Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Rozlewnia miodu Os z Wimbourne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Raphael de Nevers
Raphael de Nevers

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 897
  Liczba postów : 924
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6354-raphael-theodore-de-nevers#178291
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6356-ludzie-listy-pisza#178305
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7207-raphael-theodore-de-nevers#204480
Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8




Gracz




Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne EmptySob Sie 27 2016, 20:23;


Rozlewnia miodu
Os z Wimbourne



Za sprawą produkowanego tu alkoholu, to miejsce należy do najweselszych w Dolinie Godryka! Jednocześnie jest siedzibą drużyny Os z Wimbourne, która spędza tu dużo czasu, czy to odpoczywając przed meczem, czy omawiając taktykę. Przy odrobinie szczęścia może uda ci się wychylić kilka kubków miodu z twoim idolem? Kto wie? Wnętrze jest naprawdę przytulne, przypomina starą karczmę, dlatego wszyscy czują się tu swobodnie i z przyjemnością wpadają na łyk gorącego miodu.


MIODY (cena za butelkę)

Miody naturalne

półtorak - 50g
dwójniak - 40g
trójniak - 30g
czwórniak - 20g

Miody owocowe

wiśniak - 20g
dereniak - 20g
maliniak - 20g
agrestniak - 20g
jabłczak - 20g
porzeczniak - 20g

Powrót do góry Go down


Peter Michael Brown
Peter Michael Brown

Nauczyciel
Wiek : 65
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 93
  Liczba postów : 131
https://www.czarodzieje.org/t14956-peter-michael-brown
https://www.czarodzieje.org/t14959-skrzynka-pocztowa-pana-profesora-browna
https://www.czarodzieje.org/t14958-peter-m-brown
Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8




Gracz




Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Re: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne EmptyNie Sie 20 2017, 23:30;

Brown postanowił skorzystać z ostatnich dni wakacji i przejść się do rozlewni miodu nieopodal Doliny Godryka. Lubił sobie wypić trochę dobrego, wysokogatunkowego alkoholu, a powszechnie wiadomo było, że nie ma lepszych miodów pitnych od tych sprzedawanych w tym miejscu. Tego wieczoru było tu dość cicho i spokojnie. Zajął miejsce przy stole na zewnątrz, wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki paczkę aromatyzowanych papierosów i odpalił jednego. Zaciągnąwszy się jabłkowym tytoniem delektował się świeżym powietrzem. Jakież to było wspaniałe uczucie, móc posiedzieć chwilę w samotności i odprężyć się... Zazwyczaj było tutaj dosyć głośno, ponieważ rozlewnia jest oficjalną siedzibą Os z Wimbourne i zlatuje się tutaj mnóstwo fanów tejże drużyny, ale dzisiaj nie było tu nikogo. Brown krzyknął w kierunku baru, zamawiając butelkę najlepszego dereniaka. Zapłacił i nalał sobie szklankę. Ależ to było mocne... Ale smakowało wręcz bosko, niczym nektar i ambrozja...

/tz
Powrót do góry Go down


Lyall Morris
Lyall Morris

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 196
C. szczególne : blizna na dłoni, cierniowa bransoleta, złe intencje
Galeony : 366
  Liczba postów : 378
https://www.czarodzieje.org/t17873-lyall-everett-morris
https://www.czarodzieje.org/t17887-alma#504904
https://www.czarodzieje.org/t17877-lyall-everett-morris#504729
https://www.czarodzieje.org/t18495-lyall-morris-dziennik#526869
Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8




Gracz




Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Re: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne EmptyPon Maj 11 2020, 17:58;

Z prezentem pod pachą, w sobotę popołudniu, stał przed rozlewnią w Dolinie Godryka, jednym ze swoich ulubionych miejsc przesiadywania o czym nie wiedziało zbyt wiele osób i dopalał papierosa obserwując od niechcenia tych kilku klientów korzystających z dobrodziejstw gospody przez okno. Pogoda może i nie była najbardziej słoneczna, jednak pomimo ponurych chmur zasnuwających niebo nie zapowiadało się na deszcz, względnie chłodno, kurtkę jednak nosił rozpiętą no bo bez przesady. Zaciągnął się petem po raz ostatni, dostrzegając w oddali majaczącą mu postać Nancy i uśmiechnął się bezmyślnie sam do siebie - trudno mu było powiedzieć, czemu cieszył mordę na jej widok, przecież byli jedynie znajomymi od niebezpiecznych nocnych eskapad, a jednak jej widok był miłą odmianą od wiecznej samotności, w którą lubił się przystroić jak książę bez księstwa w dziurawy, gronostajowy płaszcz. Westchnął wyrzucając peta w krzaki i prostym zaklęciem pozbył się smrodu fajek ze swoich ubrań. Osobiście mu to nie przeszkadzało, ale nie miał pojęcia jak zapatruje się na takie aromaty jego goszcząca dama, a planował, by ten dzień był całkowicie podpasowany pod Nancy, najmilszy na świecie, a kto wie, może nawet kiedyś nazwany ich pierwszą prawdziwą randką?
Chociaż taka z niej łobuzica, że pewnie wolałaby na randkę włamać się do działu ksiąg zakazanych. Myśląc o tym zaśmiał się w duchu i posłał jej sympatyczny uśmiech luja, mrużąc jedno oko.
- No hej. - powiedział pochylając się w jej stronę. Kusiło go, by skraść jej całusa, jednak pozostał jedynie na lekkim, koleżeńskim uścisku- Udawajmy, że dziś wciąż są Twoje urodziny. Wszystkiego najlepszego. - zaproponował z uśmiechem, zaglądając jej w oczy. Wyciągnął w jej kierunku ładnie zapakowany, choć niepozornie wyglądający prezent, po czym wskazał ręką drzwi do lokalu zapraszając ją gestem, by szła przodem.
Był ciekaw, czy była fanką Os z Wimbourne, bo rozlewnia wydała mu się niemalże idealna na to spotkanie. Miód pitny był zarówno czymś słodkim, więc spełniał wymagania ciastkowe, miał procenty, więc zaliczał wymóg alkoholu, jednocześnie była to miejscówka znana fanom quidditcha, a Nancy jako kapitan drużyny i pracownik sklepu ze sprzętem miotlarskim musiała lubić te klimaty bardziej niż jakiś zwykły obserwator szkolnych rozgrywek (taki jak Lyall).
- Byłaś tu kiedyś? - zagaił, kiedy weszli do środka. Bardzo interesowała go jej reakcja na wybór lokalizacji.

@Nancy A. Williams
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8




Gracz




Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Re: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne EmptyWto Maj 12 2020, 01:11;

