Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Nad Tamizą

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 10 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12, 13  Next
AutorWiadomość


Christine Shiomi
avatar

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Galeony : 567
  Liczba postów : 614
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptySob 14 Sie 2010 - 17:35;

First topic message reminder :


Nad Tamizą

Tamiza ma 346 kilometrów długości i jest jedną z najdłuższych rzek Wysp Brytyjskich. Uchodzi do Morza Północnego tworząc estuarium, które rozpoczyna się już w Londynie, kilkadziesiąt kilometrów od morza. Nad jej brzegiem znajduje się pełno malutkich kawiarenek, restauracji i sklepów z pamiątkami i nawet deszczowa pogoda nie jest w stanie zniechęcić turystów do spacerowania nadbrzeżem.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Quentin Lancaster
Quentin Lancaster

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 0
  Liczba postów : 69
http://czarodzieje.org/t14130-quentin-lancaster
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14174-sowson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14171-quentin-lancaster
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptySob 18 Mar 2017 - 17:23;

Powróciwszy z długich i trudnych ferii jakże się ucieszył na widok swojego pięknego, ciepłego łóżeczka. Spędził w nim jak najwięcej czasu będąc świadom, że czas odpoczynku oficjalnie się kończy i od poniedziałku ma ponownie wrócić do roboty. Tak jak wszyscy narzekają na swoją robotę, on w tym jedynie troszkę się różnił - Quentin kochał swoją robotę, jednak brało go na mdłości myśląc o papierkach, raportach. Dłoń go od tego boli, od nieustannego pisania. Czasem mu się zapomina, że żyje w magicznym świecie, w którym może kupić sobie samopiszące pióro. Ale po co komu takie zabawki.
Tak więc, ostatnie dni spędzał wylegując się w łóżku nie myśląc o niczym konkretnym. Kiedy wstał na nogi była już szesnasta, a słońce powoli zachodziło, rzucając ostatnie promienie słońca, by następnego dnia ponownie pojawić się na nieboskłonie.
Quentin jeszcze nie ubrawszy się przygotował sobie na szybko jajecznice, coś do picia (pomarańczowy soczek) i dopiero ubrał na siebie różowy podkoszulek. Od czasu balu, często śmiejąc się z samego siebie, ubierał się w kontrowersyjne ciuchy.
Po zjedzeniu zdecydował, że dzisiejszego dnia nie wróci do łóżka by znów oglądać jakieś głupie seriale. Ubrał na siebie ciemnogranatowy płaszcz, wziął parasol i wyszedł z mieszkania udając się na mały spacerek.
Jego nogi poprowadziły go nad Tamizę, gdzie mógł obserwować różne ptaki latające i skrzeczące nad nim, mugolskie samochody oraz ludzi, którzy mieli własne zmartwienia i nie zwracali najmniejszej uwagi na samotnego Quentina, który tak bardzo potrzebował kogoś do rozmowy. Nawet nie musiał to być czarodziej, przecież przybył tutaj, gdzie szansa spotkania magiczną panienkę, bądź pana prawie równała się zera. Takie typy jak on wolały upić się w Trzech Miotłach w Hogsmeade, bądź spędzić miły wieczór w Oasis czy innym klubie w magicznym miasteczku. Ostatnio otwarta została Dolina Godryka, gdzie też było wielkie zbiorowisko czarodziei.
Usiadł sobie na trawie, wcześniej dyskretnie ją osuszając by nie pobrudzić sobie i zmoczyć tyłka. Wpatrywał się tak w płynącą swoim tempem rzekę, zastanawiając się nad wszystkim i niczym.
Powrót do góry Go down


Padme A. Zakrzewski
Padme A. Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Galeony : 564
  Liczba postów : 730
https://www.czarodzieje.org/t13567-padme-a-naberrie?nid=1#361355
https://www.czarodzieje.org/t13572-padme-a-naberrie#361360
https://www.czarodzieje.org/t13573-padme-a-naberrie#361371
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptySob 18 Mar 2017 - 17:32;

Motywy przybycia Padme do Londynu wcale nie były ani znane ani oczywiste. Ot, nudziła się po prostu i eksplorowanie po raz setny tych samych terenów nie było wcale przyjemne, a w Londynie mogła obłowić się w nowe składniki i zwyczajne mugolskie jedzenie, którego czasami jej brakowało w warzywniaku pod kamienicą. Sporo zwiedziła, zdążyła co najmniej dwa razy przejść przez Pokątną i raz nawet przez Nokturn, choć mocno ryzykowała. Shawn już dawno nie mieszkał na poddaszu sklepiku, więc wątpiła, że tym razem by ją uratował. Zresztą, odkąd zadomowił się w rodzinnej dolince poniekąd stracił swój urok, ale przecież każdy dążył podobno do spokojnego życia.
Poza nią, bo kiedy tak szła zamyślona przed siebie nie wiedziała kiedy zboczyła z trasy i zatrzymała się prosto na plecach chłopaka, którego imienia nie poznała na feriach. Zaintrygował ją swoją osobą i miała wrażenie, że podziałało to w dwie strony - jednak odkąd wrócili z Grenlandii ich kontakt się urwał.
- Cudownie, jaki ten świat mały - powiedziała, znajdując się w dość dziwnej pozycji. W każdym razie zwisała mu jakoś nieporęcznie przez ramię, doszczętnie brudząc sobie spodnie i buty, ale to nie zrobiło na niej takiego wrażenia jak fakt, że wpadła tu akurat na niego.
Powrót do góry Go down


Quentin Lancaster
Quentin Lancaster

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 0
  Liczba postów : 69
http://czarodzieje.org/t14130-quentin-lancaster
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14174-sowson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14171-quentin-lancaster
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptySob 18 Mar 2017 - 19:59;

Jej osoba, a raczej jej nogi wyrwały go z głębokich rozmyślań o wszystkim i niczym jednocześnie. Otworzył oczy i spojrzał przed siebi i dopiero po kilku sekundach podniósł ciekawy wzrok na dziewczynę.
Od razu ją rozpoznał, dziewczyna, z którą wyszedł z balu nie bawiąc się na nim najlepiej. Jednak po tamtym spotkaniu do następnego spotkania nie doszło. Nie znali nawet swoich imion ani niczego dzięki czemu mogliby ze sobą porozmawiać. A szkoda, rozmyślał o niej w wolnym czasie, może nawet o niej śnił.
Odchrząknął i wstał, łapiąc jednocześnie dziewczynę za dłoń, by ta się nie przewróciła.
- Witam ponownie panią w tak zaskakującym okolicznościach. - Uśmiechnął się szeroko, lekko kłaniając teatralnie głową.
- Mógłbym przysiąc, ostatnią osobą jaką spodziewałbym się spotkać w tak odludnym dla takich jak my miejscu to pani. - Spojrzał krytycznie na stan jej ubrań i szybko i dyskretnie jednym ruchem wyczyścił je ruchem różdżki, błyskawicznie ją chowając pod płaszczem.
- Oczywiście to nie znaczy, że nie cieszę się z naszego małego spotkania. Nie poprzestałbym jedynie na balu w Grenlandii, nieprawdaż? - Uśmiechnął się szeroko, a następnie zaproponował dziewczynie spacer dróżką wzdłuż Tamizy. Ucieszył się jak dziewczyna się zgodziła i ruszyli powolnym krokiem w dość nikłym świetle pobliskich lamp, gdyż godzina była już taka, że słońca zaszło za horyzont i nie ogrzewało ich bladych cer. Gdyż jak Quentin zdążył zauważyć, dziewczyna mu towarzysząca nie należała do najciemniejszych. Tak jak i on.
- Jak Ci mijają ostatnie dni beztroskiego opierdzielania się po całym świecie, nie musząc myśleć o szkolnych troskach? - Uśmiechnął się tajemniczo i spojrzał na jej ciało, które bardzo go zainteresowało. Nie tylko twarz, ale całokształt. Oczywiście jego wzrok nie spoczywał jedynie na biuście, a nawet nie dał po sobie poznać, że jego oczy utkwiły tam swój wzrok na chociażby sekundę..
- Mam nadzieje, że tęskniłaś bez mojego towarzystwa. Mimo że się spotkaliśmy raz i to na krótko, zainteresowałaś mnie... - powiedział tajemniczym głosem i na jego ustach pojawił się tajemniczy uśmieszek, który każdy mógłby zinterpretować w inny sposób.
Powrót do góry Go down


Padme A. Zakrzewski
Padme A. Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Galeony : 564
  Liczba postów : 730
https://www.czarodzieje.org/t13567-padme-a-naberrie?nid=1#361355
https://www.czarodzieje.org/t13572-padme-a-naberrie#361360
https://www.czarodzieje.org/t13573-padme-a-naberrie#361371
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptySob 18 Mar 2017 - 20:37;

Quentin stanowił dla niej istną zagadkę, bowiem już wtedy na balu zaintrygował ją swoją postawą, zachowaniem i aurą tajemniczości, którą wokół siebie roztaczał. Nie zdradzili sobie co prawda swoich imion ani żadnych szczegółów, przez które mogliby się odnaleźć, a kiedy się żegnali Padme skwitowała całą sytuację słowami "jeśli los chce, to się znowu spotkamy". I najwidoczniej przeklęty los, czy inny śmieszek-pośmiechujek, tego chciał, bo rzucił ich sobie dosłownie w ramiona a chłopak zapomniał o tamtym pożegnaniu. Przez drobne ciało Krukonki przeszła fala ciarek, gdy znaleźli się tak blisko, naprzeciwko siebie, już w normalnych pozycjach i chyba nawet jej policzki zarumieniły się ciut. Z zimna, oczywiście. Przecież nie tak dawno pokazała pewnemu chłopakowi jak wyzywająca i pozbawiona skrępowania bywa, więc teraz nie było możliwości, by uściśnięcie dłoni i to przeszywające na wskroś spojrzenie ją wzruszyło.
- Dałabym sobie uciąć rękę, że Grenlandia ci wystarczyła. W końcu mnie nie szukałeś po feriach - skąd miała wiedzieć, że o niej myślał i czasem śnił? Sama Naberrie nie wyparła chłopaka z pamięci, chociaż pochłonięta nadmiarem obowiązków zapomniała o tym dziwnym spotkaniu na balkonie. Ruszyła spacerowym krokiem, uradowana z propozycji spaceru. Trochę zmarzła, więc było jej to na rękę.
- Mój drogi, od ferii trochę minęło. Szkółka już dawno się zaczęła - sprostowała, uśmiechając się szeroko. Z drugiej strony studia traktowała jak wakacje przez całe życie, a najchętniej to by je rzuciła i otworzyła własny biznes cukierniczy. A kolejne słowa, cóż, odwróciła się spoglądając nań podejrzliwym wzrokiem. - Nie wiem czy powinnam tęsknić za nieznajomym, którego widziałam raz przez kilka minut - nie była przecież żadną Jane Austen, żeby zakochiwać się od pierwszego wejrzenia i szukać swojego ukochanego, którego widziało się tylko i wyłącznie raz.
- W zasadzie zdążyłam o tobie zapomnieć, z wzajemnością zresztą - zablefowała bez zająknięcia, kierując się dalej przed siebie.
Powrót do góry Go down


Quentin Lancaster
Quentin Lancaster

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 0
  Liczba postów : 69
http://czarodzieje.org/t14130-quentin-lancaster
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14174-sowson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14171-quentin-lancaster
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyCzw 23 Mar 2017 - 16:31;

Nierzadko bywał dla kogokolwiek zagadką. Wyróżniał się swoim zachowaniem - w świecie, w którym każdy chce być zły, ironiczny i wredny, on ewidentnie odstawał od reszty, będąc po prostu sobą. Był wręcz przekonany o swej ponadprzeciętności, lecz nie pokazywał tego swoją postawą. Zachowywał pewne pozory skromności, chowając je pod przykrywką tajemnicy, czegoś niezbadanego.
Nigdy nie spodziewałby się, że pożegnanie Krukonki mogło być tak bardzo odpowiadające sytuacji, jaka zaistniała. Był w sumie rad, że tak się to potoczyło i nie spędzał tego wieczora w samotności.
Mimo, że był bardzo dobrym obserwatorem i lubił zauważać każdą zmianę w zachowaniu, bądź ogólnie, jakąś metamorfozę, lecz w tamtym momencie nie zaobserwował zarumienionych policzków dziewczyny, przez co nie zareagował.
- Dlatego możemy powiedzieć, że byłabyś z połową ręki. Bo z jednej strony bardzo pragnąłem kolejnego spotkania, a z drugiej za krótko się znamy, żebym nie wiadomo jak bardzo tęsknił za twoim widokiem. - Uśmiechnął się ponownie, co często w ciągu tych kilku minut mu się zdarzało. Co było tego powodem? Sam nie wiedział. A same sny nie były żadnym objawieniem miłości, lecz pewnym elementem jego pamięci, co świadczyło, że jej osoba nie została całkowicie wyparta na bok przy obecności pracy i wielu innych strapień.
Zmarszczył czoło, kiedy dziewczyna stwierdziła, dość rozbawionym tonem, że szkoła już od dawna się zaczęła. Dopiero po chwili wszystko się wyjaśniło w jego umyśle.
- Ach, no tak. To tylko ja mam tak dobrze, biorąc sobie dwa razy dłuższy urlop. - Odwzajemnił uśmiech, ruszając dalej wzdłuż uliczki, gdzie było coraz mniej ludzi. Aktualną atmosferę można by nazwać magiczną, gdyby nie fakt, że ich dwójka doskonale miała inne pojęcie magii.
- Czy powinnaś? Wszystko zależy. Zależy jakiego nieznajomego i w jakich okolicznościach go spotkałaś. Czas nie gra tu roli. - Odpowiedział niczym poeta, bądź jakiś doświadczony w takich rozmowach mędrzec. Czasem tak się zachowywał co bywało bardzo "zabawne" dla jego znajomych, którzy prostowali jego słowa nieskomplikowanymi odpowiedziami, którego go zaginały.
- Cóż, teraz zdążyłaś sobie mnie przypomnieć i to jest chyba najważniejsze. I nie bądź taka pewna czy z wzajemnością - zaśmiał się, wciąż uśmiechając się tajemniczo, z takim tonem kończąc te zdanie.
Po godzinnym spacerze robiło się już wystarczająco chłodno, by Quentin zauważył gęsią skórkę Padmy, więc czym prędzej odprowadził ją do miejsca, w którym ona się deportowała, a on wrócił do domu.

zt x2
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32411
  Liczba postów : 101889
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Specjalny




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyPon 23 Lip 2018 - 21:47;

Prosty dzień? Nic z tego moja droga! @Yvonne Nancy Horan wiedziała o tym w momencie, kiedy tylko weszła do swojego biura. Pracownicy biegali po nim jak koty z pęcherzem i już na pierwszy rzut oka było wyraźnie widać, że coś jest mocno nie tak. A to oznaczać mogło tylko i wyłącznie jedno: zdarzyło się coś naprawdę bardzo złego. Upewniłaś się w tym przekonaniu w momencie, kiedy okazało się, że sama musisz udać się na miejsce zdarzenia.

