Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Szczyt Wieży

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 22 z 40 Previous  1 ... 12 ... 21, 22, 23 ... 31 ... 40  Next
AutorWiadomość


Bell Rodwick
Bell Rodwick

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 4902
  Liczba postów : 4482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t58-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t243-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7785-bell-rodwick#216614
http://dzika-mafia.blog.onet.pl/
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyPią Cze 11 2010, 18:31;

First topic message reminder :


Szczyt Wieży

Każdy kto chce tu przyjść, musi pokonać około pięciuset schodków. Jest to z pewnością wysiłek warty zachodu, bowiem rozciąga się tu wspaniały widok na błonia oraz większą część zamku. Warto zostać tu do nocy, szczególnie gdy nie ma lekcji i poobserwować nocne niebo, które widać stąd wspaniale.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Mike Wards
Mike Wards

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 27
Galeony : 84
  Liczba postów : 87
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptySob Lis 20 2010, 22:33;

-No to pa- powiedział Mike lekko zasmucony.
-Ale najpierw popatrz na te gwiazdy. Piękne prawda ??- tu ściszył głos do szeptu i powiedział jej na ucho
-Prawie takie piękne jak ty.
Ostatnie zdanie powiedział już wyluzowany, wcale nie spięty.
Po mimo iż był to jego najlepszy wieczór w życiu to jednak miał nadzieję że to jeszcze nie wszystko.


Ostatnio zmieniony przez Mike Wards dnia Sob Lis 20 2010, 22:42, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Taurie Kallias
avatar

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : IV
Wiek : 27
Galeony : 54
  Liczba postów : 52
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptySob Lis 20 2010, 22:40;

Spojrzała na gwiazdy. Miał rację były piękne. Komplement wypowiedziany z jego ust brzmiał jakby był czymś zwykłym, czymś co było po prostu stwierdzeniem.
-Hmm... Chyba rzeczywiście powinnam już iść.- szepnęła po czym dała mu buziaka w policzek i ruszyła do schodów. Zatrzymała się jeszcze przy nich i powiedziała przez ramię.
-Kolorowych, Mike.
I zbiegła po schodach by udać się do dormitorium.
Powrót do góry Go down


Mike Wards
Mike Wards

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 27
Galeony : 84
  Liczba postów : 87
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptySob Lis 20 2010, 22:48;

Michael jeszcze długo siedział myśląc o tym wieczorze. Był świetny. Ale zastanawiał się czy Taurie mu wierzyła, wierzyła że to co jej powiedział płynęło prosto z serca. "Chyba schrzaniłem."
"Zaraz, zaraz Mike czyżbyś się zakochał? Ale przecież do Puchonka i to o rok starsza, ehh... a jednak to nie ma najmniejszego znaczenia (dla mnie)" Uśmiechną się i dotknął swojego policzka, faktycznie ona jest bardzo fajna.
Zszedł schodami na dół kierując się do dormitorium.


Ostatnio zmieniony przez Mike Wards dnia Nie Lis 21 2010, 08:54, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down


Marvolo Parker
avatar

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 31
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 6
  Liczba postów : 214
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyNie Lis 21 2010, 01:56;

Gapił się w Żak jak w obrazek i nawet nie zauważył kiedy do wieży zaczęły schodzić się tłumy. Dosłownie tłumy. Cholera, nawet tutaj, w miejscu do którego prowadzi pół tysiąca(!) schodków roi się od ludzi. A on chciał posiedzieć przez chwilę sam na sam z tym zjawiskowym rudzielcem. A tu nie ma. Przez chwilę czuł się jak dzieciak, któremu ktoś pokazał cukierek, a potem zjadł go na jego oczach. Westchnął ciężko i rozejrzał się dookoła, po czym ponownie zerknął na Żak, zaraz przesunął się do niej bliżej, a po chwili pochylił nad nią i wyszeptał.
- Myślisz, że oni nas w ogóle widzą? A może staliśmy się niewidzialni? Od tej pory znani w Hogwarcie jako niewidzialna para chodząca w jednym swetrze... nie na raz oczywiście - po tych słowach mrugnął do niej, zerknął w kierunku jakiejś parki, potem na ducha i jego towarzysza, zrobiło się jakoś dziwnie zimno i tego jak dla chłopaka było za wiele. Nie dość, że się tu wszyscy zwalili to jeszcze ochłodzili klimat i ogólnie mu się nie podobało. Popatrzył chwilę w okno, a zaraz wstał, stanął nad rudzielcem i wyciągnął do niej rękę.
- Chodź - rzucił tylko krótko. Wolał przy ludziach nie nazywać ją księżniczką. A dokąd ją zabierze jeszcze nie wiedział, w ogóle nie był pewny, czy zgodzi się z nim iść, miał jednak nadzieję, że tak, i że jedno jego słowo, które nawiasem mówiąc wypowiedział bardzo zdecydowanym, właściwie nieco rozkazującym tonem, poskutkuje.
Powrót do góry Go down


Jacqueline Moreau
Jacqueline Moreau

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 0
  Liczba postów : 605
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyNie Lis 21 2010, 14:57;

Ona tymczasem zastanawiała się, czy ma może coś na twarzy, albo czy włosy jej sterczą na wszystkie strony, bowiem nie mogła zrozumieć, dlaczego Ślizgon patrzy na nią takim podejrzanym wzrokiem. Zaczynała się nawet go bać, jednak po chwili stwierdziła, iż w wieży robi się nieprzyjemny tłoczek, więc nawet gdyby chłopak się na nią rzucił, jakiś odważny mąż (a zatem duch, bibliotekarz albo jakiś trzecioklasista; mm, rzeczywiście, rewelacja) na pewno posłużyłby jej pomocą i uratowałby piękną księżniczkę, zamkniętą w wieży z nie do końca normalnym księciem, ha-ha. Zupełnie jak w jednej z tych bzdurnych mugolskich opowiastek, zwanych baśniami.
- Dobra, swetrem będziemy się wymieniać! Ej, może to on ma niewidzialne właściwości? - zastanowiła się, po czym dotarło do niej, że przy owym zacnym chłopaku ma jakieś dziwne skłonności do gadania bzdur, czego na co dzień nie robi, hm - Ale jest całkiem nieźle, kiedyś chciałam być niewidzialna no i proszę!
To dopiero coś! Gdyby sweter rzeczywiście był magiczny, mogliby chodzić po Hogwarcie i robić ludziom różne głupie psikusy (na przykład tej całej Sverre, albo Louisowi, mwahaha! i w ogóle dałaby popalić wszystkim wrogom)... albo chodziliby do Trzech Mioteł i pili za darmo whisky, bo nikt by nie widział... tak, piękna perspektywa. No, ale wracając do sytuacji w wieży, ona też nie była szczególnie zachwycona, a kiedy zrobiło się zimno, to już w ogóle. Z chęcią przystała zatem na propozycję (czy raczej rozkaz) towarzysza i podniosła się do pionu, korzystając z jego pomocnej dłoni(!). Następnie rozejrzała się i oświadczyła uroczyście:
- Prowadź, zacny rycerzu!
Powrót do góry Go down


Marvolo Parker
avatar

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 31
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 6
  Liczba postów : 214
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyNie Lis 28 2010, 17:52;

- Ja biorę sweter we wtorki, nie dlatego, że we wtorki jest najdłuższa kolejka do damskiej łazienki, ale po prostu się przyzwyczaiłem - oznajmił, gdy zaproponowała wymianę swetrem, zapewne coś było w tej kolejce do damskiej łazienki... No ale nie ważne, ważne było to, że Żak zgodziła się z nim iść, a on nie wiedział gdzie ją zabrać. Chciał, żeby było to miejsce nieprzeciętne, gdzie jednak byli by tylko oni, przez chwilę wpatrywał się w ścianę z tępym wyrazem twarzy, a zaraz chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął delikatnie za sobą, gdy znaleźli się na schodach prowadzących w dół, zatrzymał się i westchnął ciężko.
- Wiesz księżniczko... - rzekł smutno - bo ja... zawsze chciałem wiedzieć ile dokładnie schodów prowadzi do tej wieży - dodał i spojrzał na nią przechylając na bok głowę. Czyżby miał zamiar poprosić ją by liczyli każdy stopień? Znając jego pomysły, pewnie tak. Przez moment patrzył na krukonkę z poważnym wyrazem twarzy, a zaraz uśmiechnął się szeroko.
- Policzymy schodki, a potem ja zabiorę Cię w jakieś magiczne miejsce, zgadzasz się? - zapytał nie odrywając od niej wzroku. Nie był pewien, czy będzie jej to odpowiadać, ale jak to mówią, jeśli kocha, czy lubi, to policzy schodki, czy coś w ten deseń, zresztą nieważne. Ważne jest to, że chłopakowi na tym zależało.
Powrót do góry Go down


Thomas Kennedy
avatar

Student Hufflepuff
Wiek : 34
Galeony : 203
  Liczba postów : 219
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptySro Gru 01 2010, 19:38;

Wiedział, że zawędrowali nieco daleko, ale chciał jej pokazać gwiazdy w dzisiejszą noc. To było niesamowite. Tylko taki widok tak naprawdę potrafił go uspokoić. Nigdy nie zastanawiał się też, co oznaczają owe gwiazdy i w jakie niesamowity figury są łączą. Nie chciał poznać ich nazw, przeznaczenia, ani historii, w którą były zaplątane. Wystarczyło, że były piękne, a owe piękno otulał wiatr. Cały czas trzymając dłoń Tamary, zaprowadził ją na szczyt wieży. Przez drogę, która była stosunkowo długa, nie odzywał się ani słowem. Głaskał zewnętrzną dłoń Tamary palcami, chcąc poniekąd ją uspokoić. Nie wiedział, skąd u niej taka mina. Nie miał też pojęcia, dlaczego w ogóle zdecydowała się z nim pójść i nie przywalić mu w twarz. Jednak... zaintrygowało go to. Wybiła się ze schematu, który zdążył zrobić we własnych myślach. Była kokietką, którą prędko chciał jeszcze bardziej poznać. Teraz znał tylko i wyłącznie jej imię oraz to, że zrobiła coś przeciwko sobie. Uśmiechnął się tajemniczo, gdy weszli w końcu na szczyt wieży.
- Dotarliśmy, zaufaj mi, tu wszystkie problemy jakby znikają. - odpowiedział wciąż szeptem, podchodząc z nią do bajerek. Nie miał ochoty puszczać jej drobnej dłoni, dlatego też po prostu uniósł jej podbródek, aby mógł spojrzeć w oczy.
- Dlaczego zrobiłaś coś wbrew sobie, hm? - spytał, a w myślach pogratulował sobie tak szybkiej obserwacji jej mimiki twarzy.
- I przepraszam za chłopaka. - dodał ze skruchą. Choć tak naprawdę w sercu niczego nie żałował. Uważał, że Dimitri powinien dostać jeszcze mocniej, a to na imprezie było po prostu zapowiedzią. Nie powinien ruszać w ogóle Ridleya. Leżącego podobno się nie bije. Na szczęście jego fałszywej skruchy nie dało się zauważyć. Był idealnym kłamczuchem i aktorem.
Powrót do góry Go down


