły. Zlustrowała z jawną - choć nienachalną - ciekawością sylwetkę byłego gajowego, przekrzywiając głowę niczym zaciekawiona sikorka. — Coś taki spięty, złotko? Też, jak ja, masz kaca po eliksirach uspokajających? — zagaiła żartobliwie.

@Christopher Walsh
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4285
  Liczba postów : 2225
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptySro Cze 22 2022, 19:44;

Znajomy, ciepły głos, wyrwał go gwałtownie z zamyślenia, powodując, że musiał skoncentrować się na tym, co się właściwie dookoła niego działo. Zaraz też spostrzegł Perpetuę, do której uśmiechnął się łagodnie, gwałtownie rumieniąc się, kiedy tylko faktycznie powitała go w tak wylewny sposób, daleko było mu jednak do gwałtownego uciekania do kąta, czy robienia czegoś podobnego. Nie był już ostatecznie tym samym człowiekiem, co przed rokiem i o wiele lepiej wychodziło mu kontrolowanie siebie, swoich głupich, dziecinnych zachowań i wszystkiego, co się z tym wiązało. Nadal był introwertyczny, nadal męczył się na imprezach, kiedy trwały za długo i było na nich zbyt wiele osób, woląc jedynie na chwilę znaleźć się w blasku jupiterów, ale nie uciekał dosłownie przed wszystkim, przed każdym i przed jakąkolwiek wzmianką o tym, czy o tamtym. Trzeba było również przyznać, że światło dzienne ujrzała również jego chochlicza natura, nic zatem dziwnego, że dość dzielnie jak na siebie, przytulił do siebie kobietę, by później pokręcić przecząco głową.
- Nie brałem ich, ale teraz spodziewam się, że za chwilę coś na mnie wyskoczy. Za dużo dementorów i tego wszystkiego, a teraz zapadła taka cisza, jakby to wszystko nie miało miejsca. To coś, co powoduje, że wolę mieć oczy dookoła głowy, zamiast należnie się cieszyć – stwierdził spokojnie, wzruszając lekko ramionami, widząc doskonale, że z jego strony ta ostrożność i niepewność była nieco zbyt wielka, ale miał problem z tym, by z nią walczyć. Wiedział, że powinien, ale księżyc ledwie co zagościł na nowo na niebie, a on doskonale wiedział, jak to bywa z podobnymi problemami i przygodami, ostatecznie przeszedł ich dostatecznie wiele, żeby wiedzieć, że nic nie jest dane raz na zawsze i należy spodziewać się najróżniejszych przeszkód, które mogą spaść na człowieka absolutnie niespodziewanie.
- Ty za to wyglądasz tak promiennie, że nie mam żadnych wątpliwości co do tego, jak się czujesz. I nie sądzę, żeby twój spacer, tak jak mój, miał cokolwiek wspólnego z chęcią przekonania się, czy na pewno możemy uważać, że jesteśmy już bezpieczni – dodał, uśmiechając się lekko pod nosem, pokazując tym samym, że zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo beznadziejnym był w tej chwili przypadkiem i do czego takie zachowanie mogło go w ogóle doprowadzić. Po problemach, w jakie się wpakował bez najmniejszego nawet zastanowienia, został mu niewielki cień pomyślunku, który mimo wszystko kazał mu upewniać się, czy nie zostawiał za własnymi plecami niebezpieczeństwa, z którym by sobie nie poradził.

@Perpetua Whitehorn

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyCzw Lip 14 2022, 09:41;

Nigdy nie miała w zamiarach peszyć kogoś swoją wylewnością - taka po prostu była, od lat i zwyczajnie nawet nie próbowała tej części swojej osobowości wyplenić. Szczęśliwie raczej nikt nie brał tej jej przylepności za coś niestosownego. W końcu wszystkich - bez wyjątku - traktowała w ten sposób. Żadna z niej zdystansowana, nieprzystępna półwila... i wszyscy, którzy choćby ją kojarzyli, doskonale o tym wiedzieli.
Nie kryła swojej radości, gdy Christopher nie wycofał się natychmiast do swojej skorupy po jej serdecznym powitaniu - ba! Nawet ją przytulił, przez co rozpromieniła się jeszcze bardziej.
Nie ma co przejmować się na zapas — stwierdziła, wachlując lekceważąco dłonią - ale też uśmiechając się ze zrozumieniem na słowa wątpliwości Walsha. — Nasz świat magii ma to do siebie, że czasem coś po prostu musi się stać. To jak z cyklonami albo suszami, magia też ma swoje punkty kulminacyjne — rzuciła dość beztrosko, dzieląc się swoim punktem widzenia.
W końcu sama - jakby na to nie spojrzeć - była w połowie istotą magiczną, córką dzikiego stworzenia i w jakiś bardziej... dobitniejszy sposób odczuwała samą magię. Ta z resztą sprzężona z jej krwią wili buzowała w żyłach i Perpetua tylko dzięki swojemu łagodnemu usposobieniu i czterech krzyżyków na karku była zdolna do praktycznie całkowitej kontroli. Nie tylko nad iskrzącym jej na skórze urokiem, ale też czającą się w trzewiach harpią.
Mój spacer? Cóż, tak, masz rację... To żadna próba przekonania się o bezpieczeństwie okolicy — zaśmiała się, delikatnie wkradając się dłonią pod ramię Chrisa - żeby następnie po prostu pociągnąć go dalej wzdłuż bulwaru. Łypnęła spod rzęs na mężczyznę, uśmiechając się z pewną... skruchą. — Brak księżyca dał mi w kość. Nie bardziej niż Huxleyowi, ale... Odpoczywam sobie trochę od Florence, też ciężko to zniosła — wyjaśniła, zaraz orientując się, że Christopher właściwie nie miał jeszcze okazji, żeby poznać jej córeczkę. I właściwie w tej chwili dopadła ją refleksja jak wiele mogło się zmienić od ich ostatniej rozmowy - i jak wiele się zmieniło.
Słodka Helgo, czuję się jakby minęły wieki od kiedy ostatnio rozmawialiśmy — odparła, kręcąc głową z niedowierzaniem. Złote pukle rozsypały jej się po ramionach - Perpetua odgarnęła je na jedno ramię, wlepiając iskrzące spojrzenie w towarzysza. — Moja córka kończy już rok, razem z Huxym kupiliśmy dom w Dolinie... No i jak widać, już nie utykam! — Jakby na podkreślenie swoich słów podskoczyła w miejscu, stukając obcasami o kocie łby. Wcześniej nie mogła nawet myśleć o butach na obcasach. — Na Ciebie i Josha chyba powinnam się śmiertelnie obrazić za brak zaproszenia na ślub — wytknęła, z teatralnym oburzeniem - łagodny uśmiech na jej ustach jednak zdradzał, że ani trochę nie miała im tego za złe. — Chociaż z doświadczenia wiem, że duże ceremonie wcale nie gwarantują szczęścia — prychnęła rozbawiona, z absolutnym dystansem kwitując swój drugi ślub.

@Christopher Walsh
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4285
  Liczba postów : 2225
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyPią Lip 15 2022, 21:12;

Nie miał powodów do tego, żeby uciekać, chociaż oczywiste było, że nie czuł się do końca komfortowo, że nie nieco się zgubił, w tym co się działo, aczkolwiek wyraźnie nie było to dla niego niczym aż tak okropnym, żeby chciał uciekać. Cieszył się zresztą, że widział kobietę, że miał możliwość z nią porozmawiać i liczył na to, że ta mimo wszystko spędziła ostatni rok dość przyjemnie, że była szczęśliwa, bo to liczyło się najbardziej na świecie. Dlatego też nie uciekł od niej, nie próbował zniknąć nie wiadomo gdzie, ani po co, przyjmując jej powitanie i odpowiadając na nie, a później skinął ostrożnie głową na znak, że faktycznie zgadza się z jej stanowiskiem, z jej słowami, przyznając, że faktycznie ich świat nie należał do najspokojniejszych miejsc.
- Pewnie odczuwamy to nieco inaczej, niż ludzie poza czarodziejskim światem. Przynajmniej takie mam wrażenie, że kiedy zaczynają się problemy z magią, dotykają właściwie wszystkich – mruknął jeszcze, ale ostatecznie potrząsnął głową na znak, że nie było sensu o tym rozmawiać. Niczego by to nie zmieniało i z całą pewnością do niczego dobrego by nie prowadziło, więc po prostu postanowił uciąć ten temat i skupić się na czymś innym.
Nie widzieli się tak długo, że Christopher był pewien, że u kobiety wiele się zmieniło, tak więc bez większego problemu dał się jej porwać na spacer, licząc na to, że dzięki temu będą mieli chwilę na rozmowę. Taką zwyczajną, pozbawioną nieustannych zmartwień, pozbawioną wątpliwości, które mogłyby ich zatrzymać w miejscu albo wprawić w zakłopotanie, wybudzić w nich smutek albo zrobić coś podobnego. Odnosił zresztą wrażenie, że Perpetua była naprawdę radosna, że była tak szczęśliwa, iż tym szczęściem była skłonna obdarować dosłownie wszystkich w swoim otoczeniu i to go cieszyło.
- Och, mam nadzieję, że jednak zachowałaś mój prezent – powiedział cicho, gdy pokazała mu, że jest w stanie poruszać się bez większych problemów, ale zaraz przyznał, że cieszy się z tego powodu, czując się może nieco zagubiony w tych wszystkich rewelacjach – dziecku, partnerze, domu – ale mimo wszystko widział, że kobieta była zadowolona. To zaś liczyło się najbardziej ze wszystkiego, pokazywało bowiem jednoznacznie, że znalazła dla siebie miejsce w życiu, które w pełni jej odpowiadało. Do tego zaś powinni dążyć wszyscy.
- Musisz te pretensje zgłaszać Joshowi. Mnie też dał pięć minut na przygotowania – stwierdził, nadal szczerze tym rozbawiony, unosząc brwi na jej uwagę, a potem zaśmiał się cicho. – Cieszę się, że tak do tego podchodzisz. Bałem się nieco, jak się czujesz – przyznał, spoglądając na nią z uwagą, wierząc w to, że nie próbowała jedynie grać i przyjmować pozy, która nic by nie zmieniła, a miałaby mydlić innym oczy.

@Perpetua Whitehorn

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1121
  Liczba postów : 1345
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Administrator




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptySob Lip 30 2022, 21:39;

inny czas

Od pewnego czasu czuł się tak, jakby znikał. Miał wrażenie, że codzienność mu uciekała, rzeczywistość się zamazywała i tylko jedna osoba sprawiała, że wciąż czuł się po prostu sobą. Trzymał ją teraz pod ramię, powoli stawiając kroki i nawet lekko się uśmiechając, choć w oczach wciąż błąkał się smutek. Porażająca rozpacz, którą powstrzymywał całym sobą, starając się zachować resztki dawnego siebie. Bał się, a przerażenie pożerało go od środka, odkąd tylko wrócił z pogrzebu. Wiedział, że przyszłość zawsze jest niepewna, ale teraz niepewność była ostatnią rzeczą, której potrzebował. Stabilność była czymś czego było mu trzeba, im obojgu.
Ostatnie dni, tygodnie, a może nawet miesiące, były trudne. Miał wrażenie, że ciągle coś było nie tak, zawsze coś było przeszkodą, kłodą rzucaną pod nogi, a on był na to zbyt zmęczony. Chciał cieszyć się każdym kolejnym dniem, chciał nie myśleć o górujących nad nim problemach, które wciąż się mnożyły. Przechodził żałobę, choć nie do końca ją do siebie dopuszczał, w obawie, że rozpadnie się do reszty, a przecież nie mógł. Musiał zachować choć resztki siły – dla Beatrice, dla ich córki, dla Nanael i Hariela. I był gotów zrobić wszystko, by tylko ich ochronić.
Nie wiem co bym bez ciebie zrobił — powiedział, patrząc na leniwie obijającą się wodę o brzegi rzeki. Powoli przeniósł spojrzenie błękitnych tęczówek na swoją żonę. Przyciągnął ją do siebie i pocałował w czubek głowy, a znajomy zapach przynosił mu ukojenie.
Jego myśli cały czas krążyły wokół niedawnych wydarzeń, choć usilnie starał się myśleć o czymś innym, wierząc, że nie mógł zatracić się w przeszłości, której nie był w stanie zmienić. Właśnie w tamtym momencie zapragnął przeć naprzód, nie oglądać się za siebie, choć nie był naiwny, za to świadomy, że to wcale nie będzie łatwe. Musiał żyć dalej, musiał czy tego chciał czy nie, czy był gotowy czy nie, wierzył, że matka wcale by nie chciała by pogrążał się w smutku, a i miał dla kogo żyć dalej.
Lekka bryza rozwiewała jego włosy, lubił letnie wieczory, były spokojne, niespieszne, a właśnie tego teraz potrzebował. Zwyczajnej codzienności, niezakłóconej niczym niespodziewanym, pełnej planów i nadziei, którą pragnął dzielić ze swoją żoną. Swoistą kotwicą, która trzymała go na ziemi, pozwalała brać kolejny oddech, napełniający płuca powietrzem.