Ogromnie ucieszył ją list, który dostała od Lyalla. Po przeczytaniu go zupełnie zapomniała o tym, że chłopak ostatecznie nie dotarł na jej urodziny i że było jej z tego powodu po prostu przykro. Impreza była na tyle gruba, że generalnie to niewiele z niej pamiętała. Szczególnie z końcówki, w której grali w pewną dość uwłaczającą grę, przez co stwierdziła, że może to i lepiej, że krukon tego nie widział. Dalej nie rozumiała co nią kierowało, uważając wtedy, że to wspaniały pomysł... Koniec końców, teraz liczyło się to, że Morris po prostu o niej pamiętał, nie ważne czy w dniu urodzin, czy troszkę później, a ta świadomość wywoływała przyjemne ciepło i uśmiech, który jakoś nie chciał zniknąć z twarzy.
Zbierając się do wyjścia nie miała pojęcia jak się powinna ubrać. Jakoś wyjściowo? Zupełnie normalnie? Stojąc tak przed szafą dłuższą chwilę w końcu zdecydowała się na coś pomiędzy i wciągnęła na siebie zwykłą, czarną sukienkę, a na wierzch jeansową kurtkę. Później uczesała jeszcze włosy, które akurat tego dnia układały się w ładne fale, założyła swoje trampki i wrzucając do torby ostatnie najpotrzebniejsze rzeczy, wyszła z domu by teleportować się do doliny godryka.
Nie bywała w tych okolicach zbyt często, a w wybranej przez Lyalla knajpie nie była jeszcze nigdy, ale gdy stanęła przed miejscem spotkania, którym okazała się rozlewnia miodu i to w dodatku Os z Wimbourne, oczy jej się zaświeciły z podekscytowania! Stała tak chwilkę w pewnej odległości od budynku, z rozdziawioną buzią, zastanawiając się jak Morris odnalazł taką świetną miejscówkę, ale zaraz pozbierała się do kupy, bo przecież jej towarzysz musiał już na nią czekać, a ona sterczała na środku drogi niczym jakiś nierozgarnięty skrzat. Poprawiła wiszącą na ramieniu torbę i zaraz dostrzegła kawałek dalej znajomą sylwetkę. Rozpromieniła się jeszcze bardziej na ten widok i podbiegła by z radosnym okrzykiem zarzucić Lyallowi ręce na ramiona w powitalnym uścisku.
- Heeej! - Być może włożyła w to powitanie zbyt przytłaczającą ilość entuzjazmu, ale najzwyczajniej w świecie stęskniła się za nim! - Bo są dokładnie dzisiaj, to ta data właśnie. - Przytaknęła ze śmiechem odsuwając się nieco. Przechyliwszy lekko głowę na bok spojrzała w lujowe oczy, których nie widziała od czasu ich nocnej eskapady.
Westchnęła z rezygnacją na widok prezentu. Wcale nie potrzebowała żadnych upominków, bo największym był dla niej i tak wspólnie spędzony czas. Kompletnie nie umiała ich przyjmować i zawsze, obok radości, wywoływały lekką niezręczność.
- Lyall... No co ty, nie trzeba było... - Mruknęła cicho przejmując paczuszkę. - Dziękuję. - Dodała po chwili, pogodziwszy się z myślą, że jednak powinna go przyjąć i uśmiechnęła się ciepło, a później wspięła się na palce, by sprezentować mu w zamian buziaka w policzek i samej leciutko się zarumienić. Była w szoku, że Morris tak się postarał. Liczyła jedynie na miłe spotkanie, chwilę rozmowy przy alkoholu, a dostała więcej niż mogłaby się spodziewać i naprawę szczerze to doceniała. A kolejne atrakcje czekały w środku! Zachęcona gestem weszła pierwsza do lokalu, gdzie wyrwało jej się kolejne westchnienie. Wystrój przypominający karczmę i słodki zapach miodu tylko poszerzył widniejący już od jakiegoś czasu uśmiech na puchońskiej twarzy. Odwróciła się by spojrzeć na Morrisa oczami pełnymi zachwytu.
- Nigdy. - Przyznała z niejakim żalem w głosie. Jak mogła nie znać takiego miejsca?! A czy tam w kącie przypadkiem nie siedział ścigający Os? Coś jej podpowiadało, że tak, ale wcale nie miała zamiaru dłużej się nad tym zastanawiać, bo to krukonowi chciała poświęcić całą swoją uwagę.
- Chodź. - Złapała Lyalla za rękaw kurtki i pociągnęła go w stronę wolnego stolika w rogu, tuż przy oknie. Usiadła w jednej z ław i spojrzała na blondyna z uśmiechem, a kiedy ich oczy się spotkały drgnęła lekko, przypominając sobie o prezencie! Położyła paczuszkę na stoliku i ostrożnie zaczęła odwijać papier, by zajrzeć co jest w środku.
Powrót do góry Go down


Lyall Morris
Lyall Morris

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 196
C. szczególne : blizna na dłoni, cierniowa bransoleta, złe intencje
Galeony : 366
  Liczba postów : 378
https://www.czarodzieje.org/t17873-lyall-everett-morris
https://www.czarodzieje.org/t17887-alma#504904
https://www.czarodzieje.org/t17877-lyall-everett-morris#504729
https://www.czarodzieje.org/t18495-lyall-morris-dziennik#526869
Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8




Gracz




Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Re: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne EmptyWto Maj 12 2020, 20:12;

Och pamiętał o niej zarówno w dniu urodzin jak i w każdym innym dniu. Williams zaprzątała mu myśli stanowczo zbyt często jak na jego własne preferencje, bo choć uwielbiał adorować ludzi, to jednak fakt, że ktoś w jego głowie gościł na dłużej niż chwilę wzbudzał jego niepokój i dyskomfort. Morris nie przywiązywał się do osób ani do relacji, pozwalał światu płynąc swoim nurtem, nosił na karku brzemię, wyrok z coraz krótszym okresem wykonania, bilet w jedną stronę i zwyczajnie nie mógł, nie godził się na to by sobie pozwolić na spoufalanie się trwalsze niż kilka niewinnych nocy, wiele słodkich pocałunków, przepełnione alkoholem wieczory albo sympatyczne popołudnia przy herbacie i ciastkach. Był dobrym kompanem jednak nietrwałą relacją, nie podlewał ziaren znajomości wiedząc, że kwiaty jego znajomości już niedługo zostaną ścięte przy samej ziemi i zarówno jemu jak i jego przyjaciołom, będzie z tego powodu zwyczajnie... przykro.
A jednak pamiętał, a jednak zaprosił, jednak napisał ten list, wybrał koszulkę w sklepie, sam ją zapakował i spędził tych kilka dni przed weekendem na zastanawianiu się nad najlepszym miejscem na to spotkanie. Wkładał w relację z Nancy więcej wysiłku niżby się tego spodziewał, niż sobie pozwalał i pojęcia nie miał dlaczego to robił. Czy to dlatego, że podchodziła do tego w tak niezobowiązująco przyjacielski sposób? Czy po prostu nie mógł się napatrzeć na jej wesołe oczy.
Zaśmiał się cicho, kręcąc głową z rozbawieniem kiedy pozwoliła mu odzyskać choć gram swojego honoru i przystała na tę farsę udawania, że dziś wciąż są jej urodziny. Przewrócił oczami. była niemożliwa godząc się na to, jednak tym samym uratowała jego kruchą przecież jak każda inna męską dumę. Puścił damę przodem przytrzymując jej drzwi i wszedł do środka, zanim nawet pomyślał o zdjęciu kurtki rozochocona Williams pociągnęła go do jednej z szerokich drewnianych ław.
- No to bardzo szkoda. Rozlewnia to jedno z moich ulubionych miejsc. - przyznał. Może nie był fanem quidditcha, ale miodem pitnym można się było zrobić na miękko w mgnieniu oka, a i kac po dwójniakach nie był tak straszny jak po, na przykład, wódce.- No dalej, powiedz co sądzisz. - zachęcił ją do rozpakowania prezentu, samemu rozpakowując się z kurtki.
Papier był zwykły i szary, choć pod światło można było dostrzec mieniące się nieśmiało złote zdobienia w kształcie latających zniczy. W środku znalazła koszulkę quidditchową, miała na sobie nawet autografy obu pałkarzy os z Wibmourne. Sam Luj rozejrzał się za menu i przywołał je zaklęciem. Próżno było tu szukać obsługi podchodzącej do stolików, miejsce miało sielski i swojski klimat jakby się wpadło na grilla do zaprzyjaźnionych sąsiadów, a nie do fancy pubu sportowego.
- Pozwól, że wybiorę Ci coś najpierw, skoro tu nigdy nie byłaś, tak na spróbowanie - zasugerował, skoro już znał menu dobrze- A potem, jeśli Ci posmakuje, wybierzesz co tylko zechcesz. - podsunął jej menu- A jak nie posmakuje, to pójdziemy gdzie indziej? - zaproponował wstając od ławy nim zdążyła odmówić. Po chwili wrócił z butelką półtoraka i dwoma uroczymi kieliszkami jak dla księżniczki, na widok których jak zastygła mu na twarzy mina rozbawienia przy barze, tak została wymalowana aż usiadł.
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8




Gracz




Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Re: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne EmptySro Maj 13 2020, 10:49;

