Obecny czas to Czw Mar 28 2024, 21:56

Znaleziono 108 wyników

Ulica Główna

#1 czaszka

Pojawiłem się na głównej ulicy pewnie jako jeden z pierwszych. Byłem podekscytowany tegoroczną edycją Halloween. Miałem nadzieję, że chociaż tym razem będę dobrze się bawił, wszak nie wspominałem zbyt pozytywnie zeszłorocznej edycji. Głównie z uwagi na to, że bawiłem się na niej kompletnie sam. Umówiliśmy się z Elaine, że spróbujemy przepchnąć się jakoś obok ochroniarzy i znajdziemy się w tłumie. Obiecałem jej, że na pewno pozna mnie po przebraniu i specjalnie nie dopytywałem jej o jej własne, chcąc aby mnie zaskoczyła. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że faktycznie zostałem wpuszczony na imprezę i to bez zbędnego gadania. Najwidoczniej w mojej stylówce nikt nie dopatrzył się niczego podejrzanego, a ja ceniłem to sobie, gdyż specjalnie na tę okazję skorzystałem z zeszłorocznej wersji kostiumu. Szkoda byłoby, gdyby po nieomal godzinie męczenia się przed lustrem odesłaliby mnie z kwitkiem. Tym razem nie obawiałem się już widoku samego siebie. Uznałem to za okropnie autoironiczne, aby zobaczyć znowu tego prawdziwego siebie, którego nie zdarzyło mi się widzieć już niemalże od trzech lat. Ubrałem garnitur, specjalnie wystylizowany na podarty i przypalony na lewej stronie mojego ciała i krótką metamorfomagiczną zabawą sprawiłem, że dłoń pasowała teraz do reszty mojego ciała i twarzy. Dosłownie zwęglony, z wytrzeszczonym okiem, łysy i ze ścięgnami na wierzchu budziłem powszechne zainteresowanie. Miałem nawet nadzieję, że może ktoś z komisji zwróci na mnie uwagę i doceni trud jaki włożyłem w stylizowaniu się na prawdziwe efekty smoczego ognia. Zanim dotarłem do oceny, niestety ktoś zaczepił o moje ubrania elementem własnej stylizacji. Z trzaskiem rozdarł mój garnitur od szyi aż po połowę piersi. Wychynęła spod niej czerwona, poparzona skóra, więc nieszczególnie mi to przeszkadzało. Niestety, komisja nie wydawała się być zainteresowana moją kreacją nawet wtedy. No nic, nie płakałem nad tym, zdecydowanie woląc zająć się innymi atrakcjami. Po drodze do miejsca, w którym można było wygrać coś z piniat, znalazłem jakieś podejrzane duchy. Rozgrywały jakieś niepewne gry hazardowe i gdyby jeden z nich nie zaciągnął mnie do siebie, korzystając z mojego zainteresowania i chwilowego zawahania w życiu nie wziąłbym w tym udziału! Jeszcze okazało się, że jednak postanowił wybrzydzać. Gunther Keller mną wzgardził, co wzbudziło we mnie dziwną zaciekłość w grze z kolejnym z duchów. Anthony Mulbert nie wydawał się być nawet w połowie tak przerażający i owiany negatywną sławą jak jego poprzednik i może właśnie to sprawiło, że udało mi się go pokonać? Odszedłem od nich dziwnie rozbawiony i uzbrojony w nowiutką parę samostrojących się skrzypiec. Czy to oznaczało, że powinienem nauczyć się gry? A może raczej oddać je Elaine, która jako Swansea z pewnością miała zrobić z nich lepszy użytek? Ta część była jeszcze do przemyślenia. Żeby je sobie ułatwić, ustrzeliłem nietoperzem całe mnóstwo krwotoczków… wiśniowych? A to pewna nowość! Uradowany zacząłem się nimi zajadać i dopiero, kiedy zaczął ze mnie wyciekać sok wiśniowy, dostrzegłem wreszcie Elę w tłumie.
- Hej, jednak ci się udało! - podekscytowany chwyciłem ją za ramię, aby odwróciła się w moją stronę.

Czaszka: D + 20% za 40p z zaklęć
Wejściówka: 1
Maskarada: 1
Duchy: 5 i 3
Piniata: 4
Lampiony: 5
by Riley Fairwyn
on Pią Lis 01 2019, 19:26
 
Search in:
Centrum miasteczka
Temat: Ulica Główna
Odpowiedzi: 138
Wyświetleń: 6838

Ulica Główna

#1 czaszka

Był ciekaw, tylko tyle. Rozstawiali się długo, jeszcze dłużej wszystko dekorowali. Słyszał, że samolubnie nie zezwolili studentom na udział, ale czy w czymkolwiek mu to przeszkodziło? Raczej niezbyt, bo i tak spróbował. Liczył na to, że przebrany w zakrywający nieomal wszystko strój nie zwróci na siebie uwagi wystającej na każdym kroku ochrony. Co za niedorzeczność. Piniaty i lampiony jako edycja limitowana, wyłącznie dla najstarszych. Gdyby tylko zależało mu jakoś bardziej na tym wszystkim, pewnie poszedłby się awanturować. Jednakże po ostatnich chwilach, kiedy to ktoś tak bezczelnie go polizał, chyba stracił trochę mocy wiecznego wkurwu i miotania przekleństwami. Złagodniał? Oj nie. To była raczej… chwilowa niedyspozycja. Wkraczając na teren zabawy natychmiast wypatrzył sobie okolice duchów, uznając że nawet jeśli ogołocą go do zera to może chociaż zamieni z nimi kilka słów. Najbardziej interesujący wydał mu się facet, którego otruła jego własna małżonka. I feel u bro. Po Dinie spodziewałby się czegoś podobnego, gdyby tylko kiedykolwiek myślał o niej w kategoriach mąż-żona. A póki co nie był w stanie myśleć o niej w ogóle. Od tak, zapobiegawczo, żeby przypadkiem nie pomyśleć sobie za dużo. Ponieważ kiedy myślał, zwłaszcza po ostatnim, gdy słyszał jaki dźwięk potrafi z siebie wydać za jego sprawką, jego spodnie robiły się podejrzanie przyciasne. Kiedy do tego doszło? Zabijcie go, wolał nie pamiętać. Tak samo jak zapomniał właśnie w tej chwili. Zaciekła gra z duchem przerodziła się w impas. W nagrodę wylano mu na maskę eliksir zapomnienia, a na dodatek wyrzucono z imprezy. Biała plama we wspomnieniach sprzed trzech godzin nieco pokręciła mu w głowie. Nie sprzeciwiał się wystawianiu „za bramę”, a żeby jakoś odnaleźć się w tej sytuacji skupił wzrok na ładnej, szmaragdowozielonej czaszce błyszczącej się w trawie. Obserwował ją przez moment, aż wydało mu się, że mrugnęła do niego. Zmarszczył czoło, nagle o wiele bardziej zainteresowany i przychylił się, aby ją sięgnąć. Nie uciekała mu, chociaż ewidentnie była żywa. Przechylił głowę, ale dalsza obserwacja nie przyniosła żadnych zaskoczeń. Wsunął ją do kieszeni obszernego płaszcza i obracając się na pięcie zniknął z głośnym trzaskiem.

| zt | 4 na wejście| 4 na duchy | H na czaszkę
by Cassius Swansea
on Pią Lis 01 2019, 19:15
 
Search in:
Centrum miasteczka
Temat: Ulica Główna
Odpowiedzi: 138
Wyświetleń: 6838

Stare cele postaci

Nazwa celu: Dusza artysty
Link do rozgrywki:
#1 Szkicowanie w rogu kartki przed zajęciami
#2 Szkic i rozmowa o sztuce
#3 Kończenie szkicu, zalanie szkicownika atramentem, przyniesienie płótna do interpretacji z nauczycielem
#4 Planowanie obrazu z udziałem Pandory + Realizacja
#5 Szkicowanie, rysunek dla Dunbara, nauka anatomii, rozmowa o sztuce i wystawie + Rysunek

Należna nagroda: 1pkt kuferkowy
+


Cel ogólny
Opis: Społecznik – zdobądź 25 znajomych na wizbooku i dodaj ich do swojego profilu.
Akceptuję!
by Caelestine Swansea
on Sob Wrz 21 2019, 12:22
 
Search in:
Cele fabularne
Temat: Stare cele postaci
Odpowiedzi: 373
Wyświetleń: 14120