______________________


I wanna cry and I wanna love, but all my tears have been used up, on another love.
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyWto Sie 09 2022, 09:40;

Cieszyła ją taka niezobowiązująca rozmowa z kimś znajomym. Bez żadnych problemów do przegadania - czy przemilczenia - bez dram, bez żadnych pretensji czy ważnych, niecierpiących zwłoki spraw. Bez chwytania różdżki w dłoń i ratowania życia - albo chociaż zdrowia. Ot, spotkanie starych znajomych w pięknych okolicznościach. Spokojnych. I radosnych - prawie takich jak Perpetua. Bo Christopher w stu procentach miał rację, była szczęśliwa - szczęśliwa w takim stopniu, że wręcz powinno to być zakazane.
Teatralnie się oburzyła, gdy Walsh zapytał o prezent, który niegdyś jej wręczył - tuż po tym jak wyratowała go z akromantulowej przygody w Zakazanym Lesie przed dwoma laty.
Oczywiście, że zachowałam Chris! — ton wyrażał obruszenie, ale oczy jej się cieszyły, gdy na powrót uwieszała się na męskim ramieniu. — Laski nie są mi już potrzebne, ale ta od Ciebie to jedna z moich najcenniejszych pamiątek. Dalej nie mogę wyjść z podziwu jak piękny kwiatowy ornament na niej wymalowałeś — przyznała, a w głosie rzeczywiście, rozbrzmiewały jej nuty zachwytu, nawet mimo minionego czasu - i opatrzenia się z tym osobistym artefaktem. Mimo to, absolutnie nie tęskniła za podpieraniem się o lasce - cóż, kto by tęsknił? W końcu była w stanie śmigać jak rącza łania, nie męczyły ją żadne dłuższe spacery... i mogła nadążyć za stawiającą pierwsze kroki córeczką.
Autentyczne zaskoczenie wymalowało się na jej twarzy, gdy Christopher przyznał się, że sam nie miał wiele czasu na przemyślenia - szybko się jednak otrząsnęła i roześmiała perliście, kręcąc z niedowierzeniem głową.
Niesamowite. Nie podejrzewałabym Josha o taki... wybuch romantyzmu — zachichotała, bo chociaż Joshua nie należał do wyjątkowo ostrożnych głów, tak miała wrażenie, że też takie zupełnie nagłe, spontaniczne decyzje (życiowe!) nie przychodziły mu impulsywnie. Uśmiech jej nieco zbladł i przybrał bardziej miękki wyraz, gdy przyjaciel podłapał jej kąśliwą uwagę - i pociągnął temat dalej. Choć musiała przyznać - naprawdę delikatnie i z wyczuciem.
Łypnęła na Chrisa spod ciemnozłotych rzęs, spojrzenie miała poważne - ale dalece mu było do smutku.
Było ciężko Chris, naprawdę bardzo ciężko — przyznała bez zgrywania twardej sztuki - w końcu aktorka też była z niej żadna. — Rzuciłam pracę w Hogwarcie, wróciłam na Munga i po prostu chciałam to wszystko zapracować. Ale... — Przesunęła wzrok na otaczające ich drzewa, a na usta wypłynął jej rozczulony uśmiech. — ... Huxley mnie powstrzymał. Potem było już tylko lepiej — stwierdziła, a jej wesoła aura momentalnie powróciła na swoje miejsce. — Musicie w końcu poznać naszą córkę! — dopowiedziała jeszcze, strzelając mężczyźnie przyjacielskiego kuksańca w żebra.
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4285
  Liczba postów : 2225
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyWto Sie 09 2022, 10:04;

Spokojne życia, spokojny czas, to było to, co zawsze pociągało Christophera. Mogło to dziwić, w zestawieniu z jego szalonymi zrywami, gdy bez większego problemu gonił za niuchaczami, czy rzucał się w wir przygody, ścigając akromantule, ale tak naprawdę był cichym i niezbyt kłopotliwym człowiekiem. O wiele bardziej cenił sobie od tych szaleństw zupełnie nudne chwile, takie, jak ta, kiedy mógł spacerować w spokoju brzegiem rzeki, kiedy mógł słuchać radosnych wyjaśnień przyjaciółki, kiedy po prostu mógł cieszyć się prostotą istnienia, kiedy nie musiał myśleć o tym, czy nie powinien czegoś ukryć, czy nie powinien oglądać się za siebie, obawiając się, że jeszcze chwila i spotka go coś złego. Doceniał to, co teraz miał, a ten błogi spokój, jaki powoli do niego spływał, niesamowicie go cieszył, pozwalając mu na ciepłe spoglądanie w przyszłość, która się przed nimi rysowała.
Uśmiechnął się lekko do swojej towarzyszki, kiedy udzieliła mu odpowiedzi, czując jednocześnie, że nieznacznie się rumieni. Nie ukrywał się już po kątach ze swoim talentem rysowniczym, ale nadal nie chwalił się tym każdemu. To wciąż była jeszcze jego niewielka tajemnica, której próbował się trzymać, chociaż oczywiście zaczął w końcu rozumieć, że nie ma w tym niczego, co czyniłoby z niego gorszego człowieka. Widać jednak od pewnych rzeczy nie dało się tak łatwo uciec i trzeba było się z nimi na nowo oswoić.
- Cieszę się, że ją zachowałaś. Teraz jednak pewnie po prostu namalowałbym kwiaty na ścianie twojego domu – powiedział, nieco niepewnie, jak już przystało na nieśmiałego trolla, który czasami nie wiedział, jak powinien się poruszać i nie był pewien, czy składane przez niego propozycje spotkają się za aprobatą, czy wręcz przeciwnie. Zagryzł dlatego wargę, mając nadzieję, że mimo wszystko Perpetua tego nie zauważy, choć daleki był od głupich podejrzeń, że mogłaby uznać go za głupiego dzieciaka, czy coś podobnego.
Zaraz jednak zaśmiał się głośno, kiedy dostrzegł minę swojej towarzyszki, a jego jasne oczy błysnęły za szkłami okularów. Właściwie wszyscy reagowali w ten sposób, kiedy dowiadywali się, że Josh postanowił zrobić coś całkowicie szalonego, zupełnie jakby się tego po nim nie spodziewali. Owszem, wtedy Chris również się tego nie spodziewał, ale jednocześnie wiedział, jaki jest starszy mężczyzna i coś podobnego ostatecznie nie było dla niego wielkim zaskoczeniem.
- Planował to odpowiednio długo, żeby móc sobie pozwolić na takie szaleństwo – stwierdził, zerkając na obrączkę wykonaną z transmutowanej muszli, a później przekręcił ją na palcu, dodając, że jeśli chciała poznać szczegóły, to zdecydowanie musiała zapytać o wszystko Josha, bo on również nie miał pojęcia o wszystkim, co się wtedy wydarzyło. Zaraz jednak zeszli na nieco mniej przyjemny temat, a Chris pokiwał głową ze zrozumieniem, bo doskonale wiedział, co oznaczała ucieczka. Sam zrobił coś podobnego, choć może nie próbował jednocześnie zrobić sobie krzywdy. Bo jednak tak poczytywał stwierdzenie o zarzuceniu się pracą. Uśmiechnął się lekko, unosząc brwi w niemym pytaniu, gdy wspomniała o Huxleyu, a potem znowu nieznacznie się zarumienił.
- Córkę – mruknął mało inteligentnie.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Ariadne W. Wickens
Ariadne W. Wickens

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 171
C. szczególne : owocowe perfumy | elegancki ubiór | łagodny, delikatny głos
Galeony : 841
  Liczba postów : 529
https://www.czarodzieje.org/t21609-ariadne-willow-wickens#703422
https://www.czarodzieje.org/t21613-poczta-ariadne-wickens#704304
https://www.czarodzieje.org/t21610-ariadne-willow-wickens#703604
https://www.czarodzieje.org/t21614-ariadne-w-wickens-dziennik
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptySro Lis 02 2022, 12:00;

Ariadne od dłuższego czasu nosiła się z organizacją czegoś w stylu ogólnej wyprzedaży różnych rupieci. Bynajmniej nie dlatego, że sama posiadała tonę takich przedmiotów, które dobrze byłoby komuś opchnąć i zwolnić sobie miejsce na stryszku. Wręcz przeciwnie - jasnowłosa cierpiała na niedobór wielu przedmiotów potrzebnych w życiu codziennym przez swoje ubogie zasoby pieniężne. W związku z tym wiecznie musiała polować na jakieś promocje czy inne odpusty, co głównie kończyło się tak, że niczego nie udawało jej się zakupić. A przecież wiedziała, że ludzie trzymają mnóstwo rzeczy tylko po prostu zapomnieli już o ich istnieniu. A mogliby im podarować nowe życie! Wickens chętnie przygarnęłaby cokolwiek, co jeszcze nadaje się do użytku. Z tego względu zdecydowała się rozesłać wieści o czymś a'la bazarku, gdzie przez jeden dzień ludzie wystawią różne drobnostki na sprzedaż. Pomysł mógł okazać się klapą, jeśli nikt nie zechce przyjść, ale warto podjąć próbę.
Bulwar w Dolinie wydawał się perfekcyjnym miejscem na takie przedsięwzięcie. Pełno wolnej przestrzeni, urocze otoczenie, umiejscowienie w samym centrum miasteczka. Każdy na pewno chociaż przelotnie zechce tu zajrzeć. Ariadne przez godzinę zajmowała się ustawianiem niedużych stoisk za pomocą magii. Kilka zaklęć chroniło ich przed pogodą, która była już mocno listopadowa, więc panował chłód. Deszcz się jeszcze nie rozpadał. Jasnowłosa stanęła na uboczu, gotowa przywitać wszystkich, którzy zechcą coś na stoisku rozstawić. Sama z chęcią coś zakupi po niższej cenie. Stoiska były bardzo skromne, ale jeśli ktoś przywiezie całą ciężarówkę przedmiotów do sprzedania to się jakoś to rozłoży. Grunt, że na razie wyglądało to całkiem okej.

WYPRZEDAŻ GARAŻOWA
Możecie wystawić tutaj dowolny przedmiot, dając mu dowolną cenę. Ilość wystawianych przedmiotów jest również dowolna, może to być jedna rzecz, może być ich dwadzieścia. Przygotowałam gotowy kod, który wklejacie w post:

Kod:
<pg>Nazwa przedmiotu</pg>
<zg>Opis:</zg> Krótki opis, czy był używany, czy daje jakieś punkty.
<zg>Cena:</zg> Wpisz cenę lub napisz "wymiana" jeśli chcesz się wymienić na inny przedmiot lub wpisz coś innego, co będzie zapłatą.

______________________


by your side
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 2156
  Liczba postów : 4764
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptySro Lis 02 2022, 12:28;

Nazwa przedmiotu Złota Skarbonka (30 G), Mały Teleskop (20 G), Maskotka Srok z Montrose (10 G), Płyta z Przebojami Świątecznymi Dona Lockharto (0 G), 2xButelka Ognistej Whisky (0 G) Zestaw Magiczne Krzyżówki + Magiczny Dziennik (5 G), Pióro Głupca (0 G),

Wracała właśnie z obiadu w miejscowej restauracji, kiedy to jej wzrok przykuło ogłoszenie na jednej z tablic. Okazało się, że ktoś ruszył głową i postanowił zorganizować wyprzedaż garażową, co uważała za genialny pomysł. Jej kuferek od bardzo dawna wypełniały rzeczy, których nie potrzebowała albo miała w kilku egzemplarzach. Od przybytku głowa jej nie bolała, ale mając okazję pozbyć się nadprogramowych rzeczy, postanowiła z niej skorzystać. Konsumcjonizm był pułapką, w którą było bardzo łatwo wpaść, a ona zamierzała coś z tym zrobić.
Pogoda nie sprzyjała zbytnio takim przygodom, tak więc Julka ubrała się w gruby sweter oraz jaskrawą, żółtą kurtkę przeciwdeszczową. Oczojebny look dopełniła n iepasującym kompletnie krukońskim szalikiem, bo, nie oszukujmy się, zdrowie jest ważniejsze od stylówki. Nadmiar fantów spakowała do szmacianej torebki i pokusiła się nawet o kawałek ceraty, na którym zamierzała wyłożyć niepotrzebne skarby. Nie była przy tym sama, bo postanowiła zabrać ze sobą Williama, który wierni dreptał u jej boku, co jakiś czas płosząc wrony czy inne wiewiórki. Kiedy dotarła na miejsce, okazało się, że niepotrzebnie zawracała sobie głowę tą całą ceratą, bo ktoś przygotował stoiska! Krukonka przywitała się kiwnięciem z jakąś samotną blondynką, która najwyraźniej odpowiadała za organizację tego wydarzenia, a następnie zaczęła rozkładać fanty, licząc że pozbędzie się ich szybciej niż później.
Powrót do góry Go down
Online


Ariadne W. Wickens
Ariadne W. Wickens

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 171
C. szczególne : owocowe perfumy | elegancki ubiór | łagodny, delikatny głos
Galeony : 841
  Liczba postów : 529
https://www.czarodzieje.org/t21609-ariadne-willow-wickens#703422
https://www.czarodzieje.org/t21613-poczta-ariadne-wickens#704304
https://www.czarodzieje.org/t21610-ariadne-willow-wickens#703604
https://www.czarodzieje.org/t21614-ariadne-w-wickens-dziennik
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptySro Lis 02 2022, 12:53;

- Dzień dobry! - przywitała od razu pierwszą osobę. Tak szybko i już ktoś jest i to z pokaźną liczbą przedmiotów. To bardzo dobrze wróżyło.
Z uśmiechem podeszła, aby pomóc przy stoisku. Przyglądała się również z zaciekawieniem, co też sprzedaje ciemnowłosa dziewczyna.
- Uuu... Mogę krzyżówki, dziennik i to pióro? - zapytała, czując że uruchamia jej się wewnętrzna chytra Grażyna. To były rzeczy w idealnej cenie. Nawet Ariadne mogła sobie pozwolić na ich zakup. Wysupłała 5 galeonów i podała dziewczynie.
- Piesek mam nadzieję nie na sprzedaż. - zaśmiała się lekko, patrząc przyjaźnie na towarzysza nieznajomej.

______________________


by your side
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4015
  Liczba postów : 11785
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyWto Lis 15 2022, 12:53;

Nazwa przedmiotu Totem protekcyjny, jedwabny szal, amulet kamienia filozoficznego (2 sztuki), eliksir postarzający (2 sztuki), samonagrzewający się kubek (2 sztuki), bombki-pamiątki
Dodatkowo można dobić deal w kwestii uwarzenia jakichkolwiek eliksirów z Maxiem.
Opis:Odpowiednio: +2 do transmutacji, +1 do transmutacji, +1 do eliksirów
Cena: Odpowiednio: 80g, 70g, 50g sztuka, 10g sztuka, 5g sztuka, 5g. Wszystko można też ugadać wymianą lub spróbować nabyć cokolwiek innego z Maxiowego kuferka, więc zapraszam do dyskusji.