Rzuć kością, aby przekonać się, co Cię spotkało!

1, 2, 3 sprawa wygląda bardzo poważnie. W jednej z mugolskich dzielnic ktoś po prostu postanowił zaatakować drzwi. Niby nic niezwykłego, ale przecież po co używać zaklęcia Alohomora, skoro można bombarda? Teraz musisz postarać się o to, aby usunąć wspomnienia wszystkich wokół, ale wiesz, że nie jest to takie proste zajęcie. W końcu, potrzebujesz kogoś do pomocy, a w pobliżu nie widzisz nikogo oprócz... Tak, to Anthony Selwyn...
Rzućcie kostkami. Jeśli łączna liczba oczek będzie wynosić minimum 5, zaklęcie wam się udaje, a mugole mają wszczepione piękne wspomnienia dotyczące wybuchu rury gazowej, a nie zaklęcia. Jeśli nie, musicie kombinować inaczej... Bo w innym wypadku, grozi Ci nawet zwolnienie. Bo kto by pomyślał, że szefowa działu może nie poradzić sobie z tak "prostą" sytuacją?

4, 5, 6 Dotarłaś na miejsce. I nic nie zauważyłaś nadzwyczajnego. No, może prócz biegającego sobie radośnie po ulicach Kwintopeda! Zbyt wielu mugoli jeszcze go nie widziało, ale wiesz, że to magiczne stworzenie jest cholernie niebezpieczne! Sama nie dasz rady, w końcu trzeba mieć bardzo obszerną wiedzę na temat magicznych stworzeń, aby wiedzieć, jak poradzić sobie z tą sytuacją. Może znasz kogoś takiego...
Rzuć ponownie kością.

    2, 4, 6 - Rzuciłaś skutecznego patronusa, który to pognał do sklepu Selwyna. Powinien się za chwilę pojawić. W końcu grasujący kwintoped to i dla niego ogromne zmartwienie...1, 3, 5 - niestety, ale patronus nie dotarł do Selwyna. Chyba musisz sama wymyślić sposób, jak poradzić sobie z tym zagrożeniem. Tylko pamiętaj o jednym. Zaklęcie petrificus totalus tylko go rozwścieczy.

W tym przypadku możesz 2 razy przerzucić kostką, w razie gdybyś chciała, aby patronus dotarł do Selwyna.

______________________

Nad Tamizą - Page 11 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Yvonne Nancy Horan
Yvonne Nancy Horan

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 175
  Liczba postów : 595
https://www.czarodzieje.org/t12426-yvonne-nancy-horan
https://www.czarodzieje.org/t12443-pocztowy-paddy#333452
https://www.czarodzieje.org/t12442-yvonne-nancy-horan
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyPon 23 Lip 2018 - 22:19;

Była wyspana, pogoda też niczego sobie, niedługo wyjeżdża na wakacje. Czego chcieć więcej, myślami już leżała na plaży i grzała się w słońcu. Odbębnić tylko kilka ostatnich dni przed urlopem i odpoczywać, z dala od tego miasta i co niektórych ludzi, na przykład współpracowników i podwładnych.
Jak tylko przekroczyła próg już wiedziała, że coś się odwaliło i to w dość poważny sposób. Ludzie szaleli jak chmara szarańczy nie wiedząc co tak właściwie ze sobą począć. Dopiero widok Yvonne trochę ich uspokoił bo mogła ogarnąć sytuację i zarządzić tą bandą. Przypominały jej się czasy kiedy zaczynała pracę w biurze Dezinformacji i wcale nie zachowywała się lepiej kiedy działo się coś poważnego. Kwestia doświadczenia i przywyknięcie do ciężkich spraw oraz towarzyszącemu temu stresowi. Musiała zachować spokój i coś na to zaradzić.
W końcu od kogoś w miarę ogarniętego dowiedziała się o co chodzi i najlepiej by sama się udała na miejsce "wypadku". Głupota czarodziei czasem nie znała granic i z przypadku na przypadek zastanawiała się co trzeba mieć w głowie by odwalać coś takiego.
Teleportowała się na wskazany adres i jej oczom ukazał się ciekawy przypadek otwierania drzwi, włamania, wszystko jedno. Nie można było tego po prostu zrobić troszkę delikatniej jak ktoś już chciał usunąć kawał drewna ze swojej drogi, a nie od razu wysadzać je w powietrze? Rozglądała się dookoła, miejsce przepełnione świadkami zdarzenia oraz czarodziejami z jej biura, którzy starali się ich zatrzymać na miejscu i by nie panikowali.
-Tyle osób na raz - mruknęła do siebie wyciągając różdżkę i rozglądając się dookoła. Znalazła na to rozwiązanie tylko jeszcze wprowadzić go w życie. Wiedziała, że jej podwładni nie będą wstanie jej pomóc. Wtedy w tłumie dostrzegła @Anthony Selwyn, trochę oniemiała. Miała w głowie tą myśl, ale po tym co się wydarzyło na weselu wątpiła w to, że zechce jej pomóc... Ryzyk fizyk i podeszła do niego, może nie ucieknie i nie uda, że wcale nie zna tej kobiety
-Musisz mi pomóc rzucić zaklęcie, proszę - spodziewała się w sumie odmowy o ile będzie chciał na nią spojrzeć po tym jak się zachowała w jego oczach, a wszelkim tłumaczeniom wolała dać spokój bo tylko mogła pogorszyć swoją sytuację.
Powrót do góry Go down


Anthony Selwyn
Anthony Selwyn

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 36
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 1527
  Liczba postów : 334
https://www.czarodzieje.org/t15911-anthony-thomas-selwyn
https://www.czarodzieje.org/t15915-lucia#430069
https://www.czarodzieje.org/t15910-anthony-thomas-selwyn
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyPon 30 Lip 2018 - 16:22;

Dzień zapowiadał się zupełnie inaczej, niż faktycznie się potoczył. Kilka luźniejszych chwil, które zyskał Anthony, postanowił poświęcić na zwiedzanie dokładniejsze Londynu. Tak naprawdę, to nie planował niczego konkretnego. Lili miała zajęcie na cały dzień, on sam nie do końca wiedział, co ze sobą począć. Nie chciał iść do pracy, gdzie jak wiedział, będzie czekać na niego sterta papierów do wypełnienia i grupa nierobów, którzy niczego nie ogarniają. Nie chciał się niepotrzebnie denerwować. Nie dziś.
Pewnie właśnie dlatego, no i jeszcze dlatego, że było pięknie na dworze, chodził spokojnie po Londynie, ciekawy co go dzisiaj spotka. Tamiza była jednym z jego ulubionych miejsc w tym mieście, więc tam na sam początek skierował swoje kroki. Zawsze czuł odprężenie, kiedy mógł spojrzeć na głęboką toń, próbując wyłapać coś ciekawego na wodzie. I pod wodą...
Kiedy szedł sobie tak spokojnie w stronę Tamizy właśnie, nagle usłyszał potężny huk w niedalekiej odległości od własnych pleców. Wystraszony, odwrócił się w ułamku sekundy, nawet nie wiedząc, kiedy w jego lewej dłoni znalazła się różdżka. Wolno ruszył w stronę, gdzie już zbierali się gapie, po czym sam stał się jednym z nich. Z fascynacją oglądał rozwalone w drzazgi drzwi. Dla niego oczywistym było, że użyto tutaj zaklęcia. Mugole w ogóle nie wiedzieli o co chodzi.
I gdy już miał odchodzić, pojawił się ktoś, przez kogo chciał uciec jeszcze szybciej. Bo ni z tego, ni z owego, wyrosła przed nim Pani z Ministerstwa Magii. I to nie byle jaka! Yvonne Horan patrzyła wprost na niego. I nagle znalazła się blisko niego, prosząc o pomoc.
Patrzył na nią tępym wzrokiem, jakby mówiła do niego w jakimś innym języku. On miał pomóc jej rzucić zaklęcie?! Przecież on się znał na magicznych stworzeniach, nie na zaklęciach!
-Ale ja nie umiem! Nnnie wiem jak Ci pomóc - zdążył tylko wyjąkać, po czym ruszył za nią. No nie mógł zostawić jej samej na pastwę tego wszystkiego. To by zdecydowanie nie było w jego stylu. Tylko podstawowe pytanie brzmiało, JAK miał jej pomóc? Bo kompletnie nie miał zielonego pojęcia, co robić.
-Dobra, mów, co mam robić, a postaram się, jak tylko mogę. Ale nie oczekuj cudów, ja się nie znam - ostatnie słowa wypowiedział tylko po to, bo chciał się trochę usprawiedliwić. Jednak już po chwili poprawił uścisk dłoni na swojej różdżce, gotów do działania.
Powrót do góry Go down


Yvonne Nancy Horan
Yvonne Nancy Horan

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 175
  Liczba postów : 595
https://www.czarodzieje.org/t12426-yvonne-nancy-horan
https://www.czarodzieje.org/t12443-pocztowy-paddy#333452
https://www.czarodzieje.org/t12442-yvonne-nancy-horan
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyCzw 6 Wrz 2018 - 20:55;

Mogła się tylko domyślać, że Anthony wolał nie mieć nic wspólnego z urzędniczką. Po tym co się wydarzyło na weselu, cóż... Pewnie by zareagowała podobnie. Było jej głupio na samą myśl, ze musi się zwrócić z pomocą właśnie do niego. Wiedziała na jakim poziomie są jej umiejętności, ale tak naprawdę potrzebowała tylko trochę dodatkowej energii by zaklęcie zmieniające pamięć zadziała na tyle mugoli jednocześnie. Dawno nie wiedziała takiego zbiorowiska. Za to jej pracownicy, no cóż. Biegali w tę i z powrotem, próbowali zaczarować pojedyncze osoby, ale to za dużo czasu.
-Nie musisz umieć, po prostu potrzebuję więcej magii. Jeśli tak to mogę ująć... Inaczej będę miała przerąbane u Ministra - może wieść na to, że nie wykonanie tej sprawy liczyć się będzie z niemiłymi konsekwencjami wobec stanowiska Yvonne. Nawet jeśli czuła się pewnie na swoim stołku, to jednorazowa porażka i już moze pakować swoje bebiloty z biura szefa.
-Dziękuję. Po prostu skup się jakbyś chciał rzucić zaklęcie to chyba umiesz, a ja się zajmę resztą - odetchnęła z ulgą, że się zgodził. Będzie mu dłużna i to bardzo. Jednak wiedziała, że najlepiej poczuć czyjąś magię kiedy ma się z drugą osobą kontakt. Kiedy wyciągała różdżkę złapała Tony'ego za rękę. Musiała no. Podniosła różdżkę kierując ją na zebranych dookoła mugoli. Musiała bardzo się skupić, nie wiedziała nawet, że zaczęła marszczyć czoło i brwi z tego wszystkiego. Wstrzymała oddech
-Obliviate - wtedy z końca różdżki wydobyło się delikatne światło, gdy zaczęła przekręcać dłoń czuła, że zaklęcie działa. Wtedy też myślami przekazała mugolom fałszywe wspomnienie co do wydarzenia. Wybuch gazu, nic więcej. Za chwilę pojawią się mugolskie służby i po całym zamieszaniu.
Światełko zgasło i było po wszystkim. Wypuściła gwałtownie powietrze z płuc przez usta i położyła dłoń na piersi. Nie sądziła, że jakieś zaklęcie może tak ją wykończyć. Odwróciła się do Anthony'ego
-Bardzo się dziękuję, odwdzięczę ci się


Kostki: suma 5
Powrót do góry Go down


Anthony Selwyn
Anthony Selwyn

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 36
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 1527
  Liczba postów : 334
https://www.czarodzieje.org/t15911-anthony-thomas-selwyn
https://www.czarodzieje.org/t15915-lucia#430069
https://www.czarodzieje.org/t15910-anthony-thomas-selwyn
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyCzw 13 Wrz 2018 - 8:30;

No nie ma co ukrywać, że Yvonne nie wywarła na nim najlepszego wrażenia. Selwyn był osobą bardzo honorową, co już widać było na pierwszy rzut oka. Jeśli ktoś zachowywał się względem niego nie w porządku, to on nie miał zamiaru odwdzięczać się czymś innym. Problem polegał na tym, że często potrafił zapomnieć o swojej dumie, jeśli miał przed oczami jakąś niewiastę w potrzebie. A właśnie tak postrzegał w tym momencie Yvonne. Jako kobietę, której po prostu potrzeba pomocy. Od tak, bez żadnych podtekstów czy niejasności. Mógł odwrócić się na pięcie i odejść w zupełnie innym kierunku, ale wiedział, że czegoś takiego sam sobie by nie wybaczył.
-Mh, eh,uhm... - mruknął coś nie do końca zrozumiałego, ale chyba miało to być zgodą, skoro po chwili wyciągnął swoją różdżkę, skupiając się na zadaniu, które przed nim postawiono. Yvonne mówiła, że musi po prostu się skupić tak, jakby rzucał zaklęcie. Ona załatwi resztę. To nie wydawało się wcale takie trudne, chociaż zaklęcia, które chciała zastosować w ogóle nie znał.
Widział, jak bardzo skupiła się na zadaniu, z którym musiała sobie poradzić. Wiedział, że biegający wokół pracownicy ministerstwa i krzyczący mugole nie mogą dodatkowo pomóc w sprawie. Dlatego skupił się tak bardzo, jak tylko sam mógł, celując różdżką w tym samym kierunku co i Yvonne.
Po chwili poczuł coś tak dziwnego, czego jeszcze w życiu nie miał okazji doświadczyć. Coś, jakby ktoś zaczął wysysać z niego wszelkie energie życiowe, tym samym próbując unicestwić. Przestraszył się, a szok odmalował się na jego twarzy. Ale nie poddał się temu uczuciu. Wiedział, że Yvonne go potrzebuje.
Tak nagle, jak się zaczęło, tak nagle się skończyło, kiedy urzędniczka zakończyła zaklęcie. Czuł się w sumie niemal tak samo jak i przed rzuceniem przez nią zaklęcia. Widział jednak, że z nią nie jest aż tak dobrze. Dlatego podszedł do niej szybko i złapał pod rękę.
-Nic Ci nie jest? - nie zdążył zapytać o cokolwiek więcej, bo po chwili zaczęły zjeżdżać się auta przez mugoli zwane radiowozami. Jakby na komendę, wielu czarodziei nagle się ulotniło, nie wiadomo gdzie i kiedy. - Chodź, musimy się stąd zbierać. - mruknął tylko pociągając ją za sobą w stronę tłumu przechodniów z nadzieją, że nikt ich nie zechce zatrzymać. Na szczęście, nie zatrzymali.
Przeszli w ten sposób jedną przecznicę, a Selwyn był w najwyższym stanie gotowości. W każdej chwili mógł wyjąć różdżkę i potraktować kogoś nie do końca miłym zaklęciem, byle tylko obronić siebie i Yvonne. Kiedy uznał, że znaleźli się w bezpiecznym miejscu, z dala od tego całego zamieszania, posadził wręcz delikatnie kobietę na ławce, która lata świetności dawno miała już za sobą.
-Jak się czujesz? Jak Ci mogę pomóc? - zapytał, przykucnąwszy przed nią. Patrzył na nią z prawdziwą troską, tym samym zapominając nagle o całym zdarzeniu, które niedawno miało miejsce. Wesele Deara się teraz nie liczyło, tylko to, aby Yvonne była cała.
Powrót do góry Go down