Skwer

/samonauka #1 lipiec

Fakt, że rozpoczęły się wakacje, a egzaminy zostały zdane na całkiem dobrym poziomie nie powstrzymały Finna przed ćwiczeniami. Odkrył w sobie maniakalną potrzebę samoudoskonalenia godną ucznia Ravenclawu a nie Huffelpuffu. Wiele się zmieniło od dnia przywdziania Tiary Przydziału. Stwierdziwszy, że miło będzie poćwiczyć zaklęcia na świeżym powietrzu obrał kurs na Hogsmeade. Skierował kroki do centrum parku, bowiem potrzebował dużej ilości ludzi. Usiadł sobie na ławeczce, oddalonej zaledwie kilka metrów od wesołej rodzinki składającej się z rodziców i trójki dzieci. Wyciągnął zeszyt, oparł łokcie o kamienny stół i przez chwilę wczytywał się w definicję zaklęcia Inaudio. Zapoznawał się w szczegółowo rozpisany sposób wykonywania gestu magicznego, który wyglądał na naprawdę skomplikowany. W istocie też takowy był. Bez inkantowania odwzorowywał ruchomy rysunek w powietrzu. Okrąg wyciągnięty ostatnią prostą w górę. Widząc zainteresowanie rozgadanej rodzinki, zanurzył się w bezruchu w lekturze. Inaudio pomagało podsłuchiwać, jednak zważywszy na szczegółowość gestu jak i spory nacisk magiczny na zmysł słuchu, odradzano powielanie zaklęcia. Mogło to wywołać niepożądany szum w uszach, jeśli się przeholuje. Zapoznał się z etymologią inkantacji, aby zrozumieć czemu użyto takich a nie innych sylab. Które za co odpowiadają, jak to zaklęcie powstało? Przekartkował i doczytał sobie ostrzeżenia, uwagi i zalecenia przy użytkowaniu Inaudio. Nie należało ono do programu nauczania, a z pewnością nie do podstawowego. W myślach, bez użycia gestu, inkantował z zamkniętymi oczami. Poprawiał dźwięk i akcent, który zmieniał brzmienie "au" na przypominające dialekt zagraniczny. Po jakichś dwudziestu minutach studiowania zerknął dyskretnie w kierunku rozbawionej i rozgadanej rodzinki. Wyczaił moment, kiedy wszyscy byli odwróceni w innym kierunku (no tak, latawce w parku, środek lata, można podsłuchiwać do bólu) i dyskretnie wykonał gest zaklęcia wraz z szeptem - Inaudio. Zwrócił wzrok na dorosłych i wytężył słuch. Zamrugał gwałtownie, kiedy usłyszał niemalże donośny głos mężczyzny tuż przy uchu mimo, że ten znajdował się kilka metrów dalej. Wyczuwał mrowienie w okolicy uszu, ciepłe zaklęcie wsiąkło w małżowiny, by wzmocnić zmysł. Słuchał i liczył czas. Dowiedział się o problemie zawodowym mężczyzny, o wzdęciach i chorobie skórnej, był niemym świadkiem gdy żona go opierdzielała za jakieś błędy sprzed kilku lat i... cisza. Skrzywił się, bowiem zaklęcie trwało zaledwie siedem minut z dwudziestu maksymalnych przewidywanych. Ponownie przekartkował zeszyt, do którego przepisał najważniejsze informacje. Musiał coś przeoczyć - taki czas był niedopuszczalny. Nie mógł folgować z Inaudio, a więc wrócił do studiowania inkantacji. Upewnił się, że nie tu popełnił błąd, a przy ruchu nadgarstka. Gdyby ręka mu zadrżała bardziej w prawą stronę, mógłby nawet i tymczasowo ogłuchnąć. Wypuścił dyskretnie powietrze z płuc i ignorując wszędobylski hałas ponowił ćwiczenie gestu. Tym razem bez różdżki, sama dłoń. Znów sprowadził na siebie zainteresowanie dzieciarni, wszak niecodziennie można spotkać młodego człowieka machającego ręką w powietrzu. W wakacje, w centrum parku. Zignorował, powtórzył gest ośmiokrotnie zanim nie nabrał pewności, że nie popełni błędu. Gotów do kolejnego ćwiczenia musiał niestety się wstrzymać. Znieruchomiał, udawał, że czyta tak długo aż dzieciaki stracą nim zainteresowanie. Zaczaił się na kolejny moment, kiedy dorośli wpadli w gorącą dyskusję i... teraz - Inaudio, plus dyskretnie wykonany gest. Nabrał powietrza w płuca, gdy oddalony głos z każdą chwilą nabierał na sile. Tym razem to kobieta wiodła prym, bo właśnie opieprzała męża za opieszałość. Zerkał na zegarek, słuchał. Nie był zainteresowany treścią i problemami prywatnymi tych ludzi - sprawdzał jak długo jest w stanie słyszeć ich tak wyraźnie. Skrzywił się, gdy nagle dwoje dzieci wydarło się jak opętane z powodu kłótni o latawiec. Słyszał to cholernie wyraźnie i aż syknął. Tego nie brał pod uwagę. Potrząsnął głową i skierował wzrok w przeciwną stronę, skąd szła kobiecina z dziesięcioletnią wnuczką. Skoncentrował się na ich głosach i na szczęście odkrył, że obie paplają w języku francuskim, czyli tym, którego Finn nie znał. Kontrola na czas i... nagle głosy zaczęły cichnąć. Siedemnaście minut. Pomasował skronie i zakrył na chwilę uszy. Mimo, że dotknął granicy stosowania zaklęcia, słyszał lekki szum. Odczekał aż efekt uboczny minie, wstał, zamknął zeszyt i nie bacząc czy wypada - teleportował się. Musi poćwiczyć w innym miejscu.

zt
by Finn Gard
on Nie Lip 14 2019, 15:48
 
Search in:
Park
Temat: Skwer
Odpowiedzi: 263
Wyświetleń: 10230

Punkty za rozegrane wątki

#1
Postać:  Finn Gard
Link do wątku I: biblioteka
Link do wątku II: czytelnia
Link do wątku III: lodowisko



#2
Postać: Finn Gard
Link do wątku I: Mung
Link do wątku II: Pokój Życzeń
Link do wątku III: Opuszczony dom

+
by Finn Gard
on Sob Kwi 27 2019, 10:07
 
Search in:
aktualizacje graczy
Temat: Punkty za rozegrane wątki
Odpowiedzi: 944
Wyświetleń: 20564

Opuszczony dom

#1 nauka
1-2 - nic nie wyszło
3-4 - zaklęcie utrzymane krótko, bolesne.
5 - zaklęcie prawie perfekcyjne, długo boli i trzy sekundy poddusza.
6 - zaklęcie zakończone powodzeniem, wykonane prawidłowo.
Kostka: 3

Dorosłym jest się od siedemnastego roku życia, zaś dojrzałość przychodzi na innych warunkach. Poniekąd zdawał sobie sprawę jak wielki krok właśnie robi i że z pewnością nieraz poniesie konsekwencje swojego zachowania. Sęk tkwi w pragnieniu, które aktualnie przesłoniło wszystkie "nie/nie powinienem/niebezpieczne". Leonel nie pytał, przeszedł do działania. To utwierdziło go w przekonaniu, że trafił w najlepsze ręce jakie mógł znaleźć w okolicy. Za sam ten fakt Fleming zasługiwał na szacunek, który Finn zamierzał mu okazać.
Skinął głową z podziwem chwilę po rzuceniu zaklęcia wykrywającego obecność intruzów. Brał to również pod uwagę, wszak warto zabezpieczyć się będąc nawet na odludziu. Serce zaczęło wybijać szalony rytm, z podekscytowaniem przełożył różdżkę z ręki do ręki. Ożył, czuł, jakby ożył i wyrwał się z marazmu i wyciszenia. Przy Vincim otwierał szeroko oczy i zalewała go fala gorąca. Przy zakazanej magii czuł się niebywale silny mimo, że dopiero był świadkiem jej prezentacji - a może raczej - ofiarą.
Stanął w odpowiedniej odległości i w milczeniu ponowił ruch nadgarstka. Zapamiętywał łapczywie go, notował w pamięci, zakotwiczał w umyśle, by w razie potrzeby sięgnąć po wiedzę. Z trudem utrzymywał kontrolę nad oddechem. Palił się od środka z radości i lekkiego niedowierzania, że udało mu się nawiązać współpracę z Leonelem i to w takim delikatnym temacie. Cistam Dolorum było jego chrztem, pierwszym krokiem ku potędze. Małym, oczywiście, ale prowadził naprzód. Skinął ponownie głową bowiem emocje związały mu język. Teoria była piekielnie ważna. Musi chcieć krzywdzić i nie mieć ku temu wątpliwości, by osiągnąć cel. Jakaś struna w sercu zadrgała w obawie, że może niedostatecznie będzie pożądał krzywdy. Z drugiej strony kiedy pomyślał o Bloodworthcie miał ochotę zatracić się w melodii jego krzyku. Nabrał zapas powietrza do płuc. - Rozumiem. - pogłaskał palcem rdzeń swojej różdżki, która wibrowała ledwie wyczuwalnym ciepłem czując na co się zanosi. - Poddać się? - zapytał z niedowierzaniem, bowiem poddawanie się nie leżało w jego naturze. Miał przyjąć ból? Nie mieściło mu się to w głowie, potrzebował zaprotestować, dopytać czemu to takie ważne. Powinien być oprawca i ofiara, jaki jest sens mieszać ze sobą te dwa punkty widzenia? Potrząsnął głową szykując się do zadania pytania, gdy po upływie sekundy trafiło go nieme zaklęcie, prosto w klatkę piersiową, w sam środek ogromnej blizny ukrywanej skrzętnie pod odzieżą. Cofnął się o krok, kiedy jego trzewia wypełnił ból. Z jego gardła wydobył się stłumiony jęk, momentalnie skrzywił się, rażony otrzeźwiającym bodźcem. Wiedział co to znaczy cierpieć i wydawało mu się, że dałby radę wytrzymać. Zacisnął mocno szczękę, oddychał przez zaciśnięte zęby, świszcząco nabierał powietrza i szukał sposobu na zaakceptowanie bólu. Udałoby się gdyby.... Zacisnął nagle pięść na mostku, otworzył usta, gdy płuca chwyciła żelazna niewidzialna magiczna ręka zabierając mu całkowicie możliwość oddychania. Wydał z siebie dziwny dźwięk, przytłumiony, gdy pochylił się do przodu zszokowany siłą zaklęcia. To nie był zwyczajny ból, ten łapczywie rozchodził się po całej klatce piersiowej i chciał go sparaliżować. Próbował nabrać tchu, ale nie mógł. Trochę posiniał. Zobaczył mroczki przed oczami, uderzył się pięścią w mostek chcąc uwolnić się spod jarzma czarnej magii. Zamrugał, wstrząsnął nim dreszcz i gdy czuł, że ciało zaczyna panikować i rwać się do rzucenia na Leonela, by przerwać zaklęcie, ono ustało. Zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Rozkaszlał się porządnie, chwytając łapczywie powietrze do płuc. W świetle zachodzącego słońca był bledszy niż zazwyczaj, zdezorientowany i zszokowany. Zamrugał, zakasłał, masował mostek, by w końcu podnieść wzrok na Fleminga. Nie patrzył nań ze strachem, tylko z autentycznym podziwem. Po chwili zmarszczył brwi okazując zirytowanie. - Mogłeś uprzedzić albo dać sekundę. - wytknął mu z pretensją. Wyprostował się, kaszlnął raz, odchrząknął i nabrał tchu, doprowadzając się ostatecznie do porządku. Duma cierpiała przez ten uwłaczający pokaz cierpienia, jednak postanowił przełknąć na chwilę pychę. Wycelował różdżkę prosto w Leonela, utrzymał ją wysoko, naciskał pewnie. Wola. Chcieć skrzywdzić Leonela. Czy chciał? Poniekąd tak. Czy całym sercem? Nie. Zagryzł kącik ust i wypowiedział pierwsze - Cistam Dolorum. - różdżka zatrzęsła się w jego palcach, wypluła z siebie intensywnie żółtą poświatę, która z małym impetem wsiąkła w klatkę piersiową Leonela. Szukał na jego twarzy oznak bólu, efektu. Serce biło mu szalenie, zdołał utrzymać zaklęcie raptem parę sekund, gdy nagle różdżka niemal go poparzyła gorącem magii zakazanej. Syknął, przerwał, cofnął się krok. Opuścił różdżkę, oparł dłonie o kolana i znów potrząsnął głową. Mało mu. Chciał więcej.
- Różdżka musi się oswoić. Ja muszę się oswoić z nowym... smakiem magii. - wyjaśnił oddychając powoli i głęboko. - Czemu mam poddać się bólowi? Po co? Znam ból umierania, czy to nie wystarczy?  - i oto zdradził kolejny sekret, tak skrzętnie ukrywany. Blizny były pamiątką po walce ze śmiercią. To go ukształtowało na dziś dzień.
by Finn Gard
on Czw Kwi 25 2019, 06:37
 
Search in:
Park
Temat: Opuszczony dom
Odpowiedzi: 199
Wyświetleń: 8979

Opuszczony dom

#1
[budynek otoczony barierą Cave Inimicum]