Słysząc o tym, że na bulwarze organizowana jest wyprzedaż, postanowił sam wziąć w niej udział. Miał trochę zlegających mu rzeczy, których z chęcią by się pozbył, a i miał okazję znów pogadać z Ari.
Na miejsce wyprzedaży przyszedł lekko po czasie i od razu zabrał się za ustawianie stoiska. Chwilę mu zajęło nim powykładał wszystko na transmutowany przez siebie z kamienia stolik, ale w końcu był gotów do robienia biznesów ciekaw, czy ktokolwiek zgłosi się po jego fanty, czy też może nie będzie mu dzisiaj dane wrócić do domu z dodatkowymi galeonami.
Powrót do góry Go down


Laena Aasveig
Laena Aasveig

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 224
  Liczba postów : 239
https://www.czarodzieje.org/t22055-laena-aasveig
https://www.czarodzieje.org/t22057-l#722340
https://www.czarodzieje.org/t22056-laena-aasveig
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyPon Mar 13 2023, 16:08;

/tydzień po klifie

Pierwszy raz od tygodnia jej wyprawa do Doliny Godryka nie była związana ani z poszukiwaniem wróżb, ani z Benjaminem, którego tak uparcie próbowała znaleźć. Siedem dni. Tyle minęło od ich spotkania, a ona dalej nie wiedziała, jak powinna z myślami o nim funkcjonować.
Tamten moment był prawdziwie magiczny, ona była ledwo wyrwana ze swoich wróżb, wciąż stąpająca na granicy jaźni i przyszłości. On zagubiony w swoim własnym życiu, nie wiedząc czy je kontynuować, czy przerwać ten krąg beznadziei. Miała wtedy wrażenie, że ich dusze zagrały ze sobą melodie piękniejsze, niż te które wyśpiewywała do gwiazd.
A jednak, gdy przerwała to mistyczne spotkanie, wszystko zdawało się wrócić do normalności.
I tylko ona nie mogła już znaleźć w codziennym rytmie komfortu, wciąż czując iskrzenie na ustach i słodkie ukłucie alkoholu. Na myśl o ich pocałunku dotknęła swoich ust, znów czuła się, jakby na chwilę zabrakło jej oddechu. To było coś znacznie, znacznie większego niż podobne czułości, wymieniane w trakcie tańców przy ognisku na rozpoczęcie lata, świętując piękno przyrody w sposób, w jaki natura to dla nich zaplanowała.
Nie było w tym letniej lekkości, a mistycyzm wiosny. Jakby ten marcowy poranek obiecał, że to był dla nich nowy początek.
Mimo to już nie spotkała mężczyzny. Nigdy nie wątpiła w swoje przeczuci i wróżby, gdy z nim była, tam, pod porannym niebem na mokrej trawie, gdy on muskał ją ustami, myślała, że tak miało być. Że wianek, który dla niego splotła, splótł i ze sobą ich drogi. A jednak, w ciągu tych siedmiu dni poczuła niepewność.
Czy jednak to było wszystkim, czego potrzebowała wtedy jego dusza? Czy ta krótka, tajemnicza rozmowa wystarczyła, żeby popchnąć go na dobrą drogę?
Na ziemiach jej rodziny ludzie przychodzili do jej domu po rady. Zawsze cieszyła się, mogąc przepowiadać przyszłość i widzieć, jak dusze, naprowadzone na właściwą ścieżkę, znajdowały swoją własną nadzieję. Cieszyło to jej serce, radowało jej moc. A teraz, na myśl, że On już nie potrzebował więcej, że już więcej nie chciał przyjąć i samemu ofiarować?
Za krótko się znali, żeby czuła prawdziwy, przejmujący smutek. To, co ściskało jej serce to żal. Żal, że pozwała się porwać wyobrażeniom o przyszłości, zamiast zwyczajnie ją przeczytać. Żal do siebie, że pozwoliła sobie aż tak daleko zamarzyć.
Pokręciła głową, to nie był czas ani miejsce na takie rozterki. Tego dnia mogła jeszcze zaśpiewać smutno do przebiśniegów i rozmarynu, pytając się ich, czy daliby jej chociaż jedną szansę na zobaczenie go. Szansę, którą mogła wykorzystać chociaż na właściwe pożegnanie.
Na razie jednak musiała się skupić na tym, po co przyszła. Jej własne zioła i kwiaty zaczęły się powoli kończyć i musiała uzupełnić ich zapasy. Nie wiedziała niestety, gdzie kupić je w dobrej jakości. Była już w trzech sklepach, które obiecywały zapewnić najlepsze składniki, ale ich roślinność nie pachniała naturą, ich korzenie nie spijały marcowej mżawki, ich liście nie znały prawdziwego słońca. Asortyment sklepów był hodowany szklarniowo, jak więc ich mięta mogła być najwyższej klasy, skoro jej korzenie nie czuły w glebie żył matki natury, ni wilgoci dochodzącej z czystych strumieni.
Zamiast z rozczarowaniem sprawdzać kolejny sklep, postanowiła sprawdzić, co też rosło przy bulwarze. Drobne uliczki i mosty między domami obsadzone były przepiękną roślinnością, która skrywała prawdziwe skarby. W ogródkach widziała wiele pięknych okazów kwiatów, ziół i krzewów, których jej brakowało. Była gotowa zerwać ich trochę, pozbierać liście, pourywać płatki i zostawić na ich miejsce trochę galeonów. Może nie rosły w dzikiej ziemi, ale czuły życiodajną moc strumienia, promienie wiosennego słońca, po których następowała lekka mżawka.
Przyglądała się każdemu z kwiatów z osobna, wchodząc coraz głębiej w bulwar. Pachniało w niej cudowną, roślinną słodyczą, cały obraz był barwiony białymi, różowymi i fioletowymi płatkami, wspaniale kontrastującymi na kremowych cegłach domostw.
Obróciła się dookoła i zaśmiała w głos, była już na tyle głęboko, że gwar ulicy do niej nie docierał, jedynie bzyczenie pszczół buszujących w kwiatowych kielichach i szmer strumyka, w rytm których wiatr dokładał do tej muzyki natury szelestem liści.
I odgłos kroków.
Najpierw nic sobie z niego nie zrobiła, przyglądając się z uwielbieniem barwnym kwiatom i owadom, które nie przejmowały się jej obecnością.
Jednak ten wzrok, który poczuła na sobie po kilku sekundach, poznałaby dosłownie wszędzie. To świdrujące, pełne emocji spojrzenie, które zdawało pytać się jej, czy to aby na pewno nie był sen.
Gdy go ujrzała i ona nie była pewna.
- Benjamin? – zapytała półszeptem, bojąc się, że jeżeli tylko wypowie jego imię, on na nowo zniknie.

@Benjamin Auster
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 942
  Liczba postów : 370
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyPon Mar 13 2023, 16:09;

7 dni beznadziei, 10 080 minut spirali nienawiści, która zataczała coraz to większe koło, 604 800 sekund bezustannego upojenia alkoholem, ale i wspomnieniami. Jak długo jeszcze będzie w stanie tak wytrzymać?
Wyglądał normalnie, bo pomimo złamanego serca, na razie przecież jeszcze żył dalej. Bo póki tliły się w nim resztki nadziei na to, że znowu ją gdzieś spotka, dopóki istniało choćby najmniejsze prawdopodobieństwo, że skradnie kolejny pocałunek z jej ust, dopóty postanowił trwać.
Pozornie nic się nie zmieniło - zwlekał się rano z łóżka, ubierał koszulę, napełniał piersiówkę. Wychodził z mieszkania już z papierosem w ustach i szedł, paląc go, do pracy. A tam czekał na niego gwar ludzi, których nienawidził z wzajemnością, stos papierów, które musiał przerzucić z jednej kupki na drugą, opryskliwy szef, który wydawał władczym tonem kolejne służbowe polecenia. A on, co było do niego tak niepodobne, nie odgryzał się złośliwymi uwagami, nie odpłacał się pięknym za nadobne. Było to dziwne do tego stopnia, że jego koledzy milkli, gdy wchodził do pokoju.
Miał wrażenie, że wszyscy mówią po kryjomu tylko o jego dziwnym stanie, o jego zaczerwienionych od płaczu oczach, o jego sennym spojrzeniu, które kierował nieustannie za okno zastanawiając się gdzie Ona jest, co robi, z kim dzieli sny i dokąd kieruje swe kroki.

Po pracy włóczył się, jak to miał w zwyczaju, po mieście. Błądził po uliczkach z których w oddali widział to miejsce, ten klif, gdzie to wszystko miało się zakończyć a wręcz przeciwnie, gdzie wszystko się zaczęło. Bał się jednak zbłądzić aż tam, nie czuł się godny stąpania po trawie, po której ona tańczyła. A poza tym nie miał pewności czy stojąc znowu tak blisko krawędzi nie postąpi jednak kroku w przód.

Machinalnie oddalał się powoli od miejskiego zgiełku. Szukał kwiatów pomiędzy budynkami, wysłuchiwał szmeru wody w miejskiej fontannie, wychodził spomiędzy zabudowań błogosławiąc wiatr, jaki łaskotał jego włosy. Zupełnie jakby wołała go pierwotna przyroda, przyroda, która tak bardzo kojarzyła mu się z Laeną. Być może dlatego zbłądził w miejsce, w którym nigdy wcześniej nie był, pomimo tego, że przecież stąd pochodził.
“Ja jestem stąd. To tu się urodziłem. Możesz pytać mnie o drogę kiedy tylko chcesz. Jeśli tylko mi pozwolisz, pomogę ci tutaj się odnaleźć”.
W jego głowie echem odbijały się jego kłamstwa i jej obietnice, jego chropowaty głos i jej melodyjny śpiew. Myślał o tym, jak chciwie wpił się w jej usta i jak niespodziewane westchnienie wtedy z siebie wydała. I chociaż to on ją przecież okłamał, choć to on miał ją skrzywdzić to… to ona zostawiła jego.
Samotność. Choć był do niej przyzwyczajony, nie potrafił sobie ostatnio z nią radzić.
Smutek. Choć nienawidził płakać, nie mógł się przed tym powstrzymać. Gdy wracał wreszcie do mieszkania, otwierał butelkę, odpalał papierosa, wyjmował bletki… Upojonym tym trującym triem siedział potem w zupełnej ciszy i czuł, jak łzy spływają po jego policzkach.
Szaleństwo. Najgorsze było to, że gdziekolwiek nie szedł, widział jej twarz. “Czyli to już?”
Już? Co już nadeszło?
Powłóczył niechętnie nogami z rękami wsadzonymi w kieszeń. Patrzył na wodę, myśląc o tym, jakie to uczucie gdy wypełnia ci płuca.
Kiedy widzisz kogoś tonącego, nie wyciągniesz go na brzeg?
Jej słowa rozbrzmiewały echem w jego głowie, nie mógł już tego wytrzymać, zamknij się, przestań śpiewać, przestań istnieć, przestań mnie nawiedzać. Zostawiłaś mnie. Dałaś mi nadzieję, a potem bezceremonialnie mnie jej pozbawiłaś. Jedyne co mi to tobie zostało to wianek, który pozbawiony życiodajnej energii uschnął, tak jak ja usycham bez ciebie. 604 800 sekund. Wiesz, ile to jest?
Przecież nie spojrzałeś jeszcze w chmury.
To prawda, nie patrzył już w niebo, widział tylko ziemię. Jednak, gdy usłyszał jej kojący głos w swojej głowie, ostatnie słowa, które wypowiedziały jej usta zanim go zostawiła, postanowił podnieść w końcu głowę. I wtedy ją zobaczył.
Nie było mowy o pomyłce. Oszalał. Wygląda jak żywa, jak człowiek z krwi i kości. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała, z jej cudownych pełnych ust wydobywał się piękny, melodyjny śmiech, wpatrzona była w kwiaty rosnące w zagajniku. Poczuł jak jego tętno przyspiesza, poczuł jak w jego serce wślizguje się zarówno strach, jak i nadzieja.
- Laena? - zapytał i postąpił krok naprzód. Nie ośmielił się jej dotknąć, bo nie chciał, aby znowu zniknęła. Cała złość, poczucie zdrady i krzywdy zawładnęły jego serce. Serce, które pomimo mieszanki tych złych uczuć wypełniała również radość. Dlatego w drżącym od wzruszenia głosie, który wybrzmiał po dość długiej ciszy słychać było kaskadę różnych emocji. Pierwotna wściekłość. Bezdenne szczęście. Smutek. Zwątpienie. Strach.
- Dlaczego? - Starał się być spokojny, ale nie potrafił. Jego usta drżały wręcz od emocji, nie był w stanie powiedzieć nic więcej. Wiedział, że zrozumie o co mu chodzi.
Powrót do góry Go down


Laena Aasveig
Laena Aasveig

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 224
  Liczba postów : 239
https://www.czarodzieje.org/t22055-laena-aasveig
https://www.czarodzieje.org/t22057-l#722340
https://www.czarodzieje.org/t22056-laena-aasveig
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyPon Mar 13 2023, 16:09;