Tamara Markowa
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 556
  Liczba postów : 908
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1486-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2938-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7613-tamara-markowa#212364
http://www.lastfm.pl/user/gabrielle_lucy
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptySro Gru 01 2010, 19:59;

Nie wiedziała, gdzie zaprowadzi ją chłopak i, szczerze mówiąc, nie potrzebowała posiadać tejże wiedzy. Nie protestowała, gdy prowadził ją tam, gdzie chciał. Potrzebowała właśnie takiego spaceru, czegoś, co pozwoliłoby jej ochłonąć po tym wszystkim. I dobrze, że milczeli przez cała drogę. Dzięki temu mogła uporządkować swoje myśli i odczucia, które stały się już spokojniejsze, już nie tak gwałtowne.
Gdy tylko zaczęli wchodzić po schodach, domyśliła się, że wchodzą na jakąś wieżę. Czuła na swej ręce dotyk Howarda, który, w istocie, nie wiedzieć czemu, uspokoił ją. Poniekąd zaimponował jej. Był jedynym, który się w ogóle zainteresował tym, gdzie idzie i co zamierza zrobić. Reszta miała ją w nosie. Gdy dotarła do wieży, o mało co nie opadła jej szczęka z wrażenia. Widok nieba był niesamowity. Piękna noc.
Nie sprzeciwiała się, gdy stanęli blisko siebie, gdy on nie puszczał jej dłoni, gdy podniósł jej podbródek. Zauważyła, że był bardzo... delikatny. Co kłóciło się z tym, co pokazywał w sali przyszłości.
- Bo prędzej, czy później i tak by mnie do tego zmusili. A wolałam być świadoma swych czynów, niż czekać, aż będę w takim stanie, że nawet nie będę pamiętać, co robiłam - odparła, patrząc zdziwiona na chłopaka, dlaczego w ogóle o to pytał.
Przyjęła z milczeniem przeprosiny. Właściwie, to nie widziala, kto zaczął i nie obchodziło jej to. Ani z jakiego powodu rozgorzała bójka.
Powrót do góry Go down


Thomas Kennedy
avatar

Student Hufflepuff
Wiek : 34
Galeony : 203
  Liczba postów : 219
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptySro Gru 01 2010, 20:30;

I dobrze, że niczego się nie spodziewała. Chciał ją pozytywnie zaskoczyć, przecież nie zawsze musiał zachowywać się jak ostatni dupek. Jasne, że nim był, ale do kobiet włączał specjalną maskę. Bowiem wiedział, czego potrzebują i co chcą słyszeć. Można powiedzieć, że to był właśnie jego dar, który otrzymał w genach. Z jednej strony nie miał sumienia, a z drugiej wkraczał w krainę delikatności. Pragnął poznać jej myśli, to co czuła i dlaczego kochała tego debila. Tom byłby lepszy. Mógł się założyć, że w łóżku Dimitri jest skończonym egoistą i nie dba o jej potrzeby. A kobiety miały ich tak wiele!
Była tak cholernie piękna, dlaczego miałby się nie zainteresować? Pokochał momentalnie jej usta i oczy. Chciał je posmakować, ale postanowił zaczekać jeszcze chwilę. W oczach dojrzał wielki smutek i walkę z samą sobą. Pogładził tylko jej podbródek, wysłuchując jej uważnie.
- A nie uważasz, że jesteś człowiekiem wolnym? Mogłaś zmienić podmiot zakładu, a mimo wszystko wykonałaś to przeciwko sobie. - rzekł, wciąż patrząc w jej oczy i gładząc jej delikatną skórę. Tak, Tamara była idealnym sposobem, aby zemścić się na Rosjaninie. Idealny plan, Steve. Najpierw pobiłeś jej chłopaka, a teraz marzysz o ustach.
- Wygrałaś walkę sama ze sobą, jaki jest tego efekt? - spytał. Ich rozmowa należała do bardzo konspiracyjnych. Nie musieli głośno krzyczeć, aby siebie usłyszeć. Stali wbrew pozorom twarzą w twarz, trzymając się za dłonie. Czy to nie było urocze?
Powrót do góry Go down


Tamara Markowa
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 556
  Liczba postów : 908
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1486-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2938-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7613-tamara-markowa#212364
http://www.lastfm.pl/user/gabrielle_lucy
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptySro Gru 01 2010, 21:54;

W tym, jakże genialnym planie Amerykanina był jeden szkopuł - błędne przeświadczenie chłopaka, że Tamara kochała Dimitrija. Co było nieprawdą. Jednak o tym nie wiedział nikt, oprócz niej samej. I tak miało pozostać. Co jej się nie podobało ani trochę. Bo ile można żyć, męcząc się w związku z kimś, kogo nie kochała? Dlaczego nie miała odwagi tego skończyć? Bo tak było jej lepiej, wygodniej? Bo czuła się do czegoś zobowiązana?
Przyszła jej do głowy myśl, że to jest może właśnie najlepszy moment, by dać do zrozumienia Dimitrijowi, że go nie kocha. A co z tego, że Howard miałby stać się jej narzędziem w osiągnięciu tego celu? Czuła, że jakoś by mu to nie przeszkadzało. A był idealnym narzędziem do tego. I choć może nie byłaby i tak z tym, którego naprawdę kochała, to przynajmniej nie musiałaby udawać kochającej dziewczyny. Wybrać mniejsze zło.
Patrzyła cały czas mu prosto w oczy. W których dojrzała pożądanie i troskę. Zdziwiło ją to. Ta troska. A może to tylko ona błędnie zinterpetowała te spojrzenie.
- Nie znalazłam w sobie dosyć siły, by odmówić. Poza tym, dobrze wiem, że sam byłeś jednym z tych, którzy chcieli, by pocałunek odbył się - odpowiedziała mu, odwracając powoli wzrok od oczu chłopaka. Spojrzała w stronę wejścia, wydawało jej się, jakby ktoś wchodził na wieżę. Musiała się jednak przesłyszeć, albowiem nikt nie nadchodził. I dobrze.
- Pyrrusowe zwycięstwo - odparła, posługując się ulubionym powiedzeniem jej dziadka - wygrana okupiona zbyt wielkim kosztem.
Faktycznie, musiała przyznać, że stali w dość jednoznacznej pozycji. Gdyby tu tylko ktoś wszedł, od razu pomyślałby, że coś jest na rzeczy między nimi. Bo i czy tak w istocie nie było? To nie była zwykła rozmowa. Ta ich konwersacja była podszyta innymi zamiarami i pragnieniami. I tylko od ich obojga zależało, czy się spełnią.
Powrót do góry Go down


Thomas Kennedy
avatar

Student Hufflepuff
Wiek : 34
Galeony : 203
  Liczba postów : 219
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptySro Gru 01 2010, 23:32;

Swoją miłość do Dimitria skrywała tak głęboko w sercu, że wszystkim dawała iluzję uczucia. Pewnie! Nikt nie wiedział, co naprawdę skrywa i dlaczego tak się męczy. To była już druga rzecz, którą robiła wbrew sobie. Co jak co, ale Steve naprawdę uważał, że w miłości trzeba ostrożnie. Miała ona nieprzyjemne rogi, ostre jak brzytwa. Nie bały się zranić i zniszczyć serce. Dlatego Steve w ogóle go nie oddawał. Bawił się uczuciami, był za pan brat z pożądaniem. Czy coś w tym związku uszczęśliwiało Tamarę? Szczerze by w to zwątpił. Czuła się zobowiązana do tego, aby go okłamywać? Brawo, brawo. To wkraczało na tajniki manipulacji Amerykanina. On na pewno, gdyby posiadał dziewczynę, a często tak się zdarzało, nie pozwoliłby sobie na męczenie się. Coś nie pasuje? Do widzenia, krzyżyk na drogę.
Więc próbowali się obydwoje wykorzystać? I dobrze. Skoro mieli wspólny cel, to na pewno żadne z nich nie będzie płakać. A stawka była wysoka. Na tyle, aby się starać i traktować Tamarę jak wyzwanie. Uniósł brew, gdy usłyszał odpowiedź.
- A gdybym to znaczy gdyby Twój chłopak Cię wspierał, nie kłóciłabyś się sama ze sobą? - spytał ponownie. Czuł od niej bijący strach. Przecież nie chciał jej zjeść, ludzie! Na pewno by jej nie skrzywdził. Do czasu.
- No wiesz... widowisko było fajnie, ale Twoja mina po nie bardzo - dodał i uwolnił ich dłonie z uścisku. Nie zrobił to, aby przestać jej dotykać. O nie, nie. Steve można było zaliczyć do dotykowców. Wszystko musiał zmacać i gdy czegoś nie miał w dłoni, czuł się wręcz nieswojo. Taki z niego dziwak.
- Nie myśl już o tym. - rzekł cicho, przymykając na chwile oczy. O tak, to powietrze. Ten szum wiatru, niesamowicie go uspokajał. Mógł tu sterczeć godzinami, patrząc się na niepojęte piękno. Nie rozumiał go. Nie był w stanie określić, dlaczego gwiazdy żyją innym życiem. To co widzi, to są dusze zmarłych. Uśmiechnął się do niej, odgarniając kosmyki włosów z jej czoła. Ucałował je subtelnie.
- Stało się, nie odstanie.
Powrót do góry Go down


Tamara Markowa
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 556
  Liczba postów : 908
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1486-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2938-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7613-tamara-markowa#212364
http://www.lastfm.pl/user/gabrielle_lucy
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyCzw Gru 02 2010, 06:01;