Balansował na granicy tak często, że niekiedy zastanawiał się, czy nie stało się to już jego własną rutyną. Nie było to dobre zjawisko, bo jak powszechnie wiadomo, gdy wpadało się w rutynę, można było nazbyt łatwo paść ofiarą rozkojarzenia i popełnić kosztowny błąd. Póki co był jeszcze ostrożny, ale obawiał się, że pycha i niepohamowana chęć sięgania po więcej kiedyś wyprowadzi go na manowce. Domyślał się również, że wyjątkowo roztropny i dojrzały jak na swój wiek Finn nie zdaje sobie jeszcze do końca sprawy z konsekwencji tego, w co właśnie zdecydował się wpakować. To, co zakazane i niebezpieczne kusiło, ale kiedy już raz spojrzało się w otchłań, trzeba było się mieć zawsze na baczności. Taką otchłanią niewątpliwie stanowiła zarówno czarna magia, jak i Śmiertelny Nokturn. Leonel nie był w stu procentach pewien czy młody Gard jest na to gotowy, ale jednocześnie pamiętał, że on sam zaczynał w jeszcze wcześniejszym wieku, niejako kontynuując praktyki swojego ojca. Kiedyś musiał więc nadejść ten odpowiedni moment, a Fleming postanowił dać swojemu młodszemu towarzyszowi szansę, nawet jeśli miał świadomość tego, że w tym przypadku nie drogi odwrotu.
Nie zważał już więcej na słowa Finna, bo i sam nie mógł mu więcej zaoferować. Zdradził i tak sporo szczegółów, ale gdyby tego nie zrobił, nie zdołaliby nawiązać jakiejkolwiek nici porozumienia. Pewnie wiele ryzykował, mówiąc o zaklęciu, ale to nadal Puchon płacił dużo większą cenę za odkrywanie tego rodzaju sekretów. Musiał więc w jakiś sposób wynagrodzić jego trud w pogoni za wiedzą, jeżeli nie chciał zmarnować okazji do zwerbowania przyszłego pomocnika. Zresztą, nie oszukujmy się, jego pragnienie zapoznania się z tajnikami czarnej magii wydawało się niezwykle silne, więc pewnie tak czy inaczej Finn w końcu dopiąłby swego. Jeśli już miało to nastąpić, Leonel wolał kontrolować sytuację i mieć oko na niedoświadczonego jeszcze młodziana.
- Nie wątpię. – Mruknął jedynie zbywająco, kiedy chłopak usilnie chciał pokazać, że jest samodzielny i sam zdoła sobie w życiu poradzić. Tak jak Fleming doceniał jego umiejętności, tak był pewien, że z czasem Gard wpakuje się w jakieś tarapaty. Każdy miał jakieś problemy, ale te trzymały się wyjątkowo mocno osób parających się zakazaną sztuką magii. Nie wykluczał wcale tego, że Finn okaże się wystarczająco rozsądny i poradny, by w razie kłopotów wyjść z nich z twarzą, ale że znał życie, wolał mieć się na baczności, bo istniała spora szansa, że jednak będzie musiał go kiedyś z jakiegoś bagna wyciągnąć. Na razie wolał mu jednak dla świętego spokoju przyznawać rację, bo same słowa nie miały i tak większego znaczenia.
Kiedy Puchon wyciągnął do niego rękę, nie ujął jej od razu, rozglądając się zamiast tego uważnie po pomieszczeniu. Dotarli do tego momentu spotkania, że musieli być bardziej uważni nie tylko na słowa, ale przede wszystkim na intruzów. Leonel wyciągnął więc różdżkę, wypowiadając szeptem inkantację „Cave inimicum”. Jasna poświata wypłynęła z koniuszka jego topolowej broni, by ostatecznie ukształtować się w magiczną barierę obejmującą cały budynek. Fleming wolał być przygotowany na nieprzyjemne niespodzianki i chciał wiedzieć, kiedy w okolicy pojawi się jakiś nieproszony gość. Dopiero po tych przygotowaniach uścisnął krótko dłoń swojego towarzysza.
- Doskonale. – Powiedział cicho bardziej do siebie, niżeli do Garda, po czym stanął obok niego, demonstrując mu najpierw odpowiednie ułożenie czarodziejskiego badyla. – Patrz uważnie. – Wykonał subtelny ruch nadgarstka, który następnie chłopak miał wedle jego polecenia powtórzyć.
- Inkantacja zaklęcia to Cistam Dolorum, wypowiedziana pewnym tonem, bez krzty zawahania. – Kontynuował swój wykład, choć trzeba było powiedzieć, że nigdy nie był dobrym nauczycielem. Być może dlatego, że nigdy nie był też specjalnie rozmowną osobą, więc i wszelkie wskazówki ograniczał do niezbędnego minimum. Zaklęcie samo w sobie, przynajmniej technicznie rzecz biorąc, nie było jednak trudne, toteż Leo nie sądził, by Finn nie zdołał sobie z nim poradzić.
- Sam ruch czy inkantacja nie są jednak takie istotne jak Twoja wola. Nie wykonasz prawidłowo żadnego czarnomagicznego zaklęcia, jeśli nie będziesz chciał naprawdę skrzywdzić swojego przeciwnika. Musisz więc odrzucić na bok wszelkie obawy i sentymenty i przede wszystkim skoncentrować się na celu. – I to właściwie było sedno, esencja tej kategorii zaklęć, których używanie zostało zakazane przez Ministerstwo Magii. By skutecznie posługiwać się takim arsenałem, trzeba było bowiem czegoś więcej niż tylko talentu czy magicznego potencjału. Czarodziej o sercu czystym jak zła, nieważne jak był potężny, nie był w stanie uciec się do takich praktyk. Jeśli więc Gard tak bardzo obawiał się o swoją duszę, powinien zdać sobie sprawę z tego, że to nie Leonel był dla niego największym zagrożeniem, a jedynie on sam.
- Kolejna rada: poddaj się, bo dopóki sam nie zaznasz bólu, nie będziesz potrafił go również zadać. – W tym momencie bez najmniejszego ostrzeżenia skierował różdżkę w stronę Finna, nie czekając a to aż chłopak zanotuje sobie jego uwagi. Rzucił zaklęcie niewerbalnie, wywołując ogromny ból w klatce piersiowej swojego towarzysza. Nie oszczędzał go, poczekał aż ten zacznie się dusić i dopiero wtedy, nie ryzykując jego zdrowia, przerwał działanie czaru. Uważnie przyglądał się jego reakcji, a następnie schował swoją różdżkę za pasek spodni, zachęcając Garda gestem dłoni, by teraz to on spróbował. Fleming gotowy był na cios z jego strony i celowo nie zamierzał się na razie bronić, by ułatwić chłopakowi samo poznanie czaru. Na próbę zaklęcia w „prawdziwym pojedynku” mieli jeszcze czas.
by Leonel Fleming
on Sro Kwi 24 2019, 23:53
 
Search in:
Park
Temat: Opuszczony dom
Odpowiedzi: 199
Wyświetleń: 8979

Pytania

Hej heart
#1 Najlepiej będzie jeśli standardowo zgłosisz propozycję eliksiru w odpowiednim do tego temacie, przed oddaniem karty do sprawdzenia.
#2 Żeby dostać pracę musisz ukończyć staż związany ze swoim obecnym zawodem. W przypadku, gdy Twoja postać wcześniej wykonywała inną pracę, to możesz po konsultacji z moderatorem (w tym wypadku @Mefistofeles E. A. Nox wykonać drugi staż. Dwa staże to liczba maksymalna.
#3 Z założenia stu procentowa czystość krwi miała oznaczać osoby, które nigdy nie skrzyżowały się z mugolami, jednak w praktyce ze względu na umowność tych procentów dopuszczamy pojawienie się czarodzieja pochodzenia mugolskiego wśród bardzo dalekich przodków.
by Vivien O. I. Dear
on Pią Kwi 19 2019, 22:21
 
Search in:
Aktualnosci
Temat: Pytania
Odpowiedzi: 290
Wyświetleń: 17054

Pytania

#1 imo najpierw lepiej zaproponować do spisu, potem wykorzystywać go w kp, jak już zostanie zaakceptowany. Tak będzie bezpiecznie i bez żadnych nieścisłości.
#2 tu już zależy od modów, ale moim zdaniem jest to wytłumaczalne, ale decyzja zależy od nich ^^
#3 nie odpowiem bo to jest pewnie bardzo umowne xD Poczekaj jeszcze na modów 8D
by Ignatius D. King
on Pią Kwi 19 2019, 21:49
 
Search in:
Aktualnosci
Temat: Pytania
Odpowiedzi: 290
Wyświetleń: 17054

Pytania

#1 Tworzę postać, której koncept wymaga eliksiru, którego obecnie na forum nie ma. Czy muszę zgłosić propozycję tego eliksiru zanim zgłoszę KP, czy wystarczy, że opisze to w karcie i sam eliksir zgłoszę już na podstawie zaakceptowanej karty? Chodzi mi o uniknięcie sytuacji w której jedno zostanie przyklepane a drugie nie, albo takiej w której okaże się że jednak moja postać nie może takowego używać w takiej formie w jakiej został przyklepany. Może mogłabym ten eliksir opisać pod kartą, żeby było jedno miejsce na uwagi i poprawki, skoro jedno ma być zależne od drugiego?
#2 Czy można ukończyć staż dotyczący zawodu z przeszłości postaci a nie zawodu którym zajmuje się ona obecnie? Chodzi mi konkretnie o staż nauczycielski.
#3 Od ilu pokoleń przodkowie muszą być czarodziejami, żeby postać miała status krwi 100%?
by Xanthea Grey
on Pią Kwi 19 2019, 17:57
 
Search in:
Aktualnosci
Temat: Pytania
Odpowiedzi: 290
Wyświetleń: 17054

Departament Transportu Magicznego

Teleportacja indywidualna:
Darmowe: 3, 4, 1 =8
#1 Poprawka: 5, 4, 1= 10
#2 Poprawka: 4, 4, 6 = 14
Teleportacja łączna:
Darmowe: 3, 5, 2 =10
#1 Poprawka: 6, 5, 4 = 15
DOWÓD - wszystko na jednej stronie, jedno pod drugim.