Chociaż jeszcze chwilę temu podziwiała kwiaty, dotykała ich płatków, słyszała szept strumienia i to wszystko było prawdziwe w jej codzienności bez Niego, gdy go zobaczyła… Przestała wierzyć swoim własnym zmysłom. Nie chciała zawieść się, że jej oczy widziały Jego. Nie chciała przyznać racji swojemu słuchowi, że to on wypowiedział jej imię. Nie mogła dać się porwać trzepoczącemu sercu, bo znów znalazła się w tym dziwacznym odrealnieniu.
A mimo to wierzyła w każdą emocję, która wymalowała się na jego twarzy. Widziała szczerość uczuć w jego spojrzeniu, gdy zadał to jedno, krótkie pytanie.
Skoro on był tak prawdziwy, skoro znów zdjął przy niej wszystkie maski, których jeszcze nie miała okazji nawet ujrzeć. Skoro jego szargające emocje burzyły się w nim i płonęły, może cała ta sytuacja była prawdziwa, a chmury wreszcie wysłuchały jej próśb, splatając ich drogi pod ciepłym, marcowym słońcem.
Na chwilę zabrakło jej słów. Nie wiedziała co powinna powiedzieć, żadne ludzkie zdanie nie było wtedy właściwe. Czy po prostu powinna go złapać w ramiona? Jednak On wyglądał na tak zranionego i wpatrywał się w nią nie tylko z radością i nadzieją, ale także wyrzutem. Czy wypadało jej przepraszać? Nawet jeśli tak, nie wiedziała w jaki sposób.
Nie rozumiała wszystkich jego uczuć. Jej przecież nie trawiła trucizna, jej wiara w opatrzność losu i jego zawiłe drogi była silniejsza od spalin i dymów. Nie pogodziła się z faktem, że te same gwiazdy, które sprowadziły na jej drogę Bena, zabrały go bez możliwości ostatniego spotkania, ale to zaakceptowała. Jeżeli tylko to było mu wtedy potrzebne, była gotowa z bólem przyjąć to do wiadomości, nawet jeśli sama topiła się w bólu niewiedzy. Jeżeli miała dać mu nadzieję, sama ją tracąc, jeżeli taka właśnie była wola księżyca, był on okrutny i bezwzględny. Ale i tak pozostałaby mu wierna.
Dlatego, kiedy go zobaczyła, tak blisko, tak prawdziwego, nie jako senną marę, błagalne wyobrażenie, a Jego, z krwi i kości o uczuciach surowych i pierwotnych jak ich wołające za sobą duszę, jedyne czym wygrywało jej serce to wdzięczność. We wdzięczności tej było tyle szczerej radości, czułej nadziei, troskliwości, że aż ciężko było jej złapać oddech, gdy płuca miała ściśnięte tym błogim, cudownym niedowierzaniem.
Nie mogła wiedzieć, jak trudna była jego droga, gdy odeszła. Nie mogła znać tego uczucia zdrady. Nigdy nie zaznała tak bezdennej beznadziei. Zawsze stąpając w stronę słońca, dając się nieść wiatrowi i zapachom wrzosów, biegnąc wzdłuż strumyka, cieszyła się każdym przeznaczonym jej tam bajecznym krokiem. Żyła w sielance, nie znając używek, ich wyniszczającej mocy. Żyła z bezwzględnym zaufaniem, nie znając kłamstw, bo natura nie potrzebowała oszukiwać, więc i ona nie czuła zdrady za taką decyzję losu. Żyła z odwagą, wierząc, że każda postawiona na jej drodze kłoda była do pokonania, bo jeszcze żadna spróchniała niesprawiedliwością ludzkie świata się pod nią nie załamała.
Więc nie, nie miała prawa rozumieć, co przeżywał Benjamin.
Ale ufała mu, na to jedno „dlaczego”, na te wszystkie kotłujące się w nim, płonące emocje, że i jemu było trudno. I że jego zwątpienie było dotkliwsze, raniące u samych podstaw jego i tak poranionego serca.
Mogła prawie poczuć jego ogień na swojej skórze, chociaż stali od siebie oddaleni, chociaż marcowa bryza przynosiła kojące, świeże powiewy, ona czuła, że także płonie.
Dlaczego
Zawisło między nimi w duszącym bezdźwięku i nagle Laena zdała sobie sprawę, że były na tym świecie rzeczy gorsze, niż spaliny. Istniały sposoby, by dławić kogoś bardziej niż dymem z wypalanych papierosów. Mogłaby stać na środku swych dziewiczych krain, a i tak, jeżeli wypowiedział by to drobne słowa w ten sposób, tym tonem, patrząc się na nią jak na ostatnią nadzieję przez utonięciem, a jednocześnie jak na jedyny powód, dlaczego w ogóle nie mógł wypłynąć na zewnątrz, wciąż nie potrafiłaby nabrać powietrza.
Jej wargi zadrżały. Jak serce mogło czuć tak wiele? Jak dusza mogła krzyczeć tak głośno, kiedy ona sama nawet nie poznała tego człowieka. Kiedy jedyne, co o nim wiedziała, to jego imię.
Zrobiła jeden, nieśmiały krok w jego kierunku. Nie chciała spłoszyć jego, nie chciała spłoszyć samej siebie. Bała się, co mógł dalej powiedzieć, zrobić, przerażała ją myśl, że mógłby odejść…
Proszę nie odchodź.
Patrzyła na niego kryształowo błękitnymi oczami, w których było widać jej błaganie. Krzycz na mnie, wyrzucaj mi całe zło, które cię trapi, oskarż mnie o porzucenie, ale po prostu nie odchodź. Wrzeszcz na mnie, ile chcesz swoją zranioną duszą i płonącym sercem. Wrzeszcz na mnie, ile trzeba, nawet i do końca świata, ale zostań. Chodź ze mną jako moje największe utrapienie, mój najgorszy grzech, który nie da o sobie zapomnieć, o tamtym dniu tydzień temu, kiedy wróciłam do siebie, zostawiając ci tylko wianek, ale nie przestawaj ze mną podążać.
Stała tak blisko, że mogłaby wyciągnąć do niego dłoń, nie miała jednak w sobie jeszcze na tyle odwagi, by zmierzyć się z odrzuceniem.
Losie, daj mi jeszcze tylko chwilę.
- Wreszcie udało mi się ciebie znaleźć – powiedziała ze wzruszeniem, wpatrując się w jego zielone oczy, tak bardzo chciała, żeby wszystkie złe emocje odeszły, by patrzył się na nią tak jak wtedy, na klifie. – Codziennie tańczyłam na szczycie… Codziennie plotłam wianki.
To była szczera prawda. Przychodziła na klif każdego poranka z myślą, że może tym razem i On się pojawi. I plotła dla niego wianki, bo może, jeżeli bardzo by o to poprosiła, zobaczyłby je przy drodze, jako znak, że na niego czekała.
Że o nim nie zapomniała.
Że jej serce nawet na chwilę go sobie nie odpuściło.
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 942
  Liczba postów : 370
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyPon Mar 13 2023, 16:10;

- Tańczyłaś - głos, który wydobył się z jego wnętrza był ledwie słyszalnym szeptem - Plotłaś wianki. Szukałaś mnie.
Stwierdzał fakty, dla niej oczywiste, a dla niego równie tajemnicze i niezrozumiałe co mistyczne nordyckie inkantacje, która wyśpiewała cichym melodyjnym głosem. Benjamin nie chciał wierzyć w ani jedno jej słowo, choć widział że przejęcie i wzruszenie na jej twarzy jest zupełnie prawdziwe. A może ona w ogóle nie istnieje? Może znowu miał przed sobą kolejną marę?
Jeśli to sen na jawie, to nie chcę, żeby się kończył.
Obserwował w milczeniu jej twarz, powstrzymują chęć, aby ją dotknąć. Nie był wciąż jednak pewien, że klif, śpiew i jej osoba tak naprawdę mnie były wytworem jego bujnej wyobraźni. Ostatnio miał coraz więcej zwidów, słyszał coraz więcej głosów, czuł na sobie spojrzenie cienia skrytego w mroku. A jednak, w jego mieszkaniu na dużym białym pudle pachnącym bzem leżał starannie zasuszony wianek.
Trzymał się kurczowo myśli, że jeśli on był prawdziwy i namacalny, ona też musiała być.
Poczuł, jak zwątpienie dochodzi do głosu, sączy truciznę do jego serca. Był na nią wściekły, czuł się zdradzony i porzucony.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - jego głos był zimny jak lód, choć serce kruszało mu na widok błagalnego spojrzenia jej niebieskich oczu - jak mogłaś mnie tam zostawić?
Westchnął i odwrócił od niej swój wzrok, oddalił się również na odległość kilku metrów. Musiał skupić na tym całą siłę swojej woli, znowu się bał, że ona zniknie. Ale nie, tym razem trwała, wciąż czuł na sobie jej spojrzenie. A może znowu to wszystko mu się tylko wydawało? Włożył ręce do kieszeni, obserwując w milczeniu łagodną taflę wody.
- A może to moja wina? W końcu nie znalazłem w sobie odwagi, aby tam wrócić. Nie sądziłem, że będziesz chciała mnie jeszcze zobaczyć. Myślałem… myślałem że cię już tam nie znajdę - powiedział na głos bardziej do siebie niż do niej i podniósł kamień z ziemi. Po chwili zastanowienia wyrzucił go z całej siły przed siebie. Napiętą ciszę pomiędzy nimi przerwał donośny plusk, a spokojna woda zataczała teraz coraz to większe kręgi. Zachowywał się jak obrażone, rozkapryszone dziecko, którym mentalnie wciąż przecież był.
Nie wiedział co tak naprawdę ma czuć. To wszystko nie było wcale proste i jednowymiarowe. Wiedział jedno – emocje, które zawojowały jego serce strasznie go przytłaczały. A złe myśli, które opętały jego umysł wcale mu nie pomagały. Bardzo by chciał, żeby Laena podeszła do niego, ujęła jego twarz w swoje gładkie dłonie i pomasowała strudzone skronie, śpiewając szeptem tajemnice swoich przodków.
- Nie mogę przestać o tobie myśleć- słowa wymknęły się z jego spierzchniętych ust, gdy w końcu po chwili zwrócił się z powrotem ku niej. Wyjął piersiówkę z kieszeni płaszcza i nie spuszczając z niej spojrzenia pociągnął spory łyk bursztynowej trucizny. Skrócił dzielący ich dystans, dystans, który sam wyznaczył kilka chwil wcześniej. Chciał być blisko i daleko, chciał ją przytulić i chciał ją odepchnąć, chciał powiedzieć jej, że od teraz będzie już wszystko dobrze ale zamiast tego…
- Twoje zdrowie - mruknął z niebezpiecznym błyskiem w oku, zbliżając się na tyle blisko, by poczuła od niego odór alkoholu. Wychylił piersiówkę do dna, schował ją do płaszcza, a potem wyjął z kieszeni papierośnicę. Odpalił szluga tuż przed jej nosem, a jego smutne oczy jak dziwnie kontrastowały z kpiącym uśmiechem na twarzy.
- Chyba ostatnio właściwie ci się nie przedstawiłem - odparł i dusząc w sobie przemożną chęć, by być bliżej i bliżej, odsunął się od niej na odległość ręki - Jestem Benjamin Paul Auster. Piszę na życie i piję na umór. A ty? Czym się zajmujesz poza pleceniem wianków?
Zaciągnął się dymem, nie spuszczając z niej intensywnego spojrzenia swoich zielonych oczu. Był zdeterminowany, by poznać o niej prawdę, by dowiedzieć się o niej czegokolwiek poza tym, że jej wiedźmia magia była silniejsza niż jakikolwiek zaklęcie, które znał. Chciał przy tym zadać jej ból, chciał, aby cierpiała tak jak i on cierpiał.
Powrót do góry Go down


Laena Aasveig
Laena Aasveig

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 224
  Liczba postów : 239
https://www.czarodzieje.org/t22055-laena-aasveig
https://www.czarodzieje.org/t22057-l#722340
https://www.czarodzieje.org/t22056-laena-aasveig
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyPon Mar 13 2023, 16:10;