Yvonne Nancy Horan
Yvonne Nancy Horan

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 175
  Liczba postów : 595
https://www.czarodzieje.org/t12426-yvonne-nancy-horan
https://www.czarodzieje.org/t12443-pocztowy-paddy#333452
https://www.czarodzieje.org/t12442-yvonne-nancy-horan
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyPią 14 Wrz 2018 - 21:07;

Liczyła się z tym, że mógł jej odmówić pomocy, ale także miała nadzieję, że Tony nie jest gburem by nie wesprzeć kobiety w potrzebie. Do tego tak poważnej potrzebie, gdyby nie zaradziła coś na to miałaby sporo problemów w Ministerstwie. To chyba świadomość tego, że mimo wszystko jest kobietą, a kobietom w pomocy się nie odmawia. Czasem te niepisane reguły, które zapanowały w kulturze są bardzo przydatne, a osoby płci pięknej z chęcią z nich korzystają. Nawet jeśli ma to oznaczać, że blondynka faktycznie będzie zgrywać głupią. Całe szczęście Yvonne blondynką nie była, za to była roztrzepana psychicznie i czasem niektóre informacje do niej nie docierały.
Już miała okazję poznać to uczucie wysysania magii, kiedy jeszcze sama służyła swoją różdżką komuś innemu. Kilka pierwszych razy naprawdę było dziwne, ale da się przywyknąć. Jednak ten pierwszy, pierwszy raz często jest nieznanym i podejrzanym uczuciem. Jakby ktoś dosłownie pozbawiał kogoś energii z jego ciała, a tym samym zdolności czarodziejskich.
Podniosła głowę, kiedy poczuła się chwyt. Z jej wielkimi oczyma jej twarz wyglądała jak przybity pies, który chciał dobrze, ale jak zawsze wyszło inaczej.
-W porządku, rzadko mi się zdarza rzucać takie zaklęcia - wzięła jeszcze raz głęboki oddech i już nie miała nic do gadania, bo Tony zarządził by stąd się ulotnić. Co z tego, że Yvonne powinna się upewnić czy na pewno wszystko się udało i może pozostawić pozostałą część pracy jej podwładnym. Szefowa miesiąca.
Usiadła na ławce, czuła się jakby była z porcelany, tak delikatny był wobec niej mężczyzna. Przecież nic takiego jej się nie stało, dziwiło ją jego podejście do niej.
-Naprawdę nic mi nie jest, siadaj normalnie. Nie muszę od razu lecieć do Munga - poklepała miejsce obok siebie, przecież ławka by zmieściła jeszcze z 3 osoby. Miała wrażenie jakby to była sytuacja przed weselem albo w ogóle nie miało ono miejsca. Przecież kilka minut wcześniej była przekonana, że mężczyzna ją wyśmieje i każe jej sobie radzić samej. Kusiło ją by spytać czemu tak nagle zmienił zachowanie, ostatnio jak go widziała to prawie skakali sobie do gardeł z towarzyszem Yvonne na weselu, a przez to i na jej psychice ta sytuacja się odbiła. Nie wspominając o relacjach.


"lata świetności dawno miała już za sobą"  dzięki staruszku XDDD
Powrót do góry Go down


Anthony Selwyn
Anthony Selwyn

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 36
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 1527
  Liczba postów : 334
https://www.czarodzieje.org/t15911-anthony-thomas-selwyn
https://www.czarodzieje.org/t15915-lucia#430069
https://www.czarodzieje.org/t15910-anthony-thomas-selwyn
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyPon 17 Wrz 2018 - 19:11;

Działał jakby na autopilocie. Poprzez lata praktyk, umiał rozpoznać zagrożenie i skonsultować samemu ze sobą, czy warto podejmować rzuconą przez los rękawicę, czy raczej pozwolić jej ominąć jego ciało szerokim łukiem. W tym wypadku uznał, że ważniejsze jest znalezienie się poza obrębem miejsca dziwnego wypadku, jak najdalej, jak najszybciej. Byle by ochronić siebie i tym samym pomóc Yvonne. Skoro już chciała jego pomocy, chciał tego dokonać najlepiej jak potrafił, nawet jeśli nie takiej pomocy sobie życzyła. Taki już po prostu był. Żył ze świadomością, że to się nie zmieni. Wręcz nie chciał, aby się zmieniało. Bo przecież niesienie pomocy innym to chyba dobra sprawa, prawda?
Upewnił się, że Yvonne czuje się lepiej w momencie, gdy rozchyliła wargi i pozwoliła, aby słowa przez nią wypowiedziane podążyły w eter. Wtedy też pozwolił sobie na delikatne wykrzywienie swoich ust w grymasie sugerującym uśmiech i podniósł się, aby usiąść na ławce obok niej.
Nie wiedział, co właściwie powinien w tym momencie powiedzieć. Sytuacja była przynajmniej dziwna, jeśli nie chciało się używać bardziej radykalnych określeń. Bo w sumie właśnie pomógł osobie, która nie za ładnie potraktowała go w ostatnim czasie. Pewnie właśnie dlatego, postanowił zrobić coś, czego nie robił od naprawdę długiego czasu.
Sięgnął do kieszeni kurtki i wyjął z niej paczkę papierosów.
Wyciągnął jednego i lewą dłoń złapał różdżkę. Przy pomocy odpowiedniego zaklęcia wyczarował niewielki płomyk na jej końcu, niby mugolska zapalniczka. Odpalił papierosa i zaciągnął się nim, pozwalając na to, aby srebrna chmura leniwie wydostała się z jego niedomkniętych ust.
-To co tam właściwie miało miejsce? - zagaił kobietę. Po części zadał to pytanie po to, aby uniknąć konieczności rozmawiania o zdarzeniach z wesela, a po części po to, by zaspokoić swoją wrodzoną ciekawość. Tak, myślał w tym momencie o tym, jak ona się wtedy zachowała. Nie, nie zapomniał. Niekoniecznie chciał tylko o tym rozmawiać teraz. Może warto puścić to w niepamięć?

Kostka na zaklęcie: 6
Powrót do góry Go down


Yvonne Nancy Horan
Yvonne Nancy Horan

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 175
  Liczba postów : 595
https://www.czarodzieje.org/t12426-yvonne-nancy-horan
https://www.czarodzieje.org/t12443-pocztowy-paddy#333452
https://www.czarodzieje.org/t12442-yvonne-nancy-horan
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyNie 23 Wrz 2018 - 12:09;

Dał się przekonać by usiąść obok urzędniczki. W ogóle pozwolił sobie na zbliżenie się do niej, nie wyrwał też ręki z jej dłoni kiedy rzucała zaklęcie. Nie zaraża na szczęście, chyba że głupota należy do chorób zakaźnych, ale to chyba wątpliwe. Zresztą, na medycynie to mało co się zna, to też wypowiadać się na ten temat nie będzie.
Obróciła głowę by zobaczyć co Tony kombinuje, papierosy? Zwykle ludzie po nie sięgają z powodu nałogu, a jeśli to jeszcze nie nałóg to przez napływ emocji, tych gorszych. Miała złe przeczucie, bo kiedy go poznała i pod czas kolacji nie sięgał po ten syf. Jeszcze bardziej ją przeraziło, że wyciągnął różdżkę i z niej skorzystał jak z zapalniczki.
-Zwariowałeś?! Tutaj są mugole - zareagowała łapiąc go za rękę, w której trzymał różdżkę by natychmiast ją ukrył - Tak się składa, że zajmuje się takimi idiotami co sobie czarują przy mugolach i w centrach miast, a potem muszę świecić za nich oczami- nie chciała go obrazić, ani nic z tych rzeczy. Na to akurat była przewrażliwiona i to bardzo. Rozglądała się dookoła czy ktoś na to nie zwróciła uwagi, na szczęście ludzie krążący dookoła byli zapatrzeni w widoki albo te ich świecące małe urządzenia. Odetchnęła z ulgą i zabrała ręce z Anthony'ego, położyła je grzecznie na własnych kolanach.
-Jakiś koleś stwierdził, że po co otwierać drzwi za pomocą klamki jak można użyć Bombardy, dość sporej - obróciła się by móc spojrzeć za siebie czy wszystko za nimi jest już ogarnięte. Widziała panów w dziwnych kostiumach, zapewne służby mugolskie. Czyli już nie miała się czym martwić
-Jeszcze raz dziękuję za pomoc, naprawdę się odwdzięczę
Powrót do góry Go down


Anthony Selwyn
Anthony Selwyn

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 36
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 1527
  Liczba postów : 334
https://www.czarodzieje.org/t15911-anthony-thomas-selwyn
https://www.czarodzieje.org/t15915-lucia#430069
https://www.czarodzieje.org/t15910-anthony-thomas-selwyn
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyWto 25 Wrz 2018 - 22:29;

On palił rzadko. Praktycznie rzecz biorą wcale tego nie robił. Zdarzało się to sporadycznie w przeróżnych sytuacjach. W jego przypadku wcale to nie oznaczało, że jest rozgniewany, że ma jakiś problem, coś go trapi. On po prostu lubił to czasami zrobić. Zawsze z dala od Lili i zawsze w taki sposób, aby nie emanować tym na kilometr czy dwa. No cóż, tym razem wyszło trochę inaczej.
Odruch odpalania papierosa różdżką był czymś tak naturalnym dla niego, że nawet nie zastanawiał się, tylko po prostu to robił. I dopiero słowa Yvonne jakby przywróciły mu możliwość spotkania się dwóch szarych komórek ze sobą, tym samym sformułowania się jakiejś logicznej myśli w jego głowie. Szlag. Tu faktycznie pojawiali się mugole... Co prawda nie dokładnie w miejscu, gdzie oni się znajdowali, ale przecież tuż obok była ulica, po której oni łazili.
Coś na kształt konsternacji wymalowało się na jego licu, kiedy to sobie uzmysłowił i został zrugany przez panią urzędniczkę. Ale po chwili pozwolił sobie na szeroki uśmiech posłany w jej stronę.
-Czyli co, teraz wyślesz mnie do Azkabanu za łamanie prawa? - pozwolił sobie na rzucenie takiego suchego żartu w jej stronę z niegasnącym wciąż uśmiechem. Różdżkę jednak posłusznie schował, nie potrzebna była im kolejna kryzysowa sytuacja w tym momencie.
Parsknął śmiechem słysząc opowieść odnośnie wydarzenia, w którym właśnie miał okazję brać udział. Zaciągnął się ponownie papierosem i pozwolił, aby dym leniwie opuścił jego płuca, nim postanowił coś na ten temat dodać od siebie.
-A myślałem, że praca w Ministerstwie Magii to sama papirologia i nuda. - skomentował całe to zdarzenie z bardzo charakterystyczną dla niego dawką optymizmu. Bo naprawdę, tak dotychczas uważał. Że bycie urzędnikiem nie mogło wiązać się z jakąkolwiek dawką ekscytacji czy adrenaliny. Jemu to wszystko dostarczało polowanie na zwierzęta i opieka nad nimi, która nigdy do najprostszych nie należała. Ale po prostu brak możliwości częstego podróżowania musiał sobie rekompensować w jakiś sposób. Na Merlina... Jak on tęsknił za adrenaliną, która temu wszystkiemu towarzyszyła...
Machnął ręką, jakby to w ogóle nie było istotne. Bo w rzeczywistości dla niego nie było. Nie pomógł jej tylko po to, aby potem mieć z tego jakiekolwiek korzyści. Pomógł jej, bo uważał, że tak powinien się zachować w obecnej sytuacji. Pomógł, bo uznał to za słuszne. I pewnie pomógłby jeszcze raz, gdyby spotkało go coś podobnego.
-Daj spokój Yvonne. Nie musisz, nie zależało mi na czymś takim, kiedy postanowiłem Ci jednak pomóc. - odpowiedział zgodnie z prawdą i ze swoim własnym sumieniem.
Powrót do góry Go down


Yvonne Nancy Horan
Yvonne Nancy Horan

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 175
  Liczba postów : 595
https://www.czarodzieje.org/t12426-yvonne-nancy-horan
https://www.czarodzieje.org/t12443-pocztowy-paddy#333452
https://www.czarodzieje.org/t12442-yvonne-nancy-horan
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyCzw 29 Lis 2018 - 20:52;

-Masz to szczęście, że jestem szefową to i czasem na więcej przekrętów mogę sobie pozwolić - plusy i minusy takiego stanowiska, oczywiście z umiarem by nie zachłysnąć się władzą. Jeszcze zechce zostać samym Ministrem Magii. Lepiej sobie nie wyobrażać co by Yvonne wymyślała będąc na takim stanowisku, ale byłoby duże prawdopodobieństwo, że niektóre sprawy by zostawiła takimi jakie są. Gdyż samej jej to nie przeszkadza lub się z tym zgadza, lub jest zbyt leniwa by zajmować się jakimiś pierdołami, które nawet nie wiele wnoszą do życia i nikt sobie nawet nie zdaje z nich sprawy, że coś takiego istnieje! Po co psuć sobie nastrój i innym.
-Zdziwiłbyś się - wyprostowała się kiedy Tony przestał się śmiać z zachowania urzędniczki - Ja na przykład dużą część czasu swojej pracy spędzam poza murami Ministerstwa, tak jak tutaj i przeganiam idiotów i mugoli do porządku. Czasem nawet potrzebuję pomocy Aurorów! - ostatnią część wypowiedzi zaznaczyła wyjątkowo entuzjastycznie. Czasem naprawdę lubi tą pracę, a kiedy przychodzi do poważnych przypadków to lepiej się przy tym bawi bo działa na nią adrenalina i czas.
-Po tym jak kiedyś się zachowałam, to nie zdziwiłoby mnie to że zostawisz mnie z tym samą - jednak sumienie nadal ją dręczyło po tym co się stało na weselu Doriena. Dość nie świadomie o tym powiedziała, czasami jej język jest szybszy od myśli. A mogli jeszcze miło chwilę porozmawiać.