Ona również o nim myślała zdecydowanie częściej niż można by się tego spodziewać. Zastanawiała się czy odnalazł to czego szukał, czy rozwiązał już swój tajemniczy problem, czy jest coś w czym mogłaby mu pomóc i co u niego w ogóle słychać, tak po prostu. Często zaprzątała sobie głowę swoimi przyjaciółmi, a Morris, nawet jeśli sam o tym nie wiedział, zaliczał się u niej do tego grona na tych samych zasadach. Choć byli tak różni, to Nancy coś do niego przyciągało, a blondyn onieśmielał ją już samą swoją obecnością. Może to dlatego tak rzadko pisała, a jednocześnie cieszyła się jak dziecko w miodowym królestwie kiedy otrzymywała od niego list. Szybko przywiązywała się do ludzi i łaknęła kontaktu z nimi, pielęgnowania znajomości, potrzebowała drugiego człowieka, by móc o niego dbać, bo bez tego czuła się bezużyteczna.
Lyall zadbał o każdy szczegół. Liczyła na zwykłe, niezobowiązujące spotkanie, na żarty i drobne, przyjacielskie złośliwości, a już teraz była wręcz zachwycona. Nie musiał. Naprawdę nie musiał poświęcać tyle czasu, a jednak to zrobił i Williams rozpływała się ze szczęścia, przyzwyczajona do tego, że zwykle to ona jest po tej drugiej stronie, któa organizuje podobne przedsięwzięcia, ona dba, ona daje całą siebie, ale nie dzisiaj. Dzisiaj świętowała urodziny, zupełnie nie przejmując się złą datą w kalendarzu, która nie miała ta naprawdę żadnego znaczenia. Mogłaby marudzić na to, że zadał sobie tyle trudu, rzucić kilka razy 'nie trzeba było' i choć byłoby to całkowicie szczere, to zdawała sobie sprawę, że zupełnie niepotrzebne. Dlatego siedziała wyjątkowo cicho jak na siebie, bo wciąż nie potrafiła się pozbierać z wrażenia.
- Moje już też. - Przyznała wodząc ciekawskim spojrzeniem po swojskim wystroju, który pasował jej o wiele bardziej niż elegancja i szyk niektórych restauracji czy klubów, by zatrzymać się po chwili na misternie zapakowanej paczuszce, którą położyła wcześniej na stole. Przygryzła wargę, kolejny raz powstrzymując się od zbędnych komentarzy na temat tego co myśli o dawaniu jej prezentów i delikatnie zabrała się za rozwijanie szarego, eleganckiego papieru. Oczy błysnęły jej wesoło, ciekawa co też znajdzie w środku. Najpierw dotknęła dłonią miękkiego materiału, badając jego fakturę, a chwilę później pociągnęła go w górę, usuwając resztki opakowania.
- Oh! - Wymsknęło jej się niekontrolowane westchnienie kiedy zobaczyła koszulkę w całej okazałości, łącznie z autografami. Opuściła ręce w dół, by spojrzeć na Morrisa tymi swoimi radośnie błyszczącymi, czekoladowymi oczami. - Jest świetna, czuję że przyniesie mi szczęście na pierwszym meczu! - Delikatnie złożyła materiał i schowała go do torby, a zaraz po tym wyciągnęła ręce w kierunku blondyna, by kolejny raz go przytulić. - Dziękuję. - Szepnęła cicho tuż przy jego uchu i zaraz się odsunęła, by pozwolić mu swobodnie zająć się zamówieniem. Przytaknęła ochoczo na jego propozycję. Skoro miał już obeznanie w serwowanych tutaj trunkach to niech decyduje.
- Zdaję się na ciebie, wybierz coś dobrego. - Poprosiła, bo sama mogła jedynie strzelać po nazwach, bo chociaż miód pitny bardzo lubiła, to kompletnie się nie znała na tych wszystkich opisach. Odprowadziła go wzrokiem kiedy udał się do baru, i poprawiła włosy, opuszczając je po obu stronach twarzy tak, by jak najmniej rzucały się w oczy te paskudne blizny, które od celtyckiej nocy wciąż nie chciały zniknąć. Nerwowe poprawianie fryzury zresztą było od tego czasu jej nowym nawykiem. Po powrocie do stolika powitała swojego prywatnego kelnera uśmiechem, który wciąż nie chciał opuszczać jej twarzy.
- Wiedziałeś, że miód pitny to mój ulubiony alkohol, czy tak idealnie się wstrzeliłeś? - Zapytała z rozbawieniem spoglądają na niego z ukosa, ciekawa odpowiedzi. Williams zawsze była otwartą księgą, ale żeby aż tak?
Powrót do góry Go down


Lyall Morris
Lyall Morris

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 196
C. szczególne : blizna na dłoni, cierniowa bransoleta, złe intencje
Galeony : 366
  Liczba postów : 378
https://www.czarodzieje.org/t17873-lyall-everett-morris
https://www.czarodzieje.org/t17887-alma#504904
https://www.czarodzieje.org/t17877-lyall-everett-morris#504729
https://www.czarodzieje.org/t18495-lyall-morris-dziennik#526869
Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8




Gracz




Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Re: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne EmptySro Maj 13 2020, 21:42;

Prawda jest taka, że nic nie musiał, a jednak wybierał to zrobić. Zamiast zapaść się w depresyjnej ciemności w związku ze swoim rychłym wyjazdem na niechciane wakacje w Azkabanie wolał pięknym puchonkom nalewać miodu do filuternych kieliszków na ozdobnych nóżkach. Uśmiechnął się do niej widząc niekłamane zadowolenie malujące się na jej twarzy, była taka urocza kiedy była zadowolona - każdy człowiek miał w sobie coś takiego, że wydawał się absolutnie najpiękniejszy, kiedy był szczęśliwy, jakby drugie słońce pojawiało się gdzieś nad jego twarzą, ogrzewając chłodny morrisowy profil. A on uwielbiał się w tym blasku kąpać, dając swojej resztce życia jakikolwiek sens, jakąkolwiek przyjemność, nawet jeśli jego przyjemnością było sprawianie przyjemności innym.
- Zamówiłem też prażone orzeszki - w sumie to były migdały, ale znał się na tym jak koza na balecie- Niestety, były tylko w miodowej panierce. - uniósł brwi napełniając kieliszki. i podsuwając jej jeden. Oparł się łokciami o blat z zadowoleniem obserwując jej reakcję na prezent. Nie byla to rzecz wielka, nie chciał jej peszyć drogimi prezentami nawet jeśli dla niego pieniądze były finalnie bez wartości, skoro i tak wszystko co posiadał straci z dniem zamknięcia w więzieniu. Mimo pokiwał głową z powagą.
- No mam nadzieję, że ich tam rozgnieciecie. Gryfoni to straszne łamagi poza Hemah. - uniósł z rozbawieniem brwi. Nie znał się na quidditchu, co chciał podkreślić przemądrzałym głosem, strojąc sobie z tego wszystkiego żarty. Obie drużyny miały silnych zawodników, ale czasem trzeba było czegoś więcej niż wypracowanych umiejętności, by zwyciężyć w meczu.
- No więc młoda damo, to już osiemnastka, prawda? - uniósł kieliszek puszczając jej oko- Oby następna osiemnastka była jeszcze ciekawsza od tej. - zaproponował toaścik. Nie próbował sobie nawet pozwolić na to, by nastrój dzisiejszego popołudnia popsuło mu myślenie, że go tu już nie będzie, więc wypiwszy pierwsze zdrowie narzucił bardzo wygodne tempo picia napełniając kieliszki na nowo. Zaklęta butelka unosiła się kilka milimetrów nad blatem, czekając na opróżnienie naczynek po to, by napełniać je kiedy tylko zajdzie taka sposobność.
- Nie miałem pojęcia - zaśmiał się - Ale to świetnie się składa. - uniósł brwi z rozbawieniem i zmrużył jedno oko- Bo mój też, tylko nikomu nie mów. - wystawił groźnie jeden palec- Zniszczysz mi reputacje gnoja cuchnącego whisky. - Już mu przyszło słyszeć nie tak dawno temu, że prowadził się jak menel. Miód pitny z pewnością odebrałby mu tę wątpliwą chwałę luja.
- Co Ci się stało w buzię, Nan? - zapytał poświęcając jej sto procent swojego zainteresowania, wsparty o ławę i lekko pochylony nad blatem, zaglądając w jej bystre oczy.
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8




Gracz




Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Re: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne EmptyCzw Maj 14 2020, 01:47;