Szczęście.
To było pierwsze uczucie, które poczuła, gdy powtórzył za nią słowa. „Tańczyłaś”. Tak! Tak tańczyłam codziennie, w tym samym miejscu, aż na stopach rosły mi bąble od kamieni! „Plotłaś wianki”. Tak! Plotłam ich tak wiele, aż dostawałam skurczy w dłoniach, tak długo, dopóki mogłam obracać je w palcach! „Szukałaś mnie”. Nieustannie! Na jawie i we śnie szukałam twoich dróg, twoich ścieżek, starając się przy tym nie naruszyć twojej prywatności, nie patrzeć w twoją przyszłość bez twojej zgody!
Chciała to wszystko wykrzyczeć, nadzieja, że jednak wszystko będzie dobrze, że będzie mogła spędzić z nim ten i wiele innych dni rosła, jej serce kwitło. Przez chwile miała wrażenie, że chciał jej dotknąć i tak bardzo zapragnęła sensacji jego szorstkich dłoni na swoim policzku, złączonych rąk, tańczących ust. Nie znała go, a mimo to pragnęła jego bliskości.
Nie znała go, a była gotowa dać mu każdy pocałunek.
Nie znała go, więc nie wiedziała, jak bardzo ogień trawił jego duszę i serce. Nie mogła mieć pojęcia, jak szybko jego pierwsze, krótkie szczęście przejmie zwątpienie. Wściekłość. Poczucie zdrady.
Mimo że ona nie odwróciła od niego wzroku ani razu, nawet gdy odchodziła, całą sobą została związana przy nim.
Smutek.
To było drugie uczucie, jakie w niej zagościło, gdy nawet nie zdążyła potwierdzić, że tak, robiła to wszystko tylko po to, by znów na niego wpaść. Zużyła tak wiele swoich ziół, by dym z ich palonych listków wskazał jej drogę do Niego.
- Bo już dłużej nie mogłam tam zostać – i w jej głosie było słychać ten szczery żal, że faktycznie nie mogła przy nim być.
Chciała. Naprawdę chciała to zrobić. Gdyby nie obowiązki, na pewno czekałaby, jak się obudzi, nucąc przy nim spokojne melodie, by zapewnić mu spokojny sen. To było coś, czego jej serce wtedy pragnęło i o co wołało i teraz. By tylko znów mógł się obok niej położyć, a ona tym razem by nie odeszła, siedziałaby przy nim głaszcząc jego czoło.
Ból.
Okropny ból całej jej duszy był trzecim uczuciem, gdy Benjamin na głos wyraził całe swoje zwątpienie. Słuchając go, chciała po prostu do niego podejść, przytulić go i nie wypuścić z ramion, dopóki nie zaznałby tak upragnionego spokoju. Widziała po jego ciele, słyszała po jego głosie i czuła w jego energii, że kłębiły się w nim emocje tak sprzeczne i wyniszczające, że sam nie mógł sobie z nimi poradzić.
„Nie sądziłem, że będziesz chciała mnie jeszcze zobaczyć.” Aż głośniej wciągnęła powietrze i ciężko wypuściła je nosem, jakby samo oddychanie sprawiało jej ból, gdy on był w pobliżu. Nie potrafiła i nie chciała być na niego obojętna, a jednocześnie on tak strasznie palił ją swoimi słowami. Pożoga jaka w nim szalała, niosła dym i do jej powietrza. Nagle i ona była dotknięta tym żalem, strachem i niepewnościami, choć sama ich nie odczuwała, On wypalił w niej nimi swoje piętno. Bolesne, pulsujące, niekomfortowe znamię na jej duszy, która za wszelką cenę chciała być obok niego.
Wzdrygnęła się na pluśnięcie kamienia, ale nie ruszyła się z miejsca. Czekała na niego, wiedziała, że jeszcze nie skończył.
Czekała na niego tak, jak czekała na wilka, który po wypuszczeniu z sideł najpierw musiał dać upust wściekłości, adrenalinie w agresji, broniąc się przez nieobecnym już zagrożeniem do ostatnich chwil, nim dał się jej dotknąć.
Nim dał sobie pomóc.
- Bałam się, że już ciebie nie znajdę – powiedziała gładko, płynnie, bez najmniejszego zawahania czy zwątpienia.
Stała wyprostowana, dumna, z wysoko uniesioną głowa, patrząc prosto na niego. Nawet, jeżeli w środku drżała, stojąc naprzeciwko wściekłego wilka, nieposkromionej siły, nie mogła okazywać słabości. Była tutaj, dla niego, czy chciał to zaakceptować, czy nie.
Skoro poskręcane ścieżki losu postawiły ją właśnie w tym punkcie, w tym miejscu, miała zamiar trzymać zarezerwowaną dla niej drogę. Nawet, jeżeli drogę tę trawił rozszalały ogień.
Nadzieja.
Prawie złamała swoją postawę, gdy powiedział, że nie mógł przestać o niej myśleć. Prawie cała ugięła się pod mocą tych słów. Prawie rzuciła się mu na szyję, dając upust swojej niezmilkłej ochocie, by go pocałować.
Prawie.
Nim jej twarda postawa zdążyła się rozsypać, on odwrócił się do niej z piersiówką. Dobrze wiedziała czym była i co współcześni ludzie w nich przechowywali, żyła na tyle długo w społeczeństwie by wiedzieć, że powinna się od nich trzymać z daleka.
Strach.
To było ostatnie uczucie, które wybiło w niej z siłą dzwonu. Bała się tego, co robił, bała się tego, z jakim zapałem to robił. Bała się jego płonącej, gniewnej pasji. Bała się kotłujących się w nich emocji, których on sam nie mógł zrozumieć i nie chciał poskromić. Bała się trucizny, którą z takim zapałem w siebie wlewał. Bała się jego słów, które rzucał jak ogniste pociski, gotowy podzielić jej z nią tym palącym bólem, jaki go trafił.
I była przerażona, że mogłaby nie być w stanie mu pomóc. Że za późno go znalazła, żeby go z tego wyciągnąć.
Była przerażona tym, że wcale i to zupełnie nie bała się o samą siebie.
Była przerażona, że jedno spotkanie na klifie sprawiło, że dla tego mężczyzny byłaby w stanie wejść w szalejącą pożogę i gasić ją, nawet jak sama miałaby zostać pochłonięta przez dym. To nie było zwykłe zauroczenie, ni też bardzo silna fascynacja. Coś ich połączyło.
To samo coś kazało jej stać, w bezruchu, z tym zdeterminowanym spojrzeniem, odważnie lustrując nim jego własne, zielone, pobłądzone we wszystkich emocjach.
Nie skrzywiła się, gdy pochłonął całą truciznę. Nie odsunęła się, gdy dosięgnął ją smrodem papierosów. Nie dała się sprowokować kpiącym uśmiechem. Nie, kiedy jego dusza płakała i wołała spojrzeniem o pomoc.
- W tym momencie? Tobą – odparła bez skrupułów, bez strachu, a co najważniejsze bez żalu. Nie była wściekła i nie miała mu za złe tego, co robił, bo każdy jego gest był błaganiem o ratunek. Więc chociaż stała twardo, wręcz surowo, w jej oczach było widać tylko ciepło, a na jej ustach czułość, gdy uśmiechnęła się troskliwie. – Dawno nikt nie okazał ci życzliwości – mówiła jak do dzikiego wilka, który opadał już z sił, ale wciąż gotowy był gryźć. Czarowała swoim uczuciowym, dobrym spojrzeniem, utrzymując z nim ten miękki kontakt wzrokowy, kiedy wyciągnęła do niego rękę i złapała papierosa wystającego mu z ust. – Więc pozwól, że ja to zrobię – a jej uśmiech stał się jeszcze ckliwszy, gdy lekko przekrzywiła głowę, cały czas na niego patrząc. – Przepraszam, jeżeli zadałam ci ból. Nie chcę, żebyś cierpiał.
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 942
  Liczba postów : 370
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyPon Mar 13 2023, 16:11;

Słyszał w jej głosie żal, żal, który zatruwał jego wzrok i sprawiał, że ciągu minionego tygodnia widział jej twarz w każdym przechodniu. Żal, który odebrał mu rozum i sprawił, że zapominał o tym, by jeść, pić, odbierał sen. Żal, który ogarniał jego serce na myśl o tym, że być może nigdy jej już nie zobaczy.
A jednak, stała tu przed nim, a emocje kipiały w niej filigranowym ciele. Czy Auster mógł przeczuwać, że rozpala ją od środka? Czy mógł wiedzieć, że postrzegała go jako wilka, które ona chciała uwolnić z śmiertelnej pułapki? Czy pomyślałby o tym, że robiła wszystko co mogła, aby odnaleźć go z pomocą przychylnej jej natury?
Nie.
Nie mogłam przy tobie dłużej zostać. A co było ode mnie ważniejsze, Laeno? Benjamin dalej był wściekły i chciał ją zostawić sam na sam ze swoimi myślami, chciał ją opuścić, chciał zrobić jej krzywdę. A może po prostu się bał, bał się swoich uczuć kiełkujących w jego zbolałym sercu, bał się silnego przywiązania, które tak nagle i tak gwałtownie do niej poczuł.
Ale ona… ona chyba też coś do niego czuła, prawda?
Laeno, mówiły jego oczy, choć grymas na jego twarzy starał się temu zaprzeczać. Ja też się bałem. Bałem się zarówno tego, że mnie znajdziesz, jak i tego, że nasze drogi nigdy się już nie skrzyżują. Spójrz na mnie, tylko popatrz. Truję cię siwym dymem, próbuje omamić słodyczą alkoholu, moje słowa ranią twoje serce a ty… nie ustępujesz.
Dlaczego, do cholery, wciąż przy mnie trwasz?
- Nie powinnaś była mnie szukać - odpowiedział jej zgodne z prawdą czując, że długo nie potrafi przy niech utrzymać na sobie maski wyrachowanego, zimnego chuja, który nic do niej czuł. Czy kiedykolwiek był właśnie taką osobą? A może aspirował do tego tytułu bo wiedział, że takich ludzi nigdy nic nie może skrzywdzić?
Czy dostrzegam w twoich oczach przerażenie? Czy to pierwotny strach… przede mną? Czy może boisz się samej siebie i swoich uczuć. Nie odchodzisz. Stoisz dumna, wyprostowana, starasz się być taka dzielna. Nie ugięłaś się przed moich oddechem. Wytrzymałaś tchnienie trucizny tak arogancko wydmuchanej w twoje czyste płuca. Nie opuściłaś wstydnie spojrzenia, gdy ja lustrowalem cię swoimi zielonymi oczami.
- Mną? - zdziwienie ustąpiło wściekłości. Nie takiej odpowiedzi i nie takiej reakcji się od niej spodziewał. Nie potrafił jej złamać, nie uległa jego prowokacji, nie dała się zmanipulować. Była taka czysta i niewinna, a w jej głosie była czułość, a w głosie szczera troska.
Miała rację, Benjamin nie pamiętał, co to znaczy życzliwość. Nie zaznał jej w domu, w pracy, w żadnym związku. Nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś altruistycznie o jego dbał. Gdy bezceremonialnie wyjęła mu papierosa z ust, drgnął. Znowu była tak blisko. A to, co zrobiła później już całkiem zachwiał jego światopogląd. Lekko przechyliła swoją głowę, jej usta nieco się rozchyliły i powiedziała to, czego się nie spodziewał, do czego nie był przyzwyczajony.
Przepraszam.
Milczał przez chwilę nie spuszczając z niej wzroku. Poczuł, że znowu chce mu się płakać, ale nie mógł sobie na to przy niej pozwolić. Obiecał sobie, że nie zrobi przy niej tak wiele rzeczy. Że jej nie dotknie, nie pocałuje i nie pozwoli, aby znowu poczuła przy nim nadzieję. A jednak po raz kolejny nie mógł się opanować.
Jego ręka powędrowała machinalnie do jej talii bardzo mocno ją do siebie przyciągnął. Drugą rękę wplótł w jej śnieżnobiałe włosy i połączył ich usta chciwym pocałunkiem. Zamknął oczy i oddał się temu uniesieniu, czując, jak jego serce przepełnia radość i smutek. Był gwałtowny, namiętny i nieobliczalny. Wyobraził sobie, w co tak właściwie może to eskalować, w jego głowie przemknęło na raz zbyt wiele scenariuszy. I dobrych, i złych. Po raz pierwszy w życiu pozwolił sobie wyobrazić, jak wygląda pozbawiona ubrań. Jak całuje jej szyję, jej obojczyki, jak przygryza płatek jej ucha. Jak szepcze jej na ucho te dwa zakazane słowa, choć to wszystko nie miało przecież sensu i nie mogło mieć racji bytu.
Gdy skończył, zapomniał jak złapać oddech. W dalszym ciągu trzymał ją za włosy, lekko odchylił jej głowę, obserwował rozchylone usta. Dotknął wargami jej szyi, chcąc usłyszeć gwałtowne westchnienie rozkoszy, chciał dowiedzieć się czy i ona płonie na myśl o nim.
A potem szepnął do niej uwodzicielskim, ochrypłym i niskim głosem.
- Co z nami dalej będzie, Laeno? Jesteś w stanie dojrzeć w gwiazdach co czeka się u kresu tej drogi? - rozluźnił uścisk lewej ręki, dalej trzymając ją za talię. Mogła poczuć, jak na niego działa, jeśli tylko pozwalała na to, aby ich biodra się ze sobą stykały. Obserwował jej niebieskie tęczówki, gotowy na wszystko.
Powrót do góry Go down


Laena Aasveig
Laena Aasveig

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 224
  Liczba postów : 239
https://www.czarodzieje.org/t22055-laena-aasveig
https://www.czarodzieje.org/t22057-l#722340
https://www.czarodzieje.org/t22056-laena-aasveig
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyPon Mar 13 2023, 16:11;

Nie bała się, że mógłby ją skrzywdzić. Przecież ostrzegał ją przed tym już wtedy, na klifie. Skoro tamtego dnia się nie przestraszyła, jej odpowiedzialnością było teraz trwać przy nim odważnie. Prosiła, by mimo wszystkich przestróg z jego strony, wszystkich obietnic o kłamstwach i szczerości o jego truciźnie, tak bardzo, bardzo prosiła, by gwiazdy złączyły ich losy.
Bo, choć było to potwornie głupie, ona też coś do niego czuła.
Nie miała pojęcia, czym to było. Zbyt krótko się znali, by mogła tu mówić o miłości, kiedy jedyne co o nim wiedziała, to jego imię. To samo jednak imię, ten sam Benjamin sprawiał, że jej serce trzepotało a oddech więzł jej w gardle. Ten sam Benjamin, dla którego tak dzielnie przed nim stała, nie dając się odepchnąć. Dla którego gotowa była przyjąć wszelkie potwarze, słowne i gesty, byleby tylko zostać przy nim.
Bała się tylko tego, że mógłby odejść.
Że po tym, jak zawładnął tak absolutnie i nieodwracalnie jej umysłem, zmysłami i pamięcią, po prostu by zniknął. To nie była jeszcze miłość, ale już nie chciała, by patrzył na inną w sposób, w jaki swoje spojrzenie podarowywał jej. Bo nawet kiedy jego twarz krzyczała tak namiętnie o obrazie, zdradzie i zadrze, jego oczy szeptały najczystszym z przekazów, żeby i ona została. Że w jakiś głupi, pokręcony sposób ona też była dla niego ważna.
Dlaczego przy nim trwała?
Bo jak mogła trwać przy kimkolwiek innym? Jak mogła ofiarować swoje serce innej osobie, gdy on, jednym swoim pojawieniem się z mgły, tak zuchwale je sobie zabrał. I miała nadzieję, że nie będzie go chciał już jej oddać.
- Nie mogłam cię drugi raz zostawić – przyznała najszczerzej jak potrafiła, z całym swoim błaganiem i troską. Nie znała noszenia masek, zawsze mówiła prawdę, nigdy nie chowała swoich emocji, a i tak gdy to powiedziała, pozwoliła swoim uczuciom lśnić jeszcze mocniej.
Wytrzymałaby wszystko, by przy nim zostać. Duszący dym, paskudny smród alkoholu, jego próby zgrywania kogoś, kim nie był, a kim być się nauczył z taką siłą i zaparciem, że maska ta zdawała się być do niego wręcz przyklejona, wtopiła się w jego jestestwo topiona jego ogniem. Ale ona była w stanie to wytrzymać, dla niego i… Dla nich.
Kim byli oni? Dwoje nieznajomych, którzy z nabożnością wymawiali swoje imiona. Para ludzi, która nie wiedziała o sobie niczego, poza tym, że nawzajem przynosili sobie tę świętą nadzieję. Jakkolwiek więc odległy nie byłby koncept „ich”, była w stanie dla nich zaryzykować.
Nie ugięła się pod jego nasilającą wściekłością, choć emocje puchały z niego kąsającymi płomieniami a dym barwił jego oddech. Nawet nie drgnęła, gdy dawał upust swojej złości, gdy chciał ją od siebie odrzucić, odwrócić, zobaczyć jak odchodzi, by mieć jeden durny, usprawiedliwiający powód, dlaczego nie dał miejsca dla nadziei.
Nie Ben, nie będę twoim wytłumaczeniem, że warto się poddać.
Stanę się w tej kwestii twoim największym nemezis. I najwierniejszą kibicką.
Musiała nacisnąć na niego tylko trochę bardziej. Oh, jak role potrafiły się obrócić. To on chciał czegoś się o niej dowiedzieć, odkryć jej twarz, a to właśnie Laena wygrywała w jego własnej grze, bo niczego nie musiała udawać, była pogodzona ze swoimi emocjami, nie ważne jak niewytłumaczalne by nie były. Nie ubierała żadnych masek, gdy krok po kroku wywoływała na nim coraz większą presję swoją nieudawaną troską i życzliwością.
Bo właśnie tego potrzebowało strudzone serce.
Zobaczyć czyjąś dobroć, przyzwyczaić się do czyjegoś ciepła, zanim samo nauczyłoby się je okazywać.
Jeszcze tylko trochę nacisnąć…
Gdy się złamał, złamał się całym sobą i całymi swoimi dzikimi emocjami, które pożerały płomieniami wszystko dookoła. Złapał ją w talii, wplótł jej dłoń we włosy, przycisnął usta z taką pasją, od której przyspieszyło jej serce, a ona była w stanie pomyśleć tylko o tym, jak cudownie było płonąć w jego ramionach. Nie broniła się, nie walczyła, dała się konsumować tym cudownym płomieniom, jakby tylko tego jej ciało potrzebowało, być tak blisko.
Jego usta smakowały gorzkim alkoholem, jego oddech pachniał dymem, a ona nie mogła się od niego oderwać. Zarzuciła mu ręce na szyję, przyciągając się do niego jeszcze bliżej, tak blisko, jak tylko się dało.
Laena wiedziała, czym były uciechy ciała i nie stroniła od nich. Jak prawdziwa wiedźma świętowała Beltane na cześć lata, gdzie czciła wszystkie swoje ludzkie potrzeby, tańcząc z innymi magami przy ognisku, upijając się cudownymi śpiewami, tańcami, muśnięciami lekkich halek, dotykiem drugiej, równie pochłoniętej mistycznym obrządkom osoby. Ale nawet wtedy, pod okrągłym blaskiem księżyca i przy cieple dziesiątek ognisk nie czuła takiego gorąca, jak przy nim.
Żaden dotychczasowy dotyk nie sprawiał, że jej skóra stawała w płomieniach. Żaden pocałunek nie pochłonął jej umysłu, nie zabrał jej słów. Jedyne co wiedziała i była w stanie robić, to oddawać każdy z pocałunków z równą namiętnością i pragnieniem, jakby zaraz miał się odsunąć, zniknąć, jakby ten raz miał być ostatnim, który zapamięta. A jednocześnie nie była pewna, czy była w stanie zapamiętać jakikolwiek z nich, kiedy porwał ją swoim ciałem tak bardzo, że już nie zauważała, co się działo.
Kiedy się od niej odsunął, chciała natychmiast zaprotestować, lecz słowa ugrzęzły jej w gardle, zmieniając się w ciche mruknięcie, pod jego ustami całe natchnione ogniem.
Nie chciała otwierać oczu, nie chciała wracać do rzeczywistości, nie, kiedy Benjamin był dla niej najsłodszą ze wszystkich trucizn.
Ale musiała mu odpowiedzieć. Powoli otworzyła oczy, delikatnie mrużąc rzęsy na spotkanie z promieniami słońca. Ciężko łapało jej się oddech, kiedy jeszcze chwilę wcześniej jej usta należały tylko do niego.
- Jestem – przyznała słabym głosem, jakby On go jej zabrał. Z uwielbieniem wpatrywała się w jego zielone oczy, a ogień i pożądanie, które w nich było, potwierdzało całe jego ciało. – Ale tydzień temu przysięgłam, że tego nie zrobię – chociaż ich pocałunek był tak namiętnym, gdy pogłaskała go po twarzy zrobiła to z największą czułością, a w jej oczach znów tliła się ta troska i opiekuńczość, jakby bała się, że i takiej życzliwości mógł nie znać. W pełni przyjaznego, miłego dotyku, który miał sprawiać przyjemność nie w pełni jego ciału, a uczuciom i sercu. Delikatność, o której nie wiedziała, że brakowało jej w wielu jego spotkaniach. – Nie ma gorszego naruszenia prywatności i zaufania, niż czytanie w czyjejś przyszłości. Chciałam do ciebie wrócić, chciałam cię odnaleźć, ale nie mogłam potraktować cię taką podłością – i znów, jak wtedy na klifie, skierowała swój pocałunek na jego czuło, z lubością muskając go w nie ustami. – Nie zasłużyłeś na coś takiego.