hehe
Powrót do góry Go down


Mallory Colquhoun
Mallory Colquhoun

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 243
  Liczba postów : 249
https://www.czarodzieje.org/t15706-mallory-colquhoun
https://www.czarodzieje.org/t15725-poczta-poczta#423973
https://www.czarodzieje.org/t15716-mallory-colquhoun
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyPon 4 Mar 2019 - 22:33;

Ostatnie tygodnie były dziwne. Doskonale zdawała sobie sprawę, iż to kwestia jej samej, jednak wciąż usilnie próbowała wmówić przede wszystkim sobie, że to wina otaczającego ją świata, a nie kilku naprawdę głupich i nieprzemyślanych decyzji. Dużo pracowała, chcąc oderwać myśli od tego, co zaprzątało jej głowę, przez co kompletnie przegapiła coroczny wyjazd na ferie, łapiąc się na tym zaledwie parę dni temu. Była trochę zła - w końcu jest to idealny pretekst, żeby przez dwa tygodnie nie przejmować się absolutnie niczym, siedząc gdzieś na zupełnie innym kontynencie, szybko jednak postanowiła zagospodarować nadmiar wolnego czasu na nadrobienie zaległości. W końcu tuż przed feriami zniknęła na chwilę, chcąc przemyśleć parę ważnych i istotnych dla niej samej kwestii.
List do Nessy był impulsem. Siedząc w aptece i bazgrząc coś na znalezionym pod ladą kawałku pergaminu, nie sądziła nawet, iż tak szybko dostanie odpowiedź. Przez moment przeszło jej nawet przez myśl, iż być może rudowłosa również nie pojechała na ferie, zniknęła ona jednak równie szybko, jak się pojawiła, wraz z przeczytaniem słowa Islandia.
Brakowało jej Ślizgonki. I chociaż wcześniej niejednokrotnie żyjąc własnym życiem, jedynie mijały się w dormitorium, nie zamieniając ze sobą najmniejszego nawet słówka, teraz czuła się, jakby powoli ją traciła. Być może złudne przeczucie, z każdym dniem przybierało jednak na sile. Dlatego też postanowiła napisać. Potrzebowała jej, potrzebowała rozmowy, wreszcie - potrzebowała wsparcia. Nie mogła się więc nie uśmiechnąć pod nosem, czytając kolejną wiadomość od rudej, a klienci apteki, myśląc iż Ślizgonka uśmiecha się na ich widok, wychodząc ze sklepu życzyli jej wszystkiego dobrego. Miłe.
Postanowiła spotkać się z nią w Londynie. Zimowa aura (o dziwo) nie zniechęciła jej do spaceru i wychodząc z apteki, skierowała się w stronę rzeki. Już jakiś czas temu upodobała sobie tamtejsze bulwary, spędzając tam znaczną część wolnych po pracy wieczorów. Teraz było wcześnie, do zmierzchu jeszcze daleko. Widok na płynącą Tamizę nie uspokajał jej jednak tylko nocą. Za dnia było równie cudownie, ale nieco tłoczniej.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyNie 27 Paź 2019 - 19:53;

Trzask, chłód, tysiące dźwięków uderzyło w ich uszy.
Późny wieczór w centrum Londynu należał do tych kolorowych, przepełnionych ludźmi oraz muzyką. Nad brzegiem Tamizy wielu artystów miało swoje występy, stały budki z jedzeniem i napojami, przebrani mugole zachęcali do robienia sobie z nimi zdjęć. Wydawało się jej, że to najodpowiedniejsze miejsce, bo kto by ich tu szukał? Uśmiechnęła się już w charakterystyczny, zaczepny dla siebie sposób, narzucając na ramiona płaszcz i skrywając nieco materiał czerwonej, długiej sukni. Nie wsunęła jednak rąk w rękawy, pozwalając sobie na odrobinę swobody. Widząc pytające spojrzenie Corteza, odetchnęła tylko głębiej i złapała go za dłoń, splątując ich palce ze sobą, ciągnąć za sobą w stronę głównego bulwaru.

- Tutaj nikt nie będzie przeszkadzał. - powiedziała z satysfakcją, rozglądając się dookoła. Tańczące światła, neony, podświetlony główny most Londynu. Wszystko to sprawiało, że gwiazdy na niebie nie były widoczne i można było dostać zawrotów głowy. Najzabawniejsze było to, że dookoła było tyle hałasu, że jej uszy całkiem zaczynały go ignorować, skupiając się na rwącej, brudnej rzece. Jej intensywny zapach uderzał w nozdrza, przywodził na myśl mewy oraz błoto, a jednocześnie był tym jedynym aromatem serca Wielkiej Brytanii. Spojrzała na niego z dołu, stawiając krok za krokiem, podkreślany stukotem niebotycznie wysokich szpilek. Zaskoczyła go, nie spodziewał się randki w takim miejscu. - Wiem, nie jesteś fanem takich miejsc i mugolskich atrakcji, jednak tutaj nie spotkamy nikogo znajomego. Mallory mnie tu kiedyś zabrała.
Dodała jeszcze, wzruszając delikatnie ramionami. Fascynowały ją te małe straganiki czy starsze, uśmiechnięte Panie sprzedające apetycznie wyglądające hot dogi. Znał ją na tyle, żeby stwierdzić, że od samego początku planowała go porwać z tego przyjęcia, gdy tylko wypełni swoje obowiązki. Dostrzegła mniej zaludnione miejsce, murek odgradzający deptak od rzeki, gdzie przez rosnące po obu stronach drzewa amatorów fotografii nie było, bo liście zasłaniały słynne zabytki. Zaciągnęła go więc w tamtą stronę, bezceremonialnie podskakując i siadając wygodnie na zimnym betonie. Założyła nogę na nogę, ignorując całkiem eksponujące udo rozcięcie, ułożyła też torebkę na kolanach. Kołysane przez zimne podmuchy włosy, unosiły się gdzieś za plecami, ciągnąc razem z prądem rzeki w prawą stronę. Dzięki zajętemu przez siebie miejscu miała dobry widok na jego twarz, byli niemalże równi, co karzełkowi nie zdarzało się nazbyt ciężko. Puściła jego dłoń, otwierając torebkę i wyjmując dwie, niewielkie buteleczki. W jednej było whiskey, w drugim wódka.
- Na co masz dziś ochotę? Wzięłam na wynos. - zaczęła spokojnym głosem, nie biorąc niczego większego specjalnie. Nie mogli się upić, jeszcze nie teraz. Ta odrobina procentów miała tylko ich rozluźnić, rozgrzać. Zgarnęła palcami kosmyki włosów z twarzy, przyglądając mu się uważnie. Zlustrowała jego twarz, w końcu zatrzymując się na zwykle chłodnych, głębokich oczach. - Pamiętasz, jak jeszcze we wakacje rozmawialiśmy o czarnej magii? Twoja propozycja jest nadal aktualna, skarbie?
Zapytała w końcu nieco ciszej, milknąc już, przekręcając głowę na bok, zaciekawiona jego reakcji. Oczywiście wiedziała, że była — on nie rzucał słów na wiatr. Było to jednak tylko jedno z pytań, które dla niego na dzisiejszy wieczór przygotowała.
Powrót do góry Go down


Aleksander Cortez
Aleksander Cortez

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Galeony : 148
  Liczba postów : 901
https://www.czarodzieje.org/t13688-aleksander-cortez
https://www.czarodzieje.org/t13741-cortez-aleksander-korespondencja
https://www.czarodzieje.org/t13704-aleksander-cortez
https://www.czarodzieje.org/t18718-aleksander-cortez-dziennik#53
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptySro 30 Paź 2019 - 21:38;

Nie ukrywał zaskoczenia jaki wywołało na nim to pełne życia, głośne miejsce. Z pewnością omijałby takie szerokim łukiem, nawet jeśli byłyby przepełnione magią. W takich jak to bywał naprawdę rzadko. Więc jeśli chciała się ukryć przed ich światem to nawet dobrze wybrała. Lecz, czy ktoś taki jak oni będzie w stanie się ukryć? W długiej, czerwonej, niezwykłej sukni lub w niecodziennym stroju, tak bardzo odbiegającym od dzisiejszej normy. Chcąc nie chcąc przyciągali spojrzenia. Nawet w tak pstrokatym, pełnym dziwactw miejscu.
Zawirowały mu w nosie wszelkie zapachy tego miejsca, powodując, że nieco zakręciło mu się w głowie. Ale utrzymał się na nogach czując jej mocny uścisk na ręce. To również go zaskoczyło, lecz w przeciwieństwie do wszystkiego co ich otaczało, ten gest orzeźwił jego umysł, sprowadził na ziemię. Na twarde podłoże, pozwalając myślom na powrót płynąć swoim normalnym tempem. 
- Owszem, nie jestem - odpowiedział jedynie, pozwalając się prowadzić w stronę którą chciała dziewczyna. Stając się coraz to bardziej ciekawy, o co może chodzić rudowłosej. Mimo wszystko rozglądał się nie wiedząc na czym zawiesić na dłużej wzrok. Przesyt ten jednak szybko go zmęczył przez co uznał, że najlepiej będzie jeśli całą świadomość skupi na dziewczynie z którą tutaj przybył. 
W pierwszej chwili zastanowił się kim była w ogóle ta Mallory. Lecz nie kojarząc nikogo o tym imieniu uznał, za nieistotną kwestię dopytywać się kto to jest. I co w ogóle dziewczyny mogły robić w takim miejscu jak to. 
W chwili gdy usiadła odsłaniając kawałek uda zerknął na nie, a następnie przeniósł spojrzenie na brązowe oczy Nessy. 
- Wolę wódkę. Za dużo tutaj smaków i zapachów, bym miał chęć na whisky. - odpowiedział łapiąc za butelkę z zamiarem rozpieczętowania nakrętki, a także by miała wolną rękę, mogąc schować drugi szklany łup wyniesiony z imprezy.
Podchwycił jej spojrzenie, podchodząc do niej w zasadzie tak blisko, że bez problemu mogłaby go objąć nogami. 
- Mhmmm - Wymruczał w odpowiedzi odrywając wzrok i spoglądając na buteleczkę odkręcając ją, po czym podał narzeczonej. 
- A co w końcu się zdecydowałaś? -  powiedziawszy to znów doprowadził do tego, że ich spojrzenia się skrzyżowały, a w jego wiecznie chłodnych oczach, zatańczyły małe rozbawione ogniki. A może raczej był zaintrygowany tym tak nagłym wyznaniem. Ponieważ pomału zaczął zapominać o tym fakcie. Jak bowiem powiedział już wcześniej. Nic nie planował robić na siłę.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyNie 10 Lis 2019 - 14:03;

Lubiła zaskakiwać. Specjalnie wybrała miejsce, którego by się po niej nie spodziewał ani on, ani nikt inny. Gdzieś, gdzie nie będą im przeszkadzać w rozmowie. Karmelowe ślepia przesunęły z zaciekawieniem, nazbyt widocznymi iskierkami podziwu po mugolskiej architekturze. Bulwar był naprawdę piękny, a cały ten hałas i kolory tworzyły niesamowitą otoczkę, której nie można było nigdzie indziej znaleźć. Szum wody to dopełniał, podobnie jak skrzeczenie mew, których pióra walały się pomiędzy nogami przechodniów. Londyn był jednym z ulubionych miejsc turystów, nic więc dziwnego, że niezależnie od godziny, tętnił życiem. Zwłaszcza tutaj, gdzie widok na most zapierał dech w piersiach. Musiała przyznać, że oświetlenie było równie imponujące, co sufit w Wielkiej Sali. Ich stroje wbrew pozorom były doskonałym przebraniem, bo przechodnie brali ich z pewnością za aktorów z pobliskiego teatru lub ulicznych tancerzy, których było pełno.
- Nie jest chyba aż tak źle, co? - rzuciła z ciekawością, przez chwilę obserwując jego twarz kątem oka. Widziała to zaskoczenie, być może nawet cień zaintrygowania. Pewnie wyglądała podobnie, gdy stara przyjaciółka ją tu przyprowadziła. Lanceley była jednak tolerancyjna, nie miała nic na dłuższą metę do ludzi o brudnej krwi, pozbawionych magii. Żyli najlepiej jak umieli, pracując ciężko na rzeczy, które oni mieli dzięki machnięciu różdżki. Nie umiała nie szanować ciężkiej pracy. - Mają tu naprawdę dobrze przekąski, gdybyś zgłodniał. Nawet strzelające ziarna! Pięknie pachną, masłem lub karmelem.
Poprawiła się na murku, którego chłód wywołał dreszcz na jej skórze. Wiedziała, że amatorów fotografii t miejsce nie interesowało, a o tej porze rozbieganych dzieci raczej nie uświadczą, więc byli bezpieczni i powinni mieć względy spokój. Grzebiąc w torebce, wyjęła trunki i czekając na wybór Aleksandra, przyglądała się chwilę swoim dłonią. Drobne, o długich palcach oraz jasnej karnacji, stworzone do grania na instrumentach oraz ich tworzenia, a ona chciała to porzucić. Spojrzała też na pierścionek, który grzecznie reprezentował jej obecny stan cywilny — przez to, że unikała noszenia go na zajęcia, zawsze wzbudzał w niej to samo westchnięcie zachwytu, które było za pierwszym razem. Był pięknie wykonany, a ona znała się na biżuterii. Niemniej jednak Cortez wybrał, a ona kiwnęła głową z uśmieszkiem.
- Widzę, że stawiasz dziś na konkrety. Dobrze. Niech będzie wódka.
Whiskey wróciła do torby, a tą położyła na boku, aby mieć wolne kolana. Znała go tyle lat, że wiedziała, od jakich informacji zacząć, aby nie psuć mu humoru tak od razu. Rude podobno z natury były cwane i przebiegłe, a on wydawał się jej najodpowiedniejszą osobą do korepetycji. Blaith pewnie była zajęta, a do tego nigdy w życiu nie pozwoliłaby jej na naukę sztuk zakazanych. Nawet kuzynka bywała nadopiekuńcza. Wzięła butelkę, upijając łyka. Zacisnęła powieki, czując, jak pieką ją usta i przełyk, jak fala gorąca uderza w każdy zakamarek jej ciała. Całe szczęście, że miała mocną głowę po swoim epizodzie z problemami alkoholowymi. Uniosła wzrok, wyciągając dłoń z butelką w jego stronę, patrząc mu jak zwykle bezpośrednio w oczy.
- Mhm. Może mi się to przydać w pracy. - zaczęła z delikatnym wzruszeniem ramion, przygryzając na chwilę dolną wargę. Wolną dłoń uniosła, przesuwając ją po jego klatce piersiowej, zatrzymując gdzieś na wysokości serca. Znów opuściła spojrzenie, patrząc na błyskotkę na palcu. - Cóż, jeśli masz być ... jeśli jesteś moim narzeczonym, to masz prawo wiedzieć pierwszy. Poważnie myślę nad karierą aurora, może później uderzę w coś wyżej w ministerstwie.
Zamilkła, łapiąc powietrze i przymykając na chwilę oczy, ignorując wyobraźnię podsyłającą jej rozwścieczone twarze rodziców, którzy planowali dla niej przyszłość zupełnie inaczej. Nie była jednak gotowa na rozmowę z nimi na ten temat, jeszcze nie teraz. Zadarła głowę, znów patrząc na jego twarz, poszukując spojrzenia. Dłoń przemknęła wyżej, układając się ostatecznie na chwilę na jego policzku, aby zaraz wrócić do właścicielki, która z jej pomocą zgarnęła miotający się na wietrze kosmyk włosów za ucho. Uśmiechnęła się, chcąc tak naprawdę porozmawiać z nim o wszystkim, skoro w końcu mieli okazję.
- A w związku z tymi całymi zaręczynami.. Jak się z tym czujesz? To była raczej decyzja dla świętego spokoju, ale będziemy musieli w końcu coś z tym zrobić.. - westchnęła z delikatnym wzruszeniem ramion, odwracając od niego wzrok i przesuwając go gdzieś w stronę tej zatłoczonej części bulwaru, nad którą górował cień mostu. Gdy jej spojrzenie napotykało pogodne, roześmiane twarze tutejszych turystów, miała wrażenie, że oni nie mieli żadnych problemów w przeciwieństwie do nich. Złudzenia potrafiły podsycać emocje.
Powrót do góry Go down