Była już zmęczona tym ciągłym udawaniem. Udawaniem, że wszystko jest w porządku, choć wcale nie było. Pozorowaniem głębokiego uczucia, które owszem, czuła, ale w stosunku do kogoś innego, niż do tego, do którego oczekiwano, by to uczucie skierowała. Miała już dość dawania ludziom iluzji szczęścia, którego wcale nie miała. Miała dosyć życia w czymś, czym się nie spełniała. I to był dobry moment, by zakończyć grać przed ludźmi. By wreszcie być sobą. Ale nie wiedziała, czy jej się uda. Bo gdy człowiek robi tyle czasu coś wbrew sobie, zaczyna myśleć, że to nieprawda, że zgadza się i czuje się z tym dobrze. I nie tak łatwo z tym przestać.
Ale nie będzie płakać za tym. Nie.
- Być może tak, być może nie - odparła cicho, patrząc ponownie w oczy chłopaka. Dziwił się, że się bała? Nie samego czynu, który niewątpliwie miał się stać. Ale jego konsekwencji? Że mogą nagle wyjść jeszcze inne sprawy? Że mogą się wszyscy po jej działaniach od niej odwrócić. I choć uważała, że nie warto się poświęcać dla niektórych ludzi, to i tak... Bała się odrzucenia. I tak już na pewno wywołała sensację, gdy po prostu wyszła z sali, choć jej niepisanym obowiązkiem było zaopiekować się krwawiącym chłopakiem. Na pewno sobie tym sposobem sprzymierzeńców nie zyskała.
- Aż tak bardzo było to widać? - zapytała niepewnie. Nie myślała, że aż tak będzie to po niej widać, była pewna, że udało jej się ukryca choć część emocji, które wtedy w niej oddziaływały między sobą. Była pewna aż do tej chwili.
- To nie jest takie proste, nie myśleć. To nie ty stałeś tam, na stole, to nie twój pocałunek widzieli wszyscy zebrani w sali. To nie ty czujesz obrzydzenie do samej siebie, a jednocześnie walczysz z myślą "kurczę, to było fajne, chcę jeszcze raz". To nie ty nie wiesz, co masz myśleć o samym sobie, gdy nagle okazało się, że tak naprawdę wcale siebie nie znasz.
Gwiazdy. Dla niej to były tylko świetliste punkciki na niebie. Na które owszem, dobrze patrzeć, ale które nie znaczą nic więcej. Nie wierzyła w opowieści, jakoby gdy ktoś umierał, jego dusza stawała się gwiazdą. Nie wierzyła.
Ucałował jej czoło. Miłe. Subtelne. Dobry wstęp do tego, co miało się między nimi zdarzyć. I choć Howard nie był tym, który umiałby dobrze obejść się z jej wewnętrznym ogniem, to na pewno potrafił go rozpalić na nowo. Ten sam ogień, który kierował nią podczas jej pocałunku z pięknością.
- Nie odstanie - odparła, unosząc przy tym dłoń i delikatnie dotykając jego policzka.
Powrót do góry Go down


Thomas Kennedy
avatar

Student Hufflepuff
Wiek : 34
Galeony : 203
  Liczba postów : 219
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyCzw Gru 02 2010, 15:33;

To dlaczego jak była tak zmęczona to po prostu nie dała upustu emocjom? Czy warto było się tak męczyć? Jaki był w tym cel? Niedługo przez związek z Rosjaninem zbrzydnie jej świat. Zacznie nienawidzić wszystkich wokół, zwłaszcza siebie. Pokazywała fałszywy uśmiech, okłamując świat. Nie musiała być nikim szczególnym dla kogokolwiek. Życie wymagało od niej szczęścia, lecz ta się buntowała. Chciała stworzyć związek dla iluzji. Nie rozumiał, co w tym trudnego. Steve wielokrotnie rzucał rzeczy w cholerę. Nie trudno było mu pomachać na pożegnanie, a potem pokazać serdeczny palec. O nie trudno. Śmiało takie zachowania mógłby nazwać rzeczywistością, szarą, zbędną. Koloru nabierała tylko i wyłącznie dzięki szaleństwom.
- Sama tak naprawdę nie wiesz czego chcesz, Tamaro. - odpowiedział jej, bawiąc się końcówką jej długich włosów. Próbował nawinąć je na palec, ale były zbyt śliskie. Uniósł je do ust i z owego kosmyka stworzył sobie wąs, który trzymał się tylko dzięki ustom ułożonych w dzióbek. Chciał ją nieco rozśmieszyć, wyluzować. Martwiło go to, że bała się i Amerykanina. A on był przecież do rany przyłóż! Zamyślonym wzrokiem spojrzał w gwiazdy, pragnąć odnaleźć tam odpowiedź. Po każdej kobiecie było widać, kiedy jest zadowolona. W oczach szalały niesamowite ogniki, a na ustach bąkał się najpiękniejszy z uśmiechów, jaki tylko posiadała. Można było uznać, że nosiły maski. O tak, chciały tuszować wszystkie swoje uczucia, po to, aby sprzedać nam, mężczyznom, iluzje. On nie dawał się tak łatwo nabrać. Często powtarzał sobie, że kobieta ma być zadowolona i nie wiedzieć, kto zerwał. Okres z nim ma wspominać jako najlepszy romans swojego życia. A do lustra powtarzać słynną francuską piosenkę : " non, je ne regrette rien". Czy słowa owej pieśni mogła powiedzieć Tamara? Cały czas próbował zrozumieć jej poczucie winy. Na litość boską, to był tylko pocałunek! Coś, co każdy mógłby zrobić, traktując jako urozmaicenie imprezy jako... nic nie znaczącą intymność. Całowało się wszystkich wokół: babcie, mamę, tatę, brata. Lecz nigdy nie pomyślało się, aby spróbować z tą samą płcią. Pomyślał, że to był dla niej szok. On też za pierwszym razem się zgubił i miał ochotę udusić gościa, który odważył się posmakować ust Howarda. Teraz było inaczej. Traktował to jako kolejną przyjemność, którą sprzedaje ludziom świat. Czyż nie warto było spróbować? Słuchał jej uważnie, każde słowo zapamiętał, lecz nie odzywał się. Milczał, wpatrując się w oczy Tamary. Były podobne do tego nieba nad nimi. W końcu poczuł jej dotyk na swoim policzku. Ach! To dopiero przyjemność i namiętność, której warto ulec.
- Świetnie sprzedałabyś się w polityce, Tamaro. Ale musisz zrozumieć jedno. Świat to nie tylko liczby, książki i śpiewana poezja. Ono ma wyzwania, które stawia przed Tobą. Nic się nie odstanie. - powtórzył za nią. Ale Tom niczego nie żałował. Przynajmniej do czasu, aż się dowie, czy zmajstrował już jakieś dziecko. Miejmy nadzieję, że nigdzie nie pałęta się po świecie Tom Junior. Uśmiechnął się do niej łobuzersko, łącząc ponownie dłonie ze sobą. Przynajmniej tą jedną, co znajdowała się na męskim policzku. Przyciągnął ją do siebie, drażniąc dotykiem jej talię i kawałek pleców. Nie mógł się powstrzymać, aby pokazać jej inny świat. Coś czego nie doświadczyła od roku, trzymając się jednego debila. Wpierw dotknął swoim nosem jej nosek, rozkoszując się perfumami kobiety. Trochę go też zdziwiło, że dopiero na studiach zaliczyła swój pierwszy pocałunek z dziewczyną. Trudno, teraz ma szansę na kolejny i to z Howardem. Wpił się w jej usta namiętnie, czując na nich olbrzymi ogień. Świat odszedł w nicość, a on poniekąd smakował wygranej.
Powrót do góry Go down


Grigori Orlov
Grigori Orlov

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 46
  Liczba postów : 542
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4219-grigori-orlov
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4220-grigori-orlov
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7195-grigori-orlov
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyCzw Gru 02 2010, 19:28;

Spalił rzeczy głupiego Amerykanina! Wybornie, po prostu cudnie, to mu się naprawdę udało. Orlov chodził po całym Hogwarcie, pijany jak... rusek. Na dodatek wciąż trzymając w ręku swój wykwintny alkohol, więc popijał go co chwilę. Teraz miał jakiś czas dobry humor, prawie skakał zadowolony z siebie. Aż niestety przypomniało mu się, że miał znaleźć Tamarę i Steve'a. Zamek był ogromny. Na trzeźwo zapewne w życiu nie podjąłby się czegoś takiego, ale dzisiaj był gotowy podbijać świat, a co dopiero znaleźć dwójkę znajomych w jakimś tam Hogwarcie! Chodził po nim bardzo długo, co chwilę zaczepiał nieznajomych uczniów wychodzących z przyjęcia, opisywał uciekinierów i pytał czy ich widzieli. I faktycznie przerażeni pijanym, groźnie wyglądającym Rosjaninem uczniowie, albo uciekali, albo podawali mu jakieś tam informacje. W końcu jakimś magicznym sposobem dostał się pod wieżę. Po pijaku zupełnie się nie orientował gdzie jest, ale zobaczył schody, których chyba jeszcze nie zwiedzał tej nocy. A nawet jeśli zwiedzał, to wejdzie jeszcze raz, jak na tysiące innych rzeczy! Jednak to nie było takie trudne pierwszy krok był nieudany, Orlov spadł z powrotem na ziemię. Ale chłopak był ambitny, więc zaczął bardzo powoli wspinać się po schodach. A ponieważ robił to w tempie ślimaka, robił to też względnie cicho. Robił częste przystanki na alkohol i chwilowy odpoczynek. W końcu zobaczył łagodne światło księżyca, co oznaczało, że niedługo dojdzie na szczyt. Ale nagle stanął jak wryty. Zamrugał dwa razy, zszokowany, niedowierzający. Tamara i Amerykanin całowali się namiętnie. Grigori odwrócił głowę. Nie chciał na to patrzeć. Przez chwilę chciał wskoczyć i zacząć bić bezczelnego chłopaka. Ale nie zrobił tego. Tym sposobem Howard zamienił wojnę na pięści na heroiczną walkę o bliskich. Orlov nie poszedł dalej. Pozostał w cieniu schodów i zaczął powoli schodzić. Kiedy znalazł się z powrotem na korytarzu. Rozgoryczony zaczął wracać do swojego pokoju. Grunt pod nogami był coraz mniej stabilny, a butelka coraz bardziej posta. Co chwila znajdował się na ziemi. Raz przeklinał głośno Amerykę, a potem ocierał łzy za jakąś zbroją. Orlov, a raczej może jego pijany wrak jak najszybciej powinien po tym traumatycznym przeżyciu znaleźć się w łóżku.
Powrót do góry Go down