Ostatnio zmieniony przez Laena Aasveig dnia Pon Mar 13 2023, 16:19, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 942
  Liczba postów : 370
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyPon Mar 13 2023, 16:12;

Gdy usłyszał jej twierdzącą odpowiedź, poczuł jak traci grunt pod nogami.
Natychmiast zwolnił uścisk dłoni z jej talii, mimo to jeszcze się od niej nie odsunął. Obserwował, jak jej oczy powoli się otwierają. Jej źrenice były bardzo szerokie, podobnie pewnie jak jego, bo działali na siebie jak narkotyk.
A jednak… bał się, tak cholernie teraz się jej bał, bo widział, że jej tęczówkach nie było kłamstwa. Wiedział oczywiście o istnieniu osób, które znały ludzkie historie zanim te jeszcze się nie wydarzyły. Wcześniej nie spotkał jednak ani jednej z nich i nie spodziewał się, że Laena okaże się obdarowana tą przeklętą mocą, mocą, z której tak frywolnie jeszcze przed chwilą sobie zakpił.
Jednak ona złożyła przysięgę, obiecała sobie, że nigdy mu tego nie zrobi. Nie zasłużyłeś na coś takiego, tak powiedziała, nie przesłyszałem się, prawda?
- Ja… - zaczął niepewnie, nie wiedząc gdzie podziały się wszystkie jego słowa, w dalszym ciągu szeptał, jakby miał zaraz powiedzieć jakąś tajemnicę. Bo przecież wszystko co w życiu istotne zdradzamy właśnie szeptem. - Ty… ty mówisz prawdę.
Zaufanie. Ona powiedziała przed chwilą o zaufaniu, ale jak miał jej zaufać, skoro już raz go porzuciła? A jednak, jakaś cząstka w nim podpowiadała mu, że w życiu nie spotkał wcześniej istoty, której powinien powierzyć swój nędzny los. Oddałby jej wszystkie pieniądze świata, co, to miał najcenniejsze, pióro, listy, różdżkę. Gdyby tylko go o to poprosiła. A ona nie prosiła go o nic, z jej ust nie padło jeszcze żadne żądanie, tylko jej oczy. W tych pięknych błękitnych tęczówkach dostrzegał niewypowiedziane pragnienie, aby jej nie opuszczał.
Zadrżał, gdy dotknęła swoimi ustami jego czoła.
- Nic o mnie przecież nie wiesz - zaczął, czując jak na jego twarz wstępują rumieńce. - Popełniasz błąd, nie możesz być taka ufna. Dotknij mnie - powiedział, łapiąc ją nagle za rękę. - Zobacz to sama, proszę. Jeśli masz się na to godzić, niech ta decyzja będzie świadoma.
Jego usta drżały, a w oczach zebrały się łzy, których nie mógł już powstrzymać. Nie myślał wcale o przyszłości, a o przeszłości. Myślał o Pats, którą ostatnio potraktował tak okrutnie. Myślał o Harmony, którą nieustannie okłamywał. Myślał o wszystkich tych chwilach, w których odmówił pomocy swoim bliskim. Powielając mimowolnie wzorce, które czerpał z dzieciństwa.
- Laeno, ja od początku byłem zepsuty. Nie chcę cię unieszczęśliwić.
Nagle rozluźnił jej rękę i spojrzał odruchowo na swoje lewe przedramię. Mocował się przez chwilę z guzikami w mankiecie, gdy udało mu się je rozpiąć odsłonił przed nią zabliźnione rany. Cały drżał i już niemal krzyczał.
- Ból. Zadawałem go sobie i wciąż zadaję go innym. Nie umiem od niego uciec, on kroczy moim śladem, był ze mną na początku, będzie ze mną na końcu. Nie rozumiesz? - odsunął na kilka metrów. Wyjął ponownie piersiówkę, ale przecież była już pusta. Jego serce biło jak szalone, ciężko dyszał, nie potrafił złapać oddechu. Czuł, jak pot wstępuje na jego czoło, miał dreszcze.
Wszystko to nagle stało się odległe i nierealne, usiadł na ziemi, próbując porządnie zaczerpnąć powietrza. Nie umiał, zapomniał jak oddychać, dusił się. Poczuł, jak panika bierze go w swoje władanie, przez chwilę myślał, że to już, że umiera, że nie dla niego nadziei, że to koniec. Złapał się za serce, z trudem łapiąc oddech. Usłyszał szum w uszach, a głowie wybuchnęła nagle kakofonia różnych głosów, które podpowiadały mu najczarniejsze możliwe scenariusze. Spojrzał przerażony na Laenę, zupełnie nie wiedząc, co tak właściwie się dzieje. Zamknął oczy, próbując się opanować, kurwa mać! Przecież na co dzień był taki dobry w trzymaniu emocji w ryzach. Poczuł, że zupełnie stracił kontrolę i choć tak bardzo chciał, aby odeszła i nie widziała go w takim stanie, choć tak pragnął by odwróciła wzrok i poszła w swoją stronę… wyciągnął do niej błagalnie rękę.
Powrót do góry Go down


Laena Aasveig
Laena Aasveig

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 224
  Liczba postów : 239
https://www.czarodzieje.org/t22055-laena-aasveig
https://www.czarodzieje.org/t22057-l#722340
https://www.czarodzieje.org/t22056-laena-aasveig
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyPon Mar 13 2023, 16:14;

Czy gdyby wiedziała, jak mężczyzna zareaguje na tak proste wyznanie, kim była, wciąż by to powiedziała?
Na pewno, Laena nie kłamała, nie widziała w tym żadnego sensu. Szczerość była dla niej naturalna. To silenie się na kłamstwo było czymś wyjątkowo dla niej niewygodnym.
Ale z ręką na sercu mogła przyznać, że nie planowała w Benjaminie wywołać takiej reakcji. Skąd mogła wiedzieć, że przerazi go prawda o jej umiejętnościach? Jasnowidzenie było dla niej tak samo nieodłączną częścią niej jak oddychanie. Stąpając wśród drzew słyszała, jak szumiały o przyszłości, na spacerze pod chmurami widziała ich wróżby, gwiazdy malowały przed nią przyszłość. Nigdy nie powstrzymywała napływu wizji, nigdy ich też nie odrzucała.
Nigdy nikt się też ich nie bał, po co miałby to robić, kiedy to właśnie jasnowidzki z ich rodziny przepowiadały sezony deszczowe i letnie, wielkie zamiecie śnieżne i susze. Tam, skąd pochodziła, było to po prostu najczystsze połączenie z naturą, rozmawianie z nią w jej języku.
- Oczywiście, że mówię prawdę, dlaczego miałabym kłamać? – zapytała tak lekko, jakby było to najprostszą kwestią świata.
Chciała być obok niego, więc zamierzała obdarowywać go tylko szczerością.
Jedyne, co od niego chciało to to, by jej zaufał. Mogła mu obiecać, że nie poprosi o nic więcej, gdyby tylko spytał. Tylko tyle, by pozwolił jej być obok, trzymać go za rękę, gdy będzie mu tak ciężko… Tak jak teraz.
Laena nie umiała opisać tego, co działo się przed jej oczami. Obserwowała, jak mężczyzna, który jeszcze chwilę temu próbował ją sprowokować, teraz sam rozsypywał się przed jej oczami, kawałek po kawałku. A ona nic nie mogła zrobić. Mogła jedynie patrzeć, bo to On ją poprosił, żeby go wysłuchała. Nawet jeżeli jej największym pragnieniem w tamtym momencie było przerwanie mu, zatrzymanie go w czasie i uspokojenie, przyglądała się uważnie, nic nie mówiąc, nie zaprzeczając, po prostu przyjmując go takiego, jakim był.
Obdarowując go sobą, bez względu na to, a może właśnie przez to, kim był.
Pozwoliła mu złapać się za dłoń, pozwoliła samej sobie poznać go dokładnie w taki sposób, w jaki od niej tego oczekiwał. Wiedziała, że pod tą arogancką maską, którą dzisiaj z tak ognistym gniewem jej zaprezentował, kryła się skrzywdzona dusza, której podcięli skrzydła. I nawet jeśli sam nie widział w sobie nic pięknego, ona mogła pokazać mu każdą jego zaletę.
W tamtym momencie oczy jej zawilgotniały, gdy widziała, jak bardzo próbując ją od siebie odepchnąć, tak naprawdę dawał jej poznać, jak delikatny był. Przecież to właśnie w tym momencie, gdy sypał się sam sobie przez palce, postawił jej szczęście na pierwszym miejscu. Chociaż jej prawie nie znał, chociaż wszystko co od niej dostał do imię o poranku i wianek na pożegnanie. Chociaż bolało go całe ciało i każda myśl, stał przed nią takim, jakiego życie go stworzyło, mimo że i to sprawiało mu cierpienie.
Pokazał jej swoje blizny, a na ich widok oczy ją bardziej zapiekły. W całym swoim życiu nigdy nie widziała czegoś takiego. Znała przyrodę, śpiew i taniec, znała cudowne wróżby i piękno natury, znała radość ze słońca i wdzięczność za deszcz. I nawet w najtrudniejszych chwilach wierzyła w opatrzność losu i nadzieję. Nigdy nie zapoznała się z bólem tak silnym, by próbować się go pozbyć, raniąc samego siebie.
Z cierpieniem tak władającym czyimś ciałem i duszą, by doprowadzić go na skraj paniki.
Widziała jego pot, dreszcze, ciężki oddech, widziała, jak ta ostatnia garść kontroli nad samym sobą zupełnie mu umknęła, pozostawiając za sobą tylko strach i ból. Był jak dzikie zwierzę w sidłach, szarpiące się w amoku by uciec, a tym samym robiące sobie coraz większą i większą krzywdę. Zadając sobie coraz większy…
Ból. Zadawałem go sobie i wciąż zadaję go innym. Nie umiem od niego uciec, on kroczy moim śladem, był ze mną na początku, będzie ze mną na końcu.
- Wystarczy – powiedziała, głos mając jednocześnie miękki i pełen czułości, ale nieznoszący sprzeciwu. – Nie można tak cierpieć – szepnęła, podchodząc do niego bardzo powoli.
Jeżeli kiedykolwiek musiała zachować czujność i najwyższą ostrożność, żeby samą swoją obecnością nie wyrządzić skrzywdzonej istocie jeszcze gorszego bólu – to było właśnie teraz, na przepięknym, marcowym bulwarze, z szumem strumyku, który dawno został zagłuszony przez ich kotłujący się emocje.
Nie mogła patrzeć na niego w takim stanie, serce jej się łamało. Bała się pytać gwiazd, ile ten człowiek musiał przejść i co one mu najlepszego wyrządziły. Po prostu przyjęła jego wyciągniętą rękę, chwytając jego dłoń w swoją.
- Czy to boli? – zapytała, gładząc jego zmęczoną skórę na dłoni swoim kciukiem. Powoli przed nim usiadła. Bo chociaż miała ochotę po prostu zamknąć go w żelaznym uścisku, wiedziała, że nie mogła się spieszyć. Wyciągała swojego brata wiele razy z napadów smoczej gorączki i choć to nie było to samo, a Benjamina trawiły jego własne traumy i lęki, nie zamierzała go zostawić. Już nigdy. – A to? Czy to boli – zapytała, gdy drugą dłonią pogładziła jego blizny, delikatnie, czule, rysując malutkie koła na jego skórze opuszkami palców. Nie bała się dotknąć jego blizn, dowodu na to, że cierpiał. Wręcz z największą troską gładziła go po nich i naokoło, obrysowując te straszne kształty z czułością. Akceptowała go przecież takim, jakim był, ze wszystkimi ranami, lękami i przykrościami. – Czy to cię boli? – kontynuowała to samo pytanie, gdy pogłaskała go po policzku, gładząc go opiekuńczo. – Czy i teraz sprawiam ci ból? – i pochyliła się do niego, jak najspokojniej, by pocałować jego brew, powiekę, policzek. Były to gesty lekkie jak muśnięcia motyla, lecz i równie nieustępliwe. Każdy dotyk jej ust poprzedzany był tym samym pytaniem. Każdy jej dotyk wygrywał w tembrze jej spokojnego głosu z niezmiennym zdaniem na ustach.
„Czy to boli?”
„Czy to boli?”
„Czy to boli?”