Nie ma co ukrywać, Elaine nieco stresowała się egzaminem na teleportację. Jawnym dowodem (i zdradą) były mieniące się rudo-brązowe włosy, które co rusz poprawiała na platynowy blond, a co ją wyjątkowo rozpraszało. Związała je w wysokiego kucyka i kręciła się pod drzwiami departamentu próbując przygotować się mentalnie do egzaminu. Wspierała ją obecność Elijaha, który ją mocno przytulił i zagrzał zanim weszła do sali egzaminacyjnej. Elaine powitała egzaminatora trochę nerwowym tonem, uścisnęła jego dłoń i wysłuchała dobrze znanej sobie instrukcji. Stanęła w wyznaczonym miejscu i poczęła przygotowywać się do pierwszej w życiu teleportacji. Pociła się, denerwowała od środka i głównie przez to poszło jej źle. Stała bite dwadzieścia pięć minut i nie stało się nic. Nie potrafiła się nawet odpowiednio skoncentrować. Ze spuszczoną głową wyszła "na przerwę", by ochłonąć, zjeść coś i podejść po raz kolejny do egzaminu. Tym razem długo rozmawiała z bratem i dzięki niemu udało się jej odzyskać opanowanie i spokój. Z wysoko uniesioną głową podeszła do poprawki. Czuła się znacznie... lepiej, pewniej, co też przejawiło się zdanym egzaminem. Popatrzyła na czerwony okrąg, pomyślała jak bardzo chciałaby się tam teraz teleportować. Zmarszczyła jasne brwi, bo naprawdę chciała pokonać tę odległość. Wyobraziła sobie, że odrywa stopy od drewnianej podłogi i pojawia się z trzaskiem w środku kręgu. Jest! Udało się, choć wylądowała po przeciwnej stronie sali, a nie w wyznaczonym celu. Uzyskała prawo do teleportacji lecz ocena jej nie usatysfakcjonowała. Poprosiła o kolejną poprawkę, bowiem planowała ubiegać się o możliwość teleportacji łączonej, znacznie trudniejszej, ale i prestiżowej umiejętności. Na całe szczęście urzędnik nie zaprotestował, machnął jedynie ręką, aby próbowała, bo on i tak nie ma nic lepszego do roboty. Niezrażona jego pozbawioną emocji mimiką, stanęła z powrotem w wyznaczonym miejscu. Serce tłukło się jej jak szalone, miała ochotę wybiec z sali i wykrzyczeć Elijahowi, że się jej udało! Jednak powściągnęła odruch, bowiem chciała go zaskoczyć lepszym wynikiem. Będą mieli co dzisiaj świętować.
Wzięła głęboki wdech, zaś jej włosy wydłużyły się nieco przyjmując swoją naturalną, prawidłową dla Elaine długość. Cel. Wola. Namysł. Nie oderwała wzroku od czerwonego okręgu. Zacisnęła pięści. Chciała tam być. Wiedziała już mniej więcej którym torem, którym kanalikiem podążyć, aby wywołać teleportację. Zacisnęła usta i czuła jak z jej ciałem zaczyna się coś dziać. Rozległ się huk, po upływie sekundy drugi. Elaine zamrugała, zgarnęła kosmyki włosów sprzed rzęs i popatrzyła na siebie, a potem wykrzyczała - Yeah!, czym rozbawiła urzędnika, który w takim wydaniu wydawał się dużo bardziej interesujący.
Wybiegła z sali tak, jak wcześniej sobie tego zażyczyła. Rzuciła się bratu na szyję i pochwaliła gorąco otrzymaną oceną. To już połowa sukcesu.


3 miesiące później.

Teleportacja indywidualna wychodziła jej bez problemu, a więc przystąpienie do łączonej było naturalną koleją rzeczy. Uzbrojona w doświadczenie i pewność siebie zawitała w progi Ministerstwa Magii i stanęła przed znanym już sobie urzędnikiem. Powitała starszą kobiecinę, która wydawała się bardziej zdenerwowana niż sama Elaine. Po chwili namysłu stwierdziła, że nie dziwi się jej tikom nerwowym i rozczochranej fryzurze. Pracowała w ryzykownym zawodzie - ciekawe ile razy się już rozszczepiła u boku niedoświadczonych siedemnastolatków? Wysłuchała instrukcji dwukrotnie i wyciągnęła łokieć pozwalając, by urzędniczka się go chwyciła. Mimo wszystko Elaine nie chciała jej obejmować ani macać, była pewna siebie. Ten sam schemat. Cel. Wola. Namysł. Nie czekała długo, rozległ się trzask i Elaine wylądowała kilka metrów obok kręgu, zaś urzędniczka została w poprzednim miejscu i przytulała do siebie dłoń. Dziewczyna już wystraszyła się, że rozszczepiła człowieka - na szczęście okazało się, że to ona sama w ostatniej sekundzie wyrwała się krok do przodu i zostawiła kobiecinę w miejscu. Zażądała poprawki i to jak najszybciej. Nie wyjdzie stąd bez odpowiedniego papierka. Tym razem położyła urzędniczce dłoń na ramieniu i ścisnęła je palcami w chwili, gdy ponownie wpadła w tor teleportacyjny. Tym razem pociągnęła kobietę za sobą i na całe szczęście, udało się im bezpiecznie wylądować w samym środku okręgu.
Elaine przyjęła gratulacje i odpowiednie prawo do teleportacji łączonej. Głośno podziękowała i niemalże w podskokach wybiegła z sali, by po raz kolejny pochwalić się Elijahowi sukcesem. Mogli już oboje świętować!

[zt]
by Elaine J. Swansea
on Sro Gru 26 2018, 20:07
 
Search in:
Drugie Pietro
Temat: Departament Transportu Magicznego
Odpowiedzi: 557
Wyświetleń: 16246

Pytania

@Cassandra Hawkins
#1 Każda postać otrzymuje różdżkę na start za darmo, dlatego nie ma konieczności opisywania jej w zakupach. Twoja postać nie może sobie finansowo pozwolić na różdżkę Fairwynów, która kosztuje 200 galeonów.
#2 Nie musisz - zakładamy, że każda postać posiada podstawowe wyposażenie. Zakup kociołka czy innych akcesoriów nie jest konieczny, przy odpowiedniej ilości galeonów można jednak dokonać zakupu takich przedmiotów podnoszących statystyki postaci.
#3 Dopuszczamy taką możliwość w przypadku sowy, jednak inne zwierzęta (jeśli nie zostały wpisane do kuferka czy karty na początku) muszą zostać zakupione fabularnie.
#4 Jako pierwszoklasistka nie możesz wybierać się do Hogsmeade.
by Vivien O. I. Dear
on Pią Gru 14 2018, 13:18
 
Search in:
Aktualnosci
Temat: Pytania
Odpowiedzi: 290
Wyświetleń: 17054

Pytania

Wracam Cassie po dłuższej nieobecności, przez którą moja postać wylądowała w Hogwarcie bez zakupów szkolnych. W związku z tym mam następujące pytania:
#1 Czy mogę opłacić różdżkę od razu, żeby móc jej używać w szkole, a dopiero potem rozegrać wątek w retro z zakupami? Jak się do tego zabrać? Chciałabym pisać sobie jakieś wątki albo jednopostówki z nauką, póki nie mam różdżki nie mogę tego robić, nawet jeśli fabularnie od paru miesięcy ją posiadam? Tak tylko dodam - możliwe, że będę kupować różdżkę Fairwynów, dlatego na pewno będę musiała płacić.
#2 Czy muszę kupować rzeczy typu podręczniki? Czy fabularnie wszystko co jest potrzebne do nauki (podręczniki, kociołek i inne eliksirowe duperele, rzeczy na astronomię, szaty) posiadam?
#3 Jeśli chciałabym zwierzaczka to mogę za nie nie płacić? Mimo że na samym początku nie miałam, to mi przysługiwała na początek sowa i kot/szczur/ropucha. Mogę je mieć po prostu od pewnego momentu w fabule?
#4 Tak dla stuprocentowej pewności - jako pierwszoklasistka nie mogę się wybierać do Hogsmeade, nie? Nie ma jakiegoś świątecznego wyjścia dla wszystkich czy czegoś w tym rodzaju?
by Cassandra Hawkins
on Pią Gru 14 2018, 12:55
 
Search in:
Aktualnosci
Temat: Pytania
Odpowiedzi: 290
Wyświetleń: 17054

Departament Transportu Magicznego

/po egzaminie na teleportacje indywidualną

Próba pierwsza 1,4,4
Poprawka #1 2,2,1
Poprawka #2 4,5,6

Rzekłby, że przyszedł i się przyłożył. Jednak prawda była zgoła inna. Był zestresowany. I zdziwiony na widok kobiety, a nie faceta. Myślał, że i tym razem ten mężczyzna będzie miał niezły ubaw widząc starania chłopaka. Teleportacja łączna, dlaczego? Cóż, naprawdę nie zrezygnował ze swojego cudownego planu świątecznego, a właśnie do tego jej potrzebował. Nie chciał, aby cokolwiek poszło nie tak.
I jak to mugole mówią, do trzech razy sztuka. Na samym początku myślał, że go nie dopuszczą, jednak najwidoczniej wystarczyło mieć te 5 galeonów przy sobie. Był z siebie niebywale dumny, jak i potwornie zmęczony, gdyż teleportacja naprawdę zabrała mu sporo siły. Zobaczyć można było uśmiech na obliczu chłopaka, gdyż z zadowoleniem wyszedł z sali egzaminacyjnej. Cóż, tym razem obyło się bez kompromitacji. I mógł wcielić swój niecny plan w życie.

/zt
by Thomen J. Wessberg
on Pon Gru 10 2018, 14:26
 
Search in:
Drugie Pietro
Temat: Departament Transportu Magicznego
Odpowiedzi: 557
Wyświetleń: 16246

Departament Transportu Magicznego

Poprawka #1 4,2,3
Poprawka #2 4,5,3
Poprawka #3 4,3,4
Poprawka #4 4,6,1
Poprawka #5 2,2,3
Poprawka #6 3,4,6
Poprawka #7 5,4,1
Poprawka #8 6,5,4,

Po wyjściu z Munga

Nigdy nie był pozytywnie nastawiony do teleportacji, uznał jednak, że bardzo mu się to przyda w przyszłości. Szczególnie, że wpadł niedawno na bardzo szalony pomysł, którego nie mógł od tak sobie odpuścić. Udał się więc na egzamin, a uśmiechy egzaminatora wcale mu nie pomagały. Był bardziej podejrzany, niżeli mogło się na pierwszy rzut wydawać.
Kiedy przystąpił go egzaminu, cóż, zwyczajnie nie zdał i podobno dobrze, że nie rozszczepił się na te kilka części. Bardzo cenił swoje ciało, dlatego również i jego ucieszyła ta wiadomość.
Ile razy Thomen próbował zanim zdał egzamin na wystarczającą ilość punktów aby podejść do teleportacji łącznej? Osiem kurna razy! W sumie to dziewięć, nie licząc tego pierwszego darmowego. A więc 40 galeonów poszło na niezłą zabawę, a on w końcu(!!) zdał ten przeklęty egzamin. Naprawdę ubzdurał sobie w głowie, że będzie mu to potrzebne i jak uparty osioł musiał zdobyć to, czego chciał.
Najwidoczniej w początkowej fazie swoich porażek cel i wola nie szły mu najlepiej. Może naprawdę robił to ze złych pobudek? Nieważne. Najważniejsze, że zdał...
Za drzwiami pokazał bardzo niecenzuralny gest, co raczej było skierowane do samego siebie niżeli do egzaminatora. Niestety, będzie musiał go spotkać ponownie.