Aleksander Cortez
Aleksander Cortez

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Galeony : 148
  Liczba postów : 901
https://www.czarodzieje.org/t13688-aleksander-cortez
https://www.czarodzieje.org/t13741-cortez-aleksander-korespondencja
https://www.czarodzieje.org/t13704-aleksander-cortez
https://www.czarodzieje.org/t18718-aleksander-cortez-dziennik#53
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyNie 15 Gru 2019 - 15:20;

To miejsce miało swój wyjątkowy klimat, nie potrafił temu zaprzeczyć, nawet jeśli nie cierpiał wszystkiego co mugole zrobili. Architekturę zawsze lubił, a tutaj miał czym nacieszyć oczy.
- Jest z pewnością inaczej - odpowiedział jak zwykle, wymijająco, nie ukazując, czy to miejsce faktycznie mu się podoba. Widać było u niego zainteresowanie, bo co chwilę coś innego zwracało jego uwagę. Ale to też właśnie mogło powodować, że z drugiej strony czuł się tak bardzo przytłoczony. A on przecież uwielbiał otwarte przestrzenie, niekończące się polany, gęste lasy, wodę ciągnącą się aż po horyzont. Tutaj szybko doszli do obranego celu, murku który sobie zajęli. Kiedy tam byliby w stanie iść i iść, wciąż nie widząc nawet zarysu miejsca do którego się zmierza. On chyba za bardzo lubił być w ciągłym ruchu. Za mocno przyzwyczajony do tego podczas swoich szkoleń.
- Masz na myśli ten Pop-corn? Kupowałem go na wycieczce kiedy to poszliśmy do kina na zajęciach z Mugolo. - Powiedział uśmiechając się lekko, dumny w pewien sposób, że jest zaznajomiony z tym pojęciem. Wciąż nie mógł odżałować późniejszego braku na zajęciach, kiedy to omawiali późniejsze filmy i odnosili się do ich świata. Mało było takich zajęć na tym przedmiocie. Często zajmowano się głupotami, a tak istotny temat pozostawiano bez zagłębiania się w niego. 
Obserwował jak bawi się pierścionkiem, przygląda mu się intensywnie się nad czymś zastanawiając. A później jej odpowiedź spowodowała, że uniósł nieco brwi i cofając się o mały krok, spojrzał uważniej na jej twarz.
Wcale nie masz na myśli alkoholu co Nessa? - Przemknęło mu przez myśli i wsłuchał się w jej wypowiedź. Nie przerwał, domagając się jakiś konkretów, szybko bowiem dodała to co jej najbardziej ciążyło. Nie odpowiedział też przez dłuższą chwilę. Chociaż na zdanie auror jego usta wygięły się trochę kpiąco. Dopiero wtedy pośpieszył z tłumaczeniem, nie chcąc by też odebrała tego jako pogardę względem niej.
- Sama wiesz, że ja nie mam raczej dobrych relacji z aurorami. I jeśli byś chciała pozostać nim na zawsze to nie podobało by mi się to. Ale jeśli kierujesz w coś dalej, to z doświadczeniem aurora powinno być łatwiej zajść gdzieś dalej. - Wytłumaczył spokojnie, zastanawiając się nad kwestią, która później i jej zaprzątała głowę. 
- Bo szczerze powiedziawszy to droga jaką obrali dla Ciebie twoi rodzice mi do Ciebie nie pasuje. Jesteś za bardzo ambitna by osiąść gdzieś w warsztacie i robić magiczne instrumenty. - dopowiedział i uśmiechnął się do niej pokrzepiająco.
Szybko przeskoczyła na kolejny temat, choć poniekąd tak bardzo był też powiązany z tym jeśli myśli dziewczyny poniosły się ku jej rodzinie. 
- Zdaje się, że rodzice zaplanowali twój każdy ruch na przyszłość. Niestety tak się nie da. Co zresztą sama czujesz, nie chcąc być tym kim oni zaplanowali. Według mnie tak też może być z naszymi zaręczynami. Jeśli chcesz je zerwać w tej chwili. Możesz, ja już mówiłem. Nie chcę cię ograniczać ani wpływać siłą. Zarówno jeśli chodzi o kroki ku zagłębieniu się w czarną magię, jak i ogólnie w życiu i w relacje między nami. - Rozgadał się jak zwykle. 
W chwili kiedy przyłożyła rękę mu do policzka, przycisnął do niej mocniej swoją twarz i dodał.
- Jednak jeśli mam byś szczery to ja dla siebie nie wyobrażam sobie nikogo innego niż właśnie Ciebie Nessa. Znamy się już od tak dawna, jesteś jedną z garstki ludzi na całym świecie do których coś czuję. Już dawno przewyższyło to rangę zwyczajnej znajomości, czy nawet przyjaźni. Wiedząc, że mimo wszystko zawsze mogę na Ciebie liczyć i mam nadzieję, że ty uważasz to samo ze wzajemnością. W dodatku jesteś z starego, bardzo uznanego wśród czarodziei rodu. Więc w mojej rodzinie przyjmą Cię z szeroko otwartymi rękoma. No i nie jesteśmy w żaden sposób spokrewnieni, a to już rzadkość. - No tak... Jeśli mamy do czynienia z taką parką jak Nessa i Aleksander to na czystą, głęboką romantyczność i namiętność nie ma co liczyć.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptySro 8 Sty 2020 - 20:07;

Stosunek Nessy do mugoli był raczej neutralny. Nie miała w naturze nikogo skreślać za pochodzenie, a wielu czarodziejów pół krwi lub mniej, było niezwykle utalentowanych. Bardzo lubiła też tworzoną przez nich muzykę, którą niezwykle łatwo mogła przełożyć na skrzypce lub fortepian, a do tego mieli ciekawą kuchnię. Prawda była taka, że wiele o ich świecie powiedział jej Holden, chociaż nadal dokładnie nie potrafiła się w tym odnaleźć. Na słowa Alka wywróciła oczyma, prychając cicho, wciąż jednak trzymając jego dłoń, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie.
- No, naprawdę. Wiele mi to mówi o tym, czy zniesiesz tutejszą atmosferę podczas spaceru, czy może wolisz teleportować się w bardziej czarodziejskie rejony.
Odparła z nutą rozbawienia i pretensji jednocześnie, posyłając mu zaczepny uśmiech. Znała go tyle lat, że doskonale wiedziała, że może sobie pozwalać na więcej i nie będzie traktował jej teatralnych sztuczek poważnie. Z pewnością wpływ na wybór miejsca miały jej niebotycznie wysokie szpilki, w których chodzenie po chodniku było najprostsze. Usadowiła się wygodnie, opierając rękoma o murek. Było tu luźniej, bo drzewa skutecznie blokowały możliwość zrobienia zdjęcia na tle Londyńskiego mostu, a zresztą większość ludzi już udawała się do pubów, chcąc spędzić wieczór przy piwie. Kiwnęła głową, wprawiając w ruch kaskady miedzianych, wijących się włosów.
- Tak! Kompletnie nie mogę zapamiętać tej nazwy. I co? Smakował Ci?
Czuła się zobowiązana, aby zdradzić mu chociaż trochę swoich planów na przyszłość, a poza tym dalsze trzymanie tego w sobie sprawiłoby, że odeszłaby całkiem od zmysłów. Wiedziała, że to ambitny plan, ma wiele długich lat pracy, jednak znacznie bardziej pasujący do ambitnej ślizgonki. Obserwowała jego twarz, doszukując się każdej, najmniejszej nawet reakcji na to, jak to przyjmie. Pamiętała, że z aurorami i ministerstwem nie było mu po drodze. Nie przerywała mu jednak, wlepiając w niego karmelowe tęczówki.
- Teraz pewnie wybuchniesz śmiechem, ale myślałam, o pozycji Ministra Magii. Znacznie łatwiej dostać nominację z pozycji szefa departamentu, chociaż to kilkanaście lat pracy... Przeglądałam dostępne staże w ministerstwie, a poza aurorami, ciekawe były jeszcze katastrofy i tajemnice, ewentualnie przestrzeganie prawa, ale to najbardziej nudne. Całe dni w papierach. - wytłumaczyła ze spokojem, milcząc chwilę po jego wypowiedzi. Intuicja jej nie zawiodła. Wiedziała, że pozostanie na aurorze, niezbyt spodoba się potencjalnemu małżonkowi, o ile ten misterny plan tatusiów dojdzie do skutku.
- Tak, tylko co się stanie z tradycją i warsztatem ojca, jak nie będę tego kontynuować? Może dałabym radę i w urzędzie i z muzyką. Zabije go, jak to porzucę.
Tutaj już głos dziewczyny był zrezygnowany, wypełniony bezradnym westchnięciem. Naprawdę, paskudnie było być jedynym potomkiem jakiegoś rodu, który niegdyś — może i był wielki, jednak teraz zdawał się niknąć na tle innych, wielodzietnych rodzin. Nie wiedziała, czy umiała być taką egoistką i prosić ich o to, aby pogodzili się z jej decyzją. Przesunęła spojrzeniem po okolicy, zawieszając je na chwilę na kolorowej budce z jedzeniem, z której dobiegała ich uszu wesoła muzyka. Słuchała go w milczeniu, jednak na ustach błąkał się delikatny uśmiech. To był jeden z tych momentów, gdzie ścierała się jej chęć z tym, co powinna. Wzruszyła delikatnie ramionami, szczelniej opatulając się płaszczem, aby zaraz wrócić uwagą do ślizgona.
- I wiesz, że ja też nie zamierzam Cię ograniczać? Możesz robić, co Ci się żywnie podoba. Jesteśmy przecież przyjaciółmi od tak dawna, że wbijanie sobie noża w plecy w postaci zakazów i nakazów jest poniżej godności. Zwłaszcza że, obydwoje mamy zobowiązujące nazwiska. - przerwała na chwilę, unosząc delikatnie dłoń i znów łapiąc za swój pierścionek, aby delikatnie zakręcić nim na palcu. [b] -Zdaje sobie sprawę, że mogłabym Ci go oddać tu i teraz, nawet jeśli rodzice by się tym nie pogodzili. Na ten czas to jednak gwarancja spokoju, a ja nie mam siły na użeranie się ze swoim ojcem. Jest tyle rzeczy do zrobienia przed końcem szkoły. A to bezpieczna strefa.[/b]
Zamilkła, zdając sobie sprawę, jak to brzmi, chociaż nie do końca przekazała to, co miała na myśli. Była pewna, że on też nie czuję się komfortowo, bo to trochę tak, jakby zmuszali go do ślubu z Isabellą. Mogło to jednak wynikać z jej podejścia do roli przyjaciela, całkiem bezpłciowej. Zdziwiona drgnęła nieco, gdy twarz Aleksandra znalazła się przy jej dłoni, a brew mimowolnie powędrowała do góry. Kolejne słowa sprawiały jednak, że nieco rozchyliła usta w niemym zaskoczeniu, spoglądając w jego oczy z niedowierzaniem. Nie był wylewny, nie był romantyczny i czasem wręcz posądzała go o większy aseksualizm od swojego. Nic więc dziwnego, że nie bardzo potrafiła znaleźć słowa, żeby jego wypowiedź jakoś skomentować.
- To jest absolutnie nowa, odrobinę romantyczna i urocza twarz Corteza, który odrzucał każdą pannę, która próbowała go złowić? - zaczęła, nie mogąc powstrzymać rozbawienia. Nie cofnęła jednak dłoni, wypuszczając ze świstem powietrze z ust. Radziła sobie gorzej z takimi rozmowami niż z zielarstwem. - Czy to nie jest tak, że postrzegasz mnie trochę, jak młodszą siostrę? Nie chciałabym Cię skazać na związek z kimś, kto nie potrafi z iskry zrobić płomienia. Bo jeśli faktycznie weźmiemy ze sobą ślub, to będzie oznaczało wyjście z miejsca, które znamy. Poszerzenia, ba, likwidacji granic Alek. Nigdy nie patrzyłam na Ciebie inaczej, niż na przyjaciela. Znasz mnie, jestem beznadziejna w takich sprawach. Nie mogę Ci nic obiecać, dać jakiejkolwiek gwarancji. Jednak skoro już znaleźliśmy się w takiej sytuacji, to czemu nie sprawdzić? Gorzej nie będzie, a mamy trochę czasu do poważniejszych decyzji.
Zamknęła się w końcu, plącząc się we własnych słowach, jednak była pewna, że doskonale ją zrozumiał. Zawsze przecież wiedział, o co jej chodzi. Odwróciła wzrok, zawieszając go na wysokości kołnierza od jego koszuli. Trudno było jej stwierdzić, czy on był bardziej zaskoczony, czy może jednak ona. Zsunęła dłoń z policzka niżej, zaciskając palce na materiale odzienia wierzchniego. Jakoś tak nagle straciła kontrolę, a zyskała odrobinę zawstydzenia. Nessa nie była jednak typem czarownicy, która się jąka i chowa głowę w piach onieśmielona przez następny miesiąc, musiała po prostu chwilę się oswoić.
Powrót do góry Go down