Gdyby tylko Nancy miała świadomość z czym Morris się mierzy i co zaprząta jego głowę nie byłaby tego dnia tak szczęśliwa. Siedziała w drewnianej ławie, ciesząc się, wręcz nieco absurdalnie, z każdego drobiazgu. Z żółtego kwiatka w wazoniku przy ich stole, z drobnego prezentu, ze spotkania czekoladowych oczu z tymi błękitnymi. Była zamknięta w bańce mydlanej, która pękłaby momentalnie jeśli dowiedziałaby się co leży na duszy jej przyjacielowi. Uśmiech zmieniłby się z tą charakterystyczną, świadczącą o zmartwieniu zmarszczkę na czole, dłonie ugniatałyby materiał sukienki, a myśli usilnie szukałyby rozwiązań, których nie byłaby pewnie nawet w stanie wcielić w życie. Jednak ten dzień kręcił się wokół niej i była tak bardzo nieświadoma, że beztrosko na to pozwalała.
Obserwowała złoty płyn lejący się do pięknych kieliszków ledwo powstrzymująć się od przebierania nogami z niecierpliwości. W międzyczasie przegryzła orzeszka, który szybko okazał się tak naprawdę być migdałem, a zaraz po jego przegryzieniu wypuściła głośniej powietrze z rozbawieniem. Słowa "gryfoni" i "łamagi" zdecydowanie nie powinny znaleźć się w jednym zdaniu obok siebie.
- No nie wiem, ja bym powiedziała, że gryfoni są świetni i dodatkowo jeszcze mają Hemah... - Uśmiechnęła się, ale tym razem uśmiech nie sięgnął jej oczu. Z każdym dniem przybliżającym ją do meczu wpadała w coraz większą panikę, a stres niemal już fizycznie ją zżerał od środka. Obracała kieliszek w dłoniach po raz kolejny analizując swoją sytuację. - Będę beznadziejnym pałkarzem, wiesz? - Stwierdziła nagle, zaskakując tym wyznaniem nawet są siebie. Pierwszy raz wypowiedziała to na głos, ale to właśnie czuła, mimo że w zadaniu dla Walsha pięknie nazmyślała dlaczego idealnie nadaje się na tę pozycję. Nie nadawała się. Lyall był na tyle niezwiązany z quidditchem, że jakoś poczuła, że może się przyznać do swoich obaw, które w porównaniu z tymi Morrisa mogły wydać mu się po prostu śmieszne. Westchnęła cicho, ale na szczęście jej ponure myśli szybko zostały przegonione wspaniałym toastem. Zaśmiała się krótko, bo choć nie mogła jeszcze czuć się zbyt staro, to takie lekkie odmłodzenie mimo wszystko było całkiem przyjemne.
- Znowu masz rację! Byłbyś świetnym chłopakiem, taka doskonała pamięć do dat! - Uniosła nieco brwi, żartując i kontynuując dalej tę grę, która zaczęła się na początku ich spotkania. Zanurzyła usta w kieliszku i pociągnęła mały łyk, tak na spróbowanie. Alkohol przyjemnie połaskotał przełyk, a słodycz rozlała się po podniebieniu. Zerknąwszy na pusty kieliszek Lyalla, ponownie przechyliła swój, by nie pozostać w tyle. Planowała pilnować się dzisiaj z procentami, skoro zdążyła już zauważyć, że miewa po nich braki w pamięci, ale może dopiero od następnego?
- Wszystkie tajemnice są u mnie bezpieczne! - Przyznała przykładając palec do ust w geście mówiącym, że nie piśnie ani słówka. Takiej reputacji nie można przecież popsuć!
Na skierowane w jej kierunku pytanie westchnęła z rezygnacją. Nie liczyła na to, że nie zauważy. Mogła się chować za włosami, ale póki nie owinęłaby się szczelnie szalikiem to i tak było je widać. Na co dzień niespecjalnie przejmowała się swoim wyglądem, ale nawet dla niej oszpecona twarz nie była niczym przyjemnym.
- To... Tak się kończy bieganie po lesie w środku nocy... - Zaczęła i ponownie sięgnęła do włosów, by zakryć nimi policzki. - Szukałyśmy złotej lunaballi na celtyckiej i coś nas zaatakowało. Chyba matagot zostawił mi te pamiątki. Ale blizny podobno dodają charakteru, nie? - Zażartowała patrząc gdzieś w bok, starając się nie dać po sobie poznać, że czuje się z nimi tak strasznie źle. Zerknęła na chłopaka kątem oka dopiero po chwili i wzruszyła bezradnie ramionami. Nie wiedziała, czy zostaną z nią na zawsze, czy w końcu się wygoją, ale na razie musiała je akceptować.
- Widziałam cię tam! Miałeś piękne, dostojne rogi! Nie dało się nie zauważyć! - Zmieniła szybko temat, by nie rozwodzić się więcej nad sobą i uśmiechnęła się już nieco weselej. Żałowała, że nie zdążyli wtedy zamienić ani słowa, ale widziała, że miał swoje towarzystwo, a po wycieczce do lasu wszystko zadziało się tak szybko...
Powrót do góry Go down


Lyall Morris
Lyall Morris

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 196
C. szczególne : blizna na dłoni, cierniowa bransoleta, złe intencje
Galeony : 366
  Liczba postów : 378
https://www.czarodzieje.org/t17873-lyall-everett-morris
https://www.czarodzieje.org/t17887-alma#504904
https://www.czarodzieje.org/t17877-lyall-everett-morris#504729
https://www.czarodzieje.org/t18495-lyall-morris-dziennik#526869
Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8




Gracz




Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Re: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne EmptyCzw Maj 14 2020, 19:32;