Tamara Markowa
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 556
  Liczba postów : 908
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1486-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2938-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7613-tamara-markowa#212364
http://www.lastfm.pl/user/gabrielle_lucy
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyCzw Gru 02 2010, 20:23;

Celem mogło być sprawdzenie samej siebie. Sprawdzenie, ile w tym wszystkim wytrzyma. Ile może żyć, okłamując samą siebie, a także innych. Ile czasu może żyć w iluzji szczęścia, ile będzie musiała z siebie dać, by uszczęśliwić innych, ile rzeczy jest w stanie się wyrzec. Ale to była tylko hipoteza. Chodziło tak naprawdę o to, że ona nie potrafiła wyzwolić w pełni swych emocji. Dusiła je w sobie na tyle, na ile potrafiła. Chowała się za maskami, pokazującymi to, co ludzie chcieli zobaczyć. A nie, co ona naprawdę chciała, żeby zobaczyli. A czego w pełni nie potrafiła pokazać. Nie umiała wytrwale dążyć do celu, była gotowa zrezygnować z niego w każdej chwli, gdy tylko napotykała jakieś przeciwności. I nie potrafiła rzucić wszystkiego, co do tej pory miała, ot tak. To nie leżało w jej naturze, było z nią bardzo sprzeczne.
Musisz się zmienić, Tamaro. Nadszedł czas.
- Nie, nie wiem - przyznała mu rację. Z niedowierzaniem patrzyła, jak chlopak bawi się jej włosami. To było dla niej coś nowego. Mogłoby się to wydawać dziwnym, ale nigdy nikt nie traktował jej tak... z taką... lekkością. I delikatnością. Ale nie taką, która wynikała z poczucia obowiązku. Tylko taką... taką niewymuszoną. Zwykle traktowano ją jako twardą dziewczynę, która potrafi być groźna i która nie załamuje się z byle powodu. Ale mało kto dostrzegał jej subtelniejszą stronę, bardziej wrażliwą na to, co działo się z nią i wokół niej. A docenić i spróbować zrozumieć? Spróbować zagłębić się w jej psychikę i zastanowić się, dlaczego w danym momencie postępowała tak, a nie inaczej? Nie, to się nie zdarzało.
Aż do dziś.
I do czego musiało dojść, by zrozumiała, że dłużej już nie wytrzyma w tych kłamstwach.
Nosiła maski. W końcu była kobietą. Tylko kobietą, która miała swoje słabości. Jednak na żadnej z jej masek nie było promiennego uśmiechu, który oznaczałby prawdziwe szczęście. Jeśli już na jej twarzy zagościła radość, najczęściej była to radość udawana. A była na tyle dobrą aktorką, że większość ludzi się nabierała na jej grę. I tylko wnikliwy obserwator mógł, gdy tylko spojrzał jej w głęboko w oczy, zobaczyć, co tak naprawdę czuła - smutek i wielką rozpacz. I błaganie o pomoc, by ktoś w końcu ją zrozumiał i pomógł jej wyrwać się z błędnego koła. Czy taką osobą był Steve? Czas miał dopiero pokazać.
[Niczego nie żałuję. Nie, te słowa nie mogły wypłynąć z jej ust. Było wiele rzeczy, których żałowała, bo nie potrawiła być asertywną i przeciwstawić się, tylko godziła się na wiele rzeczy, które jej nie pasowały. Jednak nie żałowała, że była tutaj, w tym miejscu, z tym czasie. I może wolałaby, żeby był to kto inny... ale narzekać nie mogła.
Jej poczucie winy było czymś, z czym tak naprawdę tylko ona sama mogła się zmierzyć. Dlaczego tak naprawdę to tak rozpamiętywała? Tak roztrząsała istotę tego pocałunku, że on się w ogóle odbył? Przecież, właściwie, gdyby nie on, nie byłaby tu. Kiedyś się będzie pewnie śmiać z tej sytuacji. Ale teraz miała jeszcze pewne wątpliwości. W końcu, ewidentnie zdradzała Dimitrija. Który w sumie na to nie zasługiwał. Powinna była po prostu powiedzieć mu prawdę. Ale, weszła już w tę grę. I nie zamierzała się z niej wycofywać.
Miała już odpowiedzieć nieco zgryźliwie, ale wtedy chłopak przyciągnął ją do siebie. Przez króciutką chwilę drażnił się z nią, jednak nie bawił się zbyt długo w zbędne ceregiele, tylko szybko przeszedł do rzeczy. Mimo wszystko, trochę zdziwiła się, czując na swych wargach usta Amerykanina. Ale nie oderwała się od niego, nie odsunęła, ale objęła go swym ramieniem i oddawała pocałunki, równie namiętnie, a może nawet jeszcze bardziej.
Pięknie, Tamaro, kolejny krok do destrukcji.
W tej chwili nie było nic oprócz tych ust i rąk spoczywających na jej ciele. Tej namiętności, która eksplodowała w niej, jakby chciała poczuć w jedną noc to, czego nie mogła poczuć przez tyle czasu. Nie widziała i nie słyszała Grigorija wchodzącego po schodach. Jakby odcięła się od otacząjacego ją świata. Cel osiagnięty. Wreszcie ktoś dowiedział się, że nie czuje nic do Dimitrija. Tylko, dlaczego to musiał być akurat Orlov?
Powrót do góry Go down


Thomas Kennedy
avatar

Student Hufflepuff
Wiek : 34
Galeony : 203
  Liczba postów : 219
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyPią Gru 03 2010, 14:15;

A więc była masochistką? Doprawdy? Oczywiście rozumiał jedno, że samodoskonalenie siebie wymaga wyrzeczeń. Wyrzeczenie od książek, słodyczy, kobiet... Nie, nie, to ostatnie to tylko ostateczność. Przez chwilę próbował sobie wyobrazić, jaki byłby świat bez nich. Czy mężczyźni zrozumieliby, ba, a nawet poznaliby, wartość kobiety? Przestaliby ich wykorzystywać? Chociaż... kto wie, raczej rozwinąłby się wtedy homoseksualizm.
Żeby życie miało smaczek: raz dziewczynka, raz chłopaczek.
Pewnie to może być zaskakujące, ale on też wiele razy się czegoś wyrzekał. Gryzł się w język, gdy próbował obcej osobie powiedzieć prawdę. Odrzucić iluzję świata i pierwszy raz zaufać komuś. Niestety jemu to ojciec ustalał przyjaciół. Wybierał ludzi z potencjałem lub totalnie głupich, łatwych do manipulacji. Dlatego też pojechała taka ekipa na Turniej. Wybrał dobrych oraz pionki do gry, do tajnej misji. Największym wyrzeczeniem Steve były uczucia. Podczas lekcji ze swoim ojcem nauczył się pozbyć się sumienia i mścić się za wszystko, co było złe. Czasem pragnął zmian. Marzyło mu się ustatkowanie oraz życiowa monotonia. Szybko zmieniał decyzję. Miał się pozbyć tego Steve, tego Toma? Nigdy. On też przybierał maski, bo zawsze musiał mieć to, czego w danej chwili pragnął. Nie interesowało go, czy jest osiągalne, czy też nie. Jego egoizm wypełniał każdą komórkę ciała, paraliżując wszystkie więzi.
Nie miał zamiaru już w ogóle jej odpowiadać, czy byłby w tym jakiś sens? Pragnął jej pokazać, coś czego nigdy nie doświadczyła. Zapoznać ją z kroplą niepewności i wskazać, jak cudownie smakuje zakazane. Czy to nie było piękne? Wśród nieba pełnego zbłąkany dusz poznawała na nowo uczucia, które kryły się w niej prawie rok czasu. Szczerze wątpił w to, czy kiedykolwiek odczuwała pożądanie. Oczywiście nie chciał tutaj podważać umiejętności Dimitria, ale po jej zachowaniu było widać, że jest nieszczęśliwa. Czuł to podczas pocałunku, który należał do bardzo zachłannych, namiętnych. Jakby bała się, że od zaraz ucieknie i ją zostawi. Chyba doskonale go znała...
Pod wątpliwość nigdy nie poddawał tego, że jest kobietą. Widział to. Pełne piersi, malinowe usta, które w tej chwili dawały mu wiele przyjemności. Obserwował to w każdym ruchu pełnym wdzięku. Pod płachtą uroku kryła się diablica. Obydwoje prowadzi ze sobą namiętną wojnę. Ich języki splątane w dzikim tańcu... Pierwszy, zakazany pocałunek.
Steve był dobrym obserwatorem i słuchaczem, lecz nigdy nikomu nie pomógł. Był egoistą, który poruszał się tylko własnymi pionkami, aby osiągnąć cel. Nie obchodziło go, czy ktoś jest smutny czy też nie. Wpierw pokazując mu zainteresowanie, zdobywał zaufanie, jakże cenne. Było ono swego rodzaju kluczem do wszystkiego. On za to mógł powiedzieć, że niczego nie żałuje. Nie bał się niczego, a ryzyko prześmiewczo nazywał swoim drugim imieniem.
Dlatego też czy Steve przejmował się tym, że Tamara może czuć poczucie winy? A skąd! Dla niego to była czysta przyjemność i podmiot zemsty. Z resztą, dziewczyna sama na to poszła. Mogła go odsunąć, mogła nie pozwolić się trzymać za rękę, głaskać czule jej dłoń. Ale nie zrobiła. Czyli była winna. Miał ochotę się dobrze zabawić, a ona była chętna, chętna poznać to, co zakazane. Dlaczegóż miał nie spróbować?
Z talii opuszkami palców drażnił jej paciorki kręgosłupa aż do kości lędźwiowej. Poznawał jej ciało bardzo powoli, co stanowiło niesamowity kontrast z drapieżnymi pocałunkami. Był nieco zdziwiony, że taka cicha Rosjanka narzuciła tempo, lecz nie miał nic rzecz jasna przeciwko! Niech Dimitri umiera z chusteczkami. Opuszki palców przeniósł teraz na jej brzuszek, którymi dryfował na pograniczu jej bluzki. Poczuł przyjemny dreszcz, gdy dotknął przypadkiem nagiej skóry Tamary. Czekając na pewnego rodzaju pozwolenie, wolno wsunął ciepłą dłoń pod materiał, masując jej ciało. Nie przejął się tym, czy ktoś ich ujrzał czy też nie. Może nawet i byłoby lepiej, gdyby któryś z przyjaciół ich przyłapał.
Powrót do góry Go down