Aleksander Cortez
Aleksander Cortez

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Galeony : 148
  Liczba postów : 901
https://www.czarodzieje.org/t13688-aleksander-cortez
https://www.czarodzieje.org/t13741-cortez-aleksander-korespondencja
https://www.czarodzieje.org/t13704-aleksander-cortez
https://www.czarodzieje.org/t18718-aleksander-cortez-dziennik#53
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptySro 8 Sty 2020 - 23:34;

On nie był w stanie spojrzeć na wszystko co mugolskie z obiektywnego punktu widzenia. Wychowany w tradycji konserwatywnej, przyzwyczajony był do starego porządku, a wszelkie zmiany jakie nastawały dookoła niego działy się zazwyczaj szybko, tak nagle, według niego agresywnie. Nie twierdził nigdy od razu, że coś jest złe i tyle. W końcu ktoś taki jak on nie posługiwał się raczej pojęciami zła i dobra. Podchodził z ogromnym dystansem, niczym dziki, skrzywdzony zwierz przez człowieka do obcej ręki. Lubił to co miał, nawet jeśli było to staromodne, gorsze od nowszych wersji i ulepszonych modeli. Nigdy nie przykładał wagi do gadżetów, a nawet strojów. Pomimo, że był czystokrwisty, sam zawsze ubrany w garnitur, piękny i pachnący. Nie ocenił jeszcze nikogo tylko pod tym względem.
Wykrzywił lekko usta w grymasie niezadowolenia oglądając wszystko pobieżnie co ich otaczało.
- Jest pstrokato jak dla mnie, i za dużo kolorów. Może moje oczy nie są przyzwyczajone do tych świateł. Bo zawsze wolałem półmrok. Co nie oznacza, że jedyne o czym teraz myślę to ucieczka stąd. Nie, jestem zdecydowanie zbyt ciekawską osobą by nie chcieć tutaj zostać jeszcze dłużej. Znacznie dłużej i dalej poznawać to wszystko. Nawet jeśli skończyć miałoby się to wyłącznie na patrzeniu bez głębszego posmakowania danej rzeczy. - Powiedział oglądając znów zmniejszający się tłum i wszystkie dziwne przedmioty mugoli. Po czym spojrzał na dziewczynę i jego usta wygięły się w złośliwym uśmieszku dodając jeszcze:
- Tak lepiej? - po czym odebrał od niej butelkę i nim pociągnął niewielki łyk spoglądał wyzywająco w jej oczy.
- Z początku bardzo, później już zaczął mnie język szczypać od tej soli i myślałem że zaleję całą salę zaklęciem aquamenti chcąc ugasić pragnienie - odpowiedział i zaśmiał się krótko.
Nessa przedstawiła mu swój plan na przyszłość i faktycznie na jego ustach znów pojawił się delikatny uśmiech.
- Minister Magi, no, no... Jak mierzyć to w sam szczyt co nie? - odparł bez ani odrobiny kpiny w głosie. Bo zauważył, że to go wcale nawet nie zaskoczyło. Jakby to co właśnie powiedziała mówiła już trzeci lub piąty raz, a nie po raz pierwszy. Chyba za bardzo pasowało mu to do jej charakteru by w ogóle mógł się temu dziwić.
- Nie spodziewałbym się niczego innego po Ministrze Magii, by można było nim zostać bez większych lat praktyki w jakimś zawodzie w ministerstwie. A jako auror chyba będziesz najwięcej w terenie i najmniej siedzieć przy papierkowej robocie. Chociaż i to cie pewnie nie ominie. Więc z tych co podałaś to faktycznie wydaje się być najlepszą z możliwych ścieżek kariery. - Po tym zamilkł na chwilę wsłuchując się w kolejny problem przedstawiony przez towarzyszkę. Wpatrywał się w jakiś jeden jasny punkt na górze, który to pojawiając się, to znikając przesuwał się po nocnym niebie.
- To że ty nie poprowadzisz rodzinnego warsztatu nie oznaczać będzie, że zostanie zamknięty już na zawsze. Jest zawsze jeszcze Rebeka, może ona by się nadała na to bardziej? Bo lepiej by działalność prowadził ktoś nawet nie z bezpośredniej linii, ale za to uwielbiający to co robi. Niż właśnie ktoś z bezpośredniej gałęzi, a to czujący się w tym jak ptak w klatce. Rozmawiałaś już może coś na ten temat właśnie z siostrą? Co ona chce robić i czy myślała w ogóle o takiej możliwości? - odpowiedział podając butelkę bo zauważył, że przywłaszczył ją sobie na dłużej, a nawet nie pije.
- Nie zrzucaj jednak całego ciężaru tylko na siebie. Zwłaszcza, że istnieje więcej możliwości aniżeli te dwie które ty Nessa widzisz. By przejąc interes i być nieszczęśliwa lub by go nie przejmować i unieszczęśliwić rodziców - mówiąc to pochylił się bliżej by znów skrzyżować się spojrzeniami. Chciał by zapamiętała to raz na zawsze.
On osobiście nie miał tego problemu, ponieważ nawet jeśli ciągnęło go czarnej magii i ostatnio tylko to zdawało się pochłaniać jego czas, wcale nie uważał, że to ograniczy go w rodzinnym fachu, a wręcz przeciwnie. Może nie zagłębiał się w budowę magicznych istot i ich zachowania. Za to stawał się mistrzem w technikach zabijania, zarówno tych słabszych stworzeniach jak i tych które miały grubą, odporną na zaklęcia skórę. Nikt nie mógł być dobrym we wszystkim.
Kiedy została poruszona kwestia ich zaręczyn milczał starając się wysłuchać co miała do powiedzenia. Co chciała mu przekazać. Komentując wpierw jedynie krótkim, szczerym uśmiechem część, że i ona nie chce w niczym go ograniczać.
Bezpieczna strefa - Powtórzył sobie w głowie.
Nie spodziewał się aż takiej reakcji dziewczyny, zastanawiając się czy to co mówił było tak bardzo niepasujące do niego? A jeśli tak to czy udawał, czy jakieś przyzwyczajenie nie wzięło nad nim wodze i grał rolę nr piętnaście.
Zapatrzył się dwa karmelowe kryształy w których się odbijały pobliskie światła, gwiazdy na nocnym niebie i jakieś dziwne, gorące, przyciągające go płomyki.
Jednak to co powiedział wyszło wyłącznie z jego myśli. Tak spokojnie, naturalnie jakby rozmawiali o jakiejkolwiek głupocie.
On odrzucający każdą pannę. Musiał mimowolnie się uśmiechnąć, no tak, bo one walą mu do pokoju drzwiami, oknami i jeszcze kominkiem... Jedyna kobieta jaka stanęła mu teraz przez oczyma to Andrea. Ale pomimo, że czuli się raczej w swoim towarzystwie dobrze i swobodnie. To z tym co łączy ich dwójkę nawet się nie umywa. Tamta relacja była toksyczna, ciągłe zejścia i rozstania. I tak ponownie, jeszcze raz, po raz kolejny, w kółko i kółko.
- Nie jesteś mi jak siostra. Nie pod tym względem. Ale też musisz mi odpowiedzieć na jedno pytanie, i to szczerze, zarówno odpowiedzieć mi, jak i samej sobie Nessa. Jeśli czujesz, że ja jestem dla ciebie tylko przyjacielem, to czy masz kogoś kogo darzysz większym uczuciem? - zapytał się, bo w tej chwili wydało mu się to teraz najbardziej istotne. I jeśli miałby kontynuować dalej ten temat to musi poznać odpowiedź.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyPią 10 Sty 2020 - 18:26;

Rodzina Nessy miała neutralne nastawienie do mugoli, chociaż nie wyobrażali wplątywania żadnego z nich we własne gałęzie. Żyli w swoim tempie, dostosowując się znacznie wolniej do współczesności i nowych technologii, której osoby pozbawione magii, miały tak wiele. Zadziwiające, z odkrywanie tak skomplikowanych rzeczy, tak szybko im przychodziło. Zawsze to Ruda w nich podziwiała — cierpliwość i ciężką pracę, która umożliwiała brnięcie do przodu. Niestety, pod tym względem to czarodzieje wydawali się odrobinę zacofani. Widząc grymas na twarzy ślizgona, nie mogła powstrzymać rozbawienia. Wysłuchała go w milczeniu, zagryzając dolną wargę nieco, aby nie parsknąć śmiechem. Cały Aleksander.
- Tak, lepiej. Nie martw się, niedługo wrócisz do swojego półmroku. To przecież nie tak, że będę Cię tu ciągać całą noc. Chyba.
Powiedziała z nutą niepewności w głosie, przekręcając głowę w jego stronę i posyłając mu krótkie spojrzenie. Grzecznie oddała mu butelkę, chociaż zdążyła się przyzwyczaić zarówno do niej, jak i cierpkiego posmaku wódki w ustach, który nadal był lepszy niż te wszystkie kolorowe, mdlące drinki. Raz jeszcze spojrzała na wózek z popcornem, zachęcona zapachem i wyglądem. Jasne ziarenka wydawały się takie puszyste! Może jednak zaryzykuje, podejdzie i kupi? Zacisnęła usta, czując jednak cień niechęci, przez opisaną przez niego, dominującą sól.
Milczała, wpatrując się w twarz Corteza z jakimś oczekiwaniem. Zważywszy na jego przeszłość, nie darzył chyba Ministerstwa szczególną sympatią. Mogła robić instrumenty, biżuterię, brać udział w magicznych wyścigach czy zostać kierowcą błędnego rycerza, to akurat najintensywniej myślała o biurze aurorów. Brak kpiny i niedowierzania sprawił, że poczuła się lepiej, a buzia i spojrzenie jej złagodniały. Kiwnęła głową, stukając czerwonymi paznokciami o mur.

- Mogłabym iść na asystenta nauczyciela, potem zostać Profesorem i próbować zostać dyrektorem Hogwartu, ale nie jestem przekonana, czy nauka innych to moje powołanie. Wiem, ciągle daje korepetycje i pomagam, ale to jednak coś innego. Alek, a tak właściwie, to co z Tobą? Co zamierzasz zrobić ze swoim życiem, jak skończymy szkołę? - zapytała z ciekawością, zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy wcześniej nie mówił jej o żadnym ze swoich planów. Nie wiedziała, czy to dlatego, że nie chciał czy może po prostu nie mógł? Wbijała w niego nieustępliwe spojrzenie, a w karmelowych tęczówkach tlił się upór. Nie wyglądało, żeby tym razem miała mu odpuścić i zadowolić się zmianą tematu.
- W najgorszym przypadku zginę podczas akcji i dostanę pośmiertny medal za odwagę. Dlatego właśnie muszę poprawić swoje zaklęcia i rozwinąć czarną magię, a w tym — nie ma absolutnie nikogo lepszego, niż Ty. I nawet gdybyśmy nie byli zaręczeni, to i tak byś mi nie odmówił, bo znasz mnie całe życie i bywam urocza. - odparła pewnym swego głosem, uśmiechając się niewinnie. Jej dłoń powędrowała do góry, poprawiając tkwiącego w prawym uchu, złotego kolczyka. Przez ciągłe podmuchy wiatru, łaskotał ją po szyi. Spoważniała jednak, kręcąc głową. To nie było takie proste. Dla ojca interes był wszystkim, od małego słuchała, że to musi być ona, że tylko Lanceley z krwi i kości jest w stanie tworzyć tak dobre instrumenty. - Nie jest córką ojca, nie wiem, czy w ogóle brałby kogokolwiek poza mną pod uwagę. Zdajesz sobie sprawę, że jest chory i jak mu powiem, że to nie dla mnie, to dostanie zawału w najlepszym wypadku? Bekah ma teraz trudny wiek, buntuje się. Nawet nie wiesz, ile matka dostaje listów z Ilvermorny o jej zachowaniu. Nie dziwie się jednak, że jest zirytowana, gdy ciągle ją tam kojarzą ze mną.
Wzięła butelkę, kołysząc nią w dłoni, aby zaraz zrobić łyka i zacisnąć powieki. Palące gardło było małą ceną za fale ciepła, która rozlała się po ciele. To był chłodny listopad, a wieczorowa, cienka suknia, nawet w towarzystwie ciepłego płaszcza, nie była najlepszym strojem. Na szczęście nie reagowała aż tak źle na zmiany temperatur, więc ów łyk wystarczył, żeby zapomniała o gęsiej skórce.
- Wiesz, że jestem całkiem wielofunkcyjna i nie potrzebuję aż tak dużo snu. To nie byłoby aż takie złe, przyzwyczaiłabym się. Bo naprawdę, nie widzę dobrego rozwiązania, które zadowoli wszystkich.
Uśmiechnęła się, patrząc mu w oczy. Znów ten ośli upór, chociaż tak naprawdę doceniała jego troskę. Alek zawsze martwił się na swój unikalny sposób.
Widziała, że jej słucha i w jakiś sposób starał się zrozumieć, o co w chaotycznej wypowiedzi chodziło. Nawet jeśli chciałaby mu przekazać swoje myśli wprost, brakowało jej słów, chociaż zwykle nie miała z tym problemu — zwłaszcza od studiów, gdy została prefektem i nabrała wprawy w posiadaniu odpowiedzi na wszystko. Nie mogła oczekiwać, że sam pierścionek cokolwiek między nimi zmieni, bo to tak nie działało. Budowanie relacji, więzi.. To wymagało czasu i pracy, a doskonale wiedziała, jak oporna była w tej kwestii. Prawda jednak była taka, że nigdy nie zmusiłaby Corteza do czegokolwiek i nie oczekiwałaby rzeczy, aktów, słów, które wydałyby się jej bezpodstawne. Takie i tak były bezwartościowe. Nie była pewna, czy wypowiedziane słowa do niego nie pasowały, czy raczej nie znała go od tej strony. Nic dziwnego, skoro nigdy ze swojej bezpiecznej strefy nie wychodzili.
Wydawało się jej, że Alek był dość popularny wśród dziewcząt, tylko większości z nich po prostu do siebie nie dopuszczał. Patrzyła mu w oczy ze spokojem, może odrobiną zakłopotania, wynikającą z własnych, nieporadnych słów. Nie bardzo też wiedziała, czego po odpowiedzi ślizgona w ogóle się spodziewać. Na twarzy przemknęło zaskoczenie, a spomiędzy ust uciekło ciche westchnięcie. No tak, skoro już rozmawiali poważnie, to trudnych pytań nie dało się uniknąć. Zaśmiała się mimowolnie, kręcąc delikatnie głową i z obserwowania jego garnituru, podniosła spojrzenie znów na twarz.