/zt
by Thomen J. Wessberg
on Pon Gru 10 2018, 14:13
 
Search in:
Drugie Pietro
Temat: Departament Transportu Magicznego
Odpowiedzi: 557
Wyświetleń: 16246

Departament Transportu Magicznego

| Od razu po Meksyku |

Wiedziałem, że jestem zbyt ciapkowaty, żeby móc cokolwiek zdawać, jednak osobiście uznałem, że dobrze będzie zdać jeszcze raz teleportację indywidualną, by móc następnie przejść do teleportacji łącznej. Miałem dziwne przeczucie, że to rzeczywiście mi się przyda, jeżeli postanowię podjąć się jakiejkolwiek akcji, gdy atmosfera będzie gęstnieć (swoją drogą, bardzo by się to w sumie niedawno przydało, co nie?), dlatego jeszcze raz pojawiłem się przed budynkiem Departamentu Transportu Magicznego, licząc na to, że mi się uda tym razem zdać wszystko w epickim stylu. No dobra, nie miałem jakichkolwiek nadziei na fajerwerki i wybuchy, których już nie chciałem słyszeć i widzieć, dlatego postanowiłem postawić wszystkie pieniądze na jedną kartę. Mimo, że moja sytuacja była dość dramatyczna, nie miałem jakoś oporów przed wydaniem większej ilości oszczędności na własne zdolności, własne kursy, własną edukację. Czułem się już o wiele lepiej, kiedy powróciliśmy wszyscy razem do Wielkiej Brytanii, chociaż jednocześnie byłem świadom istniejącego na moim ramieniu oddechu rodziców, którzy starają się jak zwykle zrównać mnie z gruntem. Może powinienem zwyczajnie uciąć to, co sprawia ból? Nie wiedziałem. Może nie cierpiałem aż nadto, jednak mimo wszystko trochę to sprawiało przykrość, że własna rodzina nie chce Cię znać, bo jesteś inny, odmienny. Czy byłbym w stanie porzucić swoje przeznaczenie czarodzieja? Raczej nie, nawet jeżeli byłem zbyt niezdarny w tych strefach, ledwo co utrzymywałem balans podczas wody uderzającej o kostki z niezmierną dla mnie siłą.
Zostałem wywołany - uznałem, jeszcze raz. I jeszcze raz. Nie miałem zamiaru się poddawać, nie po to rok po tym postanowiłem przyjść i podjąć się próby raz jeszcze. Wiedziałem, że pracownik może być znudzony, jednak tym razem nie decydowałem się odejść z pustymi rękoma - postanowiłem zdać w dobrym stylu, postanowiłem podjąć się nauki czegoś trudniejszego. Myślenie o zasadzie ce wu en wydawało się być czynnością prostą, co nie zmienia faktu, że prawda była naprawdę inna. Długo to nie trwało, gdy wreszcie udało mi się opanować tę sztukę, a egzaminator najwidoczniej był zadowolony ze starań, bo wreszcie mógł mnie dopuścić do kolejnego etapu. Może nie będzie aż tak źle? No, ale ryzykowałem tym razem życiem potencjalnej, niewinnej osoby - okej, skup się Charlie, skup! Pierwsza próba - nic. Kompletne zero, zasada nie zadziałała, jakoś nie zmieniło się nasze położenie. Rzuciłem wstydliwym uśmiechem w jej stronę, mając nadzieję na to, iż ta nie była zła za mój brak kompetencji. Okej, postanowiłem podjąć się raz jeszcze - ponownie nic. Co do cholery? Zastanawiałem się szybko, jednak postanowiłem zaryzykować raz jeszcze, uparty niczym osioł, waleczny jak lwica broniąca pokarmu dla młodych. Zamiast zabrać ze sobą miłą panią, aczkolwiek zlęknioną, zdołałem teleportować się samodzielnie - po prostu super. I jeszcze raz to samo, aż wreszcie zabrałem ją ze sobą, udało mi się zdać egzamin. Nie mogłem uwierzyć, że aż jeszcze raz dokonałem tej czynności podświadomie, biorąc ze sobą biedną osobę na krótką wycieczkę... Niemniej jednak, zdałem! Zadowolony wyszedłem, bogatszy o jeden papierek, który mnie kosztował znacznie więcej. No cóż, zdarza się.

Wszystkie próby minus jedna, która się zapodziała - tutaj

#7- nie udała się, znajduje się gdzieś daleko, a chcę być uczciwy
#8 - 2, 1, 2
#9 - 6, 1, 6
#10 - 5, 6, 4

#1 (darmowa) - 6, 1, 2
#2 - 4, 5, 2
#3 - 4, 5, 1
#4 - 1, 1, 6
#5 - 3, 6, 5

Koszta: 20g + 20g = 40g

z.t
by Charlie C. Chapman
on Pią Sie 31 2018, 20:25
 
Search in:
Drugie Pietro
Temat: Departament Transportu Magicznego
Odpowiedzi: 557
Wyświetleń: 16246

Departament Transportu Magicznego

Poprzednie wakacje, rok 2017

Teleportacja... Coś, czego powinni zabronić mu się uczyć, żeby przypadkiem nie wpadł we własne sidła i po prostu się nie zabił. A może nie powinien tak negatywnie myśleć? Poprawka: on tak nie myślał. Wiecznie pozytywna dusza Charliego zwyczajnie podeszła do tego testu normalnie, niemniej jednak na początku starał się zapamiętać o zasadzie ce wu en... Ce wu en... Może się uda? Cel, wola, namysł, nie może być AŻ tak źle, czyż nie? Uśmiechnął się pod nosem, dodając otuchy samemu sobie, by następnie wejść do nieznanego wówczas budynku (poprawka: nie pamiętał nazwy, zaś do czego służył, był wspaniale świadom). Oczywiście chłopak dbał o swoją nienaganną prezentację, dlatego tym razem ubrał się elegancko, zakładając marynarkę - jedyne, co go zdradzało, to tak naprawdę wzrost - śmiesznie niski chłopaczyna wszedł zatem do miejsca, gdzie miał zdawać egzamin, zadowolony, że nie zapomniał, gdzie ono dokładnie leży. Wykonawszy kolejne kroki, już po chwili pojawił się przed obliczem najwidoczniej znudzonego egzaminatora - cóż się dziwić, skoro pewnie tyle samo osób przedziera się przez ten test, a on tylko patrzy i ocenia, czy osoba zdała poprawnie. No cóż.
Przyszła kolej na niego.
Uśmiechnął się pogodnie oraz rozpoczął odpowiednie myślenie - dobra, jakoś o zasadzie ce-wu-en nie zapomniał, a przede wszystkim nie pozwolił, by utknęła ona gdzieś w głowie, niemożliwa do wyciągnięcia. Może egzaminator musiał czekać trochę dłużej niż w przypadku innych, lecz udało się - może nie zdał śpiewająco, ale ewidentnie udało mu się. Kolejne próby co prawda były coraz lepsze, jednak nie na tyle, by pan dopuścił go to teleportacji łącznej - no cóż, zdarza się!

z.t

Kostki: 3, 4, 2
Poprawa #1: 1, 4, 3
Poprawa #2: 4, 4, 1
Poprawa #3: 4, 5, 4
Poprawa #4: 1, 2, 5
Poprawa #5: 3, 6, 4
Poprawa #6: 4, 2, 1
by Charlie C. Chapman
on Wto Sie 14 2018, 15:19
 
Search in:
Drugie Pietro
Temat: Departament Transportu Magicznego
Odpowiedzi: 557
Wyświetleń: 16246

Pytania

#1 Na chwilę obecną Rachel nie jest takim inwestorem; chodzi po prostu o to, że pracuje w wolnym zawodzie. Gdybyś chciała rzeczywiście rozpocząć taki biznes (#2) i prowadzić w nim zajęcia dla studentów czy dorosłych (gdzie też przydałaby się możliwość pracy dla nich...), nie byłby to już wolny zawód. W takiej sytuacji musiałabyś zrobić z tego normalną pracę - przy czym ciężko mi uwierzyć, że wszystko robiłaby samiutka i we własnym domu (wtedy doszedłby koszt kupna lokalu, ALE byłabyś tym inwestorem!). Rachel chyba planuje studiować? Weź też pod uwagę, że studenci - zgodnie z regulaminem - nie mogą posiadać własnych inwestycji. Niezależnie od wieku, po prostu jest założenie, że ze studiami ciężko byłoby to pogodzić :D
#3 Co do Proroka Codziennego, kwestia wstawienia takiej ulotki opisana jest tutaj.
#4 Dalej w wolnym zawodzie, czy już normalnym? W gruncie rzeczy nie byłoby to żadnym problemem w obu tych przypadkach; w wolnym zawodzie taki spis byłby głównie dla ciebie, z kolei w normalnym menu byłoby wymagane w opisie lokalu. Pamiętaj tylko, że na chwilę obecną w restauracjach/kawiarniach/cukierniach na forum płaci się jedynie fabularnie.
#5 Oczywiście, nie ma potrzeby w wydawaniu galeonów na takie składniki, o jakich wspominasz. Inaczej sprawa wygląda z eliksirami - jako właścicielka biznesu lub po prostu kucharka z wolnego zawodu, nie musisz płacić. Problem pojawia się w momencie, w którym poza tym wpisanym w spis zawodów biznesem, zaczynasz fabularnie rozgrywać częstowanie graczy takimi daniami (za opłaty czy też nie). Wtedy potrzebne jest już uzasadnienie posiadania użytych eliksirów, co jest równoznaczne z kupieniem ich.
Jeśli coś jest niejasne, chętnie wyjaśnię :D Zapraszam też na GG, w razie drobniejszych pytań, które mogłabym tam szybko wytłumaczyć 8)
by Mefistofeles E. A. Nox
on Sob Lip 21 2018, 09:54
 
Search in:
Aktualnosci
Temat: Pytania
Odpowiedzi: 290
Wyświetleń: 17054

Pytania

Mam pytania dotyczące pracy. Rachel prowadzi domowy biznes kucharski, miałam to w KP jak coś, zgłosiłam się też w odpowiednim temacie do zawodu wolnego. I mam w związku z tym kilka wątpliwości:

Po pierwsze:
Jest taki punkt w temacie z rozliczeniami:
✖️ 200% kwoty podanej w spisie - w przypadku, gdy jesteś właścicielem inwestycji i w swoim miejscu pracy przeprowadzisz warsztaty dla studentów i dorosłych.