Tamara Markowa
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 556
  Liczba postów : 908
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1486-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2938-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7613-tamara-markowa#212364
http://www.lastfm.pl/user/gabrielle_lucy
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyPią Gru 03 2010, 20:15;

Masochistką? Jeśli człowiek popatrzyłby na jej postępowanie sprzed dzisiejszego wieczora z obiektywnego punktu widzenia, to mógł odnaleźć w tym pewne elementy masochizmu. Wyrzekała się wszystkiego tego, co mogło sprawić i sprawiało jej niezmierną przyjemność. I po co? By dotrzymać pewnych obietnic, które złożyła jakiś czas temu. Bo obietnic trzeba było dotrzymywać, gdy już się je złożyło. Ale nie wtedy, gdy działały one negatywnie na zdrowie fizyczne i psychiczne. Wtedy trzeba było odrzucić je i ratować się. A do takiego stanu było już Tamarze niedaleko. I to był właśnie ostatni czas, by opamiętać się i dać sobie odetchnąć, by wrócić z drogi prowadzącej do przepaści. Wyrzeczenia prowadziły ponoć do tego, by człowiek był lepszym i mądrzejszym, ascetyzm uszlachetniał. Ale czy warto było wyrzekać się tyle, by niszczyć własne "ja"? By stawać się karykaturą samej siebie? Czy naprawdę było warto?
Nie, nie było. A ona, Tamara Markowa, dopiero dziś to zrozumiała. W ostatniej chwili. Gdyby to było później... Mogłoby być już zbyt późno.
Świat tylko z jedna płcią byłby wielce nudny i nieprzewidywalny. To właśnie obecność dwóch, tak podobnych do siebie, a jednocześnie tak różniących się od siebie płci nadawała życiu sens. Kobieta i meżczyzna. Istoty walczące ze sobą, a jednocześnie współpracujące. Nienawidzące się, a jednocześnie kochające. To ta odwieczna wojna płci urozmaicała codzienne życie człowieka.
Gdyby tylko dowiedziała się, że on, Steve musiał wyrzekać się tylu rzeczy, nie uwierzyłaby w to. Nie wiedziała, że on, wydawać by się mogło, taki pewny siebie, taki wyzwolony, był w rzeczywistości ograniczany w części swych działań. Nie była świadoma wpływu, jaki miał na niego jego ojciec, jak dobierał mu przyjaciół, jak kazał mu wyzbyć się uczuć i sumienia. Nie miała tej wiedzy i nie chciała mieć, nie była ona jej w tej chwili potrzebna. Steve pokazał jej się z innej, tej, można myśleć, lepszej strony i taką chciała znać. Choć o jego gorszej stronie na pewno się kiedyś przekona.
Ale dziś, dziś chciała zaznać to, czego do tej pory nie zaznawała. Chciała poznać smak zakazanego owocu. Chciała pokazać tę część siebie, która kryła się w niej przez tyle czasu. Chciała wyzwolić te uczucia, których nie potrafiła za żadne skarby wyzwolić przy Korotyi. A przy Howardzie przyszło to jej tak łatwo. Czyżby potrzebowała katalizatora, bez którego dana reakcja nie zajdzie? Co było takim katalizatorem? Przyjazd do Hogwartu? Pocałunek na stole? A może dopiero przyjście tu, na wieżę? A co to kogo obchodziło? To nie było ważne. Ważne było to, że mogła odkryć samą siebie, tę część swojej osobowości, której nie znała.
Kobieta. Jedno słowo i, na pierwszy rzut oka, jedno znaczenie. Jednak miało ono tak naprawdę wiele podtekstów. A Tamara była kobietą w każdym tego słowa znaczeniu. Ciężko było ją określić, scharakteryzować ją, odgadnąć, jaką osoba była naprawdę. Kryła w sobie wiele tajemnic, o których istnieniu często nie wiedział nikt, nawet ona sama.
Egoizm chłopaka mógł, wbrew pozorom, pomagać. Branie od ludzi jak najwięcej, by przy tym dawać z siebie jak najmniej. Tenże egoizm mógł nakłaniać do tego, by Tamara zajęła się bardziej sobą, swymi pragnieniami i potrzebami. A mniej opinią innych. I był czymś zupełnie odmiennym od tego, czego zaznawała na co dzień. Gdy ludzie mieli wrażenie, że ją znali i rozumieli, podczas gdy ona oszukiwała ich przez tyle czasu.
Była winna? Była, a jakże. Nie tylko ona. Wina leżała po wielu stronach, jej działania były spowodowane wieloma powodami, wszystkim tym, co spotykało ją wcześniej. Ale poczucie winy opuściło ją momentalnie. Wiedziała doskonale, co robiła, w co się pakowała. I chciała tego, jak cholera. Nie odtrąciła żadnego z gestów chłopaka, bo tego nie chciała. Kurczę, jaką pokręconą osobą była.
Pozory mylą. Może i była cichą Rosjanką na co dzień, jednak potrafiła też zaskakiwać bardziej drapieżna swojej natury. W końcu narodowość do czegoś zobowiązywała. Za każdym przesunięciem się palców Steve'a po jej ciele przechodziły ją dreszcze, które były bardzo przyjemne i które sprawiały, że chciała jeszcze więcej. Ona sama przytrzymywała się jego koszuli, by tylko być jak najbliżej niego. A jeszcze większy dreszcz przeszedł ją, gdy poczuła dotyk palców chłopaka, a właściwie już meżczyzny bezpośrednio na swym ciele. Nie protestowała, gdy wsunął dłoń pod jej bluzkę. A dziewczyna momentami, zupełnie nieświadomie drażniła swymi długimi włosami jego szyję.
Powrót do góry Go down


Thomas Kennedy
avatar

Student Hufflepuff
Wiek : 34
Galeony : 203
  Liczba postów : 219
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptySob Gru 04 2010, 13:34;

Czy wyrzeczenie było kiedykolwiek zgodne z naturą człowieka? Nie wyobrażał sobie życia bez przyjemności. Rozkosz, która drażniła każdą delikatną komórkę ciała. Jak się tego wyrzec? Jak o tym zapomnieć? Tylko ona potrafiła w niesamowity sposób drażnić wszystkie zmysły, rozkładać impulsy na komórki ciała i wprowadzać w ten stan, kiedy wszystko traci sens, a świat zwalnia i wiruje. Jak pisał Wiśniewski, bez papierosa „zaraz po” seks jest jak niedokończony. A przecież owa używka była idealną przyjemnością. Sam Wilde to potwierdził, że dawała rozkosz, ale nigdy nie zaspokajała. Czy warto więc było? Nie wierzył w to, że wyrzeczenie sprawił, iż będzie lepszym człowiekiem. Coraz bardziej będzie pragnął czegoś, aż w końcu wybuchnie. Popełni niewybaczalną zbrodnie. Jeśli nie spróbuje, będzie jeszcze bardziej chciał to otrzymać. Jego myśli będą tylko tym wypełniona, każda komórka ciała musiałaby osiągnąć swój cel. Żadna kobieta nie chciałaby wprowadzić go w taki stan. Oj, nie chciałaby.
Życie od nas ciągle domagało się przyjemności. A tak ową w danej chwili dawała mu Tamara. Mógłby teraz zamienić się w romantyka i szeptać jej czule na uszko o istnieniu gwiazd. Że kiedyś i ich dusza tam spocznie. Już nie będą mogli trzymać się za dłonie... Mógł powiedzieć Tamarze, że wśród takiego widoku jest najpiękniejsza, a on przy niej czuje się niepewnie jakby bał się zrobić jej krzywdę. Mógłby dotknąć opuszkami palców jej ust, wyobrażając sobie ich smak tuż przed skosztowaniem. Ale tego nie robił. Nie widział sensu w zagłębianiu się w tajniki życie niematerialnego. To było dla niego czymś dalekim. Może i nie rozumiał znaczenia tych słów, ale nie chciał karmić nimi Tamary. Były one bez pokrycia. Od takiego czułego łechtania jej uszu musiała znaleźć kogo innego. On tylko potrafił rozpalić zmysły ciała.
Nie uwierzyłaby? A szkoda. Chociaż i tak nie powiedziałby jej prawdy. Mogłaby stać się za wielkim zagrożeniem, gdyby wiedziała za dużo. Dla niej musiał być Steve'm Howardem, a nie Thomasem Kennedy. Ach tak, to i ta rodzina rządziła w świecie magicznym. W zasadzie to był ciekawy jej reakcji. Przez dwa tygodnie tuż przed wyjazdem do Anglii musiał przejść ciężkie szkolenie, aby reagować na swoje imię. A na nazwisko... A na nazwisko nieco poczeka. Steve każdemu pokazywał się z tej strony, którą wówczas chciał ujrzeć. Dostosowywał się do sytuacji, aby osiągnąć swój własny cel. A to podły wąż.
Czy nadal musiała się zastanawiać, co było katalizatorem? Doprawdy? Pragnąć odgonić od niej wszelakie myśli egzystencjalne, opuszkami palców musnął jej koronkowy stanik. Czuł jak jego oddech znacznie przyspieszył, a bicie serc zrównać ze sobą. Oderwał się na chwilę od jej ust, chcąc złapać nieco powietrza. Działa na niego niesamowicie. Wiedział, że zemsta słodko smakuje i daje wiele rozkoszy, lecz nie spodziewał się, że aż tak wiele. Dryfując po zakazanym oceanie. Ciepłym oddechem podrażnił skórę jej szyi. Porównywał się w myślach do Dimitria. Chciał pokazać jej, kto jest lepszy i jak bardzo zbłądziła. Koniuszkiem języka podrażnił jej obojczyk, a dłonią objął jej pierś. Och, Tamaro, zakazana Tamaro!
Byli winni, lecz on nie miał zobowiązań, więc teoretycznie kobieta miała gorzej. Chociaż może Markowa będzie chciała zachować to w słodkiej tajemnicy? Nie mogła na to liczyć. Steve prędko pochwali się Ridleyowi, a ten powie całemu światu. Słodki pionek do gry. Owszem, egoizm chłopakowi bardzo pomagał. Bo w sytuacjach intymnych chciał pokazać partnerce, jak ważna jest i ona. Jak i ona powinna zacząć myśleć o sobie, odkryć własne pragnienia, potrzeby. On przecież znał je już za dobrze. Oj, za dobrze... Był tylko ciekaw, czy Tamara sprosta jego wymaganiom. Jak na razie była nieśmiała, tylko pocałunki zdradzały jej drapieżną stronę. Czy będzie w stanie i w nim obudzić pożądanie graniczące z normami? Chciał ją ośmielić, pokazać, że krzywda się jej nie dzieję, a teraz, właśnie teraz wkroczy na zakazany teren i pozna prawdziwe techniki zła. Po ich "rozmowie zdecydowanie Tamara ulegnie zmianie. Miał nadzieję, że zachowa swoją niewinność oraz urok.
Powrót do góry Go down