- To dość śmiałe stwierdzenie, znacznie wychodzące poza znane nam granice. Jesteś pewien, że chcesz to próbować w ten sposób rozegrać? - zaczęła łagodnie, nie bardzo wiedząc, jak skupić myśli na tyle, by słowa przychodziły łatwiej. Powrót myślami do Holdena zawsze był skomplikowany, bo ich relacja była wybuchowa i intensywna, podobnie jak jego z Andreą, tylko znacznie mniej toksyczna. Nigdy tak naprawdę nie miała okazji się w niej określić, ani też powiedzieć gryfonowi tego, co wiele razy możliwe, że powinna. Pokręciła znów głową, przenosząc wzrok gdzieś w dół. - Był ktoś tak, raz. Jednak to dawna sprawa, raczej pogrzebana i martwa. Dlaczego pytasz? Nie mówię, że sobie to wszystko ładnie już ułożyłam, bo topornie mi organizacja własnych uczuć idzie, ale się staram. Zapytałabym Cię o tamtą brunetkę, jednak nie jestem pewna, czy powinnam. To trochę niezręczne.
Zakończyła z nutą rozbawienia w głosie, znów pozwalając sobie na wzruszenie ramion. Naprawdę ciężko było jej wyobrazić sobie inną relację, niż miała z Alkiem — po części dlatego, że nigdy nie próbowała. Przyjaźń, zaufanie, oddanie — tylko że na całkiem innej płaszczyźnie. Nie miała nawet pojęcia, jak zacząć i czy w ogóle powinna. Już przecież tyle razy ją ludzie dookoła rozczarowali.
Powrót do góry Go down


Aleksander Cortez
Aleksander Cortez

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Galeony : 148
  Liczba postów : 901
https://www.czarodzieje.org/t13688-aleksander-cortez
https://www.czarodzieje.org/t13741-cortez-aleksander-korespondencja
https://www.czarodzieje.org/t13704-aleksander-cortez
https://www.czarodzieje.org/t18718-aleksander-cortez-dziennik#53
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyPon 13 Sty 2020 - 23:59;

Delikatny uśmiech znów wykrzywił kąciki ust czarnowłosego, wiedział, że taka odpowiedź jej się spodoba. I z takiej właśnie będzie najbardziej zadowolona, jednak, czy to takich zawsze by się spodziewała, po kimś tak małomównym jak Aleksander? Odpowiedzi wyciągniętych z czyichś ust, nie tych co przychodzą z pierwszą myślą? W to wątpił, więc mrugnął jednym okiem do ślizgonki, rozbawiony widokiem powstrzymującej się dziewczyny od parsknięcia śmiechem.
- Nie oznacza to, że musimy też opuszczać Londyn, zawsze chciałem też zobaczyć Big Ben. Od środka. - rzucił w odpowiedzi spoglądając w stronę wielkiej wieży o szpiczastym dachu z tarczą zegara.
Spoglądał to na wózek z popcornem, to na rozmówczynię robiąc trochę niezadowoloną minę, ponieważ poczuł się trochę bezradny.
- Masz jakieś mugolskie pieniądze? To byśmy wzięli go trochę - zapytał się podążając za spojrzeniem karmelowych oczu.
Nad posadą wykładowcy zatrzymaj się dłużej wyobrażając sobie ją w tej roli. I właśnie z tego względu o którym sama wspomniała wydała mu się dobrą opcją dla tej dziewczyny. Nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo sprytnie zmieniła temat na jego przyszłość.
- Tutaj zdaje się, że wraz z narodzinami przyszło powołanie. Łowca oczywiście. Lubię tę robotę, szczerze. A dodatkowo może coś z łamaniem czarnomagicznych klątw? Bo wiesz... Poznaję je dokładniej, ich minusy i plusy. Więc i słabości, z tego powodu złamać daną klątwę powinno mi być łatwiej. Niż powiedzmy takiej osobie która nie wie czego się spodziewać po danym zaklęciu. - odparł pierwszą część niemal od razu, dopiero przy drugiej posadzie zatrzymując się na dłużej. Analizując swoje umiejętności i to na czym się zna najlepiej.
Słysząc powód dla którego chce cię uczyć tej dziedziny magii, w oczach błysnęły mu na moment niebezpieczne ogniki, chłodne, jeśli nie lodowate, skutecznie przewiercające duszę rozmówcy.
- Ale będziesz w stanie kogoś zranić? Bowiem, myślę, że takie powody tutaj mogą być niewystarczające. - Mówiąc to rozpiął swoją marynarkę i zdejmując ją zarzucił Nessie na ramiona opatulając nią dziewczynę prawie w całości.
Posyłając jednocześnie w spojrzeniu, by się o niego nie martwiła. Bowiem jeśli jakaś choroba miałaby go powalić z powodu zimna, to też by już to dawno zrobiła.
- Ponieważ tutaj nie wystarczy regułka i znajomość danego zaklęcia. Tutaj najważniejsza jest świadomość tego co chcesz zrobić. A rzucając te zaklęcia chcesz zrobić tylko jedno - krzywdę, poważną. Często nieodwracalną w swych skutkach - dokończył po czym podszedł tak blisko niej, że by na niego spoglądać musiała patrzyć do góry. Wykorzystując przerwę między materiałem ją otaczającym by sobą wypełnić wolną przestrzeń.
- No to szczerze mówiąc nie przychodzi mi teraz na myśl żadne genialne rozwiązanie tego problemu. Do tego trzeba przysiąść na spokojnie, nie decydować siedząc na zimnym murku. - odpowiedział jedynie odnośnie całego wywodu na temat jego propozycji, która w tym wypadku nie mogła się udać.
Odpowiedział jej szerokim, zawadiackim uśmiechem.
- Nessa, stać mnie na jeszcze śmielsze rzeczy niż te słowa - wyszeptał nachylając się w stronę jej płatka ucha, w którym przed chwilą poprawiała kolczyk. Po czym ponownie wrócił do pozycji sprzed chwili i z powagą odpowiedział na jej pytanie:
- Bo nie zamierzam się ładować na siłę między młotem, a kowadłem. Nie chcę przeszkadzać, ani stwarzać problemów w twoich relacjach z innymi ludźmi. A już szczególnie z jakimś chłopakiem, o którym wspomniałaś. - Wprawdzie nie wspomniała konkretnie, że to jakiś chłopak, ale założył, że o jakimś takowym mówiła.
- I masz prawo, skoro i ja Cię wypytuję. Z Andreą łączyła nas burzliwa relacja, ogień pojawiał się nagle, ale wypalał się jeszcze szybciej. Było to męczące. Dawno więc też zakończone. I ja czuję, że zapomniane - odpowiedział nie zdejmując z niej ani na chwilę swoich oczu. Nie potrzebował bowiem niczego więcej, niż tej chwili z nią, tych ulotnych momentów kiedy wyłapywał i chłonął jej spojrzenia.
- Cały czas wspominasz o granicach, niezręczności sytuacji, jaka między nami powstaje. O przekroczeniu bezpiecznej strefy. Dla mnie ona jest ruchoma i nie zależna od sytuacji ani momentów. Ona zawsze jest przy Tobie, porusza się wraz z Tobą. Zresztą czy to nie o tym zawsze mówimy? Obiecując sobie, że niczego sobie nie będziemy ograniczać? Zawsze będziemy naturalni, swobodni w działaniu i w słowach? - mówił wszystko cicho, ale centymetry, a później milimetry ich dzielące były zbyt małą odległością by nie dosłyszeć choćby ledwo wypowiedzianych słów.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyWto 14 Sty 2020 - 2:02;

Było w nim dziś coś innego. Nie mogła powstrzymać wrażenia, że widzi znów tego Aleksandra, który dawno zniknął w odmętach pamięci. Nie zawsze był wypełniony powagą, smutkiem i nie zawsze roztaczał depresyjną aurę. Potrafił się śmiać, kiedyś przecież często żartował, rozśmieszając ją czy Isabelle. Z biegiem lat stopniowo zamykał się w sobie, ograniczał reakcje i emocje, nie chciał nic zdradzać. Owiany tajemnicą czarodziej, skuszony losem i przygodą na gest na tyle śmiały, aby zakończył się Azkabanem. Cóż, nie mogła i nie chciała go za to winić, sama przecież zawsze powtarzała, że walka o swoje i pójście spać bez jednego żalu jest najważniejsze, aby wieść spełnione życie. Byłaby hipokrytką. Przez karminowe usta ślizgonki przebiegł jednak cień nostalgicznego, łagodnego uśmiechu. Podniosła na niego wzrok z błyskiem entuzjazmu, bo nie wiedzieć skąd, miejsce to wydało się jej dla całej tej rozmowy najodpowiedniejsze.
- Dlaczego od środka? Czyżbyś zapałał zainteresowaniem do antyków? Powinnam coś mieć, później możemy sobie kupić. Słodki czy słony?
Temat jej kariery w edukacji był ryzykowny. Wolała nawet słowem przy rodzicach o tym nie szepnąć, bo jej matka z wykształcenia krukonka, miała kiedyś za cel, zostanie wykładowcą w szkole. Gdyby nie siła i dominacja ojca, pewnie to, a nie tworzenie instrumentów byłoby jej narzucone. Wtedy nie byłoby już ucieczki w naukę, bo zostałaby ona zwykłym więzienie. Otoczone wachlarzem kruczoczarnych rzęs tęczówki przesunęły kolejny raz tego wieczora po jego twarzy, wciąż jakby zaskoczone malującą się na niej łagodnością. Słuchała go z uwagą i zainteresowaniem. Od kilku lat nie mówił zbyt wiele o swoim hobby, karierze. Nie mówił w zasadzie o niczym prywatnym, rzucając jej jedynie ochłapy. A Nessa nie była wścibska, nie naciskała. Zmarszczyła brwi, przekręcając głowę i uśmiechając się zadziornie, skrzyżowała ręce na biuście, wprawiając w ruch satynowy materiał sukni.
- A więc to nad tym przesiadujesz, gdy znikasz na całe weekendy lub tygodnie? Wiesz, że czarna magia jest kapryśna i niebezpieczna. Uważaj na siebie. Nie będę Ci mówić, co robić, a czego nie — jednak wolałabym, żeby żadna klątwa przypadkiem nie przeniosła się na Ciebie. - westchnęła, wzruszając delikatnie ramionami. Była pewna, że Isabella myślała tak samo, chociaż nawet we dwie, nigdy nie poruszały tematu Alkowych zainteresowań. Nie było to jakieś tabu, ale jeśli sam nie był gotowy o tym mówić, to nie widziała sensu naciskać. Ona też przecież nie wspomniała, że skutecznie może przybierać formę niesfornego, dziesięciokilogramowego rysia o ostrych pazurach. Błysk w jego oczach był niepokojący, jednak karmelowe tęczówki ani myślały uciec ze swojego rozmówcy. Próbował zajrzeć głębiej, przebić się przez mur, którym tak szczelnie się opatuliła. Rozchyliła nieco wargi w zaskoczeniu, gdy padło z jego ust pytanie, nad którym w zasadzie nigdy się nie zastanawiała. Podobnie zresztą, jak niepewność, opatuliła ją rozgrzana, intensywnie pachnąca marynarka, której dotyk zostawił dreszcz na bladej skórze. Wciąż milczała, wpatrując się niby w niego, a jednocześnie gdzieś dalej, jakby nie miała pojęcia, co zrobić. Ciężko było ją tak uciszyć. Jednocześnie zbliżał się, zmniejszał dystans. Bijące od niego ciepło nieco rozkojarzyło, podobnie jak mieszające się perfumy. Ostatecznie odchyliła głowę do tyłu, aby na niego spojrzeć, podpierając się jedną dłonią murku, a drugą wciąż trzymając pod biustem, opartą o torebkę.
- A Ty, jak myślisz, będę w stanie kogoś zranić? - zapytała nieco ciszej, zdziwiona faktem, o którym zapomniała. Nie chodziło już tylko o przetrwanie w karierze aurora, ale również o polowanie na czarnoksiężników, fanatyków Voldemorta i towarzyszących mu legend o rozdzielaniu dusz, jako drodze ku nieśmiertelności. Czy była w stanie rzucić krzywdzące, a nie uniemożliwiające atak lub ucieczkę zaklęcie, na drugiego człowieka? - Chyba będę musiała dowiedzieć się, gdy nadejdzie sytuacja, która tego ode mnie wymaga. Wiesz, zimny murek to świetne miejsce do rozmyślań wbrew pozorom. Ludzie tutaj wiele sztuki tworzą.
Rzuciła jeszcze z nutą rozbawienia, rozglądając się dookoła. Faktycznie, pełno było ulicznych artystów, zachęcających do wspólnej zabawy. Najmniej obserwowane i uczęszczane miejsca tworzyły najlepsze pomysły. Myślenie o przyszłości było dla niej jakąś osobistą tragedią, którą ciągle odkładała na później. Powinna mu powiedzieć o swoim pomyśle na następny wrzesień? Czy może jeszcze było zbyt wcześnie? Nim zdążyła podjąć decyzję, zmienił temat. Teraz już w ogóle znaleźli się na nieznanych jej wodach, na których brak doświadczenia mógł wprawiać w zakłopotanie. Jego uśmiech był inny od tego, który jej zwykle dawał. Było w tym coś nowego, ujmującego. Zawsze tak było, czy po prostu z niego nie korzystał? Dzisiejszego wieczoru był zdecydowanie mistrzem w sianiu chaosu, niepewności. Ciepły oddech zostawiony na płatku ucha wywołał dreszcz, wprawiając ją w zaskoczenie. Przecież to ona zawsze przypierała ludzi do muru. Nie była przyzwyczajona, że ktokolwiek z nią pogrywał w sposób tak bezczelny.
- Normalnie bym Ci nie uwierzyła, ale teraz mam pewne wątpliwości co do swojej wiedzy na Twój temat. - zauważyła wymownie, posyłając mu krótkie spojrzenie. Zaraz jednak słuchała dalej, zagryzając dolną wargę. Nawet nie zauważyła, kiedy zacisnęła palce na torebce. [b]- Moje relacje z ludźmi są skomplikowane, często nie wiem, czego ode mnie chcą i przez swoje zachowanie, odbierają mnie inaczej, niż powinni. Nie zamierzać, ładować się na silę, rozumiem. Też bym nie mogła. Co, jednak jeśli ten ślub się odbędzie? Będziemy żyć razem, a jednak osobno? Czekaj, źle.. Chciałam powiedzieć, że..[/b]
Przerwała jednak, zaciskając usta. Nie mieli planu, a z tym kontroli. Sama się zaplątała, cholera. Robił wszystko to, czego się nie spodziewała. Co miała mu niby powiedzieć? Co właściwie chciał usłyszeć? Była naprawdę okropnym, trudnym przypadkiem, który wymagał cierpliwości. Mówił o Andrei ze spokojem, a ona po prostu słuchała w milczeniu, zdając sobie sprawę, że nadal nie potrafiła w żaden sposób nazwać jej relacji z prawdopodobnie martwym Holdenem. Na samą myśl ścisnęło ją w środku. Nienawidziła tego uczucia, która tak dawno przejęło nad nią kontrolę. Negatywne, przytłaczające. Odwzajemniała spojrzenie, chociaż wiele razy próbowała odwrócić wzrok. Spojrzenie ślizgona było jednak zbyt intensywne, a ona nie umiała w żaden sposób go okłamać. Musiał widzieć ten chaos, mętlik, który rozdzierał ją od środka. Miał rację, uczepiła się bezpiecznej sfery. Czy nie przekroczyła jej wtedy, w pokoju wspólnym? Czy on nie przekraczał jej teraz? Zamknęła oczy na chwilę, łapiąc oddech, próbując się skoncentrować na chociaż jednym, cichym szepcie w głowie. I gdzie się podziały te wszystkie diabelskie argumenty, słowa na wszystko? Odpowiedzi, rozwiązania, pomysłu. Teraz zwyczajnie była w kropce. Gdy otworzyła oczy, był blisko. Nazbyt blisko. Czuła na twarzy jego oddech, nozdrza wypełnił zapach intensywnych perfum. Czy ona spanikowała? Pomijając, że zaniemówiła. Chwila ciszy, którą przerywał tylko odgłos przepływającej za plecami Tamizy i mewy, tak donośnie skrzeczące na niebie jednak wystarczyły, aby obudzić impuls. Nie była przecież nieśmiałą niemową. Spojrzała mu w oczy, kręcąc przecząco głową, zanim znów je zamknęła, a jej palce zacisnęły się na jego koszuli. Przyciągnęła go do siebie, zamykając mu już usta pocałunek. Najpierw delikatny, a potem znacznie intensywniejszy, przez co pozwoliła sobie zabrać dłoń z murku i przesunąć ją po jego dłoni ku górze, aby zatrzymać się na policzku. Sama nie wiedziała, co chciała tym osiągnąć, co sprawdzić. Może po prostu miała taki kaprys, a może w rudej główce pojawia się myśl, że to najlepsze rozwiązanie. Nie minęła dłuższa, chwila, a odsunęła się, łapiąc oddech, czując przypływ rumieńca na policzkach, jakby była zaskoczona własną odwagą. Zgrabnie zsunęła się z murka, a szpilki wydały odgłos uderzania o bruk. Uciekła mu nieco, zwiększając dystans, odgarniając na plecy kaskady rudych, kołyszących się na wietrze włosów. Nie uciekała jednak wzrokiem, wciąż na niego patrząc. Dotknęła palcami swoich ust, wzdychając nieco nieporadnie. Szkoda, że nie czytał w myślach, byłoby łatwiej.
- Nie mogę Ci nic obiecać, nic zagwarantować, wiesz? To ryzyko. A ja.. Ja jestem cholernie beznadziejna w sprawach relacji międzyludzkich. Zdajesz sobie sprawę, prawda? Musisz. Znasz mnie. Nie chcę, żebyś był nieświadomy. Nie chcę, żeby nasza przyjaźń ucierpiała i przede wszystkim nie chcę, żebyś... Po prostu musisz to wiedzieć.
Zamilkła, opuszczając dłoń i wlepiając w niego ślepia, zastanawiała się, co teraz zrobi. Nie potrafiła go okłamać, mydlić mu oczu i obiecać czegoś, co mogło, a nie musiało nigdy nadejść.
Powrót do góry Go down