Może to i lepiej, że nie miała? Użalanie się nad sobą wychodziło mu na tyle świetnie, że nie musiał do tego angażować rzeszy pomocników. Na dodatek, choć głaskanie po głowie było przyjemne i Morris czułby się pewnie odrobinę lepiej, kiedy ktoś by go pożałował i powiedziałby, że strasznie go szkoda, to jednak nie zmieniało to przecież jego sytuacji w żaden sposób. Nie dość, że nic nie można było z tym począć, to i on niespecjalnie mógł nawet się wygadać.
Dzisiejszy dzień zresztą był jej dniem, na tyle, na ile pozwoli sobie dogadzać Morris zamierzał uczynić wszystko, by ten uśmiech zadowolenia nie zgasł z jej twarzy nawet jak już ją będą bolały policzki. Im bardziej się uśmiechała ona, tym bardziej uśmiechał się on, a robił to tak rzadko, że sam się zaczynał z tego cieszyć.
- Trele morele. - machnął ręką z wyższością, wyrażając swoją dezaprobatę odnośnie zespołu gryfonów. Osobiście uważał, że to Slytherin miał najmocniejszą drużynę, ale przecież jej tego nie powie. Zmarszczka pojawiła się między jego brwiami, gdy dostrzegł tę nutę zwątpienia wkradającą się, jak niechciany rzezimieszek, gdzieś pomiędzy jej rzęsy, gasząc promienność uśmiechu i zadowolenie w czekoladowych oczach.
- To nic. - odpowiedział na jej wątpliwość, wyciągając rękę przez blat stolika i muskając opuszkami jej ramię. Lyall z pewnością nie był osobą, która powtórzyłaby wszelkie, dobrze znane frazesy typu "No co Ty gadasz!", "Będziesz wspaniała!" czy "Nawet tak nie mów!". Uśmiechnął się za to ciepło- Nawet jak będziesz beznadziejna, będę kibicował tylko Tobie. - przechylił głowę i puścił jej oko z uśmieszkiem- Dla mnie i tak jesteś super.
Butelka poderwała się z blatu kiedy dziewczyna opróżniła swój kieliszek i napełniła naczynka ponownie, a Morris cofnął rękę chrząkając lekko.
Zaśmiał się na ten jej wyszukany komplement, rzeczywiście, on i pamięć do dat. Pamięć ogólnie miał wcale nie najgorszą, problem zaczął pojawiać się dopiero niedawno, kiedy preferował zachlać mordę zamiast mierzyć się z rzeczywistością, bo im bliżej była data rozprawy tym mniej chciał o tym myśleć, a jedyny sposób na niemyślenie to absolutna alkoholowa dehumanizacja. Na samo wspomnienie bycia czyimś "chłopakiem" uśmiechnął się całkiem urokliwie, już prawie zapomniał, że kiedyś przecież jeszcze pretendował do tego miana, kiedyś jeszcze marzyło mu się, że wszystko się jakoś poskłada.
- Twoje urodziny, a Ty komplementujesz mnie. - pogroził jej palcem- To nie tak powinno działać. - prawda? Jeśli komuś ktoś dziś zamierzał słodzić, nie tylko miodem i migdałami, to wyłącznie Morris swojej ulubionej puchonce. W sumie zorientował się, że zasadniczo on sam całkiem niedawno miał urodziny. Śmieszno-żałosna sprawa, bo jedyną osobą poza nim samym, która o nich pamiętała od siedmiu lat był Aslan. Nawet jego matka nie wyrażała zainteresowania jego sukcesem bycia żywym kolejny rok.
- I jak. Może być? - zapytał o ocenę dwójniaka, skoro już zdecydowała się go skosztować. Nachylił się jeszcze, konspiracyjnie- Jak się upijesz to nikomu nie powiem, odprowadzę Cie do domu. - nakreślił palcem krzyżyk na piersi na znak szczerej obietnicy, choć iskra rozbawienia migotała mu wesoło w jasnych oczach.
Wysłuchał jej historii z coraz bardziej skonsternowaną miną pełną zmartwienia.
- Matagot? Co matagot robił w Dolinie Godryka? - może nie był orłem z opieki nad magicznymi stworzeniami, ale to chyba było dzikie, francuskie zwierze. Dolina była jednak domem wielu dziwnych odszczepieńców, może komuś uciekł. Zacmokał niepocieszony i pokiwał głową zgadzając się z nią w pełni.- Ładnemu we wszystkim ładnie. - czy miałaby mieć blizny na twarzy, czy łysą glacę quidditchowego kibola była dla niego niesamowicie urokliwa. Obserwował jedynie jakiś jej własny dyskomfort związany z tymi okaleczeniami, a jeśli jej samej one przeszkadzały, to cóż mógł powiedzieć on.
Zaśmiał się na samo wspomnienie swojej obecności na celebracji celtyckiej nocy i uniósł brwi wypuszczając powietrze z płuc.
- Prawda? Prawie dwa metry wzrostu i jeszcze mi wywaliło takie dziadostwo na czole, trudno nie zauważyć - pokręcił głową popijając miód- Nie byłem zbyt trzeźwy... - przyznał z uniesionymi brwiami- Chyba się wysikałem na kamień chaosu... - zmarszczył je, bo jak przez mgłę pamiętał taki eksces ze swojej strony.
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8




Gracz




Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Re: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne EmptyCzw Maj 14 2020, 22:16;

Nie mogła nie uśmiechnąć się na jego słowa. Znaczyły dla niej więcej niż mogłaby się spodziewać i na pewno były ważniejsze niż te puste frazesy. Oderwała spojrzenie od pustego kieliszka, który zaraz w magiczny sposób miał się ponownie napełnić i przeniosła wzrok na błękitne oczy po drugiej stronie stołu.
- Dziękuję. - Powiedziała cicho, z lekkim zmieszaniem w głosie. Nie mogła przywyknąć do słuchania pochwał i innych miłych epitetów wysyłanych w jej stronę, które zawsze ją zawstydzały i zdawały się jej niepotrzebne. Uchyliła lekko usta, by zapytać, czy przyjdzie, ale zanim wypowiedziała jakiekolwiek słowa zrezygnowała. Nie chciała wzbudzić w nim jakiegoś uczucia powinności, a w sobie nadziei. Wiedziała, że Lyall nie jest wielkim fanem tego sportu, pewnie nawet z Nancy na boisku rozgrywki go niespecjalnie interesowały, nie miała więc zamiaru go do niczego namawiać. Zamiast się odezwać zamknęła usta i rozciągnęła je w ciepłym uśmiechu.
I choć sama przyjmowała komplementy z zawstydzeniem, to sama wręcz uwielbiała je prawić! Zawsze świadomie lub zupełnie przypadkiem wplątała w wypowiedź jakieś miłe słowa i obserwowała jak ludzkie twarze pod ich wpływem się rozpromieniają, a w oczach pojawia się błysk. Każdy reagował nieco inaczej, a Williams z przyjemnością to oglądała i kiedy Morris się zaśmiał, jej własny uśmiech znacząco się poszerzył.
- Dlaczego nie? Moje urodziny, moje zasady! - Odparła we własnej obronie również wyciągając w jego stronę swój palec i robiąc przy tym groźną minę. Przynajmniej w teorii, bo chociaż ściągnęła brwi dla nadania efektu grozy, to wciąż się uśmiechała, co pewnie w całokształcie wyglądało dość zabawnie. - Będziesz miał swoje to będziesz ustalał zasady. - Dodała jeszcze, zastanawiając się kiedy one właściwie są, bo blondyn ku jej strasznemu niezadowoleniu niespecjalnie chciał się tą wiedzą dzielić. Po poznaniu kilku różnych wersji w końcu dała sobie spokój i odpuściła temat.
Zanim odpowiedziała na zadane pytanie, chwyciła delikatnie kieliszek w dłoń, zamieszała delikatnie jego zawartość, przesunęła pod nosem, i ostatecznie delikatnie zanurzyła usta w złotej cieczy. Upiła niewielki łyk i odstawiła naczynie na stół, starając się wyglądać bardzo poważnie podczas swojej oceny organoleptycznej.
- Wyborny. - Oznajmiła w końcu i na tym skończyła się jej powaga, bo Lyall znowu ją rozbawił, na co zaśmiała się cicho. - Dobrze, że się oferujesz, bo ewidentnie chcesz mnie tu spić, a ja naprawdę mam słabą głowę... - Przyznała zerkając na dzban gotowy uraczyć ich kolejną porcją alkoholu, kiedy tylko tylko pojawi się wolne miejsce w kieliszku. Wspominając swoje uro... Swoją przedurodzinową imprezę, postanowiła sobie, że dziś będzie bardziej uważać, żeby nie przekroczyć jednak tej niebezpiecznej granicy, ale przy takiej magicznej obsłudze łatwo było stracić rachubę ile tak naprawdę się wypiło.
- Nie mam pojęcia... Ale! Opłacało się, bo widziałam złotą lunaballę! - Dodała jeszcze ze zdecydowanie większym entuzjazmem, ale zaraz spuściła wzrok rumieniąc się delikatnie na kolejny komplement, na który nie była przygotowana. Bez blizn brakowało jej pewności siebie, a z nimi to już w ogóle wcale nie czuła się ładnie... Pocieszała się jedynie tym, że wydawały się minimalnie zmniejszać wraz z upływem czasu i pozostawała nadzieja, że w końcu znikną. Uniosła ponownie spojrzenie słysząc jego przyjemny dla ucha śmiech i sama wybuchnęła głośnym chichotem kiedy usłyszała jego przygody podczas celtyckiej nocy.
- Zrobiłeś co?! - Wydusiła hamując salwy śmiechu, od których poczuła jak wilgotnieją jej oczy. No takiego wyznania to się kompletnie nie spodziewała!