#1 Czy mogę założyć, że jestem właścicielem inwestycji? Bo nie mam pewności czy poprzez inwestycję rozumie się własny biznes czy lokal typowo pod pracę. Rachel pracuje w swoim mieszkanku. I w związku z tym chciałabym się dowiedzieć czy na bycie inwestorem muszę coś dopłacać?
#2 Czy mogę prowadzić u siebie takie warsztaty z magicznego gotowania?

Dalej:
Chciałabym faktycznie prowadzić taki biznesik, poza tym jakby standardowym zgarnianiem pensji zgodnie z opisem w temacie rozliczeń. Mianowicie chciałabym robić takie rzeczy jak:
- danie reklamy w Proroku Codziennym
- prowadzić wizzbooka z bieżącą ofertą
- oferować innym postaciom swoje dania etc

I w związku z powyższym kolejne pytania:
#3 Czy mogę umieścić reklamę w Proroku i czy są gdzieś opisane zasady co do tego? Czy wiąże się to z opłatą etc?
#4 Czy mogę stworzyć swoje menu, swoje dania i tego typu rzeczy? Chodzi mi o wszelkiego rodzaju dania, od zwyczajnych, niemal mugolskich, przez takie z efektami magicznymi typu owsianka zaspokajająca głód na cały dzień, zupka odprężająca przed rozmową o pracę albo muffinka zwiększająca koncentrację. Chodzi mi o to, żeby to były rzeczy na które naprawdę byłoby fajnie fabularnie wydać hajsik, żeby było tym jakieś zainteresowanie.
#5 I czy żeby sprzedawać takie rzeczy innym postaciom muszę fabularnie kupować rzeczy typu mąka, malinki, kakao, czy tutaj galeony musiałabym przeznaczyć wyłącznie na eliksiry, które bym dodawała do dań?
by Rachel Brown
on Pią Lip 20 2018, 15:43
 
Search in:
Aktualnosci
Temat: Pytania
Odpowiedzi: 290
Wyświetleń: 17054

Brama wejściowa

/ Po grze w sklepie

Tak dawno nie była w tym miejscu. Nie sądziła, że się tutaj ponownie znajdzie. Hogwart był pięknym, to nalezało przyznać, ale ona swoją przygodę z nim już dawno zakończyła. Dla niej to był etap, który zakończyła i nie widziała powodu dla którego miałaby do szkoły wracać. W końcu, pobrała całą niezbędną naukę, jaką młody czrodziej mógł posiadać. Teraz waża była dla niej praca.
Jej dzisiejsza wizyta w tym miejscu była niezapowiedziana i zupełnie przez nią nieplanowana. Wszystko to było przez Vivien. Z jednej strony Beatrice cieszyła się niezmiernie, że siostra wyjawija jej te informacje, z drugiej jednak nienawidziła za to, że zburzyła jej idealne życie. Na szczęście pierwsze odczucia były znacznie silniejsze niż te negatywne.
Przez dłuższy czas dziewczyna nie wiedziała, co zrobić. Spacerowała po mugolskim Londynie nie zdolna do podjęcia żadnej decyzji. Miała cholerny mętlik w głowie i nie była w stanie się uspokoić. Wiedziała, co należy zrobić, ale jednocześnie miała nadzieję, że to wszystko samo się jakoś rozwiąże i wyjaśni. Okłamywała sama siebie łudząc się w taki sposób. Ale w sumie ludzie często wypierali niewygodną prawdę na rzecz idealnego kłamstwa. Bea nie chciała robić czegoś takiego sama sobie. Musiała porozmawiać z Maxem.
Dlatego właśnie był wieczór, gdy zjawiła się przed bramami hogwartu. Nie chciała robić choćby jednego kroku więcej w kierunku murów zamku. Nie wiedziała, co powiedzieć, od czego zacząć, a przede wszystkim jak uspokoić skołatane nerwy. Wiedziała natomiast, że nie mogła tego dłużej odwlekać. Powoli, kroczek po kroczku, ruszyła przed siebie. Wiedziała gdzie szukać swojego narzeczonego.
Zobaczyła go w oddali. Jej serce wykonało fikołek w powietrzu nie do końca pewne, czy powinno się cieszyć na jego widok, czy może raczej rozpaść na kawałki. Ona sama też nie była tego pewna. Zrobiła kolejnych kilka kroków, pod połami peleryny ściskając różdżkę. Czuła, że ściska ją zbyt mocno, ale nie mogła temu zaptrzestać.
Gdy była już w odległości ok kilkudziesięciu metrów od Maxa, zaskoczyła samą siebie. Wyciągnęła różdżkę i krzyknęła, celując w niego: -acusdolor
Niestety, ale jej różdżka jakby w ogóle nie zareagowała na to, co Beatrice chciała zrobić. Sfrustrowana spojrzała tylko na swojego narzeczonego i podeszła bliżej opuszczając różdżkę.
-Co masz mi do powiedzenia? zapytała, gdy była już blisko niego. Popchnęła go mocno do tyłu czując, że musi to zrobić. Łzy same zaczęły napływać do jej oczu po raz kolejny tego dnia. -Co masz mi kurwa do powiedzenia?! - krzyknęła w jego kierunku.
Wycelowała ponownie, chcąc znów rzucić zaklęcie.
Ceruisam! - krzyknęła, jednak niestety nie zobaczyła żadnego efektu, jakby jej zaklęcie zadziałało w zupełnie odwrotny sposób.