Aleksander Cortez
Aleksander Cortez

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Galeony : 148
  Liczba postów : 901
https://www.czarodzieje.org/t13688-aleksander-cortez
https://www.czarodzieje.org/t13741-cortez-aleksander-korespondencja
https://www.czarodzieje.org/t13704-aleksander-cortez
https://www.czarodzieje.org/t18718-aleksander-cortez-dziennik#53
Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 EmptyWto 21 Sty 2020 - 9:59;

On osobiście nie zauważał tak tych zmian u siebie. Zawsze dużo uśmiechał się przy tej ślizgonce, a skoro nie bolała go buzia od tego wszystkiego to nie myślał o tym, było to tak bardzo nieistotne. Bywał szczęśliwy podczas ich spotkań, a już dawno obiecał jej nie ukrywać swojego samopoczucia, że nie ograniczał się w niczym. Nawet w tej niepasującej mu twarzy lub bardziej zapomnianej przez wszystkich. Niestety nawet przez najbliższych jego sercu. Nie wspomniała o tym jednakże, więc wszelkie rozmyślenia Corteza dalej pozostaną w jego najskrytszych odmętach myśli.
- No ktoś taki jak ja? Ja sam czasami wyglądam jak antyk, w porównaniu do naszych znajomych otaczającymi się wszelkimi nowościami z tego świata. - odparł przenosząc wzrok na otoczenie na samym końcu, a słysząc propozycję znów na popcorn.
- To jest słodki jeszcze? Chcę spróbować więc tej odmiany - dodał zaskoczony, znów przenosząc się na sekundy wspomnieniami do kina i słonego popcornu. Do słonych kulek miał mieszane uczucia, ciekawiło go wiec to, czy dla tego wynalazku jest jeszcze jakaś nadzieja.
Nessa bardzo by się zdziwiła, jakby to Aleksander powiedział jej, że Isa też nie była już taką początkującą w tej dziedzinie magii. Mieli więc jeszcze wiele tematów do zagłębienia na swój temat. Nie można było tego jednak nazwać tajemnicami, bo nie ukrywali tego przed sobą na siłę. Dawali sobie pewnego rodzaju pole do własnych pasji, nie wchodząc tam z przymusu pogłębiania ich relacji, z zwyczajnej wścibskości. On potrzebował tego bardzo mocno i dlatego ich relacja była tak silna, bo dziewczyna o tym wiedziała i jak mało kto potrafiła zrozumieć i szanowała.
- Kapryśne potrafią być wszystkie zaklęcia, nie tylko czarna magia. Ta jest jedynie drastyczniejsza w skutkach. Pod tym względem jak najbardziej uważam. Nie mam w zwyczaju rzucać zaklęć które raz gdzieś przeczytałem. Przez to może nie mam aż tak wielkich efektów. I jeśli mam być szczery to wydaje mi się, że postępuję aż nad to ostrożnie. O ile przy tej magii istnieje takie pojęcie. - Odpowiedział na jej przestrogę. Wiedział o tym, w końcu już od małego miewał z czarnoksiężnikami styczność. Jego rodzina parała się czarną magią od kilkunastu pokoleń, więc książek na jej temat w posiadłości Cortezów było bardzo dużo. A co za tym - przestróg starszych domowników. Rad jak powinno się badać owe woluminy, na co zwracać uwagę, a czego w ogóle nie robić jeśli nie ma się wystarczającej wiedzy. Wiedzy, a nie mocy. To było motto wpajane przy czarnej magii. Wryte jak mantrę którą ciągle się powtarzało nim otworzyło się jakiś wolumin. Bowiem o kapryśności magii wiedział dużo, jak mało kto. To właśnie przez nią nie wypaliło trzecie zaklęcie mające powalić ostatniego z aurorów podczas tamtego pamiętnego zdarzenia. Tak więc poznał się i z praktyczną stroną tych słów. Wbijając się głęboko w pamięć i pozostająca tam już zapewne na zawsze.
- W chwili obecnej? Raczej nie Nessa. Czarna magia jest niebezpieczna, nie tylko ze względu na obrażenia jakie zadaje, ze względu na kapryśność o której wcześniej mówiliśmy. Największy wpływ ma na samego rzucającego. Ona zmienia, odblokowuje pewne zahamowania, blokady w głowie przed zrobieniem jakiegoś czynu. Czuję to, czuję po samym sobie i widzę jak i na mnie wpłynęła. To zawsze była pierwsza lekcja z mentorami w jej dziedzinie. Lekcja i przestroga zarazem. Jeśli więc będziesz kiedyś chciała się jej uczyć, to pamiętaj o tym co ci właśnie powiedziałem - odpowiedział dość dłuższym monologiem na jej krótkie i konkretne pytanie. Tutaj jednak nie było tak klarownej odpowiedzi. Tak lub nie. Nie jeśli chodziło o czarną magię.
Kiedy temat zszedł nieco na murek na którym to siedziała, rozejrzał się dyskretnie.
- Doprawdy? Jak myślisz, jakiś malarz już uwiecznił sobie nasz obraz i przelewa go właśnie na płótno? - odparł znów uśmiechając się zadziornie, unosząc przy tym i opuszczając kilka razy komicznie brwi.
Poczuł pewnego rodzaju dumę, mogąc zaskoczyć dziewczynę czymś nawet po tylu latach znajomości.
- Nie trafiłaś na prostego człowieka, który by to sobie miał z tym nie poradzić lub by miało mnie to przerosnąć. - Szukał w głowie chwilę odpowiednich słów, ze względu na to, że sama nie była pewna co chce mu powiedzieć. Musiał się więc domyślać o co chodziło i miał nadzieję, że chociaż trochę wpasował się w jej myśli.
Stał przy niej bardzo blisko, czuł bijące ciepło, zapach jej włosów i skóry zmieszany z perfumami. Wirowało mu od tego w głowie, ostatkami woli utrzymywał chęć cichego westchnięcia, głębszego zaciągnięcia się tą mieszaniną zapachów, a po wszystkim delikatnego zamruczenia niczym zadowolony kocur. Wcześniej już był taki moment, gdy czuł coś tak intensywnego przy Nessie. Wtedy w pokoju wspólnym, również byli tak blisko siebie, dziewczyna była jednak bardzo mocno wstawiona. A ktoś taki jak on nie potrafił tego wykorzystać. Nie miewał skrupułów przed tym by kogoś torturować, zapewne nawet by i zabić. Lecz jeśli chodziło o wykorzystanie takiej sytuacji - już owszem. Zbyt cenił sobie tę relację, kaca moralnego jaki miała Nessa po nim był wystarczająco wielki by dorzucać tam jeszcze cokolwiek. A i on sam gardził by po wszystkim samym sobą i swoim czynem.
Teraz jednak było zupełnie inaczej, wiedział, że to co się dzieje jest w pełni świadomym zachowaniem i czynem. Może nieco zmąconym przez burzę feromonów jaka uderzała do głowy. Ale jeśli chociaż trochę czuła też to tak rudowłosa względem niego, to był to dobry znak. Fakt pokazujący, że i ona nie jest wcale straconym przypadkiem za jaki sama siebie uważa.
Moment napięcia wytworzony między nimi dotarł na granicę ludzkiej wytrzymałości. W którym jedna ze stron musiała przejść do czynu, a on już dawno, bardzo, bardzo dawno obiecał sobie, że pierwszy jej nie przekroczy. Nie ważne jakby tego chciał, jakby pragnął i nie był w stanie myśleć o niczym innym. Postanowił, że w tej kwestii wszystko pozostawi w rękach dziewczyny i zaakceptuje jej każdy wybór.
No i wybrała. Przechylił delikatnie głowę w bok by ułatwić im dostęp do swoich ust. Również pocałował wpierw lekko, łapiąc wargami jej dolną, miękką wargę, pociągając odrobinę w swoją stronę. Zrobił niewielki krok ku niej obejmując jedną ręką dziewczynę za plecami, błądząc nią wzdłuż kręgosłupa. Druga ręka spoczęła również na policzku, muskając go delikatnie by po tym podążając wzdłuż podbródka zniknąć w gęstych rudych włosach.
Delikatny pocałunek przeszedł w intensywniejszy i Aleksander pozwolił mu całkowicie zawładnąć swoim ciałem, dając się ponieść tej krótkiej chwili. Zbyt krótkiej. Zagryzł dolną wargę by zatrzymać smak jej ust jak najdłużej w pamięci. Odetchnął głęboko i otworzył na wpółprzymknięte oczy spoglądając na ślizgonkę która zeskoczyła z murku stawiając znów przed nimi niewielką przepaść. Był smutny?Zły, szczęśliwy, z tego powodu? Nie wiedział, miał pustkę w głowie. Spoglądał jedynie na stojącą przed nim Nessę i słuchał, tak zwyczajnie bez uśmiechu, złości, gniewu, czy przepełniającego go wewnętrznie szczęścia.
A po tym ją przyciągnął do siebie, obejmując i przytulając czule. Zastanowił się chwilkę i opierając nos na jej głowie delektował się jej zapachem, kojąc szargane myśli natłokiem słów, gestów i czynów jakie chciał teraz zrobić i powiedzieć. Wszystkie na raz, w jednej sekundzie, podczas jednego szybkiego uderzenia serca. Tak się jednak nie dało, a i to nie było w jego stylu. Wziął jeszcze jeden głębszy wdech i w końcu się odezwał:
- Nie musisz mi niczego obiecać. Wystarczy, że pozostaniesz taka sama jak do tej pory jesteś względem mnie. I nawet najmniejsza namiastka tej chwili jak ta będzie wystarczająca. To tyle - odpowiedział spokojnie, po czym skrył całą twarz  w rudych lokach.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Nad Tamizą - Page 11 QzgSDG8








Nad Tamizą - Page 11 Empty


PisanieNad Tamizą - Page 11 Empty Re: Nad Tamizą  Nad Tamizą - Page 11 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Nad Tamizą

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 10 z 13Strona 10 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12, 13  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Nad Tamizą - Page 11 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
Mugolskie miejsca
 :: 
Tamiza
-