Tamara Markowa
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 556
  Liczba postów : 908
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1486-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2938-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7613-tamara-markowa#212364
http://www.lastfm.pl/user/gabrielle_lucy
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptySob Gru 04 2010, 18:07;

Natura człowieka wyraźnie podpowiadała mu, żeby zaspokajał swoje potrzeby po jak najmniejszej linii oporu, jak najmniejszym kosztem. By kierował się pierwotnymi instynktami, jak zwierzęta. A człowiek składał się z dwóch części. Ciała – które wielu autorów opisywało jako część należącą do sfery profanum, tej ziemskiej, gorszej. Ciało miało być tą negatywną stroną ludzką, prowadzącą do czynienia zła i popełniania grzechu. I duszy – tej lepszej, należącej do sfery sacrum, która przez umiejętne używanie rozumu i korzystanie z wolnej woli dąży do świętości. Właśnie przez wyrzekanie się tego, co cielesne, co krótkotrwałe, co powierzchowne człowiek miał wznieść się na wyżyny świętości. Ale nie było łatwo, nie wtedy, gdy czekało tyle pokus. I nie każdemu też, kto podjął taką próbę, udawało się wygrać ze swoimi słabościami i być silnym i wytrwać w swych postanowieniach. Jeśli człowiek nie był odpowiedni wytrzymały fizycznie, a także psychicznie, stawał się coraz bardziej napięty, nerwowy i żadne próby powstrzymywania się od przyjemności cielesnych z czasem już nie pomagały. Człowiek w istocie wybuchał, nie zawsze w odpowiednim miejscu i czasie.
Czy tak samo było z Tamarą? To już określcie sami, drodzy czytelnicy.
Prawdziwą przyjemnością była taka, którą odczuwała zarówno dusza, jak i ciało. Tylko taka mogła dać spełnienie, do takiej człowiek powinien dążyć przez całe życie. I jeśli naprawdę taką przyjemność Howardowi dawała Tamara, to był to jej sukces. Jeśli nie, to, cóż, będzie się musiała bardziej postarać. Obecnie dziewczyna nie potrzebowała romantycznych, a raczej sentymentalnych słów o gwiazdach, duszach i innych aspektach metafizycznych, które nie odpowiadałyby rzeczywistości. Nie było po co wypowiadać zbyt wielu słów, które byłyby tylko kłamstwami, a wprowadzałyby niepotrzebny zamęt. Bo gesty, to gesty były ważniejsze i to one wyrażały więcej, niż tysiąc słów.
Może i szkoda, że nie uwierzyłaby, może i szkoda. A może to i lepiej. Dla niej. Nie stałaby się wtedy potencjalnym zagrożeniem, nie próbując dociekać prawdy, jak to było z Howardem naprawdę. Nie musiałaby bać się, że swymi działaniami nieświadomie komuś zaszkodzi, jej życie nie wisiałoby wtedy na włosku, nie stałaby się ofiarą machinacji rodzinnych, nie byłaby szantażowana, nie byłaby nieustannie obserwowana… Tak, utrzymywanie jej w kłamstwie było dla niej lepszym rozwiązaniem niż uświadomienie jej prawdy.
Och, oczywiście, że nie musiała się dłużej zastanawiać, doprawdy. W tej chwili nie odczuwała takiej potrzeby. Czuła tylko, jak każdy dotyk mężczyzny rozpalał jej zmysły do czerwoności, jak wzrastało w niej pożądanie i podniecenie. Serce biło jak szalone, zrobiło się jej gorąco i czuła z każdą chwilą coraz bardziej, że ubrania zbytnio jej ciążą, ze musi się ich pozbyć. Rozczarowała się nieco, gdy Steve niespodziewanie zakończył pocałunek, jednak gdy tylko poczuła język na swym obojczyku i dłoń na piersi, nie potrafiła zdobyć się na nic innego, jak tylko na to, by jęczeć z rozkoszy, która ogarnęła nią całą. Jeszcze zatliła się w niej jakaś słaba myśl, że powinna to przerwać, ze powinna odejść i nie robić tego. Jednak, zdusiła ją w sobie, bo przecież chciała być tu, prawda? I chciała dowiedzieć się, kto był lepszy. Choć już wiedziała, mimo że jeszcze nie przeszli do sedna. Ale byli coraz bliżej.
Oczywiście, że byłą na straconej pozycji, jak każda kobieta, która próbowała swych sił z Howardem. Ale przecież chciała tego, czyż nie? Zachować to w słodkiej tajemnicy? A w życiu! Właśnie chciała, żeby ktoś (konkretna osoba) dowiedział się o tym zajściu. Dlatego właśnie wybrała do swoich planów Steve’a, bo była pewna, że on nie pozostawi tego w tajemnicy. I choć pewnie ucierpi na tym jej reputacja, będzie uznana za jędzę, która zdradza swojego chłopaka, zamiast powiedzieć mu prawdę. Bo może i nią była. Kto wie. Za bardzo skupiła się na sobie i swoich odczuciach, nie zważając na to, ze krzywdzi innych? Nawet jeśli, to co z tego? Jej potrzeby były teraz ważne, innymi będzie się martwić później. Jej jedynym problemem teraz było sprostanie wymaganiom Howarda, a to nie było na pewno łatwe. Ale postara się, da z siebie wszystko, by tylko zaspokoić jego potrzeby. Jej dłoń powędrowała powoli z pleców, przejeżdżając po wyrzeźbionym ciele, aż dotarła do guzików koszuli, które to próbowała rozpiąć. Jednak jej się to nie udawało, więc szarpnęła z całej siły, aż rozerwała materiał, a guziki wdzięcznie spadły z głuchym łoskotem na ziemię. Dotknęła nagiej skóry Amerykanina i ponownie przeszedł ją przyjemny dreszcz. Przesuwała leniwie palcami po każdym mięśniu brzucha, napawając się nimi. Była na pewno śmielsza, niż na początku, czego nie można było się po niej spodziewać, ponieważ była niewinna. I nie zamierzała wcale tej niewinności się pozbywać. Z cichej zazwyczaj dziewczyny nie zmieni się w wampa ociekającego seksapilem. Nie. Sama Tamara wolała działać na wyobraźnię mężczyzn, a nie dawać im wszystko na tacy; zaskakiwać mile. Choć niewątpliwie zmieni podejście do swej osoby, zacznie bardziej starać się budzić zainteresowanie innych. Ale trzeba było to robić dyskretnie, a nie nachalnie. I skutecznie.
Powrót do góry Go down


Thomas Kennedy
avatar

Student Hufflepuff
Wiek : 34
Galeony : 203
  Liczba postów : 219
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyNie Gru 05 2010, 15:52;

Natura człowieka podpowiadała mu, że ma walczyć o swoje i mieć to, co najlepsze. Tak właśnie kazała mu matka Gaja i wujek czas. Miał tylko jedno życie, trzeba było je należycie przejść, aby nie żałować rzeczy, których się nie zrobiło. Wyrzekanie się czegoś było pozbawianiem siebie mądrości życiowej, a nie dążeniem do uzyskanie świętości stanu ducha. Grzech i czynienie zła było źródłem empirystycznego poznawania świata. Jeśli włożę dłoń do ognia, wiem, że ogień parzy. Świat był jedną wielką pokusą, ale to od nas zależało, co wybierzemy i jak chcemy mieć życie. Droga ascety była cenna, ale chyba tylko dla tego na górze. On gardziłby takim człowiekiem. Zwłaszcza gardził mugolskimi księżmi. Często zaczepiali go na ulicy w Los Angeles, próbując mówić „nie współżyj z nikim, hiv tylko na Ciebie czeka! Seks to zło” Jakże człowiek, który nigdy nie spróbował rokoszy, jaką dawał akt płciowy, może się o nim wypowiadać? A on księdzu przyjemności życia nie będzie pokazywał.
A czyż jego dusza tego nie odczuwała?! Każde jej westchnięcie, drżenie ciała, jęk wprost do jego ucha, sprawiał, że czuł się pewniejszy siebie. Chciał dać Tamarze jeszcze więcej rozkoszy. Pragnął poznawać wszelakie tajniki tej dziedziny. Bo czy było coś lepszego niż widok zadowolonej osoby? Ktoś doceniał starania chłopaka! Czy w takiej sytuacji mógłby poczuć się gorszy? Ależ skądże! Wtedy mógłby pokazać jej nowy świat, coś o czym nawet nie śniła w najśmielszych snach. Dobrze, że Tamara nie potrzebowała romantycznych uniesień, Steve naprawdę był fatalnym entuzjastą słowa. Może kiedyś napisał tam jakiś wiersz, jednak można by to raczej nazwać krótkim, bezsensownym rymem, który miał na celu obrazę kogoś. Postanowił więc dawać rozkosz gestem, zakazanym ruchem delikatnych opuszek palców dryfujących po kobiecym ciele.
Nieważne, czy uwierzyłaby w jego opowieść o rodzie Kennedy'ego. Kto by chciał słuchać o durnych przekomarzaniach z ojcem syna wielkiego dyrektora? Trzeba było przyznać, Steve parodiował go idealnie. Najważniejsze w jego pobycie tutaj, było nie dać się przyłapać, nie dać się zdradzić. A kobiety były cudnymi szpiegami... Nie mógł im ufać. Tom nie nazwałby tego kłamstwem, nie. Zatajaniem prawdy dla bezpieczeństwa ogółu. Pięknie! Mógłby zostać filozofem. „Seks lekarstwem na wszystko, drodzy mędrcy”.
Jej prośby oczywiście zostaną wysłuchane. Jeśli bardzo chciała pójść na całość, on nie miał żadnych zastrzeżeń. Oby posłusznie piła eliksir przeciwko wszelakim drżącym wiernym kopią młodocianych entuzjastów seksu. Masując jej pierś, czuł jak w szalonym tempie bije jej serce. Pewnie gdyby był niewinniejszy, nawet by się zaczerwienił!
Ten jęk... był rozkoszą dla jego uszu... Często próbował ustawić swój magiczny budzik na właśnie taki dzwonek. Lub kobiecy głos, proszący, aby wstał już z łóżka... Ach, jak dobrze, że za marzenia nie idzie się siedzieć! Chciała odejść? Nie było sprawy, przecież jej nie trzymał. Chociaż w jego wizjach, niekiedy miała kajdanki na nadgarstkach...
- Tam... - rzekł gardłowo – jesteś pewna, że tego chcesz? - spytał. Nie chciał ją do niczego zmuszać tym swoim urokiem osobistym, rzecz jasna nieodpartym. Nie musiał wiele czekać na odpowiedzieć na zadanie uprzednio pytanie. Guziki rozsypały się po całej wieży. Cóż za słodki dźwięk... Odrzucił koszulę na bok, chcąc jak najszybciej się jej pozbyć, pragnąc, aby Tamś dotknęła każdy jego mięsień. Prędko odnalazł jej usta, w które się zachłannie wpił. Po jego plecach przeszedł zimny dreszcz pod wpływem dotyku Tamary. Pragnął więcej, jeszcze więcej! Podsadził ją do góry, aby mogła objąć nogami jego biodra. Złapał za skrawek materiału jej bluzki i zrzucił go z niej. Nie rozerwał, zrzucił jak kulturalny człowiek. Los bluzki zaraz podzielił koronkowy stanik. Miał tylko nadzieję, że owej bielizny nie wybierała z tym Rosjaninem. To była bardzo cicha nadzieja... Od całowania ust, przeszedł do mostka, czyli miejsca między dwoma skarbami.
O tak, jestem w niebie.
Powrót do góry Go down