Pieściła go i pytała, zalewając całe jego ciało miłością, której od tak dawno nie zaznał. Nie zamykała go w uścisku, nie wyrywała na siłę z tego stanu. Po prostu była, dając każdemu swojemu delikatnemu muśnięciu przemówić głośniej niż jakikolwiek krzyk lub zręcznie plecione obietnice. Jej dotyk był jak jej słowa, szczery, czysty, niewinny.
I całkowicie poświęcony dla Niego, by mu pokazać, że to wszystko wcale nie musiało boleć.
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 942
  Liczba postów : 370
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyPon Mar 13 2023, 16:14;

Ciemność. To jedyne co widział, bo przecież zamknął oczy. Ciemność tak bardzo pasowała do strachu, który czuł w swoim sercu. Choć przeżył już tak wiele, nie spodziewał się, że lęk i ból mogą wziąć nad nim władanie. Zdarzyło mu się to po raz pierwszy i kompletnie nie wiedział, co należy zrobić. Zamknął więc oczy, wyciągnął do niej rękę i czekał na to, co miało się z nim stać. Ostatnie co zobaczył to strapione spojrzenie Leany, to, że jej oczach pojawiły się łzy.
To mu wcale nie pomogło.
Jednak gdy poczuł dotyk jej delikatnej dłoni… pomimo tej całej paniki, z którą wciąż nie mógł się uporać, złapał po jakimś czasie pierwszy głęboki oddech. Usłyszał jej miękki głos, jej stanowcze zaprzeczenie, któremu nie ośmieliłby się sprzeciwić. Nie chcę już dłużej tak cierpieć. Tylko jak, jak mam to zrobić?
Nie wiem.
To właśnie tymi słowami odpowiadał machinalnie na każde z jej pytań, pomimo tego, że czuł, jak za każdym jej dotknięciem ból, strach i zwątpienie powoli przemijają. Powstrzymywała się od gwałtownych ruchów, dotykała go delikatnie swoimi ustami pomimo strachu nie o siebie, nie przed nim, a o niego. Jego ciało zesztywniało, ale gdyby tak teraz nie było, na pewno porwał by ją w swoje drżące ramiona i czekał na koniec, czymkolwiek nie był.
Ale to nie dzisiaj, pomyślał po chwili. Choć od ponad tygodnia kroczył na krawędzi pomiędzy życiem i śmiercią zastanawiając się co by było gdyby rzucił się pod samochód, wziął całe opakowanie leków nasennych, aportował się na szczyt jakiegoś biurowca w Londynie i skoczył w dół. Pomimo tego, że owe myśli nawiedzały go coraz częściej w tej jednej chwili, w której był święcie przekonany, że umiera poczuł, że to za wcześnie. Że to nie dzisiaj, nie jutro i nie za miesiąc. Nie, kiedy w jego życiu pojawiła się w końcu nadzieja, Błagam, nie teraz.
Być może to za sprawą jej stanowczych słów, łagodnego dotyku i uzdrowicielskich pocałunków, być może po prostu upłynęło już wystarczająco wiele czasu… Nagle uświadomił sobie, że jego puls powoli wraca do normy, jak oddech przestaje być płytki, jak drżenia powoli się kończą. Nie był w stanie określić ile czasu mogło upłynąć od początku jego ataku. Wiedział tylko jedno, że potrzebował jej, potrzebował niż kogokolwiek bardziej w całym swoim kurewski trudnym życiu.
- Nie. Już nie boli - powiedział po jakimś czasie, znowu cicho ze wstydem w głosie i spojrzeniu. Otworzył już oczy, ale wcale na nią nie patrzył. Pomimo tego trzymał ją cały czas kurczowo za rękę, jakby od tego zależało jego życie - Nie boli dzięki tobie. Dziękuję ci. I przepraszam, nie wiem co się ze mną stało.
Dodał, patrząc machinalnie na taflę wody. A potem na jego twarz wstąpił bardzo, bardzo smutny zmęczony uśmiech.
- Mogłaś uciec. Miałaś prawo mnie zostawić. A jednak tego nie zrobiłaś - Ben spojrzał na zagojone blizny, a potem przeniósł spojrzenie na nią. Pogładził czule jej policzek, otarł zaschniętą na nim łzę. Patrzył na nią jak na pierwszy wschód słońca w swoim życiu, dawała mu nadzieję i sprawiała, że nie chciał się poddawać. Nigdy w życiu nie czuł takiej mieszanki uczuć jak teraz, dotykał jej twarzy, nie uświadamiając sobie, że z każdą upływającą w ten sposób sekundą po prostu się w niej zakochuje. I choć daleko było mu od prawdziwej miłości do tej kobiety, Ben nigdy nie był niej aż tak blisko.
Uwolnił delikatnie swoją rękę, nie chcąc, by odebrała to jako ucieczkę. Zapiął niespiesznie mankiet swojej koszuli, aby ukryć swoje dawne rany, bo przecież odsłonił je w emocjach, a prawda była taka, że wstydził się ich jak mało czego. Posłał Laenie nieśmiały uśmiech, był bardzo zawstydzony nie tylko niedawnym atakiem paniki, ale i swoim szczeniackim zachowaniem i namiętnym pocałunkiem, który bezczelnie skradł z jej ust. Choć tego ostatniego akurat w ogóle nie żałował.
Przeczesał swoje niesforne włosy, nie wiedząc, co powiedzieć. I w końcu palnął to, co jako pierwsze przyszło mu do głowy.
- Co robisz w piątek?
Powrót do góry Go down


Laena Aasveig
Laena Aasveig

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 224
  Liczba postów : 239
https://www.czarodzieje.org/t22055-laena-aasveig
https://www.czarodzieje.org/t22057-l#722340
https://www.czarodzieje.org/t22056-laena-aasveig
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyPon Mar 13 2023, 16:15;

Cieszyło ją, naprawdę ją to radowało, kiedy widziała, że mężczyzna powoli wracał do pełnej przytomności. Nie pospieszała go, nie starała się go popędzać w procesie, który musiał przejść ani nie dopytywała o powód, dlaczego w ogóle przez coś takiego przechodził. Po prostu go głaskała i całowała, uśmiechając się, gdy jego drżenie się zmniejszało, gdy coraz spokojniej przyjmował jej dotyk, a jego ciało się wyciszało, pozwalając oczyszczonym myślom dojść do głosu.
Odetchnęła głębiej z nim, gdy i on wziął pełen oddech, zupełnie jakby westchnęła z radością, że udało mu się przez to przejść, że cokolwiek na nim ciążyło, udało mu się z tym uporać. Chociaż uporczywie unikał jej spojrzenia, chociaż zupełnie niepotrzebnie wstydził się przy niej swoich szczerych uczuć, ona wiedziała już, że chciała być przy nim. Chciała stać obok, gdy on mierzył się ze swoimi trudnościami i być na wyciągnięcie ręki, by móc mu pomóc i popchnąć go we właściwym kierunku. Nagle wiedziała o nim troszeczkę więcej. Benjamin zaczęło oznaczać coś nowego – człowieka, któremu za wszelką cenę chciała kibicować.
- Nie musisz za to przepraszać – powiedziała i ścisnęła jego dłoń, żeby wiedział, że cały czas była obok. Tym razem jednak nie próbowała zawzięcie przyciągnąć do siebie jego spojrzenia, tak jak wtedy, na klifie. Czuła, że chociaż najgorsze minęło, wciąż przechodził przez coś osobistego. Chciała zapewnić mu wystarczająco dużo przestrzeni, jednocześnie cały czas będąc obecną. – Chciałeś być ze mną szczery, dziękuję ci za to – uśmiechnęła się czule i też skierowała spojrzenie na taflę wody.
To był naprawdę piękny dzień. Słońce odbijało się złotymi promieniami od strumyka, wszędzie słychać było buszujące pszczoły, a gdy tak siedzieli na trawie, między przepięknymi kwiatami na posesjach, można było pomyśleć, że są nimi chronieni od całego świata.
Tak, wciąż byli wśród cywilizacji i nowoczesności, ale zamknięci w ich własnym momencie, prawie nie zauważała, że było cokolwiek więcej poza tym miejscem.
- Nie – pokręciła głową, lekko chichocząc. – Nie mogłam i nie chciałam cię drugi raz rozstawić.
Wtuliła się delikatnie w jego dłoń, cichutko i krótko wzdychając na tę czułość od niego. Jego pocałunki były wspaniałe, ale coś w tym drobnym, czułym geście poruszyło jej sercem jeszcze bardziej niż wcześniejszy dotyk jego ust. Był teraz tak bezbronny, że w jego zachowaniu nie było nic poza szczerym ciepłem. Pozwoliła sobie opuścić przy nim swoją gardę, przymrużyła oczy z przyjemności i lekko musnęła ustami jego dłoń, oddając jego czuły gest swoim własnym.
W tamtym momencie miała wrażenie, że choć wcale go nie znała, mogła powiedzieć mu wszystko. Może to czystość i niewinność tej pięknej chwili po burzy tak na nią zadziałała, ale przez chwilę była absolutnie pewna, że choć obiecał ją ranić, wtedy, między tymi kwiatami, by tego nie zrobił.
- Jeżeli mi na to pozwolisz – ośmieliła się, szepcząc te słowa tak, by wiedział, że przeznaczone były tylko i wyłącznie dla niego. – Jeżeli mnie po dzisiejszym dniu od siebie nie odepchniesz, to nie odejdę. Nie chcę tego robić.
Patrzyła mu w oczy z największym przekonaniem. W jej wzroku szalała, niczym ogień w jego duszy, surowa przysięga. Przysięga, że jeżeli tylko zdecyduje się powiedzieć tak, przypieczętuje jej los na zawsze ze swoim.
Widziała, co ją czeka, była w pełni świadoma słów, które do niej powiedział, obietnic bólu, które jej złożył. A mimo to, pod błękitnym, marcowym niebem, wśród szelestu różowych kwiatów, była pewna, że jest na to gotowa. I choć nawet jej odważne serce nie dopuszczało jeszcze tej myśli, czuła tak bardzo, jak jego dłoń w swojej, że gdzieś tak w tej odległej, pokręconej przyszłości była i przyszłość dla nich.
On także musiał czuć, nawet jeżeli gdzieś bardzo głęboko w sobie, że to mógł być dobry pomysł, bo zadał jej to fantastyczne pytanie „Co robisz w piątek?”. Więc i ona postawiła ten pierwszy krok, ofiarując mu promienny uśmiech i śmiech słodki jak nektar kwiatów dookoła. Spojrzała na niego wesoło, pozwalając im obu zostawić jego chwilę słabości za sobą, by cieszyć się wspólnym czasem.
- Nie mam jeszcze żadnych planów – i dała mu poznać kolejny kawałek siebie, swojej dzikszej osobowości, gdy posłała mu rozbrajający uśmiech. – Masz na to jakieś pomysły?