Ostatnio zmieniony przez Nancy A. Williams dnia Czw Maj 14 2020, 22:57, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Lyall Morris
Lyall Morris

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 196
C. szczególne : blizna na dłoni, cierniowa bransoleta, złe intencje
Galeony : 366
  Liczba postów : 378
https://www.czarodzieje.org/t17873-lyall-everett-morris
https://www.czarodzieje.org/t17887-alma#504904
https://www.czarodzieje.org/t17877-lyall-everett-morris#504729
https://www.czarodzieje.org/t18495-lyall-morris-dziennik#526869
Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8




Gracz




Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Re: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne EmptyCzw Maj 14 2020, 22:57;

Może i potrafił prawić puste komplementy, niestety, nie miał już na nie czasu. Czasu samego w sobie miał tak niewiele, że nawet nie brał już pod uwagę ewentualnych konsekwencji swoich słów i czynów. Hedonizm życia pełen po brzegi brakiem odpowiedzialności i nieznośną lekkością bytu. Tym bardziej w towarzystwie osób tak pogodnych, tak uroczych i słodkich, że chciałby się sam taki stać, wytarzać w tym uroku jak dzikie zwierze, natrzeć tą słodyczą i sam być miodem - niestety, choć to dość poetyckie marzenia, świat tak nie działał.
- Nie dziękuj. - powiedział miękko, nie było w tych słowach ani grama zobowiązania. Tylko bezbrzeżna sympatia, na którą sobie nie pozwalał względem byle osoby. Williams miała w sobie coś niezwykłego, czego Lyall nie umiał nazwać, nie umiał określić. Im dłużej się jej przyglądał, jej mimice, oczom rzucającym spojrzenia jak iskry tym bardziej czuł się jak suchy stóg siana podatny na te płomyki radości. Był obserwatorem, chciał czy nie chciał od wczesnych lat wmuszono w niego umiejętność obserwacji i analizy otoczenia. Improwizuj, adaptuj się, pokonaj. Musiał rozumieć ludzi, musiał umieć założyć tysiąc scenariuszy i być przygotowanym na każdy jeden, a Nancy tak czy inaczej potrafiła go samą sobą i swoją naturalnością zaskoczyć. Pokręcił głową w odpowiedzi własnym myślom.
- Okej, okej. - uniósł dłonie w geście poddania, kiedy tak zagroziła mu palcem- Twoje urodziny Twoje zasady! - złączył ramiona przed sobą imitując pozę typową dżinnom i skinął głową, jakby sugerował, że jej życzenie jest dla niego rozkazem i zaśmiał się ciepło. - Do moich to jeszcze kupa czasu. - machnął niedbale ręką, w sumie nawet nie kłamał. Jeszcze z jedenaście miesięcy.- Ale zapamiętam to i się upomnę! - uniósł chytrze jedną brew. Wcale nie. Przyszłe urodziny spędzi żrąc tynk ze ścian w celi, ale przecież Nan nie musiała o tym wiedzieć. To było przyjemne, nawet jeśli nieprawdziwe, tak poudawać, że wszystko będzie okej, że mają już jakąś swoją niepisaną tradycję bycia rządzącym królem w swoje urodziny.
Obserwował jej sommelierską degustację miodu i uniósł rozbawiony brwi.
- Dwójniakiem to się upija w sekundę, Nan. - ostrzegł ją, ale założył, że skoro miód pitny był jej ulubionym trunkiem, to zdawała sobie sprawę z tego jaki był zdradziecki- Nic się nie bój, ze mną jesteś bezpieczna. - coś niebezpiecznego błysnęło w jego oczach- Albo wręcz przeciwnie, jeśli takie jest Twoje życzenie. - powiedział zaczepnie, puszczając jej oko. Była taką łobuziarą, że kto wie co jej przychodzi do głowy po alkoholu.
Przyglądał się rumieńcom kwitnącym nieśmiało na jej policzkach i z trudem, ale sukcesywnie powstrzymał mruknięcie. Nic, ale to absolutnie nic nie wpływało na niego tak jak subtelne dziewczęta oblane rumieńcem wstydu. Morris pomimo szlacheckiego przecież wychowania i tych dystyngowanych pozorów jakimi prezentował się światu był chłopcem wychowywanym w ciemnej piwnicy, chłopcem wychowywanym w lesie i choć potrafił jak socjopata wpasowywać się w normy społeczne to spała w nim paskudna bestia, przewracająca się z boku na bok jak rozpieszczony kot na widok tak uroczego gestu jak owo zawstydzone spuszczenie wzroku.
- Złotą? - pokręcił z niedowierzaniem głową- A piłaś wtedy coś? - zapytał zaczepnie żartując sugestywnie z rozbawieniem. Znalezienie złotej lunaballi było na pewno ciekawszym doświadczeniem niż szczanie na kamień chaosu, przynajmniej w opinii Morrisa, jednak fakt, że ją to tak rozbawiło sprawił, że i on się gorąco roześmiał, rozkładając bezradnie ręce.
- No nie wiem! - powiedział starając się obronić resztki swojej godności- To te mleko z cyca jaka! - pokręcił głową- Byłem przekonany, że pokażę chaosowi jego miejsce jak się tam wysikam... - zrobił nieco zbolałą minę- Nie jestem zbyt rozsądny po alkoholu... - przyznał całkiem szczerze. Mógł dodać, że ma słabą głowę tak jak ona, ale to byłoby akurat kłamstwo, a co jak co, ale w urodziny Nancy nie zamierzał jej łgać nawet na temat tak błahy, jak powody sikania na kamień chaosu.
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8




Gracz




Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Re: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne EmptyPią Maj 15 2020, 18:09;

Lyall był naprawdę wyjątkową osobą, a Nancy nie czuła się przy nikim innym w tak dziwny sposób. Swoboda i beztroska przeplatały się nieustannie z zawstydzeniem i nieśmiałością. Potrafił rzucić żartem, po którym topiła się w rumieńcach, po to by zaraz być dżentelmenem do granic możliwości. Była duszą towarzystwa i znała tak wiele różnych osobowości, ale tej jednej nie potrafiła w żaden sposób skategoryzować ani rozgryźć, tak jak nie potrafiła stwierdzić jakie dokładnie żywi wobec niego uczucia. Lubiła pławić się w tych jego miłych słowach, wywołujących ciepło na policzkach, a jednocześnie próbowała się przed tym schować gdzieś w środku. Pewna była jedynie tego, że bez znaczenia w jakiej sytuacji się widzieli, jego towarzystwo sprawiało jej ogromną przyjemność. Poza tym miała wrażenie, że dzięki ich ostatniej, nocnej wycieczce odnalazłą jakąś nową siebie. Nancy, która polubiła przyjemny dreszcz adrenaliny, zyskała odrobinę więcej pewności siebie, a do tego świadomość jak wiele ją w życiu zdążyło ominąć. Dopiero teraz zaczęła czerpać garściami z tego co oferowało to krótkie istnienie. Jakby obudziła się z długiego snu, w którym wszystko wydawało się trudne, obce i dla niej niedostępne. Kto wie, czy gdyby nie ta kluczowa przygoda, po której nie spała przez kilka nocy z nadmiaru emocji, to dalej nie siedziałaby w zamknięciu swoich wyimaginowanych limitów i na kolejny mecz patrzyłaby z trybun, tłumiąc smutek i marzenie o lataniu. Mimo, że nie byli ze sobą specjalnie blisko, to Morris miał na nią większy wpływ niż mogłoby się wydawać.
Uśmiechnęła się z zadowoleniem widząc, że wygrała ten ich mały, słowny pojedynek. Intensywnym spojrzeniem starała się zajrzeć głębiej w te błękitne oczy, przywodzące na myśl kawałek jej ukochanego morza, tak jakby miała dostrzec w nich wypisaną, tajemniczą datę, w której siedzący przed nią mężczyzna przyszedł na ten świat, bo wcale nie wierzyła, że do jego urodzin jeszcze "kupa czasu".
- Mam tylko nadzieję, że nie będzie to kolejne włamanie. - Stwierdziła poważnie, ale czający się w kąciku ust łobuzerski uśmieszek mógł sugerować, że być może wcale nie miałaby nic przeciwko. Oczywiście jedynie, jeśli miałoby to mu w jakiś sposób pomóc rozwikłać tajemnicza zagadkę. - Jak ci idą poszukiwania? Udało ci się przesunąć sprawę do przodu? - Zapytała z wyraźną troską w głosie, przypomniawszy sobie o celu ich poprzedniego spotkania. Nie pytała już co to za tajemniczy przedmiot. Wspomniał wtedy, że jakby jej powiedział to musiałby się zabić, a tego zdecydowanie, bardzo nie chciała. Chociaż nie wierzyła do końca, że to sformułowanie nie było przesadą, to nie drążyła tematu, ale mimo to pozostawała ciekawa czy w jakikolwiek sposób posunął się w kierunku rozwiązania swojego tajemniczego problemu.
Na jego uwagę o dwójniaku oderwała spojrzenie od jego oczu i zerknęła na moment w zdradziecki kieliszek, by zaraz skupić się ponownie na twarzy Lyalla. Nic nie było tak niebezpieczne jak słodki alkohol, który popija się z przyjemnością i bez skrzywienia. Prawie nic...
- Wiem. - Odpowiedziała z kolejnym wesołym błyskiem w oku, nie uściślając czy ma na myśli, że wie o działaniu miodu, czy o tym, że jest przy nim bezpieczna. - Za to nie wiem jeszcze jakie będzie moje życzenie. - Dodała z rozbawieniem, zachowując sobie potencjalną możliwość decyzji na przyszłość. Kto wie, czy nie zamarzą jej się jakieś łozuberskie podboje, kiedy już miód zaszumi w głowie. Na tą myśl ponownie sięgnęła po kieliszek, by zanurzyć w nim na moment usta i spojrzeć wymownie na Krukona, który wyraźnie się w tej kwestii obijał!
- Piłam jedynie to mleko jaka! - Rzuciła na swoją obronę, teatralnie oburzona posądzeniem o alkoholowe zwidy! - Niech zgadnę, miało czekoladowy smak? - Dopytała po usłyszeniu historii tego, jakże męskiego, sikania na kamień. Opanowała już wybuch śmiechu, ale wciąż uśmiechała się szeroko, nie wierząc w to co słyszy. Sama na nic nie sikała, ale też czuła po tym magicznym napoju, że może wszystko, co przysporzyło jej wspomniane wcześniej blizny na twarzy, bo bez tej niecodziennej pewności siebie zapewne w ogóle by się do zwierzęcia nie zbliżyła.
Powrót do góry Go down