Sprostowanie
~~~~
Beatrice nie pojawiła się na terenie Hogwartu, tylko przed bramą. Zgodę na pojawienie się otrzymałam.

Kostka: #1 rzut
Punkty w kuferku:
• z zaklęć - 5pkt.
• z transmutacji - 4pkt.
• z uzdrawiania - 3pkt.

Kostka: #2 rzut
Punkty w kuferku:
• z zaklęć - 5pkt.
• z transmutacji - 4pkt.
• z uzdrawiania - 3pkt.
by Beatrice L. O. Whitelight
on Wto Paź 03 2017, 23:12
 
Search in:
Okolice zamku
Temat: Brama wejściowa
Odpowiedzi: 123
Wyświetleń: 5878

Most między wyspami

#1.

Mogłoby się zdawać, że płomiennowłosa wybrała miejsce spotkania nie bez kozery. W końcu kto raz nadepnie na jedną z desek mostu łączącego dwie wyspy ten już nie odpędzi się od prawdy przeplatanej się między słowami.
I tak mogłoby być gdyby panna Maxwell zaczęła zadawać niewygodne pytania oczekując jeszcze bardziej niewygodnych odpowiedzi.
Nie zamierzała tego robić. Zamierzała jedynie odrobinę odpocząć od szkoły, pracy - branie kilku wieczornych zmian w pubie fatalnie wpłynęło na jej kondycję. Nawet rzucane żarciki nie cięły równie mocno co kilka tygodni temu. A jedynie muskały jej rozgrzaną przez słońce piegowatą skórę.
I w końcu ona pojawiła się na horyzoncie - od strony Agrios, po której włóczyła się bez końca w towarzystwie słodkiego wina brzoskwiniowego. Jedną butelkę opróżniła już sama - zaczynając od sytego śniadania, przez obiad - nie mniej syty - a teraz kończąc na kolacji, którą miała nadzieję zjeść w towarzystwie przyjaciela.
Zanim zlokalizowała miejsce, w którym stał Maximilian westchnęła cicho - przepełniona falą goryczy i zmęczenia ciągłym łażeniem i przystawiła otwartą dłoń do czoła tworząc majestatyczny daszek - by móc cokolwiek dojrzeć.
No i dojrzała.
Lamberd jak zwykle wyglądał dobrze - to znaczy dobrze w mniemaniu samej Pandory, która nijak nie znała się na facetach czy innych romansowych kochankach. Nigdy też nie dopatrzyła się w Maxie mężczyzny - prawdziwego faceta, za którym spoglądałaby co chwilę podczas śniadania, chcąc dotknąć jego ciemnej czupryny.
Chętniej dotknęłaby za to jego deseru - od tego przynajmniej nie zgniłaby jej ręka.
Bo do swojej bardzo się przywiązała. Zarówno do  prawej - dominującej - jak i tej lewej, mniej chwytnej, ale wciąż silnej.
Przestąpiła kilka kroków do przodu, pozwalając by paskudny, biały materiał letniej sukienki zawirował wokół jej ledwie co opalonych ud. Maxwellówna nienawidziła wszystkiego co kobiece, ale dzisiejsza pogoda nie dawała jej innej rady jak włożyć coś zwiewnego. Ramiączka wrzynały się w jej skórę, dekolt był co najmniej zbyt głęboki, a i ona miała minę zupełnie jakby przed chwilą wypiła niesmaczny syrop na kaszel.
- Synu marnotrawny. Lamberdzie II zbyt-mocno-opalony. Mam nadzieję, że za długo na mnie nie czekasz. - Odezwała się donośnym głosem pijanej kamratki i machając mu niedbale dłonią poprawiła pasek parcianej torby, w której pobrzękiwała butelka czegoś dobrego. Bezceremonialnie przyciągnęła do siebie chłopaczynę i strzeliła mu matczynego całusa prosto w czoło. Jak Boga kocham, chyba nawet poczuła odrobinę słonej rosy na jego skórze. Czym prędzej więc wytarła usta i westchnęła po raz kolejny, tym razem szczerze. Pachniała słodkim alkoholem i perfumami.
- Jest cholernie gorąco. Jest tak gorąco, że momentami zapominam jak mam na drugie imię. - Odezwała się znowu, by ostatecznie zsunąć z ramion plecak i usiąść na mostku, przodem do widoków. Siad turecki, kurtyna rudych fal opadająca na plecy i zmarszczona, piegowata mina na dzień dobry.
- Wy faceci, to macie dobrze. Możecie zdjąć koszulki i latać sobie bez nich, a kobity to nie-e. Męczcie się w ciuchach. To wszystko jest jakieś bez sensu. - Jej głos pofrunął gdzieś ponad ich głowami - z lekką nutą irytacji, ale i alkoholu, który z łatwością rozplątuje język.
Pandora spojrzała gdzieś w dal i sięgnęła do plecaka, by wyjąć z niego trunek, którym to zamachała przed oczyma Maxa. Wyglądała teraz jak bardzo z siebie zadowolony lis.
by Pandora Maxwell
on Czw Sie 17 2017, 00:19
 
Search in:
Grecja
Temat: Most między wyspami
Odpowiedzi: 37
Wyświetleń: 1659

Klasa Zaklęć

Nadszedł czas owutemów i Bridget nieustannie popadała w paranoję, że zupełnie sobie nie poradzi z całą tą szopką. Naprawdę, miewała nawet małe załamania nerwowe przy śniadaniu, kiedy próbowała utopić się w kubku soku dyniowego. Niestety koleżanki nie pozwoliły jej na to żałosne samobójstwo, więc stawiła się w sali zaklęć punktualnie. Jej myśli szarżowały i kiedy nadeszła jej kolej, myślała, że zemdleje z emocji. Usłyszawszy pytanie teoretyczne, wszystko wyleciało jej z głowy...
- Eee - zaczęła niewprawnie, brzmiąc, jakby z desperacją szukała odpowiednich słów (co było prawdą). - Na przykład Lumos... - I zacięła się. Poczuła, jak wysycha jej w gardle i jak język przykleja jej się do podniebienia. No teraz to już na pewno nic nie powie. Powiodła wzrokiem po sali, szukając pomocy, inspiracji, czy też może mózgu, który zdawał się właśnie pakować swoje walizki i przedwcześnie wyjeżdżać na wakacje. - Lumos i Nox - rzekła w końcu, lecz było to jej jedyna odpowiedź. Z przykrością pokręciła głową, że nie zna innych zaklęć tego typu, a egzaminator spojrzał na nią takim wzrokiem, że Bridget chyba tylko cudem nie popłakała się na miejscu.
Zadanie praktyczne okazało się być bardziej skomplikowane, ponieważ Bridget musiała obsłużyć zaklęciami mały tor przeszkód, aby piłeczka, która tkwiła na jego początku, dotarła do samej mety. Najpierw musiała wyczarować wodę (za pomocą Aquamenti), by piłeczka spłynęła rynną w dół. Ostatecznie docierała ona do pewnego rodzaju bramki, która była dla niej za mała. Bridget rzuciła na bramkę Engorgio, by stała się większa i przepuściła piłkę dalej. Była jednak zbyt wolna i nie zdążyła zaczarować zbiorniczka wodnego, więc piłka wpadła do niego. Dziewczyna zerknęła ze strachem na egzaminatora i powiedziała:
- Przepraszam, spóźniłam się z zaklęciem. Chciałam rzucić Glacius, by zamrozić ciecz i żeby piłka toczyła się dalej.
Jej słowa spotkały się z aprobatą egzaminatora, który jednak nie pozwolił jej powtórzyć zadania. Bridget była prawie pewna, że wyjdzie z sali bez pozytywnej oceny, ponieważ jej odpowiedź i test praktyczny wołał o pomstę do nieba, lecz ku jej zaskoczeniu otrzymała wynik Zadowalający! Nie był to szczyt jej marzeń i na pewno nie odzwierciedlał wszystkich jej umiejętności, ale nie był to Okropny ani Nędzny, więc Puchonka wyszła z sali z lżejszym sercem i nieco lepszym humorem. Teraz jeszcze siedem...

Kuferek - Zaklęcia: 16
Wyrzucone kostki - teoria: 5, 1
Wyrzucone kostki - praktyka: 1, 4
Suma: 1 + 4 + 2 = 7
Ocena: Zadowalający
Strona - losowania: #1
by Bridget Hudson
on Czw Cze 29 2017, 01:14
 
Search in:
trzecie pietro
Temat: Klasa Zaklęć
Odpowiedzi: 990
Wyświetleń: 25688

Klasa Zaklęć

Przyszedł czas na jej pierwszy egzamin. Zaklęcia. Przed wejściem na salę odetchnęła jeszcze głęboko, poprawiając szatę i przypominając sobie w myślach, że nie może ponieść porażki. Nie na zaklęciach.
Wkroczyła do Sali i po rzeczach organizacyjnych, przystąpiła do egzaminu. Postanowiła zacząć od teorii, która poszła jej bardzo dobrze. Może to wydumane ego, a może po prostu osiadła na laurach, ponieważ przy zadaniu z praktyki, coś poszło nie tak. Miała zadziałać na ciecze w wazonach - w pierwszym oczyścić, w drugim doprowadzić do wrzenia, w trzecim zamrozić. Po prostu pomyliła kolejność, co ewidentnie nie przypadło do gustu egzaminatorom. W każdym bądź razie wyszła zadowolona.

Kuferek - Zaklęcia: 6
Wyrzucone kostki - teoria: 5
Wyrzucone kostki - praktyka: 2
Suma: 7
Ocena: Zadowalający
Strona - losowania: #1
by Sky Aston
on Pon Gru 19 2016, 20:10
 
Search in:
trzecie pietro
Temat: Klasa Zaklęć
Odpowiedzi: 990
Wyświetleń: 25688

Departament Transportu Magicznego

To było na pierwszym roku studiów.
Ruth całe życie olewała nauczenie się teleportacji jak tylko mogła. Nie uważała, że jest to zdolność do nauczenia na pierwszym miejscu jej "ToDo" listy, więc i odkładała egzamin całą szkołę, aż w końcu demony teleportu dopadły ją na studiach.
Jak trzeba to trzeba, choć właściwie nie trzeba, tylko matka, pełnokrwista czarownica suszyła jej głowę już któryś miesiąc, a miara przebrała się, kiedy Ruth dostała od ojca rower na urodziny. Ucieszyła się tak, że gdyby mogła, to by z tym rowerem spała, no ale koniec końców dostała ultimatum - "albo zdajesz egzamin na teleportację i nie robisz wstydu rodzinie, albo nie kompromitujesz się i przy okazji nas na tym beznadziejnym rowerze".
Co to taka teleportacja? Ruth weszła od niechcenia na egzamin, ucząc się do niego całe dziesięć minut przekonana, że pójdzie jej dokładnie tak koncertowo jak z patronusem. Akurat.
Tak się przeteleportowała, że niewiele brakowało, a by się rozszczepiła nie na żarty, poza tym wylądowała totalnie nie tam, gdzie powinna, przewróciła, podarła spodnie i tyle było z jej egzaminu.
Jeszcze tylko odprowadzenie wzrokiem przez egzaminatora z nieukrywanym politowaniem i można wracać do domu na tarczy.
Rany...To chyba trzeba się będzie na to nauczyć.

[1,2,1] #1

***

Po miesiącach uprawiania biegów na przełaj między Hogsmeade i Londynem Ruth zacisnęła zęby i postanowiła nie unosić się tak honorem i nie negować tak teleportacji, bo w gruncie rzeczy przydałaby się jej bardzo. Bardzo.
Okej, może nie była z tego najbardziej zadowolona, bo przecież chciała motor i w ogóle, ale w ostateczności teleportowanie się też nie wyglądało tak źle.
Nauczyła się, przyszła drugi raz i zdała. Oczywiście nie tak idealnie, jak powinna ale tymczasowo nie planowała uprawiania teleportacji łącznej, więc papierek na indywidualną w zupełności jej wystarczy.

[6,4,2] #2

***

Kurs na teleportację łączną chciała zrobić w tajemnicy. Nie tylko przed matką, ale w szczególności przed pewnym uroczym analitykiem, bo zwyczajnie było jej głupio, że tak popularna umiejętność jest jej piętą achillesową. Cóż, wciąż była - kurs na teleportację indywidualną poprawiała siedem kolejnych razy, przekonując się ostatecznie, jakie zagrożenie stwarzała dla samej siebie, teleportując swoje cztery litery w tę i z powrotem z Hogs do Munga. Wciąż jej ulubionym środkiem transportu był czarodziejski motocykl, który lada chwila planowała sobie zakupić, od biedy także rower podarowany lata temu przez ojca, ale jakoś głupio jej było przyznać czystokrwistemu czarodziejowi, że jest dość obrażona na magiczne sposoby komunikacji a przede wszystkim - średnio jej to całe teleportowanie się wychodzi. Toteż konspiracyjnie wybierała albo poranne godziny egzaminu, albo mocno popołudniowe, przy piątym razie przeklinając wszystkich magicznych świętych za swoją nieudolność. Egzaminatorzy już chyba układali żarty na jej temat, kiedy pewnego pięknego dnia doszła do wniosku, że dość tego robienia cyrku i wzięła się porządnie za naukę teleportacji. Zdała i została dopuszczona do egzaminu na łączną z uśmieszkiem politowania, który mówił, że znów spodziewają się jej w sali egzaminacyjnej kolejne tysiąc razy, nim przez przypadek uda jej się zaliczyć.