Ostatnio zmieniony przez Laena Aasveig dnia Pon Mar 13 2023, 16:18, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 942
  Liczba postów : 370
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyPon Mar 13 2023, 16:16;

Kiedy usłyszał jej delikatny szept, cały drgnął. Nie miało to nic z wspólnego z rozkoszą ani strachem. Oderwał wzrok od tafli wody i spojrzał w jej oczy zdziwiony, ale i pełen nadziei.
Nie odejdę.
Ta prosta obietnica wypowiedziana przez nią jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie zachwiała jego światopoglądem. Benjamnin był przyzwyczajony do tego, że nic nie trwa wiecznie. Że ludzie pojawiali się w jego życiu i szybko z niego znikali. Mało było osób, które chciały dotrzymywać mu towarzystwa. Rozkochał w sobie niejedną kobietę, próbował być w wielu związkach. Ale zawsze dosięgał go ten sam problem.
Nie znały go, obdarzały go uczuciem, a dopiero potem go poznawały. To śmieszne, powiedziała kiedyś jedna z nich, kiedy masz na nosie różowe okulary wszystkie czerwone flagi wyglądają po prostu jak flagi.
Czy i tym razem stanie się tak samo? Nie mógł tego wtedy wiedzieć, miał jednak nadzieję, że nie. Poczuł w swoim sercu coś, czego nie było w nim nigdy wcześniej. Chęć zmiany. Przy Laenie chciał być lepszym człowiekiem. Miał ochotę wrócić do domu, wziąć długi, gorący prysznic, wyrzucić do kosza wszystkie napoczęte butelki i papierośnicę. Przewietrzyć mieszkanie, usiąść na fotelu, wziąć pióro do ręki i spisać na karce papieru wszystkie te piękne słowa, które kiedyś będzie miał odwagę jej powiedzieć.
- Pozwolę - odpowiedział, znowu miał ochotę się do niej zbliżyć, zapieczętować tę przysięgę pocałunkiem. Nie zrobił tego jednak, zamiast tego patrzył jak zahipnotyzowany w jej piękne oczy, widząc w nich determinację i szczerość. Poczuł, jak jego serce kruszeje od tego spojrzenia - Ale wiesz… nie mogę obiecać ci, że nigdy cię nie odepchnę. Wiem jednak jedno, zawsze po tym będę cię znowu szukał.
Szczerość, jakie to dziwne mówić prawdę. Mógł ją okłamać, mógł mówić jej mówić to, co chciała usłyszeć a jednak odsłaniał przed nią wszystkie swoje karty. Poczuł się zmieszany, spojrzał z powrotem na ziemię, nie trwało to jednak długo. Po chwili znowu przeniósł spojrzenie na jej błękitne tęczówki.
- Jeżeli mi na to pozwolisz, odnajdę cię. Choćbyś była na drugim końcu świata - jakie to głupie. Jakie to tkliwe, dziecinne i żałosne. Ben, opamiętaj się. Nie okłamuj samego siebie.
Przymknął oczy, próbując walczyć z tym, co siedziało w jego głowie. A gdy je otworzył, próbował nie okazywać tego, jak bardzo siebie nienawidzi. Zamiast tego postanowił znowu skupić się na rozmowie. Gdy zobaczył jej promienny uśmiech, poczuł jak jego serce przepełnia nadzieja. Nadzieja na to, że nie powie mu nie.
Pomysły? Na Merlina, miał zupełną pustkę w głowie.
- Ja… yyy… - zająknął się, zarumienił niczym młody chłopiec, który pierwszy raz zaprasza dziewczynę na randkę. Nie wyobrażał sobie Laeny w żadnym z barów, które znał, restauracji, do których zapraszał kobiety, do teatrów, w których bywał. - Ja znam takie miejsce w Dolinie Godryka, które może ci się spodobać. Albo jeśli chcesz, jeśli nie masz nic przeciwko to może… to może przyjdź do mnie? Mogę ugotować co chcesz, kupię dobre wino, porozmawiamy. Chciałbym cię lepiej poznać, chciałbym… - przetarł oczy, wyraźnie zmęczony tym trudnym zadaniem doboru odpowiednich słów. - Po prostu chcę spędzać z tobą czas, nieważne gdzie.
Przegryzł zdenerwowany wargę i posłał w jej kierunku nieśmiały uśmiech. A co jeśli się nie zgodzi? Co jeśli uzna, że jestem idiotą? Może nie powinienem zapraszać jej do siebie, jeszcze pomyśli, że chce się z nią tylko przespać. A nie chcesz, Ben, to nie jest twój plan? Nie, nie chcę, chcę słuchać jej głosu i patrzeć w jej oczy. Chcę się o niej czegoś dowiedzieć, chcę ją po prostu poznać. Chcę zrobić coś, co będzie jej smakować i zabawiać ją żartami, bo godzinami mogę słuchać jej melodyjnego śmiechu. A potem chcę puścić muzykę, wziąć ją w ramiona i tańczyć z nią godzinami wtulając się w jej szyję, chcę wąchać jej włosy. I chcę, żeby ten wieczór nigdy się nie skończył i nieważne, że on nawet jeszcze się nie zaczął.
Powrót do góry Go down


Laena Aasveig
Laena Aasveig

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 224
  Liczba postów : 239
https://www.czarodzieje.org/t22055-laena-aasveig
https://www.czarodzieje.org/t22057-l#722340
https://www.czarodzieje.org/t22056-laena-aasveig
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyPon Mar 13 2023, 16:17;

Może właśnie to miało sprawić, że im, pod tymi wszystkimi gwiazdami, które ich na siebie sprowadziły i w odbiciu przeszłości wszystkich kobiet, które dzieliły z nim noce, ona miała być tą, z którą dojrzy blasku księżyca. Nie mogła wtedy tego wiedzieć ani o tym w ten sposób myśleć. Jej uczucia przecież dopiero miały się rozwinąć w miłość. Teraz w jej sercu wygrywała po prostu troska i zainteresowanie.
Zainteresowanie i chęć poznania jego osoby były pierwsze od rozkochania. Bo przecież to właśnie ją postanowił obdarzyć bolesną szczerością, która ją tak przyciągnęła. I on tego wtedy nie mógł wiedzieć, ale gdyby zaczął ich znajomość od próby jej uwiedzenia, tego płytkiego rozkochania, ona nie oddałaby mu słów swych przodków zaklętych w przysiędze.
Ale on chciał, żeby go poznała, a i ona nie pragnęła niczego innego. Nie mieli różowych okularów, byli w momencie życia, w którym daleko im było do postrzegania świata jako nienagannego, bez wad. Widzieli siebie prawdziwych, nagich mimo wielu warstw ubrać, wszakże choć wiosna powoli przytulała przyrodę swym ciepłem, wciąż gonił ich zimowy chłód.
Ta jego surowa szczerość była czymś, dlaczego chciała zostać. Jego twarz pozbawiona wszelkich masek, była twarzą, którą chciała oglądać. Jego ciało, tak dzielnie walczące o nadzieję, ale drżące pod ciężarem jej niedostatku było tym, z którego chciała czytać. I chociaż sam w to nie wierzył, a może po prostu nie chciał pozwolić sobie na dobre myśli o samym sobie w odbiciu swoich grzechów, ona chciała poznać tę przepiękną duszę.
Ślepo godząc się na los muzy artysty.
- Odpychaj mnie więc ile potrzebujesz – uśmiechnęła się leciutko, wpatrując się w te cudowne, zielone oczy, tak czyste i pozbawione kłamstwa o jego prawdziwych uczuciach. – Po prostu po tym wracaj.
Nie chciała słuchać niczego innego, poza prawdą. Nawet jeżeli ta była bolesna, nie chciała zaznać z jego ust kłamstw. Wolała być raniona po tysiąckroć jego szczerością, niż jeden raz uwierzyć w bujdę, którą dla niej sfabrykował, by czuła się lepiej.
Chciała go znać. Nie wyobrażenie o nim, nie rozmazany portret, nie ideał wymalowany kłamstwami. Chciała widzieć, dostrzegać, słuchać jego ze wszystkimi ostrymi prawdami, chciała się na nich ranić i czuć, w którym miejscu go więcej nie dotykać, a w którym pomóc mu usunąć kolce.
Dlatego właśnie, gdy poprosiła go by do niej wracał i widząc, że ofiarował jej siebie jako on, z krwi i gości, grzechów i błędów, straconych szans i chwiejnych marzeń, wyjęła z torby drobną karteczkę z przywiązaną szałwią. Był tam jej zapisany pięknym, czytelnym, ale i bardzo ozdobnym pismem. Czystym, a jednocześnie skomplikowanym jak kwiatowe struktury, zupełnie jak ona sama.
- Nie musisz pisać na koniec świata, wystarczy, że wyślesz list tutaj – powiedziała ciepło, z lekkim rozbawieniem ale i wdzięcznością za jego słowa. – Wolę taką rozmowę, niż przez… Wizbooka? Mam nadzieję, że ci to nie będzie przeszkadzać – i jakby zawstydzona swoim zacofaniem w technologii, założyła niezdarny kosmyk białych włosów za ucho.
Uśmiechnęła się na nieporadność mężczyzny, gdy próbował ją zaprosić. Choć chwilę wcześniej był tak pewny siebie, teraz wyglądał jak zagubiony chłopiec. I ten kolejny jego obraz, kolejny fragment składający się na Benjamina, który tak bardzo ją interesował, chwycił ją za serce. Gdy nie silił się na wielkie romantyzmy czy wyszukane podrywy, a wiedziony własną, czystą, rozbudzoną w tamtej chwili chęcią spędzenia z nią czasu, najzwyczajniej się pogubił.
- Chętnie poznam miejsca, które lubisz – uśmiechnęła się do niego zachęcająco, jakby chciała pokazać, że mógł mówić dalej, że chciała go po prostu słuchać. – Jak i zjem coś, co ugotujesz. Pocałowałeś mnie już dwa razy i chociaż jest to fantastyczny sposób użycia ust – zaśmiała się, mrużąc oczy, gdy do mówiła. – Też chciałabym z tobą porozmawiać i poznać tego człowieka, który skradł mi dwa pocałunki – i spojrzała na niego niemal łobuzersko, bardzo radośnie. Wcale nie wypominała mu jego zachowania, byłaby hipokrytką, gdyby to zrobiła, po prostu chciała z nim się zaśmiać, zażartować, poznać jego reakcje, nauczyć się humoru. Chciała tak wiele rzeczy tak bardzo na raz.
Nie wiedziała, co mógł dla niej na piątek zaplanować, ale i ona potrafiła zobaczyć ten wieczór oczami zarówno wyobraźni, jak i nadziei. Wizja wspólnych żartów przy obiedzie, tańca godzinami i słuchania muzyki i dla niej nie była odległa. Przecież od razu dałaby mu się porwać w tan, jeżeli tylko by jej zaproponował, by w wymyślanych na szybko układach słuchać nie tylko swoich słów, ale tego, jak w krokach rozmawiały ich ciała.
- A teraz powiedz mi – uśmiechnęła się do niego jeszcze inaczej, tym razem jak rusałka, która miała ochotę na psoty, z radością kogoś, kto zaznał w życiu tylko taniec i śpiew pod czystym, nordyckim niebem. – Kradłeś kiedyś komuś kwiaty z ogrodu?
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 942
  Liczba postów : 370
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Bulwar - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 EmptyPon Mar 13 2023, 16:17;

Benjamin wziął od niej niewielką karteczkę i spojrzał na adres wykaligrafowany pięknym pismem. Hogwart? Zmarszczył brwi, a potem pomyślał ze strachem, że Lanea dzieli swój dom z kobietą, z którą miał przecież bardzo burzliwą relację. Pats.
Cholera, ale się doigrałem.
W jego głowie pojawiło się wiele złych myśli, zbyt wiele czarnych scenariuszy. Odrzucił je jednak, bo liczyło się tu i teraz. Nie skomentował faktu, że najprawdopodobniej była nauczycielką, nie chciał, aby ten temat zwrócił się przeciwko niemu. Zamiast tego zwrócił szczególną uwagę na jej zawstydzenie. Czule poprawił kosmyk założony za ucho i szczerze się uśmiechnął.
- Jedno musisz o mnie wiedzieć. Najbardziej na świecie kocham szorstkość pergaminu i zapach atramentu. Z wielką przyjemnością będę pisał do ciebie listy, a nie wiadomości na wizbooku okraszone tymi idiotycznymi piktogramami.
Cofnął rękę, choć zobaczył jej uśmiech. Na jego twarz wstąpił nieporadny grymas, jakby wstydził się tych skradzionych pocałunków. Ale wcale ich nie żałował, o nie. Miał ochotę na więcej.
- Wiesz jak to mówią, do trzech razy sztuka - szepnął z nieśmiałym uśmiechem i przez chwilę obserwował jej piękne oczy. Widział w nich zainteresowanie i ciekawość. I iskrę łobuzerstwa, która bardzo mu się spodobała. Nie zastanawiał się zbyt długo, po prostu przysunął się blisko niej i złożył na jej policzku trzeci pocałunek. A potem pół-żartem, pół-serio odparł.
- Nie możesz mnie winić, robili to wszyscy przede mną. Bracia Breedle, Lorraine Needles, Henrich Johannes Teniers. Trzy to taka piękna, magiczna liczba. Mamy trójpodział władzy, wstęp, rozwinięcie i zakończenie, mówi się przecież do trzech razy sztuka. I trzy skradzione pocałunki. Ale obiecuję, że nie więcej - na jego twarzy pojawił się zawadiacki uśmiech, a Ben niesfornie przeczesał włosy.
Słysząc jej odpowiedź, w jego oku pojawił się niebezpieczny błysk. Nie. W życiu nikogo nie okradł, choć skłamałby mówiąc, że nie łamał nigdy prawa. Mało kto wiedział o jego związkach z Moralesem, o tym, że wiele razy pomagał mu przemycać narkotyki, którym tak ochoczo się później raczyli. Nie mówiąc już o innych rzeczach, których smak poznał przy nim po raz pierwszy.
Uśmiechnął się i pokręcił z niedowierzaniem głową. Może ona była taka niewinna i czysta, jak sądził.
- Nie - odparł zgodnie z prawdą, zatajając przed nią meandry swojej przeszłości.- Ale coś czuję, że to zaraz ulegnie zmianie.
Podniósł się z trawy, na której siedział i zwrócił naprzeciw kobiety. Podał jej swoją szorstką rękę i pomógł jej wstać. Czuł, jak serce przepełnia radość. Zgodziła się, zgodziła się na to, by to spotkanie nie było ostatnie. Wiedział, że ich czas tu i teraz powoli się kończy, ale nie smuciło go to. Nie wiedział co prawda, jak wytrwa do piątku, ale poprzysiągł sobie, że zrobi wszystko by ją wtedy uszczęśliwić. To właśnie chciał robić, chciał robić wszystko, aby z jej twarzy nie zniknął uśmiech.
Nie mógł się powstrzymać, położył swój palec na jej pełnych ustach w teatralny sposób nakazując jej, by od tej pory zachowała ciszę. Rozejrzał się na prawo i na lewo, nikogo nie było w pobliżu. Złapał ją za rękę, odciągając ją od bulwaru w stronę domostw. Skradał się na palcach w iście komiczny sposób, cały czas zerkając na boki. Miał nadzieję, że chociaż odrobinę się na ten widok uśmiechnie.
Gdy dotarł do furtki bez problemu ją otworzył, ktoś ufny zostawił wszak klucz w zamku. Posłał jej łobuzerskie spojrzenie i wskazał Laenie głową, że droga wolna.
- Będę cię osłaniał - szepnął cichutko. - Powodzenia. W razie czego uciekaj, a ja ich jakoś zatrzymam.
Czuł się jak dziecko, którym tak szybko przestał przecież być.

Powrót do góry Go down


Sponsored content

Bulwar - Page 3 QzgSDG8








Bulwar - Page 3 Empty


PisanieBulwar - Page 3 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 3 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Bulwar

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 4Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Bulwar - Page 3 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Centrum miasteczka
-