Lyall Morris
Lyall Morris

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 196
C. szczególne : blizna na dłoni, cierniowa bransoleta, złe intencje
Galeony : 366
  Liczba postów : 378
https://www.czarodzieje.org/t17873-lyall-everett-morris
https://www.czarodzieje.org/t17887-alma#504904
https://www.czarodzieje.org/t17877-lyall-everett-morris#504729
https://www.czarodzieje.org/t18495-lyall-morris-dziennik#526869
Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8




Gracz




Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Re: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne EmptySob Maj 16 2020, 23:36;

Może to była kwintesencja ich znajomości? Ten magiczny składnik sekretnego przepisu na najlepsze z ciast relacji, jedno z tych, których masę ugniata się i miesza długo i z mozołem, by jednak finalnie uzyskać coś, co czaruje nie tylko podniebienie, ale i głowę i duszę i samo zgniłe serce ludzi tak zepsutych jak Lyall. Ochoczo, ale przecież nienachalnie, dorzucał finezyjnie ozdobnych groszków komplementów na sam wierzch rozmowy, ze swoistą sobie subtelnością - nie chciał przecież być prostakiem pytającym, czy bolało jak spadła z nieba. Mimo to była dziewczęciem, któremu chciał sprzedawać słodkie słówka, które lubił oglądać rumiane, które cieszyło go gdy cieszyło się samo. Przyjemność jaką jej sprawiał była też całkiem samolubną przyjemnością dla samego siebie, choć nigdy by się do tego nie przyznał, to żył przecież po to, by służyć, a jeśli jego służba mogła wzbudzić radość, a jednocześnie zmieszanie? Idealnie. Wiadomo przecież, że nuda zabija. Gotów był jeszcze sto i jeszcze dwieście eskapad nocnych z nią odprawić, przygód bardziej mrożących krew w żyłach i bardziej ekscytujących przeżyć, gdyby miał tych nocy dwieście, gdyby miał ich sto by je z nią spędzić.
Im głębiej zaglądała w te niebieskie oczy tym łatwiej było dostrzec w nich nostalgię, jakby już czegoś żałował, zaczynał za nią tęsknić tak... zwyczajnie, choć wciąż mieli tyle czasu, żeby się cieszyć swoim wyśmienitym towarzystwem.
- Tego nie mogę obiecać. - uśmiechnął się zaczepnie, popijając z równie wielką powagą ze swojego kieliszka księżniczki - A wiesz, znalazłem specjalistę, który może mi pomóc na moją... przypadłość. - powiedział tajemniczo, wspominając Mahdaviego. Podejrzewał, że Syryjczyk mógł mu pomóc na więcej niż jedną boleść życia, ale to z pewnością nie był odpowiedni temat do dyskutowania z Williams w dniu jej urodzin! Pokręcił głową- Będzie jak będzie.Opowiem Ci, jak już będzie po wszystkim. - obiecał, choć wiedział, że jest to obietnica, której najpewniej nie dotrzyma nawet jeśli bardzo by chciał.
Pokiwał z powagą głową, no jeśli wiedziała, to kamień z serca, nie chciał okazywać rozbawienia skoro z pełną odpowiedzialnością przyznała sama przed sobą, że to zdradziecka zabawa. Zaintrygował się jej niepewnością względem życzenia sam ciekaw cóż takiego mogłoby wpaść jej do głowy. Czy będą kraść konie? Samochody? Włamywać się gdzieś? Może zażyczy sobie romantycznego spaceru brzegiem oceanu? A może czegoś kuriozalnego, jak majtki barmana pracującego w rozlewni?
Butelka z wielką ochotą oderwała się od blatu by znów i znów napełnić im kieliszki, co jedynie mogło sugerować, że głupich pomysłów czas nadejdzie bardzo szybko.
- Tak! Czekoladowy! - pokiwał głową przypominając sobie, że w sumie nawet nie planował tego pić tylko mu tak zaschło nagle w gardle- To na pewno wina tego mleka. - uśmiechnął się niewinnie i łagodnie- Sam nie wpadłbym na taki pomysł, przyrzekam... - miał przekonywająco niewinne spojrzenie, a jednak coś w oczach tliło się niebezpiecznie rozbawionego. Po alkoholu robił rzeczy kretyńskie i absurdalne, wychodziły z niego cechy, które trzymał na łańcuchu przez wiele lat, czasem śmieszne, czasem okropne. Wspominał nieszczęsne rzucanie pieniędzmi w eliksirowara, albo bezsensowną kłótnie z biedną puchonką o jej niezdarność. Alkohol nie był nigdy dobrym doradcą, a jednak nieroztropnie i tak wybierał bawić się swoim własnym kosztem. Jak gdyby chcąc przypieczętować własne myśli znów napił się miodu.- Jak się bawiłaś, poza ganianiem lunaballi? - w sumie ominęły go te celebracje, czego w zasadzie niespecjalnie żałował, bo mógł się pobawić z pieskiem. Mimo to, gdyby wiedział, że może tam natrafić na Nancy pewnie mniej ochoczo opuszczałby teren wydarzenia- Ominęło mnie coś ciekawego?
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8




Gracz




Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Re: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne EmptyNie Maj 17 2020, 19:23;