Tamara Markowa
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 556
  Liczba postów : 908
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1486-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2938-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7613-tamara-markowa#212364
http://www.lastfm.pl/user/gabrielle_lucy
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyNie Gru 05 2010, 17:54;

Lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż, że się czegoś nie robiło. Korzystać z życia, póki się jest młodym, póki ma się jeszcze na to siłę i czas. Po prostu stosować zasadę carpe diem – chwytać dzień; żyć teraźniejszością, nie przejmując się tym, co będzie później. Nie brać sobie do głowy żadnych przyszłych konsekwencji naszych czynów. Brać ile się da, robić wszystko, co tylko można, nie mając żadnych granic ani zahamowań. Postawa antagonistyczna do ascetyzmu, który kazał wręcz umartwiać się, myśleć nad tym, co będzie później; nad przyszłym życiem po śmierci (oczywiście, gdy się w nie wierzyło) i wyrzekać się wszelkich przyjemności. By żyć życiem wiecznym, ponoć. Ale czy naprawdę ono było, czy to tylko wymysł kapłanów, by omamić ludzi i przyciągnąć ich do siebie? Czy nie lepiej doświadczyć wszystkiego, co możemy, poznawać świat empirycznie, aniżeli tylko wierzyć bezgranicznie i pozbawiać swe ciało tego, co dla niego dobre? Bo przecież, gdy ciało cierpi, dusza również. A po co zadawać sobie bólu, tak jak to robiła do tej pory Tamara? Bo czy cierpienie ma jakikolwiek sens?
Nie ma.
A chcieć to móc, mówią ludzie. Chciał dać jej wielką rozkosz? Dawał, a więc jego pragnienia się spełniały. Bo potrafił sprawiać jej ogromną przyjemność, trzeba to przyznać. Ona to czuła całą sobą. Każde jego drżenie, każdy dotyk, każdy gest doprowadzał ją prostą drogą do spełnienia. A każdy jej jęk, każdy dreszcz był wyrazem jej zadowolenia, docenienia, a przede wszystkim odczuwania tej wielkiej przyjemności. Już dawno nikt nie doprowadzał jej do stanu ekstazy, dlatego każde jej odczucie było dla niej czymś niesamowitym, wręcz nieziemskim i nierealnym, choć to było równocześnie bardzo rzeczywiste. Jeśli chciał wprowadzić ją w świat uniesień, nieznany jej dotąd, to proszę bardzo, dawała mu na to całkowite przyzwolenie.
Kobiety od wieków dokładały wszelkich starań, by tylko dociec czegoś i udowodnić daną tezę. Szukały i intrygowały, zawsze starając się zdobyć z tego korzyści. Dlatego mężczyźni muszą zawsze mieć się na baczności, jeśli tylko mają coś do ukrycia. Bo nawet się nie zorientują, kiedy ich tajemnica zostanie odkryta; tak sprytne i przebiegłe są niewiasty.
Nie miał zastrzeżeń? Cieszmy się wszyscy, wesoły dzień dziś nam nastał. Oto Tamara Markowa pierwszy raz w swym życiu zdradzi swojego chłopaka z innym facetem. Och, czy to słyszę głosy zawodu i pogardy tych, którzy kibicują jej związkowi z Dimitrim? A po drugiej stronie głosy zadowolenia ze strony tych, którzy tylko na to czekali? A może to tylko takie urojenia autorki?
Czyżby Steve Howard bał się, że stanie się ojcem dziecka Tamary? Czyżby myślał, że ta nie zabezpieczała się przed niechcianą ciążą? Tamara nie była tak głupia, by zniszczyć sobie w tym momencie życie i kogoś wrabiać jeszcze w obowiązki, jakie musiałby mieć, gdyby musiał wcielić się w rolę tatusia. Dlatego mogła właśnie iść na całość i nie obawiać się konsekwencji, choć trochę powinna, bo przecież nie wszystko mogło pójść po jej woli.
- Chcę… tego… - wyjęczała, nie będąc w stanie zbudować pełnych zdań, nie teraz, nie w tym momencie. Właściwie nie wiedziała, po co tak naprawdę zadał jej te pytanie. Przecież do niczego jej nie zmuszał. Tamara chciała tego i wiedziała, na co się godziła. Sama jeszcze go zachęcała swymi działaniami. Nadal przesuwała dłoń po klatce piersiowej mężczyzny, teraz już bardziej zdecydowanie. Jęknęła mu wprost w usta, gdy tylko znowu poczuła jego wargi na swoich. Objęła nogami jego biodra, gdy tylko znalazła się nad podłożem, przecież nie chciała, żeby upadli (a może chciała znaleźć się na tej brudnej, zimnej podłodze, by Amerykanin znalazł się nad nią, by nad nią dominował?). Pomogła mu, poruszając się odpowiednio, zdjąć z niej zbędne do dalszych czynności ubrania. Czuła, jak robi jej się lżej z każdą częścią garderoby mniej. (I wybierała bieliznę dla siebie sama, bez niczyjej pomocy). A gdy jego usta znalazły się pomiędzy jej piersiami, wygięła się w łuk i jęknęła ponownie w ekstazie.
Raj, po prostu raj.
Powrót do góry Go down


Thomas Kennedy
avatar

Student Hufflepuff
Wiek : 34
Galeony : 203
  Liczba postów : 219
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptySro Gru 08 2010, 21:45;

Najlepiej w tym wszystkim było po prostu nie żałować. Robić, wyciągać wnioski i nigdy nie płakać nad rozlanym mlekiem. Nawet kiedy będziemy w kwiecie wieku, nie powinniśmy bać się chwytać życie za rogi. Bo ryzyko jest wpisane w nasze życie. Ani rozpamiętywanie przeszłości ani rozmyślanie nad przyszłością nie będzie przynosiło nam żadnych kokosów. W języku ulicznym istnieje jedno motto: jak dają, to bierz, jak biją, to uciekaj. Prawo dżungli, prawo życia. Co prawda, Steve nigdy nie uciekał. Bronił często swojego honoru (choć częściej dumy Ridleya). Wolał załatwiać sprawę słowami oraz intrygami, niż się bić, ale czasem nie mógł wybrać. I lała się krew. Lała się strumieniami jasnoczerwona maź. Ale warto! Honor najważniejszy.
Chciał, pragnął jej dawać rozkosz całym swoim rozpalonym, wręcz gorączkującym ciałem. Czuł jakby ich znajomość przybrała zupełnie nowych obrotów. Ogromny ogień spalał jego skórę, kiedy tylko po raz kolejny zachłannie wpił się w usta Tamary. W takim razie jak Steve posiadał taki magiczny dotyk, to może zajmie się tym w przyszłości? Będzie masażystą i aby dostać się do jego gabinetu, trzeba będzie przejść specjalistyczny casting. Rzecz jasna nie będzie on tylko polegał na tym, żeby zaprezentować swoje ciało, o nie, nie. W nim również poruszy ciekawe kwestie ludzkiej egzystencji oraz kręgosłupa moralnego. Zakonnicom wskaże odpowiednią drogę do zbawienia. Och, nie byłbym taki pewien, czy całkowite pozwolenie na wszystko. Jeszcze to dupek jeden wykorzysta, a ona będzie po tym tylko płakać. A jak każdy facet, nie lubił łez. Zwykle brudziły mu koszulę, a makijaż dziewczyn jakże „niewinnie” spływał po policzkach. Tego zdecydowanie nikt nie chciałby doświadczać, zwłaszcza kiedy się jest marnym pocieszycielem.
Z nim to było tak: dzieciom mówił stanowcze nie. Oczywiście zakładał, że gdzieś tam na końcu świata może być taki ktoś jak wierna jego kopia. Jednak to założenie pojawiało się tylko po paru kieliszkach ognistej whisky. Bo prawdę mówiąc, Steve należał do mało odpowiedzialnych mężczyzn. Gdyby teraz zwaliło mu się na głowę małe, krzyczące, to nazwałby cały świat apokalipsą, a datę zaliczył do przeklętych. Dzieciom mówimy nie. W swojej poszarpanej główce nie znalazł żadnego elementu za tym, aby jego nasienie frywolnie sobie latało po świecie. Jeszcze z Rosjanką! Jakby miał zamieszkać w tamtym zimnym kraju, to wolałby skoczyć z tej wieży (lub też zostawić ją samą na pastwę losu, lecz czyż to nie oczywiste, aby brać pod uwagę). Jemu dwa razy owe zdanie nie trzeba było powtarzać, chyba że pragnęło się powiedzieć gardłowo jego imię do uszka. O tak, zdecydowanie. Co prawda, wolałby usłyszeć „Bill!” a nie durnego Stefcia... Jakby jeszcze potrafił na nie reagować. Jeszcze obraziłby się, że podczas cudownej rozkoszy wyobraża sobie innego! Aby dręczenia nie było za dość, przejechał koniuszkiem języka po jej jakże cudownej piersi. Był pewny, że dzisiejszej nocy się mu przyśnią. To będzie piękny sen! Nie mógł dłużej już wytrzymać. Pragnął w końcu ją poczuć. Było jedno ale – kochał się droczyć z kimś. Dryfując opuszkami palców po podbrzuszu Tamś, wpadł na genialny pomysł. Był pewien, że ona oczekuję finiszu, że poczują się w sobie wzajemnie. O nie! Dlatego też, pozbył się ostatniego skrawka z ciała Tamary, całując jej usta. Miał tylko nadzieję, że w jakimś kącie nie kryje się pierwszak, który właśnie w taki sposób odkrywa, iż dzieci nie biorą się z kapusty. Serce chciało mu się wyrwać z piersi, a wszystko za sprawą Szalonej Tamary! Odrywając się na chwilę od ust kobiety, zaczął drażnić opuszkami jej kobiecość. O tak, tygryski to lubią najbardziej. Teraz spodziewał się tylko wściekłego wzroku oraz gardłowo wypowiedzianej prośby dotyczącej zespolenia ich ciał.
Dimitri, żegnaj, kocie, marny z Ciebie kochanek.
Powrót do góry Go down


Tamara Markowa
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 556
  Liczba postów : 908
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1486-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2938-tamara-markowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7613-tamara-markowa#212364
http://www.lastfm.pl/user/gabrielle_lucy
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyPią Gru 10 2010, 15:23;

I znowu te cholerne carpe diem, hasło Horacego, mimo że powstałe w starożytności, to aktualne do dziś. Nawet bardzo aktualne. Mądrym człowiekiem był tenże Horacy, musiał znać bardzo dobrze życie. Musiał sam odczuwać te pokusy, które nęciły człowieka. Bo jakże korciło duszę ludzką, by wyzbyć się wszelkich skrupułów i robić to, na co tylko miało się ochotę. Jakże było łatwo bawić się i hulać, nie przejmując się dniem jutrzejszym, tłumacząc – carpe diem, chwytaj dzień, oto moje motto. Nie przejmując się przy tym wcale, że często przy tej zabawie raniło się też innych. Ale co tam, oni się nie liczą, tylko ja jestem ważny. Liczy się zabawa, a nie to, co odczuwają ludzie, co kieruje ich zachowaniem. Taka postawa wydawała się być lepsza niż ciągłe zamartwianie się, bo człowiek zbyt dużo nie myślał o złych rzeczach. Ale czy to było na dłuższą metę dobre?
On chciał dawać jej rozkosz, a ona chciała mu się za nią odwdzięczyć. Za tę właśnie rozkosz , którą otrzymywała z jego rąk. Odwdzięczyć się w dwójnasób. Bo czuła ten żar bijący od mężczyzny, czuła go całą sobą. Bo i jej wydawało się, jakby jej ciało trawiła wysoka gorączka. Nie, nie wydawało jej się, w istocie jej ciało było rozpalone do czerwoności. Oddała kolejny namiętny i zachłanny pocałunek z taką siłą, jakby to miał być ostatni taki pocałunek w jej życiu. Bo może i był? Oby nie. Oby mogła zaznać takiej rozkoszy jeszcze nie raz w swym życiu i oby znalazła tego, którzy zawsze będzie jej ją dawał. Och, zapomniano o pewnym zastrzeżeniu co do tego „wszystkiego”. Miał robić tylko to, czego chciała, na co pozwalała, nie na wszystko. Nie pozwalała na to, by ją ranić. No, małe ranki jeszcze ujdą. Ale wielki cios już nie.
Dzieci? Owszem. Ale nie teraz, o Matyldo, nie teraz, za jakieś dziesięć lat, najwcześniej. I nie z nim, na pewno nie. Miałaby teraz chodzić z coraz większym brzuchem i stawać się coraz grubszą, stracić swoja figurę? Miałaby nie spać po nocach, karmić dziecko, przewijać je, wychodzić z nim na spacery? Miałaby uwiązać się na całe życie? Już teraz? Nigdy w życiu. Musiała przygotować się do tego mentalnie, a przedtem uporządkować swoje sprawy uczuciowe (i nie tylko te), a do tego było jak na razie daleko i nie wydawało się, by to szybko się zmieniło.
Męcz mnie, dręcz mnie ręcznie – mówią słowa pewnej piosenki. Jakże były adekwatne do tej sytuacji! Pragnęła, by rozpalał ją do cna swym dotykiem, pragnęła poczuć go wszędzie, na każdej części swego ciała. Gdzie tylko się da. Gdy poczuła jego język na swej piersi, po prostu rozpłynęła się. Będzie pamiętać ten dzień, tę noc, do końca życia. Każdy jej moment, każdą chwilę. Nie zapomni jej aż do śmierci.
Chciała, by już był w niej, by stali się jednością. Dlaczego więc tak zwlekał, dlaczego tak drażnił? Lubił to? Najwyraźniej. A ona już nie mogła tego wytrzymać, jej cierpliwość miała się ku końcowi. Chciała, żeby był już w niej. A on tak przedłużał to, tak przeciągał. Chciał wypróbować ją, sprawdzić, ile jeszcze wytrzyma? Nie widział, że niezbyt długo? Że całe ciało i dusza rwały się do tego, by zaspokoić swoje pragnienia? Przecież musiał widzieć. A on robił to specjalnie, tylko po to, by mieć satysfakcję. A ona każdym swoim zachowaniem mu ją dawała, wiedziała o tym. Nie opierała się, gdy zdejmował z niej resztę ubrań. Sama też chciała pozbyć się tego, co Howard miał jeszcze na sobie, jednak pozycja, w jakiej się obecnie znajdowała, nie pozwalała jej na zbyt wiele. Zdołała tylko rozpiąć jego spodnie i zsunąć je nieco. Resztę już musiał sam zrobić, jeśli tylko tego chciał. A na pewno chciał. Jęknęła jeszcze głośniej, niż wcześniej, gdy poczuła, jak dotyka ją t a m. To było niesamowite, nie, tego, co poczuła, nie dało się opisać słowami. A to było dopiero preludium.
To był szczyt jej możliwości, jej cierpliwość zniknęła w tej jednej chwili, został doszczętnie zniszczona.
- Chcę… och… zrób to… proszę… - wyrzuciła z siebie wreszcie to, czego nie mogła wcześniej wyartykułować. Nie przyszło jej to łatwo, jej gardło zachowywało się tak, jak gdyby odzwyczaiło się od mówienia, o czym świadczył jej ochrypły głos. I tak, spojrzała na niego wściekłym, a jednocześnie wyrażającym wielkie pragnienie wzrokiem., tak jak sobie tego życzył.
Wybacz, mój drogi Dimitri, ale musiało kiedyś do tego dojść.
Powrót do góry Go down


Brian Heart
avatar

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : VI
Wiek : 30
Galeony : 204
  Liczba postów : 198
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyNie Gru 12 2010, 18:21;

/Pokój Życzeń/
Wbiegł na wierzę. Miał dosyć tego życia i tego wszystkiego. Ojciec od niego wymaga żeby zorganizował mu coś w stylu popleczników. Kocha Francescę, ale Connie jest mu tak samo bliska jak Francesca. Przeszedł przez barierkę i spojrzał w dół. Było strasznie wysoko, aż mu się w głowie kręciło. Bał się tego co ma się stać, nie wiedział co jest potem...
Nie, musi być silny, nie może poddać się strachowi. Delikatnie powoli przeszedł jednak na drugą stronę barierki i usiadł przyciągając do siebie kolana. Musi to wszystko przemyśleć. Życie jest dla niego zbyt trudne...
Powrót do góry Go down


Connie Tenebres
avatar

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Galeony : -34
  Liczba postów : 1457
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyNie Gru 12 2010, 20:46;

Długie i uciążliwe poszukiwania doprowadzały ją do szału. Jednak w końcu wyszła jak najwyżej się dało, na szczyt wieży. Nigdy to miejsce nie wydało jej się tak straszne jak w tej chwili. Na co dzień było piękne, bo gwiazdy pięknie świeciły, sprawiając, że jej oczy błyszczały.
Właściwie nie było słychać jak wyszła. Rozejrzała się. Brian tutaj był. Bezszelestnie schowała się, żeby go nie wystraszyć. Jeszcze się zawaha i skoczy. Postanowiła czekać na jego reakcję. Nie będzie mu narzucać żadnej woli.
Powrót do góry Go down


Brian Heart
avatar

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : VI
Wiek : 30
Galeony : 204
  Liczba postów : 198
Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8




Gracz




Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 EmptyNie Gru 12 2010, 22:06;

Po chwili wstał i podszedł do barierki. Spojrzał w dół. Po chwili jednak spojrzał w dal.
- Dlaczego?! Dlaczego nie mogę po prostu być sobą?! Dlaczego nie mogę po prostu powiedzieć Connie co do Niej tak na prawdę czuję?? Dlaczego muszę do 2 osób czuć to samo?!- pytał sam siebie. Jakby chciał żeby tu była...
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Szczyt Wieży - Page 22 QzgSDG8








Szczyt Wieży - Page 22 Empty


PisanieSzczyt Wieży - Page 22 Empty Re: Szczyt Wieży  Szczyt Wieży - Page 22 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Szczyt Wieży

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 22 z 40Strona 22 z 40 Previous  1 ... 12 ... 21, 22, 23 ... 31 ... 40  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Szczyt Wieży - Page 22 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wieze
 :: 
wieża astronomiczna
-