Ruth fatalnie reagowała na wszelkie próby umniejszenia jej umiejętności i miała brzydką manierę nieustannego udowadniania, ile jest warta. Dlatego też egzamin na łączną teleportację zdała za pierwszym razem i cudem udało jej się powstrzymać samą siebie przed pobiegnięciem od razu do Departamentu Katastrof, żeby pochwalić się osiągnięciem. No, nareszcie. Nigdy w życiu już tutaj nie wróci.

[5,4,6] #8 - indywidualna
[[5,5,4] #1 - łączna
by Ruth Wittenberg
on Sob Wrz 10 2016, 13:45
 
Search in:
Drugie Pietro
Temat: Departament Transportu Magicznego
Odpowiedzi: 557
Wyświetleń: 16246

Brzeg

Martwił się o Shenae. Po wzięciu „łyka odwagi” nie wydawała się być w dobrej formie, a on na pewno jej nie pomagał w utrzymaniu się w beczce swoim zawrotnym tempem. Trochę zaszaleli, bo nie minęło dużo czasu, a mimo wszystko znaleźli się gdzieś na początku. Odpuścił sobie grzanie do przodu, ulegając jej prośbie i dopuścił czarnowłosą do sterów. Prowadzenie beczki szło jej całkiem nieźle. Prąd trochę ich znosił, przez co niejednokrotnie odbili się od innych zawodników, ale sam Enzo niespecjalnie zwracał uwagę na to w kogo uderzają. Jego celem na teraz było po prostu trafienie do mety w całości. Nigdy nie spodziewał się, że wpadnie na tak zwariowany pomysł jak płynięcie beczką po sztucznej rzece i wodospadach, ale jak widać nie należy mówić „nie” zanim się nie spróbuje. Halvorsen zdecydowanie nie zamierzał tego powtarzać, zwłaszcza, że albo rwał tak, iż nie szło usiedzieć w beczce, albo niemiłosiernie się wlókł. Wystarczyło, aby D’Angelo oddała mu stery, a oni już utracili zdobytą wcześniej przewagę.
- Dobrze się czujesz? - spytał w tak zwanym międzyczasie i właśnie w tym momencie beczka wpadła na kamień. Zarzuciło nią dziko, a stopy Enzo niemalże natychmiast odczuły chłód wody, kiedy ich transport zaczął przeciekać.
- Cholera… - syknął, wyciągając z kieszeni różdżkę i prowizorycznie „łatając” beczkę. Zwycięstwo umknęło im sprzed nosa.  

Numer pary: #1
Ujemne punkty w poprzednim etapie: NIE
Kosc - wyscig: Druga osoba - 1
Link do losowania: http://czarodzieje.forumpolish.com/t10446p270-kostki#306002
by Enzo Halvorsen
on Nie Sie 23 2015, 19:32
 
Search in:
statek
Temat: Brzeg
Odpowiedzi: 46
Wyświetleń: 3684

Brzeg




Wyscigi w beczkach

Nie wszystko szło tak, jak zaplanowali to sobie organizatorzy. Jedna para z hukiem wyleciała z rywalizacji, a pozostałe, mimo, że jakoś przebrnęły przez pierwszy etap, musiały przejść gruntowną przebudowę. Nadzorujący zabawę marynarz zatrzymał spływ (wykorzystując do tego zaklęcie zatrzymujące akcję, aby pozycje uczestników się nie zmieniły) i wyrzucał z beczek niektóre osoby, warcząc coś przy tym o parszywych oszustach, których powinno się jak najszybciej odstawić do burdelu na Azorach. W ten sposób, osoby pozbawione drugiego uczestnika zostały przesadzone do innych beczek, a ich punktacje zostały specjalnie obliczone i zsumowane, aby nikt nie czuł się poszkodowany. Potem wszystko wznowiono, tym razem już na ostatni odcinek, obserwując poczynania uczestników. Może chociaż tym razem nikt nie będzie próbował oszukiwać?


UWAGA! Tym razem kolejność pisania ma znaczenie! Osoba, która wcześniej pisała jako 1 musi znowu pisać jako 1. Wyjątkiem jest para numer 2, która może sobie ustalić kolejność między sobą.

PARY:

    #1 Enzo Halvorsen & Shenae D'Angelo
    #2 Haeil Yong & Ceres O'Shea
    #3 Ettore Halvorsen & Cordelia M. Nashword
    #4 Lunsaris Haryarti & Ambroge Friday
    #5 Rasheed Sharker & Julia Heikkonen
    #6 Oliver Denley & Leticia Maynard
    #7 Coccinelle Lepeltier & Deven Quayle
    #8 Upsilon Wild & Athene Wakefield
    #9 Daisy Manese & Scarlett Jung
    #10 Carrie Alyssa Collins & Lilianne Eleanor O'Connor
    #11 L. Taeheon Earl & Tavia A. Moreira
    #12 Irina Blythe & Archibald Blythe


ETAP II

Pierwsza osoba z pary

PAMIĘTAJCIE O EWENTUALNYM ODJĘCIU PUNKTÓW Z POPRZEDNIEGO ETAPU
(Tym razem nie musicie nic odejmować od 1! Rum też już nie ma wpływu na wynik.)

1 - Odkąd tylko ukończyliście poprzedni etap, najwyraźniej nabrałeś zbyt dużo pewności siebie, a to kiedyś musiało was zgubić. Prąd ściągnął was do samego brzegu, a Ty przeceniłeś swoje umiejętności. Chcąc odepchnąć się od brzegu, zawadziłeś o gałąź, na moment niemalże zatrzymując beczkę w miejscu, a samemu przy okazji...
RZUĆ KOŚCIĄ.
Jeśli wynikiem jest kość parzysta - uwolniłeś się, dzięki błyskawicznej reakcji. Szybkie zaklęcie tnące, ratujące przed złamaniem ręki, będziesz wspominał jeszcze przez długi czas.
Jeśli wynikiem jest kość nieparzysta - złamałeś rękę, kiedy wyjątkowo głupio zacząłeś się szarpać z gałęzią. Twój partner pomógł Ci unieruchomić ranną kończynę, ale jego opatrunek z całą pewnością nie pozwoli CI uniknąć wizyty u lekarza.
2 - Niezależnie od tego jak szło wam kontrolowanie beczki w poprzednim etapie, tym razem zdecydowanie obyło się bez fajerwerków. Spływ rwącą rzeką zaprowadził was na malutki spadek. Kiedy zbliżaliście się do krawędzi wykonałeś jakiś dziwaczny podskok, zupełnie tak, jakbyś chciał lepiej się odbić, a wtedy w niewytłumaczalny sposób beczka nieco się przechyliła. Nie zdążyła wrócić do pierwotnej pozycji, a Ty wraz z partnerem…
RZUĆ KOŚCIĄ.
Jeśli wynikiem jest kość parzysta - jakimś cudem utrzymaliście się w kołyszącej się dziko beczce. Przez kilka chwil na pewno ciężko było wam się odnaleźć w obecnej sytuacji, ale najważniejsze było to, że mogliście kontynuować spływ.
Jeśli wynikiem jest kość nieparzysta - wylądowaliście z pluskiem w wodzie. Odpadacie z rywalizacji.
3 - Miniaturowy wodospad na pewno nie był czymś czego spodziewałeś się podczas tej zabawy. Wydawało Ci się, że pojawił się wręcz znikąd, dzięki czemu nie zdążyłeś odpowiednio się przygotować. Zamiast zapanować nad beczką i utrzymać ją w stabilnej pozycji, udało Ci się wpaść samą głową prosto pod wodę. Partner pomógł Ci wrócić na powierzchnię, ale zanim zdążył to zrobić nałykałeś się trochę wody, nic już nie mówiąc o tej, jaka utkwiła Ci w uszach.
4 - Zapanowanie nad beczką nie idzie Ci ani dobrze, ani tak do końca źle. Masz momenty, w których nie radzisz sobie z oparciem się prądowi wody, dzięki czemu obijasz się o innych zawodników, ale mimo wszystko nie idzie Ci też na tyle słabo, abyś wlekł się gdzieś z tyłu. Jeszcze nie wszystko stracone, może Twój partner pomoże wam w sięgnięciu po zwycięstwo?
5 - Nie przewidywałeś żadnych problemów z opanowaniem beczki i w gruncie rzeczy przepłynięcie „twojego” fragmentu prawie nie sprawiło Ci kłopotów. Po spadku z wodospadu, wasz środek lokomocji zakręcił się dziko i mimo, że z początku zakręciło Ci się w głowie, wcale nie zbiło Cię to z tropu, pozwalając utrzymać się gdzieś w czołówce.
6 - Jednego nie można Ci odmówić - wspaniale radzisz sobie z opanowaniem wirującej, po upadku z wysokości, beczki. Błyskawicznie obracasz ją we właściwym kierunku. Mimo tego, że woda zdążyła chlusnąć Ci po twarzy nie tracisz zapału, a w dodatku czujesz, że wysuwacie się na prowadzenie.


Druga osoba z pary

PAMIĘTAJCIE O EWENTUALNYM ODJĘCIU PUNKTÓW Z POPRZEDNIEGO ETAPU
(Tym razem nie musicie nic odejmować od 1! Rum też już nie ma wpływu na wynik.)

1 - Wydostanie się spoza siły wodospadu przyjąłeś z pewną ulgą, chociaż zdecydowanie nieuzasadnioną. To, że gwałtowny spadek wywróci beczkę co prawda już wam nie groziło, ale nadal musieliście zmagać się przeszkodami, jakie wręcz wyrastały wam tuż przed nosem. Starałeś się unikać kolejnych kamieni podrzucanych przez organizatorów, ale wreszcie (a może raczej dopiero), z hukiem wpadliście na jeden z nich. Beczka natychmiast zaczęła przeciekać i nie utonęliście jedynie dzięki szybciej reakcji jednego z was, ale niestety trudno myśleć w tej sytuacji o szansie na zwycięstwo.
2 - Prąd nieustannie spychał was w lewo, a Ty nie mogłeś poradzić sobie z wyrwaniem mu się. W pewnym momencie wasza beczka uderzyła wprost w tą, którą podążała para, jakiej członek napisał post przed wami (jeśli w tym etapie piszecie pierwsi, bierzecie pod uwagę ostatnią parę z poprzedniego etapu), a drewno u waszych stóp zaczęło przepuszczać wodę, zdecydowanie was spowalniając. Odejmujecie jedno oczko od ostatecznego wyniku w tym etapie.
3 - Och, zdaje się, że ten etap nie przyniósł Ci niczego dobrego. Po upadku z wodospadu wydawało Ci się, że nic gorszego nie może już was spotkać i jesteście teraz na dobrej drodze ku zwycięstwu. Właściwie to połowicznie miałeś rację. Obyło się tym razem bez spadków i szalonych gałęzi, ale z pewnością nie przewidziałeś, że gdy zanurzysz nieopatrznie dłoń w wodzie, rozetnie Ci ją coś ostrego. Niemalże natychmiast obejrzałeś ociekającą krwią kończynę. Rozcięcie było dość głębokie, a biegło od samego nadgarstka, aż do początku palca serdecznego. Zdaje się, że po tym wszystkim na pewno nie będziesz fanem muszli.
4 - Okazało się, że masz niesamowite szczęście. Co prawda nie udało wam się dostać do ścisłej czołówki wyścigu, ale, mimo wszystko, coś wyniesiecie z tej całej zabawy. Przepływaliście właśnie pod gałęzią, kiedy coś uderzyło Cię w głowę, na moment pozbawiając wzroku, dzięki czemu nieomal rozbiliście się o brzeg. Nie ma jednak tego złego, gdyż, kiedy już odzyskałeś pełną świadomość, okazało się, że oto do waszej beczki wpadł najprawdziwszy róg morski.
RZUĆ KOŚCIĄ.
Jeśli wynikiem jest kość parzysta, niespodziewany upominek otrzymujesz Ty, a jeśli wynikiem jest kość nieparzysta, otrzymuje go Twój partner.
Nie zapomnij zaznaczyć w poście kto otrzymuje róg!
5 - Hej, zapanowanie nad beczką idzie Ci coraz lepiej! Teraz, gdy jesteście już tak blisko finiszu, zdajesz się w ogóle nie tracić koncentracji, dzięki czemu nie macie problemów ze znalezieniem się w czołówce (jeśli wcześniej mieliście dobre kości) lub chociażby gdzieś w środku (jeśli nie poszło wam aż tak dobrze). Nawet jeśli nie prowadzicie to i tak docieracie już do końca, a brak uszczerbków na zdrowiu, z całą pewnością stanowi powód do radości.
6 - Mkniesz niczym błyskawica, wspaniale radząc sobie z omijaniem wszelkich przeszkód i nawet jeśli Twój partner zawiódł, Ty nadrabiasz za niego wszelkie braki. Jeśli nie znajdujecie się na prowadzeniu, to z pewnością zaraz wszystkich przegonicie (o ile tylko trasa okaże się wystarczająco długa).

Kod:

Koniecznie zawrzyj go w swoim poście:
Kod:
<zg>Numer pary:</zg> WPISZ
<zg>Ujemne punkty w poprzednim etapie: </zg> [color=#00cc66][b]NIE[/b][/color] / [color=#cc0033][b]TAK[/b][/color]
<zg>Kosc - wyscig:</zg> WPISZ (zawrzyj również czy piszesz jako 1 czy 2 osoba z pary)
<zg>Link do losowania:</zg> WPISZ


by Mistrz Gry
on Nie Sie 23 2015, 13:04
 
Search in:
statek
Temat: Brzeg
Odpowiedzi: 46
Wyświetleń: 3684

Powrót do góry

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Skocz do: