To jeden z częściej odwiedzanych sklepów w Hogsmeade przez uczniów, a to za sprawą tego, że sprzedają wszelakie artykuły papiernicze. Można tu dostać pergaminy we wszelakich kolorach, pióra o wybranych grubościach i długościach, a nawet te samopiszące. Po za tym mają szeroki wybór wszelakich notatników i zeszytów. Od niedawna można tam także zakupić niektóre miotły.
Dostępny asortyment:
► 10 arkuszy pergaminu ► Atrament w dowolnym kolorze ► Notatnik ► Pióro (gołębie/jastrzębie/orle/sowie/pawie) ► Zeszyt ► Proszek Fiuu ► Złoty Znicz - pozytywka - 20 g ► Samopiszące pióro – 40 g ► Kalendarzyk - 30 g ► Powtarzalny wisielec - 30 g ► Pióro Scamandra - 40 g ► Fałszywe pióro - 60 g (trudne do zdobycia, zobacz kostki poniżej) ► Łapacz snów - 50 g ► Magiczna kredka - 80 g ► Samorysujące pióro - 55 g ► Czarodziejskie ołówki - 90 g ► Magiczny dziennik - 60 g ► Samorzeźbiące dłuta - 120g ► Zestaw pędzli - 140 g
1, 6 - chyba przypadłeś sprzedawcy do gustu, bo bez problemu podaje ci to, czego chcesz 2, 3 - sprzedawca twierdzi, że obecnie nie mają tego przedmiotu na stanie, ale możesz spróbować za tydzień 4, 5 - sprzedawca dziwnie na ciebie patrzy i twierdzi, że nigdy czegoś takiego nie oferowali
Uwaga! Przedmiotów trudno dostępnych nie można kupować listownie!
Arthur spojrzał na dziewczynę i potem w niebo. Robiło się mokro, a on nie wziął parasola. Super. Wzruszył ramionami i analizował każde słowo dziewczyny: - Masz racje.. warunki nie najlepsze..... Proponuję więc powrót do zamku....-powiedział i westchnął głęboko: -Nie lubię deszczu....
- Mi on w ogóle nie przeszkadza - stwierdziła, choć mimowolnie zaczęła mocniej przyciskać do ciała marynarkę. - Po za tym lubię kiedy bębni w szyby, a ja leże w ciepłym łóżku i czytam jakąś dobrą książkę. Właśnie miała jedną w dormitorium. Nie zaczęła jej jeszcze czytać, ponieważ wiedziała, że jeżeli zacznie to nie ruszy się z zamku, a zakupy były jej potrzebne. Przyspieszyła kroku w drodze do Hogwartu. Deszcz zaczynał coraz mocniej dawać o sobie znać.
Arthur nie zastanawiał się zbytnio: -A masz lepszy pomysł? Muszę wrócić do dormitorium, chce jeszcze potrenować... Powiedział po czym przyspieszył kroku. Zatrzymał się nagle: -Może Ci pomóc?-spytał patrząc się na dziewczynę.
- W czym? - zapytała zdezorientowana. - Och.... - no tak zakupy. Przez cały czas miała je pod marynarką. Już nawet zapomniała, że coś kupowała. - Nie, nie trzeba... Jak dobrze, że nie założyła dzisiaj okularów. Przez ten deszcz zupełnie nic by nie widziała.
Arthur stał i spojrzał na nią nagle. "Co z nią? Wygląda na zmieszaną" pomyślał w duchu. Z nosa kapnęła mu kropla wody. Robiło się paskudnie. Zwrócił wzrok w stronę dziewczyny i powiedział: -Posłuchaj... chodźmy już, dobrze? ja nie mam parasola.. a w zamku będzie dużo cieplej. zgoda?
- Dobrze - odparła nieco zirytowana, sama dokładnie nie wiedziała czemu. Ruszyła szybkim krokiem w stronę zamku. Czuła jak przednia część marynarki i spodnie mokną jej doszczętnie pod wpływem coraz większych kropli deszczu. Nie miała już nawet siły na rozmowę. Wszystko przez to, że deszcz z minuty na minute stawał się bardziej uciążliwy.
Weszła do sklepu i swoim miłym głosem mówi - Kupuję 10 arkuszy pergaminu, Samopiszące pióro, Notatnik i niebieski atrament.- Płaci 47k, 24s i 6g. Mówi - Do widzenia.- i wychodzi ze sklepu.
David lubił kupować różne magiczne przedmioty tylko nie starczyło mu pieniędzy na ekstra bajery . Dlatego tylko kupił : 10 arkuszy papieru , pióro , atrament i zeszyt. Przeliczył pieniądze i zapłacił : 0g 29s 35k . Odszedł od kasy i wrócił do domu wuja .
Co mówiłam o kropkach i przecinkach? Przed nimi nie stawiamy spacji, natomiast po nich - tak.
Wszedł do sklepu i zaczął się rozglądać. Potrzebował tylko nowego notatnika. Gdy już go znalazł, nigdzie nie było ekspedientki, wiec oparł się o ścianę i czekał.
Wszedł do sklepu widocznie podekscytowany tym, że nareszcie znalazł się w Hogsmade. - Widzisz Tom! Na to czekałem! Powiedział wzniośle pokazując na regał z miotłami wziął całe swoje pieniądze jakie tylko miał, aby dzisiaj kupić miotłę. Przedostatni rok w Hogwarcie i przyjęli go do drużyny z czego był naprawdę szczęśliwy i musiał teraz się przyłożyć. - To jak Tom? Kupujemy miotły średniej klasy czy lecimy na całość?
- Hehe! Idziemy na całość ziomek. Pa, Nimbus 2000 - powiedziałęm z lekką fascynacją w głosie. Dlatego iż no cóż... nie sądziłem, żę mnie stać na takie coś "[color=gold]Hehe. Jestem niezły. 100g rlz, no nie..? Mniejsza.. mogę ruszać ręką! Mam kości! Wychodowałem kości w 7 dni! To świństwo walone pomogło! Oł jee...[/color=gold]" - powiedziałęm z euforią w moim umyśle. Czekałem na reakcje Simona.
Nath szybkim krokiem weszła do sklepu. Ubrana była w obcisłą sukienkę, szpilki i czarny płaszcz. Musiała w ekspresowym czasie kupić samopiszące pióro, ostatnie bowiem zniszczyła. Zaczęła rozglądać się po regałach kiedy nagle zobaczyła Tommy'ego i Simona - uczniów z Hogwartu i zarazem jej dobrych znajomych. Uśmiechnęła się pod nosem i podeszła do nich. Mimo iż była nauczycielką, starała się zachować dobre kontakty ze znajomymi ze szkolnych lat, którzy jeszcze nie ukończyli Hogwartu. - Cześć chłopacy. - powiedziała kobieta, po czym poprawiła swój płaszcz.
Oderwał wzrok od regału z miotłami, aby powrócić do rzeczywistości: - A no witam Nathe. Widzę że nieźle Ci się ułożyło po szkole. - powiedział mierząc ją wzrokiem. - Masz pecha. Będziesz nas uczyć run Pani Profesor. Powiedział z niebywałym szyderczym naciskiem na ostatnie dwa słowa. Nie liczył na ulgę, lecz jak dla niej powinna się dwa razy zastanowić, czy na pewno chce tak "zdolnych" uczniów pod swoją opiekę.
- SIemka pani profesor. - poweidziałem całkowicie z uśmiechem na ustach, gdyż to była moja dobra kumpela sprzed roku. Nie sądziłem, zę się zmieniła odkąd została nauczcielem: - Eee to ty uczysz run? Zapisując się na to nie wiedziałem. - po tych słowach schowałem ręce w kieszeń, po czym w trosce o dawną przyjaciółkę kontynuowałem: - Jak tam bycie naucielką. Nieźle cisną uczniowie?
- W sumie to jeszcze nie wiem, niedawno zaczęłam i nie miałam jeszcze okazji prowadzić lekcji, ale już nie długo. - kobieta spojrzała na dwójkę chłopców. Nic się nie zmienili. Ten sam nieznikający uśmiech z twarzy, takie samo poczucie humoru. - Oj Simon, Simon, bo polecą ujemne punkty. - zażartowała, a kąciki jej ust uniosły się lekko. Przyjrzała się ręce Tommy'ego. Dziwnie wyglądała, jakby chłopak coś z nią miał. Nath zawsze lubiła zaklęcia i pamiętała skutki każdego z nich, a to jej wyglądało na zaklęcie pozbawiające kości. Widać, że kość już odrosła, jednak ktoś z bystrym okiem zawsze zauważy, że kończyna wygląda inaczej. - Co ci się stało w rękę? - spytała zaciekawiona.
- Nie dobijaj nas jeśli o punkty chodzi... Chyba gorzej być nie mogło. - powiedział jakoś nie specjalnie smutniejąc. - Jak skończę Hogwart to może też zacznę zabawiać się w nauczyciela. To wszystko musi być przyjemne chodziarz sprawdzanie kartkówek oraz prac semestralnych nie jest chyba takie cudne. A w sumie to co tutaj robisz? - wytknął jej, gdyż co może robić nauczycielka run w sklepie z miotłami (Simon nie zobaczył artykułów papierniczych).
- Z ręką? A, mały incydent na balu. - powiedziałem lekko uśmiechając się. No fakt faktem ręka cała jeszcze nie wyzdrowiała, ale jest nawet dobra. Przynajmniej ma kości! Mniejsza... dalej poleciały słowa dotyczące punktów, na które też dodałem: - Heh... mogli odjąć więcej Davidowi zawsze hehe - stukałem Simona łokciem mówiąc to. Miałem taką śmieszną minę. Nie wiedziałem co sie zapytać więc zwyczajnie po tym myślałem nad czymś.
- Kupuję pióro. - powiedziała Nath beznamiętnym tonem. Tak, słyszała coś o Davidzie, z Hufflepuffu bodajże, który często robił problemy w szkole. Nie lubiła takich uczniów, wyglądało to tak, jakby desperacko chcieli zabłysnąć w szkole. Kobieta rozejrzała się po sklepie. Były tutaj również miotły, pewnie po to chłopacy przyszli do sklepu. No cóż, musiała się już zbierać, w końcu czasu na pogaduszki nie miała za dużo. - Miło było porozmawiać, ja będę wracać do Hogwartu. - powiedziała. - I nie siedźcie w Hogsmeade za długo. - teatralnie pogroziła im palcem, uśmiechnęła się i skierowała w stronę drzwi. Zauważyła w minie Tommy'ego, że zauważył on, że Nath nie jest już tą samą osobą. Wcześniej była uczennicą, teraz jest nauczycielką. Chciałaby dalej porozmawiać na luzie z uczniami i móc i pomagać w najróżniejszych sytuacjach, czasem nawet przypominała sobie chwile, kiedy to ona robiła różne psikusy w szkole, ze swoją paczką. To co było już nie wróci. Pomyślała i wyszła ze sklepu.
- Do zobaczenia. Rzucił obserwując iście kobiecy chód w wykonaniu jej dawnej koleżanki. - To co było już nie wróci co nie Tom? - powiedział jakby znając myśli dawnej uczennicy, a dziś nauczycielki Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. - Dobra trza kupić te miotły. Upatrzyłeś sobie jakiś model? Wiesz zawsze możesz mi pożyczyć trochę kasy to kupię sobie nowszą jak ty na rezerwie siedzisz... - powiedziałem z uśmiechem. Fakt, lekko szydziłem z sytuacji kumpla jednak było to tylko w żarcie i miałem nadzieję że nie będzie miał mi tego za złe.
Wszedł do sklepu szukając tylko jednego, zestawu do czyszczenia mioteł. Zobaczył Simsona i Tommiego. -No no kogo tu mamy? Miotły kupujecie? To wy gracie w drużynie? Mówił szybko. -Ja gram jak wy też , to wiecie nie che być waszym boiskowym wrogiem. W ogóle nie che być waszym wrogiem, tylko tamta sytuacja, chyba do końca życia mi tego nie będziecie wypominać? Szukał zestawu obok półki z miotłami. -Jeżeli mogę spytać jaką miotłę kupujecie, aha i zależy na jaką pozycje. Znał się troche na grze magicznej jednak grał w drużynie trochę więc wiedział co i jak. -Tom jak ręka? Złapał chorą rękę Tommiego i przyjrzał się jej, nawet nawet ci ją poskładali, najgorsze jest te lekarstwo obrzydliwe.
- Taa.. nie wróci. - powiedziałem lekko ze smutkiem. Następnie na aluzję Simona uśmiechnałem sie szyderczo, po czym wyciągnąłem ze swojej sakiewki 50g, i mu dałem: - Dajesz... Kup sobie błyskawice. - mówiąc to sporjzałem na najtańszą miotłe, po czym pomyślałem "Eee... nie, to nie dla mnie..." - następnie zauważyłem Davida. "A ten tu czego..." - po tej myśli przywitałem się z moim "kumplem" - Cześć David. Simon właśnie kupuje błyskawice, a z moją ręką, spoko jak widzisz... - mówiłem lekko chamskim głosem, ale kit.
-To dobrze, też mam błyskawice hehe najlepsza jest. -Cholera nie ma rzeczy której szukam ale kit. -Nie długo ma być pierwszy mecz Huffu kontra ktoś. Może punkty sobie nabijemy. Uśmiechnął się.
Zrobiłem praktycznie wytrzeszcz widząc sakiewkę z 50 g aż się uśmiechnąłem. -Dzięki stary! Obiecuję że oddam! Powiedziałem po czym podszedłem do lady prosząc o błyskawice. Sprzedawca podał mi i zapakował. Ja uśmiechnięty wróciłem do Tom'a, który był z David'em. Zdecydowanie spoważniałem. - Cześć. Powiedziałem powoli. - Dobra idziemy? Trzeba wypróbować tą miotełkę. Powiedziałem dając do zrozumienia że w ten sposób uwolnimy się od David'a i wrócimy do Hogwartu i może wstąpimy na boisko do Quiddicha.
- Może, o ile się z kimś nie pobijesz - powiedziałem do Davida lekko aroganckim głosem. Następnie, gdy Simon kupił to co miał kupić i poweidział mi, że diziemy na boisko, ja najpierw wyszedłem z nim na zewnątrz, a później dodałem: - Ziomek, sam idź, ja potem do Ciebie dołącze, ok? Muszę jeszcze wpaść zobaczyć się z Angie, wiesz... wyjaśnić tą sytuację. - po tych słowach przybliłem z kolegą żółwika i udałem się gdzie mnie stopy powiozły.
Wyszedł tuż za Tom'em mając zawinięty swój najnowszy dobytek. - Spoko. Rozumiem. - powiedział żegnając się z kumplem i udając się w drogę powrotną do Hogwartu. Układał w głowie już taktyki, plany na przyszłość, przebiegi meczy. Jego życie było wręcz zapełnione Quiddichem. David napomknął coś o jakimś meczu. Też jest w drużynie? Cholera... Ważne że wie iż trzeba się doskonalić ponieważ pierwszy mecz niedługo.
Wyszedł z pustymi rękoma co za pech. -Dobra trzymaj się Simson. Poklepał chłopaka po barku. -Trenuj ale na trening użyj jakiejś starej miotły szkolnej bo jeszcze się rozbijesz. Uśmiechnął się. -Teraz mokro i deszcz pada to ślizga miotła jest. Simson nie odpowiedział gdyż Davida już nie było użył zdolności teleportacji by być jak najbliżej Hogwartu, czyli na drodze prowadzącej do Hogs. Nie wrócił z Simsonem bo nie znał go tak dobrze i Simson traktował mnie jak wroga więc nie miałem innego wyboru.