Widziała, że w tych chłodnych oczach czaiła się jakaś niepokojąca ją nuta, której nie mogła zrozumieć. Przerzucali się żartami, wspólnie wybuchali śmiechem, a jednak gdzieś na dnie, za tymi błękitnymi tęczówkami dostrzegała coś, co zdecydowanie nie powinno się tam znaleźć, albo raczej coś, czego nie chciała tam widzieć. Marzyła by widzieć w nich tylko radosne błyski, niecne plany i inne ciepłe tony, rozgrzewające jej serce. Żyła po to by rozweselać innych, by pomagać bliskim i tak bardzo chciała zrozumieć co go w środku dręczy, ale jednocześnie nie mogła odważyć się zapytać. Nie byli aż tak blisko, by mogła wepchać się z butami jego życie i próbować zrozumieć jego tajemnice, choć w zasadzie bardzo by tego chciała. Czasem zdobyła się na jakieś pytanie, ale zawsze uzyskiwała tylko strzępki jakichkolwiek informacji i pokornie je przyjmowała, licząc na to, że być może kiedyś zasłuży sobie na coś więcej niż jedno zdanie. Nie chodziło nawet o zwykłą, ludzką ciekawość, a o to, że po prostu, tak po puchońsku się o niego martwiła.
Kiwnęła głową, akceptując to, że znowu niczego się nie dowie, a jednocześnie nie wierząc, że kiedy będzie "po wszystkim" cokolwiek się w tej kwestii zmieni. Ze smutkiem godziła się z tym, że Lyall nie wpuści jej dalej, za tą ścianę, którą między nimi w którymś momencie postawił.
- To świetnie! Mam nadzieję, że tym razem uda ci się to rozwikłać. -  Mogła jedynie uśmiechnąć się ciepło i trzymać kciuki za to, żeby w końcu udało mu się pozbyć problemu, na który ona nie mogła nic poradzić.
- Aha, wina mleka. Ale wydaje mi się, że ono tylko podsyciło to co już wcześniej, samo siedziało ci w tej rogatej głowie! - Stwierdziła nie dając za wygraną. To była jedna z tych absurdalnych historii, które będzie mu wypominać przez lata. Żałowała, że tego nie widziała, bo miałaby przez to większe prawa do przypominania mu tego zabawnego zdarzenia w przeróżnych sytuacjach. Na pytanie o jej dalsze przygody na celtyckiej nocy zmieszała się odrobinę, ale bardzo starała się nie dać nic po sobie poznać.
- Było... Super. - Odpowiedziała z pewnym zawahaniem. Emocje związane z nocą wciąż odzywały się w niej z ogromną siłą. Zaplatając swój wianek w domu, przed wyjściem, analizowała i zastanawiała się jak potoczy się pogańskie święto. Nie przewidziała niczego z tego co miało miejsce i wciąż nie do końca to wszystko rozumiała. Biorąc pierwszy wdech powietrza przepełnionego magią, kiedy wylądowała po teleportacji w dolinie, już wiedziała, że może zdarzyć się wszystko. I zdarzyło się.
- To zależy czy byłeś na łapaniu wstążek. - Powiedziała w końcu z jakimś nieobecnym wyrazem twarzy, starając się samą siłą woli zahamować dopływ krwi do policzków, które mogły zaraz zdradzić jej zawstydzenie. Zerknęła na Morrisa znad kieliszka, który nerwowo obracała w palcach, ciekawa czy był wtedy jeszcze w alei ogników i czy widział ją wraz ze Strauss, kiedy "walczyły" z zaplątaną wstążką. Zacisnęła palce na szkle i niewiele myśląc przechyliła naczynie, by wlać w siebie sporą porcję miodu. Nie wiedziała co o tej całej sytuacji myśleć, a co dopiero o niej mówić. I to z Lyallem.
Na szczęście chłopak wcale nie chciał ciągnąć jej za język i rozmowa po chwili przekierowała się na zupełnie inne tory. Miód lał się z dzbana do opróżnianych co chwilę kieliszków, a wesoły śmiech solenizantki niósł się po karczmie wyjątkowo często. W tak miłych okolicznościach bardzo łatwo było o stracenie rachuby czasu. Już dawno zrobiło się ciemno za oknem, a początkowo rosnąca ilość zajętych dookoła stolików zaczęła się znowu kurczyć. Miód szumiał już w głowie Williams bardzo głośno i kiedy w końcu przyszedł czas by wracać do domu, potrzebowała pomocy, by nie stracić równowagi, podnosząc się do pionu. Lyall na szczęście po dżentelmeńsku użyczył jej swego ramienia, a Nancy z ulgą się na nim uwiesiła i pozwoliła odprowadzić się do Hogsmeade. Mimo niskiej świadomości tego, co w ogóle działo się dookoła, uśmiech nie znikał z jej twarzy ani na moment. Była naprawdę szczęśliwa i nie wyobrażała sobie nawet, że mogłaby spędzić ten wieczór inaczej. Zacisnęła drobne dłonie na silnym ramieniu Morrisa i stawiając chwiejne kroki, zastanawiała się dokąd to wszystko zmierza, bo powoli docierało do niej, że chyba coraz więcej dziwnych uczuć budzi się w niej w obecności przystojnego Krukona. Wciąż miała do wykorzystania swoje urodzinowe życzenie i mogłoby być nim wszystko, dlatego nie chciała wypowiadać go pochopnie, po nieprzyzwoitej ilości wypitego miodu. Pozostawiła je na później, nie zdając sobie sprawy, że przez to prawdopodobnie nie będzie miała okazji wypowiedzieć go już nigdy...

zt x2
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8




Gracz




Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Re: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne EmptyPią Sty 28 2022, 01:15;

Post pracowniczy - Właściciel El Paraíso
Styczeń 2022

Styczniowy, pierwszy miesiąc w roku winien obfitować w nowości, a mimo że w hotelowym barze można było się zaopatrzyć w rozmaite trunki, tak Salazar zadecydował o wprowadzeniu kolejnego rodzaju alkoholu do menu. Rzecz jasna, nie od razu. Zamierzał odwiedził przedtem kilka sklepów, hurtowni i rozlewni, żeby zorientować się w jakości produktów oraz proponowanych przez kontrahentów cenach, a ostatnim z miejsc na jego liście była właśnie rozlewnia miodów pitnych, będąca zarazem siedzibą słynnej drużyny Os z Wimbourne.
Nie potrafił latać na miotle, nie przepadał również za quidditchem, ale akurat na wysokoprocentowych trunkach znał się bardzo dobrze, i to nie tylko z racji odbytych w latach młodości kursów, ale również z zamiłowania. Dlatego pomimo możliwości zlecenia badania rynku swoim podwładnym, zrezygnował z tego pomysłu, woląc samemu zweryfikować lojalność wyrobników, a także wartość i smak ich dzieł. W wolnej chwili skontaktował się z właścicielem rozlewni położonej w Dolinie i czwartkowym popołudniem zjawił się w przytulnej, starej karczmie, rozsiadając się przy jednym ze stolików wskazanych mu przez charyzmatycznego kelnera.
Spróbował wszystkich gatunków miodów, oczywiście w maleńkich porcjach, by być w stanie powrócić do El Paraíso o własnych siłach. Nie był fanem przesadnej słodyczy i nie był to może jego ulubiony napitek, ale potrafił ocenić aromat z perspektywy przeciętnego klienta. Musiał więc oddać quidditchowej drużynie, że wcale nie wykorzystywała naiwności swoich fanów, korzystając z famy, jaką zyskiwała jedynie na boisku. Osy z Wimbourne zatrudniły bowiem wykwalifikowanych ekspertów, którzy w swoje miody pitne wkładali nie tylko wiele pracy, ale i serca. Również rozmowa z menadżerem okazała się owocnym doświadczeniem. Mężczyzna był konkretny, rzeczowy, toteż prędko doszli do porozumienia w kwestii dostaw. Morales ostatecznie zamówił butelki półtoraka, dwójniaka, trójniaka, maliniaka oraz wiśniaka, wszak jego goście musieli mieć wybór. Pertraktacje w zakresie ceny chwilę zajęły, ale i w tym zakresie udało się wypracować pewien kompromis. Promocyjna kwota na każdej zgrzewce przez pierwsze sześć miesięcy obowiązywania umowy – po upływie tego okresu cena miała wzrosnąć o dziesięć procent, chyba że kontrakt zostanie poszerzony o kolejny smak miodu pitnego. W tym drugim przypadku strony miały pozostać przy pierwotnej stawce. Po przemyśleniu sprawy uznał niniejsze postanowienie za uczciwie, zwłaszcza że i tak zastanawiał się jeszcze nad dereniakiem. Stwierdził jednak, że zanim dołączy go do umowy, sprawdzi jak dużym zainteresowaniem miody z Wimbourne będą cieszyły się pośród jego gości hotelowych.
Po podpisaniu wypracowanego wspólnie porozumienia uścisnął dłoń właściciela, a potem powrócił do innych obowiązków, chociażby takich jak miesięczne rozliczenia wynagrodzeń pracowników oraz przygotowanie dokumentów dla czarodziejskich organów podatkowych.

zt.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Rozlewnia miodu Os z Wimbourne QzgSDG8








Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty


PisanieRozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty Re: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne  Rozlewnia miodu Os z Wimbourne Empty;

Powrót do góry Go down
 

Rozlewnia miodu Os z Wimbourne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Rozlewnia miodu Os z Wimbourne JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Okoliczne tereny
-